Sweetland
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Sweetland
- Wydawnictwo:
- Wiatr od Morza
- Data wydania:
- 2015-05-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-05-11
- Liczba stron:
- 400
- Czas czytania
- 6 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788393665372
- Tłumacz:
- Michał Alenowicz
- Tagi:
- Michał Alenowicz realizm magiczny Nowa Fundlandia literatura kanadyjska
- Inne
Książka nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Literatura piękna.
Historia przekornej miłości człowieka do chłodnej i niegościnnej ziemi, na której się urodził.
W powieści Michaela Crummeya polscy czytelnicy znajdą wszystko to, za co pokochali jego twórczość. Autor kolejny raz odmalowuje pejzaż Nowej Fundlandii zaludniony przedziwnymi postaciami, które spotkać można wyłącznie na tamtejszych wybrzeżach – ludźmi twardymi i krnąbrnymi, pomimo nadejścia XXI wieku wciąż opisującymi świat w sobie tylko właściwy sposób.
Osadę Chance Cove na wysepce Sweetland zamieszkuje kilkadziesiąt osób, które z trudem wiążą koniec z końcem po zapaści nowofundlandzkiego rybołówstwa. Nic dziwnego, że złożona przez rząd propozycja sowitej rekompensaty za opuszczenie podupadającej mieściny na krańcu świata wywołuje wśród byłych rybaków ogromne poruszenie. Jedynym warunkiem jest jednomyślna zgoda wszystkich mieszkańców na przeprowadzkę. Plany sąsiadów krzyżuje Moses Sweetland, emerytowany latarnik uparcie sprzeciwiający się opuszczeniu ukochanej wyspy. Gdy zbliża się termin ostatecznej decyzji, narastająca niechęć mieszkańców Chance Cove daje Sweetlandowi podstawy do obaw o własne życie. Splot konfliktów, tragedii oraz wciąż żywych bolesnych wspomnień popchnie go do szalonego postanowienia, w wyniku którego świadomie skaże się na nieodwołalną izolację…
"Sweetland" to poruszająca, kameralna powieść o schyłku dawnego świata oraz powolnym zaniku małych, odosobnionych społeczności, niemających racji bytu z dala od skrawka ziemi, na którym się zawiązały. To misternie skonstruowane dzieło o autodestrukcyjnej przekorze oraz zawziętej walce człowieka z nieubłaganymi prawami stanowionymi przez społeczeństwo i naturę. To wreszcie subtelna przypowieść o samotności ekstrapolowanej daleko poza granice absurdu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
O Jezu. Do ciężkiej cholery
Michael Crummey mógłby być fantastycznym malarzem. Zarówno krajobrazy, jak i ludzkie charaktery tworzy w sposób tak niesamowity, plastyczny i wiarygodny, że wszystko o czym pisze, czytelnik widzi jak na dłoni. Na szczęście jednak dla nas Crummey jest pisarzem, a wydawnictwo Wiatr Od Morza wydało właśnie w Polsce jego kolejną powieść. „Sweetland” różni się od „Pobojowiska” tak, jak „Pobojowisko” różniło się od „Dostatku”. Cały czas czuć, że to ten sam pisarz, a jednak historia jest tak inna od poprzedniej, że aż dziw, iż emocje, które wzbudza, w swojej intensywności są tak podobne do tych, do których Nowofundlandczyk już nas przyzwyczaił.
Tajemnicza i urokliwa nazwa „Sweetland” odnosi się zarówno do wyspy, na której dziać się będzie większość wydarzeń, jak i do głównego bohatera. I wydawać by się mogło, że nie ma w tym zjawisku krzty przypadku, ponieważ Moses Sweetland jest tak samo uparty i surowy, jak ziemia, którą od dziecka zamieszkuje. Niewielka wysepka – jak to u Crummeya często z żywiołami bywa – rządzi się swoimi prawami. Niełatwo się na niej mieszka, ale równie trudno, po tylu latach, wyobrazić sobie życie gdzie indziej. Niestety po upadku nowofundlandzkiego rybołówstwa ludziom na Sweetland coraz trudniej wiązać koniec z końcem, nie wspominając o jakichkolwiek perspektywach na przyszłość. Kiedy więc rząd proponuje mieszkańcom maleńkiej osady Chance Cove, na niewiele większej wyspie Sweetland, sowitą pieniężną rekompensatę za całkowite opuszczenie podupadającego miejsca – nikt się nie waha. No, prawie nikt! Pozostaje przecież nasz uparciuch Moses Sweetland, który gdzieś (a to gdzieś znajduje się bardzo, bardzo głęboko) ma zarówno pieniądze, jak i lamenty mieszkańców osady.
Trwający w swoim postanowieniu siedemdziesięciolatek nie zamierza ustąpić nawet, kiedy znajduje pogróżki, które z dnia na dzień wydają się być coraz bardziej niebezpieczne. Sweetland to jego dom, jedyne miejsce, w którym czuje się bezpiecznie, jedyne – choć sam się do tego nie przyzna – w którym czuję się jeszcze jako tako potrzebny. Podczas więc, gdy pozostali mieszkańcy powoli szykują się do wyjazdu, Sweetland poluje na króliki, łowi ryby, warzy swoje własne piwo… czyli robi wszystko to, do czego przez ostatnie kilkadziesiąt lat się przyzwyczaił. Problem polega jednak na tym, że aby pieniądze zostały przyznane mieszkańcom – cała osada musi zostać przesiedlona. Każdy bez wyjątku musi więc podpisać umowę i szybko staje się jasne, że jedyną czarną owcą osady jest właśnie Sweetland – a nic ani nikt nie jest go w stanie przekonać do zmiany decyzji.
Powieść Crummeya jest tak wielopłaszczyznowa, że nie sposób jej streścić czy podsumować krótko problematyki, którą porusza. Tylko pozornie „Sweetland” jest opowieścią o bezinteresownej (dosłownie!) miłości człowieka do ziemi, na której się urodził. Z tej miłości bowiem wyrastają niekiedy wzruszające, niekiedy wstrząsające historie, które tam – na niewielkiej, zapomnianej prawie wysepce - zdają się mieć podwójne dno, ukryte przed resztą świata znaczenie. Poza tym, na Sweetland historie te wybrzmiewają echem jeszcze na długo po tym, jak zostaną opowiedziane. Żyją w niebezpiecznych skałach, kapryśnych przypływach i mroźnym wietrze, a dzięki temu wydają się mieć historię dużo starszą od najstarszych żyjących tam ludzi.
Tragedia przeplata się u autora „Dostatku” z niezwykle ciętym, momentami bardzo dosadnym językiem. Moses Sweetland jest bohaterem oryginalnym, żywym i przez to na długo zapadającym w pamięć. Bohaterowie to zresztą kolejna siła Crummeya. Tworzy on swoje postaci tak, że nie tylko nie sposób przejść obok nich obojętnie, ale także łatwo zapomnieć, że są to postaci fikcyjne – tak mocno bowiem tętnią życiem, że spod warstw papieru niemal widać pulsujące żyły, można niemal dotknąć zimnej od wiatru skóry. I choć Nowa Fundlandia, którą opisuje pisarz, wydaje się chłodna, surowa i niedostępna – to po opowiadanych przez niego historiach ma się ochotę wyruszyć w podróż do tej nieprzychylnej współczesnemu człowiekowi krainy na przekór wszystkiemu. Na własnej skórze poczuć magię tego miejsca, przekonać się, czy – jak można odnieść wrażenie, czytając „Sweetland” – odczuwa się tam życie podwójnie – mocniej i intensywniej.
Michael Crummey pokłada ogromną wiarę w swojego czytelnika, a jednym z dowodów na to, są liczne retrospekcje, które w powieści niejednokrotnie nie są w żaden sposób zaznaczane. Czytelnik nie jest uprzedzany o tym, że oto zawędrował 30, 40 lat wstecz i widzi głównego bohatera przeżywającego swoje pierwsze seksualne doświadczenia. „Sweetland” wydawać się może z powodu takich zabiegów chaotyczna, jednak pisarzowi przychodzi snucie historii w różnych planach czasowych tak naturalnie, że niemal widzimy naszego staruszka, który przymykając oczy, odpływa do czasów, w których całe jego życie mogło potoczyć się inaczej.
„Sweetland” Crummeya to niesamowita opowieść o przywiązaniu, upartej miłości, zmarnowanych szansach, których nie sposób już wykorzystać, starości, więzach rodzinnych i winie, która nieupilnowana potrafi rozrosnąć się w człowieku do rozmiarów baobabu i jego ciężarem osiąść na piersi. Fantastyczna mądrość, jaką nosi w sobie niewykształcony tak naprawdę Moses, robi na nas wrażenie tym większe, że miesza się z niewyobrażalną dumą i uporem – zarówno w aspekcie fizycznym, jak i psychicznym. A Crummey potrafi tak tkać swoją historię, z takim wdziękiem i uderzeniami realności, że niektóre momenty, niektóre sceny siedzą w mojej głowie do teraz – jako obrazy przejmujące i odmalowane z taką sprawnością, że niesłychany wydaje się fakt, iż jest to pisarz, którego powieści dopiero niedawno pojawiły się w Polsce.
Na tle wielu nijakich, nudnych i wtórnych powieści, przewidywalnych do bólu, choć niekiedy dobrych, „Sweetland” rozbłyska (niczym światło z latarni morskiej pośród wzburzonych fal) jako literatura przede wszystkim ambitna i wciągająca. Świat i ludzie, których tam spotkamy to z jednej strony coś egzotycznego i nierealnego, a z drugiej tak prawdziwego, że tylko cienka kartka papieru dzieli nas od zamieszkania w nim. Tylko i niestety aż. Odkładając lekturę, z żalem, że to już koniec i jednocześnie jakąś masochistyczą satysfakcją z ciężaru emocjonalnego, jaki w nas zostawia, chce się powtórzyć za starym uparciuchem: O Jezu. Do ciężkiej cholery.
Oceny
Książka na półkach
- 1 285
- 596
- 158
- 41
- 16
- 13
- 12
- 9
- 8
- 7
OPINIE i DYSKUSJE
Niezła. Zawsze mi brakuje tego stopnia oceny tutaj. Chyba, że niezły to przeciętny.
Bardziej podobała mi się książka 'Dostatek" tego autora, choć tę też dobrze się czytało. Pod koniec jednak przeskakiwałam już po literach i opuszczałam strony.
Niezła. Zawsze mi brakuje tego stopnia oceny tutaj. Chyba, że niezły to przeciętny.
Pokaż mimo toBardziej podobała mi się książka 'Dostatek" tego autora, choć tę też dobrze się czytało. Pod koniec jednak przeskakiwałam już po literach i opuszczałam strony.
W czerwcu 2016 roku miała miejsce trasa autorska Michaela Crummeya w Polsce. Wraz z małżonką byliśmy w Krakowie, w klimatycznej Księgarni pod Globusem. Dzięki temu posiadam cztery powieści tego kanadyjskiego pisarza z autografem. Wśród podpisanych książek znajduje się również Sweetland (czwarta z pięciu powieści, które ukazały się w Polsce i które już przeczytałem).
Na wysepce Sweetland istnieje niewielka osada o nazwie Chance Cove, w której żyje niewielka garstka ludzi w tym Moses Sweetland, emerytowany latarnik. Wszyscy mieszkańcy Chance Cove otrzymują ofertę przeniesienia się na stały ląd wraz z rekompensatą za pozostawienie swoich domów na wyspie. Uparty mężczyzna jako jeden z niewielu nie ma zamiaru przyjmować rządowej propozycji, co odbija się na jego relacjach z innymi mieszkańcami wyspy.
Jaka będzie ostateczna decyzja Mosesa Sweetlanda dowiecie się z kart powieści. Mężczyzna staje przed ogromnym dylematem, czy poddać się woli większości, czy jednak nie zostawiać swojego domu i swojej ukochanej wyspy. Książkę tę czytało mi się niezwykle trudno, jednak sama książka do najłatwiejszych nie należy. Na przeczytanie 371 stron potrzebowałem dziesięciu dni oraz dziewięciu posiedzeń. Wynik ten plasuję tę powieść na 185 miejscu wśród 222 książek Przeczytanych Na Tronie. Mimo wszystko uważam, że warto po ten tytuł sięgnąć. Polecam. Dodam, że powieść ta otrzymała tytuł: Książka Roku 2015 serwisu LubimyCzytać.pl w kategorii Literatura Piękna.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
W czerwcu 2016 roku miała miejsce trasa autorska Michaela Crummeya w Polsce. Wraz z małżonką byliśmy w Krakowie, w klimatycznej Księgarni pod Globusem. Dzięki temu posiadam cztery powieści tego kanadyjskiego pisarza z autografem. Wśród podpisanych książek znajduje się również Sweetland (czwarta z pięciu powieści, które ukazały się w Polsce i które już przeczytałem).
więcej Pokaż mimo toNa...
Główny bohater to Robinson Crusoe z wyboru. A raczej z urodzenia. Urodził się na małej wyspie na Atlantyku, a gdy ta zaczęła się wyludniać zrobił wszystko, by zostać na niej z duchami przeszłości. Nie tęsknił za resztą świata, bo wiedział, że w świecie tęskniłby za swoją wyspą. Zresztą, "Świat jest przereklamowany", jak powiedział bohater innej nadmorskiej opowieści, "Hel". Niechęć do zmian, którą w jakimś stopniu nosimy w sobie wszyscy, tu pokazana jest w stanie czystym, posunięta wręcz do absurdu. Kawał mądrego obyczaju z życia małej społeczności w stylu Richarda Russo i walki o przetrwanie w dziczy a la Cormac McCarthy. W sumie niezła proza, przeszkadzają tylko brudy językowe - i tu jestem w kropce - autora czy tłumacza? Trudno powiedzieć.
Główny bohater to Robinson Crusoe z wyboru. A raczej z urodzenia. Urodził się na małej wyspie na Atlantyku, a gdy ta zaczęła się wyludniać zrobił wszystko, by zostać na niej z duchami przeszłości. Nie tęsknił za resztą świata, bo wiedział, że w świecie tęskniłby za swoją wyspą. Zresztą, "Świat jest przereklamowany", jak powiedział bohater innej nadmorskiej opowieści, "Hel"....
więcej Pokaż mimo toRzadko się zdarza, żeby opis książki na tylnej okładce zgadzał się z jej właściwą postacią. Najczęściej wszelkie ochy i achy rozmywają się w praniu. Jednakże tym razem (o dziwo!) wszystko się zgadza. Już dawno nie czytałem takiej książki. Powierzchownie jest to historia dziadka na wyspie. Gdzieś tam chodzi, coś tam robi - nuda. Ale tylko na wierzchu. Prawdziwe treści znajdują się między słowami. Dostajemy tu mnóstwo emocji, zadumy i prawdziwych duchowych fajerwerków. Dodatkowo gdy już myślimy, że wpadliśmy w koleiny fabuły, nagle dostajemy jak obuchem w głowę.
Całość powieści ma lekko baśniowy charakter. Jest to opowieść z morałem. Zmusza do zatrzymania i pomyślenia. Pojawiają się elementy fantastyczne, można powiedzieć, że wręcz zahaczające o horror.
Doskonała powieść. Warto zastanowić się, czy nie dorzucić jej do kanonu lektur szkolnych. Naprawdę warto przeczytać.
Rzadko się zdarza, żeby opis książki na tylnej okładce zgadzał się z jej właściwą postacią. Najczęściej wszelkie ochy i achy rozmywają się w praniu. Jednakże tym razem (o dziwo!) wszystko się zgadza. Już dawno nie czytałem takiej książki. Powierzchownie jest to historia dziadka na wyspie. Gdzieś tam chodzi, coś tam robi - nuda. Ale tylko na wierzchu. Prawdziwe treści...
więcej Pokaż mimo toBez klimatu, drewniane, nudne.
Bez klimatu, drewniane, nudne.
Pokaż mimo toPrzejmująa opowieść o dobrowolnej samotności i powolnym popadaniu w szaleństwo. Typowa dla tego autora atmosfera siermiężnej beznadziei z nutą dzikiego piękna i szlachetnej grozy natury
Przejmująa opowieść o dobrowolnej samotności i powolnym popadaniu w szaleństwo. Typowa dla tego autora atmosfera siermiężnej beznadziei z nutą dzikiego piękna i szlachetnej grozy natury
Pokaż mimo toWychwalana przez tutejszych recenzentów książka o surowym życiu mieszkańców Nowej Funlandii. Kroniki portowe Annie Proulx przeczytałem z zainteresowaniem, więc uznałem, że to też będzie fajne. Nie było.
Sweetland to nazwa odludnej wyspy i jednocześnie nazwisko głównego bohatera, który tam mieszka - jak to się (niezbyt logicznie) mówi - "od pokoleń". W niewielkiej osadzie wegetującej siłą bezwładu po ograniczeniu połowów dorszy. Rząd chce ją więc zlikwidować, oferując mieszkańcom atrakcyjne rekompensaty na przesiedlenie. Warunkiem jest jednomyślna zgoda wszystkich. Tylko że stary, uparty Moses Sweetland nie ma najmniejszej ochoty na przeprowadzkę.
To powieść o błahych codziennych zajęciach, spotkaniach i rozmowach, przetykana migawkami (i dramatami) z całego życia Sweetlanda, od dzieciństwa począwszy. Wciąż i wciąż nawracającymi do jedynego momentu (jego "5 minut") przypadkowej, niechcianej sławy. Niemrawo opowiada o smutnym i samotnym losie niezbyt mądrego człowieka, podejmującego niezbyt mądre decyzje. Rujnujące życie jego własne i osób mu bliskich.
Nie jest to mój ulubiony typ książki ani ulubiony typ bohatera. Czytało się mozolnie, męcząco i bez satysfakcji.
Im bliżej końca, tym coraz mniej sensowne działania Mosesa coraz bardziej irytująco przywoływały skojarzenia z książką Bethany Clift, Ostatnia na imprezie. Survival dla idiotów.
Kolejna zlekceważona nauczka, że jeśli książka "nie chwyci" po pierwszych kilkudziesięciu stronach, lepiej ją sobie darować i poszukać ciekawszej. Bo szkoda czasu i życia na przekonywanie się po raz kolejny, że to od początku do końca nie moja bajka.
Wychwalana przez tutejszych recenzentów książka o surowym życiu mieszkańców Nowej Funlandii. Kroniki portowe Annie Proulx przeczytałem z zainteresowaniem, więc uznałem, że to też będzie fajne. Nie było.
więcej Pokaż mimo toSweetland to nazwa odludnej wyspy i jednocześnie nazwisko głównego bohatera, który tam mieszka - jak to się (niezbyt logicznie) mówi - "od pokoleń". W niewielkiej osadzie...
Historia z prawdziwego zdarzenia. Literatura najwyższej wagi. Kiedy człowiek przywiążą się do ziemi - nie oderwie go żaden kanał informacyjny. Groźby, zastraszenia. Lepsze warunki za granicami Kanady, zapłata za opuszczenie gniazdka, które stanowi azyl od bałaganu wszechświata. Zapomnij o zmianie decyzji. Precz z pragmatyzmem. Dopóty, dopóki człowiek ślepo wierzy we własny ląd i we własne środowisko - pozostaje łatwym celem bestialskiej natury. A lądujemy w Nowej Fundlandii. Surowy język zatacza koło i czyni z surowego klimatu kocioł tasmański. Tytułowy Sweetland, to jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci, z jakimi obcowałem w literaturze - kąśliwa gadka, jakby zapożyczona od Geralta z Rivii, urok osobisty Corto: marynarza z Malty oraz stoicyzm Watanabe z ,,Norwegian Wood''. Gdzie wulgaryzmy w ustach brzmią komicznie, a prostolinijność społeczeństwa na małej wyspie czyni z nich kopiec kreta, gdzie drapieżnicy obrywają od myśliwych (chłodnych kalkulantów trzeba się pozbyć). Bo Sweetland to uparta bestia, która nie zamierza opuszczać wybrzeża dla jakiś korzyści materialnych czy dla dobra państwa. To poruszona skała, która za nic nie zmieni miejsca położenia.
Świetnie prowadzona narracja - od wilgotnej mapy toczącej się drobnymi ścieżkami, wśród osady i obyczajów małego skrawka ziemi gdzieś w Ameryce Północnej. Po zmianę opowieści - ze zbiorowej mieszanki przejść w jednoosobową przygodę. Sweetland to powieść zaskakująca na wielu poziomach. Prostacki słownik przemieszany z rozbudowanymi zdaniami, plastycznymi ujęciami przyrody, zbiorowa histeria przeplatana z samotnością jednostki. Majaki przerzucone przez bagaż doświadczeń w zimowej scenerii na odludziu i bez drugiego oblicza. Ludzka małość skonwertowana do punktu na globusie. Gdzie bieg przyrody cichutko i bez ostrzeżenia zabija najbardziej zahartowanych twardzieli. Proza życia bez upiększaczy lub makijaży. Czysta, wydestylowana forma, która razi piorunem i strzałem w kolano. Plus fenomenalne zakończenie, przez które nie zasnę. Wyborna literatura, dla koneserów i tych, którzy wierzą, że ograniczona przestrzeń nie kojarzy się z klaustrofobią, lecz z wyzwaniem.
Historia z prawdziwego zdarzenia. Literatura najwyższej wagi. Kiedy człowiek przywiążą się do ziemi - nie oderwie go żaden kanał informacyjny. Groźby, zastraszenia. Lepsze warunki za granicami Kanady, zapłata za opuszczenie gniazdka, które stanowi azyl od bałaganu wszechświata. Zapomnij o zmianie decyzji. Precz z pragmatyzmem. Dopóty, dopóki człowiek ślepo wierzy we własny...
więcej Pokaż mimo toSurowy klimat nowofundlandzkiego wybrzeża i twardy, niezłomny charakter głównego bohatera powieści, któremu los nie poskąpił bólu i cierpienia. To smutna nostalgiczna opowieść o miłości i przywiązaniu do do małej ojczyzny, w której się dorastało, pracowało i umierało. Autor ze szczerą brutalnością ukazuje, jak mocno można tkwić korzeniami w tej lichej ziemi. Ano tak, że żadna ludzka siła nie jest w stanie ich wyrwać. Nie pomogą tu ani pieniądze, ani groźby, ani błagania, ani urzędnicza władza. Tylko natura może odnieść pozorne zwycięstwo. Pozorne, bo nawet śmierć jest przecież sama w sobie naturalną koleją losu i choć ciała mieszkańców wyspy Sweetland spoczywają na cmentarzu lub na dnie oceanu, a sama wyspa zieje pustką, to wciąż na jej klifach można spotkać cieniste postacie całych pokoleń, których krew, pot i łzy wsiąkły w tę skalistą ziemie.
Surowy klimat nowofundlandzkiego wybrzeża i twardy, niezłomny charakter głównego bohatera powieści, któremu los nie poskąpił bólu i cierpienia. To smutna nostalgiczna opowieść o miłości i przywiązaniu do do małej ojczyzny, w której się dorastało, pracowało i umierało. Autor ze szczerą brutalnością ukazuje, jak mocno można tkwić korzeniami w tej lichej ziemi. Ano tak, że...
więcej Pokaż mimo toMówi się, że starych drzew się nie przesadza, przekonuje o tym także Michael Crummey w Sweetland. Po raz trzeci zostajemy zabrani do magicznej i surowej Nowej Fundlandii, by poznać człowieka, który za nic w świecie nie zgadza się opuścić domu, w którym spędził całe życie. Chociaż Sweetland różni się od Pobojowiska, to pozostają te same emocje.
Sama fabuła jest bardzo prosta. Sweetland, stary rybak mieszka na wyspie o tej samej nazwie należącej do Nowej Fundlandii. Tu zna każdy kąt, każde miejsce, doskonale nauczył się harmonijnej współpracy z morzem i znalazł wielu ludzi, którzy stali mu się bliscy. To on i jego sąsiad Loveless są najstarszymi mieszkańcami wioski, oraz jedynymi, którzy nie zgodzili się przyjąć intratnej propozycji rządu i przeprowadzić się do miasta. Ci, co zamierzają zainwestować tu duże pieniądze, nie cofną się przed niczym. Mężczyzna dostaje list z pogrożkami, czy jednak jest on w stanie złamać jego dotychczasowy upór? Jego życie zaczyna znajdować się w niebezpieczeństwie, z powodu, że jest jedyną czarną owcą osady, mogącą zaprzepaścić szansę wzbogacenia się pozostałych mieszkańców i opuszczenia raz na zawsze niegościnnej ziemii. Warunek jest jeden, wszyscy bez wyjątku muszą opuścić Chance Cove, tymczasem Moses Sweetland żyje tak, jak do tej pory.
Każda powieść Michaela Crummeya jest niby kompletnie odmienna, ale wszystkie łączy ważne zagadnienie i niepowtarzalny klimat. Po raz kolejny postawiony zostaje problem moralny, na który autor szuka rozwiązania. Mamy pytanie o prawo zmuszania człowieka do opuszczenia miejsca, w którym spędził całe życie oraz prawo tego samego człowieka do skazania innych do wiedzenia dalszego życia w biedzie, na ziemii dającej coraz mniejsze szanse przeżycia i zaspokojenia podstawowych potrzeb. Krok po kroku poznajemy surową przyrodę wyspy, trudy bytowania na niej oraz morze, które daje życie ale i potrafi je odbierać. Dzieje się to nie od razu, ale powolutku, małymi kroczkami pozbawia ryb będących podstawą egzystencji tutejszej ludności. Tymczasem tytułowy bohater całkiem nieźle sobie radzi. Poluje na króliki, łowi ryby i warzy swoje własne piwo. Crummey buduje mozaikę składającą się z wielu drobnych elementów, w których ukryte zostaje drugie dno. Wypełniają je wspomnienia rybaka, widać jak bardzo czuje się w Chance Cove potrzebny, tu jest jego dom i tu czuje się najbezpieczniej. Wydarzenia te dalej żyją na Sweetland w każdym kawałku ziemi, każdym kamieniu i każdej roślinie. Ma się wrażenie, jakoby czas zatrzymał się na niej, słychać jedynie zewsząd echa dawnych lat. Pisarz zaś ponownie hipnotyzuje surowym krajobrazem Nowej Fundlandii, ukazując trudy i blaski życia na niej.
Sweetland to opowieść o upartej miłości do ziemi, zmarnowanych szansach, zwykłej codzienności wypełnionej niezwykłymi rzeczami, starości i rodzinie, jak również o winie i szukaniu odkupienia. Crummey czaruje słowem, sprawiając, że także czytelnik czuje się częścią tej małej, rybackiej osady. Po raz kolejny dostajemy literaturę piękną, trudną, którą trudno porównać do czegokolwiek innego.
Mówi się, że starych drzew się nie przesadza, przekonuje o tym także Michael Crummey w Sweetland. Po raz trzeci zostajemy zabrani do magicznej i surowej Nowej Fundlandii, by poznać człowieka, który za nic w świecie nie zgadza się opuścić domu, w którym spędził całe życie. Chociaż Sweetland różni się od Pobojowiska, to pozostają te same emocje.
więcej Pokaż mimo toSama fabuła jest bardzo...