Żywego ducha Jerzy Pilch 5,5
"Powiedzieć, iż powoli wkrada się monotonia, to nic nie powiedzieć".
„Zapisuję – nie wiadomo dla kogo - dzieje zaniku”? Coś mi ta fraza przypomina Nie robię z siebie idioty, nie kreuję się ze starczym kabotyństwem na malowniczego dementa; w sensie ścisłym mam dziewięćdziesiątkę na karku i to, i owo, a prawdę powiedziawszy prawie wszystko zapominam. {…}
Nie ma dwudziestolatków, nie ma prawdziwych mężczyzn, nieprawdziwych też nie ma; nie ma zdumionych nagłą utratą młodości starców. Ani ekspedientów, ani ekspedientek, ani sprzedawców, ani sprzedawczyń, ani ochroniarek, ani ochroniarzy. Puste są kina, filharmonie i stadiony, w teatrach nie ma aktorów, ani publiczności. Puste autobusy, puste samoloty, puste tramwaje. Puste lotniska, dworce i parkingi. Nie ma policjantów, nie ma strażaków, nie ma sanitariuszy.
Powiedzieć, iż powoli wkrada się monotonia, to nic nie powiedzieć".
J. Pilch, Żywego ducha
Żywego ducha J. Pilcha – powieść (dystopia) z 2018r., należy do jednych z ostatnich tekstów autora, zmarłego 29 maja 2020 r. Pomysł zmierzenia się z Apokalipsą, jak sam przyznaje zaczerpnął ze stu stron Wydarzenia Guida Morsellego, powieści w przekładzie B. Sieroszewskiej, (wyd. polskie - 1980r.). J. Pilch wraca do tematu zagłady świata po czterdziestu latach od lektury tekstu włoskiego pisarza, by rozliczyć się z własnego życia, doświadczenia choroby, bólu i cierpienia, a przede wszystkim samotności. Jak napisze W. Bereś - to „powieść opowiadającą o samotności ostatniego człowieka”.
Inicjalne zdanie Żywego ducha zapowiada historię, którą Każdy chciałby odkryć, by dowiedzieć się, jak może wyglądać Zagłada i kto jest jej autorem: „Przez otoczone kredowymi wzgórzami miasto, w którym w zupełnej samotności, niedołężny i schorowany spędzam końcówkę życia, przeszedł anioł śmierci i mało, że wszystkich szlag trafił, to wszyscy zniknęli”.
W typowej dla autora frazie czytelnik odnajdzie słowo - klucz: „zagłada”, „cyrk”, „plaga”, „Apokalipsa”, itp., będące osią pierwszoosobowej narracji, od pierwszej, do ostatniej strony. Rzecz dotyczy Warszawy (Pałac Kultury, Plac Zwycięstwa, Hoża...) i jej mieszkańców, z jedynym uratowanym narratorem. Pytanie fundamentalne nie schodzi z ust ocalałego: kto jest winien zagłady? O pustce nie tylko miasta, ale i świata, w którym przyszło mu dopełnić żywota, jest przekonany od samego początku, bo „zwielokrotniona pustka dławiącym dopełnieniem wszystkich pustek świata była”.