-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-11-16
2015-01-06
2013-09-18
„Honor kobiety to honor domu, honor domu to honor rodziny, honor rodziny to honor mężczyzny”[1]
Honor – pojęcie nierozerwalnie związane z poczuciem godności osobistej i dbałością o dobre imię. W cywilizacji europejskiej utożsamiane z fundamentalnym wyznacznikiem etosu rycerskiego, którego wpływy – jako chwalebnego modelu postępowania – zaznaczyły się w wielu kręgach kulturowych. Kodeks, jakim kierował się idealny średniowieczny wojownik, zakładał nie tylko bezwarunkowy respekt dla władcy, estymę wobec damy serca, odwagę i męstwo na polu walki oraz szacunek dla przeciwnika, lecz obejmował również hołdowanie wyższym wartościom. Rycerz zatem winien odznaczać się dobrocią, mądrością, sprawiedliwością, nierzadko miłosierdziem wobec niżej odeń urodzonych. Oddany wobec monarchy, solidarny z przedstawicielami swego stanu, gotów bronić wyznawanej wiary i stać na straży własnych ideałów – ów uniwersalny typ bojownika, pomimo licznych ewolucji, przetrwał w świadomości wielu tradycyjnych zbiorowości.
Elif Shafak w najnowszym dziele, zatytułowanym "Honor", zwraca uwagę na istnienie charakterystycznego zespołu norm i wartości, który wciąż pozostając aktualny, organizuje życie określonej grupy autochtonicznej. Na przykładzie losów Pembe i Jamili, mieszkanek kurdyjskiej wioski nad Eufratem pokazuje, iż „podstawową wartością jest (…) honor rodziny. Rodzina to największa świętość w społeczeństwie, [a] każde działanie przeciwko rodzinie wymaga odwetu”[2].
„Nie każdy potrafi to zrozumieć, lecz honor jest wszystkim, co niektórzy mężczyźni mają na tym świecie. Bogaci mogą sobie pozwolić na to, by tracić i odzyskiwać reputację, kupują ją sobie więc tak beztrosko, jak gdyby zamawiali nowy samochód albo przemeblowywali willę, ale w przypadku innych ludzi sprawa wygląda zupełnie inaczej. Im mniej zamożny człowiek, tym wyżej ceni honor. Anglicy nie rozumieją tych odwiecznych zasad. Ich żony mogą się całować z innymi mężczyznami, pić alkohol i tańczyć z nieznajomymi, a mężowie tylko przyglądają się temu z uśmiechem. Mężczyzna okradziony z honoru umiera za życia. Gdyby tak się stało, nie może więcej pokazać się na ulicy, chyba że nie oderwie oczu od bruku pod nogami. Nie mógłby pójść do herbaciarni, zagrać partyjki tryktraka ani obejrzeć meczu piłkarskiego w pubie. Chodziłby przygarbiony, miał zaciśnięte pięści i zapadłe oczy, a w obliczu plotek stałby się apatycznym wrakiem człowieka, który dosłownie niknie w oczach. Nikt nie zwracałby uwagi na jego słowa, bo nie byłyby warte więcej niż zeschłe łajno. Nikt nie przyjąłby od niego papierosa, a jego kawa do ostatniej kropli miałaby gorzki smak. Nikt nie zaprosiłby go na żadne wesele, obrzezanie ani zaręczyny, bo wszyscy baliby się, że ściągnie na nich nieszczęście. Siedziałby sam w kącie, otoczony pogardą, i usychałby jak owoc, który spadł z drzewa.”
Iskender nie mógł pozwolić by hańba okryła dobre imię rodu Topraków. Wychowany w przeświadczeniu, iż to mężczyzna dzierży władzę i jest odpowiedzialny za nieskazitelny wizerunek swej rodziny w lokalnej wspólnocie, czuł się zobligowany, by wszelkie odstępstwa od panujących obyczajów surowo karać. Zwłaszcza wówczas, gdy dopuszczają się ich najbliżsi domownicy.
Dylemat moralny, przed jakim staje ów młodzieniec, dodatkowo potęguje przestrzeń, w jakiej żyje. Rozluźnienie obyczajowe angielskiego społeczeństwa stoi w opozycji z przekonaniami człowieka, ukształtowanego przez tradycję muzułmańską. Zderzenie kultury zachodniej ze wschodnią szczególnie wyraźnie zaznacza się na przykładzie statusu kobiety. W tradycyjnych islamskich familiach bowiem strefa kobiecej aktywności ogranicza się zasadniczo do sprawowania pieczy nad ogniskiem domowym. Całkowicie podporządkowana woli mężczyzny niewiasta winna prowadzić się skromnie i pobożnie.
W społecznościach, które nie uznają patriarchalnego modelu rodziny, przedstawicielek płci pięknej nie ograniczają surowe reguły postępowania: mogą swobodnie wypowiadać własne zdanie, prowadzić życie towarzyskie oraz samodzielnie podejmować pracę zarobkową. W kontaktach z mężczyznami dopuszczalna jest poufałość, emocjonalność czy spontaniczne okazywanie uczuć.
Młody emigrant nie do końca odnajduje się w nowej rzeczywistości. Zewsząd otoczony członkami różnych narodowości, z nikim nie potrafi nawiązać bliskiej, opartej na zrozumieniu i zaufaniu relacji. W etnicznym konglomeracie, jakim jest dwudziestowieczna Anglia, wciąż poszukuje własnej tożsamości, a zmiany, jakim podlega jego rodzina, odbywają się bez udziału jego woli.
Narracja powieści snuta jest z kilu perspektyw. Na tle obiektywnej, trzecioosobowej relacji wyraźnie zaznacza się osobista refleksja Esmy, zapiski pamiętnikarskie osadzonego w więzieniu Iskendera oraz liczne zabiegi retrospektywne. Takie konstruowanie fabuły w niczym nie zaburza jednak jej płynności, przeciwnie – historia zyskuje na wiarygodności, bowiem głosy poszczególnych bohaterów łączą się, uzupełniając ją nie tylko o nowe wątki, lecz przede wszystkim własne motywacje.
W swym najnowszym dziele Elif Shafak skupia się na społecznym problemie, jakim są zabójstwa honorowe. Autorka snuje swą opowieść niespiesznie, dbając nie tyle o zaspokojenie ciekawości odbiorcy, co o dogłębną analizę psychologiczną sprawcy tak krwawego odwetu. Mimo, iż próżno na kartach "Honoru" szukać orientalnego kolorytu, jakim przesiąknięte są zwykle powoływane przez turecką pisarkę do życia światy, to czytelnika z pewnością usatysfakcjonuje zręcznie skonstruowana warstwa fabularna. Egzotyka ustępuje tu miejsca refleksji, a melancholia bierze górę nad malowniczością. Zdecydowanie warto zgłębić tę poruszającą sagę.
[1] J. Kret, "Planeta według Kreta", Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, s. 147.
[2] Tamże, s. 145.
„Honor kobiety to honor domu, honor domu to honor rodziny, honor rodziny to honor mężczyzny”[1]
Honor – pojęcie nierozerwalnie związane z poczuciem godności osobistej i dbałością o dobre imię. W cywilizacji europejskiej utożsamiane z fundamentalnym wyznacznikiem etosu rycerskiego, którego wpływy – jako chwalebnego modelu postępowania – zaznaczyły się w wielu kręgach...
2014-02-25
2014-07-28
Zapewne niejeden miłośnik zwierząt zastanawiał się niejednokrotnie, jak postrzega świat jego pupil. Czy jego byt ogranicza się jedynie do zaspokajania elementarnych potrzeb? A może, by prawidłowo się rozwijać, potrzebuje również uwagi i systematycznie okazywanego mu zainteresowania? Na te i wiele innych, zaskakujących często pytań, odpowiedzi udziela przesympatyczny szczeniak o wdzięcznym imieniu Winter.
Snucie zabawnej opowieści malamut rozpoczyna od przedstawienia członków swego ludzkiego stada: wiecznie zrzędzącego Henryka, który nie znosi, kiedy coś (lub KTOŚ) zakłóca jego spokój i wprowadza chaos do perfekcyjnie uporządkowanego życia, obdarzoną anielską cierpliwością Hankę, która nierzadko ratuje swego czworonożnego ulubieńca, ukrywając opłakane skutki jego niesfornych poczynań, a także Alka i Julię – rodzeństwo zawsze gotowe do spontanicznej zabawy z nowym lokatorem. Początki ich wspólnej egzystencji nie należą do najłatwiejszych, jednak z biegiem czasu Winter podbija serce wszystkich domowników.
"Pamiętnik grzecznego psa" to zapis zwyczajnych – niezwyczajnych przygód niezbyt zdyscyplinowanego zwierzaka, którego wszędobylski nos i żywiołowy charakter często wpędzają w nie lada tarapaty. I tak rutynowa kontrola u weterynarza kończy się reanimacją królika, który doznał zawału, zwykła kąpiel skutkuje zalanym i zdemolowanym mieszkaniem, zaś spokojny spacer znajduje finał w sadzawce z lodowatą wodą. Nieposkromiona natura i gwałtowne odruchy naszego bohatera dają o sobie znać także podczas wystawy psów rasowych (wszak Winter posiada rodowód!), zakończonej głośną awanturą oraz na planie filmowym reklamy ciasteczek, który po wizycie malamuta do złudzenia przypomina pobojowisko…
„Ciągle słyszę od moich Państwa, że mam być grzeczny. Ale czy można mieć pretensje do psa, że wytrzepał się w jadalni i zachlapał ściany? Przecież byłem cały mokry! Jestem bardzo grzecznym psem i w dodatku – uważnym obserwatorem rzeczywistości. I widzę, że to ludzi można by nauczyć tego i owego. Na przykład taplania się w kałuży! Albo szaleńczego biegu! Przecież życie jest za krótkie na ciągłe podawanie łapy i chodzenie przy nodze, prawda?”
Choć niektórzy dość nerwowo reagują na spontaniczne próby lizania po twarzy czy radosnego skakania na pierś, to pogodne i towarzyskie usposobienie zjednuje przedstawicielowi rasy Alaskan Malamute wielu przyjaciół. Z kolei nieprzeciętna ciekawość otaczającego świata sprawia, że i my zaczynamy dostrzegać w najbanalniejszym wydarzeniach dnia codziennego nowe, niezwykłe możliwości.
Literacki debiut Wojciecha Cesarza i Katarzyny Terechowicz jest doskonałym narzędziem w nauce akceptacji obecności zwierzęcia w domu. Autorzy pokazują, że dzielenie przestrzeni ze stworzeniem, które bywa niepokorne i hałaśliwe, bywa trudne i niekomfortowe, a pies to żywe stworzenie, które musi być odpowiednio pielęgnowane i otaczane troską. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich, a zwłaszcza tych, którzy wahają się nad przygarnięciem pod swój dach czworonoga!
Zapewne niejeden miłośnik zwierząt zastanawiał się niejednokrotnie, jak postrzega świat jego pupil. Czy jego byt ogranicza się jedynie do zaspokajania elementarnych potrzeb? A może, by prawidłowo się rozwijać, potrzebuje również uwagi i systematycznie okazywanego mu zainteresowania? Na te i wiele innych, zaskakujących często pytań, odpowiedzi udziela przesympatyczny...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-09-13
2012-05-05
„Są takie miejsca i takie czasy, kiedy bycie nikim, przynosi większy zaszczyt niż bycie kimś.”
To, zaczerpnięte z najnowszej książki Carlosa Ruiza Zafóna zdanie, stanowi najdoskonalsze przesłanie "Więźnia nieba". Tym razem autor odkrywa przed czytelnikami bodaj najmroczniejszą kartę w historii Barcelony – twierdzę Montjuic. Wraz z nią wyjawia również tragiczne i krwawe dzieje Fermína Romero de Torres, najwierniejszego przyjaciela rodu Sempere, znanego wszystkim wielbicielom "Cienia wiatru".
Daniel Sempere jest już statecznym mężczyzną, który odkrywa uroki życia rodzinnego, wraz z ukochaną Beą wychowując małego Juliana. Wiedzie spokojny żywot i jedyną ciemną chmurą na horyzoncie przyszłości wydają się nader nędzne dochody księgarni, jedynego źródła utrzymania rodziny. Pozbawione optymizmu jest również oblicze jego oddanego współpracownika, Fermína. Nasz bohater stan ten przypisuje jednak wizji rychłego ożenku kompana oraz temu, iż wybranka jego serca pozostaje w błogosławionym stanie. Sytuacja jednak dramatycznie się komplikuje wraz z pojawieniem odpychającego osobnika, poszukującego „Fermina Romero de Torres, który powrócił spośród umarłych i jest w posiadaniu klucza do przyszłości”.
W obliczu tej niespodziewanej wizyty odstręczającego typa, przyjaciel Daniela postanawia opowiedzieć mu koleje swego smutnego losu. Z odmętów przeszłości wyłania się postać niejakiego Mauricio Vallsa, bezwzględnego naczelnika zakładu karnego w Montjuic, obdarzonego miernym talentem literackim i wybujałym ego. Jedynym skazańcem, który zdaje się nie odczuwać trwogi przed tą złowrogą personą, jest David Martin – tytułowy „więzień nieba”.
Ów, cieszący się swego czasu ogromną sławą pisarz, jest obiektem zawiści pana naczelnika. Don Mauricio składa mu propozycję nie do odrzucenia, a chcąc ułatwić podjęcie słusznej decyzji, szantażuje nieszczęśnika, wykorzystując w tym celu jego ukochaną. W tym miejscu losy wszystkich bohaterów niespodziewanie krzyżują się…
Carlos Ruiz Zafón po raz kolejny wiedzie czytelnika mrocznymi ulicami miasta nędzników, istot pozbawionych własnej tożsamości i zepchniętych na margines społeczeństwa. Odsłania najciemniejsze strony natury ludzkiej, mordercze instynkty, żądzę władzy tak silną, że nie sposób się jej oprzeć. Z drugiej jednak strony pokazuje, że prawdziwa przyjaźń przetrwa najcięższą próbę i nawet w najmniej sprzyjających okolicznościach można spotkać ludzi, którym nie jest obojętny los drugiego człowieka. Jakby chcąc umocnić w nas wiarę i nadzieję, autor zaprasza nas także na Cmentarz Zapomnianych Książek, miejsce tajemnicze, gdzie wszystko się zaczyna...
"Więzień nieba" to kolejny przykład doskonałego warsztatu literackiego Zafona. Z właściwym sobie inteligentnym poczuciem humoru, wysmakowaną ironią i zmyślnie skomponowaną aluzją tworzy prawdziwie magiczny świat. Wszystko jest w nim doskonale wyważone – obok brutalnej, wypełnionej gwałtem i krwią niewinnych opowieści, czytelnik znajdzie również niewymuszony dowcip.
"Evaristo obrzucił Beę powłóczystym wzrokiem, prześwietlając ją od stóp po głowę.
– A kiedy będzie mi dane miłą panią podfastrygować i rozfastrygować, skarbie? – spytał kokieteryjnie i w teatralnym piruecie zniknął za kotarą.
– Widziała pani, jak na panią spojrzał ten łobuz – powiedziała Bernarda. – A mówią, że on z tych z przeciwległej strony chodnika.
– Mam wrażenie, Bernardo, że Evaristo chodzi po wszystkich chodnikach.”
Carlos Ruiz Zafón pozostawia odbiorców z poczuciem niedosytu. Pomimo ze wszech miar sprzyjającego zakończenia daje dobitnie do zrozumienia, że machina historii została wprawiona w ruch i nie sposób jej zatrzymać, a nam przyjdzie tylko cierpliwie czekać na dalszy ciąg...
„Są takie miejsca i takie czasy, kiedy bycie nikim, przynosi większy zaszczyt niż bycie kimś.”
To, zaczerpnięte z najnowszej książki Carlosa Ruiza Zafóna zdanie, stanowi najdoskonalsze przesłanie "Więźnia nieba". Tym razem autor odkrywa przed czytelnikami bodaj najmroczniejszą kartę w historii Barcelony – twierdzę Montjuic. Wraz z nią wyjawia również tragiczne i krwawe...
2014-09-15
2019-01-02
2014-06-13
2020-11-14
Wzrok niespiesznie prześlizgiwał się po poszczególnych słowach, badając ich znaczenie i próbując złożyć je w spójną, logiczną całość. Z chwilą, gdy do analitycznego umysłu zaczął docierać sens przeczytanych fraz, oczy z upodobaniem wznowiły wędrówkę po usianych literami stronach. Równocześnie w nozdrza uderzył silny zapach deszczu i spragnionej jego zbawiennego dotyku ziemi. Uszy wypełnił uliczny zgiełk: stukot setek obcasów na sfatygowanym bruku, ryk klaksonów, przekleństwa miotane przez zniecierpliwionych kierowców, jazgotliwe nawoływania ulicznych handlarzy. Wraz z Zelihą, przemierzam stambulski bazar, rozkoszując się dotykiem najdelikatniejszych tkanin, wdychając aromat niezliczonej ilości ziół oraz wszelkiego rodzaju przypraw oraz podziwiając misterne zdobienia jubilerskich błyskotek. Matka tytułowego Bękarta ze Stambułu szerokim gestem zaprasza mnie, bym skosztowała pachnących mandarynek i dojrzałych fig, stanowiących zaledwie przedsmak bogactwa tutejszej kuchni, tego jakże istotnego elementu tureckiego dziedzictwa kulturowego. Jestem oczarowana.
Dopełnieniem zmysłowego krajobrazu, jaki odmalowuje w swym dziele Elif Şafak, jest plejada malowniczych postaci. Pisarka powołała bowiem do życia gro wyjątkowych bohaterek: silnych, choć zmagających się z własnymi demonami; hołdujących tradycji, choć otwartych na nowe doświadczenia; niepoddających się bojaźliwie przeciwnościom losu, lecz mężnie stawiających im czoła; obdarzonych niepospolitym temperamentem, jak również pozostających ostoją dla najbliższych. To one dumnie stoją na czele swych rodów, pieczołowicie strzegąc odwiecznych, przekazywanych z pokolenia na pokolenie wartości. Niewątpliwie tym, co je łączy, jest głębokie przywiązanie do własnych korzeni i troska o członków rodziny.
Asya jest najmłodszym ogniwem w wielopokoleniowej familii Kazancı, od wieków zamieszkującej Stambuł. Jest również wchodzącą w dorosłość niewiastą, pragnącą wyzwolić się spod kurateli swych uciążliwych krewnych, o których kondycji psychicznej nie ma zbyt wysokiego mniemania.
„Moja rodzina to banda totalnych oszołomek. Cały kurz i brud wspomnień zamiatają pod dywan! Ciągle gadają o przeszłości, ale ją cenzurują. Panie Kazancı mają własny sposób radzenia sobie z problemami: jak coś cię dręczy, zamknij oczy, policz do dziesięciu, pomyśl: niech się odstanie, i nie ma sprawy, nic się nie stało, hura! Codziennie łykamy kolejną dawkę fałszu…”
Życie pod jednym dachem ze zrzędliwą, obdarzoną apodyktyczną naturą babką Gülsüm, dysponującą nadnaturalnymi mocami ciotką Banu, niezrównoważoną psychicznie ciotką Feride, dla której zdrowy umysł był „ziemią obiecaną, krainą Shangri-la, z której (…) została deportowana w wieku kilkunastu lat i do której zamierzała powrócić”, pozornie opanowaną, cynicznie usposobioną ciotką Cevriye oraz ekscentryczną, trudniącą się wykonywaniem tatuaży matką – Zelihą, nie było łatwe. Oblicze zbuntowanej Turczynki rozpromienić mógł jedynie widok Mateńki, najstarszej z pań Kazancı, która z racji sędziwego wieku nie poddawała się „aurze irracjonalności”, jaką nieustannie roztaczały pozostałe domowniczki. Był jeszcze Mustafa, jedyny męski potomek w tym pokoleniu, jeden z nielicznych mężczyzn w familii, nad którą ciąży tajemnicza klątwa.
„Mustafę hołubiono od dnia narodzin. Podjęto szereg środków, żeby go ocalić przed ponurym losem, czyhającym na wszystkich męskich przedstawicieli rodu. (…) Ponieważ Mustafa był tak wyniośle aspołeczny wśród obcych i niezaprzeczalnie wielbiony we własnym domu, a przy tym wraz z każdymi urodzinami coraz bliższy zguby sądzonej wszystkim mężczyznom z rodziny Kazancı, postanowiono wysłać go za granicę.”
W żyłach Armanusz Czachmaczian płynie ormiańska krew. Za sprawą swego ojca stała się członkiem połączonej silnymi więzami rodziny, cechującej się niespotykaną siłą charakteru, której przyczynę należało wywodzić wprost z traumatycznej przeszłości narodu, do którego przynależała. W wyniku ekspansji Imperium Osmańskiego 24 kwietnia 1915 roku ówczesne władze wydały rozkaz rozpoczęcia masowej eksterminacji mniejszości Ormian.
Za rządów Turków osmańskich spośród ormiańskiej wspólnoty, zwanej millet, zgładzono przede wszystkim pisarzy, poetów, artystów i intelektualistów. Najpierw bowiem usunięto , dopiero potem zabrano się do wywózki pozostałych, czyli nieoświeconego pospólstwa. Czachmaczianowie, podobnie jak wiele innych rodziny z ormiańskiej diaspory, czuli się w przybranej ojczyźnie [San Francisco – przyp. tłum.] niby to pewnie i bezpiecznie, lecz nigdy nie wyzbyli się poczucia zagrożenia.”
Szacuje się, iż w wyniku operacji wysiedleńczych, które przybrały formę bestialskiej rzezi, zginęło 1,5 miliona niewinnych ludzi. Do dnia dzisiejszego rząd Turcji nie chce przyznać się do popełnienia zbrodni ludobójstwa, a wszelkie próby podjęcia niewygodnego tematu kończą się wytoczeniem procesu „o obrazę tureckości”, jaki to los spotkał pisarza Orhana Pamuka, a także Elif Şafak.
W sercach i umysłach rozproszonej po całym świecie ludności ormiańskiej wciąż żywe jest wspomnienie owej krwawej masakry, a poczucie niesprawiedliwości i nienawiść do narodu tureckiego bez końca zatruwa ich dusze. Wrogość do byłych oprawców przekazują kolejnym generacjom, które winny pamiętać, iż „przeszłość żyje w teraźniejszości, a przodkowie oddychają w naszych dzieciach”.
Złośliwy los zmusza małoletnią Armanusz do przewartościowania swych poglądów, dotyczących animozji turecko-ormiańskich, kiedy jej amerykańska matka decyduje się na ponowne zamążpójście. Kandydatem do roli ojczyma dziewczynki jest bowiem nie kto inny, jak „złoty chłopiec” – Mustafa. W poszukiwaniu własnej tożsamości i przynależności etnicznej nastolatka wyrusza do ojczyzny swych przodków – Stambułu, gdzie znajduje schronienie pod opiekuńczymi skrzydłami rodziny Kazancı. Zetknięcie dwóch, niegdyś harmonijnie współegzystujących kultur sprawia, iż na jaw wychodzi skrzętnie skrywana tajemnica, a oba szanowane rody odkrywają, że łączy je więcej, aniżeli można było przypuszczać.
"Bękart ze Stambułu" jest dziełem kompleksowym. Na kilkuset stronicach odbiorca otrzymuje nie tylko barwną, napisaną wysmakowanym językiem opowieść z nieoczekiwanym zakończeniem, ale przede wszystkim gorzką lekcję historii. Widmo krwawych dziejów nie przesłania jednak piękna egzotycznego entourage’u ani nie odbiera bohaterom ich wyjątkowego kolorytu, lecz nadaje warstwie fabularnej głębszy wymiar. Literacka gwiazda znad Bosforu zaspokaja swą powieścią wszystkie czytelnicze pragnienia i koi wszelkie zmysły, a jej książka jest dopracowana w każdym szczególe: od smakowitych tytułów poszczególnych rozdziałów począwszy, na kunsztownej szacie graficznej skończywszy. Chylę czoła przed talentem pisarskim Şafak!
Wzrok niespiesznie prześlizgiwał się po poszczególnych słowach, badając ich znaczenie i próbując złożyć je w spójną, logiczną całość. Z chwilą, gdy do analitycznego umysłu zaczął docierać sens przeczytanych fraz, oczy z upodobaniem wznowiły wędrówkę po usianych literami stronach. Równocześnie w nozdrza uderzył silny zapach deszczu i spragnionej jego zbawiennego dotyku...
więcej Pokaż mimo to