-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2015-01-12
2015-01-25
2015-05-09
2015-05-28
2015-10-30
2015-11-17
2015-11-05
2015-10-17
"Tajemny ogień” to kolejna historia stworzona przez autorkę serii „Wybrani” - C.J. Daugherty. Jednak tym razem Daugherty nie działała sama, a w duecie z Cariną Rozenfeld. "Tajemny ogień" to pierwszy tom nowej serii. Ma ona bardzo podobny klimat i tak jak poprzednia, skierowana jest raczej do starszej młodzieży.
"– Masz to we krwi - Taylor chwyciła za parapet tak mocno, że zabolały ją dłonie.
– Co mam we krwi?
– Moc – odparł zwięźle.
Jarzeniówki znowu zamigotały i zgasły z hukiem."
Sacha to siedemnastoletni chłopak, któremu za sprawą okrutnej klątwy pisane jest umrzeć w dniu swoich osiemnastych urodzin. Jego jedyną nadzieją na przeżycie, uratowanie nie tylko siebie, ale i całego świata jest pewna dziewczyna z Anglii. Taylor, która byłaby całkiem normalną nastolatką, gdyby nie koszmarne bóle głowy i fakt, że różne rzeczy dziwnie się przy niej zachowują, a chwilami ma wrażenie, że oszalała. Wszystko nabiera sensu pewnego dnia, gdy dziewczyna dowiaduje się, że drzemie w niej ogromna moc, a życie pewnego chłopaka z Francji zależy od niej i od tego czy nauczy się nią posługiwać.
„Tajemny ogień” to pierwszy tom i jest wstępem do historii. Czytelnik stopniowo dowiaduje się z czym tak naprawdę będą walczyć bohaterowie, a także jakie zasady rządzą przedstawionym światem. W tej książce jest naprawdę wiele tajemnic, cały czas w czytelniku rośnie liczba pytań odnośnie klątwy, niezwykłej mocy, sprzymierzeńców i wrogów… Na szczęście na wiele z nim otrzymujemy odpowiedź, a na niektóre przyjdzie poczekać do kolejnego tomu.
"Dźwięki umilkły. Nagle Taylor odniosła wrażenie, że całe powietrze odpłynęło jej z płuc. Poczuła dławienie w gardle, wydawało jej się, że ściskają ją jakieś ręce, miażdżąc tchawicę. Nie mogła oddychać. Złapała się za szyję, ale nie natrafiła tam na żadne duszące ją palce. Odwróciła się z trudem, wymachując dziko rękami, jednak nikogo nie dostrzegła."
Kreacja głównych bohaterów jest bardzo wyraźna, oczywiście to Sacha zebrał więcej uwagi i pozytywnych odczuć. Jego postać przywodzi na myśli bohatera tragicznego, który mimo narracji trzecioosobowej jest świetnie przedstawiony. Natomiast Taylor to postać schematyczna i dość przewidywalna. Raczej nie budzi sympatii od pierwszego spotkania, ale nie jest jakaś denerwująca, to też kompletnie mi nie przeszkadza. Trochę tak na zasadzie – „jest, bo jest, ale niech uratuje Sache”.
Akcja pierwszego tomu w większości rozgrywa się we Francji, jednak nie jest tam romantycznie, a przerażająco. Do spełnienia przepowiedni pozostało już tylko kilka tygodni, a mrok już wyciąga swe szpony, by dopilnować czy wszystko przebiegło tak, jak było powiedziane wieki temu.
„Tajemny ogień” to bardzo klimatyczna książka i chwilami szokuje, przeraża i długo trzyma w napięciu. Czyta się ją dość płynnie, czasami nawet na chwilę zapomina się, że pisały ją dwie osoby. Tak jak pisałam, to taki wstęp do historii, więc dla mnie nie było tam żadnego „WOW!”, ale to co dostałam wystarczyło bym zainteresowała się tą serią i jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy „Tajemnego ognia”.
Autorzy: C.J. Daugherty, Carina Rozenfeld
Cykl: Tajemny Ogień t.1
Gatunek: Młodzieżowa/Fantasy
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Otwarte - Moondrive
"Tajemny ogień” to kolejna historia stworzona przez autorkę serii „Wybrani” - C.J. Daugherty. Jednak tym razem Daugherty nie działała sama, a w duecie z Cariną Rozenfeld. "Tajemny ogień" to pierwszy tom nowej serii. Ma ona bardzo podobny klimat i tak jak poprzednia, skierowana jest raczej do starszej młodzieży.
"– Masz to we krwi - Taylor chwyciła za parapet tak mocno, że...
2015-09-10
2015-02-16
2015-07-26
Po Zmierzchu” to trzeci, finalny, tom trylogii „Mroczne umysły” - autorstwa Alexandry Bracken. Seria opowiada o losach dzieci dotkniętych chorobą OMNI, która sprawia, że posiadają nietypowe umiejętności. Dzieci są klasyfikowane ze względu na psioniczne zdolności, które posiadają i zostały powszechnie uznawane za zagrożenie dla ludzi.
"Czerń jest kolorem pamięci.
Czerń to nasz kolor.
Jedyny, którego użyją, by opowiedzieć naszą historię."
Rząd stara się zamknąć wszystkich dotkniętych OMNI w „ośrodkach rehabilitacyjnych”, które tak naprawdę przypominają obozy pracy. Część dzieci zdołała uciec i ukrywają się w przeróżnych miejscach. Niektóre zakładają swoje własne społeczeństwa, inne błąkają się bez celu, a jeszcze inne dołączają do Ligi dzieci - organizacji, która je szkoli i wykorzystuje w misjach przeciwko wrogiemu rządowi.
Po wydarzeniach z „Nigdy nie gasną” wszystko pokrył pył, pewne informacje wypłynęły na światło dzienne... Miały miejsce zdarzenia, których nie da rady cofnąć żadna siła. Liga dzieci zdaje się rozpadać… Ruby wraz ze swoimi towarzyszami zdani są na siebie, ich celem jest doprowadzenie misji do końca. Zniszczenie obozów, wyzwolenie dzieci i odkrycie lekarstwa na OMNI to ich priorytety i są w stanie poświęcić wszystko, by je osiągnąć.
"Im cięższe staje się serce, tym silniejszy musi być człowiek, by je udźwignąć."
Przyznam, że po pierwszym tomie nie byłam zachwycona tą serią. Nie myślałam nawet o tym, żeby przeczytać kolejne tomy. Mimo tego, sięgnęłam po drugą część, ale przez około połowę lektury dalej nie byłam przekonana. Bardzo ciężko mi się czytało. Potem nastąpił przełom i „Mroczne umysły” znalazły drogę do mojego serca. Po zakończeniu „Nigdy nie gasną”, miałam trochę obawy, czy aby nie jest to tylko chwilowe i finalny tom znów mnie nie zmęczy. Na szczęście od samego początku „Po zmierzchu” lektura wciągnęła mnie w 100% i z przejęciem śledziłam losy bohaterów.
W „Po zmierzchu”, tak samo jak w poprzednich częściach, działo się bardzo, bardzo dużo. Po jednym tomie tej serii czuję się tak, jakbym przeczytała 3 inne książki, bo autorka opisuje tyle wydarzeń, które następują jedno po drugim. Trochę jak bombardowanie. Po prostu nie ma czasu na nudę!
Jest to finalny tom, więc oczywiście nie obeszło się bez scen łamiących serce, rozwiązania zagadek i powrotu demonów z przeszłości. Bardzo dużo emocji - od tych pozytywnych, wzruszających, aż po złość i strach o bohaterów, ale niestety... nie obyło się też bez rozczarowania. Zakończenie tej trylogii mnie nie satysfakcjonuje. Nie podoba mi się i całkowicie nie pasuje do klimatu książki. Miałam nadzieję na jakieś zaskakujące, emocjonujące epickie zakończenie. Coś, po czym mogłabym powiedzieć: „Wow! Tego się nie spodziewałam!”... ale się nie doczekałam.
"Dopuszczanie do siebie ludzi, kruszenie muru wokół serca było ryzykowne."
„Po zmierzchu”, pomijając samo zakończenie, to świetny, finalny tom. Pełen akcji, odpowiedzi, niespodzianek i emocji. Cieszę się, że dokończyłam tę serię. Pomimo tego, że początkowo przez 1,5 książki nie byłam zachwycona. Trylogia „Mroczne umysły” to coś zupełnie innego, niż do tej pory czytałam i uważam, że naprawdę jest warta uwagi. Na szczęście to jeszcze nie koniec mojej przygody z tą serią, bo czeka mnie jeszcze nowelka „W sidłach losu”, która o Gabe i Zu. Już nie mogę się doczekać!
Autor: Alexandra Bracken`
Seria/Cykl wydawniczy: Mroczne umysły t.3
Gatunek: Fantasy
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 480
Po Zmierzchu” to trzeci, finalny, tom trylogii „Mroczne umysły” - autorstwa Alexandry Bracken. Seria opowiada o losach dzieci dotkniętych chorobą OMNI, która sprawia, że posiadają nietypowe umiejętności. Dzieci są klasyfikowane ze względu na psioniczne zdolności, które posiadają i zostały powszechnie uznawane za zagrożenie dla ludzi.
"Czerń jest kolorem pamięci.
...
2015-08-12
Dawno, dawno temu... Były sobie trzy córki, które mimo tego, że miały wszystko, to w życiu się im nie powiodło. Walczyły więc o uwagę i bogactwo swego ojca. Każda z nich miała potomstwo, które traktowała jako broń w walce o piękne obrusy i domy. Niestety, nie wiedziały, że oni byli łgarzami…
„Byliśmy łgarzami” to jednotomowa powieść w bardzo wakacyjnym klimacie. Jej akcja rozgrywa się na prywatnej wyspie, należącej do bogatej rodziny Sinclairów. Czworo łgarzy, troje dziedziców fortuny i jeden biedny chłopak, spędza na niej każde lato od niepamiętnych czasów. Mimo tego, że każde z nich jest zupełnie inne, to są ze sobą bardzo związani i nic nie jest w stanie ich podzielić.
Jednak pewnego lata coś się zmieniło, a Cadence nie potrafi sobie przypomnieć dlaczego. Dziewczyna wie tylko, że ma to związek z wypadkiem, któremu uległa, a którego kompletnie nie pamięta. Nikt nie chce jej wyjaśnić co się wydarzyło piętnastego lata na wyspie, więc jest zmobilizowana, by sama odkryć mroczną tajemnicę.
Mimo, że „Byliśmy łgarzami” opowiada o bogatych nastolatkach, to w żadnym wypadku nie przypomina książek korzystających z tego motywu. W praktycznie wszystkich takich książkach są to rozwydrzone dzieciaki, a cała lektura jest głupiutka. Ta książka jest całkowicie inna. Oczywiście widać tu bogactwo, ale nic nie jest tak wyidealizowane. Napięcia między członkami rodziny zostały świetnie opisane. Walka o majątek, różne kosztowności, zasłanianie się przy tym potomstwem, manipulacja, wszystko jest bardzo autentyczne.
Wypadek Cadence owiany jest tajemnicą, dziewczyna cały czas stara się przypomnieć wydarzenia z tamtego lata. Wszystko wydaje się jej jakieś inne, nikt nie chce jej wyjaśnić powodu owych zmian i obchodzi się z nią jak z jajkiem. Jest to bardzo ciekawie przedstawione, intryguje czytelnika, który próbuje rozszyfrować tę zagadkę, otrzymując w kółko strzępki informacji. Świetnie się bawiłam tworząc w głowie możliwe scenariusze, ale na koniec i tak miałam jedno, wielkie WTF. Tego się nie spodziewałam! Ale to wszystko ma sens, naprawdę go ma. Całkowicie świetna sprawa.
„Byliśmy łgarzami” jest dość specyficzną pozycją. Od początku wyczuwa się w niej tajemnice, napięcie, które towarzyszą przez całą lekturę. Co prawda z początku trudno było mi się wczuć w historię, ale kolejne strony coraz bardziej mnie wciągały. Jestem bardzo zadowolona z tej lektury, bo w dość prosty sposób zwraca uwagę na ważne rzeczy. Chociaż nie ukrywam, że w pewnym momencie zahaczyła o tematykę, która bardzo mi się nie spodobała. Zwłaszcza, że akurat w tym momencie musiałam przerwać lekturę i tak przez cały dzień chodziła za mną wizja wydarzenia z książki. „Byliśmy łgarzami” jest po prostu niebanalna i co najważniejsze - ma świetne zakończenie.
Bardzo spodobał mi się motyw bajek, który polegał na opowiadaniu krótkich historii o trzech córkach, trzech świnkach itd. i zawsze tyczył się rodziny Sinclarów. Nadaje to książce wyjątkowy klimat i z pewnością jest kolejnym powodem, dla którego „Byliśmy łgarzami” tak bardzo wyróżnia się na tle innych powieści.
W „Byliśmy łgarzami”, a przynajmniej w oryginale, jest masa gier słownych, które podobno nadają książce jeszcze lepszy charakter. Osobiście tego nie doświadczyłam, ale to jeden z głównych powodów, dla których za granicą książka wywołała tak pozytywne emocje. Niestety, z powodu przekładu na polski, te gierki słowne straciły na mocy. Niestety.
"Nawet nie obejrzał się za siebie i nie spojrzał na zamek, który dotąd był jego domem.
Nigdy by go tam nie zaakceptowano.
Teraz był wolny i mógł wędrować przed siebie, by zyskać sławę w szerokim świecie.
I być może,
tylko być może,
pewnego dnia wróci
i doszczętnie
spali ten
pieprzony
zamek."
Jest to jedna z tych powieści, które na długo zapadają w pamięci. I którą chce się przeczytać ponownie, by wyłapać te wszystkie drobne wskazówki, znając już zakończenie.
Autor: E. Lockhart
Gatunek: Młodzieżowa
Wydawnictwo: YA!
Liczba stron: 247
Dawno, dawno temu... Były sobie trzy córki, które mimo tego, że miały wszystko, to w życiu się im nie powiodło. Walczyły więc o uwagę i bogactwo swego ojca. Każda z nich miała potomstwo, które traktowała jako broń w walce o piękne obrusy i domy. Niestety, nie wiedziały, że oni byli łgarzami…
„Byliśmy łgarzami” to jednotomowa powieść w bardzo wakacyjnym klimacie. Jej akcja...
2015-06-23
FAKTY DO KUPY - 1003 CIEKAWOSTKI DO PRZETRAWIENIA NA OSOBNOŚCI
10/13/2015
„Fakty do kupy” wydane przez wydawnictwo Pascal nie są typową książką. Jest to zbiór 1003 ciekawostek do przetrawienia na osobności. Występują w sześciu różnych kategoriach.
Przeróżne interesujące mniej lub bardziej, szokujące, dziwne, przydatne, kompletnie bez sensu lub zabawne fakty zostały zebrane do kupy przez Cary McNeal. Pozycja ta zainteresowała mnie, bo jest bardzo nietypowa, zabawna i uważam, że warto się z nią zapoznać. To trochę takie połączenie Wiedzy Bezużytecznej i Kwejka, ale w wersji papierowej!
Jest to zbiór faktów o świecie i życiu z podziałem na takie kategorie jak np. "Sławni ludzie i ich niezbyt chwalebne zachowania", gdzie głównie króluje "król Rock and Rolla" - Elvis Presley, ale poza nim pojawiają się też fakty o całej masie innych, znanych i lubianych (kwestia sporna). Można się dowiedzieć tego czym jest ailurofobia (lęk przed kotami) i kto na nią cierpiał, a także czyje piosenki przeganiają ptaki z pasów startowych.
Jednak moim zdaniem najlepsza kategoria to ta, która tyczy się zwykłych śmiertelników. Jest tam masa przeróżnych informacji odnośnie różnic między kobietami, a mężczyznami - np. kto częściej kłamie, przeprasza, jest bardziej łatwowierny - a także sporo na temat "plankingu" (przede wszystkim - co to jest tak właściwie!)
Książka ta już samym wyglądem intryguje i przykuwa uwagę. Oprawa przyciąga wzrok nie tylko przez grafikę, ale też materiał i nietypową dziurę, przez którą przewleczony jest klimatyczny sznureczek, idealny do zawieszenia książki gdzieś, np. „tam, gdzie król chodzi piechotą”.
„Fakty do kupy” należy potraktować jako taką formę żartu, czasoumilacza, czy sposobu aby „zabłysnąć” w gronie znajomych. Nie mam pojęcia ile prawdy jest w tych faktach, ale niektóre bywają nieprawdopodobne, a o niektórych wiedziałam albo po prostu wydawały mi się logiczne.
Fakty zostały zebrane do kupy i dostępne są w publikacji „Fakty do kupy”. To zabawna pozycja, na którą warto zwrócić uwagę, chociażby ze względu na aurę pozytywnego szaleństwa, jaką wokół siebie roztacza. To świetny pomysł na prezent dla zwariowanego znajomego lub osoby szukającej inspiracji.
FAKTY DO KUPY - 1003 CIEKAWOSTKI DO PRZETRAWIENIA NA OSOBNOŚCI
10/13/2015
„Fakty do kupy” wydane przez wydawnictwo Pascal nie są typową książką. Jest to zbiór 1003 ciekawostek do przetrawienia na osobności. Występują w sześciu różnych kategoriach.
Przeróżne interesujące mniej lub bardziej, szokujące, dziwne, przydatne, kompletnie bez sensu lub zabawne fakty zostały...
2015-05-14
Chyba już każdy słyszał o Suzanne Collins i jej fenomenalnej trylogii "Igrzyska Śmierci". Tym razem autorka przygotowała coś dla młodszych czytelników, ale także dla takich osób jak ja, które po prostu uwielbiają jej twórczość i są spragnione kolejnych książek spod jej ręki. "Gregor i Niedokończona Przepowiednia" to nie "Igrzyska Śmierci", chociaż nie jedno podobieństwo da się w tej książce wycz
Pewnego dnia Gregor wraz z dwuletnią siostrą całkowicie niespodziewanie odbywa podróż do Podziemia. Do miejsca, w którym we względnej zgodzie żyją przedziwne stwory, które są rodzeństwu znane, ale nie w takiej odsłonie. Poza tymi stworzeniami żyją tam też ludzie, będący ostatnią nadzieją dla Gregora i Botki na powrót do domu.
Okazuje się, że przybycie chłopaka zostało przewidziane w Niedokończonej Przepowiedni i jego rola we wprowadzeniu pokoju w Podziemiu jest kluczowa. Ponadto ma szansę odnaleźć swojego dawno zaginionego ojca. Dlatego też Gregor musi udać się na niebezpieczną wyprawę, która odmieni losy wszystkich.
Jest to pierwsza z pięciu ksiąg "Kronik Podziemia", serii przeznaczonej dla czytelników w wieku szkolnym. Jednak starsze osoby również znajdą tu coś dla siebie. Mi się ta książka bardzo podobała, chociaż na początku, gdy entuzjazm spowodowany napisem na okładce: "Suzanne Collins" trochę opadł, to miałam obawy, czy oby na pewno będzie to dla mnie dobra książka... Jednak szybko się okazało, że czuć w niej Suzanne Collins, autorkę, którą pamiętam z "Igrzysk Śmierci", i która przysporzyła mi największego kaca książkowego na świecie wspominaną trylogią.
"Gregor i Niedokończona Przepowiednia" jest świetna, emocjonująca, zaskakująca i bardzo wciąga. Czyta się ją z lekkością i dużą prędkością. Podziemie, czyli świat, w który rozgrywa się akcja, jest w bardzo przystępny sposób opisany, a czytelnik jest stopniowo do niego wprowadzany. Mrok, który go otacza jest bardzo wyczuwalny, tak samo jak napięte relacje między jego mieszkańcami.
Szczury, karaluchy, pająki, nietoperze to znane z naszego świata stworzenia, które raczej nie mają zbyt wielu fanów. W tej książce zostały w bardzo ciekawy sposób przedstawione, poniekąd wyolbrzymiając ich cechy, ale także dokładając masę nowych. Moje serce skradły karaluchy, które były wprost genialnie wykreowane. Sposób, w którym mówiły był zarazem tak prosty, a jednocześnie wyjątkowy. Tak samo ich podejście, ta cała pokora i oddanie. Coś wspaniałego. Kreacja głównego bohatera też była wyjątkowa, chociaż nie tak bardzo jak karaluchów. Gregor w świetny sposób rozwiązywał wszystkie problemy i zajmował się młodszą siostrą.
Motyw wyprawy, to jeden z moich ulubionych, dlatego też spodobała mi się misja głównego bohatera. W książce "Gregor i Niedokończona Przepowiednia" jest masa przygód, niebezpieczeństwa, odrobina przemocy, wiele zaskakujących sytuacji, podwójne twarze, poświęcenie. To ostatnie jest oczywiście najbardziej wzruszające, tak bardzo w stylu Suzanne Collins, że chwilami czułam się jakbym znów czytała o losach Katniss. Dlatego naprawdę ją polecam.
Chyba już każdy słyszał o Suzanne Collins i jej fenomenalnej trylogii "Igrzyska Śmierci". Tym razem autorka przygotowała coś dla młodszych czytelników, ale także dla takich osób jak ja, które po prostu uwielbiają jej twórczość i są spragnione kolejnych książek spod jej ręki. "Gregor i Niedokończona Przepowiednia" to nie "Igrzyska Śmierci", chociaż nie jedno podobieństwo da...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-09
W chwili, gdy dowiedziałam się o istnieniu „Szczurynek”, książki która w zabawny sposób opowiada o codziennym życiu z ogoniastymi pannami, to po prostu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie było innej opcji!
"Aaaa! - Szczurynki z końskim tupotem latają po prześcieradłach i kołdrach.
- Nowe ziemie! To wszystko nasze, nasze!
Dziewczyny, szybko zaznaczamy, żeby obce stado się nie załapało!"
Szczurzy temat jest mi bliski, gdyż w domu posiadamy taką gryzącą kulkę. Jeszcze do niedawna było ich dwie, a wcześniej trzy. Niestety pierwsza - Łysa, odeszła od nas całkowicie niespodziewanie, a druga – Ruda, po długiej i ciężkiej walce z nowotworem również nas opuściła. Tak też zostaliśmy z Czarną, najbardziej diabolicznym pasiukiem, jaki tylko może być. Po śmierci sióstr, Czarna została sama, jest już za stara i zbyt dominująca, by połączyć ją z jakimś stadkiem. Staramy się poświęcać jej dużo czasu, dlatego nawet „Szczurynki” czytałyśmy razem. Oczywiście nie obyło się bez podgryzania... na szczęście mnie, a nie książki ;)
„Szczurynki” to książka, która w świetny sposób ukazuje prawdzie oblicze szczurów. To jakie są bystre, zdolne i humorzaste. Autorka bez słodzenia i koloryzowania wykłada kawę na ławę, a w tym przypadku szczura. Przedstawia je z wielu różnych stron. Porusza podstawowe tematy, o których musi mieć pojęcie osoba, która planuje zakup szczurasa. Jest to świetny sposób, aby uzupełnić wiedzę odnośnie tego zwierzątka, bo do każdej historii dodana jest jakaś cenna uwaga, np. odnośnie karmienia, leczenia i wielu innych aspektów życia ze szczurem. Oczywiście, radziłabym patrzeć na niektóre rzeczy z przymrużeniem oka, bo osobiście nie zgadzam się ze wszystkimi sposobami obcowania z pasiukami.
Jestem osobą dość wrażliwą i choć dla wielu wydaje się to śmieszne, to odejście naszych szczurów bardzo mnie dotknęło. Lektura „Szczurynek” w pewnym sensie pomogła mi uporać się z tym tematem i inaczej spojrzeć na całą sytuację. Nie ukrywam też, że mimo iż myślałam, że już dużo wiem, to nabyłam kilka nowych, istotnych informacji odnośnie hodowania szczurów.
„Szczurynki” napisane są w bardzo przyjemnym stylu, dlatego czyta się je błyskawicznie i z zaangażowaniem. Oprawa graficzna oraz wszystkie ilustracje cieszą oko i są adekwatne do opisywanych sytuacji. Tę książkę można pokochać za same "szczurze dialogi". Kojarzycie te śmieszne filmiki, gdzie ktoś podkłada głos pod zwierzaki? "Szczurynki" są o wiele zabawniejsze! I przyznam, że nie raz parsknęłam śmiechem przy tej lekturze, a nie zdarza mi się to często. Tak się złożyło, że czytałam ją przeważnie w autobusie, toteż ludzie różnie się na mnie patrzeli. Godziny szczytu, zapchany autobus, dziewczyna w eleganckiej koszuli czyta jakąś książkę, która formatem przypomina taką dla dzieci i co jakiś czas parska śmiechem… Ale niczego nie żałuję. No, może tylko tego, że książka tak szybko się skończyła.
"Nie hoduję szczurów, bo one krótko żyją" - ulubiony i z mojego punktu widzenia bardzo dziwny argument szczurzych przeciwników. Szczury rzeczywiście żyją krótko.
[...] Jednak przez ten czas zdążą podarować człowiekowi tyle miłości, radości i wesołych chwil, że rezygnacja z nich ze strachu przed szybką utratą to niewybaczalna pomyłka.
Jest to książka, do której juz teraz mam ogromny sentyment i zajmuje specjalne miejsce na mojej półce. Jest to pozycja, która spodoba się każdemu zwierzolubnemu człowiekowi, bez względu na wiek. Mi z pewnością spodobałaby się nawet, gdybym nie miała żadnego doświadczenia z tymi zwierzętami, ale dla szczurolubów jest to pozycja obowiązkowa. Bankowo przypadnie im do gustu równie mocno co mi.
W chwili, gdy dowiedziałam się o istnieniu „Szczurynek”, książki która w zabawny sposób opowiada o codziennym życiu z ogoniastymi pannami, to po prostu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie było innej opcji!
"Aaaa! - Szczurynki z końskim tupotem latają po prześcieradłach i kołdrach.
- Nowe ziemie! To wszystko nasze, nasze!
Dziewczyny, szybko zaznaczamy, żeby...
2015-09-08
„Co, jeśli…” to kolejna książka Rebeccki Donovan, autorki trylogii „Oddechy”, która podbiła serca wielu czytelników. Tak się składa, że moje niespecjalnie, a więc wspomnianą trylogię skończyłam na pierwszym tomie. Mimo to, postanowiłam dać jej drugą szansę i zapoznać się z „Co, jeśli…”, która, jeśli chodzi o historię, to nie ma nic wspólnego z „Oddechami”.
Na jednej ze studenckich imprez, Cal wpada na dziewczynę, która wydaje mu się dziwnie znajoma. Jest niemal pewien, że to Nicole, z którą przyjaźnił się w dzieciństwie. Dziewczyna, która skradła jego serce, ale niespodziewanie zerwała kontakt z nim i jego paczką. Jednak poza identycznymi oczami, wszystko w nie jest inne… Imię, wygląd i sposób bycia Nyelle, wskazuje na to, że jest kimś zupełnie innym niż Nicole, ale czy na pewno?
Wyrzuty sumienia to przebiegłe bestie.
Ranią głęboko, a kiedy rana już się zabliźnia, posypują ją solą.
Uważam, że „Co, jeśli…” wypadło lepiej niż poprzednia książka Donovan, którą miałam okazję przeczytać. Jednak dało się wyczuć, że to ta sama autorka. Przede wszystkim dlatego, że historia po prostu się dłużyła. Za dużo wydarzeń i niewiadomych, a za mało odpowiedzi, albo chociaż jakiś konkretniejszych podpowiedzi. Przez około dwieście stron niczego się nie dowiedziałam, co mnie irytowało. Dopiero później akcja zaczęła się rozkręcać, ale wtedy już bardzo szybko domyśliłam się zakończenia. I miałam racje, bo było to do przewidzenia.
Główna fabuła „Co, jeśli…” to po prostu uganianie się za zwariowaną dziewczyną, która kryje jakąś tajemnice. Jednak nie są to jakieś typowe, szablonowe podrywy, bo Nyelle ma nierówno pod sufitem i wciąga Cala w przeróżne i przedziwne zabawy. Z początku było to bardzo fajne, nietypowe, ale potem poziom mojej irytacji zaczynał się podnosić, bo pytań przybywało, a odpowiedzi nie. Postać głównej bohaterki jest nietypowa i bardzo barwna, ale jej zachowanie chwilami było dla mnie meczące i na miejscu Calla, już dawno bym sobie odpuściła. On natomiast był wykreowany dość nie ciekawie, ale na szczęście podczas tych wszystkich stron przeszedł przemianę i jest dla niego jeszcze jakaś nadzieja.
Nawet jeśli się udaje, że nic się nie stało, wciąż jest to tak samo realne.
Mimo wszystkich minusów, które odnalazłam w lekturze „Co, jeśli…” to nie mogę powiedzieć, że nie podobała mi się. Chyba wariactwo jest zaraźliwe, ale naprawdę była to ciekawa książka. A przede wszystkim pozytywna. Pozytywna w tym sensie, że poruszyła takie tematy, pokazywała, że można się cieszyć z najdrobniejszych rzeczy. I to jest fajne.
„Co, jeśli…” to obowiązkowa pozycja, dla tych którym spodobała się trylogia „Oddechy”, a także dla tych, którzy chcieli by zacząć przygodę z ta autorka, ale niewiedza, czy jej styl przypadnie im do gustu. Jest to świetna lektura, by poznać inne, szalone podejście do życia.
Autor: Rebecca Donovan
Gatunek: New Adult
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: Feeria Young
„Co, jeśli…” to kolejna książka Rebeccki Donovan, autorki trylogii „Oddechy”, która podbiła serca wielu czytelników. Tak się składa, że moje niespecjalnie, a więc wspomnianą trylogię skończyłam na pierwszym tomie. Mimo to, postanowiłam dać jej drugą szansę i zapoznać się z „Co, jeśli…”, która, jeśli chodzi o historię, to nie ma nic wspólnego z „Oddechami”.
Na jednej ze...
2015-08-17
Zdjęcia i recenzja: http://www.recenzjum.pl/2015/08/antystresowe-kreatywne-kolorowanie-dla.html
"Piękne ogrody" i "piękne" to kolejne niezwykłe kolorowanki, które wpadły w moje ręce. Tym razem są to cuda z serii "Antystresowe kreatywne kolorowanie dla dorosłych" od wydawnictwa Amber.
To, co od razu rzuca się w oczy, to PRZEPIĘKNE okładki tych kolorowanek. Obie sprawiają, że nie można przejść obok nich obojętnie! Grafiki, które się na nich znajdują kuszą potencjalnego kolorowankomaniaka, a to tylko przedsmak tego, co kryją w środku. Bo wewnątrz mają takie cuda, że po prostu nie wiadomo od czego zacząć kolorować!
Kolejny dylemat to - jak to pokolorować, żeby tego nie spieprzyć? Naprawdę, tam są tak ładne rzeczy do kolorowania, że aż chce się włożyć w to kolorowanie 100% siebie, aby wyszło ładnie. Sprawia to, że gdy wyciągam kredki, pisaki i inne przybory do kolorowania, to na jakiś czas odcinam się od wszystkiego, odpoczywam.
Tak jak nazwa wskazuje - "Piękne ogrody" to kolorowanka dla dorosłych o tematyce ogrodowej. Znajdują się w niej piękne ilustracje kwiatów, kompozycji kwiatowych, ptaków, motyli i innych nieodłącznych elementów ogrodowych.
Kolorowanka "Piękne", tak naprawdę niewiele różni się od "Pięknych ogrodów". Skupia się po prostu na pięknych wzorach. Znajdziemy w niej przeróżne ilustracje, w tym też kompozycje kwiatowe, pośród których kryją się ptaki, motyle i inne ładne elementy.
Obie kolorowanki zostały wykonane tak samo, w standardowym formacie A4 w miękkich oprawach. Papier nie jest za gruby, ale mimo tego nie przebija pisaków. Kartki są matowe i dobrze przyjmują wszystkie kredki, pisaki, cienkopisy i inne przybory do kolorowania. Jakość ich wykonania jest bardzo dobra, chociaż wyglądają na delikatne.
Jestem bardzo zadowolona z tych kolorowanek dla dorosłych. Mają wiele ładnych wzorów, które mimo tego, że są z tej samej tematyki, to jednak są bardzo różne i interesujące. "Gęstość" kolorowanek jest bardzo różna, więc w zależności od nastroju, czy wolnego czasu, można wybrać czy chce się bardziej skomplikowaną kolorowankę z wieloma drobnymi elementami, czy taką z większymi.
Kolorowanki z serii "Antystresowe kreatywne kolorowanie dla dorosłych" wydawane przez wydawnictwo Amber są warte uwagi każdego kolorowankomaniaka, a także tych, którzy dopiero zaczynają wkręcać się w kolorowanie.
Zdjęcia i recenzja: http://www.recenzjum.pl/2015/08/antystresowe-kreatywne-kolorowanie-dla.html
"Piękne ogrody" i "piękne" to kolejne niezwykłe kolorowanki, które wpadły w moje ręce. Tym razem są to cuda z serii "Antystresowe kreatywne kolorowanie dla dorosłych" od wydawnictwa Amber.
To, co od razu rzuca się w oczy, to PRZEPIĘKNE okładki tych kolorowanek. Obie sprawiają,...
2015-06-09
„Nigdy nie gasną” to drugi tom trylogii Alexandry Bracken, która podbiła serca wielu czytelników na całym świecie. Trylogia ta jest niezwykle klimatyczną, antyutopijną wizją świata, w której dzieci są nie tylko ofiarami przedziwnej „choroby” OMNI, uważanej przez niektórych za dar, ale także ofiarami systemu i rządów sprawowanych przez dorosłych. Dzieci, którym udało się przeżyć posiadają gamę niecodziennych umiejętności, które klasyfikuje się według kilku kolorów. Zieloni, niebiescy czy pomarańczowi, to określenia, które od razu informują jakie psioniczne sztuczki potrafi dana osoba.
Nie będę ukrywać, że mimo iż od samego początku pomysł na tę trylogię wydawał mi się bardzo oryginalny i interesujący, to pierwszy tom „Mroczne umysły” wspominam tak, że dość ciężko było mi przyswoić jego treść. Poza tym oczywiście nie zawiodła mnie w żaden sposób, bo nie była banalna, a właśnie bardzo złożona.
'Jedyną drogą do pogodzenia się z przeszłością jest znalezienie sposobu,
żeby ją za sobą zamknąć."
Po „Nigdy nie gasną” sięgnęła po dość długim czasie od lektury pierwszego tomu i niestety moje obawy okazały się jak najbardziej słuszne, bo 1/3 książki męczyłam okropnie. W dodatku taki bardzo ogólny zarys wydarzeń, który zapamiętałam z pierwszego tomu utrudniał mi lekturę. Ciężko było mi się odnaleźć w świecie Ruby, połączyć fakty i zrozumieć jej zachowanie. Ku mojemu zdziwieniu i ogromnej radości okazało się, że po przebiciu się przez tą niewidzialną ścianę oporu lektura bardzo mnie wciągnęła i resztę pochłonęłam w bardzo szybkim tempie z całkowitym zaangażowaniem.
Po dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w pierwszym tomie „Mroczne Umysły”, Ruby przyłączyła się do organizacji zwanej „Ligą dzieci”, której celem jest obalenie obecnego prezydenta i wyzwolenie dzieci. Dzieci, które znajdują się w lidze uczą się walki, dyscypliny i korzystania ze swoich umiejętności pod okiem dorosłych agentów. Na pierwszy rzut oka widać, że misja tejże organizacji trochę zboczyła z głównego celu, dla którego została stworzona. Obalenie obozów, w których przetrzymywane są dzieci zeszła na dalszy plan i dla agentów zaczęła się liczyć jedynie droga do przejęcia władzy. Ruby musi udać się na niebezpieczną misję, dzięki której będzie w stanie sprowadzić Ligę dzieci na właściwe tory. Oczywiście jej wyprawa będzie pełna niebezpieczeństw, niespodzianek i walki z własnymi demonami.
"(...) są pewne myśli, które żyją w naszych umysłach jak przewlekła choroba.
Czasem wydaje się nam, że je pokonaliśmy, ale okazuje się,
że tylko przerodziły się w nowe, mroczniejsze formy."
W „Nigdy nie gasną”, tak samo jako w „Mrocznych umysłach” dzieje się naprawdę dużo, serio nie znam drugiej takiej serii, która cechowała by się tak rozbudowaną i napiętą akcją! Dodatkowo fabuła nie jest porozkładana na losu kilku postaci, ani rozłożona w długim okresie czasu, cały czas czytelnik śledzi losy Ruby i przy okazji jej towarzyszy. Wszystko jest bardzo dynamiczne i przemyślane. Autorka nie powiela utartych schematów, dlatego nigdy nie wiadomo co zaplanowała dalej.
Pomysł na drugi tom historii o dzieciach dotkniętych OMNI był strzałem w dziesiątkę. Cała sytuacja została bardzo ciekawe rozwinięta. Główna bohaterka Ruby w pewnien sposób została obnażona przed czytelnikiem. Jej zachowanie, a dokładniej przebłyski mrocznych myśli są fantastycznym zabiegiem i ukazały ją w całkowicie nowy sposób. Tak samo jej nowa „ekipa” jest tak charakterystyczna i na swój sposób sympatyczna, że w mgnieniu oka podbija serce czytelnika.
"Przez ostatnie kilka tygodni życie nieraz udowodniło mi,
że im lepiej kogoś poznajemy, tym bardziej nam na tej osobie zależy.
To nieuchronne. Granice się zacierają i później, kiedy przychodzi rozłąka,
utrata relacji staje się nieznośnym cierpieniem."
W „Nigdy nie gasną” na czytelnika czeka sporo niespodzianek, a każda z nich przyprawi o szybce bicie serca. Także przygotujcie się na masę silnych emocji! Polecam tę książkę i uważam, że warto było się pomęczyć na początku.
http://www.recenzjum.pl/2015/06/mroczne-umysy-nigdy-nie-gasna-alexandra.html
„Nigdy nie gasną” to drugi tom trylogii Alexandry Bracken, która podbiła serca wielu czytelników na całym świecie. Trylogia ta jest niezwykle klimatyczną, antyutopijną wizją świata, w której dzieci są nie tylko ofiarami przedziwnej „choroby” OMNI, uważanej przez niektórych za dar, ale także ofiarami systemu i rządów sprawowanych przez dorosłych. Dzieci, którym udało się...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-02
Jakiś czas temu cały świat ogarnęła fala "BE CREATIVE!", w efekcie czego na rynku pojawiły się przeróżne publikacje mające na celu wydobyć z nas tę kreatywność. Przeróżne dzienniki do niszczenia, nie-książki, książki bezsensu, do pracy itd. Co prawda kolorowanki różnią się od wymienionych cudów. Mają one przede wszystkim działać antystresowo na użytkowników, ale nie można zaprzeczyć, że w jakimś tam stopniu pobudzają kreatywność.
"Sztukoterapia. Art Deco. 100 antystresowych kolorowanek" to książko-kolorowanka wypuszczona przez wydawnictwo Egmont. Ta pozycja już na pierwszy rzut oka wyróżnia się od pozostałych kolorowanek, które są dostępne na rynku. Jej okładka wykonana jest z grubego i bardzo twardego tworzywa. Jest naprawdę solidna i szczerze mówiąc nie przypomina typowych kolorowanek.
Jak sama nazwa i okładka wskazują - w tej kolorowance znajdziemy ilustracje inspirowane dziełami ART DECO oraz ART NOUVEAU. Są to dwa spośród najważniejszych stylów artystycznych XX wieku. ART NOUVEAU skupia się na naturze, spiralnych ornamentach i kobiecych kształtach. Natomiast ART DECO jest jego przeciwieństwem, uprzywilejowało geometrię, składając hołd innowacjom przemysłu.
W tej pozycji znajduje się 100 kolorowanek, a niektóre motywy zajmują dwie strony. Większość kolorowanek jest bardzo szczegółowa i można powiedzieć, że dość monotonna. Jednak kolorując takie wzorki można się naprawdę odprężyć i na jakiś czas zapomnieć o wszystkim innym.
Dzięki twardej oprawie "ART DECO" kolorować można nawet "na kolanie". Kartki również są dość grube, naprawdę dobre jakościowo - sztywne i matowe, bardzo gładko się po nich koloruje, a co najważniejsze - nie przebijają! Nawet pisaków!
Ta kolorowanka dla dorosłych tematycznie bardzo różni się od tych obecnych na rynku. Z pewnością spodoba się miłośnikom stylów artystycznych XX wieku, a także tym, którzy poszukują niebanalnych wzorów. Jej eleganckie i solidne wykonanie z pewnością zadowoli każdego i pozwoli odkryć nowe oblicze kolorowania.
"Sztukoterapia. ART DECO .100 antystresowych kolorowanek" na pewno zostanie ze mną na długi czas, gdyż naprawdę jest tam sporo do kolorowania.
http://www.recenzjum.pl/2015/08/sztukoterapia-art-deco-100.html : recenzja i masa zdjęć kolorowanek
Jakiś czas temu cały świat ogarnęła fala "BE CREATIVE!", w efekcie czego na rynku pojawiły się przeróżne publikacje mające na celu wydobyć z nas tę kreatywność. Przeróżne dzienniki do niszczenia, nie-książki, książki bezsensu, do pracy itd. Co prawda kolorowanki różnią się od wymienionych cudów. Mają one przede wszystkim działać antystresowo na użytkowników, ale nie można...
więcej mniej Pokaż mimo to
Samobójstwo to bardzo trudny temat. Chyba jeszcze trudniejszy niż śmierć, na którą nie mamy wpływu. Decyzja o samobójstwie to świadomy wybór. Co prawda, spowodowany przeróżnymi sytuacjami, ale to wciąż wybór. "Program. Plaga samobójców" skupia się właśnie na tej tematyce, tyle że decyzja o odebraniu sobie życia nie jest świadoma, to przez ciężką chorobę, plagę, która zbiera żniwo wśród młodzieży.
Coraz więcej nastolatków odbiera sobie życie, w związku z tym powstał specjalny Program, który ma zapobiegać kolejnym tragediom i leczyć chorych. Młodzież, czyli grupa dotknięta plagą, jest pod ciągłą obserwacją. Zarówno w szkole, jak i w domu. Wszelkie zachowania odbiegające od normy są dla służb specjalnych, agentów sygnałem o rozwijającej się chorobie. Nawet rodzice są gotowi wydać swoje potomstwo na pastwę Programu, byleby tylko uratować ich życie.
Jak wyleczyć kogoś z chęci popełnienia samobójstwa? Jedynym skutecznym i praktykowanym sposobem jest usunięcie zakażonych wspomnień, a następnie umieszczenie tam "logicznych" wydarzeń. Po Programie rozpoczyna się nowe życie. Wyleczeni nie pamiętają o przeszłości, a nawet o tym kim byli.
Brat Sloane padł ofiarą plagi, w związku z tym dziewczyna jest w "grupie podwyższonego ryzyka". Oznacza to, że agenci, rodzice, nauczyciele, a nawet ekspedientki w sklepie - czyli po prostu absolutnie każdy - bez przerwy patrzą jej na ręce. Nawet najmniejsze "zachwianie" z jej strony może skutkować zamknięciem w placówce Programu oraz wymazaniem wspomnień.
"Są rzeczy, które trwają wiecznie i odrodzą się w każdych okolicznościach."
Wspomnienia - tego za żadną cenę Sloane nie chce stracić. Dziewczyna pragnie pamiętać o swoim bracie oraz o każdej jej bliskiej osobie, która odeszła. Nie chce zapomnieć Jamesa i uczucia, które ich łączy, dlatego też na każdym kroku musi być bardzo ostrożna. Przez cały czas nosi maskę normalnej dziewczyny, za wszelką cenę stara się nie wychylać. Dopiero w objęciach swojego chłopaka, gdy są naprawdę sami, może odsłonić swoją prawdziwą twarz i ukazać smutek, który trawi ją od środka. Oboje starają się przechytrzyć program i ukryć smutek, który zaczyna ich już przygniatać.
"Plaga samobójców" to pierwszy tom nowej serii "Program", autorstwa Suzanne Young. Jest to jedna z lepszych, o ile nie najlepsza lektura, jaką miałam okazję przeczytać w ciągu ostatnich miesięcy (a może i roku?). Fabuła bardzo interesująca, trochę przypominająca mi o mojej ukochanej serii "Delirium", a jednocześnie zupełnie inna. Ich wspólnym elementem jest pewnego rodzaju walka, ucieczka przed przymusową i nietypową metodą leczenia. I na tym główne podobieństwo się kończy.
Gdy zobaczyłam jak obszerna jest "Plaga samobójców", trochę się przeraziłam, bo jeśli nie wciągnęłaby mnie od pierwszych stron, to byłaby to droga przez mękę. Na szczęście już od samego początku okazało się, że "Plaga samobójców" ma w sobie to coś. Coś, co autentycznie mnie zainteresowało, a w dodatku zostało napisane w taki sposób, że chcę się czytać. Pomysł na tę książkę jest oryginalny, a sama fabuła, to jak potoczyły się wydarzenia, było całkowicie nieprzewidywalne. Od początku wyobrażałam sobie tę lekturę zupełnie inaczej, jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
"Plaga samobójców" to taka lektura, przy której zaczyna się rozmyślać o poważnych rzeczach. Z pewnością każdy czytelnik stawia sobie pytanie, jakby postąpił w sytuacji tak okrutnej plagi. Czy poddałby się leczeniu, czy walczył o swoją wolność, wspomnienia, osobowość do samego końca? Czy Program naprawdę jest zły? Czy będąc po drugiej stronie pozwolilibyśmy bliskiej nam osobie zatracić się w szaleństwie, które doprowadzi ją do śmierci? Czy taka postawa nie jest samolubna? W książce została ukazana tylko jedna strona barykady, z którą ciężko mi się zgodzić. Mimo, że bohaterka została ciekawie wykreowana, to nie pochwalam jej wyborów. Mam nadzieję, że w kolejnej części zostaną odkryte kolejne karty i zostanie pokazane jak to jest po drugiej stronie, po stronie Programu.
"Program. Plaga samobójców" i rozważania, które powstały przy jej lekturze, na długo pozostaną w mojej głowie. Jestem niezwykle ciekawa kolejnego tomu, bo po takim zakończeniu, jakie zafundowała Suzanne Young, po prostu nie można nie sięgnąć po kolejny tom. "Kuracja samobójców", czyli drugi tom serii "Program" zaplanowany jest na styczeń 2016, czyli w tym roku już chyba nic nie jest w stanie przebić "Plagi samobójców".
Autorka: Suzanne Young
Cykl: Program t.1
Gatunek: Science-fiction/Młodzieżowa
Liczba stron: 500
Wydawnictwo: Feeria Young
http://www.recenzjum.pl/2015/11/co-nas-nie-zabije-to-book-tour-program.html
Samobójstwo to bardzo trudny temat. Chyba jeszcze trudniejszy niż śmierć, na którą nie mamy wpływu. Decyzja o samobójstwie to świadomy wybór. Co prawda, spowodowany przeróżnymi sytuacjami, ale to wciąż wybór. "Program. Plaga samobójców" skupia się właśnie na tej tematyce, tyle że decyzja o odebraniu sobie życia nie jest świadoma, to przez ciężką chorobę, plagę, która zbiera...
więcej Pokaż mimo to