Oficjalne recenzje użytkownika

Więcej recenzji
Okładka książki Podróżniczka Arwen Elys Dayton
Ocena 6,8
Recenzja Nic nowego

Pierwszy tom serii „Poszukiwaczka” Arwen Elys Dayton miał potencjał, otrzymaliśmy ciekawie zarysowaną opowieść o szkoleniu, buncie, tajemnicach i ich odkrywaniu. Autorka popełniła kilka błędów, nie każda scena okazała się odpowiednio dopracowana, a niektóre motywy zostały do fabuły...

Okładka książki Wietrzne katedry Alice Rosalie Reystone
Ocena 6,3
Recenzja Tajemnicze klepsydry

Decyzje, jakie musi podjąć książkoholik, nie należą do najłatwiejszych. Którą powieść z dość wysokiego stosiku książek wybrać jako następną do przeczytania? Którą pozycję zakupić, kiedy tego samego dnia premierę ma kilka ciekawych tytułów? Którego autora (lub autorkę) uznać za...

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:


Okładka książki Bliźniacze korony Catherine Doyle, Katherine Webber
Ocena 7,9
Bliźniacze korony Catherine Doyle, Ka...

Na półkach:



Na półkach:

Pamiętam, że już kilka lat temu ta książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Czytałam ją w każdej wolnej chwili i chciałam więcej. Więcej przygód Karou, więcej życzeń, więcej emocji. Po latach nic się w tej materii nie zmieniło. Nadal uważam, że to nietuzinkowa i wciągająca powieść o odwiecznym st@rciu aniołów i chimer, o tajemnicach, miłości i specyficznym sklepiku.
King miał swój Sklepik Marzeń, Taylor zaprasza nas do siedziby Handlarza Życzeń. Można w niej kupić specjalny Paciorek, który jest w stanie spełnić dane pragnienie. Im poważniejsze życzenie, tym wyższa cena koralika. Karou pracuje dla właściciela sklepiku - reprezentuje go, zakupuje dla niego konkretne przedmioty (zazwyczaj zęby), dzięki magicznym drzwiom podróżuje do różnych miejsc. Dziewczyna czuje jednak, że pracodawca nie mówi jej wszystkiego. Kiedy tajemnice wyjdą na jaw, zmieni się jej dotychczasowe życie. "Córka dymu I kosci" to magiczna opowieść o życzeniach, prawdzie i odkrywaniu własnej tożsamości. Taylor zabiera czytelnika do dwóch światów: ludzkiego, gdzie życie płynie swoim rytmem, i magicznego, w którym trwa odwieczna w0jn@ - anioły ścierają się z chimerami. Powoli poznajemy początki k0nfliktu, widzimy także jego konsekwencje. Autorka snuje historię pełną bólu i cierpienia, ale nie zapomina o promyczku nadziei. Wprowadza do fabuły wątek miłosny, który świetnie łączy się z innymi elementami książki. Tutaj nie ma miejsca na słodkie I nic nieznaczące uniesienia serca, Taylor nie zatraca się w wątku miłosnym, pamięta o równowadze i odpowiednim poprowadzeniu wydarzeń. W tej powieści nie ma irytujących rozwiązań. Owszem, zachowanie Karou czasami zastanawia, dziewczyna ponosi jednak konsekwencje swoich decyzji, autorka nie zapomina o tym, by wszystko miało sens. Ten tytuł chce się czytać, znajdziemy w nim chociażby motyw drzwi czy życzeń. Taylor sięga po znane rozwiązania, ale potrafi je zmienić, by idealne pasowały do jej historii. Historii pełnej zwrotów akcji.
Taylor miała pomysł i potrafiła go przenieść na papier, potrafiła dodać do literackiego świata coś od siebie, potrafiła oczarować czytelnika swoim konceptem. Końcowe rozdziały sprawiają zaś, że odbiorca jest głodny kolejnych tomów, następnej dawki wrażeń. Ich premiery niebawem

Pamiętam, że już kilka lat temu ta książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Czytałam ją w każdej wolnej chwili i chciałam więcej. Więcej przygód Karou, więcej życzeń, więcej emocji. Po latach nic się w tej materii nie zmieniło. Nadal uważam, że to nietuzinkowa i wciągająca powieść o odwiecznym st@rciu aniołów i chimer, o tajemnicach, miłości i specyficznym sklepiku.
King...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:



Na półkach:

Nastąpił happy end, przynajmniej dla większości osób bohaterskich, wydawałoby się, że wszystkie wątki zostały w miarę rozwiązane. Nic bardziej mylnego. Barnes nie powiedziała ostatniego słowa (choć w tym kontekście – nie napisała), ma jeszcze kilka asów w rękawach. Czas je ujawnić w nowej części swojej flagowej serii. Oto czwarty tom „The Inheritance Games” – „The Brothers Hawthorne”. Jak sam tytuł sugeruje, opowieść skupia się tym razem na wydziedziczonym rodzeństwie, choć to nie do końca prawda. Muszę przyznać, że spodziewałam się tego, iż każdy z braci H dostanie w tym tytule swoje pięć minut – zarówno Jameson, Grayson, Nash, jak i Xander. Tymczasem autorka znowu stawia na swoich ulubieńców, czyli pierwszych dwóch z wymienionych panów. Owszem, w nich i rozwoju ich historii tkwi spory potencjał, ale pozostała dwójka także zasługuje na własne przygody, tymczasem znowu stają się tłem i towarzyszą głównym bohaterom książki. Szkoda, bo zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ich role w tym tomie. Zapewne nie na ja jedna poczułam się nieco rozczarowana tym, że Barnes nie ma pomysłu na N i X, wplata kilka wątków o nich do dwóch najważniejszych dotyczących G i J.
Trzeba jednak oddać pisarce jedno – ta powieść jest o wiele lepsza niż wcześniejsze trzy. Ma kilka wad, najpoważniejsza została wypunktowana wyżej, ale wciąga i fascynuje. W tej części dzieje się o wiele więcej niż w poprzedzających ją tytułach. Mamy intrygi, sekrety, szyfry, zagadki i tajne bractwo, które organizuje specjalną grę. Oczywiście we wcześniejszych powieściach również pojawiały się wątki tajemni i zagadek do rozwiązania, ale blaknę one w porównani z tym, co czeka protagonistów w tym utworze. Tu jest po prostu wszystkiego więcej, każdy element jest bardziej – niebezpieczny, szalony, skomplikowany.
Świetnie się bawiłam, śledząc wydarzenia opisane w tym tytule. Trudni stwierdzić, który wątek, Jamesona czy Graysona, okazał się bardziej emocjonujący. Jeden był związany z szukaniem swojego miejsca w nowej rodzinie, a drugi z wzięciem udziału w wymagającej sporo poświęcenia grze. Oba ciekawią i pochłaniają bez reszty.
„The Brothers Hawthorne” to, jak już wspomniałam, najlepszy tom serii. Możliwe przynajmniej tak sugeruje zakończenie, iż dostaniemy jeszcze coś w tym świecie. Ale kiedy i czy w ogóle? Wszystko zależy od pisarki. Ja na pewno chciałabym poczytać więcej o Nashu i Xandrze. A co z Avery? Jeśli polubiliście dziedziczkę, możecie odetchnąć. Ona również odkrywa pewną ważną rolę w snutych wydarzeniach, choć nie pierwszoplanową.

Ocena: 6.5/10

Nastąpił happy end, przynajmniej dla większości osób bohaterskich, wydawałoby się, że wszystkie wątki zostały w miarę rozwiązane. Nic bardziej mylnego. Barnes nie powiedziała ostatniego słowa (choć w tym kontekście – nie napisała), ma jeszcze kilka asów w rękawach. Czas je ujawnić w nowej części swojej flagowej serii. Oto czwarty tom „The Inheritance Games” – „The Brothers...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:



Na półkach:

Herbata to magiczny, aromatyczny i niepowtarzalny napój. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Ning, której mama wykorzystywała go nie tylko do goszczenia bliskich, ale pomocy- zarówno duchowej, jak i fizycznej. Napar, odpowiednio skomponowany, potrafił ulżyć w cierpieniu duszy i ciała. Niestety rodzicielka bohaterki zmarła, od tego czasu wszystko się zmieniło. Niebawem ten sam los może spotkać siostrę Ning. Dziewczyna otrzymuje jednak szansę na pomoc bliskiej jej sercu osobie- udział w konkursie organizowanym przez księżniczkę. Ning może zostać kolejnym shennong-shi. Walka o wygraną nie będzie jednak łatwa.
Napar z magii i trucizny to magiczna opowieść pełna akcji I plot twistów. W tej historii nie ma miejsca na nudę- każdy rozdział to nowa dawką adrenaliny i zdarzeń, które wywracają świat Ning do góry nogami. Owszem, momentami Lin za szybko prowadzi narracje, gubiąc gdzieś spoiwo je łączące, za bardzo skupia się na nagromadzeniu wydarzeń, zapominając o ich odpowiednim budowaniu, ale historię i tak czyta się z zainteresowaniem, łącząc jej poszczególne elementy. Polityka, romans, tajemnice, spiski, konkurs, strach i lek o jutro - to tylko niektóre z masy motywów pojawiających się w tytule. Tytule, w którym ważną rolę odgrywa wątek herbaty. Widzimy, jak Ning wykorzystuje napój, jak się z nim obchodzi, jak na niego wpływa. Ten wątek jest jednym z najciekawszych w powieści. Książce, którą, mimo kilku wad, jak choćby wspomniane łączenie wątków czy naiwność Ning, warto przeczytać. Zwłaszcza jeśli polubiliście Tkając Świt Lim. Obie te historii łączy ze sobą sporo wątków - konkursu, spisków, magicznych mocy, zdeterminowania protagonistek. Obie te historie są równie dobre. Mam nadzieję, że już niebawem pojawi się kontynuacja Naparu z magii I trucizny, bowiem finał tytułu okazał się naprawdę mocny.

Herbata to magiczny, aromatyczny i niepowtarzalny napój. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Ning, której mama wykorzystywała go nie tylko do goszczenia bliskich, ale pomocy- zarówno duchowej, jak i fizycznej. Napar, odpowiednio skomponowany, potrafił ulżyć w cierpieniu duszy i ciała. Niestety rodzicielka bohaterki zmarła, od tego czasu wszystko się zmieniło. Niebawem ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: