-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2022-01-25
2022-05-18
Dla mnie rewelacja. Niektórym temat tej książki wydaje się oczywisty, jednak życie pokazuje jak wielu ludzi tego nie potrafi. Żyjemy w dobie czerpania wiedzy głównie z internetu, polaryzacji poglądów i zamykania się w swoich bańkach. Grant pokazuje dlaczego taka postawa jest błędna i może przynosić więcej szkody, niż korzyści. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwanie w błędzie wcale nie jest fajne. Ludziom wydaje się, że stałość poglądów oznacza pewność siebie i wiarygodność - tymczasem może być wręcz odwrotnie. Może to doprowadzić do wielu błędnych decyzji, gdyż złożone problemy wymagają od nas elastyczności w myśleniu. Autor zachęca do przyjęcia postawy naukowca: krytyczna analiza i weryfikacja faktów to podstawowa metoda naukowa, prowadząca do porzucenia błędnych czy nieaktualnych przekonań - bez niej nie byłoby nauki, nie byłoby postępu. Naukowcy mają otwarty umysł. Oto trzy podstawowe założenia takiej weryfikacji:
1. zamiast po prostu przyswajać informacje, poddaj je analizie,
2. odrzuć autorytet i popularność jako kryteria oceny rzetelności tez,
3. pamiętaj, że osoba przekazująca informacje nie zawsze jest ich źródłem.
Właściwie każdy rozdział zawiera mnóstwo kwestii, nad którymi warto się pochylić. Poczynając od internalizacji przekonań, dyskusji na kontrowersyjne tematy, przez tworzenie bezpiecznego środowiska pracy, po dokonywanie wyborów ścieżki życiowej i dążenie do szczęścia. Konkretnie i praktycznie autor pisze o negocjacjach i nakłanianiu innej osoby do zmiany zdania. Za to nie ma w tej pozycji tego, czego nie lubię, czyli szczegółowego rozwodzenia się nad wynikami różnych badań psychologicznych. Książka jest napisana przystępnym językiem, okraszona mnóstwem przykładów i anegdot, a nawet dowcipów.
Poleciłabym ją każdemu, ale w szczególności tym osobom, które "co do zasady zawsze trzymają się swojego zdania".
Dla mnie rewelacja. Niektórym temat tej książki wydaje się oczywisty, jednak życie pokazuje jak wielu ludzi tego nie potrafi. Żyjemy w dobie czerpania wiedzy głównie z internetu, polaryzacji poglądów i zamykania się w swoich bańkach. Grant pokazuje dlaczego taka postawa jest błędna i może przynosić więcej szkody, niż korzyści. Błądzić jest rzeczą ludzką, ale trwanie w...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-23
Jako osoba mająca pewną wiedzę na temat ratownictwa górskiego, nie spodziewałam się po tej książce rewelacji. Jednak jestem zaskoczona jak dobrze jest ona napisana. Rzeczowo, konkretnie, na temat, a przy tym nie nudno (!), bez lania wody, może tylko odrobinę zbyt czołobitnie wobec głównych bohaterów (oj lecą kobitki na te czerwone polary ;) Przede wszystkim jest bardzo merytoryczna, przekazuje sporo wiedzy i na temat samego ratownictwa, i zachowania w górach. Może to być przydatne wszystkim, lecz głównie bardziej doświadczonym górołazom (bo szczerze mówiąc nie sądzę, by niedzielni turyści sięgnęli po tę pozycję). Czytanie takiej książki było dla mnie prawdziwą przyjemnością. A najbardziej frustrujące są w niej wcale nie opowieści o niefrasobliwych turystach, wzywających śmigłowiec do bolących nóg, ale ostatni rozdział, pokazujący jaki, tak naprawdę, jest w naszym państwie stosunek do osób ratujących życie i zdrowie, często wybitnych specjalistów. Szacun Pani Beato za opisanie tego wszystkiego!
Jako osoba mająca pewną wiedzę na temat ratownictwa górskiego, nie spodziewałam się po tej książce rewelacji. Jednak jestem zaskoczona jak dobrze jest ona napisana. Rzeczowo, konkretnie, na temat, a przy tym nie nudno (!), bez lania wody, może tylko odrobinę zbyt czołobitnie wobec głównych bohaterów (oj lecą kobitki na te czerwone polary ;) Przede wszystkim jest bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-17
Tomek Michniewicz z hipsterskiego podróżnika, dla którego najważniejsza była przygoda i dobra zabawa, przeistacza się w reportera pełną gębą. Widać było to już we fragmentach poprzednich książek, np. opowieści o rezerwacie w Zimbabwe, gdzie chronione są zagrożone wyginięciem nosorożce. Do którego to miejsca zresztą Michniewicz wraca w "Chrobocie".
Można tę książkę w istocie podsumować jako "opisanie świata": siedem różnych miejsc na świecie, siedem ludzkich istnień, tak różnych, a zarazem tak podobnych w swoich dążeniach do siebie. Kultura, obyczaje w tych krajach. Poza tym "Chrobot" to również spojrzenie "z lotu ptaka" na problemy współczesnego świata: zanieczyszczenie środowiska, globalizację, wyzysk biednych przez bogatych, rosnące dysproporcje pomiędzy tymiż. Manifest minimalizmu. I, kolokwialnie rzecz ujmując, trzeba to stwierdzić, że ta książka "ryje beret". Jako całokształt jest bardzo przygnębiająca, jak prawie każdy reportaż zresztą, każąc zadać sobie ostateczne pytanie o sens: "po co to wszystko?".
"O marzeniach trzeba umieć zapomnieć. Bez marzeń da się żyć. Na marzenia był czas w przedszkolu".
"W klimatyzowanych aulach na uniwersytetach uczą, że słowa kształtują rzeczywistość, że trzeba je precyzyjnie dobierać.
Nie 'Trzeci Świat' tylko 'kraje rozwijające się'. Nie 'nędza' i 'zacofanie', tylko 'problemy strukturalne'. Nie 'biedny' tylko 'ekonomicznie nieprzystosowany'.
- Ludzie w Mubende są biedni, a nie 'ekonomicznie nieprzystosowani'. Biedni. Jeśli cię nie stać na leki, nie możesz wysłać dzieci do szkoły, jesteś biedny. (...) Po co to nazywać inaczej?
- Bo to wyraz szacunku.
- My chcemy móc kupić leki, a nie być nazywani z szacunkiem i to przez kogoś na końcu świata. Używasz innych słów, ale opisujesz to samo. Przecież tu się niewiele zmienia. Te wasza słowa ukrywają, jak jest naprawdę. Komu to służy?"
"W wielu krajach podatek korporacyjny wynosi dwadzieścia pięć- trzydzieści pięć procent. Coca-cola, Apple, IBM różnymi trickami sprowadziły swój podatek do poziomu siedemnastu procent.
Boening - do ośmiu.
Facebook - do czterech."
Czytajcie!
Tomek Michniewicz z hipsterskiego podróżnika, dla którego najważniejsza była przygoda i dobra zabawa, przeistacza się w reportera pełną gębą. Widać było to już we fragmentach poprzednich książek, np. opowieści o rezerwacie w Zimbabwe, gdzie chronione są zagrożone wyginięciem nosorożce. Do którego to miejsca zresztą Michniewicz wraca w "Chrobocie".
Można tę książkę w istocie...
2020-01-26
Niezbyt zachęcająca dla mnie tematyka, zachwyty na blogach i... także mój zachwyt. Monumentalną bym jej nie nazwała (w końcu to tylko 400 kilka stron), ale z poniższym blurbem już bym się zgodziła:
"Pulsująca rytmem natury, wysycona półcieniami przybrzeżnych mokradeł Karoliny Północnej, wstrząsająca, lecz zarazem urzekająco piękna powieść przedstawia rozdzierającą serce historię Kyi, uczącej się zaufania do ludzi, przeplatając ją pełnokrwistym kryminałem, obnażającym prawdę o nieokiełznanych instynktach. Olśniewający debiut."
Piękna powieść, bardzo wzruszająca, opowiada o dojmującej samotności człowieka, o odrzuceniu i o tym, co taka samotność robi z człowiekiem. Daję 8 gwiazdek za emocje, jakich mi dostarczyła ta lektura. To również pean na cześć przyrody (ale taki bardzo subtelny, nienachalny) i miłości człowieka do przyrody - mówi nam o tym, że my także jesteśmy częścią tej przyrody. Łyżką dziegciu w beczce miodu okazało się przewidywalne zakończenie.
Niezbyt zachęcająca dla mnie tematyka, zachwyty na blogach i... także mój zachwyt. Monumentalną bym jej nie nazwała (w końcu to tylko 400 kilka stron), ale z poniższym blurbem już bym się zgodziła:
"Pulsująca rytmem natury, wysycona półcieniami przybrzeżnych mokradeł Karoliny Północnej, wstrząsająca, lecz zarazem urzekająco piękna powieść przedstawia rozdzierającą serce...
2020-06-20
Odżywianie się oraz zmiany w tym zakresie, jakie zachodzą we współczesnych społeczeństwach to temat rzeka. Tym niemniej ta książka jest takim kompendium wiedzy na ten temat: autorka ukazuje przekrojowo główne problemy i paradoksy, z jakimi się mierzymy. Jest tu o ogromnej rewolucji w odżywianiu, jaką obecnie przechodzimy. Ale i o modnych dietach i trendach (komosa ryżowa!), o supermarketach, o jedzeniu w restauracjach, a także o gotowaniu. Nie dowiemy się z niej, dlaczego olej kokosowy jest zdrowy (lub też nie), ale dowiemy się, dlaczego stał się taki popularny... Jest tu sporo naprawdę ciekawych i wartościowych informacji, co więcej będących jak najbardziej aktualnych, bo to świeża publikacja. Po przeczytaniu tej książki czytelnik jakby zaczyna się bardziej zastanawiać nad tym, co kładzie na swój talerz, choć aby pogłębić swoją wiedzę dotyczącą konkretnych produktów, czy diet, będzie musiał sięgnąć po inne pozycje. To nie jest poradnik, a autorka nie mówi nam co jeść, ani jak żyć. Książka jest niesamowicie ciekawa, gdyż porusza zagadnienia, które dotyczą bez wyjątku każdego z nas, a poza tym jest napisana w bardzo przystępny sposób. Za jej wadę uważam to, że jest napisana stylem na „amerykańskiego psychologa”, tzn. autorka każdą informację ma zwyczaj kilkakrotnie powtarzać – pisze to samo, tylko w ciut inny sposób.
Odżywianie się oraz zmiany w tym zakresie, jakie zachodzą we współczesnych społeczeństwach to temat rzeka. Tym niemniej ta książka jest takim kompendium wiedzy na ten temat: autorka ukazuje przekrojowo główne problemy i paradoksy, z jakimi się mierzymy. Jest tu o ogromnej rewolucji w odżywianiu, jaką obecnie przechodzimy. Ale i o modnych dietach i trendach (komosa ryżowa!),...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-17
2020-11-16
Jak zwykle z wydawnictwa Insignis wychodzi doskonała pozycja. Ta książka to faktycznie mindfuck. Opowiada o wojnie psychologicznej, dzięki której refe-rendum w Wielkiej Brytanii wygrali zwolennicy Brexitu, a wybory w USA Donald Trump. Wojnie, w której żołnierzami – pionkami jesteśmy my wszyscy, którzy korzystamy z Internetu i mediów społecznościowych. O tym, jak się nami manipuluje, wykorzystując ludzkie słabości poznawcze i emocjonalne. Jedna z najciekawszych i niestety najbardziej alarmujących książek, jakie czytałam w tym roku. Bo w roku pandemii podsycanie ludzkich strachów i gniewu jest wyjątkowo łatwe.
Jak zwykle z wydawnictwa Insignis wychodzi doskonała pozycja. Ta książka to faktycznie mindfuck. Opowiada o wojnie psychologicznej, dzięki której refe-rendum w Wielkiej Brytanii wygrali zwolennicy Brexitu, a wybory w USA Donald Trump. Wojnie, w której żołnierzami – pionkami jesteśmy my wszyscy, którzy korzystamy z Internetu i mediów społecznościowych. O tym, jak się nami...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-16
Z książki tej powzięłam mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo informacji na temat snu, o których nie miałam pojęcia, w tym jego znaczenia dla naszego zdrowia i higieny psychicznej. Z niejakim przerażeniem odbieram teraz podejmowane przez co poniektórych próby skracania snu, w imię większej "produktywności". Z typową dla rodzaju ludzkiego pychą wydaje się nam znowu, że jesteśmy mądrzejsi od Matki Natury i możemy dowolnie manipulować tym, co ona wypracowała. Ale też mam pretensje do autora, że za bardzo straszy. I to już od pierwszej strony – wylicza choroby, na jakie możemy zapaść w efekcie niedosypiania, stosuje bardziej metodę kija, niż marchewki. A przecież nawet gdy dbamy o to, by się wysypiać, to każdemu z nas zdarza się od czasu gorsza noc, kiedy przewracamy się z boku na bok i nie możemy zasnąć. Od teraz tego typu zjawiska będą budzić we mnie nie tylko irytację, ale i poważne zaniepokojenie skutkami, jakie mogą za sobą nieść. Chciałabym jakoś jeszcze zweryfikować te informacje, bo zastanawiam się, czy autor nie przesadza i nie demonizuje - mimo wszystko. Nie wydaje mi się, by wszystkie problemy świata były spowodowane niewyspaniem, choć niewątpliwie ludzie znaczenie snu lekceważą.
Z książki tej powzięłam mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo informacji na temat snu, o których nie miałam pojęcia, w tym jego znaczenia dla naszego zdrowia i higieny psychicznej. Z niejakim przerażeniem odbieram teraz podejmowane przez co poniektórych próby skracania snu, w imię większej "produktywności". Z typową dla rodzaju ludzkiego pychą wydaje się nam znowu, że jesteśmy...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-30
O ile do połowy książki akcja "Miasta Niedźwiedzia" kręci się stricte wokół hokejowych treningów i rozgrywek, i można troszkę się tym wynudzić, o tyle w drugiej połowie, kiedy następuje zwrot akcji, powieść staje się TRUDNA. Momentami tej książki już nie czyta się jak powieść – jest tu wiele fragmentów, kiedy wszechwiedzący narrator z offu, niczym Pan Lektor, przejmuje kontrolę, nie mogąc powstrzymać się od wypowiadania mocnych osądów. Dzięki temu autor pokazuje mechanizmy rządzące ludźmi w takich sytuacjach, każe postawić się w sytuacji bohaterów, zastanowić się, po czyjej stronie byśmy stanęli, zadaje ważne pytania, które dźwięczą w głowie. Nie sądziłam, że to będzie TAKA książka, książka, która wbije mnie w kanapę. Czytając ją czułam, że ta powieść jest ciężka (w sensie ładunku emocjonalnego), ale też i ważna, bo może dzięki niej właśnie ktoś będzie w stanie wykazać się większą empatią wobec kobiet, ofiar męskiej agresji. Brawa należą się autorowi za świetne wykreowanie małomiasteczkowego klimatu, ludzi zamkniętych we własnym kręgu, z którego trudno się wyrwać – a zarazem ciekawych i pełnych emocji postaci.
O ile do połowy książki akcja "Miasta Niedźwiedzia" kręci się stricte wokół hokejowych treningów i rozgrywek, i można troszkę się tym wynudzić, o tyle w drugiej połowie, kiedy następuje zwrot akcji, powieść staje się TRUDNA. Momentami tej książki już nie czyta się jak powieść – jest tu wiele fragmentów, kiedy wszechwiedzący narrator z offu, niczym Pan Lektor, przejmuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-28
Cała powieść robi bardzo dobre wrażenie, nie tylko jako kryminał czy thriller, ale i powieść katastroficzna. Mierzymy się tutaj z katastrofą naturalną na wielką skalę (jakich w przyszłości może być coraz więcej), bezradnością ludzi, totalnym chaosem i różnymi strategiami radzenia sobie w obliczu tych wydarzeń. Akcja zatem dostarcza czytelnikowi mnóstwa emocji, każe zadawać sobie niewygodne pytania i nie pozostawia obojętnym na losy bohaterów oraz mieszkańców Nowego Orleanu, poszkodowanych przez huragan. Niemniej interesujące jest oczywiście samo śledztwo, prowadzone w związku z seryjnym mordercą grasującym podczas kataklizmów naturalnych. Autorka pieczołowicie buduje jego profil, odkrywając przed czytelnikiem tajniki działania policyjnych ekspertów. W to wszystko wplecione elementy folkloru z terenów Luizjany oraz Baskonii. Polecam!
Cała powieść robi bardzo dobre wrażenie, nie tylko jako kryminał czy thriller, ale i powieść katastroficzna. Mierzymy się tutaj z katastrofą naturalną na wielką skalę (jakich w przyszłości może być coraz więcej), bezradnością ludzi, totalnym chaosem i różnymi strategiami radzenia sobie w obliczu tych wydarzeń. Akcja zatem dostarcza czytelnikowi mnóstwa emocji, każe zadawać...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-09
To jest powieść o tym, co w życiu człowieka najważniejsze: miłości, przyjaźni, ale także o traumie, radzeniu sobie z krzywdą, o chorobie, cierpieniu, stracie. O tym, jakie kruche jest nasze życie, i o tym, że mamy je tylko jedno, i tak łatwo je zmarnować. Mówi się, że książki pomagają rozwijać się empatii – nie jestem przekonana, czy dotyczy to wszystkich lektur – ale nie mam wątpliwości, że „Małe życie” czyni to jak mało która.
To jest powieść o tym, co w życiu człowieka najważniejsze: miłości, przyjaźni, ale także o traumie, radzeniu sobie z krzywdą, o chorobie, cierpieniu, stracie. O tym, jakie kruche jest nasze życie, i o tym, że mamy je tylko jedno, i tak łatwo je zmarnować. Mówi się, że książki pomagają rozwijać się empatii – nie jestem przekonana, czy dotyczy to wszystkich lektur – ale nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-04-18
Jason Hickel opowiada o tym, jak z ludzi zrobiono de facto niewolników, zmuszając nas do pracy w pocie czoła, by żyć i mieć – coraz więcej i więcej. Koszty ponoszą zwykli ludzie i przyroda, zyski idą do kieszeni bogaczy. Dla kapitalizmu naczelną zasadą jest wzrost – dla samego wzrostu – i gromadzenie kapitału. I wzrost ten nie ma nic wspólnego z dobrem ludzi. Czy to jest ten najlepszy z możliwych systemów, którego nie da się zmienić? Lecz to zaledwie wstęp do rozważań dotyczących katastrofy ekologicznej, do której doprowadziła rabunkowa eksploatacja przyrody, idąca za ideami kapitalizmu. W tej chwili na dalszy "wzrost" nas już nie stać, gdyż stawką jest przyszłość naszego gatunku. Odpowiedzią jest postwzrost - Hickel podaje szereg rozwiązań, które należałoby wdrożyć (trudno mi zgodzić się z opiniami, że w tej książce nie ma takowych!). Mogą one wydawać się utopijne w rzeczywistości, w jakiej żyjemy, ale przecież każdy system to umowa społeczna, którą można zmienić. Największym problemem, moim zdaniem, jest to, że ci, którzy o tym decydują są zarazem głównymi beneficjentami wzrostu. Finansują z niego swoje fortuny, władzę i - nie daj boże - wojny.
Tezy Hickela są racjonalnie uargumentowane, a książka przystępnie napisana, zrozumiała nawet dla laików, którzy nic nie wiedzą o ekonomii. Poleciłabym ją bezwzględnie każdemu, kto interesuje się realiami współczesnego świata.
Jason Hickel opowiada o tym, jak z ludzi zrobiono de facto niewolników, zmuszając nas do pracy w pocie czoła, by żyć i mieć – coraz więcej i więcej. Koszty ponoszą zwykli ludzie i przyroda, zyski idą do kieszeni bogaczy. Dla kapitalizmu naczelną zasadą jest wzrost – dla samego wzrostu – i gromadzenie kapitału. I wzrost ten nie ma nic wspólnego z dobrem ludzi. Czy to jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-02
Vita znaczy życie, a powieść Melanii Mazzucco jest podróżą w przeszłość, w poszukiwaniu swoich korzeni. Jest początek XX wieku, z Włoch tysiące ludzi emigrują za chlebem do Stanów Zjednoczonych. Płynie tam również dziewięcioletnia Vita Mazzucco wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, 12-letnim Diamante. Diamante był dziadkiem pisarki. Z jego pobytu w Ameryce zostało zaledwie kilka listów i zapomnianych pamiątek. Z tych okruchów wspomnień wynika, że przeżycia Diamante w Stanach nie należały bynajmniej do kategorii sukcesów. Jego droga tam to porażająca kronika: niewyobrażalna bieda, praca w nieludzkich warunkach, bezwzględność i okrucieństwo bliźnich, tęsknota za najbliższymi, którzy zostali we Włoszech, zawód miłosny. Życie nie szczędziło mu kopniaków. Autorka dokumentuje wstrząsającą przemianę Diamante z żywego, sprytnego chłopca (Diamante jak diament, a diament jest tak twardy, że nic go nie skruszy) w człowieka złamanego. Złamała go Ameryka, ten kraj będący obietnicą szczęścia. Kraj, który traktował Włochów jak najgorszą hołotę, nędzarzy i bandytów. Dziś Italia jest krajem wyśnionym, pełnym słońca i zabytków, jednak 100 lat temu szara rzeczywistość była taka, że był to kraj niesamowicie biedny. Ludzie umierali z głodu i dlatego masowo uciekali za ocean. A biedakiem każdy pomiata.
Mazzucco opowiada niesamowite historie, na poły rekonstruując je z tych nielicznych skrawków wspomnień, a na poły dopowiadając je chyba sobie sama. Konstrukcja powieści nie jest linearna, poruszamy się w czasie w przód i w tył, poznając różne postaci, jakie zaważyły na losach Diamante i Vity. Spora część tej książki kręci się wokół powstawania zorganizowanej przestępczości wśród włoskich emigrantów, czyli początków mafii w Stanach. Przenosimy się również w czasy drugiej wojny światowej i widzimy obraz kompletnie wyniszczonych Włoch.
Styl włoskiej pisarki jest barwny, gęsty od emocji, jak to w rodzinnych sagach, a zarazem precyzyjny jak skalpel. Mazzucco dokładnie wie, jak ubrać swój przekaz w słowa i wywołać w czytelniku odpowiednie reakcje. Rozstania, stracone złudzenia, zdeptane marzenia, spotkania po latach. Wspaniała, wzruszająca i zapisująca się na listę najlepszych książek, jakie czytałam. Absolutne chapeau bas.
Vita znaczy życie, a powieść Melanii Mazzucco jest podróżą w przeszłość, w poszukiwaniu swoich korzeni. Jest początek XX wieku, z Włoch tysiące ludzi emigrują za chlebem do Stanów Zjednoczonych. Płynie tam również dziewięcioletnia Vita Mazzucco wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, 12-letnim Diamante. Diamante był dziadkiem pisarki. Z jego pobytu w Ameryce zostało zaledwie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-09
2018-01-29
Wiedziałam, że lektura tej książki będzie trudna. Serce boli, kiedy się czyta o tej rzezi lasów na całej kuli ziemskiej, na bezmyślnym niszczeniu bezcennych zasobów, o chciwości białego człowieka, a także o zagładzie autochtonów, pierwotnych kultur.
Wiedziałam, że lektura tej książki będzie trudna. Serce boli, kiedy się czyta o tej rzezi lasów na całej kuli ziemskiej, na bezmyślnym niszczeniu bezcennych zasobów, o chciwości białego człowieka, a także o zagładzie autochtonów, pierwotnych kultur.
Pokaż mimo to2015-07-19
2013-08-22
2018-02-24
Kiedy brałam tę książkę do ręki, uświadomiłam sobie, że jej autorem jest Amor Towles, którego poprzednia powieść niespecjalnie mi się podobała. Obawiałam się, że z tą będzie podobnie. Na początku faktycznie można odnieść wrażenie, że tak jest, że będzie to kolejna powieść, w której nic de facto się nie dzieje, aczkolwiek pięknie napisana, szlachetnym, wyrafinowanym językiem. Na szczęście książka się rozkręca, wspaniale się to czyta, z każdym rozdziałem de facto mój zachwyt rósł, do tego stopnia, że powieść udało mi sie skończyć w jeden dzień. Choć tak naprawdę styl życia głównego bohatera jest odzwierciedleniem idei slow life, zatem powieść też zachęca raczej do slow reading ;) Atmosferą "Dzentelmen w Moskwie" nawiązuje do klasycznej literatury rosyjskiej, czuć tu powiew i Tołstoja, i Bułhakowa, i Pasternaka. Będę chciała do niej wracać.
Kiedy brałam tę książkę do ręki, uświadomiłam sobie, że jej autorem jest Amor Towles, którego poprzednia powieść niespecjalnie mi się podobała. Obawiałam się, że z tą będzie podobnie. Na początku faktycznie można odnieść wrażenie, że tak jest, że będzie to kolejna powieść, w której nic de facto się nie dzieje, aczkolwiek pięknie napisana, szlachetnym, wyrafinowanym...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-12
Debiutancka powieść Lily Brooks-Dalton przypominało mi trochę "Drogę" Cormaca McCarthego, z tym że nie jest aż tak przerażająca, a raczej melancholijna i refleksyjna. Bohaterów mamy tu kilku, ale wszystko wskazuje na to, że są to ostatni przedstawiciele naszego gatunku. I także oni muszą zmierzyć się z tą myślą. Autorka skupia się więc na psychologicznym aspekcie tej skrajnej sytuacji: osamotnieniu, poczuciu straty, lęku o własny los, braku bezpieczeństwa. Jest to bardzo ludzkie, a powieść uderza swoją prostotą w gruncie rzeczy. To nie jest powieść akcji i zupełnie nie o to tu chodzi. Jednocześnie jest to książka niezwykłej urody jeśli chodzi o spotkania z przyrodą, czy bezmiarem kosmosu. Powieść piękna, porażająca w swojej wymowie, skłaniająca do wielu przemyśleń.
Debiutancka powieść Lily Brooks-Dalton przypominało mi trochę "Drogę" Cormaca McCarthego, z tym że nie jest aż tak przerażająca, a raczej melancholijna i refleksyjna. Bohaterów mamy tu kilku, ale wszystko wskazuje na to, że są to ostatni przedstawiciele naszego gatunku. I także oni muszą zmierzyć się z tą myślą. Autorka skupia się więc na psychologicznym aspekcie tej...
więcej Pokaż mimo to