Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Kolejny kryminał, na który zwróciłam uwagę od razu, jak tylko pojawiła się jego zapowiedź. Zaintrygował mnie tytuł, okładka, no i oczywiście opis. To było moje pierwsze spotkanie z piórem pana Borkowskiego, ale dziś, kiedy jestem po lekturze "Niedobrego pasterza", wiem, że nie ostatnie.

W lesie pod Olsztynem zostają znalezione zwłoki nastolatki. Ślady na jej ciele wskazują na morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Sprawa wydaje się bardzo prosta, ponieważ okoliczny pijak niemal od razu przyznaje się do winy. Mętlik w głowach policjantów pojawia się wtedy, gdy na komisariat przybywa proboszcz okolicznej parafii. Ksiądz uparcie twierdzi, że to on jest winny i on zabił dziewczynę. Zaskoczeni śledczy proszą o pomoc psychologa Zygmunta Rozłuckiego, który zgadza się pomóc pod jednym warunkiem...jeśli pomoże mu w tym jego dawna sympatia, dziennikarka Janczewska. Jaka okaże się prawda, czy duet Rozłucki & Janczewska to dobre połączenie w jej dociekaniu? Zapraszam Was do przeczytania.

Średnio 7/10 czytanych przeze mnie książek to właśnie kryminał lub thriller. Ciężko mnie w tej kategorii literackiej zaskoczyć, a sama nie ukrywam faktu, że poprzeczkę na miano dobrego dreszczowca, stawiam naprawdę wysoko. Już od pierwszych stron "Niedobrego pasterza" wiedziałam, że książkę przeczytam z przyjemnością. Lekki styl, ciężka zbrodnia, ciekawi bohaterowie, intryga, która rozkręcała się w miarę przewracanych kartek. Zapowiadało się naprawdę super. Chociaż nie przeczytałam tej książki jakoś bardzo szybko, to muszę przyznać, że wciągnęła mnie na całego. Borkowski nie pozwolił złapać oddechu, akcja ciągle goniła do przodu a ja z wypiekami na twarzy śledziłam dalsze losy Zygmunta Rozłuckiego. Był on bohaterem dalekim od ideału, przez co wydał mi się tym bardziej realistyczny. Mogę przyznać, że polubiłam go i mocno mu kibicowałam. Stał się dla mnie bohaterem z krwi i kości, takim prawdziwym, niewyidealizowanym. Dzięki temu bardziej wczułam się w czytaną historię i zatraciłam się w niej całkowicie.
Rozwiązanie zagadki morderstwa było oczywiście zaskoczeniem, bo nie podejrzewałam, że to właśnie tak rozegra autor. Miałam jakieś tam swoje przypuszczenia, ale okazały się mylne. Natomiast to, co autor zaserwował czytelnikom na końcu książki, sprawiło, że miałam ochotę cisnąć książką o ścianę. Tak się nie robi panie Borkowski!!! Nie wolno sprawiać, że nie mogłam zasnąć po ostatnich słowach w Pana książce! Byłam wściekła, no bo jak to? Tak zakończyć? Zostawić mnie teraz tak, gdy jak przez tyle stron tak bardzo kibicowałam Rozłuckiemu? To okrutne. Mam nadzieję, że planuje Pan ciąg dalszy :-)
Pokuszę się jeszcze o stwierdzenie, że od "Behawiorysty" Mroza, zakończenie żadnej książki nie wbiło mnie w fotel i nie wywołało tylu emocji. Przemysławowi Borkowskiemu się to udało.Brawo! To bardzo, bardzo dobry tytuł z gatunku kryminałów.
Polecam z czystym sumieniem :-)

Kolejny kryminał, na który zwróciłam uwagę od razu, jak tylko pojawiła się jego zapowiedź. Zaintrygował mnie tytuł, okładka, no i oczywiście opis. To było moje pierwsze spotkanie z piórem pana Borkowskiego, ale dziś, kiedy jestem po lekturze "Niedobrego pasterza", wiem, że nie ostatnie.

W lesie pod Olsztynem zostają znalezione zwłoki nastolatki. Ślady na jej ciele wskazują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwielbiam książki z działu kryminał/thriller. Przeczytałam ich już całkiem sporo, i chyba ciężko mnie zaskoczyć dobrym pomysłem w tym gatunku literackim. Dość sceptycznie podchodzę do nowości i debiutów, ale tym razem egzemplarz który otrzymałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napiszę Wam jedno: petarda!


W Lublinie dochodzi do tajemniczych zaginięć kobiet. Jedną z nich jest Marta Wolska, żona Roberta. W skrzynce na listy znajduje się tajemnicza wiadomość i właściwie na tym trop się kończy. Podobnie dzieje się u rodzin pozostałych zaginionych. Tymczasem w mieście w dziwnych okolicznościach zostają znalezione ciała młodych kobiet, są bardzo zmasakrowane, co wskazuje na zbrodnie psychopatycznego mordercy. Zaginięciami oraz szukaniem winnego zajmuje się miejscowa policja. Komisarz Eryk Deryło prowadzi dochodzenie, ścigając się zarówno ze zwyrodnialcem, jak i z czasem. Kto wygra ten wyścig?

Nie chcę spamować, dlatego opis jest taki skromny. Nie da się szczegółowo opisać kryminału bez niepotrzebnego zdradzania elementów fabuły. Dla wielbicieli gatunku to na pewno wystarczy, by byli mocno zachęceni do przeczytania. A jest zdecydowanie warto! Max Czornyj stworzył niesamowicie wciągającą historię, która zaciekawiła mnie już od pierwszych stron.
Przede wszystkim "Grzech" jest świetnie napisany. To typowy dreszczowiec w dosłownym słowa tego znaczeniu. Wywołał u mnie ciarki na plecach i strach niemal przy każdej czytanej stronie. Dosadne, brutalne opisy morderstw i tortur, jakie były stosowane u ofiar, sprawiły, że autentycznie bałam się zasnąć wieczorem. Nie jest to książka dla wrażliwców, zdecydowanie. Ja kocham takie emocje podczas lektury. Tysiąc myśli na minutę, rozważania kto zabija, kto porywa, kto kłamie a kto mówi prawdę. To są moje klimaty, i bardzo się cieszę, że spędziłam chwile z debiutem pana Maxa.

Książkę czyta się wyjątkowo szybko, nie ma tu mowy o nudzie, czy zbędnych opisach. Akcja ciągle zaskakuje, bohaterowie nie są jednobarwni, a zagadka ciągle pozostaje nierozwiązana. Byłam pod ciągłym wrażeniem, że autor tak zwinnie manipuluje czytelnikiem i do samego końca nie pozwala zwolnić jego myślom. Jestem przekonana, że "Grzech" wybije się bardzo wysoko wśród literatury tego gatunku. Ostatni raz podobne emocje przeżywałam czytając "Behawiorystę" R. Mroza i dla mnie Max Czornyj jest idealnym pisarzem, który bez trudu odnajdzie swoich zwolenników. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że "Grzech" jest napisany na tak wysokim poziomie, jak właśnie książki Remigiusza Mroza.

Z ogromną przyjemnością sięgnę po kontynuację "Grzechu", która ukaże się na początku 2018 roku w wydawnictwie Filia. Jestem ciekawa czym tym razem autor zaskoczy swoich czytelników. Mam tylko nadzieję, że tym razem nie zostawi takiego zakończenia, bo podczas czytania "Grzechu" dwa razy wracałam do ostatnich rozdziałów, by upewnić się, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam...?
Serdecznie polecam, rewelacyjna książka, oby więcej takich!

Uwielbiam książki z działu kryminał/thriller. Przeczytałam ich już całkiem sporo, i chyba ciężko mnie zaskoczyć dobrym pomysłem w tym gatunku literackim. Dość sceptycznie podchodzę do nowości i debiutów, ale tym razem egzemplarz który otrzymałam przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Napiszę Wam jedno: petarda!


W Lublinie dochodzi do tajemniczych zaginięć kobiet. Jedną z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Idealna książka o miłości na wakacje? Dla mnie na pewno nie będzie to romans. Za to dziś z całym sercem mogę Wam polecić książkę, która jest o miłości, ale do banalnych zdecydowanie nie należy. Mowa o wznowionej powieści Joanny Stovrag „Chwila na miłość”. To przepiękna opowieść pisana sercem zakochanej kobiety, której nie łatwo było walczyć o uczucie podczas wojny bałkańskiej.
Joanna opowiada czytelnikom o przygodzie swojego życia. Podczas praktyk studenckich poznaje uroki Sarajewa, jego smaki, zapachy, krajobrazy, zwyczaje. Czytałam z wypiekami na twarzy. Pani Joasia ma niewątpliwy talent do opisywania potraw, widoków czy sztuki. Nie miałam pojęcia o Bałkanach a po lekturze czuję, że byłabym tym miejscem zachwycona. Oczami wyobraźni jadłam razem z autorką, oddychałam tamtym powietrzem a nawet widziałam te same budowle. Rzadko zdarza się, bym tak wczuła się w książkę. W tym, jak się wydawało, wspaniałym czasie Joanna poznaje miłość swego życia-przystojnego Sejo. Wybuch wojny szybko krzyżuje im plany na przyszłość, oblężone Sarajewo staje się niebezpieczne i nie jest to wymarzona sceneria do pierwszych randek. Kiedy Joanna wraca do Polski ich kontakt staje się jeszcze bardziej utrudniony. Ich uczucie zostanie wystawione na najcięższą próbę.
Joanna Stovrag zdecydowała się wydać historię o sobie samej. To chyba jedno z najtrudniejszych literackich zadań. Napisać fikcję to jedno, a przelać na papier pół swojego życia to coś zupełnie innego. Chyba właśnie dlatego tak pozytywnie odebrałam „Chwilę na miłość”. Jest to niezwykle barwna i dobrze napisana historia. Sprawia, że oczy się otwierają na sprawy, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. I to wszystko opisane lekkim i płynnym językiem. Jestem bardzo zadowolona i serdecznie dziękuję autorce, że mogłam przeczytać tę książkę.
Polecam!

Idealna książka o miłości na wakacje? Dla mnie na pewno nie będzie to romans. Za to dziś z całym sercem mogę Wam polecić książkę, która jest o miłości, ale do banalnych zdecydowanie nie należy. Mowa o wznowionej powieści Joanny Stovrag „Chwila na miłość”. To przepiękna opowieść pisana sercem zakochanej kobiety, której nie łatwo było walczyć o uczucie podczas wojny...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Miłość niczyja Sławomir Bogacki, Maria Jurkiewicz
Ocena 5,7
Miłość niczyja Sławomir Bogacki, M...

Na półkach:

Zdarza Wam się ocenić kogoś, zupełnie nic o nim nie wiedząc? Czy zastanawiacie się czasem o czym myśli osoba jadąca na przeciw w autobusie, tramwaju, pociągu? Czy często porównujecie się do innych? Pozory mylą. To co czasem wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest. Często bywa tak, że za maską szczęścia i uśmiechu, kryje się wewnętrzny dramat. Kim więc jesteśmy, by osądzać?


Anna to żona i matka dwójki dzieci. Z pozoru szczęśliwa a wewnątrz przytłoczona i stłamszona przez męża i nadmiar obowiązków. Anna marzy o prawdziwej miłości, jakiej nie zaznała nigdy u boku męża. Stopniowo coraz bardziej pogrąża się w depresji, aż wreszcie, gdy ją poznajemy, jest na granicy załamania nerwowego. Nie tak chciała by wyglądało jej życie, ale czy jeszcze znajdzie w sobie siłę, by cokolwiek w nim zmienić?
Morten to samotny, zamknięty w sobie dziennikarz radiowy. Nie ma rodziny, skupia się na pracy w radio a wolny czas poświęca muzyce. Tak samo jak Anna, potrzebuje miłości, zrozumienia i drugiego człowieka.
Jeden wieczór wystarcza, by losy tych dwojga połączyły się. Czy jednak chwila rozmowy wystarczy, by zrozumieć się na tyle, żeby coś zmienić w swoim życiu? Czy któreś z nich odważy się na pierwszy krok ku lepszej przyszłości?

"Miłość niczyja" to książka, którą napisali w duecie Maria Jurkiewicz i Sławomir Bogacki. Twierdzą, że idealnie się uzupełniają, co doskonale widać na przykładzie ich książki. Na kartach powieści udało im się świetnie dopasować bohaterów i fabułę, tak by powieść była wiarygodna. Chociaż książka nie ma wielu stron, to zawiera w sobie sporo prawdy życiowej, obserwacji i mądrości. Niejedna czytelniczka odnajdzie trochę siebie w Annie i być może zapragnie coś zmienić w swoim życiu?
Historia Anny i Mortena zdecydowanie daje do myślenia, jest ponadczasowa i realistyczna. Samotność bowiem, nie dotyczy tylko "singli". Jakże często spotyka się określenie samotności w związku. Można być z kimś, ale czuć się obco, udawać kogoś innego, dusić się wśród codziennych zmartwień i rutyny. Są to problemy, które są ponadczasowe i mogą dotknąć nas niemal w każdym etapie życia, bez względu na płeć, wykształcenie czy poglądy.
Temat powieści jest bardzo "na czasie", dlatego książkę czyta się naprawdę błyskawicznie. Warto jednak odrobinę się zatrzymać, pomyśleć, przeanalizować zachowania bohaterów, oraz skutki ich decyzji. "Miłość niczyja" swoją fabułą potrafi zainteresować, czyta się ją z przyjemnością, więc mi nie pozostaje nic innego, jak zachęcić do lektury!

Zdarza Wam się ocenić kogoś, zupełnie nic o nim nie wiedząc? Czy zastanawiacie się czasem o czym myśli osoba jadąca na przeciw w autobusie, tramwaju, pociągu? Czy często porównujecie się do innych? Pozory mylą. To co czasem wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest. Często bywa tak, że za maską szczęścia i uśmiechu, kryje się wewnętrzny dramat. Kim więc jesteśmy, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kalina Milewska jest popularną autorką powieści kryminalnych. Jej ostatnia książka nie została przyjęta z zachwytem przez czytelników, dlatego teraz autorka szuka weny, by sprostać oczekiwaniom swoich fanów. Marzy jej się odpoczynek w zacisznym miejscu, by móc popisać w spokoju. Pomysł wyjazdu nie podoba się jednak mężowi Kaliny, na domiar złego kobieta ciągle czuje presję od Macieja, redaktora naczelnego wydawnictwa, które publikuje jej książki.

Tymczasem Maciej Tarski przychodzi do pracy w wydawnictwie jak zwykle. Nie spodziewa się niczego specjalnego, a jednak dzień okazuje się być dla niego zaskakującym. Na jego e-mail przychodzi wiadomość z propozycją wydawniczą. Maciej zaczyna czytać i nie wierzy własnym oczom, opisywane fragmenty powieści są mu znajome, zupełnie jakby ktoś, kto doskonale go zna opisywał jego prywatne życie. Podejrzenie oczywiście pada na Kalinę Milewską, ale ona na wieść o tym zaprzecza. Wkrótce kolejnych rozdziałów zacznie przybywać, tak samo jak niewiadomych w życiu Kaliny i Macieja.

Niesamowita powieść! Agacie Kołakowskiej należą się wielkie brawa, ponieważ stworzyła fabułę, która wciąga od pierwszej strony. Niby obyczajówka a trochę z elementami thrillera, sporo zaskoczenia, wartka akcja i ciekawi bohaterowie. Czytałam i oderwać się nie mogłam, ciągle przewracałam kartki by dowiedzieć się kto jest anonimowym autorem maili do Tarskiego. Z wypiekami na twarzy czekałam na rozwiązanie zagadki, bawiąc się przy tym doskonale. Jestem pod wrażeniem świetnego pomysłu na książkę i chętnie bym obejrzała film na jej podstawie. Myślę, że "Kolejny rozdział" świetnie nadałby się na ekranizację.
Jeśli potrzebujecie dobrej lektury na "przebudzenie" po zimie, to serdecznie polecam nową powieść Kołakowskiej. Lekka, przyjemnie napisana, z pomysłem i zaskakującym zakończeniem. Idealna na jeden wieczór!
malwinaczyta.blogspot.com

Kalina Milewska jest popularną autorką powieści kryminalnych. Jej ostatnia książka nie została przyjęta z zachwytem przez czytelników, dlatego teraz autorka szuka weny, by sprostać oczekiwaniom swoich fanów. Marzy jej się odpoczynek w zacisznym miejscu, by móc popisać w spokoju. Pomysł wyjazdu nie podoba się jednak mężowi Kaliny, na domiar złego kobieta ciągle czuje presję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po dość długotrwałym zastoju w czytaniu miałam trochę dość trudnych tematów poruszanych w literaturze. Chociaż zawsze zarzekałam się, że to właśnie obyczajówki o skomplikowanej fabule, problemach i kłopotach to "moje" klimaty, tym razem miałam zwyczajny przesyt. Najnowsza książka Gosi Falkowskiej idealnie wpasowała się w potrzebę czytania czegoś lekkiego, przyjemnego i mega poprawiającego humor! "Gorzej być (nie) może" to udana kontynuacja "Męża potrzebnego na już". Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu podczas lektury???

Kolejny raz spotykamy się z sześcioma zwariowanymi dziewczynami. Tym razem jednak swą opowieść nie snuje Berka, tylko Zosia.Do tej pory dziewczyna cieszyła się bogactwem ojca i bezustannie korzystała z dobrodziejstw swojej sytuacji, której chyba pozazdrościłaby jej każda dziewczyna w tym wieku. Rozkapryszona Zosia jednak ma w sobie odrobinę ambicji i planuję rozpocząć studia w kierunki seksuologii klinicznej. Nie spodziewa się jednak, że rodzina będzie chciał jej utrzeć kapryśnego nosa w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy pod opieką Zosi zostaje jej młodsza przyrodnia siostra Zuzia, zdarza się coś strasznego...mała ginie! Zosia nie ma pojęcia, że za zaginięciem małej stoją najbliższe dla niej osoby. W dodatku na celowniku pojawia się pewien tajemniczy Sebastian, który nieźle namiesza w życiu Zosieńki. Czy naprawdę gorzej już być nie może?

Małgorzata Falkowska jest w znakomitej formie i widać to właśnie po jej drugiej książce. Bardzo mi przyjemnie objąć po raz kolejny patronatem medialnym powieść, która jest tak dobrze napisana. Często się zdarza, że kiedy autor pisze kolejne tomy, to fabuła jest mocno naciągana a bohaterowie stworzeni by zapełnić luki w fabule. "Gorzej być (nie) może" to przykład doskonałej kreacji bohaterów, zwartej fabuły i niesamowitych zwrotów akcji. Tu nie ma mowy o nudzie, a Gosia Falkowska postarała się, by perypetie Zośki były realne i przy okazji zabawne. Śmiem porównać, że przy książkach Falkowskiej bawię się równie wyśmienicie jak przy lekkim piórze Nataszy Sochy. Jeśli właśnie lubicie takie lekkie komedie z wieloma zwrotami akcji, to z pewnością się nie zawiedziecie.

Ja muszę dodać, że jestem w tej książce! Tak! Malwina Latko, to bohaterka, którą znajdziecie podczas lektury "Gorzej być (nie) może. Czy może być lepsze wyróżnienie od autorki??? Kiedy czytałam o sobie ( a jestem tam szczupła, hurra!!!!) to czułam się tak cudownie, tak wyjątkowo, że nie sposób słowami teraz oddać moich emocji. Dziękuję. Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać :-)

Polecam całym sercem. Dobra zabawa gwarantowana, pełno humoru, fantastycznych bohaterów i zakończenie, przy którym otworzycie szeroko oczy ze zdumienia. Małgorzata Falkowska zadbała, żeby wszystko ze sobą było spójnie połączone i tworzyło wspaniałą lekturę na zimowe wieczory. Nie ma nic lepszego na poprawę nastroju, gwarantuję!

Po dość długotrwałym zastoju w czytaniu miałam trochę dość trudnych tematów poruszanych w literaturze. Chociaż zawsze zarzekałam się, że to właśnie obyczajówki o skomplikowanej fabule, problemach i kłopotach to "moje" klimaty, tym razem miałam zwyczajny przesyt. Najnowsza książka Gosi Falkowskiej idealnie wpasowała się w potrzebę czytania czegoś lekkiego, przyjemnego i mega...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nowy Rok rozpoczynam recenzją mocnej powieści, która właśnie dziś ma swoją premierę. "Stan nie! błogosławiony" to druga książka popularnej blogerki, a prywatnie mojej koleżanki, Magdaleny Majcher. W ubiegłym roku z wypiekami na twarzy przeczytałam "Jeden wieczór w Paradise" i wiedziałam, że po piórze Magdy mogę spodziewać się wielu emocji i wzruszeń. Kolejny raz autorka porusza ważne kwestie, trudne tematy i życiowe problemy. Musicie to przeczytać!

Pola i Jakub tworzą szczęśliwy i stabilny związek. Ich małżeństwo jest oparte na zaufaniu i wzajemnym zrozumieniu. Jedynie matka Poli sieje zamęt w życiu młodych, coraz bardziej wtrącając się w ich osobiste plany. Bożena nachalnie namawia Polę by wreszcie się ustatkowała zawodowo i koniecznie urodziła już dziecko. Dziewczyna znów czuje się przyparta do muru i nie umie postawić matce granicy. Wszystko to jest spowodowane traumą z przeszłości, Bożena bowiem była matką daleką od ideału.
Szybko spełnia się marzenie Bożeny, niespodziewanie (i nieplanowanie) Pola zachodzi w ciążę. Po chwilowym szoku, oboje z Jakubem bardzo się z tego faktu cieszą. Radość przyszłych rodziców burzy fakt, że podczas rutynowych badań pojawia się ziarno niepewności, czy dziecko urodzi się zdrowe. Pola i Jakub zostają wystawieni najcięższej próbie, czy zdecydują się na donoszenie ciąży, jeśli dziecko okaże się chore? Jak sobie poradzą z tym jako małżeństwo, czy wytrzymają próbę losu?

Skończyłam powieść wczoraj późno w nocy, bo zwyczajnie nie umiałam oderwać się od lektury. Chociaż czytanie formatu PDF na telefonie jest dla mnie absolutną męczarnią, nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed skończeniem tej historii. Możecie się domyślać, że taki temat, jaki podjęła w swojej książce Magdalena, jest trudny i wzbudza mnóstwo emocji. Jestem mamą, a to oznacza, że czuję się odpowiedzialna już nie tylko za siebie, ale także za dwie istoty, które razem z mężem powołałam do życia. Strach czy dziecko urodzi się zdrowie towarzyszy chyba każdej przyszłej mamie. Podobnie było ze mną, ja również przeżyłam chwile grozy, gdy w ciąży z synkiem w 21 tygodniu ciąży dostałam nagłego krwawienia. Ale nie o tym chciałam pisać...nawiązałam do moich osobistych wspomnień dlatego, żeby zaznaczyć, jak dobrze rozumiałam wewnętrzną walką bohaterów powieści. Ich strach o dziecko, lęk o przyszłość i niepewność zdominowały niemal całą ciążę. Mówi się przecież, że ciąża to stan błogosławiony, lecz dla Poli był to okres nieustającego stresu i walki z samą sobą. Kiepskie stosunki z matką dały o sobie znać jeszcze bardziej dobitnie. Dobrze, że na horyzoncie była babcia Jakuba, Aniela, która dodawała otuchy zatroskanym przyszłym rodzicom.

Książka Magdy Majcher jest wspaniałym przykładem na to, że można w tak subtelny, nie narzucający sposób przedstawić trudną historię małżeństwa, które stoi przed dramatyczną decyzją: co dalej? Jeśli dziecko okaże się chore, to czy podołają w jego/jej wychowaniu? Czy z drugiej strony byliby zdolni pozbawić je życia? Kto dał im takie prawo, a może tak powinni zrobić? Ja Wam nie napiszę, jak ta opowieść się kończy. Wy to musicie kochani przeczytać. Jestem pewna, że spędzicie przy lekturze niezapomniane chwile a fabuła osadzi się w Waszej pamięci i sercach. "Stan nie! błogosławiony" na to jak najbardziej zasługuje i ...no cóż...mogłam się przecież tego spodziewać, że kto jak kto jak kto, ale Madzia zawładnie moim czytelniczym sercem i wróci mi ochota na czytanie do upadłego.

Jeszcze na koniec taka skromna uwaga, książka jest napisana w tak realistyczny sposób, jest tak spójna, opowiedziana prostym, ale jednocześnie fachowym językiem, że gdybym nie znała autorki, to podejrzewałabym, że musiała opisywać swoje osobiste przeżycia. Brawo!

Nowy Rok rozpoczynam recenzją mocnej powieści, która właśnie dziś ma swoją premierę. "Stan nie! błogosławiony" to druga książka popularnej blogerki, a prywatnie mojej koleżanki, Magdaleny Majcher. W ubiegłym roku z wypiekami na twarzy przeczytałam "Jeden wieczór w Paradise" i wiedziałam, że po piórze Magdy mogę spodziewać się wielu emocji i wzruszeń. Kolejny raz autorka...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Święta dzieci z dachów Lina Bodén, Mårten Sandén
Ocena 7,8
Święta dzieci ... Lina Bodén, Mårten ...

Na półkach: , ,

Uwielbiam czas oczekiwań na święta Bożego Narodzenia! Cieszy mnie dosłownie wszystko, a najbardziej raduje czas spędzony z najbliższymi. Co roku moje dzieci sukcesywnie wyjadają czekoladki ze swych kalendarzy adwentowych, a od dwóch lat to oczekiwanie przybiera także inną formę. Od tamtego roku zatracamy się co wieczór w magicznych opowieściach bożonarodzeniowych, które wydają Zakamarki. Cóż takiego niezwykłego jest w tych książkach? Pomyślicie, że przecież książek o tematyce świątecznej jest całe mnóstwo. Owszem, ale zaufajcie mi, że te są absolutnie wyjątkowe.
O czym mowa? Znacie te magiczne opowieści w 24 rozdziałach do czytania w każdy grudniowy dzień? Jeśli nie, to zapraszam na recenzję najnowszej, wydanej w tym roku książki pt."Święta dzieci z dachów".

Mago, Issa i Stella uciekają z domu dziecka, by odnaleźć ojca Mago. Na dworcu w Sztokholmie spotykają tajemniczego staruszka Niklassona, który stracił pamięć i nie wie kim jest. Niespodziewanie na dworcu pojawia się także dziewczynka w kaszkiecie, Pirania, która daje trójce uciekinierów schronienie, oraz przedstawia im dzieci z dachów. Wszystko jest owiane nutką tajemnicy i niepewności, Stella, Issa i Mago zupełnie nie spodziewają się tego, że przeżyją niezwykłą przygodę, pełną magii i dobra. Jesteście gotowi na wspaniałą lekturę razem z dziećmi?


Za kilka dni Wigilia i pomimo natłoku obowiązków muszę się Wam przyznać, że mało czytam, ale dzieciaki od 1 grudnia, czyli od rozpoczęcia pierwszego rozdziału, nie dają mi szansy na to, żeby opuścić wieczorne czytanie. "Święta dzieci z dachów" to kolejna po "Wierzcie w Mikołaja" i "Prezencie dla Cebulki" nasza obowiązkowa lektura na grudniowy wieczór. Te książki są cudowne!
Żadne inne nam znane nie wprowadzają takiej atmosfery i na żadne inne moje dzieci nie czekają tak niecierpliwie. Gdy tylko kładą się do swoich łóżek od razu z ich pokoju słyszę "mamooo, dziś kolejny rozdział, pamiętasz?". Nie odpuściłam, pomimo tego, że czasem usypiam pierwsza, to na siłę otwieram oczy, wlokę się do ich pokoju i czytam. Bo nie ma nic lepszego, niż ta chwila spędzona z dziećmi przy dobrej książce.


Seria świątecznych opowiadań, którą wydało wydawnictwo Zakamarki jest wyjątkowa nie tylko ze względu na wyżej wspomniane 24 rozdziały, które świetnie zastąpią kalendarz adwentowy. Należy też wspomnieć o treści, która jest bardzo interesująca, pouczająca i ma niesamowity klimat. Niejednokrotnie bohaterowie rozśmieszą, zaintrygują i wzruszą czytelników. Wzbogacone przepięknymi ilustracjami w stylu skandynawskim dodatkowo cieszą oko i pobudzają wyobraźnię. Książka jest wydana bardzo starannie, jest szyta, w twardej oprawie i dość dużym formacie. Z powodzeniem posłuży jeszcze długo Waszym dzieciom, a może nawet i wnukom?
Będziemy wracać do tego, oraz pozostałych tytułów często. Mamy także nadzieję, że w przyszłym roku znów będzie nowy tytuł do kolekcji. Jestem przekonana, że pokochacie serię Zakamarkową tak jak my, a jeśli jeszcze jej nie znacie, to pędźcie do księgarni i nadrabiajcie zaległe rozdziały!

Uwielbiam czas oczekiwań na święta Bożego Narodzenia! Cieszy mnie dosłownie wszystko, a najbardziej raduje czas spędzony z najbliższymi. Co roku moje dzieci sukcesywnie wyjadają czekoladki ze swych kalendarzy adwentowych, a od dwóch lat to oczekiwanie przybiera także inną formę. Od tamtego roku zatracamy się co wieczór w magicznych opowieściach bożonarodzeniowych, które...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Neo-Nówka. Schody do nieba Radosław Bielecki, Michał Gawliński, Krzysztof Pyzia, Roman Żurek
Ocena 7,7
Neo-Nówka. Sch... Radosław Bielecki,&...

Na półkach: ,

Neo-Nówka czyli przezabawni trzej panowie: Roman Żurek, Michał Gawliński i Radek Bielecki. Z początku funkcjonowali pod nazwą "To-Niemy", ich skecze "Niebo", "Poczta" czy seria "Paciaciaki" biją rekordy oglądalności. Kabaret, który potrafi rozbawić największego ponuraka, a skecz Niebo osiągnął na kanale You Tube prawie dwa miliony wyświetleń. Książka, którą wydało wydawnictwo Prószyński i S-ka to zbiór informacji na temat rozpoczęcia kariery, popularności, skeczy i innych ciekawostek. Jak sami mówią, tej książki miało nie być, ale pewne tematy trzeba było poruszyć raz na zawsze. No bo jak to było w końcu z tym Niebem, była wpadka czy genialne aktorstwo? Zachęcam do lektury!

Dialog wcale nie musi być nudny, a biografię też można przeczytać w jeden dzień z wypiekami na twarzy. Przekonałam się o tym sama, kiedy wczoraj w okolicach południa dostałam od wydawcy ebooka Neo-Nówki. Kiedy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę to przeczytać. Musiałam się dowiedzieć jak to naprawdę było z najlepszym skeczem, jaki w życiu oglądałam i przy którym śmieję się w głos do dziś, chociaż oglądam to trzydziesty piąty raz. Wzięłam czytnik do ręki i przepadłam na dobre trzy godziny, obiad znacznie przesunął się w czasie a łóżko zostało pościelone dopiero po południu, ale co tam. Czytałam historię powstania jednego z najpopularniejszych kabaretów w Polsce i znów płakałam ze śmiechu. Wiecie co? To nie jest zwykła kupa suchych faktów i informacji, "Schody do nieba" to wyjątkowo żartobliwie przedstawiona historia Romana, Radka i Michała. W całej rozmowie, w której biorą udział panowie czuć tę wyjątkową wieź, która ich łączy. Podczas lektury widać gołym okiem, jak się lubią i wzajemnie uzupełniają. Swoim charakterystycznym humorem rozbawiają nie tylko czytelników, ale i siebie nawzajem. Trochę prywaty, trochę zdjęć, mnóstwo żartów i dystansu do samych siebie, tak w skrócie można opisać Neo-Nówkę poza sceną. Miałam wrażenie, że chłopaki mają niezłą zabawę podczas pisania tej książki, co bardzo wpłynęło na moją ogólną ocenę. Muszę przyznać, że nie zawsze byłam fanką kabaretów, ale to za sprawą mojego męża, który notorycznie ogląda takie występy, w końcu i ja dałam się w to wciągnąć. I nie żałuję! Neo-Nówka potrafi bawić różną publiczność, zdarzały się nawet występy w seminariach, gdzie siostry zakonne bawiły się na całego! Czasem jest mniej śmiesznie, kiedy ksiądz grozi palcem za występ lub starsza pani próbuje przerwać skecz o "moherach". Macie niedosyt? I dobrze, bo jeśli tylko znacie z tv Neo-Nówkę to sięgnijcie po tę książkę! Dobra zabawa gwarantowana.

Panom gratuluję dobrej książki i życzę kolejnych skeczów, w których publiczność i widzowie przed tv skręcają się ze śmiechu.

malwinaczyta.blogspot.com

Neo-Nówka czyli przezabawni trzej panowie: Roman Żurek, Michał Gawliński i Radek Bielecki. Z początku funkcjonowali pod nazwą "To-Niemy", ich skecze "Niebo", "Poczta" czy seria "Paciaciaki" biją rekordy oglądalności. Kabaret, który potrafi rozbawić największego ponuraka, a skecz Niebo osiągnął na kanale You Tube prawie dwa miliony wyświetleń. Książka, którą wydało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pamiętacie "Szukając Emmy"? To właśnie autorka, która napisała tę książka powraca ze swoją nową powieścią. Powieścią trudną, bo poruszającą temat psychozy poporodowej, rozstania, cierpienia i traumatycznych wspomnień, a to wszystko na zaledwie 240 stronach. Czy Steenie Holmes udało się mnie zaintrygować fabułą i zaskoczyć zakończeniem?

Diana i Brian są na szczycie kariery, tworzą dobre małżeństwo a przed nimi otwiera się droga do polepszenia sytuacji zawodowej. Ciąża Diany jest dla nich sporym zaskoczeniem i cóż...nie cieszy się z niej sama przyszła mama.
Rok później Diana jest już szczęśliwą mamą małej Grace, co prawda bardzo nadopiekuńczą i pełną leków, ale bardzo zakochaną w swojej małej córce. Tylko Brian się nie odzywa, wyjechał służbowo, obiecał wrócić tuż po narodzinach Grace, ale milczy, pomimo licznych prób kontaktu. Dianą i jej córeczką zajmuje się niania, ale dlaczego jej uwaga jest skierowana bardziej na młodą matkę a nie na jej córeczkę? Co się tak naprawdę dzieje w życiu Diany? Gdzie podziewa się jej mąż i czemu nikt nie chce powiedzieć jej prawdy?

Książka pełna znaków zapytania, to pierwsze co mi przyszło do głowy, gdyby ktoś mnie prosił o jedno zdanie na jej temat. Steena Holmes podjęła się napisania o bardzo trudnych tematach i przyznam, że pomimo niewielkiej objętości nie "połknęłam" jej w jeden wieczór.
Historię opisaną w książce poznajemy z punktu widzenia Diany i Briana. W dodatku przeplatana jest teraźniejszość z przeszłością, co sprawia, że potrzeba skupienia by połapać się w fabule. Podczas lektury, zamiast coraz więcej rozumieć z fabuły, w mojej głowie było coraz więcej niewiadomych. I wiecie co? Mi się to bardzo podobało. Nic nie było podane na tacy, oczywiste i jasne. Steena Holmes potrafi zaskoczyć czytelnika, o czym przekonacie się czytając tę książkę.
"Dziecko wspomnień" jest mieszanką powieści psychologicznej i thrillera, trzyma w napięciu, porusza temat psychozy poporodowej i sprawia, że nie można jej odłożyć póki nie dowiemy się co tak naprawdę działo się w rodzinie Diany. Jak bardzo na życie bohaterki wpłynęły traumatyczne zdarzenia z przeszłości?
Zakończenie, mimo, że zaskakujące to udało mi się je przewidzieć. Jeśli będziecie uważnie czytać, bacznie zwracać uwagę na zachowanie bohaterów, to na pewno domyślicie się co zaserwuje autorka na ostatnich stronach.

Serdecznie polecam, lecz lojalnie uprzedzam, pomimo słodkiej okładki, treść jest naprawdę poważna, wymagająca przemyślenia i dużej uwagi. "Dziecko wspomnień" nie jest lekką lekturą, przy której się odprężycie, jednak uważam, że zasługuje na przeczytanie. Pozycja godna polecenia!

Pamiętacie "Szukając Emmy"? To właśnie autorka, która napisała tę książka powraca ze swoją nową powieścią. Powieścią trudną, bo poruszającą temat psychozy poporodowej, rozstania, cierpienia i traumatycznych wspomnień, a to wszystko na zaledwie 240 stronach. Czy Steenie Holmes udało się mnie zaintrygować fabułą i zaskoczyć zakończeniem?

Diana i Brian są na szczycie kariery,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Hubert Hender zadebiutował w 2013 roku powieścią kryminalną pt. "Zapora", której niestety nie udało mi się przeczytać. Autor lubi osadzać swoje wątki w okolicach Dolnego Śląska, bo jak sam pisze, te okolice są mu bardzo bliskie. Ja miałam ostatnio okazję dowiedzieć się jak wypadła jego najnowsza książka "Kolejność" i jestem pod sporym wrażeniem.

W Kowarach na Dolnym Śląsku zostaje brutalnie zamordowany jeden z górników pracujący w kopalni, która swoje lata świetności ma dawno za sobą. To nie jedyna zbrodnia, jaka dotyka tą okolicę, ponieważ w niedługim czasie zostają znalezione kolejne zwłoki mężczyzny. Dwa ciała, dwa bestialskie morderstwa, dziwne napisy wskazujące na numerowanie ciał, znajdujące się na miejscach zbrodni. Podkomisarz Gawłowski i komisarz Iwanowicz próbują ułożyć skomplikowaną układankę w całość i dotrzeć do osoby, która stoi za zabójstwami mężczyzn. Czy jednak zdążą, nim morderca zaatakuje ponownie?

Pierwsze co mi przychodzi do głowy po lekturze "Kolejności" to to, że poleciałabym ten kryminał męskiej części czytających. Lubię ten gatunek i chętnie po niego sięgam, ale tak naprawdę niewiele jest książek, które z czystym sumieniem dałabym w prezencie mężowi, koledze czy bratu. Książka Huberta Hendera jednak idealnie pasuje mi na kryminał, po który z przyjemnością sięgną czytający panowie. Dlaczego? Przede wszystkim panuje w nim gęsta, mroczna atmosfera. "Kolejność" jest książką z mocną i wyrazistą fabułą, zdecydowanym ruchem akcja ciągle goni do przodu a bohaterami są przede wszystkim mężczyźni. Sporo dialogów, mało opisów, myślę, że to idealna książka dla każdego, kto lubi rasowe kryminały.Duszna atmosfera Dolnego Śląska sprawia, że czyta się ją z wypiekami na twarzy i ciarkami na plecach. Niejednokrotnie podczas lektury zwyczajnie się bałam i prawie czułam oddech mordercy na karku!

Warto także wspomnieć, że sprawa morderstwa, nie jest jedynym tematem poruszonym w książce. Autor poprzez wprowadzenie wątku osobistego komisarza Iwanowicza, sprawił, że postać nabrała realnych cech i stała się tym samych bardziej wiarygodna. Jestem przekonana, że zainteresuje Was każdy wątek, jaki autor wprowadził do swojego kryminału. Zakończenie zaskoczyło mnie, nie domyśliłam się kto stał za wszystkimi zbrodniami, chociaż podczas czytania intensywnie o tym myślałam. Lubię być zaskoczona i udało się panu Hubertowi mnie zadziwić. Jestem pozytywnie zaskoczona całością i czekam na kolejną książkę jego autorstwa!
malwinaczyta.blogspot.com

Hubert Hender zadebiutował w 2013 roku powieścią kryminalną pt. "Zapora", której niestety nie udało mi się przeczytać. Autor lubi osadzać swoje wątki w okolicach Dolnego Śląska, bo jak sam pisze, te okolice są mu bardzo bliskie. Ja miałam ostatnio okazję dowiedzieć się jak wypadła jego najnowsza książka "Kolejność" i jestem pod sporym wrażeniem.

W Kowarach na Dolnym Śląsku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niewiele z nas, w dzisiejszym świecie, potrafi oprzeć się korzystaniu z portali społecznościowych. Facebook, Instagram, Snapchat...to wszystko spowodowało, że publikujemy o sobie więcej informacji niż kiedykolwiek, mając przy tym coraz mniej prawdziwych przyjaciół.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co się dzieje ze zdjęciami wrzuconymi do Internetu? Pal licho, jeśli to "tylko" nasze fotki, ale coraz więcej wrzucamy zdjęć naszych dzieci, często niestety bezmyślnie. Jakie mogą być tego skutki?

Agata Górska stara się rozwiązać zagadkę morderstwa młodej kobiety, zastrzelonej z bliska w Lesie Kabackim. Kolejna ofiara potęguje stres policjantów, ponieważ wszystko wskazuje na to, że mają do czynienia z psychopatą. Ofiary tuż przed śmiercią dostają ostrzegawczą informację "Bądź dobrą matką", co ona oznacza? W jaki sposób powiązane są ofiary i dlaczego ktoś je brutalnie zabija?

Małgorzata Rogala według mnie spisała się na medal. Stworzyła historię bardzo "na czasie". Ten kryminał, poza tym, że jest świetnie skonstruowany, to jeszcze idealnie wpisuje się w dzisiejszą modę na publikowanie dosłownie wszystkiego w mediach społecznościowych. Któż z nas nie ma konta na Facebooku? Ileż to razy widzę głupotę i naiwność młodych rodziców wrzucających zdjęcia swoich pociech bez pieluszki, czy podczas kąpieli? Tylko po co? Po co dawać na tacy potencjalnym pedofilom nasze dzieci? Autorka napisała kryminał z wielkim przesłaniem, który stanowi niewątpliwie największy atut książki. Przestrzega nas przed nadmiernym obnażaniem się w sieci, stara się nakłonić czytelnika do ochrony swoich danych osobowych i wizerunku. Przyznam, że "Dobra matka" daje sporo do myślenia i chyba właśnie o to chodzi!

Rogala poza tym, że napisała dreszczowiec, który daje czytelnikowi lekcję życia, to także zainteresowała niebanalną fabułą i ciekawymi bohaterami. Książkę czyta się bardzo dobrze, jest w niej duża dawka napięcia i oczekiwania na finał, jak w rasowym kryminale być powinno. Nie zgadłam do końca, kto stał za morderstwami kobiet a to oznacza, że autorka kilka razy skutecznie odwróciła uwagę od mordercy, a ja dałam się nieźle zmanipulować. Intryga bardzo mi się podobała i śmiem napisać, że pani Małgorzata w mojej ocenie spokojnie może stać na półce obok Remigiusza Mroza, bowiem jej kryminał przypadł mi bardzo do gustu. Jeśli lubicie takie klimaty, a jeszcze nie czytaliście, to zachęcam do sięgnięcia po tę nowość Czwartej Strony.

Niewiele z nas, w dzisiejszym świecie, potrafi oprzeć się korzystaniu z portali społecznościowych. Facebook, Instagram, Snapchat...to wszystko spowodowało, że publikujemy o sobie więcej informacji niż kiedykolwiek, mając przy tym coraz mniej prawdziwych przyjaciół.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co się dzieje ze zdjęciami wrzuconymi do Internetu? Pal licho, jeśli to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pragnienie dziecka prędzej czy później dopada prawie każdą kobietę. Niestety, współczesne realia są dość bolesne w tej kwestii, dużo par starających się o potomka napotyka w tym temacie sporo problemów. Co jeśli kobieta pragnie zajść w ciążę a nie ma partnera? Jeśli dodatkowo nie chce angażować się w żaden związek, a dziecko chce wychować absolutnie sama? Brzmi nierozsądnie, nierealnie? Z takim problemem przyjdzie zmierzyć się bohaterce najnowszej książki Simona Becketta pt. "Zimne ognie".

Kate to typowa londyńska singielka, ostatnio rozstała się z chłopakiem a jej najbliższą przyjaciółką jest Lucy i jej rodzina. W wolnych chwilach Kate lubi zajmować się dziećmi Lucy i właśnie podczas takich chwil uświadamia sobie, że bardzo pragnie zostać matką. Na horyzoncie nie pojawia się jednak żaden odpowiedni kandydat na męża, a tym bardziej na ojca dziecka. Zdesperowana Kate decyduje się na sztuczne zapłodnienie w klinice. Warunki, jakie stawia szpital nie do końca jej odpowiadają, dlatego w końcu znajduje sama "ochotnika". Niby wszystko ustalone, ale czy na pewno wszystko pójdzie zgodnie z jej planem? Czy nowo poznany mężczyzna faktycznie okaże się tym, za kogo się podaje?

Kolejny na moim czytelniczym koncie thriller psychologiczny. I dobrze, bo wygląda na to, że bardzo udany. Simon Beckett stworzył historię, która co prawda pomału się rozkręca, ale jak już wpadnie w swój rytm to nie zwalnia do samego końca. Przyznaję, że przez pierwsze kilkadziesiąt stron zastanawiałam się, kiedy wreszcie akcja nabierze tempa, bo czytało mi się średnio. Niby temat ciekawy, niby byłam zaintrygowana, ale brakowało czegoś mocniejszego, szybszej akcji serca, poczucia zagrożenia i strachu. Na szczęście nie zraziłam się tym początkowym zastojem akcji, bo potem było już tylko lepiej. Bohaterowie stworzeni przez autora wciągają w świat swoich problemów i rozterek, powodują, że czytelnik jest ciekawy dalszego ciągu zdarzeń i finału całej sytuacji. Dodatkowo postacie są ciekawie przedstawione, a fabuła mocno intryguje, przez co mamy zapewnione mocne wrażenia podczas lektury.

Jestem zadowolona i książkę polecam, to ciekawy i powodujący wypieki na twarzy thriller psychologiczny, w którym nic nie jest czarno białe, a tym samym przewidywalne. Gwarantuję, że Simon Beckett nie raz zaskoczy Was zwrotem akcji i swoją pomysłowością. A ja chętnie zapoznam się z jego poprzednimi książkami. Jestem ciekawa Waszych wrażeń!

Pragnienie dziecka prędzej czy później dopada prawie każdą kobietę. Niestety, współczesne realia są dość bolesne w tej kwestii, dużo par starających się o potomka napotyka w tym temacie sporo problemów. Co jeśli kobieta pragnie zajść w ciążę a nie ma partnera? Jeśli dodatkowo nie chce angażować się w żaden związek, a dziecko chce wychować absolutnie sama? Brzmi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeden mail z Wydawnictwa Znak wystarczył, żebym poczuła się mocno zaintrygowana. Założyłam się z panią od promocji, że jeśli książka nie przypadnie mi do gustu, ona wyśle mi tabliczkę czekolady, za to, że poświęciłam swój czas na przeczytanie debiutu Magdy Stachuli, W nosie mam czekoladę, bo na półce mam książkę z gatunku który uwielbiam, z niesamowitą fabułą i zaskakującym zakończeniem. Tadam, tadam! Moi drodzy, przedstawiam Wam idealną "Idealną"!

Anita marzy o dziecku. Wraz z mężem od dłuższego czasu bezskutecznie próbują powiększyć swoją rodzinę, tracąc przy tym wszelki romantyzm i czułość. Ich małżeństwo zaczyna się sypać, mąż ucieka w pracę, a Anita chcąc zabić nudę zajmuje się podglądaniem ludzi przez kamerki miejskiego monitoringu. Ot tak sobie, patrzy na przechodniów, wsiada z nimi do tramwaju i przenosi się w inne miejsce. Szczególnie upodobała sobie Pragę i pewną linię tramwajową, gdzie jeździ niemal codziennie specyficzna para. Obserwowanie ich daje Anicie ukojenie i odskocznię od problemów w małżeństwie. Jednak jest coś, co nie daje jej spokoju. W ubraniach Anity pojawia się sukienka, której nigdy sobie nie kupiła, a w torebce znajduje się szminka w kolorze, którego Anita nie lubi. Kto się tak bezczelnie z nią bawi? Czy zaczyna tracić zmysły, czy jest ktoś, kto jej zagraża?

Thriller psychologiczny jakiego jeszcze nie czytałam. Wiem, wiem...ja ogólnie lubię ten gatunek, ale "Idealna" nie jest kolejnym dreszczowcem, jakich wiele na księgarnianych półkach. To skomplikowana i naładowana emocjami opowieść o kobiecie dążącej do bycia matką, o zdradzie, o traumie z przeszłości i nienasyconej żądzy zemsty. Fenomenalnie poprowadzona intryga, rewelacyjne przedstawienie postaci i świetne połączenie wątków. Brawo dla autorki, taki debiut zdarza się wyjątkowo rzadko i należy go promować w każdy możliwy sposób.
Dość sceptycznie podeszłam do zakładu o którym pisałam we wstępie. Teraz muszę przyznać, że to będzie jedna z najwyżej ocenionych przeze mnie książek 2016 roku. Stachula zasłużyła na najwyższą notę, bo to co się działo ze mną podczas czytania jest nie do opisania. Ja nie byłam wstanie oderwać się od pochłaniania "Idealnej", wierzcie lub nie, ale zaczęłam czytam przed 21.00 a skończyłam tuż przed 2.00 w nocy. Doprawdy nie pamiętam kiedy ostatni raz tak wciągnęła mnie jakakolwiek książka.
Nie pytajcie czy warto, pędźcie do księgarni, bo jeśli tylko lubicie thrillery to czeka Was jeden z najlepszych, jakie czytaliście. Wypieki na twarzy gwarantowane!
malwinaczyta.blogspot.com

Jeden mail z Wydawnictwa Znak wystarczył, żebym poczuła się mocno zaintrygowana. Założyłam się z panią od promocji, że jeśli książka nie przypadnie mi do gustu, ona wyśle mi tabliczkę czekolady, za to, że poświęciłam swój czas na przeczytanie debiutu Magdy Stachuli, W nosie mam czekoladę, bo na półce mam książkę z gatunku który uwielbiam, z niesamowitą fabułą i zaskakującym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mój ulubiony gatunek, interesujący opis plus przepiękna okładka i...przepadałam. Od samego początku, gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją mieć. Czasem tak mam, że intuicyjnie czuję z którą książką się "zaprzyjaźnię", a która będzie totalną klapą. Powieść Claire Douglas to jeden z najciekawszych thrillerów jakie czytałam. Wciąga i intryguje niemal tak samo jak "Kwiaty na poddaszu" V.C. Andrews!

Abi jest załamana po śmierci swojej siostry bliźniaczki. Obwinia siebie o nieszczęśliwy wypadek, wszędzie widzi twarz ukochanej Lucy. Wspomnienia bolesnej przeszłości ciągną się za nią, utrudniając normalne funkcjonowanie.
Gdy poznaje Beatrice wszystko zaczyna się układać. Bea jest bardzo podobna do Lucy, w dodatku stara się bezinteresownie pomóc . Zaprasza Abi do swojego domu, gdzie przedstawia swojego brata bliźniaka. Ben w mgnieniu oka przypada Abi do gustu i zaczyna ich łączyć coraz mocniejsze uczucie. Gdy Abi wprowadza się do Bena i Beatrice, w ich wspólnym domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy.

Miłość bliźniąt została już poruszana w literaturze nie jeden raz. Nie od dziś wiadomo, że więź łącząca takie rodzeństwo jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Claire Douglas w swojej powieści znów ukazała jak bardzo mocno tęskni się za bliźniakiem, który odszedł. Bohaterzy jej książki to młodzi ludzie po przejściach. "Siostry" to nie jest lekka książka dla młodzieży, to skomplikowany thriller psychologiczny, pełen intryg, kłamstw i tajemnic rodzinnych. Nie bez powodu przywołałam we wstępie słynne "Kwiaty na poddaszu", nie chcąc spamować, nie zdradzę nic więcej z treści, ale mogę napisać, że Douglas wciąga w wir tajemnic swoich bohaterów podobnie jak Andrews w swoich sagach o Dollangangerach.

Brawo dla Wydawcy za piękną i intrygującą okładkę, bo to dzięki niej właśnie zwróciłam uwagę na tytuł i opis. Teraz, kiedy jestem już kilka dni po lekturze mogę śmiało stwierdzić, że okładka z tytułem nieco namieszała mi w głowie. Gdy znam finał książki, wiem też jak mogę i jak powinnam zrozumieć dwie pary butów na okładce. Jak przeczytacie, będziecie dokładnie wiedzieć o co mi chodzi, w każdym razie, nie dajcie się zwieść tytułowi.

"Siostry" to thriller taki, jak lubię. Młodzi ludzie z bagażem doświadczeń, tajemnice rodzinne, zakazane związki i szczypta miłości pomiędzy, to zapowiedź udanej lektury. Czytałam z wypiekami na twarzy, kolejno przerzucając kartki by dowiedzieć się jak się skończy cała historia. Od dawna nie czytałam książki, która jednocześnie tak mnie wciągnęła i w której do samego końca nie wiedziałam kto jest tym dobrym, a kto złym. Autorka tak sprytnie mną manipulowała, że niczego nie byłam do końca pewna. Zakończenie zaskoczyło mnie i jednocześnie pozostawiło nutkę niepewności i ochoty na więcej. Warto było spędzić z "Siostrami" dwa popołudnia. Serdecznie polecam!

malwinaczyta.blogspot.com

Mój ulubiony gatunek, interesujący opis plus przepiękna okładka i...przepadałam. Od samego początku, gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją mieć. Czasem tak mam, że intuicyjnie czuję z którą książką się "zaprzyjaźnię", a która będzie totalną klapą. Powieść Claire Douglas to jeden z najciekawszych thrillerów jakie czytałam. Wciąga i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

malwinaczyta.blogspot.com

Czy można znaleźć miłość na zawołanie? A może wystarczy tylko
dokładnie rozejrzeć się wokół, bo idealny kandydat jest na wyciągnięcie
ręki? „Mąż potrzebny na już” to kapitalna powieść o poszukiwaniu drugiej
połówki, przepełniona humorem i bogata w nieoczekiwane zwroty akcji.
Swoją debiutancką książką Gosia Falkowska podbiła moje serce, a ja
jestem pewna, że i Wy będziecie tarzać się ze śmiechu, oczarowani Berką i jej noworocznymi postanowieniami.

Tak to już bywa z tymi postanowieniami. Zazwyczaj czekamy do Nowego roku, lub chociaż do poniedziałku, żeby obiecywać sobie, że schudniemy, przestaniemy palić papierosy a nawet, że...znajdziemy męża w rok. Czy to proste zadanie? Chyba nie!
Bernadetta, zwana Berką, spędza Sylwestra wraz ze swoimi przyjaciółkami. Jak co roku, każda z nich ma przygotowane swoje noworoczne postanowienie. Ta, która wytrwa i obietnicy dotrzyma, wygra dość sporą sumę pieniędzy. Gra warta świeczki, więc każda z przyjaciółek wysoko sobie stawia poprzeczkę.
Jolka pragnie zostać trenerem personalnym, Marietta dyrektorem projektowym, Zośce marzy się obrona tytułu magistra, Monice przydałoby się prawo jazdy, a Baśka marzy o wyprowadzce od rodziców. No i Berka...postanawia wyjść za mąż w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Nierealne? Dlaczego nie? Będzie ciężko, ale też bardzo zabawnie!

Wydawca promuję książkę słowami "lekka komedia romantyczna", a ja dziś mogę napisać, że jestem oczarowana historią Falkowskiej. Kiedy Gosia pisała mi, że pisze książkę, nie spodziewałam się, że aż tak podbije ona moje serce. Komedie bowiem rzadko przypadają mi do gustu, zazwyczaj sięgam po thrillery czy obyczajówki o trudnej tematyce. "Mąż potrzebny na już" to opowieść, której się nie czyta, ją się pochłania w ekspresowym tempie z wypiekami na twarzy. To niesamowicie wciągająca historia z barwnymi bohaterami i bardzo zabawnymi dialogami. Dziewczyny, które stworzyła autorka są roztrzepane, pakują się w liczne kłopoty i zabawne epizody, ale są postaciami z krwi i kości, a cała fabuła tak opisana, że spokojnie można zrobić z niej świetny film. Każda czytelniczka (bo zakładam, że większość czytających to kobiety) odnajdzie coś dla siebie. Napiszę więcej: ta historia mogła zdarzyć się naprawdę. Mało tego, wielokrotnie rozmawiałam a Gosią i wiem, że część sytuacji ma swoje odzwierciedlenie w życiu autorki. Czy potrzeba większej zachęty?

Małgosia Falkowska udowodniła, że debiutancka powieść może być tak samo udana, jak ta napisana przez bardzo doświadczonego autora. Nic, dosłownie nic tej książce nie brakuje. Absolutnie nie widać tej "pierwszości" w pisaniu, jestem dumna, że mogę patronować tak wyjątkowej i dojrzałej książce. Podobało mi się wiele rzeczy, od przesympatycznych bohaterek, po inteligentne dialogi, wpleciony w dużej dawce humor, aż po zaskakujące zakończenie. Autorka poza tym, że stworzyła komedię, która świetnie spełnia swoją rozrywkową rolę, pokazała też czytelnikom swój przekaz. Gosia zachęciła, by w poszukiwaniu miłości otworzyć szeroko oczy, nie skupiać się tylko na marzeniach, ale konsekwentnie je realizować. Na przykładzie Berki ukazała, że możemy wiele osiągnąć, jeśli tylko mocno tego chcemy. Marzenia to początek sukcesu! A miłość? No cóż...czasem jest na wyciągnięcie ręki.

Pozytywna i emanująca ciepłej opowieść o poszukiwaniu miłości spodoba się kobietom w każdym wieku. Dostarcza emocji, trochę wzrusza a już na pewno wywołuje uśmiech na twarzy. "Mąż potrzebny na już" czyta się z prawdziwą przyjemnością, zachęcam do zapisania jej na listę książek koniecznych do kupienia. Z niecierpliwością czekam, na kolejną książkę Gosi, a od siebie dziś jej gratuluję. Napisałaś bestseller, kochana!

malwinaczyta.blogspot.com

Czy można znaleźć miłość na zawołanie? A może wystarczy tylko
dokładnie rozejrzeć się wokół, bo idealny kandydat jest na wyciągnięcie
ręki? „Mąż potrzebny na już” to kapitalna powieść o poszukiwaniu drugiej
połówki, przepełniona humorem i bogata w nieoczekiwane zwroty akcji.
Swoją debiutancką książką Gosia Falkowska podbiła moje serce, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tematyka wojenna w literaturze nigdy mnie nie pociągała, tym razem jednak dałam się skusić. Już od dawna miałam ochotę na tę książkę, ale kiedy Wydawnictwo Filia zaproponowało mi ją do recenzji, nie wahałam się ani chwili. Dziś jestem już jakiś czas po lekturze, ale nadal czuję i pamiętam wszystkie emocje, które towarzyszyły mi czytaniu. Agnieszka Walczak-Chojecka może być naprawdę dumna, bo stworzyła przepiękną historię miłosną z wojną bałkańską w tle.


Chorwatka Jasmina i Serb Dragan, teoretycznie łączące ich uczucie nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego, praktycznie - na miłość przecież nie ma lekarstwa. Ojciec dziewczyny próbuje odciągnąć ją od tego uczucia, a matka Dragana podstępem chce zmusić syna do powrotu do Polski. Młodzi jednak za wszelką cenę chcą być razem, uciekają w świat teatru, gdzie każde z nich ma do odegrania swoją rolę. Tymczasem w Sarajewie powoli wybuch wojna, która z czasem przenosi się na całe Bałkany. Nie jest to dobry czas na miłość, lecz może dzięki niesprzyjającym warunkom okaże się bardziej trwała?

Najnowsza powieść Agnieszki Walczak-Chojeckiej jest barwnie napisaną historią miłosną z wojną w tle. Jestem pd wrażeniem ogromu pracy, jaki autorka włożyła w napisanie tej książki. Opisy wojny, portrety psychologiczne bohaterów, wydarzenia, które miały wpływ na dalsze losy bohaterów, to wszystko idealnie ze sobą zostało połączone i przedstawione czytelnikowi. Widać, że pani Agnieszka włożyła dużo serca w napisanie tej książki i muszę przyznać, że mnie tym "kupiła". A jak wiecie, ja nie odnajduje się w temacie wojen, jednak "Nie czas na miłość" to przede wszystkim opowieść o wielkiej miłości, która potrafi przezwyciężyć trudy konfliktu zbrojnego i niechęci rodziny. Jasmina i Dragan to bohaterowie, którzy zasługują na uwagę, pokazują, że zawsze należy mieć nadzieję i nigdy się nie poddawać. Wojna nie raz już rozdzielała kochanków i trzeba wiele samozaparcia by wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Czy im się uda?

Autorka w piękny i niezwykle emocjonalny sposób opisała nie tylko miłość dwojga ludzi, ale też sytuacje na Bałkanach oraz Warszawę w latach 90-tych. Pani Agnieszka ukazała także stolicę Polski w okresie, gdy z rozmachem otwierała się na Zachód. Realistyczne opisy które stworzyła potrafią przenieść czytelnika lata wstecz, by doświadczyć emocji, które towarzyszyły tamtym czasom. Barwny język dodaje książce "smaczku" i sprawia, że czytanie jej to prawdziwa przyjemność. Niecierpliwie czekam na kolejny tom Sagi Bałkańskiej!

Tematyka wojenna w literaturze nigdy mnie nie pociągała, tym razem jednak dałam się skusić. Już od dawna miałam ochotę na tę książkę, ale kiedy Wydawnictwo Filia zaproponowało mi ją do recenzji, nie wahałam się ani chwili. Dziś jestem już jakiś czas po lekturze, ale nadal czuję i pamiętam wszystkie emocje, które towarzyszyły mi czytaniu. Agnieszka Walczak-Chojecka może być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Natasza Socha znów zaskakuje swoją powieścią, rozbawia do łez, ale jednocześnie ukazuje prawdziwą stronę relacji matka- córka. Tym razem, w swej "Hormonii" udowadnia, że nigdy nie jest za późno, by wyrwać się spod skrzydeł swoich toksycznych rodziców i zacząć życie na własny rachunek. Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu i milion emocji?

Kalina na 46 lat i ciągle żyje pod presją Konstancji- swojej matki. Wszystko co robi, musi podobać się mamie, nawet długość czy kolor włosów, które nosi. Konstancja wchodzi z butami w życie córki, tak bardzo, że Kalina nie ma możliwości spróbować, jak to jest mieć swoje zdanie. Całej tej chorej sytuacji z boku przygląda się Kira- córka Kaliny. Dziewczyna mimo wszystko jest wplątana w sytuację, która wydaje się z góry przegrana, do czasu...aż Kalina odpisuje na pewien anons z gazety. Korzystając z okazji Kalina wyrusza w podróż z pewnym obcym facetem, by udowodnić całemu światu, a przede wszystkim mamie, że doskonale potrafi zająć się sama sobą, a może przy okazji odnajdzie miłość i swoje miejsce na ziemi?

Chyba nic nowego co do twórczości Nataszy nie mogę napisać. Uwielbiam całym sercem wszystkie jej książki i tak naprawdę to nie było takiej, którą mogłabym ocenić źle. Za każdym razem, gdy sięgam po nową powieść Sochy myślę sobie "Ha! Tym razem na pewno mnie nie zaskoczy"...i za każdym razem się mylę. Jej pióro jest tak lekkie a historie, które opisuje tak świeże i zaczerpnięte z życia, że nie sposób ich nie kochać.
"Hormonia" to lekka i niebanalna opowieść o losach trzech kobiet. Konstancja, Kalina i Kira to bohaterki wyraziste, które dostarczają czytelnikowi mnóstwa emocji. Konstancja to typ kobiety władczej i despotycznej, niestety takie kobiety istnieją naprawdę i skutecznie podcinają skrzydła swoim dzieciom. Nie ma niczego gorszego, od narzucania swojego zdania osobie, którą się kocha. Autorka w bardzo przyjemny i zabawny sposób ukazała problem toksycznej miłości matki do dziecka, takiej, która daje więcej szkody niż pożytku. Kalina na szczęście małymi kroczkami odważyła się przejść na drugą stronę barykady i w odpowiednim momencie powiedzieć głośno "nie". Co z tego wyniknie? Musicie dowiedzieć się sami, chociaż będzie to trudne, bo Natasza zakończyła książkę z wieloma znakami zapytania.
Ech...zła jestem. Jak to tak skończyć? w takim momencie, gdy jeszcze nic nie wyjaśnione? Koniecznie chcę znać dalszy ciąg tej zabawnej historii. Cóż, muszę czekać na kolejny tom.

Wspaniała,wciągająca, mądra i z dużym poczuciem humoru. Tak mogę w skrócie opisać "Hormonię", którą Wam bardzo polecam! Jeśli szukacie czegoś lekkiego na lato, a jednocześnie nie oklepanego i schematycznego to jest to strzał w dziesiątkę. Nie zabraknie wypieków na twarzy podczas czytania i mnóstwa śmiechu. Zresztą, czy ja kogoś muszę namawiać do czytania Nataszy???

Natasza Socha znów zaskakuje swoją powieścią, rozbawia do łez, ale jednocześnie ukazuje prawdziwą stronę relacji matka- córka. Tym razem, w swej "Hormonii" udowadnia, że nigdy nie jest za późno, by wyrwać się spod skrzydeł swoich toksycznych rodziców i zacząć życie na własny rachunek. Macie ochotę na potężną dawkę śmiechu i milion emocji?

Kalina na 46 lat i ciągle żyje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Agata Przybyłek przyzwyczaiła swoje czytelniczki do lekkich komedii, które czytało się jednym tchem z nieustającym uśmiechem na ustach. Przyznam, że trochę bałam się, że nie spodoba mi się tak trudna tematyka w jej wydaniu, tym bardziej, że wydawca dość tajemniczo opisał fabułę książki. Wiem, że na obecną chwilę jestem zachwycona "nową" Agatą i będę trzymać kciuki, by kolejny raz spróbowała napisać tak dobrą obyczajówkę.


Katarzyna ciągle żyje w toksycznym związku. Jej mąż Colin, to zawzięty prawnik, który swoje frustracje wyładowuje na żonie. Katarzyna non stop jest w strachu, czy aby nie podpadnie czymś mężowi, bo wie, że nawet za bzdurę może zostać pobita. Znęcanie psychiczne i fizyczne to codzienność w ich małżeństwie, ale jeden raz więcej wystarczył, by przelała się czara goryczy. Nieprzytomna Kasia zostaje znaleziona w swoim mieszkaniu przez matkę Colina. Kobieta decyduje się pomóc synowej i wraz z zaprzyjaźnionym lekarzem Alanem, zabiera pobitą Kasię do Toronto. Między Kasią a Alanem rodzi się nić porozumienia, jednak przeszłość nie daje o sobie szybko zapomnieć. Czy Katarzyna odnajdzie w sobie siłę, by dać szansę nowej znajomości i wyzwolić się spod skrzydeł strachu i niepewności?


Jestem pod wielkim wrażeniem. Dosłownie, bo przecież lubiłam Agatę w komediach, napisanych lekko i przystępnie. Tym razem zostałam zaskoczona i to tak bardzo pozytywnie. Agata Przybyłek spróbowała swoich sił w bardzo trudnej tematyce, jaką jest toksyczne małżeństwo i przemoc. Przyznam, że bardzo lubię tę wersję autorki i śmiem twierdzić, że ja kupuję ją na całego!

Bohaterowie przedstawieni w powieści są niesamowicie realistyczni, są żywymi postaciami z krwi i kości, którzy sprawiają wrażenie jak najbardziej autentycznych. Strach Katarzyny przed Colinem jest tak wykreowany, że można bez trudu poczuć te emocje podczas lektury. A uwierzcie, że jest ich naprawdę bardzo dużo, zaczynając od współczucia, po strach i niedowierzanie, że człowiek człowiekowi może zrobić taką krzywdę. Temat, jaki wybrała autorka jest trudny do przegryzienia, ale jak widać, poradziła sobie znakomicie. To co w prawdziwym życiu jest tematem tabu, w książce wydaje się bardziej przystępne, pozwala zagłębić problem i wczuć się w sytuację bohaterów. Lubię taką literaturę i jestem pełna podziwu, bo Agata Przybyłek udowodniła, że jest autorką uniwersalną i żaden gatunek literacki nie jest jej obcy.


Polecam! Warto sięgnąć po tę nowość z Wydawnictwa Czwarta Strona i zatopić się na długie chwile wraz z bohaterami "Bez Ciebie". To niesamowita, szczera i bolesna opowieść o miłości, zarówno tej chorej, jak i tej, która rodzi się między Kasią i Alanem. Zakończenie wprawiło mnie w osłupienie, byłam wściekła na Agatę, że w TAKI sposób mnie zaskoczyła. Jak to? Co ja teraz mam zrobić z myślami i emocjami? Jestem zła i rozgoryczona...przecież wszystko w mojej głowie miało się dobrze skończyć.

Agata Przybyłek przyzwyczaiła swoje czytelniczki do lekkich komedii, które czytało się jednym tchem z nieustającym uśmiechem na ustach. Przyznam, że trochę bałam się, że nie spodoba mi się tak trudna tematyka w jej wydaniu, tym bardziej, że wydawca dość tajemniczo opisał fabułę książki. Wiem, że na obecną chwilę jestem zachwycona "nową" Agatą i będę trzymać kciuki, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

#poProstuZyj
#czytamMoyes
Coś się kończy, coś się zaczyna.Tylko dlaczego zawsze najtrudniej jest wystartować? Czy początki koniecznie muszą być takie trudne? O życiu po stracie, poszukiwaniu szczęścia i swojego miejsca na ziemi przeczytacie w nowej książce Jojo Moyes, która premierę będzie miała 15 czerwca. Jest to kontynuacja bestsellerowej "Zanim się pojawiłeś", o której napisanie prosiły wierne czytelniczki.

Louisa nadal bardzo przeżywa stratę Willa. Jego odejście sprawiło, że świat dziewczyny wywrócił się do góry nogami. Lou stara się nie załamać i dotrzymać danego ukochanemu słowa, ale mówić to jedno, a wykonywać - drugie. Praca w barze daje jej namiastkę normalnego życia a mieszkanie, chociaż skromne, pozwala na chwilę udawać, że wszystko jakoś się ułoży. Niestety, gdy dochodzi do wypadku, wszyscy myślą, że Louisa chciała popełnić samobójstwo. Spadek z piątego piętra był fatalnym zbiegiem okoliczności, ale wystarczył by rodzina zaczęła poważnie się bać o zdrowie i życie Lou.
Kiedy przed drzwiami mieszkania Lou stanęła obca dziewczyna, nikt nie miał pojęcia, że odmieni jej życie. Szesnastolatka nieźle namiesza, ale też nauczyła czegoś Lou i tak naprawdę, to nie do końca wiadomo, która z nich bardziej skorzystała na tej znajomości.


"Zanim się pojawiłeś" to pierwsza część historii o losach Lou, którą pokochały kobiety za to, że nie była banalna i przewidywalna. Smutne zakończenie, jakie zafundowała autorka sprawiło, że czytelniczki pragnęły poznać dalsze losy bohaterki. W taki oto sposób powstała kolejna część, czyli "Kiedy odszedłeś". Jestem pewna, że fanki pióra Moyes już zacierają na nią ręce.
Historia stworzona przez autorkę to ciepła i pełna emocji opowieść o podnoszeniu się po stracie i trudach radzenia sobie z żałobą. Lou znalazła się w bardzo trudnym momencie życia, ale dzięki osobom, które stanęły na jej drodze jest w stanie przezwyciężyć smutek i żal. Will chciał, by po jego śmierci nie poddała się.

Nie myśl o mnie za często…
Po prostu żyj dobrze.
Po prostu żyj.

Moyes napisała książkę, która potrafi szczerze rozbawić, pocieszyć i tchnąć odrobinę nadziei. Pokazała, że należy walczyć o każdy dany nam dzień, że nie wolno się poddać smutkowi i starać się nie rozpamiętywać, tego, co już nie wróci. Jej powieść odebrałam jako taką "ku pokrzepieniu serc", dającą nadzieję dla osób w podobnej sytuacji. Lekki styl sprawił, że powieść czyta się zaskakująco szybko, pomimo ciężkiego tematu.
"Kiedy odszedłeś" to ciepła i ujmująca książka. Jestem pewna, że z przyjemnością po nią sięgniecie, nie tylko dlatego, by dowiedzieć się, jak potoczyły się losy głównej bohaterki. Wzruszenia i emocje podczas czytania gwarantowane, dlatego ja serdecznie polecam wszystkim miłośniczkom takich klimatów.

#poProstuZyj
#czytamMoyes
Coś się kończy, coś się zaczyna.Tylko dlaczego zawsze najtrudniej jest wystartować? Czy początki koniecznie muszą być takie trudne? O życiu po stracie, poszukiwaniu szczęścia i swojego miejsca na ziemi przeczytacie w nowej książce Jojo Moyes, która premierę będzie miała 15 czerwca. Jest to kontynuacja bestsellerowej "Zanim się pojawiłeś", o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to