-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2023-12-21
2023-12-11
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Destrukcyjne myśli i sprzeczne emocje zawładnęły mną do reszty. Byłem wściekły na swojego ojca, że w tak ważnym momencie wyłączył myślenie i postąpił naprawdę nierozważnie. Za swój czyn mógł w końcu przypłacić życiem, a my z mamą tak bardzo go teraz potrzebujemy. Z drugiej strony jestem z niego dumny za niespotykaną odwagę. Myśl o tym, że uratował on życie swoich kompanów wzruszyła i wzrusza mnie po dzisiaj. Jestem dumny, że mam takiego ojca, chociaż czuję też strach, okropny strach, że mój ukochany, odważny tata teraz sam potrzebuje pomocy i umiera gdzieś samotnie na jakimś pustkowiu…
Czy słyszałeś już o Kronikach Edai, a konkretniej o książce pod tytułem “Yorim - Próba Medveh”, której autorem jest Tuk Folio? Powieść została przetłumaczona z języka ligeryckiego, wydana w twardej oprawie ze wspaniałymi ilustracjami Eda Menroya, nakładem Wydawnictwa Sztaber-Sole. Premiery w Polsce doczekała się 21 listopada 2023 roku.
Tuk Folio był wychowankiem słynnej na cały świat Szafirowej Akademii w Patlos. Uczestniczył w szóstej wyprawie pod Getre. Na skutek poważnych obrażeń, w wieku zaledwie 32 lat postanowił poświęcić się całkowicie pisaniu. Znany jest między innymi z: Kronik Edai, “Opowieści z siedmiu krain”, cyklów “Malowanie opalem”, “Szmaragdowa Kompania”.
Trzech nastoletnich kolegów wyrusz do lasu Medveh na coroczną Wielką Próbę, w której można wziąć udział tylko raz w życiu - w wieku trzynastu lat.
Poczuj klimat łąk, lasów. Zmagaj się razem z bohaterami z drużyny Yorima z przeciwnościami losu. Zasmakuj owoców Aldorian, których smak znany jest tylko bogom. Poznaj trytów, gluidów, welijan. Poczuj, co to jest prawdziwa przyjaźń. Doświadcz, ile trzeba zapłacić za popełnione błędy. Dotrzyj do zamku Dorontis. Przeżyj lekcję życia. Baw się dobrze.
“Yorim - Próba Medveh” to powieść skierowana do młodzieży. Opowiada historię trzech bardzo młodych chłopców, którzy wyruszają w podróż życia. Po drodze dowiadują się między innymi ile warta jest prawdziwa przyjaźń, czym jest tęsknota, przywiązanie, zaufanie. Ile będzie ich kosztować bezmyślność oraz co to jest przetrwanie.
Książkę można odebrać w dwojaki sposób, z jednej strony można wziąć pod uwagę, że ma ona poparcie w historii, gdyż dla mieszkańców Edai jest to fabularyzowane opowiadanie historyczne, a z drugiej strony dla nas - ludzi mieszkający w Europie, Próbę Medveh można potraktować jako kolejną, powieść fantastyczną z wieloma dnami.
Byłam bardzo ciekawa tej powieści, dlaczego podczas czytania twórczości z każdą kolejną stroną czułam się coraz bardziej zaskoczona, zaintrygowana i zaciekawiona. Przyjemnie było czytać, o czymś, o czym nie miało się pojęcia, a co wiedziałam, że polubię - wszystko co jest, albo stało obok survivalu jest przeze mnie pożądane. Dlatego też czytanie Próby Medveh było czystą przyjemnością, z małym ale.
Tym małym ale jest momentami nieco ospała fabuła przepełniona opisami wszystkiego, co tylko można zobrazować, zaczynając od krajobrazu, przechodząc przez architekturę, a kończąc na wnętrzach. Mnoga ilość przerywników sprawiała, że czytanie nie szło tak płynnie, jakbym tego oczekiwała. Ale na to można przymknąć jeszcze oko, ponieważ książka ma w sobie wiele plusów, na przykład została napisana bardzo lekkim językiem, w narracji trzecioosobowej.
Dodatkowo podzielona na stosunkowo krótkie rozdziały, które zostały przyozdobione licznymi, oryginalnymi ilustracjami pochodzącymi od Eda Menroya. Zawiera w sobie przyjemne, nagłe zwroty fabuły, które są największym atutem tej twórczości, dodają jej smaczku, sprawiają, że chęć na przeżywanie przygód, po nieco nudnych opisach pojawia się na nowo.
Postaciami są najzwyklejsi ludzie z krwi i kości oraz Ci nieludzcy, wyróżniający się wyglądem, charakterem, czy też przysposobieniem. Jednak bez względu na to skąd pochodzą, jaki mają charakter, czy jak wyglądają, są one barwne, inteligentne, nieszablonowe. Zostały bardzo dobrze nakreślone pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Bardzo łatwo załapać z nimi nić porozumienia, mimo swojej inności są jak najbardziej ludzcy. Borykają się z takimi samymi problemami, różnica tkwi jedynie w sposobie ich rozwiązywania. Tutaj w zależności od przynależności są to przeróżne metody.
Podsumowująć: “Yorim - Próba Medveh”, której autorem jest Tuk Folio, to kapitalna, wartościowa powieść fantastyczna skierowana do czytelników od lat dziesięciu, z której płynie niesamowity przekaz. Ukazuje ona między innymi obezwładniającą siłę walki, ogromną moc przyjaźni, czy także destrukcyjną tęsknotę. Została napisana lekki piórem, pół żartem, pół serio, bez trudnej terminologii, za to z barwnymi postaciami na czele. Jedynym minusem jest mnogość opisów, które z jednej strony wraz z ilustracjami pobudzają wyobraźnię, z drugiej zaś spowalniają fabułę. Ostatecznie polecam oraz uważam, że każdy, niezależnie od wieku powinien przeczytać tę wartościową powieść.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Destrukcyjne myśli i sprzeczne emocje zawładnęły mną do reszty. Byłem wściekły na swojego ojca, że w tak ważnym momencie wyłączył myślenie i postąpił naprawdę nierozważnie. Za swój czyn mógł w końcu przypłacić życiem, a my z mamą tak bardzo go teraz potrzebujemy. Z drugiej strony jestem z...
2023-12-03
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Czujesz się przytłoczony? Jesteś zmęczony, zaniepokojony, a może zdemotywowany? Obawiasz się, że przykre doznania wrócą do Ciebie niczym bumerang? Cóż… najprawdopodobniej mierzysz się ze stresem.
Ludzki organizm jest tak skonstruowany, że automatycznie skanuje otoczenie w poszukiwaniu zagrożenia, a gdy je zobaczy - podejmuje walkę o przetrwanie. Każdorazowy stres jest dla niego jak cios w policzek. Niczym alarm - najpierw przykuwa uwagę, potem wyzwala dodatkową energię niezbędną do przeżycia lub ucieczki.
Jeśli chcesz zrozumieć stres i nauczyć się z nim walczyć, zarządzać, czytasz recenzję właściwej książki. Przedstawiam Ci lekturę, która porusza niezmiennie popularny problem społeczny, jakim jest stres. Jej tytuł to “Jak pokonać stres”, autorką jest Joy Langley. Twórczość ujrzała światło dzienne 12 lipca, nakładem Wydawnictwa RM.
Joy Langley od 15 lat pracuje jako psychoterapeutka Brytyjskiego Stowarzyszenia Poradnictwa i Psychoterapii (BACP). Za pomocą metody poznawczo-behawioralnej (CBT) wspiera swoich pacjentów w walce ze stresem, lękiem, przytłoczeniem, depresją. Organizuje spotkania online oraz stacjonarne, na których pomaga innym zrozumieć czym jest stres i jak sobie z nim radzić. Od ponad pięciu lat pracuje charytatywnie w organizacji MIND, gdzie jest oparciem dla osób cierpiących na długotrwałe zaburzenia psychiczne.
“Stresu nie da się wyeliminować, ale można nim zarządzać.”
Człowiek jest tak stworzony, że odczuwa dobre i złe bodźce, na które reaguje mniejszą lub większą reakcją stresową. W ten sposób organizm próbuje zidentyfikować potencjalne zagrożenie. Jest to naturalny mechanizm, który działa automatycznie, jednak pozostawiony bez kontroli może prowadzić do przytłoczenia, czy wypalenia. Dlatego tak bardzo istotne jest aby potrafić nim sterować, żeby nie tylko nie zaszkodził, ale także przyniósł korzyści.
“Jak pokonać stres” Joy Langley jest książką psychologiczną, w której można znaleźć psychoterapeutyczne metody na spokojniejsze, bardziej zrównoważone, z ograniczeniem stresu życie. Ten poradnik jest dedykowany czytelnikom, którzy nie potrafią poradzić sobie ze stresem, czują się zdemotywowani, zagubieni. Jego zadaniem jest pomóc wypracować nowe wzorce myśleniowe, które pozwolą na szybsze rozwiązywanie problemów.
Ta króciutka, bo licząca nieco ponad dwieście stron książka już od pierwszych stron skradła mój umysł. Mimo bardzo złożonego tematu, jaki porusza, została napisana stosunkowo lekkim piórem, w dwojakim stylu - formalnym i nieformalnym. Podzielona na mini rozdziały, każdy z nich poruszał odrębną kwestię, którą osoba zestresowana powinna przepracować.
Brzmi skomplikowanie, jednak z Joy Langley nawet najbardziej zagmatwany temat, po zagłębieniu się w treść będzie banalnie łatwy, bardzo przyswajalny. Czytanie o stresie nie było wcale usłane kolcami, wręcz sprawiło mi to przyjemność, natomiast sama w sobie wiedza, poparta licznymi ciekawostkami i ćwiczeniami była nadzwyczaj ciekawa. Przedstawiona w kapitalny sposób, bez trudnej terminologii, a jeśli już pojawiają się skomplikowane psychologiczne sformułowania, autorka na bieżąco je tłumaczy używając przy tym licznych porównań zaczerpniętych z życia codziennego.
Poradnik zaintrygował mnie i wciągnął do tego stopnia, że z minuty na minutę byłam na tyle zdeterminowana, że chciałam wiedzieć więcej i więcej. Aż tu nagle pojawił się koniec i zostałam sama z ogromną dawką nowej wiedzy, którą po przetrawieniu na pewno odpowiednio spożytkuję.
Podsumowując: “Jak pokonać stres” Joy Langley jest poradnikiem od psychoterapeutki dla czytelnika. Powieść została napisana bardzo lekkim piórem, które czyta się naprawdę przyjemnie. Dzięki tej książce odbiorca między innymi uczy się rozpoznawać swoje wewnętrzne wyzwalacze stresu, zmieniać reakcje stresowe na energię niezbędną do rozwoju, czy znajdować praktyczne strategie na radzenie sobie ze stresem już w momencie pojawienia się pierwszych objawów. Bez dwóch zdań jest to wartościowa twórczość, którą powinien przeczytać każdy, kto boryka się ze stresem, ale też osoby, które lubią wiedzieć więcej, interesuje ich ten temat. Polecam.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Czujesz się przytłoczony? Jesteś zmęczony, zaniepokojony, a może zdemotywowany? Obawiasz się, że przykre doznania wrócą do Ciebie niczym bumerang? Cóż… najprawdopodobniej mierzysz się ze stresem.
Ludzki organizm jest tak skonstruowany, że automatycznie skanuje otoczenie w poszukiwaniu...
2023-11-26
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
On, niewinny człowiek czuł się jak kryminalista, kiedy był prowadzony przez dwóch policjantów w mocno uciskających go kajdankach przed sąd. Gdy usłyszał wyrok był jednocześnie zaskoczony i załamany. Jako prokurator z trzydziestoletnim stażem widział wiele, ale w dalszym ciągu nie mógł uwierzyć w to, jak łatwo można zmanipulować dokumenty bazując tylko i wyłącznie na wypowiedziach, które nie mają żadnego poparcia w faktach. Rozprawa trwała najwyżej pięć minut, z czego większość jej czasu była poświęcona przedstawieniu formalności, które zdecydowały, że musi odbyć karę trzech miesięcy pozbawienia wolności.
Czy słyszałeś już o najnowszej powieści Roberta Prospektora? Jest to trzymający w napięciu kryminał opierający się na wątkach ekonomicznych i politycznych. Jego tytuł to “Sprawa”. Książka ukazała się 27 kwietnia, nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej (Wydawnictwo WFW).
WFW, czyli Warszawska Firma Wydawnicza powstała w 2008 roku. Ich celem jest łączenie różnych funkcji powiązanych z rynkiem wydawniczym, w tym drukarskim. Firma daje możliwość wydania własnej twórczości w bardzo niskim budżecie. Są członkami Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. O WFW można było przeczytać w między innymi: „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, czy „Dzienniku”.
W życiu codziennym jesteśmy karmieni papką medialną, przez co często nie zauważamy tego, co tak naprawdę dzieje się wokół nas. Dopiero gdy zostajemy wkręceni w wir spraw, dopiero wtedy zauważamy wszechobecny fałsz i zakłamanie, które nas otacza. Niezależnie od naszych działań i starań stajemy się wrogami świata władzy i finansjery.
Jerzy Jankowiak jest prokuratorem z wieloletnim stażem, który niespodziewanie zostaje aresztowany. Problem polega na tym, że nie zna powodu swojego zatrzymania. Z pomocą przyjaciół i najbliższych próbuje się dowiedzieć, co takiego zrobił, że musi teraz ponosić karę. Po kilku miesiącach wychodzi na wolność i wtedy postanawia rozwiązać zagadkę jego zatrzymania, która okazuje się wierzchołkiem góry lodowej.
“Sprawa” Roberta Prospektora to polityczno-ekonomiczna mroczna powieść oparta w znacznej mierze na faktach. Opowiada historię prokuratora, którego niesłuszne zatrzymanie jest początkiem dramatycznej historii.
Czytając książkę już od pierwszych stron czułam ogromne zaciekawienie. Uwielbiam powieści, w których przedstawiona historia nie jest tylko i wyłącznie fikcją literacką. Za każdym razem, gdy dochodziła do mnie myśl, że to się naprawdę działo, czułam ekscytację pomieszaną ze strachem, że człowiek człowiekowi mógł zgotować taki los.
Mimo wszystko, jako lektura powieść jest naprawdę ciekawa, naszpikowana wieloma skrajnymi emocjami. Urzekła mnie w niej skrupulatność z jaką autor opisuje poszczególne wydarzenia, które przedstawia w narracji trzecioosobowej.
Zbudowana została z nieco długich rozdziałów z podrozdziałami. Niektóre z nich są bardziej intrygujące, inne to jak dla mnie typowy zapychacz. Na szczęście, tych pierwszych jest zdecydowanie więcej, a w połączeniu z nagłymi zwrotami akcji, podczas czytania książki nie można się za długo nudzić. Jeśli dodać do tego lekkie pióro, którego czytanie nie sprawiało mi żadnego problemu, to była wręcz przyjemność oddać się twórczości.
Postaciami są ludzie z krwi i kości osadzeni w realnym świecie, realnym miejscach. Autor pobieżnie nakreśla ich pod względem fizycznym, za to dokładnie pod względem psychicznym. Emocje bohaterów, a zwłaszcza kluczowej postaci zostały bardzo ładnie uzewnętrznione, dlatego też nie jest trudno utożsamić się z tamtejszym na przykład prokuratorem.
Podsumowując: Na samym początku warto wspomnieć, że “Sprawa” Roberta Prospektora to skomplikowana powieść na faktach. Na jej tło składają się wątki polityczne i ekonomiczne, natomiast głównym bohaterem jest prokurator, który próbuje rozwiązać zagadkę swojego aresztowania, które okazuje się mieć drugie, a nawet i trzecie dno.
Książka została napisana lekkim piórem, czyta ją się w zadowalającym szybkim tempie. Niestety pojawiają się także tak zwane zapychacze, czyli elementy, które spowalniają przebieg wydarzeń, nie jest ich dużo, ale jednak bywają. Poza tym nie mam zastrzeżeń, dokładnie tego oczekiwałam po tej lekturze - mrocznego klimatu, wartkiej fabuły, uzewnętrznienia emocji postaci, lekkiego pióra. Dla mnie wystarczy. Polecam
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
On, niewinny człowiek czuł się jak kryminalista, kiedy był prowadzony przez dwóch policjantów w mocno uciskających go kajdankach przed sąd. Gdy usłyszał wyrok był jednocześnie zaskoczony i załamany. Jako prokurator z trzydziestoletnim stażem widział wiele, ale w dalszym ciągu nie mógł...
2023-11-19
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“A jeśli któryś z nich był Tym Jedynym?”
Wyobraź sobie, że ten zupełnie obcy Ci mężczyzna stojący przed Tobą mógłby okazać się osobą, przy której wreszcie będziesz sobą. Przy której nie musiałabyś się silić, żeby być ułożoną i opanowaną. Pomyśl tylko, że mogłabyś być przy nim najgorszą wersją siebie, której tak bardzo nienawidzisz w sobie, a on jako jedyny człowiek na tym świecie nie miałby nic przeciwko takiemu zachowaniu. Jakbyś się poczuła, gdyby Cię tak po prostu przytulił tak bez powodu, a Twój sflaczały brzuch i obwisłe cycki sprawiłyby, że pragnąłby Cię z każdym dniem jeszcze bardziej… Cudownie, prawda? Tego właśnie pragniesz? A może to Twój Jedyny?
28 czerwca nakładem Wydawnictwa Insignis miała miejsce premiera powieści romantyczno-obyczajowej. Jej tytuł to “Siedem razy eks”, autorką jest Lucy Vine.
Lucy Vine jest londyńską autorką powieści obyczajowych, romansów. Jej książki zostały przetłumaczone na 16 języków. Jedna z jej twórczości - “Hot Mess” niebawem doczeka się swojej ekranizacji. Vine była dwukrotnie nominowana do nagrody Comedy Women In Print. natomiast jej teksty ukazały się w wielu poczytnych czasopismach.
Dwudziestoośmioletnia Esther ma prawie wszystko, czego jej potrzeba do szczęścia - dobrą pracę, którą lubi, dwie przyjaciółki Bibi i Louise, z którymi dzieli mieszkanie, i na które zawsze może liczyć. Brakuje jej tylko drugiej połówki. Znudzona i przygnębiona życiem w pojedynkę i kolejnymi beznadziejnymi spotkaniami z nieznajomymi mężczyznami znajduje receptę na miłość.
Według artykułu, który znajduje w pewnym czasopiśmie dowiaduje się, że istnieje aż siedem rodzajów relacji, wśród których zawsze znajdzie się Ten Jedyny - pierwsza miłość, wypadek przy pracy, facet na zakładkę, seks-przyjaźń, niewykorzystana szansa, drań, poważny związek. Chwilę później kobieta dochodzi do wniosku, że przecież wszystkie te relacje ma już za sobą. Postanawia odnowić stare kontakty i wyrusza w prawdziwą sercową odyseję, która nauczy ją wiele o niej samej… i być może pomoże jej odnaleźć miłość życia!
“Siedem razy eks” autorstwa Lucy Vine, to powieść natury psychologiczno-społecznej. Opowiada o przemyślanych decyzjach, a także o tych podjętych pod wpływem chwili, a także o konsekwencjach, jakie trzeba ponieść za swoje czyny.
Książka już od pierwszych stron spodobała mi się, poprawiła mi humor swoim pozytywnym wydźwiękiem. Przedstawia perypetie trzech młodych kobiet, które dzieli wiele - każda z nich jest inna, każda ma swoje życie, swoje problemy, łączy jedno - są najlepszymi przyjaciółkami, razem tworzą idealne trio.
Fabuła jest bardzo dynamiczna, przepełniona nagłymi zwrotami, dzięki czemu książka trzyma w napięciu, zaciekawieniu, bawi do łez, nie da się przy niej nudzić. Poprowadzona została w narracji pierwszoosobowej oczami prawie trzydziestoletniej Esther, czyli kluczowej postaci.
Napisana bardzo lekkim, żartobliwym piórem, które czyta się jednym tchem. Jak zaczęłam, tak miałam problem, żeby skończyć czytać, gdyby nie inne czynności do zrobienia, to z pewnością siedziałabym nad książką aż do jej ostatniej strony.
Postaciami są najzwyklejsi, z bagażami doświadczeń ludzie - kobiety i mężczyźni. Zostali bardzo dobrze nakreśleni pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Posiadają nietuzinkowe charaktery, które potrafią zaskakiwać na każdym kroku. Z nimi nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Jednak jedno jest pewne - będzie fajnie.
Podsumowując: “Siedem razy eks” Lucy Vine to humorystyczna, zwariowana powieść, opowiadająca perypetie trzech przyjaciółek, które wspólnymi siłami pomagają jednej z nich znaleźć miłość swojego życia. Dzieje się w niej bardzo dużo, zaraża optymizmem, zmusza do myślenia, rozbawia do łez, uzależnia. Z pewnością jest też idealną propozycją na poprawę humoru, czy zimne, nudne wieczory. Świetnie się bawiłam czytając książkę. Polecam.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“A jeśli któryś z nich był Tym Jedynym?”
Wyobraź sobie, że ten zupełnie obcy Ci mężczyzna stojący przed Tobą mógłby okazać się osobą, przy której wreszcie będziesz sobą. Przy której nie musiałabyś się silić, żeby być ułożoną i opanowaną. Pomyśl tylko, że mogłabyś być przy nim najgorszą...
2023-11-05
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Wtedy pierwszy raz pomyślałem o tobie, że nie możesz być moim synem.”
Przypominam sobie czasy, kiedy to pojawiłeś się na tym świecie. Już wtedy wiedziałem, że nie podobasz mi się, że nie jesteś taki, jakbym chciał, żebyś był. Uczucie to kiełkowało, aż eksplodowało po śmierci Twojej mamy, wtedy już miałem w pełni pewność, że odkąd pamiętam między nami nie działo się dobrze. Wszystko w Tobie mnie irytowało. Byłeś za wolny, za gruby, za dużo się uśmiechałeś, za długo spałeś, za słabe oceny miałeś, zbyt leniwy byłeś. Nie widziałem w Tobie żadnych pozytywów. Teraz wiem, że jest już za późno, bo Ciebie nie ma, ale chciałem Cię przeprosić za to, że Twoja wina tworzyła się w mojej głowie bez mojej wiedzy…
8 sierpnia, nakładem Wydawnictwa Opener ukazała się powieść z gatunku literatura obyczajowa. Jej tytuł to “Uznanie”, została napisana przez W. & W. Gregory.
W. & W. Gregory jest człowiekiem o podwójnym obliczu - humanistycznym i ścisłym. Ukończył Wydział Inżynierii Lądowej na Politechnice Krakowskiej oraz Scenopisarstwo w AMA Film School w Krakowie. W wolnym czasie zabiera się za przyrządzanie przeróżnych potraw, poznawanie nowych smaków, jak i kultur. Jest przeciwnikiem hipokryzji, kombinatorstwa czy mówienia, żeby tylko mówić. Interesuje się człowiekiem i to właśnie o nim pisze.
Jan Sikora jakiś czas temu pochował żonę, teraz trudzi się w szkoleniu przyszłych judoków oraz w pojedynkę wychowuje swojego nastoletniego syna, z którym ma bardzo napięte relacje, bowiem chłopakowi bardzo dużo brakuje do ideału wykreowanego przez ojca. Sikora sprawdza się idealnie w roli nauczyciela, gorzej idzie mu w roli ojca, gdzie ponosi porażkę za porażką. Pewnego razu, całkiem przypadkiem poznaje Karolinę, która uwielbia dzieci. Czy Janowi uda mu się odbudować pozytywną relację z synem i skraść tym serce kobiety?
“Uznanie” to powieść bazująca na skomplikowanych relacjach międzyludzkich, a konkretniej między ojcem, a synem. Nie może zabraknąć również subtelnych elementów miłosnych, które nieśmiało dopiero z czasem zaczynają się pojawiać.
Lektura zaskakuje już od pierwszych stron ogromną wiedzą na temat judo. Widać, że autor uwielbia ten sport, przez co cały czas o nim wspomina, opisuje ćwiczenia, techniki. Na krótką chwilę ten zabieg jest ciekawy, jednak z czasem staje się nużący. Pasja pasją, ale trochę za dużo jej było, zrobił się przesyt.
Dlatego też czytając książkę początkowo nawet mnie wciągnęła, ale potem stała się bardzo schematyczna, jakby pisarz powielał ten sam wątek. Cały zapał wtedy umarł, no bo ile można czytać o tym samym. Dopiero później pojawiła się mała odskocznia w postaci wątków rodem z romansu, wtedy było ciut lepiej.
Powieść jest wielowątkowa, podzielona na narrację ojca i syna. Fabuła w niej rozwija się bardzo powoli, ale pojawiają się nagłe zwroty, które są odskocznią od wprowadzonej rutyny. Poprowadzona w narracji pierwszoosobowej, to jakby czytelnik był właśnie tym ojcem, czy synem i mówił do drugiej osoby. Ten zabieg był jak najbardziej na plus, napiszę więcej - spodobała mi się ta forma przekazu.
Jeśli dodać do tego umiarkowanie lekkie, niekiedy żartobliwe pióro, na ogół brak skomplikowanych terminów, z wyjątkiem tych ściśle powiązanych z judo, to dostałam przystępną powieść, która jak się rozkręci, to jest znośna.
Idąc dalej… Pojawia się ograniczona ilość postaci, jest ona wręcz minimalistyczna, ale to w zupełności wystarczyło, żeby je bardzo dobrze nakreślić pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Są tak bardzo różni, uzewnętrzniają przeróżne emocje, posiadają skomplikowane charaktery… Jednak ciężko mi było nawiązać z kimkolwiek nić porozumienia. Miałam wrażenie, że wpadałam ze skrajności w skrajność, co w sumie też nie jest niczym dobrym.
Podsumowując: “Uznanie” autorstwa W. & W. Gregory to skomplikowana, ale dająca do myślenia powieść. Nie jest ona zbyt dynamiczna, ale też i niebanalna. Autor przedstawia swoją pasję od podszewki, którą jest judo, porusza także temat skomplikowanych relacji międzyludzkich. Dodaje do tego lekkie pióro i kilku równie trudnych pod względem charakteru, na ogół skrajnych postaci i oto kreuje się powieść, którą można przeczytać.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Wtedy pierwszy raz pomyślałem o tobie, że nie możesz być moim synem.”
Przypominam sobie czasy, kiedy to pojawiłeś się na tym świecie. Już wtedy wiedziałem, że nie podobasz mi się, że nie jesteś taki, jakbym chciał, żebyś był. Uczucie to kiełkowało, aż eksplodowało po śmierci Twojej mamy,...
2023-10-27
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Ryszard Ćwirlej na czele z Anetą Nowak powraca w niesamowitym stylu!
W lesie czuł się jak w domu, dlatego ogromną przyjemność sprawiło mu dociśnięcie gazu do dechy. Jechał tak beztrosko przez dłuższy czas, gdy nagle dostrzegł subtelny ruch między drzewami. Natychmiast zwolnił. Nigdy nie wiadomo, co może się zaraz stać. Wytężył wzrok i dostrzegł niebieską plamę, która na widok reflektorów quada wyraźnie przyspieszyła. Wyglądało to tak, jakby biegła wprost na niego. Po chwili ukazała mu się ona - bosa, przestraszona, krzycząca, wymachująca rękami, w podartej sukience kobieta.
Czy słyszałeś już o najnowszej kryminalnej powieści Pana Ryszarda Ćwirleja? Jej tytuł to “Ostatnia droga”. Książka swojej premiery doczekała się 18 października, nakładem Wydawnictwa Muza.
Ryszard Ćwirlej – polski autor książek kryminalnych, dziennikarz, wykładowca akademicki. Jedna z jego wielu powieści „Błyskawiczna wypłata” zdobyła nagrodę przyznawaną na Festiwalu Kryminalna Piła w 2015 roku dla najlepszej miejskiej powieści kryminalnej. Dzięki nakładowi Wydawnictwa Muza zostało wydane wiele powieści, w tym między innymi: „Trzynasty dzień tygodnia” (2019), „Śmiertelnie poważna sprawa” (2018), „Milczenie jest srebrem” (2017), „Śliski interes” (2016). W 2018 roku autor został laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru i Nagrody Wielkiego Kalibru Czytelników.
Luty 2022 roku jest początkiem inwazji Rosji na Ukrainę. Masa ludzi szukając schronu ucieka do Polski. Policjantka Aneta Nowak wraz ze swoim partnerem zawodowym Szymonem Turkiem wyruszają na pomoc uchodźcom na granicę. Przywożą ze sobą dary zebrane przez poznańskich policjantów, a w druga stronę zabierają najbardziej potrzebujących oraz matki z dziećmi, a następnie szukają im azylów. Jedna z ocalonych rodzin zamieszkuje u aspiranta, natomiast kolejna w domu rodzinnym rudowłosej policjantki.
Jakiś czas później, na jednej z autostrad w okolicach Buku ginie młoda kobieta. Leżące na poboczu ciało znajdują przypadkowi przechodnie. Ze względu na brak dokumentów przy denatce, jej identyfikacja jest niemożliwa. Obrażenia wskazują na to, że mogła ulec wypadkowi z udziałem samochodu. Jednak nikt nie zgłosił żadnego incydentu, zaginięcia.
Tymczasem do Poznania przyjeżdża siostra Ukrainki, którą gościł Szymon Turek. Dziewczyna nie dociera na miejsce spotkania. Słuch po niej zaginął. Para policjantów postanawia ją odnaleźć. Oboje natrafiają na ślad zaginionej w jednym z poznańskich mieszkań, po czym szybko wychodzi na jaw, że zaginięcie oraz przestępstwo przy autostradzie są ze sobą powiązane.
“Ostatnia droga” jest piątym tomem z cyklu o rudowłosej policjantce Anecie Nowak. Twórczość ta, jak i każda inna od Pana Ryszarda wyróżnia się przemyślaną, mroczną intrygą oraz solidnym, niebanalnym wątkiem kryminalnym, który często jest na bardzo wysokim poziomie. Tym razem autor bardzo mocno nawiązuje do wojny na Ukrainie. W sposób brutalny, bez owijania w bawełnę przedstawia skutki napływu masy uchodźców do Polski.
Gdy tym razem zaczęłam czytać książkę, byłam nieco zniesmaczona, a z drugiej strony zaintrygowana. Nie przypadł mi do gustu ponownie wałkowany temat batalii między Ukrainą, a Rosją. Ile można pisać, mówić, czytać o jednym… do znudzenia. Z drugiej strony Pan Ćwirlej przedstawił ten obszerny wątek w sposób pół żartem, pół serio, co sprawiło, że czytanie nie było tak bardzo irytujące, jak sądziłam, że może być. Miłe zaskoczenie.
Lektura została podzielona na liczne, bardzo krótkie, wielowątkowe rozdziały, które z czasem tworzą jedną spójną całość. W każdym z nich użyto narracji trzecioosobowej. Sama w sobie fabuła jest dynamiczna, wydarzenia zmieniają się w niej jak w kalejdoskopie. Napięcie nie schodzi ani na moment, wręcz ze strony na stronę staje się coraz bardziej wyczuwalne, aż ma się wrażenie, że już lepiej być nie może, a tu taka niespodzianka, bo okazuje się, że autor jest w stanie przeskoczyć i tak postawioną przez siebie wysoko poprzeczkę. Pan Ryszard zaskakuje na każdym kroku.
Lektura została napisana bardzo lekkim piórem, z idealnie dopasowanymi, niekiedy żartobliwymi dialogami. Niektóre teksty z automatu sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, jeszcze inne skutkowały salwami śmiechu. Czytanie Ostatniej drogi było tak przyjemne, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam na półmetek.
Postaci jest sporo, są one nietuzinkowe, z jednej strony inteligentne, odważne, z drugiej naiwne, łatwowierne… zostały bardzo dobrze nakreślone z każdej strony, to znaczy z wyglądu, jak i charakteru. Część z nich jest znana z poprzednich tomów, a drugą część poznaje się na bieżąco, wraz z rozwojem fabuły. Z pewnością da się z niektórymi nawiązać nić porozumienia.
Podsumowując: “Ostatnia droga” autorstwa Pana Ryszarda Ćwirleja, to kolejny tom opowiadający o przygodach policjantki Anety Nowak. Już sam początek potrafi tak samo wyprowadzić z równowagi, jak i zaintrygować. Z jednej strony ma się ochotę odłożyć książkę i wrócić do niej później, a z drugiej genialny styl pisania autora nie pozwala tego zrobić, dlatego też brnie się dalej, aż w końcu dochodzi się do momentu, w którym staje się jasne, że to był jedyny słuszny i najlepszy wybór. Ta książka to istne arcydzieło, od którego bardzo ciężko jest się oderwać. Jestem jak zawsze bardzo mile zaskoczona. Klasa sama w sobie. Polecam z całego serca.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Ryszard Ćwirlej na czele z Anetą Nowak powraca w niesamowitym stylu!
W lesie czuł się jak w domu, dlatego ogromną przyjemność sprawiło mu dociśnięcie gazu do dechy. Jechał tak beztrosko przez dłuższy czas, gdy nagle dostrzegł subtelny ruch między drzewami. Natychmiast zwolnił. Nigdy nie...
2023-10-11
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Pozytywka.
Pojęcie strachu było tak obezwładniające, że zastanawiała się, czy na pewno chce się z nim skonfrontować, jednak jej dłoń mimowolnie powędrowała na lodowatą narzutę. Jeden najmniejszy ruch sprawił, że ta spadła, a jej oczom ukazała się porcelanowa pozytywka. Nie byłoby w niej nic dziwnego, ot zwykła zabawka, gdyby nie fakt, że figurka przymocowana do niej wyglądała niemal identycznie jak ona sama. Było w niej coś niepokojącego, jej oczy iskrzyły się jasnym płomieniem, natomiast ona sama obracała się odwrotnie do kierunku zegara, jednocześnie wydając przy tym okropne dźwięki, których nie dało się słuchać. Po dłuższej chwili jednak zrozumiała, że ta na pozór zwyczajna ozdoba chce jej coś przekazać. Zaczynała rozumieć, o co chodzi, gdy nagle wszedł on…
2 sierpnia, nakładem Wydawnictwa NowoCzesne ukazał się przerażający, opowiadający o sekretach horror. Jego tytuł to “Elena. Niechciane dziecię”, autorem jest S.J. Grochal.
Wydawnictwo NowoCzesne swoją siedzibę posiada w Poznaniu. Kierują się stwierdzeniem „mniej oznacza lepiej” - mniej wydanych pozycji, oznacza szersze pole promocji oraz reklamy dla każdej twórczości po etapie selekcji. Oznacza to też wyższą jakością edytorską.
Pewnego dnia, jedenastoletnia Lena znajduje na strychu nieco ekscentrycznej babci starą pozytywkę. Nie wie jednak jeszcze, że ukazana przez zabawkę tragedia Eleny wywróci jej świat do góry nogami.
Od tamtego momentu Lenę nękają demony przeszłości. Mroczne siły nieustępliwie próbują przejąć nad nią kontrolę. Aby uwolnić się od Eleny, Lena musi zmierzyć się najpierw z własnym strachem, zaufać tym, którym nie odważyłaby się nigdy. Czy uda jej się przezwyciężyć lęk i ocalić swoje życie?
“Elena. Niechciane dziecię” S.J. Grochala, to mroczna powieść, której motywem przewodnim są sekrety. Tajemnice, które są w stanie wywrócić dotychczasowe życie do góry nogami, zmienić je w piekło.
Historia jest nad wyraz ciekawa, jednak początkowo fabuła nieco dłuży się. Dzieje się tak, ponieważ autor stawia na bardzo dokładne opisy otoczenia oraz wszystkiego, co główna bohaterka spotyka na swojej drodze. W konsekwencji czego, na samym początku lektura może wydawać się nieco nużąca, jednak im dalej tym zdecydowanie lepiej.
Z czasem znużenie zastępuje ciekawość, bo już w dalszych (ale nie za dalekich) rozdziałach zaczyna się dziać i to całkiem sporo. Napięcie nie schodzi nawet na sekundę, a wręcz wznosi się ku wyżynom, a każdy wie, że dobry horror powinien trzymać w napięciu i sprawiać, że czytelnik czuje obezwładniający niepokój. Robi się coraz bardziej ciekawie, jednak…
Jednak nieco za mało strasznie. Myślałam, że będę się tak na serio bać, a otrzymałam bardzo lekką powieść, którą śmiało można czytać wieczorem, czy w nocy.
Napisana została lekkim piórem, bez trudnej terminologii. Fabuła jest prosta, jednowątkowa, przedstawiona w sposób spójny i logiczny. Ma tak zwane “ręce i nogi”. Niczego jej praktycznie nie brakuje. No poza grozą…
Postaciami są ludzie i istoty nierealne. Dlatego też w powieści każdy znajdzie coś dla siebie - jeśli preferujesz realność, to odnajdziesz się w tej literaturze grozy, jeśli jednak masz dość codzienności, to też nic straconego, ponieważ czytając “Elenę. Niechciane dziecię” poznasz także inność. Każdy z bohaterów został bardzo dobrze nakreślony pod aspektem psychicznym, jak i fizycznym. Bez dwóch zdań, po głębszym zapoznaniu nie ma z nimi nudy.
Podsumowując: “Elena. Niechciane dziecię” autorstwa S.J. Grochala, to bardzo lekka literatura grozy, w której napięcie budowane jest stopniowo. Dominuje świat realny, w którym pojawiają się mieszane postacie - te nierealne i te z krwi i kości. Książka została poprowadzona w narracji trzecioosobowej, napisana lekkim, chwytliwym piórem. Sama w sobie lektura wciąga, ale dopiero od dalszych rozdziałów, potem ciężko od niej się oderwać. Polecam, można przeczytać.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Pozytywka.
Pojęcie strachu było tak obezwładniające, że zastanawiała się, czy na pewno chce się z nim skonfrontować, jednak jej dłoń mimowolnie powędrowała na lodowatą narzutę. Jeden najmniejszy ruch sprawił, że ta spadła, a jej oczom ukazała się porcelanowa pozytywka. Nie byłoby w niej...
2023-09-24
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Dziewczynka przebudziła się w środku nocy i zamarła z przerażenia. Zaczęła krzyczeć, jednak z jej ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Oddychała z ogromnym trudem, jakby ktoś ją trzymał za gardło. To jego obecność tak na nią działała. Jego groźna postawa, zacięty wyraz twarzy i te przenikliwe oczy, które miała wrażenie, że chcą poznać jej plan, a raczej ich plan. Nie mogła dopuścić do tego, żeby jemu uszło TO na sucho. Mimo paraliżującego strachu postanowiła udawać, że w dalszym ciągu śpi.
31 marca 2023 roku, nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej ukazała się powieść obyczajowa z drugim dnem, dedykowana młodszym czytelnikom. Jej tytuł to “Tajemnice lasu”, autorką jest dziewiętnastoletnia, debiutująca Martyna Wójcik.
WFW, czyli Warszawska Firma Wydawnicza powstała w 2008 roku. Ich celem jest łączenie różnych funkcji powiązanych z rynkiem wydawniczym, w tym drukarskim. Firma daje możliwość wydania własnej twórczości w bardzo niskim budżecie. Są członkami Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. O WFW można było przeczytać w między innymi: „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, czy „Dzienniku”.
W pewnym niewielkim miasteczku mieszka Krystyna z mężem Robertem i córkami: dziewięcioletnią Manią i dwunastoletnią Franią. W niepełnym składzie wybierają się na niezapomniane wakacje, które nie tylko miały być odpoczynkiem, ale i remedium na trudną przeszłość, która dotyka ich po dziś.
Ciekawość świata i odwaga dziewczynek popychają je w obce dla nich, niebezpieczne sytuacje, które postanawiają rozwiązywać samodzielnie. W końcu odnajdują odpowiedzi na nurtujące je pytania, jednak czy ostatecznie na pewno chciały je poznać? Do czego doprowadzi ciekawość dzieci? Czy rodzinie uda się wyjść ze śmiertelnej opresji?
“Tajemnice lasu” autorstwa Martyny Wójcik to powieść od młodzieży dla dzieci. Ukazuje perypetie dwóch dziewczynek, które postanawiają rozwiązać pozornie banalną zagadkę. Z czasem jednak okazuje się, że nic nie jest takie, jakie wydawało się wcześniej.
Początkowo czytelnika otacza sielanka, która potem zmienia się w bardziej mroczny klimat. Ten zabieg ukazuje, jak niewiele wystarczy, aby z poukładanego życia nie pozostało nic. Dlatego też, podczas przeżywania przygód z głównymi bohaterkami czułam ciągłe, narastające napięcie. Nie mogłam doczekać się, co będzie dalej, jak zakończy się ta licząca lekko ponad pięćdziesiąt stron historia.
Napisana w narracji trzecioosobowej, bardzo lekkim, specyficznym stylem pisania, który sugeruje, że autorką jest młoda osoba. Sama w sobie fabuła jest jednorozdziałowa, dynamiczna, wciągająca. Martyna nie rozwija się za bardzo, jest aż za konkretna. Zwinnie przeskakuje w czasie bez tworzenia chaosu. Jednak ten przesadny minimalizm odbiera całą zabawę z czytania.
Lubię krótko, zwięźle i na temat, ale nie do takiego stopnia, żeby nawet nie nakreślić czytelnikowi bohaterów. Pojawiają się oni, ale tak naprawdę nic o nich nie wiadomo, ani jak wyglądają, ani niezbyt co myślą. Ponadto miałam wrażenie, że dialogi nie są dostosowane do ich wieku. Ze sposobu, w jakim się wypowiadają, ich zasobu słownictwa nietrudno o stwierdzenie, że są dużo starsze, niż dwanaście, a już na pewno nie dziewięć lat.
Podsumowując: “Tajemnice lasu” Martyny Wójcik, to bardzo lekka, oszczędna w słowa, banalna lektura, która została dedykowana młodym czytelnikom. Sporo w niej się dzieje, ma w sobie drugie dno i przyjemnie ją się czyta. Jednak wypadałoby popracować nad postaciami, których autorka nie nakreśla w ogóle, są niczym widmo - ktoś je kiedyś widział, ale nikt nic o nich nie wie. Idąc dalej, w lekturze została podjęta minimalna próba zobrazowania otoczenia i ten zabieg był znośny. Jednak najlepsze przed nami. Mam wrażenie, że dla Martyny było priorytetem budowanie napięcia, które jest zadowalające i utrzymuje się od początku do końca lektury. Czy polecę książkę? Dla młodszych czytelników może być trafnym wyborem, dla tych starszych nieco za mało intrygująca.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Dziewczynka przebudziła się w środku nocy i zamarła z przerażenia. Zaczęła krzyczeć, jednak z jej ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Oddychała z ogromnym trudem, jakby ktoś ją trzymał za gardło. To jego obecność tak na nią działała. Jego groźna postawa, zacięty wyraz twarzy i te...
2023-09-18
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“– (...) To dobrzy ludzie, a ty wydajesz się bardzo silnym chłopcem.
– Gdyby byli dobrzy, nie robiliby tylu niedobrych rzeczy.
– Każdy z nas czasem postąpi źle, ale czy jest to powód do potępienia? Ty jesteś bez skazy?
– Nie. – Zawstydzony chłopak spuścił głowę.”
Mimo skumulowania wszystkich możliwych sił nie miał szans wyzwolić się z żelaznego uścisku nieprzyjaciela. Po dłuższej chwili siłowania się z dużo silniejszym przeciwnikiem poczuł ogromny ból rozchodzący się po całym ciele. Został uderzony w potylicę, a następnie odurzono go czymś o zapachu ziół. Chwilę później wszystkie odgłosy zaczęły się przeradzać w jeden, zupełnie mu obcy. Tracił świadomość. Rozglądał się dookoła, lecz ludzie, których jeszcze przed chwilą kojarzył, teraz byli trudni do zidentyfikowania. Przed oczami pojawiły mu się mroczki, nogi miał niczym z waty. Runął na ziemię.
27 lipca 2023 roku, nakładem Wydawnictwa AlterNatywne, ukazała się powieść z gatunku fantastyka młodzieżowa. Jej tytuł to “Bellator”, autorką jest Weronika Kacprzak.
Wydawnictwo AlterNatywne – swoją siedzibę posiada w Poznaniu. Kierują się stwierdzeniem „mniej oznacza lepiej” - mniej wydanych pozycji, oznacza szersze pole promocji oraz reklamy dla każdej twórczości po etapie selekcji. Oznacza to też wyższą jakością edytorską.
Wellneice jest niewielką osadą odosobnioną od reszty świata. Życie tam toczy się we własnym tempie. Sielanka trwa w najlepsze do czasu, aż grupa “upiorów” zaczyna porywać dzieci.
Jednym z uprowadzonych jest Frank Norrie, który wraz z innymi pechowcami pod czujnym okiem mrocznych strażników wchodzą do Zakazanego Lasu. Niebezpieczeństwo czai się tam na każdym kroku, dlatego też nie każdy przetrwa tę podróż do końca. Napotkane po drodze demony tylko czekają na samowolkę nieświadomych niczego młodych ludzi.
“Bellator” Weroniki Kacprzak to powieść fantastyczna, o bardzo obszernym tle obyczajowym. Dzięki swojemu bajkowemu oraz realnemu wydźwięku, walce dobra ze złem dedykowana jest młodszym czytelnikom.
Powieść zachwyca subtelnością. Dla kogoś, kto nie przepada za rasową fantastyką, ta książka mimo swojego gatunku może być idealna. Dlaczego? Ponieważ są w niej bardzo wyważone proporcje między realnością a nierealnością. Autorka stopniowo wprowadza akcenty nie z tego świata. Dlatego też czytelnik małymi krokami adaptuje się z nową sytuacją, miejscem, postaciami.
Klimat książki jest pół żartem, pół serio. Pojawiają się momenty, które zapierają dech w piersiach, ale też i takie, które bawią. “Bellator” bez dwóch zdań trzyma w napięciu, uzależnia. Warto zarezerwować sobie przy nim dużo wolnego czasu.
Weronika w swojej książce użyła narracji trzecioosobowej, a sama w sobie fabuła jest wielopłaszczyznowa, dynamiczna, naszpikowana nagłymi zwrotami akcji. Nie sposób nudzić się przy niej. Wystarczy tylko dać ponieść się twórczości, a potem sama ona przemija.
Ponadto została napisana lekkim piórem, które czyta się wyśmienicie. Przeżywanie przygód z bohaterami było przyjemnością, idealną odskocznią od dnia codziennego.
Postaciami są ludzie z krwi i kości oraz postacie wykreowane na potrzeby książki. Obie grupy zostały w minimalnym stopniu nakreślone pod względem fizycznym, ciut lepiej pod aspektem fizycznym. Autorka bardziej skupiła się na opisach miejsc aniżeli na bohaterach, o których ciężko cokolwiek więcej powiedzieć, niż że ich wyznacznikiem jest między innymi odwaga.
Podsumowując, “Bellator” Weroniki Kacprzak, mimo mało zachęcającego tytułu jest naprawdę bardzo dobrą powieścią fantastyczną dedykowaną młodszym czytelnikom. W książce pojawiają się dwie płaszczyzny - realna oraz fantastyczna. Autorka zaprezentowała obszerne tło obyczajowe, słabo nakreślone postacie oraz całą masę tajemnic, które tylko czekają na odbiorcę. Zagadki, które chce się przeżywać, od których nie można się oderwać. W tej powieści bardzo dużo się dzieje, trzyma w napięciu. Jest to idealna pozycja na długie, nudne wieczory. Polecam przeczytać.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“– (...) To dobrzy ludzie, a ty wydajesz się bardzo silnym chłopcem.
– Gdyby byli dobrzy, nie robiliby tylu niedobrych rzeczy.
– Każdy z nas czasem postąpi źle, ale czy jest to powód do potępienia? Ty jesteś bez skazy?
– Nie. – Zawstydzony chłopak spuścił głowę.”
Mimo skumulowania...
2023-09-10
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Na scenie zwanej życiem.”
Dawny, zapomniany już dotyk matki sprawił kobiecie nieukrywaną, ogromną przyjemność. Zadowolona przymknęła oczy, aby oddać się w całości pieszczocie. Czynności, którą tak dobrze pamięta z czasów dzieciństwa. Wychudzone, kościste palce mechanicznie przeczesywały jej włosy kosmyk po kosmyku. Cały stres spowodowany spotkaniem po latach zaczął powoli uciekać, napięcie schodziło, a związany w supeł żołądek rozluźniał się powoli.
Sielanka trwała w najlepsze, do momentu, gdy poczuła mocne szarpnięcie. Staruszka chwyciła jej pukiel włosów i mocno pociągnęła do swojej klatki piersiowej. Córka uderzyła głową o jej ramię, zasyczała z bólu. Przerażona próbowała wyrwać się ze szpon matki, ale jej uścisk - jak na schorowaną staruszkę był niewyobrażalnie silny. Zaczęła krzyczeć.
Czy słyszałeś już o najnowszej powieści obyczajowej Pani Żanety Pawlik? Jej tytuł to “Światło po zmierzchu”. Twórczość ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, a jej premiera odbyła się 1 czerwca 2023 roku.
Żaneta Pawlik jest humanistką, która ukończyła również trzy ścisłe kierunki studiów. Gdy pojawiają się trudne momenty, izoluje się na deskach Lekkiego Teatru Przenośnego. Wolne chwila uwielbiam spędzać pośród natury, w swoim ogródku leżąc na hamaku i dopisując kolejne rozdziały swoich historii. Nagrywa podcast, w którym opowiada, jak pisać, żeby inni chcieli czytać. Autorka powieści “Mowy nie ma!” (2022) i “Tamarynd” (2023).
Julia Andrzejewska jest spadającą gwiazdą filmową. Jej menadżerka, Izabela chcąc pomóc wznieść się kobiecie ponownie, podejmuje zakulisowe działania. Gwiazda uchodzi za trudną w kontaktach, wiecznie niezadowoloną, kapryśną, dlatego jej kolejna rola wywołuje sporą burzę medialną. Andrzejewska postanawia przeczekać ten trudny czas na wsi u swojej przyjaciółki.
Tymczasem w leśnej chacie mieszka Kosma, który uwielbia przyrodę do tego stopnia, że woli ją od ludzi. Niespodziewane spotkanie z Julią pokazuje mu, że dobrze zrobił odcinając się od społeczeństwa.
Teresa, która jest siostrą Julii, od lat próbuje połączyć obowiązki domowe, z dziećmi, mężem i opieką nad umierającą matką. Podświadomie wie jednak, że chciałabym od życia czegoś więcej, niż być wiecznie niańką. Postanawia zawalczyć, o to, co jej się należy.
Losy bohaterów przeplatają się między sobą. Każdy z nich stanie przed jedyną okazją, na poprawę swojego żywotu, ale czy każdy ją wykorzysta? Być może jest jeszcze szansa, żeby zacząć wszystko od początku. Jednak zanim to się stanie, w pierwszej kolejności trzeba rozliczyć się z przeszłością.
“Światło po zmierzchu” Żanety Pawlik, to powieść obyczajowa o podłożu psychologicznym. Autorka opisuje w niej, że każdy człowiek ma takie same problemy, tak samo je rozwiązuje bez względu na posiadane dobro materialne i niematerialne.
Historia ta jest bardzo głęboka, zaskakuje swoją mądrością, przekazem. Klimat jej jest z reguły dramatyczny, ale pojawiają się również przebłyski (i to momentami liczne) pozytywnego akcentu. Jest to bardzo miła odstępstwo od tego szarego, smutnego, niekiedy brutalnego świata.
Dlatego też czytając książkę, czułam zaciekawienie, dezorientację, ale i również irytację. Czyli w skrócie wiele emocji. Dlaczego tak? O tym opowiem trochę niżej.
Narracja powieści jest trzecioosobowa, a sama w sobie fabuła została podzielona na trzy wątki. Czytelnik poznaje trzech kluczowych bohaterów i kilku pobocznych, z którymi przeżywa przygody, te natomiast (jak okazuje się później) są ze sobą powiązane w sposób logiczny.
Patrząc na ilość epizodów, można stwierdzić, że w lekturze sporo się dzieje. Momentami aż dużo, ponieważ wkrada się chaos. Autorka mało zgrabnie przechodzi z wątku, na wątek, co skutkuje tym, że niekiedy występowało u mnie zaskoczenie, pod tytułem “co tutaj się właśnie wydarzyło?”, w konsekwencji czego musiałam cofać się w tekście, żeby zrozumieć jego przebieg.
Książka napisana została w przystępnej formie, bez trudnej terminologii. Z ograniczoną (aczkolwiek nie ma mowy tutaj o minimalizmie) ilością bohaterów, którzy zostali skrupulatnie nakreśleni pod względem psychicznym i dobrze pod aspektem fizycznym.
Podsumowując: “Światło po zmierzchu” Pani Żanety Pawlik, to bez dwóch zdań ciekawa powieść obyczajowa z elementami psychologicznymi. Jej fabuła jest wielowątkowa, autorka łączy poszczególne epizody w sposób logiczny. Jednak w dość obszernych rozdziałach pojawia się bałagan zwany chaosem. Pani Żaneta niezgrabnie przemieszcza się w czasie, co skutkuje niezrozumieniem i irytacją na myśl, że nie jest do końca wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Atutem są skrupulatnie nakreślone, humorzaste, nieco inne, ale i życzliwe postacie. Całość oceniam poprawnie. Można przeczytać.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Na scenie zwanej życiem.”
Dawny, zapomniany już dotyk matki sprawił kobiecie nieukrywaną, ogromną przyjemność. Zadowolona przymknęła oczy, aby oddać się w całości pieszczocie. Czynności, którą tak dobrze pamięta z czasów dzieciństwa. Wychudzone, kościste palce mechanicznie przeczesywały...
2023-08-28
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com
www.instagram.com/tinarecenzuje
Wyspa strachu.
Z głębokiego snu wyrwało mnie warczenie psa. Zacząłem nasłuchiwać, jednak nie usłyszałem nic niepokojącego, tylko szum fal i szelest drzew. Już chciałem iść dalej spać, gdy do moich uszu dotarło sapanie dochodzące tuż zza ściany, a chwilę później rozdarł się budzący grozę, przeraźliwy ryk. Ryk poprzedzony nachalnym drapaniem. Bez wątpienia jakieś zwierzę próbowało się dostać do mojego kontenera. Sądząc po jego zachowaniu, musiałby to być wielki kot. Może tygrys? Puma? Jaguar? Nie miałem pojęcia co na tej szerokości geograficznej żyje. Jedno jednak jest pewne - spotkanie z tym ssakiem sam na sam będzie miało dramatyczne skutki…
Czy słyszałeś już o najnowszej powieści obyczajowej Hectora Kunga? Jej tytuł to “Więzień sumienia”. Książka ukazała się 23 maja 2023 roku, nakładem Wydawnictwa Novae Res.
Hector Kung - autor powieści publikujący pod pseudonimem. Interesuje się stosunkami międzyludzkimi oraz wynikających z nich sprzecznościami. Kreuje krytyczny opis świata oraz bohaterów, którzy nie tolerują dwuznaczności rzeczywistości.
“Opowieść o współczesnym Robinsonie Crusoe i cenie prawdziwej wolności”
Alan Fonds jest 45-letnim pracownikiem oficyny wydawniczej. Pewnego razu budzi się w blaszanym kontenerze daleko od cywilizacji - na niewielkiej wyspie południowego Pacyfiku. Z listu, który znajduje w swoim nowym lokum, dowiaduje się, że jego miejsce pobytu nie jest losowe, bowiem jego pracodawca wymierzył mu karę zesłania za wszelkie przewinienia, których dokonał. Teraz Alan ma bardzo dużo czasu, aby rozpocząć wędrówkę w głąb siebie i odkryć, czym tak naprawdę jest wolność.
“Więzień sumienia”, to powieść, która ukazuje, że podjęte pozornie błahe decyzje mogą odcisnąć na przeszłości głębokie piętno.
Lektura już od początku mnie zaintrygowała - uwielbiam powieści, filmy, a nawet gry o motywie bezludnej wyspy, gdzie człowiek jest zdany sam na siebie oraz w ogromnej mierze na łaskę i niełaskę natury, zwierząt. Wystarczyło mi kilka stron, abym miała pewność, że twórczość Hectora będzie dla mnie idealna.
Czytając ją czułam ogromne zaciekawienie, rozluźnienie, a nawet i czasami niepokój. Klimat książki jest zmienny niczym w życiu - raz bywa gorzej, żeby potem wyszło przysłowiowe słońce po burzy.
Fabuła toczy się swoim naturalnym tempem - nie jest mozolna, ani za specjalnie dynamiczna. Za to pozostawia lukę na przemyślenia. Poprowadzona w narracji pierwszoosobowej - jakże pożądanej w tej powieści. Czułam się, jakbym siedziała tuż obok głównego bohatera, widziała i czuła to, co on, jakby jego przygody były też moimi. Patrząc na historię, jaką przedstawia książka, było to niesamowite przeżycie.
Napisana bardzo lekkim piórem, które zdecydowanie przypadło mi do gustu. Zagłębianie się w treść treść było ciekawą rozrywką, miłą odskocznią od życia codziennego.
Postaciami są nieidealni ludzie z bagażami doświadczeń, popełniający błędy, które chcą w większości przypadków naprawić. Są to bohaterowie o niekiedy przewrotnym myśleniu, nieszablonowej kreatywności. Nakreśleni idealnie pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Zdecydowanie dałabym radę nawiązać z nimi nić porozumienia, a w szczególności z głównym bohaterem.
Podsumowując: “Więzień sumienia” Hectora Kunga, to powieść, która idealnie wpasowuje się w mój gust literacki. Spodobała mi się, zaciekawiła mnie już od pierwszych stron. Opowiada historię mężczyzny zesłanego na bezludną wyspę, który musi sobie radzić w pojedynkę z przeciwnościami losu. Ta książka zmusza do myślenia, licznych refleksji. Czuć w niej ten klimat, z jednej strony mroczny, a z drugiej uspokajający wśród drzew, zwierząt. Wisienką na torcie są barwne postacie. Polecam lekturę, warto przeczytać.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com
www.instagram.com/tinarecenzuje
Wyspa strachu.
Z głębokiego snu wyrwało mnie warczenie psa. Zacząłem nasłuchiwać, jednak nie usłyszałem nic niepokojącego, tylko szum fal i szelest drzew. Już chciałem iść dalej spać, gdy do moich uszu dotarło sapanie dochodzące tuż zza ściany, a chwilę później rozdarł się budzący grozę, przeraźliwy...
2023-08-09
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Spadająca gwiazda.
Nagle usłyszałam przeraźliwy pisk opon. Chwilę później poczułam, jak coś mnie szarpie na bok. W ułamku sekundy cały świat przestał istnieć. Wydawało mi się, że spadam. Leciałam ciągle i bez opamiętania w dół, nie mogłam się zatrzymać. Aż w końcu dotarłam do końca, odbiłam się, a następnie upadłam. Zapadła ciemność. Moje ciało było niczym sparaliżowane, a moje zmysły przestały pracować poprawnie - nie widziałam, ani nie słyszałam zupełnie nic. Z jednej strony byłam przerażona, z drugiej nie wiedząc czemu czułam wybawienie. Na końcu doznałam ulgi. Miałam wrażenie, jakbym wyszła ze swojego ciała i obserwowała całą sytuację z boku… dalej nie było już nic.
Czy słyszałeś już o najnowszej powieści obyczajowej Pani Marty Nowik? “Noc spadających gwiazd” to książka opowiadająca o tym, jak jedna noc potrafi wywrócić dotychczasowe życie do góry nogami. Powieść ukazała się 01.06.2023 roku, nakładem Wydawnictwa Novae Res.
Marta Nowik ukończyła studia podyplomowe na kierunku edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna; profilaktyka uzależnień oraz relacje interpersonalne. Uwielbia odpoczywać na działce, wśród natury, gdzie może spacerować z psami. Kocha podróże i kryminalne zagadki.
“Jeden wieczór zmienia życie dwóch mieszkanek spokojnego dotąd miasteczka.”
Zalesiany. To tutaj mieszkają dwie przyjaciółki Aleksandra i Natalia. Jedna suto zakrapiana impreza kończy się dla nich katastroficznie. Po jakimś czasie na ulicach miasteczka zaczynają pojawiać się billboardy, które przedstawiają skąpo ubraną Olę tańczącą na moście. Nieco później okazuje się, że w jeszcze większe kłopoty popadła Natalia, która tej nocy zaszła w ciążę i nie wie, kto jest ojcem. Chcąc uniknąć wytykania palcami, dziewczyna wyjeżdża do Poznania, gdzie chce oddać swoje dziecko do adopcji. Tymczasem Ola nawiązuje kontakt z autorem ulicznego plakatu. Obie jednak nie wiedzą, że to dopiero początek ich pasma nieszczęść, a zło czai się tuż za rogiem.
“Noc spadających gwiazd” autorstwa Pani Marty Nowik to bardzo emocjonująca powieść obyczajowa, w której autorka porusza między innymi wątek miłosny, przyjaźni, przetrwania, walki.
Jest to książka, która od pierwszych stron ciekawi, a napięcie nie schodzi z niej nawet na chwilę. Fabuła jest wielowątkowa, bardzo dynamiczna, prowadzona w narracji trzecioosobowej. Czytając, czułam się jak na jakimś wypasionym rollercoasterze, na który chce się chodzić raz po razie. Zaintrygowana powieścią chciałam jej więcej i więcej…
I wszystko szło w dobrym kierunku, aż tu nagle poczułam mdłości od nadmiaru. Nadmiaru tematu, który był wałkowany swego czasu non stop. Chodzi o wątek wojny na Ukrainie. Co jak co, ale tego nie spodziewałam się i nie chciałam spotkać w tej książce, a jednak. W tamtym momencie czułam się zniesmaczona, zdezorientowana. W końcu początek zapowiadał się bardzo obiecująco.
A tu nagle czar prysł jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jeśli jednak pominąć powyższy epizod, a zwrócić uwagę na bardzo lekkie pióro, przyjazny język pisania, barwne postacie, które zostały dokładnie nakreślone pod względem fizycznym, jak i psychicznym, to lektura mogła uzyskać miano IDEALNEJ. Niczego jej nie brakowało. A tak to wyszło, jak wyszło, czyli dobrze, ale nie wyśmienicie.
Podsumowując: “Noc spadających gwiazd” Marty Nowik od pierwszych stron mnie zaintrygowała. Czułam, że to jest to - idealna książka na deszczowe wieczory, która przyniesie ukojenie, wprowadzi w magiczny nastrój, oderwie od rzeczywistości. Tak też było! A przynajmniej do momentu, aż nie pojawił się wątek, o którym swego czasu słyszało się w każdym możliwym miejscu. Miałam ochotę pominąć rozdziały poświęcone wojnie na Ukrainie. Najzwyczajniej na świecie czułam przesyt. Jednak tego nie zrobiłam, pomęczyłam się trochę i dotarłam do końca. Czy było warto? Jak najbardziej. Dla tak dobrej powieści (z małym minusem) zrobiłabym to jeszcze raz. Polecam.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Spadająca gwiazda.
Nagle usłyszałam przeraźliwy pisk opon. Chwilę później poczułam, jak coś mnie szarpie na bok. W ułamku sekundy cały świat przestał istnieć. Wydawało mi się, że spadam. Leciałam ciągle i bez opamiętania w dół, nie mogłam się zatrzymać. Aż w końcu dotarłam do końca,...
2023-07-18
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Krwiopijca.
Powoli zaczęłam dochodzić do siebie. Świat na nowo zaczął przybierać realistycznych barw. Jednak coś było nie tak. To, na czym leżałam wcale nie przypominało mojego łóżka - było nieprzyjemnie zimne i wilgotne. Chciałam cokolwiek zobaczyć, lecz ból głowy i karku nie pozwalał mi na żaden ruch. Spanikowana momentalnie podniosłam się, jednak to, co zauważyłam nie spodobało mi się ani trochę.
Podłoże, na którym leżałam, to nic innego jak szorstkie liście i mech. Dookoła mnie były same drzewa, a w tle można było zobaczyć biegające zwierzęta. Wszystko wskazuje na to, że jestem w lesie. Tylko co ja tutaj robię obolała i pozbawiona pamięci…
23 czerwca, nakładem Wydawnictwa NowoCzesne, ukazała się powieść fantasy, której autorką jest debiutująca Alicja Nowak. Jej tytuł to “Najciemniejsze odcienie czerwieni”.
Wydawnictwo NowoCzesne – swoją siedzibę posiada w Poznaniu. Kierują się stwierdzeniem „mniej oznacza lepiej” - mniej wydanych pozycji, oznacza szersze pole promocji oraz reklamy dla każdej twórczości po etapie selekcji. Oznacza to też wyższą jakością edytorską.
Nastoletnia Chiara Federica Bonverte budzi się w tajemniczych okolicznościach w lesie. Nie ma pojęcia, jakim cudem tam się znalazła oraz dlaczego niczego nie pamięta.
Szukając drogi powrotnej do nieokreślonego celu, trafia na gotycką rezydencję, w której postanawia szukać pomocy. Gmach zamieszkały jest przez ekscentryczne rodzeństwo i ich wuja. Rodzina ta jest bardzo życzliwa. Już na samym początku dziewczyna dostaje możliwość doprowadzenia siebie do ładu, a na jej nowym łóżku leżą przeznaczone dla niej ubrania. Zostaje poczęstowana obfitą kolacją oraz dowiaduje się, że może zostać w ich królestwie tak długo, aż nie wróci jej pamięć.
Im dłużej Chiara tam mieszka, tym coraz więcej ma wątpliwości i pytań. Kim jest? Co się z nią stało? Dlaczego okropnie się czuje? Dlaczego tylko ona je śniadania? Jaką tajemnicę kryje w sobie rezydencja?
“Najciemniejsze odcienie czerwieni” autorstwa Alicji Nowak, to powieść społeczna, o gatunku fantasy, nad którą krąży tajemnica. To książka między innymi o niewiedzy, nieufności, ale i o drugiej stronie medalu - zaufaniu, uczuciach i sile walki.
Już od pierwszych stron lektura mnie zaintrygowała, ponieważ od samego początku czuć w niej napięcie, które z każdą kolejną stroną narasta. Początkowo pojawia się niepewność, następnie czytelnik przekonuje się do książki, aż na końcu nie może się od niej oderwać.
Fabuła jest mroczna, dużo się w niej dzieje. Podczas czytania zdecydowanie nie da się nudzić, za to wystraszyć, czy czuć zdezorientowanie jak najbardziej.
Napisana w narracji trzecioosobowej, bardzo lekkim, chwytliwym, bez trudnych zwrotów piórem, które wręcz pożera się bez opamiętania.
Postacie to towarzystwo mieszane - są nimi ludzie z krwi i kości oraz istoty, które nie są z tego świata, a są wymysłem wyobraźni autorki. Bez względu na to, kim są, zostali perfekcyjnie nakreśleni wewnętrznie oraz zewnętrznie. Są tak barwni, niekiedy poważni, innym razem zabawni, że nie sposób nie załapać z nimi nici porozumienia.
Podsumowując: Nie spodziewałam się tak udanego debiutu. A jednak udało się, gratulacje. Pierwsze co mi się spodobało, to pełna tajemnic, bardzo dynamiczna fabuła, która pochłonęła mnie całkowicie. Historia, mimo iż kierowana do młodszych czytelników, spodobała mi się, absolutnie niczego jej nie brakowało. Atutem była także różnorodność w postaciach oraz przejrzystość historii. Jestem zadowolona. To był dobrze spędzony czas. Polecam.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Krwiopijca.
Powoli zaczęłam dochodzić do siebie. Świat na nowo zaczął przybierać realistycznych barw. Jednak coś było nie tak. To, na czym leżałam wcale nie przypominało mojego łóżka - było nieprzyjemnie zimne i wilgotne. Chciałam cokolwiek zobaczyć, lecz ból głowy i karku nie pozwalał mi...
2023-07-09
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Pomyślałem, że od lat w Polsce niewiele się zmieniło, bo dalej alkohol jest najlepszym środkiem do skracania dystansu.”
Wtedy też przystanęli nieopodal nas i zaczęli wykrzykiwać coś w nieznanym nam języku. Byli pijani i robili gesty, których nie rozumiałam. Nie minęła chwila, jak zaczęli skracać dystans między nami. Ojciec stanął na ich drodze, lecz szybko go spacyfikowali, przystawiając mu karabin do brzucha. Reszta podbiegła do mnie.
Nim zdążyłam zorientować się, co właściwie się dzieje, jeden z nich wykręcił mi rękę i przewrócił na ziemię. Kątem oka widziałam, jak ten drugi rozpina spodnie, a tata klęczy będąc na celowniku pistoletu i płacze. Sprawnym, szybkim ruchem zerwał ze mnie bluzkę, a potem spódniczkę. Chciałam umrzeć. Już się na mnie kładł, kiedy usłyszałam strzał.
Czy wiesz, że 16 stycznia, nakładem Wydawnictwa AlterNatywne ukazała się zaskakująca powieść kryminalna? Jej tytuł to “Styria”, autorem jest Pan Mariusz Maszczyk.
Wydawnictwo AlterNatywne – swoją siedzibę posiada w Poznaniu. Kierują się stwierdzeniem „mniej oznacza lepiej” - mniej wydanych pozycji, oznacza szersze pole promocji oraz reklamy dla każdej twórczości po etapie selekcji. Oznacza to też wyższą jakością edytorską.
Pewnego poranka do jednej z lokalnej krakowskiej redakcji pism przychodzi tajemniczy list. Jego zawartość, z pozoru mało intrygująca trafia na biurko byłego policjanta, a obecnego redaktora Piotra Nowackiego. Ten bardzo niechętnie zgadza się na przeprowadzenie reporterskiego śledztwa. Wkrótce okazuje się, że sprawa posiada drugie dno.
Niewielka wieś na terenie Beskid wita Piotra w dość nietypowy sposób - wódką i zagryzką, natomiast skomplikowana przeszłość z lat powojennych powraca prezentując zaskakujące fakty, mroczne tajemnice nie tylko mieszkańców wsi.
Co odkryje Piotr Nowacki? Co masz wspólnego ze sprawą córka autora listu?
“Styria” autorstwa Pana Mariusza Maszczyka, to powieść wielowątkowa. Przedstawia teraźniejszość oraz demony czasów powojennych, które dają się w znaki po dzisiaj.
Klimat powieści jest poważny z roztaczającą się dookoła misternie utkaną tajemnicą, która jest tak gęsta, że można ją kroić nożem.
Fabuła nie jest za szczególnie dynamiczna, jednak zawiera w sobie kluczowe elementy, takie jak na przykład: oryginalność, klimat, spójność, brak chaosu między wielowątkowymi rozdziałami, które sprawiają, że od powieści bardzo trudno jest się oderwać. Ona naprawdę wciąga w swój wir.
Autor posiada przyjemne, lekkie piór, które bez wątpienia chce się czytać. Co prawda, nie zawsze pisze zrozumiale dla każdego, jednak zawsze dodaje przypisy objaśniające niewiadome. Także wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Postaciami są ludzie z krwi i kości. Jak każdy z nas posiadają raz większe, innym razem mniejsze bagaże doświadczeń. Żaden z nich nie zrobił na mnie większego wrażenia. Żaden nie jest nakierowany przesadnie ani na dobrą stronę, ani na złą. Jak dla mnie są neutralni, jednak nie bezbarwni. Przyjemnie przeżywało się z nimi przygody.
Podsumowując: Ach ten bieszczadzki klimat, ach ta góralska gwara, ach te tło obyczajowe. Coś pięknego, pobudzającego wyobraźnię. Te wszystkie elementy posiada w sobie “Styria” autorstwa Pana Mariusza Maszczyka.
Twórczość już od pierwszych stron bardzo mnie zaintrygowała. Może nie dzieje się w niej przesadnie dużo. Może nie jest ona wulkanem nagłych zwrotów akcji. Może nie jest za bardzo dynamiczna. Jednak bije na łopatki (a może raczej na grzbiet) swoim sposobem przedstawienia, na swój sposób oryginalnością. Niesamowicie wkręca w swój świat. Zdecydowanie warto przeczytać “Styrię”. Polecam.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Pomyślałem, że od lat w Polsce niewiele się zmieniło, bo dalej alkohol jest najlepszym środkiem do skracania dystansu.”
Wtedy też przystanęli nieopodal nas i zaczęli wykrzykiwać coś w nieznanym nam języku. Byli pijani i robili gesty, których nie rozumiałam. Nie minęła chwila, jak zaczęli...
2023-06-29
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“– Piękne – skomentował Kaszmir, choć komentarz nie był konieczny.
– Nie widziałem nigdy czegoś takiego.
– Niecodziennie wychodzi się ponad chmury.”
Jednym, zdecydowanym ruchem otworzył stare, skrzypiące drzwi. Tak jak się spodziewał, w środku panowała prawie całkowita ciemność. Jedynym źródłem światła były przedzierające się przez porwane zasłony promienie słoneczne. Znał bardzo dobrze rozkład tego pomieszczenia, dlatego bez najmniejszego problemu dotarł do okna, a następnie rozsunął firankę. Stała się jasność, a on znalazł to, czego szukał. Stary filcowy fotel nosił wyraźne ślady użytkowania, w tym smugę zaschniętej strużki krwi, która była następstwem strzału w głowę…
30 listopada 2022 roku ukazał się kryminał historyczny. Jego tytuł to “Deklaracja nieśmiertelności”, autorem jest Pan Szymon Ligocki. Powieść ujrzała światło dzienne nakładem Wydawnictwa AlterNatywne.
Wydawnictwo AlterNatywne – swoją siedzibę posiada w Poznaniu. Kierują się stwierdzeniem „mniej oznacza lepiej” - mniej wydanych pozycji, oznacza szersze pole promocji oraz reklamy dla każdej twórczości po etapie selekcji. Oznacza to też wyższą jakością edytorską.
Kraków. Przełom XIX i XX wieku. W nieoczywistych okolicznościach ginie wybitny artysta Grzegorz Kant. W dniu jego śmierci cała jego spuścizna została skradziona. Jednak rosnące kontrowersje wokół jego zgonu nie pozwalają na zakończenie śledztwa.
Szanowany wykładowca literatury Alfred Ridlau to miłośnik między innymi dobrego alkoholu i pięknych kobiet. Ku jego zaskoczeniu zostaje wciągnięty w dochodzenie, w którym ma mu pomóc rosyjski detektyw - Jurij Sorokin.
Trop prowadzi na górskie szlaki. Z pozoru schematyczne śledztwo nabiera rozmachu i staje się groźną grą, a wiedza o tym, co się wydarzyło, może kosztować życiem.
Kim jest Lidia, Juliet i Jagódka oraz co mają wspólnego ze śmiercią Kanta? Co ma wspólnego Anja z Sorokinem?
“Deklaracja nieśmiertelności” autorstwa Pana Szymona Ligockiego, to mroczna, historyczna powieść, w której główne skrzypce gra tajemnica śmierć cenionego artysty. Nie zabraknie w niej nieoczywistych zależności, nieco dziwnych znajomości czy niestosownych przyjaźni.
Czytając, czułam niestety więcej negatywnych, niż pozytywnych emocji. Strasznie się wynudziłam. Mimo usilnych prób wkręcenia się w wyimaginowany świat - nie potrafiłam tego dokonać.
Nastrój książki jest tajemniczy oraz bardzo klimatyczny - czuć wyraźnie przeszłość. Poprowadzona została w narracji trzecioosobowej z wplecionymi licznymi przemyśleniami głównego bohatera. Dzięki czemu czytelnik zna stanowisku ogółu, jak i głównej postaci.
Napisana w nieco archaicznym języku z dodatkiem gwary codziennej. Podzielona na krótkie rozdziały, które tworzą jedną, spójną całość. Fabuła jest mało dynamiczna, zdecydowanie za mało w niej akcji, za dużo zbędnych opisów. Brakowało mi też jakiegokolwiek napięcia. Coś się dzieje, żeby tylko się dziać. Zero emocji.
Bohaterami są ludzie z krwi i kości - ekscentryczni, wybuchowi, wyrachowani, flegmatyczni, żywiołowi… pełen wachlarz. Mimo różnorodności nie potrafiłam z żadnym z nich załapać nici porozumienia.
Podsumowując: “Deklaracja nieśmiertelności”, Pana Szymona Ligockiego, przekonała mnie do siebie opisem znajdującym się na tylnej okładce. Spodobał mi się w niej także historyczny klimat oraz misternie utkana tajemnica. Jednak to byłoby na tyle z atutów książki. Strasznie się przy niej wynudziłam. Brakowało mi napięcia, wartkości, bohatera, który przekonałby mnie do siebie. Lektura jest jakaś taka flegmatyczna, nie wciągnęła mnie, a świat przedstawiony, nie taki odległy, a wydawał się obcy, sztuczny. Twórczość okazała się wielki zawodem, a szkoda, bo zapowiadało się całkiem nieźle. Niestety, ale tym razem nie polecam.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“– Piękne – skomentował Kaszmir, choć komentarz nie był konieczny.
– Nie widziałem nigdy czegoś takiego.
– Niecodziennie wychodzi się ponad chmury.”
Jednym, zdecydowanym ruchem otworzył stare, skrzypiące drzwi. Tak jak się spodziewał, w środku panowała prawie całkowita ciemność. Jedynym...
2023-06-21
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Drzewa kryją prawdę, której lepiej byłoby nigdy nie poznać”
To był mój szczęśliwy dzień. Obudziłem się cały w skowronkach, bo Ona była tutaj. Badawczo mi się przyglądała, chociaż gdzieś z tyłu głowy wiedziałem, że to nie na mnie patrzyła, a na niego. Na tego nieudacznika. Dzisiaj spotkałem także ich syna. Był łudząco podobny do swojego tatuśka, też nic nie potrafi dobrze zrobić. Chodził do klasy z tą dziewczyną, co teraz wącha kwiatki od dołu. Po głębszych przemyśleniach uświadomiłem sobie, że fakt, że nie ma jej już z nami, jest dla mnie ogromnym szczęściem. Gdyby była wśród żywych nigdy nie poznałbym kobiety swojego życia…
20 kwietnia 2023 roku, nakładem Wydawnictwa Novae Res ukazała się mroczna powieść osadzona w mroźnej krainie. Poznaj “Gdyby drzewa mogły mówić”, autorstwa Pana Huberta Malek.
Novae Res jest wydawnictwem działającym od 2007 roku, prawdopodobnie jednym z najbardziej aktywnych w Polsce. Siedziba ich mieści się w Gdyni. Od 2019 roku są członkami Stowarzyszenia Autorów i Wydawców Copyright Polska. Wydawnictwo skupia się głównie na powieściach z gatunku: beletrystyka, literatura popularnonaukowa. Nakładem Novae Res ukazało się ponad 200 książek, natomiast w mediach pojawiło się ponad 1000 recenzji. Wypromowali między innymi: Agnieszkę Lingas-Łoniewską, Magdalenę Knedler, czy Jolantę Kosowską.
Sławek zajmuje się pozyskiwaniem drewna poprzez na przykład trzebież. Gdy pewnego mroźnego styczniowego dnia, w lesie znajduje zakopane w śniegu zwłoki młodej kobiety, nie wie, że lawina niepowodzeń dopiero nadejdzie…
Służby mundurowe szybko ustalają, że denatka chodziła do jednej klasy z jego synem. Waldek natychmiast trafia do kręgu podejrzanych. Załamany ojciec, nie potrafiąc poradzić sobie z problemami, coraz częściej nadużywa alkoholu, który stopniowo, aczkolwiek sukcesywnie niszczy jego związek.
Tymczasem w miasteczku dochodzi do kolejnego przestępstwa. Znalezione zostaje zasztyletowane ciało, którego ze względu na jego stan, nikt nie jest w stanie zidentyfikować. Pojawiają się mylne tropy, które zapędzają policję w kozi róg. Wkrótce Sławek zrozumie, że śledczy wcale nie chcą sprawiedliwości. Ci, którzy zechcą jej zaznać, będą musieli za nią zapłacić wysoką cenę…
“Gdyby drzewa mogły mówić” autorstwa Pana Huberta Malek to przedstawiciel mrocznej, tradycyjnej literatury, która nie zaskakuje. Ukazuje ten sam schemat postępowania tj. śmierć - śledztwo - podejrzani - koniec dochodzenia. Liczyłam na coś lepszego.
Podczas czytania czułam znużenie na skutek zbyt często występujących opisów przyrody, czy pracy pilarza, która początkowo była ciekawa, natomiast później od nadmiaru miałam jej dość. Co za dużo, to niezdrowo. Z drugiej strony spodobała mi się konstrukcja książki, szczególnie myśli tajemniczej osoby. To była taka przysłowiowa wisienka na torcie, która mimo wszystko pchała mnie dalej i dalej.
Klimat książki jest jak w życiu, raz jest lepiej, a innym razem gorzej. Pojawiają się nagłe zwroty akcji, niespodzianki, ale także elementy, które można przewidzieć. Historia została poprowadzona w narracji zmiennej, zaczynając od tej trzecioosobowej, a kończąc na pierwszoosobowej.
Styl pisania jest przystępny, co jakiś czas pojawiają się trudniejsze zwroty, jednak nie zakłócają one czytanego tekstu. Nie jest trudno wyciągnąć ich znaczenia z kontekstu wypowiedzi.
Postaciami są ludzie w większości po przejściach. Na skutek bardzo dokładnych opisów są bardzo realistyczni. Ich emocje wręcz przelewają się na czytelnika, dzięki czemu książka powoduje swego rodzaju huragan myśli.
Podsumowując: “Gdyby drzewa mogły mówić” autorstwa Pana Huberta Malek to dobry, aczkolwiek schematyczny thriller, tu też kryminał, w którym za dużo opisów tego, co mało istotne. Mam wrażenie, jakby autor skupił się bardziej na sielance rodzinnej, krajobrazie, niż na popełnionych zbrodniach. W konsekwencji czego powieść na skutek mało wartkiej fabuły nużyła mnie. Sytuacja poprawiła się, gdy doszły wypowiedzi w narracji pierwszoosobowej, wtedy zaczęło się robić tajemniczo, ciekawie, intrygująco. I tak oto bez pośpiechu, w przystępnym stylu i języku, z barwnymi postaciami mijały strony, aż do finiszu. Można przeczytać.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Drzewa kryją prawdę, której lepiej byłoby nigdy nie poznać”
To był mój szczęśliwy dzień. Obudziłem się cały w skowronkach, bo Ona była tutaj. Badawczo mi się przyglądała, chociaż gdzieś z tyłu głowy wiedziałem, że to nie na mnie patrzyła, a na niego. Na tego nieudacznika. Dzisiaj...
2023-06-12
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Klucz.
Klucz najczęściej kojarzony jest z małym, metalowym przyrządem otwierającym najróżniejsze zamki. Jednak kluczem nie musi być tylko i wyłącznie namacalny element. Można nim nazwać także zbiór zdolności tych wrodzonych i nabytych oraz cech, jakie musi posiadać mężczyzna, aby otworzyć kobiecy umysł, który ta piękna istota chroni za wszelką cenę. Czasem ma się szczęście i trafia się od razu w odpowiednią kombinację znaków, innym razem ta czynność trwa bardzo długo. Jedno jest pewne. Nigdy nie są to stracone chwile, bo one nadają mężczyźnie sens istnienia.
28 listopada 2022 roku, nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej (Wydawnictwo WFW) ukazała się powieść erotyczna. Jej tytuł to “Spowiedź libertyna”, autorem powieści jest Max Lewin.
WFW, czyli Warszawska Firma Wydawnicza powstała w 2008 roku. Ich celem jest łączenie różnych funkcji powiązanych z rynkiem wydawniczym, w tym drukarskim. Firma daje możliwość wydania własnej twórczości w bardzo niskim budżecie. Są członkami Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. O WFW można było przeczytać w między innymi: „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, czy „Dzienniku”.
Max Lewin jest znakomitym architektem. Poza pracą spotyka się z kobietami, a następnie spełnia ich najskrytsze, erotyczne pragnienia. Daje im to, czego nie chciał im dać nikt inny. Robi to z ogromną pasją, celebruje każdy, nawet ten najmniejszy ruch. Nie ogranicza się w kwestii wyboru partnerki oraz sposobu jej zadowolenia. Jednak największą przyjemność sprawia mu zdobywanie serc kobiet zamężnych. To go utwierdza też w przekonaniu, że współczesnej płci pięknej daleko do przykładnych żon, matek.
W swojej osobistej spowiedzi wyznaje wiele intymnych przemyśleń. Zauważa również, że jeden fałszywy krok, jedna nieodpowiednia kobieta może sprawić, że jego życie zamieni się w ruinę. Natomiast to, co było jego, czym żył, zacznie oddalać się i tym samym sprawi, że zostanie sam.
“Spowiedź libertyna” Maxa Lewina, to powieść kontrowersyjna, prowokująca, dedykowana dla dojrzałych czytelników. Autor opisuje w niej elementy natury cielesnej, a także te o charakterze psychicznym.
Lewin chciał stworzyć erotyk, który będzie inny niż wszystkie, w którym fabuła nie będzie przypominała telenoweli, a główny bohater nie będzie majętny, ani nieprzyzwoicie niegrzeczny. Z tym pierwszym muszę się zgodzić, natomiast druga kwestia jest sporną.
Czytając książkę, czułam głównie ciekawość, zainteresowanie. Uczucie ciepła nie opuszczało mnie aż do ostatnich stron. Klimat książki jest poważny z nutką humorystyczną oraz ogromnym, kulturalnym ładunkiem erotycznym. Nie jest to sprośna powieść dla dorosłych, jakich wiele.
Poprowadzona w narracji trzecioosobowej oraz pierwszoosobowej. Autor wspomina swoje podboje, a potem przedstawia przemyślenia na ich temat. Napisana lekkim piórem, na ogół zrozumiałym, prostym językiem. Dzięki czemu książkę czyta się płynnie. Fabuła jest dynamiczna, aczkolwiek nie jakoś bardzo rozpędzona. Lewin skupia się na szczegółowych opisach, dzięki których powieść nabiera pożądanych kształtów. Co sprawia, że chce ją się czytać.
Postaciami są zwykli, nieidealni ludzie, którzy borykają się z problemami z życia codziennego. Teraz mają wszystko, za chwilę zostaną pozbawieni tego, co mieli. Samo życie. Ich barwna natura sprawia, że z każdego z nich można wycisnąć coś dobrego. Zostali bardzo skrupulatnie nakreśleni z zewnątrz, jak i wewnątrz.
Podsumowując: “Spowiedź libertyna” autorstwa Maxa Lewina, to całkiem ciekawy erotyk, w którym dużo się dzieje. Podczas przeżywania przygód wraz z głównym bohaterem bardzo dobrze bawiłam się - raz uśmiałam się, innym razem czułam się podekscytowana, a jeszcze innym zdezorientowana. Powieść mimo swojej nieszablonowości niestety nie zapada w pamięci, dlatego potrzebne były liczne retrospekcje, aby nie wypaść z wątku. Wielki plus za zrównoważone proporcje lektury oraz barwne postacie, dzięki czemu książka nabrała nowego wymiaru, nie jest przesadzona, a i można z niej wynieść jakąś mądrość. Polecam.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Klucz.
Klucz najczęściej kojarzony jest z małym, metalowym przyrządem otwierającym najróżniejsze zamki. Jednak kluczem nie musi być tylko i wyłącznie namacalny element. Można nim nazwać także zbiór zdolności tych wrodzonych i nabytych oraz cech, jakie musi posiadać mężczyzna, aby otworzyć...
2023-06-06
www.tinarecenzuje.pl
www.instagram.com/tinarecenzuje
www.facebook.com/tinarecenzuje
Zrobiło się całkowicie ciemno i przerażająco zimno. Nie ma szans zobaczyć nawet własnego ciała, własnych dłoni. Nie mam pojęcia, gdzie jestem. W którykolwiek kierunku się nie przesunę, tam zawsze trafiam na lodowatą ścianę. Jedyne, co tutaj jest wyczuwalne, to zapach lasu. Mój mózg zaczyna tworzyć różne, mroczne scenariusze. Boję się. Mój oddech diametralnie przyspiesza, krew zaczyna buzować w żyłach. Czuję, jak z sekundy na sekundę robi mi się coraz bardziej gorąco. Zamykam oczy, staram się wyciszyć. Plan mógł się udać, gdybym nie usłyszała jego kroków tuż nade mną…
Thriller psychologiczny “Sprawiedliwość czy wolność” autorstwa Pani Agnieszki Murakowskiej-Gabryś swojej premiery doczekał się 24 listopada 2022 roku, nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej (Wydawnictwo WFW).
WFW, czyli Warszawska Firma Wydawnicza powstała w 2008 roku. Ich celem jest łączenie różnych funkcji powiązanych z rynkiem wydawniczym, w tym drukarskim. Firma daje możliwość wydania własnej twórczości w bardzo niskim budżecie. Są członkami Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. O WFW można było przeczytać w między innymi: „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, czy „Dzienniku”.
Główna bohaterka Ania pragnie uwolnić się z toksycznej relacji z mężem. Jej marzeniem jest zacząć żyć gdzie indziej, od nowa, na jej zasadach, w objęciach mężczyzny, przy którym będzie się czuć bezpiecznie, który będzie ją kochał i szanował taką, jaką jest. Pragnie przerwać błędne koło, w którym tkwi. Odpowiednio zdeterminowana posuwa się do czynności, które wcześniej nigdy by jej nie przyszły do głowy. Rozpoczyna się walka ku wolności i sprawiedliwości, która skutkuje konfliktem z prawem. Jednak czy to, co zrobiła czyni ją złym człowiekiem?
“Sprawiedliwość czy wolność” autorstwa Pani Agnieszki Murakowskiej-Gabryś, to mroczna powieść ocierająca się o aspekty psychologiczne. Opowiada o desperackiej walce o wolność, o możliwość samodzielnego decydowania o sobie, a także o pozorach, zakłamaniu.
Jest to książka, która z sielanki zamienia się w prawdziwy horror. Ukazuje, że rzeczywistość często nie jest taka, jaką widać na pierwszy rzut oka. Dlatego też czytając ją, czułam zarówno zaciekawienie, radość jak i przerażenie, smutek, czy wzruszenie. Obok lektury ciężko przejść obojętnie.
Została napisana bardzo lekkim piórem, poprowadzona w narracji trzecioosobowej, w przebiegu wydarzeń czytelnik towarzyszy głównej bohaterce Ani. Historia została podzielona na krótkie zatytułowane rozdziały. Fabuła galopuje, trzyma w napięciu, przeraża, daje do myślenia, zagrzewa mentalnie do walki o swoje dobro.
Postaciami są ludzie z ogromnymi bagażami doświadczeń, traumami. Zostali pobieżnie nakreśleni pod względem fizycznym, za to skrupulatnie w aspekcie psychologicznym. Podzieleni na tych dobrych, jak i złych. Zaskakują na każdym kroku.
Podsumowując: “Sprawiedliwość czy wolność” Pani Agnieszki Murakowskiej-Gabryś, to książka niespodzianka. Patrząc na okładkę, nigdy bym nie powiedziała, że może ona stać się moją ulubioną. Jednak jej treść bije na łopatki wiele przeczytanych przeze mnie wcześniej twórczości.
Ta lektura jest niesamowita. Wciąga od pierwszych stron, intryguje, zaskakuje, porusza, trzyma w napięciu, ukazuje, że nic nie jest takie, jak się wydaje, aż w końcu uzależnia. Jest to mieszanka kilku gatunków literackich takich jak: thriller, romans, obyczaj. Nie zabraknie trupów, zemsty, bezinteresownej pomocy, czy zauroczenia.
“Sprawiedliwość czy wolność” to historia prawie idealna. Prawie, bo sporo w niej powtarzalności. Tak czy inaczej, jest to bardzo dobra pozycja, choć niestety też i bardzo krótka. Nie mogę się doczekać kolejnej twórczości Autorki. Polecam z całego serca.
www.tinarecenzuje.pl
www.instagram.com/tinarecenzuje
www.facebook.com/tinarecenzuje
Zrobiło się całkowicie ciemno i przerażająco zimno. Nie ma szans zobaczyć nawet własnego ciała, własnych dłoni. Nie mam pojęcia, gdzie jestem. W którykolwiek kierunku się nie przesunę, tam zawsze trafiam na lodowatą ścianę. Jedyne, co tutaj jest wyczuwalne, to zapach lasu. Mój mózg zaczyna...
2023-05-30
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Na wspomnienie starych czasów, zrobiło mi się naprawdę zimno. Wróciłam więc do środka, a następnie niespiesznym krokiem ruszam w stronę toalety, gdzie mam zamiar zmyć pozostałości makijażu po płaczu. Doprowadzona do względnego porządku kieruję się na główną salę, z której dobiega ogłuszająca muzyka.
Nie mam pojęcia, ile wypiłam, ale od nadmiaru alkoholu zaczyna mi się kręcić w głowie. W sumie to bez znaczenia. Istotne jest, że upijając się osiągnęłam swój cel - chociaż na chwilę zapomniałam o nim. Niepokojące było jednak to, że coraz bardziej traciłam kontrolę nad swoim ciałem i umysłem. Robi mi się coraz bardziej zimno. Zdecydowanie coś jest nie tak. Muszę odpocząć. Siadam w loży, zamykam oczy, głęboko oddycham i odlatuję…
20 stycznia 2023 roku, nakładem Wydawnictwa Novae Res, ukazała się niegrzeczna powieść młodzieżowa. Jej tytuł to: "Klubowe dziewczyny", autorką jest Ewa Hansen.
Ewa Hansen jest pisarką feministką. Pracuję w korporacji. Pisanie jest jej największą pasją, która pcha ją w kierunku mediów. Zadebiutowała w wieku 22 lat. Pisze opowiadania, powieści i wiersze.
Popularny klub w Warszawie. Piątek wieczór. Hektolitry alkoholu. Przystojni panowie. Seks bez zobowiązań.
Poznaj Klubowe Dziewczyny - trzy młode kobiety - Martę, Jankę i Werę. Różni je wszystko, łączy jedno, każda z nich chce coś zapomnieć, uśmierzyć ból w miejscu, gdzie głośna muzyka ma zagłuszyć zdrowy rozsądek, natomiast doznania cielesne uleczyć duszę. Nieuleczalna choroba, niewierność, szantaż… każda z nich skrywa swoje tajemnice. Wszystkie szukają odskoczni od codzienności. Żadna nie wyjdzie sama z klubu.
“Klubowe dziewczyny” Ewy Hansen, w mojej ocenie to powieść zarówno dla dorosłych, jak i starszej młodzieży. Składa się z trzech, zbudowanych na takim samym schemacie opowiadań o podłożu społeczno-psychologicznym, dlatego też fabuła toczy się w przeważającej części w klubie nocnym oraz w okolicach. Sposób postępowania bohaterów jest zbliżony. Różnica tkwi w poruszanym problemie, on jest za każdym razem inny.
Sposób przedstawienia powieści to jej zdecydowanie największy minus. Jak mnie drażniła ta monotonia, schematyczne postępowanie. Owszem, gdzieś z tyłu głowy miałam na uwadze, że te historie będą zbliżone do siebie, nie sądziłam tylko, że do takiego stopnia.
Koniec końców nie było aż tak źle. Pierwsza część nawet mnie wciągnęła, poruszyła, druga wręcz odwrotnie, wynudziłam się za wszystkie czasy, trzecia naprawiła błędy drugiej. Suma summarum jest dobrze.
Autorka użyła narracji pierwszoosobowej, która idealnie pasuje do tej książki. Fabuła jest zmienna, raz dynamiczna, innym razem bardziej statyczna. Raz czytało ją się dobrze, innym razem potrzebowałam więcej czasu na przetrawienie tekstu. Napisana lekkim, humorystyczno-poważnym piórem.
Postaciami są ludzie z bagażami doświadczeń, którzy zostali bardzo skrupulatnie nakreśleni zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Ach te dominujące, damskie charakterki, które tak bardzo mnie urzekły, że mogłabym zawrzeć znajomość z głównymi bohaterkami, a szczególnie z pierwszą.
Podsumowując: “Klubowe dziewczyny” Ewy Hansen, to powieść, która wywołuje wiele emocji w czytelniku. Początkowo zachęca do zagłębiania się w treść, żeby następnie zniechęcić do siebie. Największym minusem książki jest jej schematyczność. Każda z trzech części wygląda do złudzenia podobnie, bez większych niespodzianek. Lekturę ratują bezapelacyjnie barwne postacie, a szczególnie te trzy główne - klubowe dziewczyny. Uwielbiam te ich dominujące, feministyczne charaktery, który dodaje książce pikanterii. Całokształt wypadł dobrze. Można przeczytać.
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
Na wspomnienie starych czasów, zrobiło mi się naprawdę zimno. Wróciłam więc do środka, a następnie niespiesznym krokiem ruszam w stronę toalety, gdzie mam zamiar zmyć pozostałości makijażu po płaczu. Doprowadzona do względnego porządku kieruję się na główną salę, z której dobiega...
www.tinarecenzuje.pl
www.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Gniew jest jak płomień, który drzemie w każdym z nas. Kiedy ktoś podrzuca doń kolejne kłody, płomień zaczyna się powiększać, aż tracimy nad nim kontrolę. Gniew wtedy staje się początkiem obłędu.”
Wtedy też postanowił spakować najpotrzebniejsze rzeczy i opuścić dom. Zastanawiał się co dalej, gdzie pójdzie, czy ktoś go będzie szukał, jak zareagują inni, gdy dowiedzą się co zrobił... W końcu poprzedniego wieczora dokonał się bestialskiego czynu, tym samym uwolnił drzemiącą w nim od lat bestię. W głębi duszy wiedział, że i tak to kiedyś musiało nastąpić, jednak zawsze brakowało mu odwagi. Wczoraj natomiast nastał odpowiedni moment. Pękł i dokonał dzieła, a gdy on przestał oddychać, poczuł satysfakcję i zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze. Ku jego zaskoczeniu i przerażeniu, odkrył, że odpowiednio zdeterminowany jest zdolny do czynów, o które się nie podejrzewał. W końcu potrafił zabić z zimną krwią, a następnie porzucić.
Czy słyszałeś już o najnowszej powieści grozy (+18) Łukasza Burdzińskiego? Jej tytuł to “Berneter”. Swojej premiery doczekała się 5 października, nakładem Wydawnictwa Ridero.
Łukasz Burdziński pochodzi z Wałbrzycha i jest 31-letnim pisarzem literatury grozy. Prywatnie pasjonuje się starymi grami i włoską piłką nożną. Zanim zaczął tworzyć mroczne powieści, zajmował się pisaniem felietonów, recenzji, nowinek ze świata gier komputerowych dla portali internetowych i magazynów.
Mostkowo. To tutaj od kilku lat dochodzi do dziwnych zdarzeń. Cyklicznie giną dzieci, których ciała są tylko wierzchołkiem góry lodowej, wstępem do morderczej rozgrywki.
“Berneter” to horror z elementami przygodowymi, w którym grupka nastoletnich przyjaciół stawia czoła zagadkom, które skrywane są od lat w ich mieście. Całkiem przypadkowo uwalniają złe moce, które zagrażają im wszystkim. Jednak czy to na pewno był przypadek?
Dawno nie czytałam żadnego horroru, dlatego, gdy dostałam propozycję zrecenzowania “Bernetera” Łukasza Burdzińskiego (dziękuję!), ucieszyłam się i nie mogłam doczekać, aż ten moment nadejdzie. W końcu stało się i jestem już po lekturze. Czytając, czułam się podekscytowana, zafascynowana misternie utkaną fabułą, w której tajemnica pogania tajemnicę, natomiast mrok czuć na każdym kroku.
Fabuła rozwija się dynamicznie, jednak nie galopuje. Otrzymałam za to masę brutalnych zwrotów akcji, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. To właśnie dzięki nim w połączeniu z mnogimi, dokładnymi, niekiedy przerażającymi opisami atrakcyjność lektury diametralnie poszybowała w górę.
Napięcie wznosi się ku wyżynom, żeby następnie opaść aż do nizin. Ta książka jest istną sinusoidą. Łukasz nie trzyma stałego napięcia, lecz buduje je, żeby potem spuścić z tonu, trochę “pogadać”, lekko uśpić czujność, a następnie z zaskoczenia ponownie podnieść ciśnienie, sprawić, że czuć niepewność, niepokój.
“Berneter” napisany został w narracji trzecioosobowej, prostym, potocznym (niekiedy nawet podwórkowym) językiem z licznymi błędami, w postaci literówek, jakby autor nie do końca sprawdził poprawność lektury. Mimo wszystko książkę czyta się naprawdę dobrze. Ona wręcz uzależnia, nie pozwala od siebie oderwać się. Wprawia w dobry nastrój, żeby innym razem wystraszyć.
Postacie są mieszane. Pojawiają się ludzie i istotny w mniejszym i większym stopniu wyimaginowane, których na co dzień nie ma możliwości uświadczyć, chyba że w horrorze. Idealnie przelewają emocje na czytelnika, są piekielnie inteligentni, niekiedy zaborczy, naiwni, odważni… bez dwóch zdań, każdy znajdzie dla siebie tutaj jakąś znajomość, z którą nawiąże nić porozumienia.
Podsumowując: Po dłuższej przerwie od literatury grozy, czas na wielki powrót. Tym razem na tapecie znalazł się horror Łukasza Burdzińskiego, jego tytuł to “Berneter”. Nie zawiodłam się. Łukasz stworzył fabułę, w której tajemnica pogania tajemnicę, napięcie rośnie z każdą stroną, a mrok obezwładnia duszę czytelnika. Ta książka zawładnęła moją duszą - nie mogłam od niej oderwać się i wcale tego nie żałuję, bo jest ona (chociaż momentami nieco niedopracowana) warta wielu wolnych sekund, minut, godzin. Świetnie bawiłam się przeżywając przygody z paczką przyjaciół. Zdecydowanie polecam!
www.tinarecenzuje.pl
więcej Pokaż mimo towww.facebook.com/tinarecenzuje
www.instagram.com/tinarecenzuje
“Gniew jest jak płomień, który drzemie w każdym z nas. Kiedy ktoś podrzuca doń kolejne kłody, płomień zaczyna się powiększać, aż tracimy nad nim kontrolę. Gniew wtedy staje się początkiem obłędu.”
Wtedy też postanowił spakować najpotrzebniejsze rzeczy i opuścić dom. Zastanawiał się co...