-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
Z książek Tess Gerritsen czytam tylko serię o Jane i Maurze. I sięgam po kolejny właściwie po to, by dowiedzieć się, co u tego duetu słychać. Jeśli przy tym zagadka jest fajna, tym lepiej. "Sekret, którego nie zdradzę" jest akurat niezłym kryminałem. W sam raz na jeden nudny, zimowy wieczór, kiedy nie chce się wyjść z domu.
Z książek Tess Gerritsen czytam tylko serię o Jane i Maurze. I sięgam po kolejny właściwie po to, by dowiedzieć się, co u tego duetu słychać. Jeśli przy tym zagadka jest fajna, tym lepiej. "Sekret, którego nie zdradzę" jest akurat niezłym kryminałem. W sam raz na jeden nudny, zimowy wieczór, kiedy nie chce się wyjść z domu.
Pokaż mimo toZestarzałam się? Wyrosłam z Camilli Lackberg? Chyba wyrosłam. Nie twierdziłam wprawdzie nigdy, że poszczególne tomy jej sagi są wybitne, ale kilka części było niezłych. A tu? Polowanie na czarownice w XVII wieku, problem syryjskich uchodźców, zabójstwo sprzed lat, zabójstwo świeże... Trochę tych grzybków w barszczu za dużo. Zwyczajnie się męczyłam czytając. Na dodatek Lackberg pisze teraz tak, że po kilkudziesięciu stronicach wiadomo, kto zabił.
Zestarzałam się? Wyrosłam z Camilli Lackberg? Chyba wyrosłam. Nie twierdziłam wprawdzie nigdy, że poszczególne tomy jej sagi są wybitne, ale kilka części było niezłych. A tu? Polowanie na czarownice w XVII wieku, problem syryjskich uchodźców, zabójstwo sprzed lat, zabójstwo świeże... Trochę tych grzybków w barszczu za dużo. Zwyczajnie się męczyłam czytając. Na dodatek...
więcej mniej Pokaż mimo toNadal bardzo przyzwoicie napisany kryminał, nadal fajnie zawiązana intryga, ale nie jest to Lisa Gardner w swoim najwspanialszym wydaniu. Choć zawsze miło spotkać się znowu z D.D. No i ten bonus w postaci opowiadania o D.D... Bardzo fajny pomysł.
Nadal bardzo przyzwoicie napisany kryminał, nadal fajnie zawiązana intryga, ale nie jest to Lisa Gardner w swoim najwspanialszym wydaniu. Choć zawsze miło spotkać się znowu z D.D. No i ten bonus w postaci opowiadania o D.D... Bardzo fajny pomysł.
Pokaż mimo toO Hersem, braciach Jabłkowskich, Bliklem i Wedlu wiedziałam już wcześniej całkiem sporo, więc "Fortuna po polsku" jakoś znacząco mojej wiedzy w tych kwestiach nie wzbogaciła. Turbasa był mi kompletnie nieznany i tę część przeczytałam z zainteresowaniem. Znam od dawna biżuterię Kruka i buty Kielmana, pamiętam firmę Inter-Fragrances, ale teraz dowiedziałam się czegoś o ludziach tworzących te marki; to było ciekawe. Całość, generalnie, jest miluchna. Wiązanka laurek. Nie żebym zaraz chciała czytać o aferach i przekrętach, ale... Jak dla mnie - zbyt przesłodzone.
O Hersem, braciach Jabłkowskich, Bliklem i Wedlu wiedziałam już wcześniej całkiem sporo, więc "Fortuna po polsku" jakoś znacząco mojej wiedzy w tych kwestiach nie wzbogaciła. Turbasa był mi kompletnie nieznany i tę część przeczytałam z zainteresowaniem. Znam od dawna biżuterię Kruka i buty Kielmana, pamiętam firmę Inter-Fragrances, ale teraz dowiedziałam się czegoś o...
więcej mniej Pokaż mimo toTo i kryminał, i powieść psychologiczna, ale Lisa Gardner potrafi znakomicie wyważyć proporcje. Czytałam z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. W przeciwieństwie do bardzo wielu kryminałów "Dom dla lalek" zastaje w pamięci na dłużej niż kilkanaście godzin.
To i kryminał, i powieść psychologiczna, ale Lisa Gardner potrafi znakomicie wyważyć proporcje. Czytałam z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. W przeciwieństwie do bardzo wielu kryminałów "Dom dla lalek" zastaje w pamięci na dłużej niż kilkanaście godzin.
Pokaż mimo to
Jak na pracę doktorską, to "Dom, którego nie było" jest chyba odrobinkę zbyt tendencyjny. Ale to jedyne zastrzeżenie (właściwie odczucie bardziej niż zastrzeżenie) do książki Łukasza Krzyżanowskiego. Drobiazgowo udokumentowana, naszpikowana faktami, a jednocześnie świetnie napisana; widać, że autor ma lekkie pióro i pisarskie zacięcie. I jeszcze zdjęcia - większości nie widziałam nigdy, choć temat interesuje mnie od dawna.
A temat to niepiękny raczej. Padło na Radom i stosunek radomian do ocalałych z Holocaustu Żydów, ale przecież takich miast i miasteczek, takich postaw były po wojnie setki, jeśli nie tysiące. Dobrze, że ktoś przypomina, że wśród nas żyli nie tylko Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata.
Jak na pracę doktorską, to "Dom, którego nie było" jest chyba odrobinkę zbyt tendencyjny. Ale to jedyne zastrzeżenie (właściwie odczucie bardziej niż zastrzeżenie) do książki Łukasza Krzyżanowskiego. Drobiazgowo udokumentowana, naszpikowana faktami, a jednocześnie świetnie napisana; widać, że autor ma lekkie pióro i pisarskie zacięcie. I jeszcze zdjęcia - większości nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
To smutne, że tak się już nie pisze - żadna gazeta, żaden tygodnik czy miesięcznik nie zamieści już takiego reportażu, bo przecież dzisiaj trzeba krótko, szybko i po łebkach. Bo większość nie daje rady skupić uwagi na tekście dłuższym niż 460 znaków. A może nie daje rady, bo tekstów, które chciałoby się czytać i smakować, nikt już nie zamieszcza?
Cudowna lektura; tym wspanialsza, że mamy tekstów Mularczyka od razu kilka. Jakiego talentu potrzeba, żeby reportaż po pół wieku nadal obchodził, poruszał, budził emocje? Świetna rzecz.
To smutne, że tak się już nie pisze - żadna gazeta, żaden tygodnik czy miesięcznik nie zamieści już takiego reportażu, bo przecież dzisiaj trzeba krótko, szybko i po łebkach. Bo większość nie daje rady skupić uwagi na tekście dłuższym niż 460 znaków. A może nie daje rady, bo tekstów, które chciałoby się czytać i smakować, nikt już nie zamieszcza?
Cudowna lektura; tym...
Znakomity reportaż. Nesterowiczowi udało się świetnie oddać klimat podlaskiej wsi w latach głębokiego PRL-u. Dla mnie - kawałek historii polskiego katolicyzmu, o którym nie miałam dotychczas pojęcia.
Znakomity reportaż. Nesterowiczowi udało się świetnie oddać klimat podlaskiej wsi w latach głębokiego PRL-u. Dla mnie - kawałek historii polskiego katolicyzmu, o którym nie miałam dotychczas pojęcia.
Pokaż mimo toJerzego Ambroziewicza znałam dotychczas tylko z "Porwania" (nie wykluczam, że czytałam jakieś jego reportaże w prasie, ale tego zwyczajnie nie pamiętam). I jest to "Porwanie" reportażem przekłamanym i tendencyjnym (takie po linii i na bazie, że aż strach); nawet w latach 70. czytało się tę propagandę ciężko. Po "Zarazę" sięgałam więc z mieszanymi uczuciami. I zaskoczenie - nie mogłam się od reportażu oderwać, choć temat epidemii czarnej ospy we Wrocławiu, jako taki, nie był mi obcy. Świetnie napisane (ale co do warsztatu Ambroziewicza wątpliwości nie miałam); czyta się "Zarazę" jak znakomitą, sensacyjną powieść. Nie zwietrzało nic a nic.
Jerzego Ambroziewicza znałam dotychczas tylko z "Porwania" (nie wykluczam, że czytałam jakieś jego reportaże w prasie, ale tego zwyczajnie nie pamiętam). I jest to "Porwanie" reportażem przekłamanym i tendencyjnym (takie po linii i na bazie, że aż strach); nawet w latach 70. czytało się tę propagandę ciężko. Po "Zarazę" sięgałam więc z mieszanymi uczuciami. I zaskoczenie -...
więcej mniej Pokaż mimo to
Piękne, naprawdę piękne. Melancholijne, zabawne, wzruszające, filozoficzne... Żeby to każdy - tak, jak Piotr Paziński - potrafił swoje wspomnienia przełożyć na tak znakomitą prozę.
Piękne, naprawdę piękne. Melancholijne, zabawne, wzruszające, filozoficzne... Żeby to każdy - tak, jak Piotr Paziński - potrafił swoje wspomnienia przełożyć na tak znakomitą prozę.
Pokaż mimo to