-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1190
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać451
Biblioteczka
2023-12-31
2023-12-30
Starożytna Grecja po wojnie z tytanami. Władzę nad światem sprawują aroganccy, myślący tylko o sobie bogowie. Kora jest jedną z córek Zeusa, ale dorasta na Sycylii odizolowana od Olimpu, pod okiem matki, która śledzi każdy jej ruch i zmusza ją do bycia taką, jak jej imię – dziewicza, niewinna, skromna. Gdy Zeus zaczyna szukać męża dla córki, przerażona Kora posuwa się do desperackiego czynu – postanawia zmusić Hadesa, pana umarłych, aby ukrył ją w swoim królestwie.
Jest to jeden z wielu (na szczęście!) wydawanych obecnie retellingów greckich, natomiast bardzo różni się od książek Jennifer Saint, Madeline Miller czy Natalie Hayes. Nie jest to literatura piękna, a młodzieżowa, skierowana do nastoletniego odbiorcy. Nie znaczy to, że starsi nie znajdą w niej nic interesującego, ale warto być świadomym, że ten gatunek ma swoje prawa. Autorka kreuje bogów na postacie ze świata fantasy, nie stara się przenieść nas do starożytnej Grecji. Bohaterowie mają współczesną wiedzę naukową, używają potocznego, prostego języka. Chwilami może to razić, ale pasuje do całości i chyba bardziej pasuje mi taka całkowicie nowoczesna konwencja niż mieszanie potocyzmów z archaizacją, jak było u Marilu Olivy. Mamy tu też typowe motywy literatury młodzieżowej – bohaterkę odkrywającą swoją siłę, dojrzewanie, relacje rodzinne, pierwszą miłość do tajemniczego, irytującego mężczyzny. I sprawdza się to bardzo dobrze. Fabuła wciąga, angażuje, czytelnik szybko przywiązuje się do Hadesa i Persefony i wyczekuje, by między nimi coś się zdarzyło. Od początku jest między nimi chemia i namiętność, ale Fitzgerald nie pośpiesza akcji i daje tej parze czas, by się poznać i dotrzeć. Bardzo podobało mi się też wykorzystanie oryginalnego mitu i dopisanie do niego wersji Persefony, w której nie jest już przerażoną dziewczynką, ale siłą sprawczą, oraz wykorzystanie jej dwojakiej natury – bogini życia i śmierci. Mimo że nie jest to rozbudowana, głęboka opowieść, to research został zrobiony i całość jest naprawdę porządna.
Jednak ,,Girl, godess, queen” nie jest tylko lekką opowieścią o miłości. Autorka ukryła tu ważne przesłanie i osobiście chciałabym, by dzisiejsze nastolatki czytały takie książki. Od początku mamy tu wyraźny wydźwięk feministyczny, ukazanie wpychania kobiet w szufladki, zmuszanie ich do schodzenia z drogi. Oczywiście, jest to dostosowane do grupy odbiorczej, więc przekaz jest chwilami bardzo prosty i łopatologiczny, ale nie razi. Spotkałam się z porównaniem do filmu ,,Barbie” i się z nim zgadzam, myślę, że jeśli przekaz tego filmu przypadł Wam do gustu, to powieść Fitgzerald też może. Pisarka nie skupia się tylko na losie kobiet, zwraca uwagę na drugą stronę medalu – męską presję na bycie macho, nieokazywanie uczuć, traktowanie płci przeciwnej wyłącznie w kategoriach seksualnych, co niszczy obie strony. W wątku miłosnym dużą rolę odgrywa rozmowa, zrozumienie, a także zgoda. W świecie historii romantyzujących przemoc miło jest poczytać o bohaterach, którzy nie narzucają się sobie, dbają o komfort drugiej połówki, ale nie sprawia to, że nie czuć napięcia i pożądania (sceny łóżkowe są, ale subtelne i delikatne). Oprócz tego śledzimy tu bardzo trudną relację Persefony z matką i obserwujemy, jak bardzo dziecko potrzebuje kochać i szanować swoich rodziców, nawet jeśli go zawodzą. Nie jest to jednak tak jednoznaczne i jeśli denerwują Was interpretacje robiące z Demeter potwora, to tutaj możecie być zadowoleni.
Czy było idealnie? Nie do końca. Rozumiem chęci autorki, by przybliżyć mit współczesnemu odbiorcy, ale niektóre fragmenty były ,,przedobrzone”. Mitologia bywa dziwna i kontrowersyjna, czasami lepiej to przyjąć, a jeśli już ją łagodzić, to spójnie. Tutaj jednocześnie Persefona ma współczesną wiedzę na temat genetycznych skutków kazirodztwa i boi się małżeństwa z przyrodnim bratem, a zarazem kończy w związku z własnym wujkiem. Zmniejszenie różnicy wieku między nią a Hadesem także uważam za wymuszone. I chociaż doceniam, że Fitzgerald zwraca uwagę na konieczności szanowania swojego partnera i łączenie pożądania z szacunkiem, to chwilami to powtarzanie: ,,Nie będę cię wykorzystywał, nie możemy uprawiać seksu, bo jesteś zbyt zmęczona”, wydawało mi się przesadzone. Zdaję też sobie sprawę, że to nie jest książka historyczna i bardziej miała mówić o współczesnych bolączkach, stąd podejście do seksualności kobiet jest bardziej judeochrześcijańskie niż greckie, ale dla mnie to trochę zabierało starożytny klimat. Zdarzały się też błędy techniczne, typu Persefona mówiąca o swoim ożenku czy literówki. Pojawia się też określenie ,,filia” jako miłość dusz, gdy do tej pory zawsze spotykałam się z tym określeniem wyłącznie w kategorii przyjaźni, uczucia aromantycznego.
Jeśli ktoś szuka w tematyce mitologicznej wzniosłego języka, patosu, to ta pozycja raczej go rozczaruje. Ale jeśli potrzebuje dobrej rozrywki, ciekawego, nietoksycznego romansu, wiarygodnych bohaterów i pewnej dozy myśli, z którymi można podyskutować, to będzie to dobry wybór. Osobiście chętnie poleciłabym tę książkę nastolatkom, żeby zachęcić je do zgłębiania mitologii.
,, Gdyby był mi niezbędny, gdyby życie takie, jakie kocham, zależało tylko od niego, bez zastanowienia – bo żeby móc tak kochać, potrzebuję wolności, którą w końcu udało mi się wywalczyć.”
Starożytna Grecja po wojnie z tytanami. Władzę nad światem sprawują aroganccy, myślący tylko o sobie bogowie. Kora jest jedną z córek Zeusa, ale dorasta na Sycylii odizolowana od Olimpu, pod okiem matki, która śledzi każdy jej ruch i zmusza ją do bycia taką, jak jej imię – dziewicza, niewinna, skromna. Gdy Zeus zaczyna szukać męża dla córki, przerażona Kora posuwa się do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-28
2023-12-26
2023-12-24
Nie raz narzekałam tu, że w ostatnich czasach wręcz taśmowo zaczęły powstawać powieści o Piastach i Jagiellonach – niestety, większość z nich wydaje się pisana typowo na fali popularności telenoweli ,,Korona Królów”, bez chęci ujęcia tematu bardziej świeżo. Dlatego ,,Ciche wody” mnie zaintrygowały – nie dość, że sięgają do czasów nieco dawniejszych niż królowa Jadwiga, to zostały napisane przez autorkę mieszkającą w Stanach (nie wiem, jakie dokładnie jest jej pochodzenie).
Po śmierci znacznie od siebie starszego męża hrabina Caterina nie chce ponownego ślubu, dlatego zgadza się wyruszyć do Polski z Boną Sforzą, księżną Bari, i sprawować opiekę nad innymi dwórkami. Po dwóch dość spokojnych latach, w czasie Bożego Narodzenia, na dworze dochodzi do morderstwa jednego z dworzan. Znudzona życiem Caterina postanawia rozwikłać zagadkę.
Od początku czuć, że nie jest to historia napisana z myślą o polskim odbiorcy, który teoretycznie powinien mieć jakąś podbudowę w wiedzy o ostatnich Jagiellonach. Adams dokładnie wyjaśnia całą sytuację małżeńską Zygmunta Starego i Bony oraz dzieje dynastii, przez co na początku jest sporo ekspozycji. Jeśli ktoś tego nie lubi bądź dobrze zna historię Jagiellonów, może czuć znudzenie, ale dla osób, które tych faktów nie pamiętają, czytanie na pewno będzie lżejsze i płynniejsze. Ja myślę, że dość dobrze znam ten okres, bo nawet miałam z nim do czynienia… zawodowo, więc mogę powiedzieć, że research był na dobrym poziomie i autorka wiarygodnie przedstawiła dzieje Wawelu i sytuację dworską. Na plus jest to, że najbardziej sensacyjne wydarzenia nie dotyczą historycznych postaci i Adams stara się oddać im sprawiedliwość. Mam wątpliwości co do tego, że nazywa ona Beatę Kościelecką córką Zygmunta Starego, bo tak naprawdę nie jest to pewne i ja osobiście wątpię, by król był w stanie zdradzić swoją ukochaną Barbarę Zapolyę, ale w sumie możni mogli mieć inne podejście niż szary człowiek. Zdziwił mnie fragment o ,,stoliku dla dzieci” i przynoszeniu niemowląt na zamkowe uczty, ale kto wie, może i tak było?
Książkę na pewno czyta się bardzo przyjemnie, styl jest lekki i płynny, fabuła wciąga i sprawia, że chce się przewracać kartki, nawet jeśli sama intryga mnie szczególnie nie wciągnęła i mordercę odgadłam szybko. Niemniej sam motyw zbrodni i otoczka były ciekawe i zawierały w sobie pewne prawdy życiowe. Jeśli chodzi o postacie, to jest to książka raczej stojąca akcją, bohaterowie nie są szczególnie wyraziści. Aczkolwiek podobała mi się kreacja królowej Bony, bo miała ten swój temperament, cięty język i upór, ale nie była jędzą i intrygantką, jak się czasem ją przedstawia. Natomiast niestety Caterina mnie irytowała i uważam jej charakter za bardzo dziwny. Z jednej strony jej podejście do związków i roli kobiet przypomina postawę współczesnej osoby, i to bardziej nastolatki niż dorosłej kobiety – jej główny motyw to obawa, że znów zostanie wydana za kogoś starszego od siebie, i w pewnym momencie wygłasza monolog, że aranżowane małżeństwa nie różnią się niczym od gwałtów (jakby, to indywidualna kwestia, czy wierzymy, że w takich warunkach mogła narodzić się miłość, ale mężczyźni też bardzo często nie mieli wiele do gadania i uznawanie ich wszystkich za gwałcicieli jest niesmaczne. Poza tym w każdej epoce istnieli ludzie, którzy mieli parcie na związek, nieważne z kim). Jednocześnie wobec dwórek, których pilnuje, zachowuje się jak poważna matrona, a nie dwudziestolatka, która mogłaby jeszcze ułożyć sobie życie, przez co bardzo ciężko było mi sobie wyobrazić, jak ona dogadałaby się ze swoim rówieśnikiem.
Nie jest to idealna pozycja, nie należy do epickich powieści historycznych, ale jest naprawdę ciekawa, przyjemna i historycznie niegłupia. Mimo że nie spodziewałam się fajerwerków, to myślę, że chętnie przeczytam drugi tom, może nawet go kupię, bo jestem zainteresowana, jak autorka ugryzie losy Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny.
,, (…) ludzie owładnięci namiętnością są zdolni do popełnienia największych głupstw.”
Nie raz narzekałam tu, że w ostatnich czasach wręcz taśmowo zaczęły powstawać powieści o Piastach i Jagiellonach – niestety, większość z nich wydaje się pisana typowo na fali popularności telenoweli ,,Korona Królów”, bez chęci ujęcia tematu bardziej świeżo. Dlatego ,,Ciche wody” mnie zaintrygowały – nie dość, że sięgają do czasów nieco dawniejszych niż królowa Jadwiga, to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-24
Irlandia Północna, lata 70. Cushla jest nauczycielką i katoliczką, stara się nie mieszać w sprawy polityczne, mimo świadomości, że jej wyznanie i pochodzenie zawsze będzie rzucało na nią cień. Każdego dnia w szkole słyszy od uczniów ,,prasówki” na temat starć między IRA a policją. Pewnego wieczoru w rodzinnym barze spotyka Michaela – starszego od siebie o ponad dwadzieścia lat żonatego prawnika. Mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że taka relacja nie ma racji bytu, Cushla nie może oprzeć się uczuciu. Zaangażowanie kochanka w konflikt między republikami a lojalistami oraz sytuacja jednego z uczniów sprawia, że Cushla coraz mocniej porzuca swój status quo.
To jedna z tych książek, o których słyszałam dużo dobrego i byłam na nią bardzo ,,napalona”, i w tym przypadku nie zawiodłam się. ,,Nasze winy” to pozycja, którą można odczytywać zarówno na płaszczyźnie fabularnej, jak i merytorycznej, i żadna z nich nie odstaje. Sama tematyka bardzo wyróżnia się na tle tego, co ostatnio czytałam. Zazwyczaj, jeśli w powieściach pojawia się relacja z dużą różnicą wieku, jest to ukazane w ten sposób, że starszy mężczyzna darzy uczuciem młodszą kobietę, a ona traktuje go bardziej jako bezpieczną opcję, wyraz rozsądku, i gdzieś na horyzoncie pojawia się inny, bardziej dostosowany do niej wiekiem pan, który okazuje się tą prawdziwą miłością. Natomiast tutaj to Cushla jest tą, która ulega czarowi Michaela, nie widzi poza nim świata i godzi się na bycie ,,tą drugą”. Autorka jednocześnie pokazuje problemy, jakie wiążą się z różnicą wieku i sytuacji jej bohaterów, ale też ukazuje ich uczucie jako coś dla nich naturalnego i oczywistego. Mimo że ta relacja rozwija się szybko, wierzy się w nią, czuje się intensywność i płomienność najpierw pożądania, a potem miłości. Nie jest cukierkowo, to nie jest ta zakazana miłość, która kojarzy się z wzniosłością i walką ze złym światem. Bohaterowie ranią się, podejmują złe decyzje i postępują niemoralnie. Jako osoba, która nie lubi motywu zdrady i wręcz się tym brzydzi, jednocześnie bardzo chciałam uchronić Cushlę i Michaela oraz ich usprawiedliwić, ale jednocześnie czułam, jak źle robią.
Ale to nie jest tylko historia miłości, a może przede wszystkim historia Irlandii. Kennedy opisuje tak zwane Kłopoty – konflikt między republikanami chcącymi połączyć obie Irlandie oraz ,,ulsterystami” lojalnymi wobec Wielkiej Brytanii, którego echa pobrzmiewają do dziś. Jest to to wątek, który uderza i jest niepokojąco aktualny. Autorka opisuje spory IRA i pracowników państwowych, katolików i protestantów, a w tym wszystkim ludzi, którzy chcą prowadzić zwyczajne życie, w które jednak i tak wkrada się ten konflikt. Zadaje pytania, ile trzeba znieść, aby posunąć się do działalności terrorystycznej, ale także zwraca uwagę na nakręcającą się spiralę nienawiści, gdy ostatecznie nie ma już znaczenia, kto zaczął. Porusza temat rozstrzału między patriotyzmem a pacyfizmem, między miłością do kraju a ludzi, gdzie nieliczni mają odwagę powiedzieć: ,, Kocham Irlandię. Po prostu nie uważam, że warto zabijać kogokolwiek z jej powodu”. I co ważne – Kennedy nie moralizuje, nie pokazuje paluszkiem, że ta postawa jest dobra, a ta zła. Ona po prostu pokazuje nam sytuacje i skutki, a my sami możemy ocenić, jaka opcja jest właściwa i czy jest jakakolwiek.
Może nie będzie to moja ulubiona książka, bo na tle emocjonalnym nie podbiła mnie zupełnie, może przez to, że czułam, że nie powinnam do końca kibicować głównej parze. Ale na tle refleksyjnym, bardziej filozoficznym bardzo mnie poruszyła i myślę, że to jedna z tych pozycji, które warto spróbować poznać.
,, Tu nie chodzi o to, co robisz(…) Ale o to, kim jesteś.”
Irlandia Północna, lata 70. Cushla jest nauczycielką i katoliczką, stara się nie mieszać w sprawy polityczne, mimo świadomości, że jej wyznanie i pochodzenie zawsze będzie rzucało na nią cień. Każdego dnia w szkole słyszy od uczniów ,,prasówki” na temat starć między IRA a policją. Pewnego wieczoru w rodzinnym barze spotyka Michaela – starszego od siebie o ponad dwadzieścia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-24
2023-12-23
Tristan i Cecile zostają rozdzieleni. Tristan jest uwięziony, a Cecile zgodnie z planami udaje się do swojej matki, która próbuje zrobić z niej gwiazdę opery i kochankę jakiegoś bogacza. Dziewczyna nie umie jednak zapomnieć o swoim ukochanym i niepokoić się o los świata trolli, któremu zagraża czarownica Anushka.
Podobnie jak poprzedni tom, ten też czyta się lekko i przyjemnie, autorka ma przystępne pióro i mimo że ,,Ukryta łowczyni” nie należy do bardzo krótkich, to pochłania się ją błyskawicznie. W tym tomie uniwersum zostało rozbudowane, dowiedzieliśmy się więcej o świecie trolli i jego przeszłości, ale także jak funkcjonują u Jensen ludzie. Były intrygi i trochę tajemnic, była zgrabnie zarysowana fabuła, a mi szczególnie podobała się relacja Cecile i jej matki, Genevieve… A właściwie nawet nie podobała, co zainteresowała, bo jest ona bolesna i przykra. Genevieve przed laty wybrała życie bez swoich dzieci, mimo to Cecile próbuje odbudować ich więź i chce wierzyć, że jej mama tak naprawdę ją kocha i nie opuściła jej z wyrachowaniem. Jednak kolejne zachowania Genevieve budzą w niej coraz większą frustrację.
Przyznam jednak, że przy tym tomie nie czułam takiej radosnej ekscytacji i poczucia, że znów mogę przeżywać takie emocje przy fantastyce młodzieżowej jak w gimnazjum czy liceum. Chyba powodem jest to, że relacja Cecile i Tristana, która powinna być filarem tej serii, tutaj jest zmniejszona, bo przez większość czasu są osobno. A jednak w tego typu historiach to kibicowanie bohaterom, obserwowanie ich miłości i rodzącej się chemii, jest najciekawsze i najbardziej przyciągające. Dlatego ,,Ukryta łowczyni” nieco mnie rozczarowała. Ale idzie klasycznym tropem, bo pamiętam, że od czasów ,,Zmierzchu” w tego typu cyklach w jednym tomie para bywa rozdzielona 😉
Trudno mi więcej powiedzieć o tej książce, bo miło się ją czytało, ale z takim neutralnym uczuciem, bez szczególnego zaangażowania w fabułę i przeżywania losów bohaterów. Trochę szkoda, ale jednak uważam, że to przyjemna seria i jestem ciekawa, co będzie dalej.
,,Kochał mnie, a ja kochałam jego. I wiedziałam, że będę kochać go do końca życia, a jeśli moja dusza przetrwa, to przez całą wieczność.”
Tristan i Cecile zostają rozdzieleni. Tristan jest uwięziony, a Cecile zgodnie z planami udaje się do swojej matki, która próbuje zrobić z niej gwiazdę opery i kochankę jakiegoś bogacza. Dziewczyna nie umie jednak zapomnieć o swoim ukochanym i niepokoić się o los świata trolli, któremu zagraża czarownica Anushka.
Podobnie jak poprzedni tom, ten też czyta się lekko i...
2023-12-19
Thomas z Hookton odnosi triumf po bitwie pod Crecy. Wydaje się, że pomścił swoją rodzinę i czeka go pogodna przyszłość z ukochaną Eleanor. Teraz chłopak postanawia wyruszyć na poszukiwanie legendarnego Świętego Graala, który miał znajdować się w rękach jego krewnych. Nie jest jednak jedynym, który pragnie zdobyć Graala…
Jak zwykle Cornwell prezentuje bardzo wysoki poziom i chociaż pierwszy tom nieco bardziej mnie zaangażował, ten także jest świetny. Brytyjski pisarz jak zwykle serwuje wyraziste tło historyczne, nie unikając mówienia o tym, co dzisiaj jest dla nas niewyobrażalne, nie szczędzi brutalności i przemocy, ale jest to pokazane w dojrzały sposób, nie dla ,,shock value”. Wrażenie robi też cały obraz średniowiecznej Anglii, gdzie ściera się ze sobą wiele sił – Anglicy, Szkoci i Francuzi, chrześcijanie, żydzi i jeszcze gdzieś obecne wierzenia pogańskie, lud i arystokracja. Każda ze stron jest oddana barwnie i szczegółowo i chociaż czasem czuć, z kim Cornwell sympatyzuje, to nie jest to nachalne i po prostu pasuje do całości. I powtórzę to, co pisałam przy Wojnach Wikingów – bardzo fajne jest to, że każda z trzech serii tego twórcy dzieje się na ziemiach brytyjskich, ale w różnych okresach i czuć, że bohaterowie poprzednich tomów zostawili coś po sobie na tej wyspie. No i oczywiście opisy bitew Cornwella jak zwykle są wybitne.
Podobnie jak przy poprzednim tomie mam wrażenie, że tutaj Cornwell wprowadził nieco więcej uczuć. Jego styl jest nadal szorstki i surowy, ale więcej w nim emocji i czułości dla bohaterów. Thomas jako młody człowiek o dość kontrowersyjnym pochodzeniu wciąż szuka odpowiedzi na pytanie, kim jest i jak przeszłość go definiuje. Jego wątek miłosny jest bardzo tragiczny i oparty na takim mocno romantycznym poczuciu niemożności osiągnięcia spełnienia. Thomas tworzy związek z Eleanor i bez wątpienia coś do niej czuje, ale wciąż ma w głowie swoją dawną kochankę Jeanette, dla której nigdy nie był najważniejszy i z którą chyba nie umiałby zbudować związku. Ten wątek może irytować i budzić skrajne emocje, ale wierzy się w postawy i myśli bohaterów, szczególnie że Thomas nie jest pozbawiony refleksji. Całość natomiast spina motyw Graala, który miał ocalić świat przed złem i nieprawością, ale bohaterowie są świadomi, że ludzkie serca nie mogą być w pełni czyste.
Jeśli lubicie powieści historyczne, ale nie te skupione na romansach i ślubach, a bardziej polityczno-militarne, koniecznie sięgnijcie po twórczość Cornwella.
,, Ludzie lubią tajemnice. Nie chcą wyjaśnień, ponieważ kiedy sprawy się wyjaśniają, znika wszelka nadzieja.”
Ps. Współpraca barterowa z wydawnictwem Otwarte
Thomas z Hookton odnosi triumf po bitwie pod Crecy. Wydaje się, że pomścił swoją rodzinę i czeka go pogodna przyszłość z ukochaną Eleanor. Teraz chłopak postanawia wyruszyć na poszukiwanie legendarnego Świętego Graala, który miał znajdować się w rękach jego krewnych. Nie jest jednak jedynym, który pragnie zdobyć Graala…
Jak zwykle Cornwell prezentuje bardzo wysoki poziom i...
2023-12-18
2023-12-17
Czytałam poprzednie, pojedyncze książki autorów i bardzo je cenię, ale tutaj się zawiodłam. Przekazywane tu wartości są niezaprzeczalne, ale dla mnie zostało pokazane to zbyt łopatologicznie i sztampowo, mamy tu po prostu zbiór morałów w stylu, że miłość jest najważniejsza, a pieniądze szczęścia nie dają. O samej śmierci i stracie jest mało.
Czytałam poprzednie, pojedyncze książki autorów i bardzo je cenię, ale tutaj się zawiodłam. Przekazywane tu wartości są niezaprzeczalne, ale dla mnie zostało pokazane to zbyt łopatologicznie i sztampowo, mamy tu po prostu zbiór morałów w stylu, że miłość jest najważniejsza, a pieniądze szczęścia nie dają. O samej śmierci i stracie jest mało.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dzisiaj przychodzę z kolejną recenzją powieści debiutującej za sprawą Wattpada. ,,Dziedzic kłamstwa” to historia, którą kilka lat temu czytałam z wypiekami na twarzy, wyczekiwałam kolejnych rozdziałów i drżałam o dalsze losy Maybeth i Alexandra. Teraz mam ją już na papierze i mogę serdecznie polecić Wam to samo.
Przed laty w królestwie Array doszło do brutalnej rzezi za sprawą Edwarda, władcy sąsiedniego kraju Reedial. Teraz mężczyzna sprawuje brutalne rządy i tego samego uczy swoich synów, w tym Alexandra – zblazowanego młodego księcia uchodzącego za równego ojcu w okrucieństwie i zapatrzeniu w siebie. Księżniczka Maybeth czci pamięć ofiar rzezi i w głębi serca nie chce żadnych sojuszów z Reedialem, ale w imię poczucia obowiązku i posłuszeństwa ojcu zgadza się na towarzyszenie księciu podczas organizowanego balu.
,,Dziedzic kłamstwa” to powieść low fantasy, czyli rozgrywająca się w fikcyjnym świecie, ale nieposiadająca większych elementów magicznych. Autorka bardziej skupia się na polityce – mamy tu królestwa tkwiące w skomplikowanych relacjach, gdzie nie ma wiele miejsca na domaganie się uczciwości i sprawiedliwości, bo najważniejsze jest przetrwanie. Widzimy wiele zła i brutalności, które w końcu muszą przyczynić się do wybuchu, ale jeśli chodzi o kwestie małżeństw politycznych, przestrzegania konwenansów, bohaterowie się nie buntują, a starają przystosować, co na tle innych książek jest ciekawym odświeżeniem. Nie brakuje tu też tajemnic i zwrotów akcji, a chociaż głównymi bohaterami są Alexander i Maybeth, to cały czas pamiętamy, że historia zaczęła się od tajemniczej kobiety o imieniu Velvicia.
Na pierwszym planie mamy jednak wątek miłosny, który od razu mnie kupił. Maria Magdalena Smyryńska naprawdę świetnie pokazała powoli rodzącą się więź między Alexandrem i May, która zaczęła się od niechęci i nieufności, by przejść do powolnego trzymania swojej strony, z której może narodzić się coś więcej. Jest tu wiele scen, gdzie czuć chemię, intensywność, pulsującą namiętność, i które opisane są w piękny sposób. Bohaterów bardzo polubiłam. May na początku jest bardzo delikatna i niewinna, nieco przestraszona, kieruje się poczuciem obowiązku. Z czasem odkrywa w sobie siłę i sama wyrabia swoje zdanie na temat tego, co jest słuszne, ale nadal pozostaje bardzo wrażliwa i subtelna, co jest miłą odmianą od wielu ,,herod-bab”. Alexander to typ postaci w stylu Cardana z ,,Okrutnego księcia” czy Aaarona z ,,Dotyku Julii”, który z pewnością pokocha wiele czytelniczek. Po wychowaniu przez ojca kieruje się jedynie własnym zyskiem i nie waha się przed bezwzględnością, ale tak naprawdę czuje się jak w złotej klatce i po poznaniu May coraz częściej dopuszcza do siebie moralność i marzenia o wolności. Na uwagę zasługuje też Edward Whitmoore, zły król, który przeraża brakiem skrupułów, ale który pokazuje też, jak bardzo rozumie realia polityczne, oraz Nicole – oddana służąca May, świetnie odnajdująca się w dworskich meandrach.
Mimo mojej ogromnej sympatii i sentymentu do tej książki, muszę przyznać, że nie jest ona pozbawiona wad. Obecna wersja nieco różni się od wattpadowej, mam wrażenie, że jest krótsza i mniej szczegółowa. Nieco zredukowano intrygi i politykę na rzecz rozwoju relacji Alexandra i May, co może być plusem lub minusem, w zależności od preferencji. Zmniejszony został także wątek Henry’ego, co sprawia, że nie mamy tak wyraźnego trójkąta, nie zastanawiamy się, kogo wybierze bohaterka oraz jak rozwiną się relacje między dwójką kluczowych męskich bohaterów. Nieco tego żałuję i chwilami brakowało mi niektórych elementów z wersji internetowej, ale rozumiem, że jest to debiut i nie mógł być za długi. Liczę też na to, że w drugim tomie pewne wątki zostaną rozwinięte.
Za każdym razem, gdy recenzuję książkę z Wattpada, wydaną przez osobę, którą miałam okazję poznać i mieć z nią jakieś kontakty, mam świadomość, że ktoś z boku może uznać, że brakuje mi obiektywizmu i kieruje się sentymentem. Jednak wiem, że gdy sięgałam po pierwszą wersję, była dla mnie czystą kartą i pokochałam ją, a obecna nie zmieniła moich ciepłych uczuć. Dlatego wierzę, że wiele nowych czytelników także pokocha Alexa i May.
,, Nie ma idealnego rozwiązania. Bez względu na to, co się wybierze, i tak nie uniknie się konsekwencji. A wraz z nimi niespodziewanych klęsk.”
Ps. Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z autorką i wydawnictwem Lekkie oraz bookture'u organizowanego przez autorkę.
Dzisiaj przychodzę z kolejną recenzją powieści debiutującej za sprawą Wattpada. ,,Dziedzic kłamstwa” to historia, którą kilka lat temu czytałam z wypiekami na twarzy, wyczekiwałam kolejnych rozdziałów i drżałam o dalsze losy Maybeth i Alexandra. Teraz mam ją już na papierze i mogę serdecznie polecić Wam to samo.
Przed laty w królestwie Array doszło do brutalnej rzezi za...
2023-12-15
2023-12-12
Julia Starsza była córką i jedynym uznanym dzieckiem Oktawiana Augusta. Najbardziej (przynajmniej w moim mniemaniu) zasłynęła z odrzucania stylu życia swojego ojca i licznych romansów, nieudanego małżeństwa z cesarzem Tyberiuszem, a ostatecznie związku z Jullusem, synem Marka Antoniusza, za co została wygnana przez własnego ojca. Michał Kubicz proponuje nieco inną opowieść o tej kobiecie – cofa nas do czasów wczesnej młodości Julii i jej pierwszego małżeństwa.
Julię poznajemy jako nastoletnią dziewczynę wychowywaną przez surowego, wiecznie nieobecnego ojca i macochę, która uważa ją za rywalkę na drodze do dobrobytu własnych synów. Julia marzy o wyrwaniu się z domu i małżeństwie z miłości, ale nie ma na to szans, gdy Oktawian próbuje wykorzystać ją do korzystnego sojuszu z przyszłym cesarzem, a Liwia ze wszystkich sił stara się obniżyć jej pozycję. Jednocześnie w otoczeniu Oktawiana pojawiają się dążenia do odsunięcia go od władzy.
Książka należy do Cyklu Rzymskiego autora i jest niejako kontynuacją ,,Liwii, matki bogów” (mojej ulubionej książki Kubicza) oraz prequelem ,,Tyberiusza. Cesarstwa na skraju przepaści”. Polski pisarz przyzwyczaił mnie już do tego, że nie opisuje całej historii danej postaci i nie skupia się na najbardziej znanym okresie jej życia i tu też tak było – daje nam obraz tego, co doprowadziło Julię do odrzucenia ideałów ojca i późniejszych wyborów. Nie opiera się też na najbardziej znanych stereotypach związanych z ówczesną rzymską rodziną cesarską. Często romantyzowane w popkulturze małżeństwo Oktawiana i Liwii (mimo licznych zdrad cesarza, które wypominał mu nawet Marek Antoniusz!) jest tu ukazane jako typowy układ, gdzie mąż otwarcie zdradza żonę, a ta przechowuje pamięć o swoim pierwszym małżonku. Oktawia, przedstawiana często jako zupełnie niewinna i altruistyczna kobieta, która chciała dla wszystkich bardzo dobrze, jest tu równie żądna władzy i zdolna do intryg, co jej brat i bratowa. Natomiast sama Julia nie jest jeszcze wyzwoloną, korzystającą z życia damą, a nieco naiwną, zastraszoną nastolatką. Warto dodać, że autor zaznacza, że nie twierdzi, że ta wersja jest najbardziej słuszną i kanoniczną, a nawet że niektóre z postaci mogły zostać ukazane zbyt negatywnie (np. król Juba). Zazwyczaj jestem za tym, żeby trzymać się naszej wiedzy o historii, ale w tym wypadku nawet jeśli coś jest mniej prawdopodobne, akceptuję to, bo taki obraz jest nie tylko emocjonujący, ale przede wszystkim pokazuje pewne prawdy o życiu i zmusza do refleksji. Zwraca uwagę, że wizerunek u szczytu władzy, zawsze jest wykreowany i może nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością. Pokazuje, jak pod idealnym obrazkiem sielankowej rodziny kryje się patologia – zapewne wiele osób będzie wstrząśniętych wizją małżeństwa jedzącego obiady z kochanką pana domu czy ojca w imię dobrej opinii gotowego ryzykować życiem i zdrowiem własnej córki. Widać też, jak dążenie do władzy i zachowania idealnej opinii niszczą ludzi – Julia popada w alkoholizm, jej dawniej pełna serdeczności relacja z kuzynem Marcellusem staje się czymś zgoła innym. Warto też mieć świadomość, że starożytny Rzym może szokować rozpasaniem nawet w naszych czasach i ukazanie postrzeganie niewolników, wykorzystywania swojej i innych seksualności może budzić dyskomfort, ale myślę, że taki był cel.
Kubicz w ogóle po raz kolejny nie szczędzi czytelnikowi kontrowersyjnych i brutalnych momentów. Zdecydowanie można współczuć bohaterom i martwić się ich sytuacją, ale przy tym trudno tu kogoś szczerze polubić i mu kibicować (co jednak występowało w ,,Liwii”), ale w tym wypadku to nie przeszkadza. Widzimy brak zasad, upadek wartości i skupienie się tylko na sobie. Nawet to, co mogłoby uchodzić za elementy dobroci i nadziei – przyjaźń Julii z Marcellusem czy jej naiwne, ale chyba szczere uczucie do Jullusa, miłość Liwii do własnych dzieci, mogą stać się motorem zła czy załamać się pod przeżyciami. W tym wszystkim postacie są jednak bardzo realne i prawdziwe. Wierzy się, że mogły istnieć takie dziewczyny jak Julia, romantyczne, uczuciowe i sentymentalne, jak wiele nastolatek, które pod wpływem przeżyć załamują się, a potem uświadamiają sobie, że aby przetrwać, muszą stwardnieć. Kobiety jak Liwia czy Oktawia – zgorzkniałe życiem, kochające najbliższych i w imię tej miłości gotowe odrzucić inne relacje czy wartości. A także tacy przywódcy jak despotyczny i moralizujący innych Oktawian, ambitni, chwilami do przesady młodzieńcy jak Marcellus czy wytrawni politycy, których każde działanie jest motywowane własną korzyścią jak Warron czy Marek Agrypa. Oprócz tego jak zawsze czuć tu klimat starożytnego Rzymu, budowany przez opisy miasta, obyczajów, nieustanną obecność wzorców historycznych czy mitycznych. I mimo że ten świat przeraża, to na swój sposób też fascynuje.
,,Julia. Dom Cezarów” to powieść, która daje rozrywkę i wciąga, ale zarazem zmusza do refleksji i zawiera sporo życiowych przemyśleń. Jeśli szukacie czegoś w tym stylu, to zdecydowanie polecam, a sama czekam na nowe książki autora.
,, Samotność jest podstępnym wrogiem, który zabija powoli.”
Ps. Dziękuję autorowi za podarowanie mi książki.
Julia Starsza była córką i jedynym uznanym dzieckiem Oktawiana Augusta. Najbardziej (przynajmniej w moim mniemaniu) zasłynęła z odrzucania stylu życia swojego ojca i licznych romansów, nieudanego małżeństwa z cesarzem Tyberiuszem, a ostatecznie związku z Jullusem, synem Marka Antoniusza, za co została wygnana przez własnego ojca. Michał Kubicz proponuje nieco inną opowieść...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-11
2023-12-07
Seria ,,Odrodzone królestwo” to było jedno z moich literackich marzeń. Sięgnęłam po nią spragniona w końcu dobrej, dopracowanej powieści o historii Polski. Liczyłam na ucztę literacką, z ,,Hardą” mam dobre wspomnienia. Niestety, ,,Korona śniegu i krwi” stała się moim zawodem, chociaż nadal jest o kilka półek wyżej niż produkowane obecnie taśmowo opowieści o męczennicy Jadwidze i paskudnym Jagielle.
Czasy rozbicia dzielnicowego. Polska jest podzielona na mnóstwo małych księstw, których władcy rywalizują ze sobą lub próbują nawiązywać sojusze. Ofiarą konfliktów staje się książę Starszej Polski Przemysł I. Po latach jego syn Przemysł II postanawia spróbować dorównać ojcu i zjednoczyć naród. Aby ugruntować swoją pozycję żeni się z księżniczką Lukardis, która skrywa swoje powiązania z pogańskimi kapłankami. Tymczasem jej przybrana babka Mechtylda zaciekle dąży do powiększenia swoich wpływów. W Krakowie z kolei młodziutki Władysław, zwany Małym, próbuje udowodnić, że wzrost nie jest przeszkodą do sukcesu.
Sam pomysł na fabułę bardzo mi się podobał. Fajne było uczynienie centrum wydarzeń Przemysław II, który, mam wrażenie, jest mocno zapomniany, a przecież był jednym z tych, którzy próbowali zjednoczyć królestwo i osiągnęli pewien sukces. Podobała mi się kreacja Władysława Łokietka, ambitnego, charyzmatycznego, początkowego zbuntowanego dzieciaka, potem coraz lepiej odnajdującego się w swojej roli polityka i wojownika. Nie da się też ukryć, że Cherezińska jest zwyczajnie dobrą pisarką. Książka jest napisana lekko, ale jednocześnie ze sznytem, stylizacja pasuje do klimatu i nie utrudnia czytania, nastrój średniowiecza i grozy sytuacji jest oddany, podział i rozkład wydarzeń jest na wysokim poziomie. Czuć, że to nie jest pozycja napisana pod modę czy dyktando wydawcy.
Niestety, nad lekturą trochę się męczyłam, bo ta powieść jest bardzo… psychodeliczna, dla mnie za bardzo. Wiedziałam, że Cherezińska wprowadza elementy magiczne, ale spodziewałam się, że będą w tle, tutaj było ich dla mnie za dużo i były zbyt schematyczne, wyraźnie wzorowane na religii Wicca. Nie brakuje tu mocno dziwnych sytuacji, jak cały wątek Bolesława Wstydliwego i Kingi (późniejszej świętej), który chyba miał być tajemniczy i mistyczny, a wypadł jak teoria spiskowa i chwilami czułam przy nim zażenowanie i zastanawiałam się, czy to jest pisane na poważnie (swoją drogą, tej pary wcale nie łączyła wyjątkowa więź dusz, a Bolesław nie był zadowolony ze ślubów dziewictwa żony i para długo darła ze sobą koty). Wiem, że Cherezińska ma specyficzny sposób pisania o erotyce, ale w poprzednich jej książkach te sceny nie przysłaniały całości, natomiast tutaj miałam wrażenie, że prawie każda postać jest sprowadzona do swojego życia łóżkowego i ilość rozdziałów kończących się przypadkowym seksem była męcząca. Szczególnie to raziło w wątku samego Przemysła, którego wielokąty bardziej do niego zrażały, niż czyniły ludzkim. Wątek Rikissy moim zdaniem przesadzony i nie rozumiem takiego infantylizowanie kobiet, w dodatku z powodu ich zdolności językowych, dla mnie sceny erotyczne z kobietą zachowującą się jak mała dziewczynka są niesmaczne.
Nie chcę odradzać tej książki, bo, jak wspomniałam, ma ona dobre elementy i pisarsko stoi na wysokim poziomie. Ja po prostu liczyłam na coś w stylu Cornwella, na rozgrywki polityczne, bitwy, rozmyślanie na sojuszami, a to zostało zdominowane przez przygody erotyczne bohaterów. Może kiedyś sięgnę po kontynuację, chociaż objętość mnie przeraża.
,, (…) Bóg stawia nas czasami nad przepaścią i nie pozostawia wyboru.”
Seria ,,Odrodzone królestwo” to było jedno z moich literackich marzeń. Sięgnęłam po nią spragniona w końcu dobrej, dopracowanej powieści o historii Polski. Liczyłam na ucztę literacką, z ,,Hardą” mam dobre wspomnienia. Niestety, ,,Korona śniegu i krwi” stała się moim zawodem, chociaż nadal jest o kilka półek wyżej niż produkowane obecnie taśmowo opowieści o męczennicy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-07
2023-12-03
Salama to młoda Syryjka, której sielankowe życie z rodziną niszczy wybuch wojny i wprowadzenie dyktatury. Dziewczyna ze studentki farmacji staje się medyczką na pierwszej linii frontu, a z rodziny pozostaje jej jedynie Layla, szwagierka i najlepsza przyjaciółka, z którą związała się przysięgą – przyrzekła bratu, że zrobi wszystko, aby ocalić jego ukochaną i nienarodzone dziecko. Dlatego dziewczynę coraz częściej nawiedzają myśli o ucieczce za granicę, chociaż wie, że będzie to okupione wieloma wysiłkami i że może nigdy nie wrócić do ojczyzny.
Słyszałam o tej książce w samych superlatywach i przyznam, że przez to się jej bałam. Zwłaszcza że w ostatnim czasie rozczarowało mnie sporo pozycji, w których miałam się zakochać. Na szczęście, tym razem było inaczej. Rozumiem, dlaczego tak wiele osób pokochała ,,Dopóki rosną drzewa cytrynowe”. To mądra i poruszająca historia, która przywraca pamięć o wojnie w Syrii, o której mam wrażenie kilka lat temu dużo się mówiło, a teraz temat ucichł. Autorka zwraca uwagę na codzienność, pokazuje nam dziewczynę taką jak wiele – która miała marzenia, studiowała, plotkowała z przyjaciółką, ubóstwiała swoją rodzinę i po cichu chciała się zakochać, a która teraz jest zmuszana do cichego heroizmu, z którego nie zdaje sobie sprawy. Powieść porusza bardzo wiele tematów – trauma i niekiedy bolesne sposoby radzenia sobie z nią, używanie nowoczesnych mediów podczas walki zbrojnej, rozdarcie między patriotyzmem a chęcią ułożenia sobie życia w spokoju. Widzimy, do jak skrajnych zachowań są w stanie posunąć się ludzie, których bezpieczeństwo wisi na włosku. Warto też dodać, że Zoulfa Katouh sama pochodzi z Syrii i napisała tę powieść, by przybliżyć sytuację swojego kraju. Nie wiem, czy było to celowe, ale przybliżyła też kulturę. Salama z jednej strony jest nam bliska, a z drugiej wiele jej działań dla Europejczyków może być dziwne. Dziewczyna, mimo że studiowała i planowała pracę zawodową, ze spokojem podchodziła do planów swojej matki, która aranżowała jej małżeństwo. Naturalnym jest dla niej noszenie hidżabu i że mężczyzna nie zobaczy jej włosów przed ślubem. Ta książka pokazuje nam, że choć są rzeczy niedopuszczalne i okropne, to sam fakt, że czegoś nie rozumiemy, nie znaczy, że należy to potępić.
Co ważne – nie jest to książka, która stoi przekazywaną ideą i na tym opiera cały swój sens. Katouh zdecydowanie umie pisać i prowadzić fabułę. Akcja jest bardzo emocjonalna i pełna napięcia, a ostatnie rozdziały to całkowity rollercoaster, gdzie wciąż zastanawiamy się, czy Salamie i jej bliskim uda się przeżyć. I chociaż rozumiemy już realia i że nie ma tu miejsca na cukierkowość, to chcemy wierzyć, że tym bohaterom nic się nie stanie. Jak wspomniałam, Salama to bardzo ludzka bohaterka, z którą łatwo się utożsamić. Nie ma specjalnie wyróżniających się cech, ale dzięki temu ukazuje, jak wojna zmieniła życie prostych ludzi. Wątek miłosny z jednej strony jest przewidywalny, ale też oparty na motywie, którego raczej nie spotkamy w literaturze młodzieżowej (chociaż ta książka jest zdecydowanie 16+), a przede wszystkim subtelny, uroczy i jednocześnie realny i intensywny. Pięknie opisana jest też relacja Salamy i Layli, a rozwiązanie tego wątku wbija w fotel i wyciska łzy z oczu. Oprócz historii obyczajowych mamy tu też nutę realizmu magicznego, przez co ,,Dopóki rosną cytrynowe drzewa” kojarzyło mi się z ,,Ulissesem z Bagdadu” Schmitta.
Mimo trudnego tematu, lektura tej powieści była dla mnie pięknym przeżyciem. I jest to pierwsza od dawna książka, która tak mnie zachwyciła.
,, Nie możesz skupiać się na mroku i smutku(…) Przez to przeoczysz światło, nawet jeśli będzie oślepiająco intensywne.”
Salama to młoda Syryjka, której sielankowe życie z rodziną niszczy wybuch wojny i wprowadzenie dyktatury. Dziewczyna ze studentki farmacji staje się medyczką na pierwszej linii frontu, a z rodziny pozostaje jej jedynie Layla, szwagierka i najlepsza przyjaciółka, z którą związała się przysięgą – przyrzekła bratu, że zrobi wszystko, aby ocalić jego ukochaną i nienarodzone...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
,,Piekarnia Czarodzieja” to ostatnia książka, jaką przeczytałam w 2023 roku i ostatnia przeczytana w ramach wyzwania #12challenge. I przyznam, że gdybym nie postanowiła, że zrecenzuję wszystkie pozycje z tego wyzwania, to zrezygnowałabym z tej, ponieważ od dawna nie miałam tak niejasnych odczuć wobec jakiejś pozycji.
Narratorem jest młody chłopiec, który we wczesnym dzieciństwie został porzucony przez matkę. Gdy w domu pojawia się jego macocha i przybrana siostra, chłopiec czuje, że nie ma już dla niego miejsca. Jego azylem staje się tytułowa piekarnia należąca do mężczyzny, który uważa się za czarodzieja.
Rozumiem, czemu ta powieść podbiła tyle serc. Jest ładnie napisana, w takim lekko poetyckim, filozoficznym stylu. Balansuje na granicy realności fantazji. Porusza istotne problemy, takie jak budowanie rodziny patchworkowej czy porzucenie przez rodzica i próby dociekania, dlaczego tak się stało. Jednak mam wrażenie, że ten styl pisania nie jest dla mnie, bądź jeszcze muszę się go nauczyć. Literatura azjatycka jest specyficzna, pełna niedopowiedzeń i niejasności. Przez pół roku byłam na kursie z literatury japońskiej i myślałam, że ją pojęłam, ale najwidoczniej koreańskiej jeszcze nie. Przez brak mówienia wprost, przeplatania wątków z przeszłości narratora z teraźniejszą pracą w piekarni, trudno mi odczytać, co tu miało być głównym wątkiem i co się wydarzyło w życiu bohaterów. Może dziwne, ale myślę, że nie jest wstydem przyznać się, że się czegoś nie wie.
Ja się od tej powieści trochę odbiłam, ale nie żałuję, że ją poznałam. Natomiast jeśli ktoś jest fanem klimatów Azji i tamtego sposobu opowiadania, to myślę, że może być zachwycony.
,, Niezależnie od ich rodzaju do wybuchu emocji zawsze należy podchodzić ostrożnie. Źródło energii rozpalającej zachowania irracjonalne zazwyczaj ma korzenie w pragnieniu. Tak jak od starożytności uczyły nas wszystkie religie – bardzo silna miłość, której niewiele trzeba, by płonąć, zazwyczaj kończy się przemocą.”
,,Piekarnia Czarodzieja” to ostatnia książka, jaką przeczytałam w 2023 roku i ostatnia przeczytana w ramach wyzwania #12challenge. I przyznam, że gdybym nie postanowiła, że zrecenzuję wszystkie pozycje z tego wyzwania, to zrezygnowałabym z tej, ponieważ od dawna nie miałam tak niejasnych odczuć wobec jakiejś pozycji.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNarratorem jest młody chłopiec, który we wczesnym...