Tyberiusz. Cesarstwo nad przepaścią Michał Kubicz 7,6
![Tyberiusz. Cesarstwo nad przepaścią](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4803000/4803998/599351-352x500.jpg)
ocenił(a) na 625 tyg. temu Dobry thriller polityczno-erotyczny, ale pod względem wiarygodności historycznej to jakaś katastrofa. Istnieje różnica pomiędzy dodawaniem postaciom rumieńców, a przepisywaniem historii na nowo.
A skoro już jesteśmy przy rumieńcach... Autor chyba nie odrobił lekcji, ponieważ surową obyczajowość rzymską usiłuje przykroić do XX/XXI wieku.
Otóż Rzymianie odróżniali seks dla prokreacji od seksu dla przyjemności.
Z żonami uprawiali przaśny, purytański seks w celu spłodzenia potomka. Taki obowiązek małżeński na mocy umowy społecznej - niekoniecznie przykry, ale też "nic osobistego". W tamtych czasach małżeństwa w większości były aranżowane, a małżonkowie byli dla siebie niemalże obcymi ludźmi... Miłości zmysłowej szukano poza małżeństwem. Pary takie jak Tyberiusz i Wipsania, które rzeczywiście łączyło uczucie, były rzadkością.
Tymczasem autor zmusza rzymskich małżonków, ożenionych bez miłości, aby rzucali się na siebie jak zwierzęta w rui - autentycznie napaleni i niewyżyci, w dodatku znający pewne techniki z innych czasów i stref geograficznych. Zero skrępowania, zero hamulców, a przecież mówimy o przedstawicielach nacji dumnej ze swej dyscypliny i samokontroli...
Jak już jesteśmy przy prokreacji... Rzymianie byli ludźmi twardo stąpającymi po ziemi, w związku z czym liczyli życie człowieka od narodzin. Jeśli mężczyzna miał dziecko, a żona była w drugiej ciąży, to nie mówił, że ma "dwójkę dzieci" ani że ma "jedno plus jedno w drodze", tylko że ma jedno dziecko. I tyle w temacie.
Nie było również PDA (public display of affection). Małżonkom nie wypadało publicznie się obcmokiwać i obłapiać, żonie - siadać mężowi na kolanach, mężowi - macać ciężarną żonę po brzuchu. Nawet jeśli prywatnie małżonkowie zdradzali się na potęgę, publicznie musieli zachowywać pozory pruderii.
Autor stosuje też podwójne standardy. Jak na tak rozerotyzowaną książkę wyjątkowo cnotliwie omija temat rozrywek Tyberiusza na Kaprei. Kto się nastawił na opisy rozpusty, ten się srodze zawiedzie. Autor pisze bowiem, że to wszystko wina Tacyta i Swetoniusza, którzy się uwzięli i szkalują chodzącą niewinność. I że "nie można wierzyć plotkom".
Z drugiej strony, ten sam autor bezkrytycznie powtarza plotki na temat prowadzenia się żony cesarza. Więc Julia była rozpustnicą, "bo tak piszą historycy", ale Tyberiusz rozpustnikiem nie był, "bo ci wstrętni historycy się uwzięli"?
Przypominam, że w obu przypadkach powtarzają się nazwiska Tacyta i Swetoniusza. To jak w końcu jest? Są oni wrednymi kłamczuchami szkalującymi niewiniątka, czy jednak mówią prawdę - o tym, że oboje małżonkowie źle się prowadzili?
Co jeszcze? Za mało Tyberiusza w Tyberiuszu. Autor skupia się na Sejanie, Antonii, Liwii, ale głównego bohatera znamy głównie z retrospekcji.
Nie będę się już znęcać nad tym, że autor połowę fabuły zmyślił, a drugą połowę zniekształcił (imiona, daty, wydarzenia),bo sam się przyznał w posłowiu.
Może moja ocena byłaby wyższa, gdyby nie tandetna i nachalna erotyka.
A, i jeszcze jeden "kwiatek".
> Po raz pierwszy od dziesięcioleci, od czasu walki o władzę między zabójcami Juliusza Cezara - Oktawianem i Markiem Antoniuszem - pojawił się [...]
Excuse you! W jakiej alternatywnej rzeczywistości to się wydarzyło? Tam było dwóch Brutusów, Kasjusz, Kaska i paru innych, ale akurat Oktawian i Antoniusz byli niewinni w tej kwestii, a przynajmniej mieli solidne alibi.