-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2011-09
2018-08-31
"Medaliony" to niewielki zbiór opowiadań, które łączy wyjątkowo trudna i ważna tematyka: II Wojna Światowa. Każdą z historii można przyrównać do pośmiertnego medalionu, rozbitego przez esesmańskie bomby i strzały.
"Później przyszedł czas, gdy na cmentarz spadały pociski. Posągi i medaliony potłuczone leżały wzdłuż alei. Groby z otwartymi wnętrzami ukazały w pękniętych trumnach swych umarłych."
Niesamowite, jak tak niewielki zbiór oddaje grozę II W.Ś.. Każde opowiadanie jest odrębnym świadectwem holocaustu, strach pomyśleć, ile historii pozostało pogrzebanych wraz z ich autorami... Walka o "czystość rasową" pochłonęła milion istnień ludzkich. Jednak garstka ocalonych nie pozwala zapomnieć o tej zbrodni przeciwko ludzkości- "Medaliony" bowiem są literaturą faktu, do której to książki Zofia Nałkowska zbierała materiały z rozmów z ludźmi, którzy przeżyli piekło holokaustu (są też historie o ludziach którzy w opowiadaniu życie tracą- np. "Dwojra Zielona"- tutaj za pewne musiała opowiadać osoba trzecia).
Czytałam wiele książek o tematyce II W.Ś., lepszych i gorszych, za każdym razem jednak temat ten budzi we mnie strach i rozpaczliwą nadzieję, by coś takiego już nigdy się nie powtórzyło. Do historii przeszło powiedzenie: "Ludzie ludziom zgotowali ten los"- cytat z książki Z. Nałkowskiej. Chyba to jest w tym wszystkim najbardziej przerażające.
Tych, którzy nie czytali "Medalionów" (lub czytali je dawno temu jako lekturę szkolną), gorąco namawiam do zapoznania się z tym krótkim- a jak bardzo treściwym- zbiorem ludzkich historii.
"Zaledwie kilkanaście stroniczek prozy jedynej w swojej ostatecznej ascezie. Prozy o dniu zwykłym szalonego koszmaru. O mechanizmach mordowania człowieka i o zabijaniu jego nadziei.(...)".
"Medaliony" to niewielki zbiór opowiadań, które łączy wyjątkowo trudna i ważna tematyka: II Wojna Światowa. Każdą z historii można przyrównać do pośmiertnego medalionu, rozbitego przez esesmańskie bomby i strzały.
"Później przyszedł czas, gdy na cmentarz spadały pociski. Posągi i medaliony potłuczone leżały wzdłuż alei. Groby z otwartymi wnętrzami ukazały w pękniętych...
2002
2006-12-01
1999-02
Wyjątkowa, ponadczasowa, książka opowiadająca o losach rosyjskiej arystokracji po upadku byłego ustroju i "czerwonej rewolucji". Niektórzy nazywają "Pokonanych" rosyjskim "Przeminęło z wiatrem"... W przeciwieństwie jednak do dzieła M. Mitchell, w książce A. Gołowkiny mamy kilku równie ważnych bohaterów pierwszoplanowych (ciężko mi z perspektywy czasu ocenić, czy najważniejszą bohaterką była tutaj Ksenia, czy może jej mąż, dookoła którego wszystko się kręciło, czy jednak cicha i niepozorna Elżbieta?). Jednak owszem, porównanie to podoba mi się. Charaktery Kseni, Leny czy Elżbiety oddane są z wyjątkową precyzją, każda z tych bohaterek jest inna, nie sposób je pomylić. Autorka wykazała się dobrą znajomością ludzkiej psychiki, choć muszę przyznać, że nieco denerwowała mnie postać Elżbiety- tak szlachetna, że aż kryształowa. Zresztą Ksenia także właściwie nie ma wad, ale tę bohaterkę polubiłam, więc przymknę na to oko. Najbardziej "ludzka" jest chyba Lena, którą miotają przeróżne dylematy, więc chociaż jest postacią raczej drugoplanową, pozostaje dobrze zapamiętana. Najbardziej jednak w "Pokonanych" uderza nie historia pojedynczego człowieka, a kraju, który po zamachu na cara Mikołaja i jego rodzinę (co było oczywiście tylko skutkiem wcześniejszych spisków "czerwonych"), podupadł, by na kilkadziesiąt lat stać się ostoją komunizmu. Losy arystokracji rosyjskiej, która nie opuściła ojczyzny, są tutaj przedstawione na przykładzie grupki naszych bohaterów- straszne to były czasy. W tym dziele nie ma "happy endu"...
W "Pokonanych" wyraźnie widać poglądy Iriny Gołowkiny, jej tęsknotę za dawnym ustrojem politycznym, jest to tak wyraźne, że przez długie lata komunizmu książka ta była zakazana w Rosji (czy raczej Związku Radzieckim) i w Polsce. Fabuła jest porywająca i choć to grube tomiszcze, pochłonęłam je w ciągu kilku dni- nie mogłam się oderwać (zresztą czytałam książkę w sumie dwa czy trzy razy). Podczas lektury Czytelnik łatwo zżywa się z bohaterami, wczuwa w ich rolę, a istnienie byłych arystokratów którzy robią wszystko, by nowy rząd nie dowiedział się, że pochodzą ze szlacheckich rodów, naznaczone jest wszechobecnym strachem, wiszącym nad tymi ludźmi. Niepewność jutra, ukrywanie się, donosicielstwo ze strony sąsiadów czy "znajomych"- to nowe realia Rosji po rewolucji, z którymi ciężko żyć.
Chociaż książka porusza poważne tematy, ja zaczytywałam się nią już w wieku 16-stu lat, kiedy trudno było mnie uznać za osobę "poważną"- uważam więc, że jest to dzieło klasy światowej, dla każdego, bez względu na wiek. Ta historia po prostu porywa.
Rosyjska arystokracja interesowała mnie od dawna- rozsiana po świecie, tajemnicza, dumna. Niektóre postaci (choćby dzieci ostatniego cara- szczegolnie najmłodszy, chory syn i córka Natasza) owiane są do dziś legendą i pewną tajemnicą. Niestety, świat "Pokonanych" skończył się wraz z upadkiem białogwardzistów. Co czekało wysoko urodzonych- możemy przeczytać w tej pięknej, smutnej i poruszającej książce. Gorąco polecam!
Wyjątkowa, ponadczasowa, książka opowiadająca o losach rosyjskiej arystokracji po upadku byłego ustroju i "czerwonej rewolucji". Niektórzy nazywają "Pokonanych" rosyjskim "Przeminęło z wiatrem"... W przeciwieństwie jednak do dzieła M. Mitchell, w książce A. Gołowkiny mamy kilku równie ważnych bohaterów pierwszoplanowych (ciężko mi z perspektywy czasu ocenić, czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-31
"Mała księżniczka" była jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa. Byłam ciekawa, jak odbiorę ją jako osoba dorosła. Muszę tutaj przyznać, że choć pisana prostym językiem, wciąż ma w sobie to coś, co sprawia wrażenie, iż jest to powieść wyjątkowa.
Główną bohaterką jest Sara Crewe, córka bogatego kapitana, mieszkającego w Indiach. Przez jej bogactwo i sposób bycia, dziewczynki z pensji na którą trafia, nazywają ją księżniczką. Jednak los jest przewrotny i po pewnym czasie zdarza się tragedia... Sara staje się biedna. Dalej jednak jest księżniczką- przez jej czyste i dobre serce, mądrość, wyróżnia się na tle innych dziewczynek. Ciężko jest jednak być "księżniczką w łachmanach".
Książka ta, oprócz ciekawej fabuły, ma także coś, co doceniłam dopiero teraz. Jest to kreacja postaci Sary, dziewczynki o sztywnym kręgosłupie moralnym, wielkiej fantazji, obdarzonej inteligencją i dobrocią. Los wystawia ją na różne próby, z których wychodzi zwycięsko. Jest postacią naprawdę niezwykłą, niemalże nierealną, lecz to czyni książkę jeszcze piękniejszą- kto chciałby czytać o zwykłych ludziach?
Gorąco namawiam każdego, kto nie czytał tej książki, do zapoznania się z nią!
"Mała księżniczka" była jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa. Byłam ciekawa, jak odbiorę ją jako osoba dorosła. Muszę tutaj przyznać, że choć pisana prostym językiem, wciąż ma w sobie to coś, co sprawia wrażenie, iż jest to powieść wyjątkowa.
Główną bohaterką jest Sara Crewe, córka bogatego kapitana, mieszkającego w Indiach. Przez jej bogactwo i sposób bycia,...
1990
2014-08
Biorąc do ręki pierwszy tom "Akademii wampirów" właściwie nie byłam przygotowana na coś specjalnego- był to okres, gdy gatunek nazwany paranormal-romance był u szczytu, a ja przeczytałam już wiele lepszych i gorszych powtórek "Zmierzchu". Jednakze książka mile nie zaskoczyła.
W części pierwszej poznajemy Rose i Lisę Dragomirównę- dziedziczkę jednego z królewskich rodów wampirów, którzy tutaj nazywani sa morojami- i muszę tutaj dodać, że spodobało mi się to oderwanie od sztampowej postaci wampira- nieśmiertelnego, powstałego w wiadomy sposób- tutaj Autorka wykazała się bardzo ciekawym pomysłem na to zagadnienie. Oprócz morojów są także dampiry- istoty mające cechy zarówno wampirów, jak i ludzi, będące mieszańcami tych dwóch ras. Pelnią oni rolę ochroniarzy morojów, którzy tutaj są na ogół niespecjalnie silni fizycznie- jet to kolejna rzecz, odróżniająca "Akademię wampirów" od innych cyklow z gatunku parnormal-romance.
Cześć pierwsza cyklu miała swój własny klimat, którego na próżno szukałam w różnych innych seriach tego typu, akademia świętego Vlada była miejscem nietuzinkowym, a jej bohaterowie- ciekawi. Akcja, zgrabnie poprowadzona przez Autorkę, spowodowała, że nie namyslając się, zapragnęłam przeczytać dalsze losy Rose, Lisy i pozostałych bohaterów.
Polecam tę serię wszystkim wielbicielom gatunku, a także tym, którzy chcą go poznać- z pewnością się nie zawiodą.
Biorąc do ręki pierwszy tom "Akademii wampirów" właściwie nie byłam przygotowana na coś specjalnego- był to okres, gdy gatunek nazwany paranormal-romance był u szczytu, a ja przeczytałam już wiele lepszych i gorszych powtórek "Zmierzchu". Jednakze książka mile nie zaskoczyła.
W części pierwszej poznajemy Rose i Lisę Dragomirównę- dziedziczkę jednego z królewskich rodów...
1990
Książkę tę dostałam kiedy chodziłam do mlodszych klas podstawówki- już wtedy zwierzęta były moja pasją. Z zainteresowaniem rozwiązywałam zagadki i patrzyłam, jakie osiągam wyniki.
Dziś ponownie przejrzałam tę książkę. Ciekawe, jak inaczej człowiek dorosły odbiera wszystko co- wydawałoby się- znał. Zagadki są na różnym poziomie, niektóre rozwiązania przychodziły mi bez trudu, z kolei inne miały tzw "gwoździa".
Drugą, grubszą część książki zajmują odpowiedzi na zagadki i ich wyjaśnienie. Tutaj właśnie spotkała mnie największa niespodzianka, której nie doceniałam jako dziewczynka, chcąca ambitnie zgadywać i sprawdzać, czy miała rację (a tym samym sprawdzać co wie). Tym razem fragmenty, w których Autorka opisuje fenomeny przyrody, zoologii, zaciekawił mnie o wiele bardziej- w tzw "odpowiedziach" opisanych jest mnóstwo ciekawostek dotyczących królestwa zwierząt.
Książkę tę dostałam kiedy chodziłam do mlodszych klas podstawówki- już wtedy zwierzęta były moja pasją. Z zainteresowaniem rozwiązywałam zagadki i patrzyłam, jakie osiągam wyniki.
Dziś ponownie przejrzałam tę książkę. Ciekawe, jak inaczej człowiek dorosły odbiera wszystko co- wydawałoby się- znał. Zagadki są na różnym poziomie, niektóre rozwiązania przychodziły mi bez...
1989-08
1990
1995-12
Moja przygoda z mitologią grecką i rzymską zaczęła się już w dzieciństwie, za sprawą innej książki, o tytule "Nić Ariadny, czyli po nitce do kłębka". Ziarno padło na podatną "glebę" mojego umysłu i zakiełkowało zainteresowaniem wierzeniami różnych kultur. Tak więc, gdy w pierwszej klasie liceum, "pani od polskiego" kazała nam przeczytać wybrane mity z "Mitologii" Parandowskiego (którą czytywałam już wcześniej, zainteresowana tematyką), ucieszyłam się.
Treści i wymowy poszczególnych mitów nie ma sensu tutaj opisywać- byłby to spam, przejdę więc do moich subiektywnych odczuć i wrazeń.
Mity są historiami z bardzo długą tradycją, pochodzą jeszcze z czasów przed przyjęcia wiary katolickiej. W Italii najważniejszym bogiem- spośród wielu innych- był Zeus, który mieszkał na Olimpie wraz z małżonką Herą i innymi bogami, boginiami, a także pomniejszymi bożkami (jak choćby Amor- grecki Kupidyn) i różnymi magicznymi stworzeniami. Mity są opowieściami o konkretnych zdarzeniach, a w wielu przewijają się ci "najlepsi z najlepszych"- czyli sama elita Olimpu- rodzina Zeusa i inni bogowie potomkowie kronosów. Mają oni magiczne właściwości, są w stanie spełniać różne życzenia napotkanych ludzi- w zależności od tego, z kim mamy do czynienia (np Atena zawsze znajdzie najmądrzejsze rozwiązanie, Hestia ochroni domowe ognisko, Mars- grecki Ares- pomoże walczącym itd). Każdy bowiem z bogów Olimpu ma swoją "specjalizację".
W jakim celu w takim razie powstały mity? Nie raz zastanawiałam się nad ich głębokim przekazem, często kryjącym się "drugim dnem" dla bardziej uważnych, a już na pewno nad ich głęboką mądrością i prawdami, przekazywanymi przez stulecia. Przez jedną cechę można je porównać z bajkami- zgodnie z definicją bajki każda ma morał. Choć bynajmniej tematyka wielu z nich na pewno nie należy do dziecięcej (co jednak zależy od sposobu opowiadania, gdyż dziecku można dobierać odpowiednie mity, jak również przemilczeć sceny opisane okrutnie lub z opisami erotycznymi...).
Zbiór histoorii, które zebrał Parandowski w swojej "Mitologii" oszałamia. Nie jest to pozycja, którą przeczytamy w kilka wieczorów- choć można i tak... Jednak, o ile przyjemniej jest, po przeczytaniu każdej z historii, dać sobie troszkę czasu na zastanowienie się nad sensem owej historii- w mitologii nic nie jest podane "czarno na białym", każdy mit wymaga interpretacji. Zatem pozwólmy sobie na nią, a wtedy "Mitologia" ukaże nam swoje bardzo mądre oblicze.
Moja przygoda z mitologią grecką i rzymską zaczęła się już w dzieciństwie, za sprawą innej książki, o tytule "Nić Ariadny, czyli po nitce do kłębka". Ziarno padło na podatną "glebę" mojego umysłu i zakiełkowało zainteresowaniem wierzeniami różnych kultur. Tak więc, gdy w pierwszej klasie liceum, "pani od polskiego" kazała nam przeczytać wybrane mity z "Mitologii"...
więcej mniej Pokaż mimo to1997-11
Pamiętam, że będąc jeszcze dzieckiem już słyszałam o tej książce- czytali ją moi Rodzice i ich znajomi. Była to w Polsce pierwsza książka o narkomanii, tak drastycznie opisująca to uzależnienie. Sama pierwszy raz czytałam "My, dzieci z dworca ZOO" w wieku m/w lat 16-stu.
Książka ta jest wynikiem wywiadu z dziś już legendarną narkomanką, swoistą ikoną- Christiane F. Wiem, że w późniejszych latach sama Feldsherow chwyciła za pióro, pisząc jeszcze kilka książek, których tematem przewodnim było uzależnienie od narkotyków, żadna z nich jednak nie stała sie tak znana jak "My, dzieci z dworca zoo".
Sama książka opowiada o życiu dziewczyny z Berlina zachodniego w czasach przed zburzeniem muru berlińskiego, pochodzącej z rozbitej rodziny, mieszkającej w jednym z wielkich blokowisk. Rodzina bohaterki nie jest może idealna, ale też nie można nazwać jej patologiczną (pracująca matka, ojczym, młodsza siotra). Dość szczegółowo opisane jest dzieciństwo Christiane, być może sama F. próbowała znaleźć w swej przeszłości coś, co tłumaczyłoby, dlaczego sięgnęła po narkotyki. Najbardziej uderzające jest to, że Christiane popadła w uzależnienie w wieku tak młodym- miała zaledwie 13 czy 14 lat (a niektóre jej koleżanki- jak choćby Babsi- w chwili śmierci miała lat 11 i była już narkomanką po przejściach- gazety nazywały ją wówczas "najmłodszą ofiarą heroiny w Berlinie zachodnim"). Lektura szokująca poprzez prawdziwość tego, co zostało utrwalone na kartkach książki- nie tylko sam zapis, opowieści i historie różnych, przeplatających się młodych życiorysów, naznaczonych piętnem uzależnienia od heroiny. Zarówno kilkunastoletnie dziewczynki, jak i chłopcy, nie mają oporów by sprzedawać na ulicy swoje ciała- w tym środowisku jest to wręcz normalne, bo trzeba "skołować na działkę". Oczywiście postaciami pierwszoplanowymi jest cały czas Christiane i jej chłopak Detlef, także uzależniony, ale poznajemy także losy wielu znajomych Christiane.
W tej książce dużo jest smutku, najgorszego "syfu" tego świata jaki można sobie wyobrazić, śmierci. Całości obrazu dopełniają zdjęcia uzależnionych od heroiny znajomych narratorki- z kartek patrzą na nas umęczone, blade, wychudzone twarze o dużych, smutnych oczach- zdjecia te (przepraszam za porównanie) skojarzyły mi się z fotografiami ofiar obozów koncentracyjnych- różnica jest taka, że kraty i druty otaczające tych młodych ludzi znajdowały się w ich głowach... Książka ta jest znakomitym dokumentem i w dzisiejszych czasach powinna być lekturą szkolną w starszych klasach szkół ponadpodstawowych, ze względu na szerzące się zagrożenia (narkotyki, prostytucja nieletnich). Ponadto jestem przekonana, że taką lekturą na pewno zainteresowałaby się większość uczniów.
Czytając opowieść Christiane, nie wolno nam zapomnieć, że "My, dzieci z dworca zoo" powstały w latach 70-tych. Były to czasy kiedy nie znano jeszcze wirusa HIV i- w konsekwencji- AIDS, zagrożenie stanowily jedynie choroby takie jak kiła, żółtaczka wszczepienna itp. Dzisiaj sytuacja się zmieniła i narkomani narażeni są na szereg chorób, o których w latach 70-tych nie mieli pojęcia. Podsumowujac, "My, dzieci z dworca zoo" są bardzo dobrą książką o życiu ludzi skazanych na ćpanie. Myślę, że dzisiaj mogłaby być jeszcze bardziej drastyczna.
Dodam od siebie to, czego w książce nie ma- czyli ciąg dalszy. O losach Christiane F. ponownie przeczytałam m/w w 2005 roku w jednej z polskich gazet. Po ponad 20-stu latach Christiane wróciła do Berlina i znów popadła w uzależnienie (za pewne nie od razu...). Została zarażona wirusem HIV, a w końcu umarła. Jest to w sprzeczności z happy endem, jaki zafundowała nam książka, pokazuje też smutną prawdę- heroina naznacza swoje ofiary piętnem uzależnienia na całe życie, a pozorna pewność siebie bywa zgubna. Jest także "swiatełko w tunelu", Detlef- były chłopak narratorki i głównej bohaterki równocześnie, po tych 20-stu latach żyje normalnie, nie bierze- pracuje jako kierowca autobusu w Berlinie.
Co sprawia, że jedni potrafią wygrać z demonem uzależnienia, a inni nie? Czy to kwestia wyłącznie silnej woli, czy czegoś jeszcze? Wiele razy zadawałam sobie to pytanie...
Pamiętam, że będąc jeszcze dzieckiem już słyszałam o tej książce- czytali ją moi Rodzice i ich znajomi. Była to w Polsce pierwsza książka o narkomanii, tak drastycznie opisująca to uzależnienie. Sama pierwszy raz czytałam "My, dzieci z dworca ZOO" w wieku m/w lat 16-stu.
Książka ta jest wynikiem wywiadu z dziś już legendarną narkomanką, swoistą ikoną- Christiane F. Wiem,...
1992
2011
1996
1992
1992
1993
Książka od pierwszej strony przesączona jest atmosferą tajemnicy i lekkiego przedsmaku grozy- dość dużo w niej niedomówień, zaś akcja w pewnym momencie nabiera tempa jak w filmie sensacyjnym- na pewno nie można się nudzić. Jedna z lepszych pozycji nurtu noir, jakie czytałam.
Główny bohater, Gabriel, w związku ze zniknięciem syna pewnego bogacza, którego ma odnaleźć, poznaje piękne siostry Monk. Kobiety są niezwykle eteryczne, zmysłowe i tajemnicze. Siostry wprowadzają go w swój świat, w który on wchodzi tym chętniej, im bardziej jest zafascynowany Morrighan i Minnaloushe. Morrighan to piękna brunetka lubiąca ryzyko, dynamiczna i bardziej przystępna. Minnaloushe z kolei jest typem naukowca- trochę nieśmiała, zachowuje większy dystans, jet także bardziej zdystansowana od siostry. Poprzez splot pewnych zdarzeń podświadomość mówi Gabrielowi (ma on przy tym specyficzny talent, pozwalający wnikać do cudzego umysłu), że siostry Monk mają coś wspólnego z zaginięciem poszukiwanego młodzieńca (z resztą dziewczyny nie ukrywają łączących ich relacji z dziedzicem finansowego imperium), ale facet jest tak zafascynowany każdą z sióstr z osobna i nimi razem, że stara się zbadać tę sprawę by przekonać się iż jednak się mylił... Jednak tym razem trafia na godnego przeciwnika- niemal gubi się w "pałacu pamięci", gdyby nie pooc tajemniczej kobiety (faktycznie istniały takie pałace, jednak wątpię, czy Autorka właściwie opisała ich znaczenie i charakter, a na pewno mocno to uprościła).
Za dnia fantastycznie spędzając czas w towarzystwie obu sióstr, w nocy Gabriel miewa koszmary. Coraz bardziej wciągając się w labirynt, jakim jest pałac pamięci stworzony przez tajemnicze siostry, oddala się od rzeczywistości i jest bliski do popadnięcia w obłęd. Wie jednak, że tylko w pałacu znajdzie odpowiedź, co stało się z synem jego klienta, i odpowiedź ważną dla niego samego- która z sióstr jest okrutną i pozbawioną uczuć istotą, manipulącą wszystkimi dookoła zabójczynią. Koniec- jak zwykle, jest nieco zaskakujący, ale przecież o to chodzi!
Zdecydowanie polecam powieść miłośnikom gotyku, tajemnic, okultyzmu i dobrych powieści grozy. W prawdzie krwi będzie tutaj niewiele, ale opisy są tak sugestywne, że przy odrobinie wyobraźni książka przeraża bardziej niż krwawa jatka. Jest to jedna z lepszych książek, jakie czytałam.
Książka od pierwszej strony przesączona jest atmosferą tajemnicy i lekkiego przedsmaku grozy- dość dużo w niej niedomówień, zaś akcja w pewnym momencie nabiera tempa jak w filmie sensacyjnym- na pewno nie można się nudzić. Jedna z lepszych pozycji nurtu noir, jakie czytałam.
więcej Pokaż mimo toGłówny bohater, Gabriel, w związku ze zniknięciem syna pewnego bogacza, którego ma odnaleźć, poznaje...