-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-02-10
2018-01-17
zznosemwksiazkach.blogspot.com
Są takie książki, które z jakiegoś powodu stają się dla nas naprawdę ważne. Nie muszą one zmieniać czegoś w życiu i wnosić czegoś do naszej codzienności. Czasem po prostu między czytelnikiem a powieścią tworzy się niezwykła więź. Bohaterowie stają się nam bliżsi, a świat, do którego zostajemy zabrani, staje się ważniejszy niż inne, które było nam już dane odwiedzić. Niektóre książki bardzo się nam podobają, ale tylko te nieliczne mają to coś, co sprawia, że naprawdę je pokochamy i zżyjemy z nimi. Spotykam się z takimi tytułami bardzo rzadko. Można powiedzieć, że tylko kilka wywołało we mnie takie uczucia. Są one naprawdę specjalne.
Do tego szczególnego grona dołączyła "Okrutna pieśń".
Kiedy wszyscy się cieszyli się tym, że seria ta zostanie wydana w Polsce i z niecierpliwością jej wyczekiwali, ja pozostałam praktycznie obojętna. Wydawała mi się całkiem interesująca, ale nic poza tym. Po otrzymaniu propozycji zrecenzowania jej, rozważałam nawet odmówienie. Ostatecznie jednak postanowiłam dać jej szansę. Chciałam przekonać się, czy faktycznie jest warta tych wszystkich zachwytów. Nie miałam wobec tej historii wysokich oczekiwań. Czekało mnie jednak ogromne, pozytywne zaskoczenie.
Victoria Schwab zabiera czytelnika w mroczny, tajemniczy świat, przepełniony potworami. Akcja rozgrywa się w podzielonym mieście, gdzie władzę sprawują dwaj różni przywódcy, będący swoimi wrogami - Flynn i Harker. Pomiędzy tą dwójką istnieje duża nienawiść i rywalizacja. Mają zupełnie różne wizje, wartości i cele. Głównymi bohaterami są Kate i Flynn - ich rodzina oraz przyszli następcy.
Historia niczym losy Romea i Julii?Zdecydowanie nie. Jeśli podobnie jak mi, przyszło wam do głowy, że pomiędzy tą dwójką narodzi się wielkie uczucie, jesteście w dużym błędzie. Autorka postanowiła nie iść śladem większości historii YA tego typu. W książce nie znajdziecie wątku romantycznego. Do ostatniej strony zastanawiałam się, czy pisarka zdecyduje się pójść o krok dalej w relacji bohaterów. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu i szczęściu, tak się nie stało. Jest to coś, co zdecydowanie wyróżnia tę książkę. Miała możliwość, żeby pójść łatwą drogą tandetnego love story, ale tak się nie stało. Autorka unika schematów i nie podąża utartymi ścieżkami, co jest ogromnym plusem powieści.
Bohaterowie zostali wykreowani fantastycznie. Victoria Schwab poświęciła im dużo uwagi. Każdy ma swój indywidualny, złożony charakter. Stopniowo poznajemy też ich przeszłość. Nietrudno zauważyć jak ich wcześniejsze losy i środowisko, w którym żyją, miały na nich wpływ. Nie są płascy i schematyczni. Pod wpływem wydarzeń, opisanych na kartach powieści, ich przekonania i zachowanie ulegają stopniowym zmianom. W trakcie lektury ewoluują. Dzięki temu wydają się o wiele bardziej realistyczni.
Bardzo polubiłam głównych bohaterów. Nie byłabym w stanie wybrać kto jest bliższy mojemu sercu - zadziorna i odważna Kate czy delikatny i wrażliwy August. Pokochałam tę dwójkę. Razem stanowią świetnie zgrany, dobrany zespół. Mają oni na siebie wzajemny wpływ, a ich relacje ulegają stopniowym zmianom. Obserwowanie tego było naprawdę ekscytujące.
Historia całkowicie mnie wciągnęła. Nie miałam ochoty nawet na chwilę opuszczać przedstawionego świata. Mimo że początkowo akcja nie jest bardzo dynamiczna, ma w sobie coś, co sprawia, że jesteśmy ciekawi dalszych losów Kate i Augusta. Stopniowo nabiera tempa, aby pod koniec dać czytelnikowi emocjonalny rollercoaster. Od ostatnich 100-150 stron nie sposób się oderwać. Autorka serwuje nam ogromną dawkę akcji, napięcia, walk i tajemnic, aby na koniec zostawić nas z nutką niepewności i wielką chęcią na sięgnięcie po kolejny tom.
Styl Victorii Schwab, mimo że niezbyt skomplikowany, jest naprawdę dobry. Przez historię tę po prostu płyniemy. Narracja jest cudowna. Wydarzenia ukazane są w sposób niezwykle plastyczny, co silnie oddziałuje na wyobraźnię. Nie brakuje też kilu wartych zaznaczenia cytatów. Jednocześnie czyta się naprawdę lekko, przyjemnie i szybko.
W powieści można doszukiwać się drugiego dna. Potwory powstają z grzechu. Rodzą się w wyniku przemocy i pozostają ze swoim panem. Są trwałym śladem zła, które wyrządził. Każdy czyn ma swoje konsekwencje. W świecie, który opisała Victoria Schwab, roi się od monster - większych i mniejszych. Ludzie robią wiele okropnych rzeczy, o czym świadczy liczba stworów, które stworzyli. Pokazuje to zło naszego świata. W przypadku tej pozornie bardzo lekkiej książki, można pokusić się o chwilę zastanowienia oraz próbę interpretacji i doszukania się głębszego znaczenia.
Mimo że 2018 dopiero się zaczyna, już jestem pewna, że "Okrutna pieśń" znajdzie się w podsumowaniu najlepszych książek tego roku. Pokochałam ją całym sercem, mimo że fenomenem na rynku wydawniczym raczej nie jest. Sprawiła za to, że znowu poczułam, jak to jest tak bardzo wczuć się w fikcyjną historię. Wywołała we mnie dużo pozytywnych emocji. Bardzo polecam. Musicie koniecznie poznać Kate i Augusta, jeżeli bliskie są wam tego typu klimaty. Ja tymczasem idę zaczytywać się w drugą powieść pani Schwab - "Mroczniejszy odcień magii", niecierpliwie oczekując na "Mroczny duet".
zznosemwksiazkach.blogspot.com
Są takie książki, które z jakiegoś powodu stają się dla nas naprawdę ważne. Nie muszą one zmieniać czegoś w życiu i wnosić czegoś do naszej codzienności. Czasem po prostu między czytelnikiem a powieścią tworzy się niezwykła więź. Bohaterowie stają się nam bliżsi, a świat, do którego zostajemy zabrani, staje się ważniejszy niż inne, które było...
Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam o serii "Niepowszedni". Było to już bardzo dawno temu. Książka dopiero ukazywała się na rynku. Od razu poczułam, że zapowiada się coś naprawdę świetnego. Wiedziałam, że ten tytuł musi zagościć na mojej półce. Nie pomyliłam się do niej. Zarówno pierwsza, jak i druga część okazała się naprawdę niezwykłą, ciekawą i wciągającą historią, od której nie mogłam się oderwać. Obydwie zajmują szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Teraz przyszedł czas na trzeci i niestety ostatni tom. Czy i tutaj autorce udało się utrzymać wysoki poziom?
Okładka jest piękna. Od razu przyciąga wzrok. Mimo że wszystkie mi się podobały, ta stała się moją ulubioną z serii. Zimowy krajobraz na okładce nadaje niesamowity klimat i sprawia, że od razu mamy ochotę wejść do świata, który powieść skrywa w środku. Poza tym, niebieski to jeden z moich ulubionych kolorów, a sami przyznajcie - te błękitne barwy na okładce prezentują się po prostu magicznie.
Trzeci tom mnie nie zaskoczył. Spodziewałam się, że będzie równie dobry, jak poprzednie części. Nie rozczarowałam się. Pani Justyna Drzewicka trzyma wysoki poziom. Tak jak wcześniej nie brakuje tutaj przygód, niebezpieczeństw, akcji i niezwykłego klimatu - wszystkich rzeczy, dzięki którym pokochałam tę serię na samym początku.
Uwielbiam styl pisania autorki. Szczególnie podoba mi się sposób, w jaki opisuje czytelnikowi świat. Czytając, przenosimy się do zupełnie innego miejsca, którego nie mamy ochoty opuszczać. Opisy są bardzo plastyczne. Niezwykłe krainy, które odwiedzamy razem z bohaterami, są przedstawione tak dokładnie i pięknie, że najchętniej zostałabym tam na zawsze i nigdy nie rozstawała się z powieścią. Pisarce udało się stworzyć magiczny klimat, który czuć już od pierwszych stron. Nie posługuje się typowym, bardzo prostym i banalnym stylem, coraz częściej spotykanym w książkach dla młodzieży. Mimo że czyta się bardzo przyjemnie i lekko, język jest piękny. Śledzenie historii to sama przyjemność.
"Obława", tak jak poprzednie tomy, ma w sobie coś, co sprawia, że czytając, przenosimy się do zupełnie innej rzeczywistości. Możemy zapomnieć wtedy o całym świecie, pochłonięci lekturą. Z zapartym tchem śledzimy przygody bohaterów. Bardzo się z nimi zżyłam przez te trzy tomy. Są świetnie wykreowani. Niektórych nie sposób nie polubić. Z tomu na tom poznajemy ich coraz lepiej. Kibicujemy im i przeżywamy zarówno ich zwycięstwa, jak i porażki. Ich historia wciąga i trzyma w napięciu od samego początku. Jeżeli macie ochotę na wieczór pełen przygód, "Niepowszedni" będą idealnym wyborem.
"Niepowszedni" to trylogia szczególnie bliska mojemu sercu, a "Obława" jest jej idealnym zamknięciem. Przykro mi, że to już koniec. Ciężko jest się rozstać z bohaterami. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych polskich pozycji dla młodzieży - nie tylko fantasy. Przeżyłam z nią cudowne chwile. Czuję, że to nie ostatnie nasze spotkanie. Pewnie jeszcze kiedyś wrócę do świata młodych Niepowszednich. Jeżeli jeszcze ich nie znacie, to zdecydowanie polecam wam to zmienić - szczególnie, jeżeli jesteście miłośnikami książek pełnych przygód i magii. Czuję, że się nie zawiedziecie. Już nie mogę doczekać się kolejnych historii, jakie poznamy spod pióra pisarki.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam o serii "Niepowszedni". Było to już bardzo dawno temu. Książka dopiero ukazywała się na rynku. Od razu poczułam, że zapowiada się coś naprawdę świetnego. Wiedziałam, że ten tytuł musi zagościć na mojej półce. Nie pomyliłam się do niej. Zarówno pierwsza, jak i druga część okazała się naprawdę niezwykłą, ciekawą i wciągającą historią,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-15
2017-08-29
2017-07-02
Media wywierają coraz większy wpływ na nasze społeczeństwo. Często zdarza się, że ludzie po prostu żyją życiem celebrytów, ukazywanym przez telewizję, gazety, portale plotkarskie. Całe dnie spędzają wpatrzeni w szklany ekran. Nie zastanawiają się nad sensem i logiką znalezionych tam informacji - po prostu łykają wszystko, co jest im podawane. Skoro jest tam tak napisane, to pewnie tak jest i koniec. Są tym wszystkim po prostu otumanieni, co jest bardzo sprawnie wykorzystywane. Media mają w naszych czasach po prostu władzę. Narzucają jak ludzie mają myśleć, jak patrzeć na różne sprawy. Manipulują na wiele przeróżnych sposobów. Sterują ludźmi, którzy bardzo łatwo się temu poddają. Sytuacja jest moim zdaniem coraz gorsza. Wyobrażacie sobie sytuację, w której dochodzi do tego, że anonimowi widzowie, za pośrednictwem reality TV mogą decydować o tym, czy ktoś powinien zginąć, czy jest niewinny? Świat w którym nie ma sądów, świadków, dokładnych dowodów. Jest za to program telewizyjny, który na swój sposób przedstawia sprawę. I są oczywiście widzowie, którzy dzięki sms-om, osądzą oskarżonego, bazując tylko i wyłącznie na tym, co im pokazano. Przerażające? Witajcie w świecie "Celi 7".
Książek o podobnym schemacie jest już naprawdę dużo na naszym rynku. Zepsute społeczeństwo i nastolatka, która postanawia ocalić świat. Brzmi znajomo? Pewnie, że tak. Nic dziwnego, że na początku totalnie nie zainteresowałam się "Celą 7". Gdzieś mi się tam przewinęła, ale większej uwagii na nią nie zwróciłam. Zapewne zostałoby tak, gdyby nie to, że pewnego dnia nie wygrałam ją w jakimś konkursie na facebooku. Bardzo się z tego ucieszyłam. Kiedy przesyłka dotarła, usiadłam i z ciekawości zaczęłam czytać pierwsze strony. Nie spodziewałam się wtedy, że książka tak bardzo mnie pochłonie i pozytywnie zaskoczy.
Bardzo podobał mi się pomysł pisarki i to, co chciała przekazać, dzięki swojej historii. Poruszyła naprawdę ważne tematy. Idealnie pokazała problem mediów- zapatrzenie w nie ludzi oraz to, jak często oszukują widzów, ukazując różne wydarzenia w zupełnie innym świetle, niż w rzeczywistości. W przypadku tej historii, jest to naprawdę świetnie pokazane. Widzimy, jak wypowiedzi ludzi są przekręcane i pokazywane widzom programu "Sprawiedliwością jest śmierć". Często mają bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistością. Odbiorcy są oszukiwani i manipulowani. Wszystko po to, aby zwiększyć oglądalność i sprawić, że więcej osób będzie wysyłać smsy. Aż tak źle, jak w powieści u nas jeszcze nie jest, ale według mnie takie zachowanie się nasila. Być może "Cela 7" chociaż trochę otworzy niektórym oczy i sprawi, że zastanowią się, czy naprawdę chcą być częścią tego wszystkiego.
Media to nie jedyny problem, jaki porusza autorka. Ukazała też fakt, jak bardzo niesprawiedliwe jest społeczeństwo. Porównała dwa światy - bogatych celebrytów oraz biednych ludzi, nawet bezdomnych. Widzimy, jak wielka jest różnica między nimi. To właśnie ci, których na to stać, mogą głosować. Czy jest to w takim razie taki demokratyczny sąd, w którym każdy ma prawo głosu? No nie do końca.
Zwraca też dużą uwagę, jak majętni, wpływowi ludzie traktują tych, których uważają za gorszych. Mogą robić co chcą i nie ponoszą za to żadnych konsekwencji. Absolutnie się nimi nie przejmują. Traktują ich jak śmiecie. Mają przecież nad nimi władzę. Kto przejmie się bezdomną osobą? Oni mają pieniądze, mają wpływy, więc zawsze sobie w takich sytuacjach poradzą. Całkowity wymysł autorki? Jeżeli się nad tym zastanowić, to chyba niestety nie do końca...
Książka zaskoczyła mnie również pod wieloma innymi względami. Największym były chyba tutułowe cele. Główna bohaterka 7 dni spędza w Celach Śmierci. Każdego dnia przechodzi do nowej, aż trafia do ostatniej, gdzie czeka na nią elektryczne krzesło. Przez ten tydzień będzie trwało głosowanie widzów, któro zadecyduje o tym, czy nastolatka na nim usiądzie. W mojej głowie te izby wyglądały zupełnie inaczej. Wyobrażałam sobie, że każda z nich będzie inna. Myślałam, że codziennie na naszą bohaterkę będą czekały inne, przerażające rzeczy, a każde pomieszczenie będzie skrywało odmienne sekrety, zadania. Pomyliłam się- nawet bardzo. Każda z tych cel jest praktycznie identyczna. Wszyskie to zwykłe szare, obrapane pomieszczenia, praktycznie puste. Są tam oczywiście jakieś "urozmaicenia", jednak nie tak spektakularne, jak myślałam. Nijakie? Też tak pomyślałam. Później zdałam sobie sprawę, że jest to naprawdę dobry zabieg, który pokazuje, że w tym wszystkim najgorsze było dla więźnia oczekiwanie. Towarzyszyło im poczucie niepewności. Jak zagłosują? Uniewinnią go czy skażą na śmierć? W głowie ciągle pojawiały się myśli, że zostało im jeszcze 5 dni, 4 dni, 3 dni, 2 dni... Ciągłe myślenie o tym, zastanawianie się nad wynikiem było o wiele gorsze niż jakiekolwiek próby, zadania. To właśnie to wykańczało ludzi psychicznie i było zdecydowanie najgorsze.
Pin on PinterestMogłoby się wydawać, że skoro w tych celach nie ma nic bardzo specjalnego, książka będzie raczej nudna. O nie. Mnie ona pochłonęła bez reszty - do tego stopnia, że nawet po odłożeniu, nie mogłam przestać o niej myśleć. Okazuje się, że sprawa morderstwa znanego celebryty jest o wiele bardziej skomplikowana, niż może się wydawać. Historia Marthy jest dosyć nieoczywista. Momentami naprawdę zaskakuje. Mimo że dziewczyna przyznała się do winy, czytelnik czuje, że coś tutaj jest nie tak. Stopniowo dowiadujemy się coraz więcej i więcej. Poznajemy przeszłość nastolatki oraz innych bohaterów. Skrywają oni mnóstwo tajemnic. Wplątani są w różne intrygi i kłamstwa. Czytelnik po prostu musi dowiedzieć się o co chodzi, co się stało. Sprawia to, że naprawdę ciężko oderwać się od powieści. Czyta się ją bardzo szybko. Wszystko to sprawia, że te prawie 500 stron, skończymy w jedną noc.
Bardzo podobał mi się styl pisania autorki. Uwielbiam różne ciekawe i oryginalne zabiegi w książkach. Kerry Drewery mnie nie zawiodła. Oprócz klasycznej narracji, mamy tutaj, przedstawiony w formie scenariusza, przebieg programu "Sprawiedliwością jest śmierć", co uważam za rewelacyjny pomysł. Dzięki temu autorka mogła idealnie pokazać, jak ogromna różnica jest między tym, co dzieje się za kulisami, a tym, co ogląda widz.
Nie zabrakło tutaj również, co jest raczej rzadkością w tego typu książkach, świetnej głównej bohaterki, którą niesamowicie polubiłam. Martha to twarda dziewczyna. Wie, co robi i po co tam jest. Mimo że ma chwile słabości, nie poddaje się. Nie jest tym typem, który postanawia zbawić cały świat. Ma świadomość tego kim jest i jakie są jej możliwości. Wie, na co mogłaby sobie pozwolić, a co lepiej zostawić innym. Dziewczyna odgrywa tylko jakąś rolę w całej tej intrydze. Jest jej częścią, nie kosogłosem liderką. Ma wyznaczone zadanie i trzyma się go. To również bardzo mi się podobało. W końcu jedna nastolatka nie ratuje całego społeczeństwa, hura!
Autorka stworzyła naprawdę dobrych bohaterów - zarówno tych, którzy odgrywają bardzo istotną rolę w tej historii, jak i drugoplanowych. Każdy ma własną historię, charakter i przeżycia, które wpływają na to, kim jest i jakie są jego cele. Niektórych polubiłam bardziej innych wręcz przeciwnie, ale każdy miał w sobie coś, co interesowało i przyciągało.Widać, że pisarka dobrze to wszystko przemyślała.
Pojawia się również wątek miłosny, czyli coś, co często nie wychodzi najlepiej w tego typu książkach. Tutaj nie mogę zdradzić zbyt wiele, żeby nie psuć wam zabawy, ale uwierzcie mi - jest rewelacyjnie poprowadzony.
Pod nie najpiękniejszą okładką, skrywa się rewelacyjna, niesamowicie wciągająca i trzymająca w napięciu historia, w której całkowicie się zakochałam. Fabuła jest przemyślana, nieoczywista i bardzo zaskakująca, a bohaterowie świetnie wykreowani i interesujący. Dodajmy do tego jeszcze rewelacyjną bohaterkę, zgrabną narrację i ważny temat, jakim są współczesne media i mamy naprawdę dobrą ksiażkę, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Polecam i już nie mogę doczekać się kontynuacji.
zznosemwksiazkach.blogspot.com
Media wywierają coraz większy wpływ na nasze społeczeństwo. Często zdarza się, że ludzie po prostu żyją życiem celebrytów, ukazywanym przez telewizję, gazety, portale plotkarskie. Całe dnie spędzają wpatrzeni w szklany ekran. Nie zastanawiają się nad sensem i logiką znalezionych tam informacji - po prostu łykają wszystko, co jest im podawane. Skoro jest tam tak napisane, to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jak już kiedyś pisałam, jestem wielką fanką "Igrzysk Śmierci". Kocham tą historie. Całą trylogię przeczytałam już bardzo dawno temu. Tęskniłam za tymi emojami, które odczułam przy czytaniu znakomitych książek Suzanne Collins. Od zakończenia ostatniej części nie spokałam się z żadną tak fascynującą, wciągającą i zaskakującą powieścią w której bohaterwoie musieliby stawić czoła niebezpiecznej grze w której nagrodą jest życie. Aż do teraz.
Zacznę od tego jak bardzo książka mnie zaskoczyła. Nie pomyślałam nawet, że znajdziemy tu aż tak krwawe i wręcz mrożące krew w żyłach momenty. Spodziewałam się dość lekkiej historii a otrzymałam wciągającą, niebezpieczną przygodę pełną niebezpieczeństw. Przepraszam! Ta powieść nie jest wciągająca. Ona jest jak tornado. Wsysa czytelnika i nie puszcza go do samego końca! Jak tylko zacznie się czytać to nie można przestać. Ile razy siedziałam do późna śledząc losy bohaterów? Za każdym razem kiedy chciałam już odłożyć książkę i położyć się spać, akcja się rozkręcała i musiałam natychmiast wiedzieć co będzie dalej. Oczywiście nie udawało mi się tego przewidzieć. Co tam sprawdziany, kartkówki! Piekielny Wyścig był ważniejszy. Zabierałam książkę praktycznie wszędzie i przy każdej możliwej okazji i z waciekawieniem śledziłam losy Telli i innych uczestników.
"Ogień i woda" jest dość brutalną książką w której nie brakuje rozlewu krwi i drastycznych scen. Zdradzę wam w sekrecie, że w pewnym momencie bohaterowie będą zmuszeni odciąć palec pewnej dziewczynie. Takich rzeczy po książce się nie spodziewałam i byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Nie brakuje tutaj rówież niespodziewanych zawroty akcji, miłości oraz mnóstwa tajemnic. Nieraz historia tak mnie zaskoczyła, że aż odkładałam książkę i z szeroko otwartymi oczami zastanawiałam się jak to możliwe po czym z zapałem wracałam do czytania.
Bardzo podobał mi się pomysł z pandorami. Są to zwierzątka posiadające nadprzyrodzone zdolności. Stworzone zostały, aby pomagać w wyścigu zawodnikom.Są one bardzo ciekawe. Każda ma własny charakter i umiejętności. Ich właściciele również są bardzo różni. Większość bardzo dobrze traktuje swoich pomocników jednak są i ci, którzy wyżywają się na swoich pandorach, krzyczą na nie a nawet je biją. Jestem osobą bardzo wrażliwą na krzywdę zwierząt i aż nie mogłam czytać jak niektóre były okrutnie traktowane. Chwilami miałam ochotę wskoczyć do świata powieści i powiedzieć tym okrutym ludziom co o nich myślę!
Tella Holloway jest główną bohaterką i jednocześnie narratorką powieści. Autorka uwikłała ją, zwykłą dziewczynę, w sieć kłamstw, tajemnic i niebezpieczeństw. Nie jest to postać, którą czytelnicy polubią od razu. Na początku jest niezwykle próżną dziewczyną, której jednym z największych zmartwień jest wygląd. Jadąc na Piekielny Wyścig zabiera nawet lakier do paznokci bo przecież w dżungli musi dobrze wyglądać! Z biegiem czasu nastolatka się zmienia. Poznaje smak niebezpieczeństwa i śmierci. Rozumie, że są o wiele ważniejsze rzeczy niż to, jak się prezentuje. Bardzo ją polubiłam. Szczególnie spodobało mi się w niej to, jak bardzo kochała zwierzęta i broniła ich, kiedy ktoś robił im krzywdę. Jej pandora była dla niej bardzo ważna - nadała jej imię i dzieliła się z nią wodą i jedzeniem. Nie traktowała jej jak narzędzie, ale przyjaciela. Tella dzięki temu zyskała moją wielką sympatię.
Jak wiadomo uczestników wyścigu jest mnóstwo. Wraz z bohaterką poznajemy tylko niektórych. Są wśród nich zarówno ci dobrzy, jak i ci, których dziewczyna powinna za wszelką cenę unikać. Każdy ma jednak własny charakter, wygląd, umiejętności i cel. Wydawałoby się, że każdy przyjechał tu aby pomóc komuś bliskiemu. Ale czy napewno? Tutaj też czeka was nie lada zaskoczenie! Wszyscy skrywają jakieś sekrety... Komu Tella może zaufać?
"Ogień i woda" to świetnie napisana książka, którą czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Mamy tu ewelacyjną narracje i krótkie, lecz barwne opisy. Nie zanudzają one czytelnika i pozwalają dobrze wyobrazić sobie opisywany świat. Victoria Scott poradziła sobie tu wyśmienicie!
"Ogień i woda" to świetna powieść. Jestem pewna, że pokochają ją wszyscy, którzy uwielbiają książki z w dużą ilością akcji, różnorodnymi postaciami i przerażającymi grami. Już nie mogę doczekać się aż sięgnę po kolejną część tej wspaniałej opowieści i poznam dalsze losy Telli i Guya.
Jak już kiedyś pisałam, jestem wielką fanką "Igrzysk Śmierci". Kocham tą historie. Całą trylogię przeczytałam już bardzo dawno temu. Tęskniłam za tymi emojami, które odczułam przy czytaniu znakomitych książek Suzanne Collins. Od zakończenia ostatniej części nie spokałam się z żadną tak fascynującą, wciągającą i zaskakującą powieścią w której bohaterwoie musieliby stawić...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jeżeli czytaliście recenzje pierwszej części (a jak nie to możecie nadrobić to klikając tutaj) to wiecie, jak wielkie wrażenie historia Telli na mnie zrobiła. Nie mogłam doczekać się, aż będę mogła sięgnąć po jej kontynuacje. Byłam bardzo ciekawa czy druga część jest równie dobra co pierwsza. Okazało się, że jest jeszcze lepsza!
Bohaterka musi zmierzyć się z kolejnymi etapami przerażającego wyścigu. Nie może się wycofać. Na oceanie i w górach będzie musiała walczyć o przetrwanie. Stawi czoła własnym słabościom i nowym, pokrętnym zasadom wyścigu. Kolejne wyzwania są coraz trudniejsze. Wyścig dobiega końca. Zwycięzca może być tylko jeden...
Książka strasznie mi się spodobała. Jest idealnie dopasowana do mojego gustu czytelniczego. Już dawno nie odczułam tylu emocji podczas czytania. Było kilka momentów w których tak bałam się o bohaterów, że mocno biło mi serce lub musiałam zamknąć książkę aby się uspokoić. Autorka ciągle trzyma czytelnika w napięciu. Stale go czymś zaskakuje. Nic nie jest pewne. Ciężko domyśleć się co zdarzy się na następnej stronie. Bohaterowie muszą przejść brutalne, mrożące krew w żyłach zadania. Ich zmagania z przeszkodami były bardzo ciekawe, ale jednocześnie przerażające. Po prostu coś niesamowitego. Przeczytałam książkę w dwa dni. Nie mogłam się od niej oderwać. Podobnie jak w przypadku pierwszej części potrafiłam siedzieć z nią do późna całkowicie tracąc poczucie czasu. W przeciwieństwie do bohaterów świetnie bawiłam się na Piekielnym Wyścigu.
Świat i zadania, które wykreowała autorka są zdecydowanie bardziej przemyślane i interesujące niż te poprzednie. Organizatorzy wyścigu zdecydowanie bardziej komplikują przeszkody niż wcześniej.Wyścig jest pełen intryg i kłamstw.
"Udział w Piekielnym Wyścigu przypomina uzależnienie od narkotyków. Jeden mały krok prowadzi do następnego i zanim się zorientujesz, znajdujesz się w sytuacji bez wyjścia. Nie masz pojęcia, jak to się stało, że twoje życie tak bardzo oddaliło się od tego, co było wcześniej."
Poznajemy wielu nowych bohaterów. Są oni naprawdę ciekawi - każdy ma inny charakter i powód dla którego wystartował w wyścigu. Są starannie przemyślani i realistyczni. Niejeden naprawdę mnie zaskoczył. Niektórych polubiłam, innych nie obdarzyłam zbyt wielką sympatią. Telli towarzyszyły również znane już czytelnikowi postaci. Podobnie jak po dziewczynie, widać, że Piekielny Wyścig bardzo ich zmienił. Główna bohaterka jest zdecydowanie mniej irytująca. Bardziej dba o swoich towarzyszy. Jest silniejsza niż wcześniej. Nie polega teraz tylko na jej chłopaku. Usamodzielniła się i kieruje grupą. Stała się pewniejsza siebie i nie boi się wyrażać własnego zdania. Ma cel. Chce wygrać, a następnie zniszczyć wyścig. Jak daleko się posunie aby przeżyć i uratować brata? Tego dowiedzcie się sami.
Autorka pisze lekko i przyjemnie. Powieść czyta się niesamowicie szybko. Idealnie można wyobrazić sobie opisywany świat. Coś, na co nie da się nie zwrócić uwagi podczas lektury to wiele krótkich rozdziałów. Pierwsza część ma ich 38, a druga aż 72. Obydwie książki są podobnej grubości! Czy mi się to podobało? Nie potrafię określić. Ani mi to nie przeszkadzało, ani jakoś mnie to nie zachwyciło. Jednak nie mogłam tego nie zauważyć.
Na koniec muszę też wspomnieć o okładce! Podobnie jak w przypadku "Ogień i woda" jest po prostu przepiękna! Nie mogę doczekać się, aż zobaczę jak będzie wyglądać kolejna część. Czuję, że będzie równie śliczna jak te.
Jeżeli jeszcze zastanawiacie się, czy sięgnąć po kontynuacje powieści to mam nadzieję, że tą recenzją was przekonałam. Naprawdę warto ją przeczytać - jest niesamowita. Jeżeli jeszcze nie spotkaliście się z twórczością Victorii Scott to z pewnością najwyższy czas to zmienić. Gorąco polecam!
Jeżeli czytaliście recenzje pierwszej części (a jak nie to możecie nadrobić to klikając tutaj) to wiecie, jak wielkie wrażenie historia Telli na mnie zrobiła. Nie mogłam doczekać się, aż będę mogła sięgnąć po jej kontynuacje. Byłam bardzo ciekawa czy druga część jest równie dobra co pierwsza. Okazało się, że jest jeszcze lepsza!
Bohaterka musi zmierzyć się z kolejnymi...
Nie ma chyba osoby, która nie usłyszałaby od drugiego miłośnika literatury: "Ja nie czytam polskich książek bo są słabe". Moi drodzy! Jeżeli jeszcze raz do waszych uszu dojdzie taka wiadomość to koniecznie dajcie temu łotrowi ten cykl i czekajcie aż zacznie na kolanach błagać polskich autorów o wybaczenie. A jeżeli sami tak twierdzicie to zostańcie ze mną do końca. Przyjęło się, że nasi autorzy piszą nieciekawe książki, szczególnie te skierowane do młodzieży. Kiedyś sama tak uważałam i ich unikałam. Spotkałam jednak wiele powieści, dzięki którym zrozumiałam, że Polacy mogą poszczycić się wspaniałymi autorami. Ich książki spokojnie mogą dorównać amerykańskim bestsellerom, a czasem są nawet od nich lepsze. W ich gronie nie mogłoby zabraknąć powieści pani Justyny Drzewickiej.
Moja historia z serią Niepowszedni zaczęła się dawno, dawno temu, w czasach, kiedy jeszcze pierwsza część nie była wydana. Historia ta od razu mnie zainteresowała i pamiętam, że odliczałam dni do premiery. Miałam ogromne szczęście, gdyż udało mi się wygrać egzemplarz w konkursie. Jak to często u mnie bywa, nie mogłam się od razu zabrać za książkę i odłożyłam ją na półkę. Najzwyczajniej w świecie o niej zapominałam. Przeczytanie "Porwania" odkładałam i odkładałam... W końcu przyszedł dzień, w którym nareszcie zabrałam się za lekturę. Kiedy zaczęłam czytać zdałam sobie sprawę, jak wielki błąd popełniłam. Miałam duże szczęście, ponieważ dzięki uprzejmości wydawnictwa Jaguar, mogłam od razu po zakończeniu części pierwszej zabrać się za kolejną. Nie wiem jak wytrzymałabym czas rozłąki!
Zima to dla mnie magiczny czas. Najlepiej wtedy zagrzebać się pod kocem z kubkiem gorącego kakao i dobrą książką. Najchętniej wybieram w tym okresie książki fantastyczne. Uwielbiam przenosić się w zupełnie inny świat, kiedy za oknem widać świat pokryty śniegiem. Całkowicie zapominam wtedy o rzeczywistości. Moją głowę zajmują niezwykłe stworzenia, fascynujące przygody oraz dzielni bohaterowie. Wyobrażam sobie te niesamowite kreatury, które narodziły się w głowie autora. Nie ma ograniczeń, co do tego, jak będą wyglądać. Te niezwykłe książki to wspaniały odpoczynek od rzeczywistości.
Pani Justyna Drzewicka nie jest czarodziejką, ale wyczarowała naprawdę magiczne książki! Za pomocą słów przenosi czytelnika w niezwykły świat, który poznaje wraz z bohaterami. To niezwykłe młode osoby o fantastycznych zdolnościach. Są oni bardzo ciekawi i przemyślani. Pisarka wykreowała ich z pomysłem. Każdy ma swój własny charakter. Nie ma dwóch takich samych postaci. Podczas naszej literackiej podróży spotykamy niezwykle różnorodne osoby. Są tu zarówno bohaterowie źli, jak i ci, których nie da się nie lubić.
Jestem całkowicie zakochana w stylu autorki. Obydwie książki napisane zostały pięknym, plastycznym językiem. Bardzo rzadko spotykam się z tak pięknym tekstem. Użyty tu został tak niesamowity język. Pani Justyna Drzewicka używa cudnej polszczyzny. Nie umiem wyrazić jak pięknie zostały te powieści napisane! Podczas lektury rozpływałam się nad tym. Czyta się to z ogromną przyjemnością. Ciekawe, barwne opisy sprawiają, że czytelnik dokładnie widzi w głowie świat wykreowany przez autorkę. A jest na co "popatrzeć"! Podobnie jak bohaterowie, świat został świetnie wykreowany. W wyobraźni przenosimy się do niezwykłych miejsc, które mają swój klimat i magię.
Podczas lektury czasami zastanawiałam się, czy ktoś przypadkiem nie posmarował mi powieści klejem! Naprawdę, nie mogłam się od niej oderwać! Już od pierwszych stron autorka serwuje nam dużo akcji. Nie ma miejsca na nudę. Ciągle coś się dzieje, ciągle coś nowego. To duży plus tych książek! Godzinami mogłabym tkwić w świecie Niepowszednich i nie miałabym dosyć.
Oprócz świetnej zabawy dzięki powieści dużo zyskałam. Uczy ona ważnych w życiu wartości - przyjaźni, odwagi i miłości. Powinniśmy o nich pamiętać w naszym codziennym życiu.
Nie mogę uwierzyć w jedną rzecz - "Porwanie" to debiut autorki. DEBIUT. Jeżeli to pierwsza książka pisarki to nie mogę doczekać się kolejnych dzieł, które wyjdą spod pióra pani Drzewickiej.
Nie da się zwrócić uwagi na piękną okładkę pierwszej części. Druga, mimo że, moim zdaniem nieco grosza, również ma coś w sobie. Obydwie idealnie oddają klimat tej cudownej historii, jaka kryje się w środku. Zauroczyły mnie też mapy, które znajdziemy na kartach powieści. Ukłon w stronę ilustratorki - obydwie są cudowne!
Często zdarza się, że druga część nie utrzyma poziomu poprzedniej. Muszę przyznać, że lekko się tego obawiałam. Niepotrzebnie. "W potrzasku" idealnie trzyma poziom poprzedniej powieści i tak samo porywa nas do swojego świata.
Jeżeli szukaliście niezwykłych, cudownych książek na zimowe wieczory to właśnie znaleźliście! Mam nadzieję, że udało mi się was zachęcić do sięgnięcia po tę serię. Jest tego naprawdę warta. Jestem bardzo szczęśliwa, że Polacy mają tak świetne książki jak te. Seria trafiła na półkę moich ulubionych. Nie mogę doczekać się, aż dorwę kolejny tom. Tym razem na pewno nie będę odkładać go na później.
Nie ma chyba osoby, która nie usłyszałaby od drugiego miłośnika literatury: "Ja nie czytam polskich książek bo są słabe". Moi drodzy! Jeżeli jeszcze raz do waszych uszu dojdzie taka wiadomość to koniecznie dajcie temu łotrowi ten cykl i czekajcie aż zacznie na kolanach błagać polskich autorów o wybaczenie. A jeżeli sami tak twierdzicie to zostańcie ze mną do końca. Przyjęło...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-21
2017-01-24
"Piątą porę roku" zdecydowałam się przeczytać dosyć spontanicznie. Wiedziałam o jej fabule bardzo niewiele. Zainteresowała mnie okładka, która nieraz rzuciła mi się w oczy w blogosferze oraz świetne oceny powieści na lubimyczytać. Ponieważ akurat naszła mnie ochota na sięgnięcie po coś z gatunku fantasy i chciałam wykorzystać punkty, zebrane na portalu Czytam Pierwszy, mój wybór padł na dzieło N. K. Jemisin, które było jedną z nielicznych powieści dostępnych w wersji nieelektronicznej. Nie nastawiałam się na nic specjalnego, powiedziałabym nawet, że podeszłam do lektury nieco sceptycznie. Nie byłam pewna, czy udźwignę często spotykany w tego typu historiach ciężki klimat i styl pisania. Ostatecznie, okazało się, że ta impulsywna decyzja, okazała się jedną z najlepszych w ostatnim czasie. "Piąta pora roku" zrobiła na mnie ogromne wrażenie i całkowicie wbiła mnie w fotel.
Świat, który stworzyła autorka jest niesamowicie oryginalny i fascynujący, lecz jednocześnie skomplikowany. Mimo mojego ogromnego zaciekawienia, miałam momentami problem ze zrozumieniem go, szczególnie przez pierwsze 50 stron, gdzie kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Początkowo nie da się obejść bez słowniczka dołączonego na końcu książki, ale po zapoznaniu się z podstawowymi pojęciami, jest już o wiele łatwiej. Kiedy już zrozumiałam o co tutaj chodzi i nie musiałam co raz zaglądać na ostatnie strony, powieść porwała mnie bez końca.
N. K. Jemisin zabiera nas do mrocznego miejsca, które zafascynowało mnie już od początku. Wiedziałam o nim niewiele. Odkrywałam je stopniowo, z czasem dowiadując się coraz więcej informacji. Jest to coś zupełnie nowego, z czym do tej pory nigdy nie miałam do czynienia. Autorka wykazała się wielką kreatywnością i bogatą wyobraźnią. Tutaj wszystko jest nowe. Nie znalazłam absolutnie nic, co skojarzyłoby mi się z czymś znanym. Mamy stworzone od podstaw świat, rasy, pory roku, historię, społeczeństwo i jego podział oraz system magiczny. Przedstawiona tu rzeczywistość dopracowana została w najdrobniejszych szczegółach. Świat został perfekcyjnie przemyślany i skonstruowany. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie i dalej nie mogę przestać o nim myśleć.
Świat, do którego zostajemy zabrani, zamieszkują osoby, mające szczególne umiejętności. Są to między innymi Górotwory. Posiadają oni zdolności manipulowania powierzchnią ziemi. Ich dar jest dla nich jednocześnie przekleństwem, nieakceptowanym i nieszanowanym przez większość. Ludzie nie rozumieją tego, do czego są oni zdolni. Przerażają ich oni. Niewytrenowane Górotwory, które nie potrafią się kontrolować, stanowią wielkie niebezpieczeństwo. Pod wpływem silnych uczuć mogą wypuścić swoją moc, niszcząc wszystko wokół. Trafiają oni do Fulcrum, gdzie uczą się panować nad sobą oraz tego, że... jako Górotwory nie mają żadnej wartości i muszą się całkowicie podporządkować.
Historię poznajemy z trzech perspektyw - małej Damai, która rozpoczyna naukę; Sjen, wysłanej na misję oraz zrozpaczonej Essun, której mąż zamordował jej syna i porwał córkę. Te trzy historie pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Są zupełnie różne. Jednak dopiero na końcu ich losy splatają się ze sobą. zaskakując czytelnika i robiąc na nim ogromne wrażenie. Autorka perfekcyjnie to wszystko przemyślała. Pomysł, aby właśnie tak poprowadzić historię był rewelacyjny. Jest mi naprawdę szkoda, że nie mogę zdradzić wam więcej, ale odebrałabym całą przyjemność z lektury. Im mniej o tej książce wiecie, zabierając się za nią, tym bardziej ekscytujące to wszystko będzie. Mogę wam obiecać jedno - autorka nie raz was zaskoczy swoją pomysłowością i tym, jak idealnie wszystko zaplanowała.
Sposób pisania jest po prostu cudowny. Już dawno nie spotkałam się z tak wspaniale napisaną opowieścią. Warsztat pisarki jest doskonały. Nie jest to zdecydowanie powieść lekka, którą czyta się szybko. Historię i jej skomplikowany świat trzeba zrozumieć i wczuć się w to, co znajdziemy na kartach powieści. Lektura sprawiała mi wielką przyjemność. Cudowne, bardzo plastyczne opisy, świata rewelacyjnie opisane sceny, świetne dialogi, to nie wszystko. Największe wrażenie zrobił na mnie klimat, jaki udało się tutaj stworzyć. "Piąta pora roku" ma swoją bardzo specyficzną., mroczną atmosferę, którą czuć dosłownie po pierwszych kilku stronach. Fenomenalnie współgra to z całą opowieścią i światem, w którym się znaleźliśmy. Tworzy to całokształt, który robi duże wrażenie i z pewnością zapadnie mi w pamięć na długo.
"Piąta pora roku" to wspaniałe rozpoczęcie niezwykłej serii. Książka, która pozornie nie oferowała mi nic szczególnego, okazała się prawdziwą perełką, której lektura była niezwykłym doświadczeniem. Nie mogę wyjść z podziwu nad tym, co udało się stworzyć N. K. Jemisin. Już dawno nie miałam okazji znaleźć się w tak niesamowitym, przemyślanym i nigdzie indziej niespotykanym świecie. Nie mogę doczekać się, czym pisarka zaskoczy czytelników w drugiej części.
"Piątą porę roku" zdecydowałam się przeczytać dosyć spontanicznie. Wiedziałam o jej fabule bardzo niewiele. Zainteresowała mnie okładka, która nieraz rzuciła mi się w oczy w blogosferze oraz świetne oceny powieści na lubimyczytać. Ponieważ akurat naszła mnie ochota na sięgnięcie po coś z gatunku fantasy i chciałam wykorzystać punkty, zebrane na portalu Czytam Pierwszy, mój...
więcej Pokaż mimo to