-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2018-08-30
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Nie trzeba być znawcą tańca, by sięgnąć po ten tytuł. Nie to jest bowiem głównym tematem książki, choć stanowi jego integralną część. Jeśli jesteście ciekawi, o czym opowiada "Nauczyciel tańca" i co w tej powieści chciała nam przekazać Anna Dąbrowska - zapraszam dalej do poczytania :)
W książce główne role odgrywają trzy postaci: Dominik, Kaja oraz jej młodsza siostra Sara. Każde z bohaterów stoczyło nierówną i ciężką walkę z życiem, która wpłynęła na ich dalsze losy oraz osobowość. Dominik to chłopak (lub raczej mężczyzna - w końcu ma 33 lata), który wychował się w domu dziecka. Całe życie raniony przez innych, swoją drogę i cel życiowy odnalazł w tańcu, a konkretniej w Krumpie. Siostry Kaja i Sara straciły rodziców w pożarze domu i od tamtej pory były zdane jedynie na siebie. To Kaja musiała przejąć opiekę nad dwunastolatką i zapewnić jej godziwe życie, jednocześnie próbując jej zbytnio nie matkować. Życie z Sarą nie należy jednak do łatwych, gdyż dziewczynka od chwili pożaru przestała mówić. Swoje myśli i uczucia przekazuje innym pisemnie na kartce wyrwanej z notesu. Największym marzeniem Kai jest to, by jej siostra ponownie zaczęła mówić i jest gotowa zrobić wszystko, by tego dokonać.
Ścieżki sióstr oraz Dominika przeplatają się w momencie, kiedy dziewczynka oświadcza (czy raczej pisze), iż jej największym marzeniem jest tańczyć hip hop. Kaja zapisuje zatem siostrę na indywidualne lekcje Krumpu i trafia na Dominika, który przez swój wygląd oraz sposób zachowania staje się dla niej bardzo intrygujący. Od tej chwili każde z trójki bohaterów zaczyna walczyć o swoje marzenia - o to, o co nigdy nie mieli odwagi zawalczyć.
Anna Dąbrowska z klasą i pełną świadomością pokazała cały zakres zachowań oraz psychikę Dominika, Sary i Kai. Z niezmierną precyzją oddała każdą sytuację, stworzyła świetne dialogi i zachowania bohaterów - możnaby pomyśleć, że sama doświadczyła w życiu czegoś podobnego, by być w stanie oddać tak prawdziwe emocje. Wprawdzie powieść jest dość przewidywalna, ale jej naładowanie emocjonalne jest tak wielkie, że skupiamy się na tym, jak postępują bohaterowie. Wręcz wcielamy się w ich role i sami zaczynamy się zastanawiać, co byśmy na ich miejscu zrobili. Osobiście nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia po takich tragediach, jakich doświadczyli bohaterowie "Nauczyciela tańca", lecz oni uparcie chcą udowodnić światu, że są coś warci i że nie dadzą się tak łatwo życiu pokonać.
Bardzo się cieszę, iż mogłam objąć tę lekturę swoim patronatem. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszej pozycji, gdyż kocham taniec i kocham również tak emocjonalne powieści. Książkę, mimo iż ma prawie 400 stron, pochłania się w błyskawicznym tempie. Fabuła niesamowicie wciąga Czytelnika do dwóch skrajnie różnych światów Dominika oraz sióstr Kai i Sary. Musicie sami się przekonać, czy tak różniące się od siebie osobowości mają w ogóle szansę bytu razem oraz czy bohaterowie zdołają spełnić choć część swoich najskrytszych marzeń!
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Nie trzeba być znawcą tańca, by sięgnąć po ten tytuł. Nie to jest bowiem głównym tematem książki, choć stanowi jego integralną część. Jeśli jesteście ciekawi, o czym opowiada "Nauczyciel tańca" i co w tej powieści chciała nam przekazać Anna Dąbrowska - zapraszam dalej do poczytania :)
W książce główne role...
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Sięgając po "Chłopców, których kocham" nie do końca wiedziałam czego się mogę spodziewać. Jedyne o czym miałam pojęcie to to, iż jest to poezja kobiety skierowana do wszystkich mężczyzn, których kiedyś darzyła uczuciem. Z tą minimalną dawką informacji zabrałam się za lekturę. Dawno nie miałam do czynienia z poezją (ostatni raz chyba na studiach 😄), zatem troszkę się bałam, iż lektura okaże się dla mnie za ciężka, niezrozumiała... Na całe szczęście się myliłam :)
Tak jak pisałam wyżej, "Chłopcy, których kocham" to zbiór wierszy, krótkich notatek oraz cztery listy, które autorka pisała do mężczyzn, których w swoim życiu darzyła głębszym uczuciem. Za pomocą słów mocno związanych z morzem, wodą, oceanem wyraża swoje myśli, pragnienia, tęsknoty. Cała książka podzielona jest na 9 rozdziałów tematycznych, choć prawdę mówiąc nie do końca widziałam jakąkolwiek różnicę pomiędzy ich tematyką czytając książkę. Każdy z wierszy znajduje się na osobnej stronie i stronę obok zdobi minimalistyczny rysunek w tematyce morskiej.
Usta gotowe do słowa, dłoń otwarta na wróżbę. Cała jestem czekaniem.
Mimo, jakby się mogło wydawać, sporej objętości, książkę przeczytałam w dwa wieczory. Stety niestety poezja zawarta w tej książce nie jest jakoś szczególnie górnolotna i nie trzeba analizować każdego wiersza przez pół godziny po jego przeczytaniu by zrozumieć, co autorka miała na myśli. Zdecydowanie nie jest to poezja w stylu Mickiewicza czy Barańczaka. Książkę "Chłopcy, których kocham" czyta się łatwo i przyjemnie. Chciałam tu zaznaczyć, że nie ujmuje to w żaden sposób atrakcyjności książki. Mimo króciutkich wierszyków skłania ona jednak do refleksji i zastanowienia się nad ulotnością uczuć. Dziś kochamy, jutro już nie.
Myślę, że książka ta będzie doskonałym prezentem dla osób, które lubią tematykę romantyczną, ale jednocześnie mają pewien dystans do siebie, świata i miłości. Bardziej polecam Paniom niż Panom, choć może i Panowie wyciągnęliby jakieś wnioski z tejże poezji i dowiedzieliby się, czym czasem łamią nam, kobietom, serca 💔
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Sięgając po "Chłopców, których kocham" nie do końca wiedziałam czego się mogę spodziewać. Jedyne o czym miałam pojęcie to to, iż jest to poezja kobiety skierowana do wszystkich mężczyzn, których kiedyś darzyła uczuciem. Z tą minimalną dawką informacji zabrałam się za lekturę. Dawno nie miałam do czynienia z poezją...
2018-01-01
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Na pięknym pojezierzu mazurskim mieści się mała wieś Sienna, zapomniana przez ludzkość, z nielicznymi mieszkańcami. Pewnego dnia pojawia się tam dwudziestosiedmioletni Nataniel Domoradzki, który po stracie rodziny i mieszkania, szuka swojego miejsca na ziemi. W Siennej poznaje Martę - prawie pięćdziesięcioletnią panią, która przyjmuje go w swoje progi i proponuje nocleg. Nataniel i Marta szybko się zaprzyjaźniają, gdyż wiele ich łączy oraz oboje zostali poszkodowani niegdyś przez los. W międzyczasie bohater poznaje także innego przyjezdnego mieszkańca Siennej - Mateusza. Podczas jednego ze spacerów, młodzieniec odkrywa starą opuszczoną chatę nad jeziorem. Nie zastanawiając się długo, sprzedaje samochód i kupuje od sołtysa ruderę. Z pomocą przyjaciół doprowadza ją do porządku ciesząc się, że oto znalazł swoje miejsce, którego szukał. Niestety i tu los płata Natanielowi figle, sprowadzając na niego kilka nieszczęść. Czy młody chłopak zazna w końcu spokoju i ułoży sobie na nowo życie?
Z twórczością Katarzyny Michalak spotykałam się już parokrotnie. Styl autorki jest mi zatem dobrze znany i muszę powiedzieć, iż nic w "Gwiazdce z nieba" mnie nie zdziwiło. Z jednej strony to oczywiście dobrze (nie chciałabym bowiem trafić na niepoprawne dzieło literackie, które ciężko by było czytać), a z drugiej strony trochę szkoda, gdyż fabuła momentami jest dość przewidywalna, a całość raczej nieskomplikowana. Autorka jak może wiecie, specjalizuje się w trylogiach i seriach. "Gwiazdka z nieba" to pierwszy tom nowej serii (drugi tom ukaże się wiosną). Przyznam, że zapowiada się dość ciekawie zwłaszcza, że na końcu autorka postawiła interesujące pytania, na które odpowiedzi najprawdopodobniej poznamy w kolejnym tomie bądź tomach.
Mimo wszystko spodobała mi się cała historia wykreowana przez panią Michalak, gdyż nie była tak banalna, jak potrafi być część romansów i książek obyczajowych. W końcu było tu coś innego. Przyjaźń młodego, samotnego chłopaka, ze starszymi od siebie mieszkańcami Siennej, pozwala inaczej spojrzeć na aspekt tychże więzi. Nie są to bowiem młodzieńcze, banalne dialogi i rozmyślania bohaterów, ale przemyślane, rozsądne decyzje i porady, których Marta i Mateusz udzielają Natanielowi. Widzimy, jak przyjaciele pomagają Natanielowi spojrzeć inaczej na świat - nie przez pryzmat jego chorej nogi, na którą utyka, ale przez duszę, która jest piękna, choć mocno zraniona. Dzięki ciekawym opisom miejsca, wczułam się w położenie bohaterów powieści i razem z nimi zwiedzałam maleńką wioskę leżąca pośrodku lasu, tuż nad brzegiem jeziora. Przywodziło to na myśl utęsknione wakacje i pobyt na cichych i spokojnych Mazurach.
Jeżeli chodzi o negatywne aspekty książki to uważam, że autorka w pewnym momencie trochę przekombinowała i chciała za dużo. Ostatnio zresztą często u polskich autorek zauważam ten zwyczaj - dodają (zwłaszcza na końcu powieści) niepotrzebne wątki, bez których lektura byłaby piękniejsza. Tutaj również się to stało i nie do końca rozumiem, czym ten zabieg jest spowodowany - czyżby autorkom brakowało pomysłu jak "dopchać" książkę, by miała te minimum 300 stron, czy próbują wykreować na siłę nienaturalne i mało prawdopodobne wątki, byle coś je wyróżniało? Jakakolwiek by nie była odpowiedź na to pytanie, to moja opinia jest jednoznaczna - takim zabiegom stanowczo mówię NIE! I tak jak całość książki mi się podobała, tak to co się stało na końcu, trochę mnie zniechęciło.
Podsumowując, mimo kilku niepotrzebnych zabiegów, książka "Gwiazdka z nieba" jest ciekawą nową propozycją Katarzyny Michalak. Fabuła ma szansę jeszcze się obronić i rozwinąć w kolejnych częściach. Przez wzgląd na nietypową historię liczę, że ta seria będzie bardzo dobra i być może ma szansę stać się bestsellerem.
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Na pięknym pojezierzu mazurskim mieści się mała wieś Sienna, zapomniana przez ludzkość, z nielicznymi mieszkańcami. Pewnego dnia pojawia się tam dwudziestosiedmioletni Nataniel Domoradzki, który po stracie rodziny i mieszkania, szuka swojego miejsca na ziemi. W Siennej poznaje Martę - prawie pięćdziesięcioletnią panią,...
2017-12-27
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
"Wieczór taki jak ten" to pełna ciepła, miłości i dobra powieść na długie zimowe wieczory. Mimo że akcja ma miejsce w okresie świątecznym, nie przeszkadza to w czytaniu książki w innym czasie. W końcu na dobrą lekturę każdy czas jest dobry 😊
Główną bohaterką książki Gabrieli Gargaś jest Miśka, jej młodszy brat oraz opiekująca się nimi babcia. Miśka w swoim życiu musiała szybko dorosnąć - jej mama zmarła zaraz po urodzeniu brata i to Michalina w wieku 18 lat musiała przejąć opiekę nad malutkim Bartkiem, do pomocy mając tylko babcię Zosię. Ojciec Miśki określany przez wszystkich jako wolny strzelec, porzucił swoją rodzinę wiele lat temu, okazjonalnie wracając na kilka dni lub przysyłając kartki z różnych stron świata i pieniądze. Dziewczyna, nie mając w życiu lekko, nie poddała się jednak i wzięła sprawy w swoje ręce. Zaczęła od pomocy babci w rodzinnej kawiarni, następnie sprzedawała rękodzieło, pracowała w barze, aż w końcu postanowiła zainwestować zarobione pieniądze w odświeżenie ostatniego piętra ich domu i zrobienie tam pokoi na wynajem. Tak oto do domu Miśki przyjeżdża kilka przypadkowych gości, którzy pragną uciec przez świąteczną gorączką. Każdy z nich ze swoimi problemami przyjeżdża z nadzieją, że w małej mieścinie zapomną o nich i o wszelkich troskach, które mieli.
"Wieczór taki jak ten" czytało mi się bardzo dobrze. Książkę pochłonęłam w dwa dni, a to za sprawą ciekawych, barwnych bohaterów oraz intrygującego rozwoju akcji powieści. Podziwiam Miśkę za to, że stała się dla młodszego brata matką i podołała trudom wychowania go. Podziwiam także babcię Zosię, która zaopiekowała się wnukami i wspierała ich, kiedy było im źle. Podziwiam także małego Bartka, który mimo bycia niemalże sierotą, codziennie wstaje z uśmiechem i cieszy się bliskimi, którzy zawsze są przy nim. We trójkę mają bowiem siłę, jakiej niektórzy mogą im tylko pozazdrościć. Marzeniem jest dla mnie taka rodzina, która mimo iż nie ma wiele, potrafi się tym dzielić między sobą oraz z innymi, którzy mają jeszcze mniej. Widać, że prędzej czy później do każdego los może się uśmiechnąć i zmienić całkowicie nasze życie.
"Szczęście - powtarzał mi do znudzenia - to nie jest posiadanie i branie. To bycie. To nasze jestestwo, nasze postępowanie sprawia, że jesteśmy szczęśliwi albo nie. To rodzina. Nieważne, co się w życiu stanie, rodzina jest fundamentem wszystkiego".
Ciekawe są również losy bohaterów pobocznych, których życie niespodziewanie sprowadziło do Złotkowa. Okazało się, że pomimo odmienności każdej z postaci, wiele ich jednak łączy. Pośród magicznej atmosfery panującej w miasteczku ludzie ci zrozumieli, gdzie popełnili w swoim życiu błąd i co ważniejsze, postanowili go naprawić. To wielka zmiana w ich życiu, często wymagająca poświęcenia, zmiany toku myślenia, swoich ideałów. Ale przecież dla bliskich warto się poświęcić, bo w końcu tylko ich mamy i to na nich powinno nam zależeć najbardziej.
Jednyna rzecz, która zawiodła mnie w książce to zakończenie. Niestety było zbyt banalne, zbyt przewidywalne i zbyt cukierkowe. Do tego ojciec Miśki i Bartka, który na końcu książki okazał się być czarny... Troszkę groteskowo jak dla mnie 😃 Ale wybaczam autorce, gdyż wiem, że chciała pokazać swoim Czytelnikom, że w święta to bliscy powinni być dla nas najważniejsi, powinniśmy zapomnieć o dawnych winach i sporach, wybaczyć sobie i wspólnie spędzić ten piękny czas w roku w pokoju i z uśmiechem na twarzy. Całokształt powieści oceniam jako bardzo dobry i warty przeczytania!
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
"Wieczór taki jak ten" to pełna ciepła, miłości i dobra powieść na długie zimowe wieczory. Mimo że akcja ma miejsce w okresie świątecznym, nie przeszkadza to w czytaniu książki w innym czasie. W końcu na dobrą lekturę każdy czas jest dobry 😊
Główną bohaterką książki Gabrieli Gargaś jest Miśka, jej młodszy brat oraz...
2017-12-28
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Książkę "Baśnie Barda Beedle'a" miałam ochotę przeczytać już dawno temu. Jakoś zawsze niestety składało się tak, że nie było kiedy. W końcu jednak, jako wieloletnia fanka Harry'ego Pottera", stwierdziłam, że czas zakupić i przeczytać te opowieści zwłaszcza, że grubością nie powalają 😀
Lektura ta zawiera pięć baśni, a każda z nich osadzona jest w magicznym świecie, który znamy z przygód Harry'ego. Są one kolejno zatytuowane: "Czarodziej i skaczący garnek", "Fontanna Szczęśliwego Losu", "Włochate serce czarodzieja", "Czara Mara i jej gdaczący pieniek" oraz "Opowieść o trzech braciach". Nie chcę Wam opisywać o czym dokładniej są, gdyż mogłabym popsuć ewentualnym przyszłym Czytelnikom tej książki całą zabawę. Jak na J.K. Rowling jednak przystało baśnie są mroczne, intrygujące, a jednocześnie każda z nich ma jasny przekaz i morał. Ponadto baśnie opatrzone są komentarzami samego Albusa Dumbledore'a, co jeszcze bardziej ciekawi i zwraca uwagę na pewne treści każdej opowieści.
Piękna, minimalistyczna okładka robi wrażenie i doskonale oddaje to, co znajduje się w jej wnętrzu. Baśnie i legendy zadziwiają nas, ale jednocześnie wzbudzają pozytywne uczucia. Któż z nas bowiem nie lubi wracać do magicznego świata i słuchać starych opowieści przekazywanych i opowiadanych z pokolenia na pokolenie. Jedną z baśni wszyscy Czytelnicy serii Harry Potter z pewnością znają, a jest to ostatnia baśń: "Opowieść o trzech braciach", gdyż pojawiła się ona w jednej z książek o Harrym (pamiętacie, w której części? 😉). Zarówno ta, jak i pozostałe opowieści ukazują to, co powinno być dla nas najważniejsze. Są to zresztą cechy często podkreślane przez Rowling w serii o Harrym, a mianowicie miłość, przyjaźń, oddanie, pomoc. Myślę, że baśnie Barda Beedle'a można by było odnieść również do świata mugoli, gdyż i u nas takie wartości powinny królować!
Cieszę się, że sięgnęłam po tę lekturę, choć bardzo żałuję, że jest taka króciótka i nie zdążyłam się do końca nacieszyć magią i pięknym światem Harry'ego, gdyż tak szybko jak zaczęłam, równie szybko skończyłam. 140 stron to niestety jedynie godzinka czytania. Nie obraziłabym się, gdyby kiedyś dopisano więcej baśni - z pewnością byłaby to przyjemna lektura do poczytania przed snem 😊
Recenzja pochodzi z bloga: turkusowa-sowa.blogspot.com
Książkę "Baśnie Barda Beedle'a" miałam ochotę przeczytać już dawno temu. Jakoś zawsze niestety składało się tak, że nie było kiedy. W końcu jednak, jako wieloletnia fanka Harry'ego Pottera", stwierdziłam, że czas zakupić i przeczytać te opowieści zwłaszcza, że grubością nie powalają 😀
Lektura ta zawiera pięć baśni,...
RECENZJA Z BLOGA: THEJETLEGS.PL
„Nomadzi. Życie w drodze” – jak nauczyć się wolności
Nomada – człowiek wędrowny, przemieszczający się z miejsca na miejsce, nie posiadający stałego miejsca pobytu. Niegdyś właśnie takie życie wiedli nasi przodkowie, którzy ze względu na brak zwierzyny czy dostępu do wody, musieli przenosić swoje obozowiska w nowe miejsca. W dzisiejszych czasach bycie nomadą to nie przymus, to świadomy wybór jednostki.
Ten rok na pewno nie jest rokiem podróżników. Koronawirus skutecznie pokrzyżował wiele planów podróżniczych, zmusił niektórych do powrotów do kraju, zmiany, przełożenia lub całkowitego odwołania podróży. W tym samym też roku autorka Zuzanna Bukłaha postanawia dać nam wszystkim iskierkę nadziei, przypomnienie o pięknym, czekającym na nas świecie, opisując dziewięć różnych historii współczesnych nomadów.
W książce „Nomadzi. Życie w drodze” na ponad 300 stronach możemy przeczytać opowieści i wywiady z ludźmi, którzy porzucili pracę w korporacjach, prace etatowe, sprzedali swój dobytek, zostawili przeszłość w tyle i ruszyli w nieznane, często ze swoimi partnerami, a nawet dziećmi. Każda z tych osób opisuje powód, dla którego zdecydowała się porzucić wygodne życie w mieście dla nieznanego: nieznanych przygód, nieznanych miejsc, nieznanych ludzi. Mówią oni, co takiego pociągającego jest w mieszaniu na Bali, w Ameryce Południowej, Azji i innych zakątkach świata. Wiele z tych osób opisuje, jak udaje im się zarabiać na życie, jak wygląda teraz ich styl bycia, rytm dnia w tych odległych zakątkach. Na koniec dają także rady, jak zostać współczesnym nomadą.
Najciekawszą historią, którą przeczytałam i która dotkęła mnie w taki pozytywny, inspirujący sposób była historia Podróżniczych świrków z bloga: Podróż Odbyta. To dwójka młodych ludzi, którzy uzbierali pieniądze i wyruszyli w siedmiomiesięczną podróż po Azji. Pomimo wielu przygód, także tych mniej bezpiecznych, po Azji decydowali się na kolejne podróże i w planach mają ich cały czas więcej. Pracują zdalnie, oszczędzają, wykorzystują swoje młodzieńcze lata maksymalnie jak się da.
Była też jedna historia, która nie spodobała mi się i wręcz niektóre postępowania bohaterki, podróżującej solo z małym dzieckiem wydawały mi się skrajnie nieodpowiedzialne. Jak sama zresztą przyznała w wywiadzie z autorką: ona i jej córka miały kilka niebezpiecznych sytuacji i były o krok od śmierci. Tego zupełnie nie pochwalam, ale to mały wyjątek w całej książce, który mnie zbulwersował.
Z jednej strony niesamowicie zazdroszczę tym ludziom odwagi i wolności, którą sami sobie dali, odcinając się od często toksycznego świata, technologii, zobowiązań. Żyją na własną rękę, tam gdzie im wygodnie, często zmieniają swoją lokalizację, nie przywiązując się do miejsc, w których przebywają. Pracują zdalnie lub dorywczo – byle tylko mieć na utrzymanie i podróże. Z drugiej strony, chyba jednak nie wyobrażam sobie takiej codziennej niepewności – gdzie będę, czy znajdę pracę, u kogo dziś będę spała (współcześni nomadzi często w ramach oszczędności korzystają z gościnności tubylców bądź z serwisów typu couchsurfing). Być może na krótką metę (rok, dwa) taki tryb życia byłby dla mnie interesujący, byłby ciekawym przeżyciem, jednak nie sądzę, abym ja osobiście była zdolna do prowadzenia tego typu koczowniczego życia przez dłuższy czas.
Najważniejsze jednak zawsze jest dla mnie życie w zgodzie z samym sobą. Jeśli ktoś czuje potrzebę stabilizacji, mieszkania w jednym miescu, pracy na etacie od 8 do 16 – niech podąża tą ścieżką. Jeśli natomiast taki tryb życia sprawia, że jest nieszczęśliwy powinien spróbować czegoś innego. Być może czasem wystarczy tylko przeprowadzka do innego miasta. Czasem wystarczy wyjechanie do innego państwa. A czasem... trzeba po prostu rzucić wszystko i zostać nomadą!
Dzięki książce Zuzanny Bukłahy możemy zaczerpnąć wielu inspiracji i informacji jak taki styl życia naprawdę wygląda, ocenić, czy nam się to podoba i czy jesteśmy na to gotowi. Bycie nomadą to nie tylko wspaniałe podróże i nowe znajomości; to także tęsknota za rodziną, znajomymi, poszukiwanie pracy i miejsca do spania.Nawet jeśli nie masz zamiaru zostać nomadą to uważam, że ta pozycja jest i tak obowiązkowa dla wszystkich, którzy kochają podróżować – dzięki tej książce możemy poznać różne zakątki świata, ich mieszkańców i tradycje. Być może niektóre z nich staną się inspiracją do twoich kolejnych podróży! 😉
RECENZJA Z BLOGA: THEJETLEGS.PL
więcej Pokaż mimo to„Nomadzi. Życie w drodze” – jak nauczyć się wolności
Nomada – człowiek wędrowny, przemieszczający się z miejsca na miejsce, nie posiadający stałego miejsca pobytu. Niegdyś właśnie takie życie wiedli nasi przodkowie, którzy ze względu na brak zwierzyny czy dostępu do wody, musieli przenosić swoje obozowiska w nowe miejsca. W dzisiejszych...