-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Biblioteczka
Opinia z bookstagrama Instagram.com/Bookandpoet Cześć kochani! Zastanawialiście się kiedyś które państwo zajmuje pierwsze miejsce pod względem ilości seryjnych morderców?
.
Książka Seryjni Mordercy z podtytułem wstrząsające wydarzenia, okrucieństwa, narzędzia zbrodni idealnie oddaje o czym jest ta pozycja.
.
Zacząłem czytać ją dziś rano i jest tak wciągająca, że przeczytałem ją w jeden dzień, bo byłem mega ciekawy kto co i jak. Dowiedziałem się na przykład skąd przydomek mordercy "uśmieszek" albo w jaki sposób Jeffrey Dahmer tworzył półmartwych niewolników seksualnych.
.
Książka jest podzielona na 6 rozdziałów, z czego najciekawszy jest dla mnie ostatni, bo opisuje sprawy nierozwikłane lub nadal w toku. Podrozdziały w książce są krótkie i każdy z nich zbudowany jest na zasadzie pytania i odpowiedzi zajmujących średnio 1,5/2 strony. Dzięki temu możemy dawkować wiedzę o przestępcach, którzy mieli niezłe pomysły na morderstwa...
.
Nie jest to książka przygodowa. Język jakim została napisana jest przyjemni i klarowny. Do pojęć lub nawiązań są odniesienia na dole stron.
.
Uważam, że warto sięgnąć po tę pozycję, żeby dowiedzieć się co i jak w świecie zabójstw. Niektórych z nich nigdy nie znałem i nigdy o nich nie słyszałem. Cieszę się, że mogłem poznać ich historie.
Na samym początku mamy też wyjaśnione czym charakteryzuje się termin "seryjny morderca", jaki jest ogólny profil mordercy, czy są to częściej mężczyźni, czy kobiety czy chociażby jakiego koloru skóry jest ich znaczna część.
Język powieści jest przyjemny i wciągający. Ani chwilę się nie nudziłem i chciałem tylko więcej i więcej aż nagle okazało się, że to koniec.
Opinia z bookstagrama Instagram.com/Bookandpoet Cześć kochani! Zastanawialiście się kiedyś które państwo zajmuje pierwsze miejsce pod względem ilości seryjnych morderców?
.
Książka Seryjni Mordercy z podtytułem wstrząsające wydarzenia, okrucieństwa, narzędzia zbrodni idealnie oddaje o czym jest ta pozycja.
.
Zacząłem czytać ją dziś rano i jest tak wciągająca, że...
Recenzja z instagrama Bookandpoet :
#recenzja #vox #metoo
Kobiety straciły prawa prawie do wszystkiego. Mogą powiedzieć tylko 100słów dziennie, bo każde kolejne kończy się porażeniem prądem. Naszą narratorką jest Jean, która spełnia swoje zadanie matki i pani domu (błąd- niewolnicy domu). Nikt nie jest gorzej traktowany, niż kobiety. To mężczyźni są górą a one "spełniają swoją funkcję". Ten bardzo dziwny i niesprawiedliwy świat prezentuje nam #wydawnictwomuza w swojej najnowszej książce.
Pierwszy rozdział chwycił mnie za serce i serio zrobiło mi się smutno. Narratorką jest kobieta, która ma doktorat z lingwistyki, a teraz nie może czytać książek, pouczać synów a nawet zaśpiewać na dobranoc kołysanki swojej córce. Bardzo mnie to zabolało.
Później jeszcze bardziej książka mnie interesowała, ale gdzieś w połowie zaczęło się wszystko gubić. Liczne tajemnice rządowe, sekrety, niewiadome... za dużo tego i doprowadziło to do lekkiego zamieszania. Pogubiłem się i trudno było mi później czytać.
Książka jest naprawdę ciekawa do pewnego momentu, później jest zagmatwana a zakończenie trochę naciągane. W końcu bohaterką nie jest nastolatka, która się przeciwstawia systemowi, tylko dorosła kobieta z charakterem. Mimo wszystko cieszę się, że mogłem przeczytać tę książkę, bo niesie ze osobą hasło równouprawnienia. Mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tego, o czym napisała #christinadalcher
Recenzja z instagrama bookandpoet. Zapraszam po więcej ciekawych zdjęć
Recenzja z instagrama Bookandpoet :
#recenzja #vox #metoo
Kobiety straciły prawa prawie do wszystkiego. Mogą powiedzieć tylko 100słów dziennie, bo każde kolejne kończy się porażeniem prądem. Naszą narratorką jest Jean, która spełnia swoje zadanie matki i pani domu (błąd- niewolnicy domu). Nikt nie jest gorzej traktowany, niż kobiety. To mężczyźni są górą a one...
"Śledztwo ostatniej szansy" to książka, która opowiada o Warszawie w latach 30stych. Nie czytałem pierwszego tomu, dlatego trochę trudno bylo mi wejść w świat, który autor otworzył w "Pogromcy Grzeszników". Uważam jednak, że świat przedstawiony jest niesamowity. Czułem klimat tamtych lat czytając książkę. Dowiedziałem się ciekawych rzeczy z zakresu gastronomii i żywienia tamtego okresu. Poznałem bary mleczne, herbaciarnie i inne miejsca, do których na codzień nie chodzę.
Tutaj do czynienia mamy z organizacjami państwowymi, więc jeśli lubicie tematykę wywiadu i kontrwywiadu, to sięgajcie w ciemno 😊
Widać, że autor ma dużą wiedzę historyczną, bo pojawiło się tu wiele informacji, które słyszałem na historii lub oglądając filmy opowiadające o tamtym okresie. Jeśli trudno wam ogarnąć historię, to tu nie będziecie mieli problemu. Informacje są podane w bardzo przyjemny sposób.
Chcecie błędnych tropów, zwrotów akcji, kodu, który trzeba złamać i trochę historii? To właśnie znajdziecie w tej książce. Mnie się bardzo spodobała.
Recenzja z bookstagrama: bookandpoet
"Śledztwo ostatniej szansy" to książka, która opowiada o Warszawie w latach 30stych. Nie czytałem pierwszego tomu, dlatego trochę trudno bylo mi wejść w świat, który autor otworzył w "Pogromcy Grzeszników". Uważam jednak, że świat przedstawiony jest niesamowity. Czułem klimat tamtych lat czytając książkę. Dowiedziałem się ciekawych rzeczy z zakresu gastronomii i żywienia...
więcej mniej Pokaż mimo to
Okrutny książę to świetna książka, którą pokochają wszyscy fani "kronik spiderwick'ów" 😍
Poznajemy Jude, która Tak naprawdę dorasta ze strony na stronę. Początkowa bohaterka jest zupełnie inna niż późniejsza. Przekroczyła wszystkie granice silnej kobiety i stała się socjopatyczna!
Mimo wszystko chciałem czytać i czytać. Akcja nie jest jakoś szczególnie innowacyjna i rozbudowana, ale styl pisarki jest tak cudowny, że chciało się czytać i czytać. Tutaj postaci z dziecinnych bajek nie do końca są takie jakbyśmy się spodziewali i to jest niesamowicie cudowne.
Autorka dała nam bohaterów nieidealnych, czyli każdy z nich zrobił takie rzeczy, których nie zawsze da się usprawiedliwić, niektóre są moralnie niemożliwe do obronienia. Czytający uczy się jak ważną rolę w naszym życiu odgrywa porażka, bo ona zawsze będzie występować. Holly opisuje nam jak radzić sobie z porażką i jak ważne jest też to, by dalej walczyć.
No i zakończenie. Została książka zakończona w takim momencie, że potrzebuję drugiego tomu tutaj, zaraz, natychmiast! Niesamowite! I język jakim posługiwali się bohaterowie. Świetnie się czytało tę "gwarę" 😂 kto czytał, ten wie. Retoryka pierwsza klasa 😍
Recenzja z bookstagrama: bookandpoet
Okrutny książę to świetna książka, którą pokochają wszyscy fani "kronik spiderwick'ów" 😍
Poznajemy Jude, która Tak naprawdę dorasta ze strony na stronę. Początkowa bohaterka jest zupełnie inna niż późniejsza. Przekroczyła wszystkie granice silnej kobiety i stała się socjopatyczna!
Mimo wszystko chciałem czytać i czytać. Akcja nie jest jakoś szczególnie innowacyjna i...
Mróz znowu pokazuje nam świat Chyłki, w którym zaskakuje czytelnika. Jest to 8 tom jej przygód a za każdym razem czytamy coś innego. Niesamowite jak wiele pomysłów na nowe książki kryje się w głowie Remigiusza Mroza!
Cofniemy się jakieś 20 lat wstecz i zobaczymy początki Joanny, które były barwne. A oprócz tego Himalaje. Piękny zimny krajobraz 😍
Czy wydarzenia opisane przez Mroza są prawdziwe? Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia, nie sprawdzałem, ale jak zwykle autor pisze w taki sposób, że jestem w stanie mu uwierzyć.
Wiele osób czyta książki zagranicznych autorów, bo są ciekawe, lepiej się prezentują no i są zagraniczne. No halo, OBCY.
A właśnie wiele osób nie wie ile traci omijając twórczość polskich autorów takich jak Remigiusz Mróz!
W Testamencie autor zostawił kilka spraw otwartych i czekałem wcale nie tak długo na wyjaśnienie ich 😅 jednak gdyby ktoś chciał przeczytać książkę bez znajomości poprzednich, śmiało. Będzie co prawda trudniej, ale można ;)
Mnie osobiście pisarz uderzył i stworzył książkę, która wywołała szał. Wiele osób czyta, przeczytało albo chce przeczytać książkę a to oznacza, że coś w niej jest, czyż nie? Bardzo możliwe, że z każdą książka Mróz się rozwija i tworzy coraz lepsze pozycje albo zaufanie jakim obdarzyli go czytelnicy nie zostało wystawione na próbę 🤔 Dla mnie książka piorunująca.
Recenzja z bookstagrama: bookandpoet
Mróz znowu pokazuje nam świat Chyłki, w którym zaskakuje czytelnika. Jest to 8 tom jej przygód a za każdym razem czytamy coś innego. Niesamowite jak wiele pomysłów na nowe książki kryje się w głowie Remigiusza Mroza!
Cofniemy się jakieś 20 lat wstecz i zobaczymy początki Joanny, które były barwne. A oprócz tego Himalaje. Piękny zimny krajobraz 😍
Czy wydarzenia opisane...
Ostatnio miały miejsce dwa niesamowite wydarzenia. Pierwsze z nich, to spotkanie z kobietą, która z porażeniem mózgowym maluje obrazy stopą i pokazuje, że życie to wielki dar, który dostaliśmy od Boga, a drugie, to przeczytanie książki „małe wielkie rzeczy”. Oba wydarzenia wywołały łzy w moich oczach.
Jedyne słowa, które ciągle mam w głowie po przeczytaniu PRAWDZIWEJ historii Henry’ego Frasesa, to „Nie zmarnuj swojego życia”. Każdą wadę można zamienić w atut. Nie trzeba dużo, by stracić zdrowie. Wystarczy wakacyjny wyjazd. Jednak, gdyby nie wypadek, który przeżył Henry, wielu ludzi nie powiedziałoby „tak” życiu. Facet pokazał, że można żyć inaczej, że bez pracy i wytrwałości nie zdobędziemy gór. Ważne jest, by nie patrzeć na osoby niepełnosprawne z politowaniem. To najgorsza rzecz, jaką można zrobić, bo to są normalni ludzie, których życie wygląda inaczej niż moje.
To co powiedziała pani Gosia Waszkiewicz na spotkaniu w mojej szkole sprawiło, że się popłakałem. Powiedziała, że to co jej się przytrafiło, to nie jest niepełnosprawność, że byłaby niepełnosprawna, gdyby nie kochała a ona kocha i jest kochana. To jest najważniejsze w życiu, Kochać.
Myślę, że każdy powinien przeczytać taką książkę, bo to jednak namacalny dowód osoby, która potrafi powiedzieć „będę walczył”, która jest dla nas przykładem. Czasami mam wrażenie, że to ja jestem niepełnosprawny, bo nie wykorzystuję właściwie tych talentów, jakimi zostałem obdarowany. Henry Fraser pokazał mi, że nie jest za późno działać. Wymagajmy od siebie i pamiętajmy, że to nie świat nas ogranicza, tylko sami sobie budujemy klatkę z „nie mogę”. Niesamowita książka opisująca niesamowitą historię. Naprawdę Warto! 10/10
zatraceni w kartkach
Ostatnio miały miejsce dwa niesamowite wydarzenia. Pierwsze z nich, to spotkanie z kobietą, która z porażeniem mózgowym maluje obrazy stopą i pokazuje, że życie to wielki dar, który dostaliśmy od Boga, a drugie, to przeczytanie książki „małe wielkie rzeczy”. Oba wydarzenia wywołały łzy w moich oczach.
Jedyne słowa, które ciągle mam w głowie po przeczytaniu PRAWDZIWEJ...
Raz w życiu byłem w escape roomie i był to najlepszy czas w moim życiu, aż do momentu, kiedy przeczytałem „Zgadnij kto”. W sumie teraz mogę mówić, że byłem dwa razy w escape roomie!
W wieku jedenastu lat Morgan Sheppard rozwiązuje zagadkę niespodziewanej śmierci swojego nauczyciela matematyki. Mimo że wyglądała na samobójstwo, Morgan odnajduje zabójcę i zyskuje przydomek „małoletniego detektywa”.
Dwadzieścia pięć lat później…
…Morgan Sheppard budzi się w obcym pokoju hotelowym przykuty kajdankami do łóżka. Oprócz niego jest tam pięć nieznajomych osób. W łazience znajdują czyjeś zwłoki. Jedna z osób w pokoju jest zabójcą, a Sheppard ma trzy godziny, by odkryć która.
Jeżeli mu się nie uda, wszyscy zginą.
W pokoju z każdą upływającą minutą gęstnieje atmosfera. Dochodzi do kłótni, wybuchów paniki, wzajemnych oskarżeń. Sheppard, walcząc ze swoimi ograniczeniami i uzależnieniami oraz pokonując niechęć otaczających go osób, rozpaczliwie poszukuje rozwiązania zagadki. Aby uratować siebie i pozostałych przed niechybną śmiercią, będzie musiał cofnąć się do lat swojego dzieciństwa i zmierzyć się z duchami przeszłości.
Książka napisana jest w szablonie popularnych ostatnio escape roomów, czyli pokoi, z których trzeba się wydostać rozwiązując zagadki. Jest to idealna zabawa dla grupy przyjaciół, którzy chcą spędzić miło godzinę współpracując ze sobą. Jeśli jednak w pokoju pojawi się prawdziwy trup a zamiast przyjaciół umieścimy w nim przypadkowych ludzi i mordercę, to czy nadal będzie to świetna zabawa? Przekonajcie się i przeczytajcie „zgadnij kto”!
Głównym bohaterem jest Morgan Sheppard- aktor telewizyjny prowadzący program „Detektyw z sąsiedztwa”. Powszechnie znany z nadużywania alkoholu i narkotyków. Niegdyś zdobył rozgłos jako „małoletni detektyw”. Ogólnie bohater wydawał się mi świetną postacią, zwłaszcza na początku. Jednak im głębiej w powieść, tym trudniej było mi go polubić.
Książka prowadzona jest w dwóch płaszczyznach czasowych. Z jednej strony jesteśmy w pokoju z uwięzionymi i próbujemy rozwiązać zagadki i odkryć mordercę a z drugiej jesteśmy w przeszłości Shepparda. Poznajemy jego dobre i złe strony. To chyba przez nie, nie byłem w stanie go polubić…
Styl McGeorge’a jest bardzo interesujący. Każde słowo było dla mnie jak lekarstwo. Chciałem więcej i więcej. Czytałem wiele wciągających książek, ale ta jakoś szczególnie mi się spodobała jeśli chodzi o styl pisania.
Autor sprawił, że tak naprawdę żadnego bohatera nie byłem w stanie polubić. Ale rozumiem to jako zabieg specjalny. Prawdopodobnie zrobił tak, żeby czytający zaczął podejrzeć każdego a nie tego jednego bohatera. W pewnym sensie pan Chris złamał schemat, ze ten ulubiony bohater jest mordercą. W tym przypadku żaden nie jest ulubiony, więc trudniej odgadnąć kto zabił.
Warto też powiedzieć o pewnej stronie. Jeśli zainteresował was escape room i chcecie na własnej skórze poczuć jak to jest, ale nie do końca wiecie gdzie takie pokoje się znajdują, zachęcam zajrzeć na stronę lockme.pl
Czytając debiut McGoerge’a czułem się świetnie. Każdy rozdział zachęcał do przeczytania następnego. Motyw escape roomu bardzo mi się spodobał i mam wrażenie, że się przyjmie przez współczesnych pisarzy. Trwająca trzy godziny akcja dostarczyła mi wiele rozrywki, bo szukanie mordercy pod presją czasu było mega! Bardzo się cieszę, że mogłem przeczytać tę książkę.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Raz w życiu byłem w escape roomie i był to najlepszy czas w moim życiu, aż do momentu, kiedy przeczytałem „Zgadnij kto”. W sumie teraz mogę mówić, że byłem dwa razy w escape roomie!
W wieku jedenastu lat Morgan Sheppard rozwiązuje zagadkę niespodziewanej śmierci swojego nauczyciela matematyki. Mimo że wyglądała na samobójstwo, Morgan odnajduje zabójcę i zyskuje przydomek...
Wyobraź sobie, że przechodzisz obok półki z książkami. Na 100% obok tej książki nie przejdziesz obojętnie. Wszystko przez okładkę, która jest piękna i błyszcząca! Jeśli jesteś okładkową sroką, to musisz ją mieć między innymi dla okładki.
Każde zachowanie, każdy uczynek, każda ważna chwila zostawia ślad na Twojej skórze. Leora jest przekonana, że jej zmarły ojciec powinien zostać zapamiętany na zawsze. Wie, że zasługuje on, aby wszystkie jego tatuaże zostały usunięte i przekształcone w księgę skóry jako dowód dobrego życia, jakie wiódł.
Jednak kiedy odkrywa, że jego tusz zmieniono, a księga jest niekompletna, zaczyna się zastanawiać, czy tak naprawdę kiedykolwiek go znała.
Zacznijmy może od świata, w którym poznajemy Leorę, nastoletnią główną bohaterkę. Każdy po śmierci jest obdzierany ze skóry a z niej robiona jest tak zwana „Księga skóry” czyli swego rodzaju biografia. Oprócz zwykłych profesji bardzo ważną rolę odgrywają tatuażyści, bo to oni umieszczają na skórze ważne dla wszystkich symbole. Nasza bohaterka, podobnie jak jej matka, są osobami, które mają swego rodzaju dar. Potrafią czytać tatuaże. Niestety jest to postrzegane przez społeczeństwo jako coś, przed czym należy się chować, bo przed Leorą nic się nie ukryje.
Książkę czyta się bardzo szybko! Gdyby nie szkoła, przeczytałbym w jeden dzień, ale musiałem jednak odkładać to cudo, żeby posłuchać o czymś, co nie do końca mnie interesuje :/
Z każdym rozdziałem chciałem przeczytać kolejne dwa. Nie chciałem spać, dopóki nie przeczytam jej w całości. Akcja się rozwijała i w kulminacyjnym momencie sprawiła, że wstrzymałem oddech na bardzo długo. Miałem trochę jednak wrażenie, że gdzieś już to czytałem. Nie dokładnie tę historię, ale bardzo podobny schemat. Było to zauważalne zwłaszcza na końcu, ale dla samej historii warto przeczytać. No i dla stylu pisarki. Narracja jest prowadzona przez Leorę. W pewnym momencie to i ja i ona odczuwaliśmy podobne emocje. Byłem smutny wtedy, kiedy ona, chodziłem przybity i zdeterminowany tak jak ona.
Jedyne czego chciałem więcej, to świata, w którym żyje Leora. Niby były przesłanki co do czasu, ale tam niedokładne, że nie wiedziałem czy to już współczesność, czy jeszcze nie. Wiem, że akcja działa się w zupełnie innym świecie i nie da się go porównać do naszego. Właśnie dlatego chciałbym go poznać! Jakie dokładnie panuje tam prawo, jak funkcjonują ludzie, co kryje się za każdym tatuażem i jego właścicielem…
„Tusz” to niesamowita książka, która zachwyciła mnie najpierw okładką a później wnętrzem. Zakochałem się w niej i niezmiernie się cieszę, że autorka napisała drugą książkę pod tytułem „Spark”. Teraz tylko czekam aż We need YA da znać o jej premierze :D
Książka Alice Broadway to niesamowity debiut. To coś czego brakowało na polskim rynku książek YA. Piękna okładka stanowi tylko wisienkę na torcie tego dzieła. I tutaj też wielkie brawa dwa wydawnictwa. Nie zauważyłem tylu błędów korekty, tak jak wcześniej. Widać, że zależy im na ludziach, dla których wydają książki.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Wyobraź sobie, że przechodzisz obok półki z książkami. Na 100% obok tej książki nie przejdziesz obojętnie. Wszystko przez okładkę, która jest piękna i błyszcząca! Jeśli jesteś okładkową sroką, to musisz ją mieć między innymi dla okładki.
Każde zachowanie, każdy uczynek, każda ważna chwila zostawia ślad na Twojej skórze. Leora jest przekonana, że jej zmarły ojciec powinien...
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Przypadł mi zaszczyt przeczytania najnowszej książki Rafała Dębskiego. Jest to pierwszy tom trylogii fantasy dla młodzieży. Po pierwszej części mogę powiedzieć, że zapowiada się nieźle ;)
Sam pomysł autora bardzo mi się spodobał. Oprócz dziwnych imion, wszystko jest cudowne. Zaczynając od bohaterów, kończąc na świecie przedstawionym. Oczywiście nie jest to kraina mlekiem i miodem płynąca. Nie, nie, nie. Zresztą, żeby zrozumieć świetność tej książki, musicie sami po nią sięgnąć.
Poznajemy Evaha, który jako czternastoletni chłopiec postanawia pomścić wioskę i uwolnić najbliższych ze szponów Żelaznego Kruka, jeśli jeszcze żyją. Główny bohater to dla mnie hit. Atak na wioskę tak go zmienił, że w jednej chwili mamy przed sobą gotowego na śmierć CZTERNASTOLETNIEGO mężczyznę a nie dorastającego chłopca. Może trochę mało to prawdopodobne, przez co widziałem Evaha, który ma osiemnaście lat a nie czternaście, ale to drobny szczegół, na który można oko przymknąć.
Na samym początku życie mieszkańców prezentuje się zwyczajne. Tu młodzieńcza miłość, tam bójka, wyprawa z ojcem. A właśnie. Ojciec Evaha to niesamowita postać. Bardzo go polubiłem, bo prezentuje to co brakowało mi książce. Mimo tego, że jest z prostego domu i nie ma arystokratycznych korzeni, pokazuje cechy prawdziwego króla, który przemyśli wszystko, ale nie zajmie mu to milion lat. Myślę, że każdy go polubi.
Książkę czyta się z zapartym tchem, ponieważ bohater jest dynamiczny. Wszystko poddaje wewnętrznemu głosowaniu „za/przeciw”, ale trwa ono krótko. W każdym razie krócej niż jeden rozdział :P
Evah wędruje w poszukiwaniu gniazda Żelaznego Kruka a po drodze spotyka wiele osób, które prezentują różne wzorce i modele rodziny. Autor przedstawiając nam nowe postaci, sprawia, że my chcemy je poznać. Nawet jeśli mamy przesyt nowych osób, to z chęcią czytamy o nowym bohaterze, który wniesie do życia Evaha chociaż najmniejszy szczegół.
Rafał Dębski napisał książkę używając świetnego języka, który trafia do młodych ludzi. Nie jest on bardzo wyrafinowany, ale to pozwala czuć się swobodnie podczas czytania książki. Były też momenty, w których nawet się uśmiechnąłem, mimo że sytuacja, w jakiej jest Evah, jest trudna. Niesamowite jak autor posługuje się słowem.
Ta książka to niesamowita powieść dla każdego fana fantastyki. Skrywa w sobie to, co chciałbym, żeby miała. Nic dodać, nic ująć. Prawdziwy hit na polskim rynku wydawniczym! Nie mogę się doczekać drugiego i trzeciego tomu. Będę wyczekiwał ich jak prezentu pod choinką.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Przypadł mi zaszczyt przeczytania najnowszej książki Rafała Dębskiego. Jest to pierwszy tom trylogii fantasy dla młodzieży. Po pierwszej części mogę powiedzieć, że zapowiada się nieźle ;)
Sam pomysł autora bardzo mi się spodobał. Oprócz dziwnych imion, wszystko jest cudowne. Zaczynając od bohaterów, kończąc na świecie przedstawionym....
Przedpremierowa recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
To już trzecia część serii o słowiańskich demonach. Jak idzie Paulinie Hendel z pisaniem kolejnych tomów przygód Magdy i Feliksa?
Jak na razie, to ta część jest jak nitro w samochodzie. To co tu się dzieje, zapiera oddech i chęci do odłożenia książki. No i Magda… czy tylko ja pokochałem tą postać?
W trzecim tomie mamy tyle walk z demonami, że w czytelniku aż odruchowo budzą się ręce i nogi, by walczyć, by stawić czoło ukrytemu za zasłoną złu. No i mamy nowe postaci. Tego się nie spodziewałem, ale Hendel dała nam kilka osób, które ubogacają sytuacje i zmieniają rutynę w improwizację.
No i mamy też Pierwszego, który ewoluował. Relacja między bohaterami się zmienia i trochę schodzi na boczne tory. A Mateusz? Kim jest Mateusz?? Jego prawie nie ma!
Albo Paulina Hendel miała ogromną wenę, albo brała korki z pisania, bo w dialogach między postaciami, mamy jeszcze więcej humoru, żarcików i sugestii co do wydarzeń. Jest bardzo trudno napisać cokolwiek więcej o książce, żeby nie zdradzać szczegółów komuś, kto przeczytał tylko pierwszy tom albo w ogóle nie poznał serii o mitologii słowiańskiej.
Nie mogę też doczekać się czwartego tomu, o którym informacja już się pojawiła. Jego tytuł to „ Droga dusz” i mam nadzieję, że to, w jakim Paulina Hendel skończyła pisać trzeci tom, będzie pociągnięte i rozwinięte w czwartym. No bo, jak już może wiecie, autorka lubi kończyć w momentach najmniej odpowiednich dla czytelnika. Jeszcze bardziej pragnę poznać czwarty tom, żeby wiedzieć co, gdzie i jak.
Gorąco polecam tę książkę wszystkim, których interesuje jak można zabawić się mitologią naszych przodków. Oprócz tego warto sięgnąć po serię, bo Paulina Hendel posługuje się świetnym językiem i ma cudowny styl. Pokochałem jej książki między innymi za sposób pisania. W mojej skali „Trzynasty księżyc” to nie tracąca na niesamowitości kontynuacja świetnej serii Young Adult. No i dziękuję wydawnictwu, że tym razem nie dostałem brokatu! Dziękuję <3
Przedpremierowa recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Przedpremierowa recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
To już trzecia część serii o słowiańskich demonach. Jak idzie Paulinie Hendel z pisaniem kolejnych tomów przygód Magdy i Feliksa?
Jak na razie, to ta część jest jak nitro w samochodzie. To co tu się dzieje, zapiera oddech i chęci do odłożenia książki. No i Magda… czy tylko ja pokochałem tą postać?
W trzecim tomie mamy...
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Dostałem coś, czego nie spodziewałem się w tej książce. Mogło być niesamowicie a wyszło… no właśnie. Ile brakowało do świetnej książki?
Magnus postanowił sprawdzić się i pokazać światu na co go stać. Wyruszył w poszukiwaniu wyzwań godnych czarodzieja jego kalibru. Wędruje od miasta do miasta i znajduje spełnienie w pięknych kobietach, pijąc w karczmach i podejmując się tych wyzwań, które na 100% wie, że wykona. Stało się jednak coś, co zmienia jego życie. Tylko jaki będzie tego efekt?
Sam pomysł naprawdę fajny i interesujący. Akcja wydawała się być inna, bardziej wartka, pełna przygód przez wielkie P… No i słownictwo. Niby akcja rozgrywa się w przeszłości, kiedy karczmy były w modzie, kobiety chodziły tylko w sukniach a magia i magiczne istoty były na porządku dziennym, a autor mieszał sposób mówienia ten dawny z tym współczesnym i poruszał problemy i tematy współczesne, które dawniej nie miały takiego rozgłosu. A w każdym razie nie zwracały na siebie takiej uwagi jak teraz.
Co kilkanaście stron pojawiały się sceny lub wywody erotyczne, których nie kupiłem. Miałem ochotę przeczytać powieść fantasy o czarodzieju, który ruszył zwiedzać świat, żeby odnaleźć prawdziwe „ja”, a nie opowiadanie erotyczne ( w dodatku słabe) z wątkiem czarodzieja szukającego siebie w tle.
Autor opisał trochę absurdalną historię, bo kto w momencie bliskiej śmierci myśli o tym, żeby się chędożyć i zaznać przyjemności z życia? No chyba nikt… Ale nie wiem. Może ja jestem dziwny, bo ja myślałbym o tym, czy z każdym żyję w zgodzie i czy zdążę przeprosić tych, których powinienem.
Nie czytało się też tej książki z prędkością światła ani nawet z prędkością spragnionej osoby na pustyni, która zobaczyła sadzawkę, raczej czytanie tej książki reprezentowało prędkość zmęczonego ślimaka idącego do pracy…
Podsumowując tę książkę, mogę powiedzieć, że jeśli lubicie czytać o chędożeniu się i magii, to śmiało sięgajcie. Być może książka wpadnie w wasze gusta. Ja jednak liczyłem na coś ambitniejszego i tego nie dostałem. Szkoda, że pierwszy raz od dłuższego czasu muszę wydać negatywną opinię…
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Dostałem coś, czego nie spodziewałem się w tej książce. Mogło być niesamowicie a wyszło… no właśnie. Ile brakowało do świetnej książki?
Magnus postanowił sprawdzić się i pokazać światu na co go stać. Wyruszył w poszukiwaniu wyzwań godnych czarodzieja jego kalibru. Wędruje od miasta do miasta i znajduje spełnienie w pięknych kobietach,...
Dzisiaj będzie trochę poważniej, ponieważ tego wymaga ta pozycja. Jeśli interesuje was szpitalne życie od kuchni pewnego byłego lekarza, zapraszam serdecznie.
Witaj w świecie 97-godzinnych tygodni pracy. W świecie decyzji o życiu i śmierci. W świecie nieustannego tsunami płynów ustrojowych. W świecie, w którym zarabiasz dziennie mniej niż szpitalny parkometr. Pożegnaj się z przyjaciółmi i bliskimi związkami…
Witaj w świecie lekarza stażysty. Spisana potajemnie po niekończących się dyżurach, bezsennych nocach i pracujących weekendach książka komika i byłego stażysty Adama Kaya to dotkliwie szczery opis czasu, który spędził na linii frontu brytyjskiej służby zdrowia. Na zmianę zabawne, przerażające i wzruszające zapiski omawiają wszystko, co chcieliście wiedzieć – i sporo rzeczy, o których wolelibyście nie wiedzieć – o życiu lekarzy na oddziale i poza nim. Uwaga, lektura może pozostawić blizny.
Ostatnio coraz częściej słyszę o lekarzach, którzy zamiast profesjonalizmem, wykazują się głupotą i brakiem empatii nazywając na przykład nienarodzone dziecko z wadą „to coś” albo mówiąc do otyłej osoby „pani już lepiej kupi sobie trumnę i czeka”. Jednak to co przytacza Kay, to historia prawdziwie uderzająca, ponieważ pokazuje z czym muszą zmierzyć się lekarze. Studia to nie wszystko, bo dochodzi jeszcze staż i wyczerpanie wynikające z 48h dyżurów. Po przeczytaniu tej książki wiem, czemu autor rzucił po 12 latach medycynę.
Książka spisana jest formie dziennika. Niektóre wpisy bawią, ale inne przyprawiają o smutek, współczuje a czasami może i nawet o łzy. Zazwyczaj myślimy o lekarzach jak o gburach, bo zachowują się tak jak zachowują. Trzeba jednak pamiętać, że oni narażają swoje życie ratując Twoje. Żyją na rezerwie, żeby zawsze być w pogotowiu.
Czasami oceniamy lekarzy, bo patrzymy na to, że nie spełniają naszych wymagań, że czekamy na doktorkę 40 min zamiast dwóch. Nie wiemy jednak, że jest ona po nocnym dyżurze i właśnie wypija dziesiątą kawę w nadziei, że wytrzyma jeszcze te 6 godzin, by wrócić do domu, posprzątać, zrobić zakupy, zasnąć i znowu po czterech godzinach snu ruszyć do szpitala, w którym spędzi kolejne 20 godzin. Oczekujemy od innych zrozumienia, ale sami go nie dajemy. Myślę, że ta książka pomoże otworzyć się nie tylko na lekarza, który ciężko pracuje, ale ogólnie na drugą osobę, która nie jest taka jakbyśmy chcieli.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Dzisiaj będzie trochę poważniej, ponieważ tego wymaga ta pozycja. Jeśli interesuje was szpitalne życie od kuchni pewnego byłego lekarza, zapraszam serdecznie.
Witaj w świecie 97-godzinnych tygodni pracy. W świecie decyzji o życiu i śmierci. W świecie nieustannego tsunami płynów ustrojowych. W świecie, w którym zarabiasz dziennie mniej niż szpitalny parkometr. Pożegnaj się...
Mieliście kiedyś tak, że myśleliście „O bojku, to mógłby być mój brat!” albo „żałuję, że nie jesteśmy rodziną”? To powiem wam, że prawdopodobnie jest to wasz brat i prawdopodobnie jesteście rodziną. Niestety, żeby to udowodnić, musielibyście cofnąć się w czasie tak średnio 54 000 lat!
W swojej książce Karin Bojs zabiera czytelnika w fascynującą podróż po Europie w czasie i w przestrzeni. Przemierzymy z nią tereny północnych Niemiec z czasów neandertalczyków i poznamy kromaniończyków z Francji. Moja europejska rodzina pełna jest zdumiewających faktów. Zwiedzając starożytne jaskinie, autorka dowiedziała się, że jej przodkowie żyli w ich okolicy wtedy, gdy powstawały malowidła naskalne. Ponowna, dokładniejsza analiza DNA wykazała, że genom Karin Bojs zawiera geny Lapończyków, a ona sama jest potomkinią łowców zbieraczy z epok brązu i żelaza oraz żyjących w późniejszych czasach wikingów.
Ta książka to typowa literatura popularnonaukowa, więc jeśli liczysz na fabułę, to możesz się przeliczyć. Bojs przemierzyła całą Europę w poszukiwaniu śladów homo sapiens i ich zdobyczy cywilizacyjnych, które pozwoliły im znaleźć się tu gdzie są teraz. Przekazuje bardzo dużo informacji o tym skąd się wziął kot, kiedy udomowiono psa, skąd się wzięła nietolerancja laktozy, jak tworzył się i rozprzestrzeniał język i wiele, wiele innych.
Co prawda nie przepadam za taką literaturą faktu, ale tę pozycję czytało mi się naprawdę przyjemnie! Jest w niej dużo ciekawych informacji, które stanowią pewną podstawę, żeby zabłysnąć przed znajomymi!
Warto też wspomnieć, że Karin Bojs była i w Polsce, gdzie odwiedziła krakowskiego archeologa i Puszczę Białowieską.
Autorka używa terminów stricte biologicznych, ale ponieważ ma świadomość, że dla kogoś, kto nie interesuje się genetyką, jest to czarna magia, dodała liczne objaśnienia dzięki czemu wszystko jest przejrzyste i klarowne a treść interesująca i wciągająca.
Cała książka to podróż w czasie i przestrzeni do człowieka o różnym wyglądzie i kanonie zachowań. Spotykają się tu jasne, ale i ciemne strony badań genetycznych oraz sprzeczne i kontrowersyjne teorie naukowe, które pokazują jakie panuje zróżnicowanie w świecie nauki. Warto też docenić wydawnictwo, ponieważ oprócz pięknej okładki, która była pierwszym powodem, dla którego przeczytałem tę książkę i tłumaczenia, przepuścili ją jeszcze przez ręce naukowców i badaczy, którzy dodali przypisy.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Mieliście kiedyś tak, że myśleliście „O bojku, to mógłby być mój brat!” albo „żałuję, że nie jesteśmy rodziną”? To powiem wam, że prawdopodobnie jest to wasz brat i prawdopodobnie jesteście rodziną. Niestety, żeby to udowodnić, musielibyście cofnąć się w czasie tak średnio 54 000 lat!
W swojej książce Karin Bojs zabiera czytelnika w fascynującą podróż po Europie w czasie i...
Temat życia Słowian jest bardzo ciekawy i imponujący. Chwytliwy sposób przekazu sprawił, że z chęcią dobrnąłem do końca i mało tego, postanowiłem wam napisać o tej książce!
W pobliżu nadnarwiańskiego grodu znaleziono ciężko rannego mężczyznę. Nie wiadomo kim jest, kto próbował go zabić i z jakiego powodu. Do swojej chaty przygarnęła go pewna wdowa, matka dwóch córek na wydaniu. Czy mężczyzna stanowi zagrożenie dla spokojnych mieszkańców grodu? A może to on jest w niebezpieczeństwie? Jaką tajemnicę nosi w sercu starsza z córek gospodyni?
Czytając opis ma się wrażenie, że spotkamy tu jakąś fantastykę, która rozgrywa się w grodzie. I tak i nie, ponieważ naszą fantastyką jest historia naszych przodków. Pan Jarosław postawił na mitologię słowiańską, którą przekazuje czytelnikowi w prosty i przyjemny sposób!
To, co tyczy się powstania Lechii, to krótka notatka, którą uczeń zapisze w zeszycie i zapomni. Autor książki w trochę obszerniejszej wersji pokazuje jak ciekawa może być przeszłość. Udowadnia, że historia nie musi być przekleństwem młodych pokoleń, wystarczy ją dobrze wyłożyć! To co opisuje pan Jarosław to nie jest esej, tylko fabularna opowieść, więc może jeszcze lepiej posłużyć uczniom, którzy wcielają się w życie tamtejszych ludzi.
Prusiński skupił się na rannym mężczyźnie i to dzięki temu epizodowi z życia grodu czytelnik dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy, jak na przykład genezę powstania powiedzeń, zwyczajów, budowania chat czy sposoby łowienia ryb. Książkę czytało mi się bardzo dobrze, bo nie miałem wrażenia, że ktoś patrzy na mnie „z góry” i wszystko mi wykłada. Wiedziałem, że bohaterzy uczą się tego tak samo jak ja, więc w pewnym sensie jesteśmy podobni.
Język, jakiego użył pisarz jest lekki i przyjemny, przez co książkę się wręcz połyka, bo oprócz tego, że jest krótka, to czyta się ją na wdechu. Często na twarzy towarzyszył mi uśmiech, ale i nie tylko. Wytrzeszczałem też oczy z zadziwienia i nawet zapisałem sobie kilka informacji. Co prawda nie zdaję matury z historii, ale nie zmienia to faktu, że warto znać chociaż podstawy nie tylko wierzeń greckich. I to właśnie tu znajdujemy!
Podsumowując powiem wam, że była to lekka i przyjemna lektura, która wstępnie miała mi zając dwa wieczory. Czytało się ją jednak tak przyjemnie, że skróciłem ten czas do chyba czterech godzin (jeśli dobrze pamiętam).
książka przeczytana w ramach konkursu: brakująca litera
recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Temat życia Słowian jest bardzo ciekawy i imponujący. Chwytliwy sposób przekazu sprawił, że z chęcią dobrnąłem do końca i mało tego, postanowiłem wam napisać o tej książce!
W pobliżu nadnarwiańskiego grodu znaleziono ciężko rannego mężczyznę. Nie wiadomo kim jest, kto próbował go zabić i z jakiego powodu. Do swojej chaty przygarnęła go pewna wdowa, matka dwóch córek na...
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Temat chorób w książce jest często spotykany i schematy się powtarzają, jednak tę książkę coś wyróżnia. Ciekawi co?
Choroba Katie wyda się aż fantastyczna, ale ona naprawdę istnieje. Czytałem o niej ostatnio w materiałach do biologii i powiem wam szczerze, że nie wiem co miałbym powiedzieć takiej osobie. „Będzie dobrze”? Przecież ona już nigdy nie wyjdzie na słońce, no chyba że by chciała umrzeć. W zupełności rozumiem dlaczego dziewczyna ukrywała chorobę przed chłopakiem.
Nasza bohaterka nie jest sama. Ma tatę, który uczył ją w domu i Morgan, najlepszą i jedyną przyjaciółkę, która wysadziłaby słońce, żeby pomóc przyjaciółce żyć normalnie. Katie wyda się być aż wyidealizowana z wyglądu i charakteru. Podobne wrażenie odnosiłem co do innych postaci. Oprawczyni bohaterki jest taką prawdziwą samicą psa (nie powiem wprost, bo jednak etyka mi zabrania :P) a Charlie jest jak taki złoty chłopiec- przystojny, lubiany, pomaga innym i wiele innych zachwytów nad jego osobą. Ale powiem szczerze, że nie spodziewałem się czegoś innego. Dobrze się czytało mając tak idealne i ostre postacie.
Autorka posługuje się wciągającym językiem, który sprawi, że „W blasku nocy” pochłoniecie w jeden wieczór. Nie jest też to zajmująca lektura, która wprowadzi was w stan przemyśleń nad sensem miłości, choroby czy czegoś jeszcze. To lekkie, przyjemnie i piękne love story.
Nie czyta się jej dla zaskakującego zaskoczenia, bo zakończenie jest oczywiste. Robi się to po to, by zobaczyć młodzieńczą miłość z punktu widzenia dziewczyny, która cierpi na rzadką chorobę przydarzającą się raz na milion. I to ciągłe pytanie „Czemu ja??”. Katie urzekła mnie sobą. Jest idealna a jej wada, jaką jest paplanina, kiedy się stresuje, jest urocza. No i to, że pisze swoje piosenki. Skradła mi serce.
Czytając „W blasku nocy” śmiałem się, denerwowałem na jedną z bohaterek i uśmiechałem. Nie towarzyszyła mi żadna zła emocja. Żałowałem tylko, że książka jest tak krótka i bardzo okrojona jeśli chodzi o wątkowość. Jest w niej tylko jeden wątek, przez który powiedzenie czegokolwiek więcej o książce, spowoduje spojler.
Podsumowując „W blasku nocy” powiem, że jeśli liczycie na akcję, przemianę bohaterów, zwroty wydarzeń, to nie tu. Natomiast jeśli chcecie poczytać odstresowującą i wyciszającą książkę o młodzieńczej miłości, to jak najbardziej tu. Brakowało mi jedynie tej wielowątkowości i rozbudowania akcji.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Temat chorób w książce jest często spotykany i schematy się powtarzają, jednak tę książkę coś wyróżnia. Ciekawi co?
Choroba Katie wyda się aż fantastyczna, ale ona naprawdę istnieje. Czytałem o niej ostatnio w materiałach do biologii i powiem wam szczerze, że nie wiem co miałbym powiedzieć takiej osobie. „Będzie dobrze”? Przecież ona...
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Na pewno znacie autorkę, ale może nie do końca wiecie skąd. Kojarzycie serię „Kroniki Bane’a”? ich współautorką jest właśnie Maureen Johnson z Cassandrą Clare. Dzisiaj przychodzę do was z książką, która zaciekawiła mnie już na samym początku, dzięki skrzydełkom i dzięki opisowi, który mówi dużo o książce.
W 1936 roku, wkrótce po otwarciu Akademii, znikają żona i córka Ellinghama. Jedynym tropem w sprawie jest prześmiewczy list-zagadka, w którym tajemniczy Nieodgadniony podaje sposoby na morderstwo. Porwanie rodziny Ellinghama staje się jedną z największych nierozwikłanych zbrodni w historii USA.
Wiele lat później pasjonująca się sprawami kryminalnymi uczennica pierwszego roku Akademii, Stevie Bell, postanawia rozwiązać zagadkę z przeszłości. Najpierw jednak musi odnaleźć się w wymagających szkolnych realiach, wśród nowych ekscentrycznych przyjaciół.
Stevie jest osobą raczej samotną. Nie lubi pracować w grupie, bo nie umie się w niej odnaleźć. Elitarna szkoła, do której trafia, to idealne rozwiązanie jej problemów z normalnym liceum. A w nowej szkole, korzystając z wiedzy, którą posiada na temat spraw detektywistycznych, postanawia rozgryźć Nieodgadnionego, którego sam założyciel Akademii nie potrafił.
Intrygujące jest to, że autorka zbudowała książkę w taki sposób, że i czytelnik zaczyna szukać wskazówek między wierszami. Kiedy były rozdziały pisane z punktu widzenia świadków w roku porwania, doszukiwałem się wszelkich podpowiedzi, robiłem własny profil psychologiczny Nieodgadnionego. Świetnie się przy tym bawiłem. Czułem się jak psycholog śledczy, a o tym zawodzie nawet myślę, dlatego lektura „Nieodgadnionego” była dla mnie świetnym preludium do praktyk.
Jak czytamy na okładce, „Nieodgadniony” to pierwsza część trylogii. Tutaj jednak coś mnie boli, bo nie widzę powodu robienia z tego trylogii. Sama książka jest zamkniętą historią. Akcja dzieje się wśród tych samych bohaterów, wokół Nieodgadnionego i w murach Akademii. Nie wiem czy jest co tu kontynuować, chyba że autorka przygotuje jakieś wielkie „bum”.
Inni bohaterowie książki, to według mnie nastolatkowe w zawieszeniu między różowym dzieciństwem a szarą dorosłością. Problem tylko w tym, że odczułem wrażenie, jakby autorka wyolbrzymiła ich cechy, przez co wydają się dziwaczniejsi, dojrzalsi i dziecinni jednocześnie.
„Nieodgadniony” to świeżutka bułeczka w piekarni kryminałów. Naprawdę warto zatrzymać się obok tej książki i przeczytać ją, bo oprócz intrygującej sprawy, są intrygujący bohaterowie, intrygujące miejsce a wszystko to w intrygującym kryminale dla młodzieży, który porusza problemy dorosłego świata. Za egzemplarz dziękuję księgarni tania książka
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Na pewno znacie autorkę, ale może nie do końca wiecie skąd. Kojarzycie serię „Kroniki Bane’a”? ich współautorką jest właśnie Maureen Johnson z Cassandrą Clare. Dzisiaj przychodzę do was z książką, która zaciekawiła mnie już na samym początku, dzięki skrzydełkom i dzięki opisowi, który mówi dużo o książce.
W 1936 roku, wkrótce po...
recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Każdy chyba zna program „1000 sposobów na śmierć”. Niektórzy mówią, że to bezsensowne i idiotyczne przypadki, ale takie się zdarzyły. Dzięki książce „Już nie żyjesz” dowiedziałem się jak wielkim szczęściarzem jestem, że dożyłem 17 lat i z dziarskim uśmiechem pędzę po 18 roczek.
Ta książka nie uchroni Cię przed śmiercią ale może Cię uchronić przed głupią śmiercią.
Przeczytaj o najbardziej dziwacznych, makabrycznych i zaskakujących sposobach pożegnania się z życiem. Wszystkie są w 100% skuteczne i przetestowane przez bohaterów książki.
Dowiedz się, jak nie zostać jednym z nich. Sprawdź, co w tej sprawie ma do powiedzenia współczesna nauka. Beztrosko objaśnią Ci to pisarz i publicysta Cody Cassidy oraz Paul Doherty, profesor fizyki ze słynnego Muzeum Exploratorium w San Francisco.
Już we wprowadzeniu autorzy dają nam poczuć czarny humor. Powiem wam, że ja jestem jego fanem, co potwierdzą przyjaciele i znajomi. Jeśli kiedykolwiek byliście ciekawi co się stanie, jeśli do głowy przyłożycie ogromny magnes albo wpadniecie do czarnej dziury, to ta książka wam opowie co was czeka.
Książka kryje w sobie bardzo dużo powodów na zgon w spektakularny sposób. Czytelnik może się nawet dowiedzieć, w jaki sposób wysadzić pół miasta mając do dyspozycji tylko książkę. Gdyby jednak prześledzić prawdopodobieństwo tych wypadków, to jest ono bardzo małe, no chyba że zakopanie kogoś żywcem- to akurat jest łatwe do wykonania i prawdopodobne.
Spokojnie. Nie czyta się tej książki z ogromnym przerażeniem, wręcz przeciwnie, robi się to z uśmiechem na ustach! Co prawda jest w niej mowa o śmierci, ale obecne rysunki i język, którym posługują się autorzy, sprawia, że dużo łatwiej i przyjemniej jest nam wchłonąć wiedzę o nowym sposobie na bezsensowną śmierć. Jeśli ktoś czuję niedosyt, zawsze może sięgnąć po źródła dodatkowe, które przygotowali autorzy na końcu książki.
Nie trzeba czytać książki w tych rozdziałach, w jakich są ułożone. Większą frajdę robi czytanie książki losowo, czyli na tym rozdziale, który akurat ci się otworzy. Autorzy słusznie zauważyli, że „Już nie żyjesz” mógłby być owocem spotkania Kinga i Hawkinga.
„Już nie żyjesz” to książka opisująca różne sposoby na śmierć, której nie chciałbyś przeżyć w taki sposób, nawet udając ciasteczkowego potwora. Oprócz informacji, znajdują się tu też grafiki wypadków, które w jakiś sposób sprawiają, że na twarzy mam uśmiech a nie przerażenie.
recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Za egzemplarz dziękuję księgarni Tania Książka
recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Każdy chyba zna program „1000 sposobów na śmierć”. Niektórzy mówią, że to bezsensowne i idiotyczne przypadki, ale takie się zdarzyły. Dzięki książce „Już nie żyjesz” dowiedziałem się jak wielkim szczęściarzem jestem, że dożyłem 17 lat i z dziarskim uśmiechem pędzę po 18 roczek.
Ta książka nie uchroni Cię przed śmiercią ale może Cię...
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Czwarty tom, ale czy wciąż świetnej serii? Zapraszam do przeczytania recenzji książki polskiej królowej fantastyki!
Czwarty tom serii Kroniki Drugiego Kręgu Ewy Białołęckiej, pierwszej damy polskiej fantastyki dla młodzieży.
Magowie z Drugiego Kręgu rozdzielili się. Pożeracz Chmur, Gryf, Jagoda oraz rodzina Nocnego Śpiewaka postanowili zaznać spokoju i stabilności w ojczyźnie hajgów. Reszta chłopców wyruszyła w dalszą drogę, by wypełnić misję powierzoną im przez Matkę Świata. Przyjaciele trafili do kraju ogarniętego wojną, w którym słowo „magia” wywoływało mieszaninę strachu i szacunku. Zostali przyjęci przez króla Northlandu, który stara się jak najlepiej wykorzystać niezwykłe umiejętności swych niespodziewanych gości. Magowie również zdają sobie sprawę, że nie trafili na dwór bez powodu – Matka Świata nieustannie daje im sygnały. Czy będą potrafili dobrze je odczytać?
To co się tu dzieje, to prawdziwy ogień. Ta seria to ogień. Ja wciąż ją uwielbiam! Jest to co prawda czwarty tom, ale dla mnie pierwszy, który przeczytałem tak szybko. Oprócz nuty grozy i ciągłego napięcia jak z linii elektrycznej nadal jesteśmy otoczeni niesamowitym humorem, który sprawia, że możemy odetchnąć w wirze akcji.
Tym razem autorka prowadzi narrację głównie z punktu widzenia Iskry. A to co się tu dzieje to kontrast wojny. Oprócz starcia się dwóch armii, jest jeszcze trzecia grupa, która cierpi najbardziej- cywile.
„Piołun i miód” jest jak wisienka na torcie, tylko mam nadzieję, że to nie jest koniec! Autorka nie napisała jej tak jak ja bym chciał, ale to nie ja jestem autorem, więc jedyne co mogę, to powzdychać :P
Nie jestem w stanie powiedzieć wam wszystkiego co bym chciał na temat książki, bo musiałbym spojlerować, więc proszę zaufajcie mi i bierzcie się za serię w ciemno!
„Piołun i miód” to czwarty tom serii Ewy Białołęckiej, która skradła moje serce! Z tomu na tom autorka używa brutalniejszych opisów i sytuacji a bohaterowie dorastają razem z czytelnikiem. Kroniki Drugiego Kręgu uczą, bawią i wychowują czytelników. Szkoda, że tylko w Polsce.
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Czwarty tom, ale czy wciąż świetnej serii? Zapraszam do przeczytania recenzji książki polskiej królowej fantastyki!
Czwarty tom serii Kroniki Drugiego Kręgu Ewy Białołęckiej, pierwszej damy polskiej fantastyki dla młodzieży.
Magowie z Drugiego Kręgu rozdzielili się. Pożeracz Chmur, Gryf, Jagoda oraz rodzina Nocnego Śpiewaka...
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
"Naondel" opisuje zakon jeszcze przed "Maresi" czy czytamy więc zaprzeszłe dzieje?
W pewnym sensie cofamy się w czasie, bo czytamy o tym jak powstawał klasztor. Jednak to nieznaczny, że trzeba zaczynać od drugiego tomu, żeby wszystko zrozumieć. Wręcz przeciwnie. Kiedy pochodzimy z Maresi po Czerwonym Klasztorze, zrozumiemy drugi tom, czyli to wszystko co spowodowało, że wygląda tak jak wygląda.
Narracja w tej książce się zmienia między bohaterkami. Na początku czułem mętlik, ale z czasem przywykłem i dzięki tej zmianie, rozumiałem bardziej każdą z bohaterek. Stajemy po części po stronie każdej z nich. Mimo że narrator się zmienia to styl pisania nie. Zmiana narracji powoduje więc tylko i wyłącznie zmianę punktu widzenia.
„Naondel” w swoim stylu kojarzyłem bardzo z opowieściami „tysiąca i jednej nocy”, bo sposób, w jaki autorka komunikuje się z nami, jest iście bajeczny i magiczny!
Minusem książki jest jej grubość, bo w porównaniu z pierwszym tomem to „Naondel” jest prawie dwa razy grubszy. Nadrabia jednak ten minusik piękną okładką, która cieszy oko i aż zachęca do czytania.
To co opisuje książka to piękny obraz współpracy kobiet, które uciekły od mężczyzny- swojego oprawcy, gwałciciela i przestępcy. Aż zaskakuje mnie fakt, że książka mówiąca o potędze kobiet, tak bardzo spodoba się facetowi! Feministyczny pogląd na świat w wykonaniu autorki pokazuje jak wielka siła i moc drzemie w kobiecie.
„Naondel” jako drugi tom Kronik Czerwonego Klasztoru przenosi nas do przeszłości powstania Czerwonego Klasztoru. Nie jest uzależniona od pierwszego tomu, jednak nie bez powodu zostały one wydane w tej kolejności ;)
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
Recenzja z bloga: zatraceni w kartkach
"Naondel" opisuje zakon jeszcze przed "Maresi" czy czytamy więc zaprzeszłe dzieje?
W pewnym sensie cofamy się w czasie, bo czytamy o tym jak powstawał klasztor. Jednak to nieznaczny, że trzeba zaczynać od drugiego tomu, żeby wszystko zrozumieć. Wręcz przeciwnie. Kiedy pochodzimy z Maresi po Czerwonym Klasztorze, zrozumiemy drugi tom,...
Recenzja z bookstagrama: Bookandpoet> stronę. Czegoś takiego nam brakuje i z ogromną chęcią sięgnę po następne książki autorki.
Na temat #czerń będę mógł się wypowiedzieć tylko z perspektywy tego tomu, ponieważ nie miałem przyjemności przeczytać pierwszej części.
.
Czerń to kryminał, którego akcja dzieje się w kaszubskiej mieścince. Leopold Bilski nie najlepiej czuje się w Kartuzach po tym, jak pracował w Sopocie. Oprócz niego do tej miejscowości trafia Ania Górska, której zadaniem jest rozwiązać sprawę zaginionej trzynastolatki. W międzyczasie w Kartuzach ginie kolejne dziecko.
.
Jeśli chodzi o autorkę, to spotkałem się z opinią, że prawdopodobnie będzie najlepszą autorką kryminałów najbliższych lat. Czy to prawda? Przekonamy się niedługo. Na tem moment mogę powiedzieć, że kariera Małgorzaty Oliwii Sobczak zapowiada się obiecująco i jeśli kolejne jej książki będą tak dobre, to wkrótce będziemy mogli obserwować ją na podium pisarzy kryminałów.
.
Czerń czytało mi się na początku trudno, ponieważ jest to drugi tom. Wiem jednak, że warto będzie nadrobić pierwszy. Akcja dzieje się dwutorowo zazębiając się. Pozwala nam to poznać przeszłość i teraźniejszość. Poznajemy też bohaterów. Mnie osobiście trochę denerwował Bilski, ale żaden bohater nie jest przecież idealny.
.
Jeśli chodzi o słowo, to autorka posługuje się plastycznym językiem opisując wszytko, co jest istotne dla czytelnika w danym momencie. Autorka pokazuje nam nie tylko historię Potwora z Kartuz, ale i mentalność ludzi tamtego rejonu, ich kulturę i wierzenia.
.
Myślę, że naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję, ponieważ to powiew świeżości w naszą <
.
Oprócz lekkich niezgodności czasowych i czasami irytującego bohatera książka jest naprawdę dobra.
.
Recenzja z bookstagrama: Bookandpoet
Recenzja z bookstagrama: Bookandpoet
więcej Pokaż mimo toNa temat #czerń będę mógł się wypowiedzieć tylko z perspektywy tego tomu, ponieważ nie miałem przyjemności przeczytać pierwszej części.
.
Czerń to kryminał, którego akcja dzieje się w kaszubskiej mieścince. Leopold Bilski nie najlepiej czuje się w Kartuzach po tym, jak pracował w Sopocie. Oprócz niego do tej miejscowości trafia Ania...