-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2016-12-22
2016-11-27
2016-10-13
2016-03-05
2016-03-25
2016-05-21
"Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda."
Chociaż chęć przeczytania tej książki i poznania jej niezrozumiałego fenomenu chodziła za mną od lat - a ściślej, od szóstej (plus minus, głowy nie dam) klasy podstawówki, kiedy to urzekł mnie fragment w podręczniku z polskiego, ten z Cecilem i "starym Hitlerem" - to rzeczywista okazja pojawiła się dopiero niedawno, głównie za sprawą młodszej siostry, która przyniosła tenże fenomen z biblioteki i umożliwiła mi zaspokojenie ciekawości.
Może i dobrze, że sięgnęłam po "Zabić drozda" dopiero teraz. Nie wiem, czy tych parę lat wstecz dostrzegłabym każdy niuans, każdą warstewkę znaczenia tej książki - nie wiem, czy dotarłyby do mnie wszystkie niesamowite barwy z jej palety. Za to wiem, że to jedna z kilku pozycji, po które powinien sięgnąć absolutnie każdy - i przypomnieć sobie niektóre wartości, które są tak oczywiste, że bardzo ławo je przeoczyć.
"Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda."
Chociaż chęć przeczytania tej książki i poznania jej niezrozumiałego fenomenu chodziła za mną od lat - a ściślej, od...
2016-08-22
2016-12-26
2016-11-10
2016-12-15
2016-10-02
2016-12-29
"Czytanie śniegu jest jak słuchanie muzyki. Opisywanie tego, co się przeczytało, to jak objaśnianie muzyki słowami."
Z tą książką to trochę jak z tym śniegiem - nie da się jasno opisać wrażeń po jej przeczytaniu. Z jednej strony trwale zapada w pamięć - z drugiej stanowi twardy orzech do zgryzienia. Przez jej część płynie się lekko i szybko, odwraca kartki ze zniecierpliwieniem. Przez część trzeba się przedzierać jak przez zamieć śnieżną. Są w niej rzeczy, których nie sposób zapomnieć - czy ktoś po przeczytaniu będzie miał kiedykolwiek wątpliwości, czym jest qanik, nawet jeśli nigdy wcześniej nie słyszał tego słowa? Ale są też takie natłoki informacji, że w głowie kołuje się od ich nadmiaru.
Nie wiem, co sądzić o tej powieści. Rzeczywiście ma w sobie skomplikowane piękno - jednak nie potrafię powiedzieć, czy bardziej jest piękna, czy skomplikowana, tak samo jak nie mogę stwierdzić, czy to drugie jest zaletą czy wadą. Po prostu jest.
"Czytanie śniegu jest jak słuchanie muzyki. Opisywanie tego, co się przeczytało, to jak objaśnianie muzyki słowami."
Z tą książką to trochę jak z tym śniegiem - nie da się jasno opisać wrażeń po jej przeczytaniu. Z jednej strony trwale zapada w pamięć - z drugiej stanowi twardy orzech do zgryzienia. Przez jej część płynie się lekko i szybko, odwraca kartki ze...
2016-01-04
2016-12-27
2016-12-06
2016-11-22
2016-01-07
2016-02-01
2016-02-02
2016-02-04
Nieznane prawo Murphy'ego: jeżeli wszyscy ludzie wokół twierdzą, że książka jest fenomenalna, również ci, którzy książkę biorą do ręki raz na ruski rok - to oznacza, że na 90% książka nie jest fenomenalna. Ani bardzo dobra, ani dobra. Poprawna - to może prędzej, chociaż też niekoniecznie.
Owszem, potrafię zrozumieć, co tych wszystkich zachwyconych ludzi w "Pamiętniku" ujęło. Ba, jestem pewna, że wiem, w których momentach ronili łzy, a w których żałowali, że to tak szybko się kończy. Mam pełną świadomość, że to wzruszająca opowieść, napisana w celu wzruszenia czytelnika, na wzruszeniu się opierająca i wzruszeniem przesycona do tego stopnia, że wylewa się z kartek.
Tyle że do mnie to nie trafia. Ani historia - teoretycznie tak inna od wszystkich, w praktyce dokładnie powielająca znany schemat: miłość - przeciwności - miłość - przeciwności - miłość. Ani wykonanie - które, bądźmy szczerzy, niewiele wybiega ponad poziom harlequinów, a momentami zbliża się do nich na niebezpieczną odległość. Ani sposób jej opowiedzenia - ten ciągły head-hopping, czyli przeskakiwanie z głowy Noaha do głowy Allie i z powrotem. To odziera akcję z ciemnych plam, które czytelnik musiałby sam zapełnić swoimi domysłami - a tak wie wszystko na starcie i pozostaje mu tylko czekać, aż bohaterowie ubiorą swoje myśli w słowa i dobrną jakoś do końca.
Nie trafia do mnie styl Sparksa, któremu brakuje płynności i wdzięku. Jego opisy są banalne, dialogi przerysowane, a refleksje - wyświechtane.
Nie trafia do mnie sposób, w jaki układa akcję, skupiając się na rzeczach całkiem nieistotnych, a przeoczając te kluczowe.
Nie trafiają do mnie jego bohaterowie, nakreśleni niedbale i powierzchownie. I mowa tu tylko o głównej dwójce, bo reszta - jaka reszta? W tej książce nie ma innych postaci, chyba że liczyć opatrzone imionami cienie, które co jakiś czas prześlizgują się przez scenę, jakby dla udowodnienia, że to nie jest tylko oderwana od rzeczywistości baśń.
Problem w tym, że to JEST oderwana od rzeczywistości baśń. Słodka bajeczka o papierowym świecie, w którym wszystko jest czarne albo białe, dobre albo złe, a miłość istnieje tylko jedna: prawdziwa, dozgonna, wierna, wspaniała, niezniszczalna... Tylko kto w to uwierzy? W te problemy, które wynikają z przeciwności losu, wywołane przez złych ludzi, złe fatum, zły czas, złe miejsce, a nigdy jakoś przez złe decyzje dobrych bohaterów? Kto uwierzy w to, że każdą przepaść da się przekroczyć słowem "kocham"? W te życiowe dramaty, które przyjmuje się zawsze jednakowo mężnie i znajduje siłę, żeby je skomentować urywkiem wiersza? Kto uwierzy w to, że tak jest naprawdę? Czy ten, kto twierdzi, że to "jedna z najpiękniejszych powieści o miłości ostatniego dziesięciolecia!"?
Kolejna zasada Murphy'ego: im bardziej egzaltowany opis z tyłu książki, tym mniej satysfakcjonująca treść. Niestety.
Nieznane prawo Murphy'ego: jeżeli wszyscy ludzie wokół twierdzą, że książka jest fenomenalna, również ci, którzy książkę biorą do ręki raz na ruski rok - to oznacza, że na 90% książka nie jest fenomenalna. Ani bardzo dobra, ani dobra. Poprawna - to może prędzej, chociaż też niekoniecznie.
Owszem, potrafię zrozumieć, co tych wszystkich zachwyconych ludzi w "Pamiętniku"...
Nierówna równość, która próbuje udawać sprawiedliwość. Hipokryzja, manipulacja, ślepe posłuszeństwo - ot, kwintesencja komunizmu wywalona z bebechami na światło dzienne i prześmiana z bardzo gorzką ironią. Bardzo smutna książka, jak zresztą większość tych, które docierają do głębi prawdy.
Cóż dodać? Chyba nie byłoby gorszego świata niż ten, w którym zwierzę zwierzęciu człowiekiem.
Nierówna równość, która próbuje udawać sprawiedliwość. Hipokryzja, manipulacja, ślepe posłuszeństwo - ot, kwintesencja komunizmu wywalona z bebechami na światło dzienne i prześmiana z bardzo gorzką ironią. Bardzo smutna książka, jak zresztą większość tych, które docierają do głębi prawdy.
więcej Pokaż mimo toCóż dodać? Chyba nie byłoby gorszego świata niż ten, w którym zwierzę zwierzęciu...