-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2024-02-12
2023-02-12
2019-07-15
2017-08-12
2016-05-09
2017-03-21
2017-02-26
Po zastanowieniu oceniam tę powieść na 7. Przez jakieś 80% książka zasługuje na więcej - dałabym jej 9 z czystym sumieniem, ale...
No właśnie, ale. Podobno człowieka powinno się oceniać nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy - a zakończenie "Zagubionej przeszłości" wywarło na mnie tak nieprzyjemne wrażenie, że aż smutno. Generalnie nie lubię trójkątów miłosnych z zasady, u Picoult już spotkałam się z wyjątkowo męczącym, w "W imię miłości". Ale o ile tamten znalazł dość satysfakcjonujące mnie rozwiązanie, o tyle to, jak zakończył się tutejszy... Nie mam siły tego komentować, naprawdę.
Po zastanowieniu oceniam tę powieść na 7. Przez jakieś 80% książka zasługuje na więcej - dałabym jej 9 z czystym sumieniem, ale...
No właśnie, ale. Podobno człowieka powinno się oceniać nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy - a zakończenie "Zagubionej przeszłości" wywarło na mnie tak nieprzyjemne wrażenie, że aż smutno. Generalnie nie lubię trójkątów miłosnych z...
2017-01-05
2016-01-04
2016-12-15
2016-11-27
2016-11-02
2016-10-16
2016-09-21
Nie należę do ludzi węszących spisek wszędzie, gdzie tylko się da, dlatego odrzucę tę natrętnie wracającą podczas lektury myśl, że Jodi - poza przedmową i podziękowaniami - nie napisała w tej książce ani słowa. Przyjmę wersję, że to dzieło zbiorowe - ale przez to będzie mi jeszcze trudniej oceniać. Naprawdę, chyba wolałabym, żeby to była po prostu debiutancka powieść Sammy, której można by wybaczyć o lata świetlne więcej niż jej matce.
Nigdy nie sądziłam, że jakiejkolwiek książce Picoult dam niższą ocenę niż 7. Ale ta, niestety - i nie jest to sarkastyczne "niestety", bo naprawdę jest mi cholernie smutno z tego powodu - nie zasługuje na więcej niż 5, a i to głównie dzięki ilustracjom, które są najpiękniejszą rzeczą, która mogła się przydarzyć tej książce.
Na resztę powinnam chyba spuścić zasłonę miłosierdzia.
Kreowanie "żywych" bohaterów zawsze było jedną z najmocniejszych stron Picoult, tymczasem tutaj papierowi są wszyscy, nawet pierwszoplanowi. Jej poczucie humoru zawsze ujawniało się w ironicznych półuśmieszkach rzuconych czytelnikowi, w różnych kpiących docinkach w rozmowach albo nieśmiertelnych prawniczych żarcikach. W "Z innej bajki" mamy zamiast tego dialogi niemal żywcem wydarte z średnio dobrych fanficków i humor sytuacyjny oparty głównie na absurdalnych albo przerysowanych zachowaniach bohaterów. Wciąż i wciąż narzuca się porównanie z innymi książkami Picoult i pytanie: co się, do cholery, stało? Dlaczego w "Dziewiętnastu minutach" czy "Dziesiątym kręgu" dało się przedstawić tak dobry i wierny - choć przecież negatywny! - obraz szkoły, a ten tutaj jest tak szablonowy? Czemu relacje między matką i córką, między przyjaciółkami, między dziewczyną a chłopakiem, nie są tak wiarygodne jak w pozostałych powieściach, ale przywołują skojarzenie z kiepskimi serialami młodzieżowymi? Dlaczego, u licha, zamiast trzymającej w napięciu fabuły i mocnego akcentu na końcu, czytelnik dostaje banalną, niespójną historię i nierobiące wrażenia zakończenie?
Wiem, że to w założeniu miała być pozycja dla młodszych odbiorców niż zwykle. Ale dlaczego kosztem takiego spłycenia wszystkiego, tego już nie wiem.
Nie należę do ludzi węszących spisek wszędzie, gdzie tylko się da, dlatego odrzucę tę natrętnie wracającą podczas lektury myśl, że Jodi - poza przedmową i podziękowaniami - nie napisała w tej książce ani słowa. Przyjmę wersję, że to dzieło zbiorowe - ale przez to będzie mi jeszcze trudniej oceniać. Naprawdę, chyba wolałabym, żeby to była po prostu debiutancka powieść Sammy,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-07
Gdzieś czytałam, że miarą dobrej książki jest godzina, o której czytający ją kładzie się spać. Jeśli to prawda, to "Jesień cudów" jest najwyraźniej książką dobrą na wpół do drugiej nad ranem. Niby nie jest to nic aż takiego - "Tam gdzie ty" kończyłam bodaj po trzeciej - niemniej uważam tę powieść za bardzo dobrą w dorobku Picoult, nie najlepszą, ale plasującą się względnie wysoko.
Tym razem bez fajerwerków, ale wciąż - z wielkim zachwytem.
Gdzieś czytałam, że miarą dobrej książki jest godzina, o której czytający ją kładzie się spać. Jeśli to prawda, to "Jesień cudów" jest najwyraźniej książką dobrą na wpół do drugiej nad ranem. Niby nie jest to nic aż takiego - "Tam gdzie ty" kończyłam bodaj po trzeciej - niemniej uważam tę powieść za bardzo dobrą w dorobku Picoult, nie najlepszą, ale plasującą się względnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-26
W pewnym momencie litery rozmazały mi się we łzach, jakoś tak zupełnie bez powodu.
Naprawdę nie wiem, co mogłabym o tej książce napisać, żeby nie było ani banalne, ani sztywne, ani pozbawione sensu. To, co Picoult w niej zawarła, da się wyrazić takimi - i tylko takimi - słowami, jakich użyła ona. Każde inne będą nieodpowiednie.
W pewnym momencie litery rozmazały mi się we łzach, jakoś tak zupełnie bez powodu.
Naprawdę nie wiem, co mogłabym o tej książce napisać, żeby nie było ani banalne, ani sztywne, ani pozbawione sensu. To, co Picoult w niej zawarła, da się wyrazić takimi - i tylko takimi - słowami, jakich użyła ona. Każde inne będą nieodpowiednie.
2016-01-29
2016-02-06
2016-03-22
"Jeśli ktoś stawia warunki, to nie miłość."
Jodi Picoult to ten rodzaj pisarza, który nie zawodzi nigdy (albo prawie nigdy). Niezależnie od tego, z jak trudnym tematem postanowi się zmierzyć, niezmiennie wychodzi z tych starć zwycięsko i pozostawia czytelnika z mieszanką niekłamanego zachwytu i ogromnego niedosytu.
"Tam gdzie ty" to historia podejmująca wiele pytań i niedająca jednoznacznych odpowiedzi na żadne. Opowieść o tym, że każdy człowiek, bez wyjątku, zasługuje na szczęście. I że często odnajduje je tam, gdzie nigdy nie przyszłoby mu do głowy go szukać.
"Jeśli ktoś stawia warunki, to nie miłość."
Jodi Picoult to ten rodzaj pisarza, który nie zawodzi nigdy (albo prawie nigdy). Niezależnie od tego, z jak trudnym tematem postanowi się zmierzyć, niezmiennie wychodzi z tych starć zwycięsko i pozostawia czytelnika z mieszanką niekłamanego zachwytu i ogromnego niedosytu.
"Tam gdzie ty" to historia podejmująca wiele pytań i...
2016-04-17
Nie jest to najwybitniejsza z powieści Picoult, ale wstrząsa jak należy, przenika do głębi i zarazem zachwyca do łez, a o to przecież chodzi.
Nie jest to najwybitniejsza z powieści Picoult, ale wstrząsa jak należy, przenika do głębi i zarazem zachwyca do łez, a o to przecież chodzi.
Pokaż mimo to
Pod wieloma względami czytało mi się tę część łatwiej i przyjemniej niż poprzednią - ale wywołała we mnie jeszcze większe przekonanie, że lwią - i to naprawdę LWIĄ - część tej książki napisała Sammy, a spod pióra Jodi wyszło co najwyżej parę refleksji, tych pisanych czarną czcionką co jakiś czas jako przerywnik.
Albo to, albo jej styl ewoluował na gorsze.
A ja wolę się trzymać kurczowo opcji, że jak na dobrą matkę przystało, pomaga się wybić mniej zdolnej (jeszcze, ale może się rozwinie?) córce, niż że z naprawdę genialnego sposobu pisania i subtelnego poczucia humoru przeszła w fanfickowo-banalne schematy i żarty wyskakujące ciężko zza rogu z napisem "żart" na czole.
Summarizing: pięć gwiazdek za pisaninę córki i jedna dodatkowa za przemyślenia matki, przy czym ta ostatnia ma na tyle wyryte "Wypowiedz życzenie za gwiazdą". Życzenie brzmi: ładna bajka, ale nigdy więcej takich historii pod nazwiskiem Picoult. Nigdy. Błagam.
Pod wieloma względami czytało mi się tę część łatwiej i przyjemniej niż poprzednią - ale wywołała we mnie jeszcze większe przekonanie, że lwią - i to naprawdę LWIĄ - część tej książki napisała Sammy, a spod pióra Jodi wyszło co najwyżej parę refleksji, tych pisanych czarną czcionką co jakiś czas jako przerywnik.
więcej Pokaż mimo toAlbo to, albo jej styl ewoluował na gorsze.
A ja wolę się...