-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-04-14
2024-04-02
Marek Marcinowski powinien być już wam znany z tego, że w swoich bajkach zawsze ukazuje nam jakiś ważny morał i przekaz. Tym razem nie jest inaczej, gdyż w swojej rymowance stara się uświadomić malcom jak ważne jest dbanie o higienę jamy ustnej.
Dzieci od małego są ciekawe świata i wszelkich otaczających ich rzeczy. Rodząc się nie mają jeszcze pojęcia, że przyjdzie im dbać o ząbki, że najpierw pojawią się mleczaki, które i tak wypadną, ale później pojawią się już stałe, które pozostaną z nimi już na zawsze. Jeśli nie będą ich myli i prawidłowo o nie dbali mogą ich nawiedzić „próchniaki”, które do przyjemniaczków nie należą.
Autor w formie wierszowanej bajki stara się przekazać dzieciom najistotniejszą wiedzę na temat mycia zębów. W zabawny sposób pokazuje im również, co się stanie, kiedy tego nie będą robili.
Jedząc ciągle same słodycze nasi malce stają się jeszcze bardziej narażeni na psucie się zębów, a co się z tym wiąże na okropny ból. Bo nie ma chyba gorszego bólu, aniżeli ból zęba.
Ważne również jest, aby dzieci od małego pojawiali się regularnie na wizycie u dentysty. Dentysta nie jest złym człowiekiem, chociaż często tak właśnie może kojarzyć się maluchom ze względu na ból, który może im towarzyszyć. Ale im szybciej zaczniemy ich przyzwyczajać do wizyt u stomatologa, tym szybciej się do nich przyzwyczają i nie będą ich kojarzyć z czymś złym.
„Zęby źle wyszczotkowane?
Próchniaki są uradowane!
Wiercą dziury, niszczą szkliwo
I pracują bardzo żywo.”
Od małego wpajajmy dzieciom jak ważne jest regularne czyszczenie i mycie zębów w celu uniknięcia próchnicy. Namawiajmy ich do częstego szczotkowania zębów.
Nasza bajeczka nie dość, że w zabawny sposób ukazuje skutki walki z próchnicą, to zawiera kolorowe ilustracje wykonane przez Lidię Rózio, które z całą pewnością przyciągną wzrok dzieci i zachęcą do dbania o jamę ustną. Na końcu powieści znajdziemy również pomysły na wspólny czas.
"Dbam o ząbki" to bardzo ważna pozycja wśród małych dzieci, która pozwoli im zadbać o prawidłową higienę jamy ustnej.
Marek Marcinowski powinien być już wam znany z tego, że w swoich bajkach zawsze ukazuje nam jakiś ważny morał i przekaz. Tym razem nie jest inaczej, gdyż w swojej rymowance stara się uświadomić malcom jak ważne jest dbanie o higienę jamy ustnej.
Dzieci od małego są ciekawe świata i wszelkich otaczających ich rzeczy. Rodząc się nie mają jeszcze pojęcia, że przyjdzie im dbać...
2024-02-08
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Heleny Leblanc, ale z całą pewnością nie ostatnie. Lubię w książkach tematykę mafii, pomimo tego, że tacy ludzie zazwyczaj działają zawsze tak samo, według swoich zasad, a Rodzina jest dla nich najważniejsza. Ale Domenico Buscetta zamiast nadal rządzić całą Kalabrią, nagle stał się uciekinierem, któremu grozi śmierć. Jednego dnia był najpotężniejszym szefem mafii, a drugiego nagle musiał uciekać i się ukrywać. Co go do tego zmusiło?
Niewątpliwie w świecie mafii nie ma miejsca na zdradę, brak szacunku, albo samowolkę. Jeśli już się należy do Rodziny, która ma styczność z mafią, nie można z niej po prostu uciec. Mafia to władza, pieniądze oraz śmierć. Kobiety żyjące w takiej rodzinie może nie do końca są szczęśliwe. W takiej rodzinie nie ma żadnego prawa, tam królują jedynie zasady, a za ich nieprzestrzeganie można zapłacić najwyższą ceną jaką jest życie.
Co zrobić kiedy jednak i szef mafii się zakocha bezgranicznie? Czy stając przed wyborem Rodzina a kobieta życia, można podjąć jakąś racjonalną decyzję? Miłość także każde czasem wybierać. Z głosem serca ciężko dyskutować.
Autorka przedstawia nam w swojej powieści styczność dwóch różnych światów. Światów, które stykają się ze sobą, a wszelkie wybory mogą doprowadzić do tragedii. Z mafią bowiem się nie zadziera. Jak wiadomo jednak w każdej rodzinie może pojawić się czarna owca. Tylko czy warto stawiać na szali własne życie?
W tej historii nie zabraknie emocji, przestępczego świata, ale także ogromnej miłości.
Kiedy przychodzimy na świat nie mamy wpływu na to w jakiej rodzinie się urodzimy. Z góry jesteśmy skazani na nasze pochodzenie, często nie mając wyboru. Tu się właśnie urodziliśmy, w tych tradycjach przychodzi nam żyć, nawet jeśli z wieloma rzeczami się nie zgadzamy. Jednak, kiedy w naszym życiu pojawia się ta druga połówka i pojawia się uczucie, nie jesteśmy w stanie temu zapobiec. Z sercem się nie dyskutuje. Czasem tak jest, że spotykamy kogoś pierwszy raz w życiu i po prostu czujemy to, że to właśnie ta jedna jedyna osoba z którą pragniemy spędzić resztę życia. Nasi bohaterowie na własnej skórze się o tym przekonają. I choć jedni się poddadzą pod wpływem nacisków ze strony rodziny, drudzy będą walczyli.
„Jako capo nie mogłem okazywać żadnej słabości, bo nikt nie mógł wiedzieć, że jakąś mam, a Iga bez wątpienia się nią stała. Jak dobrze rozumiałem teraz mojego tatę… Pamiętam, jak miałem do niego pretensje jako dzieciak, że nas porzucił. Ale teraz, znając realia, wiedziałem, że zrobił to ze strachu i żeby chronić moją mamę. Tak jak ja teraz chciałem ochronić Igę.”
W powieści mamy dobrze wykreowanych bohaterów, którzy umiejętnie potrafią chować swoje uczucia pod maską obojętności czy też złości. Bo bycie szefem mafii wymaga bardzo wiele. Nie można okazywać słabości, gdyż ona może okazać się zgubna. Bardzo podobały mi się kreacje damskich bohaterek, a mianowicie Agnieszki oraz Igi. To dwie kobiety, które w swoim życiu wykazały się niesamowitą odwagą i siłą charakteru, a jak już pokochały to na zawsze pomimo wszelkich przeszkód. Niedopowiedzenia pomiędzy nimi, a ich facetami z mafii nie zawsze były dobre w skutkach. Pomimo tego, ogromnie polubiłam też naszych męskich bohaterów Luciano oraz Domenico. Dwaj wysoko postawieni wśród mafioskiej rodziny mężczyźni, którzy pomimo swego pochodzenia, dla swoich kobiet byliby w stanie zrobić wszystko, nawet poświęcić samych siebie.
Historia mocno mnie wciągnęła i już jestem ciekawa jej kontynuacji. Mocno zżyłam się z bohaterami, chociaż najczęściej rządzili się swoimi prawami, to byłam im to w stanie wybaczyć.
Łatwo ocenić kogoś wcale go nie znając, łatwo nadać komuś takiemu ksywkę zły. Ale ilu tak naprawdę tych rzekomych złych jest faktycznie złymi?
"Zły" to historia która wciąga od początku do końca, nie pozwalając nawet na chwilę złapać oddechu. Akcja goni akcję, a rodzące się uczucia najczęściej okazują się być zakazane w świecie mafii. Czy prawdziwa miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko? Koniecznie się przekonajcie sięgając po tę pozycję.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Heleny Leblanc, ale z całą pewnością nie ostatnie. Lubię w książkach tematykę mafii, pomimo tego, że tacy ludzie zazwyczaj działają zawsze tak samo, według swoich zasad, a Rodzina jest dla nich najważniejsza. Ale Domenico Buscetta zamiast nadal rządzić całą Kalabrią, nagle stał się uciekinierem, któremu grozi śmierć. Jednego dnia był...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-04
Monika to 54-letnia kobieta przez swoje przyjaciółki nazywana „Wariatką”. Kłopoty ją po prostu uwielbiają, bo co rusz popełnia jakieś gafy. Jej noworocznym postanowieniem jest przeżycie tego roku całkiem inaczej, a w swoje kolejne urodziny, aby u jej boku był mężczyzna jej życia. Czy spełni się jej postanowienie?
Przyznaję, że lektura tej powieści wciąga już od pierwszych stron i trzyma nas w napięciu przez cały czas. Nasza główna bohaterka Monika, to dorosła kobieta, która czasem (a może i często) wpada na ciekawe pomysły, które niekoniecznie zyskują aprobatę jej dwóch przyjaciółek. Ale wydaje się, że dla naszej bohaterki nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia. Morsowanie w oczku wodnym? Czemu nie. Wspólne wypady z grupą na kijki? Pewnie, że tak. Polubiłam naszą bohaterkę od razu, czuć od niej to jakieś specyficzne ciepło obok którego nie można przejść obojętnie. Monika to kobieta zdecydowana, odważna, kochająca swoich synów, ale też pragnąca znaleźć miłość swego życia, bo ileż można żyć samotnie.
Czy kiedy żegnacie stary rok i witacie nowy robicie jakieś postanowienia? Nasza bohaterka książki takie zrobiła, ale sama w ciągu tego roku, niejednokrotnie przekonała się na własnej skórze, że w życiu czasem idzie się pod górkę lub z górki. Że pojawiają się chwile szczęścia, ale także i zawodu nas kimś, kto miał być dla nas wsparciem. W miłości bowiem nie ważny jest wiek, ważne jest to, że dwoje ludzi się kocha.
„Spacerowaliśmy jak para zakochanych. Wreszcie spełniło się to, o czym marzyłam. Mężczyzna u mego boku. Byłam szczęśliwa, choćby to miało trwać tylko krótką chwilę. Uciszyłam głos, który mnie ostrzegał, że to się źle skończy. Wystarczyło zajrzeć w oczy tego mężczyzny, by się w nich zatracić. Jego spojrzenie było figlarne i pełne… czułości.”
Ale czy warto budować swój związek na kłamstwie? Czy w imię miłości, warto udawać kogoś, kim się tak naprawdę nie jest? Czy nie lepiej od razu stawiać na szczerość?
Wybranek Moniki bierze ją za kogoś, kim ta nie jest, jednak ona się do tego nie przyznaje, aby móc mieć u swego boku tego mężczyznę, w którym bardzo szybko się zakochuje. Przez niedopowiedzenia nie raz jest wystawiana na cierpienie, które tak naprawdę funduje sobie na własne życzenie.
Tymon, to mężczyzna sukcesu, który na brak zainteresowania ze strony kobiet nie może narzekać. Kiedy jednak poznaje Monikę, zbliżoną do niego wiekiem, coś się w nim zmienia. W końcu sam pragnie kochać i być kochanym. Niewłaściwie jednak ocenia profesję kobiety, która nie ma w sobie na tyle odwagi, aby od razu to sprostować. Wydaje się, że ich uczucie z każdym spotkaniem staje się coraz mocniejsze, jednak pewne nieporozumienia skomplikują ich relację, która nie raz zostanie wystawiona na próbę. Czy zatem ich miłość okaże się prawdziwą, taką która pokona wszelkie przeciwności losu?
„Miłość zniesie wiele, ale nie można udawać kogoś, kim się nie jest, aby zadowolić ukochaną osobę.”
Elżbieta Stępień napisała piękną powieść, pokazującą nam wszystkim, że miłość nie ma ważności peselu i może nam się przydarzyć w każdej chwili życia. Ukazuje nam świat dwójki bohaterów, ich wzloty i upadki, lepsze i gorsze chwile. Z całą pewnością niejedna z nas choć w jakimś ułamku mogłaby utożsamić się z Moniką. Powieść niejednokrotnie mnie rozbawiła, ale także i wzruszyła. Czytało mi się wyśmienicie i dlatego ubolewam, że tak szybko dobrnęłam do jej końca. Język autorki jest spójny, lekki i przyjemny, a kreacja bohaterów doskonała. To ludzie z krwi i kości, którzy tak samo jak my popełniają w swoim życiu błędy. Czytając tę książkę złapiemy również chwile zadumy i refleksji nad własnym życiem.
"55, czyli Pamiętnik Wariatki" to porywająca powieść przedstawiająca nam świat dwójki zakochanych a jednocześnie zagubionych osób, które kochają się nad życie, a jednak czasem zachowują się jak małe dzieci nie mogąc ze sobą porozmawiać. Gwarantuję wam, że jak zaczniecie czytać, nie będziecie mogli przestać, dopóki nie dobrniecie do końca. To powieść pełna emocji oraz trzymająca w napięciu od początku do końca. Polecam.
Monika to 54-letnia kobieta przez swoje przyjaciółki nazywana „Wariatką”. Kłopoty ją po prostu uwielbiają, bo co rusz popełnia jakieś gafy. Jej noworocznym postanowieniem jest przeżycie tego roku całkiem inaczej, a w swoje kolejne urodziny, aby u jej boku był mężczyzna jej życia. Czy spełni się jej postanowienie?
Przyznaję, że lektura tej powieści wciąga już od pierwszych...
Powracamy do losów naszego idola Lim Joona oraz do losów Shin Minseo. Ta dwójka pomimo sprzeciwów innych osób wciąż kontynuuje znajomość, która z każdym dniem przeradza się w coraz silniejsze uczucie. Nie wszystkim ze strony Joona się to podoba, oni jednak nie zważają na to uwagi. Ich uczucie staje się tak silne, że zdawać by się mogło, że jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody. Czy jednak tak właśnie będzie?
Nasz bohater wciąż otrzymuje wiadomości z pogróżkami, jednak nadal nie wie od kogo. Tymczasem wszelkie ułożony plany tej osoby okazują się fiaskiem, gdyż nie osiąga zamierzonego celu. Dlatego w ostateczności wplątuje w to również Minseo. Kto taki i dlaczego próbuje zaszkodzić naszemu idolowi?
Monika Serafin świetnie poprowadziła kontynuację naszych bohaterów. Nie zabraknie tutaj dramy, która dosięgnie kilka postaci z powieści. Lim Joon pomimo swojej karier, wciąż ma na uwadze dobro innych osób. Nie wyobraża sobie, że miałby zakończyć znajomość z Minseo.
Minseo również wykazuje się niezwykłą odwagą pokazując swojemu chłopakowi, że nic nie jest ją w stanie zniszczyć, nawet rozwrzeszczane grono jego fanów, którzy są w stanie wydrapać jej oczy. Pomimo swojej niezwykłej odwagi, czasem wydaje się być zbyt naiwna, o czym przekona się na własnej skórze. Co takiego ją spotka i co będzie miał z tym wspólnego Joon?
Podobnie jak pierwszą cześć, tak i tą czytałam bez wytchnienia. Ogromnie byłam ciekawa jak zakończą się losy naszych bohaterów, bo nie ukrywam, że mocno im kibicowałam. Gdy wydawało się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze, Monika Serafin spuściła niemałą bombę, która tylko czekała, aż mogłaby wybuchnąć. Sekrety, które ujrzą światło dzienne i towarzyszące temu wydarzenia już na zawsze pozostaną w pamięci naszych bohaterów. Nie zabraknie tutaj zatem emocji, dramatów, tajemnic czy też intryg. Na nudę nie ma co liczyć.
Dobrze wykreowane postacie po raz kolejny dostarczą nam niemałej rozrywki. Minji podobnie jak w pierwszym tomie i tutaj momentami mnie irytowała. Również Minjun zaskoczy swoim zachowaniem nie tylko nas, ale i samą Minseo.
„Rodzice powinni dbać o dzieci. Powinni być dla nich bohaterami, bronić przez złem tego świata, stać się wzorem do naśladowania. A jej matka poległa na tym zadaniu.”
Mamy tutaj doskonale wykreowany obraz rozwijającej się miłości, która nawet pomimo przeciwności udowadnia wszystkim, że zawsze warto walczyć o uczucia. Bo prawdziwa miłość jest w stanie „góry przenosić”.
"Złoty bilet. Sezon 2" to kolejna dawka z życia wielkiego idola i bliskich mu osób. Od tej książki nie można się oderwać nawet na moment. Gorąco polecam.
Powracamy do losów naszego idola Lim Joona oraz do losów Shin Minseo. Ta dwójka pomimo sprzeciwów innych osób wciąż kontynuuje znajomość, która z każdym dniem przeradza się w coraz silniejsze uczucie. Nie wszystkim ze strony Joona się to podoba, oni jednak nie zważają na to uwagi. Ich uczucie staje się tak silne, że zdawać by się mogło, że jest w stanie pokonać wszelkie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Życie Mai wywraca się do góry nogami, kiedy okazuje się, że jej mąż ją zdradził i żąda rozwodu. Maja musi wynieść się z domu, chociaż nie bardzo wie dokąd. Jakby tego było mało jej córka postanawia odejść razem z nią. Początki ich nowego życia z całą pewnością będą trudne, ale od czego ma się dwie zdrowe ręce, głowę na karku oraz przychylną byłą teściową?
„To jednak prawda, że jak los zrzuca nam na barki kłopoty, to jednocześnie gdzieś w zasięgu ręki podsuwa sposób na ich rozwiązanie. Trzeba tylko uważnie się rozejrzeć i go poszukać, pomyślała Maja.”
Nigdy tak naprawdę nie wiemy, co może nas spotkać kolejnego dnia. Dzisiaj jesteśmy szczęśliwymi mężatkami, a jutro nagle możemy zostać same i do tego bez dachu nad głową. Życie pisze dla nas różne scenariusze. Bywa, że jest ciężko, że mamy chwilę załamania, a czasem atakuje nas zastrzyk energii i czujemy, że wszystko jest możliwe. Tak właśnie było w przypadku naszej bohaterki. Bądź co bądź, ale to bardzo zaradna kobieta, która nie boi się żadnej pracy. I choć życie kładzie jej kłody pod nogi, ona za każdym razem je pokonuje stając się jeszcze bardziej silną.
Byłam pełna podziwu dla Mai, gdyż podjęła się remontu starej stodoły chcąc ją przekształcić w dom mieszkalny. Ale ja na jej miejscu postąpiłabym tak samo. Szkoda byłoby burzyć coś co ma swoją duszę i historię. Poniekąd czytając jej historię, czułam się jakbym czytała o sobie. Pod wieloma względami nasza bohaterka jest podoba do mnie. Ja również własnymi rękami stawiałam swój dom. Uczyłam się wielu rzeczy, czasem mi coś nie wychodziło. Więc doskonale rozumiem Maję. Zaimponowała mi jej determinacja i wytrwałość w dążeniu do celu. Czasem miałam jedynie wrażenie, że zbyt wiele bierze na własne barki.
Oprócz Mai poznajemy tutaj również jej córkę Lili, która tak jak matka ma niezwykły talent do tworzenia pięknych rzeczy. No i jest jeszcze Bibi, była teściowa, a ta to dopiero przebojowa babcia. We tróję tworzą całkiem zgrane trio i bywa, że strach się ich bać. Te trzy kobiety zagwarantowały mi czasem też chwile pełne ubawu.
Arleta Tylewicz stworzyła powieść od której wprost nie można się oderwać. Napisana lekkim i przyjemnym językiem, sprawia, że pochłania się ją w błyskawicznym tempie. Kreacja bohaterów również zasługuje na pochwałę. Nie mamy tutaj oklepanych jednakowych bohaterów. Wręcz przeciwnie, każdy z nich cechuje się czymś innym. Najbardziej negatywną postacią dla mnie był Gustaw, człowiek którego po prostu nie dało się polubić. Za to Mieszko, to jego kompletne przeciwieństwo. Taką postać mogłabym mieć u swego boku w rzeczywistym świecie.
Autorka stworzyła powieść, która pokazuje nam, że w kobietach potrafi drzemać siła o jakie same by się nie posądzały. Że tak prawdę mówiąc, to nie ma rzeczy niemożliwych do osiągnięcia. Bo jeśli się czegoś naprawdę mocno pragnie, wszystko jest możliwe, wystarczy chcieć. Niekiedy druga osoba ma na nas mocny wpływ, sprawia, że się jej całkowicie podporządkowujemy, a my tego tak naprawdę nie zauważamy. Czasem mijają lata, a czasem uświadamia nam to ktoś inny. A w życiu nie chodzi o to, aby robić coś co chce ktoś inny, tylko to co nam samym w duszy gra.
W tej historii zobaczymy również siłę niezwykłej przyjaźni oraz powoli rodzącą się miłość.
„Maja przypomniała sobie, jak bardzo była zaślepiona miłością do męża, przez co pozwoliła mu na całkowitą dominację. Właściwie sama podporządkowała się wymaganiom i skupiła jedynie na spełnianiu jego oczekiwań. Niszczyła w ten sposób własną osobowość i gdyby nie przypadek, że Gustaw znalazł sobie kochankę, robiłaby to dalej.”
"Dom w kapeluszu" to powieść, która pokazuje nam, że dla kobiet nie ma rzeczy niemożliwych, a także, że miłość może pojawić się w najmniej spodziewanym momencie naszego życia. Gorąco polecam.
Życie Mai wywraca się do góry nogami, kiedy okazuje się, że jej mąż ją zdradził i żąda rozwodu. Maja musi wynieść się z domu, chociaż nie bardzo wie dokąd. Jakby tego było mało jej córka postanawia odejść razem z nią. Początki ich nowego życia z całą pewnością będą trudne, ale od czego ma się dwie zdrowe ręce, głowę na karku oraz przychylną byłą teściową?
„To jednak...
Kolejna pozycja Marka Marcinowskiego dla najmłodszych to książeczka Magia Świąt Bożego Narodzenia, dzięki której nasi przedszkolacy będą mogli odkryć Magię Świąt. Krótkie rymowanki pojawiające się w tej pozycji ukażą nie tylko z czym wiążą się Święta, ale także tradycje i zwyczaje im towarzyszące.
Dzieci od małego łakną informacji i zawsze są głodni wiedzy. Dzięki naszemu autorowi w formie krótkich rymowanek nasze maluchy mają okazję odkryć przygotowania do Bożego Narodzenia i zwyczaje z tym związane. Dodatkowo piękne ilustracje wykonane przez Lidię Rózio pozwolą malcom nie tylko zrozumieć przekazywany tekst, ale także go sobie zobrazować.
Kiedy nadchodzi grudzień, wszyscy wpadamy powoli w nastrój świąteczny. Zewsząd w radiu słychać kolędy, które często sami nucimy pod nosem. Świąteczne ozdoby, ubieranie choinki, pieczenie pierników oraz przygotowywanie potraw, aby znalazło się ich na stole dwanaście. Chyba każdemu z nas jest to znane.
„Gdy anielskie chóry
Koncertować będą z góry,
Pod obrus rodzic sianko włoży,
Dwanaście potraw na stole ułoży.”
Marek Marcinowski pokazuje nam jak ważne jest, aby z pokolenia na pokolenie przekazywać rodzinne tradycje i aby każdy z nas znał swoje korzenie.
"Magia Świąt Bożego Narodzenia" to piękna książka dla naszych malców pozwalająca odkryć Magię Świąt. Polecam.
Kolejna pozycja Marka Marcinowskiego dla najmłodszych to książeczka Magia Świąt Bożego Narodzenia, dzięki której nasi przedszkolacy będą mogli odkryć Magię Świąt. Krótkie rymowanki pojawiające się w tej pozycji ukażą nie tylko z czym wiążą się Święta, ale także tradycje i zwyczaje im towarzyszące.
Dzieci od małego łakną informacji i zawsze są głodni wiedzy. Dzięki naszemu...
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Mirosławskiej uważam za niezwykle udane. W poezji jaką tworzy autorka najprawdziwsze są przekazywane emocje, które dosłownie wylewają się na każdej stronie. Widać, że napisane wiersze wychodzą prosto z serca autorki. Niektóre z nich są pozytywne, radosne, inne smutne czy też takie zawierające wiele przemyśleń. Na pisanie wierszy często wpływa dana chwila, przebyte doświadczenia czy też napływ weny twórczej. Sama mam w domu gdzieś notes, w którym jest takich kilka moich wierszy, które zawsze powstawały pod wpływem przeżytej chwili.
Małgorzata Mirosławska pisze prostym językiem, a każdy jej wiersz przekazuje coś ważnego. Czasem są to piękne wspólne chwile z kimś bliskim, czasem cierpienie za utraconą bliską osobą, a jeszcze innym razem przeżyty właśnie dzień. Niemniej każde z zawartych słów są prawdziwe. Niejednokrotnie czytając niektóre z wierszy czułam w nich cząstkę siebie i swojego świata.
„Nie trzeba słów
A kiedy las zaszumi i zaśpiewają drzewa,
Pójdziemy wąską ścieżką, trzymając się za ręce.
Nic nie będziemy mówić, bo słów nie trzeba więcej.
Twój uśmiech mi wystarczy i ten kawałek nieba
Po którym ptak szybuje jak wolna myśl człowieka.
I trawa pod stopami z kroplami zimnej rosy,
Zanim palące słońce rozproszy na niej złote włosy.
I moja dłoń w Twojej dłoni, splecione nasze losy.
Przez moment szczęściem swym pijani,
Oszołomieni chwilą, przez los oszukani.
Bo nic na zawsze nie jest dane
I moje dłonie nie spotkają Twych dłoni.
I ten skrawek nieba niegdyś nam dany
Też będzie kiedyś odebrany.”
Życie toczy się każdego dnia, a my tak naprawdę nigdy nie możemy być pewni co nas spotka dzisiaj, jutro czy za miesiąc. Powinniśmy więc w pełni korzystać z życia, cieszyć się tym co mamy i doceniać naszych bliskich, „bo nic na zawsze nie jest dane”. Wszystko przemija, tak jak i ludzie przeminą. To co nam pozostaje to wspomnienia.
Autorka w swoim tomiku zawiera całą siebie, ukazując swoje chwile radości i smutków. Tęskni za swoją Mamą, której zabrakło, wspomina wspólnie przeżyte z nią chwile. Widać, jak bardzo musiały być zżyte. Wśród tomiku znajdziemy również wiersz zatytułowany „Powrót do dzieciństwa”. To wiersz, w którym autorka chciałaby wrócić do swojego dzieciństwa, i cieszyć się błogim czasem, w którym nie było zmartwień, a czas płynął wolno i beztrosko. Chyba każdy z nas tak ma, że czasem wraca do wspomnień ze swojego dzieciństwa, do czasów, kiedy to beztrosko biegało się po podwórku wspólnie z koleżankami i kolegami, nie przejmując się dniem jutrzejszym. Ja miło wspominam czas swego dzieciństwa, które z całą pewnością różni się od obecnego czasu dzieciństwa. Kiedyś w czasie wolnym nie siedziało się w domu, przed komputerem, telefonem czy telewizorem, kiedyś każdą wolną chwilę spędzało się aktywnie na dworze, często zapominając nawet o powrocie na obiad. I to były piękne czasy, czasy, w których ludzie częściej się ze sobą spotykali.
„Zatrzymaj się
Zatrzymaj się…
Nie pędź na oślep…
Nie dogonisz tego, co było…
Nie znajdziesz dnia wczorajszego…
Nie pójdziesz na spacer
Z ręką schowaną w jego dłoni.
Ten czas już minął.
Nie pędź tak… Proszę…
Zatrzymaj się…
Zbieraj po drodze okruchy szczęścia,
Które dostajesz od losu
każdego dnia.”
Małgorzata Mirosławska napisała życiowe wiersze, przy czym każdy z nich dotyczy innej chwili. Raz jest to tęsknota, innym razem prawda dnia codziennego, ulotne chwile, radości, rozstania, a także i ostateczność, która prędzej czy później dopadnie każdego z nas. W każdym z tych wierszy możemy odnaleźć cząstkę siebie, bo czy i my nie tęsknimy za kimś bliskim, kogo już nie ma? Czy i my nie tęsknimy za utraconą miłością?
Najbardziej przemówił do mnie poniższy wiersz, który zawiera w sobie samą prawdę.
„Kalejdoskop
Okruchy życia jak ziarenka piasku
przesypują się przez palce zaciśniętych dłoni.
Jak w klepsydrze życia każdego dnia
ubywa Ciebie, ubywa mnie.
Świat nagle przyśpieszył,
w mgnieniu oka mijają noce i dni.
A ja, jak w kalejdoskopie
oglądam obrazy minionych dni.
Wirują małe okruchy wspomnień,
kolorowe szkiełka,
by po chwili wybuchnąć feerią barw,
tworząc tęczę na bezchmurnym niebie.”
"To tylko ja" to tomik poezji, który trafia prosto do serca czytelnika, pozwalając mu zajrzeć w głąb samej autorki i jej myśli. Życie, ulotne chwile i emocje – to wszystko tutaj znajdziecie. Gorąco polecam!
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Mirosławskiej uważam za niezwykle udane. W poezji jaką tworzy autorka najprawdziwsze są przekazywane emocje, które dosłownie wylewają się na każdej stronie. Widać, że napisane wiersze wychodzą prosto z serca autorki. Niektóre z nich są pozytywne, radosne, inne smutne czy też takie zawierające wiele przemyśleń. Na pisanie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lena poznaje w niezbyt sprzyjających okolicznościach doktora, który ratuje ją przed upadkiem. I choć ona nie ma zamiaru spędzać z nim więcej czasu, w końcu ulega jego namowom i godzi się na kawę. Marcin nie daje się łatwo zbyć i w końcu umawiają się na spotkanie. Z każdym kolejnym spotkaniem Lena przekonuje się jak fajnym facetem jest doktor, jednak ona boi się zaufać. Czy Marcinowi uda się skraść serce oraz zaufanie naszej Leny?
Czy wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Że człowiek jest w stanie zakochać się w kimś, kogo widzi pierwszy raz na oczy? Czy jedno spojrzenie może zmienić bieg naszego życia?
Lena z całą pewnością się tego nie spodziewała, tym bardziej, że od samego początku nie chciała ulec Marcinowi. On jednak był uparty i mocno trzymał się swojego postanowienia. Kiedy ujrzał pierwszy raz Lenę, jakby strzelił w niego piorun, od tej pory myślał tylko i wyłącznie o niej. Jako doktor okazał się też świetnym obserwatorem i zauważył ciążące dolegliwości Leny namawiając ją na udanie się do ginekologa.
Lena to postać dość skryta. Ma za sobą niedane małżeństwo i traumatyczne przeżycia, które wciąż kładą się na niej cieniem. W pełni oddaje się swojej pracy, którą wprost uwielbia. Od wielu lat stroni od mężczyzn, gdyż przez jednego została już skrzywdzona. Na ogół to ciepła, serdeczna i uprzejma kobieta, którą da się lubić.
„ – Musisz wiedzieć, drogie dziecko, że bagaż doświadczeń nosimy ze sobą zawsze, niezależenie, gdzie uciekniemy. Ciągnie się za nami do końca życia. Nie wymażesz złych wspomnień. Dopóki się z tą prawdą nie pogodzisz i nie zaakceptujesz jej, nie będziesz mogła dalej normalnie żyć. Nie zawrócisz Wisły kijem. Nie wymażesz przeszłości gumką.”
Marcin, który jest ginekologiem, wydaje się być facetem idealnym. Ma w sobie niezwykłe pokłady cierpliwości, jest troskliwy oraz opiekuńczy, ale przede wszystkim, jeśli mu na czymś zależy to łatwo się nie poddaje.
Nie myślcie sobie, że Elżbieta Ceglarek napisała uroczą, przesłodzoną miłosną historię, bo wcale tak nie jest. Otóż to co zawiera ta powieść to samo życie, które raz prowadzi nas w doliny, by potem znowu wynieść na wyżyny. Pokazuje nam, że nie ma ludzi idealnych i każdy z nas popełnia mniejsze lub większe błędy. Ale też każdy z nas zasługuje na szczęście, nie ważne, jak wcześniej potoczyło się nasze życie. Nie możemy bać się iść spokojnie po chodniku oczekując najgorszego. W życiu ważne jest poczucie bezpieczeństwa, a przede wszystkim akceptacja samego siebie. Nie musimy być idealni, robić wszystkiego najlepiej, ważne jest, abyśmy robili wszystko w zgodzie z samym sobą.
Autorka w swojej powieści pokazuje nam zmagania z kobiecą chorobą jaką jest endometrioza, choroba o której nie wszyscy zapewne wiedzą, a tym bardziej czym się objawia. O swoje zdrowie trzeba dbać, o czym przekonuje się sama bohatera, która trochę je zlekceważyła. Niemniej to również historia o odbudowywaniu zaufania do mężczyzn, odnajdywaniu własnego szczęścia oraz o ponownej szansie na miłość.
Powieść została przedstawiona z punktu widzenia Leny, dzięki czemu lepiej poznajemy jej rozterki, chwile radości oraz załamania. Historia nie należy do tych łatwych, gdyż przedstawia trudne przeżycia, zapewne bliskie niejednej z nas. Jak sami dobrze wiemy, choć planujemy wiele we własnym życiu, to ono i tak często obiera swój własny tor.
„Dopóki żyjemy, ciągle jesteśmy narażeni na jakiś poplątany los, który gdzieś na nas czyha i nigdy nie odpuszcza. Czasami jest dla nas łaskawszy, innym razem nie taki, jakiego byśmy się spodziewali. Częściej płyniemy z prądem, bardzo rzadko próbujemy pod prąd. Większość życia raczkujemy zaledwie, a tylko czasami udaje się nam wstać i na wyprostowanych nogach iść do przodu.”
"Drugie życie Leny" to historia poruszająca wiele ważnych spraw, pokazująca nam obraz kobiety zranionej, która stopniowo zaczyna na nowo ufać, żyć i odnajdywać własne szczęście. Gorąco polecam.
Lena poznaje w niezbyt sprzyjających okolicznościach doktora, który ratuje ją przed upadkiem. I choć ona nie ma zamiaru spędzać z nim więcej czasu, w końcu ulega jego namowom i godzi się na kawę. Marcin nie daje się łatwo zbyć i w końcu umawiają się na spotkanie. Z każdym kolejnym spotkaniem Lena przekonuje się jak fajnym facetem jest doktor, jednak ona boi się zaufać. Czy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jeśli uważnie śledzicie mój blog to zapewne dobrze wiecie, że pokazało się już tutaj kilka pozycji Marka Marcinowskiego dla dzieci. Dzisiaj przychodzę do was z kolejną, ale jakże ciekawą, bo opowiadającą o dinozaurach. Wspólnie z naszymi małymi bohaterami Zuzią i Wojtusiem każdy mały odkrywca będzie miał okazję podążyć śladami tych stworzeń.
Nie wiem dlaczego, ale dużo dzieci w młodym wieku fascynuje się właśnie dinozaurami. Pamiętam, że mój chrześniak jak był mały ciągle mówił, że chce „łeła”, a my z bratową nie mogłyśmy rozgryźć z początku co to takiego. Owy „łeł” okazał się właśnie dinozaurem. Jak dobrze pamiętam ja sama w dzieciństwie miałam w domu figurki tych stworzeń.
Dinozaury z całą pewnością potrafią przyciągnąć wzrok i wzbudzić zainteresowanie wśród dzieci. Nie oszukujmy się, większość z nich jest sporych rozmiarów i najzwyczajniej w świecie fascynuje. Dzięki książeczce autora mali odkrywcy poznają nazwy tych wszystkich żyjących niegdyś istot w muzeum paleontologicznym i będą mogli odkrywać ich szkielety. A w nocy podczas snu przeniosą się w odległe czasy, gdzie na własne oczy zobaczą wszystkie dinozaury.
„Jeszcze podziwiali sprawne ruchy zwierzęcia, gdy naraz powietrzna bańka, w której się znajdowali, uniosła się, wyleciała z wody, przemierzyła plażę, wylądowała w samym środku lasu, po czym… zniknęła.”
Zuzia i Wojtuś odbędą w śnie podróż pełną wrażeń po erze mezozoicznej, w której to żyły dinozaury. Na własne oczy zobaczą stworzenia żyjące triasie, jurze i kredzie. Nasi czytelnicy przekonają się jak dziwne, a czasem trudne nazwy nosiły te istoty. Niektóre z nich były mięsożerne, inne roślinożerne. Niektóre latały w powietrzu, inne doskonale pływały w wodzie.
Pięknym dodatkiem tej pozycji są przepiękne ilustracje wykonane przez Marynę Nejman. Na każdej stronie znajdziemy bowiem innego dinozaura. Oczywiście takie ilustracje pomagają naszym małym czytelnikom, aby opisy dinozaurów stały się realnym obrazem. Dodatkowo w książeczce najdziemy quiz z pytaniami dotyczącymi przeczytanej pozycji, a także pomysły na zabawy.
„- Ale mamy szczęście. Zobacz, kto nam się trafił! – zawołała Zuzia.
- To triceratopsy, dinozaury „z trzema rogami na twarzy”. Są roślinożercami z późnej kredy. Mamy w domu takie figurki.
- Na żywo wyglądają zdecydowanie lepiej.”
"W krainie dinozaurów" to niezwykle ciekawa pozycja dla najmłodszych czytelników zabierająca ich w pradawny świat żyjących dinozaurów. Gorąco polecam.
Jeśli uważnie śledzicie mój blog to zapewne dobrze wiecie, że pokazało się już tutaj kilka pozycji Marka Marcinowskiego dla dzieci. Dzisiaj przychodzę do was z kolejną, ale jakże ciekawą, bo opowiadającą o dinozaurach. Wspólnie z naszymi małymi bohaterami Zuzią i Wojtusiem każdy mały odkrywca będzie miał okazję podążyć śladami tych stworzeń.
Nie wiem dlaczego, ale dużo...
Pozycje dla dzieci naprawdę potrafią być niezwykłe, gdyż nie dość, że przyciągają wzrok swoimi pięknymi ilustracjami to jeszcze zazwyczaj niosą w sobie jakiś morał. W przypadku dzisiejszej pozycji nie jest inaczej.
Ewelina Kaczmarek w swojej małej i niepozornej książeczce uczy najmłodszych, że warto dbać o porządek, gdyż wtedy zawsze można wszystko bez problemu znaleźć, a i człowiek lepiej się czuje w czystym pomieszczeniu, niż w bałaganie. Nasza tytułowa świnka Malinka to taka mała bałaganiara, której na początku wieczny bałagan w niczym nie przeszkadzał, aż do momentu, w którym zgubiła ważny notesik. I tutaj z pomocą przybywa jej nasz niezastąpiony baranek Tulinek. Pomaga śwince zrobić porządek oraz odnaleźć zgubę. A przede wszystkim zmienia jej podejście do utrzymywania porządku w domku.
„Sprzątanie to tylko krótka chwila.
Porządek wokół życie umila.
Uśmiechy częściej na twarzach goszczą,
gdy wkoło wszystko błyszczy czystością.”
Niniejsza pozycja to wartościowa pozycja, która już od najmłodszych lat wpaja dzieciom, że porządek to coś o co warto dbać. Nie dość, że można wtedy znaleźć wszystko czego się szuka, to przede wszystkim milej się mieszka, kiedy wokół jest czyściutko. Sprzątanie tak naprawdę nie zabiera strasznie dużo czasu, a jednak świadczy o nas samych.
Piękne ilustracje do książeczki wykonała Kama Towcik.
Moim zdaniem to jedna z tych pozycji po które maluchy chętnie będą sięgać. Nie zawierają zbyt wiele treści, ale ilustracje same w sobie dużo przekazują. Piękne, kolorowe rysunki na pewno przyciągną niejedno dziecko, które chętnie weźmie książeczkę do ręki i się z nią zapozna.
"Nieporządek świnki Malinki" to krótka historia o śwince, której to baranek uświadomił jak ważne jest, aby w naszym życiu wszystko zawsze było na swoim miejscu i żebyśmy dbali o porządek. Polecam.
Pozycje dla dzieci naprawdę potrafią być niezwykłe, gdyż nie dość, że przyciągają wzrok swoimi pięknymi ilustracjami to jeszcze zazwyczaj niosą w sobie jakiś morał. W przypadku dzisiejszej pozycji nie jest inaczej.
Ewelina Kaczmarek w swojej małej i niepozornej książeczce uczy najmłodszych, że warto dbać o porządek, gdyż wtedy zawsze można wszystko bez problemu znaleźć, a...
Kelemens prowadzi pensjonat, dobrze gotuje jednak w ostatnim czasie nie pojawiają się u niego turyści. Kiedy więc tylko nadarza się okazja, jego przyjaciółka Hanka, poniekąd go ratuje, gdyż sprowadza do niego całą ekipę telewizyjną z gwiazdami kulinarnego show biznesu na czele. Czy nasz bohater odnajdzie się w telewizyjnej rzeczywistości? I jakie wrażenie zrobi na nim celebrytka Liliana Krasnodębska znana z tego, że pnie do przodu nie licząc się z nikim?
Przed wami historia w której dwie autorki Izabella Frączyk oraz Jagna Rolska ukazują nam świat celebrytów od podszewki. Otóż bycie znanym i cenionym celebrytą wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, między innymi z tym, że taka osoba nie ma życia prywatnego, gdyż na każdym kroku ktoś ją obserwuje, rozpoznaje czy też zagaduje. Może to być niezwykle uciążliwe, zwłaszcza dla kogoś, kto wcześniej nie miał z tym styczności. Nie ma również wątpliwości, że w każdym show biznesie ważne osobistości rywalizują między sobą, gdyż każda z tych osób chce być najlepsza.
Nigdy też nie wiadomo, czy w gronie rzekomo najbliższych osób nie znajdzie się ktoś, kto będzie pragnął kopać dołków pod celebrytą. Należy spodziewać się wszystkiego.
Liliana Krasnodębska to kobieta tyran, która pnie się do przodu nawet po przysłowiowych trupach. Lepiej z nią nie zadzierać, bo jest znana z tego, że potrafi uprzykrzyć człowiekowi życie. I choć na ogół wszyscy mają ją za wredną jędzę to w głębi serca potrafi być miłą i czułą kobietą.
Sebastiano Costa to znany portugalski kucharz, który potrafi zawrócić kobietom w głowie. Przekonała się o tym boleśnie Liliana. Jest to człowiek, który sprytem chciałby zdobyć wiele istotnych składników na dany przepis, aby później samemu się na tym wybić. Docinki z jego strony nie znają granic.
„W głębi serca Sebastiano nie lubił Kornela właściwie tylko za to, że nie potrafił być taki jak on. Szczery, bezkonfliktowy, niezwykle pracowity i błyskotliwy w kuchni. Miał cały pakiet zalet, a do tego niezwykłą skromność. Żadnych wad, ciemnych stron ani trupów ukrytych w szafie.”
Kornel Omasta kolejny wybitny kucharz, który rywalizuje z pozostałą dwójką, przy czym chyba jako jedyny zachowuje się przy tym naturalnie. Jest sympatyczny, zabawny a do tego lubiany.
„- Kiedyś angażowałem się całym sobą w układy towarzyskie i we wszystko, co dzieje się wokół planu zdjęciowego. Ale później zrozumiałem, że to zwyczajnie nie ma sensu. To jest praca. A pracy nie zabiera się do domu. Skupiam się na gotowaniu, przecież właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Może powinienem wiedzieć więcej o współpracownikach, knuć intrygi, lecz to zupełnie nie w moim stylu.”
Klemens Smrek Kotelnicki nasz główny bohater. Niezwykle nieśmiały, ale jakże utalentowany kulinarnie mężczyzna. Jego potrawom nie sposób się oprzeć, a sekretne składniki niektórych dań są skrycie pilnowane, aby nie wyszły na światło dzienne. To człowiek, który gotuje z pasją i najważniejsze, kocha to co robi i ma do tego wielkie serce.
Mamy jeszcze wielu drugoplanowych bohaterów, ale nadmienię jeszcze nieocenioną babcię Klemensa, czyli Marię. Oj to babcia, która potrafi rządzić i ma niezwykłego nosa do ludzi. Jeśli ktoś zajdzie jej za skórę, nie pozostaje mu dłużna. Nie sposób jej jednak nie pokochać.
Wyobraźcie sobie teraz, że nagle macie wziąć udział w telewizyjnym show, w którym z góry jest przewidziany scenariusz i to jaką macie w nim odegrać rolę. Ale jak wiadomo „prawda ekranu nie ma nic wspólnego z rzeczywistością”, i nie zawsze wszystko układa się tak jakbyśmy chcieli. Scenariusz naszych bohaterów ulega komplikacji, czy uda im się z tego wybrnąć?
Muszę przyznać, że autorki napisały niezwykle wciągającą historię od której wprost nie mogłam się oderwać. Zaczęłam czytać i po prostu przepadłam, gdyż losy naszych różnorodnych bohaterów bardzo mnie wciągnęły i byłam ciekawa jak to wszystko się zakończy. Do tego większość akcji dzieje się w Zakopanem, miejscu, które większości z nas jest znane. Można sobie więc bez trudu wyobrazić panującą tam scenerię i opisywane miejsca. Całość powieści łączy się w jedną spójną historię, i nawet pomimo tego, że pisały ją dwie autorki nie rzuca się to w oczy. Otrzymujemy bowiem ciekawą historię z charakternymi bohaterami przy których nie sposób się nudzić. Czasem niedowierzałam, a czasem śmiałam się niemal do łez czytając daną część książki. Powieść toczy się dynamicznie, jedna akcja goni kolejną akcję. Pojawia się nawet śmierć pewnej gwiazdy, ale o tym musicie przeczytać już sami.
Najbardziej z naszych bohaterów polubiłam Klemensa, Hankę, Marię oraz Kornela. Najmniej przydał mi do gustu Sebastiano. Co do Liliany mam mieszane uczucia, gdyż z początku nie podobała mi się jej wyższość nad innymi, aczkolwiek pod koniec powieści zaszła w niej miła przemiana.
"Sekretny składnik" to powieść, która zabierze was w świat kulinarnego show biznesu ukazując wiele intryg, które ujawniają się w drodze po odniesienie sukcesu. Co najważniejsze nie zabraknie tutaj również niespodziewanych miłości, bo tę tak naprawdę nigdy nie wiemy gdzie i kiedy spotkamy. Zachęcam do przeczytania.
Kelemens prowadzi pensjonat, dobrze gotuje jednak w ostatnim czasie nie pojawiają się u niego turyści. Kiedy więc tylko nadarza się okazja, jego przyjaciółka Hanka, poniekąd go ratuje, gdyż sprowadza do niego całą ekipę telewizyjną z gwiazdami kulinarnego show biznesu na czele. Czy nasz bohater odnajdzie się w telewizyjnej rzeczywistości? I jakie wrażenie zrobi na nim...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czarny humor D. B. Foryś nie jest mi obcy. Dlatego strasznie byłam ciekawa, co też może wyjść z napisanego duetu wraz z Marcinem Halskim, którego twórczości nie miałam okazji wcześniej poznać. Znając autorkę mogłam się spodziewać czegoś nieszablonowego i to właśnie otrzymałam. Mieszankę gatunkową, która pozwoliła mi spędzić całkiem miło czas. Zarówno styl pisania Doroty jak i Marcina jest lekki i przyjemny, więc całość stanowi kawał ciekawej powieści.
„Pod osłoną nocy, gdy mieszkańcy spali, zło przybywało w odwiedziny. Wlewało się w każdy zakamarek, zapuszczając korzenie. Wodziło dobrych ludzi na pokuszenie, namawiało do zbrodni, psuło, niszczyło i nie brało jeńców. Dlaczego tak się działo? To pytanie zadawano sobie od dawna.”
Verina to młoda, piękna wiedźma, która zajmuje się badaniem zwłok. Rejnar to przystojny rycerz, który jest dowódcą straży, a co się z tym wiąże musi mieć oko na Verinę. Od początku coś ich do siebie przyciąga, więc ciężko im się oprzeć pokusie, gdy jest taka sposobność. I nawet pomimo tego, że Zakon z Wiedźmami od wieków toczą wojnę, oni zostają kochankami.
W całej tej walce pomiędzy dwoma nacjami otwiera się portal, w którym pojawiają się potwory. Zaczynają ginąć ludzie, a na świecie robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Zarówno Verina jak i Rejnar pragną walczyć ze złem, gdyż mają dość patrzenia na ludzkie cierpienie.
Pomysł na fabułę jak najbardziej udany. Połączenie gatunków jest ciekawym zabiegiem, gdyż pozwala każdemu czytelnikowi znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Akcja powieści rozgrywa się dość szybko, więc na nudę z całą pewnością nie będziecie narzekać. Zresztą nasi autorzy już się o to doskonale postarali. Świetna kreacja bohaterów, przyznaję, że polubiłam zarówno Verinę jak i Rejnara. Każdy z nich ma mocny charakter.
Przedstawiony świat jest pełen magii, humoru oraz rozwijającej się miłości. Jeśli jesteście ciekawi, czy miłość w trudnych czasach jest możliwa, koniecznie musicie przeczytać tę pozycję.
„Wiedziała, że przyjdzie. Nie była przesadnie próżna czy zadufana w sobie, ale miała świadomość swojej atrakcyjności. Gdyby nie profesja, którą się zajmowała, z pewnością nie mogłaby się odgonić od adoratorów. Niestety przez nią musiał starczyć jej ten jeden. Najważniejsze, że w tym przypadku jakość przezwyciężyła nad ilością.”
Oczywiście nie możemy traktować tej historii na serio. Trzeba ją potraktować z lekkim przymrużeniem oka. Nie zabraknie w niej również erotyki, ale takiej z umiarem. Moim zdaniem ten duet spisał się doskonale, a ja już czekam na kolejną książkę tych dwóch zakręconych autorów.
"Miłość w czasach rozkładu" to świetna pozycja dla tych, którzy lubią miks gatunkowy, intrygujących bohaterów i dobrą zabawę. Gorąco polecam!
Czarny humor D. B. Foryś nie jest mi obcy. Dlatego strasznie byłam ciekawa, co też może wyjść z napisanego duetu wraz z Marcinem Halskim, którego twórczości nie miałam okazji wcześniej poznać. Znając autorkę mogłam się spodziewać czegoś nieszablonowego i to właśnie otrzymałam. Mieszankę gatunkową, która pozwoliła mi spędzić całkiem miło czas. Zarówno styl pisania Doroty jak...
więcej mniej Pokaż mimo to
Są takie książki, które nam blogerom naprawdę ciężko ocenić. Bo jak można ocenić książkę, która zawiera w sobie opisy prawdziwych wydarzeń, jakimi była wojna i traumatyczne chwile z nią związane. Nie sposób tego zrobić, bo te wspomnienia wywołują nie tylko ból i cierpienie w nas czytelnikach, ale przede wszystkich w samych bohaterkach, które były świadkami tych wydarzeń.
Monika Fibic przeprowadziła rozmowę z trzydziestoma dziewięcioma kobietami, które wspominają okres swojego życia podczas wojny. Możemy się przekonać, jak wojna była widziana ich oczami, jak sobie radziły z tym trudnym czasem oraz jak wpłynęła na ich los. Dziś wszystkie bohaterki tej książki są w podeszłym wieku, niektóre z nich niestety nie doczekały publikacji książki. Mówią otwarcie, często z bólem w sercu, o tym jak okrutnym przeżyciem była wojna. Zdarza się, że pomimo wojny na swojej drodze spotykały też dobrych ludzi, którzy w jakiś sposób im pomagały. To z całą pewnością dawało nadzieję, że wśród okrucieństwa można liczyć na łut szczęścia i okazanego serca.
„Jak ktoś nie przeżył wojny, to nie wie co to jest strach. Bo jak siedzisz w piwnicy i widzisz, że coś złego się dzieje, że coś się obok wali, a tobie tynk z sufitu leci na głowę, to nie wiesz czy jeszcze stamtąd wyjdziesz żywy. Dziś ktoś może powiedzieć, że czegoś się boi, że odczuwa strach, ale to słowo „strach” ma o wiele większą moc niż się każdemu wydaje.”
Wszystkie te historie zrobiły na mnie ogromne wrażenie. To przez co musiały przejść te kobiety nie jest mi do końca obce, gdyż moja śp. Babcia sama przez to przeszła, a była wtedy małą dziewczynką. Niejednokrotnie opowiadała nam o tamtych czasach i okrucieństwie drugiego człowieka. O czasach, które pomimo upływu lat nie zacierały się w jej pamięci i wciąż pozostawały żywe. Dlatego też okropnie żałuję, że nie znalazła się ona wśród bohaterek tej książki.
Autorka ma rację twierdząc, że każda z tych historii jest warta tego, aby ją ocalić od zapomnienia. Nie możemy bowiem zapominać o czymś, co tworzy historię ludzkości. Tym kobietom przyszło żyć w okrutnych czasach, bo taki przypadł im los. Zapewne nikt z nas nie chciałby przeżywać tego co one, ale prawda jest taka, że nigdy nie wiadomo, kiedy los może nas zaskoczyć. Tak jak mówi Monika Fibic, wojna to nie tylko mężczyźni, bo przecież kobiety również brały w niej czynny udział. Nie w każdym rejonie wojna wyglądała i przebiegała tak samo. Duży wpływ na to, jak ona wpływała na codzienność ludzi ukazują historie zapisane na łamach tych kart. Status społeczny rodziny czy też sytuacja materialna odgrywała tutaj bowiem ważną rolę.
„Wysłuchałam historii kobiet z różnych części Polski; niektóre z nich spędziły okupację na wsiach, inne w miastach. Wojna w różnych regionach naszego kraju miała różny przebieg i charakter, dlatego losy i przeżycia moich bohaterek mają różne zabarwienie, wydźwięk i scenariusz. Pewnym jest, że każda z tych historii jest warta tego, by ocalić ją od zapomnienia.”
Ta książka to nie tylko kolejna pozycja w literackim świecie. To pozycja, która pozwoli przetrwać pamięci o trzydziestu dziewięciu kobietach, które zapisały się na łamach ważnych dziej ludzkości, a dzięki temu pamięć o nich nigdy nie zaginie. Takie książki z całą pewnością są nam potrzebne i dużo wnoszą do naszego życia.
"Wojna jest kobietą" to zbiór historii kobiet, które podczas wojny były małymi dziewczynkami, nastolatkami czy też młodymi kobietami, ale przede wszystkim naocznymi świadkami II wojny światowej i które zechciały podzielić się swoimi historiami z nami. To wartościowa pozycja z którą warto się zapoznać. Polecam.
Są takie książki, które nam blogerom naprawdę ciężko ocenić. Bo jak można ocenić książkę, która zawiera w sobie opisy prawdziwych wydarzeń, jakimi była wojna i traumatyczne chwile z nią związane. Nie sposób tego zrobić, bo te wspomnienia wywołują nie tylko ból i cierpienie w nas czytelnikach, ale przede wszystkich w samych bohaterkach, które były świadkami tych...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-13
Twórczość Justyny Chrobak jest mi już dobrze znana, dlatego zawsze wiem, że po niej mogę spodziewać się wciągających, interesujących historii. I taką właśnie otrzymałam. Przeczytałam przy jednym podejściu, ponieważ nie mogłam się od niej oderwać.
Hania wiedzie szczęśliwe życie u boku swego męża. Prowadzi własną Fundację pomagającą kobietom znajdującym się w trudnym położeniu, najczęściej jest to przemoc domowa – fizyczna lub psychiczna. Kocha to co robi i oddaje temu całe swoje serce. Czasem wystarczy tylko jedna chwila, aby coś zaczęło się walić niczym domek z kart.
Szymon ma dość nielegalnych interesów, więc chce się od nich odciąć. Musi jeszcze tylko spłacić dług u swojej matki, a wiąże się to z wolontariatem w Fundacji. Niechętnie się zgadza.
Nagle w niewyjaśnionych okolicznościach zaczynają znikać podopieczne Fundacji. Hania nie może spokojnie funkcjonować, więc robi wszystko co może, aby je odnaleźć. Czy znajdzie kogoś, kto jej w tym pomoże?
Takich książek, które poruszają trudne tematy jak ta, powinno być zdecydowanie więcej. Na świecie jest miliony kobiet w podobnej sytuacji, co podopieczne Fundacji „Nadzieja”, które borykają się z przemocą domową, są zastraszane, często boją się odejść od własnego oprawcy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, kiedy zostają z tym same, nie mają żadnego wsparcia. Ich świat często wali się, one staczają się na samo dno, z którego nie potrafią się wydostać. Nie wszystkie mają w sobie dość siły, aby powiedzieć temu dość. Aby przestać pozwolić się traktować jak jakąś szmatę, worek treningowy czy służącą. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że one same czasem nie słyszą siebie, zapewniając, że mąż się zmieni, że to się stało tylko raz i się już nie powtórzy, bo on ją po wszystkim o tym zapewnia. Nic bardziej mylnego. Jeśli mężczyzna podniesie na kobietę rękę raz, zrobi to i kolejny raz, a potem kolejny itd. Oni myślą, że my sobie w życiu bez nich nie poradzimy. I tutaj są w błędzie. Bo każda kobieta ma w sobie siłę, tylko musi ją odnaleźć i zacząć walczyć o swoje.
Nasza główna bohaterka, Hania to kobieta, która mogłaby być wzorem do naśladowania. Pomimo swojego młodego wieku jest odważna, waleczna i zdeterminowana w swoich działaniach. Często staje w obronie swoich podopiecznych nie bacząc na własne bezpieczeństwo. Nie przechodzi obojętnie wobec krzywdy innych, tylko stara się działać i pomagać. W życiu prywatnym można by rzec, że układa się jej dobrze, ale tak naprawdę w ostatnim czasie jej małżeństwo zaczęło się sypać. Nie poznaje męża, który się zmienił, często sięga po alkohol i zaczyna ją przerażać. Nie ma w nim wsparcia. Pod jego wpływem Hania na moment sama zapomina o co na co dzień walczy w swojej Fundacji, i sama staje się ofiarą. Czy pozwoli sobie samej pomóc?
„Hania milczała. Bo co miała powiedzieć, skoro Szymon miał absolutną rację, a słuchanie tych wszystkich słów tak bardzo bolało? Kiedy do tego doszło? Jak to się stało, że stała się jedną z kobiet, które ukrywają to, co działo się w ich czterech ścianach? Czy naprawdę miłość do osoby, która nagle i bez powodu zmienia się z kogoś bliskiego w osobistego kata, całkowicie przesłania logiczne myślenie?”
Szymon to niezwykle przystojny mężczyzna, który ma za sobą traumatyczne dzieciństwo. Kiedy zaczyna wolontariat w Fundacji, robi to z przymusu. Jego nowa szefowa z początku strasznie go drażni, a jednak później z każdym kolejnym dniem dogadują się coraz lepiej, choć ona nie chce mu zaufać. Praca w Fundacji z przymusu staje się czymś co zaczyna robić z wielką chęcią. Los znikających dziewczyn również nie jest mu obojętny. Niejednokrotnie ratuje też Hanię z opresji.
Justyna Chrobak świetnie poprowadziła fabułę swojej powieści. Poruszając bardzo ważny temat, jakim jest przemoc domowa i stłamszone przez to kobiety, a także pokazując wątek znikających w tajemniczych okolicznościach podopiecznych Fundacji. Wszystko to zostało realnie przedstawione, wciągając nas w świat niebezpiecznych intryg, nieprzewidzianych sytuacji oraz bohaterów z krwi i kości. Autorka pokazuje nam, że są na świecie kobiety, które potrzebują pomocy, choć czasem boją się ją przyjąć. Kobiety, które czasem ze swoim nieszczęściem pozostają całkowicie same i nawet kiedy znikają, nikt się tym nie przejmuje. Ale dała nam też ogromną nadzieję w postaci Hani, która potrafiła złamać te stereotypy i pokazać, że są na świecie jeszcze ludzie, którym dobro innych nie jest obojętne. Cała powieść została dobrze dopracowana, a emocje odczuwalne są na własnej skórze.
Zakończenie powieści pokazuje nam, że siła miłości potrafi być naprawę mocna i pokonać wszelkie przeciwności. Takie zakończenie całkowicie mnie satysfakcjonuje!
"Znikające nadzieje" to niezwykła powieść poruszająca nie tylko ważne problemy społeczne, ale także serce czytelnika. Historia obok której tak naprawdę nie można przejść obojętnie. Pokazuje nam, że w świecie zła znajdzie się zawsze ktoś o dobrym sercu, który chętnie wyciągnie do nas pomocną dłoń. Niebanalna, wciągająca i pełna emocji – taka właśnie jest ta książka. Gorąco polecam!
Twórczość Justyny Chrobak jest mi już dobrze znana, dlatego zawsze wiem, że po niej mogę spodziewać się wciągających, interesujących historii. I taką właśnie otrzymałam. Przeczytałam przy jednym podejściu, ponieważ nie mogłam się od niej oderwać.
Hania wiedzie szczęśliwe życie u boku swego męża. Prowadzi własną Fundację pomagającą kobietom znajdującym się w trudnym...
Ostatnio w jednej z książek autora poznaliśmy podwodny świat, dzisiaj natomiast uczymy się pięter lasu. To kolejna ciekawa pozycja w dorobku pisarza, który stara się zachęcić młodych czytelników do poznawania piękna natury.
Las to niezwykłe miejsce, w którym możemy spotkać nie tylko dzikie zwierzęta, ale również i owoce. Wspólnie z autorem możecie poznać każde piętra lasu, poczynając od tych najniższych, a kończąc na tych najwyższych. W formie krótkich rymowanych wierszyków poznajemy każde z nich i to jakie stworzenia, bądź rośliny możemy w nim akurat spotkać. Niewątpliwe jest to, że najbardziej pracującym zwierzęciem jest mrówka. Nie bez powodu mówi się też, ż ktoś jest „pracowity jak mrówka”. Niby takie malutkie zwierzątko, ale popatrzcie jakie rezolutne.
Marek Marcinowski przedstawia nam ściółkę, runo, podszyt oraz korony drzew. Dodatkowo poznajemy skarby lasu znajdujące się na poszczególnych piętrach. Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię spacerować po lesie, zwłaszcza lubię przechadzki na grzyby. Trzeba się jednak na nich znać, gdyż nieznajomość może doprowadzić do nieszczęścia. Lubię też spotykać leśne zwierzęta, choć niektóre z nich też potrafią być niebezpieczne, dlatego obserwuję je z oddali.
„Korony drzew – to lasu piętro najwyższe.
Tu gałęzie świerków i dębów chmurom są najbliższe.
Pośród nich ptaki drapieżne gniazdują
I swych łowieckich terenów uważnie pilnują.”
Cała książeczka zawiera piękne, barwne ilustracje wykonane przez Lidię Rózio. W pełni oddają one klimat lasu i jego skrywanych skarbów. Każdy malec chętnie będzie podziwiał ilustracje zwierząt czy też samej leśnej natury. Myślę, że dzięki tej pozycji, wasze dzieci będą miały ochotę wybrać się z wami do lasu, aby na własne oczy przekonać się jak tam może być pięknie.
Na ostatniej stronie znajdziemy zadania na wspólny czas, dzięki którym możemy umilić naszym podopiecznym czas. Autor zachęca tam również do zabrania dzieci na przechadzkę po lesie, w którym to mogą znaleźć różne ciekawe skarby np. pod postacią żołędzi, szyszek.
"Piętra lasu" to wartościowa pozycja dla najmłodszych czytelników ukazująca piękno lasu. Liczne zwierzęta, które można tam spotkać, rośliny czy też owoce. Gorąco polecam!
Ostatnio w jednej z książek autora poznaliśmy podwodny świat, dzisiaj natomiast uczymy się pięter lasu. To kolejna ciekawa pozycja w dorobku pisarza, który stara się zachęcić młodych czytelników do poznawania piękna natury.
Las to niezwykłe miejsce, w którym możemy spotkać nie tylko dzikie zwierzęta, ale również i owoce. Wspólnie z autorem możecie poznać każde piętra lasu,...
Na świecie panuje jeden wielki chaos po wojnach nuklearnych. Ludzkość jest przekonywana do tego, że to religia każe zabijać siebie nawzajem. Chrześcijanie są tępienie na każdym kroku, dlatego Ci co mogą ukrywają się w jaskiniach przed żołnierzami armii BESTII. Żołnierze pragną pozbyć się wszystkich wierzących, natomiast wierzący pragną w końcu zaznać wolności i pokoju na świecie.
W Verden zostaje wskrzeszony apostoł Piotr. Projekt ma go zmanipulować, aby zaprzeczył światu jakoby Chrystus zmartwychwstał, i położył kres istnieniu religii.
„- Dlaczego tak jest, że do pokoju i wolności musi prowadzić wojna i krew? To nie powinno tak wyglądać, a człowiek przez wieki robi wszystko, żeby ten stan rzeczy się nie zmienił.”
Marcin Kaczmarczyk niewątpliwie pragnie nas uświadomić, iż to człowiek – człowiekowi potrafi zgotować nieludzki los. Bo największy wpływ na drugiego człowieka ma właśnie człowiek. Ludzie żyjący na świecie mają swoje religie, wierzą w swoje ideały. Niemniej to nie powinno być powodem do ciągłych rozbojów i wyniszczania się nawzajem. Ludzie wierzący, czy też nie, są takimi samymi istotami jak my wszyscy, tylko kierują się innymi zasadami w życiu. Armia BESTII pragnie wytępić wszystkich tych, którzy wierzą, aby mogli zaprowadzić na świecie nowy porządek. Chrześcijanie są zmuszani do ciągłej ucieczki i zmieniania baz, takie życie już ich męczy. Dlatego kiedy nadarza się taka okazja, jednoczą siłę i postanawiają uderzyć, aby raz na zawsze zaprzestać tym wyniszczeniom. Tylko czy są w stanie pokonać dobrze uzbrojonych i wyszkolonych ludzi? Czy wiara pomoże im i pozwoli w końcu żyć normalnie?
W książce znajdziemy ogrom sensacji, ludzie słabości i wątpliwości, ale również ogrom siły i miłości. Przygotujcie się na walkę pomiędzy dobrem, a złem, która nie zawsze będzie miała dla nas satysfakcjonujący wynik. Będą ginąć nie tylko niewinni ludzie, ale także i ci źli. Jedni przeciwko drugim będą walczyć aż do upadłego. Bo choć wierzący nie chcą walczyć, nie pragną rozlewu krwi, nie mają innego wyjścia. Albo stawią opór, albo będą żyli w ciągłym strachu. A chyba nikt nie chciałby dla siebie takiego życia, w którym na każdym kroku musiałby się oglądać za siebie, sprawdzając czy jest bezpieczny.
„Dwie siły przystąpiły do ostatecznej rozgrywki. Nie było już odwrotu, nie było podstępu, pozostało stanąć twarzą w twarz z wrogiem i własną przyszłością. Z jednej strony połączone armie wierzących oraz mieszkańców południowo-zachodniej części Verden. Z drugiej strony brutalna i bezwzględna siła mutantów oraz jednostek BESTII. Koniec był blisko.”
Każda z przedstawionych postaci została wykreowana na daną rolę jaką musi odgrywać. Najczarniejszą postacią w tej powieści zdecydowanie jest Lord Dorian, który za wszelką cenę pragnie władzy absolutnej. Dąży do niej po wielu trupach, jest niczym opętany szaleniec, który nie ma zamiaru cofnąć się przed niczym. To postać, która u mnie została skreślona już na samym początku.
Niewątpliwie polubiłam Zolę, Jakuba, Hagana oraz Dylana. Ta czwórka to ludzie wiary, którzy dawali nadzieję innym na lepsze jutro, którzy pomimo ciężkiego położenia zapragnęli coś w swoim życiu w końcu zmienić i zawalczyć o własną wolność.
Daniel to pułkownik, który mocno mnie irytował swoim zachowaniem, jednak później zaszła w nim zmiana, a tym samym moje nastawienie do niego. Doktor Maria całe życie poświęciła projektowi „Apostoł”, a kiedy odkryła, co za jej plecami knuje Dorian, również przeszła na stronę wierzących.
Każda z tych postaci ma swoją charyzmę i osobowość, z którymi czasami naprawdę ciężko walczyć.
Historia przedstawiona przez autora poniekąd przypomina nasze czasy, w których ludzie wciąż i wciąż toczą ze sobą walki. Czasem powodem tego jest religia, innym razem ustrój polityczny. Ale jedno zawsze pozostaje niezmienne, to człowiek na człowieka ma tak destruktywny wpływ.
"Święty zdrajca" to lektura pełna sensacji, odwiecznej walki pomiędzy dobrem a złem, ale przede wszystkim pragnienia zaznania wolności i pokoju na świecie. Jeśli lubicie takie historie, koniecznie sięgnijcie po tę pozycję.
Na świecie panuje jeden wielki chaos po wojnach nuklearnych. Ludzkość jest przekonywana do tego, że to religia każe zabijać siebie nawzajem. Chrześcijanie są tępienie na każdym kroku, dlatego Ci co mogą ukrywają się w jaskiniach przed żołnierzami armii BESTII. Żołnierze pragną pozbyć się wszystkich wierzących, natomiast wierzący pragną w końcu zaznać wolności i pokoju na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Prawdę powiedziawszy nie mogłam się doczekać kontynuacji losów Alana i Kornelii. Z przyjemnością pochłonęłam drugą cześć przygód naszych bohaterów.
Wydaje się, że Kornelia i Alan prowadzą spokojne życie na wyspie, jednak przeszłość Alana i tak się o nich upomina i przerywa ich beztroskie życie po raz kolejny wprowadzając do niego chaos. Albo wrócą do Polski i się z nią rozprawią, albo będą zmuszeni znowu uciekać. Tylko jak długo można żyć ciągłymi ucieczkami? Oboje mają już tego dość, więc pragną to zakończyć. Ich związek zacznie się troszkę sypać przez skrywane sekrety Alana, jednak ich miłość jest tak głęboka, że oboje nie potrafią bez siebie zbyt długo żyć. Czy uda im się zatem rozprawić z przeszłością raz na zawsze?
„Leżałem na plecach ze wzrokiem wbitym w sufit, obserwowałem blask wkradającego się przez okno księżyca i chłonąłem dźwięki wyspy zmieszane ze spokojnym oddechem ukochanej. Właśnie wtedy coś sobie obiecałem. Tam, w ciemnej sypialni i z jeszcze większym mrokiem w sercu. Choćbym miał zniszczyć świat, zyskać rzeszę wrogów, a potem zapłacić za to wysoką cenę, sprawię, że pewnego dnia wraz z Kornelią odzyskamy kontrolę nad naszym losem. I nic mi w tym nie przeszkodzi.”
Powiem wam, że Foryś nie szczędzi przygód naszym bohaterom w tym tomie. Tutaj sensacja goni sensację, a niebezpieczeństwo czai się niemalże za każdym rogiem. Alan stara się troszczyć o Kornelię z całych sił, jednak nawet on nie jest w stanie przewidzieć wszystkich ruchów przeciwników. Kornelia przechodzi przemianę i z szarej myszki staje się odważną, silną kobietą, która oczywiście ma jeszcze swoje słabości, ale stara się ich nie okazywać. Nie chce się usuwać w cień, tylko wspólnie z Alanem stawić czoła przeciwnikom. Jemu oczywiście nie zawsze się to podoba, więc próbuje się przeciwstawiać. Jednak czy można protestować z mocno rozdrażnioną kobietą? Alan natomiast odrobinę się uspokaja w tym tomie, w pozytywnym znaczeniu tego słowa, Kornelia ma na niego dobry wpływ.
Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam twórczość Dorotki i mogę ją brać w ciemno, dosłownie, a i tak wiem, że zawsze będę zadowolona. Autorka ma w sobie jakiś dar, który sprawia, że za każdym razem jej książki pochłaniam w zawrotnym tempie, a do tego kiedy czytam ostatnią stronę zawsze sobie powtarzam: To już koniec? Niemożliwe. Dodatkowo zawsze wiem, że w fabule zaskoczy mnie niejednokrotnie i to się również sprawdza. Wykreowane postacie to osoby z krwi i kości, których nie raz przeora życie, ale jednak mają w sobie ogrom sił, aby wszystkiemu stawić czoła. Napędzają się wzajemną miłością, która jest tak ogromna, że nic nie jest w stanie jej zniszczyć. Na przekór wszystkiemu, w złych i dobrych chwilach trwają u swego boku, wspierając się wzajemnie. Jedno za drugim jest w stanie wskoczyć w ogień. I na taką miłość naprawdę dobrze się patrzy, a nawet momentami zazdrościłam im jej. Spodobało mi się to, że Kornelia w końcu potrafiła postawić na swoim i że tak łatwo nie dała się spławić. Jest o wiele silniejsza niż wcześniej, choć czasami sama w to wątpi. Alan natomiast to niezwykle troskliwy, ale i też wybuchowy facet, który dla tej dziewczyny jest w stanie nawet zabić.
Miłość potrafi mieć różne oblicza. Jedni w trudnych sytuacjach, w chwilach zagrożenia nie jest w stanie przetrwać, inna natomiast tylko się umacnia w takich chwilach. Nasi bohaterowie nie mają lekkiego życia, gdyż przeszłość Alana upomina się w najmniej spodziewanym momencie i nie daje im chwili spokoju. Albo stawią jej czoła, albo zginą. Porachunki mafijne to śmiertelne niebezpieczeństwo, a jeśli raz wejdziesz w to szemrane towarzystwo, naprawdę trudno się z niego uwolnić.
„Leżąc na tyłach auta w kompletnym mroku, myślałam jedynie o tym, jak cholernie skomplikowało się moje życie. Zdawało mi się, że odkąd zamieszkaliśmy na wyspie, przeszłość o nas zapomniała, ale ona tylko schowała się w cieniu i czekała, by powrócić z hukiem. A my nie mieliśmy szans przed nią uciec.”
Czy nasi zakochani będą mieli w końcu szansę na normalne życie? Czy kiedykolwiek będą mogli spokojnie iść do przodu nie oglądając się za siebie? O tym koniecznie musicie przeczytać.
Jeszcze wspomnę, że im bliżej byłam zakończenia tym większą chęć mordu miałam na autorce, jednak ma szczęście, bo jej się upiekło i wyjdzie z tego cało. Zakończenie pozostawia nas z lekkim niedosytem, więc ja bym widziała w tym przypadku trzecią część.
"Mroczna obietnica" to świetna, pełna adrenaliny i niepokojących wydarzeń historia, w której nade wszystko to właśnie miłość gra pierwsze skrzypce. Wciągająca, emocjonująca i poruszająca – taka właśnie jest ta historia! Gorąco polecam!
Prawdę powiedziawszy nie mogłam się doczekać kontynuacji losów Alana i Kornelii. Z przyjemnością pochłonęłam drugą cześć przygód naszych bohaterów.
Wydaje się, że Kornelia i Alan prowadzą spokojne życie na wyspie, jednak przeszłość Alana i tak się o nich upomina i przerywa ich beztroskie życie po raz kolejny wprowadzając do niego chaos. Albo wrócą do Polski i się z nią...
Kim tak naprawdę jest Samuraj i dlaczego pozbawia tylu osób życia? Czy jego plany zawsze są doskonałe, a on sam nieuchwytny? A może jeden błąd wystarczy, by i on w końcu zakończył swój żywot?
Czy Agnieszka vel „Czarna”, księgowa pracująca dla wilczyńskiej mafii ocali od niebezpieczeństwa swoich synów i uwolni się od męża alkoholika i tyrana? I kim jest Janek Jantar i jaki wpływ będzie miał na jej życie?
„Jednego jednak mógł być pewny – ktoś zaczął polowanie. Jak przed rokiem. Tylko tym razem zleceniodawczynią nie była jego Basia. Nie, tym razem to oni znaleźli się na celowniku. Janek obiecał sobie, że jak tylko pozbędzie się ciała Mikulskiego, utnie relację z Czarną i zadba o bezpieczeństwo swojej rodziny. Los jego pięknej żony i kochanej córeczki był najważniejszy.”
Zjazd 40-latków nie dla wszystkich okazał się szczęśliwy. Niektórzy stracili w nim życie, ale jakimś cudem niektórym z nim udało się później „zmartwychwstać”. Paweł Janiszewski w swoim kryminale zabiera nas w labirynt pułapek i zasadzek. Tutaj tak naprawdę nie jest łatwo odgadnąć, kto na kogo poluje, gdyż niemal każdy z bohaterów ma coś do ukrycia a także do stracenia. Jak na kryminał przystało nie brakuje tutaj również morderstw, niektóre z nich, a w sumie to większość zostało dokonanych bez większych skrupułów.
Autor zabiera nas w świat, w którym chęć rządzenia i zyskania jak najwięcej posuwa człowieka do najokrutniejszych czynów. Gdy w grę wchodzi wysoka stawka, ludzie wyzbywają się uczuć i mordują z zimną krwią. Niektórzy stwarzają pozory słabych, by zmylić swoich przeciwników, a później zaatakować w dogodnym momencie. Jeszcze inni zbierają przydatne informacje, by później użyć ich w odpowiedni sposób. Tylko czy każdy z zaplanowanych ruchów nie posiada jakiś rys? Czy można zaplanować wszystko ze 100 % dokładnością, wierząc, że nic nie może pójść po naszej myśli?
„Nie czuł żalu. Już dawno zaakceptował naturę swojej pracy. Zabijał wszystkich, bez względu na płeć. Miał tylko jedną zasadę: na ofiary zawsze wybierał złych ludzi.
Dowcip polegał na tym, że każdy jest w pewnym stopniu zły. I w pewnym stopniu dobry.
Samuraj jednak się nad tym nie zastanawiał.”
Widać, że Paweł Janiszewski wszystko dokładnie sobie zaplanował. Umiejętnie lawiruje w swojej fabule, wprowadza ciekawe zwroty akcji i zdecydowanie nie pozwala na nudę. Dobra kreacja bohaterów pozwala ich albo znienawidzić, albo polubić. Z ciekawością czytelnik sam będzie próbował rozwikłać część zagadek morderstw, ale czy mu to się uda, to już pozostawiam jemu.
W życiu nie można być niczego pewnym. Czasem ten, kto starał się być naszym przyjacielem wcale nim w rzeczywistości nie był. Są ludzie, którzy dla własnego zysku posuną się do wszystkiego nie bacząc na wynikające z tego konsekwencje. Dwulicowość to cecha, której chyba nikt z nas nie lubi, a tej powieści będzie całkiem sporo bohaterów z tą cechą.
"Zjazd 2" to wciągający kryminał z mnóstwem zwrotów akcji, licznymi morderstwami oraz intrygami. Jeśli lubicie takie klimaty, koniecznie przeczytajcie. Polecam!
Kim tak naprawdę jest Samuraj i dlaczego pozbawia tylu osób życia? Czy jego plany zawsze są doskonałe, a on sam nieuchwytny? A może jeden błąd wystarczy, by i on w końcu zakończył swój żywot?
Czy Agnieszka vel „Czarna”, księgowa pracująca dla wilczyńskiej mafii ocali od niebezpieczeństwa swoich synów i uwolni się od męża alkoholika i tyrana? I kim jest Janek Jantar i jaki...
Mania na ogół ma poukładane życie. Ma pracę, chłopaka, którego kocha i opiekuńczych rodziców. A jednak jest coś, co składnia ją do ucieczki w góry do starej bacówki. Chce spróbować życia w samotności, z dala od wszelakich dóbr i mieszczańskich warunków. W bacówce nie ma prądu, bieżącej wody, ani toalety. Ją to jednak nie przeraża, chce spróbować odszukać samą siebie i zobaczyć czy sobie poradzi w tym miejscu, tak jak radziła sobie babcia Marcja. Ma za to wokół siebie mnóstwo ziół, z których skwapliwie korzystała jej babcia. Dodatkowo w bacówce odnajduje zeszyt babci i jej siostry, w którym znajduje niezwykle cenne rady na temat ziół i ich właściwości, który jak się okaże niejednokrotnie jej się przyda. Czy Mańka podoła życiu na totalnym pustkowiu zdana tylko i wyłącznie na siebie samą?
"Kiedy Mańka pierwszy raz pomyślała o bacówce, zatęskniła do wszystkich przedmiotów, które przypominają babcię Marcję. Gromadzone latami, niektóre wędrowały z babcią na lato do Szałasu, a potem wracały na zimę do ciepłej kuchni."
Mania nie miała łatwego dzieciństwa. Wciąż „rozdzierana” na wpół pomiędzy jedną babcią, a drugą. Jedna święcie wierząca w Kościół i jego dogmaty, druga kompletne jej przeciwieństwo – posiadająca magiczną wiedzę. Do której z nich jest bliżej naszej bohaterce? Czy wszelkie wpajane religijne wierzenia wygrają z tajemniczą wiedzą i siłą wierzenia w leczniczą moc ziół?
Mi osobiście było bliżej do babci Marcji, być może dlatego, że w chwili obecnej sama pracuję przy ziołach, a może po części też przypominała mi nieco moją babcię, która odeszła w tym roku. Moja babcia również wierzyła w moc niektórych ziół, sama zbierała np. wrotycz i suszyła, a z którego sama często korzystałam i okazywał się niezwykłym lekarstwem. W książce tej mamy dużo nawiązać do dziadków naszej bohaterki, zwłaszcza do babć i to wpłynęło na mnie bardzo wspomnieniowo. Czytając tę powieść, myślami często uciekałam do mojej babci i wspomnień z nią związanych. I też mocno tęsknię za nią, jak i nasza Mania za swoimi.
Mańka to kobieta, która jest rozdarta pomiędzy tym czego by chciała, a co dostaje. Nie wie jak sobie z tym poradzić, więc ucieka na jakiś czas do bacówki, miejsca w którym będzie sama, będzie mogła nauczyć się żyć zgodnie z przyrodą i pozna życie, jakiego nie doświadczyło wiele kobiet w jej wieku. Sama będzie musiała zadbać o wiele rzeczy, które będą wymagały od niej mnóstwa poświęcenia. To kobieta, która jest odważna, nie boi się sięgać po nieznane i niespiesznie kroczy przez życie. Pozna smak życia, jakiego dotąd nie znała. Czy spędzi w bacówce więcej niż kilka dni? A może szybko wróci do normalności?
"Jeżeli w przedmiotach nie zostaje kawałek Duszy jego właściciela, to Marianna przytula po prostu wspomnienia, a jeśli jednak gdzieś tam jest wtopiona cząstka, której żaden mikroskop nie odkryje, to właśnie tymi cząstkami Mańka karmi pustkę, którą żłobi w niej tęsknota."
Nasza Bacówka jest tajemnicza, skrywa w sobie tajemnice, ale przede wszystkim zagłębia problematykę słowiańskiego dziedzictwa – katolickie dogmaty kontra zielarska uzdrowicielka. Pokazuje nam jak bardzo różnią się ludzie i ich poglądy na pewne sprawy, co nie zmienia jednak faktu, że kiedy pewnych ludzi zaczyna brakować, odczuwamy ich pustkę.
Podobało mi się w tej książce zagłębianie w zioła i ich moce, nie tylko zielarskie ale również duchowne. I choć nie powiem, że wierzę we wszystko co przeczytałam, to jestem ogromnie ciekawa, czy jednak po części nie jest to prawdą? Ogólnie lubię zioła, ich zapachy i wykorzystywanie w praktyce. Sama pracuję przy ich sadzeniu, cięciu i zbiorze.
"Bacówka opuszczenie" to historia, która ma w sobie jakąś nieodkrytą moc. Historia dziewczyny, która wybiera życie pustelnicy w szałasie pozbawionym wszelkich dogodności. Historia, którą dobrze się czyta. Polecam.
Mania na ogół ma poukładane życie. Ma pracę, chłopaka, którego kocha i opiekuńczych rodziców. A jednak jest coś, co składnia ją do ucieczki w góry do starej bacówki. Chce spróbować życia w samotności, z dala od wszelakich dóbr i mieszczańskich warunków. W bacówce nie ma prądu, bieżącej wody, ani toalety. Ją to jednak nie przeraża, chce spróbować odszukać samą siebie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Marek Marcinowski ponownie zabiera nas do bezwzględnego świata w którym to rządzi pieniądz. Andrew Freshet, znany nam już jest z pierwszej części Wiele do stracenia, obecnie zmaga się ze swoją przeszłością i znów próbuje powrócić do miejsca, które dawało mu wiele satysfakcji. Marzy by znów znaleźć się na szczycie, dlatego popada w wir pracy. Ale czy jego rządza czasem nie doprowadzi go do zguby? Czy Freshet w pogoni za pieniądzem nie straci tego co w życiu najważniejsze?
„- W naszym fachu najważniejszy jest wypoczęty umysł. Gdy pozostaje zatroskany piętrzącym się nawałem spraw, nie będziemy mieli z niego wielkiego pożytku. Im większe pieniądze wchodzą w grę, tym chętniej ludzie wiodący pustą egzystencję opartą na kulcie mamony zakładają maski, uprawiając grę pozorów. Ich prawdziwe intencje pozostają głęboko ukryte, a dla zdobycia większej władzy i pieniędzy nie cofną się przed niczym.”
Ludzie często uczestniczą w wyścigu szczurów tak naprawdę zapominając, że to nie pieniądze są w życiu najważniejsze, ale nasze relacje z bliskimi nam osobami. Oddawanie się w 100% jedynie pracy i pięciu się po kolejnych szczeblach kariery, tak naprawdę może okazać się dla nas zgubne. Bo czy warto każdą chwilę naszego życia poświęcać tylko temu, aby móc się wzbogacić. Co z tego, że będziemy mieli ogrom pieniędzy na koncie, jeśli pozostaniemy samotnikami w tym swoim pędzie. W życiu nie można kupić wszystkiego, a z całą pewnością nie szczęścia. Pamiętajmy, że pieniądze szczęścia nie dają, one pozwalają tylko lepiej żyć. Czasem lepiej pozostać biedniejszym, ale z bliskimi u swego boku.
Nasz bohater próbuje się odnaleźć w chaosie własnego życia, czasem z lepszym, a czasem gorszym skutkiem. Poczucie winy i zawodu mobilizują go do tego, aby znów być jednym z najlepszych. Ale czy można być na szczycie, a jednocześnie być szczęśliwym i kochanym? Czy jedno z drugim idzie w parze?
Świat pieniądza od zawsze był brudny i rządził się swoimi prawami. Ludzie by piąć się po szczeblach kariery, byli zdolni posunąć się do wszystkiego. Autor ukazuje nam taki świat, w którym to grube ryby albo osiągają sukcesy albo doświadczają porażek. Ale przede wszystkim próbuje nas skłonić do tego, abyśmy się choć na moment zastanowili czy ta gra jest warta świeczki. Wkraczając w bezwzględny świat biznesu musimy być niezwykle czujni i umieć wytyczać sobie własne cele. Jeśli się zatracimy w tym co robimy, możemy stracić nie tylko zera na koncie, ale jeszcze i siebie samych.
„- Też bym chciał zarabiać dużo i szybko, ale to naprawdę tak nie działa. Giełda jest jak rolnictwo… Jest czas siania i jest czas zbiorów. Po zasianiu trzeba cierpliwie czekać na wzrost roślin, zanim plony dojrzeją. Czasem dosyć długo. Zrozumienie istoty cierpliwości to domena najbardziej doświadczonych, skutecznych graczy.”
Marek Marcinowski stara się nam uświadomić, że to nie praca i zarobki powinny być priorytetem w naszym życiu, bo jeśli faktycznie skupimy się tylko na tym, to nasze życie może nam przecieknąć przez palce, czego my sami nie zauważymy w odpowiednim momencie. Owszem, możemy stawiać sobie cele i dążyć do ich realizacji, ale nie po trupach i nie za wszelką cenę. Skupmy się na nas samych, na otaczającym nas świecie, a nie jedynie na chęci przygarnięcia jak największej fortuny. Życie ucieka zbyt szybko, abyśmy mogli pozwolić sobie na całkowite zatracenie się w tym wyścigu. Zwolnijmy, przystańmy i przeanalizujmy naszą przyszłość, ale nie zapominajmy przy tym o otaczającej nas teraźniejszości.
„Wiele do stracenia. Cienie przeszłości” to kolejna wciągająca, pełna intryg i zaskoczeń historia o świecie wielkich pieniędzy. Ale to także historia, która po raz kolejny skłania nas do refleksji na temat własnego postępowania i własnych priorytetów wyznaczonych w naszym życiu. Koniecznie przeczytajcie.
Marek Marcinowski ponownie zabiera nas do bezwzględnego świata w którym to rządzi pieniądz. Andrew Freshet, znany nam już jest z pierwszej części Wiele do stracenia, obecnie zmaga się ze swoją przeszłością i znów próbuje powrócić do miejsca, które dawało mu wiele satysfakcji. Marzy by znów znaleźć się na szczycie, dlatego popada w wir pracy. Ale czy jego rządza czasem nie...
więcej Pokaż mimo to