-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać1
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać3
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
Biblioteczka
2020-05-08
2020-01-27
Czy rodzina w której się urodziłeś na zawsze już definiuje Twoje miejsce na ziemi? Czy pochodząc z bogatej rodziny już zawsze będzie bogaty, a pochodząc z ubogiej rodziny już zawsze będziesz ubogi? A może to my sami kształtujemy swój los. Nasze wybory sprawiają, że możemy odmienić swój los.
„Wybory” Ruty Sepetys zabierają nas do Nowego Orleanu lat 50tych XX. gdzie poznajemy niezwykle inteligentną Josie Moraine, córkę prostytutki, pracownicę księgarni i domu publicznego. Dziewczyna nie ma łatwego życia, zaniedbywana przez matkę, od najmłodszych lat musiała radzić sobie sama. Kiedy staje przed nią szansa wyjechania z Nowego Orleanu, rozpoczęcia studiów i nowego życia w innym mieście, los postanawia pokrzyżować jej plany. Tajemnicza śmierć klienta księgarni wciąga Josie w kryminalną intrygę. Czy wybory, które podejmie Josie zaprowadzą ją do nowego, lepszego życia, czy też na zawsze „uziemią” w Nowym Orleanie? Tego dowiecie się z lektury powieści.
„Wybory” to nie klasyczny kryminał, ale też nie standardowa powieść obyczajowa, to raczej wyważona mieszanka każdego z tych gatunków. Oprócz świetnie scharakteryzowanych postaci, z których cześć budzi mimowolną sympatię, jak np. burdelmama Willie, jak i czarnych charakterów, do których muszę zaliczyć m.in. matka Josie, w powieści jest jeszcze jeden główny bohater – samo miasto Nowy Orlean, z ciasnymi uliczkami wypełnionymi zapachami gotowanych potraw, z muzyką unoszącą się nad miastem.
„Wybory, to one kształtują nasz los” - może tym razem wybór Czytelników powinien paść na „Wybory” Ruty Sepetys? Myślę, że warto.
Czy rodzina w której się urodziłeś na zawsze już definiuje Twoje miejsce na ziemi? Czy pochodząc z bogatej rodziny już zawsze będzie bogaty, a pochodząc z ubogiej rodziny już zawsze będziesz ubogi? A może to my sami kształtujemy swój los. Nasze wybory sprawiają, że możemy odmienić swój los.
„Wybory” Ruty Sepetys zabierają nas do Nowego Orleanu lat 50tych XX. gdzie...
2019-12-26
Czy wiedzieliście, że polscy Żydzi współtworzyli Hollywood? Czy wiedzieliście, że największe amerykańskie mosty były budowane przez syna Heleny Modrzejewskiej? Czy wiedzieliście, że my też mamy Indianę Jonsa? Czy wiecie skąd wzięło się słowo „klawy”? Czy wiecie kto i w jakich okolicznościach wypromował wciąż modną fryzurę „na pazia”? Tego i wielu innych ciekawych rzeczy dowiecie się z lektury książki: „Ludzie, których powinieneś znać, bo zmienili świat. Dwadzieścia wybitnych postaci z historii Polski.”
Dzięki książce Moniki Kassner możecie poznać nietuzinkowych przedstawicieli naszego kraju, którzy wpływali na losy świata na polu medycyny, techniki, kultury i mody.
W swojej książce, Monika Kassner przedstawiła w sposób przystępny dla młodego czytelnika biografie wybitnych Polek i Polaków, przy czym, należy zaznaczyć, że Polska jest tu szeroko rozumiana w granicach sprzed 1945r.
Dodatkową atrakcją są obrazki (kolorowanki) przedstawiające opisywane postacie, autorstwa męża Autorki, Janusza Kassnera. Młodzi Czytelnicy, będą mogli nie tylko poznać ciekawe fakty, ale i wyżyć się artystyczne.
Mimo, że jest to książka dla skierowana dla Młodych Czytelników, starsi również powinni czerpać przyjemność z jej czytania. A jeśli ktoś chciałby bardziej zgłębić biografie i wyszperać dodatkowe fakty z życia bohaterów książki, Monika Kassner zamieściła bogatą bibliografie. Kto wie, może z wyszukiwania ciekawostek Rodzice i Dzieci będą mogli uczynić rodzinną grę?
Czy wiedzieliście, że polscy Żydzi współtworzyli Hollywood? Czy wiedzieliście, że największe amerykańskie mosty były budowane przez syna Heleny Modrzejewskiej? Czy wiedzieliście, że my też mamy Indianę Jonsa? Czy wiecie skąd wzięło się słowo „klawy”? Czy wiecie kto i w jakich okolicznościach wypromował wciąż modną fryzurę „na pazia”? Tego i wielu innych ciekawych rzeczy...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-25
Katarzyna Sobańska, woli być nazywana Kaśką. Po rozstaniu z mężem Maksymilianem wątpliwej moralności handlarzem działami sztuki, musi stanąć na nogi. W rozpoczęciu nowego życia, prowadzeniu małego pensjonatu na Sycylii, pomóc ma jej zdobycie nigdy niepublikowanego tomiku wierszy Wisławy Szymborskiej. Bo co może pójść nie tak, wszystko, co Kaśka musi zrobić, to zdobyć rękopis od aktualnego właściciela, dostarczyć kupcowi, zainkasować okrągłą sumkę i już można rozpoczynać nowe życie. Nic trudnego i...nic bardziej mylnego.
Wojciech Nerkowski w swojej powieści „Przecięcie” pełnymi garściami czerpie inspiracje z hollywoodzkich filmów i seriali sensacyjnych. Piękna kobieta w potrzebie, przypadkowy „rycerz na białym koniu”, nielegalny handel dziełami sztuki, bogaty książę, strzelaniny i pościgi. Akcja powieści to gotowy scenariusz na film.
Powieść wciąga Czytelnika, a nagłe zwroty akcji nie powalają się nudzić. Kiedy Czytelnik myśli, że nie może być już kolejnego zwrotu akcji, on następuje, a zaraz za nim zdanie „Koniec tomu pierwszego”. I czekaj tu teraz Czytelniku do tomu drugiego… Autor obiecuje, że będzie w przyszłym roku, więc nie zostaje nic innego, jak czekać, z niecierpliwością.
Katarzyna Sobańska, woli być nazywana Kaśką. Po rozstaniu z mężem Maksymilianem wątpliwej moralności handlarzem działami sztuki, musi stanąć na nogi. W rozpoczęciu nowego życia, prowadzeniu małego pensjonatu na Sycylii, pomóc ma jej zdobycie nigdy niepublikowanego tomiku wierszy Wisławy Szymborskiej. Bo co może pójść nie tak, wszystko, co Kaśka musi zrobić, to zdobyć...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-25
Śląsk i Zagłębie początku lat 90tych XXw., początku transformacji ustrojowej. Milicja zmienia się w Policję, Służba Bezpieczeństwa MSW zmienia się w Urząd Ochrony Państwa. Ci, którzy pozytywnie przeszli weryfikację pozostali na stanowiskach ci, którzy nie przeszli, poszli na emeryturę. Zmieniły się przepisy, ale nie zmieniła się mentalność ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo rodaków. W tym okresie nie tylko służby mundurowe przechodziły transformację, takiej transformacji zostało poddane całe społeczeństwo. Państwowe zakłady upadały, ludzie tracili pracę, co bardziej przedsiębiorczy zakładali swoje biznesy. W takich okolicznościach dziejowych na teranie kilku śląskich miast ktoś zaczyna polować na rudowłose kobiety. Kiedy ofiarą staje się siostrzenica ówczesnego premiera, sprawa staje się medialna.
Komenda powołuje specjalną grupę zadaniową, złożoną z policyjnych wyg, którzy szlify zdobywali jeszcze w poprzednim systemie. Na specjalne polecenie Komendy Głównej do grupy dołącza młody policjant Emil Stompor. Emil jest z wykształcenia psychologiem. Jego zadaniem w nowo utworzonym zespole jest stworzenie profilu psychologicznego sprawcy. Do tej pory nikt nie rozwiązywał spraw kryminalnych w ten sposób. Młody idealista, włączając się do dochodzenia, nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wiele przyjdzie mu poświęcić, zanim dochodzenie dobiegnie końca.
„Gwiazdy Oriona” autorstwa Aleksandra Sowy, to świetnie skonstruowany kryminał. Autor wiernie oddał atmosferę tamtych czasów. Plastyczne opisy Śląska sprawiają, że Czytelnik może poczuć dymy unoszące się kominów fabryk i hut (zwłaszcza jeśli się mieszka na Śląsku, można to poczuć na co dzień). Opisy miejsc zbrodni, są krwawe i szczegółowe, co nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę, że autor był policjantem.
„Gwiazdy Oriona” wciągają od pierwszej strony. Nie mogłam się od nich oderwać. Tytuł jest pierwszym w serii z Emilem Stomporem w roli głównej. Pozycja dla miłośników kryminałów i nie tylko.
Uwaga: nie dla Czytelników o słabych nerwach.
Śląsk i Zagłębie początku lat 90tych XXw., początku transformacji ustrojowej. Milicja zmienia się w Policję, Służba Bezpieczeństwa MSW zmienia się w Urząd Ochrony Państwa. Ci, którzy pozytywnie przeszli weryfikację pozostali na stanowiskach ci, którzy nie przeszli, poszli na emeryturę. Zmieniły się przepisy, ale nie zmieniła się mentalność ludzi odpowiedzialnych za...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-23
„Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem. Jeśli na dwór wyjdziesz sam, złego pana spotkasz tam. Jeśli okno uchylisz choć trochę, pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem. Jeśli jesteś sam i miewasz się źle, pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię”.
Miasteczko Featherbank przed dwudziestu laty było świadkiem zaginięcia i tragicznej śmierci pięciu chłopców. Ciała szóstego zaginionego chłopca nigdy nie odnaleziono. A teraz koszmar znowu powraca. Rozwiedzeni rodzice zgłaszają zaginięcie syna. Śledztwo prowadzi doświadczony komisarz Pete Willis, który prowadził też sprawy poprzednich zaginięć chłopców. Rodzice zeznają, że syn przed zaginięciem słyszał szepty pod swoim oknem, co odpowiada modus operandi „Szeptacza”. Problem z tym że Frank Carter „Szeptacz” od dwudziestu lat siedzi w więzieniu. Kto więc stoi za zaginięciem chłopca. Czy „Szeptacz” doczekał się naśladowcy?
W tym samym czasie do Featherbank wprowadza się Tom Kennedy wraz z synem Jake’iem. Po śmierci żony Tom uważa, że zmiana miejsca zamieszkania pomoże mu unormować stosunki z synem. Jake’m zaczyna się interesować tajemniczy mężczyzna, chcący się „zaopiekować” „zaniedbywanym” dzieckiem.
„Szeptacz” Alexa Northona to świetnie skonstruowany thriller kryminalny, z wieloma zwrotami akcji. Fabuła wciąga czytelnika, choć muszę przyznać, że dość szybko udało mi się odkryć kim, jest naśladowca. Wątki obyczajowe powieści przykuwają uwagę. Wątek przeszłości Rebbecki, żony Toma, powinien moim zdaniem być bardziej rozbudowany, pozostawił lekki niedostyt.
„Szeptacz” to świetna lektura na coraz dłuższe jesienne wieczory.
Pamiętajcie, żeby zamykać drzwi, bo „jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem...”
„Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem. Jeśli na dwór wyjdziesz sam, złego pana spotkasz tam. Jeśli okno uchylisz choć trochę, pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem. Jeśli jesteś sam i miewasz się źle, pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię”.
Miasteczko Featherbank przed dwudziestu laty było świadkiem zaginięcia i tragicznej śmierci pięciu...
2019-09-06
Do sięgnięcia po „Nieczyste więzy” autorstwa K.N.Haner zachęcił mnie dopisek „dark romance”. Słowo „dark” znaczy m.in. ciemny, mroczny, słowa romance raczej nie trzeba tłumaczyć. Mroczny romans to nowość na mojej półce. Zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. A ta powieść okazała się jazdą bez trzymanki, ale po kolei.
Główna bohaterka Clair Johnson rozpoczyna staż w międzynarodowej korporacji zajmującej się handlem. Wydawać by się mogło, że spełniają się jej marzenia. Ma 21 lat, otrzymała staż na stanowisku analityka. Jest tylko jedno ale… Clair nienawidzi samej siebie. Dziecko gwałtu, którego matka umarła przy porodzie, dziadkowie, którzy nie uporali się z traumą po stracie córki. Clair nie miała łatwego startu. Okoliczności jej przyjścia na świat spowodowały, że Clair jest wycofana, ma trudności w nawiązaniu kontaktów z rówieśnikami. Dziadkowie po raz kolejny próbują pomóc wnuczce i wysyłają ją psychoterapeuty. Doktor Colin Douglas nie wygląda jak lekarz, raczej jak ucieleśnienie snów: bogaty, troskliwy, przystojny. Wszystko wskazuje na to, że doktor Douglas ma patent na dotarcie do najgłębszych tajemnic Clair. Wkrótce między nim a Clair rozpoczyna się mroczna gra, gra przesycona erotyzmem, perwersją i manipulacją. Gra tocząca się o „najwyższą stawkę”. A to tylko część intrygującej historii.
Powieść napisana wartkim stylem, szybko się ją czyta. Czy jest to thriller, nie powiedziałabym, raczej erotyk w stylu „50 twarzy Greya” E.L. James czy cyklu „Prokurator” Pauliny Świst. Niestety dobór słownictwa używanego w opisach ostrych scen erotycznych jest identycznie wulgarny jak w przypadku przywołanych powyżej autorek. Jest to moim zdaniem największy minus tej powieści. Doktor Douglas intryguje, a Clair ze swoimi zmianami nastroju i zachowania bardziej irytuje, niż budzi sympatię i/lub współczucie. Zakończenie zapowiada ciąg dalszy i na to czekam. Mam nadzieję, że kolejny tom odsłoni tajemnice mrocznej strony doktora.
„Nieczyste więzy” to tytuł dla pełnoletnich czytelników, których nie szokują opisy scen seksu rodem z brutalnych filmów dla dorosłych. Powieść zdecydowanie nie dla feministek, jako że główna bohaterka pod dotykiem mężczyzny zmienia się z inteligentnej młodej kobiety w bezwolną lalkę pozwalającą na wszystko.
Powieść mogę polecić fankom E.L. James, Pauliny Świst, czy modnej ostatnimi czasy Bianki Lipińskiej.
Do sięgnięcia po „Nieczyste więzy” autorstwa K.N.Haner zachęcił mnie dopisek „dark romance”. Słowo „dark” znaczy m.in. ciemny, mroczny, słowa romance raczej nie trzeba tłumaczyć. Mroczny romans to nowość na mojej półce. Zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. A ta powieść okazała się jazdą bez trzymanki, ale po kolei.
Główna bohaterka Clair Johnson rozpoczyna...
2019-08-27
Liane Moriarty znana jest szerszemu gronu czytelników jako autorka „Wielkich kłamstewek”, powieści, na której motywach nakręcono cieszący się dużą popularnością serial produkcji HBO. Lada dzień polską premierę będzie miała najnowsza powieść autorki „Dziewięcioro nieznajomych”.
Dziewięcioro osób przyjeżdża do luksusowego, położonego na odludziu SPA, znajdującego się w starym domu zbudowanym jeszcze w czasach, gdy Australia była kolonią karną. Ośrodkiem Tranquillum House kieruje charyzmatyczna właścicielka Masza Dmitryczenko, która za cel życia postawiła sobie pomaganie innym w staniu się lepszymi ludźmi. Na turnus „odnajdywania siebie” przyjeżdża dziewięcioro osób, każda oprócz zakazanej w ośrodku kontrabandy w postaci alkoholu, czekolady i niezdrowych przekąsek, przywozi swoje lęki, porażki i tajemnica, a także nadzieję na nowe, lepsze życie. „Dziewięcioro nieznajomych, którzy właśnie rozgaszczali się w swoich pokojach, zwiedzali posiadłość, nerwowo przeglądali pakiet informacyjny, pili smoothies, a może podczas pierwszych zabiegów spa niepokoili się, co ich tu czeka”. A ich niepokój wydawał się bardzo uzasadniony. Masza, wraz z zespołem wellnessowych pomocników Yao i Dailia, nie cofnie się przed niczym, aby uzyskać zamierzony efekt, jakim jest wewnętrzna i zewnętrzna przemiana kuracjuszy, którzy powinni opuścić Tranquillum House „szczęśliwsi, zdrowsi, lżejsi i wyzwoleni", można by jeszcze dodać - czy tego chcecie, czy nie, ale skoro tu przyjechaliście to na pewno chcecie.
Pierwsze strony książki zarysowują nam sylwetki głównych bohaterów, które wraz z rozwojem sytuacji zostają uszczegółowione. Dni spędzane przez dziewięcioro nieznajomych na medytacji, jodze, jedzeniu i zabiegach spa, stanowią tło do poznania ich. Na jaw wychodzi coraz więcej skrywanych sekretów. Nie tylko czytelnik poznaje bohaterów, ale też bohaterowie coraz lepiej zaczynają poznawać samych siebie i siebie nawzajem.
„Dziewięcioro nieznajomych” nie jest thrillerem psychologicznym, raczej powieścią obyczajową z wątkami psychologicznymi. Różnorodność barwnych postaci sprawia, że czytelnik znajdzie bohatera/bohaterkę, z którą mógłby się identyfikować. Nie jest to powieść z wartką akcją, w której szybko przewraca się kolejne strony, próbując nadążyć za szybkimi zmianami akcji. Tutaj tempo jest powolniejsze, bardziej stonowane, wciągające czytelnika wolno, co nie znaczy nudno, zupełnie jak w życiu. Bo jak zauważa autorka słowami Yao: „Czasami zmiany zachodzą tak powoli i niepostrzeżenie, że człowiek w ogóle ich nie rejestruje, aż pewnego dnia budzi się z myślą: „Jak dotarłem aż tutaj?”. Niekiedy jednak decydujący zwrot następuje błyskawicznie, w wyniku szczęśliwego bądź nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, pociągając za sobą pozytywne albo tragiczne konsekwencje. Wygrywa się na loterii. W niewłaściwym momencie wchodzi się na ulicę. W odpowiedniej chwili dzwoni dawna miłość. Nagle sprawy przybierają nieoczekiwany obrót i życie toczy się w zupełnie nowym kierunku.” I właśnie w taki sposób autorka konstruuje fabułę, tkając misterną sieć tajemnic, sekrecików, wzajemnych powiązań, nadziei i rozczarowań, jak w życiu.
Jeśli jesteście fanami „Wielkich kłamstewek”, koniecznie musicie sięgnąć i po tę pozycję. Jest to, również moim zdaniem, świetna lektura dla szukający dobrej obyczajówki na weekend.
Liane Moriarty znana jest szerszemu gronu czytelników jako autorka „Wielkich kłamstewek”, powieści, na której motywach nakręcono cieszący się dużą popularnością serial produkcji HBO. Lada dzień polską premierę będzie miała najnowsza powieść autorki „Dziewięcioro nieznajomych”.
Dziewięcioro osób przyjeżdża do luksusowego, położonego na odludziu SPA, znajdującego się w...
2019-08-15
„Wariat na wolności” to autobiografia jednego z najbardziej znanych polskich psychologów. Wojciech Eichelberger, bo o nim mowa, jest także coachem, doradcą biznesowym, felietonistą oraz autorem i współautorem wielu książek z dziedziny psychologii i rozwoju osobistego. Eichelberger jest również współtwórcą Laboratorium Psychoedukacji, placówki powstałej w 1978 roku, jako pierwszy w Polsce niepubliczny ośrodek zajmujący się psychoterapią, pomocą psychologiczną i szkoleniami.
Biografią Eichelbergera można by obdzielić kilka osób i jeszcze by zostało. W swojej miejscami autoironicznej autobiografii autor zabiera czytelnika do swojego świata, od opowieści dotyczącej jego przodków, poprzez trudne dzieciństwo w powojennej Polsce, budowanie swojej marki i kolejnych instytucji pomagających ludziom, którzy mają problemy z uzależnieniami, stresem i ogólnym brakiem „zgody” ze sobą samym.
Eichelberger snuje swoją opowieść w sposób niezwykle plastyczny i ciekawy. Opowieści autora przeplatane są wywiadem przeprowadzanym z Eichelbergerem przez Wojciecha Szczawińskiego. Rozmowy dotyczą jego pracy, sposobu podejścia do psychoterapii, bycia zen i relacji rodzinnych.
Z własnego doświadczenia wiem, że psycholodzy traktują Wojciecha Eichelbergera jak guru. W czasie kiedy walczyłam z syndromem wypalenia zawodowego, psycholog poleciała mi napisaną przez niego książkę „Kobieta bez winy i wstydu”. Pamiętam, że pierwsze co wtedy pomyślałam to „phi, co facet może wiedzieć o kobietach”. Jak się okazało, całkiem dużo. Teraz, po przeczytanie jego autobiografii, odpowiednie puzzle wskoczyły na swoje miejsce.
Muszę przyznać, że podobał mi się styl autora, nie był nadęty, wręcz przeciwnie, odnosiło się wrażenie, że autor jest chłopcem z sąsiedztwa, takim swojskim, z którym można konie kraść, nieukrywającym swoich porażek i niegloryfikującym ponad miarę osiągnięć. Odnosiłam wrażenie, że sukcesy i porażki są przez niego odbierane, jako naturalny element życia, szansa na samodoskonalenie. Język, jakim napisana jest autobiografia, zdradza wysokie wykształcenie autora i jest to kolejny plus tej książki, w czasach gdy niektóre pozycje na książkowe dostępne na rynku są pisane „byle jak”.
Na dodatkową uwagę zasługuje również to, że opowieść autora o swoim siedemdziesięciopięcioletnim życiu uzupełniona jest o zdjęcia z albumu rodzinnego. Znajdziemy tu zdjęcia jego rodziców, jego samego w różnych okresach życia, jego rodziny. Dzięki temu zabiegowi autor staje się bliższy czytelnikowi.
„Wariat na wolności” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych psychologią i wszelkich samozwańczych coachów, roszczących sobie monopol na wiedzę. „Zwykły zjadacz chleba” znajdzie tu wiele inspiracji do poprawy swojego życia i szukania sposobu na pracę nad sobą. Serdecznie polecam.
„Wariat na wolności” to autobiografia jednego z najbardziej znanych polskich psychologów. Wojciech Eichelberger, bo o nim mowa, jest także coachem, doradcą biznesowym, felietonistą oraz autorem i współautorem wielu książek z dziedziny psychologii i rozwoju osobistego. Eichelberger jest również współtwórcą Laboratorium Psychoedukacji, placówki powstałej w 1978 roku, jako...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-03
„Vice Versa” to kontynuacja powieści „Post Scriptum” będącą częścią cyklu o brzeskich nienormatywnych autorstwa Mileny Wójtowicz. Mimo że jest to drugi tom cyklu, każdy z tomów można traktować, jako osoby twór.
Do załogi PS Professional Consulting dołącza przypadkowo poznana w poprzednim tomie Żaneta Wawrzyniak. Żaneta jest praktykantką Sabiny Piechoty, specjalistki od BHP, pragnącą (?) zostać specjalistką od ochrony środowiska. Jak się okazuje, ochronę środowiska Żaneta ma w genach, jako że jeden z jej przodków był Dziadem Borowym i po nim podopieczna Sabiny odziedziczyła umiejętność kontaktu z naturą, a to dopiero początek jej nowej ścieżki kariery, na którą Żaneta nie jest chyba mentalnie gotowa. Bo jak można być gotowym na bycie podwładną strzygi uzależnionej od cukru pod każdą postacią i coacha, półsukuba, próbującego zapanować nad swoim życiem przy pomocy lawendowych świec i przebiegniętych kilometrów? Jak można się przygotować na bycie stalkowaną przez emerytowaną wiedźminkę jeżdżącą wysłużonym passatem, prywatnie będącą partnerką matki szefa Żanety? Niespodziewanie dla samej Żanety, zdecydowanie wysuwającej się na pierwszoplanową postać w tym tomie, jej umiejętności okażą się niezwykle przydatne. W okolicy Brzegu, coś lub ktoś doprowadził do zachwiania równowagi między żywiołami, a brak równowagi może oznaczać olbrzymie kłopoty dla nienormatywnych i normatywnych mieszkańców Brzegu i okolic.
Tym razem rozwiązanie intrygi nie prowadzi do zakończenia historii, ewidentnie autorka planuje kolejne tomy opisujące perypetie brzeskich nienormatywnych, na które będę czekać z niecierpliwością.
Uzależniona od cukru strzyga Sabina, starający się pogodzić z własnym „ja” Piotr, przyjaciółka Sabiny - Ewa Ewent z ciągotami do psychopatii, emerytowana wiedźminka Ludmiła, matka Piotra będąca szamanką, potomkini Dziada Borowego Żaneta tworzą wybuchową mieszankę, przy której czytelnik nie może się nudzić. Milena Wójtowicz trafia na moją prywatną listę autorek, których twórczość muszę śledzić na bieżąco.
„Vice Versa” to kontynuacja powieści „Post Scriptum” będącą częścią cyklu o brzeskich nienormatywnych autorstwa Mileny Wójtowicz. Mimo że jest to drugi tom cyklu, każdy z tomów można traktować, jako osoby twór.
Do załogi PS Professional Consulting dołącza przypadkowo poznana w poprzednim tomie Żaneta Wawrzyniak. Żaneta jest praktykantką Sabiny Piechoty, specjalistki od...
2019-07-31
Jak ważne jest BHP (Bezpieczeństwo i Higiena Pracy) wie każdy pracujący, nawet w najmniejszym zakładzie pracy. Uczą się nawet dzieci w szkole. A jakiego rodzaju środki bezpieczeństwa pracy powinni przedsięwziąć np. kultyści składający ofiary? Jak bezpiecznie posługiwać się sztyletem ofiarnym? Jakie zagrożenia czyhają na ich „stanowisku pracy”? Żaden normatywny behapowiec nie podjąłby się zadania stworzenie karty zagrożeń stanowiskowych, ale od czego jest PS Professional Consulting - przedsiębiorstwo doradczo-konsultingowo-szkoleniowo-behapowsko-coachingowe, świadczącym usługi skierowane do bardzo specyficznej grupy demograficznej. No bo jak inaczej można nazwać strzygi, sukuby, wije, wilkołaki i inne mniej lub bardziej mitologiczne stwory?
PS Professional Consulting tworzą Sabina Piechota, z zawodu i zamiłowania behapówka, prywatnie będąca strzygą uzależnioną od hurtowych ilości słodyczy, wszelkiej maści, oraz Piotr Strzelecki, z zawodu psycholog i coach, doradca post mortem, a prywatnie sukub.
W Brzegu niedaleko Wrocławia, gdzie swoją siedzibę ma PS Proffesional Consulting, mieszka sporo nienormatywnych, więc Sabina i Piotr nie cierpią na brak zajęć. Ilość zajęć znacznie się zwiększa, gdy behapówka i coach postanawiają zacząć prowadzić prywatne śledztwo w sprawie prób pozbawiania życia i/lub duchowej egzystencji brzeskich nienormatywnych. Jako że prowadzenie śledztwa mocno wykracza poza ich kompetencje, zwracają się po pomoc do opolskiego policjanta - Wilczka, który tak się składa, że w śledztwach wykorzystuje swój psi nos. Tak, zgadliście nazwisko, nie jest przypadkowe, policjant jest wilkołakiem. Śledztwo prowadzone przez tę trójkę zatacza coraz szersze kręgi, wciągając coraz mocniej czytelnika w szalony świat brzeskich nienormatywych.
Milena Wójtowicz w swojej powieści „Post Scriptum” tworzy nowe uniwersum na i tak już dosyć tłocznym rynku polskiej fantastyki, i robi to bardzo dobrze. Jeśli macie zły dzień i potrzebujecie czegoś na rozweselenie, to „Post Scriptum” powinno być antidotum na smutki. Przyznam, że nie raz i nie dwa parskałam śmiechem, budząc tym samym zdziwienie współpasażerów w środkach masowego transportu lub zainteresowane spojrzenie rodziny, gdy czytałam w domu. Książka powinna być sprzedawana na receptę, jako lek na chandrę :D
Jak ważne jest BHP (Bezpieczeństwo i Higiena Pracy) wie każdy pracujący, nawet w najmniejszym zakładzie pracy. Uczą się nawet dzieci w szkole. A jakiego rodzaju środki bezpieczeństwa pracy powinni przedsięwziąć np. kultyści składający ofiary? Jak bezpiecznie posługiwać się sztyletem ofiarnym? Jakie zagrożenia czyhają na ich „stanowisku pracy”? Żaden normatywny behapowiec...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-14
Od 2005 roku stacja CBS emituje serial „Criminal Minds”, znany polskim telewidzom pod tytułem „Zabójcze umysły”. Serial opowiada o specjalnej jednostce FBI zajmującej się tworzeniem profili psychologicznych przestępców. Oglądając serial, zastanawiałam się jak naprawdę wygląda praca takiego profilera, jak sobie radzi ze stresem, co dzieje się ze złapanymi przestępcami? Na większość pytań otrzymałam odpowiedź czytając książkę brytyjskiego psychologa, prekursora profilowania przestępców w Wielkiej Brytanii, Paula Brittona. „Mordercza układanka” bo o niej mowa, zabiera nas w głąb ludzkiej psychiki, zarówno sprawców przestępstw, jak i ich ofiar.
Tworząc profil sprawcy Britton musi „znaleźć odpowiedź na cztery pytania: co się wydarzyło, w jaki sposób, wobec kogo i dlaczego? Następnie przychodzi czas na piąte: kim jest sprawca? ” Profiler ma również za zadanie określić, czy sprawca dopuści się ponownie zbrodni, czy też był to „jednorazowy incydent”. Jak pisze autor „Przypomina to wypełnianie pustej ramy kolejnymi kawałkami puzzli, dopóki nie powstanie z nich wyraźny obraz.”
Praca psychologa kryminalnego nie kończy się w momencie złapania przestępcy, potem nadchodzi czas na jego resocjalizację, którego częścią jest psychoterapia. Psychoterapia ma za zadanie sięgnąć do źródła jego problemów. A problemy opisywane przez autora wydają się skrzyżowaniem horroru o egzorcystach z dramatami psychologicznymi o przemocy w domu. Wydaje się, że wielu dorosłych nie zdaje sobie sprawy, jak ich zachowanie wpływa na dzieci. Nie zawsze musi być to przemoc fizyczna, czasami znaczna nadopiekuńczość rodzica może wywołać wielkie problemy w dorosłym życiu pociechy. Bite dziecko staje się katem zwierząt, przygotowując się na wykonanie wyroku śmierci na swoim ojcu. Studentka biorąca udział w seansie spirytystycznym zostaje opętana przez istotę z innego świata. Wyśmiewany chłopak zostaje gwałcicielem. Chłopak uwiedziony przez starszą kobietę lubiącą sadomasochistyczne praktyki zostaje stalkerem. Wydawać by się mogło, że wystarczy zamknąć takie osoby w zakładzie psychiatrycznym i odizolować od społeczeństwa na zawsze, żeby reszta była bezpieczna. Niestety Britton udowadnia, że żaden z nas nie jest bezpieczny, nie wiemy co dzieje się w głowach naszych sąsiadów, kolegów z pracy, czy przygodnie spotkanych osób w barze, sklepie czy autobusie. Czasami wystarczy niewinny uśmiech w stronę obcej osoby, żeby wyzwolić w kimś najgorsze instynkty. Niezbyt optymistycznie brzmi podsumowanie „Nie możemy schować się pod kloszem albo otoczyć wysokim murem ze strachu przed tym, co czai się na zewnątrz. Statystycznie rzecz biorąc, prawdopodobieństwo, że padniemy ofiarą brutalnego przestępstwa pozostaje niezwykle niskie. Nie przynosi to wielkiego pocieszenia niewinnym, wspaniałym, pełnym życia ludziom, którzy tworzą te statystyki.”
Lektura „Morderczej układanki” jest niezwykle ciekawa. Skłania do refleksji i lepszego przyglądania się otoczeniu, reagowaniu na krzywdę najmłodszych członków społeczeństwa.
Jeśli lubicie czytać thrillery psychologiczne, to jest to lektura dla Was. Kto jak nie sam psycholog kryminalny może opowiedzieć lepszą historię zbrodni i kary.
Od 2005 roku stacja CBS emituje serial „Criminal Minds”, znany polskim telewidzom pod tytułem „Zabójcze umysły”. Serial opowiada o specjalnej jednostce FBI zajmującej się tworzeniem profili psychologicznych przestępców. Oglądając serial, zastanawiałam się jak naprawdę wygląda praca takiego profilera, jak sobie radzi ze stresem, co dzieje się ze złapanymi przestępcami? Na...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-01
„Kolory pawich piór” są kolejną powieścią w dorobku uwielbianej przez miliony kobiet na świecie JoJo Moyes. W tym miejscu muszę doprecyzować, iż „Kolory pawich piór” są jedną z pierwszych powieści tej autorki (wydana w 2004), choć na polskim rynku wydawniczym jest nowością, która swoją premierę ma 03.07.2019r.
JoJo Moyes przyzwyczaiła swoich czytelników do wielopłaszczyznowych historii, skomplikowanych ludzkich losów, gdzie decyzje przodków mogą wpływać na losy ich dzieci, wnuków a nawet prawnuków.W„Kolorach pawich piór” widać tę charakterystyczną dla niej cechę - historia matki i córki, kiedyś i teraz, jak decyzje jednej wpływają na losy drugiej.
Główna bohaterka powieści, Suzanna Peacock zmuszona jest opuścić Londyn i przenieść się do Dere Hampton, małego sennego miasteczka niedaleko Londynu. Nie jest to życie jakie sobie wymarzyła, niemniej jednak nie poddaje się. Lekiem na kłopoty finansowe i emocjonalna ma być otwarcie sklepiku o jakże sielskiej nazwie Pawi Zakątek. Sklepik miał być źródłem utrzymania dla Suzanne i jej rodziny, jednakże ku jej zaskoczeniu, staje się miejscem spotkań z innymi „poranionymi duszami”, z którymi powoli zaczyna ją łączyć nić przyjaźni. Nad szczęściem Suzanne cały czas wisi rodowa tajemnica. Czy głównej bohaterce uda się odnaleźć spokój i szczęście oraz rozwikłać tajemnicę swojej matki? Tego dowiecie się z tej wciągającej lektury.
„Kolory pawich piór” podobnie jak „Srebrna Zatoka” urzekają opisami przyrody i wnikliwymi obserwacjami mieszkańców niewielkich osad. Wydaje mi się, że Moyes ma talent do opisywania skomplikowanej ludzkiej psychiki, podejmowania niełatwych, ale ważnych społecznie tematów.
Mimo, iż „Kolory pawich piór” nie są lekturą łatwą i przyjemną, świetnie sprawdzą się na wakacyjnych wyjazdach. Dobrze się czyta, choć w niektórych miejscach, muszę przyznać autorka wprowadziła odrobinę chaosu, niemniej jednak zakończenie „prostuje” pogmatwane ścieżki narracji.
Wydawnictwu Znak Literanova, dziękuję za możliwość przedpremierowej recenzji tej pozycji.
„Kolory pawich piór” są kolejną powieścią w dorobku uwielbianej przez miliony kobiet na świecie JoJo Moyes. W tym miejscu muszę doprecyzować, iż „Kolory pawich piór” są jedną z pierwszych powieści tej autorki (wydana w 2004), choć na polskim rynku wydawniczym jest nowością, która swoją premierę ma 03.07.2019r.
JoJo Moyes przyzwyczaiła swoich czytelników do...
2019-06-23
Dolina Krzemowa, miejsce, gdzie fortuny z tak zwanych „dotcomów” powstają z dnia na dzień, gdzie każdy ma swój start-up i gdzie każdy chwyt jest dozwolony.
Corey Pein w swoim reportażu „Nowy Dziki Zachód. Zwycięzcy i przegrani Doliny Krzemowej” zabiera nas w to niezwykłe miejsce rządzące nim prawa.
Dolina Krzemowa to cześć Doliny Santa Clara w Kaliforni, w USA. Na jej obszarze znajdują się m.in. San Francisco, San Jose czy Palo Alto. Tu swoje siedziby mają tacy giganci jak Adobe Systems, Apple Inc., eBay, Facebook, Google, Hewlett-Packard, Intel, Nvidia i kilkaset innych większych i mniejszych firm z obszaru technologii informatycznych i teleinformatycznych.
„American Dream” pisany przez milionerów z Doliny Krzemowej przyciąga ludzi z całego świata, szukających kapitału na rozwój swojego pomysłu i stania się kolejnym milionerem a najlepiej miliarderem. Czynsze w Dolinie należą do jednych z najwyższych w kraju, nic więc dziwnego, że programiści, hakerzy, oraz wszelkiej maści twórcy „start-up’ów” mieszkają po kilka-kilkanaście osób w „Haker Condo”, czyli mieszkaniach przeznaczonych na najem krótkoterminowy.
Autor prowadzi swoją opowieść z punktu widzenia kolejnego marzyciela, jednego z tysięcy twórców start-up’ów, przybyłych do Doliny Krzemowej z jednym celem - stania się kolejnych nazwiskiem na liście najbogatszych Forbes’a i przy odrobinie szczęścia ujrzeniu nazwy swojej firmy na liście Fortune 1000 (na tej liście znajdują się największe Amerykańskie przedsiębiorstwa, uszeregowane wg zysków).
Obserwacje poczynione przez Pein’a pokazują „brzydką twarz” Doliny. Każdy z mieszkańców (stałych i tymczasowych) Doliny, stara się wyróżniać, gdyż cytując autora „Wszyscy pasjonaci najnowszych technologii informatycznych wyglądali, jakby zeszli z tej samej linii produkcyjnej, i każdy, kto choć odrobinę się wyróżniał, automatycznie zapadał ludziom w pamięć.” Żeby się wyróżnić trzeba było być w jakiś sposób oryginalny, bo w większości przypadków ich pomysły oryginalne nie były.
Wielkie korporacje zarabiają miliardy dolarów na „optymalizacji podatkowej” a pracujący dla nich wyrobnicy myślą o swoich własnych pomysłach na biznes, zarabiając grosze. Zresztą kolejne skandale podatkowe i księgowe wstrząsają Doliną równie regularnie, jak trzęsienia ziemi.
O ironiczny uśmiech przyprawiła mnie informacja, że Marc Zuckerberg nabył 4 sąsiadujące z jego domem nieruchomości, aby nikt nie zakłócał jego spokoju i prywatności. A jak wszyscy pamiętamy, w zeszłym roku wybuchł potężny skandal związany ze sprzedawaniem przez Facebook (firmy należącej do Zuckerberga) danych użytkowników. I znowu cytując autora „Prywatność nie umarła, jak twierdzili potentaci Big Data. Prywatność jest czymś, za co trzeba słono płacić.” I chyba coś w tym jest.
Podsumowując może odrobinę chaotyczną recenzję, ale chyba inaczej się w przypadku Dolina Krzemowej nie da, nie jest to łatwa lektura. Dla osoby wychowanej na niemalże bajkowych biografiach Billa Gates’a, Steve’a Jobs’a, William’a Hewletta i Dave’a Packarda i ich otwieranych w garażach firmach, zderzenie z opisywaną przez Pein’a rzeczywistością było brutalne. Wiem, że biznes to nie bajka i że w biznesie jak na wojnie, wszystkie chwyty dozwolone, ale... co za dużo to niezdrowo.
„Nowy Dziki Zachód. Zwycięzcy i przegrani Doliny Krzemowej” to lektura obowiązkowa dla wszystkich technomaniaków (zwłaszcza tych, którzy wiążą swoją przyszłość z branżą informatyczną, czy jak to się pięknie nazywa „High-tech”) i niemalże obowiązkowa dla użytkowników współczesnych mediów społecznościowych (a ich ilość, jak się okazało z lektury reportażu, jest powalająca!).
Dolina Krzemowa, miejsce, gdzie fortuny z tak zwanych „dotcomów” powstają z dnia na dzień, gdzie każdy ma swój start-up i gdzie każdy chwyt jest dozwolony.
Corey Pein w swoim reportażu „Nowy Dziki Zachód. Zwycięzcy i przegrani Doliny Krzemowej” zabiera nas w to niezwykłe miejsce rządzące nim prawa.
Dolina Krzemowa to cześć Doliny Santa Clara w Kaliforni, w USA. Na jej...
2019-05-29
Ziemia, jedyna znana nam planeta, na której tętni życie. Człowiek nadał sobie prawo do bycia Panem tej planety, jako ten najbardziej rozwinięty i inteligenty organizm. Jest nas już ponad 7,6 mld. Wydaje się, że jesteśmy najliczniejszym gatunkiem na Ziemi - nic bardziej mylnego. Profesor Anna Sverdrup-Thygeson w swoje książce „Terra insecta. Planeta owadów” udowadnia nam, że na każdego człowieka przypada 200 milionów owadów! Czy w takim razie to człowiek rządzi Ziemią, czy też małe i sprytne owady?
Jako że na świecie żyje od 1 do 10 trylionów insektów (brrr), oznacza to, że jest ich więcej niż ziarenek piasku na wszystkich plażach. Gdyby umiały mówić (lub gdybyśmy my nauczyli się je rozumieć), może opowiedziałyby nam jak wyewoluowały i jak wymarły dinozaury, jak nauczyły się latać i zajmować nowe przestrzenie, jak nauczyły się przystosowywać do ekstremalnych warunków. Insekty zamieszkują wszystkie kontynenty, tak nawet Antarktydę (choć tam tylko jeden gatunek, który nie lubi, gdy temperatura przekracza 10 stopni Celsjusza).
Wiecie, że gdyby stworzyć Międzygatunkową Organizację „Narodów Zjednoczonych” na podobieństwo ONZ, my ludzie mielibyśmy tylko 3% głosów, a więcej niż połowa głosów przypadłaby owadom. Chyba to jednak nie my rządzimy Ziemią.
Robaki, robale, owady nieważne jak je nazwiemy w większości przypadków, uważamy je za uprzykrzające nam życie żyjątka. W większości przypadków nawet nie znamy ich nazwy lub nawet gatunku. Gdybym kazała Wam wymienić znane sobie motyle, zapewne wymienilibyście Pazia Królowej, Rusałkę Admirała i Cytrynka, może jeszcze dwa lub trzy inne. A motyli jest aż 170 tysięcy gatunków!
Na świecie występuje 380 tysięcy gatunków chrząszczy, błonkoskrzydłych (m.in. os, mrówek, pszczół) jest znanych 115 tysięcy gatunków, muchówek (m.in. much, bąków, komarów, mszyc) jest co najmniej 150 tysięcy gatunków, pluskwiaków jest ok. 80 tysięcy gatunków. A to i tak nie wszystkie poznane gatunki, ciągle odkrywane są nowe.
Tak...a my wiemy, że mucha to mucha i przeszkadza i uprzykrza życie i...trzeba ją wygonić za okno, a w najgorszym razie zabić. Właśnie zabić, w tym, my ludzie jesteśmy dobrzy. Stworzyliśmy mnóstwo związków chemicznych, które mają za zadanie wymordowanie określonych gatunków insektów, choć jak uczy nas historia, nie zawsze był to dobry pomysł. Tworzymy rośliny odporne na pewne insekty, jednocześnie zaburzając całość ekosystemu.
Autorka przekonuje, że „insekty to drobniutkie koła zębate natury, dzięki którym działa maszyneria świata” i po zapoznaniu się z „Terra insekta” muszę się z nią zgodzić.
Profesor Sverdrup-Thygeson oprócz miliona anegdot dotyczących życia owadów przedstawia nam też rolę owadów w naszym życiu. Pszczoły zaopatrują nas w miód, a dzięki komarom (pewnemu gatunkowi) mamy czekoladę. Owady mogą nam pomóc w uporaniu się z dwoma tykającymi bombami ekologicznymi: styropianem i plastikowymi torbami. Z pierwszym problemem mogą pomóc larwy mącznika, a z drugim barciaki.
„Terra insekta. Planeta owadów” to nie typowa książka przyrodnicza. To pasjonująca opowieść o całej złożonej „cywilizacji” żyjącej obok nas, z czego zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy. Książkę czyta się z tak samo zapartym tchem, jak najlepszy kryminał. Mamy tu wszystko: uwodzenie, „techniczny stosunek”, wojny i przymierza. Muszę przyznać, że nie raz i nie dwa uniosłam wysoko brew, czytając kolejne ciekawostki, o których nie uczono w szkole.
Profesor Sverdrup-Thygeson posługuje się niezwykle obrazowym i plastycznym językiem. Książkę czyta się bardzo przyjemnie. Jedyne. na co mogę narzekać, to brak rycin i/lub zdjęć robaczków, o których pisze autorka (często musiałam odrywać się od lektury, aby sprawdzić jak wygląda dany robaczek).
Przyszłych Czytelników, muszę uczciwie ostrzec, po lekturze „Terra insekta. Planeta owadów” będziecie inaczej postrzegali świat wokół siebie.
Ziemia, jedyna znana nam planeta, na której tętni życie. Człowiek nadał sobie prawo do bycia Panem tej planety, jako ten najbardziej rozwinięty i inteligenty organizm. Jest nas już ponad 7,6 mld. Wydaje się, że jesteśmy najliczniejszym gatunkiem na Ziemi - nic bardziej mylnego. Profesor Anna Sverdrup-Thygeson w swoje książce „Terra insecta. Planeta owadów” udowadnia nam, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-12
Kiedy myśli „gorzej być nie może”, „dlaczego ja”, albo brutalnie szczerze patrząc na swoje działania, myślisz (lub mówisz głośno) „ale skopałem/skopałam” (lub nawet bardziej dosadnie, a co!, wg. naukowców miarą inteligencji człowieka jest przeklinanie, przeklinaj więc do woli), pomyśl, że są tacy, którzy skopali jeszcze bardziej. „Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko.” autorstwa Toma Phillipsa, zabiera nas przez podróż przez wieki największych wpadek ludzkości (i pojedynczych osób też). Internetowe memy pouczają, że najgorsze pomysły (i ich realizacja) zazwyczaj zaczynają się od „ja nie dam rady?!” i/lub „potrzymaj mi piwo”, jednak historia ludzkości dowodzi, że najgorsze pomysły biorą się z: głupoty, arogancji, pewności siebie a czasami nawet z dobrych chęci (bo jak wiadomo dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło - i chyba coś w tym powiedzeniu jest, na razie nie wiem, ale kiedyś jest szansa, że sprawdzę osobiście, ale nie będą mogła poinformować o odkryciu, taki pech).
Tom Phillips na 236 stronach swojej książki ukazuje efektowne błędy i katastrofy, niepowodzenia i pomyłki, czasami przykłady rażącej głupoty, najgorsze wybory, spektakularny klapy oraz mniej lub bardziej dramatyczne konsekwencje tychże, a wszystko to okraszone sporo dawką humoru (często angielskiego). Autor powołując się na badania naukowe, twierdzi że mózg lubi schematy, tak bardzo je lubi, że dopatruje się ich nawet tam, gdzie ich zwyczajnie nie ma. A to prowadzi do ciekawych zdarzeń. Ludzie nie lubią się przyznawać, że są głupsi od innych (bo kto by lubił), tak bardzo, że powielają nieudane eksperymenty naukowe, żeby udowodnić, że też potrafią i znajdują nieistniejące zjawiska i/lub substancje. Za wiele naszych błędów (czy jak to mówił mój profesor z fizyki - to nie błąd, to wielbłąd) odpowiada brudna aparatura badawcza, czy nieumiejętność (sic!) przeliczenia jednostek z metrycznych na imperialne i odwrotnie może skutkować np. rozbiciem wartej ponad 200mln USD sondy kosmicznej (bo kto bogatemu zabroni).
Mimo tak wielu spektakularnych porażek ludzkość nie nauczyła się wyciągać z nich nauk. Jan Kochanowski w „Pieśni o spustoszeniu Podola przez Tatarów” napisał: „Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie"; Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.” Jak to dobrze, że nie odnosi się to tylko do Polaków, ale dla całej ludzki. Oby tak dalej Panie i Panowie, a wykończymy się szybciej, niż planowaliśmy, nie wyciągając lekcji z historii.
„Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko.” to nie powieść historyczna, raczej zbiór anegdot o największych błędach, a także największych pechowców, nieudaczników czy jakiejkolwiek ich nazwać w dziejach ludzkości. Książka napisana przystępnym językiem z dużą dawką humoru i ironii. Warto przeczytać i może wyciągnąć jakieś wnioski? Ja w każdym razie mam motto na dziś: robić tak, aby przyszłe pokolenia nie uczyły się o mnie z tego typu książek.
Kiedy myśli „gorzej być nie może”, „dlaczego ja”, albo brutalnie szczerze patrząc na swoje działania, myślisz (lub mówisz głośno) „ale skopałem/skopałam” (lub nawet bardziej dosadnie, a co!, wg. naukowców miarą inteligencji człowieka jest przeklinanie, przeklinaj więc do woli), pomyśl, że są tacy, którzy skopali jeszcze bardziej. „Ludzie. Krótka historia o tym, jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-29
Co jakiś czas światem naukowym wstrząsają informację, że kolejna grupa naukowców dokonała przełomu w pracach nad ludzkim genomem, albo wręcz dokonała jego manipulacji. Pod koniec 2018r. świat obiegła informacja, że w Chinach przyszły na świat pierwsze dzieci o zmienionym genomie, czyniącym je odporne na zakażenie wirusem HIV. Marc Elsberg w powieści „Helisa” wydanej w 2017r. wyprzedził wydarzenia, coś, co było futurystyczną powieścią, która może się spełnić za dziesięć lub dwadzieścia lat, zdarzyły się rok później.
Znana jest powszechnie anegdota o Marilyn Monroe i Albercie Einsteinie „– Jak pan sądzi, profesorze, czy nie powinniśmy razem spłodzić dziecka? Miałoby moją urodę, a pański rozum.
– Obawiam się, droga pani, że mogłoby być odwrotnie… – odpowiedział słynny uczony.”
Dziedziczenie cech jest niemalże nie przewidywalne, kiedy zdajemy się na naturę, a gdyby tak można było zaprojektować sobie dziecko? Wyobraźcie sobie, że stajecie przed możliwością, wybrania nie tylko wyglądu swoich dzieci, ale też innych cech: jak inteligencja, wydolność organizmu, sprawność fizyczna. Co zrobicie? Zdecydujecie się na dziecko, które będzie przewyższać was w każdej dziedzinie, czy zdacie się na loterię genową, które cechy dziecko odziedziczy po matce, a które po ojcu?
„Helisa” to wielowątkowa i wielopłaszczyznowa powieść z pogranicza science-fiction i kryminału. W poszukiwaniu bioterrorystów i biohakerów zagłębiamy się wraz z główną bohaterką Jessiką Roberts w świat modyfikacji genetycznych roślin, zwierząt i ludzi. Autor porusza ciekawe zagadnienie dotyczące etyczności modyfikacji genetycznej ludzi i jej wpływu na świat, a zwłaszcza tak zmodyfikowanych ludzi. Poznajemy też wielki biznes żyjący z modyfikacji genetycznych roślin - GMO.
Czy pokusa stworzenia nadczłowieka, nie poprzez dobór partnerów, co mogłoby zabrać całe pokolenia, ale wyhodowania go w laboratorium nie będzie zbyt duża. Czy w krótkim czasie nie będzie świadkami kolejnego wyścigu, jak nasi rodzice obserwowali wyścig, kto pierwszy stanie na księżycu, tak teraz będziemy czekać, kto pierwszy wyhoduje idealnego człowieka. Czy wkrótce nie będziemy „hodować” super żołnierzy w laboratoriach, super sprawnych fizycznie, o ograniczonych zdolnościach poznawczych i gotowych wypełnić każdy rozkaz?
„Helisa” stawia więcej pytań, niż udziela odpowiedzi i zmusza czytelnika do refleksji na potęgą genetyki. Polecam tę powieść wszystkim lubiącym science-fiction.
Co jakiś czas światem naukowym wstrząsają informację, że kolejna grupa naukowców dokonała przełomu w pracach nad ludzkim genomem, albo wręcz dokonała jego manipulacji. Pod koniec 2018r. świat obiegła informacja, że w Chinach przyszły na świat pierwsze dzieci o zmienionym genomie, czyniącym je odporne na zakażenie wirusem HIV. Marc Elsberg w powieści „Helisa” wydanej...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-22
Nowobogacki inwestor z City kupuje stary dom w szanowanej części Oxfordu i przystępuje do jego remontu. Ekipa remontowa natrafia na przeszkodę w piwnicy, przypadkowe wysunięcie cegły odkrywa przerażającą rzeczywistość - w piwnicy sąsiedniego domu jest przetrzymywana młoda dziewczyna. Przybyli na miejsce śledczy odkrywają, że dziewczyna nie jest w piwnicy sama, jest tam jeszcze około dwuletnie dziecko. Dziewczyna cierpi na zespół stresu pourazowego i nie ma z nią kontaktu, a sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że właściciel domu cierpi na początki choroby Alzheimera i trudno jest ustalić, co właściwie się stało. A to dopiero początek rollercoastera, na jaki wsiada czytelnik zagłębiający się w „Kto mieszka za ścianą” autorstwa Cary Hunter.
Autorka prowadzi swoich bohaterów krętą ścieżką (a wraz z nimi czytelników). Dynamiczna akcja i szybkie zmiany kierunków śledztwa nie pozwalają czytelnikowi na chwilę oddechu. Za każdym razem, kiedy już, już wydawałoby się, że sprawa dobiega końca i dowiemy się, co właściwie stało się w tym upiornym domu, na jaw wychodzą kolejne fakty, które diametralnie zmieniają sytuację.
Mimo że jest to drugi tom cyklu z Detektywem Adamem Fawleyem, każdy z tomów jest zamkniętą całością, może o tym świadczyć, chociażby fakt, że o tym, że jest to cykl, dowiedziałam się sprawdzając, czy autorka ma jeszcze na koncie inne powieści. Spodobał mi się styl pisarki i na pewno wrócę do niej w niedługim czasie.
Pasjonująca lektura na nadchodzący długi majowy weekend.
Nowobogacki inwestor z City kupuje stary dom w szanowanej części Oxfordu i przystępuje do jego remontu. Ekipa remontowa natrafia na przeszkodę w piwnicy, przypadkowe wysunięcie cegły odkrywa przerażającą rzeczywistość - w piwnicy sąsiedniego domu jest przetrzymywana młoda dziewczyna. Przybyli na miejsce śledczy odkrywają, że dziewczyna nie jest w piwnicy sama, jest tam...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kilka tygodni temu recenzowałam książkę „Chłopiec znikąd” Katherine Marsh opowiadająca historię uchodźcy z Syrii w Brukseli.
„Uciekinier” Ele Fountain traktuje o podobnej tematyce.
Nienazwany kraj kontrolowany przez wojsko. Sądząc po potrawach gdzieś w krajach arabskich. Główny bohater Shif ma 14 lat, uwielbia matematykę i świetnie gra w szachy. Przyjaźni się z chłopcem z sąsiedztwa Benim, który chce zostać lekarzem. Chłopcy wiodą w miarę normalne życie. Wszystko zmienia się, gdy chłopcy chcąc uniknąć przymusowej służby wojskowej trafiają bez sądu, bez wyroku do więzienia. Warunki w jakich przebywają więźniowie urąga ludzkiej godności. W dzień nieznośny gorąc i duchota, w nocy przeraźliwe zimno. Małe racje żywnościowe. Wszystko to, aby złamać ducha osadzonych. W takich warunkach łatwo stracić nadzieję. Shif i Beni szybko przechodzą szkolę życia. A to dopiero początek ich trudnego i przyśpieszonego dorastania.
„Uciekinier” jest powieścią skierowaną do nastoletnich czytelników, ale również dorośli powinni po nią sięgnąć. Tematyka uchodźców/uciekinierów często gości w naszych domach za sprawą doniesień medialnych, o kolejnych statkach, łódkach, pontonach przybijających do wybrzeży Włoch czy Grecji. Po raz kolejny lektura zmusiła mnie do zastanowienia się, co kieruje tymi ludźmi, że ryzykują życie, aby przybyć do bezpiecznej Europy.
„Uciekinier” to wartościowa lektura, choć nie łatwa. Okrucieństwo, chciwość, brak empatii, ale gdzieś w tym wszystkim światełko nadziei na lepsze jutro. Autorka nie zdradza zakończenia historii Shifa, więc czytelnikowi pozostaje tylko mieć nadzieję, na jej pozytywne zakończenie.
Kilka tygodni temu recenzowałam książkę „Chłopiec znikąd” Katherine Marsh opowiadająca historię uchodźcy z Syrii w Brukseli.
więcej Pokaż mimo to„Uciekinier” Ele Fountain traktuje o podobnej tematyce.
Nienazwany kraj kontrolowany przez wojsko. Sądząc po potrawach gdzieś w krajach arabskich. Główny bohater Shif ma 14 lat, uwielbia matematykę i świetnie gra w szachy. Przyjaźni się z chłopcem...