-
Artykuły6 książek o AI przejmującej władzę nad światemKonrad Wrzesiński18
-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać312
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
Biblioteczka
2024-04-09
2024-04-08
Czy może być coś bardziej dramatycznego niż śmierć Romea po wypiciu trucizny? Jak się okazuje może, jeśli dzieje się to w trakcie przedstawienia teatralnego, a Romeo, w którego rolę wciela się bożyszcze tłumów, rzeczywiście umiera. Do prowadzenia śledztwa skierowana zostaje
starsza aspirant Dorota Czerwińska. Jej partnerem w śledztwie zostaje jej partner życiowy komisarz Marek Kamiński. Wkrótce w spektakularnym wypadku na oczach setek fanek umiera kolejny celebryta. Wypadek w trakcie nielegalnych wyścigów motocyklowych, w których bierze udział gwiazda Youtuba, okazuje się nie być wypadkiem. Czyżby w Warszawie grasował seryjny zabójca? Jakby śledczy mieli za mało pracy, na komisariat zgłaszają się dwie kobiety, każda z nich twierdzi, że zabiła swojego kochanka. Problem w tym, że kochankiem jest ten sam mężczyzna. Czy mężczyzna rzeczywiście został zabity? Śledczy mają pełne ręce roboty, a wszystkie tropy okazują się mylne. Wszystko wskazuje na to, że sprawca zabójstw bawi się z policją w kotka i myszkę. Kto zwycięży w tym starciu?
„Gen zabójcy” to piąty i niestety ostatni tom cyklu „Dorota Czerwińska”, co warte podkreślenia, jest to zamknięta powieść i można ją czytać bez znajomości poprzednich tomów (choć i do tego zachęcam). Agnieszka Peszek tka misterną sieć zbrodni, przedstawiając skomplikowane życiorysy, a właściwie obdziera celebrytów z ich blichtru i pokazuje zgniliznę ukrytą pod maskami pokazywanymi gawiedzi. Autorka po raz kolejny udowadnia, że potrafi konstruować skomplikowane, wielowarstwowe profile psychologiczne, ukazując naturę zła i zmuszając do zastanowienia, czy człowiek rodzi się zły, czy to okoliczności sprawiają, że takim się staje.
Peszek nie boi się sięgać po motyw przemocy domowej, zarówno tej fizycznej i psychicznej, motyw nieodpowiednich kontaktów youtuberów z małoletnimi fankami czy zemsty za mniej lub bardziej realne krzywdy. Początkowo każda zbrodnia traktowana jest jako osobna sprawa, z czasem kolejne wątki zaczynają się łączyć, tworząc spójną i logiczną całość. Warto wspomnieć też o warstwie obyczajowej powieści, zwłaszcza relacji między Czerwińską i Kamińskim, która jest równie skomplikowana, jak łączące ich uczucie.
„Gen zabójcy” to wielowymiarowa i wielowątkowa powieść, w której zbrodnia goni zbrodnię, strony same się przewracają, aby odkryć, kim jest tajemniczy zabójca i co nim kieruje. Zakończenie z jednej strony satysfakcjonujące, a z drugiej strony łamiące serce.
Serdecznie polecam wszystkim, którzy lubią dobrze napisane kryminały.
Czy może być coś bardziej dramatycznego niż śmierć Romea po wypiciu trucizny? Jak się okazuje może, jeśli dzieje się to w trakcie przedstawienia teatralnego, a Romeo, w którego rolę wciela się bożyszcze tłumów, rzeczywiście umiera. Do prowadzenia śledztwa skierowana zostaje
starsza aspirant Dorota Czerwińska. Jej partnerem w śledztwie zostaje jej partner życiowy komisarz...
2024-04-05
Kim do diabła jest CEO i dlaczego mam czytać o jakiś zasadach?!
CEO - Chief executive oficer, prezes zarządu, szef wszystkich szefów, osoba na szczycie piramidy hierarchii w firmie, osoba, od której decyzji zależy los pracowników. Każda korporacja wypracowuje swój system wartości, zazwyczaj właśnie pod dyktando CEO i to właśnie on dyktuje też strategie firmy. Steven Bartlett w bardzo obrazowy sposób, czerpiąc z własnego doświadczenia, a także doświadczenia rozmówców goszczących w jego podcaście „The diary of a CEO” sformułował 33 zasady użyteczne zarówno w prowadzeniu biznesu, jak i w życiu. Te 33 zasady zostały oparte na badaniach psychologicznych i behawioralnych. Ci, którzy prowadzą biznes, dowiedzą się m.in. jak pozycjonować swoje towary, tak aby były atrakcyjne dla klientów, a klienci dowiedzą się, jak bardzo ich decyzje zakupowe są rozpracowywane i manipulowane przez marketingowców różnych marek. Czy wiecie, dlaczego w sklepach firmy z nadgryzionym jabłuszkiem stoły ustawione są tak daleko od siebie, w ogromnym salonie sprzedażowym? I dlaczego możecie trzymać telefon/tablet w rękach tak długo jak chcecie, testując jego możliwości? Albo czy wiecie czym jest habitacja? Czy znacie zasadę 5 sekund?
Muszę przyznać, że żałuję, że ta książka została napisana dopiero w 2023 roku, szkoda, że nie znałam niektórych zasad wcześniej, choć na pewno wykorzystam je teraz, prowadząc szkolenia dla moich współpracowników. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego zaczęłam swoją recenzję od pytania, a nie jak każdy porządny recenzent od stwierdzenia, czy jak rozpoczynają niektórzy, od zdania wykrzyknikowego. Już śpieszę odpowiedzieć: jest to jedna z zasad, którą radzi zastosować autor, aby przyciągnąć uwagę, należy zadać kontrowersyjne pytanie. Jeśli doczytaliście do tego miejsca, to znaczy, że zasada działa.
Książka traktuje o 33 zasadach, każda z nich jest dokładnie omówiona na przykładach, często ilustrowana schematami czy wykresami. Dodatkowo warte podkreślenia kwestie są wyróżnione powiększoną czcionką i/lub czcionką mającą wyglądać jak pismo odręczne. Na końcu każdego rozdziału-zasady znajduje się podsumowanie – jedno, maksymalnie dwuzdaniowe, tak aby zasada zapadła w pamięć. Książkę można czytać „ciągiem”, lub sięgać do wybranej zasady, w zależności od potrzeb.
To na co zwraca uwagę autor, jest dynamika otaczającego nas świata, a więc i obowiązujące zasady zmieniają się dynamicznie, stąd bardzo ważna jest zasada 33 „uczenie się nie ma końca” (ta zasada jest bezpośrednio połączona z zasadami 1, 2 i 19). Dla chcących poszerzyć swoją wiedzę autor przygotował obszerną bibliografię, a po zeskanowaniu kodu QR znajdującego pod zasadą 33 i zapisaniu się do newsletteru autora, dostajemy możliwość otrzymywania co miesiąc filmiku z kolejną zasadą.
Podsumowując: „The Diary of a CEO. 33 zasady biznesu i życia” to wartościowa lektura z pogranicza biznesu, psychologii i nauk behawioralnych, skierowana nie tylko do właścicieli firm, prezesów czy managerów, ale również do konsumentów, aby mogli stać się bardziej świadomymi konsumentami. Niezależnie czy rozpoczęliście już pracę zawodową, czy dopiero wkraczacie na ścieżkę kariery, ta książka pomoże wam lepiej „pozycjonować siebie” w firmie i być może ułatwi odniesienie sukcesu (koniecznie przeczytajcie zasadę 31 „skorzystaj z dźwigni postępu”).
Serdecznie polecam!
Kim do diabła jest CEO i dlaczego mam czytać o jakiś zasadach?!
CEO - Chief executive oficer, prezes zarządu, szef wszystkich szefów, osoba na szczycie piramidy hierarchii w firmie, osoba, od której decyzji zależy los pracowników. Każda korporacja wypracowuje swój system wartości, zazwyczaj właśnie pod dyktando CEO i to właśnie on dyktuje też strategie firmy. Steven...
2024-03-25
Laura, Beata i Edyta. Trzy kobiety, z którymi mogłaby się identyfikować połowa Polek. Kobiety, które mają problemy, które mogłyby dotknąć każdą z nas: Laura podporządkowała się potrzebom rodziny, całkowicie zapominając o sobie i swoich pragnieniach, Edyta, matka dwójki dzieci, w tym córeczki o specjalnych potrzebach, córeczki nieakceptowanej przez męża, tkwi w toksycznym i przemocowym związku dla dobra dzieci, Beata czuje, że czegoś brakuje w jej na pozór udanym małżeństwie. Pod wpływem dramatycznych impulsów: odejścia męża, choroby nowotworowej, terapii, kobiety postanawiają zawalczyć o swoje szczęście. Czy uda im się wygrać z losem?
„Nie czekaj już dłużej” to moim zdaniem ciekawy (i udany) eksperyment literacki, w którym siły połączyły Alina Adamowicz – terapeutka, wykładowca akademicki, autorka książek psychologicznych i Gabriela Gargaś – autorka kilkudziesięciu książek i podcastu „Jak baba z chłopem”, czarodziejka emocji. Powieść, którą stworzyły to połączenie do bólu prawdziwej powieści obyczajowej i poradnika (zwłaszcza wstawki „Z dziennika Laury”), która podbiła moje serce. Chciałabym napisać, że ta powieść otula jak ciepły kocyk, bo tak po części jest, jednak kocyk jest zrobiony z wełny szklanej, która kłuje, drapie, wchodzi w każdy zakamarek ciała i nie pozwala się szybko usunąć. Właśnie taka jest ta powieść, jednocześnie lekka i ciężka, siedzi w głowie, wywołuje miliony myśli i w moim przypadku potoki łez. Zmusza do zastanowienia się nad swoimi wyborami, czy nie nadszedł czas na zmianę czegoś w życiu? Czy w uszczęśliwianiu rodziny, współpracowników, szefów nie zatraciliśmy gdzieś swojego głosu i swoich pragnień?
Styl powieści jest płynny, opowieść wciąga, bohaterki zostały wykreowane w taki sposób, że możemy się z nimi zaprzyjaźnić i poczuć jakbyśmy siedziały z nimi na pogaduszkach, na których możemy się sobie zwierzyć z najintymniejszych spraw. Jak wspomniałam wcześniej, dziennik Laury został napisany w poradnikowym stylu, zmuszając do zastanowienia się nad sobą i swoim życiem.
Mam nadzieję, że nie będzie to nadużycie prawa cytatu, ale chciałabym podsumować swoją recenzję jednym z wpisów „Z dziennika Laury”:
„Nie przegap swojego życia. Kiedy ostatni raz zadałaś sobie pytania: Jakie jest moje życie? Czy chcę tak nadal żyć? Czy czegoś bardzo mi brakuje? Co jest dla mnie ważne? Czego potrzebuję? Takie pytania są bardzo potrzebne, skłaniają do głębszej refleksji nad sobą i pozwalają dokonywać wyborów i podejmować lepsze życiowe decyzje. Zamiast tego niektórzy mówią: jest jak jest, mam to, co mam, za wiele nie potrzebuję. I tyle. Tymczasem, gdy zatrzymamy się i spojrzymy w swoje wnętrze – szczerze i bez udawania, to odkryjemy nagle, że mamy w sobie jakąś wielką tęsknotę za czymś cennym i wartościowym. Za czymś, bez czego nasze życie nie jest takie, jak byśmy pragnęły. Ty i ja zasługujemy na poczucie szczęścia. A wszystko zaczyna się od poukładania sobie swoich myśli i emocji, uwolnienia się od traum, od wstydu, i od uciszenia wewnętrznego krytyka na dobre. Właśnie w ten sposób idziemy na przód.”
Nie czekajcie już dłużej, czytajcie tę powieść, zmieniajcie to co trzeba zmienić w waszym życiu i (przepraszam za spojler, ale to ważne) dbajcie o zdrowie i to psychiczne i to fizyczne, badajcie się!
Polecam, z całego serca!
Laura, Beata i Edyta. Trzy kobiety, z którymi mogłaby się identyfikować połowa Polek. Kobiety, które mają problemy, które mogłyby dotknąć każdą z nas: Laura podporządkowała się potrzebom rodziny, całkowicie zapominając o sobie i swoich pragnieniach, Edyta, matka dwójki dzieci, w tym córeczki o specjalnych potrzebach, córeczki nieakceptowanej przez męża, tkwi w toksycznym i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
„On idzie i nie będzie miał litości. Uciekajcie! Widziałam w snach w snach, jak Giewont spływa krwią, a krzyż na jego szczycie płonie. Idzie zniszczenie i chaos, a za nim kroczy śmierć!”
Podobno w czasie halnego wariują górale. W czasie halnego wariuje przyroda. W czasie halnego wszystko się może zdarzyć. „Halny. Zmora lekarzy i ratowników. Czas zwiększonej liczby wezwań do udarów, zawałów, osób z zaburzeniami psychicznymi i samobójców.” Halny główny bohater debiutanckiej powieści Marii Gąsienicy-Zawadzkiej. Ten wiatr przemawia ustami bezdomnego Ludwika, zwanego Lolkiem. Lolek codziennie staje na słynnym mostku na Krupówkach i pełni straż. W czasie halnego Lolek nie mówi, na zadane pytania odpowiada uśmiechem, chyba że halny ma do przekazania wiadomość dla rozmówcy Lolka. Wiadomość-przepowiednia podobno ma moc spełniania się. Tuż przed uderzeniem halnego do Zakopanego przyjeżdża z Warszawy małżeństwo Janusz i Grażyna z dziećmi Adamem i Ewą. Zatrzymują się w pensjonacie Pod Smrekami, do którego przybywa również jeden z właścicieli apartamentów Kordian. W tym samym czasie w hotelu niedaleko komisariatu melduje się policjant z Gdańska Jerzy. Przyjemny urlop w stolicy Tatr zamienia się walkę w o przetrwanie, gdy siła halnego przewraca drzewa, odcinając drogi dojazdowe do miasta. Szybko losy urlopowiczów zaczynają się splatać z losami pracującego w pensjonacie recepcjonisty Arka, pracownika gospodarczego Władka i pracującej ponad siły ratowniczki medycznej Juli. Czy wszystkim uda się dotrwać do końca halnego, który powoduje coraz większe zniszczenia w Zakopanem?
Jak już wspomniałam „Gniew halnego” to debiut literacki Marii Gąsienicy-Zawadzkiej. Jeśli tak wygląda debiut, to poprzeczka dla drugiej powieści została zawieszona bardzo wysoko.
Powieść wymyka się schematom, czyniąc wiatr głównym bohaterem, jednocześnie tworząc skomplikowany obraz ludzkich charakterów i nakładając na nie wpływ halnego. Każdy z bohaterów ma przeszłość wypełnioną wszelkimi odcieniami szarości, tajemnicami, błędami, wydarzeniami, które odmieniły ich życie.
Autorka wplotła w fabułę sporo ważnych wątków społecznych jak alkoholizm, przemoc domowa, choroby psychiczne, depresję, nie stroniąc przy tym od wbicia kilku szpilek włodarzom miasta (wiedzieliście, że dopiero w grudniu zeszłego roku Zakopane, jako ostatnie w Polsce, przyjęło uchwałę ws. przeciwdziałania przemocy?). Pojawiają się też uwagi dotyczące nieodpowiedzialności turystów, którzy mimo apeli TOPR wiedzą lepiej i wybierają się w góry. Na uwagę zasługuje również to, że Gąsienica-Zawadzka z dużą starannością i dbałością o szczegóły odwzorowała topografię miasta i jego architektury oraz ustami Janusza przedstawia ciekawostki dotyczące Tatrzańskiego Parku Narodowego i Zakopanego.
W powieści dominuje atmosfera zagrożenia, która przybiera na sile wraz z coraz silniejszymi uderzeniami wiatru. Znacie to uczucie, gdy silny wiatr nie pozwala wam nabrać oddechu i macie wrażenie, że się udusicie? Takie wrażenie towarzyszy czytelnikowi przez znaczną część powieści, ten wiatr nie pozwala wziąć oddechu, dusi, zmienia kierunek i siłę.
Jeśli lubicie powieści z gęstą atmosferą, w której trudno odgadnąć, jak potoczą się losy bohaterów, z mistycznymi wręcz przepowiedniami, których adresatów trudno zidentyfikować i zaskakującym zakończeniem, to zdecydowanie polecam zapoznać się z „Gniewem halnego”.
Polecam!
„On idzie i nie będzie miał litości. Uciekajcie! Widziałam w snach w snach, jak Giewont spływa krwią, a krzyż na jego szczycie płonie. Idzie zniszczenie i chaos, a za nim kroczy śmierć!”
Podobno w czasie halnego wariują górale. W czasie halnego wariuje przyroda. W czasie halnego wszystko się może zdarzyć. „Halny. Zmora lekarzy i ratowników. Czas zwiększonej liczby wezwań...
2023-12-31
„Włóczęga” to drugi tom trylogii świętego Graala, którego akcja rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach opisanych w pierwszym tomie, więc jego znajomość jest rekomendowana, aby móc w pełni cieszyć się historią opisaną w tym tomie.
Łucznik Thomas z Hookton, nieślubny syn księdza, sam niedługo zostanie ojcem. Protegowany króla Anglii, udaje się do Anglii i trafia w sam środek wojennej zawieruchy. To, co początkowo Thomas bierze za objawienie, które ma być dobrą wróżbą na jego drodze do odnalezienia Świętego Graala, okazuje się łuną pożaru. Szkoci walczący po stronie Francuzów w wojnie przeciwko Anglii, palą wszystko na swojej drodze. Thomas trafia na pole bitwy pod Krzyżem Neville'a, gdzie Dawid II Bruce zgromadził swe 12-tysięczne wojsko. Miejscowość Durham, w której Thomas miał poślubić matkę swojego dziecka, staje się świadkiem bitwy. Kolejne wydarzenia są równie dramatyczne, jednak Thomas wciąż nie ustaje w wysiłkach odnalezienia Graala. Jego śladem podąża wysłannik Świętego Oficjum, dominikanin de Taillebourga i jego sługa Guya Vexille. Ta dwójka nie cofnie się przed niczym, aby uzyskać informacje o legendarnym kielichu Chrystusa. Dokąd zaprowadzi Thomasa ta tułaczka? A może jego modlitwy zostaną wysłuchane, bo przecież o to „Modlił się w duchu, aby jedną z odpowiedzi było to, że Graal nie istnieje. Niech okaże się snem, zwykłą sztuczką ognia i chmur na nocnym niebie, w przeciwnym razie obawiał się, że doprowadzi go to do szaleństwa. Chciał przerwać poszukiwania, skończyć ze Świętym Graalem i znowu zostać tym, kim był i kim pragnął być – angielskim łucznikiem.”
Bernard Cornwell utrzymał poziom z pierwszego tomu, a nawet podwyższył poprzeczkę. Idealnie przygotowane tło historyczne, trzymanie się faktów, jest to coś, co cenię sobie w powieściach historycznych, nawet jeśli występują w nich fikcyjne postaci. Okładkowy opis zapowiada, że autor nie ma litości dla czytelników i tu muszę się w pełni zgodzić. Krwawe bitwy opisane szczegółowo i niezwykle dynamicznie. Tak, Cornwell ma zdecydowanie talent do scen batalistycznych, które opisane są tak barwnie, że miałam wrażenie, że słyszę świst strzał, tętent koni, czuję kurz i smród krwi. Jakby burzliwe czasy, w których przyszło żyć naszemu głównemu bohaterowi były zbyt mało fascynujące, autor postanowił jeszcze skomplikować jego życiorys, tak aby tajemnica jego pochodzenia frapowała czytelnika. Dodatkowo tworząc postaci, autor zadbał o ich wiarygodność. Tu nie ma miałkich bohaterów, każda pojawiająca się na stronach powieści postać ma swój indywidualny charakter, swoją motywację do działania, nawet jeśli jest nią tylko chęć wzbogacenia się, czy zemsta.
Książkę, mimo jej 488 stron czyta się błyskawicznie. Historia wciąga i oczywiście kończy się w takim momencie, że mam nadzieję, że HI:STORY szybko wyda kolejny tom, gdyż koniecznie muszę poznać dalsze losy Thomasa.
Podsumowując: „Włóczęga” to powieść idealna dla pasjonatów literatury historycznej, miłośnicy scen batalistycznych będą bardziej niż ukontentowani, również wielbiciele tajemnic znajdą tu coś dla siebie.
Serdecznie polecam!
„Włóczęga” to drugi tom trylogii świętego Graala, którego akcja rozpoczyna się bezpośrednio po wydarzeniach opisanych w pierwszym tomie, więc jego znajomość jest rekomendowana, aby móc w pełni cieszyć się historią opisaną w tym tomie.
Łucznik Thomas z Hookton, nieślubny syn księdza, sam niedługo zostanie ojcem. Protegowany króla Anglii, udaje się do Anglii i trafia w sam...
2023-10-23
Wioska Hookton nie odznaczała się niczym od innych wiosek leżących wzdłuż angielskiego wybrzeża. Jedyne co wyróżniało tę wioskę na tle innych, to bezcenna religia przechowywana w lokalnym kościele, relikwia, w której autentyczność nie wątpił ojciec Ralph, który tę relikwię przywiózł. „Relikwią była włócznia. Naprawdę wielka, z drzewcem grubym jak męskie przedramię i długim jak dwóch ludzi. (…) Czas wygiął ten poczerniały trzon zakończony zwężającym się szpiczastym ostrzem, które zrobiono nie z żelaza czy stali, ale ze zmatowiałego srebra.”
Nikt w wiosce nie spodziewał się, że wielkanocne czuwanie Roku Pańskiego 1342 skończy się rzezią. Do wioski od strony Normandii napłynęły łodzie, pełnych żądnych łupów Francuzów.
Kiedy wpadają do kościoła, jeden z przywodzących zbrojnym mężczyzn, przedstawiający się jako Harlequinem śmiertelnie rani broniącego kościoła księdza, księdza, którego jest bratankiem. O szlacheckim pochodzeniu księdza dotychczas świadczyły tylko „zdobienia na srebrnym kielichu przedstawiające herb szlachecki z mistyczną bestią, yale’em, trzymającą Graala.” Wieśniacy mieszkający w Hookton nie stawiają najeźdźcom oporu, wyjątkiem staje się syn księdza Thomas. Ten za pomocą łuku zabija kilku Francuzów. Kiedy dostaje się do kościoła, jego ojciec jest umierający, a napastnicy ukradli bezcenną relikwię. Thomas przysięga odzyskać relikwię i pomścić ojca. Przysięga odnaleźć Harlequina, zabójcę ojca. Chłopak, który miał zostać księdzem, zostaje łucznikiem. Wraz z kolejnym bitwami, walcząc po stronie anglików, coraz bardziej zbliża się do odzyskania relikwii i poznania tajemnicy swojego pochodzenia.
„Rycerz” to pierwszy tom serii o poszukiwaniach Świętego Graala, legendarnego kielicha, z którego pił Jezus w trakcie Ostatniej Wieczerzy. Powieść, której akcja osadzona jest w XIV-wiecznych realiach zachwyca bogactwem opisów, zwłaszcza scen batalistycznych, w trakcie czytania, których czytelnik może poczuć bitewny kurz na języku, a po zdobyciu miasta odór świeżej krwi, którą spływają ulice, smród palonych domostw. Bernard Cornwell oddaje brutalność średniowiecznych bitew, bezwzględność zdobywców, którym zależy na łupach i…kobietach. Dla ładnych i młodych kobiet nie było litości, były bezwzględnie gwałcone, a po wszystkim zostawiane na pastwę losu.
„Rycerz” to powieść historyczna, a skoro historyczna to znajdziemy w niej sporo wydarzeń, o których możemy przeczytać w kronikach. Właściwie, jak możemy przeczytać w Nocie historycznej, tylko dwa wydarzenia opisane w powieści są fikcyjne, „wszystkie inne oblężenia, bitwy i potyczki zaczerpnięto ze źródeł historycznych.” Oczywiście, zdarzały się pewne odejścia od zapisów historycznych, w końcu Thomas to postać fikcyjna, a to on „gra pierwsze skrzypce” w tej historii.
Podsumowując: „Rycerz” to wspaniała powieść historyczna, która dzięki lekkiemu pióru Bernarda Cornwella, czyta się sama. Akcja wciąga, bohaterowie, stworzeni nierzadko na podstawie historycznych postaci są bardzo realni, nierzadko pełni sprzeczności. Sceny batalistyczne zachwycają dynamiką i dokładnością opisów.
Już czekam na kolejny tom, aby móc dalej towarzyszyć Thomasowi w jego kolejnych bitwach.
Serdecznie polecam!
Wioska Hookton nie odznaczała się niczym od innych wiosek leżących wzdłuż angielskiego wybrzeża. Jedyne co wyróżniało tę wioskę na tle innych, to bezcenna religia przechowywana w lokalnym kościele, relikwia, w której autentyczność nie wątpił ojciec Ralph, który tę relikwię przywiózł. „Relikwią była włócznia. Naprawdę wielka, z drzewcem grubym jak męskie przedramię i długim...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-05
Juliusz Cezar, legendarny dowódca legionów, Cesarz Rzymski, bohater sztuki Shakespeare'a „Juliusz Cezar”, a nawet bohater komiksów i filmów z dzielnymi Galami Asterixem i Obelixem.
Ale zanim Cezar został „tym Cezarem”, zanim stał się sławnym, był dzieckiem, nastolatkiem, młodzieńcem. Już jako młody człowiek, Juliusz Cezar zostaje oskarżycielem w procesie przeciwko Gnejuszowi Korneliuszowi Dolabelli – namiestnikowi Macedonii. W trakcie procesu musi udowodnić, że jego młody wiek nie jest przeszkodą do zostania mężem stanu.
I to właśnie o tym okresie życie opowiada „Rzym to ja”, nie skupiając się tylko na postaci samego Juliusza, ale również na osobach z jego otoczenia.
Autor w niezwykle barwny i przystępny sposób opisuje otoczenia bohatera, kontekst kulturowy, polityczny czy społeczny. Czytając powieść, przenosimy w czasie, miałam wrażenie, jakby opisywane wydarzenia rozgrywały się przede mną. Pełnokrwiści i wyraziści bohaterowie, z których większość to historyczne postaci, wszyscy przedstawieni nader realistycznie, ale bez zbędnego „zadęcia”.
Intrygi, walka o władzę i o wpływy. Opisywane wydarzenia mogłyby się wydarzyć wczoraj, gdyż jak się okazuje żądza pieniądza i władzy jest ponadczasowa. Podobnie ma się sprawa z korupcją i „kupowaniem sprawiedliwości”. Chyba jedyne co różni nasze czasy od czasów Cezara, jest to, że nie możemy usunąć przeciwnika za pomocą miecza czy sztyletu (mamy na to dużo bardziej wyrafinowane metody).
„Rzym to ja” Santiago Posteguillo to powieść historyczna o początkach kariery Juliusza Cezara, pokazująca go jako sprawiedliwego męża stanu, niebojącego się ryzyka i stawiającego prawdę ponad wszystko. Mimo obszerności powieści czyta się ją niezwykle szybko, akcja wciąga, a kolejne intrygi i zwroty akcji tylko podtrzymują zainteresowanie. Jeśli kogoś przeraża, że akcja dzieje się w Rzymie, a tam używano łaciny, to śpieszę uspokoić, iż autor zadbał o słowniczek zamieszczony na końcu książki, dzięki czemu szybko można znaleźć wytłumaczenie nieznanego słowa lub zwrotu. Jakby moich zachwytów nad powieścią było mało, to pozwólcie mi na kilka słów o samym wydaniu: twarda oprawa (to już wielki plus) i dodatki: nota historyczna, z której możemy dowiedzieć się, co jest prawdą, a co fikcją (uwaga, notę historyczną należy czytać po zakończeniu powieści, inaczej pozbawicie się frajdy z czytania, a naprawdę warto przeczytać tę powieść), wspomniany już wcześniej słowniczek, często z obszernymi wyjaśnieniami, drzewo genealogiczne rodziny Juliusza Cezara (łącznie z zaznaczeniem osób, które występują w powieści), mapy historyczne, łącznie z mapami strategicznymi bitew. Czegóż chcieć więcej?
Jeśli tak jak ja, uwielbiacie powieści historyczne, to serdecznie polecam wam tę powieść i już wypatruję kolejnego tomu, przecież powieść kończy się w roku 77 p.n.e, a jak mówi sam Cezar „ten proces to jest żaden koniec, lecz początek wszystkiego. Początek czegoś wielkiego”.
No to czekam, na te wielkie czyny, opisane w kolejnym tomie/tomach?
Serdecznie polecam!
Juliusz Cezar, legendarny dowódca legionów, Cesarz Rzymski, bohater sztuki Shakespeare'a „Juliusz Cezar”, a nawet bohater komiksów i filmów z dzielnymi Galami Asterixem i Obelixem.
Ale zanim Cezar został „tym Cezarem”, zanim stał się sławnym, był dzieckiem, nastolatkiem, młodzieńcem. Już jako młody człowiek, Juliusz Cezar zostaje oskarżycielem w procesie przeciwko...
2023-09-28
Hormony, związki chemiczne wydzielane przez gruczoły lub tkanki układu hormonalnego, niektóre oddziałują lokalnie na pobliskie tkanki leżące w miejscu wydzielania, inne mają wpływ na działanie całego organizmu. Wystarczy niewielkie zachwianie w pracy układu hormonalnego, aby odczuć tego skutki w całym organizmie.
Max Nieuwdrop, specjalista endokrynolog z wieloletnią praktyką, w książce ”Hormony rządzą. Jak hormony kształtują twoje życie od narodzin do śmierci” dzieli się swoją wiedzą i robi to w sposób niezwykle przystępny. Wierzcie mi lub nie, ale pochłonęła mnie ta książka bez reszty (i piszę to wam ja, ta która na samą myśl o lekcjach biologii dostawała gęsiej skórki), autor naprawdę potrafi zaciekawić i mimo ogromu wiedzy nie przytłacza czytelnika. Inspiracją do napisania tej książki, wg. słów autora, były często pojawiające się pytania i jak również wspomina autor, nie zawsze miał na te pytania dobre odpowiedzi.
Książka ”Hormony rządzą. Jak hormony kształtują twoje życie od narodzin do śmierci” to jak już wspomniałam ogromne kompendium wiedzy, wiedzy na temat układu hormonalnego i jego wpływu na nasz organizm, nasze samopoczucie, a nawet na nasze zachowanie (wyobraźcie sobie, że te niewielkie związki chemiczne, zwane hormonami, ὁρμάω hormao – rzucam się naprzód, pędzę, mają wpływ na „motyle w brzuchu” czy na popęd seksualny; mają także wpływ np. na napady głodu). Jako kobieta, uważam, że tytuł powinien brzmieć, nie „Hormony rządzą”, ale hormony nami rządzą. Nieraz mówi się, że nastolatki są sterowane emocjami i burzą hormonów, to samo dotyczy kobiet w ciąży i tych przed okresem, choć panie w okresie menopauzy, też potrafią dać się we znaki. Hormony, hormony, wszędzie hormony i ich wpływ na wszystkie aspekty naszego życia. Druga część tytułu „Jak hormony kształtują twoje życie od narodzin do śmierci” idealnie odzwierciedla układ książki, podzielonej na dziesięć rozdziałów, które właśnie opisują wpływ hormonów na każdym etapie życia człowieka, od płodu przez okres niemowlęctwa, pokwitania, dorosłości, starości i nadchodzącego nieuchronnie końca. Autor mierzy się również z tematem homoseksualizmu i transpłciowości oraz wpływem hormonów na... naszą wagę (sama choruję na chorobę Hashimoto, oczywiście nie mogę zwalić wszystkiego na tę przypadłość, ale i tak tu i ówdzie jest mnie więcej). Dużym plusem tej pozycji jest również rozprawianie się niektórymi pseudonaukowymi teoriami dotyczącymi hormonów.
Podsumowując: ”Hormony rządzą. Jak hormony kształtują twoje życie od narodzin do śmierci” to książka dla każdego, książka, która pozwala lepiej zrozumieć swój organizm, bo nie ukrywajmy, w szkole na układ hormonalny przeznaczonych jest tylko kilka godzin lekcyjnych, więc mamy na ten temat bardzoooo ogólną wiedzę. Książka napisana w sposób ciekawy, nieprzytłaczający, przystępnym językiem. Moim zdaniem, to również pozycja, do której można wracać wielokrotnie, do poszczególnych rozdziałów.
Czy polecam? I to jeszcze jak! W końcu hormony rządzą!
Hormony, związki chemiczne wydzielane przez gruczoły lub tkanki układu hormonalnego, niektóre oddziałują lokalnie na pobliskie tkanki leżące w miejscu wydzielania, inne mają wpływ na działanie całego organizmu. Wystarczy niewielkie zachwianie w pracy układu hormonalnego, aby odczuć tego skutki w całym organizmie.
Max Nieuwdrop, specjalista endokrynolog z wieloletnią...
2023-09-24
Florencja, miasto Medyceuszy, rodu, z którego wywodzili się papieże i wielcy mecenasi sztuki. Florencja to także miasto, w którym narodziły się idea, która rozsadziła skostniałą, uformowaną po upadku Cesarstwa Rzymskiego kombinację rozumu i wiary. „Nowe koncepcje (...) miały połączyć się w tym, co stało się znane jako humanizm”. Na trochę ponad 500 stronach Paul Strathern ukazuje jaką rolę Florencja i Florentyńczycy odegrali w kształtowaniu i ewolucji renesansu.
„Florencja. Od Dantego do Galileusza” to przewodnik po mieście w okresie jego potęgi, w okresie panowania Medyceuszy, czyli od 1265 roku do 1642. W 19 rozdziałach, z których każdy opowiada o ważnym wydarzeniu i/lub artyście, który tworzył we Florencji i którego mecenasem byli Medyceusze, poznajemy m.in Dantego, Boccaccio, Leonarda da Vinci, Machiavellego, Michała Anioła czy Galileusza.
Autor opowiada o wszystkich aspektach życia we Florencji, nie tylko na sztuce w sensie rozumienia sztuk plastycznych takich jak rzeźba czy malarstwo, czy literatury, która aktualnie uchodzi za kanon światowej literatury. To właśnie we Florencji powstała wczesna forma systemu bankowego, a niezniszczalny floren szybko stał się standardem.
Zwróćcie uwagę, że użyłam zwrotu „autor opowiada”, gdyż książka „Florencja. Od Dantego do Galileusza” nie jest encyklopedycznym streszczeniem życiorysów wielkich zamieszkujących to niezwykłe miasto. Strathern w ciekawy sposób nakreśla życiorysy, włącza zapisy kronikarzy i snuje opowieść o jednym z najbogatszych miast tamtych czasów i oczywiście o jego mieszkańcach.
Na chwilę uwagi zasługuje również samo wydanie tej pozycji: twarda oprawa ze złoconymi literami „Florencja”, już to jest wielkim plusem, a jakby mało było opowieści o dziełach sztuki, to znajdziemy kilkanaście kolorowych reprodukcji najbardziej znanych dzieł.
Podsumowując: „Florencja. Od Dantego do Galileusza” Paula Stratherna to pozycja obowiązkowa każdego wielbiciela sztuki, to także pozycja obowiązkowa dla wszystkich przyszłorocznych maturzystów, którzy w przystępny sposób mogą przypomnieć sobie przynajmniej część epoki renesansu. To także pozycja, po która powinny sięgnąć ci, którzy lubią wiedzieć więcej, a których męczy encyklopedyczna wiedza.
Mam nadzieję, że wydawnictwo HI:STORY pokusi się o stworzenie całej serii o wielkich miastach, które miały wpływ na szeroko rozumianą sztukę np. Wenecja, Rzym, Paryż, Sankt Petersburg?
Serdeczenie polecam!
Florencja, miasto Medyceuszy, rodu, z którego wywodzili się papieże i wielcy mecenasi sztuki. Florencja to także miasto, w którym narodziły się idea, która rozsadziła skostniałą, uformowaną po upadku Cesarstwa Rzymskiego kombinację rozumu i wiary. „Nowe koncepcje (...) miały połączyć się w tym, co stało się znane jako humanizm”. Na trochę ponad 500 stronach Paul Strathern...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-23
„Królowa, która zabija giermka, giermek, który zabija królową”. Ktoś poluje na Czerwone Królowe, na wszystkich członków projektu Czerwona Królowa. W zaledwie dwa dni zostało zabitych pięć osób w Anglii, Holandii i Niemczech. A jakby tego było mało partner hiszpańskiej Czerwonej Królowej, Antonii Scott, Jon Gutierrez został porwany przez niezidentyfikowanych sprawców. „Dawny znajomy” Pan White, w którego istnienie wątpili wszyscy, włącznie z Mentorem, uważając go za wymysł przebodźcowanego umysłu Antonii, przysyła jej wiadomość „Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś. Zagramy?” Gdy Jon zostaje odnaleziony, w jego karku tkwi ładunek wybuchowy, aktywowany falami radiowymi. Od tego momentu rozpoczyna się niebezpieczna gra pomiędzy Panem Whitem, Antonią i Mentorem, w której stawką jest życie Jona, tak na początek. Co kieruje Whitem i jego pomocniczką Sarą Fajardo? Kto kim manipuluje? Kim jest tajemniczy White? Kto jeszcze jest zamieszany w spisek przeciwko Czerwonym Królowym? Czy hiszpańskim członkom projektu Czerwona Królowa uda się ujść z życiem, czy podzielą los zespołów z innych krajów?
„Królowa to najsilniejsza figura na szachownicy – mówi Biały Król. – Ale bez względu na to, jak jest silna, nie może zapominać, że zawsze jest ręka, która ją przesuwa.” Ten cytat idealnie odnosi się nie tylko do tego tomu, ale całego cyklu o Antonii Scott. Czerwona Królowa, prowadzi swoją „armię” pionków, jednak to ręka Mentora i twórców projektu nią sterują. Ona tylko wykonuje to, do czego została zaprogramowana. Tak, nie wyszkolona, ale zaprogramowana. W tym tomie poznajemy sposób, w jaki Czerwone Królowe były „trenowane”, a właściwie „torturowane”, aby wydobyć ich umiejętności i do czego to doprowadziło.
W tym tomie poznajemy genezę programu, tworzenie Królowych i co dzieje się z tymi, które nie podołały „treningowi”.
Z tomu na tom można było obserwować rozwój emocjonalnej strony Antonii, który swoją kulminację osiągnął w tym tomie. W pierwszym tomie Antonia praktycznie nie okazywała żadnych uczuć i chyba w ogóle się nie uśmiechała, podczas gdy w ostatnim wykazuje empatię, sympatię i zdarza jej się obdarzyć Jona uśmiechem o mocy 1000 W. Nigdy nie przypuszczałabym, że Scott, po stracie męża dopuści do głosu uczucia (?) w stosunku do Jona.
Rozgrywka prowadzona pomiędzy Czerwoną Królową i Białym Królem wciąga od pierwszych stron. Początkowo trudno odgadnąć motywacje Białego Króla, które właściwie poznajemy dopiero pod koniec.
Zakończenie bardzo satysfakcjonujące, kończące wszystkie wątki z całej trylogii. Mimo iż jest to teoretycznie ostatni tom trylogii, autor zostawił sobie furtkę, do kolejnego tomu.
Podsumowując: „Rey Blanco. Biały Król” to świetnie skonstruowany kryminał, trzymający poziom poprzednich tomów oraz utrzymujący czytelnika w napięciu i skupieniu, co nie zawsze się udaje, gdy powieść ma ponad 500 stron, z silną bohaterką i nietuzinkowym pomysłem na fabułę.
Serdecznie polecam.
„Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN”
„Królowa, która zabija giermka, giermek, który zabija królową”. Ktoś poluje na Czerwone Królowe, na wszystkich członków projektu Czerwona Królowa. W zaledwie dwa dni zostało zabitych pięć osób w Anglii, Holandii i Niemczech. A jakby tego było mało partner hiszpańskiej Czerwonej Królowej, Antonii Scott, Jon Gutierrez został porwany przez niezidentyfikowanych sprawców. „Dawny...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-20
Hanka Lubochowska, w wieku 23 lat spełnia swoje marzenie i zostaje policjantką, ale że mamy rok 1923, zostaje cywilnym pracownikiem policji, oficjalnie zostaje zatrudniona na stanowisku stenotypistki i protokolantki. W świat pracy w policji wprowadza ją Paweł Sarnatowicz, zwany Sarną, oficer policji, pod nieobecność szefa, który wyjeżdża na szkolenie do Scotland Yardu, jej szef. Hanka zaczyna pracę od zapoznania się aktualnymi śledztwami i robi to w sposób niezwykle sprytny: przepisuje na maszynie protokoły przesłuchań, jak na sprawną maszynistkę przystało. Pierwszą sprawą, do której zostaje zaangażowana Hanka jest zabójstwo Eustachego Wolfferdorffa tuza warszawskiej palestry. Wolfferdorff zasłynął bronieniem ludzi z półświatka. Hanka słyszy o nim od Sarny, że „nie raz i nie dwa słyszałem odzywkę starych złodziei: mam dość floty, żeby wynająć Wolfferdorffa, więc mnie pan władza może cmoknąć”. Kto i dlaczego zabił adwokata? Czy Hance i Sarnie uda się odkryć motywy mordercy?
„Dziewczyna z Konstancina” będąca kontynuacją powieści „Lisiczka” (choć można je czytać osobno, to dobrze znać poprzednie „wyczyny” Hanki, zanim została warszawską policjantką) to świetnie napisany kryminał retro. Przenosimy się do Warszawy okresu międzywojennego, z jego niepowtarzalną atmosferą. Kobiety, mimo że, prawa wyborcze otrzymały już w 1918 roku, wciąż nie mogą pracować w wielu „męskich” zawodach. Hanka od początku musi się „wkupić” w łaski kolegów i udowodnić, że nie jest tylko ładną buzią, ale że za tę buzią kryje się potężny intelekt. Hanka musi mierzyć się z szowinistycznymi i seksistowskimi uwagami pod swoim adresem, choć z drugiej strony, jako kobieta jest całowana po rękach.
Powieść pisana jest raz z perspektywy Hanki, raz w narracji trzecioosobowej, zdarzają się też momenty, kiedy na wydarzenia patrzymy z dużej perspektywy czasowej, gdy starsza już Hanka wspomina swoją młodość, bardzo ciekawy zabieg.
Na dużą uwagę zasługuje język, jakim napisana jest ta powieść, często pojawiają się zwroty, które już wyszły z użycia, a były używane sto lat temu. Wielkim plusem powieści, jest research, jaki wykonał autor, w akcję powieści wplecione są przyśpiewki z warszawskich podwórek, przywoływane są autentyczne postaci żyjące w tamtych czasach, znane z pierwszych stron gazet, czy właśnie tytuły wydawanych wtedy gazet, a które możemy już oglądać tylko w archiwach. Takie małe smaczki dokładają się do atmosfery stolicy dwudziestolecia międzywojennego.
Kolejnym plusem powieści jest odtworzenie klasowego społeczeństwa i specyficznego języka charakteryzującego każdą z klas.
A jakby tych wszystkich zalet było mało, to samo śledztwo jest niezwykle wciągające. Musimy pamiętać, że akcja dzieje się w latach 20-tych XX w. daktyloskopia dopiero raczkuje, a o testach DNA nie myślą nawet futuryści. Detektywi skazani są na ślady na miejscu zbrodni, świadków i swój intelekt.
Podsumowując: „Dziewczyna z Konstancina” to świetnie skonstruowany kryminał retro, oddający atmosferę Warszawy i okolic z lat 20-tych XX w. z ciekawymi i błyskotliwymi dialogami, oddającymi sposób mówienia Warszawiaków (i nie tylko), z wartką akcją i znakomicie wykreowanymi bohaterami.
Serdecznie polecam.
Hanka Lubochowska, w wieku 23 lat spełnia swoje marzenie i zostaje policjantką, ale że mamy rok 1923, zostaje cywilnym pracownikiem policji, oficjalnie zostaje zatrudniona na stanowisku stenotypistki i protokolantki. W świat pracy w policji wprowadza ją Paweł Sarnatowicz, zwany Sarną, oficer policji, pod nieobecność szefa, który wyjeżdża na szkolenie do Scotland Yardu, jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-10
„Pływał raz marynarz, który sprośne pieśni ciągle śpiewał
I panienki w każdym porcie solidnie chędożył”
Cruz Noir Garcia, jeden z Czarnych Braci, kapitan karaka Crescencia wciąż nosi w sobie żal za postępowanie ojca, nie chcąc zrozumieć, że kłamstwo ojca miało na celu chronienie go. Swoje smutki koi wlewanymi w gardło litrami rumu, praktycznie nie trzeźwiejąc, a pocieszania szuka w ramionach przygodnych kochanek, co często prowadzi do groźnych sytuacji i naraża nie tylko jego, ale wszystkich Czarnych Braci.
Cruz uwodzi ognistą Irlandkę Nyę, nie zdając sobie sprawy, że dziewczyna daje się uwieść, a jej celem jest zatrzymanie Cruza i opóźnienie w wyjściu z portu statków, aby można było pojąć jego ojca Andre Noira. Jedna namiętna noc okazuje się brzemienna w skutkach.
Nya, zwana Małą Gall, córka Morvina Gallaghera, przywódcy Bractwa Wybrzeża, marzy o własnym okręcie i jest gotowa na wszystko, aby na niego zasłużyć. Ojciec i brat używają ambicji dziewczyny do swoich celów, mają również dodatkową kartę przetargową, aby zmusić ją do wszystkiego. A tym, czego aktualnie chce Bractwo Wybrzeża, jest głowa Cruza.
Czy Nyi uda się osiągnąć swoje cele? Czy Cruz ujdzie z życiem?
Drugi tom cyklu „Czarne Żagle” Pauliny Jurgi to prawdziwie piracka opowieść. Piraci i korsarze, każda z grup posługująca się swoistym kodeksem, nieuznająca półśrodków. Cruz nie ma litości, nawet dla oszalałej z żalu po Marcosie Francisci.
Choć ten tom skupia się przede wszystkim na Cruzie i Nyi, to poboczni bohaterowie wiele wnoszą do historii. Możemy obserwować zachowania rodziców głównych bohaterów, tak różne od siebie, jak również relacje między rodzeństwem. Brat Nyi, Ahen nie zaskarbił sobie mojej sympatii, w przeciwieństwie do Nyi, silnej, zdeterminowanej młodej kobiety, zmagającej się przesądami ludzi morza i niechęcią rodziny. Kobiety, która robi wszystko, aby udowodnić, że zasługuje na własny statek, że w niczym nie ustępuje mężczyznom, a jednak wciąż jest postrzegana, jako ta gorsza.
Świetna kapitan, dbająca o swoją załogę, ale jednocześnie całkowicie podporządkowana ojcu i bratu.
Cruz w tym tomie pokazuje różne oblicza, nie jest tylko alkoholikiem i bawidamkiem, którego poznaliśmy w poprzednim tomie, ale młodzieńcem, który nosi w sobie wiele krzywd i wyrzutów sumienia. Młodzieńcem, który musi zmagać się z demonami przeszłości, część demonów sprowadził na siebie sam, część spadła na niego. Głęboko zraniony, ale i honorowy, dobry kapitan, którego ludzie skoczyliby za nim w ogień, choć stosuje z pełną bezwzględnością piracki kodeks.
Jeśli poprzedni tom można było porównać do wzburzonego morza, to tutaj jest biały szkwał. Piraci i korsarze, abordaże, szermierka, bliskie spotkania z „córką kapitana”, gorące romanse i podciąganie gatek w czasie ucieczki, do tego błyskotliwe dialogi i szybkie zwroty akcji. Tu nie ma czasu na chwilę oddechu, tu cały czas się coś dzieje. Aż do ostatniej kropki, która jak zawsze zostawia czytelnika w zawieszaniu i wymusza oczekiwanie na trzeci tom, który jak zakładam, będzie dotyczył najbardziej statecznego z braci Noir i przyniesie zakończenie wątków z poprzednich tomów.
Na wielkie uznanie ponownie zasługuje research zrobiony przez autorkę, jak i świetne oddanie atmosfery XVIII w. statków. Wręcz można poczuć zapach oceanu, drewna, prochu, zatęchłego jedzenia czy rozlanej krwi.
Serdecznie polecam miłośnikom pirackich klimatów i szant, a ja już wypatruję trzeciego tomu.
„Pływał raz marynarz, który rum litrami w gardło wlewał
I w ten sposób swoje smutki starał się uciszyć”
„Pływał raz marynarz, który sprośne pieśni ciągle śpiewał
I panienki w każdym porcie solidnie chędożył”
Cruz Noir Garcia, jeden z Czarnych Braci, kapitan karaka Crescencia wciąż nosi w sobie żal za postępowanie ojca, nie chcąc zrozumieć, że kłamstwo ojca miało na celu chronienie go. Swoje smutki koi wlewanymi w gardło litrami rumu, praktycznie nie trzeźwiejąc, a...
2023-07-29
Starożytny Egipt 1500 r p.n.e.
Młoda niewolnica Nahalla zostaje odesłana ze świątyni, aby służyła bratu faraona Saher Prenowi, zwanym Światłem Księżyca. Piękna niewolnica przykuwa uwagę młodego księcia, tak bardzo, że jego bratowa, która woli szwagra od swojego męża, zaczyna być o nią zazdrosna. Pewnej nocy książe zaalarmowany przez swoje wierne niewolnice Saher musi zbiegać z pałacu, faraon Neheb-Hora, boski pomazaniec Ra został zamordowany, a jego żona Nebre, oskarżyła Sahera o bratobójstwo. Żona faraona widać „miała dość jego oziębłości i obojętności na jej zaloty. Postanowiła więc zemścić się w najgorszy z możliwych sposobów, a przy okazji zyskać absolutną władzę nad Egiptem. Bowiem gniew zranionej i odrzuconej kobiety to rzecz straszna.”
Saher wraz z Nahallą i Afrah uciekają na pustynię. Kolejne dni uświadomią młodemu księciu, jak bardzo kocha swoją niewolnicę Nahallę, zwaną Kroplą Wody. Czy Światło Księżyca zdoła pomścić brata?
Czasy współczesne
Profesor Aaron Might, wykładowca egiptologii na Uniwersytecie Cambridge otrzymuje tajemniczą przesyłkę i niedługo potem umiera. Uczeń profesora Artur Soler, egiptolog, poszukiwacz skarbów i awanturnik, musi poinformować córkę Mighta, Sarę o śmierci ojca. Kilka dni po pogrzebie profesora, jego córka otrzymuje przesyłkę z pamiętnikiem swojej matki, która umarła wiele lat temu, krótko po powrocie z Egiptu. Z listu dołączonego do pamiętnika, kobieta przedstawiająca się jako przyjaciółka jej rodziców Aisza Nur, informuje Sarę, że wraz z jej matką brała udział w poszukiwaniach, które miały związek z „zaginionym grobowcem nieznanego do tej pory w historii Egiptu młodego władcy, którego dzieje były owiane tajemnicą. Nikt do tej pory nie potrafił nawet udowodnić jego istnienia.” Soler i Might decydują się udać do Egiptu i wraz z tajemniczą Aiszą odkryć tajemnicę zaginionego władcy Egiptu. Zaraz po wylądowaniu w Kairze Soler zostaje aresztowany, a Sara zostaje gościem Malaka Kamala, zastępcy kustosza kairskiego muzeum. Jak się wkrótce okazuje Soler i Kamal nie pałają do siebie sympatią, choć muszą ze sobą współpracować przy wyprawie w głąb pustyni w poszukiwaniu legendarnego grobowca młodego księcia, grobowca wypełnionego kosztownościami, którego odkrycie może przynieść im nie tylko sławę, ale i bogactwo. Komu może zaufać Sara, byłemu kochankowi Arturowi czy przyjacielowi ojca i jej aktualnemu kochankowi Malakowi? Czy uda się odnaleźć grobowiec, do którego odkrycia klucz ma od lat Sara?
„Klucz Anubisa” to moje pierwsze spotkanie a piórem Anny Crevan (bo z samą Autorką miałam przyjemność spotkać się osobiście), ale już wiem, że nie ostatni.
Historia opowiedziana jest w trzech płaszczyznach czasowych: w 1500 r p.n.e, pamiętnik pisany przez matkę Sary w 1997 r. i współcześnie. Wszystkie te historie, tak oddzielone w czasie i przestrzeni w pewnym punkcie zgrabnie się ze sobą łączą.
Choć żaden z opisanych faraonów nie istniał (wg. mojej najlepszej wiedzy), to i tak historia księcia i jego niewolnicy, która stała się dla niego kimś więcej niż nałożnicą, była pasjonująca, romantyczna i wzruszająca. Ciekawie było obserwować przemianę rozpieszczonego paniczyka w odpowiedzialnego mężczyznę, jak również lojalność kobiet, które z poświęceniem życia strzegły swojego pana.
Współczesne przygody Solera i Sary dorównują przygodom Indiany Jonesa. Znajdziemy tu wszystko, co w powieści przygodowej powinno się znaleźć: czarny charakter, który za wszelką cenę chce zagarnąć skarb; sektę Węże Appopisa, której korzenie sięgają starożytności, a jej wyznawcy czczą Setha, boga podziemi i świata umarłych, a która współcześnie para się przemytem cennych zabytków i ich sprzedażą na czarnym rynku; beduińskie plemię strzegące pewnej tajemnicy i znające legendy o Alari; no i ognisty romans; poszukiwanie skarbu; a wszystko to w scenerii pustyni i oaz.
Powieść czyta się dobrze, mimo drobnego druku, a akcja wciąga już od pierwszych stron. Bohaterowie są dobrze wykreowani, opisy bardzo plastyczne. Zakończenie – nie mogłam wymarzyć sobie bardziej satysfakcjonującego, choć historia Sahera i Nahalli wycisnęła mi łzy z oczu, na końcu spowodowała wielki uśmiech.
Jeśli lubicie powieści przygodowe z wątkiem sensacyjnym i romantycznym, to koniecznie przeczytajcie „Klucz Anubisa”. A ja nieśmiało uśmiecham się do Ani i proszę, żeby Soler i Sara jeszcze powrócili.
Serdecznie polecam!
Starożytny Egipt 1500 r p.n.e.
Młoda niewolnica Nahalla zostaje odesłana ze świątyni, aby służyła bratu faraona Saher Prenowi, zwanym Światłem Księżyca. Piękna niewolnica przykuwa uwagę młodego księcia, tak bardzo, że jego bratowa, która woli szwagra od swojego męża, zaczyna być o nią zazdrosna. Pewnej nocy książe zaalarmowany przez swoje wierne niewolnice Saher musi...
2023-07-26
Marta, kobieta w średnim wieku, matka uwielbiającego swoją pracę w zakładzie pogrzebowym Jagny Kocia czuje się spełniona na gruncie zawodowym, jednak na gruncie prywatnym, coraz częściej zadaje sobie pytanie: czy jest szczęśliwa w małżeństwie? Z mężem coraz częściej sprawiają wrażenie współlokatorów, niż partnerów. Kobieta zaczyna zdawać sobie sprawę, że „nie bardzo lubiła swojego męża. W zasadzie to chyba mało go znała.” Z mężem Karolem, nie łączy Marty nic, żadne wspólne zainteresowania czy pasje, za wyjątkiem dorosłego już Kocia. Kwiaciarka zaczyna zazdrościć przyjaciółkom udanego życia osobistego. A jakby tego wszystkiego było mało, w Cudach-Wiankach pojawia się młody mężczyzna, któremu została kilka tygodni życia i zamawia 12 bukietów z sezonowych kwiatów, po jednym bukiecie na miesiąc dla jego żony, która wkrótce zostanie wdową. Do każdego bukietu ma zostać załączony list. Marta postanawia zmienić swoje życie, wierne przyjaciółki dzielnie stają u jej boku. Wkrótce Marta odkrywa, że mąż nie jest jej wierny.
Trzy przyjaciółki prowadzą funeralno-ślubne konsorcjum. Magda jest właścicielką firmy cateringowej Zamieszane, Marta prowadzi kwiaciarnię Cuda-Wianki a Jagna zakład pogrzebowy Było-Minęło.
W poprzednim tomie, zatytułowanym „Gwóźdź do trumny” akcja skupiała się wokół Jagny, natomiast „Kopnij w kalendarz” skupia się wokół Marty. Znajomość poprzedniego tomu nie jest konieczna, ale dobrze jest ją znać, gdyż wiele wątków ma swoją kontynuację w tym tomie.
Jako że powieść ma w swoim tytule kalendarz, to zgodnie z kalendarzem została podzielona na dwanaście rozdziałów, z których każdy jest jednym miesiącem, a każdy miesiąc zaczyna się oryginalnie informacją, na jakie kwiaty jest sezon (przyznacie, że to bardzo oryginalny zabieg).
W porównaniu do poprzedniego tomu ten jest bardziej poważny, porusza motyw przemijania, tęsknoty za zmarłym, w tym prym wiedzie przeuroczy pan Adolf wpadający do kwiaciarni po bukiety kwiatów dla zmarłej żony, której potem opowiada zasłyszane ploteczki; naciągania zakochanych kobiet na niemałe pieniądze łzawą historyjką, co niestety spotkało Martę; czy „wrabiania w ciążę”, jak to się stało z Kociem. Na kilka słów zasługuje historia Kocia i Malwiny. Kocio zakochuje się w Malwinie beznadziejnie, dziewczyna też spogląda na niego przychylnym okiem, ale przez długi czas nie mogą się „zgrać”, a kiedy już w końcu dają sobie szansę, zadufany w sobie „Adonis”, którego duma cierpi, że nie udało mu się zaciągnąć Malwiny do łóżka, niszczy wszystko.
„Kopnij w kalendarz” to bardziej powieść obyczajowa, niż komedia, choć humoru też tu nie brakuje. To powieść udowadniająca, że zawsze warto walczyć o siebie i swoje szczęście, miłość można spotkać w najmniej spodziewanych miejscach, a każdy ból po stracie ukochanej osoby, prędzej czy później zelżeje.
Na koniec chciałabym zostawić wam zdanie, które spowodowało, że przyjaciółki zaczęły realizować swoje marzenia: „Marzenia trzeba spełniać. I trzeba mieć ciągle nowe, żeby zawsze był jakiś cel. Od nadupiesiedzenia człowiek się tylko starzeje.” Myślę, że warto je zapamiętać.
Serdecznie polecam i już czekam na kolejny tom!
Marta, kobieta w średnim wieku, matka uwielbiającego swoją pracę w zakładzie pogrzebowym Jagny Kocia czuje się spełniona na gruncie zawodowym, jednak na gruncie prywatnym, coraz częściej zadaje sobie pytanie: czy jest szczęśliwa w małżeństwie? Z mężem coraz częściej sprawiają wrażenie współlokatorów, niż partnerów. Kobieta zaczyna zdawać sobie sprawę, że „nie bardzo lubiła...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-12
Słynne powiedzenie mówi, że „wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”, natomiast Emma Southon, przewrotnie zatytułowała swoją książkę „Wszystkie trupy prowadzą do Rzymu”, bo i w drodze do Rzymu i w trakcie budowy jego potęgi trochę ludzi zginęło.
Już w szkole podstawowej, każdy z nas w książce do historii, miał okazję zobaczyć zdjęcie słynnego posążka przedstawiającego Romulusa i Remusa, braci bliźniaków wykarmionych przez wilczycę, założycieli Rzymu. Po czym następowało omówienie długiej listy bogów rzymskich, ich atrybutów, przeplatanych informacjami o ważniejszych cesarzach. O tym, Romulus zamordował swojego brata, już się rzadko mówiło, bo i po co psuć taką piękną opowieść. A to morderstwo zapoczątkowało długą „tradycję” usuwania przeciwników politycznych „na zawsze”, bo przecież jeśli byśmy go wygnali, to mógłby spiskować przeciwko nam i wrócić, a tak, mamy pewność, że z „drugiej strony” nie wróci.
„Każdy przełomowy moment w historii Rzymu znaczyło jakieś morderstwo. Ktoś umierał, zazwyczaj w krwawych okolicznościach, a w miejscu, gdzie kiedyś toczyło się życie, wyłaniało się coś zupełnie nowego. Rzym powstał na krwi Remusa. Republika zaczęła się od śmierci Lukrecji. Cesarstwo wywodziło się zamordowania Cezara. Rzym był miejscem nadzwyczaj morderczym.”
W książce podzielonej na 9 rozdziałów, traktujących o różnych „kategoriach” morderstw, od tych popełnianych w senacie, przez morderstwa w rodzinie zarówno „zwykłych obywateli” jak i cesarskiej, aż po morderstwa cesarzy i morderstwa państwowe. Zazwyczaj używano starego dobrego ostrza, większego lub mniejszego, choć zdarzały się też morderstwa popełniane za pomocą czarów, tym również autorka poświęciła cały rozdział.
„Wszystkie trupy prowadzą do Rzymu. Kryminalne zagadki starożytnych” czyta się jak powieść kryminalną: mamy ofiarę, choć nie zawsze jest to atrakcyjna młoda kobieta, mamy motyw działania i sprawcę, lub wielu sprawców. A skoro autorka przyjęła styl „powieściowy” styl narracji to i o nim słów kilka. Styl jest lekki, konwersacyjny, w narracji często przebiją się ironiczne i subiektywne opinie autorki, oraz czarny humor. Całość utrzymana jest w formie opowieści, w której dostaniemy tak kontrastujący z naszym postrzeganiem zabójstwa świat. Autorka często przeciwstawia świat Rzymu i współczesny, nie tylko w postrzeganiu zbrodni, ale również w działaniu państwa, uchwalania prawa, posiadania, w tym niewolników, dzięki czemu możemy szybciej „wyłapać” różnice w funkcjonowaniu państwa i zachowania Rzymian.
Southon nie stroni również od odniesień do literatury klasycznej czy współczesnej popkultury.
Dzięki takiemu zabiegowi, trudny temat zbrodni i przez wielu niezbyt lubianej historii Rzymu staje się pasjonującą lekturą.
Książkę polecam wszystkim wielbicielom historii oraz true crime. Tutaj krew leje się strumieniami, niezależnie czy to krew niewolnika, gladiatora, trybuna, patrycjusza czy cesarza, a całość „podana” jest w przystępnej „pogawędkowej” formie, co nie znaczy, że nie znajdziecie obszernej bibliografii i przydatnego słowniczka, o co to, to nie.
Słynne powiedzenie mówi, że „wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”, natomiast Emma Southon, przewrotnie zatytułowała swoją książkę „Wszystkie trupy prowadzą do Rzymu”, bo i w drodze do Rzymu i w trakcie budowy jego potęgi trochę ludzi zginęło.
Już w szkole podstawowej, każdy z nas w książce do historii, miał okazję zobaczyć zdjęcie słynnego posążka przedstawiającego Romulusa...
2022-05-13
Freddy Mercury śpiewał „Who wants to live forever”, a Wiesław Michnikowski z “ Kabaretu Starszych Panów” przekonywał, że „Wesołe jest życie staruszka”. Julian Sobiech, twórca profilu „Jak dożyć setki” w swojej publikacji pt. „Jak dożyć setki. Najprostsza i najskuteczniejsza instrukcja obsługi zdrowia” przekonuje, że możliwe jest długie życie. Co trzeba zrobić, aby cieszyć się długim życiem? Do momentu przeczytania publikacji, byłam święcie przekonana, że w wystarczy „wygrać na loterii genowej” i ciutkę o siebie zadbać. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy przeczytałam, że moje dobre geny (w mojej rodzinie kobiety uważają za wielkie faux pas pożegnanie się z tym światem poniżej 90 roku życia, a większość pań osiągnęła 100 i więcej lat, w całkiem dobrej kondycji) to tylko 20% szans na długie życie, kolejne 30% szans na długie życie dokłada środowisko i opieka medyczna, a aż 50% szans na wydłużenie cieszeniem się przyjemnościami oferowanymi przez świat, zależy od naszego postępowania i zdrowych nawyków. A nawyki, a właściwie kroki na drodze do długowieczności, wg. autora zawierają się w słowach (będącymi również tytułami rozdziałów): iść, jeść, spać i dbać. Proste, prawda?
Każdy z rozdziałów poradnika nie tylko w sposób przystępny opisuje każdy z aspektów, dzięki któremu możemy żyć dłużej. Autor posługuje się również zapadającymi w pamięć grafikami, a każdy z rozdziałów kończy się podsumowaniem „w pigułce”, gdzie znajdziemy najważniejsze tematy poruszane w rozdziale, jak również „plan minimum” i „plan optimum”, poprawiający nasze funkcjonowanie.
Na uwagę zasługują grafiki: kolorowe, zapadające z pamięć i świetnie obrazujące omawiane tematy. Autor i wydawca zatroszczyli się również o wytłuszczenia tekstu, dzięki czemu, wiemy, co jest najważniejsze do zapamiętania, albo na co autor chce nam zwrócić uwagę.
Dla chcących poszerzyć wiedzę, na końcu poradnika zamieszczona została bogata bibliografia, podzielona wg. rozdziałów.
Julian Sobiech oddaje w nasze ręce olbrzymie kompendium wiedzy, z zakresu fizjologii, biologii, genetyki napisane przystępnym językiem.
Serdecznie polecam wszystkim niezależnie od wieku i wykonywanej profesji. Warto zadbać o siebie i dożyć setki w dobrym zdrowiu, choćby z dwóch względów: będziemy mieli więcej czasu na czytanie książek (a regularne czytanie książek zwiększa szansę na długie życie o 23%) i „zrujnujemy” ZUS – każdy 100-latek, oprócz emerytury dostaje „świadczenie honorowe”, które obecnie wynosi 5540,25 pln brutto miesięcznie. Ile za to można kupić książek!
Freddy Mercury śpiewał „Who wants to live forever”, a Wiesław Michnikowski z “ Kabaretu Starszych Panów” przekonywał, że „Wesołe jest życie staruszka”. Julian Sobiech, twórca profilu „Jak dożyć setki” w swojej publikacji pt. „Jak dożyć setki. Najprostsza i najskuteczniejsza instrukcja obsługi zdrowia” przekonuje, że możliwe jest długie życie. Co trzeba zrobić, aby cieszyć...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-02-05
Isabel Delancey wiedzie, a właściwie do niedawna wiodła niemal sielskie życie. Pierwsze skrzypce w orkiestrze, kochający mąż dbający o bezpieczeństwo finansowe rodziny, dwójka dzieci. Dzięki Laurentowi Isabel mogła skoncentrować się na tym co kochała najbardziej – na muzyce. Wszystko odchodzi w niepamięć wraz z informacją, że jej mąż miał wypadek, zginął na miejscu. Isabel zamyka się w sobie, niemalże zrzucając odpowiedzialność za rodzinę na Kitty, swoją piętnastoletnią córkę. Jakby ciosów w nagle pomniejszoną rodzinę Delancey’ów było za mało, prawnik rodziny informuje pogrążoną w żałobie wdowę, że finanse rodziny są w opłakanym stanie i ledwo starczą na spłatę hipoteki za luksusowy londyński dom.
Pottisworth wiekowy właściciel domu w stylu mauretańskim, domu nazywanego w okolicy hiszpańskim umiera, pozostawiając zrujnowany domek swojej ciotecznej wnuczce Izabel. Dla kobiety, taki spadek wydaje się darem niebios – może sprzedać londyński dom i przeprowadzić się do „domu hiszpańskiego”. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że dom jest w dużo gorszym stanie, niż informował ją notariusz. Izabel i jej dzieciom z pomocą przychodzi lokalny przedsiębiorca budowlany Matt McCarthy, który od dawna miał chrapkę na „dom hiszpański”.
Izabel nieznająca się na finansach (tymi rzeczami zawsze zajmował się mąż) i budowlance całkowicie polega na McCarthy’ym, z przerażeniem obserwując coraz bardziej topniejące skromne fundusze. Jedynie muzyka ukochanych skrzypiec przynosi ukojenie zrozpaczonej kobiecie. Czy Izabel uda się odzyskać spokój? Czy przenosiny do małego miasteczka, w którym każdy każdego zna, przyniesie spokój jej rodzinie? Jakie plany wobec domu hiszpańskiego i samej Izabel ma McCarthy?
„Muzyka nocy”, mimo iż jest powieścią z 2008, jedną z pierwszych w dorobku Jojo Moyes dopiero teraz doczekała się tłumaczenia na język polski. Szkoda, że tak późno, bo moim zdaniem to jedna z lepszych powieści Moyes. Podobnie jak w przypadku innych powieści Moyes, główną postacią jest kobieta, która musi zawalczyć o siebie, swoją przyszłość i nierzadko o przyszłość swoich dzieci. W tej powieści schemat się powtarza (a właściwie patrząc chronologicznie na wydane powieści, schemat zaczyna się tworzyć), początkowo nijaka Izabel, całkowicie oderwana od rzeczywistości, czasami wręcz egoistyczna, nieumiejąca zapanować na rachunkami, z czasem zmienia się w kobietę zdeterminowaną i poświęcającą się, aby dzieci były szczęśliwe „dopóki jedno z twoich dzieci jest nieszczęśliwe, sama nie będziesz szczęśliwa”. Zdaje sobie sprawę, że jest „wszystkim, co zostało dzieciom”. Nadmiernie dorosła Kitty sprawia wrażenie lepiej panującej nad rodziną, niż jej matka. Jej młodszy brat Thierry na skutek traumy przestał się odzywać, ze światem komunikuje się tylko za pomocą gestów. Izabel nie jest w stanie mu pomóc, z pomocą przychodzi jej, a właściwie Thierremu pracownik budowlany Byron, mężczyzna o mrocznej przeszłości, małomówny i uwielbiający przyrodę. To właśnie on i jego psy pomogą Thierremu.
W powieści nie mogło zabraknąć obrazu małomiasteczkowego społeczeństwa, żyjącego plotkami. Dwaj „kuzyni” Assad i Henry, właściciele lokalnego sklepiku ze wszystkim, w którym handluje się nie tylko lokalnymi wyrobami, ale dzieli się też ploteczkami, są niezwykle ciepłymi i sympatycznymi osobami, które chyba jako jedyne trzymają kciuki za Izabel.
Sporą część powieści, oprócz perypetiów budowlanych i rodzinnych zajmuje muzyka. Muzyka skrzypiec, która raz jest tęskna, raz wręcz zawodząca, a raz romantyczna, doskonale odwzorowuje stan ducha głównej bohaterki.
Podsumowując: „Muzyka nocy” to obowiązkowa lektura dla wszystkich wielbicieli pióra Moyes, warto poznać jej pierwsze powieści i zobaczyć jak rozwijał się jej warsztat. Dla wielbicieli powieści obyczajowych będzie to również doskonała pozycja na kilka wieczorów. Jest to również powieść dodająca otuchy w tych trudnych czasach, że po każdym ciosie można się podnieść, i że „człowiek powinien korzystać z każdej okazji do szczęścia” oraz że „życie. Czasami bywa naprawdę koszmarnie, a kiedy myślisz, że tak już będzie zawsze, wszystko się zmienia.”
Serdecznie polecam.
Isabel Delancey wiedzie, a właściwie do niedawna wiodła niemal sielskie życie. Pierwsze skrzypce w orkiestrze, kochający mąż dbający o bezpieczeństwo finansowe rodziny, dwójka dzieci. Dzięki Laurentowi Isabel mogła skoncentrować się na tym co kochała najbardziej – na muzyce. Wszystko odchodzi w niepamięć wraz z informacją, że jej mąż miał wypadek, zginął na miejscu. Isabel...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-19
„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” to już trzecia (i mam nadzieję, że nie ostatnia) odsłona retro kryminałów z radcą Adolfem Jendryskiem w roli głównej.
Hindenburg (Zabrze) 1934. Adolf Jendrysek po uprzednim śledztwie stara się żyć spokojnym życiem. Jego przyjaciółka Lotti Dehner, angielska dziennikarka, prosi go, aby towarzyszył jej na kolacji z niespodzianką u inżyniera Tebbe, który niedawno przybył do Hindenburga z Berlina. Córka inżyniera Tebbe i jego żony Margarete, Gerti niedawno zginęła, a inżynier stara się za wszelką cenę poprawić żonie humor. „Gabinet osobliwości rodziny Tebbe znany jest w cały Berlinie (…) Dziś chciałem wzbogacić tę kolekcję o jeszcze jeden bezcenny artefakt z czasów odkryć wielkiej cywilizacji znad Nilu. (…) Będziecie dziś państwo świadkami odwijania mumii.” Krótko przed kulminacyjnym wydarzeniem wieczoru gaśnie światło, po jego ponownym włączeniu goście wracają do odwijania mumii, a niedługo później pada strzał. Ofiarą nieznanego sprawcy pada osobista pokojówka Margarete – Marie. Druga pokojówka Emilie zostaje znaleziona z dymiącym pistoletem i przyznaje się do zabicia Marie. Przybyły na miejsce zbrodni komisarz Juretzki prosi o nieopuszczanie domu inżyniera Tebbe. Sekcja zwłok nieszczęsnej pokojówki ujawnia, że Marie została otruta i zmarła, zanim Marie oddała strzał. Komisarz Juretzki prosi Jendryska o pomoc w rozwiązaniu sprawy. Kto zabił pokojówkę? Kto stoi za zniknięciem małej Gerti?
„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” swoją konwencją nawiązuje do dobrze znanych kryminałów Agaty Christie, w zamkniętym domu ginie jeden z domowników a Herkules Poirot musi odkryć, kto miał motyw i sposobność do zabicia. Monice Kassner odtworzyła klimat przedwojennego Zabrza, wtedy noszącego nazwę Hindenburg i odwzorować jego topografię. A jakby tego było mało, całą akcję osadziła w domu dwóch dyrektorów przy ulicy Hochgesandstrasse 2. Dom stoi tam do dziś, niestety niszczeje, ale w czasach Jendryska musiał być piękny. Wśród gości inżyniera Tebbe znajdziemy już zagorzałych zwolenników Adolfa Hitlera i będziemy mogli zaznajomić się z niezbyt sympatycznym Esesmanem Leo Abrahamczikiem i jego poglądami. Jako że akcja powieści dzieje się na Górnym Śląsku, mimo podziału granicami, czytelnicy znajdą tu opisy wspaniałej kuchni śląskiej i dialogi po śląsku. Bez paniki, śląskie dialogi tłumaczone są na język polski, więc czytelnicy z całej Polski będą mogli się zapoznać z naszym śląskim Poirot.
Jeśli lubicie klasyczne kryminały z ciekawą intrygą kryminalną i skomplikowaną historią rodzinną, to powinniście przeczytać „Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” Moniki Kassner. Jeśli nie czytaliście poprzednich tomów, nie musicie się martwić, każdy tom to zamknięta całość i znajomość wcześniejszych wydarzeń nie jest konieczna.
Serdecznie polecam.
„Sprawa rodziny Tebbe. Kolacja z mumią” to już trzecia (i mam nadzieję, że nie ostatnia) odsłona retro kryminałów z radcą Adolfem Jendryskiem w roli głównej.
Hindenburg (Zabrze) 1934. Adolf Jendrysek po uprzednim śledztwie stara się żyć spokojnym życiem. Jego przyjaciółka Lotti Dehner, angielska dziennikarka, prosi go, aby towarzyszył jej na kolacji z niespodzianką u...
2022-10-27
„Oblicza miłości” to trzecia po „To nie przypadek” i „Trudny wybór” odsłona śledztw prowadzonych przez przyjaciółki Kaję i Maję.
Główne bohaterki prowadzą agencję detektywistyczną Kajmak Investigation. Detektywki zostają zatrudnione przez Agatę Płocką, która podejrzewa swojego byłego męża o uprowadzenie ich córka Gabrysi. Grzegorz Płocki potentat na rynku IT niespodziewanie sprzedaje swoją firmę i znika. Już wstępne ustalenia właścicielek Kajmak Investigation stawiają przed detektywkami w towarzystwie Maksa, ukochanego Mai, przed decyzją czy wycofać się ze zlecenia, czy kontynuować śledztwo. Wkrótce na jaw wychodzi, iż Agata jest krewną znanego warszawskiego gangstera Mafina. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi a kolejne tajemnice Agaty, Grzegorza, byłej narzeczonej Grzegorza, Malwiny i Mafina wychodzą na jaw. Czy Kai i Mai uda się odnaleźć Gabrysię? Czy ostro imprezująca po zerwaniu z Darkiem Kaja odnajdzie spokój?
Jak już wspomniałam „Oblicza miłości” to już trzeci tom serii. Zazwyczaj serie mają to do siebie, że i nie zawsze „trzymają poziom”. Nie dotyczy to serii „Zaufaj i podążaj”. Mam nieodparte wrażenie, że z tomu na tom jest lepiej. W tym tomie oprócz ciekawej zagadki kryminalnej, skomplikowanego tła obyczajowego pojawia się również ważny wątek społeczny, a właściwie ekologiczny. Nie chcąc zdradzać za dużo fabuły, Kaja i Maja odkrywają proceder nielegalnych wysypisk śmieci, na których stojący za procederem ludzie dorabiają się olbrzymich pieniędzy. Ci, którzy śledzą doniesienia medialne, mogą w tym wątku doszukać się korelacji z wydarzeniami sprzed kilku lat, kiedy to płonęły nielegalne wysypiska śmieci, czy niedawno odkrytego „dzikiego” składowiska odpadów płynnych, których neutralizacja będzie kosztowała podatników miliony, a „mafia śmieciowa” na tym zarobiła niemałe pieniądze.
Z tomu na tom, Autorka stawia przed bohaterkami coraz większe wyzwania, zarówno zawodowe, jak i prywatne. Jestem ciekawa co stanie się w kolejnym tomie, zwłaszcza że zakończenie pozostania wiele pytań.
Jeśli szukacie dobrej, wielowątkowej powieści z zaskakującymi zwrotami akcji, nieszablonowymi bohaterkami, to serdecznie polecam serię „Zaufaj i podążaj”, a zwłaszcza jej bieżącą odsłonę „Oblicza miłości”.
„Oblicza miłości” to trzecia po „To nie przypadek” i „Trudny wybór” odsłona śledztw prowadzonych przez przyjaciółki Kaję i Maję.
Główne bohaterki prowadzą agencję detektywistyczną Kajmak Investigation. Detektywki zostają zatrudnione przez Agatę Płocką, która podejrzewa swojego byłego męża o uprowadzenie ich córka Gabrysi. Grzegorz Płocki potentat na rynku IT...
Gdyby zapytać jedenastolatków kim chcą zostać, zapewne padłyby modne aktualnie zawody: influencerem, youtuberem, piłkarzem, może lekarzem lub strażakiem. Olivier po spotkaniu z doktorem Howardem postanawia zostać astrofizykiem, bo jak sam twierdzi „…sądzę, że mógłbym badać wszechświat. Tak, to zdecydowanie coś dla mnie. Patrzeć w niebo i rozmyślać nad tym, jak działają te wszystkie gwiazdy i galaktyki we wszechświecie, jak zderzają się planety lub jak daleko od nas mieszkają kosmici…”. Po rozmowie ze wspomnianym już doktorem Howardem, Olivier wpada na genialny pomysł „spiszę wszystko i dam innym dzieciakom w formie książki. Ostatecznie człowiek najlepiej się uczy, kiedy coś komuś tłumaczy.” I tak właśnie powstała książka pełna wiedzy i uroczych rysunków, tłumacząca w niezwykle przystępny sposób jak działa wszechświat (przynajmniej ta jego część, o której wiemy i którą rozumiemy). Czy tłum ściskający się w drzwiach do stołówki może symulować Wielki wybuch (choć Olivier chętne zmieniłby tę nazwę na Wielkie Bum)? Jak się okazuje, wg Oliviera jak najbardziej może. I ku zdziwieniu naszego narratora, ten wybuch nadal trawa. A to dopiero początek „odkryć” Oliviera i jego milionów pytań do doktora Howarda. Czarne dziury, nanocząsteczki, nasz wspaniały Układ Słoneczny z ośmioma planetami i Plutonem (którego wciąż lubimy, mimo iż nie jest planetą) i jeszcze wspanialsza Droga Mleczna. I wszechświat (na ile go widać) o średnicy uwaga! 900 000 000 000 000 000 000 000 kilometrów, w którym znajduje się ponad dwa biliony galaktyk. Sami przyznajcie, to strasznie dużo. Ciekawe, w ilu galaktykach mieszkają kosmici i jak wyglądają? A jak wygląda wszechświat? Ma kształt klopsika, no dobrze, dużej kuli? A może hot doga? Choć doktor Howard upiera się, aby używać określenia „walec”. Ale istnieje również możliwość, że wszechświat ma kształt „torusa”, choć czy nie lepiej i smaczniej brzmi kształt pączka z dziurką?
Jak już wspomniałam, książka jest bogato ilustrowana w komiksowym stylu, do tego okraszona pełnymi humoru i łatwymi do zapamiętania ciekawostkami, napisanymi w sposób, w jaki jedenastolatek mógłby tłumaczyć skomplikowany wszechświat swoim rówieśnikom.
Na końcu książki znajdziemy źródła, w których młodzi przyszli astrofizycy mogą poszerzyć swoją wiedzę, a także indeks, aby szybko wrócić do interesującego zagadnienia.
Książka zarówno dla małych, jak i dużych (sama świetnie się bawiłam w trakcie lektury). Serdecznie polecam wszystkim, którzy lubią wiedzieć więcej i uczyć się przez zabawę.
Gdyby zapytać jedenastolatków kim chcą zostać, zapewne padłyby modne aktualnie zawody: influencerem, youtuberem, piłkarzem, może lekarzem lub strażakiem. Olivier po spotkaniu z doktorem Howardem postanawia zostać astrofizykiem, bo jak sam twierdzi „…sądzę, że mógłbym badać wszechświat. Tak, to zdecydowanie coś dla mnie. Patrzeć w niebo i rozmyślać nad tym, jak działają te...
więcej Pokaż mimo to