-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
2017-11-29
2017-11-28
2017-11-28
2017-11-15
Możliwe spojlery (duh.)
Bardzo miło było mi czytać tę książkę, bo wiele dobrego o niej słyszałam. Dodatkowo była darmowa w ramach CzytajPL, więc same plusy. Chwyciłam za nią na uczelni, bo ja bardzo zajmujące i porządne studia mam, i się zakochałam. Serio serio. Od dzisiaj zaczynam uważać, że ten romantyzm z Czterdzieści i cztery to jedyny, który można uznawać.
Na pewno nie wypowiem się o tej książce w ramach historycznych, bo historia była tym przedmiotem, na którym od zawsze nadrabiałam spanie. Pewnie trochę szkoda, bo powieść ta ma w sobie wydarzenia i postaci historyczne, ale nie bądźmy pesymistami. Jedyne co zauważyłam, to fakt, że są postaci Słowackiego i Mickiewicza i jest fajnie. Aha i Księstwo Warszawskie.
Bardzo podobała mi się koncepcja fantasy, które dzieje się w romantyzmie i ma sens. W sensie ludzkość kładzie rączki na jakiejś dziwnej energii nazwanej ether i uczy się przenosić do innych, równoległych rzeczywistości. Oczywiście wykorzystuje go też do ogrzewania, oświetlania i tworzenia broni, więc mamy trochę wcześniejszą rewolucję przemysłową. Świat wydaje mi się tu taką perełką i mam ochotę piać nad nim z zachwytu.
Główna bohaterka pozostaje dla mnie neutralna, bo są cechy, które lubię, są takie, których nie bardzo. Oczywiście jest rewolucjonistką, patriotką, która ma misję i musi ją wykonać z rozkazu Słowackiego (Juliusz, ty pipo <3). Jest osobą sympatyczną, zdecydowanie towarzyszenie jej nie było bólem, chociaż nie wszystkie jej decyzje mi się podobały. W scenach z Mickiewiczem wymiatała.
Generalnie nie zgadzam się z zakończeniem tej książki, moje serce zostało złamane, ale jednocześnie to zakończenie jest genialne i nie mogę się go za bardzo czepiać.
Chciałabym polecić tę książkę gorąco, chociaż trochę nieskładnie, bo ja nie umiem chwalić książek, lepiej mi idzie ciśnięcie im.
Możliwe spojlery (duh.)
Bardzo miło było mi czytać tę książkę, bo wiele dobrego o niej słyszałam. Dodatkowo była darmowa w ramach CzytajPL, więc same plusy. Chwyciłam za nią na uczelni, bo ja bardzo zajmujące i porządne studia mam, i się zakochałam. Serio serio. Od dzisiaj zaczynam uważać, że ten romantyzm z Czterdzieści i cztery to jedyny, który można uznawać.
Na pewno...
2017-11-18
Cholernie ładne wydanie.
Oczywiście miałam z nim przejścia, bo co to za lektura bez przejść. W sensie w pierwszym kupionym komiksie miałam powielone strony. Ale na szczęście w kolejnej wersji już wszystko było okej.
Myślę, że to całkiem niezła pozycja, jeśli wie się kto to Daredevil, ale nigdy nie zaczęło się jego historii i nie wie gdzie zacząć. Chociaż ja zaczynałam go po 2 sezonach serialu z Netflixa i też się nie nudziłam.
Na uwagę zasługuje tu bardzo ładny styl rysunków, szczególnie w dwóch pierwszych komiksach.
Generalnie polecam mocno, tylko że portfel płacze po jego zakupie.
Cholernie ładne wydanie.
Oczywiście miałam z nim przejścia, bo co to za lektura bez przejść. W sensie w pierwszym kupionym komiksie miałam powielone strony. Ale na szczęście w kolejnej wersji już wszystko było okej.
Myślę, że to całkiem niezła pozycja, jeśli wie się kto to Daredevil, ale nigdy nie zaczęło się jego historii i nie wie gdzie zacząć. Chociaż ja zaczynałam go...
2017-11-13
Książka kupiona na Krakowskich Targach Książki, właściwie przez przypadek. Nie żałuję. Zdecydowanie powinnam czytać więcej literatury lingwistycznej.
Przede wszystkim bardzo ciekawy zbiór krótkiej formy na temat słów, które się zmieniają, bo i nasz język się zmienia. Można czytać w paczkach, pojedynczo, albo pochłonąć całość na raz. Każda forma jest dobra, a do tego, kiedyś w końcu się do niej wróci, żeby ją odkryć na nowo.
Książka kupiona na Krakowskich Targach Książki, właściwie przez przypadek. Nie żałuję. Zdecydowanie powinnam czytać więcej literatury lingwistycznej.
Przede wszystkim bardzo ciekawy zbiór krótkiej formy na temat słów, które się zmieniają, bo i nasz język się zmienia. Można czytać w paczkach, pojedynczo, albo pochłonąć całość na raz. Każda forma jest dobra, a do tego,...
2017-11-08
Możliwe spojlery (duh.)
Książka kupiona przez przypadek, bo słyszałam o niej kilkakrotnie, ale nie wiedziałam o czym jest, a tytuł brzmiał super. Zakochałam się po dziesięciu stronach, a po kolejnych dwudziestu byłam pewna, że to miłość na całe życie.
Przede wszystkim jest to powieść przygodowa, z wątuniem romantycznym, z głównym bohaterem, który jest niesamowity, wspaniały i głupi do bólu. Uśmiałam się na niej do łez, a przede wszystkim - nie mogłam jej odłożyć. Morty okazał się spełnieniem moich bohaterskich marzeń.
Generalnie uprzedzam, że to nie jest poważna lektura i jeśli ktoś zamierza się czepiać obyczajów, sytuacji politycznej, czy innych pierdół, które są licznie wspominane w tej książce, to nie warto. To nie ma być książka historyczna, tylko przede wszystkim rozrywkowa i to też jest ok.
Jednocześnie poruszane są fakty z życia Morty'ego, które nie są zabawne i może są zbyt poważne jak na samo dawanie motywacji bohaterowi. Nie są one jednak potraktowane w sposób zupełnie humorystyczny, widać, że zarówno Monty, jak i Felicity i Percy się nimi przejmują. Jednocześnie - ilu z nas żartuje na temat własnych nieszczęść, chcąc je w ten sposób umniejszyć?
Jakby ktoś się bał wersji angielskiej - to napisana jest bardzo łatwym i przyjemnym językiem. Czytało mi się ją równie przyjemnie, co w ojczystym języku. Jest to póki co jedyna pozycja anglojęzyczna, z którą mam takie odczucia.
Polecam całym sercem.
Możliwe spojlery (duh.)
Książka kupiona przez przypadek, bo słyszałam o niej kilkakrotnie, ale nie wiedziałam o czym jest, a tytuł brzmiał super. Zakochałam się po dziesięciu stronach, a po kolejnych dwudziestu byłam pewna, że to miłość na całe życie.
Przede wszystkim jest to powieść przygodowa, z wątuniem romantycznym, z głównym bohaterem, który jest niesamowity,...
2017-11-07
Możliwe spojlery (duh.)
Dobra, kolejna przypadkowa pozycja na mojej liście przeczytanych, ale trwa akcja CzytajPl i postanowiłam zobaczyć ile z tych książek uda mi się pochłonąć. A na studiach mam bardzo nieatrakcyjne zajęcia, więc nic tylko siedzieć i czytać.
Nie planowałam zacząć od tej książki, ale w sumie dawno nie czytałam kryminałów, więc dlaczego by nie. Szczególnie, że ja bardzo lubię te wszystkie skandynawskie klimaty i lubię lód i zimę, więc nic tylko czytać.
Książka przede wszystkim bardzo szybko mi szła. Co prawda nie bardzo mi się podobały przerywniki na samych początkach rozdziałów, ale no dobra, dało się je przetrwać. Rozdziały były bardzo nierówne, podzielone na perspektywy różnych bohaterów, z których, większość, dało się lubić. Nie całość wygląda kolorowo, ale po kolei.
Muszę docenić fakt, że bardzo dużo emocji u mnie wywołały niektóre wątki. Nie wszystkie, samo śledztwo w ogóle, ale za to te Anny, siostry głównej bohaterki i obleśnego prowadzącego śledztwo - już tak. O poruczniku/kapralu/kimkolwiek-ten-ziomek-był nie mam za wiele do powiedzenia, był po prostu odpychający, przystawiał się do kobiet i traktował je z góry i jeszcze publicznie drapał się po jajkach (dzięki ci autorko, za wspaniały obraz). Przede wszystkim zaś czułam odrazę i wściekłość na wszystkich scenach z Lucasem, mężem Anny, który był wrednym sukinsynem, który na dodatek bił żonę. Co z tego wyszło, to wyszło, ale na niektórych momentach musiałam przerywać lekturę, żeby nic nie zrobić swojemu telefonowi. Nigdy mnie nie spotkało takie traktowanie ze strony faceta i pewnie nie spotka, bo zapewne ukręciłabym mu jądra, ale bardzo mnie boli takie zachowanie. Wbrew pozorom jestem wrażliwą istotą, a przynajmniej na tyle, żeby Lucas wzbudził we mnie agresję. Mam nadzieję, że ludzie tacy jak on się kiedyś utopią, bo nie będą mogli ze sobą żyć.
Poza tym cała historia była spójna, nie wszystko w śledztwie było ujawniane ale na tyle dużo wiedzieliśmy, że ja rozkminiłam główną sprawę zanim zrobili to bohaterowie. Trochę smutno, bo w sumie lubię jak mnie zaskakuje zakończenie. A tak to ostatnie 300 stron ebooka nudziłam się jak mops, czekając, aż śledztwo dojdzie do końca.
Oczywiście, poza rozwiązywaniem zagadki, mamy tu też wątki prywatne innych bohaterów, w większości Eriki. Trochę wspomniane jest o jej rodzinie, trochę o ludziach, z którymi się spotyka, generalnie jest miło. Podobała mi się atmosfera małego miasteczka, w którym każdy zna każdego, bo było w tym coś swojskiego. To co działo się w jej życiu też mnie ciekawiło, w różnym stopniu, zależnie od tego, w którym momencie śledztwa byłam, ale i tak gratki.
Nie wiem, czy sięgnę po kolejne części z tej serii, bo to chyba seria jest? Ale tę mogę na pewno polecić jako taki łatwy i przyjemny kryminał. Ale lepiej przy nim nie myślcie, bo wyprzedzicie bohaterów i też będziecie się nudzić pod koniec.
Możliwe spojlery (duh.)
Dobra, kolejna przypadkowa pozycja na mojej liście przeczytanych, ale trwa akcja CzytajPl i postanowiłam zobaczyć ile z tych książek uda mi się pochłonąć. A na studiach mam bardzo nieatrakcyjne zajęcia, więc nic tylko siedzieć i czytać.
Nie planowałam zacząć od tej książki, ale w sumie dawno nie czytałam kryminałów, więc dlaczego by nie....
2017-11-02
Możliwe spojlery (duh.)
O historii Yeonmi Park słyszałam już jakiś czas temu i wiedziałam, że w końcu kiedyś będę musiała sięgnąć po jej książkę, ale jakoś nigdy się nie natknęłam. Dopiero niedawno trafiłam na tę pozycję w taniej książce i postanowiłam zgarnąć. W końcu kto by nie wziął książki za DYCHĘ?!
Bardzo mnie ciągnęło do tej pozycji, więc mimo jakichś 100 książek na mojej półce, zabrałam się najpierw za tę książkę.
Historia jest napisana w formie wspomnień, więc niestety, znowu mamy tu narrację pierwszoosobową, ale w tym wypadku, sprawdza się ona bezbłędnie. Książka wciągnęła mnie niesamowicie i wręcz ją pożarłam w dwa wieczory. Realia, które opisuje są straszne, wstrząsające i fakt, że takie rzeczy się dzieją w tym momencie, współcześnie, a nie dotyczą jakichś starych czasów, naprawdę mnie dotknął. Z jednej strony mam teraz ochotę bardzo się zagłębić w temat Korei Północnej, z drugiej tęskno mi do czasów błogiej niewiedzy, bo wiedza jest zdecydowanie zbyt przerażająca i przytłaczająca.
Historia Yeonmi porusza do głębi, bo jest to prawdziwa, bo pokazuje nam obraz naszego współczesnego świata, który nie jest tak idealny, jak może nam się wydawać.
Naprawdę polecam tę pozycję, bo naprawdę warto. W tych wszystkich gównianych książkach o służących w pałacach arabskich, które poleca fakt, ta pozycja może zniknąć i nie wybić się, a są to książki zupełnie innego kalibru. Tak więc czytajcie. Dowiadujcie się. Wiedza to potęga wolnych umysłów.
Możliwe spojlery (duh.)
O historii Yeonmi Park słyszałam już jakiś czas temu i wiedziałam, że w końcu kiedyś będę musiała sięgnąć po jej książkę, ale jakoś nigdy się nie natknęłam. Dopiero niedawno trafiłam na tę pozycję w taniej książce i postanowiłam zgarnąć. W końcu kto by nie wziął książki za DYCHĘ?!
Bardzo mnie ciągnęło do tej pozycji, więc mimo jakichś 100 książek...
2017-11-01
Możliwe spojlery (duh.)
Zafon jest autorem, o którym słyszałam już od kilku lat. Wszyscy po kolei mi go polecali, tak więc nawet ucieszyłam się, że w klubie czytelniczym Czytajta na miesiące wrzesień-październik była zapowiedziana Marina. Świetny sposób żeby zacząć - pomyślałam.
No cóż. Mój entuzjazm nie przełożył się aż tak bardzo na tę książkę. Pewnie przez niego podniosła mi się poprzeczka wymagań a propos fabuły i... no wypadła ona blado. Z drugiej strony - ponieważ w przedmowie autor wspomina, że to ostatnia książka młodzieżowa, którą napisał - zamierzam jeszcze sięgnąć po inne jego dzieła. Chociaż to było bardzo nijakie.
Przede wszystkim - historia opowiada o znajomości Oscara i Mariny, którzy poznają się pewnego roku w Barcelonie. I o ile jeszcze ten wątek, jak bardzo kliszowy by nie był, uważam za całkiem sympatyczny, o tyle historia grozy, w którą bohaterowie się wplątują, jest żałosna.
A biegnie ona tak, że spotykają na starym cmentarzu kobietę, którą śledzą i za nią docierają do opuszczonej oranżerii, w której znajdują album pełen zdjęć zdeformowanych ludzi. I tak po nitce do kłębka docierają do coraz to innych ludzi, żeby poznać historię jakiegoś szalonego naukowca-twórcy protez, który starał się ożywić trupy i stworzył jakieś szkaradne pół-trupy, pół-marionetki. I sam się na takie coś przerobił. I w ogóle to ten wątek był bez sensu, dlaczego ktokolwiek się na to zgodził? (Może on byłby lepszy, jakbym czytała tę książkę w wieku 16 lat... Ale nie sądzę.)
Poza tym to bohaterowie wydają mi się trochę bezbarwni i papierowi, mimo wszystko wolałabym jakąś głęboką psychologizację, bo jestem stara i potrzebuję takich bzdetów. Język jest bardzo łatwy i przystępny, ale narracja pierwszoosobowa wybitnie nie jest moją ulubioną. Z drugiej strony są książki, w której mnie ten typ narracji nie razi. Trochę traktuję tę książkę jak marną pisaninę początkującego pisarza i naprawdę liczę, że jeśli w końcu kiedyś sięgnę po Cień Wiatru, to będzie to tego warte.
Nie wiem czy polecić tę książkę. Z jednej strony pewnie nie zaszkodzi ją przeczytać i mieć własną opinię, z drugiej, jak wam nie trafi w ręce, to spokojnie możecie nie płakać w poduszkę. Ot taka książka na raz.
Możliwe spojlery (duh.)
Zafon jest autorem, o którym słyszałam już od kilku lat. Wszyscy po kolei mi go polecali, tak więc nawet ucieszyłam się, że w klubie czytelniczym Czytajta na miesiące wrzesień-październik była zapowiedziana Marina. Świetny sposób żeby zacząć - pomyślałam.
No cóż. Mój entuzjazm nie przełożył się aż tak bardzo na tę książkę. Pewnie przez niego...
2017-10-31
Możliwe spojlery (duh.)
Ostatnio bardzo dziwacznie dobieram książki, które wpadają mi w ręce. Wiara pierwotnie miała być książką dla mojego dziadka na imieniny, ale podmieniłam mu ją na Mroza, bo miałam ochotę na kryminał i to ten konkretny. Także tego...
To dobra książka w kategorii tego, jak została napisana. Postaci zdecydowanie są wielowymiarowe, historia wciąga, klimat PRL-u wyczuwalny, ale nie narzucający się w każdym akapicie. Nie jestem jakąś wielką fanką tamtych czasów, bo jestem z tego pokolenia, co zna je już tylko z opowieści, ale miło było poczytać coś, gdzie autor na siłę nie wpychał nam klimatu, tylko wprowadził go dyskretnie. Z drugiej strony - można było trochę zapomnieć kiedy akcja się toczy, a tak chyba być nie powinno.
Nie porwała mnie jednak fabuła, jeśli chodzi o to, jakim jest kryminałem. Było okej, ale bez szału. Chociaż jestem fanką takich kryminałów, w których zaskakuje mnie, kto okazuje się mordercą, to jednak tu byłam trochę zawiedziona, bo wydawało mi się, że zakończenie jest oderwane od reszty. Wszystko było zagmatwane, dostawaliśmy strzępki informacji i chyba nawet bardzo domyślny czytelnik nie byłby w stanie tego skleić w jedną całość. Ale może to ja po prostu za mało kryminałów czytam, nie wiem.
Z postaci w sumie nikogo nie polubiłam jakoś szczególnie mocno, nawet jeśli uważam, że były to ciekawe osoby. Ot po prostu do żadnej się nie przywiązałam.
Książkę mogę polecić, bo była bardzo dobrą rozrywką, chociaż do zakończenia wiele osób może się przyczepić. Ja w każdym razie będę miło wspominać tę autorkę i na pewno jeszcze po nią sięgnę.
Możliwe spojlery (duh.)
Ostatnio bardzo dziwacznie dobieram książki, które wpadają mi w ręce. Wiara pierwotnie miała być książką dla mojego dziadka na imieniny, ale podmieniłam mu ją na Mroza, bo miałam ochotę na kryminał i to ten konkretny. Także tego...
To dobra książka w kategorii tego, jak została napisana. Postaci zdecydowanie są wielowymiarowe, historia wciąga,...
2017-10-22
Bardzo przyjemna lektura. Humorystyczna, pełna pełnokrwistych i różnorodnych postaci, ze świetną akcją i wątkami pobocznymi. Mogłabym na jej cześć pisać peany, ale mi się nie chce, bo z natury jestem leniwa. Ale uśmiałam się jak głupia.
Bardzo mnie bawiło, że mamy wątki z Wrocławia, bo teraz mieszkam w tym mieście i go nie lubię, ale przyjemność mi sprawiało odnajdywanie jego autentycznych fragmentów w powieści. I no bohaterom ono sprawia ból, więc właściwie trochę się czułam, jakbyśmy cierpieli wspólnie.
Generalnie mam wrażenie, że wiedziałam czego się spodziewać, bo poznałam autorkę i jej charakter bardzo odpowiada temu, co w książce się znajduje. Polecam, chyba nie jestem w stanie opisać tej książki jakoś bardziej, bo boję się, że komuś za dużo zdradzę i zabiorę mu część zabawy.
Bardzo przyjemna lektura. Humorystyczna, pełna pełnokrwistych i różnorodnych postaci, ze świetną akcją i wątkami pobocznymi. Mogłabym na jej cześć pisać peany, ale mi się nie chce, bo z natury jestem leniwa. Ale uśmiałam się jak głupia.
Bardzo mnie bawiło, że mamy wątki z Wrocławia, bo teraz mieszkam w tym mieście i go nie lubię, ale przyjemność mi sprawiało odnajdywanie...
2017-10-01
Możliwe spojlery (duh.)
Nie jest tak, że to zła książka. Podobała mi się, czytało się ją luźno i bez wymagań. Pewnie bardziej by mi się podobało, gdybym była młodsza. Bohaterowie są różni, jedni lepsi, inni gorsi, poza Tash, Jack i Paulem właściwie wszyscy są tylko takimi papierowymi marionetkami, a nie osobowościami z krwi i kości, chociaż można założyć, że autorka się starała. Język jest prosty, czyta się szybko, dużo jest rzeczy współczesnych, które mnie ujęły za serce, jak np. wzmianki o grach. Takie małe akcenty, a cieszą.
Ale... Niestety jest wiele negatywów, które można zignorować w trakcie czytania, ale ich wrażenie zostaje. Ta książka ma za wiele dram, które są za bardzo skumulowane i za mało wyjaśnione. Od jednego poważnego tematu skaczemy do drugiego, przy żadnym się nie zatrzymując na dłużej i w końcu wychodzi misz-masz i tematy, które powinny być potraktowane jako ważne, tak traktowane nie są. Orientacja seksualna? Problemy finansowe? Rak? Poznawanie ludzi z internetu w prawdziwym świecie? Zdobywanie rozgłosu? Problemy w przyjaźni? Wszystko tu jest. Nagromadzone. Nieobgadane. Potraktowane po macoszemu.
Brakuje mi też social media. Twitter i YouTube? Okej, ale to za mało. Gdzie fanpage na Facebooku, gdzie Instagram, gdzie Messanger. Kto w dzisiejszych czasach pisze jeszcze smsy, skoro jest milion aplikacji, które pozwalają ci na wysyłanie darmowych wiadomości z drugiego końca świata? Jaka właściwie era to jest, skoro bohaterowie już częściowo żyją w social mediach, ale jednak nie aż tak bardzo, jak my teraz. Może zawinił tu wiek autorki, która nigdzie nie podała swojej daty urodzenia, ale no na 17 lat to ona nie wygląda. Ja, w swoim cudownym wieku 23 lat, mam czasami problem ze zrozumieniem współczesnej obsesji, żeby wszystko umieszczać w internecie, a co dopiero ludzie o kilka lat starsi? (Chociaż to pewnie jest już kwestia indywidualnego podejścia, bo kilka lat to niby jeszcze nie jest różnica pokolenia)
Ostatnim, do czego chciałam się przyczepić, jest nazywanie przez Tash Tołstoja swoim chłopakiem. Pomijając fakt, że gościu nie żyje, bo rozumiem, że można wzdychać do osób zmarłych/nieistniejących/wymyślonych/nieznajomych. Najbardziej denerwuje to, jak się ona do niego zwraca i rozmawia z nim, chociaż on jej nie odpowiada. Przepraszam, ale po prostu nie. I odwołując się do tytułu oryginały - jak bardzo Tash hearts Tolstoy - I hate this plot.
Ale ogólnie dość rozluźniająca lektura i nawet polubiłam bohaterów, chociaż nie będę ciekawa co dalej. Ot taka książka na raz.
Możliwe spojlery (duh.)
Nie jest tak, że to zła książka. Podobała mi się, czytało się ją luźno i bez wymagań. Pewnie bardziej by mi się podobało, gdybym była młodsza. Bohaterowie są różni, jedni lepsi, inni gorsi, poza Tash, Jack i Paulem właściwie wszyscy są tylko takimi papierowymi marionetkami, a nie osobowościami z krwi i kości, chociaż można założyć, że autorka się...
2017-10-18
Możliwe spojlery (duh.)
Kupiłam sobie tę książkę na jakiejś wyprzedaży w dronce, bo tanio, ludzie cierpią, brzmi sympatycznie, lubię takie klimaty. Nie spodziewałam się rewelacji, więc nie miałam też zbyt wygórowanych oczekiwań, ale i tak się zawiodłam.
Moje podsumowanie tej książki można określić jednym słowem - meh. Całość była obiecująca i ludzie cierpieli, ale zakończenie zepsuło wszystko. W sensie póki było jeszcze psychopatycznie i dziwnie, to wszystkie grzeszki tej książki trochę niknęły, ale niestety, nie dało się ich zignorować.
Generalnie ja jestem fanką tego, jak ludzie w książkach i na filmach cierpią, bo katharsis i w ogóle mnie to odpręża, że jednak nie mam aż tak ciężko w życiu. Więc póki książka na tym się skupiała, to starałam się nie zwracać uwagi na to, że ta książka praktycznie zrzyna z Kolekcjonera, tylko zmienia częściowo perspektywę na ofiarę. Później jednak w powieści dochodzą jednak perspektywy innych osób, w tym i oprawcy, i no cóż, zdarzayło się, że nie wyszło aż tak spójnie jak mogłoby być.
Poza tym to bardzo stereotypowa książka, zwłaszcza jeśli chodzi o psychopatów. Ja rozumiem, że taki jest obraz popkulturowy, ale można by się wykazać jakąś inicjatywą twórczą, bo ten psychopata jest bardzo smutnym psychopatą, pewnie głównie dlatego, że jest stereotypowy. Pojawiają się tu: a) zła relacja z matką, b) nazywanie swoich ofiar cudownie, c) konieczność utrzymywania pedantycznego porządku, d) nazywanie Clovera vel Collina świrem w ramach buntu przeciwko temu, co zrobił, e) piwnica urządzona jak domek dla lalek, f) koleżanki-porwane, które zachowują się jak po praniu mózgu, g) identyczne ubranka, jak z horroru. Polecam jakieś zajęcia z oryginalności.
Generalnie nie dziwi mnie ten super poziom książki, bo była ona tworzona najpierw na wattpadzie, ma polecenie Bravo (chi chi), a na dodatek ten tytuł, który obiecywał naprawdę... No niezapomniane przeżycie. Chyba tylko "Byłam służącą w arabskich pałacach" ofiarowało lepsze doznania estetyczne... Jednak nie bawiłam się na niej jakoś tragicznie, dość miło wspominam mordy, jak przymruży się oczy, to nie boli aż tak bardzo po oczach brakiem polotu.
Generalnie jak ktoś chce książkę do przeczytania na raz, z takim lekkim dreszczykiem psychopatyzmu, to polecam. Trzeba karmić swoją mroczną stronę, prawda?
Możliwe spojlery (duh.)
Kupiłam sobie tę książkę na jakiejś wyprzedaży w dronce, bo tanio, ludzie cierpią, brzmi sympatycznie, lubię takie klimaty. Nie spodziewałam się rewelacji, więc nie miałam też zbyt wygórowanych oczekiwań, ale i tak się zawiodłam.
Moje podsumowanie tej książki można określić jednym słowem - meh. Całość była obiecująca i ludzie cierpieli, ale...
2017-10-29
Możliwe spojlery (duh.)
Komiks kupiony na Krakowskich Targach Książki. Jako że postanowiłam ostatnio więcej czytać komiksów (mój portfel już płacze na zapas), to gdy wpadłam na Nonstop Comics pomyślałam "czemu nie"? Pozycję tę polecała kiedyś Zwierz, mi się podobała kolorystyka, mamy młode bohaterki, co nie zdarza się często, a poza tym była tańsza.
Historia zaczyna się 1 listopada 1988 w Cleveland, gdy główne bohaterki, tytułowe paper girls, ruszają z porannym rozwożeniem gazety. A później zaczynają się dziać rzeczy. Bardzo dziwne, trochę kosmiczne, rzeczy. Generalnie nie tego się spodziewałam. Zostałam bardzo zaskoczona, nie wiem jeszcze czy pozytywnie, czy negatywnie, bo wprawdzie minęło kilka dni odkąd skończyłam komiks, ale nie potrafię się zdecydować. Chyba zadecyduje drugi tom, którego premiera, niestety, dopiero w styczniu. Część mnie ma ochotę sięgnąć po wersję pdf, żeby wiedzieć co dalej, ale i tak będę musiała kupić komiks, bo mój tato też będzie czytał, więc już poczekam.
Polecam, ale uprzedzam, żeby się przygotować na dziwność. Albo przeczytać jakąś lepszą recenzję.
Możliwe spojlery (duh.)
Komiks kupiony na Krakowskich Targach Książki. Jako że postanowiłam ostatnio więcej czytać komiksów (mój portfel już płacze na zapas), to gdy wpadłam na Nonstop Comics pomyślałam "czemu nie"? Pozycję tę polecała kiedyś Zwierz, mi się podobała kolorystyka, mamy młode bohaterki, co nie zdarza się często, a poza tym była tańsza.
Historia zaczyna się 1...
2017-10-23
Możliwe spojlery (duh.)
Nie podobała mi się ta książka tak bardzo, że aż mnie wszystko w środku boli. Żeby znać fabułę wystarczy przeczytać opis książki, naprawdę. Tam nic się nie dzieje, główny bohater ma Weltschmerz większy od Wertera i sprawia, że nawet najlepszy dzień wydaje się marną imitacją egzystencji. Jeśli ktoś będzie miał depresję czytając to, to albo popełni samobójstwo, albo wreszcie poczuje się zrozumiany w świecie.
Ponieważ jednak ja wolę działać, zamiast płakać nad własnym losem, bo to nic nie daje, to miałam ochotę wyrzucić tę książkę przez okno na deszcz. Może huragan by ją porwał i utopił gdzieś w kałuży. Na niestety miałam tylko pdf, a z nim się tego nie da zrobić. Ech.
Nie polecam, co za gówno nam czytać kazali na studiach, no brak mi słów.
Możliwe spojlery (duh.)
Nie podobała mi się ta książka tak bardzo, że aż mnie wszystko w środku boli. Żeby znać fabułę wystarczy przeczytać opis książki, naprawdę. Tam nic się nie dzieje, główny bohater ma Weltschmerz większy od Wertera i sprawia, że nawet najlepszy dzień wydaje się marną imitacją egzystencji. Jeśli ktoś będzie miał depresję czytając to, to albo popełni...
2017-10-15
Możliwe spojlery (duh.)
Czas się wyrwać z tego marazmu nieczytania!
Millenium jest serią, którą u mnie czyta się rodzinnie i w krótkim czasie, bo kolejka jest spora, dlatego uznałam, że to świetna pozycja, żeby zacząć coś czytać, skoro ostatnio miałam zastój. No i przyznam - odniosłam sukces, bo wystarczył mi weekend, dość zajęty zresztą, żeby te czterysta-parę stron łyknąć.
Wiem, że różne są opinie na temat zmiany autora. Mi ona szczerze wisi, książki nadal są spójne, nadal mają ciekawą fabułę, może te postaci są trochę mniej opisane i akcja jest bardziej wartka, ale no nikt pisać identycznie jak druga osoba nie będzie. Mi się nadal podoba, chociaż nie jest to już to samo, co było przy pierwszych trzech tomach. I tak, jednym z aspektów jest to, że książki są krótsze, wydane większym pismem, więc tej zawartości jest mniej.
Premiery tej części nie przegapiłam chyba tylko dlatego, że wisiała chyba na każdym przystanku, który mijam tramwajem w drodze do pracy, ale nie powiem, żebym jakoś niewiarygodnie się nią ekscytowała. Ja chyba generalnie nie bardzo czekam na premiery książek, głównie dlatego, że nie mam czasu, mam pełen regał nieprzeczytanych pozycji i w ogóle to czekać to się czeka na Harry Pottera i tylko, moje serce pozostanie na inne pozycje zamknięte.
Co mogę powiedzieć o tym tomie - bo przecież by wypadało - znacznie bardziej mi się podobał niż poprzedni pod względem zagadki kryminalnej i tego, co się działo. Mam wrażenie, że był bardziej przemyślany i nie był aż tak zcybernetyzowany jak poprzedni. Natomiast nie do końca podoba mi się fakt dokładania kolejnych cegiełek do historii Lisbeth, bo jej losy i tak są już wystarczająco skomplikowane i dokoksane i pokręcone, że naprawdę, zostawmy ją już w spokoju, bo zrobi nam się z tego epopeja tragizmu. Dostajemy tu kolejnych złych, wszyscy ścigają Lisbeth, wszyscy są albo przeciwko niej, albo skoczyliby za nią w ogień - no nie róbmy takich rzeczy. Mimo całej mojej sympatii do tej bohaterki - bardzo proszę o część, która bardziej by przypominała tom pierwszy i miała bardzo dobrze i ciekawie napisaną historię śledztwa, w której bohaterowie uczestniczą, a nie polegała na dokładaniu kolejnych cegiełek do przeszłości Mikaela lub Lisbeth. Z jakiegoś powodu, jest ona tą najlepszą częścią w końcu.
Nie bardzo też mi się podoba kierunek, w którym zmierza relacja relacja Mikaela z Lisbeth, bo trochę zaczął jej tatusiować. W sensie jasne, jest jego przyjaciółką, martwi się o nią, chce jej pokazać, że o nią dba, ale kurczę, byli kiedyś kochankami i takie matkowanie na zasadzie "gdzie jesteś, co robisz, dlaczego do mnie nie piszesz" zupełnie mi do nich nie pasuje. Tym bardziej, że no w końcu się znają, Bloomkvist wie jaka jest jego przyjaciółka, powinien więc nie dziwić się, że no cóż... jest sobą.
Dobrze się bawiłam przy tej lekturze, podobała mi się, więc nie chcę wyjść na zbytniego hejtera, ale tak to już jest, że łatwiej się pisze o tym, czego się nie lubi.
Możliwe spojlery (duh.)
Czas się wyrwać z tego marazmu nieczytania!
Millenium jest serią, którą u mnie czyta się rodzinnie i w krótkim czasie, bo kolejka jest spora, dlatego uznałam, że to świetna pozycja, żeby zacząć coś czytać, skoro ostatnio miałam zastój. No i przyznam - odniosłam sukces, bo wystarczył mi weekend, dość zajęty zresztą, żeby te czterysta-parę stron...
Nope. Poddaję się. Zabierzcie tego potwora sprzed moich oczu.
Przeczytałam w swoim życiu dużo złych książek, a tej nie jestem w stanie skończyć. Nope. Odmawiam.
Nope. Poddaję się. Zabierzcie tego potwora sprzed moich oczu.
Przeczytałam w swoim życiu dużo złych książek, a tej nie jestem w stanie skończyć. Nope. Odmawiam.
Możliwe spojlery (duh.)
Ja do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego zaczęłam tę książkę. Prawdopodobnie dlatego, że byłam na przedstawieniu teatralnym i bardzo mi się nie podobało i chciałam zobaczyć oryginał. Błąd. To nie adaptacja teatralna była zła, to oryginał był bardzo zły.
Zacznijmy od tego, że akcja dzieje się w Wałbrzychu, jaka normalna powieść kiedykolwiek działa się w Wałbrzychu, co to za miasto w ogóle jest? Jako osoba znająca te okolice (i mieszkająca we Wrocławiu, wrocławianie, nawet przybyli, gardzą Wałbrzychem) mogę powiedzieć, że to nie jest miasto, które jest jakieś szczególne. Chyba żeby jego szczególność określać w tym, że jest czymś pomiędzy miasteczkiem, a miastem. W sensie tak jak w miasteczku nic tam nie ma, ale jednocześnie jest na miasteczko za duże. Ale może to, że to miasto jest niczym, pasuje do głównej bohaterki, naszej Panny Nikt. Kto wie? Nie dopatrujmy się tu głębi, której nie ma.
Główna bohaterka jest... Dziwna. To pierwsze, co mi się nasuwa. Ma 15 lat, kończy właśnie podstawówkę i ma umysł 5-latki. Jest okropnie naiwna i infantylna, ma umysł zamknięty w schematach, które nałożyli na nią rodzice i nie potrafi myśleć. Przenosząc się do nowej klasy i poznając nowych ludzi nie potrafi w ogóle zachować własnego charakteru. Natychmiast się podporządkowuje swoim rówieśnikom, pewnie w celu zyskania ich sympatii. Jednocześnie czuje sprzeczność sama ze sobą, no ale swoich nowych "przyjaciół" uwielbia bezwarunkowo i bezkrytycznie i no... Nie kończy się to dobrze.
Fabuła podzielona jest na dwie księgi, przedstawiająca dwie znajomości, "przyjaźnie", Marysi z koleżankami z klasy. Pierwszą z nich jest Kasia, która ma mamę lekarkę, ubiera się, cytuję, "jak cyganka" i ma w swojej głowie Dżigiego, który wymyśla dla niej muzykę. Autentycznie, tak dokładnie ona tłumaczy pojawienie się swoich utworów, że tworzy je chłopiec w jej głowie. Oczywiście Marysia, nazywana tu Minką, nie ma instynktu samozachowawczego i gdy Kasia jej to wyznaje, nie ucieka gdzie pieprz rośnie, tylko postanawia pomóc jej pozbyć się tego chłopca. Z jej głowy. Także tego... Taaaak... Kiedy Kasia ma jakiś napad szału/epilepsji/ataku Dżigiego, to też nie ucieka, tylko jeszcze bardziej pragnie pomóc przyjaciółce. Oczywiście dziewczyny co rusz wyznają sobie miłość, mówią, że nie mogą bez siebie żyć i fakt, że dopiero się poznały, im nie przeszkadza. Historia kończy się nieszczęśliwie, bo dziewczyny przestają się do siebie odzywać, ponieważ... Ciężko mi znaleźć inne uzasadnienie niż "Kasia jest nienormalna".
Druga księga zawiera historię przyjaźni z Ewą, którą Marysia nawiązuje z dzień po tym, jak się przestaje odzywać z Kasią. Tu już sama geneza przyjaźni jest niedorzeczna, bo o ile Kasia była dla Marysi od początku miła, o tyle Ewa ją gnębiła w szkole i ta nagła odmiana ducha byłaby dla mnie nieco podejrzliwa. Oczywiście oznacza to, że główna bohaterka nie ma z nią problemu. Nie ma też problemu z tego, że Ewa odciąga ją od rodziny, daje rzeczy i wciąga w lesbijstwo (nie wiedziałam, że da się w to wciągnąć, ale ta książka dosłownie to opisuje). Oczywiście jej powolne "tracenie niewinności" odbija się na jej psychice i Marysia się gubi w tym, kim jest. Dodatkowo przypomina sobie o niej Kasia, więc powstaje konflikt, w którym Ewa jest zazdrosna. Dlatego każe jej zerwać z nią znajomość. Tu po raz pierwszy pojawia się jakiś przebłysk charakteru u bohaterki, bo stara się pogodzić swoje dwie znajome.
Książka nie ma niestety dobrego zakończenia, bo okazuje się, że Ewa z Kasią się znają (szok, po 8 latach w jednej klasie) i na dodatek obgadują Marysię, co ta słyszy. Skłania ją to do samobójstwa, które kończy tę książkę. (Ojej, spojler.)
Nie twierdzę, że ta książka w ogóle nie ma wartości. Mam wrażenie, że dość dobrze oddaje sposób myślenia młodych ludzi, szczególnie takich w wieku około 15 lat. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie zachowania bohaterów były głupie. Ja nie wiem, czego nażarł się autor, ale takie rzeczy nie wydarzają się pomiędzy młodymi dziewczynami. A przynajmniej nie żadnymi, które o to pytałam. Pomijając już fakt, że nikt nie zaprzyjaźnia się aż tak szybko, to żadna laska nie pocałowałaby swojej przyjaciółki "w pipunię", bo ta o to prosi. SERIO FACET, COŚ TY ĆPAŁ?! Nie wiem, czy to ma być fantazja autora na temat biednych, młodych dziewczynek, czy może żył w jakimś patologicznym środowisku, ale naprawdę, polecam terapię.
W każdym razie bardzo mi się nie podobało, nie polecam, mam wrażenie, że ta książka mogłaby mieć nawet całkiem ciekawe treści i przemyślenia, jakby była inaczej ubrana. Na przykład jakby główna bohaterka miała mózg.
Możliwe spojlery (duh.)
więcej Pokaż mimo toJa do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego zaczęłam tę książkę. Prawdopodobnie dlatego, że byłam na przedstawieniu teatralnym i bardzo mi się nie podobało i chciałam zobaczyć oryginał. Błąd. To nie adaptacja teatralna była zła, to oryginał był bardzo zły.
Zacznijmy od tego, że akcja dzieje się w Wałbrzychu, jaka normalna powieść kiedykolwiek działa się w...