-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2013-11-12
2013-07-29
„Pieśń o poranku” to niezwykła, obszerna opowieść o, wydawać mogłoby się, zwykłej kobiecie. Główna bohaterka to czterdziestoletnia Larissa Stark. Jest pracowita, poukładana, dokładna, zaradna i – co stwierdzam po przeczytaniu całej powieści – bardzo silna psychicznie. Od siedemnastu lat jest żoną Jereda i mają razem trójkę dzieci. Mąż – dyrektor w firmie, który wiecznie jest poza domem. Ciągle przebywa w pracy, jada lunche biznesowe i sporą część dnia poświęca pracy. Dzięki temu jego rodzinie niczego nie brakuje. Żyją w luksusie, stać ich na wiele, nie mają materialnych problemów i czują się bezpieczni. Dzieci chodzą do szkoły, a później biorą udział chyba we wszystkich możliwych zajęciach pozalekcyjnych. Lekcje wiolonczeli, karate, gitara… Wszyscy w tej rodzinie żyją, oddają się czemuś z pasją. Tylko ona, Larissa, nie ma swojego życia, nie ma nawet czasu, by oddać się lekturze. Wciąż pogłębiona jest w obowiązkach rodzinnych, z których wywiązuje się wzorowo.
Pewnego dnia Larissa spotyka w supermarkecie chłopaka, który zmieni jej życie. Zupełnie przypadkowe spotkania staną się bardziej planowane, aż w końcu między nią, a dwadzieścia lat młodszym Kayem rozkręci się gorący romans.
Kay to chłopak, który mimo zaledwie dwudziestu lat mógłby pochwalić się naprawdę szokującym życiorysem. Lubi wyzwania i Larissa stanowi jedno z nich. Chciał ją zdobyć i się o to postarał. Paullina Simons brawurowo przedstawia, jak rozkręca się zakazany romans. Kay mówi rzeczy, które ją zaskakują. Imponują jej jego literackie zainteresowania. Jest pod wrażeniem jego wrażliwości. A on – Kay – wie, jak zdobyć kobietę. Każdą. Nawet Larissę. Larissa – idealna żona i matka, perfekcyjna pani domu i szanowana pani reżyser w teatrze wpadła po uszy i zakochała się bez opamiętania.
„Nie mogła się już cofnąć, na to było za późno. Nie mogła pozwolić, by tak ją całowano, dotykano, a potem potraktować płonące serce chłodnym dotykiem rozsądku. Płonęła w środku i na zewnątrz i żadne wiadro lodowatej logiki nie było w stanie ugasić tego pożaru, nie mogło zwyciężyć z nią w walce, nie o to, by ją ocalić, lecz zniszczyć. Pragnęła tylko jednej rzeczy i każda synapsa jej ciała domagała się tylko jednego.”
Nie ma w tej książce rzeczy niewiarygodnych, choć niektórzy mogliby tak pomyśleć. Życie przynosi niespodzianki i nie potrzebuje do tego niezwykłej scenerii. Zrobi to nawet w supermarkecie. Jeśli pisane jest ci kogoś spotkać niezwykłego, to stać może się to zawsze i wszędzie. Historia ta mogłaby zatem przydarzyć się każdej kobiecie.
Powieść nie jest pisana w pierwszoosobowej narracji, zatem czytelnik nie wnika w psychikę bohaterki. Obserwuje jedynie jej zorganizowane życie. Ogląda dni wypełnione co do minuty. Nie może jednak przewidzieć, co zrobi Larissa i jakiego dokona wyboru. Tym bardziej druga część książki zaskakuje czytelnika, bo dowiaduje się on o nowych rzeczach i pyta „Jak to?”. Przecież przez trzysta stron śledziliśmy bacznie poczynania Larissy, a teraz okazuje się, że nie wiedzieliśmy o tym, o tamtym i jeszcze o tamtym. Według mnie to świetny chwyt literacki.
Po przeczytaniu lektury czytelnik odpowiada sobie na pytanie, jaką wartość stanowi rodzina. Czytając odnosimy wrażenie, że nie stanowi żadnej wartości, że więzi rodzinne niewiele liczą się w życiu. Czytelnik czasem nawet zamyśli się, jak można tak postępować, jak można tak lekceważąco pisać o rzeczach najważniejszych. Czytasz i oburzony pytasz samego siebie „A co z rodziną?”. Larissa spotyka się z kochankiem („A co z rodziną?”), wyjeżdża na koniec świata („A co z rodziną?), oddaje się bez reszty szalonym pomysłom („Halo! A co z rodziną?”). Do samego końca, czytelniku, będziesz się tak oburzał. Będziesz do ostatnich stron zadawał to pytanie wstrząśnięty.
A na końcu przemyślisz jeszcze raz, całe sześćset stron stanie ci przed oczami. I zrozumiesz, że ktoś mówił ci to przez cały twój czas, który poświęciłeś lekturze. Mówił ci, jasno przemawiał do ciebie, choć wydawało ci się, że było zupełnie odwrotnie.
A na końcu zamkniesz książkę i oddasz się głębokiej zadumie, znając, że oto ktoś właśnie wyjaśnił ci, co w życiu jest najważniejsze. W każdym życiu, w życiu niemal każdego człowieka, w każdym, absolutnie każdym miejscu na świecie.
A ma końcu oddasz pokłon Paullinie Simons raz jeszcze, za kolejny arcymistrzowski chwyt.
„Pieśń o poranku” to niezwykła, obszerna opowieść o, wydawać mogłoby się, zwykłej kobiecie. Główna bohaterka to czterdziestoletnia Larissa Stark. Jest pracowita, poukładana, dokładna, zaradna i – co stwierdzam po przeczytaniu całej powieści – bardzo silna psychicznie. Od siedemnastu lat jest żoną Jereda i mają razem trójkę dzieci. Mąż – dyrektor w firmie, który wiecznie...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-01-01
Przeczytałam! Nawet kilka razy :)
I zapamiętałam dużo i wciąż sobie przypominam.
Pomaga zrozumieć mężczyznę - jak głosi okładka. Żyję w zgodnym związku, ale dzięki tej książce jest on zgodny BARDZIEJ :)
Gdy się posprzeczamy - pamiętam, że "wina leży po obu stronach".
Gdy kącik oczka ucieknie mu na ułamek sekundy i zawiśnie na udzie pięknej blondynki - nie awanturuję się, pamiętam, że "mężczyzna to wzrokowiec".
Pamiętam, żeby czasem go niespodziewanie zaskoczyć, zrobić coś "prawie" spontanicznie i zaczynam tańczyć na środku pokoju w rytm ulubionej piosenki.
Pamiętam, by pomalować usta i mieć zadbane dłonie.
Och! A o ilu rzeczach pamiętam w "TYCH" sytuacjach!
No i o uśmiechach, tak, tak, tak, duuuuużo uśmiechów.
Kobietki! Polecam gorąco! Książka napisana przez mężczyznę, więc facet wie co mówi i czego faceci chcą.
A ja przeczytam ją jeszcze raz! A czemu by nie?
Przeczytałam! Nawet kilka razy :)
I zapamiętałam dużo i wciąż sobie przypominam.
Pomaga zrozumieć mężczyznę - jak głosi okładka. Żyję w zgodnym związku, ale dzięki tej książce jest on zgodny BARDZIEJ :)
Gdy się posprzeczamy - pamiętam, że "wina leży po obu stronach".
Gdy kącik oczka ucieknie mu na ułamek sekundy i zawiśnie na udzie pięknej blondynki - nie awanturuję się,...
2013-06-20
2013-03-03
2013-01-21
Rewelacja!
Jestem zachwycona zarówno tą książką Kate Morton, jak i pozostałymi dwiema. Z niecierpliwością czekam na ukazanie się w Polsce "Strażnika tajemnic". Nie mam żadnych wątpliwości, że to również będzie cudowna opowieść.
Rewelacja!
Jestem zachwycona zarówno tą książką Kate Morton, jak i pozostałymi dwiema. Z niecierpliwością czekam na ukazanie się w Polsce "Strażnika tajemnic". Nie mam żadnych wątpliwości, że to również będzie cudowna opowieść.
Zdaję sobie sprawę, że nie należy zaczynać od końca, ale jestem pod tak wielkim wrażeniem zakończenia, że jeszcze nie doszłam do siebie po doznanym szoku. Po ponad pięciuset przeczytanych i wcale nienudnych stronach warto było dotrwać do tak niezwykłego finału. Akcja powieści rozgrywa się na trzech płaszczyznach czasowych. Tę niezwykłą podróż w czasie zaczynamy od zapoznania się z Laurel. Dziewczyna żyje w zgodnej, szczęśliwej rodzinie. Wymyka się z rodzinnej uroczystości, by spędzić samotne chwile w domu na drzewie, marzyć o Billim, nowopoznanym adoratorze. Sielski klimat spokojnego życia, radosny harmider, duża, szanująca się rodzina, dom na wsi, warzywa w ogródku, rozwieszona świeżo wyprana pościel, kury na podwórku. Niespodziewanie do domu zbliża się nieznajomy, puka do drzwi. Laurel obserwuje sytuację z okienka swojej kryjówki i staje się świadkiem strasznego wydarzenia. Oto jej spokojna, idealna matka, cudowna kobieta, chwyta w dłoń nóż i wbija go prosto w serce nieznajomego. Przyczynę tego, co się stało, Laurel postara się odkryć po wielu, wielu latach, gdy jej mama będzie już staruszką. Będzie chciała dowiedzieć się, kim była jej mama, zanim stała się mamą, jakie wiodła życie, jak ono wyglądało no i co ukrywa.
Kate Morton nadaje RZECZOM magicznego, romantycznego znaczenia. Kufry na strychu, korespondencja, pamiętniki, zdjęcia. Rzeczy są częścią ludzkiego bytu. Człowiek otacza się nimi przez całe życie i mogą stanowić dla niego dużą wartość. (Ile osób na pytanie „Gdybyś podczas pożaru mieszkania mógł wybrać tylko jedną rzecz, którą chciałbyś ocalić, to co by to było?”, odpowiedziałoby - album ze zdjęciami?). Z niektórymi rzeczami wiąże nas emocjonalna więź i trudno byłoby się z nimi rozstać. Rzeczy te po latach stają się strażnikami tajemnic, skarbnicami wspomnień. Choć znaczenie rzeczy również przemija, to właśnie one przypominają nam o innych czasach, o tym że świat to nie tylko „tu i teraz”, ale również i „kiedyś”.
Zdaję sobie sprawę, że nie należy zaczynać od końca, ale jestem pod tak wielkim wrażeniem zakończenia, że jeszcze nie doszłam do siebie po doznanym szoku. Po ponad pięciuset przeczytanych i wcale nienudnych stronach warto było dotrwać do tak niezwykłego finału. Akcja powieści rozgrywa się na trzech płaszczyznach czasowych. Tę niezwykłą podróż w czasie zaczynamy od...
więcej Pokaż mimo to