Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki I jak tu nie podróżować (z dzieckiem) Paweł Kunachowicz, Beata Sadowska
Ocena 5,7
I jak tu nie p... Paweł Kunachowicz,&...

Na półkach:

Książka na jeden wieczór.
Bardzo ciepła, rodzinna, pozytywna lektura.
Daje pozytywnego kopa i pokazuje, że dalekie podróże są możliwe nawet z 3 miesięcznym szkrabem.
Nie jest to poradnik, a zapis luźnych myśli, przypadkowych historii.
Wydała mi się nieco chaotyczna, nie do końca przemyślana, taka trochę pisana na kolanie.
Mimo wszystko polecam jako dobry motywator.

Książka na jeden wieczór.
Bardzo ciepła, rodzinna, pozytywna lektura.
Daje pozytywnego kopa i pokazuje, że dalekie podróże są możliwe nawet z 3 miesięcznym szkrabem.
Nie jest to poradnik, a zapis luźnych myśli, przypadkowych historii.
Wydała mi się nieco chaotyczna, nie do końca przemyślana, taka trochę pisana na kolanie.
Mimo wszystko polecam jako dobry motywator.

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fenomenalna biografia, od której ciężko się oderwać.
Magdalenie Grzebałkowskiej należą się pokłony za autentyczność i rzetelną pracę. Ogrom materiałów, w których niejeden autor by się pogubił, ona poskromiła i stworzyła z nich pełną, pasjonującą opowieść. Bo książkę czyta się wręcz jak powieść, nie jak zwykłą, suchą biografię.
Jest tu tyle emocji i poruszeń, że nie sposób przejść obok tej pozycji obojętnie.
Książka nie daje o sobie zapomnieć, bohaterowie żywi są w głowie długo po przeczytaniu ostatniej strony.
Pełna refleksji, niepokoju i obaw, ale i ciepła, humoru i ironii.
Polecam wszystkim, nawet tym, którzy do tej pory o Beksińskich nie słyszeli.

Fenomenalna biografia, od której ciężko się oderwać.
Magdalenie Grzebałkowskiej należą się pokłony za autentyczność i rzetelną pracę. Ogrom materiałów, w których niejeden autor by się pogubił, ona poskromiła i stworzyła z nich pełną, pasjonującą opowieść. Bo książkę czyta się wręcz jak powieść, nie jak zwykłą, suchą biografię.
Jest tu tyle emocji i poruszeń, że nie sposób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Może i historia wydaje się nieco magiczna, może faktycznie czuć woń kadzideł pomieszanych z zapachami ulic Stambułu, a jednak powieść momentami wydaje się być mocno nużąca.
Intryga? Owszem, ale niezbyt zawiła i wciągająca.
Pasja? O tak, jak najbardziej. Dla mnie to była książka właśnie o pasji.
Klątwa? Rzucona na ostatnich 20 stronach powieści.

Jako fanka wartkich akcji, książek z tajemnicą i zagadką, czytając "Ucznia architekta" nie miałam wypieków na twarzy, nie miałam też problemu z odłożeniem książki po skończonym rozdziale.

Polecam, ale tylko dla tych, którzy lubią literaturę spokojną, bez zwrotów akcji i zaskoczeń. Parafrazując mistrza Sinana - powieść płynie jak woda. Z kranu. I to przy niskim ciśnieniu.

Może i historia wydaje się nieco magiczna, może faktycznie czuć woń kadzideł pomieszanych z zapachami ulic Stambułu, a jednak powieść momentami wydaje się być mocno nużąca.
Intryga? Owszem, ale niezbyt zawiła i wciągająca.
Pasja? O tak, jak najbardziej. Dla mnie to była książka właśnie o pasji.
Klątwa? Rzucona na ostatnich 20 stronach powieści.

Jako fanka wartkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miłość, która się nie zdarza. O tym właśnie jest ta książka.
Choć temat sam w sobie ma spory potencjał, to jednak pani C. Cherry pokpiła sprawę. Mogła popełnić dzieło lotów "Lolity", a wyszło młodzieżowe czytadło.
Jest piękna, biuściasta "Ona" i ujmujący, urzekający "On". Są wzloty i upadki, z przewagą tych pierwszych. Jest śmierć, nawet taka wyjęta prawie z kryminału. Jest poszukiwanie siebie, choć jedynie przez 5 stron na sam koniec książki. Chyba ciekawszą historię stworzyli już chyba bracia Grimm pisząc "Kopciuszka". Niestety, nie mam ręki do wybierania romansów. Kolejny odhaczam na minus.

Miłość, która się nie zdarza. O tym właśnie jest ta książka.
Choć temat sam w sobie ma spory potencjał, to jednak pani C. Cherry pokpiła sprawę. Mogła popełnić dzieło lotów "Lolity", a wyszło młodzieżowe czytadło.
Jest piękna, biuściasta "Ona" i ujmujący, urzekający "On". Są wzloty i upadki, z przewagą tych pierwszych. Jest śmierć, nawet taka wyjęta prawie z kryminału....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, po której przeczytaniu człowiek siedzi zamyślony. Przepełniona smutkiem, niesprawiedliwością, ale także ambicjami i dziewczęcą naiwnością. Wszystko osadzone w realiach II wojny światowej.
Rewelacyjnie skonstruowana powieść, która potrafi pozostawić czytelnika z szeroko rozdziawionymi ze zdziwienia ustami. Jak to możliwe, aby jedna kobieta doznała tyle niesprawiedliwości i braku zrozumienia?!
Gorąco polecam, bo "Krawcowa z Dachau" nie jest kolejną zwykłą książką, która czerpie z historii. To studium dojrzewania, miłości ponad wszystko oraz nadziei, która nigdy nie gaśnie.
A zakończenie? Dodaje tylko prawdziwości. I choć wiem, że to jedynie fikcja literacka, śmiało uwierzyłabym, że taka historia wydarzyła się naprawdę.

Książka, po której przeczytaniu człowiek siedzi zamyślony. Przepełniona smutkiem, niesprawiedliwością, ale także ambicjami i dziewczęcą naiwnością. Wszystko osadzone w realiach II wojny światowej.
Rewelacyjnie skonstruowana powieść, która potrafi pozostawić czytelnika z szeroko rozdziawionymi ze zdziwienia ustami. Jak to możliwe, aby jedna kobieta doznała tyle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy literatura kobieca musi być tak infantylna i płytka? Czuję się obrażona.
Okazuje się, że do pełni szczęścia kobiecie wystarczy wyjść za mąż, następnie koniecznie zostać zdradzoną. Potem następują czary i życie staje się proste i przyjemne. Tylko kobieta zdradzona odnajduje w sobie niebywałą siłę i charakter.
Mam już dosyć słodko pierdzących książek tego typu. Bohaterowie to sobowtóry z pierwszych powieści Grocholi, opisywane sytuacje momentami trącą scenariuszem z "Klanu", a wszystko koniecznie okraszone klimatami wsi spokojnej, wsi wesołej.
Bodajże po pierwszych 3 stronach mogłam sama dopisać zakończenie, banalne i przewidywalne.
Odradzam nawet do czytania na plaży.

Czy literatura kobieca musi być tak infantylna i płytka? Czuję się obrażona.
Okazuje się, że do pełni szczęścia kobiecie wystarczy wyjść za mąż, następnie koniecznie zostać zdradzoną. Potem następują czary i życie staje się proste i przyjemne. Tylko kobieta zdradzona odnajduje w sobie niebywałą siłę i charakter.
Mam już dosyć słodko pierdzących książek tego typu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co za pióro, Pani Zośko!
Książka jest rewelacyjna, bohaterowie tak zwykli, że aż niezwykli, bo to przecież nie tylko o Nim mowa. Choć On jest najlepszym lustrem, w którym przeglądają się ludzkie niepokoje, zmartwienia, zazdrości i niedoskonałości. Wszyscy je mamy.
Czyta się jednym tchem. Przenosi się do tamtych lat i co ciekawe, chce się w nich pozostać. A przecież szare były, bure i nijakie. Nieprawda, były właśnie jakieś.
Książka czasem do bólu realistyczna, by za chwilę stać się oniryczną. Wspaniała!
I tak, śmiało mogę stwierdzić, że z bohaterem literackim utożsamić się mogę. Może nie jest to jednoznaczne, ale z takim bohaterem(ami) chyba każdy może.

Co za pióro, Pani Zośko!
Książka jest rewelacyjna, bohaterowie tak zwykli, że aż niezwykli, bo to przecież nie tylko o Nim mowa. Choć On jest najlepszym lustrem, w którym przeglądają się ludzkie niepokoje, zmartwienia, zazdrości i niedoskonałości. Wszyscy je mamy.
Czyta się jednym tchem. Przenosi się do tamtych lat i co ciekawe, chce się w nich pozostać. A przecież szare...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O nie, to na pewno nie jest typowe małżeństwo. To para dziwnie dobrych ludzi, skrajnych i emocjonalnych. Tak dziwnych, że aż momentami irytujących.
Pierwszą część - Fatum - czytałam lekko znużona, zmęczona osobą Lotta. Narcyz, przeświadczony o swoim artyzmie, którego tak naprawdę ma niewiele. Żądny uwielbienia, podziwu, całkowicie zawładnięty przez szanowną małżonkę. Ślepy i naiwny, zależny.
Dopiero druga część - Furia - porywa. Marthilde, czasami równie irytująca jak Lotto, jest jednak postacią charakterną, wie czego chce, jest zdeterminowana, ma swój plan. I właściwie cała powieść mogła być napisana z punktu widzenia Mathilde, choć może wtedy czytelnik nie doznałby żadnego zaskoczenia... A to właśnie ono jest wisienką na torcie.
Groff potrafi trafnie operować słowem, przenieść czytelnika choćby do samego łóżka, w którym odbywa się dzika gimnastyka ;) Przeszkadzały mi jednak wtrącenia w nawiasach, które dla mnie okazywały się zazwyczaj zbędne.
Polecam, zwłaszcza dla postaci Mathilde, tak skrzętnie budowanej już od pierwszych stron.

O nie, to na pewno nie jest typowe małżeństwo. To para dziwnie dobrych ludzi, skrajnych i emocjonalnych. Tak dziwnych, że aż momentami irytujących.
Pierwszą część - Fatum - czytałam lekko znużona, zmęczona osobą Lotta. Narcyz, przeświadczony o swoim artyzmie, którego tak naprawdę ma niewiele. Żądny uwielbienia, podziwu, całkowicie zawładnięty przez szanowną małżonkę. Ślepy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skąd tyle zachwytów?! Ta książką jest po prostu nudna i przewidywalna. Postaci do bólu płytkie, historia pisana na kolanie. Totalne rozczarowanie.

Skąd tyle zachwytów?! Ta książką jest po prostu nudna i przewidywalna. Postaci do bólu płytkie, historia pisana na kolanie. Totalne rozczarowanie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Cytując jedną z piosenek Moniki Brodki "i krzyczę znów, za dużo słów, za dużo słów na marne". Oj zdecydowanie.
Niestety, ale synonimem "Ekspozycji" Mroza jest gniot.
Autor stara się na siłę wcisnąć do książki wszystkie pomysły, które przyjdą mu do głowy. Wszystko dzieje się za szybko, jest zbyt oczywiste i płytkie.
Bohaterowie są przezroczyści, nudni i szablonowi.
Daję dwie gwiazdki za ostatnich kilka zdań książki. Nie spodziewałam się takiego zakończenia, jednak nie warto męczyć się przez 460 stron dla ostatniej kartki.

Cytując jedną z piosenek Moniki Brodki "i krzyczę znów, za dużo słów, za dużo słów na marne". Oj zdecydowanie.
Niestety, ale synonimem "Ekspozycji" Mroza jest gniot.
Autor stara się na siłę wcisnąć do książki wszystkie pomysły, które przyjdą mu do głowy. Wszystko dzieje się za szybko, jest zbyt oczywiste i płytkie.
Bohaterowie są przezroczyści, nudni i szablonowi.
Daję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzyma w napięciu i nie ma ochoty się jej odkładać. Ciekawy wątek główny, do samego końca dobra zagadka dla czytelnika. Książkę się pochłania, nawet przy noworodku udało mi się ją czytać, zazwyczaj podczas karmienia ;)

Trzyma w napięciu i nie ma ochoty się jej odkładać. Ciekawy wątek główny, do samego końca dobra zagadka dla czytelnika. Książkę się pochłania, nawet przy noworodku udało mi się ją czytać, zazwyczaj podczas karmienia ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Obietnica pod jemiołą" to ugrzeczniony Grey w wersji bez sado-maso i do tego trzy klasy niżej.
Totalne rozczarowanie, płytkie postaci, mało zagadkowe tajemnice, nienaturalne dialogi, brak napięcia i budowania historii. Całe szczęście, że książka jest cienka i można ją przeczytać w 2-3 godziny.

"Obietnica pod jemiołą" to ugrzeczniony Grey w wersji bez sado-maso i do tego trzy klasy niżej.
Totalne rozczarowanie, płytkie postaci, mało zagadkowe tajemnice, nienaturalne dialogi, brak napięcia i budowania historii. Całe szczęście, że książka jest cienka i można ją przeczytać w 2-3 godziny.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Miałam być przeniesiona do powojennego Krakowa, miałam mieć przed oczami kamienice i ich bramy, czuć zapach zatęchłej klatki schodowej, smakować wyborne lody z Gelateria Italiana i widzieć wszystko oczami dziesięcioletniej dziewczynki. I gdy już mi się wydaje, że coraz śmielej wkraczam w ówczesny świat i zanurzam się w tym czarno-białym klimacie, nagle autorka ciągnie mnie za rękaw i nie pozwala dalej się zatracić. Zaczyna sucho wymieniać nazwiska polskiej inteligencji, opisywać historie z Warszawy czy Nowego Jorku, przywoływać losy wydawnictwa Mortkowicza nie na podstawie własnych wspomnień, a w oparciu o dokumenty i zapiski matki i babki. Powojenny Kraków oddala się coraz bardziej, a książka zaczyna nużyć.
W mojej ocenie autorka zbyt mocno skupiła się na licznych postaciach ówczesnej poezji i literatury, a po prostu za mało na sobie sprzed siedemdziesięciu lat. Ze wspomnień robi się relacja, a z książki, która miała być magiczna - rozczarowanie.

Miałam być przeniesiona do powojennego Krakowa, miałam mieć przed oczami kamienice i ich bramy, czuć zapach zatęchłej klatki schodowej, smakować wyborne lody z Gelateria Italiana i widzieć wszystko oczami dziesięcioletniej dziewczynki. I gdy już mi się wydaje, że coraz śmielej wkraczam w ówczesny świat i zanurzam się w tym czarno-białym klimacie, nagle autorka ciągnie mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co bym zmieniła w książce Lackberg? Przede wszystkim tytuł.
Może wprowadziłabym więcej ciężkiego, skandynawskiego klimatu, a może grubszą kreską naszkicowała głównych bohaterów. Ale jaki byłby tego skutek...
A tak mamy zaserwowany bardzo dobry wątek kryminalny, który prowadzony jest równolegle z wątkami obyczajowymi. I to powoduje, że książka nie przytłacza melancholią, złem, okrucieństwem. Czyta się ją w tempie ekspresowym, na pewno nie męczy.
Trzeba przyznać, że kobiece pióro jest bardzo wyraźne, takiej książki facet by nie napisał.
Wiem, co jeszcze bym zmieniła - opis na tylnej obwolucie. "Mroczny thriller" to zdecydowane nadużycie.

Co bym zmieniła w książce Lackberg? Przede wszystkim tytuł.
Może wprowadziłabym więcej ciężkiego, skandynawskiego klimatu, a może grubszą kreską naszkicowała głównych bohaterów. Ale jaki byłby tego skutek...
A tak mamy zaserwowany bardzo dobry wątek kryminalny, który prowadzony jest równolegle z wątkami obyczajowymi. I to powoduje, że książka nie przytłacza melancholią,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na pewno wciąga, bo główny watek jest na tyle tajemniczy, że ciekawość wygrywa z późnymi godzinami nocnymi.
Na pewno ciekawi bohaterowie, choć rozkręcą się dopiero w Zaginięciu. W Kasacji Chyłka daje przedsmak ciętych ripost, dopiero w Zaginięciu będzie jazda bez trzymanki.
Na pewno łatwo się czyta, bo te wszystkie kodeksy, paragrafy, ustawy i definicje prawnicze Mróz tłumaczy jak dziecku. Nie sposób się pogubić.
I to tyle, jeśli chodzi o "na pewno". Bo być może ktoś zachłyśnie się Chyłką i Zordonem, bo prawdopodobnie mało kto rozwiąże zagadkę zanim autor sam odkryje karty i możliwe, że po przeczytaniu Kasacji ktoś będzie miał ochotę na Zaginięcie.
Ja zaczęłam od Zaginięcia i liczyłam, że Kasacja będzie równie dobra. Jest dobra, ale nie tak samo.
Dobre czytadło, nad którym nie trzeba się specjalnie skupiać, łączyć faktów i myśleć, że to intelektualna zabawa.

Na pewno wciąga, bo główny watek jest na tyle tajemniczy, że ciekawość wygrywa z późnymi godzinami nocnymi.
Na pewno ciekawi bohaterowie, choć rozkręcą się dopiero w Zaginięciu. W Kasacji Chyłka daje przedsmak ciętych ripost, dopiero w Zaginięciu będzie jazda bez trzymanki.
Na pewno łatwo się czyta, bo te wszystkie kodeksy, paragrafy, ustawy i definicje prawnicze Mróz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Być może z opinią powinnam poczekać, aż moja córka przyjdzie na świat i da mi w kość. Stwierdziłam jednak, że książka nie musi być dedykowana wyłącznie dla rodziców, dlatego tydzień przed porodem skrobię tę opinię.
"Dziecko dla odważnych" przeczytałam będąc w 6 miesiącu ciąży i co ciekawe, nie przeraziła mnie. Talko przedstawia swoje rodzicielskie przygody w krzywym zwierciadle, co powoduje, że nawet poważne kwestie odebrałam jako pastisz.
Nie potraktowałam tej książki jako poradnik, bo w wielu kwestiach wychowawczych po prostu z Talko się nie zgadzam.
Książkę czyta się lekko, momentami z uśmiechem, czasem z powątpiewaniem, a nierzadko z niedowierzaniem.
Niestety, odniosłam wrażenie, że autor zbyt mocno przerysowuje pewne sytuacje po to, aby wydały się czytelnikowi zabawniejsze. Skutkiem czego w mojej głowie pojawiały się komentarze " ta, jasne. A smoki też tam były...".
Książka po prostu nie jest dla mnie autentyczna.

Być może z opinią powinnam poczekać, aż moja córka przyjdzie na świat i da mi w kość. Stwierdziłam jednak, że książka nie musi być dedykowana wyłącznie dla rodziców, dlatego tydzień przed porodem skrobię tę opinię.
"Dziecko dla odważnych" przeczytałam będąc w 6 miesiącu ciąży i co ciekawe, nie przeraziła mnie. Talko przedstawia swoje rodzicielskie przygody w krzywym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znoszę odkładania książki, nie przeczytawszy jej do końca. Tylko dlatego "W otchłani mroku" zmęczyłam do ostatniej strony.
To chyba pierwsza książka, której głównego bohatera nie potrafiłam ujrzeć oczami wyobraźni. Popielski jest postacią mdłą, nijaką, dla mnie obojętną. Bardziej charakterystyczni i zapadający w pamieć okazali się enkawudziści i ubecy. Postaci drugoplanowe są zdecydowanie ciekawsze niż sam Popielski.
Jedyną bardziej przezroczystą postacią była Leokadia, bez której książka zupełnie nic by nie straciła.
Sama historia niczym mnie nie zaskoczyła, była przewidywalna i po prostu, nudna.
Książka broni się jednak wyczuwalną ciężką atmosferą Wrocławia lat powojennych. Brutalność, tytułowy mrok i zło wyczuwalne są na każdej stronie.
Wątek filozoficzny, który początkowo wydawał mi się zbędny, okazał się najmocniejszą częścią tego kryminału.
Była to pierwsza książka Krajewskiego, która wpadła mi w ręce. Może kiedyś jeszcze sięgnę po twórczość Krajewskiego, jednak nie w najbliższym czasie.

Nie znoszę odkładania książki, nie przeczytawszy jej do końca. Tylko dlatego "W otchłani mroku" zmęczyłam do ostatniej strony.
To chyba pierwsza książka, której głównego bohatera nie potrafiłam ujrzeć oczami wyobraźni. Popielski jest postacią mdłą, nijaką, dla mnie obojętną. Bardziej charakterystyczni i zapadający w pamieć okazali się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mój romans z kryminałami Nesbo pełen jest zwrotów akcji. Zaczęłam od "Policji", którą się zachłysnęłam, potem był "Syn", a następnie rozczarowujący "Łowcy głów". I wtedy zrozumiałam, że żaden romans nie może trwać wiecznie. Odpuściłam sobie twórczość Nesbo. Po kilku miesiącach okazało się, że stara miłość nie rdzewieje i tchnięta sentymentem sięgnęłam tym razem po "Człowieka Nietoperza". Ponowne rozczarowanie, chyba nawet mocniejsze, otrzeźwiające. Nie sądziłam, że jestem aż tak uparta i niezłomna, bo za kolejnych kilka miesięcy wróciłam do Nesbo i to z podkulonym ogonem. Wszystko za sprawą pierwszorzędnego "Czerwonego gardła".
Już od pierwszych stron wiedziałam, że to właśnie kryminał na jaki czekałam, że takiego Nesbo chcę.
Zagadka trudna do odgadnięcia, nietuzinkowi bohaterowie, przenikanie się teraźniejszości z przeszłością i to wszystko okraszone postacią Hole'a. Takich kryminałów sobie życzę.
Książka z pewnością wymaga skupienia, zapamiętywania nazwisk i umiejętności łączenia faktów. Właśnie dlatego czytając "Czerwone gardło" zamykałam się w osobnym pokoju, aby nikt mi nie popsuł ogromnej przyjemności czytania.
Gorąco polecam!

Mój romans z kryminałami Nesbo pełen jest zwrotów akcji. Zaczęłam od "Policji", którą się zachłysnęłam, potem był "Syn", a następnie rozczarowujący "Łowcy głów". I wtedy zrozumiałam, że żaden romans nie może trwać wiecznie. Odpuściłam sobie twórczość Nesbo. Po kilku miesiącach okazało się, że stara miłość nie rdzewieje i tchnięta sentymentem sięgnęłam tym razem po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zaginięcie" to książka, która spełniła wszystkie moje oczekiwania, gdy po nią sięgałam.
Wciągająca zagadka, bohaterowie z krwi i kości, a w tle lekki wątek romantyczny ( choć "romantyczny" to nieodpowiednie słowo w odniesieniu do charakternej Chyłki ).
Lekkie pióro Remigiusza Mroza powoduje, że książkę można przeczytać w dwa wieczory. I bardzo dobrze, bo nie jest to literatura wysokich lotów, a całkiem porządne czytadło. Szybko wciągnęłam się w zagadkę zniknięcia małej dziewczynki i cieszę się, że samej nie udało mi się jej rozwikłać przed czasem. Mróz robi to dopiero na ostatnich stronach.
Na pewno sięgnę po "Kasację", bo liczne do niej nawiązania w "Zaginięciu" mocno mnie zainteresowały.
Cieszę się także, że autor już zapowiedział kontynuację historii Chyłki i Oryńskiego, bo zakończenie drugiej części pozostawia niedosyt.

"Zaginięcie" to książka, która spełniła wszystkie moje oczekiwania, gdy po nią sięgałam.
Wciągająca zagadka, bohaterowie z krwi i kości, a w tle lekki wątek romantyczny ( choć "romantyczny" to nieodpowiednie słowo w odniesieniu do charakternej Chyłki ).
Lekkie pióro Remigiusza Mroza powoduje, że książkę można przeczytać w dwa wieczory. I bardzo dobrze, bo nie jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Łzy księżniczki" to książka napisana w sposób najprostszy z możliwych i wyjątkowo banalny. Staje się przez to mało ciekawa, a ja miałam wrażenie, że cofam się do lat szkolnych.
Rozumiem powagę tematu, okrucieństwo przytaczanych historii, jednak to wszystko ginie właśnie przez język i sposób pisania Jean Sasson.
Czytelnik może wręcz poczuć się urażony tak płytką literaturą.
Żałuję, że cała moja opinia dotyczy jedynie strony językowej książki, ale po prostu jestem zła na Sasson, że pokpiła tak ważną tematykę.

"Łzy księżniczki" to książka napisana w sposób najprostszy z możliwych i wyjątkowo banalny. Staje się przez to mało ciekawa, a ja miałam wrażenie, że cofam się do lat szkolnych.
Rozumiem powagę tematu, okrucieństwo przytaczanych historii, jednak to wszystko ginie właśnie przez język i sposób pisania Jean Sasson.
Czytelnik może wręcz poczuć się urażony tak płytką...

więcej Pokaż mimo to