Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Po bardzo słabej poprzedniej części nie miałem wysokich oczekiwań, tymczasem Wartka śmierć okazała się, nie boję się tego powiedzieć, najlepszą książką serii. Widać, że autorka zdobyła bardzo obszerną wiedzę o tym, jak działają sekty i jak wygląda życie w zamkniętej społeczności. Do tego zaoferowała czytlnikom napięcie sięgająco w niektórych momentach zenitu, niespodziewane rozwiązanie zagadki, a także to, dlaczego kupuje się te książki - ciekawe rozwinięcie historii Stike'a i Robin.

Po bardzo słabej poprzedniej części nie miałem wysokich oczekiwań, tymczasem Wartka śmierć okazała się, nie boję się tego powiedzieć, najlepszą książką serii. Widać, że autorka zdobyła bardzo obszerną wiedzę o tym, jak działają sekty i jak wygląda życie w zamkniętej społeczności. Do tego zaoferowała czytlnikom napięcie sięgająco w niektórych momentach zenitu, niespodziewane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby nie powinno się oceniać książki po okładce, lecz w tym przypadku jaka okładka, taka książka. "Drelich" to sensacja kipiąca aż od szybkiej akcji, w której na co drugiej stronie pachnie solidnym... ciosem w splot. Do tego bardzo ciekawe postaci kobiece, ciekawsze moim zdaniem nawet od głównego bohatera czy antagonistów, a także ciekawe wątki poboczne, m. in. perypetie rodzinne Drelicha.

Niby nie powinno się oceniać książki po okładce, lecz w tym przypadku jaka okładka, taka książka. "Drelich" to sensacja kipiąca aż od szybkiej akcji, w której na co drugiej stronie pachnie solidnym... ciosem w splot. Do tego bardzo ciekawe postaci kobiece, ciekawsze moim zdaniem nawet od głównego bohatera czy antagonistów, a także ciekawe wątki poboczne, m. in. perypetie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedna z nielicznych, a być może w ogóle pierwsza powieść napisana na podstawie filmu. Książka jest przeznaczona dla największych fanów Tarantino oraz historii Hollywood. Jeżeli za takich lub takich się uważacie, to prawdopodobnie będziecie zadowoleni.
Historia sama w sobie różni się nieco od tej pokazanej w filmie, co uważam za duży plus, lecz podobnie jak na ekranie, próżno szukać tu jakiegoś głównego wątku (w filmie chociaż napięcie buduje nadchodząca noc ataku na Sharon Tate, tu nie ma nawet tego). Są za to ciekawi bohaterowie, z którymi warto spędzić kilka wieczorów, przenosząc się do Hollywood u schyłka lat 60-tych.

Jedna z nielicznych, a być może w ogóle pierwsza powieść napisana na podstawie filmu. Książka jest przeznaczona dla największych fanów Tarantino oraz historii Hollywood. Jeżeli za takich lub takich się uważacie, to prawdopodobnie będziecie zadowoleni.
Historia sama w sobie różni się nieco od tej pokazanej w filmie, co uważam za duży plus, lecz podobnie jak na ekranie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo rzadko po ukończeniu książki mogę stwierdzić, że nigdy dotąd nie czytałem czegoś podobnego. O Baśni... mogę to śmiało powiedzieć. To, co zdecydowanie najbardziej podoba mi się w tej książce, to że momentami autor daje czytelnikowi zapomnieć, że czyta on baśn, by nagle zaskoczyć go takim fantastycznym zdarzeniem, że czytelnik myśli sobie - wtf? Nie ma tu typowych dla fantasy smoków, elfów krasnoludów, ale wydarzenia są tak magiczne, a zarazem losy i relację chamów i panów tak dobrze oddane, że zarówno fani fantasy, jak i powieści głównego nurtu będą zachwyceni.

Bardzo rzadko po ukończeniu książki mogę stwierdzić, że nigdy dotąd nie czytałem czegoś podobnego. O Baśni... mogę to śmiało powiedzieć. To, co zdecydowanie najbardziej podoba mi się w tej książce, to że momentami autor daje czytelnikowi zapomnieć, że czyta on baśn, by nagle zaskoczyć go takim fantastycznym zdarzeniem, że czytelnik myśli sobie - wtf? Nie ma tu typowych dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gorąco polecam! Dlaczego? Z dwóch powodów. Historia przedstawiona w tej powieści jest tak niesamowita, że aż trudno uwierzyć, że... zdarzyła się naprawdę (fabuła wije się wokół prawdziwych wydarzeń, jakie miały miejsce w Oławie między 1983 a 2002 r.). Jeszcze większą zaletą jest jednak wspaniała narracja i sposób opowiedzenia historii. Moim zdaniem chyba tylko raz spotkałem się, z tak świetnie prowadzoną narracją - w "Cmentarzu w Pradze" Umberto Eco. Możecie więc przyjąć do za wszelką rekomendację.

Gorąco polecam! Dlaczego? Z dwóch powodów. Historia przedstawiona w tej powieści jest tak niesamowita, że aż trudno uwierzyć, że... zdarzyła się naprawdę (fabuła wije się wokół prawdziwych wydarzeń, jakie miały miejsce w Oławie między 1983 a 2002 r.). Jeszcze większą zaletą jest jednak wspaniała narracja i sposób opowiedzenia historii. Moim zdaniem chyba tylko raz spotkałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z tą książką mam pewien problem. Raz, że wydanie WABowskie z okładką filmową zawiera kilka fatalnych błędów, z którymi wcześniej nigdy się nie spotkałem, a mianowicie niektóre fragmenty powieści nagle się powtarzają akapit czy dwa dalej.
Dwa, że powieść sama w sobie mnie mocno rozczarowała. Już na jednej z pierwszych stron, w miejscu, gdzie często pojawia się dedykacja autora, widnieje cytat Carlosa Ruiza Zafóna. Po przeczytaniu pierwszych akapitów, nie miałem wątpliwości, że autorka mocno "czerpie" ze stylu katalońskiego pisarza, by nie powiedzieć, że go próbuje naśladować. Kto czytał Zafóna, ten wie, że nie jest to na pewno proste, a może być wręcz męczące. Zresztą dla wielu czytelników styl ten wydaje się kiczowaty. Mnie Zafón zachwycił (Gra anioła i Cień wiatru to jedne z moich ulubionych powieści), ale należy go sobie dawkować. Nie wiem, czy pozostałe powieści autorki są podobne, ale mam nadzieję, że nie.
Ponadto bohaterowie: choć niewątpliwie są charakterystyczni i ciekawie wymyśleni, to niestety ich zachowania są często po prostu nielogiczne, a groźba wisząca nad Alicją od samego początku nie ma podstaw bytu. W dodatku jej przeszłość, która z początku zdaje się odgrywać znaczenie w sprawie zaginionych dzieci, okazuje się zupełnie niepowiązana.
Na plus z pewnością wychodzi przedstawienie Wałbrzycha, jako miasta zupełnie fantazyjnego, pełnego tajemniczych wydarzeń i ludzi (np. kociary).

Z tą książką mam pewien problem. Raz, że wydanie WABowskie z okładką filmową zawiera kilka fatalnych błędów, z którymi wcześniej nigdy się nie spotkałem, a mianowicie niektóre fragmenty powieści nagle się powtarzają akapit czy dwa dalej.
Dwa, że powieść sama w sobie mnie mocno rozczarowała. Już na jednej z pierwszych stron, w miejscu, gdzie często pojawia się dedykacja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Głównym atutem tej książki jest narracja, pokazująca całą historię z perspektyw wielu różnych bohaterów, dzięki czemu można doskonale wczuć się w ich emocje i zrozumieć motywy postępowania. Autor skupia się na relacjach między bohaterami i te, choć nieraz są bardzo skomplikowane, to wydają się bardzo wiarygodne i łatwo jest się utożsamić z daną postacią. A w tle tajemnicze niknięcie, jego przyczyny i konsekwencje. To wszystko sprawia, że książkę kończy się w kilka wieczorów (a podczas ostatniego, gdy następuję finał, zdecydowanie mocniej bije serce). Polecam.

Głównym atutem tej książki jest narracja, pokazująca całą historię z perspektyw wielu różnych bohaterów, dzięki czemu można doskonale wczuć się w ich emocje i zrozumieć motywy postępowania. Autor skupia się na relacjach między bohaterami i te, choć nieraz są bardzo skomplikowane, to wydają się bardzo wiarygodne i łatwo jest się utożsamić z daną postacią. A w tle tajemnicze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po napisaniu dwóch genialnych powieści i tej trzeciej, stanowiącej wstęp do tomu ostatniego i rozbudzającej ogromne nadzieje, Zafón zadał czytelnikom ponad pięć lat cierpień w oczekiwaniu na zakończenie tetralogii. Czy było warto?
Otwartemu zakończeniu Więźnia Nieba towarzyszyło poczucie rozgoryczenia i niesprawiedliwości, jaka spotkała głównych bohaterów. A wszystko zdawało się owiane tajemnicą. Co stało się z Davidem Martinem? Czy Andreas Corelli rzeczywiście istnieje i przyszedł mu z pomocą? Czy Daniel wraz z Ferminem i tytułowym Więźniem Nieba, dokonają zemsty na Mauricio Vallsie, jednej z najpodlejszych kreatur, jakie można sobie wyobrazić? Wydawało się, że właśnie owa zemsta stanie się główną osią fabularną Labiryntu Duchów. Tymczasem już po pierwszych rozdziałach wiadome jest, że tak nie będzie. Czarny charakter staje się ofiarą i nie wiadomo, czy się z tego cieszyć, czy się nad nim litować.
Niestety największym rozczarowaniem okazuje się samo zakończenie. Jest zbyt proste i dosadne. Nie ma tej nutki tajemnicy, która towarzyszyła poprzednim częściom. Nie pozostawiono furtki, nie zrobiono miejsca na domysły i fantazje czytelników. Wszystko jest powiedziane wprost, przez co powieść stała się mniej mistyczna, bliższa realizmowi. Na dodatek o losach jednego z najważniejszych dla serii bohaterów, Davida Martina, czytelnicy dowiadują się z ust mało znaczącej postaci. Zakończenie to w żadnym stopniu nie zaspokaja nadziei rozpalonej po Więźniu Nieba. No i ten ostatni rozdział... Coś, co w zamyśle miało być zwieńczeniem serii pisanym z perspektywy Juliana Sempere, jest nie do przetrawienia. Kojarzy się z infantylnym epilogiem siódmej części Harrego Pottera.
Z drugiej strony, czy można ocenić negatywnie blisko dziewięćsetstronicowe dzieło, które czyta się z zapartym tchem w ciągu kilku wieczorów? Zafón ma to do siebie, że od jego książek nie sposób się oderwać. I choć zabrakło lepszego pomysłu na zakończenie, styl autora w dużym stopniu to wynagradza. Zafón to w końcu Zafón.

Po napisaniu dwóch genialnych powieści i tej trzeciej, stanowiącej wstęp do tomu ostatniego i rozbudzającej ogromne nadzieje, Zafón zadał czytelnikom ponad pięć lat cierpień w oczekiwaniu na zakończenie tetralogii. Czy było warto?
Otwartemu zakończeniu Więźnia Nieba towarzyszyło poczucie rozgoryczenia i niesprawiedliwości, jaka spotkała głównych bohaterów. A wszystko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla mnie, osoby urodzonej w 1991 r., była to nie tylko opowieść o człowieku z niebagatelnym życiorysem nagiętym i zarazem uformowanym przez komunistyczne realia, ale również cudowna lekcja historii. I to nie lekcja z datami do wykucia na pamięć, lecz z obrazami malowanymi w głowie. Być może nie są one do końca prawdą, lecz Marek Hłasko mógłby je nazwać Zmyśleniem Prawdziwym. Obrazy te pokazują powojenną Warszawę, życie towarzyskie i problemy z odnalezieniem się w tym dziwnym świecie. Choć książka ma ok. 200 stron (zaledwie), to poprzez swoją intertekstualność zasługuje, by poświęcić jej więcej uwagi i czasu. Autor wielokrotnie przywołuje, a nawet ocenia polskie i zagraniczne filmy, a także aktorów. Opisuje przygody znanych postaci, jak choćby Roman Polański czy Leopold Tyrmand, niejednokrotnie wdając się w polemikę z ich twórczością. Osobiście zadziwiło mnie też podobne ustosunkowanie i podejście do życia pisarza, jakie później w swej twórczości przejawiał Charles Bukowski. Ale to już temat na esej... Jednym słowem: polecam!

Dla mnie, osoby urodzonej w 1991 r., była to nie tylko opowieść o człowieku z niebagatelnym życiorysem nagiętym i zarazem uformowanym przez komunistyczne realia, ale również cudowna lekcja historii. I to nie lekcja z datami do wykucia na pamięć, lecz z obrazami malowanymi w głowie. Być może nie są one do końca prawdą, lecz Marek Hłasko mógłby je nazwać Zmyśleniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę podręcznik do biologii.

Trochę podręcznik do biologii.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Historie o zwykłem szaleństwie" to kolejna dawka typowej dla Bukowskiego prozy, skąpanej w turpizmie, soczystych wulgaryzmach i wykazującej zamiłowanie autora do alkoholu. Wśród 34 opowiadań, zdecydowana większość opowiada o samym Bukowskim. Doskonale widać, jak autor tworzy wokół siebie legendę człowieka, który żyje bez wytyczonego celu, a jedyne co zasługuje na jego uwagę to alkohol, kobiety lekkich obyczajów i wyścigi konne. Tym ostatnim poświęca sporo miejsca w swoich opowiadaniach i moim zdaniem (choć nigdy takich wyścigów nie oglądałem i nie mam o nich zielonego pojęcia) są to najlepsze fragmenty, doskonale pokazujące mechanizmy hazardu. Oprócz opowiadań tego typu, w "Historiach..." można też znaleźć coś w rodzaju opowiadań-felietonów o LSD czy marihuanie, pisanych oczywiście w mięsistym, nieoszczędzającym nikogo i typowym dla Buka stylu.

Osobiście znalazłem w tych opowiadać to, czego oczekuję po prozie Bukowskiego, a nawet po literaturze w ogóle. Czytając niektóre fragmenty, nawet jadąc tramwajem, nie mogłem powstrzymać się od wybuchnięcia głośnym śmiechem, co wprawiało w konsternacje osoby siedzące wokół. Co najlepsze, fragmenty bawiące do łez, potrafiły w moment przemienić się w fragmenty zupełnie przygnębiające, po których miałem ochotę rzucić wszystkie wykonywane przeze mnie zajęcia, by zamiast tego zdrowo pociągnąć ze szklanej butelki. Proza Bukowskiego jest często demotywująca. Uświadamia, że większość naszych codziennych czynności jest zupełnie bezsensowna, a wszelkie nasze starania w celu poprawy jakości życia i tak pójdą na marne.

Dlaczego nie dałem wyższej oceny? Być może przez monotematyczność utworów, które właściwie mogłyby być zatytułowane jako "Wspomnienia Bukowskiego" i sprzedawane jako powieść, nie zbiór opowiadań.

"Historie o zwykłem szaleństwie" to kolejna dawka typowej dla Bukowskiego prozy, skąpanej w turpizmie, soczystych wulgaryzmach i wykazującej zamiłowanie autora do alkoholu. Wśród 34 opowiadań, zdecydowana większość opowiada o samym Bukowskim. Doskonale widać, jak autor tworzy wokół siebie legendę człowieka, który żyje bez wytyczonego celu, a jedyne co zasługuje na jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po bogatej akcji promocyjnej oraz recenzjach spodziewałem się czegoś więcej. Za bardzo przypomina mi to książki Gillian Flynn. Największym plusem tej książki jest dość nietypowy sposób narracji.

Po bogatej akcji promocyjnej oraz recenzjach spodziewałem się czegoś więcej. Za bardzo przypomina mi to książki Gillian Flynn. Największym plusem tej książki jest dość nietypowy sposób narracji.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy uświadomiłem sobie, że już piątą... a może szóstą godzinę nie odrywam się od tej książki, uśmiechnąłem się i pomyślałem: jest tak dobra, jak poprzedniczki z serii Millennium.
Przyznać muszę, że do lektury podszedłem bardzo sceptycznie. Nie jestem zwolennikiem kontynuowania serii, przez innego pisarza. Choćby z tego względu, że autor mógłby sobie po prostu tego nie życzyć. Jednak tym razem, kontynuacja broni się sama.
Gdyby ktoś nie wiedział, że "Co nas nie zabije" napisał David Lagercrantz, a nie Stieg Larsson, być może nawet by się nie zorientował, że serię tworzy już dwóch pisarzy. Lagercrantz doskonale naśladuje styl Larssona, być może dlatego, że niegdyś byli kolegami po fachu - obaj zajmowali się dziennikarstwem śledczym. Dzięki temu, mamy tu sporo niuansów i zagadnień ze świata mediów, które warto poznać. Autor pokazuje problemy, z jakimi boryka się dzisiejsza prasa, a także ujawnia szczegóły z pracy dziennikarza.
Domyślam się, że wiele czytelników może zarzucać autorowi, że w fabule za wiele miejsca poświęcił cyfryzacji, informatyce, skomplikowanym algorytmom, światu hakerów i pojęciom komputerowo-matematycznym, których większość ludzi nie jest w stanie zrozumieć. Mimo wszystko odbieram to jak najbardziej pozytywnie, ponieważ książka zachęca do poszerzenia swojej wiedzy, by poczytać czym jest np. osobliwość grawitacyjna, osobliwość technologiczna, komputer kwantowy lub twierdzenie Schrodingera.
Powieść wciąga i pochłania od pewnego momentu, by tylko na chwilę dać moment na zaczerpnięcie powietrza i nabranie tchu. Na prawdę warto poświęcić dla niej kilka nocy.
Oczywiście wspomnę też o słabszych stronach. Niektóre postaci, moim zdaniem, przeszły zbyt głęboką metamorfozę (nie podam przykładów, bo mogłoby to zakrawać o spoiler). Ponadto surowy szwedzki klimat z pierwszej części, gdzie akcja toczyła się na zasypanej śniegiem prowincji, przeniósł się do świata Internetu. Momentami miałem wrażenie, że nie czytam powieści sensacyjnej, a science-fiction. Z drugiej jednak strony, Lagercrantz daje do myślenia na temat nowych technologi i ich potęgi, a przede wszystkim możliwości, jakie stwarzają wielkim organizacjom, do kontrolowania społeczeństwa.
Obok tej powieści, tak samo jak obok jednej z jej bohaterek, nie można przejść obojętnie.

Kiedy uświadomiłem sobie, że już piątą... a może szóstą godzinę nie odrywam się od tej książki, uśmiechnąłem się i pomyślałem: jest tak dobra, jak poprzedniczki z serii Millennium.
Przyznać muszę, że do lektury podszedłem bardzo sceptycznie. Nie jestem zwolennikiem kontynuowania serii, przez innego pisarza. Choćby z tego względu, że autor mógłby sobie po prostu tego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wcześniej z powieści Bukowskiego czytałem "Hollywood" oraz "Szmirę". Przy obu co parę zdań wybuchałem soczystym śmiechem. Bohaterów tych książek można traktować jedynie pobłażliwie, patrząc na nich jak na zabawnych nieudaczników.

W "Z szynką raz" proporcje są zupełnie inne. Mimo typowego dla Bukowskiego czarnego poczucia humoru, świńskich, zakrawających o prymitywizm żartów; uczucia jakie nam towarzyszą to głównie żal i współczucie. Czytelnik rzucony jest na głębokie wody przykrych wspomnień z dzieciństwa głównego bohatera, dołowany jego życiową kondycją i zobojętniałym podejściem do życia. Wszystko to, by co parę stron dostać w zęby niewybrednym żartem, który mówi nam, że co by nas złego w życiu nie spotkało, nie warto tego brać na poważnie. Koniec końców i tak to wszystko nic nie znaczy.

Wcześniej z powieści Bukowskiego czytałem "Hollywood" oraz "Szmirę". Przy obu co parę zdań wybuchałem soczystym śmiechem. Bohaterów tych książek można traktować jedynie pobłażliwie, patrząc na nich jak na zabawnych nieudaczników.

W "Z szynką raz" proporcje są zupełnie inne. Mimo typowego dla Bukowskiego czarnego poczucia humoru, świńskich, zakrawających o prymitywizm...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W jednym zdaniu można by streścić, że jest to książka o anty- lub alterglobaliźmie. Po jej przeczytaniu nigdy nie spojrzysz już tak samo na wielkie korporacje typu Nike. Napisana prostym, przystępnym językiem z mnóstwem przykładów z życia. Jedyne co muszę zarzucić, to to że niestety jest ona mało aktualna. Marketing, branding od lat 90' za pewne się nieco zmieniły.

W jednym zdaniu można by streścić, że jest to książka o anty- lub alterglobaliźmie. Po jej przeczytaniu nigdy nie spojrzysz już tak samo na wielkie korporacje typu Nike. Napisana prostym, przystępnym językiem z mnóstwem przykładów z życia. Jedyne co muszę zarzucić, to to że niestety jest ona mało aktualna. Marketing, branding od lat 90' za pewne się nieco zmieniły.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Powrót do mroku

Gillian Flynn wraz z całą galerią nieszczęśliwych postaci zapraszają do Kansas City (w stanie Missouri, a nie Kansas!), gdzie kłamstwo jest chlebem powszednim, gdzie każdy ma swoje mroczne tajemnice i skąd nie da się uciec przed widmem przeszłości. Wyobraźcie sobie siedmioletnią dziewczynkę, której matka oraz dwie siostry zostały brutalnie zamordowane jednej nocy. Sprawcą okazuje się być jej brat, to wiemy od samego początku. Ale czy to na pewno on dokonał tych zabójstw? Jak życie ocalałej może potoczyć się dalej? Czy piętno tragedii zawiśnie nad nią na zawsze, czy któregoś dnia zdecyduje się stawić mu czoła?
Powieść Flynn na pierwszy rzut oka jest typowym kryminałem. W dziwnych okolicznościach dochodzi do morderstwa, istnieje wielu podejrzanych i wiele motywów zbrodni. Sprawa jest jednak o tyle bardziej skomplikowana, że wydarzenia te miały miejsce przed dwudziestu pięciu laty, a jedyną osobą, która może ją rozwiązać, jest Libby Day, cudem ocalała z tej masakry dziewczynka. Tu pojawia się największy problem – psychika bohaterki. Nie każdy jest gotów, by zmierzyć się z koszmarami przeszłości, czyli tytułowym mrocznym zakątkiem.
Autorka przedstawia losy bohaterów za pomocą narracji pierwszoosobowej – tu wciela się w dorosłą Libby Day, a także narracji trzecio osobowej – kiedy opisuje dzień w którym popełniono zbrodnię. Raz jest to dzień Bena Daya – skazanego za popełnienie tych morderstw, a raz ostatni dzień z życia Patty Day, zamordowanej matki. Taki zabieg jest bardzo ciekawy, a także pozwala na dogłębne poznanie uczuć i emocji kierujących bohaterami. Poznajemy ich charakter i motywy. Ponadto język autorki jest bardzo dynamiczny. Skupia się wyłącznie na istotnych dla sprawy wątkach, nie odbiega od głównej fabuły. To wszystko sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem, odczuwa przytłaczający niepokój i złowrogą atmosferę, a wszystko po to, by napięcie sięgnęło zenitu podczas finału. Zdecydowanie polecam.

Powrót do mroku

Gillian Flynn wraz z całą galerią nieszczęśliwych postaci zapraszają do Kansas City (w stanie Missouri, a nie Kansas!), gdzie kłamstwo jest chlebem powszednim, gdzie każdy ma swoje mroczne tajemnice i skąd nie da się uciec przed widmem przeszłości. Wyobraźcie sobie siedmioletnią dziewczynkę, której matka oraz dwie siostry zostały brutalnie zamordowane...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Hiszpańscy pisarze mają wyraźne skłonności do wpadanie w nostalgię. "Wyznaję" pod tym względem się nie wyróżnia. Wyróżnia się za to pod każdym innym, a przede wszystkim nietypową narracją. Cabre pokazuje wielki kunszt literacki, a powieścią tą aplikuje do pisarza światowego formatu.

Hiszpańscy pisarze mają wyraźne skłonności do wpadanie w nostalgię. "Wyznaję" pod tym względem się nie wyróżnia. Wyróżnia się za to pod każdym innym, a przede wszystkim nietypową narracją. Cabre pokazuje wielki kunszt literacki, a powieścią tą aplikuje do pisarza światowego formatu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książce uznawanej za beatnikowską biblię, manifest ówczesnego pokolenia, powieść kultową, owianą złą legendą i postrzeganą przez pryzmat otaczających ją kontrowersji, spodziewałem się siarczystych opisów totalnej degrengolady, dekadentyzmu, bluzgów, orgii itp. itd. Tymczasem czytając nie czułem się niczym zbulwersowany ani zniesmaczony. Być może jest to efektem działania dzisiejszych czasów, które odzierają z wrażliwości i zmierzają ku jeszcze większemu upadkowi moralności. Na studiach widziałem sceny, które dużo bardziej mogłyby zbulwersować, niż te, przedstawione w "W drodze". Ponadto Kerouac przesadza ze szczegółowością swoich opisów. Kogo obchodzi, co dany bohater jadł, dzień po dniu, na śniadanie i w jaki sposób je przyrządzał? Albo w co była ubrana każda przypadkowo napotkana przez niego postać? Przez takie opisy książka raczej nie porywa, lecz mimo tego znalazłem w niej coś, co sprawiło, że przeczytałem ją z przyjemnością. Z łatwością potrafię wczuć się w uczucia głównego bohatera - Sala Paradisa, który, pomimo tego, że przyjaciele, jeden po drugim, sprawiali mu zawód i rozczarowywali go na każdym kroku, lgnął do nich i nie mógł się od nich uwolnić. Podoba mi się sposób, w jaki autor ukazuje, że celem każdej drogi (podróży), jest droga sama w sobie. Bohaterowie marzą o miejscu, do którego zmierzają, lecz ono nigdy do końca nie spełnia ich oczekiwań. Mimo tego, jadą dalej i nie przejmują się, bo epitafium beatników i ich sposobem na życie, jest właśnie fraza "nie przejmować się".

Po książce uznawanej za beatnikowską biblię, manifest ówczesnego pokolenia, powieść kultową, owianą złą legendą i postrzeganą przez pryzmat otaczających ją kontrowersji, spodziewałem się siarczystych opisów totalnej degrengolady, dekadentyzmu, bluzgów, orgii itp. itd. Tymczasem czytając nie czułem się niczym zbulwersowany ani zniesmaczony. Być może jest to efektem działania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fuj. Wolałbym przeczytać cykl Zmierzch cztery razy, niż chwycić się tego po raz drugi.

Fuj. Wolałbym przeczytać cykl Zmierzch cztery razy, niż chwycić się tego po raz drugi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W Polsce tej powieści próżno było szukać na półce z bestsellerami, co, biorąc pod uwagę zamiłowanie w naszym kraju do twórczości Zafona, nieco dziwi. "Złuda" pozbawiona jest mrocznych postaci rodem z horroru, przełomowych zwrotów akcji i wielkich intryg. Tam mrok pochodzi z całej otaczającej, ponurej rzeczywistości. Każdy, kto wczuje się w tę powieść, doświadczy tego na własnej skórze.

W Polsce tej powieści próżno było szukać na półce z bestsellerami, co, biorąc pod uwagę zamiłowanie w naszym kraju do twórczości Zafona, nieco dziwi. "Złuda" pozbawiona jest mrocznych postaci rodem z horroru, przełomowych zwrotów akcji i wielkich intryg. Tam mrok pochodzi z całej otaczającej, ponurej rzeczywistości. Każdy, kto wczuje się w tę powieść, doświadczy tego na...

więcej Pokaż mimo to