rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Rosie Dunne i Alex Steward są przyjaciółmi od... właściwie od zawsze. Mają wspólne plany na przyszłość, marzenia. Dziewczyna chce pracować w hotelu, chłopak pragnie zostać lekarzem. Jeszcze jako dzieci fantazjują, że może kiedyś, za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, w hotelu Rosie Alex będzie udzielał pomocy chorym. Niestety los jest dla nich okrutny, rodzina chłopca przeprowadza się z Irlandii do Ameryki. Ich przyjaźń zostaje wystawiona na ciężką próbę. Czy czas i odległość nie osłabią łączącej ich więzi?

,,Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś,
kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku
zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie
strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz.
Tak łatwo jest się zgubić."

Cecelia stworzyła powieść o miłości, troszkę podążającą utartymi schematami, jednak rzucającą nowe światło na relacje damsko-męskie. Jest chłopak, jest dziewczyna, łączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń i... tu właśnie zaczynaj się schody. Nie ma trójkąta miłosnego, tylko o wiele bardziej skomplikowana relacja oparta nie na młodzieńczym zauroczeniu, które przechodzi po dłuższym lub krótszym czasie, lecz na więzi z dzieciństwa. Na przyjaźni, która miała przetrwać wszystko.

Rosie i Alex z całej siły starają się utrzymywać kontakt, czego 'dzieckiem' są listy, emaile, kartki. Wydawać by się mogło, że obietnice z dawnych czasów nie mają zbyt wielkiego znaczenia, po jakimś czasie tracą na ważności. Jednak przyjaźń tych dwojga jest prawdziwa, szczera; potrafią sobie powiedzieć wszystko, choć niejednokrotnie są to słowa trudne, czasem bolesne. Cytat z Małego Księcia, który mówi, że ,,poznaje się tylko to, co się oswoi", znajduje wspaniałe odniesienie w Love, Rosie. Bohaterowie znali się na wylot, tak, że bardziej już chyba nie można. Ich przyjaźń jawiła się jako szczera, prawdziwa. Choć zdarzały się wzloty i upadki, lepsze i gorsze dni, to po każdej burzy zza chmur wychodziło słońce.

Forma książki, jak zapewne większość z was miała okazję się już tego dowiedzieć, nie jest zwykła i często spotykana - wręcz przeciwnie. Książka ma charakter epistolarny, a na nią składają się listy, liściki, emaile, wydruki z czatu, et cetera, et cetera... Dzięki temu czytelnik sam sobie musi dopowiedzieć część opowieści. I tylko od wyobraźni odbiorcy zależy, co przydarzy się bohaterom, z czym będą musieli się zmierzyć oprócz tego, co autorka zawarła na kartach. Z początku struktura książki może przyprawiać czytelnika o przysłowiowy zawrót głowy, jednak ręczę, że po kilkudziesięciu stronach, gdy bohaterowie dorosną (i poprawią znajomość zasad ortografii) będzie lepiej, a książka stanie się bardziej treściwa. Jeśli planujecie zacząć czytanie i po jednym rozdziale odłożyć książkę na bok, ostrzegam, nie łudźcie się. Love, Rosie wciąga, pożera, wsysa i nie wypuszcza. Powiadam Wam, nie spoczniecie dopóki nie dobrniecie do końca słodko-gorzkiej historii Alexa i Rosie. Będziecie mieli ochotę krzyczeć na głównych bohaterów, może komuś przyjdzie ochota, by ich wręcz udusić. Będziecie płakać ze zgryzoty i obgryzać paznokcie, wołać: ,,co ty najlepszego robisz? jak możesz być taka ślepa/y?", a i tak, choćbyście nie wiem jak bardzo chcieli, nie dacie rady wpłynąć na ich czyny. Nie pozostanie Wam nic innego, jak tylko czytać. Z emocji pociemnieje Wam w oczach, tekst przesłonią łzy...

,,Pokrewne dusze zawsze potrafią znaleźć do siebie drogę."

Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę w stanie wyrazić wszystkich emocji towarzyszących lekturze Love, Rosie. Mam w głowie istny mętlik. To wzruszająca i wyciskająca łzy książka, z czego sama byłam zaskoczona. Opowieść, z której płynie przesłanie, że gdzieś tam daleko, może nawet na końcu tęczy, ale gdzieś na pewno czeka nas spełnienie marzeń. Wystarczy tylko dotrzeć do tego miejsca. Choć droga może być kręta, błotnista, wyboista i wieść pod górę, nie wolno się poddawać. Osiągnięcie celu wynagrodzi wszystko.

A Ty, wyruszyłeś już szukać swojego końca tęczy?

Rosie Dunne i Alex Steward są przyjaciółmi od... właściwie od zawsze. Mają wspólne plany na przyszłość, marzenia. Dziewczyna chce pracować w hotelu, chłopak pragnie zostać lekarzem. Jeszcze jako dzieci fantazjują, że może kiedyś, za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, w hotelu Rosie Alex będzie udzielał pomocy chorym. Niestety los jest dla nich okrutny, rodzina chłopca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W czasach, gdy wydawcy co rusz zasypują półki księgarni kolejnymi nowościami, bestsellerami i najlepszymi książkami ever potencjalny czytelnik często czuje się zagubiony. I ma do tego pełne prawo! Bo, powiedzcie mi, jak spośród nawału tytułów wyłowić te, które są naprawdę warte odchudzenia portfela i zarwania kolejnej nocki?

Saba wiedzie spokojne, jednak nie bezproblemowe życie, z rodzeństwem i ojcem. Odludzie, na którym przyszło im mieszkać jest dla nich całym światem. Lecz wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia przed domem pojawiają się tajemniczy jeźdźcy i porywają Lugh. Saba postanawia wyruszyć na pomoc bratu. Wjeżdżając w nowy, znany tylko z opowieści świat, musi odnaleźć drogę ku bratu. Ale żeby tego dokonać, musi walczyć i zdecydować, komu powinna zaufać.

W każdej szanującej się książce możemy znaleźć: a) przystojnego chłopaka, który w jakiś sposób wpływa na zmianę toku myślenia głównej bohaterki lub b) przystojnego chłopaka, w którym bohaterka zakochuje się od pierwszego wejrzenia.* Tak i tutaj, Saba poznaje tajemniczego przystojniaka o imieniu Jack, który wspaniałomyślnie chce jej pomóc w poszukiwaniach.

"Nie, zaśmiewa się gorzko. Mądrość nie jest cnotą,
do której kiedykolwiek aspirowałem."

Książka nie wywołuje ogromnych emocji, nie przyprawia o palpitacje serca, ale jest w niej coś takiego, co czyni ją inną pośród różnorodnych dystopii. Częściowo dzieje się tak za sprawą miejsca przygód bohaterów, których wiedzie przez pustynię, miasta Złomonterów, skaliste, górskie szlaki i dno jeziora, które tak naprawdę jest czymś innym. Troszkę przez główną bohaterkę, która (delikatnie mówiąc) niezbyt przypomina odważną dziewczynę, która chce ratować świat. Jest wręcz odwrotnie.

Styl pisania Moiry z pewnością nie ułatwi odbioru. Wręcz przeciwnie - zwłaszcza początek przygody z książką może być trudny. Niekonwencjonalny sposób zapisywania dialogów z pewnością może zniechęcać, jednak skoro czytelnik wyruszył w "Krwawy szlak", to wypadałoby zakończyć wędrówkę, no nie?

Data skończenie przez mnie "Krwawego szlaku" wypadła - jak na ironię! - 19 października. Gdy ja płakałam po skończeniu książki (bo co się będzie działo dalej?) w blogsferze zaczęły się pojawiać pierwsze recenzje drugiego tomu. Serio? Nie miałam to u siebie, aż serce bolało. Po paru dniach, gdy emocje związane z książką opadły, nie czułam już tak strasznej ochoty na kolejny tom - "Dzikie Serce" - jednak jeśli wpadnie mi w łapki w bibliotece, to mój :)

Dla tych, którzy jeszcze wahają się nad tym, czy zaklasyfykować książkę do tych oznaczonych hasłem "Muszę przeczytać" czy "Może kiedyś", dodam: Ridley Scott nabył prawa do ekranizacji książki i jeśli się postara, myślę, że możemy oczekiwać kolejnego światowego hitu. Do której grupy dodać teraz książkę? No jak to!? Do pierwszej! Wytrawny książoholik zawsze czyta książki przed obejrzeniem ekranizacji.

W czasach, gdy wydawcy co rusz zasypują półki księgarni kolejnymi nowościami, bestsellerami i najlepszymi książkami ever potencjalny czytelnik często czuje się zagubiony. I ma do tego pełne prawo! Bo, powiedzcie mi, jak spośród nawału tytułów wyłowić te, które są naprawdę warte odchudzenia portfela i zarwania kolejnej nocki?

Saba wiedzie spokojne, jednak nie bezproblemowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwaj bracia. Dwa światy. Jedno powstanie.

Są takie książki, które przyciągają nas do siebie. Widzimy okładkę i myślimy: O Boże, stworzona dla mnie. Czytając opis na okładce czujemy rytmiczne walenie serca, policzki stają się różowe, a w głowie kotłuje się jedna myśl: Czy moja biblioteka zlituje się nade mną i zainwestuje wreszcie w którąś z książek, o których marzę?

Niezbyt trudno się chyba domyślić, o jakiej książce myślałam. O Galopie '44, wokół którego swego czasu było troszkę szumu. Niedawno przypadała 70 rocznica powstania warszawskiego, więc rynek zalewały różnorodne powieści historyczne. Spośród wielu moją uwagę szczególnie przykuł właśnie ten tytuł. Dlaczego? Posłuchajcie.

Co robi w wolnym czasie rodzeństwo? Kłóci się. 13-letni Mikołaj i 17-letni Wojtek nie są wyjątkiem. Starszy ledwo toleruje młodszego, który zawsze musi coś strącić, zepsuć i zalać. Nic dziwnego, że Wojtek nie ma najmniejszej ochoty opiekować się Mikołajem, jednak gdy rodzice planują wyjazd, a bracia mają zostać sami w domu... nie może się nie zgodzić. Jednym z obowiązkowych punktów spędzania wspólnego czasu jest wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego. Podczas gdy starszy brat po raz setny ogląda kronikę, młodszy biega pośród eksponatów. Jakie zaskoczenia przeżywa Wojtek, gdy... widzi Mikołąja na ekranie. W dodatku podczas oglądania autentycznej kroniki! Pierwsza myśl: W co ON znowu się wpakował?! Zaskoczony postanawia jednak odszukać brata, ściągnąć z powrotem do domu i, niezbyt łagodnie przemówić do rozumu. Jednak gdy on też znajduje się po drugiej stronie nic nie idzie zgodnie z planem. Chłopcy wbrew wiszącej nad nimi groźbie śmierci, postanawiają zostać w powstaniu. Jak potoczą się ich losy?


"Wojtek rozmyślał, dlaczego nadal chce wracać do powstania, skoro
akurat nadarza się wyśmienita okazja, by zostać w bezpiecznym domu,
w sąsiedztwie pełnej lodówki, wanny z ciepłą wodą, telefonu i internetu.
Sam się sobie dziwił, że chce wracać do głodu, ostrzału i trupów na ulicach.
Wiedział jednak, że tego, co tam zobaczył i przeżył, nie dałby rady zapomnieć.
I za żadne skarby tego świata nie chciałby zapomnieć"

Postanie na Wojtka i Mikołaja wpłynęło bardzo. Zmienili się diametralnie, zmieniły się ich poglądy, nastawienie do życia. Udział w powstaniu był dla nich swoistą lekcją, nie tylko historii, ale właśnie życia. Poznali smak zwycięstwa i gorycz porażki. Myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby choć część dzisiejszej młodzieży przeniosłaby się na chwilę do tamtych czasów.

Każdy szanujący się czytelnik specjalizuje się w czytaniu jednego gatunku. Nie, może inaczej... Każdy ma jakiś ulubiony gatunek, którego może nie czyta najwięcej, ale gdy już uda mu się sięgnąć po książkę do niego należącą... raj! Do moich ulubionych, tych, które mogłabym czytać dzień i noc, należy fantastyka, ale nie samą fantastyką żyje człowiek, więc z równie wielkim uśmiechem na twarzy, zaczytuję się w powieściach historycznych. Kto potrafi sobie wyobrazić mój uśmiech, gdy wzięłam do rąk mieszankę polskiej historii i fantastyki?

Autorka musiała przestudiowała masę książek historycznych, przeprowadziła nie jeden wywiad z powstańcami i, ogólnie rzecz biorąc, odwaliła ogrom dobrej roboty. Ja, jako zapalona historyczka, z całą pewnością mogę stwierdzić, iż książka Pani Moniki jest jednym wielkim sukcesem.

Bohaterzy powieści również nie są banalni i schematyczni. Wojtka i Mikołaja po prostu nie da się nie lubić. Stanowią swoje dokładne przeciwieństwo, lecz każdy ma w sobie coś takiego, co do nich przyciąga. Gdyby istniała nagroda za wykreowanie najlepszego bohatera książkowego, z dumą wręczyłabym ją właśnie Pani Monice!

Ale, ale... Książek idealnych nie ma. Coś, co nie daje mi spokoju, to sposób przedostawania się chłopców pomiędzy dwoma światami. Kanały? Idea może i interesująca, ale troszkę naciągana oraz niedopracowana. Mankament ginie jednak w ogólnym rozrachunku, ponieważ Galop '44 to książka przede wszystkim mądra. A takich obecnie brakuje.

Nie żałuję ani sekundy spędzonej z powieścią. Historia przedstawiona w niej to nie suche fakty, przyczyny i skutki, o których uczymy się w szkole na lekcjach historii. To przede wszystkim ludzie, którzy także chcieli żyć. Autorka mistrzowsko wplotła w powieść miłość, przyjaźń, odwagę, męstwo, smutek, żal, humor, poświęcenie i ryzyko. Mieszanka wybuchowa.

Galop '44 nie jest jedną z takich książek, które po przeczytaniu pozostawiają czytelnika z obojętną miną. Mimo, iż lektura nie dostarcza wygórowanych emocji, pobudza do myślenia. Piękna, przepiękna opowieść, która powinna zostać włączona do kanonu lektur szkolnych. Żywo zaprzecza stwierdzeniu, jakoby historia miałaby być prozaiczna i monotonna.

Dwaj bracia. Dwa światy. Jedno powstanie.

Są takie książki, które przyciągają nas do siebie. Widzimy okładkę i myślimy: O Boże, stworzona dla mnie. Czytając opis na okładce czujemy rytmiczne walenie serca, policzki stają się różowe, a w głowie kotłuje się jedna myśl: Czy moja biblioteka zlituje się nade mną i zainwestuje wreszcie w którąś z książek, o których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.

Są po prostu takie książki, które przyciągają i kuszą, ich recenzje pojawiają się na coraz to innych blogach, a wchodząc do księgarni pierwsze, co rzuca ci się w oczy, to tytuł tej... no właśnie, jakiej książki? Nie wkroczyła zbyt szumnie na polski rynek wydawniczy, a przynajmniej nie dano mi tego odczuć na własnej skórze. Prawda, 2013 rok to jeszcze nie czasy, w których nie śledziłam na bieżąco nowości wydawniczych, jednak nie muszę chyba mówić, że nawet nie interesując się nowościami, niektórych książek po prostu nie da się przegapić. Lecz każdy błąd można naprawić, można sięgnąć po książkę i, taramtatamtam!, zakochać się. W tej książce, rzecz jasna.

PIERWSZA FALA PRZYNIOSŁA CIEMNOŚĆ.
DRUGA ODCIĘŁA DROGĘ UCIECZKI.
TRZECIA ZABIŁA NADZIEJĘ.
PO CZWARTEJ WIEDZ JEDNO: NIE UFAJ NIKOMU

Życie. Życie tętni na Ziemi, aż pewnego dnia... Obcy, Kosmici, Przybysze, czy jak jeszcze inaczej można ich nazwać, rozpoczynają podbój naszej planety. Nadchodzi pierwsza fala, druga, trzecia, czwarta, a na usta nasuwa się podstawowe pytanie: czy ludzkość potrafi odeprzeć atak tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej cywilizacji? Nie? No właśnie. Czas na piątą falę, która prawdopodobnie będzie inna niż poprzednie, bardziej... jaka? Nikt nie wie jaka będzie piąta fala.

W tych okolicznościach poznajemy Cassiopeię, dziewczynę, która cudem przeżyła, bowiem z siedmiu miliardów ludzi została garstka. To, czy Cassie ma szczęście, że przeżyła, czy nie, jest pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony okazało się, że jest silna, skoro nie udało się jej wyeliminować w żadnej z czterech prób unicestwienia rodzaju ludzkiego. Z drugiej, jak długo człowiek może przeżyć w samotności i ciągłym lęku o byt? Dziewczyna próbuje odnaleźć brata, który rzekomo został zabrany przez ostatnich osobników ocalałych z ludzkiej rasy. Rzekomo. Nasuwa się pytanie, czy walka z Obcymi ma sens jakikolwiek sens, skoro gdzieś tam w podświadomości mniej lub bardziej kołacze się stwierdzenie, iż opór z góry skazany jest na niepowodzenie.

Koniec świata przedstawiony w Piątej fali został ukazany w sposób tak rzeczywisty, że czułam się, jakbym sama była bliska końca. Przybysze chcieli odrzeć pozostałą ludzkość z resztek człowieczeństwa. Do tej niezbyt wesołej, by nie powiedzieć tragicznej rzeczywistości, wprowadza nas Cassie, narratorka części książki. W miarę przewracania kartek narratorem zostaje ktoś inny, postać niemająca najmniejszego związku z innymi. Jednak osoby te w pewnym momencie przejdą przełom, prowadzący do nieuchronnego.

Wielkie dzięki dla autora, który umiał zachować umiar przy tworzeniu. Jedynie wątek miłosny mógłby być mniej rozbudowany [choć i tak skrócono go do minimum] lub w ogóle mogłoby go nie być. Bohaterowie za to nieprzesadzeni, co nieczęsto się zdarza. Irytować mogła jedynie naiwność Cassie, jednak rekompensuje to całokształt charakteru bohaterki, jej stosunek do tego co było, do tego, co będzie.

,,-Pomyliłem się - wyjaśnił. - Zanim cię znalazłem, sądziłem, że jedynym sposobem
na przetrwanie jest znalezienie czegoś, dla czego warto żyć. To nieprawda.
Żeby przetrwać, trzeba znaleźć coś, dla czego warto umrzeć."

Mimo, iż od momentu, gdy przeczytałam ostatnią stronę, zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę minęło dobre sześć tygodni, biorąc Piątą falę do rąk nadal czuję szybsze bicie serca i suchość w gardle. Momentalnie powracają wspomnienia nieprzespanych nocy i kłębiących się w głowie setek myśli. Zapach książki przywołuje emocje, których [wierzcie lub nie] nie doświadczyłam przy czytaniu żadnej innej powieści. Co spowodowało te odczucia? Odpowiedź jest krótka i prosta: Yancey. Autor kilkunastu nagradzanych książek wydanych w kilkudziesięciu krajach. Więcej! Rick Yancey to człowiek, który rzucił pracę, by spełniać swoje marzenia, by... pisać, pisać, pisać! Bo - cytuję - uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.

Rick postawił przed sobą dość trudne zadanie, bowiem o inwazjach napisano już wiele. Bardzo wiele. Wstyd mi się przyznać, ale nie miałam okazji czytać ani oglądać dzieł science fiction traktujących o kosmitach. Nie widziałam nawet Obcego, nie widziałam Bliskich spotkań trzeciego stopnia, stąd mogłam świeżo spojrzeć na powieść Yanceya, piszącego prosto. Prosto, a jednocześnie tak, by zmusić czytelnika do myślenia, rozruszać trybiki w głowie, może zmusić do ich naoliwienia. Osoby, które czytają wyłącznie dla rozrywki, nie bądą odpowiednimi odbiorcami twórczości Yanceya - on pisze tak, że nie sposób to określić. Inteligentnie, zwyczajnie, czasem schematycznie, naiwnie, lecz przekonująco. I wymagająco.

Wciąż nie mogę uwierzyć, iż Piąta fala znajdowała się na mojej półce przez miesiąc, zanim zabrałam się za nią, wiem jednak, że czytanie jej podczas przerwy świątecznej, to najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. Od jakiegoś czasu drugim tom grzecznie czeka na przeczytanie i ostatkiem sił odkładałam datę kontynuowania niebezpiecznej przygody Yanceya. To odwlekanie usprawiedliwia jedynie fakt, iż czekałam na ferie. Bałam się, że jeżeli zacznę czytać Piątą falę. Bezkresne morze tak zatracę się w lekturze, że zapomnę o całym świecie.

Nie jestem w stanie oddać słowami wszystkich emocji, jakich dostarczyła mi lektura Piątej fali. Jest tylko jeden sposób byście Wy, drodzy czytelnicy/książkoholicy/przypadkowi ludzie mogli odkryć to, co w tej książce zawarte. Historia kryje w sobie ogromny potencjał, który został bardzo dobrze wykorzystany, ale wierzę, że kolejne części mogą być jeszcze lepsze. Nie ważne, czy przeczytaliście już setki książek o inwazjach, czy zwykle zaczytujecie się w obyczajówkach i romansach. Emocje i zadowolenie gwarantowane.

http://krainaliteratury.blogspot.com/2015/02/poznaj-najlepsza-powiesc-2013-roku.html

Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.

Są po prostu takie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wśród różnorodnych powieści są takie, które przyciągają jak magnes. Wywołują tymczasowy zawrót głowy, wpływają na znaczne ograniczenie kontaktów towarzyskich. Pierwszy z brzegu przykład? Mara Dyer. Tajemnica.

Mara Dyer budzi się w szpitalu podłączona do tysięcy rurek. Nie pamięta co się stało ani jak się tam znalazła. Prawda okazuje się być wstrząsająca - w wypadku, z którego ona ocalała, zginęli jej przyjaciele. Mara próbuje rozpocząć nowe życie i prawie jej się to udaje. Prawie, bo w nowej szkole spotyka chłopaka mieszającego w głowie wszystkim dziewczynom, z czego ona wyjątkiem nie jest. Jakby tego było mało, dziewczyna zaczyna widzieć zmarłych przyjaciół, a w jej najbliższym otoczeniu dochodzi do kilku tajemniczych zgonów. Mara nie wie kim tak naprawdę jest i co powinna zrobić.

,,- O Boże, prześladujesz mnie jak zaraza! - warknęłam.
- Kunsztownie wymyślona, koronkowo subtelna i totalnie epicka alegoria dysonansu poznawczego - orzekł. - Cóż, dzięki. To jeden z najbardziej wyszukanych komplementów, jakie usłyszałem."

Autorka pisze zdecydowanie wyjątkowo, używa słów niezbyt popularnych w zwykłych młodzieżowkach. Lecz kto kto powiedział, że Mara Dyer. Tajemnica jest jedną z tych zwykłych młodzieżówek? Nieprzeciętna historia stworzona przez Hodkin wyróżnia się wśród szerokiego wachlarzu książek oferowanych dla nastolatków. Michelle wplotła w fabułę retrospekcje z tragicznej w skutkach nocy, tym samym pobudzając u czytelnika wyobraźnię i sprawiając, by zaczął się zastanawiać co jest prawdą, a co wytworem wyobraźni szalonej bohaterki. Brutalnie łamiąc utarte schematy pokazała, że bestseller nie musi nię na nich opierać.

Powieść Michelle Hodkin zaliczana jest do różnych gatunków, między innymi do New Adult i paranormal romance. Sama nie wiem, do którego z nich z czystym sumieniem mogę ją przyporządkować. Można ją podpiąć pod thriller, atmosfera powieści w niektórych momentach jest rodem z horroru. Tajemnicza intryga opleciona romansem. Iście wybuchowa mieszanka, którą czyta się jednym tchem. Chwilami miałam ochotę wpełznąć pod kądrę, zapalić światło i... czytać, czytać, czytać! Z trudem odkładałam ją w środku nocy, jedynie racjonalność kazała mi iść spać. Takie lektury wszyscy uwielbiamy!

Tudzież chciałabym dać cenną radę wszystkim, którzy dopiero rozpoczną swoją przygodę z Marą: nie zerkajcie w trakcie czytania na ostatnie strony. Ja niestety tak zrobiłam, popełniłam straszliwy błąd. Muszę zacząć się leczyć, bo straszna choroba, jaką jest czytanie zakończeń w trakcie pochłaniania całości już nie raz zepsuła mi radość z zakończenia. A w tej książce jest doprawdy zaskakujące!

Czytałam ją rano przed szkołą, w szkole, po szkole, wieczorem i nocą. Czytałam nawet podczas smażenia naleśników, co naprawdę mi się często nie zdarza. Powieść Hodkin kusi, a jeśli dasz się skusić, nie pozwoli ci się oderwać. Trzyma w napięciu, nie wypuszcza ze swych sideł. Coś wspaniałego, pochłonie nie tylko nastolatki, ale i miłośniczki (lub miłośników - panów również zachęcam do odkrycia tajemnicy Mary) romansów, zawiłych intryg oraz tajemnicy. Chyba nie muszę dodawać, że polecam?

Wśród różnorodnych powieści są takie, które przyciągają jak magnes. Wywołują tymczasowy zawrót głowy, wpływają na znaczne ograniczenie kontaktów towarzyskich. Pierwszy z brzegu przykład? Mara Dyer. Tajemnica.

Mara Dyer budzi się w szpitalu podłączona do tysięcy rurek. Nie pamięta co się stało ani jak się tam znalazła. Prawda okazuje się być wstrząsająca - w wypadku, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nic ci nie wychodzi? Nie masz już siły? Życie jest beznadziejne? Zamierzone cele nie zostają osiągnięte, nawet nie myślisz o podejmowaniu nowych wyzwań? Czujesz się od środka wypalony, zrozpaczony? A może życie jest piękne, ale czegoś nadal ci brak? Czegoś szukasz, ale nie wiesz czego? Chcesz znaleźć prawdziwe szczęście? Jeśli odpowiedziałeś tak na choć jedno z powyższych pytań, sięgnij po książkę Reginy Brett.

W tym (nie)typowym poradniku autorka pokazuje jak uczynić niemożliwe możliwym, odnaleźć sens życia i zrozumieć świat. Podpowiada, że szczęście to nie tylko branie, ale także dawanie. Brett porusza tematy ważne, czasem trudne, ale tak je ,,zachodzi" od środka, że w jej wykonaniu każda historia nabiera nowego znaczenia.

,,Eksperci doszli do wniosku, że twoje spojrzenie na świat kształtuje twoje życie bardziej niż
twoje życie kształtuje twoje spojrzenie na świat. Nie masz wpływu na to, co cię spotyka,
ale masz wpływ na swoją reakcję na to, co cię spotyka."

Pomaga zauważyć, że szczęście mamy na wyciągnięcie ręki, wystarczy chcieć być szczęśliwym. Zauważyć wyzierające spod śniegu krokusy i przebiśniegi. Wpatrzyć w zachód słońca. Przebiec po deszczu po kałużach jak małe dziecko. Uświadamia, iż nigdy nie jest tak, że się nie da, są tylko lepsze i gorsze pomysły. Zawsze się da, tylko trzeba w to bardzo mocno uwierzyć. Wtedy nawet niemożliwe staje się możliwym. Na swojej drodze codziennie spotykamy cudotwórców, często niepozornych i przebranych w swoje robocze ubrania. To często nieznajomi ludzie, którzy uśmiechną się do nas na ulicy, gdy wracamy do domu po ciężkim dniu pracy. To niepozorna starsza pani, która uśmiechnie się sprzedająca obwarzanki w budce przy ulicy. To przedszkolak sepleniący ,,dzień dobry!".

Książka składa się z pięćdziesięciu felietonów - krótkich, lecz niezwykle treściwych. Nie sądziłam, że można stworzyć podnoszący na duchu tekst, jednak nie przesadzony i naszpikowany pustymi sentencjami. Książka dla każdego, nie tylko dla wierzących w Boga. Polecam.

http://krainaliteratury.blogspot.com/2015/01/uwierz-ze-jestes-cudem-50-lekcji-jak.html

Nic ci nie wychodzi? Nie masz już siły? Życie jest beznadziejne? Zamierzone cele nie zostają osiągnięte, nawet nie myślisz o podejmowaniu nowych wyzwań? Czujesz się od środka wypalony, zrozpaczony? A może życie jest piękne, ale czegoś nadal ci brak? Czegoś szukasz, ale nie wiesz czego? Chcesz znaleźć prawdziwe szczęście? Jeśli odpowiedziałeś tak na choć jedno z powyższych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książki można, wielce uogólniając, podzielić na dwie kategorie: pojedyncze i serie. Skupiając się na tych drugich, ostatnio popularnym dodatkiem stały się nowelki - cieniutkie książeczki. Dodatek do Selekcji, Niezgodnej, Dotyku Julii... I to właśnie po ten ostatni odważyłam się sięgnąć.

Cieniutka, bo zawierająca niecałe 200 stron lektura, podzielona jest na trzy części - pierwsza, to Destroy Me. Autorka opisała w niej wydarzenia, które miały miejsce pomiędzy pierwszą a drugą częścią serii. I to z perspektywy nie byle jakiego bohatera, bo Warnera. Druga - Facture Me, historia, która wydarzyła przed finałową częścią sagi. Tym razem opowiada ją rywal Warnera - Adam. Trzecia część, to natomiast Dziennik Julii. Specjalny, specjalny dodatek, dla najlepszych fanów Julii.

Pierwsze dwie opowieści nie wywarła na mnie zbyt dobrego wrażenia. Może to wina tego, że nie zapoznałam się wcześniej z Julkową trylogią, sięgnęłam po coś przeznaczonego tylko dla wtajemniczonych. Opisywane wydarzenia wzięły się dla mnie nagle, jak z kosmosu. Może i odkrywały inną stronę charakteru głównych męskich postaci, ukazywały je w innym świetle i pozwoliły wnikną w głąb umysłu, ale według mnie, autorka mogła bardziej się wysilić.

Dziennik Julii, ku mojemu zaskoczeniu, stał się muzyką dla moich uszu. Dziewczyna opisała w nim emocje, które kłębiły się w jej głowie podczas 264 spędzonych w czterech ścianach w szpitalu psychiatrycznym. Bo jak może czuć się nastolatka porzucona przez rodzinę, nikomu niepotrzebna? Kilkanaście stron przepełnionych emocjami zapisków, które pozostawiły mnie w wielką huśtawką nastrojów.

,,Czy już zwariowałam?
Czy to już się stało?
Po czym to poznam?"

Julia. Trzy tajemnice to z pewnością nie lada gratka dla fanów serii Tahereh Mafi, jednak osobom, które jeszcze nie przeczytały serii radzę: powiedzcie ,,Nie!" tej książce przed zapoznanie się z całością. Sama żałuję, że tak nie zrobiłam. Mimo, iż ta cienka powiastka nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia, planuję zapoznać się z trylogią. Ciekawy sposób pisania autorki dodatkowo przemawia, by uczynić to w najbliższym czasie.

Książki można, wielce uogólniając, podzielić na dwie kategorie: pojedyncze i serie. Skupiając się na tych drugich, ostatnio popularnym dodatkiem stały się nowelki - cieniutkie książeczki. Dodatek do Selekcji, Niezgodnej, Dotyku Julii... I to właśnie po ten ostatni odważyłam się sięgnąć.

Cieniutka, bo zawierająca niecałe 200 stron lektura, podzielona jest na trzy części -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W środę trzeba iść do szkoły po prawie trzytygodniowej przerwie? W piątek test z - bagatela - nieco ponad 1300 słówek na angielskim i ostateczny termin oddania pięciu listów? Pasowałoby się już zacząć uczyć? No to powodzenia. W takiej sytuacji właśnie jestem i jakoś nie mogę sobie wyobrazić, bym mogła porzucić książkę i chwycić w ręce podręcznik. Ja można w ogóle myśleć o szkole, gdy ma się obok siebie TAKIE książki? Powodzenia. Z własnego doświadczenia wiem, że łatwiej upychać myśli o nadchodzącym końcu semestru w zakurzonych, zapomnianych otchłaniach wypełnionego autorami, tytułami i datami nadchodzących premier mózgu.

***

Nina już wie, że nie jest zwykłą dziewczyną. Właściwie jest niezwykłą królewną rodu Mendelaview - Antilią. Doskonale zdaje sobie sprawę, że w Alexusie ma wielkiego wrogia, a jej obowiązkiem, jako przyszłej królowej, jest powstrzymanie go przed przejęciem kontroli nad Wszechświatem. Dziewczyna wraz z przyjaciółmi wyrusza w podróż, by znaleźć sojuszników i nauczyć się panować nad swoimi mocami. Nina - bo jakoś nie umiem nazywać jej Antilią - nie ma pojęcia co ją czeka podczas wędrówki, jakie decyzje będzie musiała podjąć i do czego się posunąć. Gdyby wiedziała, co ją czeka... Gdyby wiedziała, to pewnie rzuciłaby wszystko i próbowałaby wrócić do normalnego życia. Jednak podjęła się ciążącego na jej barkach zadania i chce je wykonać jak najlepiej.

Przemierzając Wszechświat bohaterowie odwiedzają różne zakątki - królestwo elfów, mroczny las viperów. Trzeba pamiętać, że są tylko nastolatkami, a ten wiek rządzi się swoimi prawami. Czyhające zewsząd niebezpieczeństwa, to nie największe z problemów. Co zrobić, gdy serce nie sługa?

"Jeśli raz obrało się drogę, w której priorytetem jest życie innych, wszelkie uczucia
trzeba zepchnąć na bok, a pozostawić jedynie uczucie odpowiedzialności."

Do pierwszego tomu serii Antilia podchodziłam z entuzjazmem. Nie zapoznałam się wcześniej z opiniami na temat tej książki, więc nie miałam powodów, by traktować ją inaczej niż inne powieści, do których czytania się zabieram. Muszę przyznać - nie zawiodłam się. Gdy Cena odwagi trafiła moje ręce, odstawiłam ją na półkę i pewnie by tam stała jeszcze dość długo, gdybym miała co czytać. Ale, że w okresie świątecznym biblioteka często bywa zamknięta... Zaryzykowałam. Pomimo recenzji traktujących o spadku poziomu serii, tłumnie ostatnimi czasy podbijających internet, wzięłam się za powieść Ewy Seno z zamiarem: dwa, góra trzy rozdziały. I co? Przepadłam. Ponad 300 stron pochłonęłam w jeden dzień - a nieczęsto mi się to zdarza!

Chociaż momentami zastanawiałam się, czy Nina jest tak odważna, czy tak strasznie głupia, muszę przyznać, że nie jest już tą rozwydrzoną dziewczynką z pierwszego tomu. Zmieniła się, zmienił się jej sposób patrzenia na niektóre sprawy, ale cięty język pozostał. I bardzo dobrze! Zresztą nie wyobrażam sobie, by Nina mogła spoważnieć i wyrażać się po królewsku. A tak na marginesie - tudzież bezpośredni zwrot do autorki - w trzeciej części poproszę więcej tego kochanego, sarkastycznego Nicka. Bez niego... Bez niego i jego ciętych uwag, te książki to nie to samo.

"-Nie, kwiatuszku! To ty tak postanowiłaś. Ja tylko przyjąłem to do wiadomości.
Nigdy nie mówiłem, że się zgadzam, a tym bardziej, że się dostosuję."

Byłam - i nadal jestem - zaskoczona. Coś tak nierealistycznego normalnie nie zdobyłoby aż tak wielkiego uznania w moim ścisłym umyśle. Nawet irracjonalność niektórych wydarzeń nie przyprawia o mdłości i palpitacje serca - iście bajkowy klimat otaczający powieść nie daje takiej możliwości. Świat przedstawiony w książce, to mieszanka Zmierzchu, Nibylandii, Witch (pamiętacie taką bajkę?) i Wróżek. I sama jestem nie mało zaskoczona, jak bardzo udana.

Z czystym sercem polecam i z niecierpliwością oczekuję na trzeci i niestety już ostatni tom serii Antilia. Kto wie, jakie przygody spotkają Ninę tym razem?

http://krainaliteratury.blogspot.com/2015/01/cena-odwagi-czy-gupoty.html

W środę trzeba iść do szkoły po prawie trzytygodniowej przerwie? W piątek test z - bagatela - nieco ponad 1300 słówek na angielskim i ostateczny termin oddania pięciu listów? Pasowałoby się już zacząć uczyć? No to powodzenia. W takiej sytuacji właśnie jestem i jakoś nie mogę sobie wyobrazić, bym mogła porzucić książkę i chwycić w ręce podręcznik. Ja można w ogóle myśleć o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mitologia? Starożytni bogowie? Jeszcze parę dni temu powiedziałbym nuda. Ale dziś? Po przeczytaniu pierwszej części serii Percy Jackson i bogowie olimpijscy zdałam sobie sprawę, jak bardzo się myliłam.

Percy jest normalnym dzieckiem i... Nie! Cofnij. Percy zdecydowanie NIE jest normalnym dzieckiem, ma ADHD, dysleksję, ale to nie to czyni go wyjątkowym. Percy Jackson jest herosem. Kim? No, nie udawajcie, że nie wiecie. Aż tak bardzo chyba nie spaliście na lekcjach historii. Heros to osoba półkrwi; w skrócie jednym z jej rodziców jest śmiertelnik, drugim bóg. I nie, wbrew pozorom Percy nie ma tysięcy lat, tylko kilkanaście. Jakim cudem? Już wyjaśniam. Starożytni bogowie wcale nie umarli, żyją we współczesny świecie, są obecni prawie na każdym kroku. Jak dawniej uwodzą śmiertelników, a dzieci z tych związków... cóż... jednym z nich jest właśnie główny bohater książki Złodziej pioruna.

Percy żył w kłamstwie przez dwanaście lat. Co roku wyrzucano go ze szkoły, co roku trafiał do nowej itd., aż pewnego dnia jego nauczycielka matematyki... wyparowała! Od tej chwili życie Percego zmienia się o 360 stopni. Chłopak dowiaduje się, że jest dzieckiem greckiego Boga, trafia do miejsca, gdzie współcześni herosi są szkoleni do wykonywania misji oraz by po prostu przeżyć. Jackson zostaje oskarżony o kradzież pioruna Zeusa, a rozgniewany Zeus to naprawdę spory problem, więc chłopak wraz z dwójką przyjaciół - satyrem Groverem oraz córką Ateny, Annabeth, wyruszają w podróż, by odnaleźć prawdziwego złodzieja pioruna.

Za mitologią, łagodnie mówiąc, nie przepadam. W tym przypadku autor wspaniale wplótł w najzwyklejszą młodzieżówkę bogów i herosów, i chwała mu za to. Bez tego książka już dawno leżałaby pod łóżkiem (bo za okno książek z biblioteki się nie wyrzuca:]). Udowodnił, że legendarne postacie także mogą być być interesujące (bo w to, że istnieją, to już nie uwierzę).

"-Walcz ze mną osobiście Aresie.
Roześmiał się, ale wyczułem w jego śmiechu cień... niepewności.
- Masz jeden talent, dziecko. Umiesz uciekać. Uciekłeś przed Chimerą.
Uciekłeś z podziemia. Naprawdę masz ikry."

Rick Riordan to autor znany, ceniony przez szerokie grono odbiorców. O jego książkach słyszałam już dawno. Bardzo dawno. Był jeszcze film, komiksy... Cóż tu dużo mówić, pomyślałam: Wstyd nie znać książek tego człowieka. Trochę się zawiodłam się, choć z perspektywy czasu widzę, że moje oczekiwania były zbyt duże. Okazało się, iż Złodziej pioruna to żadna górnolotna powieść, bliżej jej do opowiastek dla dzieci. Pewnie gdybym sięgnęła po nią kilka lat wcześniej byłabym zachwycona, teraz jednak czuję, że wyrosłam z takich bajkowych historii. Mimo wszystko przeczytam jednak drugi tom, choćby dlatego, by poznać dalsze przygody bohatera.

Choć powieść, która wyszła spod pióra Ricka Riordana, nie skradła mojego serca, z pewnością można zaliczyć do udanych. Będę miło wspaminać spędzone z nią święta. :)

http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/12/zodziej-pioruna-czyli-moje-pierwsze.html

Mitologia? Starożytni bogowie? Jeszcze parę dni temu powiedziałbym nuda. Ale dziś? Po przeczytaniu pierwszej części serii Percy Jackson i bogowie olimpijscy zdałam sobie sprawę, jak bardzo się myliłam.

Percy jest normalnym dzieckiem i... Nie! Cofnij. Percy zdecydowanie NIE jest normalnym dzieckiem, ma ADHD, dysleksję, ale to nie to czyni go wyjątkowym. Percy Jackson jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Ciało zwykle trafia pod ziemię, ale dusza? W niektórych religiach wierzy się w reinkarnację - śmierć nie jest uznawana za koniec, każde kolejne wcielenie jest kontynuacją poprzedniego. Inni są przekonani, że dusza człowieka trafia przed sąd, następnie, w zależności od tego, jak człowiek postępował, dostaje się do raju lub zostaje na wieki potępiony. Ile religii, tle wizji, a może jeszcze więcej. Temat życia pozagrobowego jest niemalże nieskończony. Jednak przypadek, z którym spotkałam się w popularnej ostatnio książce Zostań, jeśli kochasz nie pasuje do żadnej z przedstawionych wizji.

Mia ma kochającą rodzinę... Nie, przepraszam. Miała. Miała dopóki pewnego ranka nie wsiadła do samochodu razem z bratem, mamą i tatą. Dopóki nie zderzyli się z tirem i nie zginęli w wypadku. Brzmi to jakoś szczególnie nadzwyczajnie czy interesująco? Macie rację, nie. Ale czy wspomniałam, że Mia wcale nie umarła? No właśnie. Nic też nie wskazuje na to, żeby dziewczyna żyła. Jest zawieszona pomiędzy dwoma światami - żyjących i umarłych. Funkcjonuje, ale nikt jej nie zauważa. Dotyka, ale nic nie czuje. Chce umrzeć, chce żyć, jednak nie może wyrwać się z tego dziwnego stanu, dopóki nie podejmie ostatecznej decyzji, dopóki nie będzie pewna.

"Uświadamiam sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne."

Bohaterka, pozostając pomiędzy życiem a śmiercią wspomina dotychczasowe życie. Pierwszy pocałunek, egzaminy do Julliard School oraz inne wydarzenia z jej życia. Podróżuje do przeszłości, przeżywa na nowo to, co już odeszło, delektuje się chwilami spędzonymi z najbliższymi. Pokazuje, że jej ukochana muzyka nie tylko łączy, ale może także dzielić.

Dość ciekawy okazał się motyw muzyczny. Mia, jako zapalona wiolonczelistka, na co dzień obcowała z muzyką, dlatego czy tego chcemy, czy nie, podczas czytania wiele razy spotykamy się z tytułami utworów. Chociaż nie wysłuchałam wszystkich, o których jest wspomniane w lekturze, dodawały uroku. Widząc nazwę któregoś z nich, w mojej głowie od razu rozbrzmiewała muzyka.

Nie mam zbyt wielkiego porównania, bo dopiero od niedawna czytam na poważnie, jednak co do jednego jestem pewna: autorka ma talent. Pisze lekko i prosto, czyta się szybko. Wydaje się, że jej powieść jest wielokrotnie lepsza od (wybaczcie, ale trochę już przereklamowanych) książek Greena.

Mimo, iż do Zostań, jeśli kochasz podchodziłam z pewną obawą, okazało się, że martwiłam się zupełnie niesłusznie. Może i jest to zwykły romansik dla nastolatków, jednak odbiega od utartych schematów. Pomysł, jaki miała autorka, został w zupełności wykorzystany, nadał pozycji smaczku. Bo jak często mamy okazję stać z boku wraz z bohaterką/bohaterem. Zwykle to bohater znajduje się w centrum wydarzeń, a czytelnik z boku. Czytając, czułam się Mią.

Pomimo niezbyt wesołej tematyki, książka nie wywołała u mnie zbyt głębokich emocji. Wydaje się, że powinnam poczuć choć cień zadumy, jednak tak nie jest. Dlaczego? Może dlatego, że książka jest trochę zbyt słodka. Nie rozumiem trochę tych ochów i achów nad nią, ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że popularne i wzruszające książki nie wywołują u mnie skrajnych emocji. Trochę szkoda, jednak powieść Pani Forman i tak bardzo mi się spodobała. Z niecierpliwością czekam na drugą część.

I pomyśleć, że po książkę sięgnęłam tylko dlatego, że koleżanki zachwycały się filmem. Cóż, jedna z nich przeczytała także książkę(!), jednak - wierząc jej - ekranizacja bardziej przemawia do odbiorcy. W takim razie i ja będę musiała poświęcić chwilę na obejrzenie, bo żeby film okazał się lepszy od książki - niezbyt często się zdarza.

Podsumowując: warto przeczytać. Powieść Gayle Forman + chwila wolnego czasu = zadowolony czytelnik.

Co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Ciało zwykle trafia pod ziemię, ale dusza? W niektórych religiach wierzy się w reinkarnację - śmierć nie jest uznawana za koniec, każde kolejne wcielenie jest kontynuacją poprzedniego. Inni są przekonani, że dusza człowieka trafia przed sąd, następnie, w zależności od tego, jak człowiek postępował, dostaje się do raju lub zostaje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/12/dawca-ostrzezenie-dla-tych-ktorym.html

Wiele książek zostało nagłośnionych przez media, pisano o nich na portalach, recenzowano na blogach. Było wokół nich wiele szumu, czasami tyle, że tytuły wychodziły niektórym uszami. Powieści te niejednokrotnie zekranizowowano, budząc u książko amatorów i książkoholików ogromny, nieznośny głód książkowy. Czy możliwe, żeby 'sławna' powieść okazała się... nijaka?

Jedną z takich - w moim mniemaniu - książek jest Dawca. Bo, powiedzmy sobie szczerze, kto nie słyszał o filmie Dawca Pamięci? Kto choćby przez chwilę, nie zawiesił oka na okładce książki w empiku lub w internecie? Kto nie zerknął na zwiastun udostępniany na wszelkich możliwych stronach? Przyznawać się! Takich osób nie będzie dużo.

Idealnie... Czy tak na prawdę? Jedzenie przynoszone pod nos, doskonale dobrana praca, stworzone przez komisję małżeństwa, brak rozwodów i bezrobocia, brak problemów, itd, itp... Jednym słowem - żyć nie umierać! Ale czy na pewno? Świat bez uczuć, wspomnień, miłości, prawa decydowania o własnym życiu. W takim otoczeniu na co dzień przebywa Jonasz. Wszyscy posłusznie i bez pytań wykonują swoje zadania, powtarzając machinalnie: Przeprosiny zostały przyjęte. Gdy chłopak wraz z upływem czasu poznaje prawdę, musi dokonać wyboru, który zmieni na zawsze jego życie. Czy jest na to gotowy?

Pani Lois z pewnością trzeba pogratulować jednego - pomysłu. Oryginalny, odbiegający od utartych schematów, można powiedzieć - nietuzinkowy, ale... niezbyt dobrze wykorzystany. Bo czy tylko mi się wydaje, że na 206 stronach nie można oddać w pełni uroku powieści? Choćby był nie wiadomo jak genialny... No way.

"Miażdżony bólem, godzinami leżał w straszliwym smrodzie, słuchając,
jak giną ludzie i zdychają zwierzęta, aż dowiedział się, co to znaczy wojna."

Wychodząc z Dawcą z biblioteki byłam, cóż tu dużo mówić, przeszczęśliwa. Ba! Ja z niej nie wychodziłam - ja unosiłam się nad ziemią. Jednak już po pierwszych paru stronach lektury zrozumiałam, że coś tu jest nie tak jak trzeba. Z każdą kolejną stroną w głowie kołatała mi się myśl: czy coś się wreszcie zacznie dziać?! Nie czułam dreszczyku emocji, nie przeżywałam wraz z Jonaszem przygód. Po prostu czytałam to, co zostało napisane. Nigdy pomiędzy wierszami.

Z bólem serca muszę przyznać, że książka nie sprostała moim oczekiwaniom. Okazała się zbyt monotonna i bezbarwna. Pozostaje mi wierzyć, że film został nakręcony na wyższym poziomie (choć to nie zdarza się zbyt często). Z pewnością nie jest to lektura dla osób lubiących adrenalinę - to tekst na wyciszenie, uspokojenie i, być może, krótką refleksję przed snem.

http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/12/dawca-ostrzezenie-dla-tych-ktorym.html

Wiele książek zostało nagłośnionych przez media, pisano o nich na portalach, recenzowano na blogach. Było wokół nich wiele szumu, czasami tyle, że tytuły wychodziły niektórym uszami. Powieści te niejednokrotnie zekranizowowano, budząc u książko amatorów i książkoholików ogromny, nieznośny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Życie potrafi zaskoczyć, doprowadzić do skrajności, zniszczyć i sprawić, że człowiek traci poczucie własnej wartości. Silna osoba jednak potrafi stawić czoła własnemu losowi i z głową podniesioną wysoko do góry iść dalej przez życie.

Taką właśnie osobą jest Sky, główna bohaterka powieści "Hopeless" Colleen Hoover, której życie nagle zmienia się nie do poznania. Dziewczyna mieszka u swojej matki bez dostępu do takich wynalazków współczesnego świata, jak telewizor, telefon, o komputerze i internecie nie wspominając. Uczy się w domu - gdy po usilnych namowach i gorących dyskusjach dostaje pozwolenie na pójście do szkoły publicznej okazuje się, że Six, jej najlepsza przyjaciółka, wyjażdża na wymianę międzynarodową do Francji. Duma nie pozwala jednak Sky zrezygnawać ze szkoły, więc pierwszego dnia staje twarzą w twarz ze szkolnym życiem. Mimo niezbyt dobrej reputacji i tego, że nie wszystko idzie po jej myśli nastolatka nie przyznaje się mamie, że nie wszystko poszło po jej myśli.

Jeśli myślicie, że życie Sky nie zmieniło się zbytnio - tu was zaskoczę. Wywraca się ono do góry nogami dopiero w momencie, gdy nastolatka spotyka Deana Holdera. Zwykły chłopak? Naiwni! Holder cieszy się tak złą reputacją, że gorzej już chyba być nie mogło. Wzbuda w niej intensywne emocje, jakich nie zaznała nigdy wcześniej. W jego obecności odżywają wspomnienia, o których Sky naprawdę wolałaby zapomnieć na zawsze. Mimo początkowych wątpliwości dziewczyna postanawia poznać bliżej chłopaka, który wyzwolił w niej tak gwałtowne uczucia. Jak się późnej okazuje, moc plotki jest niezrównana. Sky stopniowo odkrywa prawdę o sobie i Deanie, bez którego nie potrafi już żyć.

"(...) nie jest jednym z tych facetów, w których dziewczyny po prostu
się zadurzają. To jeden z tych, w których dziewczyny zakochują się na zabój."

Do "Hopeless" podchodziłam z pewnym dystansem i myślą, iż jest to pewnie jeden z licznych romansów niewiele wnoszących do życia czytelnika. Jak się okazało już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron, nie mogłam się bardziej mylić. Książka Colleen wyzwoliła w mnie tak intensywne emocje, jak w Sky obecność Holdera. Nie raz odkładałam ją na biurko i gasiłam lampkę nocną, by po chwili sięgnąć po nią z myślą: "Jeszcze jeden rozdział". Po prostu nie mogłam się oderwać!

"Wszystkie niepowodzenia to tak naprawdę sprawdziany, które zmuszają
nas do wyboru pomiędzy rezygnacją a podniesieniem się z ziemi,
otrzepaniem się z kurzu i stawienia czoła rezygnacji. (...)
Być może życie poturbuje mnie jeszcze kilka razy,
ale na pewno nie mam zamiaru rezygnować."

Na własnej skórze przekonałam się, że te wszystkie 10/10 i 6/6 nie są bezpodstawne, ani przesadzone. Nie spodziewałam się, że taka prosta historia może mieć ukryte w sobie tak głębokie przesłanie. Obok miłości - nie ckliwej i przesadnie romantycznej, lecz do bólu prawdziwej - jest mowa o przemocy i nadziei, która umiera ostatnia. Wystarzy umieć czytać pomiędzy wierszami.

Arcydzieło - bo śmiało mogę tak nazwać dzieło Colleen Hoover - sprawiło, że śmiałam się, jednak niejednokrotnie przez łzy. Przy "Hopeless" nie tylko miło spędziłam czas, ale przeżyłam wiele wspaniałych chwil, jestem pewna, że wrócę do niej nie raz. Po jej przeczytaniu czułam, jakby jakaś cząstka mnie umarła. Byłam tak rozbita wewnętrznie, że nie sposób to określić. Tego po prostu nie da się opisać - ta trzeba przeżyć na własnej skórze. Jeśli ktoś jeszcze waha się, czy sięgnąć po "Hopeless", zapewniam: tak. Naprawdę warto!

http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/12/hope-les-hopeless_8.html

Życie potrafi zaskoczyć, doprowadzić do skrajności, zniszczyć i sprawić, że człowiek traci poczucie własnej wartości. Silna osoba jednak potrafi stawić czoła własnemu losowi i z głową podniesioną wysoko do góry iść dalej przez życie.

Taką właśnie osobą jest Sky, główna bohaterka powieści "Hopeless" Colleen Hoover, której życie nagle zmienia się nie do poznania. Dziewczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autor: C. J. Daugherty
Tytuł: "Dziedzictwo"
Tytuł oryginalny: "Night School:Legacy"
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte / Moondrive
Seria: Nocna Szkoła 2#
Data wydania: 25 września 2013
Liczba stron: 440
Gatunek: literatura młodzieżowa, thriller, romans
Moja ocena: 9/10

"Jak możemy być szczęśliwi, odwracając się plecami
do tych, którzy nam ufają?"

Koniec wakacji. Allie wraz z innymi uczniami powraca do Cimmerii. Jest tylko jedna zasadnicza różnica: teraz naprawdę tego chce. Szkoła stała się jej domem, jej schronieniem. Wraz z nowym rokiem szkolnym nadchodzą nowe nadzieje, nowe problemy i nowe troski. Uczniowie i pracownicy szkoły żyją w ciągłym lęku. Kim jest szpieg? Wszyscy zadają sobie to pytanie. Allie musi odkryć prawdę o sobie i swojej rodzinie. Kto jej w tym pomoże?

"Wybrani" to bez wątpienia jedna z najlepszych książek jakie czytałam. "Dziedzictwo" wedle opinii blogerów jest najgorszą częścią z serii. Naprawdę? Nie! A przynajmniej ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam! Autorka w dalszym ciągu mistrzowsko stopniuje akcję, operuje słowem i językiem. Doskonale wykreowała nowych bohaterów, a ci, którzy występowali w poprzedniej części, także się zmienili. Wydorośleli. Najbardziej negatywnie zaskoczył mnie Carter. Zmienił się diametralnie. Od początku byłam za tym, by stanowili z Allie parę - teraz zaczynam się wahać. Może jednak z Sylvainem byłoby jej lepiej? Mimo że on także przeszedł niemałą metamorfozę, jest to zmiana na plus. Jeszcze bardziej tajemniczy, jeszcze bardziej uroczy i... francuski.

Nathaniel w dalszym ciągu chce przejąć szkołę i nie cofnie się przed niczym. Allie wstąpiła w szeregi Nocnej Szkoły, wraz z przyjaciółmi muszą uczynić wszystko, by ochronić to, co dla nich ważne. Czy im się uda? Przeczytajcie i przekonajcie się sami, a w pomiędzy jedną akcją a drugą, weźcie udział w normalnym (?) szkolnym życiu i imprezach, które mogą wyrwać się z pod kontroli. ;)

"-Oczywiście, odpowiedziała z taką pewnością, jakby uważała jego pytanie
za absurdalne. - Przecież jestem z Paryża, to miasto jest pełne duchów. Nie
można mówić, że coś nie istnieje tylko dlatego, że się tego nie rozumie. To
arogancja. Ja na przykład nie rozumiem, na jakiej zasadzie działa telewizja,
ale przyznaję, że istnieje coś takiego."

Książka zachwyca i uzależnia! Wywarła na mnie ogromne wrażenie. W dalszym ciągu panuje ten wyjątkowy, tajemniczy, mroczny klimat. Pani Daugherty po raz kolejny udowodniła, że nie trzeba wampirów, wilkołaków i demonów, by powieść stała się bestsellerem. Wystarczy dobry pomysł, wielowątkowa akcja, dreszczyk emocji i ...

...wciąż nie mogę zapomnieć o "Dziedzictwie". Czyżby kolejny kac książkowy?

http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/dziedzictwo-zimne-kalkulacje-i-porywy.html

Autor: C. J. Daugherty
Tytuł: "Dziedzictwo"
Tytuł oryginalny: "Night School:Legacy"
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte / Moondrive
Seria: Nocna Szkoła 2#
Data wydania: 25 września 2013
Liczba stron: 440
Gatunek: literatura młodzieżowa, thriller, romans
Moja ocena: 9/10

"Jak możemy być szczęśliwi, odwracając się plecami
do tych, którzy nam ufają?"

Koniec wakacji. Allie wraz z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autor: Rebecca Donovan
Tytuł: "Powód by oddychać"
Tytuł oryginalny: "Reason to Breathe"
Wydawca: Wydawnictwo Ferria Young
Seria: Oddechy 1#
Data wydania: 2014
Liczba stron: 494
Gatunek: literatura młodzieżowa, young adult, new adult
Moja ocena: 9/10

Piekło. Od najmłodszych lat jest nam wpajane, że to miejsce, gdzie idą dusze złych ludzi po śmierci. Ale mało kto zdaje sobie sprawę, że piekło może być także na ziemi...

Emma nie ma łatwego życia - po śmierci ojca jej matka ciężko "zachorowała", a ona zamieszkała u wujka i jego rodziny. Szybko minęły już lata domu wujostwa... Szybko? Ta, jasne! Co ja bredzę! Dla Emily życie w tym domu to dramat. Nigdy nie wie czego może się spodziewać po powrocie do domu. Bicia? Poniżania? A może tylko wyzwisk? Na szczęście każdy miniony dzień przybliża ją do momentu wyjazdu na studia. Do tego czasu Em martwi się o to, czy nikt nie zobaczył siniaków pod dokładnie ściągniętymi długimi rękawami. Dla postronnych Emma to bardzo dobra, wręcz wybitna uczennica, sportsmenka. A ona robi to po to, by dostać stypendium i wyrwać się z domowego piekła. Plan realizuje wręcz bez zastrzeżeń aż do momentu, gdy w szkole zjawia się nowy uczeń, Evan Matthws. Jak to się dzieje, że z dnia na dzień uporządkowane życie Emmy wywraca się do góry nogami, a ona musi wybrać pomiędzy dalszym skrywaniem tajemnicy a miłością, która wkrada się do jej życia wielkimi krokami, i wreszcie daje możliwość zaczerpnięcia powietrza?

"Nie, to nie tak, że mnie nie lubi. Ona mną gardzi. Przypomina mi o tym na każdym kroku,
ponieważ wtargnęłam w jej życie, a ona pragnie tylko jednego - pozbyć się mnie jak
najszybciej. Małżeństwo z bratem mojego ojca zmusiło ją do przyjęcia mnie pod swój
dach, a moja obecność narzuciła jej swoistą misję: sprawić, by każda sekunda mojego
życia zmieniła się w bolesną torturę"

Oczekiwałam po tej książce dużo. Bardzo dużo. Czy się zawiodłam? Nie, skądże! Mimo, iż moje oczekiwania wobec "Powodu by oddychać" były troszkę inne nie żałuję nawet grosza wydanego w księgarni! Bo jak można żałować, że kupiło się coś, czego ta się pragnęło?

Powieść Rebeccy Donovan z pewnością jest pełna trudnych emocji, jednak spodziewałam się bardziej dramatycznego obrazu gnębienia nastolatki, czekałam, aż sama odczuję jej ból, łzy, a... to nie nastąpiło. Owszem, autorka poruszyła trudny temat, bardzo dobrze poradziła sobie w rozwinięciu go, doskonale przedstawiła wydarzenia... Bez nich "Powód by oddychać" mógłby uchodzić za zwykły romansik dla dziewczynek. Wątek romantyczny jest naprawdę oryginalny, choć mam nadzieję, że w kolejnych częściach (tak, to jest trylogia) autorka doda mu trochę pazura. Od razu lepiej się będzie czytało. ;)

Jak to jest, że bohaterowie są zwykle tacy... idealni? Emma, która przez całe życie starała się unikać ludzi, nagle zaczyna być zapraszana na imprezy? I na dodatek walczy o nią najprzystojniejszy chłopak w szkole? Wiem, że to dodaje książce popularności i tego czegoś, ale bez przesady...

"- A dlaczego nie? - odpowiedziała entuzjastycznie. - Wolę zachować niesamowite
wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie mieć ich w ogóle. Mimo,
świadomości, że ten czas już się nie powtórzy."

Dzięki tej lekturze można także sobie uświadomić, że zła osoba, to niekoniecznie wytatuowany i napakowany mężczyzna w skórzanej kurtce, najlepiej na motorze. Zło czai się w różnych postaciach. Nigdy nie wiemy jaki ktoś jest dopóki go nie poznamy, dlatego też nie warto oceniać ludzi po pozorach. Bo naprawdę można się nieźle przejechać.

Podsumowując: książka z pewnością inna niż wszystkie, niebanalna i poruszająca. Może i nie uroniłam nad nią ani jednej łzy, ale żebym zaczęła płakać nad książką potrzeba chyba cudu. Te wszystkie pozytywne recenzje, które można przeczytać na wielu blogach nie są wyssane z palca, ale żeby mieć 100% pewność, że tak jest naprawdę - sam przeczytaj! I znajdź swój powód by... oddychać!

http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/znajdz-swoj-powod-by-oddychac.html

Autor: Rebecca Donovan
Tytuł: "Powód by oddychać"
Tytuł oryginalny: "Reason to Breathe"
Wydawca: Wydawnictwo Ferria Young
Seria: Oddechy 1#
Data wydania: 2014
Liczba stron: 494
Gatunek: literatura młodzieżowa, young adult, new adult
Moja ocena: 9/10

Piekło. Od najmłodszych lat jest nam wpajane, że to miejsce, gdzie idą dusze złych ludzi po śmierci. Ale mało kto zdaje sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rozpoczął się nowy rok szkolny. Dzieci wróciły do szkoły, dorosłym kończą się urlopy, a książkoholicy wciąż zadają sobie to samo pytanie: "Co przeczytać?". Znalezienie dobrej książki nie jest jeszcze takim dużym problemem, trudniejszym zadaniem jest znalezienie takiej, którą można czytać nie zaniedbując przy tym obowiązków, "dawkować" ją z umiarem po kilkadziesiąt stron.

Mówi się, że naszym życiem rządzą przypadki. Tak też było i tym razem! Przez przypadek miałam okazję zdobyć, a co za tym idzie przeczytać, "Ziemie niczyje" Macieja Paterczyka.

Wczesną wiosną 1945 roku trójka szbrowników zmierza na zachód i wkracza na ziemie niemieckie. Interesuje ich tylko możliwość wzbogacenia się, więc gdy spotykają Dziewczynę, która składa im ryzykowną, aczkolwiek bardzo interesującą propozycję, nie wahają się zbyt długo. Cała czwórka wyrusza w głąb Niemiec, by dotrzeć do Stettina (Szczecina) i odnaleźć skarb, rzekomo ukryty tam przez Niemców. Wędrują przez obozy uchodźców, wyludnione miasteczka, spalone lasy... I nikt nie wie, czy ów skarb rzeczywiście istnieje.

Bohaterowie z pewnością są interesujący. Nie mamy okazji poznawać postaci ot tak. Wszystkie informacje zdobywamy po trochę, pojedynczo, nic nie jest podane na tacy. Tworzy to, tak bardzo porządany w takich powieściach, klimat tajemnicy i napięcia.

Powieść, zwłaszcza po dotarciu bohaterów do Szczecina, doskonale przedstawia, co wojna robi z ludźmi, jakie są jej skutki i z jakimi konsekwencjami musi się zmierzyć społeczeństwo w powojennej - ale wcale nie lepszej - rzeczywistości. Czytając nie miałam wrażenia sztuczności lub pozerstwa. Dzięki językowi i sposobie pisania autora, doskonale odnajdywałam się w latach 40 XX wieku. Bardzo udany debiut, czekam na kolejne (a mam nadzieję, że takie będą) powieści Macieja Paterczyka.

Wszystko - i nie mówię tu tylko o książkach - ma jakąś wadę, nic nie jest idealne. Z pewnością największym mankamentem "Ziemi niczyich" jest zakończenie. Czuć po nim pewien niedosyt. Niby większość kwestii została wyjaśniona, ale mam takie dziwne wrażenie, jakby istniał ciąg dalszy, a ja nie mam do niego dostępu. Pozostawia też smutek i ból w sercu, bo po tylu przeżytych wspólnie z bohaterami chwilach... A zresztą, co ja tu będę pisać! Sami przeczytajcie.

Potrzebowałam odskoczni od szarych dni, a "Ziemie niczyje" okazały się idealnym rozwiązaniem. Polecam każdemu, kto ma już dość młodzieżówek, romansów, powieści obyczajowych i innych podobnych gatunków literatury współczesnej oraz osobom szuającym nowego, obiecującego autora na polskim rynku czytelniczym. Mimo, iż spotkałam się już z wieloma negatywnymi opiniami na temat polskich autorów, ale dalej nie rozumiem tej nagonki na nich. Przecież potrafią odwalić kawał dobrej roboty! Nie będziecie zawiedzeni.

recenzja pochodzi z bloga -> http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/ziemie-niczyje-opowiesc-z-czasow-kiedy.html

Rozpoczął się nowy rok szkolny. Dzieci wróciły do szkoły, dorosłym kończą się urlopy, a książkoholicy wciąż zadają sobie to samo pytanie: "Co przeczytać?". Znalezienie dobrej książki nie jest jeszcze takim dużym problemem, trudniejszym zadaniem jest znalezienie takiej, którą można czytać nie zaniedbując przy tym obowiązków, "dawkować" ją z umiarem po kilkadziesiąt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autor: Marie Lu
Tytuł polski: "Legenda. Rebeliant"
Tytuł oryginalny: "Legend"
Data wydania: 15 października 2012
Wydawca: Zielona Sowa
Seria: Legenda 1#
Liczba stron: 304
Gatunek: dystopia, antyutopia, science fiction
Moja ocena: 9/10

Dwa odmienne światy. Dwoje różnych bohaterów.
Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że „Legenda. Rebeliant” nie będzie zwykłą książką – to będzie książka wyjątkowa!
Przyszłość. Stany Zjednoczone podzieliły się na Republikę i Kolonie. Republika ma ogromną władzę, ale jest też pełna skrajności – bogactwo i ubóstwo, bieda i dostatek, prawda i kłamstwo. Toczy walkę z Koloniami, nie cofnie się przed niczym by wygrać. W tym kraju mają szczęście, lub nieszczęście, mieszkać setki tysięcy ludzi. Wśród nich znajdują się June i Day. June – geniusz militarny, niesamowicie zdolna i spostrzegawcza dziewczyna z dobrego domu. Wysoko postawieni ludzie wiążą z nią wielki plany i nadzieje. Oraz Day – nieuchwytny przestępca, postrach Republiki. Dziecko ulicy z trudną przeszłością, ale jednak niesamowicie zdolny i zręczny. Gdy brat June zostaje brutalnie zamordowany wszystko wskazuje, iż sprawcą morderstwa jest Day. Jednak nie zawsze wszystko jest takie, jakie się wydaje, a motywy, którymi kieruje się Day nie są do końca podłe. Jak potoczą się ich losy dwójki tak różnych od siebie piętnastolatków?

Bohaterowie powieści są świetnie wykreowani. Ani zbyt banalni, ani zbyt skomplikowani. Zarówno June i Daya już od pierwszych stron darzyłam sympatią, jednak serce skradł mi te drugi. I to bynajmniej nie dlatego, że jest chłopakiem. Książka rozpoczyna się od rozdziału opowiadanego przez niego. Pierwszego go poznałam, pierwszego polubiłam. Life is brutal. ;) Ale June też jest bliska memu sercu. Wkradła się tam na dobre wtedy, gdy poznała prawdę i zaczęła się martwić o Daya. Moją uwagę zwrócił też Eden – młodszy brat Daya. Niby niezbyt ważna osóbka, ale bez niego prawdopodobnie nie byłoby książki. W pierwszej części Legendy bohaterów jest bardzo dużo. Każdy inny, każdy ma swoją historię, każdy intrygujący.

„Dla mnie wygląda jak anioł, nawet jeśli jest aniołem upadłym.”

Powieść jest napisana z perspektywy dwóch głównych postaci – Daya i June – i muszę przyznać, że to świetny pomysł. Nie czytałam wcześniej książek, w których narratorami były dwie osoby (a przynajmniej nie pamiętam), ale ten pomysł bardzo mi się spodobał. Kocham narrację pierwszoosobową, bo można lepiej poznać bohatera. W tym przypadku poznałam od środka aż dwóch! Lepiej nie mogłam trafić. ;)
Wydawnictwo – o dziwo – nie poskąpiło książce skrzydełek. A tych skrzydełkach znajdujemy między innymi informację, że ta książka to romans. Cóż takie czasy, że w każdej książce jest wątek miłosny. Ale ostrzegam! Romansu jest tyle, co kot napłakał. I pewnie niektórych to ucieszy.

Antyutopia jest popularnym gatunkiem, dystopia również. Żeby sprostać oczekiwaniom czytelników tych gatunków trzeba mieć naprawdę dobry pomysł na historię i talent. Marie Lu napisała genialną książkę. Zawarła w niej wszystko co najlepsze – akcję, tajemnicę, zagadkę, miłość. Jak dla mnie powieść jest napisana doskonale, a prosty język najlepiej się sprawdza w tego typu powieściach.

Lubię to uczucie, gdy po skończonej lekturze zastanawiam się nad ukrytym przesłaniem. W tej powieści autorka chciała nam przekazać, że nie ważne bogactwo, ważne zdrowie i rodzina. Pieniądze szczęścia nie dają. Mimo, że „Legenda. Rebeliant” jest debiutem Marie Lu, autorka dała sobie radę. Sprostała postawionemu przez siebie wyzwaniu i napisała przepiękną, mądrą powieść. Od teraz to jedna z moich ulubionych lektur i z dumą przypiszę ją do tej kategorii. Nie mogę się doczekać, kiedy dobiorę się do kolejnych tomów.

Recenzja: http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/gatunek-dwa-odmienne-swiaty.html

Autor: Marie Lu
Tytuł polski: "Legenda. Rebeliant"
Tytuł oryginalny: "Legend"
Data wydania: 15 października 2012
Wydawca: Zielona Sowa
Seria: Legenda 1#
Liczba stron: 304
Gatunek: dystopia, antyutopia, science fiction
Moja ocena: 9/10

Dwa odmienne światy. Dwoje różnych bohaterów.
Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że „Legenda. Rebeliant” nie będzie zwykłą książką – to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słyszałam i czytałam już tyle dobrego o Harrym Potterze, że w końcu postanowiłam sama przeczytać choć jedną część i sprawdzić, czy zachwyty nad serią pani Rowling są słuszne, czy może to tylko wyolbrzymienie młodych czytelników zafascynowanych magicznym światem, w którym wszystko jest możliwe.
„Harrego Pottera i Komnatę Tajemnic” miałam w rękach już wiele razy. Dwa razy pożyczyłam go z biblioteki, by potem oddać nie przeczytawszy nawet strony. Mimo, iż za każdym razem miałam dobre chęci, nagle przybywało mi wiele innych, znacznie ciekawszych książek do przeczytania. Dopiero gdy po raz trzeci książka znalazła się na mojej półce zdecydowałam się zacząć przygodę z lekturą.
W drugim tomie serii z Harrym spotykamy się podczas wakacji. Ignorowany przez wszystkich, tępiony przez Dudleya z niecierpliwością oczekuje na moment, w którym będzie mógł opuścić dom przy Privet Drive i rozpocząć drugi rok nauki w Hogwarcie, Szkole Magii i Czarodziejstwa. Jest dzień jego dwunastych urodzin, lecz on nie dostał nawet kartki od przyjaciół. Na prezenty od wujostwa nawet nie liczył, ale żeby zapomnieli o nim nawet przyjaciele? Smutny wykonuje mozolne zajęcia z trudem znosząc kpiny i zniewagi grubego kuzyna. Gdy wuj Vernon, chcąc ubić „interes życia”, przyjmuje gościa, Harry spędza czas nudząc się w swoim pokoju. W wyniku małej katastrofy Harry zostaje zamknięty w pokoju na resztę wakacji. Ba! Harry ma być zamknięty w tym pokoju na resztę życia! Gdy pewnej nocy widzi za oknem Rona, Freda i George’a jest zaskoczony i wniebowzięty. Nie wszyscy o nim zapomnieli! Harremu udaje się wydostać z domu. Po następnych komplikacjach młodzi czarodzieje trafiają do Hogwartu. Tam zaczynają dziać się naprawdę dziwne rzeczy. Harry słyszy podejrzane głosy, kolejni studenci zostają spetryfikowani. Harry, Ron i Hermiona postanawiają rozwiązać zagadkę Komnaty Tajemnic i zapobiec zamknięciu szkoły. Czy im się to uda?
Głównych bohaterów nie trzeba przedstawiać – zna ich chyba każdy. Jeśli nie z książek, to z filmów, gier, reklam lub z opowieści innych moli książkowych. Gdyby jednak znalazł się jakiś fenomen, który jakimś cudem nie wiedział o ich istnieniu (jak ci się to udało?), czuję się zobowiązana przedstawić trójkę przyjaciół. Jak powszechnie wiadomo damy mają pierwszeństwo, więc zacznę od rudowłosej dziewczynki, Hermiony Granger. Urodzona w mugolskiej rodzinie, mimo to jedna z najlepszych uczniów w Hogwarcie (jeśli nie najlepsza). Odniosłam wrażenie, że Hermiona to uczennica aż nazbyt poważna, podczas gdy Ron Weasley to zabawny, ale niekoniecznie dojrzały emocjonalnie chłopiec. I, proszę państwa, oto najważniejszy z całej trójki - słynny Harry Potter. Sierota, wakacje spędza u wuja Vernona i ciotki Petunii Dursleyów, których szczerze nienawidzi. Przez innych czarodziejów uważany za bohatera. Toczy zażarte boje z lordem Voldemortem, zarówno w książce „Harry Potter i Komnata Tajemnic”, jak i w innych częściach.
Co jak co, ale powieść „Harry Potter i Komnata Tajemnic” wniosła coś do mojego życia. Nawet nie coś, tylko pewną mądrość życiową. Szczególnie zapadły mi w pamięć trzy fragmenty: „Jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy”, „Jednak przekonacie się, że naprawdę opuszczę szkołę tylko wtedy, kiedy już nikt w całym Hogwarcie nie pozostanie mi wierny. Przekonacie się również, że ci, którzy o pomoc poproszą, zawsze ją otrzymają." oraz „Bo widzisz, Harry, to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy o wiele bardziej niż nasze zdolności”. Te cytaty pozostaną w mojej pamięci na bardzo długo. Będę się nimi kierować w życiu.
Zwykle staram się nie oczekiwać zbyt wiele od książek. Wolę być mile zaskoczona, niż potem płakać z żalu po kątach. Ogólnie nie byłam pozytywnie nastawiona do tej książki, ale pod koniec naprawdę mi się spodobała. Z początku nie widziałam powodu, by tak zachwycać się książką pani Rowling. Szczerze dziwiłam się, dlaczego wszyscy uważają tę książkę za tak niesamowitą, jednak pomyślałam, że jak zaczęłam czytać to już skończę, może pani Rowling mnie czymś zaskoczy. I zaskoczyła. Warto było się przemęczyć przez te kilkadziesiąt pierwszych stron. :) Autorka powoli wciąga nas do akcji, pełnej nieoczekiwanych zwrotów i niespodzianek. Wydaje mi się, że trochę już wyrosłam z takich książek, ale i tak mam zamiar przeczytać wszystkie książki z serii.
Fani książek pani Rowling nie będą zachwyceni słysząc, że Harry Potter nie wywarł na mnie ogromnego wrażenia. Jest to jednak książka warta przeczytania i polecam ją każdemu. Tej książki po prostu nie można nie znać. ;)
5/6
-> Dżastin

recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/07/29/harry-potter-i-komnata-tajemnic-dzieje-slynnego-chlopca-z-blizna/

Słyszałam i czytałam już tyle dobrego o Harrym Potterze, że w końcu postanowiłam sama przeczytać choć jedną część i sprawdzić, czy zachwyty nad serią pani Rowling są słuszne, czy może to tylko wyolbrzymienie młodych czytelników zafascynowanych magicznym światem, w którym wszystko jest możliwe.
„Harrego Pottera i Komnatę Tajemnic” miałam w rękach już wiele razy. Dwa razy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ludzie lubią wyzwania. Angażują się w nie, by udowodnić coś sobie lub innym. Jedni zaczynają oszczędzać, drudzy postanawiają się odchudzać, a jeszcze inni chcą poprawić stopnie w szkole. Christi także lubi wyzwania. Jestem bardzo wdzięczna jej mężowi, ponieważ książka „Wybrani” powstała w wyniku rzuconego przez niego wyzwania. Kto wie, czy gdyby nie on, poznalibyśmy Akademię Cimmerię?

Niewiele trzeba by wszystko się posypało. Wszystkie plany, marzenia… Allie Sheridan po raz kolejny została aresztowana. Rodzice, mając już serdecznie dość jej wybryków, postanawiają wysłać ją do elitarnej szkoły z internatem. Mimo trwających wakacji Allie rozpoczyna naukę w Akademii Cimmerii – wielkim starym budynku na odludziu. Szkoła już od samego początku wydaje się niezwykła. Panują tam dziwne zasady, a uczniowie nie zachowują się jak normalna młodzież. Dziewczyna poznaje dwóch przystojnych chłopaków – Sylvaina i Cartera. Jakby tego było mało w czasie letniego balu dzieje się coś strasznego i Allie zaczyna rozumieć, że Akademia skrywa jakiś mroczny sekret. Kto pomoże jej go odkryć i komu może zaufać?

Od początku „Wybranych” otacza tajemnica. Czuć ją patrząc na okładkę i czytając kolejne rozdziały. Każdy z bohaterów skrywa jakąś tajemnicę. W żadnym przypadku nie są oni przewidywalni, ale gdy autorka wyjawiła kto jest zdrajcą nie mogłam opędzić się od myśli, że to było takie oczywiste. Przecież ta postać od początku zachowywała się podejrzanie! Gdy któryś z bohaterów coś delikatnie zasugerował, od razu to dostrzegałam i zastanawiałam, jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć. Allie w miarę przewracania kolejnych stron zmienia się z wybuchowej buntowniczki w spokojną dziewczynę, jednak dalej zachowuje tę iskrę. Wytrwale dąży do celu i wie czego chce. Pomimo 3-osobowej wiedziałam co myśli i czuje.

W debiucie C. J Daugherty, jak można się domyślić już od samego patrzenia na okładkę, mamy do czynienia z wątkiem miłosnym. A dokładniej z trójkątem. Pogmatwane relacje Allie – Sylvain i Allie – Carter zaczynają się niedługo po przyjeździe Allie do Cimmerii. Nie wszyscy lubię trójkąty miłosne, jest to temat dość oklepany, ale ten trójkącik jest inny. Został nakreślony z lekkością, przez co dobrze się o tym czyta. Allie przez cały czas trochę miota się pomiędzy chłopakami. Nawet gdy jest z jednym, myśli o drugim, nie może o nim zapomnieć, wspomina jak z nim było. Chłopcy pomiędzy którymi plącze się Allie są przedstawieni na podstawie przeciwieństw. Sylvain to szarmancki francuz, każda z dziewcząt w szkole chciałaby, żeby zwrócił na nią uwagę i Carter – outsider, samotnik, skryty, niedostępny. Każdy z nich ma wady, co nie ułatwia Allie wyboru. Myślę, że nawet tym, którzy nie lubią takich wątków ten się spodoba.

Każda książka ma wady i zalety. „Wybrani” to książka z mnóstwem zalet i jedna wadą. Okładka z jednej strony jest ładna, ale z drugiej taka sztuczna. Nie przepadam za modelami na okładkach (oczywiście są nieliczne wyjątki, lecz ta książka do nich nie należy). Każdy ma swoją wyobraźnię, a widząc postacie zapamiętujemy je i potem ciężko zmienić wizję bohaterów, wyobrazić ich sobie po swojemu. Dużo lepsza byłaby okładka, na której postacie stoją bokiem – dopełniałaby aurę tajemniczości. Ale pamiętajmy, że nie ocenia się książki po okładce. :D Bez problemu wyobrażałam sobie miejsca i bohaterów. Niektórzy autorzy nie do końca przedstawiają sytuacje, ale C. J Daugherty zrobiła to znakomicie. Gdy zagłębiałam się w lekturę, w mojej głowie natychmiast pojawiał się obraz. Niektóre książki nudzą, gdy czytamy je po raz kolejny. Czytając debiut pani Daugherty po raz drugi jeszcze bardziej angażowałam się w głębsze poznawanie treści. Nie mogłam doczekać się jakiegoś fragmentu, potem z niecierpliwieniem czekałam na inne wydarzenie. Zdarzało się, że kartkowałam książkę, by szybciej doczytać o tym, czy o tamtym. :)

Zwykle potrafię wskazać fragment, który najbardziej przypadł mi do gustu. W przypadku „Wybranych” nie mam takiej możliwości. W głowie kołacze mi się wiele podejrzliwych, zabawnych lub po prostu zwyczajnych scen, które na długo pozostaną mi w pamięci. Ilekroć czytam książkę podziwiam autorów za wyobraźnię. Napisać książkę, wbrew pozorom, to nie jest łatwe zadanie. Napisać dobrą książkę, to dopiero wyczyn!

5+/6

-> Dżastin

recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/07/16/259/

Ludzie lubią wyzwania. Angażują się w nie, by udowodnić coś sobie lub innym. Jedni zaczynają oszczędzać, drudzy postanawiają się odchudzać, a jeszcze inni chcą poprawić stopnie w szkole. Christi także lubi wyzwania. Jestem bardzo wdzięczna jej mężowi, ponieważ książka „Wybrani” powstała w wyniku rzuconego przez niego wyzwania. Kto wie, czy gdyby nie on, poznalibyśmy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autor: Robert Muchamore

Tytuł: „Republika”

Tytuł oryginalny: „People’s Republic”

Liczba stron: 392

Wydawnictwo: Egmont

Seria: CHERUB

Gatunek: powieść młodzieżowa, powieść przygodowa, sensacja

Który z chłopców nie chciał być kiedyś szpiegiem? Która z dziewcząt nie chciała być agentką, niczym Sam lub Alex z „Odlotowych agentek”? Tajne misje, super gadżety – wszystko co najlepsze, ale… Czy ktoś zdaje sobie sprawę, że istnieje organizacja zatrudniająca nieletnich agentów? Nie? Czas to zmienić!

CHERUB to supertajna komórka brytyjskiego wywiadu skupiająca agentów w wieku od 10 do 17 lat. Cherubini to sieroty zabrane z domów dziecka. Mieszkają w specjalnym ośrodku zwanym kampusem, gdzie są szkoleni na profesjonalnych szpiegów. By uzyskać możliwość wykonywania misji* muszą ukończyć studniowe szkolenie podstawowe.

Ryan Sharma ukończył podstawówkę** i od kilku miesięcy oczekuje na swoją pierwszą poważną operację. Gdy w końcu dostaje szansę jest wniebowzięty. Ma za zadanie zaprzyjaźnić się z Ethanem Aramowowem – wnukiem Ireny Aramow, szefowej największej organizacji przemytniczej na świecie. Wraz z Amy i Tedem (agentami TFU) zamieszkuje w Kalifornii przyjmując nazwisko Brasker. Jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale jego rutynowa misja może stać się jedną z największych i najważniejszych w historii CHERUBA.

W tym samym czasie, gdy Ryan próbuje zdobyć sympatię Ethana, śledzimy drugi wątek. Fu Ning, adoptowana córka handlarza ludźmi, usiłuje uciec razem z przybraną matką z Chin. Jej ojciec został aresztowany za przemyt kobiet do bogatych krajów, im także grozi niebezpieczeństwo. Czy uda im się szczęśliwie wydostać z kraju i rozpocząć nowe życie za oceanem?

Każda z książek napisana przez pana Roberta przypadła mi do gustu. Jak każda inna książka, tak i ta, posiada wady i zalety. Z pewnością plusem jest treść – książka po prostu sama się czyta. Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć, ale tak jest. ;) Bohaterowie są dobrze ukształtowani, każdy z nich dążył do swojego zamierzonego celu. Hmm… Tyle tylko mogę o nich powiedzieć. Czyta się szybko i przyjemnie. Język zrozumie każdy czytelnik. W powieści nie brakuje humoru – młodzież jest przecież skłonna do żartów i wygłupów, i to także autor zawarł w powieści. Akcja goni akcję, zawsze coś się dzieje, jednak czasem miałam dość. Myślałam: niech ten temat się już skończy, ile można?!

Nieletni agenci to temat, który niezbyt często pojawia się we współczesnej literaturze. Jeśli ktoś napisał o szpiegach, w większości byli to dorośli ludzie. Muchamore stworzył przyjemną odmianę powieści dla młodzieży. W każdej z części cyklu autor zwraca uwagę na problemy dzisiejszego społeczeństwa. W „Republice” poruszanym problemem jest przemyt różnego rodzaju towarów na skalę światową. Szmuglowane są narkotyki, broń, amunicja i – o zgrozo! – ludzie. W szczególności kobiety przeznaczone do seksbiznesu, niewolnicy do ciężkiej pracy, jak i dzieci dla bogatych pedofili, który są w stanie zapłacić za nie krocie. Pan Robert wplata w książkę dla dzieci i młodzieży trudne tematy. Podjął pewnego rodzaju ryzyko poruszając takie sprawy. Nigdy nie wiadomo co spodoba się czytelnikom, jednak mogę stwierdzić, że książki przedstawiające brutalność świata doskonale się sprzedają i ta nie jest wyjątkiem.

Każda z poprzednich części stanowi odrębną historię, jednak w tym przypadku mamy do czynienia z wyjątkiem. Autor stworzył podserię – 3 kolejne tomy tworzą jedną opowieść, jedną misję. „Republika” jest 13 tomem z serii oraz pierwszą częścią podserii. Nie pozostaje mi nic inne go jak pogratulować autorowi pomysłu i polecić tą książkę wszystkim i każdemu z osobna: dzieciom, młodzieży, dorosłym. Nie potrafię wskazać jednej grupy – z tą powieścią każdy miło spędzi czas.

5/6

-> Dżastin

*misja = operacja = zadanie wywiadowcze

**potoczna nazwa szkolenia podstawowego

recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/07/14/republika/

Autor: Robert Muchamore

Tytuł: „Republika”

Tytuł oryginalny: „People’s Republic”

Liczba stron: 392

Wydawnictwo: Egmont

Seria: CHERUB

Gatunek: powieść młodzieżowa, powieść przygodowa, sensacja

Który z chłopców nie chciał być kiedyś szpiegiem? Która z dziewcząt nie chciała być agentką, niczym Sam lub Alex z „Odlotowych agentek”? Tajne misje, super gadżety – wszystko co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chcielibyście mieć tatuaż? Domyślam się, że odpowiedzi będą tutaj mieszane. Takie życie – jedni są przeciwnikami, inni zwolennikami rysunków na ciele i nic tego nie zmieni. Ale, czy gdybyście mieli możliwość zrobienia sobie tatuażu za darmo skorzystalibyście?

Nina Keler ma osiemnaście lat. Jest bogata, ma przystojnego chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Wiedzie spokojne życie aż do czasu, gdy w dniu jej 18 urodzin ginie jej ojciec, a ona nakrywa swoją najlepszą przyjaciółkę w łóżku z jej chłopakiem. JEJ chłopakiem. Wtedy wszystko się rozpada – wymarzona impreza urodzinowa zamienia się w koszmar. Dziewczyna przemoczona i zziębnięta trafia do salonu tatuażu i poznaje Tediego który w ramach prezentu urodzinowego robi jej tatuaż z lilią. Nina jeszcze tego nie wie, ale to nie jest zwykły tatuaż. To magiczny tatuaż, który na zawsze odmieni jej losy. Gdy przeprowadza się do ciotki do Stanów Zjednoczonych, w rzeczywistości przenosi się dużo dalej…

Po książkę sięgnęłam z zainteresowaniem, ale bez większych oczekiwań. Jakie są moje wrażenia? Jeśli ktoś nie przeczyta opisu na okładce, nie będzie się spodziewał, że w książce będą występować wątki paranormalne. Pojawiają się ono stosunkowo późno: o Antilii dowiadujemy się dopiero grubo po połowie powieści, ale i tak nie znajdujemy wielu informacji o niej. Muszę przyznać, zaintrygował mnie ten świat i z chęcią poznam go bliżej. Oby autorka bardziej rozwinęła ten wątek w kolejnych częściach. :) Miłość to jeden z tematów który przez wiele stron był na pierwszym planie. Nina wahała się między jednym, drugim a trzecim panem. Tu wahała się czy pocałować pierwszego, tu całowała drugiego, tam miała wyrzuty sumienia, bo pocałowała trzeciego. Trochę za duża niestałość uczuć jak na mój gust, ale jednocześnie miło się o tym czytało. :P Podobała mi się szczypta ironii w wypowiedziach bohaterów, czytając na mojej twarzy często gościł uśmiech.

Książka jest pisana w narracji pierwszoosobowej, którą uwielbiam, bo możemy poznać bohatera, utożsamić się z nim. Czytając miałam wrażenie, że wiem co bohaterka zaraz pomyśli. I rzeczywiście! Nina jest postacią przewidywalną, nieskomplikowaną. Można łatwo przewidzieć jej posunięcia. Zwykła nastolatka, której życie nie oszczędzało, jednak pomimo posiadania wielkiej fortuny nie zachowuje się jak rozpieszczona lala. Nie wzbudziła zbytnio ani mojej sympatii, ani niechęci. Jest po prostu taka… uniwersalna i nic do niej nie mam. Pani Ewa wykreowała za to ciekawych bohaterów drugoplanowych. Czytając błagałam w duchu, by było ich jeszcze więcej. Stworzenie trzech tajemniczych chłopaków było doskonałym pomysłem i z całego serca za to dziękuję. :D

Ewa Seno, jak na początkującą pisarkę, wykonała bardzo dobrą robotę. Miała dobry pomysł na książkę i dobrze go wykorzystała. Mimo, iż na początku wydawało mi się, że wszystko dzieje się trochę za szybko, potem nie miałam już takiego wrażenia. Akcja raz toczyła się szybko, raz zwalniała – to normalne. :) Z każdą stroną coraz bardziej zagłębiałam się w stworzony przez autorkę świat. Z przyjemnością śledziłam losy głównej bohaterki, jej przyjaciół oraz wrogów.

W dzisiejszych czasach czyta mały odsetek młodzieży. Polscy pisarze są na wymarciu. Dotychczas do moich ulubionych polskich autorów należał jedynie Rafał Kosik. Ewa Seno zajmuje drugie miejsce na tej liście, przywróciła mi wiarę w polskich autorów. Mam nadzieję, że więcej początkujących polskich pisarzy się wybije i stworzy fantastyczne światy, które z przyjemnością będziemy poznawać.

Na początku do „Tatuażu z lilią” byłam nastawiona negatywnie. Gdybym go nie wygrała w konkursie (dziękuję) to raczej bym go nie przeczytała. No dobra, nie oszukujmy się, na pewno bym go nie przeczytała. Wygrana to był mój klucz do magicznej Antilii i z niecierpliwością oczekuję na dalsze losy Niny i jej towarzyszy. Książkę polecam każdemu, kto chce przeczytać w czasie wakacji lekką, ale nie banalną lekturę i oderwać się od rzeczywistości.

5/6

-> Dżastin

Ps. Pozwólcie, że zadam jeszcze jedno pytanie: czy gdybyście teraz mieli możliwość zrobienia sobie darmowego tatuażu – tak jak Nina – skorzystalibyście?


recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/07/11/tatuaz-z-lilia-klucz-do-antilii/

Chcielibyście mieć tatuaż? Domyślam się, że odpowiedzi będą tutaj mieszane. Takie życie – jedni są przeciwnikami, inni zwolennikami rysunków na ciele i nic tego nie zmieni. Ale, czy gdybyście mieli możliwość zrobienia sobie tatuażu za darmo skorzystalibyście?

Nina Keler ma osiemnaście lat. Jest bogata, ma przystojnego chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Wiedzie spokojne...

więcej Pokaż mimo to