-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
2024-03-21
2024-03-11
Jeśli jesteście fanami Igrzysk Śmierci i Czerwonej Królowej, a wątek romantyczny jest tym, co uwielbiacie, to jest to pozycja, którą MUSICIE przeczytać.
Złodziejka ze slumsów i Książę, przyszły Egzekutor.
Pea dyn kradnie srebrne monety, Kai kradnie moce utalentowanym Elitarnym.
Ona nie posiada żadnych darów w królestwie, które traktuje to jako wypaczenie i zbrodnie. On od lat jest szkolony do zadawania bólu i okrucieństwa.
Kiedy ich ścieżki się przetną, będą zmuszeni do rywalizacji w brutalnym turnieju, z którego nie wszyscy wyjdą żywi.
Zaczynając czytać Powerless nie miałam żadnych oczekiwań, tylko tyle, że książka przewijała mi się w zagranicznych mediach, ale już po kilku stronach miałam… „o WOW, jakie to jest dobre!”. A im dalej, tym uczucie się pogłębiało. Jest to powieść, która przypomniała mi moje ulubione historie sprzed lat, gdy zaczynałam przygodę z fantastykę i każdą stronę czytałam z bananem na ustach.
Całkowicie pochłonęła mnie niesamowicie wciągająca fabuła, która choć może nie najoryginalniejsza, jest piekielnie wciągająca. Akcja dobrze zrównała się z tempem historii, a wszystko dodatkowo nakręcała intensywna chemia między bohaterami. Nie zabrakło szczypty humoru, przekomarzań i przede wszystkim, jasno i dobrze wykreowanego świata, uniwersum, w którym nastąpiła Plaga, dziesiątkując królestwo, ale tym, którzy przeżyli, zostawiając dar w postaci mocy. Temat world buildingu, historii świata, wszelkich smaczków z nim związanych, został potraktowany poważnie i zagłębianie się w każde kolejne niuanse było świetnym przeżyciem.
Zaskoczyła mnie również kreacja bohaterów. Ich emocje były żywe, burzliwe, niejednokrotnie mi samej się udzielały. Każdy z nich posiada skomplikowaną przeszłość, która wywiera wpływ na obecne decyzje. Nie są przy tym wyidealizowani, cukierkowi, wręcz przeciwnie. Popełniają błędy, ba, mogą nawet zirytować czytelnika.
I to, co najbardziej uwielbiam, powolne rozpalanie się emocji, cudowne slow-burn, i to w połączeniu z enemies to lovers. Myślę, że fani wątków romantycznych pokochają tę książkę właśnie za to. Mnie zachwycił, choć nie ukrywam, że po lekturze wciąż mam niedosyt.
Autorka zgrabnie łączy wątek romantyczne wraz z niebezpiecznym turniejem, w którym główna bohaterka nie chce brać udziału, ale niejako zostaje zmuszona, z intrygami i marzeniami o zemście, tworząc w ten sposób niezapomnianą historię, od której ciężko się oderwać.
Powerless to powieść idealnie nadająca się dla fanów fantastyki lubiących bardziej rozbudowane światy, napięcie i mocną dynamikę, a przy tym intensywnie rozwijający się wątek romantyczny, który choć nie jest pierwszoplanowy, to mocno walczy o uwagę czytelnika. Ta powieść na pewno zostawi ślad w sercach czytelników i zachwyci niejedną osobę.
Jeśli jesteście fanami Igrzysk Śmierci i Czerwonej Królowej, a wątek romantyczny jest tym, co uwielbiacie, to jest to pozycja, którą MUSICIE przeczytać.
Złodziejka ze slumsów i Książę, przyszły Egzekutor.
Pea dyn kradnie srebrne monety, Kai kradnie moce utalentowanym Elitarnym.
Ona nie posiada żadnych darów w królestwie, które traktuje to jako wypaczenie i zbrodnie. On od...
2024-02-20
2024-02-20
Powieść inspirowana Księgą tysiąca i jednej nocy, w której czuć powiew gorącego, pustynnego powietrza.
Niektóre książki wciągają nas od pierwszych stron, inne mają fabułę, od której nie można się oderwać, a jeszcze inne, stoją klimatem. I tak właśnie było w tym przypadku – „Złodziej gwiezdnego pyłu” jest powieścią tak niesamowicie klimatyczną, że sama czułam się, jakbym wpadła do jednej z baśni snutej przez Szeherezadę.
Luli jest Nocną kolekcjonerką, która po wymordowaniu całego plemienia, przemierza pustynię wraz ze swoim ochroniarzem dżinem w poszukiwaniu magicznych relikwii. Jej imię szeptane w opowieściach dociera, aż do sułtana, który szantażem zmusza ją do wyruszenia w niebezpieczną podróż. Celem wyprawy jest odnalezienie zaczarowanej lampy skrywającej najpotężniejszego dżinna, mającego moc… zniszczyć wszystkie pozostałe przy życiu magiczne istoty.
Zabójcy dżinów, szajka Czterdziestu rozbójników, opętany sułtan, tchórzliwy i naiwny książę w przebraniu. A to zaledwie początek, ponieważ fabularnie dzieje się naprawdę dużo, nie miałam momentu, gdy odczuwałam przestój akcji lub znużenie, a bohaterowie byli wrzucani od jednych kłopotów w kolejne.
Uwielbiam motyw skrzykiwania drużyny oraz wyruszania w podróż, zwłaszcza gdy jest to wyjątkowo źle dobrana i potrzebuje dużo czasu, aby móc nawiązać nić porozumienia oraz nauczyć się razem współpracować. Uroku nadawała tutaj postać Mazena, naiwnego księcia, ukrywającego się pod postacią swojego brata, największego zabójcy dżinów oraz przywódcy Czterdziestu rozbójników. Kiedy zestawimy to z mężczyzną wychowanym w złotej klatce, wokół którego służba zawsze skakała, a teraz musi wyruszyć w niebezpieczną podróż na pustynię, tworzy się intrygujący kontrast.
Pokochałam powieść nie tylko za jej niesamowity klimat, ale również barwne opisy, żywą scenerię i rozbudowanie świata. Snucie legend, przedstawienie historii dżinów i kreacja ich postaci, magii, krwi, była po prostu genialna.
W całości zabrakło mi tylko większego rozbudowania kreacji głównych bohaterów, zanim wyruszyli w podróż. Darzyłam ich sympatią, ale nie poczułam z nimi żadnej większej więzi, przez co ciężko było mi się emocjonalnie zaangażować w historię, oprócz Qadira opiekuna Luli, ich los mnie nie martwił. Odniosłam wrażenie, że wrzucono nam perspektywę kilku bohaterów, ale nie zadbano, o to byśmy ich naprawdę poznali.
Dopiero pod koniec historii się to zmieniło. A jeśli chodzi o koniec, to zostaję tylko jedno pytanie… kiedy kontynuacja? Finał absolutnie cudowny i pozostawiający lekki niedosyt. Nie był to może gigantyczny cliffhanger, ale drugi tom zapowiada się jeszcze lepiej.
Powieść inspirowana Księgą tysiąca i jednej nocy, w której czuć powiew gorącego, pustynnego powietrza.
Niektóre książki wciągają nas od pierwszych stron, inne mają fabułę, od której nie można się oderwać, a jeszcze inne, stoją klimatem. I tak właśnie było w tym przypadku – „Złodziej gwiezdnego pyłu” jest powieścią tak niesamowicie klimatyczną, że sama czułam się, jakbym...
2023-08-31
Po jaką książkę sięgnęliście z myślą, że pewnie Wam się spodoba, ale po zakończeniu… nie spodziewaliście się, że zachwyci Was aż tak bardzo?
U mnie tak było właśnie z „Domem trzepoczących skrzydeł”: po opisie, motywach i zapowiedzi sądziłam, że to coś dla mnie, ale… O, przenajsłodszy jeżu, otrzymałam o wiele więcej, niż oczekiwałam.
To powieść dla osób lubujących się w motywie podróży, poszukiwania magicznych artefaktów, gdzie wątek miłosny, choć nie na pierwszym planie, jest bardzo znaczący dla całości historii. I może nie jest wypełniona dynamiczną akcją, to jednak w żadnym momencie nie czułam się ani trochę mniej zaintrygowana co wydarzy się dalej. Od samego początku mocno zaangażowałam się w fabułę i polubiłam postać głównej bohaterki, Fallon, która przez swoje mieszane pochodzenie w świecie fae nie miała lekko.
I na pewno nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że powieść jest podobna do Dworów, czy jakiejkolwiek innej książki, ponieważ mamy tutaj naprawdę ciekawie zarysowany świat, pełen niedostępnej dla większości osób magii, krwiożerczych bestii krążących w odmętach wodnych tuż pod stopami zwykłych mieszkańców, czy rozmaitych istot. W połączeniu z zarysem fabularnym stanowi cudowny powiew świeżości w dzisiejszej fantastyce. I choć chciałabym poznać szerszy obraz świata, w którym rozgrywała się akcja, jego historii, czy wierzeń, to jak na pierwszy tom trylogii jestem usatysfakcjonowana.
Polubiłam Fallon ze wszystkimi jej wadami, naiwnością czy młodzieńczym zaślepieniem, ale to drugoplanowi bohaterowie, a zwłaszcza jeden gbur, całkowicie mnie oczarowali. Zarówno czytałam dla samej fabuły, niesamowicie wartkiej i wciągającej, jak i dla jednego z jej bohaterów. Chociaż byli i tacy bohaterowie, którzy bez kawy potrafili mi mocno podnieść ciśnienie i rozbudzić, abym mogła czytać dalej do 3-4 w nocy.
Zakończenie pozostawiło mnie z mocnym niedosytem, więc, mam nadzieję, że Wydawnictwo Nowe Strony nie będzie nam kazało długo czekać na kolejną część…
Po jaką książkę sięgnęliście z myślą, że pewnie Wam się spodoba, ale po zakończeniu… nie spodziewaliście się, że zachwyci Was aż tak bardzo?
U mnie tak było właśnie z „Domem trzepoczących skrzydeł”: po opisie, motywach i zapowiedzi sądziłam, że to coś dla mnie, ale… O, przenajsłodszy jeżu, otrzymałam o wiele więcej, niż oczekiwałam.
To powieść dla osób lubujących się w...
2014-11-09
Perwersyjna, cyniczna, zabawna. Taka jest powieść Jeanine Frost o tajemniczym tytule "W pół drogi do grobu". Uwaga! To zdecydowanie nie jest powieść dla grzecznych dziewczynek.
Catherine Cawfield żyje w świecie pozbawionym złudzeń. Przez sąsiadów wytykana jako bękart, przez rówieśników dziwadło, a przez własną matkę nazywana potworem. Zaledwie dwudziestodwuletnia półwampirzyca zmaga się ze świadomością swojej odmienności. Znienawidzona przez własnego rodzica poluje na wampiry, aby zadość uczynić krzywd wyrządzonych przed lat.
W mieście od miesięcy w niewyjaśnionych okolicznościach znikają młode dziewczyny. Schwytana przez niebezpiecznego wampira Cat zawiera ryzykowny układ i rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Śledztwo, które może kosztować ją o wiele więcej niż własne życie.
Sięgając po "W pół drogi do grobu" nie wiedziałam czego się spodziewać. Oprócz kilku wyjątków tematykę krwiopijców staram się omijać szerokim łukiem. Jednak ta powieść z niewyjaśnionych powód przyciągała mnie od samego początku. W życiu nie spodziewałabym się, że aż tak przypadnie mi do gustu.
"I pamiętaj: bądź grzeczna tylko wtedy, gdy jest to lepsze od bycia niegrzeczną."
Główna bohaterka, młodziutka Cat, została wykreowana na prawdziwą twardzielke. Dzielna, waleczna, nie bojąca się ryzyka, zaskakuje i zniewala swoim urokiem oraz ciętym językiem. Potrafi być perwersyjnie niebezpieczna, ale trzeba się przy niej pilnować, ponieważ jedno krzywe spojrzenie i kołek w sercu murowany. Nasz męski bohater... jest oszałamiający. Oczywiście, jak to w literaturze bywa, musi być zniewalająco przystojny, męski i doprowadzać czytelniczki o palpitacje serca. Książkowy przykład złego chłopca. A jak wiadomo, takich lubimy najbardziej.
Wbrew pozorom i nieco oklepanej tematyce Jeanine Frost udało się uniknąć schematyczności. Fabuła jest wciągająca, a akcja gwałtowna i porywająca. Doświadczymy metamorfozy głównych bohaterów, zaskakujących zwrotów akcji oraz momentów intymności, przyprawiających o rumieńce i szybsze bicie serca. "W pół drogi do grobu" ocieka pikanterią i seksem. Z uwagi na dwuznaczne insynuacje oraz wulgaryzmy, powieść zdecydowanie jest skierowana do starszych odbiorców. Nie ukrywam, że te gorące momenty okazały się moimi ulubionymi.
"Poczułam na brzuchu coś twardego. Objęłam to dłońmi i wyprostowałam się.
- Bones, to jest kołek czy po prostu ogarnęło cię szczęście na widok tej sukienki?"
Szukając lekkiej i przyjemnej lektury sięgnęłam po kolejną książkę, o kolejnej Buffy, zakochującym się w kolejnym krwiopijcy. Niespodziewanie otrzymałam o wiele więcej. Pierwszy tom otwierający cykl o Nocnej Łowczyni jest porywający, wciągający i pozostawia niedosyt. Główni bohaterowie są barwni, charakterystyczni i nieco nieokrzesani! Czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy, i szczerze, mogłabym czytać ją bez końca.
Godna polecenia pozycja dla osób szukającej zabawnej, zwariowanej i nieco sprośnej powieści o tematyce paranormalnej.
Perwersyjna, cyniczna, zabawna. Taka jest powieść Jeanine Frost o tajemniczym tytule "W pół drogi do grobu". Uwaga! To zdecydowanie nie jest powieść dla grzecznych dziewczynek.
Catherine Cawfield żyje w świecie pozbawionym złudzeń. Przez sąsiadów wytykana jako bękart, przez rówieśników dziwadło, a przez własną matkę nazywana potworem. Zaledwie dwudziestodwuletnia...
2014-11-12
"W grobie" to już trzeci tom z cyklu Nocnej Łowczyni, która wyszła spod pióra Jeaniene Frost. Kobieta o milionach twarzy, Kitten, Cat, Cathy, Cathriene lub jak najczęściej można o niej usłyszeć w świecie cieni Ruda Kostucha, w swojej misji przeciwko wampirom była już w połowie drogi do grobu, później wdepnęła do niego jedną nogą, a w końcu i dwoma. Czy dalsze losy namiętnych kochanków sprostają wymaganiom czytelników?
Półwampirzyca Cat wraz ze swoim nieumarłym mężem Bonesem w dalszym ciągu współpracuje z jednostką FBI do zwalczania tych, którzy jako główne danie preferują ciemnoczerwone płyny z dużą ilością żelaza. Dokonania Cathy szybko obiegają świat cieni, a jej sława staje się niebezpieczna zarówno dla niej, jak i dla całej jednostki. Powodzenie misji staje pod znakiem zapytania. Bones oferuje Donowi poszerzenie szeregów jednostki o kolejnego nieumarłego. Jednak decyzja podjęta z niewłaściwych pobudek może kosztować bardzo wiele, tym bardziej, jeśli na jej odżałowanie ma się całą wieczność. Sytuacji nie ułatwi kolejny wróg, który już ostrzy zęby na Cat i jej męża.
W tej części nasza nieokrzesana i zadziorna Cat traci lekko na ostrości. W głównej mierze jej działania opierają się na bezbronności i oczekiwaniu na ratunek z opresji. Na szczęście w drugiej połowie książki rehabilituje się, wszystko wraca do normy i powraca nasza mała, waleczna Buffy. Bones jest jak zwykle uroczy, szarmancki i ... piekielnie zazdrosny. Temperaturę podgrzewa Tate, który tym razem zamierza ostro walczyć o wybrankę swojego serca. Dodatkowo na scenę wkracza kilka nowych interesujących postaci, jak ojciec Cathy czy Vladimir Drakula. Powróci również kilka starych, które będziemy mieli okazje lepiej poznać. Jak zwykle kreacja bohaterów Jeaniene Frost jest na mistrzowskim poziomie, więc bez obaw, nie poczujecie się rozczarowani.
Akcja już od "W pół drogi do grobu" nie zwalnia ani na moment. Wrogowie giną i znikają, a na ich miejsce pojawiają się nowi, jeszcze bardziej niebezpieczni. Dowiadujemy się coraz więcej o świecie nie umarłych, a Frost nigdy nie brakuje wyobraźni. Świat przez nią stworzony jest barwny, nieobliczalny i perwersyjny, a jego bohaterowie są przepyszną wisienką na torcie. Były jednak chwile, kiedy odnosiłam wrażenie, że wszystko przychodzi Cathy za łatwo. Pokonywanie kolejnych przeciwności losu było jak coś oczywistego, gdzie nie trzeba się nawet wysilić, a ona mimo, że przeżyła dopiero ponad ćwierć wieku pokonuje bez trudu istoty, które żyją setki lat. Kolejnym powtarzanym i przetwarzanym motywem jest to, że każdy kocha i pragnie Cat. Nie ważne czy z pulsem czy nie, każdy musi wleźć jej do łóżka. Na szczęście, ona ma więcej rozumu i błahostki miłosne nie są jej w głowie.
Zabrakło mi natomiast pikanterii, jaką pierwsze dwa tomy były przesączone do cna. Z jednej strony, ileż można czytać o łóżkowych podbojach Bonesa i Cathy. Z drugiej jednak te sceny najbardziej przypadały mi do gustu. Między wszystkim powinna być zachowana równowaga, a tym razem jej nie było. Seksu było zdecydowanie za mało! Momentami rzeczywiście się działo i sypały się iskry, ale odniosłam wrażenie, że za rzadko.
Zakończenie i finał książki okazało się okrutnie rozczarowujące. Akcja potoczyła się za szybko i bez żadnych fajerwerków. Dodatkowo liczyłam na wyjaśnienie kilku wątków, a wtedy okazało się, że... to koniec, a cykl Nocnej Łowczyni ma aż siedem części! W gruncie rzeczy cieszy mnie to bardzo, ponieważ zdecydowanie nie jestem gotowa by żegnać się z bohaterami zaserwowanymi przez Jeaniene Frost!
"W grobie" to świetna kontynuacja Nocnej Łowczyni. Porywająca akcja, barwni i świetliści bohaterowie, namiętność i pasja, które przyprawiają o szybsze bicie serca. Pomimo swoich wad, pewnych niedociągnięć i momentami idealizowania głównych bohaterów, książka pochłania i wciąga aż do ostatnich stron. Czyta się ją błyskawicznie, a Caty i Bonesa nigdy nie ma się dość. Z przyjemnością sięgnę po wszystko co ukaże się pod nazwiskiem Jeaniene Frost.
"W grobie" to już trzeci tom z cyklu Nocnej Łowczyni, która wyszła spod pióra Jeaniene Frost. Kobieta o milionach twarzy, Kitten, Cat, Cathy, Cathriene lub jak najczęściej można o niej usłyszeć w świecie cieni Ruda Kostucha, w swojej misji przeciwko wampirom była już w połowie drogi do grobu, później wdepnęła do niego jedną nogą, a w końcu i dwoma. Czy dalsze losy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-10
Genialna kontynuacja "W pół drogi do grobu"! Po raz drugi Jeanine Frost walczy ze schematami i stereotypami na nowo odkrywając temat krwiożerczych istot nocy. Waleczna Caty i nieokiełznany Bones ponownie nas zaskoczą, rozbawią i nie jeden raz zgorszą.
Wartka akcja, nowe zaskakujące postacie, sceny przyprawiające o szybsze bicie serca. To wszystko i jeszcze więcej znajdziecie w drugim, świetnym tomie cyklu Nocnej Łowczyni. Powieść taka jak jej główni bohaterowie: zabawna, szokująca, perwersyjna. Godna polecenia pozycja dla fanów urban fantasy.
Genialna kontynuacja "W pół drogi do grobu"! Po raz drugi Jeanine Frost walczy ze schematami i stereotypami na nowo odkrywając temat krwiożerczych istot nocy. Waleczna Caty i nieokiełznany Bones ponownie nas zaskoczą, rozbawią i nie jeden raz zgorszą.
Wartka akcja, nowe zaskakujące postacie, sceny przyprawiające o szybsze bicie serca. To wszystko i jeszcze więcej...
Są takie okładki, które aż krzyczą: przeczytaj mnie. I gdyby nie to, że pokochałam ten świat już przy „Magii cierni”, sama okładka zmusiłaby mnie, aby po nią sięgnąć. Charlie Bowater wykonała niesamowitą robotę przy tej serii, jak i przy „Wespertynie” i już nie mogę się doczekać kolejnych jej prac.
„Tajemnice cierniowego dworu” to powrót do klimatycznie zbudowanego uniwersum, w którym książki żyją, mają uczucia i swoje osobowości, a magia przybiera zupełnie inny wymiar. To świat, gdzie żyją czarodzieje, demony, a przedmioty mają więcej niż jedne oblicze. Kilka miesięcy po wydarzeniach z „Magii cierni”, gdy Nathaniel i Elisabeth wreszcie wiedli spokojne życie, niespodziewanie na terenie rezydencji dochodzi do niepokojących zjawisk atmosferycznych, a sam dom odgradza się gigantycznym odgrodzeniem, nie wpuszczając i nie wypuszczając nikogo. A sytuacja zdaję się pogarszać z dnia na dzień.
Jest coś niezwykle uroczego i chwytającego za serducho w opowiadaniach, nowelkach pełnowymiarowych powieści, zwłaszcza gdy pierwowzór pozostał w naszej pamięci na dłużej. Pozwala, choć na chwilę, wrócić między karty wspaniałej powieści i domknąć pewną historię, sprawdzić co u jej bohaterów, z jakimi trudnościami się borykają i czy są wciąż szczęśliwi.
I tak właśnie jest w tym przypadku. Nowelka w głównej mierze poświęcona jest relacji romantycznej głównych bohaterów, ich życiu codziennym w posiadłości oraz rosnącej przyjaźni z Silasem, oraz służącą Mercy. Możemy obserwować jak rozwija się uczucie między Nathanielem, który niezmiernie jest tym samym niefrasobliwym żartownisiem oraz inteligentną i zadziorną Elisabeth, jak z każdym dniem się pogłębia oraz w jakim kierunku zmierzają.
To historia niezwykle komfortowa otulająca przeprawiająca o same ciepłe uczucia. Wspaniała historia domykająca całkowicie opowieść Elisabeth. Fabuła nie jest tu aż tak istotna, relacje między bohaterami grają pierwsze skrzydła, a jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to długość. Ponieważ, kiedy tylko weszłam z powrotem do tego świata, nie miałam ochoty go opuszczać.
Są takie okładki, które aż krzyczą: przeczytaj mnie. I gdyby nie to, że pokochałam ten świat już przy „Magii cierni”, sama okładka zmusiłaby mnie, aby po nią sięgnąć. Charlie Bowater wykonała niesamowitą robotę przy tej serii, jak i przy „Wespertynie” i już nie mogę się doczekać kolejnych jej prac.
„Tajemnice cierniowego dworu” to powrót do klimatycznie zbudowanego...
2020-02-09
A więc wkroczmy w głąb lasu. Do świata Wilczych.
Burzowy Gniew (ale mówmy do niego Bury, będzie nam nieco bliższy) jest samotnikiem. A dokładniej mówiąc samotnym wilkiem bez stada.
Poznajemy go w dość… niesprzyjających okolicznościach. Gdy pobity prawie do nieprzytomności, brudny, zagłodzony i przemarznięty czeka na śmierć w lochach. W desperackiej próbie zachowania przytomności, postanawia przed śmiercią opowiedzieć swoje dzieje, jak zdobył i stracił wszystko.
“Wysłuchaj historii. Nie próbuj mnie zrozumieć i nigdy nie powtarzaj, tego co zrobiłem. Kiedy jej wysłuchasz, natychmiast zapomnij. Jeśli będziesz nosił ją w sobie, w końcu cię to zniszczy.”
Ten cytat przez całą książkę do mnie wracał. Po co opowiadać historię, od razu każąc o niej zapomnieć? Po co przekazywać dalej coś, co może kogoś zniszczyć? I przede wszystkim: JAK tego dokonać? Kliknąć przycisk “wymaż”, wyczyść przeglądarkę? A inna rzecz. “Nie powtarzaj”. Jeśli zapomnę o tym, to skąd mam wiedzieć, czego nie powtarzać?
Takie… masło maślane. I choć nie zacznę pozytywnym akcentem, książka jest pełna takich “smaczków”. Wrzucanie jednej informacji, aby później powiedzieć coś zupełnie sprzecznego. Np. Wilk X od prawie dwóch lat unika schwytania, dzięki czemu jest chwalony za umiejętności myśliwskie. Ale. Dosłownie parę zdań wcześniej była mowa, że jest wychudzony i przygłodzony. Mamy sprzeczność? Dalej. Ten sam Wilk X w dalszej części ratuje życie grupie dzięki swoim umiejętnościom polowania…
Choć językowo nie jest źle, rzuca się w oczy, że redakcję i korektę wykonała jedna osoba. Stylistycznie poszło nieźle i bardziej zwracałam uwagę na błędy logiczne.
Fabuła prowadzona jest na jednym poziomie bez porywających zwrotów akcji czy szaleńczych pościgów. Nie jest to zawiła historia, widać, że jest to raczej wstęp do czegoś większego. W końcu jest to zaledwie dwieście stron, więc siłą rzeczy za dużo nie mogło się zmieścić. Jednak miałam wrażenie, że wiele wątków nie zostało dokończonych lub wyjaśnionych, a historia potoczyła się dalej i nie pasowałoby, żeby do niektórych rzeczy powracać w kolejnych częściach. Przykład: w leśnym gaju czyha jakieś zło. Nie do końca wiemy co, nie do końca wiemy, dlaczego główny bohater dokarmia potwora. Jednak pewnego dnia postanawia go zabić. Ot tak. Dlaczego, jeśli ten nikogo nie krzywdzi? Dlaczego jest zły? Czym jest? (tutaj by pasował pewien gif, “I dont know”, gdzie facet w okularach siedzący na krześle macha głową i rękoma na wszystkie strony). Lub inny przykład: Bury zawiera pakt z diabłem. Po co, dlaczego, co z tego miał, jakie są konsekwencje… Nie wiem. A szkoda, bo sam wątek był na prawdę interesujący.
Bohaterowie. Są. Po prostu są. Nie przyczepię się, bo nie mam do czego. Ani mnie grzali, ani chłodzili. Chyba miała być tutaj jakaś chemia, lecz ja jej nie wyczułam. Raczej zobaczyłam efekt końcowy. Mierziło mnie tylko zwracanie się przez jednego z bohaterów do swojej partnerki per “mała dziewczynko”. Zdecydowanie BARDZO nie podobało mi się to określenie w stosunku do kochanki.
Wiecie. Ogólnie pewnie potraktowałabym tę książkę nieco łagodniej. Jednak wtrącenie w podziękowaniach “Mam nadzieję, że czytanie tej powieści było dla Ciebie przyjemnością i nabrałeś ochoty na dalszy ciąg historii. A jeśli nie spodobała się, to wiesz - nie kłopocz się z recenzją” zabrzmiało mi dziwnie.
…
…
Ok. Może to miał być żart, może to miało być śmieszne. Dla mnie jednak jest to po prostu…obraźliwe. Czy jeśli komuś nie spodobała się jakaś pozycja, to nie ma prawa się wypowiedzieć? Nie może powiedzieć, co było nie tak, co można poprawić, co można zrobić lepiej? Szczególnie w przypadku debiutanta. Jeśli zamykamy się całkowicie na krytykę… to po co w ogóle pisać?
Więc słowem krótkiego podsumowania. Czy była to zła książka? Oczywiście, że nie. Pomysł na fabułę jest, choć bardziej jako opowiadanie niż powieść , a z bohaterami miło spędziło się tę krótką podróż. Klimat powieści jest cudowny. Mroczny, tajemniczy, nie do końca wiemy z czym mamy do czynienia. Uwielbiam motyw wilków, szczególnie tych brutalnych i bardziej przypominajacych dzikie zwierzęta, niż rozumnych ludzi.
Nie sięgnęłam po gatunek czy tematykę, jakiej nie lubię... Nie jest to jednak pozycja bez wad. Porządna korekta oraz kilku porządnych beta-czytelników zapobiegłaby pojawieniu się większości z nich. Szczególnie powstałych luk i niedokończonych wątków. Natomiast zdanie w podziękowaniach… powaliło mnie na kolana. Nie rozumiem takiego podejścia i mam nadzieję, że nigdy nie zrozumiem.
A więc wkroczmy w głąb lasu. Do świata Wilczych.
Burzowy Gniew (ale mówmy do niego Bury, będzie nam nieco bliższy) jest samotnikiem. A dokładniej mówiąc samotnym wilkiem bez stada.
Poznajemy go w dość… niesprzyjających okolicznościach. Gdy pobity prawie do nieprzytomności, brudny, zagłodzony i przemarznięty czeka na śmierć w lochach. W desperackiej próbie zachowania...
2021-06-12
Pierwszy tom Midnight Chronicles wprowadził mnie w przyjemny, zrelaksowany nastój, jednak czułam, że autorki stać na coś więcej. I tym tomem to udowodniły!
Tym razem akcja przenosi nas do Edynburga, a fabułę możemy śledzić z perspektywy zupełnie innych bohaterów, łowczyni wampirów Cain oraz Warden, również blood huntera, którego mieliśmy okazję poznać przy okazji pierwszego tomu.
Ciężko znaleźć dwa tak różne charaktery. Cain, sumienna i rzetelna, zawsze przestrzegająca kodeksu łowców, ciężką pracą i zaangażowaniem chciałaby w przyszłości objąć stanowisko kierownicze, co nie udało się jeszcze żadnej kobiecie. I on, cały na czarno, nie baczy na zasady, reguły czy nawet własne bezpieczeństwo. Kieruje się tylko zemstą. Ciężko uwierzyć, że tych dwoje ludzi, tak niesamowicie różnych, a kiedyś nierozłącznych, dziś dzieli niechęć, nienawiść i uprzedzenia. Jednak ich drogi ponownie się skrzyżują i wynik tego spotkania ujawni mroczną intrygę.
Sukcesywnie powieść ze strony na stronę zaskakiwała mnie coraz bardziej. Od samego początku jesteśmy wrzuceni w wir akcji, która utrzymuje równe tempo przez cały czas. Nie czułam, żeby nadmiernie zwalniała lub przyśpieszała, była wręcz idealnie wyważona.
Bardzo szybko zżyłam się z głównymi bohaterami i zaangażowałam w ich losy. To postaci wyraziste, dobrze wykreowane, które polubiłam od samego początku. Historia Cain i Wardena zdecydowanie bardziej była dla mnie intrygująca i realnie byłam zainteresowana jak ich losy potoczą się dalej. Spodobała mi się również delikatna, lecz wyczuwalna chemia między bohaterami, a im dalej… tym ciekawiej! Idealną formą spojenia całości serii jest przeplatanie się wątków innych bohaterów, jakich mieliśmy okazję poznać wcześniej.
Kolejne zaskoczenie: fabuła oraz kierunek w jakim podążała! Autorkom udało się stworzyć kilka fajnych plot-twistów, intryg oraz nieoczywistych wątków. Jeden szczególnie mnie zaskoczył, a więc tym bardziej przypadł do gustu!
Szkoda, że autorki nieco bardziej nie skupiły się na opisach Edynburga, który podobno jest pięknym i malowniczym miejscem. Czuję również, że nieco więcej można byłoby wyciągnąć z tego świata, z opisów potworów, ich hierarchii czy organizacji łowców. W dalszym ciągu czuję lekki niedosyt i czegoś mi brakuję, jakby dalej autorki sprawdzały grunt.
Drugi tom przewyższył poziomem pierwszy i jestem ogromnie ciekawa, w jaki kierunku dalej potoczy się historia hunterów, zwłaszcza, że zakończenie zostawiło nas w takim momencie, że ma się ochotę na jeszcze więcej. Interesująca seria, z delikatną dozą pikanterii, w sam raz dla młodych dorosłych.
Mam nadzieję, że szybko wrócimy do historii Cain i Wardena, jednak patrząc jak do tej pory wygląda struktura książek, sądzę, że możemy spodziewać się nowych - i oby jeszcze bardziej zakręconych - bohaterów.
Pierwszy tom Midnight Chronicles wprowadził mnie w przyjemny, zrelaksowany nastój, jednak czułam, że autorki stać na coś więcej. I tym tomem to udowodniły!
Tym razem akcja przenosi nas do Edynburga, a fabułę możemy śledzić z perspektywy zupełnie innych bohaterów, łowczyni wampirów Cain oraz Warden, również blood huntera, którego mieliśmy okazję poznać przy okazji...
Spodziewałam się hot książki i już w chwili, gdy na arenę wkroczyła silna kobieca postać, profilerka policyjna rozpracowująca profil psychologiczny przestępców i ścigająca niebezpiecznego psychopatę, wiedziałam, że będzie wiele się działo. Zwłaszcza gdy do akcji wkroczył on: nie rycerz w lśniącej zbroi, nie bohater, lecz właśnie ów poszukiwany morderca, który planuję ją… zäbić.
Początkowo nie byłam pewna, czy dam radę polubić męską postać, bo jednak kodeks moralny krzyczy: red flag! Psychopata! Uciekaj! A dodatkowo na toksyczne relacje jestem uczulona i tego się obawiałam. Jednak, na szczęście, bohaterowie nie byli zero-jedynkowi, lecz pełni odcieni szarości i ich kreacja została naprawdę świetnie ujęta, nadając historii głębi.
Ogromnie spodobał mi się sam psychologiczny aspekt postaci, śledztwa policyjne, poszukiwanie sprawców. Akcja szybko nabrała tempa i całość pochłonęłam w dwa dni, bo fabuła była nieodkładana. Spicy sceny, których nie było jakoś kosmicznie wiele, opisane były ze smakiem, a mocne zakończenie zachęciło do wypatrywania kolejnej historii z tego uniwersum, choć już o innych bohaterach.
To czego mi zabrakło i brakuję w wielu książkach, to konkretnego i czytelnego oznaczenia wiekowego (zdecydowanie 18+!) oraz dla kogo jest książka. Plus za wzmiankę na początku książki, jednak informację o drastycznych i brutalnych scenach powinny być mocniej akcentowane. Nie jest to najbardziej mroczny romans dostępny na rynku, idealnie pasuję tutaj określenie light dark, ale lista trigger warnings jest dość obszerna i mogłoby znaleźć się tutaj: przemoc (w tym również seksuälnä, wobec zwierząt), tortury, krew, zabojstwo, gwałt.
Czy polecam? Zdecydowanie, jest to jeden z najlepszych erotyków, jakie czytałam w ostatnim czasie, przede wszystkim dobrze napisany, z ciekawymi bohaterami i porządną linią fabularną, i jeśli tylko lubicie takie klimaty i nie przeszkadza Wam lista TW, powinniście dać jej szansę
Spodziewałam się hot książki i już w chwili, gdy na arenę wkroczyła silna kobieca postać, profilerka policyjna rozpracowująca profil psychologiczny przestępców i ścigająca niebezpiecznego psychopatę, wiedziałam, że będzie wiele się działo. Zwłaszcza gdy do akcji wkroczył on: nie rycerz w lśniącej zbroi, nie bohater, lecz właśnie ów poszukiwany morderca, który planuję ją…...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Największa rekomendacja, jaką mogę tylko dać: to jedna z najlepszych dystopijnych serii i automatycznie trafia do topki polecanych przeze mnie książek!
Wyobraźcie sobie świat, w którym technologia i wiedza zaszły tak daleko, że niewiadoma nie istnieje, nie ma rzeczy niemożliwych, można nawet pokonać śmierć. Jednak aby zapobiec przeludnieniu powołano Kosiarzy: elitarną, przeszkoloną grupę mająca nieść… koniec życia, zwane również „zbiorami”.
Kiedy tylko słyszę hasło „dystopia” od razu błyszczą mi się oczy z ekscytacji. Jednak im więcej czytam, tym próg oczekiwań jest coraz większy. Nic więc dziwnego, że po fali pozytywnych opinii, oczekiwania względem „Kosiarzy” były naprawdę, NAPRAWDĘ wysokie. I z czystym sumieniem mogę powiedzieć: ta książka spełniła je wszystkie.
Niesamowity klimat cały czas utrzymywał mnie w napięciu i ekscytacji, mocny motyw śmierci był wciąż obecny, czasem w formie łagodnych wzruszających zbiorów, czasem brutalnych i krwawych, na które nie mogłam patrzeć, a jednocześnie nie mogłam oderwać wzroku. Rewelacyjnie utrzymywane tempo akcji, co rusz podkręcane plot twistami, przez co całość przeczytałam jednym tchem. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy byłam w szoku co się wydarzyło. Czasami zastanawiałam się wręcz, czy nie ma tego przypadkiem, aż za dużo? Czytelnikowi, który nie lubi nadmiaru akcji i szybkiego tempa mogłoby to przeszkadzać, ale akurat nie mi.
Główni bohaterowie, choć są jeszcze nastolatkami, to postacie dojrzałe, inteligentne, nie są dobrzy lub źli, lecz pełne szarej moralności oraz z fajną zadziornością, która przykuwa i utrzymuje uwagę czytelnika.
I wiem, że recenzja niesamowicie cukierkowa, ale… choćbym bardzo chciała, nie za bardzo mam się do czego przyczepić. Może tylko nieco więcej świata chciałabym poznać. To po prostu rewelacyjnie dobrze napisana i świetnie przemyślana historia, która spodoba się wszystkim fanom dystopii i porządnych młodzieżówek (ale dla starszej młodzieży!).
Największa rekomendacja, jaką mogę tylko dać: to jedna z najlepszych dystopijnych serii i automatycznie trafia do topki polecanych przeze mnie książek!
Wyobraźcie sobie świat, w którym technologia i wiedza zaszły tak daleko, że niewiadoma nie istnieje, nie ma rzeczy niemożliwych, można nawet pokonać śmierć. Jednak aby zapobiec przeludnieniu powołano Kosiarzy: elitarną,...
2023-02-28
Fabuła rusza z kopyta dokładnie w momencie, gdzie pierwszy tom pozostawił nas z rozwartą buzią. Turniej sypie się w posadach, a część Mistrzów uparcie dąży do zniszczenia klątwy, w czasie, gdy pozostali chcą go zakończyć w nieco bardziej… tradycyjny sposób. Zasady się zmieniają, już nie tylko uczestnicy są zaangażowani w turniej, ale i całe miasteczko.
Klimat towarzyszący drugiej części, przeszedł dość znaczną zmianę. Momentami stał się bardziej mroczny, krwawy, a pewność siebie, jasność celu gdzieś zanikła, pojawił się za to chaos, poczucie bezsilności, porażki i chwile, które potrafią doprowadzić czytelnika do łez. Nikt nie jest do końca dobry lub zły, bohaterowie są pełni odcieni szarości, a często wraz ze zmianą narracji może zmieniać się strona, której kibicujemy.
Pomimo że dynamika powieści nieco zwolniła, wciąż jest bogata w magiczne walki, intrygi, spiski, a nawet kilka miłosnych uniesień, i to w zestawieniach, jakich w ogóle się nie spodziewałam. Ale wreszcie można powiedzieć: tak, mamy wątek miłosny!
Tym, co najbardziej fascynuję mnie w dylogii jest cały czas system magiczny. Nieoczywisty, skomplikowany, ale przede wszystkim wyjątkowy i nasuwający skojarzenia z fantastyką sprzed lat.
Zakończenie złamało mnie w sposób, jakiego nawet nie brałam pod uwagę. Druzgocące miażdżące, no i cóż… ostateczne. Wiem, że kiedyś musiało to nastąpić, ale strasznie żałuję, że historia dobiegła już końca i nie mogę przeżyć jej na nowo.
Fabuła rusza z kopyta dokładnie w momencie, gdzie pierwszy tom pozostawił nas z rozwartą buzią. Turniej sypie się w posadach, a część Mistrzów uparcie dąży do zniszczenia klątwy, w czasie, gdy pozostali chcą go zakończyć w nieco bardziej… tradycyjny sposób. Zasady się zmieniają, już nie tylko uczestnicy są zaangażowani w turniej, ale i całe miasteczko.
Klimat towarzyszący...
Wyobraź sobie krainę, w której władze sprawuję jeden władca, który po kilkuset latach panowania, nawet tysiącu, umiera, żeby narodzić się w nowym ciele. W ciągu trzydziestu dni, Augurzy, osoby obdarzone wyjątkowym darem i karmione krwią cesarza, muszą odnaleźć nowo narodzone dziecko, w którym odrodzi się dusza władcy. Niestety nowe wcielenie nie będzie mieć dostępu do wspomnień poprzednich wcieleń i będzie rozwijać się jak zwykły śmiertelnik, aż do momentu, gdy objawią się moce władcy oraz włosy zmienią kolor na biały.
A co, gdyby doszło do… pomyłki?
Kiedy tylko usłyszałam o wydaniu nowej książki autorki Strażników Cytadeli to piszczałam z radości, i to nawet bez czytania opisu. Po prostu wiedziałam, że MUSZĘ przeczytać i… zakochałam się już od samego początku.
Przede wszystkim uwielbiam pomysł na przedstawienie fabuły i stworzenie świata, w którym rządzi Wieczny Cesarz odradzający się w nowym wcieleniu po śmierci. Przedstawiony świat jest rozbudowany, barwny i intrygujący. Jednocześnie zauroczył i rozśmieszył pomysł nadawania imion, gdzie im ważniejsza osoba w państwie tym jej imię jest dłuższe. I tym samym możemy śledzić losy dwójki bohaterów, Vintanelalandali, czyli nowego wcielenia cesarza oraz Kela, prostego chłopaka ze wsi. Jestem osobą, która nie pamięta imienia bohaterów zaraz po przeczytaniu książki i tym śmieszniejsze było śledzenie losów osób, których imion nie potrafiłam spamiętać.
Warsztat pisarski jest fenomenalny. Bardzo przypadł mi do gustu podział narracji na pierwszoosobową w formie prowadzenia dziennika oraz trzecioosobową, w zależności od podziału na bohaterów. Kreacja postaci jest naprawdę intrygująca, dalecy są oni od bycia ideałem, popełniają ludzkie błędy, boją się, mają wątpliwości. Jedna z postaci wyjątkowo nieprzypadła mi do gustu i długo zastanawiałam się czy mogę zakochać się, w książce której bohatera nie znoszę? I okazuje się, że owszem! I nawet nie wiecie jak bardzo.
„Cykl wiecznego cesarza” to rewelacyjnie napisana jednotomówka mogąca zachwycić zarówno młodzież, jak i starszego wymagającego czytelnika. Nie posiada wątku romantycznego, co dla wielu osób może być dużym plusem. Wciągająca, lekka, momentami szokująca i zaskakująca, a dla mnie zachwycająca. I naprawdę szukałam jakichś wad, długo zastanawiałam się do czego mogłabym się przyczepić… chyba tylko do tego, że często narzekam na długo tomowe serie i szukam jednotomówek, a gdy w końcu ją znajduję żałuję, że nie jest wielotomowym cyklem…
Wyobraź sobie krainę, w której władze sprawuję jeden władca, który po kilkuset latach panowania, nawet tysiącu, umiera, żeby narodzić się w nowym ciele. W ciągu trzydziestu dni, Augurzy, osoby obdarzone wyjątkowym darem i karmione krwią cesarza, muszą odnaleźć nowo narodzone dziecko, w którym odrodzi się dusza władcy. Niestety nowe wcielenie nie będzie mieć dostępu do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-04-02
Kiedy śmierć nie jest ostateczna, a umarli… wracają do życia.
W odosobnionym klasztorze Artemizja pobiera nauki i szkoli się na Szarą Siostrę. Jedyne, o czym marzy to spokojne życie w zakonie, poświęcone modlitwom, sekcjom zwłok, błogosławieniem zmarłych oraz odświętnym odprawieniem jakiegoś natrętnego ducha. Opętana w dzieciństwie, lepiej czuję się wśród niż wśród żywych.
Wszystko jednak zmienia się w dniu, gdy amia nieumarłych najeżdża mury klasztory, a w nią wstępuję istota, która może być ich jedynym wybawieniem.
Niesamowicie mroczna, nostalgiczna, momentami wręcz depresyjna i ociekająca smutkiem oraz – co najlepsze – po brzegi wypełniona nieumarłymi, upiorami oraz gadającymi krukami. „Wespertyna” nie tylko stoi rewelacyjnie zbudowanym klimatem, ale przede wszystkim wciągającą historią, którą pomimo ogromu przeczytanych książek, mogę zaliczyć do wyjątkowych i oryginalnych. Autorka, znana nam z „Magii cierni” poszła tym razem w zupełnie innym kierunku i stworzyła unikalny świat, gdzie śmierć nie jest ostateczną drogą intrygujący system magiczny, klasyfikację duchów ze szczegółowym wyjaśnieniem ich powstania oraz sposobami na radzenie sobie z nimi, oraz główną postać, której momentami bliżej do antagonisty niż walecznej bohaterki. Zaintrygowała mnie już od pierwszych stron, choć ostatecznie to inna postać skradła moje serducho.
A na deser, multum przekomarzania, docinków oraz szczypta czarnego, inteligentnego humoru z nutą sarkazmu. To jedna z tych książek, którą czytam z markerem w dłoni i chcę zaznaczyć połowę książki.
Choć zakończenie nie należało to najbardziej zaskakujących, to pojawiło się kilka intrygujących zwrotów akcji, które wszystko wynagrodziły. I, co może dla niektórych być dużym plusem, powieść nie zawiera wątku romantycznego i jest skierowana do starszej młodzieży.
Uwielbiam jednotomówki, ale nie w tym konkretnym przypadku… nie zgadzam się, aby ta historia dobiegła końca i potrzebuję jeszcze wielu, NAPRAWDĘ WIELU historii z tego uniwersum!
Kiedy śmierć nie jest ostateczna, a umarli… wracają do życia.
W odosobnionym klasztorze Artemizja pobiera nauki i szkoli się na Szarą Siostrę. Jedyne, o czym marzy to spokojne życie w zakonie, poświęcone modlitwom, sekcjom zwłok, błogosławieniem zmarłych oraz odświętnym odprawieniem jakiegoś natrętnego ducha. Opętana w dzieciństwie, lepiej czuję się wśród niż wśród...
2014-07-13
"Świat zginie bez nich. Oni zginą bez siebie"
Świat, który znaliśmy rozpada się. Trwające burze eterowe z każdym dniem nasilają się paląc wszystko na swojej drodze. Przed Arią i Perrym najważniejsze zadanie. Muszą za wszelką cenę uwolnić Cindera i odnaleźć legendarny Wielki Błękit, który jeśli rzeczywiście istnieje, może być ich jedyną szansą na przetrwanie. W ich rekach spoczywają losy setek ludzi, nie tylko plemienia Fal, ale i ocalonych Osadników. Czy po trzystu latach segregacji będą potrafili się zjednoczyć, aby stanąć razem do walki i odnaleźć drogę do nowego świata?
Często zdarza się tak, że trafiamy na cudowną książkę, która jednak z każdą kolejną częścią traci swój blask. Na szczęście w tym przypadku tak nie jest. Veronica Rossi cały czas trzyma bardzo wysoki poziom i nawet na chwile nie zwalnia tępa. Już od pierwszych stron wrzuca nas w gwałtowny wir wydarzeń, który nie ustępuje aż do ostatnich stron. "Wielki Błękit" jest jak rwąca rzeka - porywista, wciągająca i niezwykle niebezpieczna.
To, co najbardziej cenie sobie w serii "Przez burze ognia" to kreacje głównych bohaterów. Aria nie jest typową bohaterką, jaką spotykamy w literaturze młodzieżowej. Daleko jej od płaczliwej szarej myszki, użalającej się nad swoim strasznym losem. Inteligentna, rozważna, waleczna, nie czeka na ratunek księcia z bajki, ale sama bierze los w swoje ręce. Tak samo jak Perry, odbiega od standardów do których przyzwyczajają nas autorzy powieści dla nastolatków, które mają być proste i nieskomplikowane. Perry ma w sobie więcej ikry niż połowa męskich ideałów, z jakimi spotykam się od bardzo długiego czasu w tego rodzaju literaturze.
"Wielki Błękit" porwał mnie i zachwycił. Emocje bohaterów odbierałam, jak własne. Nie byłam tylko biernym obserwatorem, ale uczestnikiem wszystkich wydarzeń. Śmiałam się wraz z nimi i wraz z nimi płakałam. W Arii i Perrym zakochałam się już dawno, ale jeszcze dłużej nie będę mogła o nich zapomnieć. Istnieją takie książki, które zostają z nami na zawsze. To jest właśnie jedna z nich. Nie wątpię w to, że jeszcze nie raz do nich wrócę. Ba! Nie mogę się doczekać, aby odbyć tę podróż jeszcze raz.
Veronica Rossi w podziękowaniach napisała: "Wreszcie dziękuje Wam, Drodzy Czytelnicy - za to, że zechcieliście poznać historie dziewczyny i chłopaka, którzy dokonali czegoś niezwykłego. Kolej na Was. Obierzcie właściwy kurs i odnajdźcie swój Wielki Błękit. Wiem, że Wam się uda". Odnoszę wrażenie, że dzięki Arii, Perremu, Roarowi i Soanowi mi się udało. Teraz kolej na Ciebie.
"Świat zginie bez nich. Oni zginą bez siebie"
Świat, który znaliśmy rozpada się. Trwające burze eterowe z każdym dniem nasilają się paląc wszystko na swojej drodze. Przed Arią i Perrym najważniejsze zadanie. Muszą za wszelką cenę uwolnić Cindera i odnaleźć legendarny Wielki Błękit, który jeśli rzeczywiście istnieje, może być ich jedyną szansą na przetrwanie. W ich rekach...
2014-07-03
Kiedy książka rozpoczyna się zdaniem „Opowiem ci o dniu, w którym zdecydowałam się zniszczyć Świat”, już wiesz, że będzie się działo. I że będzie to historia, która pozostanie z tobą na dłużej.
Zabita przez swojego ojca, narzeczonego, przyjaciela z dzieciństwa i kochanka. Wskrzeszona przez boginię oferującą jej zemstę. Płonące miasta i droga usłana trupami…
Teraz, gdy Val rozprawiła się z przeszłością, po której pozostały tylko tlące się resztki, czas spojrzeć przed siebie i stanąć naprzeciwko największemu wrogowi, innemu Nybrisowi. Mężczyźnie, który również otrzymał dar od bogini. Aby jednak to zrobić, Val musi zdobyć… armię.
Pierwszy tom pochłonął mnie bez reszty, od pierwszych stron mocno zaangażowałam się w historię, a najbardziej nakręcało mnie bezustanne poczucie zagrożenia i brak pewności, czy na pewno wszystko skończy się dobrze? Czy wszyscy bohaterowie wyjdą z tego cało? I jak się okazało po zakończeniu… przy Mags Green nic nie jest pewne.
„Gwiezdne łowy” okazały się być godną kontynuacją serii. Wciąż bardzo dobrze napisaną, z oryginalnie wykreowanym światem i bogatym systemem magicznym, a jednocześnie oferującą czytelnikowi ogromny zastrzyk świeżości. Skomplikowany świat fae, akademia wojowników, niebezpieczne zadania, demony, motyw found family…
Lecz pomimo tego, że dzieje się dużo, nie czułam się w żadnym momencie przytłoczona. Dynamika powieści była idealnie wyważona między „czytam z zainteresowaniem”, a „nie mogę się oderwać” poprzez “o matko, nie przeszkadzaj mi teraz!”. Dodatkowej pikanterii dostarcza tutaj wątek miłosny z mrocznym, mrukliwym typem, pokrytym tatuażami i władającym cieniami. Czy muszę mówić więcej? Jest to najistotniejszy i najgorętszy powód, dla którego warto przeczytać „Gwiezdne łowy”.
Jednak pomimo cudownej chemii między bohaterami i zmysłowych scen, to wciąż nie jest romantasy. Znajdziecie tutaj za to mroczną atmosferę, walkę o życie i przetrwanie, budowanie więzi nie tylko między partnerami, zawiłą sieć intryg i spisków. Nagle wszystkie wydarzenia z pierwszego tomu nabierają sensu i niczym układanka każdy puzzel wskakuje na swoje miejsce. Przysięgam, że po niektórych zwrotach akcji… nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Podsumowując, gdybym miała w skrócie opisać, jaki jest drugi tom „Słonecznego gonu”: mięsisty, konkretny kawał fantastyki dla stałych wyjadaczy gatunku, nie bojących się krwawych scen, czy… odrobiny pikanterii w sypialni.
Kiedy książka rozpoczyna się zdaniem „Opowiem ci o dniu, w którym zdecydowałam się zniszczyć Świat”, już wiesz, że będzie się działo. I że będzie to historia, która pozostanie z tobą na dłużej.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZabita przez swojego ojca, narzeczonego, przyjaciela z dzieciństwa i kochanka. Wskrzeszona przez boginię oferującą jej zemstę. Płonące miasta i droga usłana trupami…
Teraz, gdy Val...