-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-12-29
2018-12-26
Kupiłam zaraz po premierze i praktycznie od razu zabrałam się do czytania. Niestety nie szło mi, męczyłam się i zaczynałam wątpić czy dam radę przez to przebrnąć, bo poległam praktycznie na samym początku. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam kupując tą książkę, bo nie jestem jakąś wielką fanką, "Grę o Tron" zaczęłam czytać, ale również poległam po niecałej połowie, tutaj jeszcze wcześniej. Ale postanowiłam ją odłożyć na bok i poczekać. Ponieważ po latach od nakręcenia serialu "Gry o Tron", w końcu obejrzałam wszystkie sezony (co też zajęło mi rok), to jakoś chciałam bardzo przeczytać "Ogień i Krew". Początek jest trudny, gdy ktoś nie czytał całej serii, szczególnie trudny gdy nawet nie oglądał serialu. Jednak po czasie, gdy książka poleżała z miesiąc czy więcej, w końcu po nią sięgnęłam i skończyłam ją w parę dni, momentami ni mogąc się od tej książki po prostu oderwać. Może fanom serii się nie podoba, ze względu, że jest to bardziej opowieść niż powieść, w końcu to kronika, jednak mi jakoś specjalnie to nie przeszkadzało. Owszem, może nieco drażniły wielokrotne powtórzenia niektórych zdarzeń co ileś stron, no ale nie było to coś, czego nie dałoby się znieść. Na pewno męczące były nazwiska setki lordów, giermków i innych rycerzy, którzy często ginęli albo się buntowali i zastępowali ich następni, albo kto z kim się pobrał. Naprawdę głowa rosła od nadmiaru nazwisk, a może raptem kilka byłam w stanie zapamiętać, jeżeli jakoś się odznaczyły w danym ciagu zdarzeń. Też im dalej w linii rodu Targaryen'ów tym ciężej było się połapać, kto jest kim, czyje to dziecko i tak dalej, szczególnie gdy imiona książąt i księżniczek zaczęły się powtarzać. Dlatego końcówka książki, jakieś 50 stron, może wydawać się toporne i trudne, podobnie jak początek, dla kogoś, kto tak jak ja - nie przeczytał wcześniej całej serii. Jednak bardzo podobała mi się historia króla Jaehaerys'a i królowej Alysanne. Wątek ich rządów stanowił większość książki, dlatego uważam że dlatego była tak przyjemna w odbiorze, mimo pewnych niedogodności i uciążliwości. Myślę, że warto przeczytać tą książkę, ponieważ wyjaśnia wiele rzeczy i można dowiedzieć się dużo rzeczy, o tym co było przed "Grą o Tron" i w zasadzie o co też chodzi w całej serii jako walce o władzę. Mnie wciągnęła bardzo, mimo że nie jestem fanką serii, sięgnęłam po nią, ale praktycznie nie przeczytałam, bo co to jest pół pierwszego tomu. Opinie są różne, ale ja polecam, jeżeli ktoś chce przebrnąć przez ten lekki, ale ciekawy chaos. Ja z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Kupiłam zaraz po premierze i praktycznie od razu zabrałam się do czytania. Niestety nie szło mi, męczyłam się i zaczynałam wątpić czy dam radę przez to przebrnąć, bo poległam praktycznie na samym początku. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam kupując tą książkę, bo nie jestem jakąś wielką fanką, "Grę o Tron" zaczęłam czytać, ale również poległam po niecałej połowie, tutaj...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-15
Ta część wydaje mi się nieco inna od poprzednich. Po pierwsze, Kosikowi wyostrzył się tutaj nieco język, już mniej są zaowalowane i przekształcone w śmieszne wyrażenia, niektóre "brzydkie" słowa. Można to nieznacznie zauważyć, że bohaterowie swoje niezadowolenia o kimś wyrażają już bardziej wprost. Po drugie, akcja nie była taka pogmatwana i szalona jak w innych częściach. Z jednej strony to dobrze, bo przesyt takich "dziwnych zjawisk" co i rusz w każdej książce, mogłoby być męczące. Dlatego właśnie, akcja książki przepływała dość spokojnie i nie czułam się tym wszystkim przytłoczona. Można jedynie odnieść wrażenie, że całą książka składa się niby z połączonych, a niby jakoś oderwanych od siebie wątków, z powodu że na początku mam przyjazd gości zagranicznych, zaraz potem wyjazd klasowy nad jezioro. Tak czy inaczej, książkę czytało się przyjemnie, była ciekawa i jak zwykle czegoś można się praktycznego dowiedzieć, dzięki postaci Felixa.
Ta część wydaje mi się nieco inna od poprzednich. Po pierwsze, Kosikowi wyostrzył się tutaj nieco język, już mniej są zaowalowane i przekształcone w śmieszne wyrażenia, niektóre "brzydkie" słowa. Można to nieznacznie zauważyć, że bohaterowie swoje niezadowolenia o kimś wyrażają już bardziej wprost. Po drugie, akcja nie była taka pogmatwana i szalona jak w innych częściach....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-10
Wypożyczyłam tą książkę, ponieważ wszystko co inne, na co miałam ochotę, było w bibliotece niedostępne. Tak więc zdecydowała się już przeczytać tą książkę, bez większego zapału. Nie jest długa, ciekawa, ale przyznam że osobliwa. Czułam się nieco dziwnie są z tą już w pewnym stopniu manią ojcobójstwa i synobójstwa. Historia zatacza tutaj wielkie koło, ale przyznam że uosobienie Envera jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Noszenie wszelkiego gniewu, żalu, nienawiść do kogoś, kogo się nawet nie zna, życia w odosobnieniu. Mimo, że książka jest dobra, jakoś mam dziwne odczucia po jej przeczytaniu i zasiała we mnie pewną niechęć. Wydaje mi, że to dlatego, iż uczucia opisane w tej książce miały być bardzo głębokie, ale jednocześnie myślę, że przez małostkowe myśli bohaterów.
Wypożyczyłam tą książkę, ponieważ wszystko co inne, na co miałam ochotę, było w bibliotece niedostępne. Tak więc zdecydowała się już przeczytać tą książkę, bez większego zapału. Nie jest długa, ciekawa, ale przyznam że osobliwa. Czułam się nieco dziwnie są z tą już w pewnym stopniu manią ojcobójstwa i synobójstwa. Historia zatacza tutaj wielkie koło, ale przyznam że...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-26
Z "Opium w rosole" przeskoczyłam do "Noelki" tracąc chyba jak dobrze policzyłam, siedem lat historii niektórych bohaterów. Książkę powinien czytać każdy rozkapryszony jedynak lub przywykły do atencji osobnik, aby czasem zejść na ziemię i nauczyć się patrzyć na innych, nie tylko na siebie i "moje". Bo taka właśnie jest główna bohaterka - Elka - i to jak powoli, acz skutecznie dochodzi do tego wniosku, jednak nie całkiem samodzielnie i z pokorą. Poza tym, w książce jest trochę humoru i innych "lekcji dobrego wychowania" wplecionych w akcję. Książka krótka, przyjemna i czytało się ją szybciej niż "Opium w rosole".
Z "Opium w rosole" przeskoczyłam do "Noelki" tracąc chyba jak dobrze policzyłam, siedem lat historii niektórych bohaterów. Książkę powinien czytać każdy rozkapryszony jedynak lub przywykły do atencji osobnik, aby czasem zejść na ziemię i nauczyć się patrzyć na innych, nie tylko na siebie i "moje". Bo taka właśnie jest główna bohaterka - Elka - i to jak powoli, acz...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-25
Długo ta książka czekała na mojej półce zanim poczułam, że nadszedł na nią czas, bo ponad rok odkąd ją kupiłam, jak nie więcej. To moja piąta książka Cabre i wzięłam sobie za cel, czytanie ich po kolei jak zostały wydane w Polsce. Ze smutkiem stwierdzam, że niezbyt ta książka mi się podobała. Zabrakło mi tu ciekawszej akcji, za mało rozbudowana. Czułam jakby było tu za mało Cabre w Cabre i ogólnie temat nie bardzo mi przypadł do gustu. Lubię, gdy bohaterzy są tak zarysowani, że aż czuję jakbym ich naprawdę nie mogła znieść i tak było w stosunku wszystkich sióstr mieszkających w klasztorze, ale jakby akcja nie miała tu takiego rozmachu by coś więcej się działo, by moje odczucia mogły się pogłębić lub poprawić na lepsze. Przyznam, że rozmowy między księżami - biskupami, strasznie mi się mieszały, nie wiedziałam kto jest kim i kto do kogo mówi. Drażniło mnie to strasznie, a raczej nie miewam problemów w odnalezieniu się w narracjach wielowątkowych, czy takiej poprzestawianej narracji jak u Cabre i wielu innych pisarzy. Tu jednak miałam straszny problem i czułam ten dyskomfort, bo tylko tych wątków nie potrafiłam zrozumieć jak należy. Jakby nie patrzeć, to Cabre, ale ta książka mnie nie zachwyciła, nie zapisała się w mojej pamięci jako ta świetna, niestety. Jest mi tu po prostu wszystkiego za mało.
Długo ta książka czekała na mojej półce zanim poczułam, że nadszedł na nią czas, bo ponad rok odkąd ją kupiłam, jak nie więcej. To moja piąta książka Cabre i wzięłam sobie za cel, czytanie ich po kolei jak zostały wydane w Polsce. Ze smutkiem stwierdzam, że niezbyt ta książka mi się podobała. Zabrakło mi tu ciekawszej akcji, za mało rozbudowana. Czułam jakby było tu za mało...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-17
Moje trzecia książka Prattcheta, zaś druga ze "Świata Dysku". Ciekawy temat, ale nie zbyt porywająca książka. Raczej miła do przeczytania, gdyż niektóre momenty przywołują uśmiech na twarzy, lekka i w dodatku krótka. Jednak sama akcja nie jest napisana jakoś z rozmachem, nie porwała mnie szczególnie. Myślę, że początkowym dziełom Prattcheta, brakowało tego "czegoś" co znacznie bardziej podobało mi się w jego później napisanych książkach.
Moje trzecia książka Prattcheta, zaś druga ze "Świata Dysku". Ciekawy temat, ale nie zbyt porywająca książka. Raczej miła do przeczytania, gdyż niektóre momenty przywołują uśmiech na twarzy, lekka i w dodatku krótka. Jednak sama akcja nie jest napisana jakoś z rozmachem, nie porwała mnie szczególnie. Myślę, że początkowym dziełom Prattcheta, brakowało tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-12
Kolejna z wielu książek Mroza, którą przeczytałam. Ta zaczyna się jakoś dziwnie, ale ogólnie w moim odczuciu była jakaś inna niż te co do tej pory czytałam. Myślę, że była momentami po prostu mniej bzdurna, bo autor starał się trzymać realiów, jakie panują w polskiej polityce, no cóż - jakie by one nie były. Dlatego ta powieść jest nieco bardziej przyziemna i myślę, że dlatego przynajmniej mi, czytało się to lepiej niż inne książki Mroza. Nie mniej, nie przepadam szczególnie za tematami politycznymi, każdy wie że to grząski grunt. Dlatego nie byłam jakoś strasznie porwana tą akcją, gdyż niespecjalnie temat do mnie przemawia. Momentami było nudno, szczególnie debaty i gadanie o sztabach wyborczych, te wszystkie polityczne zawirowania. Bohaterowie jak zawsze, jak nie imię to nazwisko mają od czapy i mam problemy by "wymówić je w głowie", co mnie strasznie denerwowało, gdy jak zwykle mój mózg, wciskał tam nieistniejące litery by nadać tym wymyślonym nazwiskom jakieś bardziej formy możliwe do wymówienia. Nie wiem czy to jakieś dziwne upodobanie autora. Co do samej akcji, mimo że momentami nieco przynudza, a bohaterów raczej ciężko jakoś polubić, to toczy się to wszystko dość szybko i sprawnie. Jedynie tyle, że nie mam dokładnego zarysu ile mija czasu pomiędzy niektórymi wydarzeniami, gdyż czasem jest coś opisane, że dzieje się następnego dnia, czasem nie, a tak to dokładnie nie wiem ile ta akcja zajęła czasu w książce. Musiałabym chyba sama na bieżąco to liczyć. Ogólnie to nie jest tak źle z tą książką, ja to bywa z twórczością Mroza. Czytało się dość lekko, mimo że książka ma ponad 600 stron. Nie porwała zbyt mocno, samą końcówkę to już się domyśliłam i część była do przewidzenia już w połowie powieści. Nie mniej, jako coś lżejszego, ale z "cięższą tematyką" to ta książka się do tego nadaje całkiem dobrze.
Kolejna z wielu książek Mroza, którą przeczytałam. Ta zaczyna się jakoś dziwnie, ale ogólnie w moim odczuciu była jakaś inna niż te co do tej pory czytałam. Myślę, że była momentami po prostu mniej bzdurna, bo autor starał się trzymać realiów, jakie panują w polskiej polityce, no cóż - jakie by one nie były. Dlatego ta powieść jest nieco bardziej przyziemna i myślę, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-08
Miło się tą książkę czytało, składała się z samych opowiadań, dlatego też wątki nie mogły być z byt długie. Każde opowiadanie było jakby dodatkowym do którejś z części. Ciekawa odmiana po historiach mieszczących się w całej książce bądź w dwóch tomach, gdzie czasem akcja działa się zbyt wolno. Mamy tutaj też kilka wyjaśnień, jak o agencie Mamrocie jak i opisanie historii przyjaciół po latach, gdy są już dorośli. Cóż więcej mówić, książki z tej serii zawsze się dobrze czyta
Miło się tą książkę czytało, składała się z samych opowiadań, dlatego też wątki nie mogły być z byt długie. Każde opowiadanie było jakby dodatkowym do którejś z części. Ciekawa odmiana po historiach mieszczących się w całej książce bądź w dwóch tomach, gdzie czasem akcja działa się zbyt wolno. Mamy tutaj też kilka wyjaśnień, jak o agencie Mamrocie jak i opisanie historii...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-31
Pamiętałam tą książkę z dzieciństwa, że była to lektura szkolna, ale miałam po niej jakieś nieciekawe wspomnienia. Aż nagle po tylu latach, naszła mnie ochota by ją przeczytać. I chyba jako dziecko nie przebrnęłam dalej niż do połowy, bo im dalej czytałam to już w ogóle nie mogłam sobie przypomnieć akcji, czy ja to czytałam. I w sumie nie dziwię się trochę, bo mimo że książkę czyta się raczej dobrze i szybko, a długa nie jest. Ale autorka ma tendencję do przydługich i zawiłych opisów, co mnie dekoncentrowało z lekka, co dopiero jakieś tam dziesięcioletnie dziecko. Książka ciekawa, dość przyjemna, ale postać Genowefy-Aurelii i jej matki to postacie niezwykle dla mnie drażniące, mimo że wszystko kończy się pozytywnie. Z ciekawości sięgnę po inne książki autorki, gdyż prócz tej (zresztą kiedyś niedokończonej) żadnej części nie czytałam.
Pamiętałam tą książkę z dzieciństwa, że była to lektura szkolna, ale miałam po niej jakieś nieciekawe wspomnienia. Aż nagle po tylu latach, naszła mnie ochota by ją przeczytać. I chyba jako dziecko nie przebrnęłam dalej niż do połowy, bo im dalej czytałam to już w ogóle nie mogłam sobie przypomnieć akcji, czy ja to czytałam. I w sumie nie dziwię się trochę, bo mimo że...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-30
To moje prawie pierwsze spotkanie ze "Światem Dysku". Prawie, gdyż ze dwa lata temu sięgnęłam po "Piekło pocztowe", ale szło mi bardzo opornie i poddałam się dość szybko. Tą część udało mi się przeczytać w całości i jestem z tej lektury całkiem zadowolona. Moist Lipwig był mi jako tako zarysowany z tych kilkudziesięciu strona "Piekła pocztowego", tak więc nie czułam się w tej części tak bardzo "zielono". Książkę czyta się przyjemnie, uwielbiam przypisy, są zabawne i ciekawe. Mimo wszystko, czytałam tą książkę dłużej niż przypuszczałam, bo za gruba to ona nie jest, a jakoś tak mi się nad nią trochę zeszło. Minus poważny, że czasem jakoś tak niektóre fragmenty, ciągnęły się, albo były nieco przydługo opisane w szczegóły nieistotne, że wyłączałam się i musiałam ponownie czytać te mniej więcej dwie strony. Tylko czasem dalej treść do mnie nie docierała, więc już po prostu czytałam następną stronę, gdzie coś zaczynało się dziać. Tak więc przyznam, można złapać lekkie dziury w tej powieści. Jednak książka naprawdę mi się podobała. Ciekawe w jaki sposób jest tutaj przedstawione spojrzenie jak w świat wchodzi nowa innowacja, z perspektywy lekkiego uśmiechu na twarzy, gdy wszystko jest tutaj takie zaczarowane, a w dodatku gdy to wydaje nam się dość oczywiste, bo już dla nikogo przejażdżka pociągiem to żadna wielka przygoda. Jestem ciekawa innych części, ale nie wiem czy koniecznie chcę sięgać po nie chronologicznie, co u mnie jest rzadkością, gdyż zazwyczaj chcę rozpocząć serię od tomu pierwszego, lub w miarę utrzymać chronologię.
To moje prawie pierwsze spotkanie ze "Światem Dysku". Prawie, gdyż ze dwa lata temu sięgnęłam po "Piekło pocztowe", ale szło mi bardzo opornie i poddałam się dość szybko. Tą część udało mi się przeczytać w całości i jestem z tej lektury całkiem zadowolona. Moist Lipwig był mi jako tako zarysowany z tych kilkudziesięciu strona "Piekła pocztowego", tak więc nie czułam się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-18
Byłam zaskoczona, że udało się Mrozowi napisać taką książkę, gdzie zawartość przekleństw i obleżywości zmieściła się na 1/3 jej treści nie aż na połowie lub więcej jak to było w poprzednich częściach. Myślę, że przez brak wszechobecnego chamstwa Chyłki, książka stała się znośniejsza i czytało mi się ją dużo lepiej niż poprzednie części. Jednak dalej nie jest to wyrafinowane pisarstwo, a krew mnie zalewa jak widzę wstawki o Maffashion, Margaret i Jessice Mercedes. Po co to, ja się pytam, bo śmieszne to to nawet nie było, a żadnych tutaj "realiów" polskości tego światka nic mi tutaj nie zawiało. Jedynie wprowadziło mnie w zażenowanie, naprawdę. Cała intryga była nieco nużąca przez powtarzalność zeznań i ogólnie momentami akcja była trochę dziwna w tej książce. Niby ciekawsza, bo jakoś realistyczniejsza, bez tych całkiem "nagłych i niespodziewanych" zwrotów akcji, bardziej przyziemnie, ale momentami jakoś tak nijako. Przypadły mi do gustu foszki Kordiana i jego wyjścia bez słowa. Za to na pewno przyczepię się jeszcze do tego, co zawsze jest w książkach Mroza, a mianowicie dokładne, ale niedokładne opisy miejsc zdarzeń. Wiedziałam doskonale gdzie znajduje się bar mleczny "Prasowy" (fakt faktem, nie znałam konkretnie jego historii, gdyż odkryłam go dopiero tego lata i przestrzeń w środku wygląda całkiem inaczej, o tyle się dowiedziałam z tej książki), więc lokalizacja i jest mi znajoma, umiem wyobrazić sobie akcję w owym miejscu. Tymczasem nie mam pojęcia gdzie się znajdował się Strbucks na Solidarności, czy to ten czy inny, jak w Centrum jest ich X i tylko jeden z tej książki wiem, że to na pewno ten. To jest właśnie ta tendencja, że póki czytelnik dokładnie nie wie gdzie coś jest, to ciężko mu coś sobie wyobrazić, ponieważ opis jest dokładny w szczegóły takie jak nazwa ulicy i budynki, ale one już tam stoją i ciężko sobie wyobrażać coś co już jest i zastanawiać się czy nam się nie pomyliły te Starbucksy, czy gdzie ta cała stacja benzynowa na Targówku. Ja znam dość dobrze Warszawę, a często nie wiem o czym dokładnie mowa. To trochę mocno dekoncentruje. Co do zakończenia, cóż nie zszokowało mnie. Nie spodziewałam się, ale nie rzuciło mnie na łopatki. Chyba zresztą nigdy nie poruszyło mnie jakieś zakończenie książek Mroza. No ale na pewno jestem zaciekawiona co będzie w następnej części. Ponieważ tak, przeczytam wszystkie części, przetrwam wzloty i upadki w tym samobiczowaniu. Skoro wszyscy to czytają i się zachwycają, to ja też przeczytam, tylko się nie pozachwycam. W każdym razie, ogólnie dość znośna ta część. Nie za dużo głupoty, tutaj można powiedzieć, że autor w miarę mocno stąpał po ziemi pisząc tą część.
Byłam zaskoczona, że udało się Mrozowi napisać taką książkę, gdzie zawartość przekleństw i obleżywości zmieściła się na 1/3 jej treści nie aż na połowie lub więcej jak to było w poprzednich częściach. Myślę, że przez brak wszechobecnego chamstwa Chyłki, książka stała się znośniejsza i czytało mi się ją dużo lepiej niż poprzednie części. Jednak dalej nie jest to wyrafinowane...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-13
W końcu udało mi się skończyć tą książkę! O ile pierwsza część mnie nie przekonywała, cały pomysł na tę historię, to przy tej części myślałam tylko o tym by w końcu skończyć tą męczarnie. Książka jest nudna i strasznie męcząca, niejednokrotnie przysypiałam przy niej po ledwie 3 stronach. Akcja wydała mi się mieć mocno nijako do części pierwszej. Ten cały turniej, który się obywał, okropnie mnie denerwował, gdy ciągnął się niemalże w nieskończoność, bez wyraźnego celu i sensu w książce, jak tylko pokazanie że Lilia, nie jest taka zwyczajna, jakby to można wnosić, bo pochodziła z Szarego Londynu. Nie mniej, arogancja tej postaci zaczyna być mocno irytująca. Naprawdę trudno mi było przebrnąć przez tą książkę, męczyłam ją cały miesiąc. W dodatku, ciągle irytujące są dla mnie opisy władaniem nad żywiołami. Wydaje mi się to jakieś takie męczące i kalekie, gdy używają tej magii, te całe kule gdzie woda musi być kolorowa by było ją widać, oliwa pod ogień. Cóż, nie przemawia to do mnie. Pod koniec książka nabiera nieco sensu, bo powraca do głównego wątku, ale szczerze mówiąc, nie porwało mnie to prawie wcale.
W końcu udało mi się skończyć tą książkę! O ile pierwsza część mnie nie przekonywała, cały pomysł na tę historię, to przy tej części myślałam tylko o tym by w końcu skończyć tą męczarnie. Książka jest nudna i strasznie męcząca, niejednokrotnie przysypiałam przy niej po ledwie 3 stronach. Akcja wydała mi się mieć mocno nijako do części pierwszej. Ten cały turniej, który się...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-06
Jestem przeszczęśliwa, że mogłam przeczytać "Cuda za rogiem" przedpremierowo. Bałam się, że przecudowna okładka będzie nadrabiała urokiem nad treścią książki. Ależ absolutnie tak nie było. Ta książka jest po prostu wspaniała. Już dawno nie czytało mi się nic z taką przyjemnością, tak lekko, a zarazem bardzo ekscytująco. Historia naprawdę zaskakująca i tak dziwnie poplątana, ale jednocześnie niezwykle prosta i logiczna. Jedyne czego żałuję, to to że chciałabym by książka była dużo dłuższa, gdyż tak bardzo mi się podobała i chciałabym ją móc czytać dalej. Byłam naprawdę bardzo przyjemnie zaskoczona, że w tak krótkiej książce można zawrzeć tak ciekawą i naprawdę pomysłową historię. Co tutaj więcej pisać, to naprawdę świetna książka! Czekam na więcej książek tego autora w przekładzie.
Jestem przeszczęśliwa, że mogłam przeczytać "Cuda za rogiem" przedpremierowo. Bałam się, że przecudowna okładka będzie nadrabiała urokiem nad treścią książki. Ależ absolutnie tak nie było. Ta książka jest po prostu wspaniała. Już dawno nie czytało mi się nic z taką przyjemnością, tak lekko, a zarazem bardzo ekscytująco. Historia naprawdę zaskakująca i tak dziwnie poplątana,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-30
Od razu jak zobaczyłam tą książkę gdzieś na jakiejś stronie, że to nowość, pomyślałam że muszę ją zaraz kupić. Nie przepadam za formą reportażową lub dzienników, gdyż po prostu nie przemawia do mnie ta forma i nieco mnie nudzi. Zaciekawił mnie też temat, ponieważ już mamy na kilometry mam książek o Powstaniu Warszawskim i człowiek tak dla odmiany, chciałby dowiedzieć się czegoś innego. Książka od początku mi się bardzo spodobała, pomimo też iż właśnie niezbyt przepadam za taką formą literacką. Zastanawiałam się dlaczego ta książka wcześniej nie została wydana, a teraz dlaczego z takim małym rozgłosem. Książka jest napisana dość lekko, nie jesteśmy zawaleni faktami, których nie jesteśmy w stanie pojąć ani skojarzyć, jeżeli nie jesteśmy bardzo dobrze zapoznani z historią, geografią oraz sprzętem armii kilku krajów, czyli zwyczajnie nie jesteśmy ekspertami i mamy wiedzę taką jaką przekazała nam szkoła i własna ciekawość. To dobrze, bo w wielu książkach i innych treściach jest przesyt. Tutaj mamy ogląd sytuacji zwykłego, ale wykształconego człowieka, przez co jest to trzeźwe spojrzenie, nie z podejścia tak bardzo mocno emocjonalnego. Jeżeli ktoś nie zna w miarę Warszawy, ani jej okolicznych miejscowości, przynajmniej gdzie leżą, może mieć nieco problemy ze zrozumieniem jak posuwały się wojska nieprzyjacielskie i Polonius. Bez tej wiedzy, bez mapy czasem może się trochę nie obyć. Mimo to, książkę czytałam dłużej niżbym chciała i nieco oporniej, prawdopodobnie ze względu, iż to nie moja forma literacka, niżbym miała autorowi coś zarzucać. Podobał mi się jego styl pisarski, rzeczowość, elokwencja, poprawny ludzki i sytuacyjny osąd. Naprawdę wspaniale, że ktoś pofatygował się by uwiecznić tamte dni, upadku Warszawy i ataku Polski z poziomu widza z pierwszej ręki, ale nie wojskowego. Naprawdę szkoda, że książka nie została wydana za granicą większym nakładem, że książka nie została wydana w Polsce wcześniej, niż te 2 egzemplarze w Bibliotece Narodowej. Uważam, że powinna ta książka być bardziej rozpowszechniona, powinna wręcz być lekturą szkolną, a to dlatego że jest lekka w odbiorze, nie jest tak patetyczna jak wiele innych książek. A poza tym, powinniśmy uczyć się historii od samego początku, nie tylko z faktu "że tak było i jak się skończyło', powracając wciąż i wciąż do Powstania Warszawskiego. Przy oblężeniu Warszawy również zginęło wiele ludzi, cywili i oni również pomagali bronić swej stolicy. Nie ujmujmy im honorów. Ukłon również dla autora "Posłowia", dla odkrycia tożsamości Poloniusa z takim zapałem, jestem pod wrażeniem!
Od razu jak zobaczyłam tą książkę gdzieś na jakiejś stronie, że to nowość, pomyślałam że muszę ją zaraz kupić. Nie przepadam za formą reportażową lub dzienników, gdyż po prostu nie przemawia do mnie ta forma i nieco mnie nudzi. Zaciekawił mnie też temat, ponieważ już mamy na kilometry mam książek o Powstaniu Warszawskim i człowiek tak dla odmiany, chciałby dowiedzieć się...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-22
Przyznam, że gdy odbywała się cała akcja z wydawaniem tej książki w Polsce, nie bardzo ją kojarzyłam, widziałam zdjęcia na instagramie z angielskiej wersji, ale jakoś do mnie nie dotarła całkowicie informacja w jaki sposób będzie u nas wydana. Już parę miesięcy szukałam, gdy by tu można tą książkę kupić po angielsku, bo raczej nie ma z tym wielkiego problemu. Znalazłam wiele, ale za to z kosmicznymi cenami. I tak ostatnio znalazłam je gdzieś na promocji w internecie, w bardzo przystępnej cenie, ale długo zastanawiałam się czy kupić całą serię czy też nie. I tym sposobem, znalazłam pierwszą część możliwą do wypożyczenia w Bibliotece Koszykowej w Warszawie (dla zainteresowanych z okolic, oraz druga w BUWie, ale kto nie z UW, to jej nie wyniesie). Więc udało mi się, dotaszczyłam do domu i zabrałam się do czytania. Nie wiedziałam z początku jak przyswajalna będzie przeze mnie ta forma prowadzenia historii w książce, lecz zaskakujące, bardzo szybko się człowiek do tego przyzwyczaja. Ponad to, jest to napisane wszystko spójnie i płynnie, że nie powstają tutaj żadne niejasności czy dziury w akcji. Przyczepić się można za to do paru rzeczy. Pierwsza to sam sposób i pomysł na grafikę. Cóż, myślę że skoro rzecz dzieje się w 2575, czyli jakieś załóżmy ponad 550 lat, to myślę, że "okna" systemowe, dymki chatu, grafiki jak np. aparat i ten szalony spinacz, byłby nieco bardziej przejrzyste graficznie, skoro przez jakieś 15 lat wyszliśmy z grafiki Windowsa 95 albo XP, to dużej przejrzystości i prostoty. Moim zdaniem kole to w oczy i odbiera to trochę "nastroju" tak odległego datowo sci-fi. I z samego faktu pomysłu wydania, trudno czytało się wypowiedzi AIDINA (jak to się w ogóle czyta?), gdy były grafitowe na czarnych kartkach. Jakoś powinno to być inaczej wymyślone, bo w druku to się za bardzo zlewa. Druga rzecz to język, patrząc poprzez ten sam pryzmat. Myślę, że skoro przez poprzednie 550 lat, mówimy i piszemy inaczej, a już nieco żenujące jest używanie niektórych sformułowań z przed kilku lat, to myślę że nie oddaje to takiego charakteru jak powinno, bo jest to jednak język teraźniejszy. Nie da się przecież przewidzieć, co się zmieni przez taki kawał czasu i jak się będzie mówiło, no ale myślę, że jednak takie rzeczy trzeba brać pod uwagę jak się zabiera za pisanie takiej książki. No i oczywiście "pisane emotikony". Nie wiem czy ktoś tego za specjalnie jeszcze używa. Ja sama zarzuciłam to ze 2 lata temu i chyba wszyscy już posługują się emotikonami graficznymi. Kolejna rzecz to cóż, może lekko to wszystko za ckliwe, mimo że większość tych miłosnych wiadomości na końcu okazuje się nie do końca prawdziwa, to jest to jednak i tak zbyt słodkie i cukierkowe momentami. Pomijając te niedogodności, książkę czyta się dość szybko, wciąga i dobrze się ją czyta mimo tej formy, nie przeszkadza to, a sam język pod względem pisarskim nie jest drętwy, ani nie jest to napisane w sposób infantylny, by drażniło. Nie wiem czy jest to tak świetna książka, jak wiele osób się zachwyca. Na pewno jest nietypowa, ciekawa, ale jednocześnie dość dobrze napisana i poprowadzona jak na sci-fi. Chociaż ludziom podobają się dużo, dużo gorsze rzeczy, więc mając styczność z tą książka pewnie są wniebowzięci. Dla osoby, która woli innego rodzaju literaturę, myślę będzie to coś nowego, ciekawego i dobrego, ale nie super wybitnego. Myślę, że jednak chętnie bym sięgnęła po kolejne części, ale niestety nie znalazłam, gdzie by tu można wypożyczyć kolejne, a dopiero przy trzeciej części wydawanej w Polsce tak dotarło do mnie o co w tym chodzi. Cóż, zawsze mogę kupić po angielsku i czytać nieco trochę mozolniej ze słownikiem. Uważam, że warto przeczytać, bo jest na pewno o wiele lepsza od masy z tego gatunku, gdzie przy wielu książkach wypruwałam sobie żyły, a tutaj czytałam to raczej z dużą przyjemnością.
Przyznam, że gdy odbywała się cała akcja z wydawaniem tej książki w Polsce, nie bardzo ją kojarzyłam, widziałam zdjęcia na instagramie z angielskiej wersji, ale jakoś do mnie nie dotarła całkowicie informacja w jaki sposób będzie u nas wydana. Już parę miesięcy szukałam, gdy by tu można tą książkę kupić po angielsku, bo raczej nie ma z tym wielkiego problemu. Znalazłam...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-21
To moja pierwsza książka tego pisarza i pamiętam jak odczuwałam zawód po tym jak to on otrzymał Nagrodę Nobla, nie Murakami. Ciężko mi się odnosić do całokształtu jego twórczości, ale jest coś na pewno w jego pisarstwie przyjemniejszego niż u Murakamiego, zarówno jak i dużo bardziej irytującego. Mianowicie Ishiguro pisze mniej "oderwanie" od rzeczywistości i od świata w porównaniu do Murakamiego, gdzie czasem dzieją się totalnie dziwne rzeczy i bohaterowie przyjmują to dość spokojnie. Tutaj świat jest bardziej realny, jednak możliwie, że dla nas europejczyków całkiem niezrozumiały. Niezwykle mocno irytowały mnie relacje rodzinne, zwariowałabym z takimi córkami albo kimś bliskim, kto ma takie zachowania jak córki głównego bohatera, a także zachowanie jego wnuka. Nie wytrzymałabym nerwowo takiego niczego nie mówienia wprost, wszystko naokoło, grzeczne uszczypliwości i kulturalne chamstwo, albo jakieś dziwne nieokrzesane zachowania. Potem zaraz jakaś nagła powściągliwość we wszelkich kontaktach. Cóż, ciężko mi jakoś racjonalniej się do tego odnieść, gdyż po prostu większość zachowań bohaterów i tego co mówią, najzwyczajniej w świecie mnie denerwowała. Sama akcja, to wiele retrospekcji, czasem wplątane jako dygresje, że nie czytając książki jednym ciągiem, można czasem zapomnieć o czym była mowa, gdy na kilka dni się odłożyło tą książkę. Akcja i narracja jest bardzo spokojna, wręcz statyczna, wszystko sunie bardzo powoli. Jako ogół, ze względu na styl pisarski, czyta się tą książkę dość lekko i w miarę szybko. Jednak nie powiem by w tej książce miało mnie coś za specjalnie urzec. Miejsca opisywane w książka, nie są mi znane tak bym mogła je wskazać na mapie, ani sobie za specjalnie wyobrazić, koło czego to leży. Dowiedziałam się co prawda, sporo ciekawych rzeczy o tradycjach japońskich. Jednak jako całokształt po prostu nie widzę w tym nic za specjalnie nadzwyczajnego, by miało mnie jakoś porwać. Jest wiele zalet, ale i dużo minusów, dlatego ta książka wydaje mi się raczej przeciętna. Gdyż sama akcja jest nieco zaowalowana. Dość późno i tylko mniej więcej dowiadujemy się, jakie nie chlubne rzeczy dokonał bohater, mimo że przez większość książki jest o tym rozprawiane, a my w zasadzie nic nie wiemy o co chodzi. Przeczytać można, bo nie jest to książka długa, ale czy ja wiem, czy to było warte Nobla? Nawet jako całokształt literatury spod ręki Ishigurego.
To moja pierwsza książka tego pisarza i pamiętam jak odczuwałam zawód po tym jak to on otrzymał Nagrodę Nobla, nie Murakami. Ciężko mi się odnosić do całokształtu jego twórczości, ale jest coś na pewno w jego pisarstwie przyjemniejszego niż u Murakamiego, zarówno jak i dużo bardziej irytującego. Mianowicie Ishiguro pisze mniej "oderwanie" od rzeczywistości i od świata w...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-16
Jest to książka wielowątkowa, gdzie historia ma się zakończyć katastrofą. Jednak autor chyba nie powinien zakładać, że czytelnicy wiedzą co się ze statkiem stało, gdyż szczerze mówiąc nie pamiętam za bardzo bym kiedykolwiek wcześniej słyszała o tragedii tego statku, w jakich okolicznościach on zatonął ani gdzie. Więc zaczynanie, prowadzenie i kończenie powieści z założeniem, że "wszyscy już wszystko wiedzą", no nie jest najlepsze, bo szczerze mówiąc byłam przekonana, że wszystkie osoby przedstawione w wątkach albo umrą, albo raptem parę osób ocaleje z tych z głównej narracji. A tak nie było, co raczej wprowadza trochę w dezorientację i ogólnie skłania do myślenia "no ale o czym ta książka". Bo gdy się nie zna przyczyny tej katastrofy, to człowiek się zastanawia po co tak mocno rozbudowane wątki danych postaci, tak mocno opisujące ich dotychczasowe i wcześniejsze życie; że po co aż tyle tych postaci - no bo przypuszcza się, że większość zatonie, to po co nam znać ich wszystkich aż tak drobiazgowo. Ale tak się nie dzieje, co nabiera sensu po skończeniu książki, nie zaś przed rozpoczęciem czytania. Sama zaś historia nawiązuje do bohaterów z "Listy do Pałacu". Nie wiem czy dobrze, czy źle, o tyle się zastanawiałam czy jakąś postać z tej książki nie pamietam z tamtej, a się tam pojawiła. Ogólnie książka jest napisana poprawnie, jednak jakoś bardzo nie porywa, nieco momentami męczy. Właśnie przez te tak rozbudowane wątki, gdzie opis całej katastrofy jest aż do bólu zdawkowy. Książkę mimo to czyta się dość szybko, ale irytuje głupota niektórych bohaterów albo ich dziwny upór. Cóż, można przeczytać. Nie jest to wielkie szaleństwo, ale nie zanudza aż tak mocno.
Jest to książka wielowątkowa, gdzie historia ma się zakończyć katastrofą. Jednak autor chyba nie powinien zakładać, że czytelnicy wiedzą co się ze statkiem stało, gdyż szczerze mówiąc nie pamiętam za bardzo bym kiedykolwiek wcześniej słyszała o tragedii tego statku, w jakich okolicznościach on zatonął ani gdzie. Więc zaczynanie, prowadzenie i kończenie powieści z...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-10
To moja druga książka tego autora, pierwsza była "Beatlesi", na którą wiele ludzi - nie wiem dlaczego - bardzo narzekało. Ta książka jest krótsza, ale też o wiele dziwniejsza. Głównego bohatera jakoś ciężko polubić, wydawał mi się jakiś męczący, nieco nieznośny. Jednak mimo wszystko ciekawi, to jaki patrzy na świat i to jak się wypowiada. Książka wciąga, ale mi było trudno przeczytać ją tak "na raz". Musiałam trochę od niej odpoczywać, gdyż jest w niej nieco przytłaczająca atmosfera. W połowie książki natykamy się na opowiadanie, napisane przez bohatera z pierwszej części, jak i z epilogu. Ciekawe jest to wszystko jak to się na samym końcu łączy, czego przyznam szczerze, nie spodziewałam się i nigdy bym nie domyśliła. Lecz na pewno w "środkowym" opowiadaniu o Pośredniku, od razu było dla mnie do przewidzenia to, że w podpalonym domu, ktoś był i domyślałam się kto, więc nie wiem czy takie odciąganie tego było potrzebne. W ogólnym zarysie książka dobra i bardzo ciekawa, ale ma w sobie coś bardzo dziwnego, coś co nas satysfakcjonuje z ciekawej lektury, a jednocześnie zastanawiamy się, czy można być tak zwyczajnym, a jednocześnie odczuwać, że bohater ma w sobie pełno niepoprawnych, niczym nieuzasadnionych zachowań.
To moja druga książka tego autora, pierwsza była "Beatlesi", na którą wiele ludzi - nie wiem dlaczego - bardzo narzekało. Ta książka jest krótsza, ale też o wiele dziwniejsza. Głównego bohatera jakoś ciężko polubić, wydawał mi się jakiś męczący, nieco nieznośny. Jednak mimo wszystko ciekawi, to jaki patrzy na świat i to jak się wypowiada. Książka wciąga, ale mi było trudno...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09-08
Wielokrotnie zastanawiałam się czy nie kupić tej książki i byłam tego bardzo bliska, ponieważ nie mogłam znaleźć tej książki w żadnej bibliotece, a jedyna w Warszawie na Koszykowej miała możliwość wypożyczania zbiorów dopiero od września. Ale się powstrzymałam, doczekałam do września i poszłam wypożyczyć. Cóż, na pewno większy szum i ciekawszy opis niż całokształt. Książka, ze względu na swój ciekawy pomysł wydawała się być bardzo obiecująca. Jednak nie koniecznie, gdyż sam pomysł to nie wszystko. Jakoś słabo to wszystko jest rozwinięte. Wiemy, że istnieją cztery Londyny, ale zasadniczo to trzy Czerwony, Biały i Szary, gdyż Czarny został całkowicie odcięty i pochłonięty przez mroczną magię. Wiemy, że Czerwony Londyn tętni życiem szczęśliwym i magia jest obecna prawie wszędzie; w Białym magia jest i to potężna, ale jednocześnie zła i obecna tylko dla niektórych i Londyn ten jest niezwykle niebezpieczny; w Szarej jest tylko legendą lub niewiedzą, to zwykły świat. I zasadniczo prócz tego kto, w którym królestwie włada to nic więcej o poszczególnych światach nie bardzo wiadomo. A wydaje mi się, że rozwinięcie tak ważnej kwestii - gdy akcja polega na przemieszczaniu się między tymi światami - jest wręcz podstawą. Przebrzmiewał mi tu tej nieco infantylny styl, nie tak wszechobecny jak w zasadniczej większości fantasy i literatury młodzieżowej, przez co zawsze ciężko mi przeżyć książkę. Pojawiał się i był obecny, jednak nie aż tak bardzo by czytanie było bardzo męczące. Nie mniej męczące było, ze względu tych wszystkich niedogodności. Kolejną rzeczą, która wydała mi się jakoś nie na miejscu były imiona, niekoniecznie że dziwne, ale imię "Lila", w ogóle mi nie pasowało ani do bohaterki, ani do jej charakteru ani w ogóle w brzmieniu całej powieści. Sama postać też jest nieco irytująca, męczy takie usposobienie ciągłego wymachiwania sztyletami i bycia taką pewną siebie. Na plus na pewno można przyznać to, że ze "złe" w tej książce rozprawiają się ostatecznie, nie jak to motyw mielony wszędzie gdzie się da, czyli "głupie ułaskawienie". A mianowicie, gdy Kell pokonuje królową z Białego Londynu, poprzez zamianie jej w kamień, rozłupuje ten kamień, myśląc mniej więcej "czar można odwrócić i zło wtedy ponownie by powróciło". No i ekstra, end, koniec nie ma, że "a niech stoi, komu szkodzi", a potem przyjdzie "zły ktoś" i przywróci zło do życia. Tutaj ze złem rozprawiamy się ostatecznie, chwała za to, że nie będzie mielenia niepotrzebnych rzeczy za ileś tam stron, tomów czy nie wiadomo czego, że stary wróg powrócił. Jednocześnie przez to nie wiem czy mimo tematyki, książka nie jest nieco za brutalna dla młodzieży, kiedy co i rusz, gmera się komuś w brzuchu nożem i przeciąga przez ciało do serca, brocząc w krwi. W każdym razie, książka na pewno nie zachwyciła mnie tak jak jej liczne dobre opinie, gdyż nie jest to jakaś górnolotna w wykonaniu książka, styl pisarski prosty, nie prostacki, ale bez polotu. Pomysł był, ale niedopracowany i nie rozwinięty, czyta się szybko i potrafi zainteresować, ale ciężko się zachłysnąć z wrażenia tą książka, jeżeli ktoś gustuje w czymś "mniej lekkim". Zastanawiałam się czy sięgać po kolejne tomy, bo jakoś niespecjalnie chciałam się dowiedzieć co będzie dalej. Ale już dużo gorsze rzeczy męczyłam przez trzy tomu, więc postanowiłam, że jednak skuszę się i może wytrwam.
Wielokrotnie zastanawiałam się czy nie kupić tej książki i byłam tego bardzo bliska, ponieważ nie mogłam znaleźć tej książki w żadnej bibliotece, a jedyna w Warszawie na Koszykowej miała możliwość wypożyczania zbiorów dopiero od września. Ale się powstrzymałam, doczekałam do września i poszłam wypożyczyć. Cóż, na pewno większy szum i ciekawszy opis niż całokształt. Książka,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie sięgnęłam sama po ten zbiór esejów, nawet nie miałabym sama z siebie jak na to trafić. Nie wiem czy to koniecznie oznacza, jako że źle. Musiałam przeczytać by mieć o czym pisać na zaliczenie z socjologi, co na moim kierunku studiów jakby lekarz miał zaliczenie przyklejanie sztucznych rzęs. W każdym razie, ucieszyłam się że forma i język nie były przytłaczjące ani męczące, chociaż świetnie usypia. Język jest przyjemny, łatwo przyswajany, a zarazem nie wchodzi w żadne zbyt wzniosłe ani prostackie tony. Ponieważ nie jest to długie, cóż, warto może przeczytać dla własnej świadomości. Aczkolwiek do tej pory żyłam bez przeczytania tego dzieła, jednak wiedza w nim zawarta była obecna w mojej świadomości. Można powiedzieć w skrócie, że dobra i naprawdę ciekawie się to czyta, jednak tak, nie jest to mój temat zainteresowań, więc mimo że ciekawe to można przy tym usnąć. Nie ma też takiego "filozoficznego lania wody", że "gdyby gdyby" coś tam bo by było tak, a może to i tamto, ale o straszna ludzkość zmierza ku totalnemu upadkowi. Myślę, że jest tu zachowany zdrowy rozsądek.
Nie sięgnęłam sama po ten zbiór esejów, nawet nie miałabym sama z siebie jak na to trafić. Nie wiem czy to koniecznie oznacza, jako że źle. Musiałam przeczytać by mieć o czym pisać na zaliczenie z socjologi, co na moim kierunku studiów jakby lekarz miał zaliczenie przyklejanie sztucznych rzęs. W każdym razie, ucieszyłam się że forma i język nie były przytłaczjące ani...
więcej Pokaż mimo to