-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik234
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2013-11-13
2021-07-15
2013-03-08
2017-03-25
2012-04-02
Anna ma tyko trzynaście lat, można by pomyśleć- to jeszcze dziecko, to za mało, by wiedzieć o dużych, poważnych sprawach, wokół których kręci się świat, to za mało, by wiedzieć o śmierci, o życiu.
A wiesz? To jest taka szczególna trzynastolatka.
Została poczęta, jako koło ratunkowe. Jej starsza siostra Kate jest chora na szczególny rodzaj białaczki, potrzebowała dawcy- a Anna jest dawcą idealnie zgodnym. Przez lata jeździ do szpitala, jest kłuta, podaje jej się hormony- a przecież jest zdrowiusieńka. Pewnego dnia przychodzi do adwokata i mówi: ,, Chcę wytoczyć proces moim rodzicom, o kontrolę nad moim ciałem i organami.''
Bo Kate umiera na nerki.
Rodzice chcą, żeby Anna oddała jej jedną.
Ona nie może.
Całą historię widzimy z perspektyw wielu ludzi- Anny, jej matki i ojca- Sary i Briana, jej brata Jessego, jej adwokata Campbella i obrończyni Julii. Równocześnie z odyseją trzynastolatki, jesteśmy świadkami rozgrywającej się przed naszymi oczami historii miłosnej Campbella i Julii, która przykuła mnie do książki na równi z walką o ,, być albo nie być'' Anny. W gruncie rzeczy w obu chodzi o to samo- o miłość i poświęcenie.
Jak zwykle w tego typu historiach, nauczyłam się jednego- czasami wydaje nam się, że jesteśmy kulami u nóg drugiej osoby. Ale zamiast uciekać- chyba lepiej zapytać. Bo może się okazać, ze tracimy szanse na wspaniałe życie u boku wspaniałej osoby.
Jodi Picoult zafundowała mi szok. Zafundowała mi ból, łzy, strach, żal, szczęście, dumę, śmiech- krótko mówiąc- prawdziwy wachlarz emocji. Dużo refleksji i przemyśleń, które właściwie sprowadzały się do jednego- czasami nie ma dobrych wyborów, ani słusznych czy niesłusznych. Czasami trzeba po prostu iść przez życie w zgodzie z sobą samym i ufać, że ci, którzy nas kochają, chwycą nas, zanim spadniemy w przepaść.
A zakończenie było bardzo zaskakujące i bardzo, bardzo dobre.
Nie zawsze śmierć oznacza koniec, pamiętajcie.
Nie zawsze biel jest biała, a czerń czarna.
Czasami wszystko jest tylko.. szare.
Anna ma tyko trzynaście lat, można by pomyśleć- to jeszcze dziecko, to za mało, by wiedzieć o dużych, poważnych sprawach, wokół których kręci się świat, to za mało, by wiedzieć o śmierci, o życiu.
A wiesz? To jest taka szczególna trzynastolatka.
Została poczęta, jako koło ratunkowe. Jej starsza siostra Kate jest chora na szczególny rodzaj białaczki, potrzebowała dawcy- a...
2021-05-06
Pszczoły i klucze, książki i koty, tajemne organizacje i drzwi, które tylko niektórzy odważą się otworzyć - krótko mówiąc: Erin Morgenstern uderza ponownie.
Po fenomenalnym ,,Cyrku nocy", autorka po raz kolejny zabiera czytelnika w słodko-gorzką, baśniową podróż od której zakręci mu się w głowie z zachwytu. A może raczej powinnam napisać: "właściwemu" czytelnikowi zakręci się w głowie z zachwytu. Ponieważ historia przedstawiona w ,,Bezgwiezdnym Morzu" jest nieoczywista, zagmatwana i chwilami wybitnie chaotyczna. Wpadamy w jej środek niczym kamień w wodę, a nie każdy lubi tego typu opowieści. Z pewnością znajdą się osoby, które odłożą książkę z uczuciem zagubienia i niesmaku. Jednakże ci, którzy nigdy nie wyrośli ze szwędania się po literackich baśniowych lasach i gonienia białego królika, poczują się w świecie Erin Morgenstern jak ryby w wodzie. Ja, osobiście, uwielbiam się gubić - zwłaszcza w miejscu tak zachwycającym jak Bezgwiezdne Morze. Tym bardziej, że wystarczyło mi się tylko trochę wysilić przy lekturze, żeby zauważyć, że pod całą fantastyczną otoczką świata przedstawionego i perypetii bohaterów kryją się trudne wyzwania doskonale znane nam wszystkim z dnia codziennego. I to takie nie podejmowane w tego typu literaturze zbyt często.
Coś, co zdaje się jedynie opowieścią o młodym chłopaku który zostaje uwikłany w intrygę znacznie większą niż on sam za sprawą pewnych drzwi i pewnej książki, jest tak naprawdę lekcją o pozostawianiu przeszłości za sobą i patrzeniu z nadzieją w przyszłość. Świat ,,Bezgwiezdnego Morza'' jest światem umierającym, światem przebrzmiałej glorii. Razem z Zacharym, czytelnik przechodzi każdy etap żałoby po tej chwale. Każda strona przesycona jest słodko-gorzką tęsknotą za czymś co odeszło i już nie wróci. Naprawdę, aż trudno było mi uwierzyć w to, do jakiego stopnia podzielałam bunt i smutek bohaterów wobec potężnych zmian wstrząsających w posadach ich życiem... dopóki nie uświadomiłam sobie, że przecież nie są to dla mnie w cale nowe uczucia. Każdy z nas doświadczył sytuacji, kiedy los wyciąga nam dywan z pod nóg, a wszystko dookoła zmienia się w ciągu kilku sekund. ,,Bezgwiezdne Morze" pozwoliło mi w bezpieczny sposób oswoić trochę takie przerażające momenty. W prawdzie cały czas coś się kończy, a atrofia nigdy nie ustępuje - ale każdy koniec rodzi nowy początek. Ta oklepana prawda nigdy chyba nie była opisana w tak uderzający i prosty sposób jak to udało się Erin Morgenstern w tej książce.
Cudowny styl autorki, jej piękna, elegancka proza będzie was kołysała na falach tej baśniowej historii aż do jej wspaniałego zakończenia. A jeżeli podzielicie mój zachwyt - jestem pewna że na ostatnich stronach poleje się u was kilka łez. Z bohaterami ciężko się pożegnać, z światem przedstawionym jeszcze bardziej, ale ach, co to była za wspaniała podróż! W tej książce można się rozsmakować, a lekturę zakończyć sytym miodem i baśniami. Dla marzycieli, odludków, zbieraczy historii i tych, którzy potrzebują ukojenia na koniec dnia - serdecznie polecam. Dajcie tej książce szanse. Otwórzcie tajemnicze drzwi i wpadnijcie do prawdziwej studni opowieści zupełnie innych niż wszystkie.
Pszczoły i klucze, książki i koty, tajemne organizacje i drzwi, które tylko niektórzy odważą się otworzyć - krótko mówiąc: Erin Morgenstern uderza ponownie.
Po fenomenalnym ,,Cyrku nocy", autorka po raz kolejny zabiera czytelnika w słodko-gorzką, baśniową podróż od której zakręci mu się w głowie z zachwytu. A może raczej powinnam napisać: "właściwemu" czytelnikowi zakręci...
2015-02-17
2012-06-16
Boże.
O Boże.
Nigdy przenigdy więcej. Błagam.
Boże.
O Boże.
Nigdy przenigdy więcej. Błagam.
2012-01-20
Prawdopodobnie jedna z najlepszych powieści na świecie, przynajmniej w mojej opinii. W każdym razie ma najpiekniej, najwierniej oddanych bohaterów, z jakimi się kiedykolwiek spotkałam.
Opowieść o tym, jak książki, miłość i nienawiść są podobne do siebie.
Prawdopodobnie jedna z najlepszych powieści na świecie, przynajmniej w mojej opinii. W każdym razie ma najpiekniej, najwierniej oddanych bohaterów, z jakimi się kiedykolwiek spotkałam.
Opowieść o tym, jak książki, miłość i nienawiść są podobne do siebie.
2018-08-28
2012-09-27
2024-01-31
Absolutnie wybitna literatura i klasyk w najlepszym tego słowa znaczeniu - w swojej esencji, jest to po prostu historia młodej kobiety, która w samotności rozpoczyna swoją dorosłość i ani jedno słowo tej książki nie zestarzało się ani nie straciło na aktualności od momentu jej wydania. Tak jak w 1848, tak i w 2024, to przesłanie do młodych kobiet, aby na pierwszym miejscu stawiały szacunek do samych siebie i swoje własne zasady, rozbrzmiewa głośno i wyraźnie. Pomimo zmieniających się zasad moralności czy realiów społecznych, romans, w którym główna bohaterka słucha swojego własnego rozumu nie uciszając przy tym serca, pozostaje wyjątkowo cennym głosem, w który warto się wsłuchać. Bezapelacyjnie moja ulubiona Bronte.
Absolutnie wybitna literatura i klasyk w najlepszym tego słowa znaczeniu - w swojej esencji, jest to po prostu historia młodej kobiety, która w samotności rozpoczyna swoją dorosłość i ani jedno słowo tej książki nie zestarzało się ani nie straciło na aktualności od momentu jej wydania. Tak jak w 1848, tak i w 2024, to przesłanie do młodych kobiet, aby na pierwszym miejscu...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-12
Jedną z najwspanialszych cech książek jest to, że czasami każdy z nas natrafia na opowieść po której nie może znaleźć właściwych słów by ją opisać, bo zdaje sobie sprawę, że nawet najbardziej złożone dywagacje nie oddadzą uczuć, jakie go ogarnęły podczas jej lektury. I w momencie kiedy siedzę właśnie przed ekranem komputera i stukam w klawiaturę, bezskutecznie próbując ułożyć moje poplątane myśli w sensowne zdania, doskonale zdaję sobie sprawę, że "Dżentelmen w Moskwie" jest dla mnie właśnie taką książką.
Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni pierwszej połowy XX wieku w chyba najbardziej ponurych okolicznościach jakie autor mógł wybrać - w Moskwie, stolicy sowieckiego Związku Radzieckiego. Nie można zaprzeczyć, że kiedy czytelnik z Polski sięga po lekturę dziejącą się w tym okresie i w tym miejscu, to skojarzenia ma jednoznaczne negatywne. Sam początek akcji nie rozwiewa tego przekonania, a wręcz przeciwnie; mamy przesłuchanie przed tajnymi służbami, groźbę rozstrzelania głównego bohatera już na pierwszej stronie i podskórne napięcie towarzyszące każdemu przewróceniu kartki. A później razem z hrabią Aleksandrem przekraczamy wspaniałe obrotowe drzwi hotelu Metropol... i przez następne ponad 500 stron dajemy się czarować.
Ponieważ autorowi udała się nie lada sztuka; napisał dziejącą się w stalinowskiej Rosji powieść o potędze hartu ducha, przyjaźni, pozytywnego myślenia i uprzejmości. Mimo każdego wstrząsającego, smutnego wydarzenia jakie działo się na kartach tej książki, to śmiałam się przy niej o wiele więcej niż płakałam. Mimo opisów z roku na rok pogarszającej się sytuacji materialnej, niesprawiedliwości społecznych i bólu, gdy odchodził kolejny ulubiony bohater, hrabia Rostow przeprowadza nas, czytelników, za rękę przez swe życie w Metropolu z takim wdziękiem, błyskotliwością i optymizmem, że po prostu nie da się mu nie ulec. Choć fabuła rozwija się niespiesznie, niczym leniwie płynąca rzeka ( i całkiem słusznie, zważywszy na życiową filozofię naszego narratora),,,Dżentelmena z Moskwy" nie czyta się szybko, lecz smakuje każdą stronę i każde zdanie. Ile wspaniałych cytatów wypisałam z tej książki! Ile razy z rozpaczą orientowałam się, że zostało już tak mało rozdziałów do końca! Naprawdę, chciałabym czytać tą książkę całymi tygodniami, bo jej lektura przypomina wspaniałą, wymyślną kolację w restauracji Bojarskiej, kiedy jedzenie na twoim talerzu jest tak dobre, że chcesz je smakować w nieskończoność.
Jak już wspominałam, nieważne jak długo bym nad nimi myślała, nigdy nie będę w stanie znaleźć odpowiednych słów, żeby się tej książki nachwalić. Jednak uważam, że nie jest to potrzebne; "Dżentelmen..." mówi sam za siebie. Dlatego proszę, sięgnijcie po tą opowieść, bo ona tylko czeka, aby, choćby na kilka chwil, na lepsze zmienić wasz stosunek do życia i na długo pozostać w waszej pamięci, niczym pozłacane cudeńko na szafce waszej babci jakie pamiętacie z dzieciństwa.
Jedną z najwspanialszych cech książek jest to, że czasami każdy z nas natrafia na opowieść po której nie może znaleźć właściwych słów by ją opisać, bo zdaje sobie sprawę, że nawet najbardziej złożone dywagacje nie oddadzą uczuć, jakie go ogarnęły podczas jej lektury. I w momencie kiedy siedzę właśnie przed ekranem komputera i stukam w klawiaturę, bezskutecznie próbując...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-08-11
2020-12-08
Chciałabym od razu zaznaczyć, że to nie jest książka dla każdego, a na pewno nie w taki sposób jak ,,Złodziejka Książek.''. Na piękno tej historii trzeba zapracować -ciężko i mozolnie przedrzeć się przez pierwsze sto stron, potem powoli przegryźć się przez następne dwieście. Autor nie ułatwia czytelnikowi ani jednej chwili, nie wyjaśnia, nie karmi łyżeczką.
Ale boże - jak bardzo opłaca się koniec końców ta orga na ugorze, aż ciężko to opisać. Subtelność i niesamowitą wrażliwość jakie Zusak zawarł w tej książce są absolutnie niespotykane. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tkoś w taki sposób jest zdolny pisać o rodzinie, żałobie i miłości. Koronkowa robota, absolutny kunszt.
Książka, którą przeczytam jeszcze dziesiątki razy i za każdym razem da mi więcej i więcej.
Chciałabym od razu zaznaczyć, że to nie jest książka dla każdego, a na pewno nie w taki sposób jak ,,Złodziejka Książek.''. Na piękno tej historii trzeba zapracować -ciężko i mozolnie przedrzeć się przez pierwsze sto stron, potem powoli przegryźć się przez następne dwieście. Autor nie ułatwia czytelnikowi ani jednej chwili, nie wyjaśnia, nie karmi łyżeczką.
Ale boże - jak...
2020-02-05
Po raz pierwszy przeczytałam tę książkę 7 lat temu i stanowczo nie doceniłam absolutnego majstersztyku pisarskiego jaki Martin w niej pokazuje. Każdy wielbiciel dobrze skonstruowanej fabuły będzie miał ciarki z zachwytu podczas lektury, a poziom dbałości o nawet najmniejsze detetale po prostu mnie oczarował. Serial? Jaki, kurde, serial?
Po raz pierwszy przeczytałam tę książkę 7 lat temu i stanowczo nie doceniłam absolutnego majstersztyku pisarskiego jaki Martin w niej pokazuje. Każdy wielbiciel dobrze skonstruowanej fabuły będzie miał ciarki z zachwytu podczas lektury, a poziom dbałości o nawet najmniejsze detetale po prostu mnie oczarował. Serial? Jaki, kurde, serial?
Pokaż mimo to2015-04-29
W naszym życiu gramy główną rolę. I bardzo łatwo jest zapomnieć, że w sztukach napisanych dla innych jesteśy jedynie statystami, postaciami drugoplanowymi, a nie rzadko jedynie rekwizytami- pojawiamy się i znikamy, a czasami nie pozostawiamy po sobie nic.
I łatwo też zapomnieć, że mimo wszystko łączy nas- wszystkich ludzi- jakaś mocna, skomplikowana więź, spajająca nasze losy ze sobą na dobre i na złe, więź tak subtelna, że czasami trzeba użyć lupy, by w ogóle ją dostrzec.
I właśnie taką książką-lupą jest I góry odpowiedziały echem.
Khaled Hoseini po raz kolejny zachwycił mnie historią, którą opowiada. Naprawdę, naprawdę warto sięgnąć po jego książki - i bynajmniej nie tylko po Chłopca z łatawcem.
W naszym życiu gramy główną rolę. I bardzo łatwo jest zapomnieć, że w sztukach napisanych dla innych jesteśy jedynie statystami, postaciami drugoplanowymi, a nie rzadko jedynie rekwizytami- pojawiamy się i znikamy, a czasami nie pozostawiamy po sobie nic.
I łatwo też zapomnieć, że mimo wszystko łączy nas- wszystkich ludzi- jakaś mocna, skomplikowana więź, spajająca nasze...
Ta książka ma prawdziwe atramentowe szpony. Chwyta i nie puszcza. zaczaruje, dopadnie, opęta cię zanim się spostrzeżesz.
Katniss, Peeta, Haymitch , Prim - te postacie staną się dla ciebie prawdziwe, żywe i oddychające. nie uwolnisz się.
A przynajmniej mi się nie udało.
Zawsze miałam problem z Igrzyskami śmierci, bo nie dodają otuchy. Nie kończy się tej książki, szczęśliwym i uspokojonym, że bohaterom już nic nie grozi. To zbyt mroczny świat, zbyt niebezpieczny i zbyt przerażająco realistyczny.
Ale jest w tym świecie mniszek lekarkski i obietnica, że życie trwa dalej.
Ta książka ma prawdziwe atramentowe szpony. Chwyta i nie puszcza. zaczaruje, dopadnie, opęta cię zanim się spostrzeżesz.
Katniss, Peeta, Haymitch , Prim - te postacie staną się dla ciebie prawdziwe, żywe i oddychające. nie uwolnisz się.
A przynajmniej mi się nie udało.
Zawsze miałam problem z Igrzyskami śmierci, bo nie dodają otuchy. Nie kończy się tej książki, szczęśliwym...
2018-07-14
No cóż... autorka Song of Achilles znowu to zrobiła.
Kirke to wspaniała, bogata historia, od której po prostu nie da się oderwać. Miód i gorycz wypływają obficie ze stron, bohaterowie podbijają nasze serce tylko po to, bo chwilę później je podeptać, a sama główna pbohaterka? Myślę, że nie ma na świecie kobiety, która by nie mogła się z nią utożsamić.
Lektura obowiązkowa.
No cóż... autorka Song of Achilles znowu to zrobiła.
Kirke to wspaniała, bogata historia, od której po prostu nie da się oderwać. Miód i gorycz wypływają obficie ze stron, bohaterowie podbijają nasze serce tylko po to, bo chwilę później je podeptać, a sama główna pbohaterka? Myślę, że nie ma na świecie kobiety, która by nie mogła się z nią utożsamić.
Lektura obowiązkowa.
Po czym poznać książkę wybitną? Po czym poznać książkę jedyną w swoim rodzaju, niezwykłą, jedną na miliard?
Kiedy ją kończysz, ściska cię w gardle. Jest słodko-gorzka, szczęśliwo-smutna. Może nie i nie szlochasz w poduszkę, ale za to płacze twoja dusz- jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało.
A kiedy po zamykasz ją po przeczytaniu ostatniej strony ogarnia cię to niezwykłe, niepowtarzalne uczucie spełnienia.
Taka jest Złodziejka Książek.
Po czym poznać książkę wybitną? Po czym poznać książkę jedyną w swoim rodzaju, niezwykłą, jedną na miliard?
więcej Pokaż mimo toKiedy ją kończysz, ściska cię w gardle. Jest słodko-gorzka, szczęśliwo-smutna. Może nie i nie szlochasz w poduszkę, ale za to płacze twoja dusz- jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało.
A kiedy po zamykasz ją po przeczytaniu ostatniej strony ogarnia cię to...