-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-10-05
Jako bladawiec czuję się szumowiną wszechświata. Lem w "Bajkach.." jest jak Leśmian w swoich wierszach, bawi się językiem, z ogromną lekkością tworzy nowe słowotwory. Ale prawdziwą siłą tego tomiku jest wnikliwa obserwacja ludzkiej natury wetknięta od niechcenia w metalowe pudła. I powtarzane jak mantra stwierdzenie, że ludzie tylko zgubę niosą... Ależ mi się wzniośle pisze ;) Każdy kto jeszcze nie zna Erga, Klapaucjusza, Dioptryka i innych - powinien sięgnąć. A temu kto wpisał tę książkę w kanon lektur szkolnych - po trzykroć biada, bo to bajki dla dorosłych, nie dla dzieci.
Jako bladawiec czuję się szumowiną wszechświata. Lem w "Bajkach.." jest jak Leśmian w swoich wierszach, bawi się językiem, z ogromną lekkością tworzy nowe słowotwory. Ale prawdziwą siłą tego tomiku jest wnikliwa obserwacja ludzkiej natury wetknięta od niechcenia w metalowe pudła. I powtarzane jak mantra stwierdzenie, że ludzie tylko zgubę niosą... Ależ mi się wzniośle pisze...
więcej mniej Pokaż mimo to
"...lecz jak niewola przyszła wprzód, / tak i nadzieja zstąpi z gwiazd." - ten fragment piosenki (a może lepiej: wiersza?) ciągle budzi we mnie emocje.
Jako fantastyka książka w dalszym ciągu jest rewelacyjna. Sam pomysł wykreowania społeczeństwa które jest równe i teoretycznie ma wszystko, z lifterami, downerami i całą masą innych szarostrefowych "zawodów" zasługuje na nagrodę. A wszystko to po wizycie "lepszej" cywilizacji... Jako alegoria układu politycznego już odrobinę mniej - no bo kto z dzisiejszej młodzieży wyłapie aluzje do narzuconego systemu politycznego, cinkciarzy, partyjnej wierchuszki, strachu przed naruszeniem status quo, itepe, itede.
Co nie zmienia faktu, że czytałem to już mnóstwo razy i dalej uważam, że obok "Paradyzji" to najlepsza książka Zajdla. Polecam każdemu.
"...lecz jak niewola przyszła wprzód, / tak i nadzieja zstąpi z gwiazd." - ten fragment piosenki (a może lepiej: wiersza?) ciągle budzi we mnie emocje.
Jako fantastyka książka w dalszym ciągu jest rewelacyjna. Sam pomysł wykreowania społeczeństwa które jest równe i teoretycznie ma wszystko, z lifterami, downerami i całą masą innych szarostrefowych "zawodów" zasługuje na...
2014-09-22
Klasyka czarnego kryminału. Nie czytane od bardzo dawna, kupiona ostatnio i przeczytana po raz kolejny ...uwielbiam Filipa Marlowe! Wypływające powoli na powierzchnię podłości ludzkie, czarny humor bohatera i jego gołębie serce schowane głęboko pod maską cynicznego twardziela - dokładnie tak jak lubię. No i oczywiście prawda jak zawsze wychodzi na jaw, dublon Brashera się odnalazł, a piękna skrzywdzona białogłowa zostaje wyrwana ze szponów jędzy. Nie jest to co prawda najlepsza książka z serii, ale i tak jest wybitnym przedstawicielem gatunku.
Po tę konkretną pozycję sięgnąłem (by odświeżyć pamięć) po przeczytaniu "Wołania kukułki" i chyba odświeżę całą serię. Chandler się nie starzeje, wciąż jest dla mnie mistrzem kryminału, no może obok Joe Alexa. Polecam, zachęcam i chyba poszukam w sieci Teatrów TV na podstawie prozy Raymonda Ch ;)
Klasyka czarnego kryminału. Nie czytane od bardzo dawna, kupiona ostatnio i przeczytana po raz kolejny ...uwielbiam Filipa Marlowe! Wypływające powoli na powierzchnię podłości ludzkie, czarny humor bohatera i jego gołębie serce schowane głęboko pod maską cynicznego twardziela - dokładnie tak jak lubię. No i oczywiście prawda jak zawsze wychodzi na jaw, dublon Brashera się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Im bardziej zagłębiałem się w świat opowieści Maskamiki, tym bardziej budziła się tęsknota za byciem kimś takim jak on. Człowiekiem, który porzucił cywilizację i został wędrownym opowiadaczem, Tasurinczim plemion Macziguengów.
Książka przypomina jak ważna w życiu.. sam nie wiem... społeczeństwa? narodu? plemienia? ...a może po prostu w życiu rodziny... jak ważna jest opowieść. Sztuka opowieści jest już mocno zapomniana w dobie internetów, fejsbuków i innych wynalazków, które odsuwają nas od siebie. Ale ja ciągle pamiętam opowieści mojej Babci o jej codziennym życiu, kiedy była młoda. I chyba to przypomniała mi ta książka - tęsknotę za czymś czego nie dane mi było doświadczyć - przekazywania doświadczeń z pokolenia na pokolenie, od starych dla młodych...
A kończąc filozowanie ;) - piękna opowieść o pierwotnych plemionach Amazonii i ich zderzeniu z panoszącą się cywilizacją zachodu. Tym ciekawsza, że narratorem jest światowy biały człowiek.
"Ja przynajmniej właśnie tego się dowiedziałem"
Im bardziej zagłębiałem się w świat opowieści Maskamiki, tym bardziej budziła się tęsknota za byciem kimś takim jak on. Człowiekiem, który porzucił cywilizację i został wędrownym opowiadaczem, Tasurinczim plemion Macziguengów.
Książka przypomina jak ważna w życiu.. sam nie wiem... społeczeństwa? narodu? plemienia? ...a może po prostu w życiu rodziny... jak ważna jest...
Mało który reportaż (a ta książka to w zasadzie zbiór reportaży) zrobiła na mnie tak duże wrażenie. Zderzenie z zupełnie innymi kulturami z zupełnie innym podejściem do życia. Opis biedy i destrukcyjnego wpływu cywilizacji zachodniej - a zwłaszcza jej przemysłu zbrojeniowego - na plemiona afrykańskie. A wszystko to opisane z bardzo osobistego punktu widzenia. I cały czas z tekstu przebija fascynacja Kapuścińskiego Afryką. No bo jak się nie fascynować, kiedy w ogarniętym wojną Zanzibarze spotyka się staruszkę, która deklamuje wiersze Staffa...
Mało który reportaż (a ta książka to w zasadzie zbiór reportaży) zrobiła na mnie tak duże wrażenie. Zderzenie z zupełnie innymi kulturami z zupełnie innym podejściem do życia. Opis biedy i destrukcyjnego wpływu cywilizacji zachodniej - a zwłaszcza jej przemysłu zbrojeniowego - na plemiona afrykańskie. A wszystko to opisane z bardzo osobistego punktu widzenia. I cały czas z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wiesz, że zdarzyło się, że człowiek z wodogłowiem funkcjonował normalnie w społeczeństwie, mimo, że w zasadzie nie miał mózgu? Albo, że inny przestrzelił sobie głowę i w zasadzie nic mu się nie stało (poza urazem psychicznym)? Masz świadomość, że mózg w takiej formie jakim znamy go teraz był w posiadaniu naszych praprzodków już około 100 tysięcy lat temu? I nikt nie wie po co, ani dlaczego przestał się dalej (na drodze ewolucji) rozwijać.
Tego wszystkiego możesz się dowiedzieć z tej książki. I jeszcze wielu innych rzeczy. To nienachalnie opisany kawał solidnej wiedzy o naszym mózgu, umyśle i jego rozwoju. Książka jest już dość stara i dostępna w zasadzie tylko na aukcjach internetowych, ale w dalszym ciągu aktualna (no może z wyjątkiem fragmentów dotyczących medycyny - ta się trochę rozwinęła).
Jedna z lepszych pozycji z serii tzw. "popularnonaukowych", którą mogę z czystym sumieniem polecić każdemu spragnionemu wiedzy.
Wiesz, że zdarzyło się, że człowiek z wodogłowiem funkcjonował normalnie w społeczeństwie, mimo, że w zasadzie nie miał mózgu? Albo, że inny przestrzelił sobie głowę i w zasadzie nic mu się nie stało (poza urazem psychicznym)? Masz świadomość, że mózg w takiej formie jakim znamy go teraz był w posiadaniu naszych praprzodków już około 100 tysięcy lat temu? I nikt nie wie po...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-22
Stan Sakai jak zwykle w formie. W opowieść o wędrownym roninie wpleciona szczypta legend japońskich. Dużo szlachetności, nowe przygody, no i ta rewelacyjna kreska. Moim marzeniem zaczyna być kupienie sobie kiedyś jakiejś grafiki Stana S. Może kiedyś pojawi się na jakiejś aukcji ;)
Stan Sakai jak zwykle w formie. W opowieść o wędrownym roninie wpleciona szczypta legend japońskich. Dużo szlachetności, nowe przygody, no i ta rewelacyjna kreska. Moim marzeniem zaczyna być kupienie sobie kiedyś jakiejś grafiki Stana S. Może kiedyś pojawi się na jakiejś aukcji ;)
Pokaż mimo toPrzygody Udałowa, Standala i Minca nie zestarzały się od czasów kiedy je po raz pierwszy czytałem. Spotkania z obcymi, tłumnie odwiedzającymi Guslar wciąż bawią, podobnie jak patrzenie na przywary bohaterów. A całość zanurzona w radzieckiej, komunistycznej rzeczywistości. Poznajcie Ksenię Udałow, która zmniejszyła męża, żeby jej nie uciekał, Grubina - wynalazcę trójwymiarowej telewizji, syntetyczne jesiotry żywiące się ropą naftową, itepe, itede. Po prostu miód z boczkiem. Co prawda dodałbym jeszcze kilka opowiadań, no ale nie ja jestem wydawcą.
Przygody Udałowa, Standala i Minca nie zestarzały się od czasów kiedy je po raz pierwszy czytałem. Spotkania z obcymi, tłumnie odwiedzającymi Guslar wciąż bawią, podobnie jak patrzenie na przywary bohaterów. A całość zanurzona w radzieckiej, komunistycznej rzeczywistości. Poznajcie Ksenię Udałow, która zmniejszyła męża, żeby jej nie uciekał, Grubina - wynalazcę...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-22
Książka - terapia, o czym zresztą sama autorka pisze. Dla wrażliwego człowieka - gwałt na jego psychice i zdolności do empatii. To podróż w intymny świat przeżyć ludzi których ciężko doświadczył los.
Książka jest ciężka, nawet bardzo. W brutalny sposób pokazuje ludzi, którzy przeszli traumę, albo nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości. Bez krztyny lukru, ale też bez zbędnej brutalności. Niemalże fabularyzowany reportaż. I chyba właśnie dlatego ma taką siłę rażenia.
W zasadzie jedyne co mi w książce nie pasowało, to zbyt wielka lakoniczność autorki i zakończenie, takie chyba zbyt nagłe. Jakby jednak było coś o czym nie chciała napisać...
Książka - terapia, o czym zresztą sama autorka pisze. Dla wrażliwego człowieka - gwałt na jego psychice i zdolności do empatii. To podróż w intymny świat przeżyć ludzi których ciężko doświadczył los.
Książka jest ciężka, nawet bardzo. W brutalny sposób pokazuje ludzi, którzy przeszli traumę, albo nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości. Bez krztyny lukru, ale też bez...
Tęskna opowieść o minionych czasach, napisana tak, jak chyba tylko Hrabal potrafi. Oczyma dziecka oglądamy jego rodzinę i sąsiadów. Każdy z nich ma jakieś mniejsze lub większe przywary, ale one tylko dodają im człowieczeństwa. Stryj Pepin który przepija wypłatę, ksiądz chadzający hmmm... na panny, czy główny bohater który po kryjomu tatuuje sobie "łódeczkę" na piersi. Prawie zapomniałbym - jeszcze ojciec ze swoim motocyklem. I ta świadomość, że cały ten sielsko-idylliczny obraz właśnie zmierza ku nieuchronnemu końcu.
Książka nie jest wybitna, za to pełna ciepła i wspomnień dawnego, które 'se ne vrati'. Doskonała lektura na spokojny wieczór w fotelu, z kieliszkiem wina.
Tęskna opowieść o minionych czasach, napisana tak, jak chyba tylko Hrabal potrafi. Oczyma dziecka oglądamy jego rodzinę i sąsiadów. Każdy z nich ma jakieś mniejsze lub większe przywary, ale one tylko dodają im człowieczeństwa. Stryj Pepin który przepija wypłatę, ksiądz chadzający hmmm... na panny, czy główny bohater który po kryjomu tatuuje sobie "łódeczkę" na piersi....
więcej mniej Pokaż mimo toThora (główna bohaterka) daje się polubić. Ostatnio sporo czytam kryminałów i ten jest niezły. Powieść toczy się wokół nietypowego zlecenia: pani prawnik - specjalista od umów - zostaje zatrudniona jako prywatny detektyw przez obrzydliwie bogate małżeństwo, którego syn został zamordowany. A wszystko wskazuje na to, że miało to związek z fascynacją denata "Młotem na czarownice"... To nie powieść sensacyjna, jak ktoś szuka emocji rodem z "Castle", to proszę przed TV ;) Osobiście nie mogłem się oderwać i połknąłem w całości. Zwłaszcza, że niemal do ostatniej strony odpowiedź na pytanie "kto zabił" wcale nie jest oczywista.
Thora (główna bohaterka) daje się polubić. Ostatnio sporo czytam kryminałów i ten jest niezły. Powieść toczy się wokół nietypowego zlecenia: pani prawnik - specjalista od umów - zostaje zatrudniona jako prywatny detektyw przez obrzydliwie bogate małżeństwo, którego syn został zamordowany. A wszystko wskazuje na to, że miało to związek z fascynacją denata "Młotem na...
więcej mniej Pokaż mimo toPozycja zdecydowanie dla młodzieży, tak trochę na fali Harrego P., czy innych Eragornów. Język i fabuła trochę naiwna, całość dość przewidywalna, ale czyta się miło i przyjemnie. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć jak rozmnażają się smoki, dlaczego magowie muszą wypełniać formularz B2-5C, czym jeździ smokobójca oraz poznać braci Grun i Kosz Townych - voilà oto są.
Pozycja zdecydowanie dla młodzieży, tak trochę na fali Harrego P., czy innych Eragornów. Język i fabuła trochę naiwna, całość dość przewidywalna, ale czyta się miło i przyjemnie. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć jak rozmnażają się smoki, dlaczego magowie muszą wypełniać formularz B2-5C, czym jeździ smokobójca oraz poznać braci Grun i Kosz Townych - voilà oto są.
Pokaż mimo to2014-06-16
Kolej wjechała do Ankh-Morpork. Ale niestety dość niemrawo. "Parze w ruchu" brakuje lekkości i humoru poprzednich części opowiadań o von Lipwigu. Poza tym - Patrycjusz coraz bardziej jest tyranem, a wszystko jest przewidywalne, aż do bólu. Reasumując - książka nie jest zła, niestety - jest przeciętna. Pozycja raczej dla fanów serii niż dla chcących rozpocząć przygodę ze światem dysku.
Kolej wjechała do Ankh-Morpork. Ale niestety dość niemrawo. "Parze w ruchu" brakuje lekkości i humoru poprzednich części opowiadań o von Lipwigu. Poza tym - Patrycjusz coraz bardziej jest tyranem, a wszystko jest przewidywalne, aż do bólu. Reasumując - książka nie jest zła, niestety - jest przeciętna. Pozycja raczej dla fanów serii niż dla chcących rozpocząć przygodę ze...
więcej mniej Pokaż mimo to
Podział narodu ze względu na usposobienie, po to aby ratować się przed codziennością (czytaj: konfliktami, przestępczością, itede). Pomysł niesamowity - świat sangwiników, melancholików, choleryków i flegmatyków. I do tego garstka ludzi, która nie pasuje nigdzie. Książka wciąga, pokazuje, że takie podziały nigdy się nie sprawdzają. Tyle tylko, że kończy się ... nie wiem jak to ująć - chyba zbyt nagle, bez uzasadnienia w reszcie fabuły. Gdyby nie to - moja ocena pewnie byłaby na poziomie bdb, lub nawet rewelacyjna.
Co nie zmienia faktu, że obserwacja przemiany głównego bohatera ( lub jak kto woli: podmiotu lirycznego ;) ) jest warta przeżycia tego samodzielnie - w świecie podzielonego królestwa.
Podział narodu ze względu na usposobienie, po to aby ratować się przed codziennością (czytaj: konfliktami, przestępczością, itede). Pomysł niesamowity - świat sangwiników, melancholików, choleryków i flegmatyków. I do tego garstka ludzi, która nie pasuje nigdzie. Książka wciąga, pokazuje, że takie podziały nigdy się nie sprawdzają. Tyle tylko, że kończy się ... nie wiem jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04-05
Ukraina Szczerka jest brudna, zapyziała i obskurna. Ze wszystkich stron wieje beznadzieją. Jakby autor na siłę starał się być epigonem turpistów. Tylko ludzie w tej książce jacyś tacy - normalni.
Mam znajomych z Ukrainy. Ukraina z ich opowieści w niczym nie przypomina tej z książki. Jakaś taka zupełnie normalna jest. A w książce widać tylko slumsy.
Żeby nie było - autor pała ogromną sympatią do Ukraińców, ale czyta się to jak opowieść z wizyty w zoo. W całej książce nie ma chyba jednego zdania zachwytu nad krajem, kulturą, czy łotever. Ewentualnie jest 'lubienie' tubylców.
"Ach ta obsesja chlania z lokalnymi. Tymczasem lokalni patrzyli na nas jak na leśne dziwa. Nie mogli pojąć, po jaką ciężką kurwę tu do nich przyjechaliśmy, w dodatku po nocy."
Czytając miałem po trosze wrażenie, że to kolejny 'gonzo' popełniony przez autora - jest brzydko i brudno, bo to się lepiej sprzedaje.
Summa summarum przeczytać warto, ale czy uwierzyć i potraktować jak reportaż - to już nie jestem pewien.
Ukraina Szczerka jest brudna, zapyziała i obskurna. Ze wszystkich stron wieje beznadzieją. Jakby autor na siłę starał się być epigonem turpistów. Tylko ludzie w tej książce jacyś tacy - normalni.
Mam znajomych z Ukrainy. Ukraina z ich opowieści w niczym nie przypomina tej z książki. Jakaś taka zupełnie normalna jest. A w książce widać tylko slumsy.
Żeby nie było - autor...
2014-01-15
Fajna pozycja dla fanów Sherlocka. Opowiadania w których detektyw S.H. nie pojawia się osobiście (z wyjątkiem jednego, którego autorem nie jest akurat Conan Doyle) - ale występuje jako "znany detektyw" pomagający rozwiązać zagadkę, choć niekiedy bez powodzenia ;)
Fajna pozycja dla fanów Sherlocka. Opowiadania w których detektyw S.H. nie pojawia się osobiście (z wyjątkiem jednego, którego autorem nie jest akurat Conan Doyle) - ale występuje jako "znany detektyw" pomagający rozwiązać zagadkę, choć niekiedy bez powodzenia ;)
Pokaż mimo to
"Jeśli wszyscy mówią Ci, że masz ogon, to przynajmniej się obejrzyj" - prawda? A wszyscy mówią, że obcych trzeba zabijać, zwłaszcza, że to tylko gra, a Ty jesteś dwunastoletnim dzieciakiem który w nią gra. W dodatku jedyną osobą na całym świecie, która nie robi tego co wszyscy...
Książka jest pierwszą częścią opowieści o Johnym Maxwellu, nie ma nic wspólnego ze światem dysku i tak naprawdę jest czytadłem dla młodzieży. Przyzwoicie napisanym z moralizatorskimi fragmentami i bardzo fajną (fuj, jakich ja słów używam) fabułą. Taka guma do żucia dla oczu - w sam raz na jedno popołudnie.
No ale od Prattcheta jestem uzależniony, więc i to należało przeczytać. ...i pozostałe części też ;)
"Jeśli wszyscy mówią Ci, że masz ogon, to przynajmniej się obejrzyj" - prawda? A wszyscy mówią, że obcych trzeba zabijać, zwłaszcza, że to tylko gra, a Ty jesteś dwunastoletnim dzieciakiem który w nią gra. W dodatku jedyną osobą na całym świecie, która nie robi tego co wszyscy...
Książka jest pierwszą częścią opowieści o Johnym Maxwellu, nie ma nic wspólnego ze światem...
"Hipokrates po prowdzie to się nazywo Wincenty Galica"...
I jak nie pokochać tej książki, kiedy się kocha Tatry i Podhale. Mam w wersji audiobukowej - którą wysłuchałem w samochodzie, potem przeczytałem w wersji papierowej i w sumie nie wiem co powiedzieć... No chyba tylko: CZYTAJCIE!
Ino dodam, jakby powiedział Tischner - nie czytojcie co inne mówiom o tyj ksiunżce. Posłowie Kota i Bonowicza można sobie odpuścić. Próbują tylko wytłumaczyć to co jest genialne samo w sobie. Filozofia po Tischnerowsku broni się sama. I jest genialna.
"Hipokrates po prowdzie to się nazywo Wincenty Galica"...
więcej Pokaż mimo toI jak nie pokochać tej książki, kiedy się kocha Tatry i Podhale. Mam w wersji audiobukowej - którą wysłuchałem w samochodzie, potem przeczytałem w wersji papierowej i w sumie nie wiem co powiedzieć... No chyba tylko: CZYTAJCIE!
Ino dodam, jakby powiedział Tischner - nie czytojcie co inne mówiom o tyj ksiunżce....