-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Biblioteczka
2014-10-20
Thora (główna bohaterka) daje się polubić. Ostatnio sporo czytam kryminałów i ten jest niezły. Powieść toczy się wokół nietypowego zlecenia: pani prawnik - specjalista od umów - zostaje zatrudniona jako prywatny detektyw przez obrzydliwie bogate małżeństwo, którego syn został zamordowany. A wszystko wskazuje na to, że miało to związek z fascynacją denata "Młotem na czarownice"... To nie powieść sensacyjna, jak ktoś szuka emocji rodem z "Castle", to proszę przed TV ;) Osobiście nie mogłem się oderwać i połknąłem w całości. Zwłaszcza, że niemal do ostatniej strony odpowiedź na pytanie "kto zabił" wcale nie jest oczywista.
Thora (główna bohaterka) daje się polubić. Ostatnio sporo czytam kryminałów i ten jest niezły. Powieść toczy się wokół nietypowego zlecenia: pani prawnik - specjalista od umów - zostaje zatrudniona jako prywatny detektyw przez obrzydliwie bogate małżeństwo, którego syn został zamordowany. A wszystko wskazuje na to, że miało to związek z fascynacją denata "Młotem na...
więcej mniej Pokaż mimo toPozycja zdecydowanie dla młodzieży, tak trochę na fali Harrego P., czy innych Eragornów. Język i fabuła trochę naiwna, całość dość przewidywalna, ale czyta się miło i przyjemnie. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć jak rozmnażają się smoki, dlaczego magowie muszą wypełniać formularz B2-5C, czym jeździ smokobójca oraz poznać braci Grun i Kosz Townych - voilà oto są.
Pozycja zdecydowanie dla młodzieży, tak trochę na fali Harrego P., czy innych Eragornów. Język i fabuła trochę naiwna, całość dość przewidywalna, ale czyta się miło i przyjemnie. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć jak rozmnażają się smoki, dlaczego magowie muszą wypełniać formularz B2-5C, czym jeździ smokobójca oraz poznać braci Grun i Kosz Townych - voilà oto są.
Pokaż mimo toDruga część zbioru opowiadań Guslarskich. Cześć i chwała za jakość wydania, ale treściowo niestety już gorzej niż poprzednio. "Rycerze na rozdrożach" bronią się sami - to jedno z lepszych opowiadań z Guslaru w ogóle (zresztą - byli już wydani jako samodzielna książka), ale tak na oko połowa z opowiadań jest słaba. Co gorsza były to opowiadania, których wcześniej nie znałem (jak o zmniejszonej wyprawie do gwiazd, czy o obcych "zombifikujących" naszą ziemię). Pozycja raczej dla miłośników klasyki SF.
Druga część zbioru opowiadań Guslarskich. Cześć i chwała za jakość wydania, ale treściowo niestety już gorzej niż poprzednio. "Rycerze na rozdrożach" bronią się sami - to jedno z lepszych opowiadań z Guslaru w ogóle (zresztą - byli już wydani jako samodzielna książka), ale tak na oko połowa z opowiadań jest słaba. Co gorsza były to opowiadania, których wcześniej nie znałem...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzygody Udałowa, Standala i Minca nie zestarzały się od czasów kiedy je po raz pierwszy czytałem. Spotkania z obcymi, tłumnie odwiedzającymi Guslar wciąż bawią, podobnie jak patrzenie na przywary bohaterów. A całość zanurzona w radzieckiej, komunistycznej rzeczywistości. Poznajcie Ksenię Udałow, która zmniejszyła męża, żeby jej nie uciekał, Grubina - wynalazcę trójwymiarowej telewizji, syntetyczne jesiotry żywiące się ropą naftową, itepe, itede. Po prostu miód z boczkiem. Co prawda dodałbym jeszcze kilka opowiadań, no ale nie ja jestem wydawcą.
Przygody Udałowa, Standala i Minca nie zestarzały się od czasów kiedy je po raz pierwszy czytałem. Spotkania z obcymi, tłumnie odwiedzającymi Guslar wciąż bawią, podobnie jak patrzenie na przywary bohaterów. A całość zanurzona w radzieckiej, komunistycznej rzeczywistości. Poznajcie Ksenię Udałow, która zmniejszyła męża, żeby jej nie uciekał, Grubina - wynalazcę...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-05
Jako bladawiec czuję się szumowiną wszechświata. Lem w "Bajkach.." jest jak Leśmian w swoich wierszach, bawi się językiem, z ogromną lekkością tworzy nowe słowotwory. Ale prawdziwą siłą tego tomiku jest wnikliwa obserwacja ludzkiej natury wetknięta od niechcenia w metalowe pudła. I powtarzane jak mantra stwierdzenie, że ludzie tylko zgubę niosą... Ależ mi się wzniośle pisze ;) Każdy kto jeszcze nie zna Erga, Klapaucjusza, Dioptryka i innych - powinien sięgnąć. A temu kto wpisał tę książkę w kanon lektur szkolnych - po trzykroć biada, bo to bajki dla dorosłych, nie dla dzieci.
Jako bladawiec czuję się szumowiną wszechświata. Lem w "Bajkach.." jest jak Leśmian w swoich wierszach, bawi się językiem, z ogromną lekkością tworzy nowe słowotwory. Ale prawdziwą siłą tego tomiku jest wnikliwa obserwacja ludzkiej natury wetknięta od niechcenia w metalowe pudła. I powtarzane jak mantra stwierdzenie, że ludzie tylko zgubę niosą... Ależ mi się wzniośle pisze...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-22
Klasyka czarnego kryminału. Nie czytane od bardzo dawna, kupiona ostatnio i przeczytana po raz kolejny ...uwielbiam Filipa Marlowe! Wypływające powoli na powierzchnię podłości ludzkie, czarny humor bohatera i jego gołębie serce schowane głęboko pod maską cynicznego twardziela - dokładnie tak jak lubię. No i oczywiście prawda jak zawsze wychodzi na jaw, dublon Brashera się odnalazł, a piękna skrzywdzona białogłowa zostaje wyrwana ze szponów jędzy. Nie jest to co prawda najlepsza książka z serii, ale i tak jest wybitnym przedstawicielem gatunku.
Po tę konkretną pozycję sięgnąłem (by odświeżyć pamięć) po przeczytaniu "Wołania kukułki" i chyba odświeżę całą serię. Chandler się nie starzeje, wciąż jest dla mnie mistrzem kryminału, no może obok Joe Alexa. Polecam, zachęcam i chyba poszukam w sieci Teatrów TV na podstawie prozy Raymonda Ch ;)
Klasyka czarnego kryminału. Nie czytane od bardzo dawna, kupiona ostatnio i przeczytana po raz kolejny ...uwielbiam Filipa Marlowe! Wypływające powoli na powierzchnię podłości ludzkie, czarny humor bohatera i jego gołębie serce schowane głęboko pod maską cynicznego twardziela - dokładnie tak jak lubię. No i oczywiście prawda jak zawsze wychodzi na jaw, dublon Brashera się...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-30
Przeczytałem - moim zdaniem szkoda czasu. Taki High School Musical w wersji książkowej, skierowany (w zamyśle autorki, acz IMHO trochę nieskutecznie) do starszego odbiorcy. Postaci są płaskie, bez wyrazu; książka roi się od banałów, że to niby ciężką pracą wszystko osiągniesz (czekaj tatka latka, w 6 tygodni stworzyć firmę wartą pół bańki, jaaaasne), że z przyjaciółmi (-ółkami) przetrwasz wszystko, że twój rycerz na białym koniu czeka za rogiem, a w życiu wszystko się ułoży jak będziesz chcieć... Bueee, do obrzydzenia. Nie jestem targetem tego typu "dzieł" literackich, ale reklamowanie bohaterki tego "czegoś" jako młodszej Bridget to po prostu skandal. Jakby wywalić zupełnie zbędne sceny przygodnego seksu, dragi i totalnie nierealne kontakty z lichwiarzem - byłoby czytadło dla młodzieży. A tak? Ni to pies, ni wydra.
Przeczytałem - moim zdaniem szkoda czasu. Taki High School Musical w wersji książkowej, skierowany (w zamyśle autorki, acz IMHO trochę nieskutecznie) do starszego odbiorcy. Postaci są płaskie, bez wyrazu; książka roi się od banałów, że to niby ciężką pracą wszystko osiągniesz (czekaj tatka latka, w 6 tygodni stworzyć firmę wartą pół bańki, jaaaasne), że z przyjaciółmi...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-16
Kolej wjechała do Ankh-Morpork. Ale niestety dość niemrawo. "Parze w ruchu" brakuje lekkości i humoru poprzednich części opowiadań o von Lipwigu. Poza tym - Patrycjusz coraz bardziej jest tyranem, a wszystko jest przewidywalne, aż do bólu. Reasumując - książka nie jest zła, niestety - jest przeciętna. Pozycja raczej dla fanów serii niż dla chcących rozpocząć przygodę ze światem dysku.
Kolej wjechała do Ankh-Morpork. Ale niestety dość niemrawo. "Parze w ruchu" brakuje lekkości i humoru poprzednich części opowiadań o von Lipwigu. Poza tym - Patrycjusz coraz bardziej jest tyranem, a wszystko jest przewidywalne, aż do bólu. Reasumując - książka nie jest zła, niestety - jest przeciętna. Pozycja raczej dla fanów serii niż dla chcących rozpocząć przygodę ze...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-02
Pisałem o "Enklawie", że mnie rozczarowała? To kłamałem... "Patrol" zupełnie nie jest w klimatach postapokaliptycznych - a miałem dystans, bo już po pierwszym tomie nastawiałem się na książkę dla młodzieży. "Patrol" to romansidło dla nastolatków: "Każde z nas mogło mieć przyjaciół, ale dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego pragnął wyłącznego prawa do pocałunków". Litości! Jak mam ochotę na coś takiego, to sięgam po Harlequina z kolekcji mojej rodzicielki.
Cała książka w skrócie: on ją kocha, ona tego nie widzi, ona mu to mówi, są razem, on przeżywa wstrząs, odpycha ją od siebie, czekamy na tom trzeci. A całość idylliczna w otoczeniu tzw. "zagłady" zamiast w otoczeniu liceum :(
Zapewne zakończę serię czytając trzeci tom, ale pewnie będzie tak jak z "Długą ziemią" - im dalej tym gorzej...
Pisałem o "Enklawie", że mnie rozczarowała? To kłamałem... "Patrol" zupełnie nie jest w klimatach postapokaliptycznych - a miałem dystans, bo już po pierwszym tomie nastawiałem się na książkę dla młodzieży. "Patrol" to romansidło dla nastolatków: "Każde z nas mogło mieć przyjaciół, ale dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego pragnął wyłącznego prawa do pocałunków"....
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-29
Oficjalna recenzja głosi: "Enklawa, postapokaliptyczny thriller dla fanów Metra 2033 i Igrzysk śmierci, rozpalił wyobraźnię czytelników mrożącą krew wizją przyszłości(...)" - a mój komentarz to: dupa, dupa, dupa :/
Książka ma tyle wspólnego z Metro 2033 co Kubuś Puchatek z reportażami National Geographic o życiu niedźwiedzi. No dobra, trochę przesadzam - zbulwersowałem się, bo oczekiwałem czegoś co najmniej tak dobrego jak książki w uniwersum metro. A "Enklawa" jest? ... dla nastolatków. Brakuje beznadziei umierającego świata. Generalnie to taka postapokalisa dla dzieciaków. Z każdym kolejnym zdaniem widać, że to opowieść outsiderki, tyle, że zamiast liceum z Beverly Hills mamy kanały pod miastem... i rodzące się uczucie... i nie uzasadnione niczym przeczucia... i... ech, długo by ciągnąć. I jeszcze kończy się landrynkowo.
Sięgnę po drugi tom (zwłaszcza, że już posiadam), ale obawiam się. Bardzo. Obawiam się straconego czasu.
PS. Żeby była jasność - gdyby to była książka "postapo dla młodzieży", to oceniłbym ją dużo lepiej, ale kupiłem ją jako jedną z nielicznych osadzonych w tych klimatach jedynie na podstawie recenzji. I niestety zonk :(
Oficjalna recenzja głosi: "Enklawa, postapokaliptyczny thriller dla fanów Metra 2033 i Igrzysk śmierci, rozpalił wyobraźnię czytelników mrożącą krew wizją przyszłości(...)" - a mój komentarz to: dupa, dupa, dupa :/
Książka ma tyle wspólnego z Metro 2033 co Kubuś Puchatek z reportażami National Geographic o życiu niedźwiedzi. No dobra, trochę przesadzam - zbulwersowałem się,...
Po książkę sięgnąłem - a jakże, kupiłem nawet - zaciekawiony łatką "skandalistki" i znalezionymi w sieci opiniami. No i niestety klapa na całej linii. Akcji zero, sensu zero. Podejrzewam autora o łagodną postać grafomanii, bo czytać się tego nie daje. Podobnie o łagodną postać upośledzenia podejrzewam krytyków piszących na temat rzeczonego "dzieła" pozytywne opinię.
Książka to dwie luźno powiązane części - pierwsza gdzie autor opisuje przygody bohatera w świecie bajek - a właściwie jego przemiany w bohaterów tychże. Cały ten bieg przez baśnie nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia, może poza opisywaniem seksualnych fantazji autora na temat wspomnianych bohaterów. Raczej niesmaczne.
Druga część książki, zaczyna się równie bez powodu co zmiany bajek w części pierwszej. W założeniu miała to chyba być krytyka rzeczywistości późnego peerelu, ale trochę nie wyszło. Tym razem autor jest zafascynowany łagodną postacią masochizmu, a cała książka kręci się wokół kobiety która wciąż go odtrąca. I nawracająca, jak natrętna mucha, krytyka środowiska muzyczno-kompozytorskiego. Na tyle hermetyczna, że zupełnie nie zrozumiałem kogo też autor w łaskawości swojej potępia.
W ogóle czytając tę książkę miałem wrażenie, że napisał ją na kolanie jakiś sfrustrowany nastolatek, a nie 37-mio letni facet (tak mi wyszło z porównania daty wydania z datą urodzenia sprawcy). No chyba, że autor świadomie popełnił ten tekst, mówiąc kolokwialnie "dla jaj". Ale jakoś go o to nie podejrzewam.
Szkoda czasu na lekturę.
Po książkę sięgnąłem - a jakże, kupiłem nawet - zaciekawiony łatką "skandalistki" i znalezionymi w sieci opiniami. No i niestety klapa na całej linii. Akcji zero, sensu zero. Podejrzewam autora o łagodną postać grafomanii, bo czytać się tego nie daje. Podobnie o łagodną postać upośledzenia podejrzewam krytyków piszących na temat rzeczonego "dzieła" pozytywne opinię....
więcej Pokaż mimo to