-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński37
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2013-08-19
2011-09-10
2012-02-19
Niesamowite. Te postacie oddychają, żyją, uczą się na błędach i dokonują trudnych wyborów. Piękno i ból. Społeczeństwo i osamotnienie. Miłość i okrucieństwo. Walka w imię wyższych idei, a jednocześnie walka z samym sobą, z przeszłością, o przyszłość.
Mówi to osoba, która z natury czuje niechęć do science-fiction.
Niesamowite. Te postacie oddychają, żyją, uczą się na błędach i dokonują trudnych wyborów. Piękno i ból. Społeczeństwo i osamotnienie. Miłość i okrucieństwo. Walka w imię wyższych idei, a jednocześnie walka z samym sobą, z przeszłością, o przyszłość.
Mówi to osoba, która z natury czuje niechęć do science-fiction.
2010-01-01
Książkę poleciła mi przyjaciółka (w serwisie McDusia), ale w moim mieście nie mogłam jej znaleźć. Tropiłam więc "Opowieść dla przyjaciela" przez parę miesięcy po całej Polsce i w końcu pewnego dnia się udało.
Halina Poświatowska tak bardzo chciała żyć. Tak bardzo świat był dla niej cenny. Ale, ironia losu, nigdy nie miało być jej dane cieszyć się życiem bez świadomości, że nagle może się ono urwać. Walczyła z chorobą zaciekle i uparcie, zdarzały się lepsze i gorsze okresy. Co najważniejsze jednak, nie poddała się - studiowała, kochała, pisała. Dzięki temu ostatniemu możemy czytać teraz takie wspaniałe autobiografie.
Książkę poleciła mi przyjaciółka (w serwisie McDusia), ale w moim mieście nie mogłam jej znaleźć. Tropiłam więc "Opowieść dla przyjaciela" przez parę miesięcy po całej Polsce i w końcu pewnego dnia się udało.
Halina Poświatowska tak bardzo chciała żyć. Tak bardzo świat był dla niej cenny. Ale, ironia losu, nigdy nie miało być jej dane cieszyć się życiem bez świadomości,...
2012-08-02
Hołd złożony możliwościom języka. Oto literatura dla mnie - nieco trudna w odbiorze, ciężka, ale za to jaka piękna i z jaką trafnością oddająca może nie tyle rzeczywistość, co postrzeganie jej przez konkretną, uwrażliwioną do granic możliwości jednostkę. Realizm przechodzi tu w oniryzm, przed oczami stają cudowne obrazy.
Jak czytać Schulza? W ciszy i samotności, uważnie, smakując każde zdanie i nie wahając się wracać do poprzednich akapitów, aby pojąć je lepiej i głębiej w nowych kontekstach.
Hołd złożony możliwościom języka. Oto literatura dla mnie - nieco trudna w odbiorze, ciężka, ale za to jaka piękna i z jaką trafnością oddająca może nie tyle rzeczywistość, co postrzeganie jej przez konkretną, uwrażliwioną do granic możliwości jednostkę. Realizm przechodzi tu w oniryzm, przed oczami stają cudowne obrazy.
Jak czytać Schulza? W ciszy i samotności, uważnie,...
2010-01-01
2011-01-01
Niesamowita. Zawiera naprawdę mnóstwo cennych informacji o historii filozofii, ale jednocześnie nie nudzi, a akcja, z początku tocząca się dosyć wolno, wraz z przewracanymi stronami znacznie przyspiesza. To od "Świata Zofii" zaczęła się moja przygoda z Gaarderem, którego teraz uwielbiam. Właściwie ciężko powiedzieć o tym tytule coś konkretnego. Jest niezwykły, zaskakujący, przeznaczony dla czytelnika w każdym wieku. Polecam każdemu, choć nie każdemu musi się spodobać. W końcu niektórzy z nas "siedzą zakopani głęboko w króliczym futrze świata".
Niesamowita. Zawiera naprawdę mnóstwo cennych informacji o historii filozofii, ale jednocześnie nie nudzi, a akcja, z początku tocząca się dosyć wolno, wraz z przewracanymi stronami znacznie przyspiesza. To od "Świata Zofii" zaczęła się moja przygoda z Gaarderem, którego teraz uwielbiam. Właściwie ciężko powiedzieć o tym tytule coś konkretnego. Jest niezwykły, zaskakujący,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Są takie książki, których tytułów nie zna większość społeczeństwa, internet milczy na ich temat, a pojedyncze egzemplarze można spotkać tylko przypadkiem - w bibliotece lub antykwariacie - i przepaść z kretesem. Taką książką są dla mnie właśnie "Cierpkie czereśnie", którą nabyłam podczas warszawskiej akcji "Cmentarzysko Zapomnianych Książek" kilka lat temu w grudniu i odtąd przeczytałam dwukrotnie. Za każdym razem byłam zachwycona.
O czym są "Cierpkie czereśnie"? O cierpieniu, okrucieństwie, ranach duchowych i nienawiści... ale także o sile woli, nadziei i leczącej potędze miłości. Nieprzekonani? I obawiam się, że samym opisem nikogo nie przekonam, gdyż takie historie już pisano, wszyscy je czytaliśmy. W czym tkwi więc wyjątkowość tej spod pióra Madeleine Szcodrowski? Trochę w prostym, suchym, nieco satyrycznym języku kontrastującym z treścią, trochę w klimacie szarych fabryk i świata dorosłych, trochę w spójności fabuły (autorka przez całą książkę pozostawia czytelnikowi strzępy informacji, które potem składają się pięknie w jedną całość świadczącą o rozwoju wewnętrznym głównej bohaterki). I pewnie trochę w moim ogromnym sentymencie do tej pozycji.
Nie każdemu się spodoba. Denerwować może wolno rozwijająca się akcja (akcja? większość książki to retrospekcja) oraz opisy spraw związanych z fabryką i robotnikami (związki zawodowe, jakieś skróty organizacji... na szczęście jest tego bardzo mało). Sądzę jednak, że naprawdę da się przeboleć, ponieważ na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Zofia, jej otoczenie, życie i postrzeganie świata.
Komu więc tą pozycję polecam? Osobom cierpliwym, którym nigdzie się nie spieszy, wrażliwym na zło i krzywdę, szukającym słów niosących nadzieję nie obraną w banalne opakowanie "just be happy". Warto.
Są takie książki, których tytułów nie zna większość społeczeństwa, internet milczy na ich temat, a pojedyncze egzemplarze można spotkać tylko przypadkiem - w bibliotece lub antykwariacie - i przepaść z kretesem. Taką książką są dla mnie właśnie "Cierpkie czereśnie", którą nabyłam podczas warszawskiej akcji "Cmentarzysko Zapomnianych Książek" kilka lat temu w grudniu i odtąd...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-02-15
2009-09-01
2013-03-22
2013-06-23
2010-12-01
2009-01-01
Po książkę po raz pierwszy sięgnęłam dwa lata temu. Czytało mi się dobrze, nawet mi się spodobało, wszystko okej. Kilka dni temu, po skończeniu "Wieści" Whartona, będąc na wakacjach, wydębiłam "Cień wiatru" od mamy. I może mnie nie zachwycił, ale przekonał na tyle, że na lubimyczytać.pl dałam mu gwiazdkę wyżej, a "Grę anioła" dodałam do pozycji, które w najbliższym czasie po prostu muszę połknąć.
Po co o tym piszę? Po to, by przekonać o tym, że nie jest to książka dla każdego. Może musiałam troszkę dorosnąć? Nie wiem. Ale za pierwszym razem doceniłam bardziej styl i umiejętności pisarza, niż samą historię. A teraz to przede wszystkim historia wybija się tutaj na tle innych czynników stanowiących o tym, czy dany tytuł mi się podoba.
Sięgnąć po "Cień wiatru" warto z całą pewnością, choćby po to, aby przekonać się, co z tego wyjdzie.
Po książkę po raz pierwszy sięgnęłam dwa lata temu. Czytało mi się dobrze, nawet mi się spodobało, wszystko okej. Kilka dni temu, po skończeniu "Wieści" Whartona, będąc na wakacjach, wydębiłam "Cień wiatru" od mamy. I może mnie nie zachwycił, ale przekonał na tyle, że na lubimyczytać.pl dałam mu gwiazdkę wyżej, a "Grę anioła" dodałam do pozycji, które w najbliższym czasie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dawno nie trafiłam na taką perełkę. Tej książki prostu nie da się opisać. To, co teraz zrobię, będzie tylko marną próbą z góry skazaną na niepowodzenie.
Historia wydarzyła się naprawdę. Pewnej nocy dziewiętnastoletni Fynn - który swojego prawdziwego nazwiska uparcie nie chce nam zdradzić - spotyka na ulicy kilkuletnią dziewczynkę o niejasnej, acz raczej niezbyt szczęśliwej przeszłości. Spędzają razem parę godzin, po czym Anna oświadcza, że będzie u Fynna mieszkała. A ponieważ Anna zawsze wydawała raczej rozkazy, niż prosiła, Fynn faktycznie wziął ją do siebie rozpoczynając tym samym najbarwniejszy okres swojego życia.
Ma cztery lata. Interesuje się wszystkim. Prowadzi eksperymenty, myśli, oblicza, rozważa, tworzy własne teorie i bawi się. Najważniejszym problemem, który przewijał się przez całe jej życie, była istota pana Boga. Całą swoją małą, choć niesamowicie ambitną duszą dążyła do jego poznania, nie akceptując prostych odpowiedzi. Mówiła, że ważniejsze od odpowiedzi jest pytanie. Pytań stawiała mnóstwo.
Książka jest - najprościej mówiąc - zapisem życia Anny. A żyła tak intensywnie, jak tylko można, w pełni wykorzystując swój potencjał. Towarzyszymy jej tokowi myślenia i wraz z Fynnem uczymy się patrzeć na świat spojrzeniem świeżym i wnikliwym, jednocześnie niepozbawionym humoru. Czyta się szybko, a wyjaśnienia dziewczynki doskonale oddają istotę rzeczy, dzięki czemu nie trzeba zatrzymywać się przy każdym doświadczeniu, czy rozmyślaniach.
Przyznam się bez bicia, że "Halo, pan Bóg? Tu Anna..." (nawiasem mówiąc, tytuł bardzo trudno przetłumaczyć - w oryginale jest "mister God", a nie sam "God", czyli tak, jak zwracamy się do starszego znajomego, a nie innego bytu) zaczęłam parę miesięcy temu, a skończyłam dopiero teraz. Głównie dlatego, że posiadam ebooka (jak coś, służę pomocą), a wiadomo, że na ekranie czyta się ciężej. Od dzisiaj zacznę tropienie tego tytułu po księgarniach, by mógł stanąć u mnie na półce. Wtedy przeczytam go jeszcze raz, spokojniej, lepiej. Muszę powiedzieć, że cieszę się na to ponowne spotkanie już teraz.
Pozycja obowiązkowa. O ile na przykład Gaarder pokazuje nam, jaki ten świat jest niesamowity, o tyle Anna uczy, dlaczego i w jaki sposób. Polecam całym sercem.
Dawno nie trafiłam na taką perełkę. Tej książki prostu nie da się opisać. To, co teraz zrobię, będzie tylko marną próbą z góry skazaną na niepowodzenie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHistoria wydarzyła się naprawdę. Pewnej nocy dziewiętnastoletni Fynn - który swojego prawdziwego nazwiska uparcie nie chce nam zdradzić - spotyka na ulicy kilkuletnią dziewczynkę o niejasnej, acz raczej niezbyt szczęśliwej...