-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać370
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2023-08-05
2019-02-24
2018-08-23
Chciałoby się dać jeszcze jedną gwiazdkę na kredyt, bo przebieram nogami przed dalszą lekturą tego pisarza. Szczególnie ostrzę sobie zęby przed dziennikiem, bo kończę już ostatni tom Herlinga. Spotkałem się gdzieś z opinią, łączącą Sandora Maraia i Jerzego Stempowskiego jako tych pisarzy, intelektualistów, którzy byli przedstawicielami bardzo nielicznej formacji o bardzo dużym znaczeniu dla kształtowania się współczesnej Europy. Spodobała mi się ta opinia, choć byłem w stanie przypisać do niej na razie jedynie Stempowskiego. Poręczne wydanie wczesnej powieści wziąłem do ręki toczony oczywiście ciężkim uzależnieniem od czytania chronologicznie. I muszę przyznać, że nie żałuję. Nie pamiętam już, czy to było po 5 czy 10 stronach, ale po sercu rozeszła się przyjemna, rozgrzewająca myśl, że będzie to jeden z moich pisarzy. Istota tego pisarstwa nie odsłania się łatwo i próbowałem ją sformułować w miarę lektury tej książki. Już po zakończeniu czytania skłaniam się do poglądu, że Sandor Marai doskonale opowiada, co jest dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałem się czegoś w rodzaju hybrydy powieść/esej. Tymczasem autor opowiada bardzo konkretne historie z konkretnego środowiska. I robi to świetnie, tzn. z przyjemnością można się wciągnąć w jego opowiadanie. Uważam, że jako apetizer ta książka wywiązuje się ze swojej roli przynajmniej dobrze. Można przeczytać!
Chciałoby się dać jeszcze jedną gwiazdkę na kredyt, bo przebieram nogami przed dalszą lekturą tego pisarza. Szczególnie ostrzę sobie zęby przed dziennikiem, bo kończę już ostatni tom Herlinga. Spotkałem się gdzieś z opinią, łączącą Sandora Maraia i Jerzego Stempowskiego jako tych pisarzy, intelektualistów, którzy byli przedstawicielami bardzo nielicznej formacji o bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przy całej obcości, wynikającej może z dystansu czasowego, oraz przy wszystkich słabościach charakteru Manna, nie sposób nie odczuć jego wielkości w tym dziełku. Ciekawostką jest wątek polski. Klasyczna wielkość - to jest moje skojarzenie. W opisach, w budowaniu zdań. Czytałem w przekładzie Staffa, naszego "wielkiego klasyka", czyli bardzo fortunnym. Choć uważam, że nowele i opowiadania Tomasza Manna dają się dziś czytać tylko bardzo selektywnie, Śmierć w Wenecji (oraz doskonała Mario i czarodziej) należy do tych, które szczęśliwie oparły się działaniu czasu. Chciałoby się dodać: na wieki.
Przy całej obcości, wynikającej może z dystansu czasowego, oraz przy wszystkich słabościach charakteru Manna, nie sposób nie odczuć jego wielkości w tym dziełku. Ciekawostką jest wątek polski. Klasyczna wielkość - to jest moje skojarzenie. W opisach, w budowaniu zdań. Czytałem w przekładzie Staffa, naszego "wielkiego klasyka", czyli bardzo fortunnym. Choć uważam, że nowele...
więcej Pokaż mimo to