-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-08-23
2016-08-10
Słynna książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Chciałem po prostu zapoznać się z rzeczą, którą przeżywali intelektualiści kiedyś, która była dużym wydarzeniem. Chciałem poznać przenikliwość Koestlera w obserwacjach komunizmu. Ale nie spodziewałem się, że książka jest tak dobrze napisana.
200 stron pobytu w celi, przy czym całość pod znakiem przesłuchań i dyskusji ideologicznych. Nie wygląda to zbyt zachęcająco, a jednak lektura jest porywająca. Uważam, że sam fakt, że Koestler przewidział wiele rzeczy z przerażającą dokładnością, nie byłby wystarczający dla dzisiejszego czytelnika. Ale styl i wartości literackie zdecydowanie są na wysokim poziomie, więc "Ciemność w południe" na pewno warto czytać. Polecam!
Słynna książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Chciałem po prostu zapoznać się z rzeczą, którą przeżywali intelektualiści kiedyś, która była dużym wydarzeniem. Chciałem poznać przenikliwość Koestlera w obserwacjach komunizmu. Ale nie spodziewałem się, że książka jest tak dobrze napisana.
200 stron pobytu w celi, przy czym całość pod znakiem przesłuchań i dyskusji...
Chciałoby się dać jeszcze jedną gwiazdkę na kredyt, bo przebieram nogami przed dalszą lekturą tego pisarza. Szczególnie ostrzę sobie zęby przed dziennikiem, bo kończę już ostatni tom Herlinga. Spotkałem się gdzieś z opinią, łączącą Sandora Maraia i Jerzego Stempowskiego jako tych pisarzy, intelektualistów, którzy byli przedstawicielami bardzo nielicznej formacji o bardzo dużym znaczeniu dla kształtowania się współczesnej Europy. Spodobała mi się ta opinia, choć byłem w stanie przypisać do niej na razie jedynie Stempowskiego. Poręczne wydanie wczesnej powieści wziąłem do ręki toczony oczywiście ciężkim uzależnieniem od czytania chronologicznie. I muszę przyznać, że nie żałuję. Nie pamiętam już, czy to było po 5 czy 10 stronach, ale po sercu rozeszła się przyjemna, rozgrzewająca myśl, że będzie to jeden z moich pisarzy. Istota tego pisarstwa nie odsłania się łatwo i próbowałem ją sformułować w miarę lektury tej książki. Już po zakończeniu czytania skłaniam się do poglądu, że Sandor Marai doskonale opowiada, co jest dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałem się czegoś w rodzaju hybrydy powieść/esej. Tymczasem autor opowiada bardzo konkretne historie z konkretnego środowiska. I robi to świetnie, tzn. z przyjemnością można się wciągnąć w jego opowiadanie. Uważam, że jako apetizer ta książka wywiązuje się ze swojej roli przynajmniej dobrze. Można przeczytać!
Chciałoby się dać jeszcze jedną gwiazdkę na kredyt, bo przebieram nogami przed dalszą lekturą tego pisarza. Szczególnie ostrzę sobie zęby przed dziennikiem, bo kończę już ostatni tom Herlinga. Spotkałem się gdzieś z opinią, łączącą Sandora Maraia i Jerzego Stempowskiego jako tych pisarzy, intelektualistów, którzy byli przedstawicielami bardzo nielicznej formacji o bardzo...
więcej Pokaż mimo to