-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-08-08
2020-12-28
W 2000 roku zakończyłem czytanie Kronik Diuny Franka Herberta, gdy przeczytałem powieść „Diuna: Kapitularz”. W innych wydaniach książka ta nazywa się „Kapitularz Diuną”. W 2006 roku na rynku wydawniczym pojawiła się powieść „Łowcy Diuny”, która została napisana przez syna Franka Herberta, Briana wraz z Kevinem J. Andersonem. Duet ten odpowiedzialny jest za książki umiejscowione w Uniwersum Diuny. Najważniejszymi z nich są „Legendy Diuny” oraz „Preludium do Diuny”. Jedną z tych książek zacząłem czytać w międzyczasie, jednak ze względu na to, że to był ebook to przerwałem lekturę.
Wspomniana już powieść „Diuna: Kapitularz” kończy się ucieczką Duncana Idaho i Sieny z planety Kapitularz na statku Itaka. Natomiast „Łowcy Diuny” zaczynają się 3 lata później. Według wstępu jaki pojawił się w tym ostatnim tytule Brian Herbert wspomina, że powieść ta jest powieścią opartą na notatkach pozostawionych przez Franka Herberta. Gdyby autorzy chcieli wszystkie te rzeczy umieścić w jednej książce, ta miałaby ponad 1200 stron, dlatego też powstał nowy cykl nazwany „Diuna 7”, na którą złożyły się powieści „Łowcy Diuny” i „Czerwie Diuny”.
Czytając „Łowców Diuny” widać, że rzeczywiście wiele rzeczy zostało zaczerpniętych z notatek Herberta seniora. Wyczuwa się także duży wpływ wcześniejszych powieści młodego Herberta i Andersona. Trudno było mi się odnieść do powracających na karty powieści dawnych postaci jak Paul Atryda, Chani, Lady Jessika i wiele innych, które znamy z pierwszej genialnej Diuny.
Książkę tę czytało mi się bardzo dobrze. „Łowcy Diuny” to 582 strony, które udało mi się przeczytać w ciągu ośmiu dni i dziewięciu posiedzeń. Wynik ten powoduje, że książka została sklasyfikowana jako 5 najlepsza w 2020 roku oraz w środku stawki wśród wszystkich książek przeczytanych na Tronie. Oczywiście chciałbym ją polecić wszystkim fanom świata Diuny, bo jak wiadomo „Diuny” nigdy za wiele.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
W 2000 roku zakończyłem czytanie Kronik Diuny Franka Herberta, gdy przeczytałem powieść „Diuna: Kapitularz”. W innych wydaniach książka ta nazywa się „Kapitularz Diuną”. W 2006 roku na rynku wydawniczym pojawiła się powieść „Łowcy Diuny”, która została napisana przez syna Franka Herberta, Briana wraz z Kevinem J. Andersonem. Duet ten odpowiedzialny jest za książki...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-20
2020-09-12
Pana Marka Krajewskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. Ten wrocławski dżentelmen, z wykształcenia filolog klasyczny, znawca łaciny znany jako „Pan od Łaciny”, na polskim rynku wydawniczym jest już od ponad 20 lat. Debiutował on w 1999 roku powieścią „Śmierć w Breslau”. Od tamtego czasu wydał dziesięć kryminałów o Eberharcie Mocku oraz dziewięć o Edwardzie Popielskim. Mnie udało się poznać pana Marka przy okazji Targów Książki w Krakowie bodajże w 2016 roku, już dokładnie nie pamiętam.
Jako, że pan Marek napisał tak dużo książek przyszedł czas aby zapoznać się z jego twórczością. W związku z tym, że wcześniej w domu miałem dwie powieści z Edwardem Popielskim, to postanowiłem poszukać na Allegro pierwszego tomu z tego cyklu czyli „Głowę Minotaura”. 9 czerwca (09.06) tego roku zakupiłem sobie tę książkę, a zacząłem ją czytać 6 września (06.09).
Akcja tej powieści dzieje się w przedwojennym Lwowie. Fabuła rozpoczyna się od znalezienia zwłok dziecka w publicznym szalecie w 1939 roku. Jednak dalsze wydarzenia dotyczą zupełnie innej sprawy, która wydarzyła się dwa lata wcześniej i o której Popielski opowiada swojej siostrze. Wówczas Edward poznaje przysłanego z Breslau Eberharda Mocka, który pomaga w lwowskim śledztwie, które z kolei wiąże się z pewnym śledztwem prowadzonym w Breslau. Co ciekawe w książce pojawiają się wątki okołotarnowskie, jednak są one bardzo niewielkie.
Jak na pierwsze spotkanie z twórczością pana Krajewskiego i na pierwsze spotkanie z Edwardem Popielskim to jestem całkiem zadowolony. Opinie o tej książce są bardzo zróżnicowane i ja sam nie umiem dokładnie Wam o niej powiedzieć. Historia jest trochę nierówna i mam wrażenie, że miejscami śledztwo rozwiązywało się samo. Sam Popielski jest oczywiście bardzo na plus. Bohater jest szanowany oraz budzi respekt wśród przedstawicieli półświatka, którzy nazywają komisarza „Łyssy”.
Chciałbym Wam powiedzieć, że nie mogłem się wciągnąć w tę historię. Wiem jednak, że jeszcze wrócę do twórczości autora. To pierwsze spotkanie oceniam na 7 w dzięsięciostopniowej skali. Wśród książek, które przeczytałem na Tronie ta jest dość daleko w klasyfikacji. 325 stron przeczytałem w ciągu ośmiu dni i dziewięciu posiedzeń. Teraz muszę poszukać „Erynie”, aby móc wrócić do przygód Popielskiego.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
Pana Marka Krajewskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. Ten wrocławski dżentelmen, z wykształcenia filolog klasyczny, znawca łaciny znany jako „Pan od Łaciny”, na polskim rynku wydawniczym jest już od ponad 20 lat. Debiutował on w 1999 roku powieścią „Śmierć w Breslau”. Od tamtego czasu wydał dziesięć kryminałów o Eberharcie Mocku oraz dziewięć o Edwardzie Popielskim. Mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-13
W październiku 2017 roku Remigiusz Mróz zakończył serię z Wiktorem Forstem w roli głównej na piątym tomie, który zatytułowany był „Zerwa”. Po trzech latach okazało się, że to jednak jeszcze nie koniec. 28 października bieżącego roku swoją premierę miał kolejny tom noszący tytuł „Halny”. Ja swój egzemplarz zakupiłem sobie już na początku listopada i teraz książka czeka w kolejce do przeczytania. Jednak zanim rozpocznę szósty tom to musiałem przeczytać tom piąty.
Akcja „Zerwy” rozpoczyna się trochę później od zakończonej „Deniwelacji”. Forst budzi się w zakopiańskim szpitalu z urazem głowy i kolana, mając problemy z pamięcią. Nie wie on, co się z nim działo odkąd opuścił swoje mieszkanie po tajemniczym mailu od kobiety, z którą miał styczność w czasie pobytu w Hiszpanii. Tymczasem na granicy polsko-słowackiej na Rysach zostaje odnalezienie ciało mężczyzny z monetą w ustach oraz wyciętym na piersi napisem. Wszystko wskazuje na to, że Bestia z Giewontu wróciła i znów sieje postrach w górach. Dominika Wardyś-Hansen zabiera Wiktora na miejsce zbrodni.
Z biegiem akcji dowiadujemy się, co działo się z Forstem przez ten czas, zanim odnaleziono go w okolicach Wielkiej Krokwi. Wchodzimy w kolejne etapy podróży Forsta. Zbieramy informację, gdzie był, kogo spotkał, kogo odnalazł, a także kto odnalazł jego. Oprócz akcji nazwanej przez autora „Przedtem”, ciągle śledzimy wydarzenia po opuszczeniu przez Forsta szpitala, zwane jako „Teraz”, w których zaznajamiamy się z przebiegiem śledztwa dotyczącego ofiar Bestii. Poznajemy także nowego śledczego, niejakiego Olgierda Paderborna.
Remigiusz Mróz po raz kolejny to zrobił, czyli wciągnął mnie w swoją historię. Może przedstawione przez niego sytuacje wydają się być niesamowite, wręcz wydumane, jednak tego nie można mu odmówić, że potrafi przyciągnąć czytelnika do swojej książki, która do najcieńszych nie należy.
Zerwa ma blisko 500 stron, które przeczytałem w ciągu ośmiu dni, ośmiu posiedzeń, wśród których ostatnie dwa-trzy to przeczytane ponad dwieście stron. Taki wynik plasuje tę książkę dość wysoko wśród książek przeczytanych na Tronie. Ja ze swej strony mogę Wam polecić ten tom, jak i cały cykl o przygodach komisarza Forsta.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
W październiku 2017 roku Remigiusz Mróz zakończył serię z Wiktorem Forstem w roli głównej na piątym tomie, który zatytułowany był „Zerwa”. Po trzech latach okazało się, że to jednak jeszcze nie koniec. 28 października bieżącego roku swoją premierę miał kolejny tom noszący tytuł „Halny”. Ja swój egzemplarz zakupiłem sobie już na początku listopada i teraz książka czeka w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-06
W marcu tego roku (kiedy w naszym pięknym kraju zaczął szaleć Koronawirus) Marta Kisiel i wydawnictwo Uroboros wypuścili na polski rynek książkę pt. „Płacz”. Jest to trzeci tom Cyklu Wrocławskiego, w skład którego wchodzą książki „Toń” oraz „Nomen Omen”. Zasadniczo jest to ciąg dalszy wydarzeń opisanych w powieści „Toń”.
Znów głównymi bohaterkami są siostry Stern oraz ich ciotka Klara. Muszę dodać, że zdecydowanie pierwsze skrzypce gra tutaj Eleonora Stern, która podczas wyjazdu do Jedliny-Zdrój, poznaje Huberta Dobrzynia, który w Górach Sowich poszukuje śladów dawno zaginionego stryja. Oboje zamieszkują w Pensjonacie Kwiaty Polne, w którym dzielą wspólną kuchnie. Jednak do spotkania dochodzi w kawiarence. Wówczas okazuje się, że Eleonora może pomóc mężczyźnie w znalezieniu członka rodziny. Jednak podczas podróży w inny czas Eleonora zostaje uwięziona i zaczyna wołać o pomoc. Na wezwanie odpowiedziały siostry Bolesne: Matylda i Jadwiga.
Początek książki jest nieco tajemniczy oraz bardzo zabawny, w typowym kiślowym wydaniu, które ja wręcz uwielbiam i przy którym bardzo często wybucham śmiechem, co może potwierdzić moja żona. Jednak z nurtem powieści jest coraz więcej dramatyzmu a coraz mniej humoru. Książka w ogóle na tym nie traci, bo trudno prześmiać się przez całą książkę zatytułowaną „Płacz”.
Marta Kisiel jak zwykle utrzymuje swój wysoki poziom pisarski. Tajemnica i jej rozwiązanie ma sens i nie ma się do czego doczepić. Książka jest niezwykle wciągająca i trudno się od niej oderwać. Te 316 stron przeczytałem w ciągu sześciu dni i sześciu posiedzeń. Wynik ten plasuje tę książkę dość wysoko i tylko z mojej winy nie znalazła się ona wyżej w zestawieniu książek przeczytanych na Tronie.
Powieść „Płacz” mogę Wam polecić z całego serca i muszę Wam powiedzieć, że książka „Płacz” kończy się płaczem, co powinno być dla niej najlepszą rekomendacją.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
W marcu tego roku (kiedy w naszym pięknym kraju zaczął szaleć Koronawirus) Marta Kisiel i wydawnictwo Uroboros wypuścili na polski rynek książkę pt. „Płacz”. Jest to trzeci tom Cyklu Wrocławskiego, w skład którego wchodzą książki „Toń” oraz „Nomen Omen”. Zasadniczo jest to ciąg dalszy wydarzeń opisanych w powieści „Toń”.
Znów głównymi bohaterkami są siostry Stern oraz ich...
2020-11-30
W 2019 roku w świat został wypuszczony film Alita: Battle Angel, który powstał na podstawie mangi Ganmu (oryginalny japoński tytuł) autorstwa Yukito Kishiro. Ten cyberpunkowy obraz wychodził w magazynie „Business Jump” w latach 1991-1995, czyli blisko 25 lat temu.
Mnie udało się obejrzeć film całkiem przypadkiem. Jednak nie o filmie dzisiaj będzie mowa, lecz o książce pt. „Miasto złomu”, autorstwa Pat Cadigan. Jest to oficjalny prequel filmu. Powieść rozgrywa się w świecie Ality, jednak jej samej w książce nie ma. Książka została wydana w 2018 roku, jednak w moje ręce wpadła dopiero 6 marca 2020 czy już po obejrzeniu Ality: Battle Angel.
W książce tej poznajemy doktora Dysona Ido, jego byłą żonę Chiren, zatrudniającego ich Vectora (nieformalnego przywódcy Miasta Złomu), oraz wykonującego dla niego zlecenia nastolatka imieniem Hugo. Jeśli więc jesteście po obejrzeniu filmu to te postacie są Wam doskonale znane. Jednak część postaci jest zupełnie nowa, gdyż w samym filmie ich nie było.
Według mnie to był duży błąd, że najpierw zobaczyłem film, jednak w tamtym czasie nie miałem zielonego pojęcia, że jest jakaś książka, będąca wstępem do niego. Takie połączenie nie jest dobre dla powieści Pat Cadigan, gdyż nie wnosi ona nic nowego do tego świata. Z drugiej strony przeczytanie jej przed filmem, pozwoli Wam wejść w świat Ality bardzo płynnie, gdyż wszystko tutaj będzie nowe. Dowiecie się czym jest Zalem, poznacie losy Chiren i Dysona, gdy byli jeszcze małżeństwem oraz znane Wam będą wcześniejsze losy Hugo.
Nie mogę powiedzieć, że to zła książka, bo takową nie jest. W tym momencie na jej ocenę wpływa w dużej mierze film i podejrzewam, że wiele osób oceniających ją przede mną, oceniało jej z tej samej perspektywy. Jeśli nie mieliście możliwości obejrzeć filmu, a macie szansę zdobyć książkę to nie wahajcie się, tylko po nią sięgnijcie gdyż jest ona warta poznania. Jeśli jednak jesteście już po obejrzeniu filmu to możecie potraktować ją jako ciekawostkę, gdyż przed Waszymi oczami pojawiać się będą Christopher Waltz, Jennifer Connelly, Keean Johnson czy Mahershala Ali, czyli aktorzy, którzy wystąpili w filmie.
Czytając tę książkę z początku nie mogłem się w nią wciągnąć, dlatego też te 349 stron przeczytałem w ciągu dziewięciu dni i dziewięciu posiedzeń. Taki wynik nie jest zbyt dobry, gdyż plasuje on tę książkę daleko z tyłu wśród książek przeczytanych na Tronie. Jak już wspomniałem wyżej, jeśli macie możliwość przeczytania jej przed filmem to proszę Was, abyście nie odkładali lektury na po filmie, bo wówczas książka dużo traci.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
W 2019 roku w świat został wypuszczony film Alita: Battle Angel, który powstał na podstawie mangi Ganmu (oryginalny japoński tytuł) autorstwa Yukito Kishiro. Ten cyberpunkowy obraz wychodził w magazynie „Business Jump” w latach 1991-1995, czyli blisko 25 lat temu.
Mnie udało się obejrzeć film całkiem przypadkiem. Jednak nie o filmie dzisiaj będzie mowa, lecz o książce pt....
2020-10-02
Wojciech Chmielarz to mężczyzna dwa lata młodszy ode mnie (urodził się w 1984 roku w Gliwicach). W wieku 28 lat zadebiutował książką pt. „Podpalacz”, która rozpoczyna cykl książek o Jakubie Mortce. Książka ta została wydana przez Wydawnictwo Czarne i jest jednocześnie częścią Serii „Ze Strachem”.
Wyżej wymieniony debiut powieściowy trafił w moje ręce 19 lutego 2018 roku, niedługo przed spotkaniem autora w Tanowie, które miało miejsce siódmego marca 2018 roku w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Po spotkaniu przyszedł czas na wpis „na pierwszym wydaniu pierwszej książki” jak sam autor stwierdził w dedykacji, która w niej napisał.
Akcja książki zaczyna się w Warszawie, w środku wyjątkowo mroźnej zimy. Na Ursynowie dochodzi do podpalenia willi pewnego biznesmena. W pożarze ranna zostaje żona biznesmena, a on sam ginie w płomieniach. Sprawa zostaje przyznana komisarzowi Jakubowi Mortce oraz jego partnerowi podkomisarzowi Dariuszowi Kochanowi. Po pierwszych godzinach śledztwa i współpracy ze strażą pożarną oraz technikami policyjnymi, komisarz dowiaduje się, że ma do czynienia z seryjnym podpalaczem, który używa koktajli Mołotowa do podpaleń. Mortka dowiaduje się także, że biznesmen nie zginął w płomieniach, lecz został zamordowany. Fakt ten powoduje, że śledztwo musi być prowadzone dwutorowo.
Ponadto dowiadujemy się, że Mortka mimo, że jest dobrym policjantem, to ma problemy z pracoholizmem, przez co cierpi jego rodzina, a dokładniej to dzieci, które wychowywane są przez byłą żonę Jakuba. Ten musi pogodzić śledztwo z rolą dochodzącego ojca. Dodatkowo Kuba musi znaleźć wspólny język z młodymi studentami (niemal o połowę młodszymi od komisarza), z którymi mimo, że razem mieszkają trudno im znaleźć wspólny język.
Jak łatwo zauważyć główny bohater „Podpalacza” nie jest super-bohaterem, lecz zwykłym samotnym facetem, który musi podobnie jak my wszyscy, ogarnąć otaczającą go rzeczywistość. Czyni go to bardziej rzeczywistą postacią powieści. Łatwo się z nim utożsamić, gdyż ma problemy jak każdy z nas. Próbuje pogodzić pracę z życiem prywatnym, jak wielu z nas i podobnie jak ja. Dlatego bardzo polubiłem Jakuba i podejrzewam, że wielu z Was również go polubi.
Czytając książkę czuć, że jest to pierwsza książka Wojtka i że wydanie które czytałem ma już osiem lat. Nie miałem jeszcze przyjemności zapoznać z innymi książkami, ani z innymi wydaniami autora. Jednak nie można powiedzieć, że jest to zły debiut. Książka naprawdę potrafi wciągnąć. „Podpalacz” ma 358 stron, które przeczytałem w ciągu tygodnia i ośmiu posiedzeń. Wynik taki plasuje ją nieco niżej niż recenzowana wczoraj książka „Rinke za kratami”. Jeśli chcecie dowiedzieć się kim jest tytułowy „Podpalacz" i czy uda się go złapać zapraszam Was do przeczytania tej książki. Jako ciekawostkę mogę Wam powiedzieć, że w 2018 roku nakładem Wydawnictwa Marginesy ukazało się wznowienie tej powieści.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
Wojciech Chmielarz to mężczyzna dwa lata młodszy ode mnie (urodził się w 1984 roku w Gliwicach). W wieku 28 lat zadebiutował książką pt. „Podpalacz”, która rozpoczyna cykl książek o Jakubie Mortce. Książka ta została wydana przez Wydawnictwo Czarne i jest jednocześnie częścią Serii „Ze Strachem”.
Wyżej wymieniony debiut powieściowy trafił w moje ręce 19 lutego 2018 roku,...
2020-10-08
Rinke Rooyens urodził się w 10 marca 1970 roku w Holandii. Pod koniec lat 90-tych przeniósł się na stałe do Polski. Wówczas był współreżyserem programów, robionych na holenderskich licencjach. Z biegiem czasu został on producentem wielu znanych i lubianych programów telewizyjnych takich jak: Szymon Majewski Show, Gwiazdy tańczą na lodzie, Jak oni śpiewają, The Voice of Poland.
W 2015 roku pan Rooyens wpadł na pomysł, aby pokazać życie za kratami więzienia. Wówczas powstał reportaż „Rinke za kratami”, który sam poprowadził. Równolegle do programu powstawała książka o tym samym tytule, którą we wrześniu 2015 roku na rynek czytelniczy wypuściło Wydawnictwo Zwierciadło.
Książka ta trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo, a mianowicie jako nagroda w Manewrach Targowych, jakie wówczas organizował Wortal Granice.pl. Okazało się, że w tym samym czasie, co wyniki, miało miejsce spotkanie autora z czytelnikami. Właśnie wtedy zdobyliśmy z żoną wspaniałą dedykację (można ją zobaczyć na Instragramie).
Zanim zacząłem czytać tę pozycję minęło blisko pięć lat. „Rinke za kratkami” opowiada o pobycie mężczyzny w Zakładzie Karnym w Krzywańcu. Krzywaniec to niewielka miejscowość położona na południowy-zachód od Zielonej Góry oraz na północ od Nowogrodu Bobrzańskiego, w województwie lubuskim.
Autor a zarazem prowadzący próbuje znaleźć odpowiedź, jak działa system penitencjarny w Polsce, dlaczego mimo tak niewielkiej skali przestępczości (w porównaniu z krajami zachodnimi) jest tak bardzo dużo osadzonych w polskich więzieniach (zdecydowanie więcej niż za zachodnią granicą). Próbuje także dowiedzieć się, co skłoniło tych ludzi do zejścia na przestępczą drogę. Pan Rooyens swojej książce (programu nie oglądałem) próbuje nie oceniać swoich rozmówców, próbuje im w jakikolwiek sposób pomóc zatrzymać błędne koło, w którym Ci ludzie utknęli i ciągle wracają do wiezienia.
Możemy poznać wielu osadzonych oraz ich historie. Jednak autor nie skupia tylko na jednej stronie więziennego życia. Rozmawia także ze strażnikami, psychologami oraz wychowawcami. Rinke aby bardziej do swych rozmówców trafić, opowiada także o swoich dawnych nałogach, swoich przejściach w życiu i o problemach w młodości. Bo właśnie w dużej mierze właśnie takie czynniki mogą sprawić, że ktoś może zejść na złą drogę.
Naprawdę ta książka jest bardzo mocna i pozwala poznać świat, do którego normalny obywatel nie ma dostępu. Poznajemy, że nie tylko mężczyźni mogą być przestępcami, lecz także kobiety potrafią zejść na złą drogę i w efekcie trafić za kratki. Mnie ta 300-stronicowa książka niesamowicie wciągnęła. Reportaż ten jest podzielony na poszczególne dni pobytu Rinkego za kratkami. Książkę tę przeczytałem w ciągu siedmiu posiedzeń i sześciu dni, co plasuje ją dość wysoko wśród książek przeczytanych na Tronie. Polecam.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
Rinke Rooyens urodził się w 10 marca 1970 roku w Holandii. Pod koniec lat 90-tych przeniósł się na stałe do Polski. Wówczas był współreżyserem programów, robionych na holenderskich licencjach. Z biegiem czasu został on producentem wielu znanych i lubianych programów telewizyjnych takich jak: Szymon Majewski Show, Gwiazdy tańczą na lodzie, Jak oni śpiewają, The Voice of...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-17
Książka, o której Wam dzisiaj powiem, swoją premierę miała dość dawno temu, a mianowicie 27 lutego 2018 roku. Ja o niej usłyszałem nieco później, w trakcie Warszawskich Targów Książki, które odbywały się w maju. Miało to miejsce podczas promocji audiobooka książek Wydawnictwa Poznańskiego, wśród których była „Pasieka dredziarza”.
Audiobook ten czytany i promowany był przez panią Krystynę Czubównę, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Wielu ludzi z mojego pokolenia nauczyło się bardzo dużo z filmów przyrodniczych, opatrzonych jej głosem. Dlatego pierwsze spotkanie w cztery oczy było bardzo niesamowite, a zwykłe „Dzień dobry”, wypowiedziane przez panią Krystynę wywołało dreszcze. W trakcie tego spotkania niestety popełniłem „faux pas”, kiedy przekręciłem tytuł książki na „Pasieka dresiarza”. Moja żona dołożyła jeszcze, że niewiadomo, jak ubrany był autor.
Jednym z autorów, tytułowym dredziarzem, jest pan Paweł Piątek, który napisał tę książkę wraz ze swoją żoną Ewą. Reportaż ten zawiera opisy czynności, jakie pszczelarz wykonuje w ciągu roku przy pszczołach. Jego opowieści przeplatane są spostrzeżeniami pani Ewy na temat życia na wsi (całe wcześniejsze życie spędziła w mieście), o życiu ekologicznym, a także o macierzyństwie.
Taki układ książki sprawia, że jest ona nieco nierówna. Opowieści pana Pawła są wciągające, natomiast te pani Ewy wytrącają z rytmu czytania o pasiece i pszczołach. Pozycja ta jest rozciągnięta w czasie i niestety podawane fakty są niespójne. Na przykład czytamy jak pan Paweł kupił dom na wsi i musiał go własną rękę wyremontować. W następnych rozdziałach dowiedziałem się o jego zamiłowaniu do gry na afrykańskich bębnach, o studiach i życiu we Wrocławiu. Przez chwilę miałem wrażenie, że współautor ma blisko 70 lat, jednak po załączonych do książki zdjęciach taki wiek do niego nie pasuje. Wyżej wymienione niespójności i nierówności bardzo utrudniają lekturę tego reportażu.
Książka ta ma niecałe trzysta stron, które przeczytałem w trakcie dziewięciu dni oraz ośmiu posiedzeń, co plasuje tę książkę na dalekich pozycjach wśród książek przeczytanych na Tronie. „Pasieka dredziarza” mimo wszystko warta jest poznania, chociażby po to by uświadomić sobie jak wygląda pszczeli rok i jak bardzo jesteśmy od pszczół zależni.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
Książka, o której Wam dzisiaj powiem, swoją premierę miała dość dawno temu, a mianowicie 27 lutego 2018 roku. Ja o niej usłyszałem nieco później, w trakcie Warszawskich Targów Książki, które odbywały się w maju. Miało to miejsce podczas promocji audiobooka książek Wydawnictwa Poznańskiego, wśród których była „Pasieka dredziarza”.
Audiobook ten czytany i promowany był przez...
2020-11-22
Szacuje się, że II Wojna Światowa swym zasięgiem objęła 1,7 mld ludzi, z których śmierć poniosło około 50 milionów. Liczby te pokazują jaki to był ogromny militarny konflikt, w którym wzięło udział około 90 państw z całego świata.
Jak łatwo zauważyć w czasie wojny wydarzyło się równie wiele ludzkich historii. Zbiór opowiadań "Taniec pszczół" zawiera jedenaście opowieści (część z nich opowiedzianych na podstawie prawdziwych wydarzeń). Główną zaletą tej antologii jest to, że pokazuje ona, iż II Wojna Światowa nie była czarno-biała. Ukazuje ona różne oblicza ludzi wplątanych w ten straszny konflikt. Można znaleźć w nim dobrych Niemców (oczywiście źli także są) czy złych Polaków, Sowietów itd. Innymi słowy po obydwu stronach tej okropnej wojny byli dobrzy i źli.
Właśnie dlatego pragnę Wam tę antologię polecić, byśmy sobie uświadomili, że wojna zmienia dobrych ludzi w złych, ale również potrafi wydobyć z ludzi to, co najlepsze mimo ciągłego zagrożenia ze strony wroga, a także, co gorsze, od bliskich oraz sąsiadów.
Zbiór ten to 366 stron, które zajęło mi osiem posiedzeń oraz siedem dni. Wynik ten plasuje tę książkę dość wysoko wśród wszystkich przeczytanych na Tronie. Antologię tę gorąco polecam. Jest ona bardzo dobra, o ile o takich historiach (czy wydarzyły się naprawdę, czy są tylko wymyślone przez autorki) można powiedzieć, że są one bardzo dobre.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
Szacuje się, że II Wojna Światowa swym zasięgiem objęła 1,7 mld ludzi, z których śmierć poniosło około 50 milionów. Liczby te pokazują jaki to był ogromny militarny konflikt, w którym wzięło udział około 90 państw z całego świata.
Jak łatwo zauważyć w czasie wojny wydarzyło się równie wiele ludzkich historii. Zbiór opowiadań "Taniec pszczół" zawiera jedenaście opowieści...
2020-11-15
Nieco ponad rok temu (2 listopada 2019) zacząłem czytać książkę pt. "Scheda Gigantów" autorstwa Marka Zychli. W tym roku, 4 listopada, zabrałem się za lekturę "Kopca nimf" czyli ciągu dalszego wspomnianej książki oraz przygód Kuby, Agnieszki, Liama, Davida, Wtranżola.
Niestety dla mnie "Kopiec nimf" został wydany tylko w formie elektronicznej, co bardzo mnie zasmuciło. Z drugiej strony lepiej tak niż wcale. Ja jednak wolę czytać w papierze i to, że czytałem na czytniku miało ogromny wpływ na ilość posiedzeń oraz ilość dni, które poświęciłem tej pozycji.
Jak już wspomniałem jest to ciąg dalszy "Schedy gigantów". Po zwycięstwie nad wiedźmą Badb oraz radości po weselach bliźniąt, rozpoczyna się wyprawa do tytułowego Kopca Nimf, znajdującego się w Zaświatach (w krainie nazwanej Annwn). W kopcu władzę sprawuje Greine. Wyprawa ma za cel odzyskanie Maczugi Śmierci, aby przywrócić do życia zabitego Boga Dagdę.
Ludzie nie mają pojęcia z kim naprawdę mają do czynienia. Jednak znani z pierwszej części bohaterowie spotykają nowych sprzymierzeńców. A znana nam z pierwszej części postać drugoplanowa wysuwa się na pierwszy plan. Jak zakończy się ludzka misja i kim jest tajemniczy bohater dowiecie się z tej wspaniałej książki.
Muszę Wam powiedzieć, że autor wyciągnął wnioski z pierwszej części. Już nie popełniał tych samych błędów, za to dla niego duży plus. Mam wrażenie, że wysłuchał moich rad, dotyczących Zakonu Druidów, który w pierwszej części dziwnie zniknął z akcji "Schedy gigantów".
Jak już wspomniałem czytałem tę książkę na czytniku. W wersji, którą otrzymałem miała 354 strony. Przeczytałem ją w ciągu dwunastu dni oraz jedenastu posiedzeń. Są to bardzo słabe wyniki, jednak nie dlatego, że "Kopiec nimf" jest słaby, lecz dlatego, że ja bardzo nie lubię czytać na czytniku. Wręcz przeciwnie książka ta jest bardzo dobra i polecam ją z całego serca, gdyż jest tego warta.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
Nieco ponad rok temu (2 listopada 2019) zacząłem czytać książkę pt. "Scheda Gigantów" autorstwa Marka Zychli. W tym roku, 4 listopada, zabrałem się za lekturę "Kopca nimf" czyli ciągu dalszego wspomnianej książki oraz przygód Kuby, Agnieszki, Liama, Davida, Wtranżola.
Niestety dla mnie "Kopiec nimf" został wydany tylko w formie elektronicznej, co bardzo mnie zasmuciło. Z...
2020-11-15
W 1979 roku w kinach pojawił się film z Sigourney Weaver pt. "Obcy. Ósmy pasażer Nostromo". Ten klasyczny już film doczekał się w ciągu osiemnastu lat trzech kolejnych części. Ostatnia z nich pt. "Obcy. Przebudzenie" pochodzi z 1997 roku.
W zeszłym roku na Warszawskich Targach Książki spotkałem publikację autorstwa A.C. Crispin powstałą w oparciu o film z roku 1997. Wyszukałem ją wśród antykwarycznych stoisk i bez wahania postanowiłem ją sobie kupić. Jednak od czasu tego zakupu do momentu, w którym sięgnąłem aby ją przeczytać upłynęło blisko półtora roku.
Warto jednak było czekać tyle czasu aby zanurzyć się w świecie Obcych, chociaż to nie jest moje pierwsze spotkanie literackie z tymi stworzeniami. Dość dawno temu czytałem książkę Steve'a Perry'ego pt. "Obcy. Azyl". Pozycja tak nie jest powiązana z filmowymi Obcymi, natomiast książka A.C. Crispin nawiązuje bezpośrednio do wcześniej wspomnianego filmu.
Film widziałem dość dawno, nie umiem powiedzieć dokładnie kiedy, ale na pewno ponad 20 lat temu, gdy byłem jeszcze w Liceum. Oczywiście kilkakrotnie powracałem do niego, gdy nie było nic lepszego do oglądania. Produkcja ta nie należy do najlepszych, a w porównaniu z "Ósmym pasażerem Nostromo" to już w ogóle niebo a ziemia.
Chciałem jednak sprawdzić jak wygląda literacki odpowiednik tego filmu. I muszę powiedzieć, że w wersji literackiej "Obcy. Przebudzenie" jest o co najmniej poziom lepszy. Bardzo zaciekawiły mnie fragmenty kiedy autorka wciela się w umysł jednego z wojowników Obcych. To naprawdę wspaniały zabieg, który podnosi moją końcową ocenę.
Chciałbym Wam powiedzieć, że ta pozycja warta jest polecenia. Książka ma 312 stron, które udało mi się przeczytać w ciągu sześciu posiedzeń i sześciu dni, co plasuje tę pozycję dość wysoko wśród wszystkich książek przeczytanych na tronie.
https://www.facebook.com/czytamnatronie/
W 1979 roku w kinach pojawił się film z Sigourney Weaver pt. "Obcy. Ósmy pasażer Nostromo". Ten klasyczny już film doczekał się w ciągu osiemnastu lat trzech kolejnych części. Ostatnia z nich pt. "Obcy. Przebudzenie" pochodzi z 1997 roku.
W zeszłym roku na Warszawskich Targach Książki spotkałem publikację autorstwa A.C. Crispin powstałą w oparciu o film z roku 1997....
2020-10-30
W roku 1992 roku zmieniły się przepisy gry w piłkę nożną. Został wprowadzony zakaz łapania piłki przez bramkarza po podaniu od własnego zawodnika. Wszystkie dzieciaki, które urodziły się w pierwszej połowie lat 80-tych i grały w piłkę pamiętają nieśmiertelne: "Gramy na stare czy nowe??".
W tym właśnie czasie powstała Premier League. O tej lidze mówi książka pana Michaela Coxa (prowadzący podcast The Mixer) pt. "Premier League. Historia taktyki w najlepszej piłkarskiej lidze świata". Książka ta opowiada o pierwszych 25 latach ligi (wydana została w 2017 roku) i opowiada o wszelkich zmianach w taktyce oraz o tych zawodnikach, czy menadżerach, którzy mieli największy wpływ na nią.
Znajdziemy tu rozdziały o takich zawodnikach jak Denis Bergkamp, Eric Cantona, Micheal Owen, Peter Schmeichel. Poznamy co w swoich zespołach zmieniali Arsene Wenger, Sir Alex Ferguson, Jose Mourinho, Rafa Benitez czy też najbardziej współcześni Pep Guardiola czy Jurgen Klopp.
Jednak Micheal Cox nie tylko pokazuje tych najbardziej znanych. Pokazuje także jaki wpływ na ligę miał grający w Stoke City Rory Delap, mówi też o zawodnikach klubu Wimbledon. Ta książka to prawdziwa kopalnia wiedzy, faktów, nazwisk, ciekawostek.
Jeśli interesujecie się piłką nożną to warto poświęcić swój czas na jej przeczytanie. Ja przeczytałem ją w ciągu 15 dni oraz 14 posiedzeń, co nie plasuje tej książki szczególnie wysoko. Jednak jej zawartość wynagradza ciężkość jej czytania. Ja ze swej strony ją polecam, szczególnie tym czytelnikom, którzy tak jak ja pochodzą z pierwszej połowy lat 80-tych i wiele z tych wydarzeń widziało na własne oczy a teraz mogą je sobie przypomnieć i przeżyć je jeszcze raz.
https://www.facebook.com/czytamnatronie
W roku 1992 roku zmieniły się przepisy gry w piłkę nożną. Został wprowadzony zakaz łapania piłki przez bramkarza po podaniu od własnego zawodnika. Wszystkie dzieciaki, które urodziły się w pierwszej połowie lat 80-tych i grały w piłkę pamiętają nieśmiertelne: "Gramy na stare czy nowe??".
W tym właśnie czasie powstała Premier League. O tej lidze mówi książka pana Michaela...
2020-09-13
2020-09-15
2020-08-17
2020-08-25
2020-07-26
W kwietniu 2019 roku zakończyłem czytać pierwszą część cyklu Darth Bane. Po 50 książkach sięgnąłem znowu po tę historię, autorstwa Drew Karpyshyna. Według moich obliczeń pomiędzy tymi dwoma książkami minęło 452 dni.
Historia w tej książce zaczyna się praktycznie w tym samym miejscu, gdzie zakończyła się pierwsza część. Bane przyjmuje uczennicę według wymyślonej przez siebie zasady, która głosi, że tylko dwoje Sithów: Mistrz i uczeń, a w tym wypadku uczennica. Po tym Bane opuszcza planetę Ruusan, zostawiając tam dziewczynę, dając jej zadanie, by do niego dołączyła w danym miejscu i w danym czasie, bo w przeciwnym razie przestanie być jego uczennicą.
Bane w tym czasie wyrusza na poszukiwanie kolejnych holokronów oraz podejmuje on próby stworzenia swojego własnego holokronu. Jednak jedna z takich wypraw kończy się dla niego źle, gdyż został zaatakowany przez stworzenia zwane Orbaliskami, który wczepiły się w jego ciało, z jednej strony chroniąc go jak pancerz, z drugiej strony będące pasożytami żywiącymi się Ciemną Stroną Mocy.
W końcu Zakon Jedi wpada na trop ostatniego z Sithów i wyruszają za nim w pościg. Czy im się uda zabić Lorda Sithów? Dowiecie się z drugiego tomu trylogii o Darth Bane. Dowiecie się także czy bohaterowi udało się pozbyć pasożytów ze swojego ciała.
Mnie tę historię czytało się całkiem nieźle, ale niestety o wiele gorzej niż „Drogę zagłady”. Ta książka miała 269 stron, które przeczytałem w ciągu ośmiu posiedzeń i ośmiu dni, co plasuje tę książka pod koniec książek przeczytanych na tronie. Nie jest ona oczywiście zła, ale nie była już tak wciągająca, jak pierwszy tom. Dla miłośników Gwiezdnych Wojen, powinna to być pozycja obowiązkowa. Polecam.
Ocena: 8/10
https://www.facebook.com/czytamnatronie
W kwietniu 2019 roku zakończyłem czytać pierwszą część cyklu Darth Bane. Po 50 książkach sięgnąłem znowu po tę historię, autorstwa Drew Karpyshyna. Według moich obliczeń pomiędzy tymi dwoma książkami minęło 452 dni.
Historia w tej książce zaczyna się praktycznie w tym samym miejscu, gdzie zakończyła się pierwsza część. Bane przyjmuje uczennicę według wymyślonej przez...
2020-07-19
Dużo dobrego słyszałem o twórczości Bernarda Werbera, autora znanego z dwóch trylogii. Jedna to Trylogia Mrówek, a druga to Szkoła Bogów. Ja jednak sięgnąłem po zupełnie inną książkę, z zupełnie innego cyklu, a mianowicie za książkę „Tanatonauci”, będącą początkiem dylogii o tym samym tytule.
Książka jest czwarta w dorobku autora i podejmuje ważny temat życia po śmierci. Tytułowi „Tanatonauci” to dwaj przyjaciele, jeszcze z czasów dzieciństwa, oraz żądni przygód badacze dr Michael Pinson oraz Raoul Razorbak. Pragną oni zbadać, co jest po drugiej stronie. Czy naprawdę istnieje życie po śmierci? Jednak odpowiedź nie jest taka prosta jakby się mogło wydawać. A efekty ich pracy nie przychodzą tak od razu, wręcz przeciwnie ponoszą oni wiele, wiele porażek, które wiążą się ze śmiercią ochotnika. W celu zbadania życia po śmierci trzeba wprowadzić organizm w stan śmierci klinicznej.
Powieść ta jest bardzo długa, można w niej znaleźć motywy z różnych religii z całego świata. Znajdują się w tekście także fragmenty podręczników do historii pokazujących m.in. rozwój tanatonautyki, czy życiorysy bohaterów. Wspomniane wstawki rozbijały narrację książki i wybijały mnie one z rytmu czytania. Nie dość, że książka nie potrafiła mnie wciągnąć to dodatkowo w książce często powtarzane były te same schematy i podobne wydarzenia, czyli po raz kolejny przechodzenie przez granice komatyczne.
Podróże po kontynencie zmarłych bardzo mnie zmęczyły. Jeszcze żadnej książki nie czytałem tak długo na tronie. Może gdyby ona była nieco krótsza to wyszłoby jej to na dobre. Nie mogę z całą stanowczością powiedzieć, że jest ona zła. Trudno też znaleźć porównanie z innymi książkami, gdyż tylko Werber podjął ten temat w takiej formie. „Tanatonautów”, którzy mają 588 stron przeczytałem w ciągu dwudziestu posiedzeń oraz 31 dni (czytałem przez miesiąc). Te wyniki plasują tę książkę na samym końcu wśród wszystkich książek Czytanych na tronie.
Ocena: 6/10
https://www.facebook.com/czytamnatronie
Dużo dobrego słyszałem o twórczości Bernarda Werbera, autora znanego z dwóch trylogii. Jedna to Trylogia Mrówek, a druga to Szkoła Bogów. Ja jednak sięgnąłem po zupełnie inną książkę, z zupełnie innego cyklu, a mianowicie za książkę „Tanatonauci”, będącą początkiem dylogii o tym samym tytule.
Książka jest czwarta w dorobku autora i podejmuje ważny temat życia po śmierci....
Piotr Liana (farmaceuta z Gorlic, obecnie mieszkający w Tarnowie) zadebiutował w 2015 roku powieścią Persona non grata, której akcja działa się w wymyślonej przez autora miejscowości Kłobuczka.
W 2018 autor wydał swoją drugą powieść, której akcja dzieje się już w Tarnowie (moim i autora mieście, do którego przeprowadziliśmy się wiele lat temu).
Głównym bohaterem powieści jest Krzysztof Rota, który usiłuje rozwikłać tajemnice śmierci swojej jedynej córki Niny. Jednak z każdej strony mężczyzna napotyka na opór. Dopiero śmierć kolejnego nastolatka stawia na nogi policję i prokuraturę.
Ze strony policji sprawą zajmują się komisarz Iwona Suda oraz aspirant Błażej Widełka. Ten duet pragnie za wszelką cenę rozwikłać sprawę tajemniczych powieszeń młodych ludzi. Tarnów to mało miasto, więc także bliscy wspomnianej pary policjantów, są w nią zamieszani. Jednak jeśli chcecie się dowiedzieć w jaki sposób to zapraszam do przeczytania tej książki.
Książka jest dość sporych rozmiarów (liczy 545 stron) i jest bardzo wciągająca. Jednak w mojej opinii ma dwie zasadnicze wady. Jedną z nich jest postać Dziennikarza, który w normalnych warunkach nie miałby prawa bytu w Tarnowie. Druga wada jest również powiązana z owym dziennikarzem, którego działania powodują dziwne wydarzenia w samym mieście. Mieszkam tu już ponad 13 lat i nie wyobrażam sobie, by takie rzeczy tutaj się działy. Dla innych czytelników (z innych miast) te rzeczy nie będą miały znaczenia mnie jednak bardzo raziły.
Jak już wspomniałem książka była bardzo wciągająca. Do jej przeczytania potrzebowałem zaledwie 8 posiedzeń oraz 13 dni (to nie z winy książki, lecz obowiązków domowych i nie tylko).
Książkę oczywiście polecam, a już niedługo wrócę do komisarz Sudy, gdyż w kolejce czeka Test tolerancji.
Piotr Liana (farmaceuta z Gorlic, obecnie mieszkający w Tarnowie) zadebiutował w 2015 roku powieścią Persona non grata, której akcja działa się w wymyślonej przez autora miejscowości Kłobuczka.
więcej Pokaż mimo toW 2018 autor wydał swoją drugą powieść, której akcja dzieje się już w Tarnowie (moim i autora mieście, do którego przeprowadziliśmy się wiele lat temu).
Głównym bohaterem powieści...