Obcy: Przebudzenie Ann Carol Crispin 6,5
![Obcy: Przebudzenie](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4983000/4983375/932495-352x500.jpg)
W 1997 roku miały miejsce w kinach premiery wielu niezapomnianych filmów. To był ponad wszystko czas takich hitów, jak "Titanic" Jamesa Camerona, który należy do jednych z najbardziej kasowych produkcji filmowych w dziejach. Co istotne jego ,,Global Box Office” wynosi na dzień dzisiejszy – anno domini 2023 - prawie 2 miliardy dolarów, a pamiętajmy, że z racji premiery kinowej "Avatar: Istota wody" Cameron ponad wszystko postanowił wznowić emisję tego dramatu, opartego na historycznych wydarzeniach, który niespodziewanie podbił świat. Nie zapominajmy o drugiej części serii filmowej Park Jurajski, zatytułowanej "Zaginiony Świat", o pierwszych "Facetach w Czerni" z fantastycznym otwarciem w Box Office i pozytywnym przyjęciem przez krytyków i szeroką, bardzo wysmakowaną w gatunkach filmowych publiczność. A "Piąty Element" z Millą Jovovich, Bruce’em Willisem i chociażby Garym Oldmanem? A "Batman & Robin" - to superbohaterskie zatwardzenie i brzydkie kaczątko zarazem, ot indywiduum z serii Uniwersum Batman, które w tak cudowny baśniowo-mroczny sposób, w tak ujmującym stylu zostało zapoczątkowane przez Tima Burtona w 1989r? A disnejowski film animowany pt. "Herkules", na którego premierze, jako mały szkrab byłem osobiście w małym kinie miejskim; czyż nie były to pełne emocji 365 dni?
Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście rok 1997 w światowej popkulturowej myśli kina był naprawdę owocny. Może i nie dał nam dziesiątki filmów, gdzie każde z takowych dzieł było na miarę perły wśród korony kinematografii. Jednakże świat nawet jak na te 25 lat wstecz, miał wtenczas pełny wachlarz wyboru ujmującej i różnorodnej rozrywki. Warto wspomnieć jeszcze o jednym dziele, które debiutowało w 1997 roku – produkcji przeznaczonej na światowe kina, wieńczącej klasyczny cykl filmów o Obcym – przerażającej kreaturze, która w popkulturze przez 18 lat, od 1979 roku aż do 1997 specyficznie ewoluowała: od wywoływania strachu, lęku i jakieś dziwacznej katatonii aż do fascynacji i mieszanych uczuć u widza. I tak nasz ,,szanowny" Xenomorph skończył swój kinowy wysoki bieg w klasycznym wydaniu Uniwersum filmem "Obcy - Przebudzenie". Nie było to kino, które wymykało by się górnym granicom ocen, jakby jego ,,świetność” była praktycznie poza skalą pojmowania. "Obcy 4", bo tak inaczej mówi się o tym tytule, dużo lepiej się zestarzał niżeli był przyjęty przez świat popkultury przez pierwsze lata od jego emisji. Fabuła filmu została podniesiona do zbyt wysokich ram cudaczności konceptu fantastyki-naukowej w tym Uniwersum; nie pasowała ona wprost proporcjonalnie w stosunku do tego, co prezentowały wcześniejsze trzy filmy z serii, które podsumowując krótko: były bombastycznie dobre. I tak "Przebudzenie" przenosi widza o 200 lat w przód od wydarzeń wieńczących film "Obcy 3" – kto widział trzecią część cyklu, ten wie ,,jak skończyła” Ellen Ripley. To właśnie w czwartym filmie naukowcy izolują ,,jakoś zdobyte” DNA Ripley, łączą je z zarodkiem Królowej Obcych, a następnie kontrolują wzrost ludzkiego płodu. W efekcie powstaje Ripley, która ma być dla Korporacji superbronią, i która otrzyma pewne cechy Xenomorpha: nadludzka siła, odporność, żrąca krew etc. Najdziwniejsze jest to, że wszystko, dosłownie wszystko to, co wydarzyło się w tym filmie, cóż, sami pomyślcie jak skrajnie eksperymentalna okazała się to koncepcja fabuły, co samo w sobie daje nam hybrydę filmową, nie miało prawa skończyć się dobrze. I tak też było, tak, to był najdziwniejszy obraz kinowy z wszystkich, które oglądałem w swym życiu, a które miały swe premiery w 1997 roku. I nie da się tego rocznika zapomnieć – wszystko przez ten nietuzinkowy film, "Obcy 4", który w delikatny sposób mówiąc ,,kaleczy” Świat Obcego i Predatora, ale z drugiej strony po prostu zachwyca, czego sam do tej pory nie potrafię wytłumaczyć. Zbiór sprzeczności.
Co ciekawe film "Obcy 4", obraz który miał się zbyt ,,dziwnie”, o czym napomknąłem wyżej, w stosunku do Kanonu sci-fi horroru, który zbudował "Obcy. 8-my Pasażer Nostromo", doczekał się tzw. ,,książki po filmie”, albo ,,książki scenariuszowej”. I tu się robi najlepiej, gdyż beletrystyka autora A. C. Crispina, o tym samym tytule, co omawiany film, robi widowisku dużo bardzo dobrych rzeczy wbrew temu, co sądzi się o tego typu literaturze ,,kopiującej scenariusze". ,,Bardzo dobrych”, bo mam na myśli podwyższanie wartości oceny filmu przez widza. Gdy się zobaczy film i przeczyta książkę, a dopiero po przeczytaniu powieści oceni ten specyfik filmowy, albo gdy doświadczy się specyfiki powieści, a potem ogarnie to fantastyczno-naukowe filmidło, to właśnie to filmidło stanie się wówczas kwiatem o niewypowiedzianym pięknie. ,,Przebudzenie” Crispina, to taki typowy ,,średniak” pod względem objętości, wyglądu fizycznego okładki, układu stron etc., jak na wydawnictwo Vesper przystało. Zewnętrze jest naprawdę dziwaczne: odstrasza przerażająca twarz Xenomorpha, także ten obmierzły kolor, który faktycznie może odpychać czytelnika, wywołując reakcję typu ,,rzuć książkę w kąt i idź stąd”. Ale to tylko pozory, bo jak mówi przysłowie ,,nie oceniaj książki po okładce”. To około 350 stron dynamicznie kreślonego, od pierwszej do ostatniej kropki ,,grubego czytadła”; określenie to stosuję dość często, w sytuacji gdy książka oparta na filmie/scenariuszu filmowym wyprzedza w swej wybitności film albo, gdy wzmacnia sam przekaz obrazu i jego końcową ocenę.
"Obcy. Przebudzenie" było czytelniczą koniecznością – nie darowałbym sobie, gdybym nie pochłonął tej lektury, nie miał jej w swojej kolekcji i nie obejrzał cz.IV filmu z Uniwersum, by następnie porównać oba media i ocenić film, który jest dla historii Kanonu Obcy/Obcy vs Predator teoretycznie najistotniejszy. Postanowiłem, że wpierw doświadczę klimatu, talentu pisarskiego autora, oceniając jak tysiące słów w powieści odtworzyły – i czy go dopełniły czy nie – film z 1997 roku. Na postanowieniach się nie skończyło. Tak też uczyniłem. Książka dodała około 30% wartości pozytywnej do oceny tej kinowej produkcji. Zresztą sam film widziałem nieraz, wydarzenia, postaci, pracę kamery – wszystko pamiętam z tego dzieła dość dobrze i szczegółowo płynnie, wiedząc jak wyglądała cała historia i świat przedstawiony tu zawarty. Stąd duży plus dla książki A. C. Crispina, który – mówiąc łopatologicznie – po prostu oddał w swej niniejszym omawianej pracy wyjątkowość filmu. Granica odbioru medium filmowego a książki "Przebudzenie" właśnie, cóż, będzie więc iluzoryczna: czytając tę powieść odnosimy wrażenie, że jesteśmy w filmie; że wiemy, iż Ripley będzie zmuszona połączyć siły z ludźmi, którzy do niej samej nie mieli zbyt dobrych intencji, że czekali (to jedna z interpretacji tytułu obrazu kinowego i książki) na ,,przebudzenie” swego obiektu, który miał zwiastować w Korporacji ,,syto zastawiane” sukcesami lata. Czytelnik tak samo ucieka, jak ucieka nasza protagonistka przed hybrydą Xenomorpha i spiskami pracowników i guru kierowniczego: żądnego istoty samej władzy Weyland-Yutani. Nie zapominajmy o jednym z istotniejszych aspektów książki, które dodają tej koniecznej dodatniej wartości do oceny filmu. W pracy Crispina pojawia się sporo treści i licznych zagwozdek informacyjnych, które w filmie mogą nam umknąć, albo których zdawać by się mogło… nie było. Tytuł sprawdza się w ten zaskakujący sposób, że na około 350 stron, które objętościowo sobą prezentuje mamy tu szczerze to ujmując: całą masę ,,treściwego mięska” danych ważnych dla tego Uniwersum, np. to jak genetycznie i fizjologiczne prezentuje się ,,nowa Ripley” i to jak długo rozwijała się jako hybryda; to, w jaki sposób nazywano naszą bohaterkę: ,,żywiciel”, a Obcego: ,,obiekt”, gdzie dodano nieco treści do tego, czego w filmie nie uświadczymy. To dopiero kilka przykładów bardzo mocnych stron pisarstwa Crispina i dowód na to, że warto dla samych zagwozdek, niby prostych wstawek o faktach naukowych, czy rozleglejszego spojrzenia na wychodzące poza świadomość Ripley jej połączenie psychiczno-zmysłowe z Obcym, czytać tą powieść.
Akcja w ,,Przebudzeniu” staje się prawie że namacalna dla czytającego – to co się tu dzieje, czuje się tak jak na obrazie filmowym, chyba nawet tak, jakby muzyka sama grała nam w głowie. Jest to atut, który rozwija się i dorasta do odpowiedniego poziomu konsekwentnie, jak na moje oko i koncentrację przy doświadczaniu lektury i pamięci o filmie: ma to miejsce od połowy powieści i później się nie zatrzymuje, nawet jeśli jest to fabularna mamałyga i niektóre postaci poboczne z obozu naukowego Aurigi jak i wojskowych z załogi statku najemników ,,Betty”, którzy do spisku korporacyjnego dołączyli swoje 5 minut, po prostu nie wnoszą nic, jedynie przedłużają akcję. Bo chodzi tu o akcję, a nie drobiazgi scenariuszowe! Dlatego jest tak wyraziście i konsekwentnie. Tempo wydarzeń narasta w końcówce jak hitchcockowska burza w solidnym suspensie: wszystko naraz, z odpowiednim akcentem, z zaznaczoną rolą dla każdego i wszystkiego: Xenomorphów nie mieliśmy na finiszu kilka, ale to już był cholibka Armageddon roju, który zarówno w książce oraz filmie potrafiła spleść ,,nowa Ripley”, której swoją drogą oczyszczenie mentalne, które doznaje, gdyż przypomina sobie cząstkę siebie z poprzedniej wersji własnego jestestwa, nadaje tytułowi głębi. A głębia dla tej bohaterki, może nie była aż tak potrzebna, jak na gatunek, styl i to, co fabularnie przedstawia powieść oraz film, ale dzięki temu nie wykreowano ostatecznie całego dzieła na totalnie niszowe i kiczowate. Fakt, gdyby Ripley nie było, młodzież powiedziała by na to tak: z Przebudzenia byłby ,,niezły kupsztal”. To dzięki tej postaci, dostajemy bardzo dobry, namacalny jakościowo!, sposób przedstawienia linii wydarzeń z powieści (niestety w filmie wygląda to inaczej) z punktu widzenia Obcego, ale poprzez połączenie o którym wspomniałem, z istotą Ripley, która jak wiemy ma w sobie DNA tej poczwary. Jako Nowa Ripley, ,,Ripley” jest scalona z całą istotą zbiorową i pojedynczą Xenomorpha; tu nazywa się Obcego ,,Wojownikiem". A skoro urodziła temu gatunkowi ich ,,Matkę”, to odczucia Obcego u bohaterki i bohaterki u Obcego są logiczne i przez czytelnika akceptowalne. Ripley to bufor i tłumacz oraz pomost między światem stworów a światem ludzi – a to niesie fajny, lekki morał, który można na swój własny sposób sobie wyjaśnić.
Ciężko jest stwierdzić, czy cała powieść kończy się… logicznie, dla czytelnika, który zna Uniwersum Obcego/ Uniwersum AvP dość dobrze i widział oraz czytał większość pozycji z obu mediów. Koniec całej ,,kwadrologii” Obcego był jak na tamte czasy, jak i jest obecnie, co najmniej niekonsekwentny. Nie jest to jednak aż tak deprymujące i zaniżające książkę czy film w ocenia wartości końcowej dzieła. Po "Przebudzeniu" istnieje spora szansa na to, aby nakręcić jeszcze całą kolejną trylogię z tego świata, zrobić serial i wydać multum książek. Los Ripley wcale nie musi być przesądzony.