-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2023-12-17
2023-12-30
(...)
Opowiedziane losy mieszkańców Korei Północnej przeplatane są sporą dawką wydarzeń historycznych rozgrywających się na półwyspie koreańskim i mających wpływ na ich mieszkańców po dzień dzisiejszy (pracę nad książką Demick ukończyła w 2009r.) Przy okazji podkreśla korelacje na linii Korea Północna - Rosja, Korea Północna - Chiny. I o ile pozostałe dwa komunistyczne państwa wyrosły na potęgę, to Korea oprócz stworzenia obozów, głodzenia społeczeństwa, pozostawienia ich w ciemności (dosłownie) oraz ciemnocie i wcielania w ich życie pustych sloganów coraz bardziej podupadała gospodarczo, stała się niewydolna ekonomicznie Mimo iż ci, którzy tym zarządzali czuli się dobrze, bo mieli to czego potrzebowali. To co było odbierane głodującej masie szło na zbrojenia nuklearne. Ideologia ponad wszystko. Nie ma jedzenia? nasyćcie się reżimem Kim Ir Sena i Kim Dzongila. Rządząca od 1949 roku rodzina Kimów niepodzielnie sprawuje rolę ojca narodu, któremu należy się najwyższy szacunek, miłość i oddanie. Stworzenie komunistycznego raju na terenie Korei Północnej nie ma sobie równego.
O tym jak to wygląda od wewnątrz możemy dowiedzieć się z książki Barbary Demicki dzięki zebranym materiałom uzyskanym za sprawą uciekinierów. Na marne idzie podróż do kraju, gdzie wszystko jest inwigilowane przez szczelne aparaty państwowe, gdzie również wyżsi urzędnicy są pilnowani przez odpowiednie służby. Na każdego oprowadzanego cudzoziemca przypada dwóch przydzielonych jego opiece Koreańczyków, którzy poza tym iż mają dobrze odegrać rolę w teatrze Kima, to muszą się jeszcze wzajemnie pilnować. Autorka z tej perspektywy mogła ujrzeć jedynie fasadę, dobrze zorganizowane przedstawienie i nic poza tym. Rozmówcy, którzy latami doświadczali indoktrynacji, a potrafili przeżyć i uwolnić się z tego bagna, stają się bezcenni, jak Mi Ran, Jun-Sang, Oak-hee. Momentami trudno uwierzyć w ich opowieści, bo graniczą z absurdem, są niewyobrażalne, szczególnie dla człowieka Zachodu, który rości sobie prawo do wolności i poszanowania jego wyborów nawet, gdy znajdzie się w krajach, gdzie panują nieco inne zasady.
Zmierzenie się z niewyobrażalnym jest możliwe dzięki książce "Światu nie mamy czego zazdrościć". Co mnie najbardziej w tym przeraża? To, iż nie są to np lata trzydzieste czterdzieste XX wieku, ale na dobre wpadliśmy w tory XXI wieku, a tam - nie tak znowu daleko od Polski - społeczeństwo działa w rytm ideologii, jest uszlachetniane na modłę szaleńca, ludziom odbiera się prawo do wszystkiego i tylko przyglądamy się temu. Oczywiście gdzieś tam zastanawiają się inni wielcy, co z tego wyniknie, jaka przyszłość może być udziałem pozostałych krajów w wyniku nieopatrznych działań reżimu, ale jaki zysk czerpią z tego mieszkańcy Korei Północnej? Co im daje to, że inni o nich myślą, a mało kto zna i mierzy się z realiami tej sytuacji, zarówno po jednej, jaki po drugiej stronie.
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/spiewajmy-piesn-pochwalna-swiatu-nie-mamy-czego-zazdroscic
(...)
Opowiedziane losy mieszkańców Korei Północnej przeplatane są sporą dawką wydarzeń historycznych rozgrywających się na półwyspie koreańskim i mających wpływ na ich mieszkańców po dzień dzisiejszy (pracę nad książką Demick ukończyła w 2009r.) Przy okazji podkreśla korelacje na linii Korea Północna - Rosja, Korea Północna - Chiny. I o ile pozostałe dwa komunistyczne...
2024-01-02
2023-12-22
Nie Ma kogo, Nie Ma czego - felietony o brakach, o czyimś odejściu, o pożegnaniu się z przeszłością. Motyw bardzo ciekawy, jednak wykonanie mnie nie przekonuje. Są to zarówno króciutkie historyjki, rozmowy-wywiady, jak i przemyślenia Autora, a wszystko jakieś takie rozmyte, niedoprecyzowane, niektóre teksty nie wiadomo po co się tutaj znalazły i czemu miały służyć.
Może temu zbiorowi zaszkodziło to, że teksty były zbierane przez kilka lat? A może to jak mówi Hanna Krall w "Najkrótszym wykładzie o Nie Ma":
"- Wszystko musi mieć swoją formę, swój rytm, panie Mariuszu. Zwłaszcza nieobecność" (s.309). Tutaj tego mi brakuje. Rytm zaczyna się gubić, gdy treść przyjmuje różnorodną formę. Może się stać również niezrozumiałe, gdy estetyka słowa zamienia się w manierę. Szczygieł raz się nad tematem zgrabnie pochyla, innym razem produkuje łzawe historie. Może to mocniej podkreśla charakter felietonu? Może jest mistrzostwem takie skakanie od sasa do lasa? Nie wiem. Dla mnie publikacja nie ma mocnego akordu, nie ma w niej tekstu, który by oszołomił, sprawił, że będę chciała zachować go w pamięci na długie lata.
Sięgnęłam do tej pozycji ze względu na entuzjastyczne recenzje innych czytelników, a dziś czuję się rozczarowana i traktuję "Nie Ma" jako wydmuszkę.
Nie Ma kogo, Nie Ma czego - felietony o brakach, o czyimś odejściu, o pożegnaniu się z przeszłością. Motyw bardzo ciekawy, jednak wykonanie mnie nie przekonuje. Są to zarówno króciutkie historyjki, rozmowy-wywiady, jak i przemyślenia Autora, a wszystko jakieś takie rozmyte, niedoprecyzowane, niektóre teksty nie wiadomo po co się tutaj znalazły i czemu miały służyć.
Może...
2023-11-30
"Belfrzy" Kowalskiej to zapis rozmów z nauczycielami z wieloletnim stażem oraz doświadczeniem, na które nie składa się jedynie "odwalanie dniówki". Dziennikarka podejmuje temat z nauczycielami na świeżo po strajkach wiosną 2019 roku, gdy emocje może u niektórych lekko opadły, ale cała sytuacja wywołała takie wrzenie, że nauczyciele zaczynają głośno mówić, jak wiele muszą dźwigać na swoich barkach, ile im przydzielono obowiązków typowo biurokratycznych skutecznie odciągając od zaangażowania w istotę swojej pracy. Niektórzy rezygnują z pewnych form działania na rzecz młodzieży poza szkołą inni jasno oznajmiają rodzicom, że nie będą charytatywnie jeździć z uczniami na wycieczki (za każdy taki dzień mają opłacane za 4 godziny przy tablicy, a opiekę sprawują 24/dobę).
Mamy tutaj do czynienia z jednostkami, które naprawdę budują szkolna rzeczywistość, którym pomimo trudności, jakie stale piętrzy system jeszcze się chce. Niestety, niektórzy już otwarcie mówią tez o zmianie kierunku i przejściu na obcy rynek (nauczycielka niemieckiego) albo do innej działalności. I mimo trudności ze strony urzędu czy nierzadko rodziców, pomimo przemęczenia i kiepskich stawek (dla pokreślenia jak jest kiepsko u nas wypowiada się o zawodzie w swoim kraju Hiszpan) potrafią skupić się na tym, co ich motywuje. Z przyjemnością czyta się o pasji tych ludzi, bo tylko tacy nauczyciele potrafią dobrze mówić o swoich podopiecznych, cieszyć się ich sukcesami.
(...)
Publikacja jest zaledwie zbiorem rozmów i aż prosi się o mocną konkluzję, czego coraz częściej w tego publikacjach nie dostajemy. Kowalska raczy nas wstępem, ale po co zaczynać pracę na kontrowersyjny temat, skoro nie buduje się syntetycznego opracowania problemu. Na końcu powinno mocno wybrzmieć wszystko to, o co walczą nauczyciele, co mogą, chcieliby zrobić, a systemowo uniemożliwia się im to na każdym kroku, budując przy tym atmosferę niekompetencji i roszczeniowości przez tę jakże uprzywilejowaną grupę zawodową. Tylko pytanie: kto z uśmiechem i ochotą do działania chce pracować 50-60 godzin tygodniowo przy stawce za góra połowę tego? Nauczyciel w szkole wykonuje tylko część pracy, resztę zabiera do domu. I nie, nie ma dwóch miesięcy wakacji, a przepisowo sześć tygodni, co też wcale nie jest żelazną regułą.
Ta książka powinna otworzyć oczy rodzicom, jak system zniewala każdą ze stron biorącą udział w edukacji. Na papierze zmian dokonują ci na najwyższych szczeblach, brudną robota zajmują się nauczyciele, a kuratorium jest do kontrolowania działań szkoły, a nie pomagania nauczycielom. Drogi nauczycielu - radź sobie sam!
"Wymagamy od nauczycieli bardzo wiele: mają być autorytetami, muszą świecić przykładem, mają obowiązek poświęcać się swojej pracy, do której koniecznie muszą mieć powołanie. I jeszcze wypełniać misję. Osobom przekonanym o swoim posłannictwie nie trzeba dobrze płacić. I tak będą je wypełniały. Podobną postawę przejmuje się w stosunku do policjantów czy ratowników medycznych. Albo lekarzy. Lub pielęgniarek. Jednak za każdym razem, kiedy zawód nierozerwalnie łączący się z misją zostanie zdeprecjonowany, kończy się to podobnie - społeczną katastrofą. I w obliczu takiej katastrofy stoimy." (s.10)
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/miec-powolanie-poczucie-misji-i-nie-prosic-o-odpowi-belfrzy
"Belfrzy" Kowalskiej to zapis rozmów z nauczycielami z wieloletnim stażem oraz doświadczeniem, na które nie składa się jedynie "odwalanie dniówki". Dziennikarka podejmuje temat z nauczycielami na świeżo po strajkach wiosną 2019 roku, gdy emocje może u niektórych lekko opadły, ale cała sytuacja wywołała takie wrzenie, że nauczyciele zaczynają głośno mówić, jak wiele muszą...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-05
2023-09-10
Publikacja Anny Kamińskiej traktuje o dorosłych osobach, które w dzieciństwie trafiły do adopcji, a jako dorosłe postanowiły odszukać swoją rodzinę biologiczną. Poznajemy koleje losów kilkunastu osób, gdzie historie niektórych zazębiają się z innymi, tworząc pokruszony obraz rodzeństwa odnajdujących się po kilkudziesięciu latach, bądź dopiero poznających się jako dorosłe osoby, jedynie przeczuwających, że gdzieś tam jest jeszcze ktoś dla nich bardzo ważny.
Jedni przyjmują tę wiadomość bez większych emocji, inni mają lekkie kłucie w sercu, bo zawsze podskórnie coś tam czuli. Niektórzy odczuwają lekki zawód, ze dowiedzieli się późno albo, że to ktoś obcy im o tym "doniósł". Różni ludzie - różne reakcje.
Występujący w książce adoptowani nie są wyjątkowymi czy znanymi osobami. Po prostu zdecydowali się podzielić swoimi przemyśleniami i emocjami związanymi z poszukiwaniem biologicznych rodzin. Znamienne jest to, że nawiązują bliższe więzi nie z matką czy ojcem biologicznym, ale swoim rodzeństwem. Zawsze czuli, że jest ktoś jeszcze w ich życiu, działo się to poza ich świadomością, a tak mocno oddziaływało, że gdy już się odnaleźli mogli w końcu odetchnąć, przyszło uspokojenie i radość, poczucie bycia "kompletnym".
"To może wydać się absurdalne, ale nosząc przez lata zdjęcie siostry w portfelu i wiedząc, że ją mam, naprawdę za nią tęskniłem. Dziwne, prawda? Nie znasz człowieka, a o nim myślisz.. i jest to bliski człowiek. Jesteś tego świadom. Brakuje ci go. Kochasz go. To naprawdę tak jest." (s.275)
Myślę, że publikacja ważna i dla oswojenia uczuć każdego adoptowanego człowieka, jak i dla rodziców adopcyjnych, by lepiej zrozumieli potrzeby dziecka, przemyśleli decyzję o informowaniu o tym fakcie zarówno bliskich jak i swoje adoptowane dzieci.
Gdy pierwszy raz sięgnęłam do niej, to nie był dobry czas na takie retrospekcje bohaterów i odłożyłam, by się tym historiom dobrze przyjrzeć i podarować im tyle czasu ile potrzebują. To był słuszny krok. Teraz, gdy czytałam o silnych przeżyciach, którymi bohaterowie byli targani przez lata, często nie będąc świadomi skąd pochodzą, potrafiłam oddać się tylko tym zwierzeniom. Myślę, że dzięki temu wywarła na mnie większe wrażenie i zapadnie mi głębiej w pamięć.
Publikacja Anny Kamińskiej traktuje o dorosłych osobach, które w dzieciństwie trafiły do adopcji, a jako dorosłe postanowiły odszukać swoją rodzinę biologiczną. Poznajemy koleje losów kilkunastu osób, gdzie historie niektórych zazębiają się z innymi, tworząc pokruszony obraz rodzeństwa odnajdujących się po kilkudziesięciu latach, bądź dopiero poznających się jako dorosłe...
więcej Pokaż mimo to