Belfrzy
- Kategoria:
- reportaż
- Tytuł oryginału:
- Belfrzy
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2019-09-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-09-04
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380323681
Tę książkę powinien przeczytać każdy w tym kraju – w końcu taka nasza przyszłość, jaka edukacja naszych dzieci!
Kiedy Polskę sparaliżował strajk nauczycieli, z jednej strony pojawiły się głosy, że nauczyciele nie powinni oczekiwać więcej, bo ich praca nie jest tak wymagająca, mają luksusowe dwa miesiące wakacji, a dzieci i tak uczą się dopiero na korepetycjach. Z drugiej strony zaczęto głośno mówić o tym, że polski program edukacji jest daleko w tyle za innymi krajami europejskimi, że niskie zarobki sprawiają, że do zawodu trafiają osoby z przypadku, a jakakolwiek inicjatywa ze strony nauczycieli z pasją rozbija się o brak pieniędzy i niekończący się proces reform. Co szwankuje w polskiej edukacji, że polskie uczelnie wyższe są tak daleko w światowych rankingach, a szkoła jest uciążliwym koszmarem dla uczniów, nauczycieli i rodziców. Ponoć nauczyciel ma być intelektualnym autorytetem dla swoich uczniów, ale czy rzeczywiście nim jest?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Misja nauczyciel
Książka Doroty Kowalskiej to zapis rozmów z nauczycielami o problemach polskiej szkoły, przeprowadzonych w szczególnym dla niej momencie, czyli tuż po kwietniowym strajku. Masowe protesty wyzwoliły w nauczycielach wiele emocji, zaczęli oni głośno mówić o wszystkich problemach, z jakimi mierzą się na co dzień, odnosić się do głęboko zakorzenionych w społecznej świadomości mitów związanych z zawodem nauczyciela.
Te najbardziej krzywdzące środowisko nauczycielskie sprowadzają się do konkluzji, że skoro nauczyciele pracują mniej niż przeciętny Kowalski, to nie powinni za swą pracę oczekiwać większych pieniędzy, zwłaszcza że mają dwa miesiące wakacji, ferie i długie przerwy świąteczne. Tylko czy rzeczywiście pracują mniej? Mówi się tylko o godzinach, które nauczyciel spędza przy tablicy, zupełnie ignorując czas poświęcony na przygotowanie do zajęć, sprawdzanie prac, rady pedagogiczne, wypełnianie dokumentacji, wycieczki. Niektórzy idą w swoich komentarzach jeszcze dalej, mówiąc, że przecież to tzw. zawód z misją, i jako taki powinien być wykonywany przez pasjonatów, którym nie przystoi liczenie kasy.
We wszystkich rozmowach kwestia kiepskiego wynagrodzenia schodzi na dalszy plan. Większość rozmówców ubolewa przede wszystkim nad brakiem autonomii nauczycieli, rozliczanych z realizacji podstawy programowej kosztem czasu poświęcanego uczniom, ich problemom. W szkole nastawionej na rywalizację, a nie współpracę, gdzie coraz mniej liczy się systematyczna praca w roku szkolnym, a bardziej egzaminy i przygotowanie do nich, nie ma czasu na poprawne, pełne relacje uczeń – nauczyciel. Uczeń otrzymuje jasny przekaz: uczę się, aby dobrze zdać egzamin i dzięki temu dostać się do dobrej szkoły. Ciągłe reformy w polskiej szkole nie służą nikomu, na pewno nie uczniom ani ich rodzicom, coraz bardziej zestresowanym i zdezorientowanym. Tym bardziej że nie idą za nimi większe zmiany jakościowe. Programy nauczania nie satysfakcjonują nikogo, są przeładowane, od dawna nie nadążają za zmieniającą się rzeczywistością. W czasach, kiedy codziennie jesteśmy bombardowani mnóstwem informacji, należałoby uczyć młodzież, jak informacje selekcjonować, jak sprawdzać ich wiarygodność, a nie wymagać, aby pamięciowo opanowywali duże partie materiału, zupełnie jak w czasach przed internetem, jakby nic się nie zmieniło. Należałoby kłaść większy nacisk na umiejętności, a nie na przyswajanie wiedzy czysto teoretycznej. Dzięki temu byłoby więcej czasu na kształtowanie wartościowych relacji i postaw. Postulaty wydawałoby się proste i logiczne, jednak pozostają w sferze marzeń większości nauczycieli.
Zupełnie oddzielnym problemem jest przygotowanie do pracy w zawodzie nauczyciela. Wszyscy rozmówcy Doroty Kowalskiej to doświadczeni pedagodzy, w swoim fachu osiągnęli najczęściej najwyższy stopień awansu zawodowego, są nauczycielami dyplomowanymi. Wspominając swoją nauczycielską drogę, są zgodni co do tego, że rozpoczynając pracę, nie byli dostatecznie przygotowani do zastanej w szkołach sytuacji. Zderzenie z rzeczywistością niejednokrotnie bywało bolesne, okupione stresem. Intuicyjnie czujemy, że jest to profesja specyficzna, wymagająca określonych predyspozycji, i nie każdy rozpoczynający pracę w szkole zostanie w niej na zawsze. Dziś często słychać głosy, że mamy do czynienia z negatywną selekcją do zawodu. W obliczu braku chętnych dyrektorzy zatrudniają każdego, kto chce pracę podjąć. Jedni okażą się wspaniałymi, zaangażowanymi nauczycielami, inni nie, nie może być inaczej. Jedno jest pewne – dalsze obniżanie prestiżu zawodu nauczyciela, ciągłe zmiany prowadzące do odpływu kadr, nie poprawią sytuacji, w jakiej polskie szkoły się znajdują.
Szkolnictwo nie może być obszarem, dzięki któremu próbuje się zbijać polityczny kapitał, nie kosztem dobrostanu młodzieży. Nie można podejmować decyzji o likwidacji gimnazjów w oparciu o obiegowe społeczne opinie, jakoby się nie sprawdzały, zwiększać pensum nauczycieli, bo część wyborców twierdzi, że pracują mniej od innych. Propozycje zwiększenia pensum, jeśli zostaną urzeczywistnione, w połączeniu ze zlikwidowanymi gimnazjami będą dla wielu nauczycieli oznaczały spore kłopoty. Część z nich nie otrzyma w swojej szkole liczby godzin zapewniającej etat. Będą zmuszeni szukać dodatkowego zatrudnienia w innej placówce, przez co ich efektywność i zaangażowanie spadnie. To tylko wierzchołek góry lodowej, mnożących się problemów, które pogłębiają kryzys w oświacie.
Książka potrzebna, przybliża dylematy, przed jakimi stają dziś nauczyciele i to, jak przekładają się one na jakość polskiej edukacji. Jest głosem tych, którym, co niewiarygodne, dalej się chce. Mimo niechęci coraz bardziej roszczeniowego społeczeństwa i postawy rządzących mówią, że dzieci i młodzież są fantastyczne. Szkoda, że zaczyna brakować im czasu, aby z młodzieżą po prostu być – nie tylko nauczać, ale także wychowywać. Szkoda, że muszą walczyć o uznanie dla swojego codziennego wysiłku.
Monika Kurek
Książka na półkach
- 133
- 118
- 26
- 14
- 5
- 4
- 4
- 3
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
"Belfrzy" Kowalskiej to zapis rozmów z nauczycielami z wieloletnim stażem oraz doświadczeniem, na które nie składa się jedynie "odwalanie dniówki". Dziennikarka podejmuje temat z nauczycielami na świeżo po strajkach wiosną 2019 roku, gdy emocje może u niektórych lekko opadły, ale cała sytuacja wywołała takie wrzenie, że nauczyciele zaczynają głośno mówić, jak wiele muszą dźwigać na swoich barkach, ile im przydzielono obowiązków typowo biurokratycznych skutecznie odciągając od zaangażowania w istotę swojej pracy. Niektórzy rezygnują z pewnych form działania na rzecz młodzieży poza szkołą inni jasno oznajmiają rodzicom, że nie będą charytatywnie jeździć z uczniami na wycieczki (za każdy taki dzień mają opłacane za 4 godziny przy tablicy, a opiekę sprawują 24/dobę).
Mamy tutaj do czynienia z jednostkami, które naprawdę budują szkolna rzeczywistość, którym pomimo trudności, jakie stale piętrzy system jeszcze się chce. Niestety, niektórzy już otwarcie mówią tez o zmianie kierunku i przejściu na obcy rynek (nauczycielka niemieckiego) albo do innej działalności. I mimo trudności ze strony urzędu czy nierzadko rodziców, pomimo przemęczenia i kiepskich stawek (dla pokreślenia jak jest kiepsko u nas wypowiada się o zawodzie w swoim kraju Hiszpan) potrafią skupić się na tym, co ich motywuje. Z przyjemnością czyta się o pasji tych ludzi, bo tylko tacy nauczyciele potrafią dobrze mówić o swoich podopiecznych, cieszyć się ich sukcesami.
(...)
Publikacja jest zaledwie zbiorem rozmów i aż prosi się o mocną konkluzję, czego coraz częściej w tego publikacjach nie dostajemy. Kowalska raczy nas wstępem, ale po co zaczynać pracę na kontrowersyjny temat, skoro nie buduje się syntetycznego opracowania problemu. Na końcu powinno mocno wybrzmieć wszystko to, o co walczą nauczyciele, co mogą, chcieliby zrobić, a systemowo uniemożliwia się im to na każdym kroku, budując przy tym atmosferę niekompetencji i roszczeniowości przez tę jakże uprzywilejowaną grupę zawodową. Tylko pytanie: kto z uśmiechem i ochotą do działania chce pracować 50-60 godzin tygodniowo przy stawce za góra połowę tego? Nauczyciel w szkole wykonuje tylko część pracy, resztę zabiera do domu. I nie, nie ma dwóch miesięcy wakacji, a przepisowo sześć tygodni, co też wcale nie jest żelazną regułą.
Ta książka powinna otworzyć oczy rodzicom, jak system zniewala każdą ze stron biorącą udział w edukacji. Na papierze zmian dokonują ci na najwyższych szczeblach, brudną robota zajmują się nauczyciele, a kuratorium jest do kontrolowania działań szkoły, a nie pomagania nauczycielom. Drogi nauczycielu - radź sobie sam!
"Wymagamy od nauczycieli bardzo wiele: mają być autorytetami, muszą świecić przykładem, mają obowiązek poświęcać się swojej pracy, do której koniecznie muszą mieć powołanie. I jeszcze wypełniać misję. Osobom przekonanym o swoim posłannictwie nie trzeba dobrze płacić. I tak będą je wypełniały. Podobną postawę przejmuje się w stosunku do policjantów czy ratowników medycznych. Albo lekarzy. Lub pielęgniarek. Jednak za każdym razem, kiedy zawód nierozerwalnie łączący się z misją zostanie zdeprecjonowany, kończy się to podobnie - społeczną katastrofą. I w obliczu takiej katastrofy stoimy." (s.10)
Całość: https://nakanapie.pl/recenzje/miec-powolanie-poczucie-misji-i-nie-prosic-o-odpowi-belfrzy
"Belfrzy" Kowalskiej to zapis rozmów z nauczycielami z wieloletnim stażem oraz doświadczeniem, na które nie składa się jedynie "odwalanie dniówki". Dziennikarka podejmuje temat z nauczycielami na świeżo po strajkach wiosną 2019 roku, gdy emocje może u niektórych lekko opadły, ale cała sytuacja wywołała takie wrzenie, że nauczyciele zaczynają głośno mówić, jak wiele muszą...
więcej Pokaż mimo to"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" Ten cytat Zamojskiego jest mottem książki. Jest ona zbiorem wypowiedzi różnych nauczycieli. Pokazuje oblicze nauczycieli i stan polskiej edukacji. Niestety nie napawa to optymizmem, jest wiele obaw, w którym kierunku pójdzie edukacja w naszym kraju. Plusem książki jest różnorodność wypowiadających się nauczycieli. Mają różne doświadczenie, potrafią opowiedzieć zarówno o pasji jak i zniechęceniu.
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie" Ten cytat Zamojskiego jest mottem książki. Jest ona zbiorem wypowiedzi różnych nauczycieli. Pokazuje oblicze nauczycieli i stan polskiej edukacji. Niestety nie napawa to optymizmem, jest wiele obaw, w którym kierunku pójdzie edukacja w naszym kraju. Plusem książki jest różnorodność wypowiadających się nauczycieli....
więcej Pokaż mimo toNie dowiedziałam się z tej książki zbyt wiele o życiu nauczycieli. Nie ma w niej syntezy, porządku, nakreślenia głównych problemów. Są jedynie relacje nauczycieli, z których czytelnik sam musi wypracować własne wnioski. Brak tu proporcji między relacją nauczycieli, a myślą autorki o tym, co chciała pokazać, przekazać czytelnikowi. Temat bardzo mnie interesuje, ale takie rzeczy, jak opisane w tej książce słyszę codziennie od znajomych nauczycielek. Liczyłam na wnioski, refleksję.
Nie dowiedziałam się z tej książki zbyt wiele o życiu nauczycieli. Nie ma w niej syntezy, porządku, nakreślenia głównych problemów. Są jedynie relacje nauczycieli, z których czytelnik sam musi wypracować własne wnioski. Brak tu proporcji między relacją nauczycieli, a myślą autorki o tym, co chciała pokazać, przekazać czytelnikowi. Temat bardzo mnie interesuje, ale takie...
więcej Pokaż mimo toPowyższa lektura jest zbiorem wywiadów z nauczycielami pracującymi w różnych szkołach. Dzięki niej mamy możliwość zapoznania się z problemami z jakimi na co dzień borykają się nauczyciele. Są to m.in. niskie zarobki, przestarzały program nauczania czy brak szacunku ze strony uczniów.
Książka nie wywarła na mnie dużego wrażenia, jednak warto się z nią zapoznać, aby poznać punkt widzenia osób, które edukują nasze dzieci, wnuki, nas samych.
Reportaż jest dość przewidywalny i jednostronny. Nie znalazłam w nim żadnych kontrowersyjnych treści, jednak z uwagi na osobę autorki chętnie go przeczytałam.
Powyższa lektura jest zbiorem wywiadów z nauczycielami pracującymi w różnych szkołach. Dzięki niej mamy możliwość zapoznania się z problemami z jakimi na co dzień borykają się nauczyciele. Są to m.in. niskie zarobki, przestarzały program nauczania czy brak szacunku ze strony uczniów.
więcej Pokaż mimo toKsiążka nie wywarła na mnie dużego wrażenia, jednak warto się z nią zapoznać, aby poznać...
Książka „Belfrzy” Doroty Kowalskiej to ciekawy reportaż, a zarazem tylko wierzchołek góry lodowej jakim jest edukacja w Polsce.
Temat rzeka, najczęściej wypowiadają się o nauczycielach ludzie, którzy z tym środowiskiem nie mają nic do czynienia.
Należę do tej grupy społecznej belfrów.
Zawód ten nie cieszy się ogólnie poważaniem wśród społeczeństwa, tylko jednostki nauczycieli są dostrzegane ze względu na ich wyjątkowość.
Tak jak w każdym zawodzie nie wszyscy nadają się do edukacji. Uważam, że powinien być egzamin państwowy, który weryfikowałby chętnych na różne stanowiska w szkolnictwie.
Pamiętam jak moja mama opowiadała, że w latach 60 XX wieku, kiedy uczęszczała do podstawówki to niesforne jednostki były karane biciem po rękach drewnianą linijką. Książka nawiązuje do takich wydarzeń, a wszelka inność, czyli rozmowa zamiast karania była głośno unicestwiana nie tylko przez środowisko, ale również rodziców.
Obecnie to rodzice i dzieci próbują wejść nauczycielom na głowę. Samo środowisko jest podzielone.
Obecnie do wiadomości medialnej podano, że nauczyciel dyplomowany (czyli najwyższy z możliwych awansów jaki może otrzymać nauczyciel) zarabia 7 tysięcy złotych. Przecież to fake news. Od 1 września 2022 roku nauczyciel dyplomowany będzie zarabiał 4224 zł brutto. Wiem to, bo od sierpnia tego roku otrzymałam akt nadania na ten stopień. Na szczęście nie jestem tylko nauczycielem, ale również terapeutą i pedagogiem specjalnym czynnie pracującym. Od dwóch lat pracuję w budżetówce w Łodzi, rzeczywistość jest gorsza niż w Warszawie, gdzie przepracowałam 13 lat. To wielka przepaść pod każdym względem zaczynając od warunków lokalowych, kończąc na kartkach xero i długopisach.
Jak zwykle czas osądzi, czy wszystkie reformy pisane przez przypadkowe osoby na kolanie są dobre.
Obecnie grupa dzieci w przedszkolu to 28 dzieci (w tym 3 z Ukrainy). Nikt nie dał do grup krzeseł, stolików i innych potrzebnych rzeczy. Jeden nauczyciel, w tym dzieci z orzeczeniem bez nauczyciela współorganizującego, bo nikt za taką kasę nie chce przyjść do pracy. Istny cyrk. A ktoś dał za to podwyżkę, bo dołożyli obowiązków i napompowali dzieci do małych sal, aż wszystko pęka w szwach. Oczywiście, że nie i nie zamierza się to zmienić.
Jeszcze jedna kwestia, nauczyciele zatrudnieni z Karty Nauczyciela mają 35 dni urlopu, który mogą tylko odebrać podczas wakacji. Istnieją szkoły i przedszkola, gdzie obowiązuje Kodeks Pracy, gdzie nauczyciele spędzają z dziećmi 40 h w tygodniu, a resztę pracy zanoszą do domu (tak zaczynałam w placówce prywatnej).
Jest sierpień, od początku miesiąca mamy dyżur, przedszkole pęka w szwach od ilości dzieci korzystających z dyżuru. Pracujemy podczas ferii i różnych długich weekendów, np. 2 maja, podczas przerw między świętami.
Wszystkich wrzucają do jednego worka, a rzeczywistość jest zupełnie inna.
Drogi Czytelniku, nie osądzaj kogoś, jeżeli nie chodzisz w jego butach.
Książkę powinni przeczytać ludzie, którzy z tym środowiskiem nie mają nic wspólnego.
Książka „Belfrzy” Doroty Kowalskiej to ciekawy reportaż, a zarazem tylko wierzchołek góry lodowej jakim jest edukacja w Polsce.
więcej Pokaż mimo toTemat rzeka, najczęściej wypowiadają się o nauczycielach ludzie, którzy z tym środowiskiem nie mają nic do czynienia.
Należę do tej grupy społecznej belfrów.
Zawód ten nie cieszy się ogólnie poważaniem wśród społeczeństwa, tylko jednostki...
Dobra książka odrobinę uchylająca kulisy zawodu nauczyciela oraz trochę demaskująca bezsensowną reformę szkolnictwa za rządów pis-u. Miałem wrażenie że im dalej tym jakość rozmów spadała. Zabrakło mi krótkiego wyjaśnienia czym kierowała się autorka w doborze rozmówców. A tak poza tym dobrze się czyta.
Dobra książka odrobinę uchylająca kulisy zawodu nauczyciela oraz trochę demaskująca bezsensowną reformę szkolnictwa za rządów pis-u. Miałem wrażenie że im dalej tym jakość rozmów spadała. Zabrakło mi krótkiego wyjaśnienia czym kierowała się autorka w doborze rozmówców. A tak poza tym dobrze się czyta.
Pokaż mimo toBardzo alarmująca pozycja i niestety prawdziwa. Napisana na fali nauczycielskiego strajku w 2019 r., odzwierciedla ówczesne nastroje i poglądy tytułowych bohaterów. To zbiór wywiadów, reportaży, relacji i przemyśleń na temat polskiej edukacji czasów obecnych.
Już wstęp, autorstwa dziennikarki Miry Suchodolskiej, pięknie nawiązując do maksymy Jana Zamoyskiego o Rzeczypospolitych i chowaniu ich młodzieży, pokazuje, że te wielkie słowa kompletnie nic dziś nie znaczą. Dla społeczeństwa, niestety - bo władza, też niestety, rozumie je po swojemu.
"Nie lubię polskiej szkoły, gdyż jest karykaturą samej siebie - pisze Suchodolska. - [...] Polska szkoła jakoś jeszcze działa tylko dlatego, że trzymają ją na swoich barkach zapaleńcy."
Trudno się nie zgodzić. Dużo tu o potrzebie zmian - ale i poczuciu bezpieczeństwa, które w szkołach maleje właśnie w obliczu zmian - nieprzewidywalnych, nieprzemyślanych i szkodliwych. Praca nauczyciela to operacja na żywym organizmie i dlatego wymaga przemyślenia, precyzji, zdrowego rozsądku i spokoju. A zwłaszcza ten ostatni kolejne reformy bezpardonowo niszczą.
Oczywiście, są wśród rozmówców D. Kowalskiej także tacy, którym chce się uczyć mimo wszystko, ale i oni mówią o braku poczucia bezpieczeństwa, również finansowego, o lekceważeniu, braku szacunku do ich pracy i coraz mniejszej satysfakcji z tego, co robią. Kiedy i tej ostatniej zabraknie, pojawi się wypalenie. A wtedy? Jeden z młodych nauczycieli, Dariusz Martynowicz, mówi: "[...] za chwilę do szkoły będą trafiać ludzie, którzy nie radzą sobie w korpo, są po prostu słabi". I biada Rzeczpospolitym władanym przez ich wychowanków...
Jednocześnie czytając "Belfrów" można mieć poczucie, że szkoła od czasu napisania książki już się zmieniła - zwłaszcza po doświadczeniu 1,5 roku nauczania zdalnego. I znów niestety - w wielu aspektach na gorsze. Wg mnie to lektura obowiązkowa, ale nie dla nauczycieli - przede wszystkim dla różnej maści decydentów. Ale też rodziców. Oby coś się do ich bańki przebiło...
Bardzo alarmująca pozycja i niestety prawdziwa. Napisana na fali nauczycielskiego strajku w 2019 r., odzwierciedla ówczesne nastroje i poglądy tytułowych bohaterów. To zbiór wywiadów, reportaży, relacji i przemyśleń na temat polskiej edukacji czasów obecnych.
więcej Pokaż mimo toJuż wstęp, autorstwa dziennikarki Miry Suchodolskiej, pięknie nawiązując do maksymy Jana Zamoyskiego o...
Jestem pedagożką, nie pracuje w szkole. Jednak temat oświaty jest mi bliski, więc miałam duże nadzieje wobec tej książki. Zawiodłam się, reportaż jest napisany średnio. Moim zdaniem jest za mało różnych spojrzeń, brakuje zwykłych nauczycieli z różnych szkół i na różnych etapach awansu.
Jestem pedagożką, nie pracuje w szkole. Jednak temat oświaty jest mi bliski, więc miałam duże nadzieje wobec tej książki. Zawiodłam się, reportaż jest napisany średnio. Moim zdaniem jest za mało różnych spojrzeń, brakuje zwykłych nauczycieli z różnych szkół i na różnych etapach awansu.
Pokaż mimo toPrzeczytałam jako matka ucznia i jako była uczennica (kto z nas nie uczył się w szkole?). Zanim zaczęłam pisać swoją opinię poczytałam, co inni sądzą o książce Doroty Kowalskiej "Belfrzy". W jednej z opinii wyczytałam, że autorka wystawiła nauczycielom laurkę z czym nie do końca się zgadzam, bo są w książce nieliczne (podkreślam wyraz "nieliczne") zdania nie gloryfikujące zawodu nauczyciela. Z drugiej strony raczej nikt z nas nie ma skłonności do publicznego mówienia o sobie źle, raczej staramy się ujawniać te dobre strony. Inna opinia mówiła, że brak w książce głosu rodziców i z tym się zgadzam, bo dało by to pełniejszy obraz polskiej szkoły. I nie jest prawdą, że rodzice bywają tylko roszczeniowi. Mam to szczęście, że moje dziecko obecnie uczy się w szkole (podstawowej),gdzie grono nauczycielskie jest naprawdę wspaniałe, chodzi głownie o traktowanie ucznia po partnersku, ale z zachowaniem granicy nauczyciel-uczeń. Moje dziecko lubi chodzić do szkoły, lubi atmosferę tam panującą, lubi szkołę z jej uczniami i nauczycielami, ale nie lubi przeładowanego programu nauczania. Teraz trochę mojej polemiki (jako rodzica) z wypowiadającymi się w książce nauczycielami. "...likwidacja gimnazjów była błędem. Maluchy i nastolatki to przepaść, dwa różne światy" (s. 128). Mój syn zaczynał naukę w wieku siedmiu lat, ale szedł do pierwszej klasy w roku kiedy szły też sześciolatki i było jedenaście pierwszych klas. Po roku nauki okazało się, że dla pięciu klas nie ma miejsca w rejonowej podstawówce i trzeba te klasy przenieść do innej szkoły na końcu miasta. Tą inną szkołą było gimnazjum, które udostępniło trzy sale lekcyjne. Jakżeśmy się buntowali, że nasi drugoklasiści będą w szkole razem z gimnazjalistami. Walczyliśmy. I co usłyszeliśmy od nauczycieli i dyrekcji szkoły? Że to jest super, takie pomieszanie małych dzieci ze starszymi, że będzie z korzyścią dla obu stron. I tak moje dziecko spędziło całą drugą klasę szkoły podstawowej w gimnazjum. Zatem jak to jest? "Maluchy i nastolatki to przepaść, dwa różne światy". Kiedy nam rodzicom nie pasowało nie były to dwa różne światy, kiedy przyszło do likwidacji gimnazjów były... Dodam, że do trzeciej klasy moje dziecko wróciło do swojej rejonowej podstawówki, żeby w czwartej klasie być odgórnie przeniesionym znowu do innej szkoły (na szczęście z całą klasą). Na razie od czterech lat nie zmienił szkoły i całe szczęście, bo szkoła jest naprawdę dobra. Kolejna sprawa - kwestia wycieczek. Nauczyciele za darmo sprawują opiekę nad uczniami na wycieczkach. Odpowiem tylko tyle: przez trzy lata brałam urlopy, żeby jeździć z klasą mojego syna na wycieczki, bo wychowawczyni nie mogła się doprosić żadnego nauczyciela, żeby z nimi jechał. Oczywiście nie wszyscy odmawiają, ale też nie jest tak, że wszyscy się chętnie poświęcają. Jak w każdym zawodzie, tak i w szkolnictwie pracują tylko ludzie ze swoimi mocnymi i słąbymi stronami. Dlaczego ludzie tak "nalatują" na nauczycieli? Bo mają silne związki zawodowe, bo krzyczą głośno, domagają się swoich praw i słychać te ich głosy. I dobrze, że krzyczą, domagają się, strajkują. Tylko pozazdrościć takich związków zawodowych. Ale dlaczego ludzie "nalatują"? Bo sami są w trudnych sytuacjach zawodowych i jest im żal, są rozgoryczeni, że mówi się tylko o nauczycielach i górnikach. A inni też by chcieli, ale nie mają tak silnych związków zawodowych. To jest ludzka złość, że nauczyciele, górnicy znowu sobie wywalczą swoje. A inni? Inni nic. Stąd bierze się ta złość na nauczycieli, bo mają możliwość walczyć o swoje. A inni tej możliwości nie mają. I po tej książce znów podniosły się głosy, bo dlaczego książka o nauczycielach, a nie o moim zawodzie? Dlaczego dziennikarze nie zainteresują się ekspedientkami, kierowcami autobusów, bibliotekarzami... tylko znowu nauczyciele. I budzi się złość, że znowu chcą, że znowu narzekają. I wcale ludziom innych profesji się nie dziwię. Jak by zakończyć moje rozmyślania nad książką "Belfrzy"? Już wiem: Marzy mi się seria książek o różnych zawodach. Żeby innym otworzyć oczy, żeby móc powiedzieć głośno co nas boli, a co nas cieszy i żeby w końcu zawalczyć ze stereotypami, które dotykają każdą grupę zawodową, ale jeszcze raz to powtórzę: nie wszyscy mamy tak silne i aktywne związki zawodowe.
Przeczytałam jako matka ucznia i jako była uczennica (kto z nas nie uczył się w szkole?). Zanim zaczęłam pisać swoją opinię poczytałam, co inni sądzą o książce Doroty Kowalskiej "Belfrzy". W jednej z opinii wyczytałam, że autorka wystawiła nauczycielom laurkę z czym nie do końca się zgadzam, bo są w książce nieliczne (podkreślam wyraz "nieliczne") zdania nie gloryfikujące...
więcej Pokaż mimo toLektura nie wniosła do mojego życia niczego odkrywczego, jednak mam ochotę podstawić ją pod nos nie jednej osobie dla której "nauczyciele to nieroby które jeszcze domagają się podwyżek"...
Lektura nie wniosła do mojego życia niczego odkrywczego, jednak mam ochotę podstawić ją pod nos nie jednej osobie dla której "nauczyciele to nieroby które jeszcze domagają się podwyżek"...
Pokaż mimo to