Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Steve Jobs, człowiek legenda. Kiedy dowiedziałam się o jego śmierci, usłyszałam- „twórca IPoda, IPada i IPhone’a”. Głupio się przyznawać, ale tak dokładnie nie wiedziałam co to za magiczne urządzenia. Coś tam mi się kojarzyło, ale nie do końca. Nigdy nie byłam i nie jestem maniaczką gadżetów technologicznych i komputerowych, stąd moja niewiedza. Zawsze miałam duszę artystki, humanistki, więc nie pociągały mnie tego typu rzeczy. Nie żebym nie miałam zielonego pojęcia o świecie techniki. Nie jest ze mną jeszcze tak źle, nie posądzajcie mnie o wiek emerytalny! Oczywiście nie piszę tego ubliżając emerytom, którzy wbrew naszym wyobrażeniom radzą sobie z komputerami coraz lepiej. Jednak zaciekawiła mnie postać Jobsa, o której tak wiele się mówi ostatnio. Założyciel znanej na całej świecie firmy Apple. Kiedy zobaczyłam opasłe tomiszcze, które było jego biografią, stwierdziłam, że pewnie tego nie przeczytam. Jasne, że spróbuję, ale wątpiłam w powodzenie tej „misji”. Ile można czytać o tym jak się konstruuje komputery i inne bajery? Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy z żalem kończyłam czytanie. Żałowałam oczywiście, że to już koniec.

Nie przepadam za biografiami. Wolę przenieść się w fikcyjny świat, wydawał mi się on zawsze ciekawszy. Okazuje się jednak, że życie pisze również ciekawe i porywające scenariusze. Autor biografii Jobsa, Walter Isaacson doskonale spełnił swoją rolę. Była to praca całkowicie akceptowana przez Steve’a- mało tego, sam go poprosił, aby takową napisał! Czytając, bardzo często miałam wrażenie, jakby Walter przez całe życie stał za plecami Steve’a. Opisywał wszystko z wielką dokładnością. Czasami miałam nawet wrażenie, że siedzi w jego umyśle. Zrozumienie Jobsa to niezwykle trudne zadanie, ale kiedy zrobił to Walter, zrobili to i czytelnicy.

Steve Jobs to geniusz. Ale każdy geniusz ma również coś z szaleńca, co potwierdzają również inne przykłady wybitnych postaci. Ciężko jest w tym krótkim opisie ująć istotę fenomenu Jobsa. Miesiącami nieumyty, chodzący boso, zarośnięty, kompletnie niezadbany i do tego jeszcze arogancki. Przychodził tak do najwybitniejszych osobistości zamkniętego światka technologicznego, a na biurko wywalał swoje śmierdzące stopy. Hewlett-Packard, Xerox, Atari. Przychodził ze swoimi propozycjami, interesami, wręcz czasami warunkami. A oni na nie przystawali i to z pocałowaniem w rękę. Dlaczego? Po prostu był genialny. Do tego dodać jeszcze jego niesamowite zdolności retoryczne. Za przykład można podać jego próby przekonania dyrektora handlowego Coca- Coli, Johna Sculleya, aby przeszedł do Apple’a. Zapytał: ,,Czy chcesz do końca życia sprzedawać słodzoną wodę, czy chcesz zmieniać świat?”. I coż ten biedny Sculley miał odpowiedzieć?

Czytając biografię, doszłam do wniosku, że tak naprawdę Jobs niczego osobiście nie skonstruował, nie zbudował, nie zaprojektował. Skąd więc takie określenia, o wielkim twórcy? Po prostu gdyby nie on, jego pierwszy wspólnik prawdopodobnie rozdawałaby swoje komputery za darmo znajomym. Gdyby nie on, nie mielibyśmy teraz wygodnego systemu okien, ciekawych czcionek, pasku startowego i wielu innych- przecież podstawowych rzeczy w naszych komputerach. To on to wszystko wymyślił i nadzorował. Był niesamowicie wrażliwy na sztukę, piękno, estetykę. Wszystko musiało mieć po prostu perfekcyjny wygląd. Przekonajcie się sami- obejrzyjcie na żywo jeden z jego produktów. Nawet opakowanie jest idealne, a przecież po powrocie do domu od razu wyrzucimy je do śmietnika. Dla niego to nie miało znaczenia. Myślę, że między innymi dlatego postać Jobsa tak bardzo mnie oczarowała. Nigdy wcześniej nie spotkałam tzw. „ścisłowców”, którzy jednocześnie mieli tak artystyczne wnętrze. Z ręką na sercu polecam więc tą biografię wszystkim humanistom, którzy przerażeni są wszelkimi liczbami, nawet tworzącymi tylko numery telefonów. Steve Jobs z pewnością odmieni wasze poglądy na ten skomplikowany świat technologii.

Steve Jobs, człowiek legenda. Kiedy dowiedziałam się o jego śmierci, usłyszałam- „twórca IPoda, IPada i IPhone’a”. Głupio się przyznawać, ale tak dokładnie nie wiedziałam co to za magiczne urządzenia. Coś tam mi się kojarzyło, ale nie do końca. Nigdy nie byłam i nie jestem maniaczką gadżetów technologicznych i komputerowych, stąd moja niewiedza. Zawsze miałam duszę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sposób na prasowanie spodni Mellberga- bezcenny :D

Sposób na prasowanie spodni Mellberga- bezcenny :D

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo zabawna książka, można uśmiać się do łez :) Polecam

Bardzo zabawna książka, można uśmiać się do łez :) Polecam

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana w fajnym stylu, ale jednak szału nie ma jeśli chodzi o fabułę. Plus za poznanie reali szpitalnych i lekarskich- nie tylko jak w dr House :)

Książka napisana w fajnym stylu, ale jednak szału nie ma jeśli chodzi o fabułę. Plus za poznanie reali szpitalnych i lekarskich- nie tylko jak w dr House :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo wzruszająca opowieść o Jeremym i Lexie, którzy zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie mieli oni łatwego startu- w małym miasteczku Bone Creek wszyscy wszystko wiedzą co się dzieje, a Jeremy przyzwyczajony jest do anonimowości w metropoliach Nowego Jorku. Oczekują razem dziecka i planują ślub, ale ktoś jednak chce ich rozdzielić i przysyła maile sugerujące, że Lexie zdradza narzeczonego.
Koniec historii bardzo mnie zaskoczył, zdawało się, że będzie klasycznie jak w romansidłach. Dlatego polecam zdecydowanie tę książkę. I jak inne powieści Sparksa- nadaje się na ekranizację filmową :)

Bardzo wzruszająca opowieść o Jeremym i Lexie, którzy zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie mieli oni łatwego startu- w małym miasteczku Bone Creek wszyscy wszystko wiedzą co się dzieje, a Jeremy przyzwyczajony jest do anonimowości w metropoliach Nowego Jorku. Oczekują razem dziecka i planują ślub, ale ktoś jednak chce ich rozdzielić i przysyła maile...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kochany Alexie,

czytałeś kiedyś powieść epistolarną? To taka powieść na podstawie listów. W sumie jako zapracowany kardiochirurg nie masz zbyt wiele czasu na czytanie czegokolwiek oprócz wyników badań, kart chorób i naukowych artykułów, ale muszę Ci polecić naprawdę świetną książkę. Nosi tytuł ,,Na końcu tęczy” i jest właśnie przykładem epistografii. Właściwie w dzisiejszych czasach Internetu i telefonów komórkowych list jest czymś śmiesznym. Wydaje mi się, że jesteśmy jednymi z wielu ludzi, którzy jeszcze potrafią naskrobać do siebie parę słów w tradycyjny sposób. Tak, tak, przeważnie mailujemy, ale to tylko ze względu na czas. A co do tej książki, może epistolarna to zbyt poważne słowo. Kojarzy się z czymś podniosłym, jakby prosto z romantyzmu jak ,,Cierpienia Młodego Wertera”. A tutaj? Więcej tam maili, czy rozmów na chacie i komunikatorach. No to może powieść mailowa? Z resztą nazywajmy sobie to jak chcemy, po prostu musisz to przeczytać, bo dobre i już.

Jak zawsze się rozpisałam o jakiś głupotach zamiast przejść do sedna sprawy. Ale tak bardzo mi ciężko to wszystko mi z siebie wyrzucić. Przyjaźnimy się od piątego roku życia, zawsze byliśmy nierozłączni. Jak brat i siostra, choć myślę, że między rodzeństwem zdarza się więcej kłótni. Nie to, żebyśmy byli idealni. Nie raz nie dwa byliśmy na siebie śmiertelnie obrażeni. Na przykład jak nie zaprosiłeś mnie na swoje dziesiąte urodziny, bo mieli być sami faceci. I co z tego, że jestem dziewczyną? Albo jak postanowiłeś poślubić Bethany tylko dlatego- moim zdaniem oczywiście- że jest w ciąży i czujesz presję ze strony jej ojca, który jakby nie patrzeć, jest Twoim szefem. Oczywiście twierdziłeś, że ją kochasz, ale nie wierzyłam w to kompletnie. I nie odzywaliśmy się do siebie przez cały rok! Nie licząc tych kartek na urodziny, święta czy z pozdrowieniami z wakacji. Bywało różnie ale nadal trwamy. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, a ja Twoją najlepszą przyjaciółką. Kiedy skończyliśmy szkołę planowaliśmy wielkie życie w Bostonie na studiach, ale los wybrał dla nas inną ścieżkę. Jako osiemnastolatka zaszłam w ciążę co skreśliło moje szanse na dalszą naukę. Musiałam poświęcić się dziecku. Wszyscy dookoła mi pomagali, ale miałam okropny żal do samej siebie, że tak lekkomyślnie postąpiłam. Gdybyś wtedy przyjechał na nasz bal absolwentów, na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale z perspektywy czasu myślę, że jednak może i dobrze się stało. Nie wyobrażam sobie życia bez mojej kochanej córeczki Katie, która jest Twoją chrześnicą. Chodzi mi jedynie o to, że wiele przypadków w naszym życiu sprawiło, że ciągle się mijaliśmy. Bo to jednak prawda- przyjaźń między kobietą, a mężczyzną nie jest możliwa i tak też jest w naszym przypadku. Bo kocham Cię panie Alexie Steward i wiem, że Ty kochasz mnie. Dziś, kiedy mamy po pięćdziesiąt lat, widać gołym okiem jak życie zatacza koło. Tyle było okazji, tyle szans, żebyśmy byli razem, jednak w gwiazdach pisane było nam ciągle coś innego. Tak naprawdę przez te wszystkie lata nakładaliśmy maski i graliśmy rolę przypisaną nam w danym momencie. Ukrywaliśmy między sobą prawdę o nas- a przecież to nie było nic złego.

Stoimy teraz na końcu tęczy i znajdujemy ten bajkowy skarb. Co z nim zrobimy, zależy tylko od nas, to będzie nasza, podkreślam- TYLKO nasza decyzja. Swoją drogą z tych naszych wszystkich listów i maili też wyszłaby niezła powieść epistolarna czy tam mailowa.

Kocham Cię,
Twoja Rosie.

Kochany Alexie,

czytałeś kiedyś powieść epistolarną? To taka powieść na podstawie listów. W sumie jako zapracowany kardiochirurg nie masz zbyt wiele czasu na czytanie czegokolwiek oprócz wyników badań, kart chorób i naukowych artykułów, ale muszę Ci polecić naprawdę świetną książkę. Nosi tytuł ,,Na końcu tęczy” i jest właśnie przykładem epistografii. Właściwie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

-Co studiujesz?
-Bibliotekoznawstwo.
Tu następuje chwila ciszy pomieszana z zaskoczeniem.
-I co Ty będziesz po tym robić?
No cóż, kokosów zarabiać nie będę, a na tłumaczenia też nie chcę się wysilać, że teraz jest tyle nowych możliwości po tym kierunku. Zawód bibliotekarza nie jest ani trochę prestiżowy. A tu proszę- głównym bohaterem powieści kryminalnej ,,Syrenka" jest Christian, który jest nikim innym jak właśnie bibliotekarzem. Echo stereotypów także można znaleźć na stronicach książki- ,,z racji zawodu mógłby się wydawać nudny i nieciekawy"- ale i tak jest przystojny, tajemniczy, a nawet zaczyna karierę literacką. Od razu staje się gwiazdą, jego powieść sprzedaje się jak ciepłe bułeczki. Jestem dumna z tego, że w tak świetnym kryminale Christian jest właśnie bibliotekarzem.

Właściwie zaczęłam czytać Czarną Serię Camilli Lackberg od środka. Wiem, że to nie wskazane, sama nie byłam tego do końca świadoma. Ale po ,,Millenium" i przez zachętę na okładce książek tej właśnie autorki nie mogłam się opanować. Najpierw był ,,Niemiecki bękart", który mnie na tyle zaciekawił, że bez opamiętania postanowiłam brnąć w to dalej. Jak to bywa przy dobrych pozycjach- każdy następny przeczytany tom okazuje się być lepszym od drugiego i zupełnie nie wiadomo dlaczego.

Akcja powieści toczy się małej szwedzkiej miejscowości, gdzie sympatyczni policjanci mają do rozwikłania zagadkę zabójstwa pewnego mężczyzny. Zawsze ułożony, porządny, rodzinny, sumienny. Niby komu miałby się narazić? Oczywiście każdy ma swoją tajemnicę, a pierwsza ofiara dzieli ją ze swoimi dawnymi przyjaciółmi z liceum- Erikiem i Kennethem. Co tą trójkę łączy z naszym bibliotekarzem? Otrzymują regularnie listy z pogróżkami. Są to głosy przeszłości. Lackberg sprawnie nie mówi nic przez te 300 stron, nie odsłania nam kolejnych elementów układanki, są tylko niewielkie poszlaki. Retrospekcje z dzieciństwa pewnego chłopczyka mówią nam o wiele więcej- pod warunkiem, że domyślimy się, że chodzi właśnie o Christiana. Na ich podstawie rozwikłałam wiele spraw, ale i tak finał bardzo mnie zaskoczył. Wokół bohaterów krąży dramat na dramacie- są na tyle poważne, że zastanawiam się ile w tym fikcji, a ile prawdy. Takie rzeczy pisze samo życie i jest to na tyle emocjonalne, że naprawdę nie wierzę, żeby tragedia Christiana była całkowicie wymyślona.

Skandynawskie kryminały mają w sobie coś niesamowitego. Myślę, że Camilla Lackberg należy do czołówki pisarzy tego gatunku. Zestawia morderstwa i śledztwa wraz z wątkami obyczajowymi policjantów i ich rodzin. Zazwyczaj drażni mnie w kryminałach sztuczność świata prowadzących dochodzenia. Ekipa z Fjallbacki całkowicie przypadła mi do gustu. Przede wszystkim są zabawni, a takie akcenty- choć nie można także z nimi przesadzać- potrzebne są w mrocznych powieściach. Szef komisariatu- Mellberg ma siebie za bardzo doświadczonego policjanta i przypisuje sobie zasługi, a przeważnie przesypia większość czasu w swoim gabinecie. Autorka nawet nie boi się mocno dotykać tematów tabu- policjantka Paula jest w związku homoseksualnym, a nawet ma ze swoją partnerką dziecko. Mimo jakichkolwiek uprzedzeń przeciętnego czytelnika, Paulę odbiera się bardzo pozytywnie. Może to nawet zachęcić do zmiany swoich uprzedzeń. Oczywiście nie brakuje też problemów w świecie komisarzy- żona jednego z nich jest w ciąży z bliźniakami i nie znosi tego zbyt dobrze, Patrik jest wykończony pracą, a Gosta stara się o adopcję.

Wracając do naszej bibliotekarskiej gwiazdy muszę przyznać, że po przeczytaniu Syrenki, pewnie nikt nie pomyśli o bibliotekarzu jako o osobie beznamiętnej, pozbawionej głębokiego życia prywatnego i towarzyskiego, jako o osobie, która tylko podaje książki i ewentualnie je układa ładnie na półkach. Równie dobrze Christian mógłby być biznesmenem, dyrektorem międzynarodowej firmy, politykiem, prawnikiem. Na tle powieści może i nie jest to tak istotne, ale po prostu rzadko spotyka się takich bohaterów. Z pewnością sięgnę do pierwszych tomów Czarnej Serii. Pani Lackberg, zaczarowała mnie pani swoimi słowami.

-Co studiujesz?
-Bibliotekoznawstwo.
Tu następuje chwila ciszy pomieszana z zaskoczeniem.
-I co Ty będziesz po tym robić?
No cóż, kokosów zarabiać nie będę, a na tłumaczenia też nie chcę się wysilać, że teraz jest tyle nowych możliwości po tym kierunku. Zawód bibliotekarza nie jest ani trochę prestiżowy. A tu proszę- głównym bohaterem powieści kryminalnej ,,Syrenka" jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na romansidło- jedno z najlepszych jakie przeczytałam! Nie jest wcale przesłodzone, co najbardziej denerwuje mnie w takiego typu książkach. Są to zabawne losy Dominiki, która poznaje tajemniczego Pedra. Niestety ów Pedro stracił pamięć i nie wie kim właściwie jest, skąd pochodzi. Ale równie dobrze zatracił się bez pamięci w Dominice, co wcale nie jest takie łatwe. Może być przecież gangsterem, księdzem, a może być po prostu żonatym facetem.
Na plus książki wpływają przede wszystkim bardzo humorystyczna narracja oraz nowatorskie podejście do sprawy- kto powiedział, że wszystko w powieści romantycznej musi być głupie jak sanki :) Nawet mimo przewidywalnego zakończenia.

Jak na romansidło- jedno z najlepszych jakie przeczytałam! Nie jest wcale przesłodzone, co najbardziej denerwuje mnie w takiego typu książkach. Są to zabawne losy Dominiki, która poznaje tajemniczego Pedra. Niestety ów Pedro stracił pamięć i nie wie kim właściwie jest, skąd pochodzi. Ale równie dobrze zatracił się bez pamięci w Dominice, co wcale nie jest takie łatwe. Może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I kolejny skandynawski kryminał.

W małej szwedzkiej miejscowości dwóch nastolatków przypadkiem odnajduje zamordowanego emerytowanego fascynata historii, a w szczególności drugiej wojny światowej. Okazuje się, że znał matkę jednej z bohaterek książki- Eriki, która na swoim strychu znajduje dziwne rzeczy po matce- zakrwawiony dziecięcy kaftanik i nazistowski medal.
Książkę bardzo szybko się czytało i bardzo szybko wciągnęła. Wraz z każdym akapitem kończącym się w intrygujący sposób coraz bardziej wzrastała i nasza ciekawość. Choć muszę przyznać, że finału łatwo się domyślić- wystarczy tytuł i wspomniane pamiątki matki Eriki. Na szybko sobie pomyślałam- a może Elsy miała dziecko z jakimś nazistą... Miałam rację, ale zwracając honor nie myślałam, że to aż tak zagmatwane :) Z pewnością sięgnę po kolejne książki z serii pani Lackberg.

I kolejny skandynawski kryminał.

W małej szwedzkiej miejscowości dwóch nastolatków przypadkiem odnajduje zamordowanego emerytowanego fascynata historii, a w szczególności drugiej wojny światowej. Okazuje się, że znał matkę jednej z bohaterek książki- Eriki, która na swoim strychu znajduje dziwne rzeczy po matce- zakrwawiony dziecięcy kaftanik i nazistowski medal.
Książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba nigdy nie przeczytałam czegoś aż tak wstrząsającego. Aż po prostu nie chce się wierzyć jak ojciec mógł dopuszczać się gwałtów przez tyle lat na własnej córce. Do tego dochodzi molestowanie ze strony osób, które niby powinny być porządne i strzec praw człowieka- księża, lekarze, prawnicy. Najgorsze jest to, że to prawdziwa historia, a z pewnością takie sytuacje mają na świecie miejsce do dziś.

Chyba nigdy nie przeczytałam czegoś aż tak wstrząsającego. Aż po prostu nie chce się wierzyć jak ojciec mógł dopuszczać się gwałtów przez tyle lat na własnej córce. Do tego dochodzi molestowanie ze strony osób, które niby powinny być porządne i strzec praw człowieka- księża, lekarze, prawnicy. Najgorsze jest to, że to prawdziwa historia, a z pewnością takie sytuacje mają na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Witajcie w malowniczych Towianach, gdzie nasza bohaterka- trzydziestoletnia Anna zamieszkała zupełnie przez przypadek. Odziedziczyła dworek w tej niewielkiej miejscowości wskutek wojennych tragedii jakie miały miejsce w czasie powstania warszawskiego.
,,Historia, o której pomyślicie: chciałabym, żeby była moja" czytamy na okładce. Czyżby? Osobiście nie oczarował mnie bajkowy świat Towian. Zarówna fabuła jak i sama główna bohaterka- Anna jest przesłodzona i wręcz irytuje. Takie nieprawdopodobnie szczęśliwe scenariusze rzadko sprawdzają się w książkach. Nic mnie tu nie zadziwiło ani nie zaciekawiło. Anna oplata sobie każdego wokół swojego palca samym swoim istnieniem, ale i tak łatwo przewidzieć jak historia się zakończy. Nadmierne zdrobnienia imion i serdeczność bohaterów sprawiły, że świat, który poznałam w książce wydawał mi się trochę sztuczny. Nie czuję potrzeby do sięgania po drugi tom sosnówkowych przygód.

Witajcie w malowniczych Towianach, gdzie nasza bohaterka- trzydziestoletnia Anna zamieszkała zupełnie przez przypadek. Odziedziczyła dworek w tej niewielkiej miejscowości wskutek wojennych tragedii jakie miały miejsce w czasie powstania warszawskiego.
,,Historia, o której pomyślicie: chciałabym, żeby była moja" czytamy na okładce. Czyżby? Osobiście nie oczarował mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jakie było życie wielkiego malarza Vincenta van Gogha przed poznaniem Rachel? Z pewnością miało wiele barw, ale nie były zbyt wyraziste, nie były zbyt mocne aby namalować takie przeżycia. Jednak w prostytutce, nie różniącej się zbytnio od innych, jak mogłoby się innym wydawać, ujrzał złocistą dobroć zmieszaną wraz z soczysto słoneczną niewinnością targaną złowieszczym, zimnym, granatowym wiatrem. Siedziała przed nim w żółtej sukience cicho płacząc, i tak zaczęła się ich bujna znajomość.

Sheramy Bundrick w powieści ,,Słoneczniki” fantazjuje na temat związku tajemniczej kobiety, która była powodem do odcięcia własnego ucha przez van Gogha. Cała znajomość nie jest w prawdzie udowodniona, lecz szereg bohaterów książki pozostaje autentycznymi. Nie chodzi tylko o postacie, ale także o charakter, zachowanie i chorobę malarza, miejsca takie jak Arles czy Paryż, listy do brata Thea, ale też co najważniejsze- obrazy. Każdy z nich to odrębna historia. I choć malował je w zastraszającym tempie, przelał w nie starannie swoją duszę i uczucia. Kiedy spoglądamy na jakikolwiek obraz w pierwszym lepszym muzeum widzimy tylko samo płótno. Podoba nam się bardziej lub mniej, krótko kontemplując idziemy dalej. Kiedy znamy okoliczności powstawania dzieła, takie oglądanie obrazu jest stokroć intensywniejsze. Niesamowite opisy pełne barw i kształtów, rysowały w mojej wyobraźni dzieła wymieniane w powieści. Znając pobieżnie niektóre z nich, budowałam w swoim umyśle kolejne portrety i krajobrazy. Kontrastując je z rzeczywistością niewiele się myliłam- autorka sprostała tak wielkiemu wyznaniu. Bo jak można opisać słowami to co wypłynęło spod pędzla prawdziwego mistrza? Kiedyś „Sypialnia van Gogha w Arles” była zwykłym pokojem, ,,Słoneczniki” były kwiatami, których intensywne kolory zapowiadały lato, a ,,Autoportret z zabandażowanym uchem” był tylko symbolem wielkiej awangardy i dramatyzmu w sztuce. Patrząc z perspektywy tej książki dziś wszystkie jego obrazy, a szczególnie te przytoczone przeze mnie, które są pewnie najbardziej znane, są dla mnie zwierciadłem życia van Gogha. Dreszcze przechodzą po moim ciele, prawie jakby ten wielki malarz stał tuż obok, podziwiając dopiero co skończoną pracę.

Wracając do relacji z narratorką powieści- może i jest w niej ziarnko prawdy. Imię Rachel pojawia się oficjalnie w przekazie prasowym z tego feralnego dnia, kiedy Vincent dosłownie podarował jej swoje własne ucho. Od tego być może zaczęła się jego cała choroba psychiczna. Tak wiele rzeczy pasuje do dalszych, prawdziwych dziejów. Lecz co do fabuły jest to idealnie stworzona opowieść. Jest pełna małych i dużych dramatów, które na przemian przewijają się z chwilami pełnymi szczęścia. Każda linijka tekstu jest naszpikowana takimi uczuciami i emocjami, że płaczemy i śmiejemy się wraz z Rachel i z zaciekawieniem i pasją podążamy za nią przewracając kolejne stronice.

Jako kobieta często reaguję emocjonalnie na różne wydarzenia. Nawet te małe rzeczy potrafią skłonić do płaczu. Mężczyźni z niepokojem spoglądają na nas kiedy pociągamy chusteczką w kinie, bo sami też by chętnie się rozkleili. Czytając musimy wiele sobie wyobrażać, a ze „Słonecznikami” wręcz dzieje się to samoistnie. Tu nic nie jest czarne albo białe. Cały świat przedstawiony w powieści namalowany jest we wszystkich kolorach tęczy. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się płakać przy opisie. Ostatnie strony przewracałam z trudem. Wszystko już było wyjaśnione, jednak ten wzruszający opis po moim policzku spływały lazurowe łzy. Rachel zastyga wraz z ukochanym na obrazie, jedynym na jakim pozostawił ich tak wyraziste, wspólne ślady.

Jakie było życie wielkiego malarza Vincenta van Gogha przed poznaniem Rachel? Z pewnością miało wiele barw, ale nie były zbyt wyraziste, nie były zbyt mocne aby namalować takie przeżycia. Jednak w prostytutce, nie różniącej się zbytnio od innych, jak mogłoby się innym wydawać, ujrzał złocistą dobroć zmieszaną wraz z soczysto słoneczną niewinnością targaną złowieszczym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewiarygodne jest to jak diametralnie może się zmienić nasze życie za sprawą błahostki. A czym jest chichot losu? Może to pewien rodzaj złośliwości, ironii. Nasze dzieje zapisane w gwiazdach okazują się nagle tak niedorzeczne. Ale z czasem okazuje się, że były to zmiany na lepsze i złośliwy chichot zmienia się w szczęśliwy, triumfalny śmiech.
Bohaterką książki jest Joanna- kobieta sukcesu. Niezależna, perfekcyjna, zapracowana. Coś jednak wybija ją z rytmu- bierze pod opiekę dwójkę dzieci swojej koleżanki w czasie jej trzydniowego wyjazdu służbowego. Wyjazd niestety się przeciąga, gdyż Elżbieta umiera w wypadku samochodowym. Joanna musi sobie poradzić z całkiem nową sytuacją, co przewróci jej życie do góry nogami.
Książka lekka i przyjemna na leniwe wieczory. Miło jest się odstresować przy takich pozycjach, myślenie można całkowicie wyłączyć. Jednak jest bardzo przewidywalna- to prosta historia o zmianie wewnętrznej kobiety nastawionej tylko na zdobywanie laurów. Odkrywa miłość i wartość życia rodzinnego.
Niektóre fragmenty bardzo mnie rozbawiły, między innymi wyprowadzanie żółwia na spacer. Szafową z banku Joanny wyobrażałam sobie co najmniej jak Mirandę- diabła, który ubiera się u Prady.
Krótko mówiąc- przyjemna i niewiele wymagająca książka.

Niewiarygodne jest to jak diametralnie może się zmienić nasze życie za sprawą błahostki. A czym jest chichot losu? Może to pewien rodzaj złośliwości, ironii. Nasze dzieje zapisane w gwiazdach okazują się nagle tak niedorzeczne. Ale z czasem okazuje się, że były to zmiany na lepsze i złośliwy chichot zmienia się w szczęśliwy, triumfalny śmiech.
Bohaterką książki jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pieprzony Kalle Blomkvist! Chyba totalnie się od niego uzależniłam, od niego i wszystkich bohaterów tej niebanalnej trylogii kryminalnej. Naprawdę łatwo zatracić się w tym literackim świecie, zupełnie samoistnym, indywidualnym. Nigdy nie było i nie będzie czegoś takiego, co stworzył Stieg Larsson.

Po dwóch pierwszych częściach trylogii jesteśmy przyzwyczajeni do rozwiązywania pewnej zagadki. W pierwszej części głowiliśmy się nad tym co się takiego stało z Harriet Vanger 40 lat temu, a w drugiej z kolei nad przeszłością Lisbeth Salander. ,,Zamek z piasku, który runął" ma najmniej zagadek i tajemnic, co wcale jednak nie sprawia, że jest mniej fascynująca. Autor przez blisko 800 stron rekompensuje nam braki w zagadkach kryminalnych, historiami o bohaterach- każdych z osobna.

Cieszę się, że Larsson postanowił ukazać zakończenie całej sprawy- równie dobrze mógł zakończyć "Millenium" na części drugiej. Czytelnicy domyślcie się sami, przecież i tak pewnie wszystko skończy się szczęśliwie. Poznajemy od podszewki jak wyglądało zakamuflowanie sprawy podpalenia Zalachenki przez Lisbeth i jak sprawnie zatuszowano jego obecność na tym świecie. Śledzimy także losy Eriki Berger w nowym miejscu pracy- prestiżowym dzienniku SMP. W tym przypadku od razu się domyśliłam, kto nęka ją tymi okropnymi mailami i nachodzi ją w domu, ale muszę przyznać, że motywy były świetnie przemyślane przez autora. Wyjątkowo emocjonujący był przebieg procesu Lisbeth. Do końca nie wiedzieliśmy jak Annika ma zamiar przedstawić sądowi rację. Z satysfakcją czytałam jak pogrąża Teleboriania, czułam się jakby to był mój osobisty wróg i że właśnie go niszczę. To świadczy o tym jak doskonale autor potrafi grać naszymi uczuciami. Z pewnością się zapisałabym się do Szalonego Stołu- klubu poświęconemu plotkowaniu i obronie Lisbeth Salander.

Ale czy Blomkvist na dobre zakochał się w tajnym agencie- Monice Figueroli? Zdaje się, że tak. Jest to dobre zakończenie jego bujnego życia uczuciowego, a raczej erotycznego. Nie zachwyciłam się niestety wysportowaną sylwetką jego wybranki, choć było to lepsze rozwiązanie niż ciągnięcie trójkąta z Eriką i jej mężem i chodzenie do łóżka z pierwszą lepszą. Wybaczam ten wybór, tylko dlatego, że Lisbeth uwolniona od zarzutów także uwolniona jest od czaru jej wybawiciela- Blomkvista.

I jeszcze raz powtórzę- Pieprzony Kalle Blomkvist. Dlaczego to już koniec?!

Pieprzony Kalle Blomkvist! Chyba totalnie się od niego uzależniłam, od niego i wszystkich bohaterów tej niebanalnej trylogii kryminalnej. Naprawdę łatwo zatracić się w tym literackim świecie, zupełnie samoistnym, indywidualnym. Nigdy nie było i nie będzie czegoś takiego, co stworzył Stieg Larsson.

Po dwóch pierwszych częściach trylogii jesteśmy przyzwyczajeni do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedyś czytałam "Hera moja miłość", więc gdy ujrzałam nazwisko znanej mi autorki na jednej z książek w bibliotece, w ciemno wzięłam ten tytuł.
Każdy z bohaterów książki jest reprezentantem innego nałogu. Alkoholizm, sekta, narkomania, uzależnienie od komputera, sieci- trzyma człowieka na smyczy i nie pozwala normalnie żyć.
Książkę czyta się bardzo szybko. A osób takich jak Kometa wprost nienawidzę, to też czytając napawałam się emocjami.

Kiedyś czytałam "Hera moja miłość", więc gdy ujrzałam nazwisko znanej mi autorki na jednej z książek w bibliotece, w ciemno wzięłam ten tytuł.
Każdy z bohaterów książki jest reprezentantem innego nałogu. Alkoholizm, sekta, narkomania, uzależnienie od komputera, sieci- trzyma człowieka na smyczy i nie pozwala normalnie żyć.
Książkę czyta się bardzo szybko. A osób takich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" mnie zafascynowała. Ale "Dziewczyna, która igrała z ogniem" jeszcze bardziej. Szczerze mówiąc nawet nie zauważyłam kiedy przeczytałam tą książkę- a ma przecież aż 700 stron!
Po pierwszej części miałam pewien niedosyt związany właśnie z osobą Lisabeth- w końcu można było się o niej dowiedzieć o wiele więcej. Została ona oskarżona o potrójne morderstwo w skutek niesamowitego zbiegu okoliczności. Fenomenalne w tej książce jest to, że tak naprawdę przez 600 stron praktycznie rzecz biorąc przecież nic się nie dzieje, nie dowiadujemy się niczego konkretnego, a przecież czyta się wciąż i to z wielkim zaciekawieniem! Larsson jest mistrzem budowania napięcia. Jest to z pewnością najlepszy kryminał jaki w życiu przeczytałam.

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" mnie zafascynowała. Ale "Dziewczyna, która igrała z ogniem" jeszcze bardziej. Szczerze mówiąc nawet nie zauważyłam kiedy przeczytałam tą książkę- a ma przecież aż 700 stron!
Po pierwszej części miałam pewien niedosyt związany właśnie z osobą Lisabeth- w końcu można było się o niej dowiedzieć o wiele więcej. Została ona oskarżona o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zemsta może czasami stać się naszym jedynym celem w życiu...

Akcja powieści toczy się we Lwowie, kiedy to brutalnie zamordowano małe dziecko. Sprawą zajmuje się komisarz Popielski, powszechnie znany w mieście, mający zaufanie wszystkich mieszkańców. W trakcie śledztwa zapowiadają się kolejne podobne zbrodnie...
Sama historia morderstw na dzieciach jest tak tajemnicza i brutalna, że szybko przełamało się pierwsze lody z tą książką. Nieco nudniej było kiedy akcja się rozwinęła. Może nie jest to typowy kryminał, kiedy to mordercą okazuje się najmniej podejrzana osoba, a jest nim ktoś kompletnie z zewnątrz. Ale zakończenie na tyle wbiło mnie w fotel, więc oceniam 5/6 :)

Zemsta może czasami stać się naszym jedynym celem w życiu...

Akcja powieści toczy się we Lwowie, kiedy to brutalnie zamordowano małe dziecko. Sprawą zajmuje się komisarz Popielski, powszechnie znany w mieście, mający zaufanie wszystkich mieszkańców. W trakcie śledztwa zapowiadają się kolejne podobne zbrodnie...
Sama historia morderstw na dzieciach jest tak tajemnicza i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo czekałam na możliwość przeczytania tej książki, ale niestety jestem rozczarowana. Może stało się tak dlatego, że jest to książka przygodowa przeznaczona bardziej dla nastolatków. Choć inna książka- "Książę Mgły"- także docelowo taka była, podobała mi się znacznie bardziej. W przypadku "Pałacu Północy" banalna konstrukcja, mało tajemniczości sprawiły, że nawet nie chciało mi się tego czytać do końca, po prostu nic mnie tutaj nie ciekawiło. Wszystkie fakty podane są na tacy i nic nie zaskakuje. Ciekawe czy mając 15 lat byłabym zachwycona?

Długo czekałam na możliwość przeczytania tej książki, ale niestety jestem rozczarowana. Może stało się tak dlatego, że jest to książka przygodowa przeznaczona bardziej dla nastolatków. Choć inna książka- "Książę Mgły"- także docelowo taka była, podobała mi się znacznie bardziej. W przypadku "Pałacu Północy" banalna konstrukcja, mało tajemniczości sprawiły, że nawet nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ucząc się historii w szkołach, przyswajamy tylko nudne fakty na temat wojen, pokojów i dat. Król jawi się nam zawsze jako najważniejsza osoba, która ma silną władzę i samodzielnie podejmuje decyzje. Jednak po lekturze tej książki oglądamy wszystko zupełnie z innej perspektywy. Na przykładzie dworu Francji, dowiadujemy się, że kobiety miały w dużej mierze wpływ na politykę króla, sam władca dopuszczał się nawet do trigamii. Kochanki były nawet oficjalnie akceptowane na dworze, które rodziły wiele nieślubnych dzieci. Sama instytucja małżeństwa nie miała żadnego znaczenia- był to sam akt polityczny. Te i wiele innych interesujących faktów możemy odkryć właśnie w tej książce. Gorąco polecam- warto poznać prawdziwe oblicze historii.

Ucząc się historii w szkołach, przyswajamy tylko nudne fakty na temat wojen, pokojów i dat. Król jawi się nam zawsze jako najważniejsza osoba, która ma silną władzę i samodzielnie podejmuje decyzje. Jednak po lekturze tej książki oglądamy wszystko zupełnie z innej perspektywy. Na przykładzie dworu Francji, dowiadujemy się, że kobiety miały w dużej mierze wpływ na politykę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskakujący pomysł i świetny styl! haha :D

Zaskakujący pomysł i świetny styl! haha :D

Pokaż mimo to