-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-10-30
2017-10-29
2016-09-28
2016-05-13
2014-05-04
2014-02-14
W co drugim zdaniu kryje się myśl genialna. Niby "Heretycy" to nie świeże bułeczki, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że ciągle smaczne. A może nawet im starsze, tym coraz bardziej apetyczne.
W co drugim zdaniu kryje się myśl genialna. Niby "Heretycy" to nie świeże bułeczki, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że ciągle smaczne. A może nawet im starsze, tym coraz bardziej apetyczne.
Pokaż mimo to2012-04-07
Z mojego punktu widzenia pozycja jest wyważona, narracja nie jest nachalna, zresztą nie musi, merytorycznie wydaje się być co najmniej bardzo dobra, bibliografia jest spora, nie przytłacza masa suchych faktów okraszona sporą dawką duchowości.
Mój egzemplarz jest pokreślony, pełen zaznaczeń, szlaczków i innych zygzaków. Znaczy książka inspiruje. Biografia jest powalająca i aż dziw bierze, że ludzie nic nie wiedzą o tym niezwykłym człowieku. Nie rozumiem, sobie się dziwię, że do tej pory bazowałam na obiegowych opiniach...
Z mojego punktu widzenia pozycja jest wyważona, narracja nie jest nachalna, zresztą nie musi, merytorycznie wydaje się być co najmniej bardzo dobra, bibliografia jest spora, nie przytłacza masa suchych faktów okraszona sporą dawką duchowości.
Mój egzemplarz jest pokreślony, pełen zaznaczeń, szlaczków i innych zygzaków. Znaczy książka inspiruje. Biografia jest powalająca i...
2012-12-30
To nawet nie jest tak, że warto przeczytać. To bardziej jest tak, że trzeba. Nawet jeżeli nie całość, to chociaż fragmenty.
Na tym tekście opiera się kultura i często nieświadomie czerpiemy z niego pełnymi garściami.
To nawet nie jest tak, że warto przeczytać. To bardziej jest tak, że trzeba. Nawet jeżeli nie całość, to chociaż fragmenty.
Na tym tekście opiera się kultura i często nieświadomie czerpiemy z niego pełnymi garściami.
2012-04-09
W natłoku informacji udaje się autorowi wydobyć z tego wszystkiego człowieka, zmagającego się z problemami, które trudno sobie nawet wyobrazić. Przywódcę religijnego, głowę państwa, autorytet moralny, postać, którą żegnały tłumy wiernych, nazywając go papieżem anielskim.
Warto zapoznać się z biografia (świetnie napisaną, czyta się ją jak dobrą powieść) człowieka, który nigdy nie błogosławił Hitlera ani jego wojsk, a wręcz odwrotnie, można było go zobaczyć przy oknie jak na odległość odprawia egzorcyzm nad Führerem.
Autor niczego nie narzuca, to jest analiza tego z czym udało mu się zapoznać. Spisał wspomnienia, zestawił powszechnie krążące opinie z faktami, zdementował mity.
Pozycja nie jest opasłym tomiskiem a jednocześnie pełna jest informacji o życiu samego Piusa XII, historii świata, Niemiec, Włoch a także życiorysach papieży poprzedzających na tronie papieża Pacellego.
Byłam zachwycona kiedy okazało się, że trzymam w rękach książkę, która może ubiegać się o miano obiektywnego opracowania, które na względzie ma prawdę a nie sensację.
Polecam!
W natłoku informacji udaje się autorowi wydobyć z tego wszystkiego człowieka, zmagającego się z problemami, które trudno sobie nawet wyobrazić. Przywódcę religijnego, głowę państwa, autorytet moralny, postać, którą żegnały tłumy wiernych, nazywając go papieżem anielskim.
Warto zapoznać się z biografia (świetnie napisaną, czyta się ją jak dobrą powieść) człowieka, który...
2011-09-30
Ogólne wrażenie bardzo pozytywne. Tylko poczucie czegoś na kształt smutku po przeczytaniu ostatniej strony nie daje spokoju. A jest to smutek dwojakiego rodzaju. Po pierwsze: książka się skończyła. Szkoda, bo dobrze napisana. Po drugie: historia nie kończy się zbyt wesoło. Pal licho śmierć. Śmierć w ostateczności (przynajmniej w kontekście tej pozycji) jest oczekiwana i konieczna. Tu chodzi o to jak ta śmierć została wykorzystana. I choroba, i niedomaganie. Autorka nieźle się napracowała, żeby stworzyć spójne dzieło, zwłaszcza, że nie wszyscy jej kibicowali. Można nawet powiedzieć, że próbowali przeszkodzić. Dlatego właśnie ta książka zachwyca, pięknem języka, sposobem przedstawienia osób, miejsc i sytuacji. I nieco osobistym tonem wypowiedzi.
Poezję księdza Twardowskiego niezwykle cenię i lubię. Ale jak większość zielonego pojęcia nie miałam o nim samym. A jak się okazało nie miał łatwego i nudnego życia. Przez całe życie prześladowała go samotność, mimo wielu ludzi, którzy go otaczali (szczególnie w ostatnim okresie życia, można snuć przypuszczenia, że nie wszyscy mieli czyste intencje) brakowało mu bliskości z drugim człowiekiem. Usilnie próbował oddzielić w sobie poetę od księdza. Chciał być po prostu księdzem. Co jak można się domyślać, nie udało się. Popularność zyskał w wieku, w którym staje się ona zwyczajnie męcząca. Jako starszy człowiek nie mógł się opędzić od natrętnych fanów i wielbicieli jego twórczości. Często był nierozumiany i wykorzystywany. Nie mówił o sobie dużo, często mylił fakty. Może celowo zacierał za sobą ślady? To niezwykła postać. Warto przeczytać tę biografię! Treść i forma bez zarzutu. Przyjemność czytania gwarantowana. Nic tylko polecać!
Ogólne wrażenie bardzo pozytywne. Tylko poczucie czegoś na kształt smutku po przeczytaniu ostatniej strony nie daje spokoju. A jest to smutek dwojakiego rodzaju. Po pierwsze: książka się skończyła. Szkoda, bo dobrze napisana. Po drugie: historia nie kończy się zbyt wesoło. Pal licho śmierć. Śmierć w ostateczności (przynajmniej w kontekście tej pozycji) jest oczekiwana i...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-11-01
Odczucia po lekturze bardzo pozytywne. Nie wnikając w, czasem zawiłe, sprawy filozoficzne (ale bez przesady, wszystko napisane przystępnym językiem!) muszę stwierdzić, że warto było ją przeczytać. Różni się znacznie od klasycznych opracowań filozoficznych, które do tej pory czytałam. Można w niej znaleźć bezpośrednie odniesienia do codziennych spraw i problemów (ale nie jest to w żadnym wypadku poradnik, czy coś w tym rodzaju). Są one szczegółowo wytłumaczone na polu filozofii właśnie. W taki sposób, który ułatwia uświadomienie sobie motywacji i celów, które kierują człowiekiem w jego działaniu.
Tematy poruszone przez autora to chociażby: spotkanie z drugim człowiekiem, wzajemność, relacje jakie występują pomiędzy ludźmi, dobro i zło, kłamstwo, dialog, scena ludzkiego dramatu, rola i charakter świata, zdrada, funkcja imienia, miejsce egzystowania człowieka, potępienie i usprawiedliwienie.
Omówienie każdego tematu zostało oparte na dziełach znanych filozofów. Możemy zapoznać się z różnymi spojrzeniami na daną sprawę. To bardzo pomaga, takie szersze spojrzenie. Co mnie ucieszyło szczególnie to nawiązania do dzieł literackich. Dużo lepiej przyswaja się informacje jeśli są one przekazywane na zasadzie pokazywania konkretnych przykładów. Chociażby historia Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary" w kontekście kłamstwa czy bohaterów Szekspira w odniesieniu do zła i dobra.
Odczucia po lekturze bardzo pozytywne. Nie wnikając w, czasem zawiłe, sprawy filozoficzne (ale bez przesady, wszystko napisane przystępnym językiem!) muszę stwierdzić, że warto było ją przeczytać. Różni się znacznie od klasycznych opracowań filozoficznych, które do tej pory czytałam. Można w niej znaleźć bezpośrednie odniesienia do codziennych spraw i problemów (ale nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-02-20
Co może wyniknąć ze spotkania wiary z niewiarą? Konflikt, spięcie, nieporozumienie? A może dobro, rozwój i dojrzałość?
Na okładce informacja: Najlepsza książka teologiczna w Europie. Nagroda Europejskiego Stowarzyszenia Teologii Katolickiej 2011. Pomyślałam, że zajrzę. We wstępie można przeczytać, że książka inspirowana jest pozycją "Przemówić do Zacheusza" a w trakcie czytania zauważyć pewne zasadnicze zbieżności z "Wzywany czy niewzywany, Bóg się tutaj zjawi". Biorąc pod uwagę te okoliczności (powtórki z lektury)chciałam porzucić lekturę, ale kierowana ciekawością odkrycia czegoś nowego pozostałam przy wcześniej podjętej decyzji. I doszłam do wniosku, że jeśli coś jest dobre to się nie nudzi. I nadaje się do wielokrotnego czytania.
Znany skądinąd Zacheusz znowu został uczyniony głównym bohaterem opowieści. Człowiek obarczony lękami i niepewnością. Ciekawy tego kim jest Jezus, który dziwnym zbiegiem okoliczności dostaje szansę, aby Go poznać. Podejmuje decyzję o zmianie życia. A potem? Co się dzieje potem? Czy pozostał wierny przysiędze? Zrezygnował, zapomniał, znudziło mu się? A dlaczego by o tym nie podyskutować? Przecież historia każdego Zacheusza jest inna, każda kończy się inaczej, rozpoczyna na nowo, trwa...
Niewiara ma różne źródła, dobrze pokazuje to rozdział pt. "List". Nie zawsze to co wydaje się oczywiste właśnie tak wygląda. Tendencyjne i stereotypowe podejście do religii, wiary, Boga i Kościoła może wynikać z cierpienia, które trudno jest zamanifestować w inny sposób. Dlatego właśnie sięga się po krytykę, obrażanie i negowanie tego, co (i Kto) nie może (lub nie chce) się bronić.
Najbardziej zafascynował mnie rozdział (i inne fragmenty) o św. Teresie z Lisieux, wszelkie interpretacje jej życia, dzieł, wypowiedzi przykuwają moją uwagę. Podobno zrobił to już ktoś wcześniej, ale ja odkryłam tę teorię dopiero w tej książce. Otóż, ksiądz Halik porównuje tutaj Małą Świętą z nikim innym jak Fryderykiem Nietzsche. Ciekawe prawda? Zestawić osobę głęboko wierzącą z mistrzem podejrzeń, ogłaszającym śmierć Boga. A jednak łączyło na pewno jedno: ciemność - niewiara. Tylko każdy z nich wybrał inny sposób przeżywania tego doświadczenia.
Ogólna konkluzja? Niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy z Kościołem/wiarą/religią związani Bóg kiedyś milknie. Przychodzi czas niewiary. Wynika ona z lenistwa, przyzwyczajenia i rutyny lub odwrotnie z zaangażowania, zaufania i zjednoczenia z Bogiem. Z reguły jednak jest wynikiem ludzkiego niedopatrzenia. A po co przychodzi? Żeby zmusić do poszukiwań, wyjścia z szablonów, znanych i oswojonych schematów, które straciły sens. Bo nie o to tutaj chodzi. Tu ważny jest Bóg i to czy ogłosimy światu Jego śmierć, czy pomimo wszystko, wbrew niewierze zachowamy wiarę.
Bądź cierpliwy! (czyt. Zrozumienie przyjdzie z czasem.)
Co może wyniknąć ze spotkania wiary z niewiarą? Konflikt, spięcie, nieporozumienie? A może dobro, rozwój i dojrzałość?
Na okładce informacja: Najlepsza książka teologiczna w Europie. Nagroda Europejskiego Stowarzyszenia Teologii Katolickiej 2011. Pomyślałam, że zajrzę. We wstępie można przeczytać, że książka inspirowana jest pozycją "Przemówić do Zacheusza" a w trakcie...
2012-03-11
Szaleńcy Boży. Pierwsze skojarzenie? Ludzie, którzy wbrew rozsądkowi oddali się Bogu, wystąpili przeciwko ludzkiej logice, wyrzekając się ziemskiego szczęścia i odchodząc od świata. Prawda. Ale... Może warto słowo "szaleńcy" zinterpretować dosłownie...?
Problem w tym, że słowo "wariat" nijak nam nie pasuje do słowa "święty". Choroba psychiczna nie kojarzy się z doskonałością, zaburzeniom emocjonalnym daleko do cnoty a człowiek z problemami na tle nerwowym nie przedstawia się jako wzór do naśladowania.
A jednak, autorzy tej książki opisują historie ludzi, którym pobyt w zakładzie dla umysłowo chorych nie przeszkodził w drodze do świętości, co więcej część z nich jest dziś oficjalnie kanonizowana, beatyfikowana lub powszechnie szanowana. Niemożliwe?
Brat Efraim (były pastor, założyciel Wspólnoty Błogosławieństw) i psychiatra Mireille Mardon-Robinson udowadniają, że nie można nikogo przekreślać i spisywać na straty.
Przykładem może być chociażby Jan Jakub Olier, założyciel Oratorium św. Sulpicjusza, stał się pośmiewiskiem całego Paryża. Drwili z niego król, kardynał de Richelieu oraz biskupi. O jego zachowaniu pisano nawet komedie. Jakub Libermann chorował na epilepsję, co okazało się przeszkodą do święceń kapłańskich i doprowadziło do depresji i myśli samobójczych, jednak po złagodzeniu objawów choroby został księdzem i założył Zgromadzenie Najświętszego Serca Maryi (pracujące na misjach). Po śmierci, na mocy dekretu św. Piusa X, jest znany w Kościele jako Sługa Boży. Święty Franciszek Salezy przeżył tak mroczny czas, że był pewien, iż został skazany na potępienie. Nie spał, nie jadł, jego otoczenie było przekonane, że doprowadzi go to do śmierci. Święty brat Albert Chmielowski wpadł w depresję, objawiającą się absolutnym brakiem apetytu oraz milczeniem trwającym rok. Przełożeni zakonu jezuitów, do którego wstąpił wysłali go do domu dla psychicznie chorych w Kulparkowie pod Lwowem. Tam przykuty łańcuchami i polewany lodowatą wodą nie odzyskał równowago psychicznej, która wróciła dopiero w posiadłości brata.
Każdy rozdział jest inny, każdy odpowiada na inne potrzeby.
Ci wszyscy ludzie bardzo cierpieli. Nie jest to jednak wynik, jak to się może wydawać, niezrozumiałej pedagogiki Boga, który zsyła zaburzenia, choroby i zranienia. Trzeba na to spojrzeć z drugiej strony, jako na wykorzystanie tego co człowiek ze sobą (w sobie) przynosi. Jest to kwestia sposobu przyjęcia pewnych rzeczy, na które nie ma się wpływu. Pewne negatywne przeżycia mogą stać się podstawą, impulsem do zmian, zwrócenia się ku Bogu a nawet do oczyszczenia, nocy ciemnej, ściślejszego złączenia się z Bogiem.
Gdyby jednak ktoś nie poczuwał się do bycia szczególnie wybranym i trudno byłoby mu się utożsamić opisanymi przypadkami to część książki poświęcona jest właśnie takim osobom. Zwyczajnym ludziom, którzy czasem mają wrażenie, że wariują, niekiedy nie mogą sobie poradzić z wewnętrznym bólem, może brak im miłości, zastanawiają się czy aby na pewno mogą liczyć na miłosierdzie... Może tych kilka rad, wyjaśnienie niektórych zjawisk i zaburzeń będzie dla kogoś pomocne. Naczelną zasadą wydaje się być to, że sam człowiek sobie nie pomoże, warto zdobyć się na wysiłek odszukania dobrego kierownika duchowego, spowiednika, w razie potrzeby psychologa.
Konkluzją jaka przychodzi po lekturze tej pozycji jest chyba to, że nie ma takich problemów psychicznych i emocjonalnych, które zamknęły by drogę do Boga. Co więcej mogą one być "trampoliną", bardzo bolesną lecz skuteczną, do odnalezienia Go w sobie i innych.
Szaleńcy Boży. Pierwsze skojarzenie? Ludzie, którzy wbrew rozsądkowi oddali się Bogu, wystąpili przeciwko ludzkiej logice, wyrzekając się ziemskiego szczęścia i odchodząc od świata. Prawda. Ale... Może warto słowo "szaleńcy" zinterpretować dosłownie...?
Problem w tym, że słowo "wariat" nijak nam nie pasuje do słowa "święty". Choroba psychiczna nie kojarzy się z...
2011-05-01
O tej książce napisano już tyle, że nie wiem czy uda mi się przekazać coś oryginalnego. Ograniczyłabym się do informacji, że jest fantastyczna i przeczytanie jej zajęło mi mniej niż 13 godzin (od czasu podróży pociągiem należy odjąć sen i posiłki :) ). Ale to chyba stanowczo za mało jak na tak godną polecenia pozycję.
Urzekła mnie część pierwsza przygód księdza Rafała, więc z niecierpliwością czekałam na moment, w którym w moje ręce wpadnie część druga.
Ksiądz Rafał jest tym samym księdzem i człowiekiem, wydawać by się mogło, że nic już w jego życiu nie może się zmienić. Do końca powinien już pracować w wiejskiej parafii w otoczeniu wspaniałych ludzi, mając obok siebie siostrę i wiernych współpracowników. A jednak. Wszystko przez dokumenty, które dostał od zmarłego biskupa Jakuba. Mówiąc wprost, stał się właścicielem takich kościelnych teczek obciążających najważniejsze osoby w diecezji. Sam pewnie nigdy by z nich nie skorzystał, lecz znaleźli się tacy, którzy z chęcią posłużyli się gródeckim proboszczem i jego wiedzą. Zostaje więc wplątany w rozgrywki o tron biskupi...
Po wyborze Polaka na papieża i powołaniu nowego biskupa, ludzie wiedzą, że może wydarzyć się wszystko (nawet wojna!). A że biskup nie przepada za Rafałem Nowiną, dzieją się rzeczy niewiarygodne. Łącznie z częstymi roszadami w Kurii i zmianie pozycji wśród księży proboszcza Gródka, który na moment traci ten zaszczytny tytuł.
Wieś nadal żyje swoim życiem, ludzie się kłócą, ale nie nienawidzą. Pary się schodzą, boją przyznać do swojej miłości, ukrywają łączące je uczucie, lecz w końcu postanawiają, wbrew temu "co ludzie powiedzą", wziąć ślub i cieszyć się sobą nawzajem.
Jest w tej książce dużo humoru, ciepła i radości, ale też momenty smutne, tragiczne i wręcz dramatyczne. Porwanie, choroba, śmierć. Dowiadujemy się więcej o rodzinnych sprawach księdza proboszcza, który może na pierwszy rzut oka wydawać się nieczułym i zimnym człowiekiem, nie zdolnym do przebaczenia. W ostateczności okazuje się po prostu bardzo dumnym i upartym, nieodrodnym synem swojego ojca.
Spokojne wiejskie życie zostaje przerwane przez stan wojenny, rozwijanie się Solidarności, wstąpienie i działalność w niej kilki członków Rady parafialnej, wizytę wojska w Gródku (swoją drogą bardzo humorystyczny opis, kontrastujący z poważną sytuacją w jakiej znalazła się Polska). Nawet księdza Rafała się ominęły konsekwencje braku zgody na współpracę ze służbami PRL - u, nie otrzymanie paszportu i kilka złamanych żeber nie zniechęciły go, czemu dał wyraz w pomocy udzielonej lokalnym działaczom Solidarności.
Czyta się wspaniale, trudno się od niej oderwać. Zakończenie woła o ciąg dalszy a i ja nie obraziłabym się mogąc zapoznać się z dalszą historią mieszkańców Gródka. Polecam wszystkim, bo to nie opowieść prokościelna, trudno znaleźć w niej coś obraźliwego, nie rani niczyich uczuć, nie oskarża, nie wytyka palcem. Bardzo miło można spędzić czas, jeśli wybierze się tę pozycję na ciepłe (albo mroźne) popołudnie lub długą podróż pociągiem.
O tej książce napisano już tyle, że nie wiem czy uda mi się przekazać coś oryginalnego. Ograniczyłabym się do informacji, że jest fantastyczna i przeczytanie jej zajęło mi mniej niż 13 godzin (od czasu podróży pociągiem należy odjąć sen i posiłki :) ). Ale to chyba stanowczo za mało jak na tak godną polecenia pozycję.
Urzekła mnie część pierwsza przygód księdza Rafała, więc...
2011-11-14
To zdecydowanie nie jest książka jak książka. Ja byłam zafascynowana i wydaje mi się, że każdego może przekonać, że rozmowy o religii nie muszą być nudne, trudne i niezrozumiałe. Przede wszystkim uderzyły mnie wszechobecne odwołania do filozofii i teologii, literatury, własnych doświadczeń. W tym wywiadzie nie ma miejsca na stwierdzenia typu: "Tak mówi Kościół, tak masz robić nie dyskutuj!". Tu właśnie chodzi o dyskusję i to jaką! Dwaj dziennikarze postanowili poważnie porozmawiać z dwoma zakonnikami. Co z tego wyszło? Coś niesamowitego. Bo dziennikarze niewyobrażalnie dociekliwi i niebojący się zadawania trudnych pytań i poruszania kontrowersyjnych tematów. I do tego zakonnicy, dominikanie: ojciec Joachim Badeni (nieprzeciętny człowiek, z objawiającym się często w książce poczuciem humoru i dystansem do siebie) oraz ojciec Jan Andrzej Kłoczowski (profesor filozofii, prywatnie uczeń ojca Badeniego).
A o czym rozmawiali? Nie zawaham się użyć tego stwierdzenia: o wszystkim. Ot, chociażby o chrześcijańskim mistycyzmie i buddyjskiej medytacji, o miejscu miłości (duchowej i cielesnej) w Kościele, o kobietach (całkiem pozytywnie, lubię to! ;) ), o czytaniu Biblii, dialogu z innymi wyznaniami i religiami. A globalnie to o związku teologii i filozofii z rzeczywistością. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, że to co przychodzi nam do głowy ktoś już wcześniej wymyślił. Więcej! Znalazł odpowiedź na nasze pytania. Przed nami byli ludzie, którzy całe życie poświęcili na zajmowanie się pewnymi kwestiami, które niepokoją także dzisiejszego człowieka (choćby św. Tomasz, z którym czcigodni ojcowie próbują polemizować, a co ważniejsze nawet im to nieźle idzie).
Najważniejsze jednak jest to, że każda odpowiedź świadczy o ogromnej inteligencji rozmówców, nie tylko wiedzy i doświadczeniu, ale także o mądrości. Nie uczone wywody są sednem tej książki, lecz ukazanie, że religia i wiara są całkiem logiczne i racjonalne (tak, tak, racjonalne). Poza tym miło jest poczytać anegdoty z życia obu zakonników i dowiedzieć się czegoś o życiu w klasztorze. A na koniec rozdział o humorze religijnym, piękna puenta. Naprawdę sama przyjemność czytania.
Polecam tym, którzy mają wstręt do filozofii. Zapewniam, że nawet się nie spostrzegą kiedy zobaczą, że to ma sens. A potem sami zaczną zgłębiać temat. No bo przecież ta książka go nie wyczerpuje. A szkoda... Oraz tym, którzy nie rozumieją dlaczego jest tak a nie inaczej, są takie zasady i taki sposób życia proponowany przez Kościół. Może zrozumieją :) Ja zostałam piszcząca fanką!
To zdecydowanie nie jest książka jak książka. Ja byłam zafascynowana i wydaje mi się, że każdego może przekonać, że rozmowy o religii nie muszą być nudne, trudne i niezrozumiałe. Przede wszystkim uderzyły mnie wszechobecne odwołania do filozofii i teologii, literatury, własnych doświadczeń. W tym wywiadzie nie ma miejsca na stwierdzenia typu: "Tak mówi Kościół, tak masz...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-08-16
Przede wszystkim urzekła mnie okładka. W taki widok można wpatrywać się godzinami. Ale jak wiadomo nie ocenia się książki po okładce. Ważne jest też to co w środku. A wewnątrz same cudności. Dosłownie i w przenośni (rym to tylko wypadek przy pracy).
Dosłownie pochłonęłam ją w trzy godziny. Ale coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz do niej zajrzę.
To niewielka książeczka, wydana rok po śmierci autora zamieszczonych w niej tekstów, zawierająca także krótkie komentarze Judyty Syrek. Jest to po części biografia, choć bardzo specyficzna. Mało w niej dat, więcej zabawnych sytuacji, poważnych zdarzeń, decyzji, ważnych postaci. Posługując się językiem bardziej technicznym niż religijnym można określić ją jako instrukcję: "jak żyć po chrześcijańsku i nie zwariować". Albo też jak zostać mistykiem i pozostać normalnym. Można też nazwać ją zbiorem refleksji na różne tematy. Każdy znalazłby w niej chyba coś dla siebie. Osobiście przypadły mi do gustu fragmenty mówiące o tym, że teologia to nie jest nauka do wkuwania. Ale można poczytać też o życiu zakonnym, o znaczeniu roli nie-duchownych, różnicy pomiędzy buddyzmem a chrześcijaństwem, wartości Eucharystii.
Polecam tym, którzy mają mało czasu na czytanie a chcieliby się na chwilę zatrzymać. Nie do końca wiedzą jak mają przeżywać swoją religijność, niby wszystkiego próbowali a nic im nie odpowiada (gotowej recepty nie ma, ale są za to wskazówki ;) ). Jeśli ktoś ma problem z tym, że jako świecki czuje się dyskryminowany to po przeczytaniu się odrobinę dowartościuje.
Przede wszystkim urzekła mnie okładka. W taki widok można wpatrywać się godzinami. Ale jak wiadomo nie ocenia się książki po okładce. Ważne jest też to co w środku. A wewnątrz same cudności. Dosłownie i w przenośni (rym to tylko wypadek przy pracy).
Dosłownie pochłonęłam ją w trzy godziny. Ale coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz do niej zajrzę.
To niewielka książeczka,...
2011-02-26
Po Adieu przyszła pora na Trufle. Taka kolej rzeczy, że po pierwszej części wypada przeczytać drugą. Zwłaszcza jeśli ta pierwsza przypadła do gustu i zrobiła pozytywne wrażenie.
Ksiądz Groser wraca z Francji, ksiądz Paweł wraca z Niemiec. Jest to okazja do pokazania życia Kościoła za polską granicą (bardziej w Niemczech niż we Francji, gdyż opis pobytu Grosera we Francji ogranicza się do jego pobytu w klasztorze trapistów). Poznajemy prawdziwe powody wyjazdu, "zesłania", czy inaczej mówiąc - wysłania w celu zapoznania się z pracą w parafii zagranicznej w celach duszpasterskich. Biskup, z którym Ksiądz Wacław (Groser) był w konflikcie umiera tuż przed jego powrotem. Może on więc niejako zacząć życie w Polsce i Kościele od nowa.
Skracając, Groser zostaje księdzem budowniczym. Tworzy nową parafię i jak można się domyślić nie obywa się to bez przeszkód. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się aż takich przeszkód i tak zaskakujących zwrotów akcji. Momentami byłam przerażona tym co czytam (to pewnie wina mojej wyobraźni podsuwającej mi zbyt wyraźne i szczegółowe obrazy).
Autor przedstawił historie różnych ludzi: zakonnic borykających się z samotnością, nawałem pracy, niezrozumieniem przez wspólnotę i przełożonych, parafian z problemem alkoholowym, bezdomnych koczujących w pobliżu placu budowy nowego kościoła, maltretowanej kobiety i jej dziecka, świeżo upieczonego kleryka i jego ojca, a także byłego księdza, zakonnika, proboszcza ze zbyt dużymi ambicjami, który odkrywa, że jego decyzja o wstąpieniu do seminarium opierała się na kłamstwie, wikariusza nie radzącego sobie ze swoimi problemami i wielu innych, którzy prawie niepostrzeżenie przewinęli się przez opowiadaną historię.
Druga część przygód księdza Grosera wydaje się nie mieć szczęśliwego zakończenia. Obiektywnie wszystko się wali, ludzie pakują się w sytuacje bez wyjścia. Wiadomo, że nic nie będzie tak jak kiedyś. Ale jest w tej książce nadzieja, że pomimo popełnionych błędów można dalej żyć i, co ważniejsze, być szczęśliwym.
Pierwsza część wydawała mi się lżejsza, bo opisywała rzeczywistość, która funkcjonuje trochę obok mnie, zajmowała się bardziej (ale nie tylko) środowiskiem księżowskim. Tym razem poruszone problemy dotykają życia większości zwykłych śmiertelników.
Tylko ksiądz Groser wydaje się być nienaturalnie nieskazitelny, chociaż i na jego życiorysie zaczynają pojawiać się rysy. Nikt nie jest idealny. Kościół też nie i na szczęście nikt nie próbuje nas czarować, że jest inaczej.
Po Adieu przyszła pora na Trufle. Taka kolej rzeczy, że po pierwszej części wypada przeczytać drugą. Zwłaszcza jeśli ta pierwsza przypadła do gustu i zrobiła pozytywne wrażenie.
Ksiądz Groser wraca z Francji, ksiądz Paweł wraca z Niemiec. Jest to okazja do pokazania życia Kościoła za polską granicą (bardziej w Niemczech niż we Francji, gdyż opis pobytu Grosera we Francji...
2011-03-21
Fantastycznie było przenieść się w takie miejsce jak Gródek. Przeczytać o dobrych ludziach, o dobrych zakończeniach. O tym, że nie zawsze jest łatwo, ale zawsze można znaleźć wyjście z sytuacji.
"Ksiądz Rafał" zrobił na mnie takie samo wrażenie jak "Chłopi" i "Nad Niemnem". Współczesnym językiem autor opowiedział o rzeczach oczywistych, które często umykają.
A wieś i zamknięta społeczność pozwalają przyjrzeć im się ze spokojem i dystansem.
Nic tylko polecać!
Fantastycznie było przenieść się w takie miejsce jak Gródek. Przeczytać o dobrych ludziach, o dobrych zakończeniach. O tym, że nie zawsze jest łatwo, ale zawsze można znaleźć wyjście z sytuacji.
"Ksiądz Rafał" zrobił na mnie takie samo wrażenie jak "Chłopi" i "Nad Niemnem". Współczesnym językiem autor opowiedział o rzeczach oczywistych, które często umykają.
A wieś i...
2009-05-01
Dostałam ją w ramach nagrody. Byłam przekonana, że to kolejna nudna książka, która zalegała w magazynie, więc ofiarowano ją organizatorom konkursu. Po przeczytaniu wiedziałam już, że nawet jeśli zalegała to na pewno niesłusznie!
Od siebie dodam, że jest to jedna z najbardziej pokreślonych książek jakie posiadam, pełna trafnych spostrzeżeń i zdań, które zapadają w pamięć. A jednocześnie jest wolna od sztucznego patosu, autor nie sili się na bycie poważnym za wszelką cenę. Myślę, że słusznie, czasem lepiej jest coś wyśmiać, niż czynić z tego sprawę ostateczną. Poza tym połączenie bajki (Pinokio autorstwa Collodiego) z rozważaniami na temat wiary to niełatwe zadanie, z którego autor wywiązał się znakomicie.
Dostałam ją w ramach nagrody. Byłam przekonana, że to kolejna nudna książka, która zalegała w magazynie, więc ofiarowano ją organizatorom konkursu. Po przeczytaniu wiedziałam już, że nawet jeśli zalegała to na pewno niesłusznie!
Od siebie dodam, że jest to jedna z najbardziej pokreślonych książek jakie posiadam, pełna trafnych spostrzeżeń i zdań, które zapadają w pamięć. A...
2011-02-19
Nad przepaściami wiary to wywiad z jednym z najbardziej kontrowersyjnych polskich teologów katolickich - ojcem Wacławem Hryniewiczem OMI, który często staje w opozycji do oficjalnego nauczania Kościoła, głosząc m. in. nadzieję powszechnego zbawienia, którą można łączyć z ideą pustego piekła.
Rozmowę prowadzi dwoje teologów dr Elżbieta Adamiak i dr hab. Józef Majewski.
Ksiądz Hryniewicz jest znanym ekumenistą, zajmującym się zwłaszcza dialogiem z prawosławiem, odpowiada na pytania niewygodne dla wielu kościelnych hierarchów, nie boi się wygłaszać odważnych teorii, to nadal w Polsce zjawisko wyjątkowe.
Wywiad sprawia wrażenie niezwykle wyważonego, przemyślanego, a zarazem trudno się do niego nie ustosunkować, trzeba po prostu przyjąć wobec niego jakąś postawę. W moim wypadku nie jest to pełna akceptacja, chociaż w wieloma poglądami księdza profesora nie sposób się nie zgodzić. Chodzi mi przede wszystkim o postawę nadziei, wizję Boga cierpiącego, nie mającego upodobania w przygniataniu ludzi bólem.
Wśród bardziej "chwytliwych" tematów znajduje się kapłaństwo kobiet, potrzeba interkomunii (wspólnego celebrowania Eucharystii i możliwości przyjmowania komunii we wszystkich Kościołach chrześcijańskich), ograniczenie prymatu i nieomylności papieża, teoria zmartwychwstania w śmierci, czy wspomniana wcześniej idea pustego piekła, czy dokładniej nadzieja na zbawienie dla wszystkich (księdza Hryniewicza nie razi obraz Judasza, czy Hitlera przebywających w niebie obok Maryi - prawdę mówiąc mnie też to nie gorszy...).
We fragmencie jednego z zamieszczonych na końcu książki listów do ks. Hryniewicza można przeczytać myśl pewnego znanego w Polsce człowieka, którą da się streścić w jednym zdaniu: "Dlaczego Oni jeszcze księdza nie wyrzucili z Kościoła?". No właśnie, to jest dobre pytanie. Może to kwestia podskórnego przeczucia, że kiedyś Jego poglądy staną się częścią nauczania Kościoła? A może działanie celowe, mające na celu nie robienie w okół nich rozgłosu? Trudno stwierdzić.
Wiadomo natomiast, że wielu ludzi, ba, nawet katolików nie ma zielonego pojęcia, że istnieją intuicje, które czynią z chrześcijaństwa religię bliższą ludziom i ich potrzebom. Trzeba to zmienić, koniecznie.
Nad przepaściami wiary to wywiad z jednym z najbardziej kontrowersyjnych polskich teologów katolickich - ojcem Wacławem Hryniewiczem OMI, który często staje w opozycji do oficjalnego nauczania Kościoła, głosząc m. in. nadzieję powszechnego zbawienia, którą można łączyć z ideą pustego piekła.
Rozmowę prowadzi dwoje teologów dr Elżbieta Adamiak i dr hab. Józef Majewski.
...
Myślę, że najpierw koniecznie trzeba przeczytać "Heretyków" a potem brać się za "Ortodoksję". Między tymi książkami istnieje niezaprzeczalny ciąg przyczynowo skutkowy.
Nie ma sensu opowiadać o poszczególnych rozdziałach, bo pomimo tego podziału "Ortodoksja" to spójna całość. W dodatku bardzo zabawna, merytoryczna, z odrobiną ironii i złośliwości. A przede wszystkim z ogromną dawką miłosierdzia i życzliwości dla całego świata :)
Warto poczytać co pisze człowiek, który Kościół katolicki wybrał całkiem świadomie i w pełnej wolności utożsamił się z katolickością.
Myślę, że najpierw koniecznie trzeba przeczytać "Heretyków" a potem brać się za "Ortodoksję". Między tymi książkami istnieje niezaprzeczalny ciąg przyczynowo skutkowy.
więcej Pokaż mimo toNie ma sensu opowiadać o poszczególnych rozdziałach, bo pomimo tego podziału "Ortodoksja" to spójna całość. W dodatku bardzo zabawna, merytoryczna, z odrobiną ironii i złośliwości. A przede wszystkim z...