-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-01-20
2023-12-25
2023-10-01
2021-02-07
2020-03-01
2020-11-08
2020-04-16
2020-02-23
2020-02-22
2019-11-11
2019-10-21
2019-09-21
2019-09-08
2019-06-23
2019-05-19
"Podniebna pieśń" to baśń, której akcja rozgrywa się w mroźnej krainie Erkenwald. Dzika przyroda, niesamowite zwierzęta i przepiękne widoki to dopiero początek tego, co można odkryć wraz z dwójką głównych bohaterów - Eską i Flintem. Nie czytuję takich książek-baśni zbyt często. Już na wstępie muszę przyznać, że sięgnięcie po książkę przeznaczoną zdecydowanie dla młodszego czytelnika sprawiło mi wiele radości.
Erkawald to przepiękne i zaraz tajemnicze miejsce. Krainę zamieszkują różne plemiona. Ludzie nie mogą jednak czuć się bezpiecznie i jeśli chcą żyć, muszą ukrywać się i pilnować na każdym kroku. Niesamowita fauna i flora, choć cudowna, straciła swój urok, gdy panowanie objęła okrutna Królowa Lodu. Kobieta posiada wyłącznie jedno pragnienie i nie jest nim zapewnienie szczęśliwego życia swoim podwładnym. Królowa chce stać się nieśmiertelna. Aby do tego doszło, musi przed upływem roku pochłonąć głosy wszystkich mieszkańców. Eska i Flint - dwójka odważnych dzieci - postanawiają połączyć swoje siły i przywrócić ład w krainie, którą nazywają swoim domem. Mają niewiele czasu, a czeka ich naprawdę duże wyzwanie. Pogodzenie zwaśnionych plemion i odnalezienie mitycznego instrumentu Bogów Nieba nie należą do łatwych zadań. Tym bardziej, że muszą wymyślić sposób, jak zagrać na rogu z gwiazd.
Czytając "Podniebną pieśń" czułam się, jak podczas oglądania bajki. Autorka bardzo obrazowo przedstawiła krainę Erkawald, jej mieszkańców - dobrych czy złych. Towarzyszenie w wyprawie, w jaką wyruszyła Eska wraz z Flintem uznaję za niesamowitą przygodę. Każde niebezpieczeństwo i każde zwycięstwo czytelnik przeżywa razem z bohaterami. Kibicuje im i pragnie, by wszystko skończyło się dobrze. "Podniebna pieśń" uczy, jak ważne jest dążenie do odnalezienia w sobie prawdziwego "ja" i robienie tego, co się kocha, bez względu na przeciwności i opinię innych. Uzmysławia, że pomimo trudności należy małymi krokami zbliżać się do celu. To również opowieść o tym, że każdy ma swoje miejsce w świecie i korzenie, których nie sposób się wyrzec, a najlepszym tego przykładem jest więź i przywiązanie Eski i Flinta do ich małej ojczyzny i plemion, z których się wywodzą. Grzechem byłoby nie wspomnieć, że "Podniebna pieść" jest pięknie wydana. Okładka ma nieoczywisty kolor, a każda strona ozdobiona jest delikatnymi gwiazdkami przywołującymi na myśl nocne niebo. I choć nie ocenia się książki po okładce to wspomniane drobiazgi mogą umilać lekturę.
Polecam "Podniebną pieść" każdemu - dzieciom, młodzieży, dorosłym, ponieważ jest to baśń o uniwersalnym przekazie i każdy możne odnaleźć w niej coś dla siebie.
"Podniebna pieśń" to baśń, której akcja rozgrywa się w mroźnej krainie Erkenwald. Dzika przyroda, niesamowite zwierzęta i przepiękne widoki to dopiero początek tego, co można odkryć wraz z dwójką głównych bohaterów - Eską i Flintem. Nie czytuję takich książek-baśni zbyt często. Już na wstępie muszę przyznać, że sięgnięcie po książkę przeznaczoną zdecydowanie dla młodszego...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-22
Decydując się na lekturę "Współlokatorów" liczyłam na książkę, przy której będę mogła odpocząć. Lekką, przyjemną i odprężającą. Taką, jak jedna z tych wszystkim znanych amerykańskich komedii romantycznych, które można oglądać bez końca i śmiać się ze znanych już żartów po raz enty. Beth O'Leary nie szczędziła mi niczego z powyżej wymienionych. Ba! W pakiecie dała mi dodatkowo wychodzącą poza znane schematy książek o podobnej tematyce fabułę. Bo jak to tak - dwójka nieznanych sobie osób ma mieszkać w jednym mieszkaniu? I do tego spać w jednym łóżku? A co więcej, nigdy się nie spotkać? Nie mogłam przejść obok tego tytułu obojętnie.
Dawno tak dobrze nie bawiłam się podczas lektury książki. Z uśmiechem na twarzy strona za stroną śledziłam rozgrywające się wydarzenia. Początkowo trochę wzbraniałam się przed przyjęciem rozwiązania zaproponowanego przez autorkę i myślałam, że jest ono zbyt wydumane i przesadzone. Bo po co tytułowi współlokatorzy mieliby spać w jednym łóżku? Inne elementy ich codziennego życia i zasad współdzielenia mieszkania, aż tak bardzo mi nie przeszkadzały. Po przeczytaniu kilkunastu stron i wytłumaczeniu niektórych kwestii wszystko ułożyło mi się w głowie i nie miałam już żadnego "ale". Pozwoliłam porwać się opowieści.
Nie będę ukrywać, że książka przypadła mi do gustu. Szczególnie spodobał mi się sposób komunikacji, jaki przyjęli główni bohaterowie. Nie rozmowa twarzą w twarz, nie Facebook albo sms, a małe, żółte karteczki ponaklejane w różnych miejscach w mieszkaniu. To właśnie one są bardzo dobrym ukazaniem rozwoju ich znajomości - z krótkich początkowo wiadomości, zaczęły przeradzać się coraz bardziej swobodną i dłuższą wymianę zdań. Zarówno Tiffy, jak i Leona poznajemy w trudnym momencie ich życia. Ona po rozstaniu z chłopakiem musi przewartościować swój świat i spróbować łączyć koniec z końcem. On sam przed sobą musi przyznać, co jest obecnie dla niego najważniejsze. Myślę, że w którymś momencie tych dwoje stało się dla siebie ogromnym wsparciem i przyjaznym duszkiem, którego nie widać ale zostawia namacalne ślady swojej obecności i rozkłada po mieszkaniu małe niespodzianki i karteczki z dobrym słowem. Oprócz Tiffy i Leona poznajemy ich rodzinę i znajomych. Wątki zgrabnie przeplatają się ze sobą, wszystko dzieje się płynnie i z zachowaniem logicznego porządku. Niczego nie jest za dużo, ani za mało. Śmiech równoważą ważne tematy, a kolorowe stroje Tiffy uzupełniają czarno-białe myśli Leona.
"Współlokatorzy" to książka idealna na lato, urlop i każdy moment, w którym chcemy podczas lektury odpocząć. Książkę czyta się szybko, pomysł autorki jest zaskakujący i nieoczywisty, a zdarzają się i momenty, w których można zaśmiać się na głos, a nie tylko "po cichu, pod nosem" :) Polecam!
Decydując się na lekturę "Współlokatorów" liczyłam na książkę, przy której będę mogła odpocząć. Lekką, przyjemną i odprężającą. Taką, jak jedna z tych wszystkim znanych amerykańskich komedii romantycznych, które można oglądać bez końca i śmiać się ze znanych już żartów po raz enty. Beth O'Leary nie szczędziła mi niczego z powyżej wymienionych. Ba! W pakiecie dała mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-14
2019-04-07
"Szept syberyjskiego wiatru" to druga książka Doroty Gąsiorowskiej, którą miałam okazję przeczytać. Na jesieni ubiegłego roku sięgnęłam po "Karminowe serce" i po jej lekturze wiedziałam, że w przyszłości z pewnością będę kontynuowała poznawanie innych tytułów autorstwa Pani Doroty. Książki z kategorii literatury obyczajowej sprawiają, że odpoczywam podczas czytania. Daleka Syberia, tajemnica z przeszłości i cichy szept, który podpowiada że serce głównej bohaterki powinno być gdzie indziej - to te czynniki sprawiły, że z wielką chęcią sięgnęłam po tę powieść.
Kalina w dzieciństwie przeżyła tragedię. Przewrotny los sprawił, że musiała opuścić Polskę i zamieszkać razem z ciotką poza granicami kraju. Nawarstwiające się zmartwienia i trudna sytuacja życiowa zmusiły dziewczynę do powrotu, który nie był łatwy. Po wielu latach nieobecności i braku kontaktu z rodziną, Kalina czuje się nieswojo. Zmierzając do posiadłości, w której będzie spędzała najbliższe dni, jest pełna obaw. Na życzenie swojej babki główna bohaterka obejmuje stanowisko w fabryce porcelany. Przedsiębiorstwo od lat prowadzi bogata starsza pani, a osobą, która oprócz niej zna fabrykę od podszewki jest Sergiusz. Mężczyzna sprawia wrażenie wrogo nastawionego i niemiłego. Kalina postanawia ograniczyć z nim kontakt do zupełnego minimum. Okazuje się jednak, że babcia zaplanowała dla dziewczyny zupełnie inny scenariusz - Kalina razem z Sergiuszem ma udać się do Petersburga, by odebrać tajemniczą przesyłkę. Czy szept syberyjskiego wiatru sprawi, że Kalina odnajdzie swoje miejsce?
Tak jak wspomniałam na początku - przy książkach tego typu odpoczywam. Nie wymagają one dużego skupienia, akcja płynie powoli, a czytelnik strona za stroną śledzi rozterki bohaterów i ma nadzieję, że wszystko ułoży się po jego myśli. W przypadku "Szeptu syberyjskiego wiatru" nastawiłam się na pełną magii lekturę, w której odnajdę wiele wątków nawiązujących do Rosji. Tutaj troszeczkę się zawiodłam, ponieważ spodziewałam się, że podróż na Syberię i sam pobyt w Rosji będzie obejmował znaczną część powieści. Niestety okazało się, że jest inaczej. Pomimo, że tę część książki czytałam z ogromną przyjemnością, żałuję, że nie zajęła ona większej ilości stron. Pobyt Kaliny w Rosji to dla mnie najlepsza część powieści.
Polubiłam główną bohaterkę, choć momentami jej zachowanie było dla mnie niejasne. Relacja, którą dziewczyna nawiązała z Sergiuszem sprawiła, że nie do końca wiedziałam, co Kalina czuje. Kibicowałam jej i chciałam, żeby odnalazła szczęście, lecz jej zachowanie chwilami powodowało, że miałam ochotę powiedzieć "Hej, dziewczyno, co ty robisz?". Na szczęście wszystko szybko wracało na właściwe tory. Babka Kaliny była dla mnie bardzo ciekawą postacią, żałuję, że jej wątek nie został bardziej rozwinięty. Tajemnica skrywana przez kobietę, jej przeszłość, oglądane przez nią stare zdjęcia, rosyjska muzyka i momentami nieobecny wzrok - powinno być tego więcej. Pewna część książki został poświęcona również innym bohaterom - sąsiadom babki Kaliny. Dla mnie jest to niepotrzebny, rozbijający powieść element. Odsuwa on czytelnika od głównej osi powieści, którą w moim odczuciu jest Kalina, jej babka i Rosja.
Jeśli lubicie książki obyczajowe z nutką tajemnicy i romansu to myślę, że przy "Szepcie syberyjskiego wiatru" spędzicie miło czas. Pomimo, że nie zaliczę tej książki do ulubionych i choć jest kilka rzeczy, które nie przypadły mi do gustu, nie zamierzam skończyć poznawania twórczości Doroty Gąsiorowskiej. Po jaką powieść sięgnę następnym razem? Jeszcze nie wiem. Jednak na pewno podzielę się z Wami moją opinią.
"Szept syberyjskiego wiatru" to druga książka Doroty Gąsiorowskiej, którą miałam okazję przeczytać. Na jesieni ubiegłego roku sięgnęłam po "Karminowe serce" i po jej lekturze wiedziałam, że w przyszłości z pewnością będę kontynuowała poznawanie innych tytułów autorstwa Pani Doroty. Książki z kategorii literatury obyczajowej sprawiają, że odpoczywam podczas czytania. Daleka...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-18
Miałam bardzo duże oczekiwania wobec tej książki. Nastawiałam się na naprawdę dobrą lekturę i świetnie spędzony czas. Choć nie czytałam wcześniej żadnej książki Kate Morton to miałam w głowie stworzony obraz jej twórczości i wydawało mi się, że "Córka zegarmistrza" będzie najzwyczajniej w świecie dobrą powieścią. Po przeczytaniu około stu stron zwątpiłam we wszystko, co sobie założyłam. Moje wielkie nadzieje zaczęły topnieć w zastraszającym tempie. Było statycznie, monotonnie i powiedzmy sobie szczerze - nudnie. Oczywiście piękny język, sprawne posługiwanie się słowem i przedsmak tajemnicy wywarły na mnie pozytywne wrażenie. Gdybym miała określić tę książkę jednym zdaniem to powiedziałabym, że 3/4 książki to zbyt długi wstęp, a końcówka wywraca wszystko do góry nogami. Zakończenie zmienia spojrzenie na całość. Po jego przeczytaniu zapomniałam o całym wcześniejszym narzekaniu. O tym, że gubię się w czasie akcji i mylę bohaterów, że w tym rozdziale w zasadzie nic się nie wydarzyło, że miałam ochotę odłożyć tę pięknie oprawioną powieść z powrotem na półkę. Moim zdaniem zakończenie tak dobrze tłumaczy całość wcześniejszych niedogodności, że dla uczucia tego...oczyszczenia (?), złożenia wszystkiego w spójną całość, warto po nią sięgnąć. "Córka zegarmistrza" to dobra powieść. Można w trakcie czytania w nią zwątpić. Ale ostatecznie końcówka wszystko wynagradza. Zakończenie, choć gorzkie, jest najsmaczniejszą czekoladką z całej bombonierki. A jako, że dostajemy ją na sam koniec, zapominamy o wcześniejszych smakach. Spróbujcie.
Miałam bardzo duże oczekiwania wobec tej książki. Nastawiałam się na naprawdę dobrą lekturę i świetnie spędzony czas. Choć nie czytałam wcześniej żadnej książki Kate Morton to miałam w głowie stworzony obraz jej twórczości i wydawało mi się, że "Córka zegarmistrza" będzie najzwyczajniej w świecie dobrą powieścią. Po przeczytaniu około stu stron zwątpiłam we wszystko, co...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-05
"Siedmiu mężów Evelyn Hugo" to książka, która na długo zapadnie mi w pamięć. Taylor Jenkins Reid sprawiła, że nie mogłam oderwać się od lektury i pierwszy raz od bardzo dawno przeczytałam książkę w ciągu jednego dnia. Magia Hollywood wykroczyła poza strony powieści i...oczarowała mnie. Wierzę, że z Wami będzie tak samo - musicie tylko sięgnąć po tę niesamowitą historię!
Tytułowa Evelyn Hugo jest aktorką, która ma za sobą imponującą karierę w Hollywood, a jej nazwisko do dnia dzisiejszego wzbudza wiele emocji. Portale plotkarskie i magazyny pragną uzyskać zgodę kobiety na przeprowadzenie wywiadu, jednak gwiazda od wielu lat pozostaje nieuchwytna i stanowczo odmawia. Jakże wielkie jest zdziwienie głównej redaktorki jednej z gazet, gdy sama Evelyn Hugo chce, aby wywiad z nią został opublikowany właśnie u nich! Jest jednak jeden warunek, który koniecznie musi zostać spełniony. Wywiad ma przeprowadzić młoda dziennikarka Monique. I żadnych zdjęć. W ten sposób ikona kina rozpoczyna swoją opowieść o tym, jak wyrwała się z biedy i trafiła w sam środek wielkiego przemysłu filmowego. Wzloty i upadki. Miłość i nienawiść. I pytanie, które zadaje sobie tak wielu - dlaczego ta wielka aktorka została żoną siedem razy? Evelyn przeprowadza Monique przez pokrętne ścieżki swojego życia i wyjaśnia wszystkie podjęte decyzje. Pokazuje swoją prawdziwą twarz - nieoświetloną blaskiem reflektorów.
"Siedmiu mężów Evelyn Hugo" to powieść tak wciągająca, że nim się obejrzycie będziecie czytać już ostatnie strony. Akcja powieści rozgrywa się w teraźniejszości, czyli w momencie, gdy Evelyn dzieli się swoją historią z młodą dziennikarką Monique oraz w przeszłości, gdzie na przełomie lat śledzimy życie gwiazdy kina. Oprócz życia Evelyn poznajemy historię Monique. Pomimo początkowo trudnej relacji, między kobietami nawiązuje się nić porozumienia. Młoda dziennikarka poznaje życie aktorki od podszewki i w niektórych momentach dzieli się z Evelyn własnym. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Evelyn i historia jej życia - pełna kłamstw, ale i szczęśliwych momentów. Bardzo podobał mi się pomysł autorki na rozdzielanie wydarzeń artykułami na temat Evelyn Hugo z różnych okresów jej życia. Był to świetny sposób na ciekawe przejście od jednych wydarzeń do kolejnych i myślę, że w znaczny sposób pchał akcję do przodu. A opowiedzenie całego życia, w trakcie którego zrobiło się zawrotną karierę w Hollywood i stało na ślubnym kobiercu siedem razy zajmuje trochę czasu. "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" to czarująca opowieść o silnej kobiecie, która przez całe życie walczyła o siebie. Nie wahajcie się, przeczytajcie. Polecam!
"Siedmiu mężów Evelyn Hugo" to książka, która na długo zapadnie mi w pamięć. Taylor Jenkins Reid sprawiła, że nie mogłam oderwać się od lektury i pierwszy raz od bardzo dawno przeczytałam książkę w ciągu jednego dnia. Magia Hollywood wykroczyła poza strony powieści i...oczarowała mnie. Wierzę, że z Wami będzie tak samo - musicie tylko sięgnąć po tę niesamowitą...
więcej Pokaż mimo to