-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2016-05-21
2016-04-27
Uwielbiam Paula Theroux za jego kąśliwe i niezwykle celne uwagi dotyczące współczesnego człowieka i rzeczywistości, którą kreuje. Jednak mam przykre wrażenie, że to oprócz kilku książek podróżniczych wciąż jeszcze nie niedostępnych na naszym rynku wydawniczym (redaktorzy z Czarnego, jak tam załatwianie polskiego wydania "Tao of travel"?), to była ostatnia, którą napisze z wielkiej podróży.
To już jest koniec, Autor doszedł do ściany. Wydaje mi się, że nie tylko ja będę zdania, że tą książką Theroux żegna się z czytelnikami i podróżami w znoju i niewygodzie. Nieraz w trakcie lektury można było odnieść wrażenie, że wyjątkowo ochoczo Autor wraca do luksusu wygodnych hoteli. Wiek robi swoje i nawet taki nonkonformista jak on musi przyznać, że nie wszystkie trudności związane z podróżą można znieść.
W sztafecie ma nastąpić zmiana, Autor chce podać pałeczkę dalej. Tylko czy ktoś będzie potrafił opisywać rzeczywistość w tak uszczypliwy i dosadny sposób? Nie ma ludzi niezastąpionych, ale erudycja Theroux sprawiała, że śledzenie jego marszruty stawało się współodpowiedzialnością za świat oddalony tysiące kilometrów od naszych domów, a na który wbrew pozorom mamy całkiem duży wpływ. Jego wywody wyjątkowo zmuszały do myślenia, a przemyślenia sprawiały, że wiele miejsc na mapach przestawało być tylko kompilacją barw, kresek i znaków graficznych.
Paul Theroux tą książką zakończył pewien etap swojego życia, ale na pewno nie misję z tym związaną. Wyjątkowo mocno kładzie nacisk na świadome podróżowane i wnikliwą obserwację otaczającego nas świata. Może już nikt więcej go nie spotka na afrykańskich bezdrożach, ale jego przekaz będzie tam obecny. Pytanie, kto podejmie wyzwanie i przejmie od Autora pałeczkę? Misja łatwa nie jest, o błąd nie trudno, a możliwość skonfrontowania jest dosyć prosta. Z drugiej jednak strony, jak pisze Theroux, czyż istotą podróży nie jest przekonać się czegoś na własne oczy, miast oglądać coś przez cyfrowy ekran?
Uwielbiam Paula Theroux za jego kąśliwe i niezwykle celne uwagi dotyczące współczesnego człowieka i rzeczywistości, którą kreuje. Jednak mam przykre wrażenie, że to oprócz kilku książek podróżniczych wciąż jeszcze nie niedostępnych na naszym rynku wydawniczym (redaktorzy z Czarnego, jak tam załatwianie polskiego wydania "Tao of travel"?), to była ostatnia, którą napisze z...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-06
Ci, którzy nakłonili Filipa Springera do napisania tej książki - którzy chcieli, by wieczny malkontent polskiej przestrzeni wreszcie coś w niej pochwalił - powinni chwycić tę książkę i się nią cieszyć ile się da. Drugiej takiej po Autorze m.in. "Miedzianki" i "13 pięter" bym się szybko nie spodziewał. O ile w ogóle miałby zamiar podobną książkę raz jeszcze napisać. Ani "Żle urodzone", ani "Dom jako forma otwarta. Szumin Hansenów" się nie liczą - to już było i dotyczyło raptem kilku obiektów, a nie tylu, co w "Księdze zachwytów".
Zresztą "Księga..." to nie tylko same peany. Nie cały polski modernizm i postmodernizm po 1945 r. jest godny pochwały, ale wynika to z różnych czynników. Warto je poznać.
Sama idea książki jest genialna - mamy przed sobą katalog najciekawszych modernistycznych inwestycji architektonicznych w powojennej Polsce. Czytasz, podziwiasz, jedziesz w plener i podziwiasz raz jeszcze, ale tym razem w bezpośrednim spotkaniu. Świetny przewodnik.
Ale jeśli książkę napisał naczelny maruder polskiej przestrzeni i architektury, to i czytelnicy mają prawo trochę pomarudzić. A ja znalazłem dwa mankamenty. Pierwszy to zdecydowanie za mało zdjęć. Książka jak na mnie mogłaby być dwa razy większa i dwa razy droższa, byleby tematyka była lepiej zobrazowana. Bo w przeciwnym razie trzeba mieć albo dostęp do internetu, albo od razu jechać pod dany budynek. Drugi mankament to z kolei brak kilku wydawać by się mogło świetnych konstrukcji, które powinny się znaleźć w tym zestawieniu. Nie będę się teraz rozdrabniał, o które miejsca konkretnie chodzi - sami się zorientujecie. I nie chodzi tu wcale o jakieś lokalne perełki, ale całkiem rozpoznawalne budynki.
Koniec końców po książkę powinien sięgnąć obowiązkowo każdy, bez względu na jego stosunek do przestrzeni i architektury. A sam Springer jest niesamowity - człowiek, który jest wiecznie w trasie, wiecznie nad czymś pracuje (od roku zbiera materiały do projektu Miasto Archipelag), a tymczasem okazuje się, że znalazł czas na stworzenie ogromnego tomiszcza. Tytan pracy! I mimo jej nawału dostaliśmy pozycję niebanalną i wyjątkową. A przede wszystkim przyjemną w czytaniu.
Ci, którzy nakłonili Filipa Springera do napisania tej książki - którzy chcieli, by wieczny malkontent polskiej przestrzeni wreszcie coś w niej pochwalił - powinni chwycić tę książkę i się nią cieszyć ile się da. Drugiej takiej po Autorze m.in. "Miedzianki" i "13 pięter" bym się szybko nie spodziewał. O ile w ogóle miałby zamiar podobną książkę raz jeszcze napisać. Ani...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-27
2016-03-21
2016-02-26
2016-02-09
Prawdę mówiąc, gdyby nie końcówka, to książka byłaby po prostu nudna. Niby oparta na faktach, ale przez spory czas Autor nie potrafił ubrać tego w odpowiednią formę, która nada fabule płynności. Miast tego skupił się na przesadnej rozbudowie bohaterów, którzy prowadząc swoje monologi utrudniali odbiór całości. Na szczęście, gdy już wreszcie to się skończyło, nastąpiła przemiana na lepsze, chociaż prawdę mówiąc mam lekki niedosyt. Generalnie źle nie było, ale oczekiwania miałem większe.
Prawdę mówiąc, gdyby nie końcówka, to książka byłaby po prostu nudna. Niby oparta na faktach, ale przez spory czas Autor nie potrafił ubrać tego w odpowiednią formę, która nada fabule płynności. Miast tego skupił się na przesadnej rozbudowie bohaterów, którzy prowadząc swoje monologi utrudniali odbiór całości. Na szczęście, gdy już wreszcie to się skończyło, nastąpiła...
więcej Pokaż mimo to