-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05
2023-04
Świetna biografia. A jeżeli kogoś odstrasza nazwisko pisarki jako autorki babcinych szmir, niech potraktuje tę książkę jak opowieść o zupełnie nie do pojęcia kobiecie. Nie do pojęcia z punktu widzenia naszych czasów, bo okazuje się, że jej czasy z trudem, ale jednak pojmowały. Młode kobiety powinny to przeczytać. Te wszystkie autorki cipkopamiętników i modlitw do macicy. Może by zrozumiały co to znaczy poczucie własnej wartości, wolność, determinacja w podążaniu własną życiową drogą. A może by nie zrozumiały... W końcu prawie wszyscy jesteśmy potomkami pańszczyźnianych chłopów. Dziećmi i wnukami niezasłużonego awansu społecznego. Jeszcze się miotamy w rozumieniu czym jest wolność, niezależność i duma. No ale nie o tym jest ten wykład!
Czytajcie tę książkę kobiety. Tak na pięć romansów z nudnymi, przemocowymi prawnikami, jedną biografię jakiejś fajnej Polki. A nuż się spodoba?
Świetna biografia. A jeżeli kogoś odstrasza nazwisko pisarki jako autorki babcinych szmir, niech potraktuje tę książkę jak opowieść o zupełnie nie do pojęcia kobiecie. Nie do pojęcia z punktu widzenia naszych czasów, bo okazuje się, że jej czasy z trudem, ale jednak pojmowały. Młode kobiety powinny to przeczytać. Te wszystkie autorki cipkopamiętników i modlitw do macicy....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03
Poległam. Kolejny raz przekonałam się, że nie umiem w emocje po japońsku. Spodobał mi się pomysł na opowieść, bardzo podoba mi się - no a jakże - okładka, ale ta narracja... Brnęłam przez tę historię coraz bardziej sfrustrowana, aż dotarłam do myśli zaporowej, że ta babulinka i jej życie nic mnie nie obchodzą. Książki nie oceniam, bo możliwe, że duży wpływ na ocenę ma moje umysłowe lenistwo, ale z drugiej strony, czy ja już nie zasłużyłam na odrobinę takiego lenistwa?
A ludzie, skądkolwiek są, opowiadają zawsze takie same historie.
Poległam. Kolejny raz przekonałam się, że nie umiem w emocje po japońsku. Spodobał mi się pomysł na opowieść, bardzo podoba mi się - no a jakże - okładka, ale ta narracja... Brnęłam przez tę historię coraz bardziej sfrustrowana, aż dotarłam do myśli zaporowej, że ta babulinka i jej życie nic mnie nie obchodzą. Książki nie oceniam, bo możliwe, że duży wpływ na ocenę ma moje...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12
Miałam nadzieję, że to będzie biografia połączona z analizą przypadku, trochę zbeletryzowana, ale jednak jakiś konkret. A tu mamy kolejną autorkę, której wydaje się, że wniknęła w umysł swojej bohaterki - której nie stworzyła, tylko wyjęła z ciągu czasu - i może przez to pleść co ślina na język przyniesie. Bełkot.
Miałam nadzieję, że to będzie biografia połączona z analizą przypadku, trochę zbeletryzowana, ale jednak jakiś konkret. A tu mamy kolejną autorkę, której wydaje się, że wniknęła w umysł swojej bohaterki - której nie stworzyła, tylko wyjęła z ciągu czasu - i może przez to pleść co ślina na język przyniesie. Bełkot.
Pokaż mimo to2023-07
Typowy żywot świętej. Najpierw niewyobrażalne cierpienie, zniesione z uległością i pokorą, później wybór 'jedynej prawdziwej wiary' i prostą drogą ku świętości. Tylko czy decyzję podjętą pod wpływem traumy i panicznego strachu można nazwać wyborem? Wybrała zakon, bo wybrała poczucie bezpieczeństwa, to całkiem zrozumiałe i wystarczające. Wiodła dobre, wartościowe życie. Wkładanie w tę kobietę więcej niż mogła pomyśleć czy powiedzieć, robi z niej postać niewiarygodną i... kolejny raz nadużytą .
Biały człowiek tym razem dał Czarnej Afryce świętą. Dał też parę filmów, książek, zgodę na kilka karier, językową poprawność... Rana Afrykańska jest tak głęboka, że już prawdopodobnie nieuleczalna. I czy tak naprawdę ma być uleczona? Jest już na to odgórne pozwolenie? Czy na tych kościach zostało jeszcze dość mięsa, żeby nadal żal było oddać?
Książka sama w sobie średnia (chociaż niepozbawiona pięknych momentów), ale postać Bakhity warta jest poznania i zapamiętania. Myślę, że właśnie poprzez celowe nierozpoznanie jej jako osoby, wytłumienie jej indywidualnych rysów charakteru i emocji, mogła stać się - jak to gdzieś przeczytałam - 'uniwersalną świętą Afrykańczyków'. Powinna wrzeszczeć, a pokornie i w milczeniu znosi swój los. Cnota pokory to pułapka i knebel.
Typowy żywot świętej. Najpierw niewyobrażalne cierpienie, zniesione z uległością i pokorą, później wybór 'jedynej prawdziwej wiary' i prostą drogą ku świętości. Tylko czy decyzję podjętą pod wpływem traumy i panicznego strachu można nazwać wyborem? Wybrała zakon, bo wybrała poczucie bezpieczeństwa, to całkiem zrozumiałe i wystarczające. Wiodła dobre, wartościowe życie....
więcej mniej Pokaż mimo to
Polak to jednak etos, patos i frazes ma we krwi. 'Pochylmy się nad ciężką pracą stewardes w szarej rzeczywistości PRL'. 'Szara rzeczywistość PRL'? Co macie na myśli bezrefleksyjnie zatruwając swoje wypowiedzi tym truizmem? A teraz mamy co? Bardziej kolorowe śmieci. Z każdego śmietnika rzyga tęczą (politycznie używać słowa 'tęcza' w takim zestawieniu? Może powinnam napisać: kakofonia barw?)
Tak jak nie ekscytował mnie ten zawód przed, tak i nie ekscytuje po przeczytaniu tego reportażu. Za bardzo to te stewardesy się nie zwierzały. Kilka zachowawczych, gorzko zabawnych anegdot o polskich samolotach latających na oparach paliwa i przemycaniu kontrabandy np. w wózkach na posiłki, bardziej rozczarowuje niż zachwyca.
Warto przeczytać, bo jest o kobietach, naszych realiach i naszym społeczeństwie. Ale czytać z chłodną głową, a nie z takim emocjonalnym zachłystem. Czasami mam wrażenie, że ludzie te wysokie noty przyznają przede wszystkim sobie, za samo przeczytanie książki. No bo ci, którzy na końcu recenzji dziękują wydawnictwu za egzemplarz to wiadomo...
Polak to jednak etos, patos i frazes ma we krwi. 'Pochylmy się nad ciężką pracą stewardes w szarej rzeczywistości PRL'. 'Szara rzeczywistość PRL'? Co macie na myśli bezrefleksyjnie zatruwając swoje wypowiedzi tym truizmem? A teraz mamy co? Bardziej kolorowe śmieci. Z każdego śmietnika rzyga tęczą (politycznie używać słowa 'tęcza' w takim zestawieniu? Może powinnam napisać:...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06
Nie spodziewałam się, że ta opowieść, osadzona w realiach średniowiecznego, żeńskiego klasztoru, tak mi się spodoba. Zakładałam raczej, że będzie to kolejna książka, nad zakupem której zapłaczę. Nie dostajemy tutaj sensacyjnej fabuły, raczej trochę kobiecego erotyzmu, trochę przemyśleń na temat wiary, kilka feministycznych manifestów, odrobinkę historycznego tła. Może znajdą się czytelnicy, którzy dostrzegą jak sacrum kotłuje się tu z profanum, ale mnie nic takiego nie uderzyło. Jest to przede wszystkim opowieść o kobietach, a nic co kobiece nie jest dla mnie zaskakujące.
Za to im jestem starsza, to co męskie staje się coraz mniej interesujące. Ileż kobiety odbierają sobie mocy, żeby mężczyźni mogli być sobie tymi panami świata.
I tak towarzyszymy Marii z Francji przez dziesięciolecia, obserwując jej przemianę intelektualną, emocjonalną, duchową i fizyczną. Powieść nie jest napisana łatwym stylem, nie płynie się przez nią lekko, chociaż ja nie mogłam się oderwać i przeczytałam ją w trzy wieczory. Trudno też tę książkę ot tak na pewniaka polecać. Albo kogoś ta historia i sposób jej opowiedzenia wessie albo wypluje, ale na pewno warto spróbować. Warto przeczytać też zamieszczoną tu oficjalną recenzję. Bo ja przeważnie na temat przeczytanych książek bajdurzę, od innych można dowiedzieć się więcej.
Nie spodziewałam się, że ta opowieść, osadzona w realiach średniowiecznego, żeńskiego klasztoru, tak mi się spodoba. Zakładałam raczej, że będzie to kolejna książka, nad zakupem której zapłaczę. Nie dostajemy tutaj sensacyjnej fabuły, raczej trochę kobiecego erotyzmu, trochę przemyśleń na temat wiary, kilka feministycznych manifestów, odrobinkę historycznego tła. Może...
więcej mniej Pokaż mimo to
No i kolejna książka, do której wróciłam po ludzie tak długo nie żyją latach. To kolejna książka filar, która czytana wielokrotnie we wczesnym wieku nastoletnim, ukształtowała moje zainteresowania i estetyczną wrażliwość. Zainspirowana tym zbiorem wspomnień przeczytałam wówczas cały 'Pamiętnik matki' Marcjanny Fornalskiej i byłam pod wielkim wrażeniem historii jej życia i pokory zmieszanej z ogromną charyzmą i siłą ducha w wątłym ciele. Chciałabym do jej wspomnień wrócić, ale nigdzie tej książki nie mogę znaleźć. Pamiętam, że egzemplarz, który czytałam należał do jakiejś mojej ciotki i wtedy próbowałam go nawet podwędzić, ale się nie udało. Ciotka i książka już dawno obróciły się w pył marny, a u mnie by przetrwała (książka, nie ciotka).
Mam plan, żeby w przyszłym roku pozbyć się większej części moich książkowych zbiorów. Zostawić creme de la creme w ilości... No nie... Na samą śmietankę nie jestem jeszcze gotowa, ale polecieć musi sporo. Mam potrzebę zacząć wracać tam, gdzie byłam już, a te puste książkowe kalorie, których czytanie dość mnie nadal bawi, bardzo mi w tym przeszkadzają.
W każdym razie 'Kufer Kasyldy' zostaje ze mną. Ze względów sentymentalnych, bo nie wiem, czy jeszcze kiedyś znajdę w sobie przestrzeń na kolejne czytanie. Ale z ważnymi książkami jest jak z dobrymi przyjaciółmi, wystarczy o nich pomyśleć lub ich dotknąć i już się przypomina, że ich energia gdzieś w nas krąży, a nasza w nich.
No i kolejna książka, do której wróciłam po ludzie tak długo nie żyją latach. To kolejna książka filar, która czytana wielokrotnie we wczesnym wieku nastoletnim, ukształtowała moje zainteresowania i estetyczną wrażliwość. Zainspirowana tym zbiorem wspomnień przeczytałam wówczas cały 'Pamiętnik matki' Marcjanny Fornalskiej i byłam pod wielkim wrażeniem historii jej życia i...
więcej mniej Pokaż mimo to2022
Tyle zachwytów zbiera ta książka, a mi wydała się niewiarygodna psychologicznie i jakby niedokończona. Trauma, która niszczy kolejne pokolenia kobiet, zostaje pokonana podczas jednej, histerycznej wycieczki? Oczekiwałam procesu zmiany, a nie nagłego przeskoku, po którym niczego się nie wyjaśnia, nie pamięta złego, wybacza i wszyscy żyją w zgodzie długo i szczęśliwie. Niektóre wątki nie wiadomo po co rozbudowane, inne ograniczone do napomknęć. Mam wrażenie, że w założeniu to miało być coś epickiego, ale autor na pewnym etapie zrezygnował i oddał co miał.
Tyle zachwytów zbiera ta książka, a mi wydała się niewiarygodna psychologicznie i jakby niedokończona. Trauma, która niszczy kolejne pokolenia kobiet, zostaje pokonana podczas jednej, histerycznej wycieczki? Oczekiwałam procesu zmiany, a nie nagłego przeskoku, po którym niczego się nie wyjaśnia, nie pamięta złego, wybacza i wszyscy żyją w zgodzie długo i szczęśliwie....
więcej mniej Pokaż mimo to2022
Nastawiłam się na opowieść o silnej kobiecie w opałach, a dostałam erotyczne fantazje autora o białych niedźwiedzicach.
Nastawiłam się na opowieść o silnej kobiecie w opałach, a dostałam erotyczne fantazje autora o białych niedźwiedzicach.
Pokaż mimo to2019
2020
2018
2018
Cenię Mariusza Szczygła i zawsze jestem zainteresowana propozycjami z jego wydawnictwa, ale styl tej akurat książki mnie wykończył. Nie znoszę takiej chłopięco-naiwno-zadziwiono-przesłodzonej maniery.
Cenię Mariusza Szczygła i zawsze jestem zainteresowana propozycjami z jego wydawnictwa, ale styl tej akurat książki mnie wykończył. Nie znoszę takiej chłopięco-naiwno-zadziwiono-przesłodzonej maniery.
Pokaż mimo to2023-03
Wszystkie tematy poruszone w tej książce sprowadzają się do jednego wniosku: 'teza o tym, że mężczyźni są brakującym ogniwem w ewolucji pomiędzy nami a małpami da się udowodnić'.
Tak naprawdę to nie.
Przyjemna, bardziej popularna niż naukowa, czytanka o tym, jaka była prehistoryczna kobieta oraz skąd i dlaczego tego nie wiemy. Do poczytania raczej dla takich ciekawskich laików jak ja. Dla zawodowca zbyt oczywista, a ktoś, komu podoba się wierzyć, że ówczesna kobieta, była wydepilowaną, blond seksbombą w bikini z futra, po książkę nawet nie sięgnie.
Posługujemy się większą ilością gadżetów i potrafimy lepiej rozumieć i ponazywać siebie i otaczającą nas rzeczywistość, jednak w umysłowo-popędowej podstawie programowej nie różnimy się wiele od naszych praprzodków sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat. Dlatego rozwój intelektualny i duchowy jest najskuteczniejszą bronią w pacyfikacji samego siebie. O ile ktoś czuje taką potrzebę. Równie dobrze można, napompowawszy usta i biceps, przemierzyć życie z okrzykiem 'Ja Tarzan, ty Jane!'. W bikini z futerka i w slipkach w panterkę. Lady sapiens i jej homo erectus.
Wszystkie tematy poruszone w tej książce sprowadzają się do jednego wniosku: 'teza o tym, że mężczyźni są brakującym ogniwem w ewolucji pomiędzy nami a małpami da się udowodnić'.
Tak naprawdę to nie.
Przyjemna, bardziej popularna niż naukowa, czytanka o tym, jaka była prehistoryczna kobieta oraz skąd i dlaczego tego nie wiemy. Do poczytania raczej dla takich ciekawskich...
Są ludzie, którzy najpełniej żyją we własnym umyśle. Nie chcą i nie potrafią kreować się na zewnątrz. I ja to rozumiem i nie oceniam. Ten wywiad jest bardzo siłowy, nie czyta się tych wspomnień i wynurzeń komfortowo. Zresztą czego właściwie można chcieć się dowiedzieć o prywatności historyka literatury? Ta rozmowa była bardziej potrzebna pani Szczuce, niż prof. Janion, za którą stoją dziesięciolecia jej naukowej pracy i nie musiała już niczego udowadniać. Po kolejną część tej męki już nie sięgnę.
Są ludzie, którzy najpełniej żyją we własnym umyśle. Nie chcą i nie potrafią kreować się na zewnątrz. I ja to rozumiem i nie oceniam. Ten wywiad jest bardzo siłowy, nie czyta się tych wspomnień i wynurzeń komfortowo. Zresztą czego właściwie można chcieć się dowiedzieć o prywatności historyka literatury? Ta rozmowa była bardziej potrzebna pani Szczuce, niż prof. Janion, za...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10
Wspomnień czar. Czytałam tę książkę jako nastolatka, na pewno kilkanaście razy. Sięgnęłam ponownie kilka dni temu żeby poczytać tylko o Madame du Barry, a przeczytałam całą. No urocze to jest. Po części przez nostalgię za prostotą i niewinnością lektur moich lat dziewczęcych (jak dobrze było dorastać w czasach, kiedy człowiek dojrzewał stopniowo, poprzez własne doświadczanie, a nie przez wgapianie się w doświadczenia innych i siłowe implantowanie ich we własny umysł), po części przez styl tej książki - autorka bardzo swobodnie podchodzi do prawdy historycznej (czy dana postać zmarła w wieku 28 lat, czy 40, ależ nie będziemy spierali się o takie drobiazgi, a w ogóle to dawno było) oraz beztrosko wkłada w usta przywoływanych osób słowa, o których wypowiedzeniu nie tylko nie ma prawa wiedzieć, ale które nigdy powiedziane nie zostały.
Wątpię żeby ta pozycja znalazła dzisiaj czytelników wśród osób młodszych niż węgiel. Dla współczesnych czytelniczek Wersal nie wydaje się tak atrakcyjny jak wymyślne dwory cierni i róż, mgieł i furii, kości i popiołu, podagry i padaczki... A to błąd, ponieważ dwór francuski był tym wszystkim, co jesteśmy sobie w stanie wyobrazić i wiele, wiele więcej. Seks, przemoc i orzeszki. W lukrze.
Wspomnień czar. Czytałam tę książkę jako nastolatka, na pewno kilkanaście razy. Sięgnęłam ponownie kilka dni temu żeby poczytać tylko o Madame du Barry, a przeczytałam całą. No urocze to jest. Po części przez nostalgię za prostotą i niewinnością lektur moich lat dziewczęcych (jak dobrze było dorastać w czasach, kiedy człowiek dojrzewał stopniowo, poprzez własne...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04
'Muszę wam się przyznać...' Widuję tu sporo recenzji zaczynających się tym zwrotem. Że tak się niby sobie zwierzamy i od razu robi się intymnie i przyjacielsko jak na mitingu anonimowych książkoholików. Muszę się przyznać - komukolwiek, bo nie śmiem myśleć, że czytają to jacyś WY, raczej jakiś pojedynczy ON lub ONA - że nie wiem po co kupiłam tę książkę. Prawdopodobnie znowu skusiła mnie okładka. Subtelna dama w szarościach i te błyszczące paski w ulubionym, atramentowym kolorze. Mój boże, jestem taka prosta.
Tak czy inaczej, mogłam mieć nadzieję, że skoro autorka ma ambicje opowiedzieć o kobiecie nieprzeciętnej, to bardziej skupi się na wewnętrznym życiu swojej bohaterki, jej postrzeganiu świata, jak go w sobie przetwarza, co na nią wpływa, coś więcej o muzyce i samym procesie tworzenia. No ale nie. Za to mamy niemilknącą melodię pod tytułem: Schuman, Schuman, Schuman. Co zrobi Schuman, co pomyśli Schuman, w jakim nastroju jest Schuman. Się uparła na tego podcinacza skrzydeł Schumana jak głupia. Nie znoszę Schumana, jego muzyka działa mi na nerwy. Nieśmiała dziewczyna spod klosza i pierwszy facet, który się do niej dobrał. A swoją drogą jak mu się to udało, skoro ojciec tak ją pilnował, że listu nie mogła spokojnie napisać? Gdzie oni się bzyknęli? Chciałabym to wiedzieć.
Nie wiem za co ta książka zbiera 10. Ani to romans, ani powieść biograficzna. I nikt mi nie powie (no raczej, że nie) że nie zajeżdża leciutko nudą. Myślę, że Clara zasługuje na lepszą o sobie opowieść. Jak wiele kobiet z jej epoki, jak wiele kobiet w ogóle. Patriarchat skończy się wówczas, kiedy kobiety same tego zechcą i wezmą za tę decyzję odpowiedzialność. A tak to Schuman, Schuman Schuman. Schuman wszystko wie.
A książkę sobie zostawię. Dla okładki
'Muszę wam się przyznać...' Widuję tu sporo recenzji zaczynających się tym zwrotem. Że tak się niby sobie zwierzamy i od razu robi się intymnie i przyjacielsko jak na mitingu anonimowych książkoholików. Muszę się przyznać - komukolwiek, bo nie śmiem myśleć, że czytają to jacyś WY, raczej jakiś pojedynczy ON lub ONA - że nie wiem po co kupiłam tę książkę. Prawdopodobnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11
No ale jak to zostało wydane! Czysto, prosto, minimalistyczne, przejrzyście. Papier jest aż jaskrawo biały i tak gładki i chłodny, że opuszki moich palców rumienią się z rozkoszy. Zwykle w tego rodzaju książkach podkreślam i notuję, ale tutaj chyba serce by mi pękło... Psuć taką doskonałość, takie niewyobrażalne piękno?
A treść? Jaki jest koń napisano na okładce. Nie jest to książka naukowa, ale też nic w stylu: skąd się biorą psychopaci. Ostatnio wiele kobiet próbuje zdiagnozować u siebie autyzm. Szczególnie na tt. Jakiś czas temu modni byli toksyczni rodzice, potem narcystyczne matki, teraz bycie w spektrum autyzmu... Jest ciekawie.
No ale jak to zostało wydane! Czysto, prosto, minimalistyczne, przejrzyście. Papier jest aż jaskrawo biały i tak gładki i chłodny, że opuszki moich palców rumienią się z rozkoszy. Zwykle w tego rodzaju książkach podkreślam i notuję, ale tutaj chyba serce by mi pękło... Psuć taką doskonałość, takie niewyobrażalne piękno?
A treść? Jaki jest koń napisano na okładce. Nie jest...
Są osoby, które pisząc o książkach bardziej poruszających emocjonalnie, nadużywają liczby mnogiej odczuć: 'doświadczamy emocji', 'budzą nasze dusze', 'nasze widzenie świata', 'książka zabiera nas', 'uruchamia w nas', 'pozostawia nas'. Jest to tzw. syndrom: 'nazywam się Milijon, bo za miliony kocham i cierpię katusze'. Znaczy nie wiem, czy on rzeczywiście jest tak zwany i czy w ogóle istnieje, ale tak sobie wymyśliłam.
Książka.
Kiedy czytałam ją dziesięć lat temu, zrobiła na mnie duże wrażenie, dzisiaj przyjęłam ją dość krytycznie. Nie chciałabym, żeby moja mama zostawiła mi tak mocne i publiczne świadectwo miłości i umierania. To by było jak taran w serce za każdym razem, kiedy ktoś sięgnie po tę książkę i wzruszy się ogrzewaną na kaloryferze dziecięcą piżamką. Ja sama w takim przypadku wolę cud niepamięci. Ale nie odbieram tej opowieści wartości i ważności. Szczególnie dla osób, które nie odnalazły jeszcze własnych słów na ponazywanie targających nimi lęków i emocji.
Są osoby, które pisząc o książkach bardziej poruszających emocjonalnie, nadużywają liczby mnogiej odczuć: 'doświadczamy emocji', 'budzą nasze dusze', 'nasze widzenie świata', 'książka zabiera nas', 'uruchamia w nas', 'pozostawia nas'. Jest to tzw. syndrom: 'nazywam się Milijon, bo za miliony kocham i cierpię katusze'. Znaczy nie wiem, czy on rzeczywiście jest tak zwany i...
więcej Pokaż mimo to