-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
2024-04
2024-03
2024-01
2023-11
Po ponad siedemdziesięciu latach od śmierci Osamu Dazaia, karkołomnym wydaje się ocenianie jego - wówczas nowatorskiej w duchu - prozy, zwłaszcza przez pryzmat kultury europejskiej, w której się czytelnik wychował, kształtował i życiowe doświadczenia zbierał.
Jednakże, buntowniczy geist, który przenika zawarte w tomie "Owoce wiśni" opowiadania, jest ponad kulturowy, ponad kontynentalny. Wszak pod każdą szerokością geograficzną obowiązują pewne rygory społeczne, które uwierając, pobudzają do działań, mających na celu zrzucenie "jarzma". To właśnie stanowi o sile tej kolekcji, bo przecież nie postać głównego bohatera zamieszczonych tu historii, w większości będącego alter ego Dazaia. Jego narrator najczęściej jest antypatycznym, egoistycznym - przepraszam za wyrażenie - dupkiem, permanentnie patrzącym na otoczenie z pogardą.
Tak przynajmniej się wydaje patrząc przez europejskie okulary, ale w zhierarchizowanym japońskim społeczeństwie, gdzie egoizm grozi wykluczeniem ze społeczności, zaś brak zachwytu nad widokami Fidżi to jawna anarchia, można zrozumieć, dlaczego proza Osamu Dazaia jawiła się młodemu pokoleniu jako powiew świeżego powietrza.
Ze wszystkich opowiadań najbardziej wyróżnia się melancholijne i porażające smutkiem "Liście wiśni i czarodziejski pogwizd" - niemal magiczna baśń, która przypomina o sile literatury. Drugim wybijającym się tekstem jest wieńczące zbiór opowiadanie "Good-bye" - ironia, sarkazm i błyskotliwość nadają ton tej historii i żałować należy, że to rzecz nieskończona.
Bardzo dobre wprowadzenie do twórczości Dazaia lub - jak kto woli - idealne podsumowanie jego twórczości.
Po ponad siedemdziesięciu latach od śmierci Osamu Dazaia, karkołomnym wydaje się ocenianie jego - wówczas nowatorskiej w duchu - prozy, zwłaszcza przez pryzmat kultury europejskiej, w której się czytelnik wychował, kształtował i życiowe doświadczenia zbierał.
Jednakże, buntowniczy geist, który przenika zawarte w tomie "Owoce wiśni" opowiadania, jest ponad kulturowy, ponad...
2021-03-21
Mam z tą książką problem, jakiego chyba nigdy z literaturą nie miałem. Bo z jednej strony temat, który jest niesamowicie interesujący, wywołujący dreszcz i ciary na plecach, a z drugiej - forma, w jakiej tragedia studentów została podana. Powiem więcej: męczyłem się okrutnie przy czytaniu tej lektury. Ni to dokument, ni to fabularyzowana opowieść, niby śledztwo, ale głównie o tym, jak nie mam pomysłu na inne książki. No i wątek z byłym/obecnym mężem, który jest tak niepotrzebny i tak niewciągający, że nagle okazuje się najciekawszym punktem książki.
Zastanawiam się, co zdecydowało o przyjęciu tak żadnego kształtu "powieści". Najbardziej rozkłada na łopatki Słownik - sprawiający wrażenie wprawki ósmoklasisty (bo całość prezentuje poziom roboty siedemnastolatki). Jego umieszczenie w środku książki przypomina mi stary skecz z "Małej Brytanii": autorka tanich romansideł dyktuje swemu sekretarzowi treść powieści. Już pada ostatnie zdanie i wieńczące dzieło "KONIEC". "Ile stron?" - pyta zadowolona z końca pracy pisarka. "51" - odpowiada sekretarz skonsternowany. "Aha, to pisz dalej - rzuca autorka, dyktując: - <Czytałeś kiedyś Biblię? - zapytał sir Robert. Ciekawa jest księga Izajasza"> Przepisz ją, a ja się zdrzemnę". - poleca sekretarzowi.
Bardzo rozczarowująca książka. Nawet pomimo całkiem zgrabnego podsumowania.
Mam z tą książką problem, jakiego chyba nigdy z literaturą nie miałem. Bo z jednej strony temat, który jest niesamowicie interesujący, wywołujący dreszcz i ciary na plecach, a z drugiej - forma, w jakiej tragedia studentów została podana. Powiem więcej: męczyłem się okrutnie przy czytaniu tej lektury. Ni to dokument, ni to fabularyzowana opowieść, niby śledztwo, ale głównie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-25
2018-11-26
Czasami, a każdy miłośnik książek zna tę sytuację, na wyprzedaży sięga się po absolutnie nieznanego autora, opierając się w 70% procentach na okładkowym opisie, a w pozostałych 30% na kuszącej obniżonej cenie. (No dobra, proporcje są umowne). W konsekwencji czasami trafia się na rzecz bezbrzeżnie pomyłkową, czasem zaś - na prawdziwą perełkę. Jednakże zdarza się i tak, że można trafić na zwyczajną powieść, która żadną Wielką Literaturą nawet nie próbuje być. Stanowi po prostu dobrą lekturę. I, jak zapewne można się domyślać, tak rzecz wygląda z "No i co teraz zrobimy?" Doris Doerrie.
Może to kwestia szeroko rozumianego czasu, w którym przeczytałem tę powieść autorstwa niemieckiej scenarzystki, ale została ona napisana w taki sposób, że ją... połknąłem. Wszedłem w zaproponowany świat, problemy w niej przedstawione nie wydały mi się wydumane, a co gorsza - rzecz pobudziła mnie do refleksji.
Chwila! Opis okładkowy sugerował powieść z gatunku "rozrywkowa, zabawna"!
Cóż - za bardzo do śmiechu to miejsca nie ma, ale lekkość z jak autorka podaje perypetie głównego bohatera - Freda Kaufmanna - sprawiła, że pomimo raczej poważnej tematyki, czytając "No i co teraz zrobimy?" najzwyczajniej w świecie się... odstresowałem.
Możliwe, że nie każdy odnajdzie się w tematyce powieści Doerrie. Ale i zwyczajne książki nie muszą być dla każdego. A napisać historię kpiącą z europejskiego podejścia do buddyzmu, a jednocześnie bardzo buddyjską w duchu, nie mędrkującą ani trochę - to pewne wyzwanie. Któremu autorka zdecydowanie podołała.
Czasami, a każdy miłośnik książek zna tę sytuację, na wyprzedaży sięga się po absolutnie nieznanego autora, opierając się w 70% procentach na okładkowym opisie, a w pozostałych 30% na kuszącej obniżonej cenie. (No dobra, proporcje są umowne). W konsekwencji czasami trafia się na rzecz bezbrzeżnie pomyłkową, czasem zaś - na prawdziwą perełkę. Jednakże zdarza się i tak, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-10-23
Dla mnie - odkrycie roku.
Ujmująca opowieść, bardzo filmowa w swej narracji, która przybliża nam odległą (przeszłą?) kulturę Indonezji. Smakowita, choć wydaje się być pisana prostym językiem. A jednak ma w sobie poezję i to o naprawdę ostrym rancie. Acz uczulam, by nie sprowadzać powieści Kurniawana jedynie do poziomu historii "Chłopiec, ku zaskoczeniu wszystkich mieszkańców mieściny, okazuje się być mordercą". To zbyt duże uproszczenie, albowiem "Człowiek tygrys" to rzecz wielowarstwowa, symboliczna i dosadna zarazem.
I jeszcze jedno: przyzwyczajeni jesteśmy, że najważniejsze jest pierwsze zdanie z książki. Tu - najmocniejsze zdanie pada jako ostatnie.
Dla mnie - odkrycie roku.
Ujmująca opowieść, bardzo filmowa w swej narracji, która przybliża nam odległą (przeszłą?) kulturę Indonezji. Smakowita, choć wydaje się być pisana prostym językiem. A jednak ma w sobie poezję i to o naprawdę ostrym rancie. Acz uczulam, by nie sprowadzać powieści Kurniawana jedynie do poziomu historii "Chłopiec, ku zaskoczeniu wszystkich...
2017-10-15
2017-08-25
2017-07-01
O sile książki Ziemowita Szczerka świadczy fakt, że wywołane przez nią obrazy pozostają w głowie na długo po skończonej już lekturze. Co więcej, niektóre sytuacje,czy rozmowy, których uczestnikiem jest autor, bezsprzecznie porywają do zademonstrowania gwałtownej kontry, do zaprzeczenia i do udziału w zaangażowanej konfrontacji werbalnej.
Na ile jednak jest to kreacja rzeczywistości przez Szczerka, na ile ulepienie takiego a nie innego wizerunku Ukrainy (i, nie wolno zapominać, Polski) na rzecz estetyki przywołanego w książce reportażu typu gonzo, a na ile rzeczywista relacja - to kwestia, która kołacze się w głowie podczas lektury.
Byłoby dużym uproszczeniem nazywać "Przyjdzie Mordor..." połączeniem prozy Bukowskiego i Kerouaca z reportażem ze strony Stasiuka (do którego zresztą pojawiają się odniesienia). Niemniej jednak klimat spod znaku "jedziemy i chlejemy", idealnie podkreślający beznadziejność okoliczności przyrody, jak i samych bohaterów, jest znaczący. Aż nadto.
Warta poznania książka, choć może nie zachęcająca do natychmiastowej lektury innych dzieł Szczerka. I w gruncie rzeczy, nie zachęcająca do poznania osobiście autora, który jawi się jako osoba antypatyczna i egotycznie nadmuchana.
Ale to może znów jedynie kreacja autorska.
O sile książki Ziemowita Szczerka świadczy fakt, że wywołane przez nią obrazy pozostają w głowie na długo po skończonej już lekturze. Co więcej, niektóre sytuacje,czy rozmowy, których uczestnikiem jest autor, bezsprzecznie porywają do zademonstrowania gwałtownej kontry, do zaprzeczenia i do udziału w zaangażowanej konfrontacji werbalnej.
Na ile jednak jest to kreacja...
2017-02-13
Trochę literatura motywacyjna, trochę ducha zen, interesujące aforyzmy wschodnie i garść anegdot z Chuckiem w tle. Nie takie złe, jakby się mogło wydawać po okładce.
Trochę literatura motywacyjna, trochę ducha zen, interesujące aforyzmy wschodnie i garść anegdot z Chuckiem w tle. Nie takie złe, jakby się mogło wydawać po okładce.
Pokaż mimo to2017-01-07
2016-04-23
Trudno jest "ogwiazdkować" wydawnictwo takie jak "Prawda i piękno", ponieważ książki podejmujące zagadnienia filozoficzno-religijne nie podlegają podobnym kryteriom oceny jak naukowe opracowania, że o beletrystyce nie wspomnę. Jeśli ktoś jest absolutnym sceptykiem i każdą rozmowę - a "Prawda i piękno" to zapis wywiadów i wykładów założyciela Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny, Śrili Prabhupady - traktuje jak niepotrzebne zawracania głowy i bełkot, to nawet i dziesięć gwiazdek nie skłoni do zmiany zdania. Jednakże - cytując samego Prabhupadę - jeśli jesteśmy poważnie zainteresowani poszukiwaniem kluczowym odpowiedzi w życiu człowieka, to powyższa pozycja jest lekturą idealną. W przystępny sposób nie tylko przybliża filozofię wedyjską, ale też tak odmienną od zachodniej kulturę subkontynentu indyjskiego.
Rozmowa duchowego przywódcy z Johnem Lennonem, Yoko Ono i George'em Harrisonem należy do jednych z bardziej błyskotliwych i słusznie od tych "pogawędek" książka się rozpoczyna - Lennon i Ono są skrajnymi sceptykami i ich konfrontacja z guru to wzorcowy przykład pytań dociekliwego, ale i powątpiewającego, wręcz negującego prawdy objawione, ucznia.
Również rozmowa pomiędzy Prabhupadą a joginem organizującym konferencję religijną jest uroczo złośliwa i pełna celnych spostrzeżeń.
Jedyne, co może przeszkadzać w dłuższym obcowaniu z tą pozycją, to poczucie, że - pomimo szukania pewnej wspólnej duchowej platformy - ta "nieomylność religijna" gdzieś tam się przebija. Ale może to mój sceptycyzm.
Trudno jest "ogwiazdkować" wydawnictwo takie jak "Prawda i piękno", ponieważ książki podejmujące zagadnienia filozoficzno-religijne nie podlegają podobnym kryteriom oceny jak naukowe opracowania, że o beletrystyce nie wspomnę. Jeśli ktoś jest absolutnym sceptykiem i każdą rozmowę - a "Prawda i piękno" to zapis wywiadów i wykładów założyciela Międzynarodowego Towarzystwa...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powieść graficzna "Kabuki" Davida Macka to rzecz o technokracji, państwie policyjnym vs. działania yakuzy, osobistej vendetcie. Niesamowite wymieszanie stylów od klasyki przez noir do współczesnych dzieł cyberpunkowych, a przy tym w pełni spójne.
Arcydzieło!
Więcej możecie przeczytać: https://starewilki.pl/kabuki-recenzja-komiksu/
Powieść graficzna "Kabuki" Davida Macka to rzecz o technokracji, państwie policyjnym vs. działania yakuzy, osobistej vendetcie. Niesamowite wymieszanie stylów od klasyki przez noir do współczesnych dzieł cyberpunkowych, a przy tym w pełni spójne.
Pokaż mimo toArcydzieło!
Więcej możecie przeczytać: https://starewilki.pl/kabuki-recenzja-komiksu/