-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1173
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać419
Biblioteczka
2023-08
2014-09-27
2015-02-23
Przyjemna lektura. Na plus powieści, dziejącej się w drugiej połowie XVII w., zaliczyć można dobrze odtworzone realia, które autor udanie odmalowuje przed oczami czytelnika. Sama intryga specjalnie zawiła nie jest i nie trzeba być wytrawnym miłośnikiem kryminałów, żeby intrygę rozszyfrować. Czasami trudno też nie oprzeć się wrażeniu, że humor, którym pisarz obdarzył swoich bohaterów, działa na ich niekorzyść i sprawia, że wyglądają jak, nie przymierzając, pajace. Ale to, mimo wszystko, detale, które nie pozbawiają czytelnika przyjemności obcowania z "Córką kata".
Przyjemna lektura. Na plus powieści, dziejącej się w drugiej połowie XVII w., zaliczyć można dobrze odtworzone realia, które autor udanie odmalowuje przed oczami czytelnika. Sama intryga specjalnie zawiła nie jest i nie trzeba być wytrawnym miłośnikiem kryminałów, żeby intrygę rozszyfrować. Czasami trudno też nie oprzeć się wrażeniu, że humor, którym pisarz obdarzył swoich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-26
Czasami, a każdy miłośnik książek zna tę sytuację, na wyprzedaży sięga się po absolutnie nieznanego autora, opierając się w 70% procentach na okładkowym opisie, a w pozostałych 30% na kuszącej obniżonej cenie. (No dobra, proporcje są umowne). W konsekwencji czasami trafia się na rzecz bezbrzeżnie pomyłkową, czasem zaś - na prawdziwą perełkę. Jednakże zdarza się i tak, że można trafić na zwyczajną powieść, która żadną Wielką Literaturą nawet nie próbuje być. Stanowi po prostu dobrą lekturę. I, jak zapewne można się domyślać, tak rzecz wygląda z "No i co teraz zrobimy?" Doris Doerrie.
Może to kwestia szeroko rozumianego czasu, w którym przeczytałem tę powieść autorstwa niemieckiej scenarzystki, ale została ona napisana w taki sposób, że ją... połknąłem. Wszedłem w zaproponowany świat, problemy w niej przedstawione nie wydały mi się wydumane, a co gorsza - rzecz pobudziła mnie do refleksji.
Chwila! Opis okładkowy sugerował powieść z gatunku "rozrywkowa, zabawna"!
Cóż - za bardzo do śmiechu to miejsca nie ma, ale lekkość z jak autorka podaje perypetie głównego bohatera - Freda Kaufmanna - sprawiła, że pomimo raczej poważnej tematyki, czytając "No i co teraz zrobimy?" najzwyczajniej w świecie się... odstresowałem.
Możliwe, że nie każdy odnajdzie się w tematyce powieści Doerrie. Ale i zwyczajne książki nie muszą być dla każdego. A napisać historię kpiącą z europejskiego podejścia do buddyzmu, a jednocześnie bardzo buddyjską w duchu, nie mędrkującą ani trochę - to pewne wyzwanie. Któremu autorka zdecydowanie podołała.
Czasami, a każdy miłośnik książek zna tę sytuację, na wyprzedaży sięga się po absolutnie nieznanego autora, opierając się w 70% procentach na okładkowym opisie, a w pozostałych 30% na kuszącej obniżonej cenie. (No dobra, proporcje są umowne). W konsekwencji czasami trafia się na rzecz bezbrzeżnie pomyłkową, czasem zaś - na prawdziwą perełkę. Jednakże zdarza się i tak, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Na wstępie zaznaczam, że alergicznie reaguję na spisane i wydane (w formie książkowej, najczęściej) osobiste przeżycia o charakterze mistyczno-duchowym. Spowodowane jest to głównie tym, że ilość egzaltacji i zapewnień o niemożności opisania tego, co właśnie jest opisywane zakrawa w pewnym momencie na parodię. Takie odczucia towarzyszyły mi podczas czytania prozy lamy Ole Nydahla i jego drogi do buddów na dachu świata. W przypadku książki Lies Groening takie wrażenia gdzieś się przebijały, ale... No, właśnie.
Książka posiada ciekawą cechę - im dłużej od momentu przeczytania, tym bardziej odczuwać można jej wpływ. Napisać, że wrasta w czytelniku niczym roślina będzie zapewne trącić banałem i trywializmem, niemniej jednak, tego można doświadczyć. Żartobliwie można dodać, ze parzenie i picie herbaty już nie będzie tym samym.
Szkoda jedynie, że pani Groening niczego więcej nie napisała. Ale przecież byłoby to zaprzeczenie buddyzmu zen - tu jest wszystko, po co tracić słowa na więcej?
Na wstępie zaznaczam, że alergicznie reaguję na spisane i wydane (w formie książkowej, najczęściej) osobiste przeżycia o charakterze mistyczno-duchowym. Spowodowane jest to głównie tym, że ilość egzaltacji i zapewnień o niemożności opisania tego, co właśnie jest opisywane zakrawa w pewnym momencie na parodię. Takie odczucia towarzyszyły mi podczas czytania prozy lamy Ole...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to