-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-08-13
2015-01-20
Heidi Hassenmuller książką „Anioły stąd odeszły” wbiła mnie w fotel i sprawiła, że w trakcie czytania tej pozycji targały mną koszmarne emocje. Chwilami byłam wściekła, na większość bohaterów tej opowieści. Ta lektura wywołuje takie emocje, że trudno o nich pisać i je wyrazić. Treść tej niedużej objętości książki ogromnie mną wstrząsnęła, nie mogłam przestać jej czytać, zawaliłam przez nią noc, teraz jestem potwornie zmęczona i nie potrafię przestać o niej myśleć. To lektura o trudnej tematyce, ale powinna być pozycją obowiązkową dla każdego nastolatka, rodzica, jak również wychowawcy.
Główna bohaterka doświadczyła niewyobrażalnego okrucieństwa ze strony rówieśników, nauczycieli jak również rodziców. Brak zrozumienia, przemoc, odrzucenie, strach, niewyobrażalna samotność to problemy, z jakimi zmagała się piętnastoletnia dziewczynka z powodu choroby skóry. Z tak wydawałoby się błahego powodu dziewczyna stała się ofiarą, obiektem drwin i okrutnych żartów. Klasa, do której uczęszczała oraz jej przyjaciółki każdego dnia zamieniali życie dziewczyny w prawdziwą gehennę. Pozostawiona sama sobie, bez wsparcia bliskich w zasadzie odtrącona przez surowego ojca oraz matkę, która nie potrafi sprzeciwić się mężowi i być oparciem dla własnej córki, dziewczyna całkowicie traci poczucie własnej wartości. Tworzy wokół siebie niewidzialny mur, który ma ją uchronić przed okrucieństwem ludzi z jej otoczenia, jednakże z każdym dniem czuje coraz większą nienawiść, samotność i strach. Niestety konsekwencje życia w takim napięciu są szalenie dramatyczne.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością H. Hassenmuller i po przeczytaniu tej książki z pewnością sięgnę po kolejne. Autorka w znakomity sposób ukazała problem, z jakim zmagają się młodzi ludzie w dzisiejszym społeczeństwie, gdzie brak akceptacji, tolerancji oraz odrzucenie są zjawiskiem powszechnym w każdej szkole. Brak zainteresowania rodziców, nauczycieli, pospolita patologia oraz pogoń za dobrami materialnymi rujnują życie niejednemu nastolatkowi. Mocno zachęcam do zapoznania się z tą pozycją, mimo iż książka porusza trudne tematy i momentami jest bardzo przykra, bolesna i poruszająca to jednak każdy powinien ją przeczytać.
Heidi Hassenmuller książką „Anioły stąd odeszły” wbiła mnie w fotel i sprawiła, że w trakcie czytania tej pozycji targały mną koszmarne emocje. Chwilami byłam wściekła, na większość bohaterów tej opowieści. Ta lektura wywołuje takie emocje, że trudno o nich pisać i je wyrazić. Treść tej niedużej objętości książki ogromnie mną wstrząsnęła, nie mogłam przestać jej czytać,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-11-12
Po przeczytaniu książki „Tysiąc wspaniałych słońc” K. Hosseiniego przez jakiś czas nie mogłam ogarnąć emocji, jakie we mnie tkwiły, dlatego musiałam przez dwa dni po niej ochłonąć, by móc zacząć czytać „Chłopca z latawcem”. Całe szczęście, bo przede mną była kolejna ogromna dawka poruszających, momentami przerażających przeżyć.
„Chłopiec z latawcem” to losy dwóch chłopców, którzy wychowują się razem, ale w zupełnie różnych warunkach. Jest to historia nie tylko trudnej przyjaźni, ale również walki o względy ojca. Książka pokazuje, jakie straszliwe konsekwencje przynosi podejmowanie niewłaściwych decyzji. Porusza również problem, jak ważne jest to, w jakich domach się wychowujemy, jak traktują nas rodzice, co nam przekazują, jaki mają na nas wpływ i jak niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Ponadto książka zagłębia nas w historię Afganistanu. Pokazuje, z jakimi problemami zmagają się tamtejsi ludzie, jakich zniszczeń w ich psychice i miejscu, w którym się wychowywali dokonali najpierw sowieci, przetaczając przez miasta swoje czołgi, kładąc kres istniejącej w ich sercach ojczyźnie, a w późniejszym czasie talibowie, którzy przelewają krew ich bliskich. Przykre jest, że tak dawno rozpoczęta epoka przelewu krwi w Afganistanie trwa do dziś. Życie w takiej ojczyźnie musi być nie do zniesienia.
Cytując K. Hosseiniego ”… Każdy grzech to jakaś forma kradzieży - Kto zabija, kradnie czyjeś życie, kradnie żonie męża, dzieciom ojca. Kto kłamie, kradnie komuś innemu prawo do prawdy. Kto oszukuje, okrada kogoś z prawa do uczciwego prowadzenia interesów... Nie ma gorszego czynu niż kradzież…”
K. Hosseini ma niesamowity talent, jak dla mnie to geniusz, piszący wspaniałym językiem, który pobudza wyobraźnię, powieść czyta się wspaniale. W mojej ocenie, książka zasługuje na najwyższe uznanie. Tę powieść koniecznie trzeba przeczytać, ma w sobie niesamowitą mądrość. Jedno tylko należy wziąć pod uwagę przed jej przeczytaniem, książka momentami jest wstrząsająca i strasznie smutna, ale bez obaw dostarcza również pozytywnych emocji, które przywracają nam wiarę w człowieczeństwo, pokazują prawdziwą miłość i odwagę. „Chłopiec z latawcem” to kolejna powieść, która na bardzo długo pozostanie w mej pamięci.
Po przeczytaniu książki „Tysiąc wspaniałych słońc” K. Hosseiniego przez jakiś czas nie mogłam ogarnąć emocji, jakie we mnie tkwiły, dlatego musiałam przez dwa dni po niej ochłonąć, by móc zacząć czytać „Chłopca z latawcem”. Całe szczęście, bo przede mną była kolejna ogromna dawka poruszających, momentami przerażających przeżyć.
„Chłopiec z latawcem” to losy dwóch...
2014-07-21
„Nie możesz cofnąć czasu i zacząć wszystkiego od nowa, ale możesz od tej chwili tworzyć nowe zakończenie.” Str. 130
Do zapoznania się z książką pt.”Drzewo migdałowe” M.C. Corsanti zachęciły mnie oczywiście Wasze opinie. Ponadto po przeczytaniu informacji, że przedstawiona w tej powieści historia przywodzi na myśl „Chłopca z latawcem”, mojego ulubionego mistrza pióra K. Hosseiniego, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Od razu zamówiłam ją w mojej ulubionej księgarni internetowej. Książka dotarła do mnie bardzo szybko i tak po doskonałej rozrywce, jaką dostarczył mi Pan Michorzewski z miejsca zabrałam się za „Drzewo migdałowe” debiutującej pisarki Michelle Cohen Corasanti. Muszę przyznać, że jest to wspaniały debiut, po przeczytaniu tej książki mam ogromną nadzieję, że autorka wyda kolejne tak znakomite powieści.
Książka dostarczyła mi wielu wspaniałych wrażeń. Autorka stworzyła powieść, która daje czytelnikowi ogrom emocji, do tego napisana jest subtelnym językiem, jest szalenie mądra, jak dla mnie po prostu piękna, ale i niezwykle szokująca. Ta historia pochłania od pierwszych stron, rozpoczyna się od wstrząsających wydarzeń, trudno odłożyć ją na bok, nie można już o niej zapomnieć.
Fabuła książki rozgrywa się na tle konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Kiedy mały chłopiec imieniem Ahmed kończy 12 lat, jego życie zamienia się ciąg koszmarnych wydarzeń. Gdy ojciec chłopca z jego winy zostaje aresztowany, a w trakcie konfiskaty domu przez izraelskie wojska ginie jego młodsza siostra, Ahmed niespodziewanie musi przejąć rolę głowy rodziny i żyć w ogromnym poczuciu winy. Mały chłopiec, obdarzony niezwykłym umysłem bierze na swoje barki ogromny ciężar, jakim jest odpowiedzialność za losy swoich najbliższych.
„ Odwaga to nie brak strachu, lecz brak egocentryzmu, przedkładanie cudzych interesów nad własne.” Str. 66
„Sukces to nie brak porażek, ale umiejętność podnoszenia się w razie upadku.” Str. 129.
Książka ukazuje niezwykle dramatyczne losy Palestyńczyków, okrutny w konsekwencjach konflikt izraelsko-arabski, nieludzkie warunki bytu Palestyńczyków na ziemiach okupowanych przez wojska izraelskie, ogromne cierpienie i zło.
„Drzewo migdałowe” to książka o rodzinie, miłości, odwadze, niełatwej przyjaźni, braku akceptacji, o przekraczaniu życiowych barier, o strachu, bólu ale i o ogromnym okrucieństwie, jakie wyrządzają ludności cywilnej wszelkie konflikty polityczne, o ogromnej nienawiści, o tym jak trudno jest przebaczać.
"Drzewo migdałowe" to również książka, która daje nadzieję, albowiem pokazuje, że można osiągnąć sukces mimo przeciwnościom losu, wystarczy tylko wytrwale dążyć do obranych w życiu celów i nigdy się nie poddawać.
Ta powieść uczy pokory względem otaczającego nas świata. Cieszę się, że żyję w wolnym kraju, w którym nie słychać wybuchów i strzałów, krzyków mordowanych ludzi. Nigdy nie chciałabym widzieć, jak zabija się niewinnych ludzi, szczególnie dzieci, nie mogłabym patrzeć na jeżdżące po mieście czołgi i patrole z wycelowanymi do mnie karabinami. Takie życie musi być koszmarem.
Gorąco zachęcam do przeczytania tej lektury. „Drzewo migdałowe” to niesłychanie poruszająca powieść, otwierająca oczy na to, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, powieść szalenie dramatyczna, ale i dająca nadzieję. W moim odczuciu fenomenalna, znakomita, zapadająca głęboko w pamięć!
„Nienawiść bierze się ze strachu i braku wiedzy. Gdyby ludzie mogli poznać tych, których nienawidzą, i skupić się na tym, co ich łączy mogliby przełamać tę wrogość.” Str. 194
Zapraszam do polubienia: www.facebook.com/nieterazwlasnieczytam
„Nie możesz cofnąć czasu i zacząć wszystkiego od nowa, ale możesz od tej chwili tworzyć nowe zakończenie.” Str. 130
Do zapoznania się z książką pt.”Drzewo migdałowe” M.C. Corsanti zachęciły mnie oczywiście Wasze opinie. Ponadto po przeczytaniu informacji, że przedstawiona w tej powieści historia przywodzi na myśl „Chłopca z latawcem”, mojego ulubionego mistrza pióra K....
2014-04-08
Jeszcze żadna z przeczytanych dotąd przeze mnie książek związanych z tematyką II wojny światowej oraz obozami koncentracyjnymi nie miała dla mnie tak straszliwie przygnębiającego wydźwięku. „Dymy nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej to bardzo trudna i szokująca lektura, o której niełatwo pisać. Autobiografia autorki jest szalenie smutna, wstrząsająca, wręcz makabryczna. Przedstawia losy milionów śmiertelników skazanych na pobyt w obozach koncentracyjnych na terenie Oświęcimia. Bardzo trudno zrozumieć i wyobrazić sobie codzienny koszmar ludzi, którzy zmuszeni byli przebywać w lagrach. Warunki, w jakich musieli bytować, były dramatyczne. W obozach panował brud, smród, głód, brak wody i sanitariatów oraz fachowej opieki medycznej. Ludzie każdego dnia zmagali się z takimi chorobami jak: tyfus plamisty, czerwonka, świerzb, zapalenie stawów, zapalenie płuc, gruźlica, malaria. Do tego notoryczny brak wody, przez który więźniowie nie mieli możliwości dbać o higienę osobistą czy czystość ubrań i bielizny powodował, iż skazani zmagali się z plagą wszy i pluskiew. W trakcie czytania tej książki ciarki przechodziły mi po plecach, momentami odczuwałam wstręt, obrzydzenie i gniew, chciało mi się krzyczeć. Ciągły strach, walka o przetrwanie, ciężka praca ponad siły, choroby, insekty, wieczny głód i pragnienie oraz wszechobecna śmierć to koszmar z jakim przyszło zmagać się więźniom obozów każdego dnia. Tym ludziom odebrano człowieczeństwo i obdarto ich z godności. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia w takich warunkach to było potworne i przerażające.
„Przeciętna śmiertelność obu obozów kobiecych osiąga w okresie jesieni i zimy 1943/1944 liczbę trzystu zmarłych dziennie.” Str. 200
Z książki dowiadujemy się również o transportach milionów ludzi, głównie Żydów, w tym kobiet z małymi dziećmi, których najpierw ograbiono z wartościowych rzeczy, a następnie nieświadomych kierowano prosto do komór gazowych, po czym ich ciała palono w krematoriach.
„Nie można pomóc im, żeby przestali być stadem baranów pozwalających się zabijać, żeby rzucili się do gardeł, do oczu oprawców. Wolno jednak zbierać przedmioty zbytku, połamane tabliczki czekolady, zdeptane wianki fig. Nie mogąc być bratem, można być hieną.” Str. 217
Autorce w doskonały sposób udało się przedstawić wszystkie zatrważające fakty. Dzięki tej książce wszystkie popełnione przez nazistów zbrodnie nigdy nie zostaną zapomniane. „Dymy nad Birkenau” S. Szmaglewskiej niejednokrotnie zapierały mi dech, ta książka odbiera mowę, wstrząsa i niestety przygnębia. Czytając ją niemalże czułam ból, rozpacz, przerażenie i strach tych ludzi. To bardzo ciężka lektura, o której nie da się zapomnieć, to książka dla ludzi o odpornej psychice. Ja po jej przeczytaniu muszę zrobić sobie przerwę z tematyką wojenną, bo czuję się zwyczajnie przybita i zmiażdżona.
Mimo trudnego tematu z tą pozycją obowiązkowo należy się zapoznać, żeby się dowiedzieć, żeby nigdy nie zapomnieć o ludziach, którym przyszło zmierzyć się z okrucieństwem, jakim była II wojna światowa.
Jeszcze żadna z przeczytanych dotąd przeze mnie książek związanych z tematyką II wojny światowej oraz obozami koncentracyjnymi nie miała dla mnie tak straszliwie przygnębiającego wydźwięku. „Dymy nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej to bardzo trudna i szokująca lektura, o której niełatwo pisać. Autobiografia autorki jest szalenie smutna, wstrząsająca, wręcz makabryczna....
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04-27
Dawno temu uwielbiałam czytać baśnie i to właśnie na nich się wychowałam. H.Ch. Andersen, bracia W. i J. Grimm, większość baśni tych mistrzów pióra znałam niemalże na pamięć, bowiem obcowałam z nimi prawie każdego dnia, czytając je z ogromną pasją i zaciekawieniem. A później? Dorosłam i przestałam po nie sięgać. Całe szczęście w moje ręce trafiło „Dziecko śniegu” debiutującej pisarki Eowyn Ivey. Kiedy przeczytałam opinie innych czytelników na temat tej książki pomyślałam sobie, czemu nie? Mogę spróbować, chociaż już dawno nie sięgałam po książki, w których brak autentyzmu. Ale okładka tak mocno mnie zachwyciła, że bez zastanowienia ją kupiłam, postawiłam na półce i spoglądałam cały czas z zaciekawieniem, aż pewnego dnia nie wytrzymałam i zdecydowałam się odłożyć wszelkie inne książki na bok, aby przeczytać właśnie tę. Teraz nie mam innego wyjścia, jak tylko przyznać się, że ta powieść mnie oczarowała i na jakiś czas poszybowałam do innej, magicznej, i jakże urzekającej krainy. Po jej przeczytaniu mam niedosyt, bo chciałabym nadal być na tajemniczej Alasce, wśród przepięknych krajobrazów, w maleńkiej drewnianej chatce, wspólnie z głównymi bohaterami.
„Dziecko śniegu” to powieść o ogromnym żalu, bólu i smutku, którego powodem jest brak możliwości posiadania dziecka, ale również o wielkim uczuciu, przyjaźni, poświęceniu, nadziei, o pragnieniu szczęścia, o ogromnej miłości rodzicielskiej. Ta książka pokazuje, jak ważna w życiu każdego człowieka jest wiara i bez znaczenia jest to, w co wierzymy.
„Do wiary w cuda rozumienie było jednak zupełnie zbędne. […] Aby w coś uwierzyć, należało zaprzestać poszukiwania wyjaśnień i skupić się na ochranianiu tej iskierki wiary, nim prześliźnie się nam przez palce.” Str. 245
Autorka stworzyła niezwykłą powieść, w której ukazała nam magiczną i subtelną krainę, wykreowała fantastyczne i nietuzinkowe postaci i mimo tej magii oraz niezwykłości każdy z nas może wiele wynieść z tej historii. Książka skłania do wielu refleksji, nie tylko nad otaczającym nas pragmatycznym światem, wskazuje wartości najwyższe, o które tak trudno w obecnych czasach.
„Dziecko śniegu” E. Ivey porywa od pierwszych stron, momentami, aż zapiera oddech, ale daje również ukojenie, zwyczajnie uspakaja i pozostawia niedosyt, bowiem chciałoby się jeszcze więcej tych niezwykłych i magicznych przeżyć. Gorąco zachęcam do jej przeczytania, w moim odczuciu jest to wspaniała, głęboka i bardzo mądra powieść. Zajmuje szczególne miejsce na mojej półce. Mam do niej ogromny sentyment, kiedyś podaruję ją mojej córce.
„Życie zawsze miota nami na różne strony. Ale na tym właśnie polega przygoda: nie wiesz, jak to się skończy i dokąd zajdziesz. Ktokolwiek mówi, że życie jest czymś innym niż tajemnicą, okłamuje samego siebie.” Str. 308.
Dawno temu uwielbiałam czytać baśnie i to właśnie na nich się wychowałam. H.Ch. Andersen, bracia W. i J. Grimm, większość baśni tych mistrzów pióra znałam niemalże na pamięć, bowiem obcowałam z nimi prawie każdego dnia, czytając je z ogromną pasją i zaciekawieniem. A później? Dorosłam i przestałam po nie sięgać. Całe szczęście w moje ręce trafiło „Dziecko śniegu”...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-02
„Dziewczynka w czerwonym płaszczyku” Romy Ligockiej to autobiografia autorki, która jest bardzo intymna i działa w niezwykły sposób na naszą wyobraźnię. W trakcie czytania towarzyszy nam ciągły strach, smutek i wstręt do niemieckich żołnierzy, którzy w tak okrutny i brutalny sposób traktowali Żydów w okresie II wojny światowej.
Autorka, jako mała dziewczynka przebywała w Getcie Krakowskim wraz z rodzicami i babcią, gdzie panowały makabryczne warunki, a ludzie każdego dnia zmagali się z głodem i strachem. Pewnego dnia Niemcy na oczach małej Romy zabierają jej babcię, z którą jest bardzo związana, a w późniejszym czasie do domu nie wraca również jej ojciec. Dziewczynka pozostaje jedynie z matką. Przez cały okres trwania wojny Roma wraz z mamą jest zmuszona ukrywać się przed Niemcami. Autorka wychowywała się w braku poczucia bezpieczeństwa, ciągłym strachu i ogromnej samotności, otoczona wyłącznie światem dorosłych, w ogromnej tęsknocie za beztroskimi zabawami z dziećmi. Opisy brutalnych wysiedleń Żydów z Getta, są wstrząsające. Roma Ligocka opowiada o maleńkich dzieciach, ludziach starszych, chorych, nie nadających się do pracy, którzy są niepotrzebni i odrzucani, jak worki wypełnione starociami, często zabijani na oczach wszystkich.
"To było pożyczone życie, pożyczone dzieciństwo u pożyczonej rodziny, u której miałam nawet pożyczoną babcię".
Po zakończeniu wojny autorce oraz innym Żydom nadal nie jest łatwo odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mimo wolności, po tak traumatycznych przeżyciach ci ludzie i tak pozostają więźniami własnej przeszłości i strachu, są jak dzikie, zastraszone zwierzęta, wypuszczone nagle z klatek. Dzieci, którym odebrano beztroskie dzieciństwo nie potrafią zawierać nowych przyjaźni, są nieufne, zagubione i bezradne. W zasadzie nie mogą liczyć na dorosłych, którzy sami są zdezorientowani i nieporadni. Do tego po wojnie wszędzie panuje całkowity chaos. Kiedy Roma Ligocka opisuje swoje losy po zakończeniu wojny, książka staje się jeszcze bardziej ciekawa i emocjonująca, nie sposób się od niej oderwać. Dla Romy, która wychowała się w czasie okupacji, ciągłego strachu i braku poczucia bezpieczeństwa, ku rozpaczy swej matki komunizm nagle wydaje się prosty i zrozumiały. Zachwyca ją, bo jest w nim miejsce dla każdego, nagle przestaje mieć znaczenie, że jest żydówką. Staje się małą aktywistką. Przez wiele lat zmaga się z ranami z przeszłości i zupełnie przestaje sobie radzić z własnym życiem. Po wielu latach autorka zdaje sobie również sprawę, iż psychiczne rany ofiar Holokaustu ranią również ich dzieci. Autobiografia Pani Romy Ligockiej jest niebywale wstrząsająca i pełna negatywnych uczuć i przekonań, dorosłe życie autorki jest pasmem niepowodzeń w sferze emocjonalnej, jednakże sukcesy na płaszczyźnie zawodowej oraz oddanie jej syna daje jej motywację do rozpoczęcia nowego, lepszego życia.
Na początku wojny w całym województwie krakowskim mieszkało około 225 tysięcy Żydów, po zakończeniu wojny uratowało się zaledwie 15 tysięcy, głównie dzięki pomocy Polaków, choć groziła za to kara śmierci. Książka jest między innymi formą podziękowania i wyrażenia wdzięczności wobec ludzi, którzy narażali własne życie, by ocalić innych. Gorąco polecam zapoznanie się z tą autobiografią. W moim odczuciu książka zasługuje na najwyższą ocenę.
„Dziewczynka w czerwonym płaszczyku” Romy Ligockiej to autobiografia autorki, która jest bardzo intymna i działa w niezwykły sposób na naszą wyobraźnię. W trakcie czytania towarzyszy nam ciągły strach, smutek i wstręt do niemieckich żołnierzy, którzy w tak okrutny i brutalny sposób traktowali Żydów w okresie II wojny światowej.
Autorka, jako mała dziewczynka przebywała w...
2014-04-10
Na tę książkę natknęłam się jakiś czas temu na tym portalu, przeczytałam opis oraz kilka opinii i już wiedziałam, że powinnam ją przeczytać. W końcu udało mi się ją upolować w bibliotece. Już po przeczytaniu pierwszych stron wiedziałam, że to był dobry wybór. Książka pochłonęła mnie tak bardzo, że zarwałam przez nią dwie noce nie mogąc się od niej oderwać.
„Dzień, w którym umilkły głosy” K.Steele’a i C. Berman to niezwykłe studium psychologiczne schizofrenika paranoidalnego. Autor w bardzo przystępny i zrozumiały sposób ukazuje codzienne zmagania osoby chorej umysłowo.
Ken Steele, jako 14 letni chłopiec po raz pierwszy usłyszał w swojej głowie głosy, które uporczywie nakłaniały go do czynów samobójczych. Działo się to w latach 60-tych, kiedy to schizofrenia dla wielu zwykłych ludzi była jeszcze czymś nieznanym, czymś wstydliwym, przed czym należy uciekać. Wtedy schizofrenia była jeszcze wielką niewiadomą, czymś, czego należy się bać, a ludzi, którzy chorują umysłowo najlepiej izolować, aby nie stanowili zagrożenia dla społeczeństwa, mimo iż przede wszystkim byli zagrożeniem dla samych siebie. Tak było w przypadku Kena, który pozostał bez wsparcia rodziców, którzy nie radząc sobie z chorobą i zachowaniem chłopca wysłali go do innego miasta, aby jako pełnoletnia osoba rozpoczął własne, „dorosłe” życie. Autor przez wiele lat zmagał się z chorobą żyjąc w swoim zdeformowanym świecie, w ciągłym lęku, podejmując kolejne próby samobójcze, bez wsparcia osób mu najbliższych. Przez lata samotnej egzystencji przybywał w wielu szpitalach i ośrodkach dla umysłowo chorych, jego doświadczenia były zatrważające.
„Czy oni nie rozumieją, że jestem chory – chory na głosy, chory na siebie, chory na wszystko? Zatrzymajcie świat, próbowałem wysiąść. Znów mi się nie udało.”
Ta autobiografia momentami jest wyjątkowo osobista. Podziwiam autora za niezwykłą odwagę, której niewątpliwie mu nie brakowało, aby napisać najintymniejsze szczegóły z jego trudnego życia. Całe szczęście Ken Steele na swojej drodze spotkał kilku mądrych, przejmujących się losem chorych umysłowo ludzi - ludzi, którzy pomogli mu opanować chorobę, która całkowicie przejęła na nim kontrolę i rozpocząć normalne życie.
„Dzisiaj inaczej zdefiniowałbym schizofrenię – jako biologiczne zaburzenie mózgu, z którym można sobie poradzić przy właściwym leczeniu farmakologicznym i psychoterapii, z jednoczesnym wsparciem ze strony rodziny i osób w podobnej sytuacji.
Ta książką pokazuje, jak ważne dla ludzi chorych umysłowo jest wsparcie osób najbliższych, zrozumienie i tolerancja. Nie bójmy się, pomagajmy im, bo w obecnych czasach przy odpowiednim wsparciu i terapii ci ludzie mogą normalnie żyć, pracować, a nawet założyć własne rodziny. Gorąco polecam tą książkę, która otwiera nasz umysł na inny, nierzeczywisty, pełen złudzeń i głosów świat.
Na tę książkę natknęłam się jakiś czas temu na tym portalu, przeczytałam opis oraz kilka opinii i już wiedziałam, że powinnam ją przeczytać. W końcu udało mi się ją upolować w bibliotece. Już po przeczytaniu pierwszych stron wiedziałam, że to był dobry wybór. Książka pochłonęła mnie tak bardzo, że zarwałam przez nią dwie noce nie mogąc się od niej oderwać.
„Dzień, w...
2013-11-04
Do przeczytania tej pozycji skłoniła mnie po pierwsze okładka, na której jest ten słodki pies rasy labrador retriver, której jestem ogromną miłośniczką, a po drugie Wasze wspaniałe opinie na temat tej książki. Bardzo szybko udało mi się ją odnaleźć na półce mojej ukochanej biblioteki i nie mogłam się doczekać, aż zacznę ją czytać. Po przeczytaniu prologu wiedziałam, że książka będzie wspaniała i całkowicie mnie pochłonie.
Sama jestem mamą, dlatego wiem jak ciężkie są chwile, kiedy w domu pojawia się mały człowiek i całe nasze dotychczasowe życie obraca się o 360 stopni. Mimo ogromnej radości i wielkiego szczęścia po jakimś czasie, kiedy nie można przespać kolejnej nocy, a w ciągu dnia przytłacza nas natłok obowiązków, brak wsparcia najbliższej osoby, byłby dla mnie nie do zniesienia. Dlatego jestem pełna podziwu dla kobiet, które wiążą się z mężczyznami wykonującymi zawód związany z notoryczną nieobecnością w domu, a do tego, jak jest to jeszcze praca związana z zagrożeniem zdrowia i życia? To nie może być życie łatwe i przyjemne. Z trudami życia codziennego, z ogromną samotnością i brakiem wsparcia najbliżej osoby musiała zmagać się Sandra Parton, żona Allena, który w trakcie służby podczas wojny w Zatoce Perskiej uległ wypadkowi, którego skutkiem był poważny uraz głowy. Uraz głowy, który z kolei doprowadził do uszkodzenia mózgu, a w konsekwencji do całkowitej zmiany dotychczasowego i tak już trudnego trybu życia.
Czy może być coś gorszego, od tego, kiedy wchodzisz do własnego domu, u boku ukochanej kobiety, z radością biegną do Ciebie twoje dzieci, a ty nic nie pamiętasz, nikogo nie rozpoznajesz, nie pamiętasz nawet, jakie są ich imiona? Nie czujesz z nimi żadnej więzi i nie ma w tobie żadnych łączących was wspomnień? Jesteś otoczony dotąd najbliższymi ci osobami, a czujesz się jak wśród obcych ludzi? Jedyne, co utwierdza cię w przekonaniu, że jesteś we własnym domu to wspólne zdjęcia wiszące dookoła? Patrzysz na przedmioty dookoła siebie, chcesz o coś poprosić, ale nie pamiętasz jak się nazywają? To musi być prawdziwy koszmar! A druga strona? Kiedy twój mąż po długiej nieobecności wraca do domu, patrzysz w jego oczy, rozmawiasz z nim i widzisz, że on w ogóle cię nie pamięta, że zarówno ty jak i wasze dzieci jesteście dla niego całkowicie obcymi ludźmi. Nie wiem ile trzeba mieć w sobie siły i miłości, żeby przez to przejść, żeby się nie poddać. Jak długo można walczyć, kiedy patrzysz na swojego ukochanego mężczyznę, a widzisz tylko, że w jego ciele siedzi, jakiś ponury, nieprzyjemny i nieznany ci człowiek?
Po 7 latach życia w braku porozumienia i olbrzymiej samotności, pojawia się cudowny pies imieniem Endal, który wyciąga Allena z otchłani nieszczęścia i przywraca mu radość i sens życia oraz wiarę we własne możliwości, dzięki czemu Allen nagle zaczyna normalnie komunikować się z otaczającym go światem.
To cudowna, prawdziwa historia o wielkiej, bezgranicznej miłości, poświęceniu i ogromnym oddaniu. Z czystym sumieniem polecam tą książkę, jest wspaniale napisana, niesamowicie mądra i zasługuje na najwyższą ocenę.
Do przeczytania tej pozycji skłoniła mnie po pierwsze okładka, na której jest ten słodki pies rasy labrador retriver, której jestem ogromną miłośniczką, a po drugie Wasze wspaniałe opinie na temat tej książki. Bardzo szybko udało mi się ją odnaleźć na półce mojej ukochanej biblioteki i nie mogłam się doczekać, aż zacznę ją czytać. Po przeczytaniu prologu wiedziałam, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
Uwielbiam tę książkę !!! Pewnie dlatego, że sama jestem miłośniczką labradorów, zresztą posiadam takiego biszkoptowego wariata w domu, toteż polecam wszystkim miłośnikom i nie tylko. Książka bawi, uczy i wzrusza… Grogan w cudowny sposób opisuje swoje perypetie życiowe no i oczywiście codzienne zmagania z (jak sam o nim pisze) najgorszym psem świata, który w pierwszych latach demoluje jego dom i życie, psem który jest niesfornym niszczycielem myślącym żołądkiem… jednakże z biegiem lat pokazuje, jak bardzo jest oddanym i wrażliwym przyjacielem a także, jak piękna i bezwarunkowa jest miłość psa do człowieka. To cudowna książka, która pod koniec wzrusza do łez… Gorąco polecam !!!
Uwielbiam tę książkę !!! Pewnie dlatego, że sama jestem miłośniczką labradorów, zresztą posiadam takiego biszkoptowego wariata w domu, toteż polecam wszystkim miłośnikom i nie tylko. Książka bawi, uczy i wzrusza… Grogan w cudowny sposób opisuje swoje perypetie życiowe no i oczywiście codzienne zmagania z (jak sam o nim pisze) najgorszym psem świata, który w pierwszych...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Po prostu wspaniała, jestem oczarowana tą książką… świetnie napisana autobiografia… gorąco polecam!
Po prostu wspaniała, jestem oczarowana tą książką… świetnie napisana autobiografia… gorąco polecam!
Pokaż mimo to2015-03-20
Recenzja zamieszczona również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com
„Dylematy etyczne mają tylko ci, którzy mają wybór”. Str. 300
Skończyłam czytać tę książkę dzisiejszej nocy, a w zasadzie to nad ranem, gdy za oknem ćwierkały już pierwsze ptaki. Przyznam, że kiedy sięgałam po tę powieść nie miałam pojęcia, że ta pozycja zrobi na mnie tak ogromne wrażenie. „Miłość na szkle” autorstwa Barbary Sęk to powieść, która w kontekście emocjonalnym była dla mnie wyjątkowym przeżyciem. Książka wydobyła ze mnie skrajne emocje, od głośnego śmiechu, poprzez złość i irytację, aż po wzruszenie i ogromne przejęcie losem głównych bohaterów. Zamysł ukazania tej niebanalnej historii z perspektywy mężczyzny, był zabiegiem bardzo odważnym i oryginalnym, ale w stu procentach trafionym i z całą pewnością podniósł wartość tej powieści.
„Miłość na szkle” to książka, w której autorka zwraca uwagę na bardzo trudny i skomplikowany problem, jakim jest niepłodność, w dodatku zastosowała bardzo niekonwencjonalną technikę ukazania tego zagadnienia. Ponadto Barbara Sęk w doskonały sposób obnażyła współczesne, młode małżeństwo, dla którego priorytetem jest dobre wykształcenie, które w konsekwencji pomaga osiągnąć wysoki status społeczny, dzięki czemu można realizować swoje marzenia i pragnienia, a rodzicielstwo odkładane jest na dalszy plan. Jednakże, jakie konsekwencje trzeba będzie ponieść, kiedy nagle okaże się, że posiadanie dziecka nie jest tak oczywistą i prostą sprawą? Kiedy czas zaczyna uciekać, a zegar biologiczny nieuchronnie tyka?
Aneta i Wojtek Raczyńscy, to właśnie takie małżeństwo, które zawodowo osiągnęło bardzo wiele, oboje piastują intratne stanowiska, odnoszą sukcesy, w pełni korzystają z życia, jednak Aneta raptem zauważa, że ma już 35 lat i jest to ostatni moment, w którym należałoby pomyśleć o rodzicielstwie. Małżeństwo zaczyna wdrażać plan posiadania dziecka i nagle ich spokojne i poukładane życie zamienia się pasmo niepowodzeń.
Narratorem tej powieści jest mężczyzna, Wojtek Raczyński, który w pierwszym etapie tej historii wzbudzał moją ogromną sympatię, rozśmieszał i rozczulał mnie na przemian. W dalej części przestał mnie bawić, a zaczął irytować, ponieważ nagle obnażył swoje płytkie oblicze, małego niedojrzałego chłopca, dla którego największym priorytetem w życiu jest wysoki status społeczny, dobry i szpanerski samochód, ładne i nieskazitelne mieszkanie, piękna, zadbana i inteligentna żona. Bardzo mnie to złościło, gdyż nagle z sympatycznego mężczyzny, przeobraził się w zwykłego snoba. Nie potrafiłam, zrozumieć, dlaczego inne czytelniczki odczuwały złość względem Anety. Jednakże, w dalszej części książki role nagle zaczynają się odwracać. Powieść wywołuje szereg różnorodnych emocji, aż trudno uwierzyć, że to wszystko znajduje się w tej niewielkich rozmiarów książce. Bohaterowie tej historii denerwowali mnie na przemian, ale nawet przez chwilę nie miałam ochoty odłożyć tej powieści na bok, gdyż pochłonęła mnie w zupełności, w trakcie jej czytania w zasadzie nie istniałam dla nikogo. W moim odczuciu, ta książka jest po prostu genialna!
Reasumując, powieść Barbary Sęk „Miłość na szkle”, to szalenie mądra, emocjonalna i genialna książka, która w znakomity sposób ukazuje czytelnikowi dylematy, z jakimi zmagają się małżeństwa, w których występuje problem niepłodności. Ponadto obnaża niedoskonałości obecnego systemu, w którym ludzie pracujący w dużych korporacjach nie mogą liczyć na pomoc i wsparcie ze strony pracodawcy oraz współpracowników, co w przypadku Anety i Wojtka potęgowało i tak już ogromny stres związany z samym procesem leczenia niepłodności. Do całego problemu dochodzą jeszcze ogromne nakłady finansowe, które są niezbędne, aby poddać się diagnostyce i terapii. Autorka wskazuje również dylematy moralne związane z samym sztucznym zapłodnieniem, jakim jest inseminacja czy In vitro.
„Miłość na szkle. Miłość ryzykowną, bo z udziałem osób trzecich. […] Miłość pozbawioną bliskości. Miłość, którą trzeba wspomagać specjalistycznym sprzętem. Miłość, którą trzeba leczyć”. Str. 297
Ta książka jest szalenie refleksyjna i emocjonalna, w niezwykły sposób uczy pokory i otwiera nasze oczy na ten bardzo skomplikowany i trudny do przetrwania problem.
„Niepłodność boli? […] To prawda. Niepłodność przeszywa bólem najpierw ludzi, potem ich związki. Włazi w najintymniejsze zakamarki duszy i ciała. Bez wazeliny. Pogłębia pustkę w macicy i jądrach. Drąży pustkę w głowie. […] Przenika do łóżka. Jak brzuch ciężarnej z każdym kolejnym miesiącem rozpycha się pomiędzy małżonkami, oddalając ich od siebie”. Str. 292
Barbara Sęk wyznawczyni dewizy: Sęk w tym, by pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata. Z całą pewnością szybko nie zapomnę o tej książce. Cieszę się, że mam ją na własność, będę ją polecać każdemu bez względu na płeć czy poglądy. Było to moje pierwsze spotkanie z prozą tej autorki, ale z pewnością nie ostatnie, z ogromną przyjemnością sięgnę po wcześniejszą i każdą kolejną wydaną książkę tej niewątpliwie zdolnej, młodej pisarki. Chylę czoła nad jej talentem i pomysłowością, nietuzinkową narracją i genialnymi spostrzeżeniami. Z całym przekonaniem polecam.
Recenzja zamieszczona również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com
„Dylematy etyczne mają tylko ci, którzy mają wybór”. Str. 300
Skończyłam czytać tę książkę dzisiejszej nocy, a w zasadzie to nad ranem, gdy za oknem ćwierkały już pierwsze ptaki. Przyznam, że kiedy sięgałam po tę powieść nie miałam pojęcia, że ta pozycja zrobi na mnie tak ogromne...
2010
2014-06-03
Biorąc do ręki książkę pt. „Motyl” L. Genovy nie spodziewałam się, że ta powieść tak bardzo mnie pochłonie. W zasadzie przepadłam na jeden dzień, nie mogąc się oderwać od tej historii, a po jej przeczytaniu jeszcze długo nie mogłam usnąć. Byłam ogromnie przejęta i poruszona historią pięćdziesięcioletniej kobiety, u której zdiagnozowano chorobę Alzhaimera we wczesnym początku. Obcowanie z tą książką dostarczyło mi niezwykłych emocji, wielu wzruszeń, ale przede wszystkim wiedzy na temat tej okrutnej choroby, która odbiera człowiekowi to, co dla niego najcenniejsze, czyli jego umysł. „Motyl” to jedna z tych powieści, która z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. W tej książce Lisa Genova zabrała mnie w niezwykłą podróż w głąb ludzkiego umysłu.
Główną bohaterką powieści jest Alice Howland, dr psychologii, wybitny wykładowca akademicki na Harvardzie, światowej sławy ekspert w dziedzinie lingwistyki - kobieta obdarzona niezwykłym umysłem. Kiedy Alice kończy pięćdziesiąt lat zaczyna dostrzegać niepokojące objawy, które początkowo przypisuje stresowi, zmęczeniu oraz zbliżającemu się w życiu każdej kobiety etapie menopauzy. Jednakże, kiedy objawy się nasilają Alice postanawia skonsultować się z lekarzem i wówczas po przeprowadzeniu szeregu skomplikowanych badań oraz wykluczeniu wielu innych chorób, Alice uzyskuje diagnozę, która odmienia jej całe dotychczasowe życie.
„Motyl” to niezwykła, bardzo przejmująca i wyjątkowo wiarygodna historia kobiety chorej na Alzhaimera. To książka o ogromnej walce osób zmagających się z tą chorobą, o cierpieniu, o potężnej frustracji, strachu przed utratą własnej tożsamości. Książka przybliża nam odczucia ludzi dotkniętych chorobą Alzhaimera, pomaga ich zrozumieć i uczy jak się zachowywać w ich obecności, jak z nimi postępować oraz jak trudnym przeżyciem jest dla nich izolacja i samotność, jak ważne dla nich jest wsparcie najbliższych.
Dla mnie „Motyl” to jedna z piękniejszych, ogromnie wzruszających, niezwykle wnikliwych w ludzki umysł, ale i niesłychanie przerażających oraz boleśnie prawdziwych książek, jakie dotąd przeczytałam. Wielu z nas pędzi przez życie w zastraszającym tempie, nie dostrzegamy rzeczy ważnych, ulotnych, obyśmy nigdy nie musieli się przekonać, jak bolesna jest utrata tego, co w życiu najważniejsze.
Tę powieść polecam wszystkim, bo każdy powinien mieć świadomość, jak kruche i cenne jest nasze życie i jak łatwo utracić to, co dla nas najcenniejsze.
„- Tak bardzo się boję, że gdy spojrzę na Ciebie, nie będę wiedziała, kim jesteś.
- Myślę, że nawet, jeśli któregoś dnia nie będziesz wiedziała, kim jestem, nadal będziesz wiedziała, że cię kocham.
- Co, jeśli spojrzę na ciebie i nie będę wiedziała, że jesteś moją córką i że mnie kochasz?
- Wtedy powiem ci o tym i mi uwierzysz. „ str. 275-276
Biorąc do ręki książkę pt. „Motyl” L. Genovy nie spodziewałam się, że ta powieść tak bardzo mnie pochłonie. W zasadzie przepadłam na jeden dzień, nie mogąc się oderwać od tej historii, a po jej przeczytaniu jeszcze długo nie mogłam usnąć. Byłam ogromnie przejęta i poruszona historią pięćdziesięcioletniej kobiety, u której zdiagnozowano chorobę Alzhaimera we wczesnym...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Po przeczytaniu autobiografii J.Freya pt.: „Milion małych kawałków”, koniecznie trzeba przeczytać dalszą część autobiografii autora… to książka, w której znajdziesz wszystko, radość… zaufanie… miłość… smutek… nienawiść… nadzieję… gorąco polecam, jak dla mnie znakomita!
Po przeczytaniu autobiografii J.Freya pt.: „Milion małych kawałków”, koniecznie trzeba przeczytać dalszą część autobiografii autora… to książka, w której znajdziesz wszystko, radość… zaufanie… miłość… smutek… nienawiść… nadzieję… gorąco polecam, jak dla mnie znakomita!
Pokaż mimo to
Do przeczytania tej powieści zachęcił mnie mój tata, który swego czasu zapoznał się z twórczością Ericha Marii Remarque’a i właśnie ta książka zrobiła na nim największe wrażenie.
"Na zachodzie bez zmian" E.M. Remarque'a to powieść, która w niesłychanie realistyczny i okrutny sposób ukazuje bezsens prowadzenia wojny. Autor w bardzo obrazowy sposób przedstawił codzienne życie w okopach, przerażające warunki, w jakich przebywali walczący na froncie ludzie, bród, głód oraz konających żołnierzy, ich męczarnię, jęki i ogromne cierpienie, które w konsekwencji prowadziło do śmierci bądź trwałego kalectwa, zarówno tego fizycznego i jaki i psychicznego.
Jeden z moich ulubionych cytatów z tej książki:
„Wypowiedzenie wojny powinno być czymś w rodzaju ludowego pikniku, z biletami wstępu i muzyką, podobnie jak walki byków. Potem na arenę powinni wyjść, ubrani w kąpielówki i uzbrojeni w kije, ministrowie oraz generałowie obu krajów i nacierać na siebie. Kto zostałby na placu, tego kraj by zwyciężył. Było by to bardziej proste i lepsze od tego tutaj, gdzie walczą ze sobą niewłaściwi ludzie.”
„Na zachodzie bez zmian” E.M. Remarque’a to powieść o okrutnych dziejach młodego pokolenia, które zostało zniszczone przez wojnę, o ich bohaterstwie, o niedorzeczności wojny oraz trudach powrotu do normalności. Gorąco polecam, czytałam tę książkę już dawno, ale poruszyła mnie do głębi i na zawsze pozostanie w mej pamięci. Po jej przeczytaniu zapoznałam się jeszcze z kilkoma książkami tego autora i muszę przyznać, że styl pisania Remarque’a przypadł bardzo do mojego gustu, dlatego polecam również inne powieści tego mistrza pióra, takie jak np.: „Łuk triumfalny”, „Noc w Lizbonie” czy „Drogę powrotną”.
Jeszcze raz gorąco zachęcam do zapoznania się z książką pt.: „Na zachodzie bez zmian”, w mojej opinii ta powieść zasługuje na najwyższą ocenę, na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę, na pewno sięgnę jeszcze po inne dzieła Ericha Marii Remarque’a!
Do przeczytania tej powieści zachęcił mnie mój tata, który swego czasu zapoznał się z twórczością Ericha Marii Remarque’a i właśnie ta książka zrobiła na nim największe wrażenie.
"Na zachodzie bez zmian" E.M. Remarque'a to powieść, która w niesłychanie realistyczny i okrutny sposób ukazuje bezsens prowadzenia wojny. Autor w bardzo obrazowy sposób przedstawił codzienne życie...
Jakiś czas temu wspólnie z moją córcią przeczytałyśmy moją ukochaną książkę „Marley i ja” J. Grogana. Okazało się, że takie wspólne spędzanie czasu podczas czytania nieco obszerniejszej literatury, niż te wszystkie krótkie bajeczki jest niezwykle przyjemne i sprawia nam mnóstwo radości, dlatego postanowiłyśmy sięgnąć po moją kolejną ulubioną książkę, tym razem była to książka z mojego dzieciństwa.
„Ania z Zielonego Wzgórza” autorstwa Lucy Maud Montgomery to powieść, która jest dla mnie niezwykle sentymentalna, przypomina mi o moim dzieciństwie, o jego zapachach i barwach, o moich marzeniach, pragnieniach, beztroskich chwilach spędzanych na zabawie, czytaniu, malowaniu i spotkaniach z przyjaciółką, z którą śmiałyśmy się i płakałyśmy, zakopywałyśmy sekrety ze szkiełek w ziemi, a nasza fantazja nie miała żadnych granic. Czytając tę książkę wspólnie z moją córcią doznawałyśmy różnorodnych emocji, czasem śmiałyśmy się, następnie płakałyśmy, odczuwałyśmy ogromne wzruszenie i radość, były to dla nas cudowne chwile, spędzone na wspólnym przeżywaniu przygód wraz z główną bohaterką.
„Ania z Zielonego Wzgórza” L.M. Montgomery to powieść przedstawiająca losy dziewczynki z domu dziecka, która w końcu odnajduje prawdziwy dom, w którym jest otoczona miłością i troską przez rodzeństwo Maryli i Mateusza Cuthbertów. Ania Shirley dziewczynka obdarzona niezwykłą wyobraźnią i wrażliwością z czasem staje się dla nich kimś wyjątkowym, przynosi im dumę i ogromną radość. Chyba, nie ma potrzeby kolejny raz szczegółowo streszczać tej książki, zrobiło to już wielu czytelników i recenzentów, zapewne każdy zna losy głównej bohaterki.
Dla mnie „Ania z Zielonego Wzgórza” to powieść niezwykle mądra, wzruszająca, ale i bardzo zabawna. Gorąco zachęcam do jej przeczytania. Ta książka już dawno temu zdobyła moje serce, cieszę się, że teraz mogłam kolejny raz ją przeczytać, tym razem z moją córeczką. Zaraz po zakończeniu czytania obejrzałyśmy razem ekranizację tej powieści i mimo, iż film jest już bardzo stary, patrzyłyśmy na niego z ogromną przyjemnością i kolejny raz przeżywałyśmy wspólnie z Anią jej radości i smutki. Dla mnie był to niezwykle wzruszający i sentymentalny wieczór. A moja córcia, mimo, iż ma niespełna 9 lat, widać zauroczyła się tą książką i filmem, cieszę się bardzo, bo przed nami jeszcze kolejne części przygód uroczej i zwariowanej Ani Shirley. Ale teraz zrobimy sobie małą przerwę i sięgniemy po inną piękną książkę z mojego dzieciństwa jaką jest „Tajemniczy ogród’ F.H. Burnett.
Jakiś czas temu wspólnie z moją córcią przeczytałyśmy moją ukochaną książkę „Marley i ja” J. Grogana. Okazało się, że takie wspólne spędzanie czasu podczas czytania nieco obszerniejszej literatury, niż te wszystkie krótkie bajeczki jest niezwykle przyjemne i sprawia nam mnóstwo radości, dlatego postanowiłyśmy sięgnąć po moją kolejną ulubioną książkę, tym razem była to...
więcej Pokaż mimo to