-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Pełna uroku i tego niepowtarzalnego świątecznego klimatu. Anioł do wynajęcia odmienia spojrzenie na wiele rzeczy. Pokochałam tę historię, bohaterów - chociaż nie wszystkich. Bo książka nie jest przesłodzona, ale niesie nadzieje. Nadzieje na cud. Najważniejszy. Bo świąteczny. Na to, że każdy może spotkać swojego anioła.
"Bardzo się boję, wiesz? Więc gdybyś całkiem przypadkiem tam u siebie, na górze, miał jakiegoś bezrobotnego anioła albo takiego wolnego tylko na chwilę… anioła do wynajęcia, to pamiętaj o mnie. Bardzo proszę."
Cudwona, cudowna i jeszcze raz cudowna. Lektura obowiązkowa na przedświąteczny okres! :) :) Szczerze od serca polecam:).
Cała recenzja tutaj:) -- > http://agaaa006.blogspot.com/2016/10/anio-do-wynajecia-przedpremierowo.html
Pełna uroku i tego niepowtarzalnego świątecznego klimatu. Anioł do wynajęcia odmienia spojrzenie na wiele rzeczy. Pokochałam tę historię, bohaterów - chociaż nie wszystkich. Bo książka nie jest przesłodzona, ale niesie nadzieje. Nadzieje na cud. Najważniejszy. Bo świąteczny. Na to, że każdy może spotkać swojego anioła.
"Bardzo się boję, wiesz? Więc gdybyś całkiem...
http://agaaa006.blogspot.com/2017/09/apteka-marzen.html
http://agaaa006.blogspot.com/2017/09/apteka-marzen.html
Pokaż mimo to
Z wielką radością sięgnęłam po tę pozycję, marzyłam o niej, czekałam aż w końcu stało się! Mogłam zasiąść w fotelu by zatopić w pięknej powieści.
Tytułowa Matylda jest nie tylko ciotką, ale również przyjaciółką, powierniczką, doradcą.
Przede wszystkim dobrym człowiekiem. Wyznaje zasadę, jeżeli dajesz dobro, choćby zwykłym uśmiechem, ono do Ciebie powróci. A, marzenia się spełniają, trzeba w nie po prostu wierzyć.
Joanna miała wielkie szczęście,że w jej świecie istniała tak wspaniała osoba. Od niej uczyła się wielu mądrości życiowych, które towarzyszyły zwłaszcza wtedy, gdy ciocia ją opuściła ciałem, bo duszą jak obiecała miała być zawsze.
Postacie zostały bardzo dokładnie przedstawione, do tego stopnia,że mogłam szczerze polubić bliźniaków Olusia i Przemusia, tak serdecznych przyjaciół ze świecą szukać. Z wielkim szacunkiem traktujących kobiety, zawsze gotowi pomóc. To oni byli przy Joasi w najtrudniejszych chwilach jej życia. Zajęli pogrzebem ukochanej starszej Pani. Dzięki niej osiągnęli sukces.
Życie młodej matki dodatkowo komplikuje ciągła nieobecność męża, który pracuje jako badacz skał. Niewiele interesuje się żoną oraz maleńką córeczką.Przekłada karierę ponad własną rodzinę.
Joanka na szczęście ma obok siebie życzliwych ludzi, którzy w każdej chwili niosą pomoc, choćby tą słowną.
Powieść jest napisana w wspaniałym stylu. Przedstawia życie. Trudy w codziennych sprawach, radości nawet z najmniejszej rzeczy. Często miałam łzy w oczach, pomimo zakazów Matyldy,aby nie płakać po niej, mnie się to niestety nie udało. Na szczęście dla równowagi jest wiele chwil kiedy radość bohaterki się udziela, dobroć braci oraz ich rodzin promienieje ze stron.
Już po okładce i przeczytanych recenzjach wiedziałam,że treść mnie nie rozczaruje, nie myślałam,że będzie to tak przyjemnie spędzony czas przy pięknej lekturze. Jak dotąd miałam możliwość przeczytać jedynie trzy z wydanych przez Panią Magdalenę Witkiewicz pozycji, każda z nich jest niesamowita. Mam nadzieję,że szybko nadrobię zaległości uzupełniając biblioteczkę tytułami,których jeszcze nie posiadam.
Z wielką radością sięgnęłam po tę pozycję, marzyłam o niej, czekałam aż w końcu stało się! Mogłam zasiąść w fotelu by zatopić w pięknej powieści.
Tytułowa Matylda jest nie tylko ciotką, ale również przyjaciółką, powierniczką, doradcą.
Przede wszystkim dobrym człowiekiem. Wyznaje zasadę, jeżeli dajesz dobro, choćby zwykłym uśmiechem, ono do Ciebie powróci. A, marzenia się...
Wiem,że dla wielu osób może się wydać dziwne, ale bardzo lubię czytać na temat czasów komunizmu, polityki PRL-u i wszystkiego co działo się w czasach po 50-roku ubiegłego wieku. Dlatego z chęcią sięgnęłam po "Bez ostatniej strony", tutaj miałam okazję przyjrzeć się jak sprawy wyglądały w Stanach zjednoczonych. Jaką stronę zajmowali w odniesieniu do wiedzy na temat poczynań w Związku Radzieckim.
Komunizm rzucał cień na wiele państw i nawet Amerykanie, mieli obawy, nie ufali sobie wzajemnie gdyż sytuacja polityczna była nadzwyczaj niepewna. Nie brakowało spiskowców, donosicieli. Każdy mógł być tajnym agentem. Chyba dlatego "to" wszystko jest dla mnie bardzo interesujące. Cała otoczka, zasłony dymne, ukryte przesłanki, podziwiam ludzi, którzy starali się w miarę normalnie żyć, w czasach gdy we własnej rodzinie mógł być szpicel...
Robert jest chemikiem, opracowuje nikomu nieznany gaz, o jego zadaniu wie niewiele osób..Nawet narzeczona nie ma pojęcia jakie badania przeprowadza w swym laboratorium przyszły mąż. Dlatego ogromnym zdziwieniem jest dla niego, gdy otrzymuje anonimową wiadomość. Musi zdradzić wzór tajemniczej mieszanki, by uratować ukochaną. Jeżeli tego nie zrobi może się jej przytrafić coś złego.
Oczywiście nie waha się ani chwili, Kieruje według wskazówek, by potem brutalna prawda uświadomiła go, iż cała akcja była zwykłym wyłudzeniem tajemnicy. Kto i dlaczego posunął się do czegoś takiego?
Robert postanawia przeprowadzić swoje własne śledztwo. Lista podejrzanych jest niezwykle długa, zadanie nie należy do najłatwiejszych, co gorsza szef dowiaduje się o jego zdradzie...
Współpracownicy nagle zaczynają dziwnie się zachowywać. Każdy może być potencjalnym szantażystą.
W dodatku Emily zaczęła mieć przed nim tajemnice, ucieka na spotkania z nieznajomym mężczyzną.
Przyszły teść zamęcza rozmowami dotyczącymi poglądów odnośnie aktualnej sytuacji w kraju. Przy okazji prywatnego śledztwa na jaw wychodzi wiele interesujących spraw...
Muszę przyznać,że rozwiązanie zagadki nie będzie tak oczywiste, miałam wiele osób na celowniku i kiedy już już wydawało się,że to TA osoba, nagle zostawałam wywiedziona w pole. Zakończenie jest po prostu, nie, nie napiszę. Cała treść jest niebywale wciągająca, nawet od czasu do czasu prowadzone są dosyć zabawne dialogi, mało tego co chwile zostają odkrywane nowe tajemnice, które odciągają od głównego podejrzanego. Żeby było ciekawiej kiedy już się wydaje,że sprawa została rozwiązana i ma się ochotę ze spokojem odłożyć książkę, autorka serwuje kolejną zagadkę i to nie byle jaką. Wszystkie postacie są świetnie ukazane, tak aby nie można się było łatwo domyślić kto jest kim. Przynajmniej ja ciągle byłam wodzona za nos. Sama osoba Roberta była mi jedną wielką niewiadomą, za dużo się o nim nie dowiedziałam. Za to nie dało się przejść bez uśmiechu na twarzy gdy na pierwszy plan wchodził Andrew, szukający zajęcia, tworzący urządzenie do parzenia kawy, jego stosunek do kolegów z pracy o raz sposób bycia rozśmieszał mnie nie jeden raz. Książka jest na prawdę godna polecenia, akcja toczy się przez cały czas. Nie można się dzięki temu oderwać od stron, tak przynajmniej było w moim przypadku.
Wiem,że dla wielu osób może się wydać dziwne, ale bardzo lubię czytać na temat czasów komunizmu, polityki PRL-u i wszystkiego co działo się w czasach po 50-roku ubiegłego wieku. Dlatego z chęcią sięgnęłam po "Bez ostatniej strony", tutaj miałam okazję przyjrzeć się jak sprawy wyglądały w Stanach zjednoczonych. Jaką stronę zajmowali w odniesieniu do wiedzy na temat...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pani Ewa Nowak w swoich powieściach porusza problemy psychologiczne oraz pedagogiczne dotyczące nastolatków oraz ich rodzin. Przede wszystkim zwraca uwagę na stanowisko rodziców względem dorastających dzieci, które nie zawsze radzą sobie z nagłą zmianą w ich zachowaniu i potrzebują wsparcia oraz zrozumienia w jednym z najtrudniejszych etapów życiowych, bo to właśnie wiek dojrzewania sprawia,że najmniejszy problem rośnie do rangi katastrofy, z której to absolutnie nie ma wyjścia.
Wahania nastrojów, rozdrażnienie kumulują się i niejednokrotnie doprowadzają do kłótni.
Werka należy właśnie do grupy nastolatek zbuntowanych, naburmuszonych, uważających,że wszystko jest beznadziejne i oczywiście absolutnie nikt nie rozumie tego co one czują. Od jakiegoś czasu tato wraz z bratem pastwią się psychicznie nad biedną dziewczyną, która to jak twierdzi nie może znieść ich widoku.
W szkole jest nie lepiej przyjaciółka Magda roztacza nad nią fałszywą pelerynę troskliwości dobrze wiedząc,że koleżanka tego nie znosi.
Dlatego nastolatka postanawia pod wpływem impulsu pojechać na wycieczkę do Warszawy z inną klasą, na złość koleżance, ot chęć przekory, czy aby dobrze przemyślana? Właśnie tam przechadzając się po muzeum pozna Łukasza, dzięki niemu jej spojrzenie na pewne sprawy ulegnie ogromnej zmianie, ale zanim do tego dojdzie Wera przeżyje wiele przykrych sytuacji, zostanie zraniona i dojdzie do strasznego wniosku,że nawet własna matka nie interesuje się jej problemami.
Splot wydarzeń sprawi,że trafi na zimowisko grupy teatralnej. Nie, nie będą to wymarzone ferie zimowe, wręcz przeciwnie. Weronika na każdym kroku będzie demonstrowała swoje niezadowolenie, niechęć do uczestnictwa w warsztatach, poznani ludzie wydadzą nie dziwni. Jednak każda lekcja nawet ta wydawać by się mogło absurdalna przyniesie niebywałe skutki. Salomea opiekunka grupy swym silnym temperamentem nie pozwoli nikomu się nudzić, będzie irytowała, wzbudzała niechęć, lecz jej nauki sposób myślenia dotrze do zapartej, buńczucznej uczestniczki. Zrozumie,że każdy odgrywa własną rolę, posiada tajemnicę, zaś pochopnie wystawiony osąd będzie nie jeden raz krzywdzący nawet dla niej samej.
Mimo wszystko gdy wróci do szkoły jej świat stanie się inny, Ona sama nie będzie tą samą osobą sprzed dwóch tygodni.
Bransoletka to niezwykle mądra oraz pouczająca powieść, nie tylko dla nastolatek,ale również dla nas dorosłych, a przede wszystkim rodziców. Ukazuje świat widziany dorastającej dziewczynki, jej problemów
Warsztaty teatralne, lekcje, w których uczestniczyła grupa młodych ludzi były pouczające również dla mnie samej, spojrzenie na z innej perspektywy na pewne sprawy; Zaobserwuje wiele interesujących zachowań.
Kiedy Wercia wróciła do domu przyjrzała się swojemu życiu z boku, jako widz, zrozumiała jak jest spostrzegana przez innych. Czasem wystarczy odwrócić sytuacje, aby zrozumieć dlaczego otoczenie jest przeciwko nam.
Może rodzice nie są tacy straszni, dla nich dziecko, które było uśmiechnięte zadowolone z życia nagle zaczyna się burmuszyć, odpowiadać niegrzecznie, buntuje się i ucieka od ich towarzystwa.
W końcu kiedyś byli szczęśliwi, a teraz zmiana przyszła niespodziewanie, co gorsza nie tak jakby się obie strony spodziewały. Ponieważ dziecko zmieniające się w nastolatka wpada w kompleksy, każdą krytykę odbiera dosłownie
i nosi urazę ukrytą głęboko w pamięci.
Chciałabym tę książkę polecić dla młodzieży oraz rodziców ponieważ obie strony będą miały możliwość zrozumieć problem na polu rodzic-dziecko oraz dziecko-rodzic. Ja wyniosłam wiele nauk podczas pobytu na tym jakże interesującym zimowisku.
Podsumowując jest to niezwykle wciągająca oraz pouczająca lektura. Każdy rozdział posiada przekaz. Pobudza do przemyśleń.
Po powrocie do rzeczywistości chyba każdy przejdzie przez przemianę, nie tylko nasza główna bohaterka.
http://agaaa006.blogspot.com/
Pani Ewa Nowak w swoich powieściach porusza problemy psychologiczne oraz pedagogiczne dotyczące nastolatków oraz ich rodzin. Przede wszystkim zwraca uwagę na stanowisko rodziców względem dorastających dzieci, które nie zawsze radzą sobie z nagłą zmianą w ich zachowaniu i potrzebują wsparcia oraz zrozumienia w jednym z najtrudniejszych etapów życiowych, bo to właśnie wiek...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wyczekiwałam najnowszej książki Magdaleny Kordel. Ba! Odliczałam dni, kiedy w końcu się pojawi możliwość otrzymania egzemplarza. Byłam niezmiernie ciekawa, jaką też jedna z moich ulubionych pisarek stworzy historię. Wiadome było, że akcja przeniesie nas czytelników do przeszłości, ale co dalej? W jakim klimacie całość i czy odtworzenie odległej epoki będzie wiarygodne? Zawsze jest ten strach, że może oto nadejdzie nieszczęsna chwila i długo wyglądana lektura rozczaruje... Jakie więc są moje wrażenia?
Siedząca w wiosennym słońcu Konstancja, chłonęła pierwsze ciepłe promienie, które były potrzebne po długich zimowych dniach. Jeszcze w tamtej ulotnej chwili, nie przeczuwała, że wraz z nadjeżdżającym gościem i wiosną, nadejdą zmiany i troski. Od wielu lat żyła spokojnie w Wilczym Dworze, czasy smutku i rozpaczy odeszły daleko w cień. Zajęła się gospodarstwem i wychowywaniem jedynego syna. Teraz przeszłość, którą od wielu lat wypierała, postanowiła powrócić. Nie mając zamiaru dać się zbagatelizować.
Odkąd ostatni raz przebywał we Dworze, minęło ponad dziesięć lat, może dwanaście? O wiele za dużo. Jan wiedział, że jego nagłe pojawienie wywoła zdziwienie, a Konstancji nie uda się zwieść marną wymówką. Przyjechał w konkretnym celu, a misja, jaką mu powierzono, nie napawała radością. Bycie posłańcem nigdy nie kojarzyło się z czymś dobrym, ale przywozić złe wiadomości, to jedna z najgorszych życiowych posług. A ta, którą miał do zakomunikowania, było ledwo wprowadzeniem do kłopotów, jakie miały spaść na mieszkańców Wilczego Dworu...
Gdy w końcu otrzymałam książkę, od razu zasiadłam do czytania. Bo i wiadomo, tematyka w moim guście, no i pióro Madzi, samo się rozumie. I chociaż odczuwałam dreszczyk emocji, to gdy tylko przeczytałam wstęp, a wraz z nim legendę (jest po prostu niesamowita), wiedziałam, że książka będzie świetna.
Jednak jeśli, ktoś pomyśli, że przeczytałam tego samego dnia, będzie w błędzie. Wilczy Dwór ma w sobie coś takiego, co nie pozwala po prostu go „łyknąć”, czytając przeżywa się poszczególne sceny, wyobrażając, jak to wtedy wyglądało. W głowie mam zbudowany Dwór z całym gospodarstwem. Każda z postaci nabrała konkretnych kształtów, jak i pomieszczenia. Dlatego też nie potrafiłam siedzieć i czytać do oporu. Chciałam powoli zapoznać się z domownikami, pozwolić by aura emanująca z każdej kartki, nabierała na swojej mocy.
Fabuła toczy się miarowo, nie ma wielkich porywów, by akcja nabrała rozpędu i porwała za sobą w dzikim galopie, ale moim zdaniem jest to wielkim plusem. Ponieważ możemy dać się ponieść temu charakterystycznemu klimatowi. Usłyszeć jak przejeżdża bryczka, zobaczyć ten niepowtarzalny blask świec, bijący z okien dworu. Wszystko tak odległe, a mające w sobie niesamowite przyciąganie.
Rozmarzyłam się na samo wspomnienie tych pięknych sukien, kapeluszy i rękawiczek. Dodatków skrzętnie dobranych kolorystycznie, misternie układane fryzury. Dawniej kobiety wyglądały jak żywe dzieła sztuki, cóż to musiał być za widok...
Trudno było pożegnać się z Wilczym Dworem i jego mieszkańcami. Mam nadzieje, że nie będę musiała zbyt długo czekać, by ponownie zasiąść przy stole z domownikami, posłuchać powiedzonek Pelasi — która może i przesądna, ale swoją wiedzą dorównywała niejednemu uczonemu.
Niby przeczytałam, ale jeszcze jestem zawieszona między tam, a tutaj. Nie chcę wracać do rzeczywistości. Pokochałam Wilczy Dwór (Dionizy, moja miłość) i mam nadzieje, że i Wy pokochacie. Szczerze polecam!
Wyczekiwałam najnowszej książki Magdaleny Kordel. Ba! Odliczałam dni, kiedy w końcu się pojawi możliwość otrzymania egzemplarza. Byłam niezmiernie ciekawa, jaką też jedna z moich ulubionych pisarek stworzy historię. Wiadome było, że akcja przeniesie nas czytelników do przeszłości, ale co dalej? W jakim klimacie całość i czy odtworzenie odległej epoki będzie wiarygodne?...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kto zapoznał się w pierwszej części z siostrami Sucharskimi może być pewny,że po raz drugi nie pozwolą się czytelnikowi nudzić.
Olga Rudnicka daje krok do przodu jeżeli chodzi o zagadki jest więcej morderstw są one dziwne, brutalne co najważniejsze nigdzie nie ma ani śladu sprawcy.
Siostry z daleka czują podstęp, który jak twierdzą zmuszone są rozwiązać.
Uwielbiam po prostu uwielbiam czytać dyskusję pomiędzy pięcioma kobietami, śmiałam się w głos.
Tutaj prym wiedzie twarda jak stal najstarsza z sióstr Natalia Anna, szczerze mówiąc chyba będę musiała zanotować niektóre z jej wypowiedzi gdyż mogą się kiedyś przydać.
Dzieciaki są starsze co za tym idzie jeszcze bardziej sprytne, chwilami irytujące jednak dużo pomagają.
Kobiety wspaniale się wzajemnie bronią jeżeli wyczują minimalne zagrożenie kierowane w stronę z którejś z sióstr.
Pojawiają się nowe twarze, pewien Pan zakocha się w jednej z sióstr.
Bardzo ale to bardzo podoba mi się styl pisania młodej pisarki, ciekawa fabuła, do końca oczekiwanie na odpowiedzi, trzyma w napięciu, nie można podzielić lektury na dwa wieczory, siadasz, czytasz dobrze się bawisz.
Jeżeli nie zapoznaliście się z twórczością Olgi z czystym sumieniem polecam na pewno nikt się nie zawiedzie zaś perypetie Pań Sucharskich wywołają na każdej twarzy uśmiech rozbawienia zwłaszcza w długie, zimne, ponure wieczory.
Kto zapoznał się w pierwszej części z siostrami Sucharskimi może być pewny,że po raz drugi nie pozwolą się czytelnikowi nudzić.
Olga Rudnicka daje krok do przodu jeżeli chodzi o zagadki jest więcej morderstw są one dziwne, brutalne co najważniejsze nigdzie nie ma ani śladu sprawcy.
Siostry z daleka czują podstęp, który jak twierdzą zmuszone są rozwiązać.
Uwielbiam po...
Czytałam tą książkę w wieku nastu lat, byłam tak wstrząśnięta,że po zakończeniu siedziałam oszołomiona, nie będąca w stanie powiedzieć zdania.
Przypomina horror niestety nim jest, bo dramatyczne sceny wydarzyły się na prawdę...
Czytałam tą książkę w wieku nastu lat, byłam tak wstrząśnięta,że po zakończeniu siedziałam oszołomiona, nie będąca w stanie powiedzieć zdania.
Przypomina horror niestety nim jest, bo dramatyczne sceny wydarzyły się na prawdę...
Ostatnimi czasy miewam zaniki pamięci. Tak, przyszła pora aby przyznać się do tej ułomności. Cóż... starzeję się, siwe włosy, zmarszczki i skleroza, czy jak to się tam zwie. Grunt, że zapominam co robię, albo na przykład zamawiam. I tak też było w przypadku HBC, kiedy to po powrocie z pracy ujrzałam paczuszkę z wiadomego wydawnictwa, uradowana postanowiłam od razu rozpakować i sprawdzić co też skrywa się w bąbelkowej kopercie.
Bezmiar zdziwienia i szoku musiał odrysować się na mojej twarzy, ponieważ siedząca na przeciw mama aż zapytała co się stało. Ja natomiast stałam skonsternowana nie mając pojęcia, jakim cudem książka o tytule, który nic mi nie mówił, z paskudną okładką trafił pod mój adres?! Szok. Stałam patrzyłam, oglądałam z każdej strony ( jakbym szukała odpowiedzi tam, gdzie na pewno nie znajdę, bo na biednej książce na pewno nie) myśląc, co zrobić z "tym" fantem? HBC wylądowało na stosiku, czekając na dobre czasy, ja zaś odczuwając przerażenie własnym stanem umysłowym postanowiłam.... zjeść obiad. Jakby nie było pożywna strawa zdziałać potrafi wiele.
Czas mijał, po zapoznaniu z kilkoma recenzjami zaufanych blogerów uspokoiłam się, w prawdzie odpowiedzi kiedy i czy aby na pewno zamówiłam niniejszy tytuł nie otrzymałam, ale chociaż miałam pojęcie,że autor pisze lekko oraz zabawnie, czyli nie powinno być źle, a jak się okazało w rzeczywistości? Zapraszam do dalszej części tekstu..
Historię każdy w szkolę miał, ale nie każdy kochać, ba nawet lubić chciał. Dlaczego? Ano z bardzo prostej przyczyny. Kiedy mówimy historia co nam się od razu nasuwa na pierwszą myśl? Tak, DATY. Daty były dla każdego przedsionkiem piekła, różne sposoby były by zapamiętać, jakieś 10 kilo cukru, 2 litry wody - przepis na bimber bodajże, ale pewna nie jestem, ale grunt o jedno się rozchodziło. By w sposób łatwiejszy wpoić wiedzę do opornego mózgu, który się buntował, lamentował, zapamiętywać nie chciał. Osobiście przedmiot ten z czasów szkoły wspominam dwojako. Swoją edukację rozpoczęłam z pasjonatką, która w cudowny sposób opowiadała o każdym temacie, więc i lubiłam ów przedmiot. Niestety schody strome i kręte do góry rozpoczęły się w pierwszej klasie liceum, gdzie właśnie młody pan fantasta nauczyciel, ambitnie chciał nam sprzedać worek dat, które nijak nie szło spamiętać. Jakież był efekty? Wiadome. Płacz i rozpacz bo groziła dwója, jakim cudem z miłości przeszło do nienawiści? Bardzo łatwo. Zamiast w sposób lekki, ze sposobem "sprzedawać" wiedzę czuliśmy nad sobą presję, zamiast ciekawostek, opowiastek, były narzucane coraz to nowsze cyferki. Same daty, wszędzie daty. Nic dobrego z tego wyjść nie mogło... Szkoda przeogromna, ponieważ zniechęciłam się bardzo. Zamiast dowiedzieć wielu potrzebnych wartościowych informacji zakuwałam tylko po to, by później zapomnieć i już więcej się nie martwić.
Takich nauczycieli jest niestety wielu, ale na przeciw nim, i wbrew ich postępowaniu wyszedł Pan Wojciech Drewniak , który w niesamowity i barwny sposób przedstawia nam czytelnikom historię Polski. Począwszy od pierwszego króla. I szczerze mówiąc byłam trochę sceptycznie nastawiona do tej książki. Niby już znałam opinie innych blogerów, ale jakoś nie czułam się do końca przekonana. Jakież więc było moje zdziwienie gdy chcąc przeczytać jedną stronę w celu zapoznania ze stylem, poświęciłam nocne godziny na czytanie. Nie potrafiłam się oderwać, chwilami się wręcz zaśmiewałam ze spostrzeżeń oraz trafnych ripost autora. Coś po prostu niesamowitego. Uczyłam się historii wiele lat, miałam też Królów ale.... szczerze mówiąc przed przeczytaniem HBC gdyby ktoś się mnie zapytał co wiem o Mieszku I, albo Kazimierzu Wielkim, nie byłabym wstanie odpowiedzieć na żadne pytanie. Teraz, mam wrażenie jakbym nadrobiła te ogromne zaległości. Każda ciekawostka wryła się w moją pamięć na dobre. Czytałam zafascynowana nie mogąc się doczekać, co będzie dalej, równocześnie mając świadomość, że z każdą kolejną stroną zbliżam się ku końcowi. I taki żal się we mnie zebrał, bo... tak wyłożoną historię można by czytać i czytać.. nie tylko na temat naszych władców, ale i innych również ciekawych, czasem i zapomnianych.
Teraz gdy mam porównanie do książek serwowanych dla szkół, pisanych tak nieprzystępnym językiem, zdaje sobie sprawę jak bardzo jest to krzywdzące względem odbiorców, czyli uczniów. Sam fakt siedzenia w ławce nie napawa radością, a jeszcze teksty, które same w sobie są ciężkie, zniechęcają. Gdyby tak podręczniki uraczyć komentarzami Pana Wojciecha Drewniaka, jestem wręcz przekonana, że młodzież by skorzystała, zaś nauczyciele mogliby poszczycić się lepszymi rezultatami na kartkówkach czy innych sprawdzianach wiedzy. Niestety znam realia panujące w placówkach jakimi są szkoły, tego jak wybierane są podręczniki... Nie będę komentować, ale szczerze i od serca polecać Historię w wydaniu Pana Wojciecha, ponieważ jest świetnie przedstawiona i nawet najbardziej oporny umysł coś przyswoi. A nawet małe "coś" niekiedy jest ogromnym sukcesem. Cóż mogę więcej dodać. Nie zrażajcie się okładką, która według mnie jest drażniąca i co tu dużo mówić, paskudna. Wnętrze wynagradza i to z nawiązką! Szczerze i z całego serducha polecam! Warto! Nawet jeżeli nigdy nie lubiliście tego przedmiotu, a słowo historia wzbudza niechęć, tym razem na pewno się nie rozczarujecie. Ręczę słowem!
Ostatnimi czasy miewam zaniki pamięci. Tak, przyszła pora aby przyznać się do tej ułomności. Cóż... starzeję się, siwe włosy, zmarszczki i skleroza, czy jak to się tam zwie. Grunt, że zapominam co robię, albo na przykład zamawiam. I tak też było w przypadku HBC, kiedy to po powrocie z pracy ujrzałam paczuszkę z wiadomego wydawnictwa, uradowana postanowiłam od razu...
więcej mniej Pokaż mimo to
W odległej Turcji mieszka rodzina Topraków, Berzo wraz ze swą żoną mają nadzieje,że w końcu urodzi się w ich rodzinie syn. Niestety tak się nie dzieje, kobieta rodzi bliźniaczki, jej złość i rozczarowanie jest tak wielkie,że nie potrafi znaleźć sobie miejsca, dziewczynki nie mają imion. Rodzina czeka, aż matka w końcu się zdecyduje. Jej propozycje są bardzo dziwne, Berzo stwierdza,że nie mogą one tak się nazywać jak wymyśla, ale żona jest nieustępliwa. Koniec końców siostry będą się nazywały Pembe i Jamila. Obie bardzo ze sobą zżyte, niby takie same, a jednak różniące się od siebie. Mimo wszystko bardzo się kochały, nie wyobrażały sobie aby miały się kiedy kolwiek rozdzielić. Do czasu gdy na horyzoncie pojawił się młody mężczyzna, przelotnie przebywający w ich wiosce. Pochodził ze Stambułu, jawiącego się pannom jako miejsce pełne złota i przepychu niczym z bajki. On sam nie miał w planach jeszcze się żenić, najpierw powinno się uregulować służbę wojskową, później praca. Nie wiedział,że uciekając od atakujących psów jego życie już na zawsze się zmieni.
Esme wspomina swoje życie w Stambule, gdzie w lichym domu oglądając z okienka patrzyła ze swym bratem na nogi ludzi. Było to ich ulubione zajęcie. Kiedy ojciec popadł długi i stracił pacę to matka musiała znaleźć zajęcie, czego nie popierał wuj. Twierdził,że to mąż powinien zarobić na rodzinę, kobieta jest od wychowywania dzieci i prowadzenia domu. Po kilku latach przenieśli się do Londynu, miało im się tam wieść lepiej. Iskander i ona pamiętali poprzednim dom, jednak najmłodszy z rodzeństwa już nie, różnie bywało. Matka pracowała jako sprzątaczka, później w salonie fryzjerskim jako pomocnica. Jej język nigdy nie był zbyt dobry. w domu porozumiewała się po kurdyjsku albo turecku. Esma nie była taka jak jej rówieśnice, nie interesowała się chłopcami. W dodatku matka ciągle powtarzała czego kobiecie nie wolno, jak powinna uważać na kontakty z mężczyznami. Byli zgranym rodzeństwem, dopóki Iskander nie zaczął spotykać się z tymi dziwnymi ludźmi, wtedy zrozumiała,że nie zna brata tak dobrze jak się jej wydawało. Już nie był człowiekiem z którym niegdyś się bawiła, często rozmawiała.
Jamila w swojej wiosce była nazywana dziewiczą akuszerką, odbieranie porodów było jej powołaniem i misją, ale nie tylko tym się zajmowała. Często też pomagała w leczeniu wielu dolegliwości. wiedziała jakie zioła do czego służą. W swej chatce nie czuła się jednak wystarczająco bezpieczna, kobieta sama mieszkająca zawsze musiała liczyć się z zagrożeniem, dlatego też miała u swego boku broń, nigdy nie było wiadomo kto zapuka do drzwi. Siedząc przy ogniu często rozmyślała, niekiedy przysnęła. Od pewnego czasu niepokoiły ją dziwne sny, które traktowała jako zwiastun czegoś niedobrego. Intuicyjnie czuła,że jej sny mają coś wspólnego z siostrą, listy od niej były pewne niepokoju i rozterek. W dodatku zwierzała się,że w jej małżeństwie nie dzieje się dobrze. Mąż odszedł do innej kobiety, ona sama kogoś poznała. W ich kulturze takie rzeczy były niedopuszczalne.
Po wydarzeniach, które miały miejsce zaważające na jej życiu oraz przyszłości kobieta postanawia wyruszyć na pomoc siostrze. Lata temu rozdzielone teraz będą miały okazje nadrobić czas oraz wyjaśnić pewne sprawy.
Wchodząc do miejsca gdzie gra się dla pieniędzy trzeba być przygotowanym na wszystko. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a jak wiadomo im więcej się wygrywa tym trudniej przestać. Adem miał dobry dzień, grał i wygrywał. Między czasie przed jego oczami mignęła sylwetka kobiety, miała w sobie coś co go przyciągało.
Roksana nie była jakąś tam kobietą, miała swoją mocną osobowość, dla niej liczył się pieniądze. Adem wyglądał na zamożnego w dodatku sporo wygrał... Mężczyzna nie kochał swojej żony, byli ze sobą wiele lat jednak nie umiał udawać,że jest spełniony w związku. Oczywiście interesował się dziećmi, jednak w chwili wyprowadzki wiedział,że czuły się one przez niego zdradzone. Czasem miał ochotę przyjrzeć się z bezpiecznej odległości własnym dzieciom, ale co by im powiedział? Ukrywa się jak nieudacznik, lepiej było żyć innym życiem. Nie pomyślał,że to co jednego dnia wygrał, następnego może przegrać, a jego życie ulegnie zmianie. Może gdyby pewnego popołudnia zareagował na prośbę najstarszego syna nie doszłoby do strasznej tragedii.
Honor można rozumieć, interpretować na wiele sposobów, czasem chęć niedoprowadzenia do hańby skłania ludzi do strasznych decyzji, jak było w przypadku Iskanedra...
Wiedziałam,że Honor nie będzie książką jedną z wielu. Jednak nie spodziewałam się,że po zakończeniu będę wpatrywała w okładkę mając w głowie gonitwie myśli. A było to kilka dni temu, nie mogłam sobie wszystkiego poukładać. Wywarła na mnie tak wielkie wrażenie,że przez długi czas chodziłam i myślałam o tych wszystkich bohaterach, o tym jak wychowanie, kultura ma wpływ na życie wielu ludzi. Może akcja nie jest dynamiczna, jednak każde słowo, wydarzenie są ciekawe. Ukazują świat dla mnie całkiem nieznany. Owszem oglądam filmy na temat religii muzułmanów, tego jak według ich wyznań traktuje się kobiety, żony czy córki. Nie pojęte dla mnie było zachowanie ojca i macochy (mam nadzieje,że to nie spoiler) , kiedy po powrocie dziewczyny od mężczyzny, który ją oszukał dali do zrozumienia,że hańba jest tak silna, iż sama powinna zdecydować jak ją zetrzeć z ich rodu..to co zrobiła, a czego ja się nie spodziewałam było straszne, nie mogłam sobie z tym poradzić. Przecież u nas rodzina, rodzice wspierają, może nie wszędzie, ale nie coś takiego! Gdy doszło do mnie co się stało byłam w tak wielkim szoku,że nie potrafiłam przejść do kolejnego rozdziału. Ogólnie kobiety nie dość,że nie miały zbyt wiele do powiedzenia to w dodatku cierpiały wielokrotnie nie ze swojej winy.
Jamila i Pembe, zastanawiałam się której było mi bardziej szkoda, bo ich obu życie należało do trudnych i raczej nie udanych, chociaż Pembe miała dzieci, które kochała, a one ją. Natomiast Jamila, sama mieszkająca na tym dzikim pustkowiu, udzielając pomocy ludziom mogła spodziewać się wszystkiego. Nie zawsze można pomóc skutecznie, jeżeli poród nie odbędzie się tak jak powinien obwiniać się będzie akuszerkę.
Wiele autorka poświęciła Iskanderowi, możemy się przyjrzeć jego osobie tak jakby od końca do początku, przemiana jaka w nim następuje.
Ja nie potrafię zrozumieć, chyba nawet nie chcę i nawet jego przemiana do mnie nie przemówiła.
Zabić matkę dlatego,że splamiła honor rodziny spotykając się z innym mężczyzną bo jej mąż ją pierwszy zostawił, było dla mnie wstrząsem. Nie chcę i nie chciałabym sobie wyobrazić,że mój brat robi coś takiego. Nie wiem czy byłabym wstanie coś takiego wybaczyć. Esma nie umiała, czuła nienawiść do Iskandera, rozumiałam jej uczucia. Bardzo mnie zaskoczyło postępowanie najmłodszego z rodzeństwa, nie spodziewałam się po nim tak mądrego i dojrzałego myślenia. Oni oboje czuli ogromny żal do starszego brata.
Zastanawiam się co mogłabym napisać o książce by przekazać jak bardzo do mnie trafiła, jest to jedna z najlepszych pozycji jakie dotąd przeczytałam. Polecam każdemu, kobietom, mężczyzną. Z tego co mi wiadomo właśnie ten tytuł otrzymał nagrodę na granice.pl, jest to jak najbardziej zasłużone wyróżnienie.
Myślę,że tę książkę nie tyle można co powinno się przeczytać.
W odległej Turcji mieszka rodzina Topraków, Berzo wraz ze swą żoną mają nadzieje,że w końcu urodzi się w ich rodzinie syn. Niestety tak się nie dzieje, kobieta rodzi bliźniaczki, jej złość i rozczarowanie jest tak wielkie,że nie potrafi znaleźć sobie miejsca, dziewczynki nie mają imion. Rodzina czeka, aż matka w końcu się zdecyduje. Jej propozycje są bardzo dziwne, Berzo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba już wspominałam,że nie mogę wejść do księgarni, jakiego kolwiek miejsca gdzie są książki i wyjść bez niczego. Czasem biorę tytuł bo wpadnie mi w oczy okładka, niekiedy pamiętam fragmenty pozytywnych opinii, a czasem biorę po prostu w ciemno. Jednak z Hopeless było inaczej. Gdzieś migały strzępki recenzji, których specjalnie nie czytałam, okładka, oraz opis. Tytuł miał w sobie coś co mnie przyciągnęło, ale na chwilę, by później zająć się innymi lekturami, do wczoraj. Kiedy weszłam do empiku pierwsze co zauważyłam to właśnie Hopeless, stała przede mną jakby czekała. Wpatrzyłam się i wiedziałam,że nie wyjdę z tego sklepu bez niej. Cieszyłam się jak dziecko kiedy trzymałam przy sobie, ale... nie miałam pojęcia,że ta niewielka książka zrobi ze mną coś takiego...
Nie chcę zdradzić za wiele z fabuły, tutaj każde zdanie jest bardzo ważne i tak naprawdę z chęcią ominęłabym tę część recenzji, by przejść do moich odczuć. Pokrótce wyjawię tyle ile należy, a resztę odkryjcie sami..
Sky jest zwykłą nastolatką, uczy się i ma przyjaciółkę, taką najlepszą. Dzięki niej wie,że nawet przeciwności losu, z którymi z pewnością kiedyś będzie musiała się zmierzyć,a dokładnie w chwili gdy zacznie kontynuować naukę na wyższej uczelni. Teraz jednak ma inne bardziej przyziemne sprawy na głowie, na przykład chłopców z którymi spotyka się po kryjomu w swoim pokoju. Plotki z Six oraz zajadanie lodów. Wszystko ulega zmianie w chwili gdy spotyka Holdera. Jako jedyny z dotychczas poznanych młodzieńców przykuwa jej uwagę. Dla Sky jest to nowe i bardzo dziwne doświadczenie, bo do tej pory czuła obojętność gdy przebywała sam na sam z "adoratorami".
Gdy w jej życiu pojawia się Dean z początku czuje radość, jednak ta nie trwa długo, szybko jej pierwsze wrażenie zostaje brutalnie odebrane, zaś informacje jakie otrzymuje na temat tego pociągającego chłopca, mówią same za siebie. Nie może mieć z nim nic wspólnego, bo będą z tego same problemy. Sama Sky też nie cieszy się kryształową opinią wśród rówieśników, ale nie specjalnie zależy jej by otoczenie zmieniło zdanie. Jest z byt dumna i uparta. Dlatego stawia czoła tym, którzy są przeciwko, a dokładnie wszystkim. No prawie.
Znajomość z Holderem wbrew jej woli zaczyna się pogłębiać, mimo sprzeciwiającemu głosowi rozsądku. Sam chłopak dość wyraźnie daje do zrozumienia,że jej osoba nie jest mu obojętna,stara się za wszelką cenę dowiedzieć jak najwięcej o Sky.
Jest tylko sporo pytań, na które dziewczyna nie potrafi znaleźć odpowiedzi, zdaje sobie sprawę,że jej życie ulega zmianie.
Szczerze przyznam, opis fabuły, mój czy ten z okładki tak naprawdę nie mówi nic, nie przygotowuje czytelnika na to co serwuje autorka. Bohaterowie są wspaniali i nie chodzi tutaj o fakt, iż ich osoby można by porównać do aniołów, zostali stworzeni tak dokładnie, tak perfekcyjnie,że bez problemu wczuwałam się w odczucia każdego z nich. Kiedy była Sky, jej emocje czułam to co ona, jednak gdy fabuła ukazywała postać Holdera, byłam nim, każdy jego gest, spojrzenie, słowo było niemalże namacalne. Autorka tak wspaniale operuje słowem, iż każde zdanie, każdy wątek jest czymś niesamowitym. Nie można powiedzieć,że jakaś scena była niepotrzebna, bądź drażniła. Losy bohaterki, a raczej wszystkich wciągają, tak naprawdę nie wiadomo w którym momencie przestałam zwracać uwagę na upływ czasu, na późną porę, fakt nieprzespanej nocy za sobą i trudnego dnia. Hopeless mnie pochłonęła. Dosłownie. Kiedy z każdą kolejną stroną otrzymywałam coraz więcej pytań. Przyglądając się rozwijającemu uczuciu tych dwojga uśmiechałam się, wzruszałam, chwilami cierpiałam. Autorka cały czas serwuje plejadę emocji, tak naprawdę przez cały czas bolało mnie w środku, bo miłość Sky i Holdera jest wyjątkowa, pod każdym możliwym względem. kiedy zostałam wprowadzona w tę najważniejszą część książki, łzy popłynęły same. Odnoszę wrażenie,że co bym nie napisała to i tak nie zdołam ubrać w słowa tego co czułam podczas i teraz po przeczytaniu.
Colleen Hoover poturbowała mnie psychicznie. Dokładnie tak się czuję. Poruszyła bardzo trudne, a zarazem przerażające dramaty, które nigdy nie powinny mieć miejsca.
Dawno nie czytałam o uczuciach w jakże pięknej oprawie, ba! nie wiedziałam,że można tak cudownie ukazać związek między dwojgiem ludzi, związek który nie jest sielanką, bo przeszłość obojga tych młodych kryje za sobą mroczne tajemnice.Zachwycił mnie styl autorki, jej sterowanie uczuciami czytelnika.
Co musi się wydarzyć w życiu, by odciąć się od samego siebie, pozostawić tę cierpiącą osobę i o niej zapomnieć...
Miałam wiele swoich literackich prywatnych numerów jeden, jednak teraz to właśnie ta pozycja plasuje się z najwyższą notą, jestem przekonana,że długo zostanie na najważniejszym stopniu podium.
Powyższa publikacja wryła się w mój umysł ale i serce, nie potrafię zapomnieć tego wszystkiego z czym przyszło mi się zmierzyć. Hopeless jest wspaniałą lekturą, trzeba przeczytać, trzeba przeżyć po swojemu. Jestem pewna,że w każdym pozostawi jakąś cząstkę, której nie będzie można wymazać z pamięci... Mam ochotę powiedzieć przeczytajcie, bo trzeba, bo to nie jest jakieś tam kolejne czytadło. Gdybym miała ocenić, było by to sześć z plusem.
Chyba już wspominałam,że nie mogę wejść do księgarni, jakiego kolwiek miejsca gdzie są książki i wyjść bez niczego. Czasem biorę tytuł bo wpadnie mi w oczy okładka, niekiedy pamiętam fragmenty pozytywnych opinii, a czasem biorę po prostu w ciemno. Jednak z Hopeless było inaczej. Gdzieś migały strzępki recenzji, których specjalnie nie czytałam, okładka, oraz opis. Tytuł miał...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie mam pojęcia od czego zacząć. Jak powinnam rozpocząć by należycie zaprezentować powyższą książkę. Książkę, która od dłuższego czasu zbiera żniwo samych pozytywnych recenzji oraz opinii słownych. Chyba jeszcze nie znalazłam choćby kawałka krytyki celującej właśnie w ten tytuł...
Czas mijał, czytałam, słuchałam i spoglądałam w stronę tej, która powinna mnie wciągnąć w wir niesamowitej fabuły, by później wypluć zdruzgotaną i odmienioną. Bo każdy kto przeczytał Ember in the Ashes, się zmienia, twierdzi, że po przeczytaniu nic już nie jest takie jak było. Czy rzeczywiście? W czym tkwi tak wielki fenomen? Musiałam się dowiedzieć. I dowiedziałam...
Laila jest sierotą, pochodzącą z rodu, któremu nie należą się żadne prawa. Każdy dzień jest walką o przetrwanie, o to by jutro znowu można było zmagać się z przeciwnościami losu. Tam nikt nikogo nie oszczędza, nikt nie jest przyjacielem. Nie można ryzykować. Im mniej wiesz od drugiej osobie, tym lepiej dla Ciebie.
Dziewczyna ma brata, który od pewnego czasu zachowuje się dość dziwnie, jednak zanim tak naprawdę zorientuje czym młodzieniec się zajmuje, do drzwi domu pukają maski. Uprowadzają brata,posądzając o zdradę i przyłączenie do buntowników. Zabijają dziadków. Laila pozostaje sama. Wszystkie wydarzenia dzieją się bardzo szybko. Zbyt szybko i bardzo brutalnie. Zdana na samą siebie postanawia odszukać kryjówkę buntowników, by prosić o pomoc w uratowaniu jedynej osoby, która została jej na tym świecie. Nie zdając sobie sprawy ile będzie musiała poświęcić, w obliczu jak wielkiego ryzyka się znajdzie, jak wiele cierpienia i krwi znajdzie się na jej drodze...
Nie każdy żołnierz urodził się stworzony do zabijania, nie każdy potrafi przyglądać się śmierci z mściwą satysfakcją. Nie każdy potrafi nosić maskę... Dla Eliasa, który lada chwila zakończy edukację w Akademii, każdy dzień jest walką z samym sobą. Ze złem, którego musi być świadkiem, nie potrafiąc mu zaradzić.
Elias został wychowywany w "normalnej" rodzinie, do pewnego czasu. Później zabrany do Akademii kształcił się na żołnierza, którym nigdy nie chciał zostać. Maski, zawsze budziły przestrach i chęć ucieczki u tych, którzy nieopatrznie stanęli z nimi twarzą w twarz. I On. Elias musi ją nosić. Musi zapomnieć o wyglądzie swojej prawdziwej twarzy. Stać się jednym z nich. Bezwzględnym, pozbawionym uczuć żołnierzem. Rodzący się bunt, sprzeciw, każdego dnia będzie wytrącał z równowagi, ale w Akademii nie można pozwolić sobie na słabość. Każde potknięcie jest karane. Bardzo srogo i oczywiście w najbardziej brutalniejszy z możliwych sposobów. Sama śmierć jest już tylko wybawieniem. Są gorsze rzeczy od samej śmierci...
Wie jedno, niesienie śmierci oraz przemocy nie jawi się wspaniałą przyszłością. Nawet jako "wolny żołnierz, ponieważ każdy służący Imperium, tak naprawdę nigdy nie będzie wolnym człowiekiem. Przeznaczenie zdaje się być nieuniknione, mimo noszonej w sercu niepewności i sprzeciwu. Rola egzekutora, dla innych spełnienie wieloletnich marzeń. Dla Eliasa przekleństwo. Czy można zmienić własną ścieżkę życiową, która od dawna została przesądzona?
Niewolnica i przyszły egzekutor. Dwa różne światy. Podobne pragnienia. Każde dąży do własnego celu. Poznają się, ale nie po to by pokochać. W świecie pełnym śmierci i krwi nie ma miejsca na uczucie. Dwoje ludzi, walka o coś co wydaje się być niemożliwe. Kiedy każda godzina, minuta może przynieść śmierć. W jaki sposób tych dwoje może odmienić losy? I czy w ogóle jest to możliwe....
Gdzie w tym wszystkim jest szansa na przyjaźń? Na uczucia inne od nienawiści? Czy można odkryć swoje prawdziwe wnętrze, postąpić z honorem i ze zgodnością własnych przekonań?
Chciałabym w tym miejscu napisać apel, ale recenzje to nie apel. Opinia ma was zniechęcić, albo zachęcić. Chciałabym was zachęcić do TEJ właśnie książki, ale nie dlatego, że być może znajdziecie w niej wątek miłosny. Bo z tego co zauważyłam, już została obniżona do tego poziomu. Czytelnicy przestali widzieć główny problem, porzucili wątek wiodący... Skupiając się na na relacjach Laili i Eliasa. Co tak naprawdę jest krzywdzące dla książki. Bo Ember in the Ashes jest po prostu fenomenalna, ukazuje najmroczniejsze strony ludzkiego umysłu, jego wnętrza.
Autorka ani przez chwile nie koloryzuje, nie stara się załagodzić obraz, który postanowiła wykreować. Od samego początku do ostatniej strony jest brutalnie.
Bardzo ważna jest postawa bohaterów. Ani Laila, ani Elias nie są sztuczni czy przerysowani. Ona jest po prostu zwykła. Odczuwa strach, najnormalniej w świecie przeraża ją podróż do miejsca, które odkąd pamięta jawiło się złem i czymś najgorszym. I właśnie do wnętrza samego piekła musi się udać by jak się zdaje, ocalić brata.
Elias, jawi się jako oderwany od rzeczywistości. Niedopasowany element puzzli. Bo jak ktoś, kto nie potrafi patrzeć z radością na cierpienie uciekiniera, zadawane mu "słuszne" ciosy, chce zostać szanowanym i przerażającym egzekutorem? Lata nauki, przeróżnych szkoleń, sprawdzających sprawność umysłu i kondycji. Teraz, gdy dzielą go dni, a nawet ostatnie godziny czuje,że jest u kresu własnej wytrzymałości. Wrogowie są wszędzie, obserwują by znaleźć choćby jeden nieodpowiedni ruch...
Świat ukazany przez autorkę jest okrutny. Wydaje mi się, że to jedno słowo powinno wystarczyć. Czytając nie spotkałam się z opisami przepięknej krainy, dominował wszechobecny brud, zdawało się, że czuć odór krwi, rozkładających się ciał. Tak. To jest brutalne. W książce znajdziecie jeszcze więcej i o wiele gorszych opisów. Jak powiedziała jedna z blogerek - pisarka nie oszczędza, wręcz przeciwnie. Z każdą kolejną stroną będzie coraz gorzej. I było. Chwilami miałam dosyć. Emocje tak bardzo przytłaczały,że czułam ból. Jednocześnie nie potrafiłam się oderwać od stron. Musiałam wiedzieć, musiałam się też dowiedzieć dlaczego pewna osoba, była tak bardzo wyrachowana, wyzuta z jakichkolwiek ludzkich odruchów. Odpowiedź była bardziej przerażająca, a może i porażająca, niż się tego spodziewałam. Zostałam wciągnięta w wir wydarzeń i tak po prostu wyrzucona. Na końcu nie poczułam ulgi, zostałam z jeszcze większą ilością pytań. Z tym strasznym poczuciem, że tak długo muszę czekać. Kac książkowy - nijak się ma do tego co czułam. Mam ochotę jeszcze raz przeczytać. Bo w tej książce tak wiele zostało przemycone. I smuci mnie świadomość, że i tak większość, po przeczytaniu ostatniego zdania zada pytanie. Elias czy ten drugi? Laila czy Helena?
I kiedy dochodzi do mnie ta smutna prawda. Mam ochotę poprosić autorkę o wycięcie tego wątku. Bo może wtedy w pełni zostanie doceniony jej kunszt i przesłanie....
Napisałam wszystko co mogłam, by przekonać tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po Ember in the Ashes, że naprawdę warto. Jest to książka jedyna w swoim rodzaju. Brutalna, ale dzięki temu wspaniała. Gdybym mogła, wykrzyczałabym na cały mój zachrypnięty teraz głos - CZYTAJCIE !!!!
Nie mam pojęcia od czego zacząć. Jak powinnam rozpocząć by należycie zaprezentować powyższą książkę. Książkę, która od dłuższego czasu zbiera żniwo samych pozytywnych recenzji oraz opinii słownych. Chyba jeszcze nie znalazłam choćby kawałka krytyki celującej właśnie w ten tytuł...
Czas mijał, czytałam, słuchałam i spoglądałam w stronę tej, która powinna mnie wciągnąć w wir...
2013-03-22
Stephanie Meyer autorka słynnej Sagi o wampirach, podniosła samej sobie poprzeczkę, stworzyła opowieść, która jest na prawdę wciągająca, a emocji nie brakuje od pierwszej do ostatniej strony.
Ziemia została zaatakowana przez obcy gatunek, wykorzystujący ludzkie ciała jako żywicieli ich dusz.
Niewiele pozostało z rodowitych mieszkańców planety, ale Ci ocaleni stawiali opór.
Melanie jest jedną z niewielu. Straciła rodziców, przyjaciół. Został jej brat Jemi. Dla niego jest nie tylko siostrą ale i matką.
W trakcie poszukiwań jedzenia spotyka Jereda, człowieka. Wspólnie kontynuują ucieczkę. Zakochują się w sobie. Obiecują,że zawsze będą razem i nie pozwolą się pojmać..
Wagabunda, dusza mieszkająca na wielu planetach, ta ostatnia jest jej dziewiąta. Darzona wielkim szacunkiem wśród swoich.
Otrzymuje ciało kobiety silnej, sprzeciwiającej się bycia karmicielem.
Zaczyna się wspólna przygoda, dwie dusze w jednym ciele.
Poznają się co dla jednej i drugiej jest czymś niesamowitym.
Na początku spierają i to bardzo. Lecz obie nie dają za wygraną.
Ofiarą jest Melanie, osoba silnie związana ze swoimi bliskimi. Nie wie co stało się z ukochanym oraz bratem. Czy zdołali uciec. Czy żyją?
Obie zaczynają odczuwać tęsknotę, obie chcą sprawdzić gdzie ich bliscy.
Rozpoczyna się niebezpieczna gra. Na śmierć i życie. Jednak miłość nie zna strachu.
A świadomość,że rodzinie nic nie grozi wydaje się największą nagrodą.
Niestety jest ktoś jeszcze, łowczyni, śledząca od pierwszego dnia życia duszy na ziemi.
Nie odstępująca na krok.
Strach oraz nienawiść obu istot jednoczy.
Tworzy się maleńka nić porozumienia.
Od tego momentu zostaję porwana, żyję uczuciami Wagabundy i Melanie.
Nie potrafię określić, której jest mi bardziej szkoda. Obie kochają tych samych mężczyzn.
Chcą ich chronić.
Niesamowite dialogi pomiędzy kobietami sprawiają,że tworzą jedność. Coś normalnego.
Może nie zawsze zgadzają, jednak dochodzą do porozumienia. Lecz do czasu.
Autorka tworzy niesamowity świat wielu planet. Momentami przenosi do krainy kwiatów, wodorostów, nietoperzy i pająków.
Jednak nie te przeżycia są istotne. Walka z niechcianymi gośćmi nie ustaje, chwilami nadzieja niknie.
Wspaniała fabuła, przez kilka dni jestem mieszkanką jaskiń, czuję radość, ból oraz zrozumienie. Zastanawiam się jakie historia będzie miała zakończenie? Ilu z nas będzie cierpiało, bo czuję się jak jedna z nich.
Dowiaduję się i jestem na prawdę pod wrażeniem. Muszę opuścić bohaterów z wielkim żalem ale...
Stephanie Meyer autorka słynnej Sagi o wampirach, podniosła samej sobie poprzeczkę, stworzyła opowieść, która jest na prawdę wciągająca, a emocji nie brakuje od pierwszej do ostatniej strony.
Ziemia została zaatakowana przez obcy gatunek, wykorzystujący ludzkie ciała jako żywicieli ich dusz.
Niewiele pozostało z rodowitych mieszkańców planety, ale Ci ocaleni stawiali...
Chyba każdy, kto mnie już tutaj na blogu poznał, wie jak bardzo, lubię książki z tłem historycznym. Tym bardziej się raduje, kiedy zapowiadają się cykle. Dlatego, gdy tylko przeczytałam zapowiedź Iskry, nie musiałam długo się zastanawiać. Od razu wiedziałam, że książkę muszę przeczytać i nawet przez chwilę, nie odczułam wątpliwości, czy też lęku przed rozczarowaniem.
Nie przeszkadzał mi też fakt, że jest to debiut autora, gdzieś w środku, czułam, że będzie dobrze, ale czy tak było, napiszę za chwilę.
Jest lato 1914 roku. Polski nie ma na mapach, została podzielona przez zaborców. I niby żyje się spokojnie, niby wszystko jest dobrze. Jednak nie do końca. Żyć niby u siebie, a jednak nie do końca. I wielu czeka, czeka by, w końcu Polska była Polską.
Rodzinę Biernackich stanowią kobiety, ale to jedna z nich wierzy całym sercem, że doczeka wolności. Nadejdzie dzień, gdy niewola się zakończy. I chociaż kajdany są niewidoczne, uwierają bardzo mocno.
Tymczasem z wakacji w Lanckoronie, wracają najmłodsze siostry Biernackie wraz z matką. Dla każdej powrót oznacza co innego. Dziewczęta oczekują kolejnych rozrywek, dla Anny, żony i synowej, dom nie jawi się zbyt wesoło. Teściowa wraz ze szwagierką, jawnie okazują niechęć, tej, która weszła wiele lat temu do ich rodziny. I mimo starań, nie potrafiła wyłuskać od tych dwóch kobiet, odrobiny sympatii. Nieliczne wyjazdy na letnisko, były wytchnieniem i momentami, kiedy mogła poczuć się swobodnie.
Każda z tych trzech kobiet, skrywa własne tajemnice i niespełnione pragnienia. I, mimo że wydaje się, jak bardzo mają podobne problemy, nie potrafiły znaleźć drzwi, które by otworzyły się na siebie nawzajem.
Najmłodsze, bliźniaczki, pewnego słonecznego dnia, spotykają na spacerze Austriackiego awiatora, Lala, najbardziej szalona i ekspresyjna z rodzeństwa, nie może zapomnieć mężczyzny, z którym przez chwilę przecięła swoją drogę. Nie ma nawet pojęcia, że nie tylko ona będzie wspominała ten piękny słoneczny dzień.
Ludwig zupełnym przypadkiem musiał wylądować w Krakowie, jego celem było zupełne inne miasto. Z niebem jednak się nie dyskutuje, sam fakt, że odważył się igrać z naturą, był sporym ryzykiem. A on, jeszcze nie chciał spotkać z ukochaną matką, jeszcze coś go trzymało między ziemią a niebem. Coś albo ktoś, chociaż ta historia wcale nie wygląda tak, jakby się mogło z góry spodziewać.
Widmo wojny jest coraz bardziej realne. Ludzie na początku słuchają tych informacji, jako dodatku do życia. W końcu jednak następuje dzień, gdy wojsko zaczyna powoływać mężczyzn. I bańka unosząca nad wieloma rodzinami, pęka. Chociaż walki toczą się gdzieś w oddali, nie w samym Krakowie, to skutki bitwy mają wpływ na wszystko.
Wraz z wybuchem wojny, zostaje zburzony spokój rodziny Biernackich, ale jedno z drugim niewiele ma wspólnego. Ot po prostu życie wybrało sobie właśnie ten moment, na pokazanie, że w jednej chwili może spaść wiele nieszczęść.
Walka o niepodległość przeplata się z rodzinnymi zawirowaniami. Wojna zmienia wszystko i wszystkich. Beztroska nagle znika. I tylko pozostaje pytanie, jaki wpływ mogą nieść za sobą przypadkowe spotkania i zaległe tajemnice, które miały nie ujrzeć światła dziennego?
Znacie to uczucie, kiedy rozpoczynacie książkę i fabuła nagle porywa do środka, jesteście w centrum opisywanych wydarzeń. I macie wrażenie, że po prostu uczestniczycie w życiu tych ludzi, z którymi w danej chwili przyszło Wam poznać? Ja właśnie tak miałam, kiedy czytałam Iskrę. I nie boję się stwierdzić, że kocham ten stan. Gdy fabuła jest tak cudownie prowadzona, łapie mnie całą i porywa do innego wymiaru. A ja przez te kilka godzin, po prostu tam jestem. I nic innego nie ma znaczenia.
Chodziłam ulicami starego Krakowa, mieszkałam u Biernackich, przyglądałam każdej kobiecie, ale i mężczyznom, którzy pojawili się w ich życiu. I tak szczerze, nie umiem powiedzieć, która z pań skradła moją sympatię, ponieważ te kobiety, były na swój sposób wyjątkowe. Trudno było ocenić, bo gdy poznało się ich historie, pierwsze wrażenie, czasem negatywne, przestawało mieć znaczenie.
Podobnie z mężczyznami. Chociaż, no ja mam tutaj swojego faworyta. I nie wiem, jak teraz wytrzymać ten czas, do kolejnej części. By ponownie spotkać z nimi wszystkimi. Nie oszukujmy się, z nim przede wszystkim.
Uprzedzę lojalnie, nie ma tutaj, jakiś ckliwych i płomiennych romansów. Chyba właśnie tym, tak szczególnie ujęła mnie ta opowieść. Nie będę również ukrywała, że styl Pana Krzemińskiego mnie uwiódł. Jestem wręcz oczarowana. Wspaniale się czytało. I nie bardzo rozumiem, wypowiedź jednego z czytelników, że przeszkadzały przeskoki. Przepraszam bardzo, jak się chce czytać jednym ciągiem, to proszę sięgnąć po bajkę dla dzieci.
Iskra naprawdę rozpala iskrę, która przemienia się w płomień i nie gasi go aż do samego końca. A nawet kiedy już do niego docieramy, nasuwa się myśl, że ta iskra w nas pozostaje. I każe czekać do następnej części. Ja przepadłam. Nie mam pojęcia, jak wytrzymam do premiery kolejnej książki. To będą bardzo długie wakacje.
Mam wrażenie, że co bym nie napisała. I tak będzie niewystarczające, by oddać mój zachwyt nad tą książką. Ja po prostu się zakochałam. Z tego wszystkiego przeczytam chyba jeszcze raz.
A Wam, jeśli nie jesteście zdecydowani, powiem jedno — czytajcie! Koniecznie, bo Iskra według mnie, jest pretendentką do najlepszej książki roku. Tylko jest mi smutno, że tak mało się o niej mówi, pokazuje. Dlaczego piękne książki, muszą być w cieniu tych szmirowatych padlin. Serce mnie boli.
Mam ogromną nadzieję, że mimo braku rozdmuchanych reklam (brak gadżetów swoje niestety zrobił) Iskra wysunie się do czołówki. I jeszcze o niej publiczność usłyszy, a ja wtedy powiem — A nie mówiłam.
Czytajcie, naprawdę warto. Jest to piękna książka i w dodatku bardzo pięknie napisana. Nigdy nie czytałam, aż tak dobrego debiutu. Panie Stanisławie, jestem Pana ogromną fanką, podbić moje czarne serduszko, nie jest łatwo.
Chyba każdy, kto mnie już tutaj na blogu poznał, wie jak bardzo, lubię książki z tłem historycznym. Tym bardziej się raduje, kiedy zapowiadają się cykle. Dlatego, gdy tylko przeczytałam zapowiedź Iskry, nie musiałam długo się zastanawiać. Od razu wiedziałam, że książkę muszę przeczytać i nawet przez chwilę, nie odczułam wątpliwości, czy też lęku przed rozczarowaniem.
Nie...
Zanim napisze słów kilka o książce, chciałabym przybliżyć postać Pani Jolanty Kwiatkowskiej, nie będę kopiowała notatek, które każdy z nas sam może przeczytać. Tylko własne odczucia po kilku rozmowach, na pewnym portalu społecznościowym. Pani Jolanta jest przede wszystkim "ludziem", później autorką. Śmiało można podyskutować na temat książek, bohaterach, odczuciach. Jest osobą o ogromnym poczuciu humoru, z rzeczowym podejściem do wielu spraw. Myślę,że jeżeli ośmieliłabym się skrytykować przeczytaną pozycję, zamiast obrazić, zapytałaby co mnie wkurzyło i przeanalizowała problem. To na prawdę wielka zaleta. Nie każdego autora stać na dystans do samego siebie,własnej pracy. Warto poznać Panią Jolantę Kwiatkowską nie tylko przez książki ale jako człowieka.
Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po
"Ja i Oni" , że nie będzie to zwykła książka jakich wiele, tego byłam pewna. Myślę,że otrzymałam więcej niż chciałam. Dzięki losom naszej bohaterki Krysi, dowiedziałam się bardzo wielu istotnych rzeczy, ją samą polubiłam od razu. Albo może było to współczucie na los, który z góry został przesądzony, zaś Ona biernie się poddawała, takim a nie innym decyzją?
Jest ktoś, albo coś, od początku buntujące się przeznaczeniu, faktu,że zostało pozbawione samemu podejmować decyzji, walczyć o siebie. Wiele prób będzie ono musiało stoczyć aby zaistnieć, niezmierna ilość porażek doprowadzi do beznadziejności, jednak walka będzie trwała. Jak się skończy? I o co w ogóle tutaj w całym galimatiasie się rozchodzi ??
Byłoby zbrodnią gdybym odkryła o czym opowiada książka, czy i jakie niesie przesłanie. Bez wątpienia posiada wiele, bardzo wiele lekcji, najważniejszych, z kategorii "życia".
Niby jest w niej bardzo dużo humoru, często ironicznego podejścia do kilku kwestii, ale nie powinno dać się temu zwieść, gdyż jest jedynie otoczką przysłaniającą rzeczywistość. Im bardziej zagłębiałam się w treść tym bardziej zdumiewała mnie odkrywana prawda. Chwilami musiałam ochłonąć, ponieważ nadmiar informacji wręcz bombardował mój umysł.
W żadnym wypadku nie powiedziałabym, że Ja i Oni to zabawna powieść, przy której można się odprężyć, absolutnie nie. Przedstawia życie, prawdziwe z jakim nie każdy chce się pogodzić, buntuje i domaga wyjaśnień dlaczego jest właśnie tak?
Nie wiem dlaczego, ale postać Krysi była mi bardzo bliska, może w pewnym momencie zauważyłam,że w wiele razy byłam równie bierna zamiast walczyć?
Szczerze polecam zapoznania się z historią Krystyny i kogoś jeszcze, tego najważniejszego i kluczowego..
Sama z ogromną chęcią zapoznam się z kolejnymi pozycjami, autorstwa Pani Jolanty.
Zanim napisze słów kilka o książce, chciałabym przybliżyć postać Pani Jolanty Kwiatkowskiej, nie będę kopiowała notatek, które każdy z nas sam może przeczytać. Tylko własne odczucia po kilku rozmowach, na pewnym portalu społecznościowym. Pani Jolanta jest przede wszystkim "ludziem", później autorką. Śmiało można podyskutować na temat książek, bohaterach, odczuciach. Jest...
więcej mniej Pokaż mimo to
PRZEDPREMIEROWO
Byłam niezmiernie ciekawa, ale i również bardzo bałam się „Jesiennego poniedziałku”. Zawsze towarzyszy mi takie uczucie, gdy pierwszy tom zachwyci, złapie za jakąś strunę, która mną zawładnie. I przeżywam całą sobą wydarzenia. To też, kiedy otrzymałam możliwość przeczytania kontynuacji „Dróg do wolności”, jeszcze na długo przed premierą, poczułam i radość, i lęk. Czy i tym razem opowieść mnie pochłonie, pociągnie w przeszłość?
Książkę przeczytałam, a o towarzyszących emocjach, o tym, co zaserwował autor, jak odebrałam dalsze losy rodziny Biernackich, już za chwilę.
Jest rok 1918. Wojna od kilku lat zmienia oblicze świata. Te zmiany będą nieodwracalne. Niemal każdy mieszkaniec naszego podzielonego kraju zastanawia się, czy i w jakim kształcie Polska znów powróci na mapę Europy. Jedno jest pewne, sytuacja z dnia na dzień, jest coraz bardziej napięta. Coraz silniej dają o sobie znać rozłamy i podziały polityczne. Akcja tego tomu dzieje się w czasie kiedy ponad stuletnie marzenia o niepodległości, w końcu mają szansę być spełnione. Czekało na to pięć pokoleń Polaków, a tak wielu poległo w powstaniach (Kościuszkowskim, Listopadowym, Styczniowym) i na polach Wielkiej Wojny.
W tej atmosferze pełnej oczekiwania, siostry Biernackie próbują zaistnieć w zdominowanym przez mężczyzn dziennikarskim świecie. Sam pomysł na założenie „Iskry” to jedno, a wprowadzenie go w życie - to drugie. Kraków ciągle jeszcze jest w zaborze austriackim. Trzeba otrzymać zgodę na wprowadzenie nowego pisma na rynek. I w tym właśnie celu, najstarsza z sióstr, odbywa samotną podróż do Wiednia. Wyjazd ten wzbudza mnóstwo emocji, a poznane na miejscu osoby, będą miały ogromny wpływ, nie tylko na samą gazetę.
Przez ostatni rok wojny, od pamiętnego spotkania w domu Biernackich, najbardziej szalona i porywcza Lala, kontynuuje w tajemnicy, swój romantyczny związek z Ludwigiem. Między Wiedniem a Krakowem krążą dziesiątki miłosnych listów. Korespondencja jest ściśle strzeżona, wszystko dzieje się tak, by nikt z rodziny, nie domyślił się, jak bardzo dziewczyna jest zaangażowana w tę płomienną miłość.
Wszystkie kobiety z rodziny Biernackich, po swojemu przeżywają panującą ostatnie miesiące kończącej się wojny. Anna, nagle poczuła się, jakby złapała oddech, i po wielu latach bycia w ukryciu, w cieniu dwóch nieprzychylnych kobiet, otrzymała namiastkę radości. Zachowanie jej, na tyle się odmieniło, że nie mogło zostać, niezauważone przez domowników. Jednak jak to w życiu, wszystko, co słodkie i zakazane, musi mieć swój koniec.
Siostry zmagają się z pierwszymi problemami, związanymi z wprowadzeniem gazety, do druku. Wokół ich redakcji robił się coraz bardziej gorąco mimo, że jesień jest chłodna. Wszystko kręci się wokół przyspieszających coraz bardziej wydarzeń politycznych. Najbardziej porywają one Alinę, a towarzyszył jej, pewien mężczyzna. Doświadczony redaktor i reporter pomaga jej odnaleźć się w dziennikarskim światku.
Gdy przeczytałam „Iskrę”, byłam zachwycona. Czekałam na kolejny tom ale nie byłam pewna czy wciągnie mnie tak samo jak pierwszy. Ale ciekawość zwyciężyła. Kiedy zaczęłam czytać, od razu zrozumiałam, jak wysoką poprzeczkę postawił sobie i nam, autor. Coś niesamowitego. Byłam i chyba cały czas, jestem pod ogromnym wrażeniem.
Tutaj nie miejsca na ckliwe sentymenty. I choć w „Iskrze”, wcale nie było słodko, to jednak w „Jesiennym poniedziałku” czas przyspiesza, a akcja się zagęszcza. Nie można złapać oddechu. Każda wprowadzana postać, zasługuje na uwagę. Należy je zapamiętać, bo z pewnością odegra jakąś rolę. Nikt nie pojawia się przypadkowo. Można tylko pochylić czoło nad precyzją narracji.
Największe wrażenie wywarło na mnie historyczne tło. W wielu momentach wysuwa się na pierwsze miejsce ale zawsze splata się emocjonalnie z losami bohaterów powieści. Szalenie mi się podobały wszystkie sceny, które powolutku odkrywają kolejne rodzinne tajemnice. Czułam ogromne napięcie. Zwłaszcza, że pojawiają się nowe postaci, które w miarę przebiegu akcji nabierają coraz większego znaczenia.
I oczywiście, mamy cały czas przed oczami losy rodziny Biernackich, przeplatające w wydarzeniach politycznych. Jednak w tej książce, to na Alinę padło światło. Ona będzie, tą bohaterką, która przykuje uwagę czytelnika, wzbudzi wielką sympatię i szacunek.
Co innego, niestety muszę powiedzieć o Lali. W :Jesiennym poniedziałku” daje o sobie znać jej porywczy temperament, nawet pewien egoizm, a na pewno nieprzewidywalność. Można oczywiście zrozumieć postępowanie tej dziewczyny. Z jednej strony irytujące, ale później, wywołujące żal i współczucie.
Darzę ogromną sympatią Dawida Szrajbera za jego cudowne listy do żony. Często wywoływały we mnie uśmiech, ale i wzruszenie. Cudowny i niesamowicie mądry życiowo człowiek. Widzący więcej, niż niektórym się wydaje.
Tak wiele się w tej książce dzieje, że trudno napisać więcej, tak żeby nie zdradzić byt wiele. Długo zbierałam się, żeby o tej książce napisać bo nie ułatwia tego natłok emocji. One cały czas są we mnie. Przeżywam każdy rozdział, w którym los poplątał drogę życia bliskich mi już kobiet. Nie mam pojęcia co będzie dalej. Nie mogę się doczekać.
Jeśli jesteście po pierwszym tomie, nie miejcie żadnych wątpliwości, czy czytać drugi. Trzeba i to koniecznie. A jeśli, jest ktoś, kto dopiero ma przed sobą lekturę Iskrę, to powiem jedno. Bierzcie obie hurtem. Nie ma nic lepszego, jak przeczytać bez oczekiwania.
PRZEDPREMIEROWO
Byłam niezmiernie ciekawa, ale i również bardzo bałam się „Jesiennego poniedziałku”. Zawsze towarzyszy mi takie uczucie, gdy pierwszy tom zachwyci, złapie za jakąś strunę, która mną zawładnie. I przeżywam całą sobą wydarzenia. To też, kiedy otrzymałam możliwość przeczytania kontynuacji „Dróg do wolności”, jeszcze na długo przed premierą, poczułam i...
Paulo Coelho myślę, że każdy chociaż raz w życiu słyszał o tym pisarzu jeśli nie bezpośrednio przez kontakt z książkami to z cytatami.
Mając naście lat pewna Pani zaproponowała którąś z pozycji tego pisarza jednak po przeczytaniu na ostatniej stronie króciutkiego streszczenia doszłam do wniosku, że nie podchodzi mi tematyka oraz styl jakim się posługuje ów autor książki. Podziękowałam i odłożyłam na półkę.
Dzisiaj kiedy mam już te 20+ (jeszcze przez chwile) wróciłam a raczej one wróciły do mnie książki Paula Coelho. Tym razem im nie odmówiłam.
Można by się zastanowić dlaczego za ledwie parę lat wcześniej tak bardzo mnie odpychały ? Przecież nic się w nich nie zmieniło,Ja się zmieniłam, moje spojrzenie na świat, pewne doświadczenia. Żałuję,że będąc nastolatką nie przemogłam się do zagłębienia w mądrej lekturze niesamowitego człowieka. Być może uniknęłam bym wielu niechcianych sytuacji, może...
Opowieść o jedności duszy z ciałem, człowieka z drugim człowiekiem
Maria jest dziewczyną wychowującą na prowincjach Brazylii , o romantycznej duszy marzącej poznać miłość swojego życia wyprowadzić do pięknego domu z gromadką dzieci - ot niby nic a jednak dla wielu cel który niekiedy bardzo trudno osiągnąć.
Przypatrujemy się etapom dorastania dziewczynki, panienki przez pryzmat zaciekawienia erotyką ale w sposób subtelny nie w jak wielu teraz książka spotykamy niemalże wulgarne opisy pozbawione intymności.
Pierwsze zakochanie, rozczarowania nabywanie doświadczeń w relacjach między dziewczyną a chłopcem.
Dziewczyna bardzo szybko uświadamia sobie,że miłość jest zdradliwa dla duszy, potrafi ranić odebrać marzenia.
Pisząc pamiętnik ukazuje czytelnikowi własne spostrzeżenia na tematy bardzo każdemu z nas bliskie, głęboko odzwierciedlające uczucia przeżywane w danej chwili.
"Dziś jestem przekonana, że nikt nikogo nie traci, bo nikt nikogo nie może mieć na własność.
I to jest prawdziwe przesłanie wolności: mieć najważniejszą rzecz na świecie, ale jej nie posiadać."
Mimo młodego wieku podejmuje bardzo trudne decyzje życiowe, tłumacząc, że to los decydował za nią, Ona zaś nie sprzeciwiała temu.
Zbiegiem wielu okoliczności oraz chęci poznania świata oferującego perspektywy na jak się wydaje lepsze życie trafia do Szwajcarii gdzie pierwotnie miała pracować jako modelka. Niestety rzeczywistość przedstawia całkiem co innego.
Jednak kobieta nie doznaje zbyt wielkiego szoku, dochodzi do wniosku,że wszystkiego w życiu trzeba spróbować, chwilami toczy ze sobą wewnętrzną walkę.
By po paru przygodach trafić dobrowolnie w miejsce z którego jakby się mogło uważać żadna kobieta nie chciała by trafić. Lecz nie Maria...
Jedenaście minut jest podróżą w głąb ludzkiej seksualności przedstawiający świat erotyki z innej perspektywy, seks nie jest już tylko seksem. Coś więcej misterium dwóch dusz w efekcie połączeniem dwojga ciał. Ukazuje wiele problemów duchowych i cielesnych , granicy mentalnych oraz fizycznych człowieka.
Można uzyskać wiele odpowiedzi na pytania, o których nie byliśmy świadomi istnieniu jednakże bardzo ukrytych w podświadomości . Każdy w danym momencie książki odnajdzie cząstkę siebie i zechce dowiedzieć się jak najwięcej.
Osobiście jestem oczarowana mądrością i wspaniałym przekazem tej książki, sposób w jaki przemawia do człowieka,dar czytania w duszy, którego nie jeden pisarz mógłby pozazdrościć. Nie można usiąść i ot tak poczytać.Zbiór przemyśleń nad wieloma aspektami dotyczącymi życia.
Uświadamia, że los bywa przewrotny z chwili na chwile można zyskać lub stracić bardzo wiele. Należy cieszyć tym co posiadamy ponieważ nie wiadomo co szykuje dla nas jutro.
" Kiedy nie miałam już nic do stracenia, dostałam wszystko.
Kiedy o sobie zapomniałam, odnalazłam samą siebie.
Kiedy poznałam upokorzenie i całkowitą uległość, stałam się wolna."
Nie będę zachęcała do czytania, myślę,że Te książki muszą "przyjść" do nas same tak jak było ze mną.
Nagle poczułam potrzebę odpowiedzi na pytania mimo iż sama nie potrafiłam ich sformułować.
Musiałam odbyć podróż do samej siebie by zrozumieć i wrócić do rzeczywistości.
Paulo Coelho myślę, że każdy chociaż raz w życiu słyszał o tym pisarzu jeśli nie bezpośrednio przez kontakt z książkami to z cytatami.
więcej Pokaż mimo toMając naście lat pewna Pani zaproponowała którąś z pozycji tego pisarza jednak po przeczytaniu na ostatniej stronie króciutkiego streszczenia doszłam do wniosku, że nie podchodzi mi tematyka oraz styl jakim się posługuje ów autor książki....