-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać69
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2022-07-04
Ta opowieść uwiera.
Ta historia długo nie pozwala o sobie zapomnieć.
To pozycja z tych nieodkładalnych.
Między kartkami książek szukam zawsze jednego - emocji, a ich brak wybaczam jedynie słownikom, atlasom i podręcznikom. Wprost uwielbiam dawać się wodzić autorowi za nos i prowadzić za rękę, a gdy mnie przekona - kupię każdą historię.
W “dziewczynie” znalazłam to, co uwielbiam: spektrum emocji, wartką akcję, piękny język oraz postaci z krwi i kości, tak plastyczne, że czytając czułam ich oddech na szyi.
Brawa dla autorki!
Ta opowieść uwiera.
Ta historia długo nie pozwala o sobie zapomnieć.
To pozycja z tych nieodkładalnych.
Między kartkami książek szukam zawsze jednego - emocji, a ich brak wybaczam jedynie słownikom, atlasom i podręcznikom. Wprost uwielbiam dawać się wodzić autorowi za nos i prowadzić za rękę, a gdy mnie przekona - kupię każdą historię.
W “dziewczynie” znalazłam to, co...
Schulz albo pan od zaklinania codzienności
Poetycko o zbrodni? Proszę bardzo:
„Zabójstwo nie jest grzechem. Jest ono nieraz koniecznym gwałtem wobec opornych i skostniałych form bytu, które przestały być zajmujące.”
Lirycznie o roślinnej tragedii? Też można:
„Ogromny słonecznik, wydźwignięty na potężnej łodydze i chory na elephantiasis, czekał w żółtej żałobie ostatnich, smutnych dni żywota, uginając się pod przerostem potwornej korpulencji. Ale naiwne przedmiejskie dzwonki i perkalikowe, niewybredne kwiatuszki stały bezradne w swych nakrochmalonych, różowych i białych koszulkach, bez zrozumienia dla wielkiej tragedii słonecznika.”
Proza Schulza jest jak panaceum na bylejakość świata, jałowy pośpiech i kulturę emotikonek. Jego pióro sprawia, że pospolite przedmioty zaczynają tętnić własnym życiem – kochają albo się dziwują, zaś w przypadkowych wnętrzach, choćby takim sklepie bławatnym, dzieje się magia.
Schulz - czarodziej. Drobny i skromny mag codzienności żył piórem i kreską. Piórem i kreską malował oraz pisał, dlatego jego grafiki kipią treścią, a proza pulsuje własnym życiem. Był cichym obserwatorem życia. Jego oczami patrzymy na rodzimy sklep tekstylny, pobyt w leczniczych kurortach po ciężkiej chorobie, a także na krwawe zamieszki uliczne kresowego miasteczka. Wszystko to jednak unurzane jakby w półśnie i napisane tak, że zapisane słowa czujemy wszystkimi zmysłami.
Schulz – demiurg rzeczy pięknych.
Schulz albo pan od zaklinania codzienności
Poetycko o zbrodni? Proszę bardzo:
„Zabójstwo nie jest grzechem. Jest ono nieraz koniecznym gwałtem wobec opornych i skostniałych form bytu, które przestały być zajmujące.”
Lirycznie o roślinnej tragedii? Też można:
„Ogromny słonecznik, wydźwignięty na potężnej łodydze i chory na elephantiasis, czekał w żółtej żałobie...
Jest taki film „Kabaret” z Lizą Minelli.
A w nim scena, gdy na lokalnym pikniku blond cherubinek w brunatnej koszuli słodko intonuje piosneczkę.
Za chwilę dołączają wszyscy, a piosneczka grzmi potężnym hymnem o złowieszczym refrenie: „Jutro należy do mnie!”
Ponieważ ta scena wywołuje we mnie ciarki za każdym razem i ponieważ wciąż szukam odpowiedzi, dlaczego niemal cały naród uwierzył, że są nadludźmi, sięgnęłam po tę książkę.
To nie jest opowieść o miłości.
To nie jest tylko opowieść o miłości.
To wielogłos. Chór rozpisany na wiele głosów: Gruppenführerki opętanej wizją Wielkich Niemiec, syna pruskiego generała, brygadzistki z fabryki proszku do pieczenia i tych, którzy znaleźli się naraz poza burtą: Cyganki, Żydówki, a i nastolatka, który nijak przystawał do aryjskiego ideału.
I tak, dzięki tej książce zrozumiałam przesłanie piosenki z filmu, nie znając słowa po niemiecku…
Za to i za emocje dziękuję Autorce.
Jest taki film „Kabaret” z Lizą Minelli.
A w nim scena, gdy na lokalnym pikniku blond cherubinek w brunatnej koszuli słodko intonuje piosneczkę.
Za chwilę dołączają wszyscy, a piosneczka grzmi potężnym hymnem o złowieszczym refrenie: „Jutro należy do mnie!”
Ponieważ ta scena wywołuje we mnie ciarki za każdym razem i ponieważ wciąż szukam odpowiedzi, dlaczego niemal cały...
“Cukry” to literacki majstersztyk. Jest niczym haust rześkiego powierza w dusznym osobowym do Garwolina.
To prawdziwe - aż do bólu - zapiski przeżyć intymnych. Autentyczny krajobraz wewnętrzny narratorki, a ileż w tym emocji!
Ta książka oferuje przyzwolenie na inność dane sobie samemu. Działa jak proste TAK. Bywa przecież, że woli się własne sztućce, brak włosów na głowie czy litery zamiast słów i da się z tym żyć. Magią „Cukrów” będzie pewnie wywoływanie efektu „hej, ja też tak mam!”. Można się spodziewać lawiny coming-outów bycia w spektrum i wysypu blogów, postów i książek, co akurat byłoby świetne wobec zerowej edukacji w temacie nieneurotypowosci, której nawet Word nie zna.
“Cukry” to literacki majstersztyk. Jest niczym haust rześkiego powierza w dusznym osobowym do Garwolina.
To prawdziwe - aż do bólu - zapiski przeżyć intymnych. Autentyczny krajobraz wewnętrzny narratorki, a ileż w tym emocji!
Ta książka oferuje przyzwolenie na inność dane sobie samemu. Działa jak proste TAK. Bywa przecież, że woli się własne sztućce, brak włosów na głowie...
Wyznam, ale tylko tu: „Dom duchów” nabyłam skuszona tytułem i renomą wydawnictwa. Przymknęłam oczy na przypadkowość okładki, za to jej faktura mnie zachwyciła. Ot słabości bibliofilskiej fetyszystki, stąd nie dla mnie cyfrowe wydania. Książkę muszę poczuć wieloma zmysłami, nie tylko aparatem wzroku.
I ach, jakże to było epicko smakowite, fenomenalnie przyprawione i pierwszorzędnie podane!
Z przyjemnością zanurzałam się w wielowątkową opowieść o losach iberoamerykańskiej rodziny porywczego Estebana Trueby, jego kobietach: syrenie i Indiance, jego dzieciach oraz wnukach, których losy splatają się z tyglem dziejowych przemian XX wieku.
„Dom duchów” to wielowątkowa powieść realismo mágico, napisana brawurowo i z rozmachem debiutującej (!) chilijskiej pisarki. Pierwsza powieść Isabel Allende szturmem zdobyła czytelnicze serca i z ulgą oraz zachwytem stwierdzam, że całkowicie zasłużenie.
Wyczekana jakość.
Wyznam, ale tylko tu: „Dom duchów” nabyłam skuszona tytułem i renomą wydawnictwa. Przymknęłam oczy na przypadkowość okładki, za to jej faktura mnie zachwyciła. Ot słabości bibliofilskiej fetyszystki, stąd nie dla mnie cyfrowe wydania. Książkę muszę poczuć wieloma zmysłami, nie tylko aparatem wzroku.
I ach, jakże to było epicko smakowite, fenomenalnie przyprawione i...
„Himmler” to gigantyczne dzieło obrazujące przepoczwarzanie miłego chłopca z sąsiedztwa w synonim hitlerowskich zbrodni.
Dzięki mrówczemu przekopywaniu archiwów, misternemu kojarzeniu faktów, analizie pamiętników Himmlera, nawet czytanych przezeń książek, autor odtworzył drogę od wierzącego, chorowitego młodzieńca z dobrego domu, do pozycji najważniejszego i najbrutalniejszego zausznika Fuhrera. Zrekonstruował dojrzewanie do życiowej roli architekta potężnej maszynerii obozów zagłady. Obozy w założeniu Himmlera (stąd „Buchalter”) miały na siebie i na Rzeszę zarabiać. W praktyce istotnie generowały krocie, co zostało również przez Longericha skrupulatnie opisane.
Longerich pokazuje nam także formację SS zza kulis. Oglądamy niemal sektę z perspektywy jej zwierzchnika - przerażającą, czasem groteskową i karykaturalną, gdzie ideologia była über alles in der Welt...
„Himmler” to gigantyczne dzieło obrazujące przepoczwarzanie miłego chłopca z sąsiedztwa w synonim hitlerowskich zbrodni.
Dzięki mrówczemu przekopywaniu archiwów, misternemu kojarzeniu faktów, analizie pamiętników Himmlera, nawet czytanych przezeń książek, autor odtworzył drogę od wierzącego, chorowitego młodzieńca z dobrego domu, do pozycji najważniejszego i...
Magia historii Sylwii Zientek polega na łatwości, z jaką autorka serwuje czytelnikowi serię podróży w czasie.
To voyage de luxe, bowiem odtworzono miasto na przestrzeni epok wnikliwie i starannie.
Oto wysłuchamy sprośnych śpiewek ulicznych handlarek, a omijając wszechobecne rynsztoki i dorożki, zajrzymy do kultowych cukierni, podrzędnych garsonier i sekretnych buduarów sprzed wieków. Odwiedzimy szemrane szynki, szulernie i traktiernie, wpadniemy na seans spirytystyczny albo na publiczną egzekucję. Warszawa balów arystokracji i doli dołów społecznych. Miasto epoki fin de siecle, ale i pożarów, zarazy i napoleońskiej gorączki.
Zmienia się sceneria wydarzeń, moda i nastroje społeczne, ale ludzkich namiętności nie dotyka czas. I o tym jest ta saga.
Magia historii Sylwii Zientek polega na łatwości, z jaką autorka serwuje czytelnikowi serię podróży w czasie.
To voyage de luxe, bowiem odtworzono miasto na przestrzeni epok wnikliwie i starannie.
Oto wysłuchamy sprośnych śpiewek ulicznych handlarek, a omijając wszechobecne rynsztoki i dorożki, zajrzymy do kultowych cukierni, podrzędnych garsonier i sekretnych buduarów...
Solidna porcja soczystej, krwistej, mocnej i męskiej prozy.
Wytrawna opowieść o międzywojennym półświatku, łączącym równoległe rzeczywistości - polską i żydowską.
Bezwględna dżungla, w której rządzi prawo pięści, gdzie reguły są proste i egzekwowane przemocą i gdzie obowiązuje dane słowo oraz złodziejski honor.
Szczepan Twardoch to mistrz słowa. Pokazuje precyzyjnie, lecz bez znieczulenia, grzeszne łono stolicy. Egzekwujemy z bohaterami haracz na Kercelaku, odwiedzamy paszteciarnie i ponure szynki. Uczestniczymy w gangsterskich porachunkach, wizytach w szemranych domach schadzek, i w brutalnych egzekucjach na przedmieściach. Idziemy na bokserską galę, do krawców i lichwiarzy, potem na trening.
To opowieść o królu ulicy, o przetrwaniu, o bezwględności „dołów społecznych”, tocząca się w przededniu drugiej wojny, w którą nikt nie wierzył, odmalowana fantastycznym językiem, z dbałością o detal.
Powieść jest też wyśmienita w wersji audio. Genialny Maciej Stuhr nadał jej kolejny wymiar. Polecam!
Solidna porcja soczystej, krwistej, mocnej i męskiej prozy.
Wytrawna opowieść o międzywojennym półświatku, łączącym równoległe rzeczywistości - polską i żydowską.
Bezwględna dżungla, w której rządzi prawo pięści, gdzie reguły są proste i egzekwowane przemocą i gdzie obowiązuje dane słowo oraz złodziejski honor.
Szczepan Twardoch to mistrz słowa. Pokazuje precyzyjnie,...
2019-02
Ile dasz, aby żyć?
Waluta dowolna - złotówki, dolary lub złoto, zaszyte naprędce po kieszeniach watowanego płaszcza. Możesz też płacić własnym ciałem.
Dasz radę jeść tygodniami zupę gotowaną na skórzanym pasku i obierkach?
Jak długo potrafisz być szczurem, wypełzającym o zmierzchu i uciekającym przed błyskiem latarki?
„Królestwo” podnosi kilka arcytrudnych kwestii. Opowiada o próbie przetrwania w trybach wojennej machiny, miażdżącej wszystko i wszystkich. Jest też o antysemityźmie.
Nie wszystkim się ta książka spodoba. Choćby dlatego, że bezlitośnie przypomina dezercję polskiego rządu, jeszcze we wrześniu 1939, ogłoszoną ustami premiera. A także ucieczkę polskich panów oficerów, ratujących się exodusem do Rumunii i Francji oraz niezmąconą wiarę w solidarną pomoc Zachodu i hurraoptymizm przedwojennych gazet, że „Hitler nie ma żadnych szans, bo brytyjskie samoloty obrócą niemiecki szmelc w perzynę”.
„Królestwo” obnaża powszechne praktyki denuncjacji (Panie, każdy chce żyć) i polskie dzieci, alarmujące gwizdkami ucieczkę żydka z getta.
Może błędem tej książki, było nawiązanie tytułem i okładką do „Króla”. A to nie jest historia o swawolnych urkach, rzezimieszkach z Kercelaka i przedwojennym półświatku Woli. „Królestwo” to mocna opowieść o godności. O tym, gdzie leży granica człowieczeństwa. A leży hen, daleko.
I jak to Twardoch - nie ma niepotrzebnych słów, a on piórem tnie, jak skalpelem.
Dla mnie mistrzoststwo.
Ile dasz, aby żyć?
Waluta dowolna - złotówki, dolary lub złoto, zaszyte naprędce po kieszeniach watowanego płaszcza. Możesz też płacić własnym ciałem.
Dasz radę jeść tygodniami zupę gotowaną na skórzanym pasku i obierkach?
Jak długo potrafisz być szczurem, wypełzającym o zmierzchu i uciekającym przed błyskiem latarki?
„Królestwo” podnosi kilka arcytrudnych kwestii....
Jeśli książkę można skrzywdzić okładką, to się ta sztuka wydawcy „Królowej” udała.
Oprawa graficzna wabi Harlequinowym wdziękiem i każe omijać powieść z daleka. I wielka szkoda byłoby nie spotkać Królowej, wraz z jej niewyparzoną gębą, bezczelnością, mentalnością jidysz i sycylijskim wychowaniem, nieurodziwą i chromą, a zarazem będącą gejzerem przedsiębiorczości, mocy i energii.
Szkoda byłoby nie przyglądać się wraz z Królową narodzinom American Dream.
A ogląda się ten Drim jej oczami, wprost z ulicy. Z rampy witającej wymęczonych przybyszów ze starego świata podążających za chlebem, z podwórek nowojorskich slumsów, z zakamarek dzielnic włoskiej i żydowskiej.
Królowa jest lepszym przewodnikiem, jak robić biznes, niż większość empikowych bestselerów na ten temat.
To książka o sile ambicji w okrutnie szowinistycznym świecie biznesu, o namiętności, i o potędze pasji.
Obłóżcie tę książkę w gazetę, i idźcie poznać Malkę.
Ta dziewczyna jest warta każdej zarwanej nocy.
Jeśli książkę można skrzywdzić okładką, to się ta sztuka wydawcy „Królowej” udała.
Oprawa graficzna wabi Harlequinowym wdziękiem i każe omijać powieść z daleka. I wielka szkoda byłoby nie spotkać Królowej, wraz z jej niewyparzoną gębą, bezczelnością, mentalnością jidysz i sycylijskim wychowaniem, nieurodziwą i chromą, a zarazem będącą gejzerem przedsiębiorczości, mocy i...
Czarownica jest powieścią fascynującą, tak w języku, w jakim została napisana (brawa też dla tłumacza), jak i w treści. To książka, która wbija w fotel czytającego nie raz i która zostaje z nim na długo.
Naszym przewodnikiem jest mitologiczna czarownica - niemówiąca, sparaliżowana, ale z darem wcielania się w ciała ptaków, jej obserwatorów.
Koncept jest piekielnie trudny - jak bez banałów opowiedzieć o podnoszeniu się po traumie dzieciństwa?
Losy czterech porzuconych dziewczynek, cztery próby układania sobie życia po koszmarze. Fizyczka, lekarka, bezdomna pijaczka i czarownica. Różni je od siebie wszystko, ale jeszcze więcej łączy.
Polecam!
Czarownica jest powieścią fascynującą, tak w języku, w jakim została napisana (brawa też dla tłumacza), jak i w treści. To książka, która wbija w fotel czytającego nie raz i która zostaje z nim na długo.
Naszym przewodnikiem jest mitologiczna czarownica - niemówiąca, sparaliżowana, ale z darem wcielania się w ciała ptaków, jej obserwatorów.
Koncept jest piekielnie trudny -...
Po książkę Zośki Papużanki sięgam jak po porcję bezy Pavlowa w dobrej francuskiej patiserii.
Wiem, że każda sztuka będzie wypracowana, pozwoli delektować się treścią oraz uciec od bylejakości co wokół.
O fabule pisać nie będę, wyczerpująco została przedstawiona w innych recenzjach, niemniej „Kąkol” to dla mnie rodzaj poezji, liryka dnia codziennego. Choć, przyznam, trzeba zadbać wcześniej o przestrzeń i pewną gotowość.
Cieszę się, że ktoś wymyślił bezę Pavlowa oraz że Zośka Papużanka umie TAK pisać.
Po książkę Zośki Papużanki sięgam jak po porcję bezy Pavlowa w dobrej francuskiej patiserii.
Wiem, że każda sztuka będzie wypracowana, pozwoli delektować się treścią oraz uciec od bylejakości co wokół.
O fabule pisać nie będę, wyczerpująco została przedstawiona w innych recenzjach, niemniej „Kąkol” to dla mnie rodzaj poezji, liryka dnia codziennego. Choć, przyznam, trzeba...
Czy dom służy mieszkańcom, czy też to mieszkańcy są DLA domu?
Czy mieszkanie może wymuszać proces samodoskonalenia jego lokatorów?
Otóż nieruchomość przy Folgate Street 1, to urzeczywistnienie marzeń geniusza - architekta. A przy tym czarującego socjopaty, arcyminimalisty, chorobliwego narcyza, maniakalnego perfekcjonisty oraz obsesyjnego pedanta, w jednej osobie.
Jego dzieło to zautomatyzowane atelier szaleńca. Nieskalane laboratorium, sumiennie diagnozujące zachowanie i samopoczucie lokatorów i oceniające ich w comiesięcznym rankingu. Monitorujące wybrańców, którzy dostąpią zaszczytu zamieszkania, spełniając przy tym szereg wymogów wstępnych i adaptując się do dziesiątków reguł.
Brzmi intrygująco? To czas na bohaterki. Lokatorka przeplata równolegle dwie opowieści – losy Emmy sprzed roku oraz aktualną historię Jane. Wątki przedstawiane są w pierwszej osobie, co potęguje wrażenie.
Obydwie kobiety mają ze sobą wiele wspólnego. Szukając lokum do wynajęcia, trafiają na osobliwą ofertę, będąc tuż po traumatycznych przejściach i obydwie są uderzająco do siebie podobne.
Emmy i Jane łączy jeszcze jedna, znamienna okoliczność - osoba właściciela domu - genialnego architekta, wobec którego mrocznego czaru żadna nie pozostanie obojętna...
Polecam - zwłaszcza na letnie wieczory.
Czy dom służy mieszkańcom, czy też to mieszkańcy są DLA domu?
Czy mieszkanie może wymuszać proces samodoskonalenia jego lokatorów?
Otóż nieruchomość przy Folgate Street 1, to urzeczywistnienie marzeń geniusza - architekta. A przy tym czarującego socjopaty, arcyminimalisty, chorobliwego narcyza, maniakalnego perfekcjonisty oraz obsesyjnego pedanta, w jednej osobie.
Jego...
„Ojciec zostawił po sobie wojskowy mundur, srebrną protezę, wdowę, półsierotę i nędzę”.
Ta powieść jest tak wysmakowana i językowo dopieszczona, że się przez nią płynie, nie czyta. Uszczypliwa i słodka, ironiczna i uwodzicielska; cała paleta smaków, iskrzą kolory.
Jeśli ktoś szuka odtrutki na bylejakość dętych czytadeł mianowanych wyczekanymi bestsellerami, po których męczy moralna zgaga i poczucie straconego czasu, to zalecam „Małą”. Tak w formie, jak w treści.
„Ojciec zostawił po sobie wojskowy mundur, srebrną protezę, wdowę, półsierotę i nędzę”.
Ta powieść jest tak wysmakowana i językowo dopieszczona, że się przez nią płynie, nie czyta. Uszczypliwa i słodka, ironiczna i uwodzicielska; cała paleta smaków, iskrzą kolory.
Jeśli ktoś szuka odtrutki na bylejakość dętych czytadeł mianowanych wyczekanymi bestsellerami, po których...
Czy jest coś, co bardzo chciałbyś w sobie zmienić...?
Raz na jakiś czas trafiam na książkę, dzięki której zapominam o bożym świecie. Zatracam się, zanurzam w inne światy. Uwiodła mnie ta historia, a właściwie kilka historii, bo „Mistyfikator” ma wielu bohaterów, a ten tytułowy jest wiodącym, choć jednym z plejady.
Jest to opowieść o lwowskim geniuszu, chłopaku z dołów społecznych, everymanie, który kaprysem losu staje się bożyszczem salonów, bo umie przeobrażać ludzkie twarze. A zmian łaknie niemal każdy, choć każdy z innych powodów. Jest w tej książce wiele warstw, przeplata się kilka historii, można się rozsmakować, zwłaszcza że język powieści jest plastyczny. Oto przemierzamy lwowskie targowiska, zakłady-dziuple sprzed wieków, tu żydowska pracownia szczotek, tam gorsety. Schodzimy do starych kamienic i zatęchłych podziemi, a zaraz potem na berlińskim dworcu witamy rosyjską falę emigracji, którą wypluła bolszewicka rewolucja...
O panie, zarwałam noc. I ach, jakie to było smakowite.
Czy jest coś, co bardzo chciałbyś w sobie zmienić...?
Raz na jakiś czas trafiam na książkę, dzięki której zapominam o bożym świecie. Zatracam się, zanurzam w inne światy. Uwiodła mnie ta historia, a właściwie kilka historii, bo „Mistyfikator” ma wielu bohaterów, a ten tytułowy jest wiodącym, choć jednym z plejady.
Jest to opowieść o lwowskim geniuszu, chłopaku z dołów...
Zatracam się pomiędzy słowami powieści Martyny Bundy. Chłonę je, wciąż zadziwiona, że można tak pięknie i precyzyjnie tkać historię zawiłych kobiecych losów w niekobiecych, nawet nieludzkich czasach.
Trud układania sobie życia na nowo.
Los przedwojennej panny z dzieckiem, obrazoburczy romans z dezerterem Wehrmachtu, burzliwy związek z żonatym, lokalnym celebrytą.
Historie opowiedziane wysmakowanym językiem, sprawiają, że przenosimy się, jak za dotknięciem różdżki, w wojenną pożogę, potem we wczesnopowojenną zawieruchę. A w tle dźwigająca się Polska Ludowa i zaciskające kleszcze stalinizmu... Trochę tu z „Róży” Smarzowskiego, bo akcja toczy się w Kartuzach, byłym zaborze pruskim. Na ziemi niczyjej, wśród bezpaństwowców - Niemców dla Rosjan i „nie naszych” dla polskich władz komunistycznych.
Chylę czoła przed talentem Pisarki.
Zatracam się pomiędzy słowami powieści Martyny Bundy. Chłonę je, wciąż zadziwiona, że można tak pięknie i precyzyjnie tkać historię zawiłych kobiecych losów w niekobiecych, nawet nieludzkich czasach.
Trud układania sobie życia na nowo.
Los przedwojennej panny z dzieckiem, obrazoburczy romans z dezerterem Wehrmachtu, burzliwy związek z żonatym, lokalnym celebrytą.
Historie...
„Niedźwiedź i słowik” zabiera nas do dalekiej krainy, hen, na północną Ruś, odgrodzoną od świata zastępem potężnych borów.
Do krainy, gdzie domowego porządku strzeże Domowik, podróżnika-gapę zwodzi Leszy, na brzegu jeziora czyha rusałka, a koni w stajni dogląda Waziła.
To świat demonów, upiorów i duchów spleciony od wieków z człowieczym losem.
Tę kruchą symbiozę przerywa krucjata Popa z dalekiej Moskwy.
Z charyzmą, ikonostasem, butą oraz mocą błękitnych oczu, ojciec Konstanty wtarga wraz z krucyfiksem w świat obrzędów, zaklęć i guseł.
Tam, gdzie mieszka Ta, Która się Nie Boi, „o oczach króla mórz”...
„Niedźwiedź i słowik” zabiera nas do dalekiej krainy, hen, na północną Ruś, odgrodzoną od świata zastępem potężnych borów.
Do krainy, gdzie domowego porządku strzeże Domowik, podróżnika-gapę zwodzi Leszy, na brzegu jeziora czyha rusałka, a koni w stajni dogląda Waziła.
To świat demonów, upiorów i duchów spleciony od wieków z człowieczym losem.
Tę kruchą symbiozę przerywa...
Magia i moc.
Rozmiar tej książeczki jest odwrotnie proporcjonalny do siły jej rażenia.
Oto poznajemy ludzkiego kleszcza. Skrzeczącego gnoma, którego odrażająca powłoka kryje geniusz, jakiego nie widział świat. Psychopatyczny umysł obdarzono darem - talentem przenikania zapachów. Grenouille „widzi” więc zapach pieniędzy schowanych po piwnicach, wyczuwa aromat burz, które dopiero nadejdą i niemytych ciał robotników pracujących na drugim brzegu Sekwany.
Koncept jest pierwszorzędny, ale to jeszcze trzeba umieć opowiedzieć. A jak oddać ulotną naturę zapachów? Jak opisać los pokraki-sieroty, samotne życie na krawędzi zmysłów? Narracja jest kolejną siłą tej historii, a brawa należą się też Tłumaczce! Mediewista Parick Süskind z miejsca porywa w wir wydarzeń - czujemy z miejsca to, co Grenouille, patrzymy jego oczami, ba! Uwiera nas jego garb!
No kto da więcej?
Magia i moc.
Rozmiar tej książeczki jest odwrotnie proporcjonalny do siły jej rażenia.
Oto poznajemy ludzkiego kleszcza. Skrzeczącego gnoma, którego odrażająca powłoka kryje geniusz, jakiego nie widział świat. Psychopatyczny umysł obdarzono darem - talentem przenikania zapachów. Grenouille „widzi” więc zapach pieniędzy schowanych po piwnicach, wyczuwa aromat burz, które...
Jedno to wiedzieć, drugie co z tą wiedzą później zrobić?
Parasiewicz piórem odprawia gusła i oto przenosimy się do Paryża z początku wieku. Oczami miejskiej praczki oglądamy co dnia burą Sekwanę z barki na której pracuje Marie. Widzimy sławny Montmartre, wdychamy zapach cukrowych rogalików z tamtejszych cukierni, ale i gnojówki, wylewanej wprost do rynsztoków. I tak, strona po stronie dajemy się wciągnąć w emocjonalny tygiel.
Jak to jest znać los każdego, kogo się spotka? Jak z tą wiedzą później żyć? Czy można zmienić przeznaczenie?
“Przepowiem ci przyszłość” to opowieść o namiętnościach, żądzach i pragnieniu posiadania drugiego człowieka na własność.
Zatraciłam się w tej powieści.
Zatrzymała dla mnie czas.
Jedno to wiedzieć, drugie co z tą wiedzą później zrobić?
Parasiewicz piórem odprawia gusła i oto przenosimy się do Paryża z początku wieku. Oczami miejskiej praczki oglądamy co dnia burą Sekwanę z barki na której pracuje Marie. Widzimy sławny Montmartre, wdychamy zapach cukrowych rogalików z tamtejszych cukierni, ale i gnojówki, wylewanej wprost do rynsztoków. I tak,...
Czechow, maestro portretów codzienności.
Proza Czechowa jest jak łyżeczka ambrozji wśród zalewu zupek instant. Haust świeżego powietrza w dalekobieżnym w lipcu.
To miniatury, bo „zwięzłość jest siostrą talentu”. Kilka stron w zupełności starczy, by oddać kadry dnia szarego zjadacza chleba. I to w jakim stylu!
Akcja „Aptekarzowej”, „Człowieka w futerale”, „W biurze pocztowym”, „Malców” czy „Śmierci urzędnika” toczy się w końcu XIX wieku, za carskiej Rosji, ale universum ludzkich potrzeb, namiętności oraz żądz człowieczych, aktualne po dziś.
Nic tu nie zwietrzało!
Mistrzostwo.
Czechow, maestro portretów codzienności.
więcej Pokaż mimo toProza Czechowa jest jak łyżeczka ambrozji wśród zalewu zupek instant. Haust świeżego powietrza w dalekobieżnym w lipcu.
To miniatury, bo „zwięzłość jest siostrą talentu”. Kilka stron w zupełności starczy, by oddać kadry dnia szarego zjadacza chleba. I to w jakim stylu!
Akcja „Aptekarzowej”, „Człowieka w futerale”, „W biurze...