-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
Biblioteczka
2017-10-20
2017-10-20
Magda powróciła do świata żywych jako Żniwiarz. Przejęła ciało niejakiej Oliwii wraz z kilkoma, niekoniecznie dobrymi, cechami jej charakteru... Możecie śmiało pożegnać się z milutką Madzią z poprzedniego tomu, bo teraz stała się ona dziewczyną, która potrafi odpowiedzieć ci tak, że aż ci w pięty pójdzie. Od powrotu towarzyszy jej ogromna chęć zemsty na Pierwszym za to, że... no za to, że po prostu ją zabił. Niestety zemsta będzie musiała poczekać, bo potwory nagle zaczynają zachowywać się całkiem inaczej niż powinny, przez co wraz z Feliksem ma ręce pełne roboty, dosłownie. Dodatkowo w miasteczku zjawiają się niespodziewani goście, którzy nieźle utrudniają bohaterom życie. Pewnie zastanawiacie się, kim są ci tajemniczy goście oraz co odpowiada za większą aktywność Nawich, co nie? No cóż, na te pytania i wiele innych odpowiedź uzyskacie czytając, więc do dzieła!
Ten tom w porównaniu do poprzedniego wydaje mi się o wiele bardziej dopracowany. Opisy stworów są dokładniejsze a dialogi naturalniejsze. Co do bohaterów to zdecydowanie wolę nowe wydanie Magdy, bo to poprzednie było trochę nudnawe. Dzięki charakterkowi Oliwi stała się ona zadziorna, przez co także bardziej nieobliczalna. Oczywiście w książce nie zabrakło też wątku romantycznego. Jak to mówią "Stara miłość nie rdzewieje", nawet wtedy gdy twój chłopak był tak naprawdę opętany przez psychopatę, który miał zamiar wszystkich pozabijać. Z każdym rozdziałem mówiłam sobie "No dobra Monika, ten będzie ostatni. Przecież nie możesz całej wycieczki spędzić z nosem w książce", no ale okazało się, że jednak mogę. Co poradzić na to, że się wciągnęłam.
Pierwsza część mi się podobała, ale to druga mnie totalnie oczarowała. Więcej akcji, nowe postacie i masa tajemnic. Do tego to zakończenie! Halo autorko, jak mogłaś mi coś takiego zrobić? Trzecia część potrzebna od zaraz! Polecam i jeszcze raz polecam. Sięgnijcie i ponownie przenieście się wdo świata, w którym nic tak naprawdę nie jest zwykłą bujdą. Strzeżcie się, bo Nawii są wśród nas!
Magda powróciła do świata żywych jako Żniwiarz. Przejęła ciało niejakiej Oliwii wraz z kilkoma, niekoniecznie dobrymi, cechami jej charakteru... Możecie śmiało pożegnać się z milutką Madzią z poprzedniego tomu, bo teraz stała się ona dziewczyną, która potrafi odpowiedzieć ci tak, że aż ci w pięty pójdzie. Od powrotu towarzyszy jej ogromna chęć zemsty na Pierwszym za to,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
przystojny, a jedyne czego mu potrzeba to żona, z którą jego wizerunek stałby się bardziej perfekcyjny. Ich losy splatają się w pewną noc, kiedy on- Damian, znajduję przy drodze ją- Ninę pobitą i nieprzytomną. Dziewczyna trafia do szpitala, a on zaczyna przejmować się jej stanem o wiele bardziej niż powinien. Stara dowiedzieć się jak najwięcej o jej stanie, jak i o niej samej, jednocześnie starając się zrobić wszystko by jej pomóc. Ich coraz częstsze spotkania doprowadzają do tego, że mężczyzna składa jej bardzo nietypową ofertę... Proponuje Ninie zostanie jego żoną w zamian za niemałe wynagrodzenie oraz stały pobyt w Stanach. Dzięki temu ona w końcu odnalazła by swoje lepsze życie, a on zyskałby zaufanie ludzi, które jest mu tak bardzo potrzebne w wyborach, w których startuje. Czy przyjmie ona tę niecodzienną umowę? A jeśli tak, to co dalej?
Jak już wspomniałam- jestem totalnie oczarowana! Ta historia wciąga i to bardzo! Tę książkę czytało mi się genialnie, a to za sprawą stylu autorki, wiru wydarzeń i niebanalnej fabuły. Nie wiem kiedy przeskoczyłam z pierwszej strony na ostatnią. Czytałam, czytałam i nagle zabrakło mi następnych stron. Jakie było moje rozczarowanie! Uwielbiam powieści, które dosłownie odrywają mnie od mojej codzienności. Ogromnym plusem jest dla mnie kreacja bohaterów. Każdy z nich ma swój własny charakter oraz po prostu nie wydają mi się jacyś tacy "płascy". Oczywiście, główne skrzypce odgrywają tutaj Damian i Nina, ale postacie poboczne także są naprawdę interesujące. Co jeszcze? Hmmm... A wiem! Jestem zaskoczona, że wątek romantyczny nie był tutaj taki nachalny. W sensie, że rozwijał się on w taki normalny i lekki sposób, a nie w taki, że jednego dnia się nie kochają, a drugiego już tak.
Jednak muszę przyznać, że powieść Anny Kekus ma pewną wadę... Kończy się zdecydowanie za szybko i to jeszcze w takim momencie! Potrzebuję następnej części na teraz i tyle. Mam silną potrzebę poznania dalszych losów bohaterów. Szok, nie spodziewałam się, że ta książka spodoba mi się, aż tak. Jestem zaskoczona, w ten pozytywny sposób.
No co tu dużo pisać- polecam! Jeśli po mojej recenzji jesteście zainteresowani "Wyborami Niny" to sięgnijcie po nie jak najszybciej. Coś czuję, że będziecie zadowoleni.
przystojny, a jedyne czego mu potrzeba to żona, z którą jego wizerunek stałby się bardziej perfekcyjny. Ich losy splatają się w pewną noc, kiedy on- Damian, znajduję przy drodze ją- Ninę pobitą i nieprzytomną. Dziewczyna trafia do szpitala, a on zaczyna przejmować się jej stanem o wiele bardziej niż powinien. Stara dowiedzieć się jak najwięcej o jej stanie, jak i o niej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-10-06
Nieodległa przyszłość, w której panuje nowe, straszne prawo. Według niego przestępstwa stają się dziedziczne. Przechodzą na twoje dzieci, na twoich wnuków, a w najgorszych przypadkach nawet na kilka pokoleń w przód. Ant i Mattie są we więzieniu już od dwóch lat. Trafili tam, by odpokutować zbrodnie popełnione w przeszłości przez ich rodziców. Od jakiegoś czasu w ich placówce bunt zaczyna wisieć w powietrzu. Bunt, który potrzebuje tylko małej iskry, by wybuchnąć. Co będzie tą iskrą? Czy rodzeństwo wykorzysta swoją szansę na ucieczkę i pokazaniu światu, że są niewinni?
W tę książkę wkręciłam się praktycznie od razu! Pierwszy rozdział jest na tyle tajemniczy i intrygujący, że po jego przeczytaniu nie chciałam odejść od lektury. Z każdą kolejną stroną utwierdzałam się w przekonaniu, że system w niej panujący jest po prostu straszny i niewyobrażalny. Cały czas się zastanawiałam, co by się stało gdyby wprowadzono coś takiego u nas. Wyobrażacie sobie odbywać kare we więzieniu nie będąc winnym? Przerażająca myśl.
Styl autora mi się spodobał- jest prosty, przez co samą książkę czyta się bardzo szybko. Opisy są takie jakie lubię, czyli nie za długie, nie za krótkie. W prawdzie mówiąc, bardzo często w książkach pomijam te rozlazłe opisy, bo po prostu mnie nudzą. Też tak macie? Wracając do historii- nie brak w niej akcji. Oj nie brak. Pojawia się już na pierwszej stronie i trwa aż do ostatniej. Z bohaterami mam pewien problem- niby nie mam im nic do zarzucenia, a jednak nie pałam do nich jakąś ogromną sytuacją. choć się starałam to i tak nie potrafiłam się z nimi zżyć. Książka jest dla mnie dobra i wciągająca, ale bardzo ubolewam nad faktem, że autor nie dał nam więcej informacji o panującym systemie. Oczywiście, coś tam wspomniał, ale był to tylko zarys. Ja chciałabym poznać go lepiej, zrozumieć jak bardzo wpływa on na otoczenie. nie jest to kolosalna wada, bo wiem, że są osoby, które nie lubią gdy informacji tego typu jest za dużo. Ja jednak lubię, bo dzięki temu jestem w stanie lepiej wczuć się w świat.
"Wina" to naprawdę interesująca pozycja. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych dystopijnych powieści. Wciągająca, chwilami brutalna i nieprzewidywalna. Zadowoli fanów dystopii jak i innych, spragnionych dobrej akcji. Polecam bez dwóch zdań. Jedna z lepszych jednotomówek jakie przeczytałam w tym roku.
Nieodległa przyszłość, w której panuje nowe, straszne prawo. Według niego przestępstwa stają się dziedziczne. Przechodzą na twoje dzieci, na twoich wnuków, a w najgorszych przypadkach nawet na kilka pokoleń w przód. Ant i Mattie są we więzieniu już od dwóch lat. Trafili tam, by odpokutować zbrodnie popełnione w przeszłości przez ich rodziców. Od jakiegoś czasu w ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-22
Powiedzcie, czy ta okładka także was zaintrygowała? Mnie bardzo. Tytuł w sumie też- "Szamanka od umarlaków" brzmi tak tajemniczo i tak trochę mrocznie. No nie wiem, może tylko ja mam takie odczucie. Ale mniejsza z tym. Poczułam się zaintrygowana, więc przeczytałam. co tu dużo opowiadać. Czy książka ma do zaoferowania coś wartego uwagi? Zdecydowanie tak. Już wam wszystko opowiadam.
Ida pochodzi ze znanej i szanowanej w magicznym świecie rodziny Brzezińskich. Oczywistym jest więc, że od dziewczyny wymagane jest posiadanie jakiejś niezwykłej mocy. No bo jak mogło by być inaczej? Ano mogłoby, bo jak się okazuje, to dziewczyna nie ma za grosz magicznego potencjału. Bynajmniej takiego, którym mogłaby poszczycić się rodzina. Posiada pewien dar, pewien bardzo rzadki dar, w skrócie mówiąc widzi zmarłych. Tak, tak, dobrze przeczytaliście- Ida Brzezińska jest medium. Jednak dziewczyna wcale tego nie chce. Nigdy nie pragnęła rozmów ze zmarłymi i nigdy nie zapragnie. Chce wieść normalne życie, takie jakie posiada każda inna dziewczyna w jej wieku. Szkoda tylko, że nie jest to tak proste jak sobie wyobrażała. Już na swojej pierwszej imprezie widzi to, czego nie powinna. Pech, który prześladuje ją od dziecka, znowu postawił na jej drodze małe przeszkody- demony, harpie i naprawdę uciążliwe duchy, plus ciotkę Tekle, która za swój cel wzięła wyszkolenie dziewczyny. Po prostu co może pójść nie tak?
Zaczęłam czytać i pierwszym co sobie pomyślałam było "jejku dlaczego ja się za to zabrałam". No pierwsze strony ciągnęły mi się jak flaki z olejem! A potem? A potem, ku mojemu zdziwieniu, było już tylko lepiej. Z każdą stroną byłam coraz ciekawsza, tego co dalej wydarzy się w życiu Idy, a powiem wam, że wydarzyło się nie mało. Najbardziej w całej książce spodobała mi się ciocia Tekla. Śmieszna i ironiczna kobieta, która dodała całej historii takiego "smaku". Plus to właśnie od jej pojawienia historia nabiera tempa.
Teraz czas powiedzieć kilka słów o Idzie. Ida to dosyć skomplikowana i chwilami irytująca osoba, ale mimo to naprawdę ją polubiłam. Nie jest pod żadnym względem przerysowana. Wydaje się wręcz normalna, o ile normalność oznacza widzenie duchów. Czasami lubi sobie zapalić i wybić lampkę (albo dwie) wina. Najbardziej pragnie życia pozbawionego wszystkiego co magiczne, ale w głebi ducha zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. Podobało mi się to, że autorka nie sprawiła, że dziewczyna po kilku chwilach stała się najlepszym medium w całej historii. Uczyła się powoli, metodą prób i błędów.
Autorka posługuje się prostym, młodzieżowym językiem. Nie daje nam zbyt długich opisów, ale tym samym nie pozbawia nas klimatu. Jedna rzecz mnie zaskoczyła, mowa tu oczywiście o ilustracjach, które przewijały się pomiędzy rozdziałami, naprawdę fajne urozmaicenie. A co do samych rozdziałów, to były one trochę zbyt długie, ale da się do tego przyzwyczaić. Podobało mi się także ucieleśnienie Pecha Idy. Czytamy jak cieszy się z jej błędów, ale też jak smuci się, gdy coś jej się uda. Wiemy, że co rusz planuje jak zburzyć życie dziewczyny, gdy zaczyna być ono trochę zbyt dobre. Dodatkowym plusem, jest coś coś co ja pokochałam- łapacz słów. Ale nie taki zwykły, wiszący na ścianie, o nie, nie. Mam na myśli łapacz, który jest małym, słodkim stworzonkiem żywiącym się snami. Sama bym z chęcią sobie takiego sprawiła. Ktoś wie gdzie mogę takiego dostać?
"Szamanka od umarlaków" to następna dobra polska fantastyka, po którą warto sięgnąć. Zabawne dialogi, zwroty akcji i niebanalni bohaterowie- czego chcieć więcej? Szukacie czegoś na jesienne popołudnia? Jeśli tak, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Na co jeszcze czekacie? Biegnijcie ją kupić!
Powiedzcie, czy ta okładka także was zaintrygowała? Mnie bardzo. Tytuł w sumie też- "Szamanka od umarlaków" brzmi tak tajemniczo i tak trochę mrocznie. No nie wiem, może tylko ja mam takie odczucie. Ale mniejsza z tym. Poczułam się zaintrygowana, więc przeczytałam. co tu dużo opowiadać. Czy książka ma do zaoferowania coś wartego uwagi? Zdecydowanie tak. Już wam wszystko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-22
Czytając pierwszy tom byłam zachwycona. Sądziłam, że już nic tego nie pobije. O matko w jakim ja byłam błędzie! Drugi tom roztrzaskał moje serce na milion kawałków. Jest jeszcze lepszy od pierwszego! Nie wiem jak to możliwe, ale jest. To jest ten typ książki, którą czytam z zapartym tchem, a po jej skończeniu cały czas o niej myślę. Dosłownie CAŁY CZAS. Ostrzegam, że w tej opinii mogą pojawić się małe spojlery, więc czytacie na własną odpowiedzialność.
Czy muszę opowiadać, o czym jest pierwszy tom? Nie, chyba nie muszę. Skoro kliknęliście w tę opinię, to znaczy, że macie go już za sobą. W tej części pewnie spodziewacie się bajkowego związku Feyry i Tamlina. No niestety od bajkowego trochę on odstaje. Już wam wszystko tłumaczę.
Po wydarzeniach pod Górą życie tej dwójki kręci się wokół planowania ślubu, łóżkowych przygód i innych przesłodzonych rzeczach. Wydawać by się mogło, że to życie jak ze snu, ale realia jednak są trochę inne. Tamlin tłamsi Feyre. Nie rozmawia z nią o tym co przeżyła. Nie widzi tego, że ona się zmieniła i może zadbać sama o siebie. Ogranicza jej swobodę, twierdząc, że to wszystko dla jej bezpieczeństwa. Dziewczyna wytrzymuje to, bo w końcu czego nie zrobi się w imię miłości. W dzień, który miał przypieczętować jej związek z księciem Dworu Wiosny wydarzyło się coś czego nikt się nie spodziewał. Rhysand domaga się wypełnienia przez Feyre jej części umowy. No prawdziwy cham! Wbijać się i niszczyć jeden z najważniejszych dni w jej życiu to już przesada, co nie? A może jednak jest inaczej? Może pojawił się tam, bo wiedział, że ona go potrzebuje? Ale po co, by miała go potrzebować, skoro obok niej stoi jej życiowa miłość? Bo to jest jej miłość, prawda? No cóż, o tym przekonacie się sami czytając. Tak jak myślicie, Feyra związana umową trafia na Dwór Nocy, który okazuje się całkiem inny niż się spodziewała.
Okej, postarałam się opowiedzieć to pokrótce, ale nie wiem, czy w pełni dałam radę. Uwierzcie mi, że w tej książce dzieje się o wiele, wiele więcej niż tylko zwykły romans. Choć przyznaję, że właśnie za ten romans ją pokochałam. Chyba już każdy wie, że Feyra będzie z Rhysem, co nie? Ja wiedziałam zanim zabrałam się za dwory. No cóż, ludzie w internecie nie szczędzą spojlerów. Ale wracając do rzeczy- ich związek to cudo! Po pierwszej części lubiłam Tamlina i nie wyobrażałam sobie, że ona zostawi go dla innego. Nie rozumiałam, dlaczego porzuci taką cudowną miłość na rzecz związku z jakimś tam księciem Dworu Nocy. Po przeczytaniu drugiej części, zrozumiałam, że to wcale nie była miłość. Sama Feyra powiedziała, że pokochała pierwszego mężczyznę, który okazał jej trochę uczucia. Prawdziwa miłość spotkała ją dopiero na Dworze Nocy. Tam miała swobodą, Rhys liczył się z jej zdaniem i był w stosunku co do niej wyrozumiały. Nawet nie wiecie, jaką przyjemność sprawiało mi obserwowanie jak ta dwójka powoli zbliża się do siebie. Nie było to tak, że w jednym rozdziale kochała Tamlina, a w drugim już kochała kogoś innego. Nie, nie. To toczyło się powoli. Na ich wspólny moment trochę się naczekałam.
Pamiętacie w jaki sposób Feyra stała się Fae? Oj jestem pewna, że tak. A wiecie, ze właśnie za sprawą tego sposobu zyskała ona też kilka mocy? Nie powiem wam jakich, bo nie chcę odbierać wam całej radości z czytania. Ale tak, zyskała ona moce i to całkiem potężne. W sumie tak trochę do przewidzenia było to, że nie będzie ona zwykłą Fae. Nie muszę chyba pisać, kto pomoże jej je rozwinąć. Domyślcie się. Jestem pewna, że także pamiętacie króla Hyberii, co nie? W tej części pojawi się on znowu i bardzo namiesza. Niestety nie tak łatwo pokonać księcia Nocy i jego przyjaciół. Tak, przyjaciół. Nie świtę, nie żołnierzy, ale przyjaciół. W porównaniu do Tamlina, Rhys potrafi być kimś innym niż tylko księciem. O tym także z chęcią opowiedziałabym więcej, no ale niestety nie mogę, a raczej nie chcę.
Teraz napisze kilka słów o końcówce, która roztrzaskała moje serce. Kto w taki sposób kończy książkę?! No kto?! Nie spodziewałam się tego kompletnie. Dzięki wcześniejszym spojerom wiedziałam, że coś takiego ma się wydarzyć, ale nie wiedziałam, że dojdzie do tego w takim momencie. Spodziewałam się, całej sceny poświęconej temu, ale nie. Nie było opisu jak potoczyło się to wydarzenie. Po prostu informacja o tym, że już do tego doszło została rzucona na sam koniec. Wiem, że pewnie czytając to, nie macie zielonego pojęcia o czym piszę, więc za to bardzo przepraszam. Muszę gdzieś wylać wszystkie swoje gorzkie żale. Bardzo, ale to bardzo korci mnie, żeby wstawić wam mój ulubiony, końcowy cytat, ale no kochani musicie sami się ruszyć, przeczytać i zobaczyć o co mi chodzi.
Powiem wam tak- czytajcie Dwory! Jeśli zniechęciliście się po pierwszej części, a wiem, że było kilka takich osób, to i tak sięgnijcie po "Dwór Mgieł i Furii". Na prawdę warto. Kocham Dwory, kocham Maas, kocham Rhysa i kocham Cassiana. Ha! Pewnie teraz zastanawiacie się, kim jest ten cały Cassian, co nie? Macie pecha, bo wam nie powiem. Czytajcie!!!!!!
Ps. Już niedługo premiera trzeciej części, którą zacznę czytać od razu, gdy tylko ją dorwę.
Czytając pierwszy tom byłam zachwycona. Sądziłam, że już nic tego nie pobije. O matko w jakim ja byłam błędzie! Drugi tom roztrzaskał moje serce na milion kawałków. Jest jeszcze lepszy od pierwszego! Nie wiem jak to możliwe, ale jest. To jest ten typ książki, którą czytam z zapartym tchem, a po jej skończeniu cały czas o niej myślę. Dosłownie CAŁY CZAS. Ostrzegam, że w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-22
To było cudowne! To było coś!
Sięgając po tę pozycję wiedziałam, że jest ona dobra, ale nie sądziłam, że aż tak! Świat, klimat, bohaterowie- to wszystko urzekło mnie od pierwszej strony. W życiu nie zrozumiem dlaczego ta seria w Polsce nie jest tak popularna, jak na to zasługuje. Ale do rzeczy:
Laila należy do kasty, która jest cały czas prześladowana przez imperium. Jest Scholarką, czyli kimś, z kim w jej kraju nikt się nie liczy. Wraz z innymi jest zepchnięta na margines społeczny. Dosłownie. Gdy jej brat zostaje oskarżony o zdradę, Lalia za wszelką cenę chce go ocalić. By tego dokonać wstępuje w szeregi buntowników, którzy proponują jej udanie się na skrajnie niebezpieczną misje. Dziewczyna się godzi, bo wie, że tylko wtedy pomogą jej oni odnaleźć brata. Tak oto ląduje ona w gnieździe prawdziwego zła- Akademii Masek. Trafia tam jako niewolnica, służąca bezwzględnej i brutalnej komendantce. Czym są wyżej wspomniane Maski? Są to najbardziej bezwzględni żołnierze Imperium, którzy przez wiele lat szkoleni są po to by zabijać. Wśród nich znajduje się Elias. Jest jednym z najlepszych studentów, choć z czasem zaczyna wątpić w to, czy rola egzekutora w pełni mu odpowiada. Zresztą chłopak nie ma wyjścia- Maską zostaje się na całe życie. Za chęć odwrotu grozi śmierć. Długa i bolesna. Spotkanie tej dwójki sprawi, że życia ich, ale także innych, wywrócą się do góry nogami. Jeśli sądzicie, że to będzie kolejny słodki romans, to nie możecie być bardziej w błędzie. To brutalna historia o walce, bólu, honorze i poświęceniu.
Nie wyobrażacie sobie jak ja podziwiam autorkę za napisanie tej książki. Wymyślenie świata, który nie wali na kilometr schematami to jest coś. Wymyślenie bohaterów, którzy nie są miękkimi i irytującymi kluskami, to jest coś. Sprawienie, że wątek miłosny jest tutaj tylko dodatkiem nadającym smaku całej historii to jest coś! Będę to przeżywać cały czas. Długo żadna książka nie podbiła mojego serca tak jak tam. Fakt- czytałam dobre, a nawet bardzo dobre książki, ale niebyły one takie jak ta. Przy czytaniu Imperium Ognia serce biło mi szybciej, trzymałam kciuki za bohaterów i śmiałam się oraz płakałam razem z nimi. O tak dobrze słyszycie, czytając uroniłam kilka łez. A to zdarza mi się naprawdę okazjonalnie.
Brutalność tego świata mnie przeraziła. To co Laila przeszła jako niewolnica jest po prostu straszne. Biczowanie za źle uprasowaną bluzkę? Czy za kilka sekund spóźnienia? To dla tej dziewczyny było normą. Nie miała ona tam prostego życia. Ba! Ono nawet koło prostego nie stało. Przypominam wam, że była ona młodą dziewczyną zamkniętą wśród dziesiątek mężczyzn. Dziewczyną, która nic mogła zrobić nic, bo była tylko nic nie wartą niewolnicą. Osoby, którymi była otoczona przy pierwszej lepszej okazji by się na nią rzuciły i zrobiły jej coś naprawdę okrutnego. Przed dokonaniem tego powstrzymywało ich tylko to, że należała ona do pani Komendantki. Nic więcej.
Ta książka dla mnie to totalne 10/10. Nie zabrakło mi w niej nic. Pojawił się w niej mały wątek miłosny, który rozwijał się powoli. Tak naturalnie. Był w niej miejsce na śmiech, ale też i na płacz. Wszystko idealnie wyważone. Ja po prostu przez nią płynęłam. Przerzucałam stronę za stroną, tak, że nie zauważyłam, że doszłam już do końca. A potem dokładnie tak samo stało się z drugą częścią.
Polecam bez dwóch zdań! Czytajcie i dajcie się porwać w wir wydarzeń!
To było cudowne! To było coś!
Sięgając po tę pozycję wiedziałam, że jest ona dobra, ale nie sądziłam, że aż tak! Świat, klimat, bohaterowie- to wszystko urzekło mnie od pierwszej strony. W życiu nie zrozumiem dlaczego ta seria w Polsce nie jest tak popularna, jak na to zasługuje. Ale do rzeczy:
Laila należy do kasty, która jest cały czas prześladowana przez imperium. Jest...
2017-09-21
jedenrozdzialwiecej.blogspot.com
Gdy wypatrzyłam tę książkę na stronie wydawnictwa wiedziałam, że ją chcę. Jakiś czas później dostałam maila z propozycją jej recenzji i bez dłuższego zastanowienia ją wzięłam. Jak ja się cieszę, że to zrobiłam! Cały wczorajszy wieczór spędziłam w jej towarzystwie i przyznaję, że było to bardzo dobre towarzystwo.
Gdy Tina była mała, razem ze swoją matką Anju uciekła do Kenii. Obie pragnęły lepszego życia i na chwilę je tam znalazły. Wszystko za sprawą Rolanda Greyhilla, który zatrudnił jej mamę jako pokojówkę, tym samym zapewniając im wyżywienie i dach nad głową. Po pewnym czasie dochodzi do tragedii- Anju zostaje zamordowana. Dziewczyna jest pewna, że za tą zbrodnią stoi sam pan Greyhill. Żądna zemsty opuszcza jego dom i zaczyna pracować jako złodziejka dla miejskiego gangu. Jako jego członkini wraca do posiadłości po to, by wcielić w życie swój plan zemsty. Jednak już po przekroczeniu progu wszystko dzieje się nie tak jak powinno. Pojawia się jej stary przyjaciel, a wraz z nim wspomnienia, które tak długo tłamsiła w sobie. Zawierając z nim tymczasowy sojusz zyskuje szanse na odkrycie prawdy o śmierci swojej mamy. Z biegiem wydarzeń okazuje się, że nic nie jest takie jak się wydawało przedtem.
Powiedzcie mi, jak często czytacie książki, których akcja dzieje się w Kenii? Ja rzadko, o ile w ogóle. Jest to kraj biedny, pełny korupcji i głodu. Wyobraźcie sobie, że właśnie w takim miejscu musi odnaleźć się młoda dziewczyna, którą jest nasza bohaterka. Jedynym wyjściem, które zapewni jej możliwość przeżycia jest dołączenie do gangu. Tam musi robić wszystko, by szef nie zdecydował się wystawić jej jako prostytutki. Uwierzcie mi- ten wątek nie jest wyssany z palca. Zmuszanie młodych kobiet do prostytucji w tym kraju jest zjawiskiem codziennym. Autorka za fasadą historii dla młodzieży ukryła prawdy o realiach życia Kenijczyków. Uwielbiam to, że dzięki temu, dowiedziałam się o Kenii więcej niż kiedykolwiek przedtem.
Przyznaję, że akcji w tej pozycji nie brak. Nie ma jej aż tak dużo, byśmy nie mogli za nią nadążyć, ale jest jej wystarczająco, by nas nie zanudzić. Każdy kolejny rozdział powoli naprowadza nas na rozwiązanie wszystkich tajemnic z przeszłości, a powiem wam, że po drodze trochę ich się nazbierało. Końcowego obrotu spraw kompletnie się nie spodziewałam. W moim scenariuszu nawet nie było możliwości, że tak to się skończy. Ale to dobrze! W końcu chyba każdy lubi gdy książka nie jest oczywista, co nie? Kolejne co polubiłam w tej historii to bohaterowie. Tinę polubiłam już po pierwszych stronach. Spodobało mi się to jak dbała o swoją młodszą siostrzyczkę oraz to, jak potrafiła podnieść się z każdego upadku. Ano właśnie, czy wspominałam, że ma siostrę? Chyba nie, dlatego robię to teraz. Humoru powieści dodał chłopak o przezwisku Boyboy, naprawdę interesująca postać.
Uwaga! W książce nie zabrakło wątku miłosnego! No bo jakby mogło być inaczej... Ale spokojnie, nie grał on głównych skrzypiec. W prawdzie mówiąc był zepchnięty na dalszy plan. To także mnie ucieszyło, bo powiem, że w pewnym momencie zaczęłam się bać, że wszystko zamieni się w badziewny romans. Na szczęście tak się nie stało.
Historia wciąga już po kilku stronach, nie dając nam ani chwili na nudę. Autorka zabrała mnie w barwną podróż do Kenii, gwarantując mi kilka godzin świetnej zabawy. Nie byłam w stanie jej odłożyć, dopóki nie przewróciłam ostatniej kartki. Koniecznie dodajcie ją do swojej książkowej listy (o ile taką posiadacie) i biegnijcie po nią jak tylko pojawi się w sklepach! Polecam bez dwóch zdań.
jedenrozdzialwiecej.blogspot.com
Gdy wypatrzyłam tę książkę na stronie wydawnictwa wiedziałam, że ją chcę. Jakiś czas później dostałam maila z propozycją jej recenzji i bez dłuższego zastanowienia ją wzięłam. Jak ja się cieszę, że to zrobiłam! Cały wczorajszy wieczór spędziłam w jej towarzystwie i przyznaję, że było to bardzo dobre towarzystwo.
Gdy Tina była mała, razem...
2017-09-19
Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Dlaczego? Dlatego, że jej opis zainteresował mnie jak żaden inny. Wysłany sms doprowadza do śmierci trójki nastolatków- brzmi intrygująco, co nie?
Ta książka jest inna, ale w pełni pozytywnym znaczeniu. Nie znajdziemy w niej cukierkowego romansu, czy innych motywów, które znamy już na wylot. Znajdziemy tu w pełni życiową historię, nastolatka takiego jak my. Historię chłopaka, którego życie pewnego dnia zdecydowało się rzucić mu kłodę pod nogi. Carver wysłał sms'a. Zwykłego i niewinnego sms'a, takiego jakich wysyłamy setki. Nie mógł przewidzieć, że właśnie ta wiadomość po części przyczyni się do wypadku, w którym zginie trójka jego przyjaciół. Nikt nie mógłby tego przewidzieć. Cała ta sytuacja nie wpływa dobrze na jego zdrowie psychiczne. Chłopaka dręczą wyrzuty sumienia, krewni ofiar robią mu wyrzuty, a do tego grozi mu więzienie. Nic nie układa się dobrze, nic a nic...
Już na samym początku jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę. Akcja nie zaczyna się jakimś miłym i spokojnym momentem, który powoli będzie nas wprowadzać w dalszą część historii. O nie, nie. Akcja zaczyna się pogrzebem. Zostajemy zarzuceni mnóstwem negatywnych emocji odczuwanych przez bohatera. Żal, ból, złość i przygnębienie- z tym spotykam się już na pierwszych kartkach książki. Bywały momenty, podczas których udzielały się one i mi. Rzadko spotykam się z książkami, o ile w ogóle, w których już w pierwszym rozdziale mam łzy w oczach.
Choć narratorem w książce jest Carver, to nie tracimy szansy na poznanie lepiej uczuć innych postaci. Wszystkie są pokazane tak, że bez problemu możemy sobie wyobrazić przez co dana osoba przechodzi. Chłopak często wspomina jakieś momenty, które spędził wraz ze swoimi przyjaciółmi, dzięki czemu stają się oni dla nas kimś więcej, niż tylko ofiarami wypadku. Nie myślcie sobie, że to powieść totalnie dołująca. Oczywiście są tu pewne humoru momenty, które rozluźniają nieco atmosferę. W końcu sam Carver jest dosyć ironiczną osobą.
Nie muszę chyba pisać, że "Goodbye days" mi się spodobało. Myślę, że jest to dosyć oczywiste. Czytając związałam się z bohaterem i wraz z nim przeżywałam prawdziwy wir emocji. Styl Zentnera porwał mnie już po pierwszych kilku stronach. Chciałabym napisać, że płynęłam przez książkę, ale nie będzie to prawdą. Bywały momenty, gdzie po prostu odkładałam ją na półkę i robiłam sobie chwilę przerwy po to, by o niej pomyśleć. Historia w niej przedstawiona nie jest wyssana z palca, bo przecież kiedyś każdy z nas będzie musiał zmierzyć się z jakąś tragedią w życiu i każdy z nas będzie musiał stawić jej czoła. Obyśmy odnaleźli w sobie wewnętrzną siłę, tak jak zrobił to Carver.
Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Dlaczego? Dlatego, że jej opis zainteresował mnie jak żaden inny. Wysłany sms doprowadza do śmierci trójki nastolatków- brzmi intrygująco, co nie?
Ta książka jest inna, ale w pełni pozytywnym znaczeniu. Nie znajdziemy w niej cukierkowego romansu, czy innych motywów, które znamy już...
2017-09-16
Lagom (wymawiaj „laa-gom”)
„nie za dużo, nie za mało, w sam raz”
Pierwsze co urzekło mnie w tej książce jest cudowny design. Okładka od razu przykuwa wzrok, a ilustracje w środku są jeszcze piękniejsze. Do tego została wydana w twardej oprawie, co ja osobiście ubóstwiam. Skoro opis ogólnego wyglądu mamy już za sobą to czas przejść do najważniejszego, czyli to treści, która jest jeszcze ciekawsza. No to zaczynamy!
Książka została podzielona na 7 rozdziałów, które kolejno opowiadają nam o różnych sferach szwedzkiego życia związanego z Lagom. Czytamy o spędzaniu wolnego czasu, pracy, relacjach w rodzinie, czy nawet o jedzeniu. Wszystko w życiu Szwedów jet idealnie wyważone- nie ma niczego za dużo, ale też nie ma niczego za mało. Jeśli myślicie, że znalezienie takiego balansu jest proste, to niestety się mylicie. By go osiągnąć trzeba naprawdę się postarać.
W każdym z rozdziałów znajduje się szereg porad, które mają pomóc nam ulepszyć swoje życie lub po prostu sprawić, że przyczynimy się do ochrony naszej planety. Bardzo spodobała mi się rada mówiąca o tym, żebyśmy zaczęli kupować rzeczy w secondhandach. Znam wielu ludzi, którzy zamiast zostawiać miliony w sklepach wolą urządzić sobie wycieczkę do lumpeksu i tam kupić coś o wiele taniej. Jedna z moich koleżanek w takich miejscach potrafi odnaleźć prawdziwe perełki. Na takich zakupach zyskuje nową, super rzecz w szafie oraz często ogromną korzyść dla swojego portfela.
Oprócz wielu porad zawiera także masę ciekawostek. Na pewno kojarzycie słynny plecak Kanken, co nie? A czy wiecie, że firma FJÄLLRÄVEN wypuściła na rynek jego nową wersję o nazwie Re-Kanken, która jest w całości wykonana z materiałów z recyklingu? Ja nie wiedziałam. Nie wiedziałam także o tym, że w Szwecji istniej sklep Gran Malmo, który jest pierwszym sklepem spożywczym bez opakowań!
"Lagom. Szwedzka sztuka życia" to ciekawa pozycja, z której można dowiedzieć się wiele fajnych faktów. Idealna na wieczorne podczytywania, czy nawet na prezent dla znajomej. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej o Lagom i o Szwecji to śmiało sięgnijcie po tę książkę! Polecam :)
Lagom (wymawiaj „laa-gom”)
„nie za dużo, nie za mało, w sam raz”
Pierwsze co urzekło mnie w tej książce jest cudowny design. Okładka od razu przykuwa wzrok, a ilustracje w środku są jeszcze piękniejsze. Do tego została wydana w twardej oprawie, co ja osobiście ubóstwiam. Skoro opis ogólnego wyglądu mamy już za sobą to czas przejść do najważniejszego, czyli to treści,...
2017-09-05
Kiedyś czytałam Kroniki Shannary i bardzo mi się podobały, więc oczywistym było, że sięgnę także po Obrońców Shannary. Jakbym mogła postąpić inaczej? Książkę zabrałam ze sobą na wyjazd i zaledwie po kilku godzinach miałam ją skończoną. Miło było wrócić na chwilę do tego magicznego świata.
Paxon pochodzi z niegdyś bardzo potężnego rodu. Jego chwała już dawno przeminęła i nic nie wskazuje na to, że kiedyś powróci. Bogactwo, wyprawy, podboje przeminęły z wiatrem. Chłopak prowadzi dosyć zwyczajne życie, które wywraca się do góry nogami, gdy jego siostra zostaje porwana. Uzbrojony w stary miecz wyrusza ją odnaleźć. O jego broni mówiono w rodzinie od pokoleń, bo ponoć jest on magiczny, Paxon zawsze uważał te historie za zwykłe bujdy, ale wiecie- w każdej bujdzie jest ziarenko prawdy. Tak też było tym razem. Choć w to nie wierzył, to z ciekawości próbował obudzić tajemniczą moc miecza, niestety na daremno. Gdy w końcu jakimś cudem mu się to udało, to swym czynem zwrócił na siebie uwagę druidów.
Między tą, a innymi książkami tego autora jest dosyć mocna- jak dla mnie- różnica. Jego poprzednie historie były opatrzone w długie i liczne opisy, które sprawiały, że czytelnik zaczynał czuć magiczny klimat. W tej także pojawiły się opisy, ale już o wiele krótsze, które dodatkowo zostały zrównoważone wraz z dialogami. Dzięki temu czytało się ją o wiele przyjemniej, oraz oczywiście o wiele szybciej. Czytając, wciąż byłam w stanie poczuć magię, może nie tak bardzo jak kiedyś, ale jednak.
Historia Paxona jest naprawdę wciągająca. Nie zabrakło w niej emocjonujących wydarzeń, które sprawiały, że chciałam przewracać kartkę za kartką. Jestem pewna, że gdyby z tyłu głowy nie siedziały mi inne książki tego autora, to tę czytałabym z jeszcze większą przyjemnością. Główny bohater to ten typ, którego nie da się nie polubić. Nie przeszkadzało mi w nim nawet to, że jest typowym przykładem zmiany zwykłego nastolatka w odważnego i silnego bohatera. Oprócz niego polubiłam także inne osoby, tylko trochę mi przykro, że nie miałam szansy poznać ich lepiej. Może zmieni się to w następnych częściach?
"Czarne Ostrze" to bardzo dobry pierwszy tom nowej trylogii Brooksa. Lektura obowiązkowa dla fanów Kronik Shannary i nie tylko. Mam wrażenie, że to co na razie przeczytałam, to tylko fundamenty tego, co będzie dalej. Jeśli się nie mylę, to kontynuacja będzie naprawdę interesująca. Polecam!
Kiedyś czytałam Kroniki Shannary i bardzo mi się podobały, więc oczywistym było, że sięgnę także po Obrońców Shannary. Jakbym mogła postąpić inaczej? Książkę zabrałam ze sobą na wyjazd i zaledwie po kilku godzinach miałam ją skończoną. Miło było wrócić na chwilę do tego magicznego świata.
Paxon pochodzi z niegdyś bardzo potężnego rodu. Jego chwała już dawno przeminęła i...
2017-09-05
Będę szczera- po książkę sięgnęłam bo spodobały mi się matrioszki na okładce. Jak już kiedyś wspominałam, to jestem okładkową sroką. Plus stwierdziłam, że fajnie będzie przeczytać książkę, której akcja dzieje się w Moskwie. I rzeczywiście było fajnie. Bardzo nie lubię używać tego określenia w stosunku co do książki, ale w tym przypadku wydaje mi się ono najtrafniejsze.
No to tak- rodzice Paige zaginęli, ostatni raz byli widziani na turecko-syryjskiej granicy. Ślad po nich zaginał, nie wiadomo czy żyją, czy nie. Należeli do tych osób, które chcą walczyć ze złem, by zmienić świat na lepszy. Wolę tej walki wpoili także swojej córce. Dlatego też, gdy do restauracji weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn Paige szybko się nimi zajęła. W końcu od dziecka trenowała sztuki walki. Dziewczyna nie wiedziała jednak, że całe to zdarzenie została nagrane, a filmik zostanie obejrzany przez tajne służby, które z chęcią zwerbują ją w swoje szeregi. Zaproponowali jej nawet układ- ty pojedziesz na misję do Moskwy, a my damy ci informację o rodzicach.
Pierwsze co spodobało mi się w książce to główna bohaterka. Bardzo przypomina mnie samą. Dużo gada, chwilami bez opamiętania, czym irytuje innych ludzi. No po prostu cała ja! Plus Paige jest inteligentna i włada kilkoma językami. Nie wiem dlaczego, ale autorzy coraz częściej z bohaterek robią poliglotki (tak samo było w Okrucieństwie). Czytając o takich osobach, aż wstyd się przyznać, że mówię tylko po polsku i angielsku! No dobra, uczę się także rosyjskiego i niemieckiego, ale jak na razie to tylko nauka. Polubiłam także to, że w książce nie brak humoru i naprawdę zabawnych zdarzeń. Pomysł na fabułę jest interesujący, ale znowu nie do końca podoba mi się wykonanie.
Brakuje mi czegoś, co dałoby takie efekt wow. Czegoś, co sprawiło, że byłabym naprawdę ciekawa zakończenia. Wszystko wydawało mi się w tej książce za proste. Liczyłam, że autorka specjalnie trochę przynudza czytelników, po to by na koniec wbić ich w fotel. Źle liczyłam.
Ta książka ma swoje plusy, ale ma także sporo minusów. Oczekiwałam po niej czegoś innego, choć sama nie jestem pewna czego. W pewnym momencie wciągnęłam się w historię, ale tylko dlatego, że byłam ciekawa jak zakończy się pewien romans. No to jak się zakończył akurat mnie rozśmieszyło. Warto wspomnieć, że całość jest pisana jakby przez samą Paige, która momentami wrzuca jakieś swoje celne uwagi, czy po prostu zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Tak jak lubię coś takiego w innych pozycjach, to w tej było to dla mnie trochę chaotyczne.
Czas na najważniejsze, czyli to, czy ją polecam? Odpowiedź brzmi i tak, i nie. "Liberty. Jak zostałam szpiegiem" nie jest ani dobre, ani złe. Stąd też wzięło się określenie fajna, które idealnie pasuje do tej książki. Takie niezobowiązujące słowo, do niezobowiązującej lektury. Jeśli zainteresował was jej opis, to śmiało sięgnijcie, a jeśli nie, to spokojnie, nie czytając jej nic nie stracicie.
Będę szczera- po książkę sięgnęłam bo spodobały mi się matrioszki na okładce. Jak już kiedyś wspominałam, to jestem okładkową sroką. Plus stwierdziłam, że fajnie będzie przeczytać książkę, której akcja dzieje się w Moskwie. I rzeczywiście było fajnie. Bardzo nie lubię używać tego określenia w stosunku co do książki, ale w tym przypadku wydaje mi się ono najtrafniejsze.
No...
2017-09-05
O tym autorze słyszałam już wcześniej, ale jakoś nigdy nie nadarzyła się okazja, by sięgnąć po jakąś jego książkę. Aż do niedawna. Pewnego dnia odebrałam maila z propozycjami książek do recenzji, patrzę i widzę nową powieść Musso. Bez dłuższego namysłu odpisuję, że z chęcią zrecenzuję "Dziewczynę z Brooklynu". Czy moje pierwsze spotkanie z tym autorem uważam za udane? Zdecydowanie tak.
"Przypierając Annę do muru zmusiłem ją do wyjawienia czegoś, co powinno pozostać tajemnicą. Niechcący otworzyłem puszkę Pandory, wypuściłem złe duchy przeszłości i rozpętało się piekło".
Raphael wiedzie wręcz idealne życie. Cudowny synek, kochająca narzeczona i wielka pisarska kariera. Jednak jak się okazuje, wystarczy chwila, by to wszystko zrównać z gruzem.
Mężczyzna czuje, że Anna coś ukrywa, ale w życiu nie spodziewał się, że jej tajemnica jest tak wstrząsająca. Gdy kobieta pod jego naciskiem wyjawiła mu prawdę, a raczej jej znikomą część, Raphael wsiadł w samochód i odjechał. Gdy wrócił, jej już nie było. Zniknęła, a wraz z nią jakakolwiek szansa na wyjaśnienia. Narzeczona przestała odbierać telefony, ślad się po niej urwał. W Raphaelu zaczął narastać coraz to większy strach. By ją odnaleźć i wszystko wyjaśnić, prosi o pomoc swojego znajomego, który jest emerytowanym policjantem. Z każdym nowym odkryciem, sprawa wydaje się być jeszcze bardziej niejasna. Kim tak naprawdę jest Anna? Dlaczego tak usilnie próbowała chronić to co kryje jej przeszłość? To wszystko próbują odkryć mężczyźni. Jednak, czy czasami nie jest lepiej nie rozdrapywać starych ran?
"[...] moje śledztwo było jak rosyjskie matrioszki, po otwarciu jednej ukazywała się druga, w tej drugiej trzecia i tak dalej".
Musso wie jak pisać tak, by zasiać w czytelniku niepokój i ciekawość. Od pierwszej strony wciąga nas w świat, w którym nie wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem. Z każdą stroną byłam coraz bardziej zaskoczona. Gdy byłam pewna, że to już koniec historii i sprawa została wyjaśniona, to znowu zostałam zaskoczona i wbita w fotel. Dosłownie. Całość została idealnie rozegrana. Prawie tak, jak w tych filmach, w których głównemu bohaterowi cały czas umyka najważniejsza rzecz. Raphael gonił za prawdą, którą miał dosłownie przed nosem.
Ta pozycja ma w sobie tyle wątków, tak ściśle powiązanych ze sobą, że trudno napisać mi coś, by nie zdradzić wam za bardzo fabuły. Musicie sami ją przeczytać i przekonać się jak doskonała i zawiła ta historia jest.
W książce zastosowano kilka narracji- pierwszoosobowo z punktu Raphaela, pierwszoosobowo przez Anne i chwilami także, przez innych przewijających się bohaterów oraz trzecioosobowo dzięki czemu mamy szansę śledzić poczynania postaci. Na początku trochę mnie to przytłoczyło, ale potem się przyzwyczaiłam i spodobało mi się to. Retrospekcje prowadzone przez niektóre osoby, przybliżają nam wydarzenie z nimi związane, dzięki czemu wszystko staje się o wiele jaśniejsze.
Książka porusza wiele ważnych tematów takich jak pedofilia, ogólna znieczulica społeczeństwa, potęga jaką daje władza, czy korupcja. Nie są to rzeczy zdarzające się tylko w thillerach. Można spotkać się z nimi w naszym świecie, który niestety bywa mocno okrutny i pora się z tym pogodzić .
Żeby zakończyć tę recenzję w przyjemny sposób, to powiem wam, że w historii pojawił się polski akcent! Nazwisko Krzysztofa Kieślowskiego zostało wymienione wraz z nazwiskami innych wybitnych reżyserów. Taka mała rzecz, a tak cieszy oko.
Książkę szczerze polecam. Na pewno nie jest to moja ostatnia przeczytana powieść tego autora. Polubiłam jego styl pisania oraz sposób w jaki wszystko rozgrywa. Myślę, że wy także to polubicie.
O tym autorze słyszałam już wcześniej, ale jakoś nigdy nie nadarzyła się okazja, by sięgnąć po jakąś jego książkę. Aż do niedawna. Pewnego dnia odebrałam maila z propozycjami książek do recenzji, patrzę i widzę nową powieść Musso. Bez dłuższego namysłu odpisuję, że z chęcią zrecenzuję "Dziewczynę z Brooklynu". Czy moje pierwsze spotkanie z tym autorem uważam za udane?...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-05
Znacie to uczucie, gdy skończycie czytać jakąś książkę i po prostu nie możecie przestać o niej myśleć? Zamiast spać, to siedzicie i z niepokojem rozmyślacie nad losami bohaterów? Ja znam. Dokładnie tak się czułam po przeczytaniu tej książki. Rzadko się zdarza, by książka wywoływała u mnie aż tyle skrajnych emocji.
Izzy Stone z pewnością nie miała łatwego dzieciństwa. W wieku siedmiu lat musiała pogodzić się ze zabójstwem ojca, przez jej własną matkę, która za swój czyn trafiła do psychiatryka. Od tego momentu dziewczyna rozpoczyna tułaczkę po rodzinach zastępczych. W żadnej z nich nie było jej dane zaznać ciepła rodzinnego.. Wszystko odmieniło się, gdy została adoptowana przez Peg i Harrego, którzy byli w stanie zapewnić jej namiastkę rodziny. Dziewczyna zaczęła w wolnych chwilach pomagać im przy pracy w muzeum, która polegała na porządkowaniu starych walizek należących przed laty do pacjentów psychiatryka. Pewnego dnia odnajduje wśród nich pamiętnik i stos listów, które skrywają tajemniczą historię Clary Cartwright.
Clary jest wychowywana przez bardzo restrykcyjnych rodziców. To z ich powodu jej brat popełnił samobójstwo. Wymagali od swoich dzieci perfekcyjności. Każda niedoskonałość musiała zostać od razu usunięta, bez względu na koszty. Gdy pewnego dnia dziewczyna oznajmia im, że chce poślubić Bruna, który niestety nie jest majętnym człowiekiem, rodzice decydują się odesłać ją do psychiatryka. Jej miłość do Bruna zostaje uznana po prostu za następną niedoskonałość córki. Po pewnym czasie problemy finansowe powodują, że rodzina przestaje być zdolna do opłacania prywatnej kliniki, więc Clary ląduje w państwowym ośrodku o nazwie Willard.
W książce zastosowano narracje trzecioosobową, której osobiście nie jestem wielką fanką, ale na szczęście tutaj nie przeszkadzała mi ona za bardzo. Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych- raz w 1929, gdzie poznajemy historię Clary, a raz w 1955 gdzie śledzimy losy Izzy.
Pierwszy raz od bardzo dawna naprawdę przejmowałam się losami bohaterów. Kompletnie nie spodziewałam się, że będę przeżywać wszystko razem z nimi. Bałam się o nich, ale też cieszyłam się ich szczęściem.
Nigdy wcześniej nie czytałam książki, w której ktoś byłby umieszczony w psychiatryku. Ten motyw był dla mnie czymś zupełnie nowym i wstrząsającym. To co postacie z książki w nim przechodzili jest po prostu szokujące. Metody jakimi tam "leczono" pacjentów były chore. Żadne inne słowo nie określi tego lepiej.
"Nie pozwolę, żeby moja przeszłość określała moją przyszłość"
"To, co zostawiła" to pozycja, która wzrusza i trzyma nas w napięciu. Czytając ją mamy zagwarantowaną prawdziwą karuzelę emocji. Każdy rozdział wciąga nas jeszcze bardziej. Trudno ją odłożyć przed dotarciem do ostatniej strony, a jeszcze trudniej o niej zapomnieć. Nie mogłabym Wam jej nie polecić. Warto po nią sięgnąć, naprawdę.
Znacie to uczucie, gdy skończycie czytać jakąś książkę i po prostu nie możecie przestać o niej myśleć? Zamiast spać, to siedzicie i z niepokojem rozmyślacie nad losami bohaterów? Ja znam. Dokładnie tak się czułam po przeczytaniu tej książki. Rzadko się zdarza, by książka wywoływała u mnie aż tyle skrajnych emocji.
Izzy Stone z pewnością nie miała łatwego dzieciństwa. W...
2017-08-25
Gdy tylko usłyszałam, że ta książka pojawi się w Polsce, wiedziałam, że muszę ją mieć. Nasłuchałam się tyle dobrych opinii o niej na zagranicznym booktubie, ze grzechem byłoby jej nie przeczytać. Gdy odebrałam paczkę z poczty i ją odpakowałam (tak, zrobiłam to od razu) to zagościł na mojej twarzy tak duzy uśmiech, że aż ludzie się na mnie dziwnie patrzeli.
Księżniczka Arabella (woli gdy mówi się do niej Lii) urodziła się w królestwie przesiąkniętym po brzegi tradycjami. Życie pełne obowiązków niezupełnie się jej podoba, dlatego jest gotowa je porzucić. Tak też robi. Dokonuje tego w dniu jej ślubu z mężczyzną, którego tak naprawdę nigdy na oczy nie widziała. Ucieka wraz ze swoją służącą, a zarazem najlepszą przyjaciółką. Udaje im się dostać do odległej wioski, gdzie planują rozpocząć nowe życie. Jakiś czas później dociera tam także dwójka mężczyzn- niedoszły pan młody oraz zabójca. Najlepsze jest to, że nie wiadomo, który jest którym.
"Fałszywy Pocałunek" to pierwszy tom trylogii Mary E. Pearson, który totalnie mnie oczarował. Wiem, że na pewno sięgnę po następne tomu, bo przecież jakbym mogła inaczej? Ja dosłownie płynęłam przez strony tej pozycji. Wciągnęłam się tak bardzo, że nie zauważyłam, że zbliżam się do końca.
Byłam przygotowana, że w tej książce schemat będzie gonił schemat, a rzeczywistość okazała sie inna. Oczywiście kilka typowo schematycznych sytuacji było, ale nie tak wiele jak się spodziewałam. Za każdym razem, gdy byłam pewna, że wiem jaki będzie następny ruch bohatera, robił on coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.
Wspominałam już, że Arabella jest pierwszą córką domu Morrigham? Jeśli nie, to właśnie to robię. Dlaczego was o tym informuję? Ano dlatego, że Pierwsze Córki posiadają pewien dar. A jaki to dar, dowiecie się czytając "Fałszywy Pocałunek".
W tej historii ujęło mnie najbardziej to, że praktycznie przez cały czas nie wiemy kto jest księciem, a kto zabójcą. Gdy już byłam pewna, który to który, wszystko się sypało i musiałam od nowa się domyślać. Według mnie nadało to książce aury tajemniczości.
Na naszą uwagę zasługuje także główna bohaterka, która jest jak dla mnie postacią wręcz idealną. Potrafi przyjąć wszystko na klatę, nie rozczula się nad sobą, jest zabawna i nie głupia! Długo nie pałałam taką sympatią do żadnej książkowej dziewczyny.
Z niecierpliwością wyczekuje następnych tomów. Po tym zakończeniu po prostu muszę wiedzieć co będzie dalej. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Świetna książka, jedna z lepszych jakie przeczytałam w tym roku. Nie zwlekajcie, tylko prędko biegnijcie ją kupić!
Gdy tylko usłyszałam, że ta książka pojawi się w Polsce, wiedziałam, że muszę ją mieć. Nasłuchałam się tyle dobrych opinii o niej na zagranicznym booktubie, ze grzechem byłoby jej nie przeczytać. Gdy odebrałam paczkę z poczty i ją odpakowałam (tak, zrobiłam to od razu) to zagościł na mojej twarzy tak duzy uśmiech, że aż ludzie się na mnie dziwnie patrzeli.
Księżniczka...
2017-08-25
"Angielka" to książka, której nie miałam w planach czytać. Jednak, gdy wpadła ona w moje ręce, to trochę z ciekawości, a trochę skuszona piękną okładką, szybko się za nią zabrałam. Jeśli mam być szczera, to czytałam ją o wiele dłużej niż zazwyczaj. Nie wiem dlaczego, bo przecież bardzo mi się ona podobała!
Joan to angielka, która od dzieciństwa była zafascynowana odległą Arabią. Uwielbiała słuchać opowieści swojego ojca o tym egzotycznym miejscu. Opowiadał on jej o dżinach, bezkresie pustyni i jej tajemnicach, a mała Joan za każdym razem wyobrażała sobie, że kiedyś odbędzie tam swoją podróż. Pragnęła odwiedzić wszystkie te miejsca, o których słyszała z opowieści, czy też czytała w książkach. Gdy dorosła udało jej się to marzenie spełnić- jest rok 1958 i ona jako młoda archeolożka, ze swoim narzeczonym u boku wybiera się do Omanu, gdzie stacjonuje jej brat. Jednak nie wszystko jest takie jakie sobie wyobrażała. Tubylcy taktują ją jako następną turystkę, która znalazła się w ich kraju, bo akurat miała taki kaprys. Na dodatek państwo jest w stanie wojny, więc nie ma mowy o zwiedzaniu. Kobieta nie ma jednak najmniejszego zamiaru zrezygnować ze swoich dziecięcych marzeń. Udaje jej się odwiedzić Maude Vickery, która jest jej największą idolką, a zarazem pierwszą kobietą Angielką, której udało się przemierzyć pustynie. Kobiety zaczynają się przyjaźnić. Z pozoru zwykła znajomość z Vickery, wciągnie Joan w wir przygód, które będą stawały się coraz bardziej niebezpieczne.
Ktoś mi powiedział, że ta książka jest zupełnie inna od poprzednich napisanych przez tę autorkę. Niestety nie jestem w stanie tego potwierdzić, bo po prostu nie czytałam innych historii Katherine Wabb. Jednak mogę wam potwierdzić to, że "Angielka" jest fascynującą powieścią. W czasie deszczowych dni, pozwoliła odbyć mi podróż do pełnego słońca Omamu. Sprawiła, że była w stanie poczuć żąr pustynnego słońca na swojej twarzy. Wszystko to dzięki ogromnemu talentowi psiarki. Wie, ona co zrobić, żeby oczarować swojego czytelnika. Rzuca na ciebie czar, który sprawia, że przez kilka godzin, czujesz się jakby Joan zabrała Cię ze sobą w swoją podróż.
"Angielka" przedstawia dwie historie, toczące się w dwóch okresach czasowych- jedna jest o Joan, a druga o Maude. Przeszłość tej drugiej poznajemy dogłębnie, ale za to o jej obecnych działaniach, wiemy tyle ile dowiadujemy się z rozdziałów Joan. Przez to cała książka okryta jest aurą tajemniczości. Tak naprawdę to dopiero na koniec zostają odkryte wszystkie karty. Wiedziona mnóstwem pytań bez odpowiedzi, przerzucałam strony z coraz to większą ciekawością, aż w końcu uzyskałam swoje odpowiedzi.
Obie kobiety to silne postacie, które wiedzą czego chcą. Każda z nich starała się spełniać swoje marzenie. I może robiły to w różnych okolicznościach, to żadna z nich nie miała łatwo.
Tak jak napisałam na samym początku, tę pozycję czytałam długo. Jest to dziwne bo w samą historię wciągnęłam się bez końca. Jest mi tak samo trudno wytłumaczyć, jak fakt, że nie jestem fanką długich opisów, a w tej książce nie sprawiały mi najmniejszego problemu. Chociaż nie, źle napisałam. Sprawiały mi problem przez pierwsze 50 stron, a potem je po prostu pokochałam. Myślę, że te początkowe strony miały mnie powolutku oswajać z tym, co przygotowała autorka.
Na początku napisałam także, że nie planowałam czytać tej książki, dlatego też nie miałam żadnych oczekiwań wobec niej. Skończyło się na tym, że "Angielka" jest dla mnie jednym z większych zaskoczeń, oczywiście w pozytywnym sensie. Czy ją polecam? Definitywnie tak. Warto przeczytać i przeżyć niezapomnianą przygodę.
"Angielka" to książka, której nie miałam w planach czytać. Jednak, gdy wpadła ona w moje ręce, to trochę z ciekawości, a trochę skuszona piękną okładką, szybko się za nią zabrałam. Jeśli mam być szczera, to czytałam ją o wiele dłużej niż zazwyczaj. Nie wiem dlaczego, bo przecież bardzo mi się ona podobała!
Joan to angielka, która od dzieciństwa była zafascynowana odległą...
2017-08-24
Już na wstępie muszę powiedzieć wam, że czytając tę książkę kulałam się ze śmiechu. W pozytywnym znaczeniu oczywiście! Zabrałam się z nią popołudniu, i już po kilku godzinach miałam ją za sobą. Alcatraz bardzo szybko wciągnął mnie w swój lekko pokręcony świat i jestem przekonana, że z wami będzie podobnie. Już wam mówię, kim ten cały Alcatraz jest.
Zacznijmy od tego, że w tej książce spotkacie się z kilkoma rzeczami, które na początku mogą wydawać się nieco dziwne... Weźmy na przykład pod uwagę talenty bohaterów takie jak mówienie bez sensu i składu, spóźnianie się, czy też psucie rzeczy, albo to, że toczy się w niej walka o woreczek z piaskiem. Wiem, brzmi kuriozalnie, ale tak na prawdę to wszystko bardzo poważne sprawy! Myślicie, że te talenty są nie przydatne? Jeśli tak, to jesteście w wielkim błędzie! Posiadając, któryś z nich stajesz się niezwykle potężny! Dzięki wrodzonemu spóźnianiu się, jesteś zdolny do spóźnienia się na ranę, czy nawet własną śmierć. Nieźle, co nie? Opowiem o nim kiedyś trochę więcej, bo teraz wolę się skupić na innym- talencie do psucia rzeczy, którym posługuje się nasz główny bohater Alcatraz.
"Raz tak się spóźniłem na umówione spotkanie, że dotarłem tam, za nim wyszedłem"
Normalka...
Na początku Alcatraz nie wie, że psucie wszystkiego wokół niego nie wynika z jego niezdarności. Myśli po prostu, że nie ma szczęścia w życiu. W sumie co się chłopakowi dziwić- rodziców nie zna, a rodziny zastępcze rezygnują z niego po kilku dniach. Nikt nie chce przygarnąć chłopaka siejącego zniszczenie. Gdy nastolatek myśli, że w końcu znalazł dom, w którym może czuć się jak u siebie, podpala kuchnię, przez co znów musi go zmienić. Jednak za nim do tego dochodzi, otrzymuje on tajemniczą przesyłkę z okazji urodzin, która zawiera woreczek z piaskiem. Chwilę później zostaje on skradziony przez potężną, tajną organizację Bibliotekarzy. Od tego momentu nic nie jest już takie samo- Alcatraz spotyka mężczyznę, który podaje się za jego dziadka, do tego twierdzi, że chłopak należy do szanowanego rodu Smerdych, który od zarania dziejów, walczy z Bibliotekarzami.
"Byłem na wycieczce. Trochę się... zdenerwowałem i podniosłem kurę. Kiedy postawiłem ją z powrotem, natychmiast straciła wszystkie pióra i od tej pory nie chciała jeść nic poza karmą dla kotów"
Tak, dobrze czytacie- Alcatraz zepsuł kurę.
W zaledwie jeden dzień Alcatraz zmienia się z zagubionego chłopaka w okulatora władającego jednym z najpotężniejszych talentów, którego misją staje się odzyskanie wyżej wspomnianego woreczka z piaskiem.
Zdaję sobie sprawę, że to wszystko może brzmieć dla was niedorzecznie, ale uwierzcie, że tak naprawdę tworzy to naprawdę świetną i nieszablonową historię.
Książkę wyróżnia to, że Alcatraz nie występuje tu tylko jako narrator pierwszoosobowy, ale podaje się jako sam autor tej książki. Pisze, że to jest jego biografia, która nam- ludziom żyjącym w kłamstwie wpajanym przez Bibliotekarzy, ma pomóc przejrzeć na oczy. Dzięki temu często spotykamy się z fragmentami, gdzie zwraca on się bezpośrednio do nas. Nieraz zdradza on nam przy tym wiele "trików" jakimi posługują się popularni autorzy. Oczywiście, nie może się obejść także bez wtrącania do fabuły jego sarkastycznych komentarzy, które początkowo mnie rozpraszały, ale potem stało się czymś, co pokochałam.
"Cziszlandczycy, chciałbym skorzystać z okazji i pochwalić was za czytanie tej książki. Zdaję sobie sprawę, przez jakie trudności musieliście przejść, by ją zdobyć- w końcu żaden z Bibliotekarzy raczej jej nie poleci, zważywszy na ujawniane w niej sekrety na ich temat"
Och, dziękujemy Ci Alcatrazie, za tę niezwykłą książkę, która jest dla nas istną kopalnią wiedzy!
Każdy rozdział jest po brzegi wypełniony humorem, który trochę przypomina ten z książek wujka Ricka. Świat wykreowany jest tak dziwny, że aż wspaniały. Na przykład okazuje się, że schody są o wiele bardziej nowoczesne niż winda. Tak samo z bronią palną, która w porównaniu z mieczami okazuje się antykiem. Najprościej mówiąc- Sanderson stosuje tutaj wiele odwróconych schematów, które sprawiają, że fabuła staje się niebanalna.
Uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam. Ta pozycja sprawiła, że mój dzień stał się o wiele lepszy. Kto by pomyślał, ze taka niepozorna książka może sprawić tyle radości?
Warto zasiąść i poświęcić jej chwilę uwagi. Niby jest kierowana dla młodszych czytelników, ale ja uważam, że nadaje się idealnie nawet dla tych starszych.
POLECAM!
Już na wstępie muszę powiedzieć wam, że czytając tę książkę kulałam się ze śmiechu. W pozytywnym znaczeniu oczywiście! Zabrałam się z nią popołudniu, i już po kilku godzinach miałam ją za sobą. Alcatraz bardzo szybko wciągnął mnie w swój lekko pokręcony świat i jestem przekonana, że z wami będzie podobnie. Już wam mówię, kim ten cały Alcatraz jest.
Zacznijmy od tego, że...
2017-08-23
Trzy minuty- żyjesz lub umierasz, wszystko zależy od tego, jak długo uda Ci się przetrwać
Zacznijmy od wyjaśnienia, czym jest tytułowe "Wezwanie"- na naszym świecie jest to zaledwie chwila, licząca 3 minuty i 4 sekundy, a w świecie, do którego trafia nastolatek to cały dzień, przeplatany bólem i udręką.
Wszystko toczy się w Irlandii, w której ludzie odpokutowują za grzechy swoich przodków. Liczba ludności zmniejsza się z dnia na dzień, a wszystko to za sprawą Wezwania. Wiadome jest, że tylko nielicznym udaje się je przeżyć. Niestety nawet jeśli uda im się tego dokonać, to często wracają do naszego świata odmienieni. Wróży Lud nie okazuje łaski nikomu. Czerpie radość z torturowania nas, a potem pozbawiania życia. Świadomość, że kiedyś zostaniesz wezwany, towarzyszy dzieciom od urodzenia. Ich młodzieńcze życie przemija po brzegi wypełnione strachem.
Nessa uczęszcza do szkoły przetrwania- miejsca, w którym uczy się jak walki i radzenia sobie w obcym świecie. Jak wiele innych nastolatek dziewczyna czeka na swoją kolej. Jednak w porównaniu do innych dziewczyn coś ją wyróżnia... jej niepełnosprawność. Wszyscy wokół niej spisali ją na straty. Ona jednak wyczekuje momentu, podczas którego udowodni im, że się mylili. Wypełnia ją wola walki o swoje życie. Nie podda się zbyt łatwo.
"...Ucieczka przed Sidhe to coś więcej niż sprawa życia i śmierci; chodzi jeszcze o agonię; o straszliwe rzeczy, jakie robią z ciałem i kośćmi, zanim odeślą szczątki z powrotem, w darze dla przyjaciół i rodziców."
Opis książki jest ciekawy, ale według mnie nawet w połowie nie oddaje treści. Nie miałam zbyt wielkich wymagań co do tej książki. Liczyłam na zwykłą młodzieżówkę, taką, która umili mi wieczór. Jeny, w jakim ja byłam błędzie! To zdecydowanie nie jest zwykła młodzieżówka! Pomysł na przedstawienie "Wróżek" jako osób pragnących krwi i zemsty jest jak dla mnie genialny. Nie mogłam oderwać się od lektury. Z każdą stroną byłam coraz bardziej ciekawa. Ciekawa i zszokowana. To co niektórym przytrafiało się podczas wezwania bywało po prostu chore.
Do bohaterów nie przywiązałam się za bardzo. Wszystko dlatego, ze nie miałam okazji zgłębić ich osoby. Szkoda, że autor nie poświecił większej uwagi na opowiedzenie ich przeszłości. Z chęcią dowiedziałabym się, jak przebiegało ich dzieciństwo. jakie panują stosunki w ich rodzinie, czy nawet to, czym chcieliby się zająć po przeżyciu Wezwania. Za to, z kreacji głównej bohaterki jestem zadowolona. Swoją niepełnosprawność nadrabia sprytem i siłą charakteru. Nie użala się nad sobą, bo wie, że nie ma na to czasu. Nie jest to "miękka klucha"- Nessa wie, że nie najmniejsza chwila słabości, może doprowadzić ją do śmierci.
Peadar Ó Guilín stworzył historię, która przykuwa uwagę i zabiera czytelnika do świata, w którym panuje mroczny i niepokojący klimat. Dla mnie ta pozycja bywała momentami dziwna, ale to właśnie ta dziwność ją wyróżnia. "The Call" jest czymś, o czym szybko nie zapomnę. Jeśli szukacie czegoś innego, wyróżniającego się i wciągającego już od pierwszych stron, to śmiało możecie sięgnąć po tę pozycję. Ja jestem naprawdę z niej zadowolona.
Polecam!
Trzy minuty- żyjesz lub umierasz, wszystko zależy od tego, jak długo uda Ci się przetrwać
Zacznijmy od wyjaśnienia, czym jest tytułowe "Wezwanie"- na naszym świecie jest to zaledwie chwila, licząca 3 minuty i 4 sekundy, a w świecie, do którego trafia nastolatek to cały dzień, przeplatany bólem i udręką.
Wszystko toczy się w Irlandii, w której ludzie odpokutowują za...
2017-08-23
Akcja książki toczy się w 1938 roku, tuż przed wybuchem wojny. W miejscowym zoo, na wybiegu dla niedźwiedzia zostają odnalezione zwłoki dziecka. Sprawę rozwiązuje policjant kryminalny- Matzke, który prosi o pomoc funkcjonariusza policji porządkowej. Anton nie może uwierzyć w swoje szczęście- dzięki pracy z Matzkiem ma szansę na poprawę swojego życia, które w prawdzie mówiąc jest dość nędzne. W tym samym czasie, w innej miejscowości ze stawu zostają wyłowione następne zwłoki. Nie tylko policja bada tę sprawę- pewna hrabina, o polskich korzeniach także decyduje się ją rozwiązać. Czy te dwie zbrodnie są ze sobą jakoś powiązane? A może to po prostu zwykły zbieg okoliczności?
Na początku miałam trudności z wieloma nazwami, które były dla mnie po prostu za trudne do zapamiętania. Jednak po jakimś czasie, udało mi się je wszystkie zapamiętać, dzięki czemu mogłam bardziej skupić się na fabule. Rozwiązanie zagadki nie było dla mnie sporym zaskoczeniem, ale mimo to, książka wywoływała we mnie ciekawość. Choć ta pozycja jest krótka, to ma nam wiele do zaoferowania. Jako czytelnicy, nie obserwujemy tylko pędzącej akcji, ale dostajemy także szansę na zobaczenie jak przed wojną wśród Niemców wzrastały nastroje antysemickie, ale nie tylko.
"Siedział więc, nudząc się w towarzystwie milczącego poety i mając nadzieję, że wkrótce także ławki w parku miejskim zostaną udostępnione tylko prawdziwym Niemcom."
Nasz główny bohater był wniebowzięty, gdy ławki przed gmachem zostały zaopatrzone w tabliczkę "Żydom Zakazane". Z niecierpliwością czekał aż z ławkami w parku stanie się tak samo.
"Nie bój się nigdy Polaczków bić, każdy jeden w więzieniu powinien zgnić"
Fraszka wymyślona przez policjanta Matzkiego...
Czytając "Górę Synaj" jeszcze bardziej uświadomiłam, jak Żydzi i nasi rodacy mieli ciężko z Niemcami. Ciężko- to nawet za słabo powiedziane. Byli traktowani gorzej jak zwierzęta. W oczach Niemców byli warci śmiechu. Nasi bohaterowie nieraz zarzucają jakimś kąśliwym komentarzem w stosunku innych ras, przez co po prostu nie potrafiłam ich polubić. Nie jest to w żaden sposób wina autora, bo wykreował on bardzo realistyczne postacie, ale jednak moja niechęć do nich jest duża. Tak jak szybko polubiłam głównego bohatera, tak po tym jak cieszył się z kopania Polaka, od razu miałam go dość.
Krzysztof Koziołek zabrał mnie w podróż do innej epoki, gdzie oprócz miło spędzonego czasu, dowiedziałam się także wielu nowych informacji. Jestem pełna podziwu dla autora, ponieważ czytając książkę, czułam się jakby to wszystko działo się naprawdę. Bardzo dobra historia, zdecydowanie warta waszej uwagi.
Akcja książki toczy się w 1938 roku, tuż przed wybuchem wojny. W miejscowym zoo, na wybiegu dla niedźwiedzia zostają odnalezione zwłoki dziecka. Sprawę rozwiązuje policjant kryminalny- Matzke, który prosi o pomoc funkcjonariusza policji porządkowej. Anton nie może uwierzyć w swoje szczęście- dzięki pracy z Matzkiem ma szansę na poprawę swojego życia, które w prawdzie mówiąc...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-21
Czterysta lat temu nastąpił wybuch, który odmienił wszystko co znane na ziemi. Od tego momentu zawsze rodzą się bliźnięta. Jedno z nich rodzi się zdrowe i piękne, a drugie nich posiada jakiś defekt. To pierwsze nazywane są Alfami, te drugie- Omegami. Dzieci posiadające defekt są porzucane przez swoje rodziny, przez co skazane są na życie w skupiskach innych omeg, które prowadzą swój żywot w biedzie i odseparowaniu. Gdyby ci doskonali mogliby zabić swoich bliźniaków zrobiliby to bez wahania, ale niestety istnieje pewien haczyk- gdy ginie jeden z nich, drugi także.
Kiedy na świat przychodzą Cass i Zach wszyscy są w szoku. Oboje zdrowi i piękni, zdawać by się można, że urodziły się dwie Alfy. Jednak to nie prawda i Zach o tym wie. Jego siostra skrywa tajemnicę, która pewnego dnia będzie musiała wyjść na jaw. W końcu nadchodzi taki dzień i Cass zostaje wygnana. Omega nie może zakłócać i plamić pięknego życia Alf. Jak dalej potoczą się losy rodzeństwa? Czy istnieje świat, w którym wszyscy mogą żyć razem? Czy Cass uda się uniknąć tego co zgotował dla niej braciszek?
Autorka już po pierwszej stronie zaintrygowała mnie historią. Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać, co uważam za ogromny plus. Z każdą stroną byłam coraz bardziej ciekawa. Chciałam poznać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania, których było dosyć wiele. Na większość uzyskałam odpowiedź, a na resztę uzyskam czytając drugi tom.
Zazwyczaj nie lubię rozległych opisów, ale te tutaj sprawiły, że cała książka była jeszcze bardziej interesująca. Mieliśmy okazję poznać uczucia Cass, dowiedzieć się jak przebiegało jej dzieciństwo, czy też jak w wieku trzynastu lat udało jej się odnaleźć wśród Omeg. Dialogi pojawiały się rzadko, ale nie przeszkadzało mi. Francessa Haig po prostu wie jak zafascynować czytelnika. Wykreowała świat, w którym bez problemu się odnalazłam. Rozumiałam obawy, z którymi przyszło się mierzyć naszym bohaterom.
Do tego wszystkiego pokochałam przedstawienie uczuć Cass, gdy była poddana wieloletniemu uwięzieniu! Jak o tym czytałam, to sama byłam w stanie poczuć to co ona. Chwilami dziwiłam się, że ma ona w sobie wolę walki, bo ja po tym co ona przeszła bym po prostu zwariowała. Haig nie dała swojej bohaterce idealnego życia, a wręcz przeciwnie- gdy tylko może to rzuca jej kłody pod nogi. Dzięki temu zamiast "miękkiej kluchy" mamy silną i zdecydowaną postać, która ja polubiłam od "pierwszego wejrzenia". Choć chwilami może wydawać się łatwowierna, to wcale taka nie jest. Po mimo tego co przeszła udało jej się zachować wiele dobroci w sercu.
Świat, w którym przyszło żyć tym ludziom jak dla mnie jest chory- nie mogą żyć z własnym bliźniakiem, ale też nie mogą żyć bez niego. Porąbane, co nie?
Co tu wiele mówić- po prostu wciągnęłam się w tę historię. Nie spodziewałam się, że będzie w niej aż tyle akcji i szokujących momentów. Końcówka była według mnie perfekcyjna, dosłownie wbiła mnie w fotel. Byłam zaskoczona, naprawdę mocno.
Szczerze polecam. Uważam, że to jest książka, która powinna być zdecydowanie bardziej popularna. Szkoda, że niektórym nie spodobała się tak bardzo jak mi. Wciąż się temu dziwię.
Czterysta lat temu nastąpił wybuch, który odmienił wszystko co znane na ziemi. Od tego momentu zawsze rodzą się bliźnięta. Jedno z nich rodzi się zdrowe i piękne, a drugie nich posiada jakiś defekt. To pierwsze nazywane są Alfami, te drugie- Omegami. Dzieci posiadające defekt są porzucane przez swoje rodziny, przez co skazane są na życie w skupiskach innych omeg, które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Był miłością jej życia. Kochała go i trwała z nim w związku, który do łatwych nie należał. W końcu on był komandosem, przez co ona nigdy nie miała pewności czy zobaczy go jeszcze raz. Ale on jej obiecał. Obiecał, że wróci, ale tak się nie stało. Życie po stracie ukochanego nie byłó łatwe. Natalie potrzebowała oparcia, kogoś kto pomoże jej przez to przebrnąć. Los sprawił, że znalazła je w ramionach Liama, najlepszego przyjaciela jej męża. Z czasem pojawiły się uczucia, te których być nie powinno. Czy będzie ona w stanie pokochać kogoś innego, jeśli wciąż kocha nieżyjącego już męża?
Taką książkę to ja zdecydowanie mogę nazwać DOBRYM ROMANSEM. Wciąga, wywołuje masę emocji, trzyma w niepewności. Nie wiesz, czy ostatecznie będą razem, czy nie. A jeśli myślisz, że znasz odpowiedź to jesteś w błędzie, bo takiego obrotu wydarzeń na pewno się nie spodziewasz! Podobało mi się w tej historii to, że uczucia bohaterów nie biorą się z nikąd, narastają w nich powoli, aż w końcu dochodzą do punku kulminacyjnego. Spodobało mi się również to. że ta lektura nie jest banalna, nie jest schematyczna. Opowiada historię trudnej, wręcz dramatycznej historii, która kończy się w najmniej oczekiwanym przez nas momencie. Nie skłamię mówiąc, że tę książkę się wręcz połyka. Czytasz, czytasz i wciąż chcesz więcej. A gdy już ją skończysz, to zostajesz w takim szoku, że nie wiesz co ze sobą zrobić. Tak przynajmniej było w moim wypadku.
Bez wątpienia polecam tę książkę. Choć oczywiście nie jest idealna, bo i kilka wad się znajdzie, to radość z czytania jest ogromna. Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie wspomniałam o tych wadach, co nie? Nie wspomniałam, bo nie jest to tak naprawdę nic ważnego. W żaden sposób nie ujmują one "Consolation". Ostrzegam jednak, że wraz z przerzuceniem ostatniej strony, od razu zapragniecie następnego tomu!
Był miłością jej życia. Kochała go i trwała z nim w związku, który do łatwych nie należał. W końcu on był komandosem, przez co ona nigdy nie miała pewności czy zobaczy go jeszcze raz. Ale on jej obiecał. Obiecał, że wróci, ale tak się nie stało. Życie po stracie ukochanego nie byłó łatwe. Natalie potrzebowała oparcia, kogoś kto pomoże jej przez to przebrnąć. Los sprawił,...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to