-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2020-12-07
2017-12-10
2017-11-23
Rewelacja. Dzieło doskonałe. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości Rosińskiego, czy dla sympatyków komiksu w ogóle. Patrick Gaumer wykonał prawdziwie tytaniczną pracę przy tworzeniu tej monografii. Wywiady z Rosińskim obejmują swoim tematem właściwie całą biografię artysty. Rozdziały, których jest w sumie 12 (z czego jeden można uznać za bonusowy) są podzielone tematycznie, opowiadają o konkretnym okresie życia Rosińskiego (dzieciństwo, nauka i studia, pierwsze prace ilustratorskie i redaktorskie, pierwsze podróże na Zachód i przeprowadzka) lub o konkretnym jego dziele (Thorgal, Yans, Szninkiel, Skarga, Skarbek). Do tego naprawdę ciekawe wywiady dodatkowe ze współpracownikami Rosińskiego, m.in. Van Hamme, Sente, Duchateau, ale i wielu innych. A także prawdziwy ogrom materiałów dodatkowych - zdjęć, pierwszych prac, artykułów z gazet, szkiców, próbnych rysunków i obrazów. Najprawdziwsza kopalnia. Co mnie najbardziej zaskoczyło? Szeroka, właściwie nie mająca granic gama stylów, w jakich Rosiński jest w stanie tworzyć. Oczywiście wiedziałem już wcześniej, że tworzenie komiksów nie było ani jedynym, ani pierwszym poważnym zajęciem artysty (poważnym, bo komiksy "do szuflady" rysował już będąc dzieckiem), ale nie sądziłem, że jest tego aż tak wiele. Projekty okładek płyt i książek, a nawet etykiet do win, ilustracje do książek dziecięcych i edukacyjnych, plakaty, winiety do czasopism... a wszystko to w niezliczonej liczbie stylów graficznych i technicznych. Znając komiksy Rosińskiego myślałem, że jego charakterystyczną kreskę (zwłaszcza jeśli chodzi o rysowanie/malowanie postaci) będę potrafił rozpoznać zawsze i wszędzie, okazuje się jednak, że przy wielu z jego prac nawet bym nie przypuszczał jego autorstwa. Rewelacyjna książka o rewelacyjnym człowieku i Artyście.
Rewelacja. Dzieło doskonałe. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości Rosińskiego, czy dla sympatyków komiksu w ogóle. Patrick Gaumer wykonał prawdziwie tytaniczną pracę przy tworzeniu tej monografii. Wywiady z Rosińskim obejmują swoim tematem właściwie całą biografię artysty. Rozdziały, których jest w sumie 12 (z czego jeden można uznać za bonusowy) są podzielone...
więcej mniej Pokaż mimo toThriller, który nie jest thrillerem. Dłużyzny, nuda, nużące opisy różnych procesów technologicznych w gospodarce energetycznej. Ciekawiej zaczyna się robić dopiero w połowie, kiedy główny bohater popada w konflikt z władzami i zostaje podejrzany o wywołanie kryzysu energetycznego. Ale to wciąż nie to, czego oczekiwałem, wciąż ciężko się wczuć i zaangażować emocjonalnie w lekturę. Jestem rozczarowany i zniechęcony do sięgnięcia po kolejne książki tego autora. Chyba największym (jedynym?) plusem tej książki jest to, że uświadamia czytelników, jakie dziedziny naszego życia byłyby zagrożone tego typu kryzysem i w jaki sposób. A nawet, jakie problemy wynikałyby z jego zażegnania, o czym większość na pewno nie zdaje sobie sprawy.
Thriller, który nie jest thrillerem. Dłużyzny, nuda, nużące opisy różnych procesów technologicznych w gospodarce energetycznej. Ciekawiej zaczyna się robić dopiero w połowie, kiedy główny bohater popada w konflikt z władzami i zostaje podejrzany o wywołanie kryzysu energetycznego. Ale to wciąż nie to, czego oczekiwałem, wciąż ciężko się wczuć i zaangażować emocjonalnie w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-15
2017-08-28
Mam mieszane uczucia co do tej pozycji. Fabuła tego tomu jest moim zdaniem lepsza od "Domu ze szkła", ale gorsza od "Dzieci lisicy". Największym minusem "Klątwy kruków" jest widoczny bardziej niż w poprzednich tomach "amerykanizm" komiksu - jest on adresowany przede wszystkim do czytelnika amerykańskiego, znającego grę, ale nie znającego książek. Objawia się to, po pierwsze, przez znów powracający aż do znudzenia motyw strzygi - cała ta historia jest ponownie przypomniana w retrospekcjach, a przecież każdy fan Białego Wilka zna ją właściwie na pamięć. I po drugie - design postaci otwarcie nawiązujący (czy wręcz zerżnięty) z "Dzikiego Gonu", a i sama historia toczy się, z tego co wyczytałem, po wydarzeniach z gry. Rozumiem, że komiks rozpoczął swój żywot jako promocja i swoisty dodatek go produkcji CDProjektu, jednak takie nazbyt już otwarte nawiązywanie do gry mnie osobiście odtrąca.
Do tego nie przekonuje mnie motyw "spiskującej" kobiety, która najpierw zatrudnia wiedźminów w celu wyeliminowania strzygi, żeby zaraz potem próbować ich spławić, żeby nie wydały się jej tajemnicze powiązania ze strzygą. Słaby plot-twist, który wydaje mi się zbyt prosty, zbyt płytki.
Co nie zmienia faktu, że to jednak kolejny wiedźmin, którego czyta się z przyjemnością. Wolałbym jednak przeczytać bardziej oryginalną historię.
Mam mieszane uczucia co do tej pozycji. Fabuła tego tomu jest moim zdaniem lepsza od "Domu ze szkła", ale gorsza od "Dzieci lisicy". Największym minusem "Klątwy kruków" jest widoczny bardziej niż w poprzednich tomach "amerykanizm" komiksu - jest on adresowany przede wszystkim do czytelnika amerykańskiego, znającego grę, ale nie znającego książek. Objawia się to, po...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-08
2016-07-07
2016-06-16
Moja ocena nie jest obiektywna w najmniejszym choćby stopniu ;) Pokochałem muzykę tej dziewczyny parę lat temu, trafiłem na nią w momencie, kiedy sława Lindsey nabierała już rozpędu. Po obejrzeniu wszystkich jej teledysków zacząłem oglądać pozostałe jej filmiki i pokochałem ją samą. Bo nie oszukujmy się, jak można nie uwielbiać dziewczyny, która przebiera się za swoją największą fankę i napastuje ludzi na ulicach krzycząc "Przyjdźcie na koncert Lindsey"? Jak można nie uwielbiać dziewczyny, która w środku lata, w trakcie trasy koncertowej, ubiera strój Mikołaja i jako Half-Santa urządza swojemu zespołowi Half-Christmas? Ta książka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Lindseyki nie da się nie kochać - nie tylko za jej nieziemską muzykę, ale po prostu za to, jaka jest na co dzień :) A do tego książka rzuca światło na kilka spraw, które do tej pory pozostawały dla fanów nie do końca jasne i dorzuca wiele innych, nieznanych dotąd historii z życia Artystki. "Wulkan energii", jak nazywają ją niektórzy fani, jest określeniem jak najbardziej na miejscu. Chciałbym poznać w prawdziwym życiu osobę choć trochę tak wspaniałą i zakręconą jak Lindsey. I pewnie nie tylko ja.
Moja ocena nie jest obiektywna w najmniejszym choćby stopniu ;) Pokochałem muzykę tej dziewczyny parę lat temu, trafiłem na nią w momencie, kiedy sława Lindsey nabierała już rozpędu. Po obejrzeniu wszystkich jej teledysków zacząłem oglądać pozostałe jej filmiki i pokochałem ją samą. Bo nie oszukujmy się, jak można nie uwielbiać dziewczyny, która przebiera się za swoją...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-07
Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości ASa - choć prawdę mówiąc każdy fan opowiadania z tego zbioru prawdopodobnie poznał już wcześniej. Oprócz opowiadań zawartych w zbiorze "Coś się kończy, coś się zaczyna" z 2000 roku mamy tutaj także nowelkę "Maladie" (wydaną wcześniej razem z esejem "Świat króla Artura") oraz króciutki, niepublikowany wcześniej w żadnej książce "Spanienkreuz" (swoją drogą - genialny!). Innymi słowy, dostajemy w jednym wydaniu wszystkie opowiadania Sapkowskiego nie wchodzące w skład cyklu wiedźmińskiego.
Pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości ASa - choć prawdę mówiąc każdy fan opowiadania z tego zbioru prawdopodobnie poznał już wcześniej. Oprócz opowiadań zawartych w zbiorze "Coś się kończy, coś się zaczyna" z 2000 roku mamy tutaj także nowelkę "Maladie" (wydaną wcześniej razem z esejem "Świat króla Artura") oraz króciutki, niepublikowany wcześniej w żadnej książce...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-06
Co tu dużo gadać, pozycja obowiązkowa dla każdego fana tego wyjątkowego medium, jakim jest komiks. Autor miał genialny pomysł, żeby narysować komiks o komiksie i w genialny sposób to zrealizował - ogrom informacji, spostrzeżeń, faktów okraszonych sporą dawką humoru. Po przeczytaniu trudno mi sobie wyobrazić lepszą formę do przedstawienia teorii komiksu, formę, która opowiadając o poszczególnych aspektach tej sztuki sekwencyjnej jednocześnie je obrazuje, oddziałując silniej na czytelnika i pozwalając na lepsze, pełniejsze zrozumienie omawianych kwestii. Rewelacja!!
Co tu dużo gadać, pozycja obowiązkowa dla każdego fana tego wyjątkowego medium, jakim jest komiks. Autor miał genialny pomysł, żeby narysować komiks o komiksie i w genialny sposób to zrealizował - ogrom informacji, spostrzeżeń, faktów okraszonych sporą dawką humoru. Po przeczytaniu trudno mi sobie wyobrazić lepszą formę do przedstawienia teorii komiksu, formę, która...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-29
Niestety, podobnie jak tom poprzedni, czwarta część przygód Kirito mnie osobiście niczym nie zachwyciła, a raczej odrzuciła. Zachowanie bohaterów momentami dalej pozostaje absurdalne i bezsensowne, tak samo jak głównego wroga, którego cele są kompletnie nieprzekonujące, zresztą tak jak cały świat gry. I jak sama fabuła. Jedynymi plusami są pojawiająca się pod koniec zapowiedź rozbudowania uniwersum gier VRMMO w świecie przedstawionym i świadomość, że gdzieś tam w wirtualnej przestrzeni dalej krąży świadomość twórcy SAO, co daje nadzieję na jakieś niespodziewane zwroty akcji.
Rozumiem, że oczekiwanie nie wiadomo jakich fajerwerków od zwykłego akcyjniaka dla młodzieży nie jest rozsądne, ale nie zmienia to faktu, że historia i świat przedstawiony w dwóch pierwszych tomach miały więcej sensu i były bardziej wiarygodne. I na pewno czytało się je z większym zainteresowaniem i przyjemnością niż "Taniec wróżek".
PS. Swoją drogą, kończąc tom dałem się ponieść wyobraźni i pomyślałem sobie, jak by to było fajnie, gdyby w którymś momencie połączyło się uniwersum SAO z uniwersum Ghost in the Shell - przecież działania geniuszy wirtualnej zbrodni z SAO byłyby idealnymi sprawami do rozwiązania dla Sekcji 9 :)
Niestety, podobnie jak tom poprzedni, czwarta część przygód Kirito mnie osobiście niczym nie zachwyciła, a raczej odrzuciła. Zachowanie bohaterów momentami dalej pozostaje absurdalne i bezsensowne, tak samo jak głównego wroga, którego cele są kompletnie nieprzekonujące, zresztą tak jak cały świat gry. I jak sama fabuła. Jedynymi plusami są pojawiająca się pod koniec...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-28
W ciągu ostatniego roku ominęło mnie kilka dobrych okazji na odwiedzenie rodziny na wsi. Z tej tęsknoty i desperacji wziąłem się za "Chłopów", tylko po to, żeby poczuć odrobinę wiejskiego klimatu. No i dostałem to co chciałem - choć akcja toczy się pod koniec XIX w., to mimo tego wiele z obrazów odmalowanych w książce znam bardzo dobrze z własnych obserwacji. Wiejskie życie, zwyczaje, prace, wszystko to ściśle określone zmieniającymi się porami roku, a nawet tak znienawidzone przez wiele osób opisy natury - wszystko to jest tak genialnie napisane, że obrazy stają przed oczami jak żywe. Do tego dochodzi ciekawa historia z postaciami nie pozostającymi dla czytelnika obojętnymi - przeżycia jednych wzbudzają żal, działania innych złość, aż chciałoby się niektórymi osobami potrząsnąć i krzyknąć "Opanuj się, człowieku!". Arcydzieło i mistrzostwo, choć zakończenie pozostawia niedosyt - ot, został nam przedstawiony krótki okres z życia wsi, po którym my zostajemy jedynie z domysłami, choć życie w Lipcach toczy się dalej...
W ciągu ostatniego roku ominęło mnie kilka dobrych okazji na odwiedzenie rodziny na wsi. Z tej tęsknoty i desperacji wziąłem się za "Chłopów", tylko po to, żeby poczuć odrobinę wiejskiego klimatu. No i dostałem to co chciałem - choć akcja toczy się pod koniec XIX w., to mimo tego wiele z obrazów odmalowanych w książce znam bardzo dobrze z własnych obserwacji. Wiejskie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-28
Co tu dużo gadać - pozycja obowiązkowa dla każdego fana wiedźmina. Ładnie wydany album, duży format, dobrej jakości papier, aż chce się czytać. Graficznie to kwestia gustu lub/i przyzwyczajenia, mnie osobiście ilustracje Polcha się podobają. Fabularnie wiadomo - dzieło na podstawie Sapkowskiego i nad którym ten trzymał osobistą pieczę nie mogło się nie udać. Dla tych, którzy komiksu nie czytali nigdy wcześniej, nowinką może być rozdział pt. "Zdrada", na podstawie nie wykorzystanego przez Sapka pomysłu na opowiadanie. Oprócz tego ciekawostką są detale będące puszczaniem oczka do fanów cyklu wiedźmińskiego, czyli pojawianie się co niektórych postaci w tle w tych rozdziałach, w których nie występowali w książce - np. mały Jaskier i młoda Yennefer (wtedy jeszcze April) w "Zdradzie", Renfri i Yarpen w "Geralcie" (na podstawie opowiadania o strzydze), przewijający się przez kilka rozdziałów Myszowór czy vrany i bobołaki (w książkach występujące jedynie w opowiadaniu "Droga, z której się nie wraca"). Ostatecznie prowadzi to do pewnych drobnych niespójności czy nielogizmów - Yennefer wspominająca w późniejszym rozdziale "Ostatnie życzenie", że nigdy wcześniej nie spotkała żadnego wiedźmina ("Zdrada", w albumie będąca drugim rozdziałem, tak naprawdę powstała jako ostatni komiks z serii, co też ma znaczenie i nieco wyjaśnia) czy Jaskier będący za młodu pasterzem kóz (a wiadomo, że w istocie był to "szlachcic, choć ubogi" ;) - więc żadnym pasterstwem w dziecięcych latach raczej by się nie zajmował). Generalnie jest to komiks, który momentami trzeba traktować z pewnym przymrużeniem oka, co nie zmienia faktu, że jest to kawał dobrej roboty.
Co tu dużo gadać - pozycja obowiązkowa dla każdego fana wiedźmina. Ładnie wydany album, duży format, dobrej jakości papier, aż chce się czytać. Graficznie to kwestia gustu lub/i przyzwyczajenia, mnie osobiście ilustracje Polcha się podobają. Fabularnie wiadomo - dzieło na podstawie Sapkowskiego i nad którym ten trzymał osobistą pieczę nie mogło się nie udać. Dla tych,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-09
W mojej opinii "Domu ze szkła" napisałem, że pisanie opowieści o Geralcie powinno zostawić się Polakom. "Dzieci lisicy" są tego dobrym przykładem i potwierdzeniem, gdyż komiks jest dokładną adaptacją jednego z wątków powieści "Sezon burz", więc de facto Paul Tobin przełożył tylko scenariusz Sapkowskiego na język komiksowego medium. Myślę, że właśnie dlatego "Dzieci lisicy" są komiksem lepszym od tomu pierwszego. Wszystko ma tu sens, trzyma się kupy, a postacie są wiarygodne. Rysunki Joego Querio wydają mi się ładniejsze i staranniejsze niż w tomie poprzednim, za wyjątkiem wciąż pozostawiających nieco do życzenia dalszych planów, na których postacie wyglądają czasem koślawo. Do tego dochodzi o wiele ładniejsza (moim zdaniem) okładka niż w "Domu ze szkła" i, tak jak poprzednio, kilka naprawdę cieszących oko ilustracji i grafik na końcu tomu (choć część z nich to grafiki z gry W3, które fani Wieśka na pewno widzieli już wcześniej).
Generalnie komiks jest bardzo dobry, ale osobiście wolałbym przeczytać jakąś nową historię o Geralcie niż odgrzewanego (choć wciąż smacznego) kotleta, którego każdy fan wiedźmina bardzo dobrze zna.
W mojej opinii "Domu ze szkła" napisałem, że pisanie opowieści o Geralcie powinno zostawić się Polakom. "Dzieci lisicy" są tego dobrym przykładem i potwierdzeniem, gdyż komiks jest dokładną adaptacją jednego z wątków powieści "Sezon burz", więc de facto Paul Tobin przełożył tylko scenariusz Sapkowskiego na język komiksowego medium. Myślę, że właśnie dlatego "Dzieci...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-19
2015-10-22
Książka opisuje mrożącą krew w żyłach działalność tajnej japońskiej jednostki zlokalizowanej w Mandżurii, której zadaniem były badania nad bronią biologiczną, co w praktyce sprowadzało się do eksperymentów na ludziach. Zarażanie jeńców i więźniów różnymi, w większości śmiertelnymi chorobami, sekcje na wciąż żywych ludziach czy mordowanie na wymyślne sposoby z "medycznej ciekawości" - to była codzienność w Jednostce 731. Pozycja pokazująca, czym może być indoktrynacja i wychowanie w zmilitaryzowanym i skrajnie nacjonalistycznym państwie. Można odnieść wrażenie, że w II wojnie światowej brał udział naród o skrzywieniu psychicznym równie wielkim co nazistowscy Niemcy, a może i większym. Bo wygląda na to, że Japończycy niespecjalnie się poczuwają do jakiejkolwiek odpowiedzialności (zresztą nie tylko w tej kwestii, co powinien wiedzieć każdy interesujący się tym krajem, ich duma narodowa i poczucie wyższości nad innymi nacjami chyba jeszcze długo nie osiągną zdrowego poziomu).
Minusem książki jest jej wiek - choć u nas wydana dopiero teraz, to napisana w 1997 roku. Przez te 18 lat na światło dzienne mogło wyjść znacznie więcej szokujących informacji na temat Jednostki, zwłaszcza że większość treści przedstawionych w książce wyszła na jaw niedługo przed jej napisaniem.
Książka opisuje mrożącą krew w żyłach działalność tajnej japońskiej jednostki zlokalizowanej w Mandżurii, której zadaniem były badania nad bronią biologiczną, co w praktyce sprowadzało się do eksperymentów na ludziach. Zarażanie jeńców i więźniów różnymi, w większości śmiertelnymi chorobami, sekcje na wciąż żywych ludziach czy mordowanie na wymyślne sposoby z...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-27
Ta książka mogłaby być poradnikiem pt. "Jak przeżyć samotnie na Marsie półtorej roku mając zapasy na 3 miesiące" :) Naprawdę świetna książka z rewelacyjnym głównym bohaterem, który mimo swojego położenia i śmierci kilkukrotnie zaglądającej w oczy (no dobra, stale zaglądającej, ale kilka razy bardziej niż zwykle) nie traci ducha, optymizmu ani poczucia humoru. Naprawdę, niejednokrotnie w trakcie lektury można parsknąć śmiechem! Dla laików nie czytających na co dzień sf (takich jak ja) problemem mogą być jedynie te wpisy z dziennika Marka Watneya opisujące jego technologiczno-naukowe działania mające jak najbardziej przedłużyć mu życie. Wszystkie te opisy, jak bohater stara się pozyskać wodę, tlen, pozbyć innych niebezpiecznych gazów i substancji z otoczenia, przerobić kosmiczne sprzęty tak, żeby bezustannie utrzymywały go przy życiu - momentami mogą się wydawać nazbyt ciężkie i nużące. Na szczęście wszystkie te dziennikowe wpisy są często przeplatane "zwykłą" narracją przedstawiającą wydarzenia na Ziemi i próby wymyślenia ratunku przez wielkie umysły z NASA.
Teraz wystarczy tylko zaczekać na premierę filmu i zachwycić się historią ponownie :)
Ta książka mogłaby być poradnikiem pt. "Jak przeżyć samotnie na Marsie półtorej roku mając zapasy na 3 miesiące" :) Naprawdę świetna książka z rewelacyjnym głównym bohaterem, który mimo swojego położenia i śmierci kilkukrotnie zaglądającej w oczy (no dobra, stale zaglądającej, ale kilka razy bardziej niż zwykle) nie traci ducha, optymizmu ani poczucia humoru. Naprawdę,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy dowiedziałem się o tej książce byłem do niej sceptycznie nastawiony, być może dlatego, że polska literatura nigdy nie leżała w centrum moich zainteresowań. Ale kiedy znalazłem gdzieś w internetach spis treści i dostrzegłem tam Sapkowskiego - oo, tu już byłem kupiony. Właśnie to przekonało mnie ostatecznie do zamówienia "Literatoury" i absolutnie nie żałuję. Początkowo dziwiła mnie też sama idea tej książki, ktoś celnie porównał ją do bloga o książkach, tyle że nie w internecie, a na papierze. I jak się okazuje, ta formuła okazała się być świetna!
Jak to ujęła sama Paulina odpowiadając na mój komentarz, że zacznę lekturę od Sapkowskiego, "mogę być zaskoczony". Tak, byłem. Nie tylko tym konkretnym rozdziałem, przede wszystkim byłem zaskoczony tym, jak dobrze czyta się taki "blog na papierze". Język, jakim posługuje się Paulina sprawia, że "Literatourę" po prostu się pochłania i czuje się wielką przyjemność z czytania, nawet kiedy poruszane są tematy poważne czy gorzkie. Ale chyba najważniejsze jest to, że udało się Paulinie "odczarować" (przynajmniej przede mną) polską literaturę. Co prawda ja sam nigdy nie należałem do jej zagorzałych krytyków, np. potrafiłem dostrzegać zalety pewnych znienawidzonych przez większość osób lektur szkolnych, ale wciąż siedział mi gdzieś z tyłu głowy ten jej skrzywiony obraz, obraz literatury nie wartej poświęcania na nią czasu. "Literatoura" udowodniła mi, jak bardzo się myliłem. Korzystając z pozwolenia samej Autorki trochę po książce pobazgrałem, a konkretnie pozaznaczałem sobie w spisie treści te utwory, które wydały mi się godne przeczytania. A trochę tego jest! Chyba najbardziej zainteresowała mnie ta druga, nieznana powszechnie twarz Marii Konopnickiej.
Czy są jakieś minusy? Dla mnie dwa - raz, że niektóre rozdziały są moim zdaniem za krótkie. I dwa, jako fan komiksów żałuję, że nie znalazło się w książce miejsce dla żadnej pozycji z tego medium. Mam wielką nadzieję, że kiedy już powstanie kolejna część (a myślę, że powstanie ;)), to przeczytam w niej rozdział o jakimś polskim komiksie, może o "Kajko i Kokoszu" jako o absolutnej klasyce, a najlepiej o "Osiedlu Swoboda" - naprawdę jestem ciekaw, co Paulina miałaby do powiedzenia na jego temat.
Jest jednak jeszcze jeden powód, dla którego "Literatoura" tak bardzo mi się spodobała. Bo to jest nie tylko książka o książkach, jest to też książka o samej Autorce. Otóż jej teksty są czasem bardzo osobiste, Paulina dzieli się z nami swoimi przemyśleniami, lękami, obawami, wspomnieniami, całą swoją wrażliwością. W poszczególnych rozdziałach nie skupia się jedynie na omawianym utworze, często jest tak, że ten utwór lub tylko jego fragment jest dla niej źródłem do dalszych rozważań, do różnorakich dygresji. I jak zawsze uważałem ją (jako wierny widz jej kanału na YT) za barwną, ciekawą, fascynującą osobę, tak "Literatoura" tylko mnie utwierdziła w tym przekonaniu. Przytoczyłem wyżej porównanie książki do bloga, ale mnie osobiście kojarzy się ona z rozmową ze znajomym przy piwie. Właśnie takich rozważań, jakimi raczy nas Paulina w swojej książce, i takich ludzi jak ona sama bardzo mi na co dzień brakuje, dlatego żałuję cholernie, że nie znam jej osobiście, że nie mogę faktycznie usiąść z nią przy stole czy gdziekolwiek i pogadać jak ze znajomą. O książkach i o tych wewnętrznych podróżach, w które nas zabierają. I o wszystkim innym.
Uwielbiam tę książkę, jej pomysł i wykonanie. I uwielbiam jej Autorkę.
Kiedy dowiedziałem się o tej książce byłem do niej sceptycznie nastawiony, być może dlatego, że polska literatura nigdy nie leżała w centrum moich zainteresowań. Ale kiedy znalazłem gdzieś w internetach spis treści i dostrzegłem tam Sapkowskiego - oo, tu już byłem kupiony. Właśnie to przekonało mnie ostatecznie do zamówienia "Literatoury" i absolutnie nie żałuję. Początkowo...
więcej Pokaż mimo to