-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2014-11-15
Naczytałem się wielu pozytywnych opinii na temat serii jRPGów i animców spod znaku .hack. Co prawda zagrać i oglądać nie miałem okazji, ale za to trafiła się okazja taniego nabycia mangi, z czego skorzystałem w nadziei na lekką opowieść o perypetiach bohaterów gry MMO. I choć komiks faktycznie okazał się lekki, to jednak rozczarowałem się na całej linii.
Po pierwsze - spodziewałem się jakiejś osobnej historii w świecie znanym z gry, ta jednak okazała się zbyt mocno powiązana z jej postaciami i wydarzeniami, aby osoba nie znająca serii wcześniej wyłapała wszystkie smaczki. Fakt, trochę w tym mojej winy, że nie dowiedziałem się wcześniej, jak bardzo manga jest związana z grą. Ale nic to, byłoby pół biedy, gdyby to był jedyny zarzut. Niestety...
Po drugie - scenariusz. Jest zbyt chaotyczny, często nie rozumiałem co się dzieje ani samych działań i motywów postaci (z których część jest tak naprawdę kompletnie zbędna). I w ogóle seria sama w sobie okazała się głupawą komedyjką dla młodzieży, co kompletnie mi nie pasuje do konwencji jRPGów czy MMO. Mnie w każdym razie rzadko które żarty śmieszyły. Trzeci tom jest już nieco poważniejszy, o czym piszą zresztą sami autorzy, i to faktycznie da się odczuć. Nie da się za to odczuć, że te trzy tomy przedstawiają długie kilka miesięcy rozgrywki i przygód bohaterów.
Po trzecie - rysunki. Nie są co prawda jakieś brzydkie, ale piękne też nie - autorka ilustracji jest po prostu sprawną rzemieślniczką w swoim fachu. Nie można tego uznać za jakiś wielki minus (chyba nawet przeciwnie, to największy plus mangi), w przeciwieństwie do kadrowania, momentami równie chaotycznego co sam scenariusz. Czasem po prostu patrzyłem i nie wiedziałem co się dzieje na stronie.
Generalnie jest to jeden z najsłabszych i najbardziej bezsensownych komiksów jakie kiedykolwiek czytałem, choć bardzo możliwe, że fanom serii .hack czy mangowych komedyjek spodobałoby się znacznie bardziej.
Naczytałem się wielu pozytywnych opinii na temat serii jRPGów i animców spod znaku .hack. Co prawda zagrać i oglądać nie miałem okazji, ale za to trafiła się okazja taniego nabycia mangi, z czego skorzystałem w nadziei na lekką opowieść o perypetiach bohaterów gry MMO. I choć komiks faktycznie okazał się lekki, to jednak rozczarowałem się na całej linii.
Po pierwsze -...
2014-07-22
Gokuraku - specyficzna wypożyczalnia kaset, do której trafić mogą tylko nieliczni, oferująca kasety z tzw. Video Girls. Mają one pomóc wypożyczającym przetrwać trudne chwile, związane najczęściej z zawodem miłosnym, wspierać ich i pomóc w odzyskaniu wiary w samych siebie. Jednym z takich wypożyczających jest 16-letni Yota Moteuchi, który trafił do Gokuraku w dniu, w którym dowiedział się, że jego cicha sympatia, Moemi, jest zakochana w Takashim, jego najlepszym przyjacielu. Jego uwagę zwraca kaseta z wyjątkowo śliczną dziewczyną na okładce - Ai Amano. Zabiera więc kasetę do domu, włącza ją i... z telewizora wyskakuje Ai jak żywa! Problem w tym, że Yota użył uszkodzonego odtwarzacza, co nieco "uszkodziło" Ai - staje się szczera i bezpośrednia, czasem zachowuje i wysławia się jak chłopak, i co najważniejsze - zaczyna czuć (czyli przede wszystkim kochać), co jest zabronione wszystkim Video Girls. Od tego momentu zaczyna się prawdziwy uczuciowy roller-coaster. Kto kogo pokocha, kto kogo zdobędzie, kto kogo rzuci i czy Ai może stać się człowiekiem?
Nazwałbym ten komiks erotyzującym (ale NIE erotycznym!) komediodramatem romantycznym dla młodzieży (chyba głównie dla chłopaków ;)). Świetna opowieść o młodzieńczej miłości i wszystkich rozterkach z nią związanych. Wiele zwrotów akcji i ciekawe postacie gwarantują dobrą rozrywkę, losami bohaterów można się naprawdę przejąć (choć pod koniec historii częściej ma się ochotę wskoczyć na karty komiksu i palnąć głównego bohatera w czerep za jego niezdecydowanie). No i rewelacyjna Ai - zdecydowanie jedna z najlepszych i najciekawszych postaci kobiecych, z jakimi spotkałem się na kartach komiksu i chociażby dla niej samej warto się z tą mangą zapoznać. Naprawdę, chciałbym znać kogoś takiego w rzeczywistości... Ogromnym plusem są też rysunki - ładne, estetyczne, szczegółowe, realistyczne. Masakazu Katsura znany jest przede wszystkim z rysowania dziewczyn i dziewczęcych wdzięków, i faktycznie trzeba przyznać mu mistrzostwo w tej dziedzinie. Wszystkie główne bohaterki serii są śliczne i urocze kiedy trzeba, kiedy indziej seksowne i pociągające. Katsura potrafi też nieźle ubrać swoje bohaterki - co i rusz przebiera dziewczyny w różne spódnice, spódniczki, sweterki, itd. itp. - i zawsze wyglądają szałowo :)
Czy seria ma jakieś minusy? I owszem - niektóre motywy wydały mi się wciśnięte na siłę, sztucznie przedłużając historię, np. postać drugiej Video Girl, mającej zniszczyć "wadliwą" Ai, oraz Natsuko, przyjaciółki Yoty z dzieciństwa. Ma ona co prawda swoje trzy grosze do wtrącenia, ale jej pojawienie się i dalsza obecność były jak dla mnie aż nazbyt nagłe i przez to nieprzekonujące. Innym razem pojawia się zakochana w Yocie Nobuko - przez pewien czas zajmuje w fabule miejsce Moemi i do momentu powrotu tej drugiej akcja wydawała mi się aż nazbyt chaotyczna.
Do minusów zaliczyłbym też dwa ostatnie tomy serii. O ile Video Girl Ai zamyka się w trzynastu tomach, to tomy 14 i 15 są już osobną historią, zatytułowaną Video Girl Len. Jej akcja toczy się 8 lat po wydarzeniach w VGA (pojawia się dorosły już Yota), a fabuła opiera się na podobnych założeniach - młody chłopak (tym razem jest to Hiromu) przeżywa miłosny zawód i trafia do Gokuraku, skąd wypożycza kasetę z mającą mu pomóc Video Girl. Różnica polega na samej Len, która bardziej wpisuje się w rolę VG niż "uszkodzona" Ai. Sama historia właściwie przedstawia wydarzenia tak, jak mogłyby się one potoczyć w serii VGA, gdyby Ai nie poznała czym jest miłość. Ot, taka ciekawostka - za krótka, żebyśmy mogli zżyć się z bohaterami, ale dłuższa byłaby tylko niepotrzebną powtórką z rozrywki. Sporym bonusem jest także umieszczona pod koniec 15. tomu krótka historyjka zatytułowana "Video Girl Complete Story" - czyli pierwowzór, prototyp, historia stworzona przez Katsurę zanim rozwinął ją w długą serię o Ai. Ze względu na swoją długość (a raczej krótkość) jest aż nazbyt chaotyczna i niespójna, ale świetnie pokazuje, jak cała wizja dojrzewała w głowie autora.
Moja ocena pod tym tomem jest oceną całości.
Gokuraku - specyficzna wypożyczalnia kaset, do której trafić mogą tylko nieliczni, oferująca kasety z tzw. Video Girls. Mają one pomóc wypożyczającym przetrwać trudne chwile, związane najczęściej z zawodem miłosnym, wspierać ich i pomóc w odzyskaniu wiary w samych siebie. Jednym z takich wypożyczających jest 16-letni Yota Moteuchi, który trafił do Gokuraku w dniu, w którym...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-16
Po przeczytaniu książki nie jestem w stanie pojąć, jakim cudem stała się ona książką kultową i obowiązkową pozycją na liście amerykańskich lektur. Akcja toczy się na przestrzeni trzech dni (choć są też liczne retrospekcje) wypełnionymi przez głównego bohatera ciągłym narzekaniem na wszystkich i wszystko wokół, nieustannym powtarzaniem, że tego nienawidzi, tamtego nie cierpi, a jeszcze czego innego nie znosi. Nie wiem, co takiego fascynującego widzą krytycy, fani itede itepe w zbuntowanym, nie umiejącym się dostosować do żadnego otoczenia chłopaku. Który nie tylko jest skrajnym egoistą, nie tylko uważa się za lepszego od wszystkich ludzi wokół, nie lubi nikogo oprócz własnej najbliższej rodziny oraz byłej sympatii, ale na dodatek jest straszliwym leniem i, jak się zdaje, tępakiem (ciągłe wyrzucanie z każdej kolejnej szkoły o czymś chyba świadczy, prawda?). I który najwyraźniej ma nie do końca równo pod sufitem. Bo kto normalny miałby nieustanne opory przed przywitaniem się lub zatelefonowaniem do swojej pierwszej miłości (w całej książce chyba z 10 razy powtarza się sytuacja "powinienem iść się przywitać, ale nie mam nastroju", "powinienem do niej zadzwonić, ale nie mam nastroju")? Kto normalny proponuje dziewczynie, której nie lubi, małżeństwo i wspólny wyjazd gdziekolwiek? Kto normalny ma aż takie huśtawki nastrojów?
Inna sprawa to tragiczne słownictwo w książce. Nie wiem, czy to kwestia dziwnie napisanego oryginału, czy nieudanego tłumaczenia, ale chyba to drugie. Co i rusz można się natknąć na wyrazy i całe wyrażenia przetłumaczone jakby dosłownie z angielskiego, ale po polsku brzmiące strasznie sztucznie i głupio. Najgorszy dla mnie był chyba dwa razy pojawiający się w książce dziwny twór o nazwie "biusthalter". Co to jest, u licha? Brzmi jak przedpotopowa nazwa stanika, a w ustach 16-latka na dodatek - brzmi tragicznie.
Chyba jedyną pozytywną stroną tej książki jest postać Phoebe, młodszej siostry głównego bohatera - uroczej i zabawnej dziewczynki, która niestety pojawia się dopiero pod koniec opowieści.
Po przeczytaniu książki nie jestem w stanie pojąć, jakim cudem stała się ona książką kultową i obowiązkową pozycją na liście amerykańskich lektur. Akcja toczy się na przestrzeni trzech dni (choć są też liczne retrospekcje) wypełnionymi przez głównego bohatera ciągłym narzekaniem na wszystkich i wszystko wokół, nieustannym powtarzaniem, że tego nienawidzi, tamtego nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Thriller, który nie jest thrillerem. Dłużyzny, nuda, nużące opisy różnych procesów technologicznych w gospodarce energetycznej. Ciekawiej zaczyna się robić dopiero w połowie, kiedy główny bohater popada w konflikt z władzami i zostaje podejrzany o wywołanie kryzysu energetycznego. Ale to wciąż nie to, czego oczekiwałem, wciąż ciężko się wczuć i zaangażować emocjonalnie w lekturę. Jestem rozczarowany i zniechęcony do sięgnięcia po kolejne książki tego autora. Chyba największym (jedynym?) plusem tej książki jest to, że uświadamia czytelników, jakie dziedziny naszego życia byłyby zagrożone tego typu kryzysem i w jaki sposób. A nawet, jakie problemy wynikałyby z jego zażegnania, o czym większość na pewno nie zdaje sobie sprawy.
Thriller, który nie jest thrillerem. Dłużyzny, nuda, nużące opisy różnych procesów technologicznych w gospodarce energetycznej. Ciekawiej zaczyna się robić dopiero w połowie, kiedy główny bohater popada w konflikt z władzami i zostaje podejrzany o wywołanie kryzysu energetycznego. Ale to wciąż nie to, czego oczekiwałem, wciąż ciężko się wczuć i zaangażować emocjonalnie w...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to